poniedziałek, 11 lutego 2019

Byle do kwietnia

Na chwilkę wrócę do spraw urzędowych, ale wcale nie będzie nudno! Sprawa pomylonej daty urodzenia mojej Mamy  nadal się ciągnie. A w urzędach, jak to w urzędach, bywa różnie - przeważnie długo. Dziś załatwiłam ZUS już za drugim podejściem, więc nie jest źle. I o ile nie mam zastrzeżeń do urzędników, a raczej urzędniczek (zawód to zdecydowanie sfeminizowany), o tyle mam zastrzeżenia do procedur, trybu załatwiania spraw, nadmiaru papierków. Jednym słowem, do biurokracji.
MM musi jutro pojechać do Gorzowa - bagatelka, dobrze ponad 300 km w obie strony i nie ma żadnej gwarancji, że sprawę załatwi. Bez wdawania się w zbędne szczegóły na moment nawiążę do wspomnianej przez Was w komentarzach uprzejmości (lub nieuprzejmości) urzędniczek.
MM zadzwoniła dzisiaj do gorzowskiego urzędu, aby upewnić się co do ilości stosownych papierków i zasadności osobistej wizyty tamże. Pani kierowniczka była niezbyt miła i na pytanie MM czy przynajmniej uda się sprawę załatwić od ręki, skoro już musi jechać, bo goni nas czas (na załatwienie mamy 7 dni "pod rygorem oddalenia sprawy") niezbyt miła pani kierownik odrzekła, że nie ma takiej możliwości, bo "dzisiaj poniedziałek i mam same zgony". Zaiste, można zaliczyć zgon na takie dictum.
Urzędy weszły mi w paradę, bo w zasadzie chciałam bąknąć o Kuriozie. To bąkam. Byłam tam kilka dni temu, dzień był piękny i przyjemnie spędziłam go w miłym towarzystwie. Wiosna wisi w powietrzu mimo zalegającego tu i tam śniegu.
Kurioza czeka, a kwiecień tuż, tuż.

To są chyba czaple białe, ale głowy nie dam, były daleko. Na czaple siwe są zbyt białe. I jakby większe:

Przedarłyśmy się przez zamarzniętą rzeczkę i wdrapałyśmy się na groblę. Wbrew pozorom łatwo nie było:









 Lubię bezlistne gałęzie. Czasem tworzą zaskakujący rysunek:




 Bobry nie próżnują:





Wlot do żeremia:
Taką fajną gałąź przytargałyśmy do Kuriozy:

Nie mogę się doczekać, chociaż przede mną nie lada przedsięwzięcie. Tam jest tak pięknie i cicho, że gnałabym już nie bacząc na konsekwencje:)

254 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Druga i idę jescze raz dokładnie czytać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie tam masz Hano...

      Usuń
    2. Tak. Bardzo ładne miejsce znalazłaś. Chyba nie tak daleko od miasta, jak poprzednie?

      Usuń
  3. Czołgiem Kurejry, Boguśka jaka czujna, wytrenował Ci refleks Gutek? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rucianko, cały czas trenuje refleks przy Guciu, a jest szybki. Jedno, w czym się szybko wytresował, to szybkie wchodzenie do torby spacerowej, bo oznacza, że jedziemy we dwoje gdzieś dalej.

      Usuń
  4. Boguśka, zdarzają się tacy desperaci, co już w lutym przylatują. Aczkolwiek tam nie widziałam, na szczęście dla bocianów. Pięknie, Boguśko, bardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudne miejsce! Na tych zdjeciach wyglada na odludna oaze:) Odleglosci do miasta tez bardzo przyzwoite - na tyle daleko, ze powinno byc czysto, niesmogowo i cicho, ale jednak tez w miare blisko, zeby czlowiek nie musial pol dnia jechac jesli musi - do miasta. Jak dla mnie Hano - mozesz wstawiac tu zdjecia okolicy bez umiaru:P bede sie zachwycac za kazdym razem:))) i wzdychac, kiedy i ja sie wyniose z mojej okolicy w taka ladna, przyjazna naturze!

      Usuń
  5. To sa zdecydowanie czaple siwe, bo biale "swiecilyby" na sloncu, one sa naprawde snieznobiale. Nie ma watpliwosci - siwe.
    I, ojesu!, jak tam przepieknie!!! Nawet bobery som. Boszsz... jak ja Ci zazdroszcze, bo nawet zima jest tam pieknie, a latem to juz w ogole bedzie raj.
    Z biurwami czeka Was jeszcze niejedna przeprawa, bo dla nich to jedyna okazja, zeby napawac sie wladza im dana. Beda Wam pokazywac te wladze, beda kazaly przyjezdzac, czekac, prosic i byc zaleznymi. Juz wspolczuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AMP, bobery nawet specjalnie się nie boją podobno. Z mojej strony nic im nie grozi, ale to nie jest dobrze dla nich. One też nauczyły się żyć z ludźmi, gdzieś muszą.
      Nie, aż tak źle w urzędach nie jest, naprawdę, wiele się zmieniło. A wręcz uwielbiam załatwiać sprawy w prowincjonalnych urzędach. Miodzio wprost. Ludzie są tam mili i uczynni, pewnie dlatego, że tam nie ma tabunów wkurzonych petentów, to i nie zdążą się zmęczyć.

      Usuń
    2. No ale sama pisalas, ze w tym Gorzowie nie wygladalo obiecujaco po rozmowie telefonicznej. A takie 300 km to nie w kij dmuchal, zeby jezdzic wielokrotnie.

      Usuń
    3. AMP, TRZA ZROZUMIEĆ CZŁOWIEKA, NIE? SAME ZGONY OD PONIEDZIAŁKU, KTO BY TO WYTRZYMAŁ? (Oj, wcisło mi się). I tak trza jechać. Pani była niezbyt miła, fakt, ale to, że mus osobiście to nie jest jej wymysł.

      Usuń
    4. ja aż takich spraw urzędowych nie załatwiałam. Mogę napisać jedynie o naszych urzędach. Kobiety są miłe, uprzejme i nie ma kolejek. A biurokracja - jest i to nie jest wymysł tych pań :-)

      Aniu, czy aż tak , że władza im dana?

      Usuń
  6. Rucianko, pięknie i niedaleko. 30 km do centrum miasta, a do MM jadę 35 minut. To szybciej niż przejazd przez miasto i to wcale nie w godzinach szczytu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie i cicho, zwierzyna rozmaita lubiąca spokojne okolice. Gałąź piękną przytargałaś, już Ty potrafisz ją wykorzystać. Aż miło spojrzeć na błękitne niebo, nie to co u mnie, nawet jak bez chmur to błękit przymglony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa2, mam tylko nadzieję, że ten błękit szybko się nie zamgli. Na razie, przy bezchmurnym niebie, błękit jak żyleta, aż w oczy kłuje.

      Usuń
  8. One tam sobie na jeziorku siedzą? Pięknie, zaraz będzie się zielenić, jeszcze miesiąc. Tak, cisza tam taka, że mnie pewnie bolałaby głowa od tego ( taką aklimatyzacje mam ) jesli dłużej by posiedzieć. Nad morzem jak jestem to drugiego dnia, to od tego "za dużo powietrza" głowa mnie boli. Na szczęście szybko mija i potem już same nogi mnie nioso :). Można przez "rolnetke" tak siedzieć i podglądać. Nie widziałam nigdy czapli tak na dziko, w przyrodzie ( bobra też nie ). Świetne miejsce a i jak się dojeżdża tam to droga i pola wokół od razu każą zapominać o miastowym świecie. Szkoda mi MM, że musi się tak bujnąć w te i nazad. Trzymam ciuki, żeby wszystko poszło szybko i bezboleśnie. W Gorzowie byłam raz, w czerwcu 1980 roku, kiedy wracając z Chyciny ( gmina Bledzew, woj. lubuskie,tam to była też przyroda!)z obozu pływackiego pomyliłysmy z koleżanką kierunki. No...potem z Gorzowa to było już blisko do Warszawy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lilka, jako jedyna z Kur (nie licząc MM) byłaś tam. Pierwsza! Rolnetkę dostałam na imieniny od MM, bo poprzednią zabrał mi ktoś, kto najpierw mi ja podarował. Na urodziny, dla odmiany. Tak więc sprzęt posiadam i jak zasiądę na tej grobli, żadna siła mnie stamtąd nie ściągnie.
    Masz szanse popatrzeć i na czaple, i na żurawie, i na kormorany oraz liczną inną faunę.
    MM urodziła się w Gorzowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję się mocno zaszczycona faktem pierwszeństwa :). Widzisz Hana, los czasem zabiera ale i często daje. A w tym nowym miejscu już tylko będzie ci dawał :)))). Upleć sobie jaką drabinkę do wchodzenia na tą groblę i pieniek wygodny urzeźbij.

      Usuń
    2. Lilka, z koleżanką D. mamy szerokie plany co do grobli! Wiesz, stolik, ławeczka, drabinka. No i kładka przez rzeczkę.

      Usuń
    3. a co ze źwierzami? Bedo chodzic przez te kladeczke i laweczke i drabinke? czy beda uwiezione w ogrodeczku? Wspominajac Twoje latanie z serdelkami za Waleckim, podejrzewam, ze jednak jak Ty na kladeczce, to one w domu.... szkoda bybylo, ale jakby mialy gonic bobry to ten tego. Nasza psina w takich sytuacjach owszem, byla niezwykle zainteresowana zapachami, ale strachliwa dosc byla, na szczescie.

      Usuń
  10. Chociaż smutny temat, ale uśmiałam się z tych zgonów, w sensie odpowiedzi pani urzędniczki :) :)
    Powodzenia w urzędach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. coś mnie wylogowuje z goglów i publikuję jako anonim nie wiedzieć czemu ):
      wobec tego się podpiszę, pozdrawiam
      www.korzeniewska.com

      Usuń
  11. Agnieszko, urzędom nie damy się!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ależ tam pięknieeee! Dziko! Powodzenia w tych urzędach, brr, nie lubię. Kilka dni temu, opowiadał nam Jaś(syn zmarłego niedawno Krzysia), jak mu urzędasy w banku, kłody pod nogi rzucają, żeby nie mogli z bratem, odebrać należnych im juz pieniędzy, po tacie. A wszytskie papiery w porządku.

    Jeszcze w kwestii ubrań, z poprzedniego posta. Zakupiłam sobie fuksjowy szaliczek w fajnej sieciówce Medecine, bo już miałam dość czerni. Wszystko czarne...i smutne. To tak na przekór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia, może oni nawet nie utrudniają, takie są procedury i chłopina/kobicina w okienku nic nie winowata.
      Fuksjowe szaliczki wymiatajo!

      Usuń
  13. Dwudziesta czwarta!!!!!!!!!!!!
    lece czytac.

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajowskie miejsce sobie znalazłaś Hanuś! Wiosna będzie tam zjawiskowa.
    Po urzędach jak na razie nie muszę chodzić, na urzędników więc nie mogę narzekać ;) Jednakowoż jak zmarł tata i okazało się, że namieszał z imieniem swojej matki, to urzędniczka poszła nam na rękę i wpisała to podane w metryce, bo orzekła, że przecież dowodu używać już nie będzie. W metryce miał zapisane Marianna, a w dowodzie Maria.

    Też lubię gałęzie, kiedyś znosiłam do domu, tera na gałęzie nie mam miejsca, bo rozpanoszyły się dyniaki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marija - moze znos galazki....

      Usuń
    2. Marija, a nie możesz dekoracji używać zamiennie? Dyniaki do pawlacza (ładne słowo!) i odwrotnie!

      Usuń
    3. No co ty Hana dyniaki do pawlacza?????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      Jeszcze się na mnie obrażą ;) Poza tym to dyniaki są jednak bardziej fantazyjne i dekoracyjne niż każda gałąź ;) No i takich nie ma NIKT!!!

      Usuń
    4. Posadź Dyniaki na gałązkach.

      Usuń
    5. To posadź dyniaki na gałęziach.

      Usuń
    6. Jest to jakieś rozwiązanie i może nawet kiedyś z niego skorzystam :)

      Usuń
    7. Znaczy ja juz nie musze dopisywac, zebys je posadzila na galeziach ;)

      Usuń
  15. Aaale masz jezioro!! a wlew do zeremia - cudo, jakie rowniotkie wejscie. Slady bobrowe bardzo mi sie podobaja, madre zwierzatka, choc w szkode wchodza (wplywaja?), jak se tame w zlym miejscu zrobio... ale one tam pierwsze byly. aaale bedziesz tam fajosko miec. i rzeczywiscie niedaleko do wielkiego miasta jakby Cie wzielo na takie wyskoki....w kwietniu zaczynasz rozwalanie? pardon, remont? juz sie nie moge doczekac kibicowania. A poprzednia rolnetka to, mam nadzieje, ex-dawca sie udlawi, albo mu oko podbije przedmiot.

    Tez jestem za zmontowaniem pomosciku i zydelka badz laweczki zakamuflowanej - coby zadna lajza obca nie uzywala. I w ogole sobie mysle i sie zastanaawiam JAK zanecisz Frodulka, zeby do szczaly wlazl jak juz przyjdzie pora na przenosiny....moze juz pekluj serdelki i pasztety.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale pięknie... Niech już ta wiosna przychodzi, chcę oglądać Kuriozę w pełnej krasie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalipso, w tym roku przebieram nóżkami bardziej niż kiedykolwiek!

      Usuń
  17. Opakowana, Frodula zanęcę tak samo jak poprzednio. Niby nic, gwiżdżąc pode nosem niespiesznie idę w stronę auta, przy którym czeka druga osoba. Sztuka polega na tym, żeby podejść jak najbliżej auta, a potem pode brzucho i hop, zanim się połapie i wyrżnie świństwem do góry. Bo wtedy nie ma siły, żeby go podnieść. A jeśli wstanie, to tylko po to, żeby zwiać jak najdalej.
    Ślady fajne są, z pazurkami jak się patrzy!
    Będzie ławeczka obserwacyjna, musowo. Obcych tam nie ma raczej. Sami sąsiedzi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znaczy sie koordynacja i blyskawicowosc sa najwazniejsze!
      czy do samochodu niedbale wrzucasz leberke, zostawiajac slady wechowe po drodze?

      Usuń
  18. Pięknie zaiste. Kalina cudnie sie prezentuje zimą,bardzo lubię. Ziezioro i ptactwo i jeszcze bobrzy, bedziesz miała co obserwować. Pewnie i jakiś Stefan bazant sie pojawi i sarenki. Ciekawe jak wykorzystasz gałezie.
    Pogoda dzis u nas byla średnia na jeza,ale za to na chwilę pojawiła sie tęcza:)
    Teraz 2 st tylko. Ponoc juz czaskajacych mrozow nma nie byc,ale to juz niemal jest przedwiosnie!

    OdpowiedzUsuń
  19. Przepięknie tam Hanuś.
    Cieszę się razem z Tobą i też przebieram nóżkami, żeby zobaczyć jak się urządzasz.
    W urzędach nie miałam takich załatwień, żeby narzekać. Pamiętam, jak wchodziły nowe dowody osobiste w 2007 r., to potrzebny był Mamie akt małżeństwa (ciekawe po co, jak była wdową). Ślub brali w innej miejscowości, więc zadzwoniłam, kazali napisać pismo i przesłali sami do naszego Urzędu Miasta.
    Chyba nie będę gasiła, bo pewnie Mika jeszcze przyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pięknie, majestatycznie i cicho. Cudnie. Na ptaszorach się nie znam, ale widziałam coś białego, błyszczącego, podobnego do czapli białej... I cały czas podążają na północ "gęgacze". I sprostowanie, nie jestem radosnym skowronkiem (zwłaszcza zimową porą), raczej posępną sową. Celina

    OdpowiedzUsuń
  21. No chyba, że sąsiedzi, ze względu na porę powrotu, nazwą mnie wampurem (też ładnie, nie odbiegam od wizerunku). Celina

    OdpowiedzUsuń
  22. Przepiękne te okolice o każdej porze roku! I ptaszory dzikie i boberki, cudnie. Ale będziesz się napawać.
    Zgadzam się , że sprawy urzędowe teraz bardzo zależne od procedur, a urzędnicy się trochę wyrobili. Ze skarbówką chyba najgorzej... Mam nadzieję, że jakoś MM sobie poradzi i załatwi za jedną jazdą. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja już jestem taka posunięta, że pamiętam kiedy pojawił się internet. I wtedy wszyscy obiecywali, że papierków będzie dużo mnie, wszystko tylko klik, klik i załatwione :-) I nam kuriozum wyszło :-) Nie mylić z Kuriozą. Któraż przecudna jest i okolice jej ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bzikowa, ja to jestem tak posunięta, że pamiętam jak żyło się BEZ internetu, a nawet bez telewizji - w tym sensie wróciłam do korzeni (bez tv).
      Jakoś u nas klikaniem w dalszym ciągu niewiele można w urzędach załatwić. I obawiam się, że tak zostanie. Dobrze chociaż, że z każdym przelewem nie muszę latać na pocztę.

      Usuń
    2. Taaa... przeszkoda jest nasza ludzka mentalnosc (w szybkiej cyfryzacji). Ale pewnie i dostep do sieci - nie wszyscy emeryci maja i ludzie ze starszego pokolenia. U mnie na poczcie do dzis sa dlugasne kolejki osob placacych oplaty!

      Pamietam jak bylam w Kanadzie na poczatku lat 90tych. I tam ksiazki w bibliotece zamawialo sie telefonicznie, a odbieralo w najblizszej sobie bibliotece, bo dowozono je pod dogadna lokalizacje z centrali. Tak samo mozna bylo je oddac - do najblizszej placowki. I wszystko mozna bylo zalatwic zdalnie (nie bylo jeszcze internetu). Ilez lat minelo, a internet w bibliotekach mamy zupelnie od niedawna! O dowozie ksiazek mozna nadal pomarzyc....

      Usuń
    3. Na poczatku lat 90tych to tak, ale juz w polowie 90tych to juz zaczynalam szalec na poczatkujacym internecie. a HTML to uzywalam mniej wiecej od polowy lat 90tych, jak slubny organizowal MBA prowadzony przez internet. mieli studentow z calego swiata co bylo ciekawe. dzieki temu do Tajlandii pojechalam, jak slubny do studentow jechal, chyba '98. I do Szwecji i do Francji i gdzies tam jeszcze. Za to Coreczka pojechala do Finlandii jak miala 11 lat, czyli 1996 , wrocila i mowi - sluchaj, tam w publicznych bibliotekach jest dostep do internetu (jak sie kupi w bibliot. sklepiku np cole) i mozna siedziec ile sie chce. I w tym czasie tez napisalam 1/3 ksiazki o zarzdzaniu pracownikami na odleglosc...ech, ciekawe czasy to byly. od tego momentu ta calosc internetowa, WWW, dostalo przyspieszenia, co to ciezko nadazyc za!

      Usuń
    4. Opakowano: tylko Ty mieszkasz w WB, czyli "wielkim swiecie";) a w PL internet zaczal byc dostepny po roku 2000 mniej wiecej. Wczesniej byl w firmach (oszczednie, bo byly lacza telefoniczne), szkolach, uczelniach (tez oszczednie). Rzadko kto mial dostep w domu w tym czasie. Ja mam w domu internet od 2005 roku, a jeszcze bardziej popularny stal sie kiedy mozna bylo uzywac go w komorkach, bo nie potrzeba odtad komputera/laptopa. Kolejne kilka lat pozniej (poczatkowo byl b drogi). Na zachodzie mysle, ze roznica wynosi jakies 10-15 lat wczesniej...

      Usuń
    5. Ja chyba sie dopisalam do grupy newsowej kuchennej, polskiej pod koniec lat 90tych i strasznie na nas wrzeszczeli, ze gadamy a dupie marynie a oni placa za kazdego impulsa czy cos tam. bo w listopadzie 2001go zalozylismy podziemne Cafe Za Slupem, a potem do grupy kuchennej przyszedl troll i rozwalil grupe. ale na pewno pod koniec 90tych grupa kuchenna juz dzialala. w sumie niewazne, bo to pare lat. TERAZ pare lat to era i epoka ;)

      Usuń
    6. Looo, jaka ja jestem posunieta! :)))
      To byl rok chyba 90, jak firma kupila komputer, i popatrzylam sie na niego, a potem schowali do szafy, bo nikt nie umial obslugiwac! Ja sie zawzielam (zakochalam sie w tych maszynach), bo mnie to bardzo interesowalo i poszlam prywatnie na kurs komputerowy BEZ KOMPUTERA!!! Uczylam sie teoretycznie obslugi, pokazywali nam na jednym obiekcie :)))
      Potem zmienilam firme i tam juz byly komputery, wszystko po angielsku. Mile chlopaki mnie uczyli, i sie naumialam! Angirlskiego tez!
      Potem zmienilam firme, po pol roku, w CV wpisalam "obsluga komputera" (rok 92).
      Tam szefostwo bylo mlode i ambitne i zakupilo dwa komputery - jeden do firmy, a drugi dla mnie do domu, zebym sie szybciej nauczyla!
      Tak sie nauczylam, ze wlaczylam w domu internet przez modem, nauczylam sie podstawy budowy stron www i w ten sposob pomoglam firmie sie rozwinac na obcych rynkach :)
      A za piec lat poszlam znowu do nowej firmy, a tam sredniowiecze! O komputerach nie slyszeli, a deklaracje celne wypelnialo sie przez kalke na maszynie do pisania! Tez zrobilam rewolucje i za pare miesiecy mialam komputer, drukarke, program celny i magazynowy, no i wywalczylam od razu internet! Tam mialam raj na ziemi!!! Robote moja robilam w dwie godziny, a potem: hulaj dusza, piekla nie ma! Zalozylam sobie skrzynke pocztowa, korespondowalam z calym swiatem, a jak odkrylam kamerki live, to podgladalam malpy w Afryce przy wodopoju - tyle, ze zmiana obrazu nasepowala co pare minut :))))
      Stara jestem, ale mnie to jeszcze kreci, dokad ta technika nas jeszcze zabierze?
      Ale sie rozpisalam, wrocilam do mlodosci :)))

      Usuń
    7. Basiu - jestes jak moj slubny, a ja za nim - on wywalczal komputery, internet tam, gdzie pracowal i wywalczyl MBA i pomniejsze kursy przez internet. Nikt tego juz nie pamieta, ale ja tak. Tez jestem stara i tez mnie to jeszcze kreci :)

      Usuń
    8. Paczcie ile posuniętych :-) Mój mąż też był pionierem komputerowym w naszym miasteczku. Pracował w gminie i właściwie on ją skomputeryzował. Ja ogarnęłam komputery dopiero jak DOS odszedł, nie potrafiłam ogarnąć. A windows już ok. Za to młodszy syn, ze smoczkiem w buzi już na dosie potrafił. Co za pokolenie :-)

      Usuń
    9. Ale super opowiesci Dziewczyny! Niby taki malo wazny watek a tyle ciekawych wspomnien za nami:))) Ja tez uczylam sie jeszcze DOSa i nieco mnie przerazal, a zaraz potem weszly Windowsy i ulatwily ludziom zycie. Nie mialam takich zaslug, jak Wy, w komputeryzacji przedsiebiorstw;) ale za to umawialam sie na randki przed internet:D szukalam pracy, pisalam maile, moglam miec odtad kontakty z rodzina na drugim koncu swiata itd. To byl czas zachlysniecia sie mozliwosciami, jakie internet wniosl do naszego zycia:) Niestety, jak wszystko z czasem - spowszednial, schamial i stal sie dostepny dla pospolstwa, wiec stracil na wartosci... Za to rozwinal niesamowicie! Sklepy internetowe, banki online, podroze przez internet, rozbudowane portale randkowe, blogi oczywiscie, facebook, twitter i inne, portale fotograficzne, wszelkie hobbystyczne, praca przez internet, informacje, gazety internetowe... nie ma prawie dziedziny zycia bez internetu, aktualnie.

      I jak pisze Opakowana - swiat przyspieszyl dzieki temu. Teraz 5 lat to epoka cala, kiedys trzeba bylo czekac 1 pokolenie lub dluzej.

      Usuń
  24. Dzień dobry w ten wietrzny poranek. Za oknem okrągłe zero i wiatrzysko. Za godzinę wyjeżdżam z domu i mam biegany dzień, bo bardzo dużo muszę dziś pozałatwiać, zaczynając od zakupów na trzy dni dla Mam i połamaca, po załatwienie przewozu na kontrolę do ortopedy. Nie wiem jakie pomysły będą w przychodni brata. Już się zaczynam bać...

    OdpowiedzUsuń
  25. Dzień dobry.
    Trochę słońca, trochę chmur, smogu nie ma około, 0.
    Miłego dnia, a ja pędzę na dyżur.

    OdpowiedzUsuń
  26. Helou, patrze a tu bialo, pada snieg,0st.kotu sie nudzi i buszuje po pokoju, ale przspal ze mna w lozku cala noc.

    OdpowiedzUsuń
  27. Hana piękna okolica.
    Lubisz takie głusze? Jakie ja zadaję pytania, gdybyś nie lubiła to byś tam się nie wyprowadzała.
    W tej głuszy i przestrzeni jest coś niesamowitego :-) gdy idę na swoją górkę, wracam zupełnie inna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Graszko, lubię, aczkolwiek to nie jest głusza, nie będę tam sama pośrodku niczego. Na pewno nie ma tam hałasu z drogi, samolotów przelatujących przez kuchnię i takich tam. Nie będzie tam niczego, przynajmniej za mojego życia.

      Usuń
  28. Cześć Kuraki!
    U nas po nocy posypało. Biało jak w zimie.;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas też i temperatura poniżej 0. akompaniuje dziś Antonio Lucio.
      Fajnego wtorku!

      Usuń
    2. Antonio Lucio? Jeszcze nie znam.:-)
      Cudny dzionek, psze Kur.

      Usuń
    3. Agniecha, już znasz! I u nas dzionek piękny.

      Usuń
  29. Hana, pięknie tam masz! Krajobrazy i roślinność bardzo przypominają mój poprzedni Heimat. Az mie ścisnęło serducho.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No weź, Izydoru, przecie sam chciałeś!

      Usuń
    2. Gdybym mogła mieć dwa Heimaty (czytaj domy)..., a tak musiałam sprzedać jeden, by kupić drugi.

      Usuń
  30. Jejku jak tam pięknie, a ile połamańców do kominka.
    U mnie dziś też słońce aż oślepia i 0 stopni. Właśnie dopijam sokawkę i wybywam zaczerpnąć trochę tlenu i wit. D.

    OdpowiedzUsuń
  31. Czołgiem Kureiry! Nie taki diabeł straszny, jak się okazuje. MM już wraca z Gorzowa załatwiwszy wszystko OD RĘKI, a nawet więcej, na tzw. wszelki wypadek. Urzędniczka (nie ta od zgonów) była aż za miła, o ile to możliwe. Wraca człeku wiara w ludzi, co nie? A tak niewiele trzeba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No prosz! Nastawienie pozytywne to podstawa! I wola zalatwienia sprawy (wew. mnie samej). Zawsze, zawsze ilekroc ide gdzies z pozyt.energia - zalatwiam, co trzeba, w podskokach! Na pohybel wszelkim depresantom, niechetnikom, wredotom i innym utruwajacym zycie ludziom!

      Urzednicy tez sa mobbinowani przez szefow, znosza naciski polityczne itd. To paskudna robota jest (wg mnie). Nie chcialabym byc na ich miejscu. A jednak sie staraja, zalatwiaja ludziom wazne sprawy, sa doinformowani, uprzejmi (!). Ta niechec do urzedow to chyba zwyczaj z komunizmu/zaborow, kiedy wladza to byla opresja i trzeba bylo ze wszystkich sil sie przeciwstawiac i robic im wbrew! A dzis juz mamy inne czasy i nie musimy tak strasznie walczyc z samymi soba! Przeciez to "nasi" siedza w urzedzie, nie obcy!

      Usuń
    2. o jeju jej! ciesze sie, ze mozecie odfajkowac nastepna rzecz.

      Usuń
    3. No, rewelka! MM od godziny jest w domu, nawet nie musiałam lecieć do Balusia!

      Usuń
  32. U nas szarowka dzis, ale cieplo nadal. W nocy juz nie grzeje, a jest cieplo w domu (tym z dziurami;). Troche slonca jednak by nie zaszkodzilo;) Wczoraj wieczorem padalo.

    Mam na oku pewien wolontariat i dojrzewaja we mnie decyzje i pomysly;) oraz dzis mam isc do choru, na przesluchanie... kombinuje oczywiscie, czy isc, czy mi sie chce itd. Pojde:) na przekor leniowi. Bo to chyba fajny chor+dyrygentki. Jak nie pojde, to sie nie dowiem czy fajny czy nie. Mam opor, bo one duzo wystepuja! A ja do wystepow jak pies do jeza podchodze... to jest ta czesc, nad ktora musze popracowac. Wystepy publiczne (spiewacze) to dla mnie meka... I nic, ze to jest w grupie, ze to nie solo itd. Juz na uczelni jakos opanowalam wystepy publiczne w formie prezentacji, po prostu skupiam sie na tresci i przekazie. Ale spiewanie publiczne jest dla mnie ciagle trudne... nie da sie jednak spiewac w domu, w lazience:P czyli jesli chce spiewac to trzeba pracowac nad ta trudnoscia!

    Zabieram sie za roboty cd. Milego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, Nupkowa, odwagi! Schowasz sie za kims na wystepie i nie bedziesz widziec publiki. Tylko stan tak zeby dyrygenta widziec :))))
      Najprzyjemniejsze jest dla mnie w chorze dobre towarzystwo, spotkania w podgrupach, zeby pcwiczyc, i jak juz opanuje piosenke, to sobie w domu spiewam (falszujac tez!)
      A lenia wsadz do lodowki, jak przemarznie, to bedzie lagodniejszy! :)

      Usuń
    2. Nupkowo, no co Ty! Czy kiedykolwiek, kiedykolwiek, będąc w filharmonii, czy też patrząc na wykonanie muzyki w TV, przyglądałaś się CHÓROWI? A już pojedynczym jego elementom? Na pewno nie. No to i Tobie nie będą się przypatrywać. Moim zdaniem muzykę na żywo odbiera się całościowo a nie detalicznie. Dawaj do tego chóru, motywowana podwójnie jeszcze moją zawiścią. :-)

      Usuń
    3. Nupkowo - zezuj, nie bedziesz widziec ostro publiki, poza tym cos za cos - chcesz spiewac, bo to Cie rajcuje, to pogodz sie, ze beda wystepy publiczne, zawsze mozesz sie za kogos schowac , rheehrehr pare wystepow i pewnie przywkniesz, znajdziesz taktyke prztrwania koncertu bez tych obaw. A ile frajdy bedziesz miec ze spiewania z innymi!

      Usuń
    4. Basiu: ja zwykle najwyzsza jestem i jako sopran stoje skrajnie po lewej;) widac mnie wiec, choc nie chce narcystycznie myslec, ze wszyscy na mnie tylko patrza;) no ale stres jest taki, ze glos zamieral mi w gardle, paralizowalo mi usta itd. Mysle, ze to trzeba przepracowac, tym razem bede sie starala, bo spiewac chce, zeby wykorzystac ukryty dotad talent;)

      Agniecho: ja - tak! Zawsze przygladam sie pojedynczym ludziom, bo odbior dzwieku i tresci idzie innym kanalem, mimochodem. Poza tym jestem ciekawa takich "smaczkow" jak chorzystki dogaduja sie ze soba, kto jest tam gwiazda, ile jest jakich glosow itd. Porownuje do tego, co sama juz znam i wciaz sie ucze. Ale zwykli ludzie pewnie patrza na "mase" choru, zwlascza ci siedzacy dalej:P

      U mnie to raczej stres, ze zawale, ze zafalszuje, niepewnosc powodowana brakiem otrzaskania i byc moze wciaz niesmialoscia? (tak, jako dziecko bylam b niesmiala, dlatego nigdy nie spiewalam w chorze wczesniej). Takze jest co robic, ale mysle ze nie jestem przypadkiem beznadziejnym.

      Nie musisz zawiscic. Znajdz swoj chor, z ciekawoscia poczytam o Twoich poczatkach i doswiadczeniach. To swietna sprawa jest! I jak pisze Basia - najfajniejsze sa kontakty w tak duzej grupie z roznymi dziewczynami, w roznym wieku, sytuacji, o roznych zawodach i pasjach. Byly chor byl bardzo zroznicowany pod tym wzgledem:) Ja sie boje ludzkiej zawisci i nie motywuje mnie ona:/ sama czasem komus zazdroszcze, ale nie umiem byc zawistna.

      Opakowano: rozesmialam sie na glos:P jak pisze wyzej - nie schowam sie za bardzo, bom wysoka kobita i stoje skrajnie zwykle;) albo w srodku, co na jedno wychodzi. Ale racja - trzeba sie po prostu otrzaskac i przestac dreczyc niedoskonaloscia;) No i im glos bede miala pewniejszy, a gardlo szeroko rozwarte, tym mniejsza szansa na falsze, wiec powod do stresu zniknie. Masz racje - frajda jest i lekki stresik nie zaszkodzi:) najwieksza radocha to ogladac potem nagrane fimiki i slyszec, ze naprawde wyszlo wszystko ladnie i spojnie:)

      Usuń
  33. Nupkowa, ja tam śpiewam w łazience! I w aucie! Czasem zapominam, że mam otwarte okno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nupkowa; ja tez w aucie śpiewam - do wtóru- więc prawie jak w chórze? A co do występów publicznych, to przez 45 lat pracy nie zdołałam sie do nich na tyle przyzwyczaić, ażeby nie mieć drżączki przed każdą np. konferencją, gdzie musiałam cos wygłosić.

      Usuń
    2. Widze, nas wiecej spiewaczek jest! Moze bedzie wiecej chorzystek wkrotce?:)

      Marto: to jest cos! 45 lat doswiadczenia w przemowach i nadal trema... dzieki za wsparcie, bede cwiczyla zatem, az trema bedzie znosna. Juz w prezentacjach mi sie to udalo, a bylo tragicznie...

      Usuń
  34. Nupkowo, ale ładne te Twoje pieseczki,podobne dosc do siebie;) Spiewalam kiedyś w szkolnym chórze, moja Starsza córka w liceum. Ale to było dawno:) Ogólnie to mam spiewacze geny chyba,bo i dziadek i kiedys mama spiewali w chórze koscielnym:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dora ze strony mojego Taty, dziadek, stryjkowie, wujkowie (trzy pokolenia) mieli swoją kapelę, która obskakiwała wszystkie wesela w pobliskich wsiach i okolicy. Pamiętam ich z młodości.

      Usuń
    2. JW - pisze tu o spiewaniu, zeby inspirowac:) Spiewac moze prawie kazdy, sporo jest nieodkrytych talentow:) U mnie tez spiewal Dziadek i rodzina z jego strony, np. moj kuzyn teraz. Moi rodzice - Mama kiedys chyba spiewala w chorze, ale jest altem i nie ma specjalnego glosu, sluch posiada, ojciec - totalny bezsluch, choc ma mocny glos;), brat tez besluchowiec:P Smiesznie geny sie ukladaja, zawsze mnie to ciekawi...

      Usuń
    3. Wiesz Nupkowa, też się nad tym zastanawiałam. Matka ojca (moja babka) miała samych braci, oni wszyscy grali i ich synowie, a mój ojciec nie był muzykantem, był ze strony siostry haha.

      Usuń
  35. Pięknie. Chyba trochę zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  36. Mnie też się udało wszystko pozałatwiać, ale okazało się, że gdzieś podział się wypis brata - połamańca z pogotowia, więc jutro mam wędrówkę po odpis, ale przewóz do ortopedy i z powrotem - załatwiony.
    Najnowsza umiejętność Gustawa - otwieranie u Mamy szafki ze śmieciami. Dziś małą paskudę wyciągnęłam najpierw z kosza na śmieci, a później mu z gardła wydarłam kość z pieczonego kurczaka. Zrobił to tak szybko, że nikt się tego nie spodziewał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o matku bosku, gorszy dziad niz dwuletnie energiczne dziecko....

      Usuń
  37. Ojacie, Boguśka, trzymaj krótko przy paszczy, bo rośnie zbirek!

    OdpowiedzUsuń
  38. Bogisia, niezły Ci się Guciek trafił:))))))) oczy dookoła głowy!

    OdpowiedzUsuń
  39. No a z tym lataniem to się masz! Ten braciak Twój to nie za bardzo się Tobą wyręcza? Wiele spraw sam i telefonicznie nawet mogłby załatwić.Chocby z tym przewozem.

    OdpowiedzUsuń
  40. I zastrzyki w brzucho to żaden problem, sam może sobie robić przecież. Jak znam życie mdleje po męsku na widok igły?

    OdpowiedzUsuń
  41. Hana; sprawdź telefon. dzwonię do Ciebie cały wieczór!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  42. Tak jak pisała Hana, w Gorzowie poszło nadzwyczajnie. Po pierwsze - droga. 170 km w ciągu 1,5 godziny bez szaleństwa; autostrada i potem S3, po której jazda niczym sie od jazdy autostradą nie różni. A potem USC; wejście z marszu - żadnej kolejki (widać wszystkie zgony wczoraj załatwili). Panienka, przemiła, prosi żeby chwilę poczekać, bo jednakowoz musi wydrukować, a poza tym mówi, że przy okazji przecież może mi załatwić tez zmianę w mojej metryce, bo tam w jej pełnej wersji jest tez data urodzenia rodziców. A że ja rodzona w Gorzowie, więc jakby co, musiałabym znowu osobiście się stawić. Wszystko trwało jakieś 15 minut. Byłam oszołomiona.
    A na dodatek niespodzianka; nigdy nie przyszło mi do głowy pytać rodziców o datę ich ślubu. Nigdy tez nie obchodzili oni żadnych rocznic ślubu. A tu...okazuje sie, że ślub brali we wrześniu, a ja sie urodziłam w styczniu następnego roku. No proszę, jakie to tajemnice rodzinne wychodzą po latach; mama o rok starsza, przedślubna ciąża, czort wie co jeszcze wyjść może.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kazdej rodzinie sa takie "trupy w szafie", moze nie grzeb za bardzo :)))

      Usuń
    2. Marta, dobre przeczucia miałam, że wszystko pójdzie dobrze i gładko:)) Cieszę się bardzo a i przy okazji załatwiłaś swoją sprawę. To fajnie, że pani z urzędu to podsunęła. Więcej takich.

      Usuń
    3. Znaczy jednak nie taki diabel straszny...ale czy to nie przyjemnsoc jechac i miec pewnosc, ze bedzie pod gorke i pod wiatr, z rezygnacja, a przyjezdzasz a tu gladko i z usmiechem?!

      Usuń
    4. Ciesze sie! A te odkrycia to tylko bonus za zaltwienie sprawy;) tak, w kazdej rodzinie sa "sekrety".

      Usuń
    5. Ja pamiętam, że jak załatwiałam akt zgonu taty, to pytali mnie o datę i miejsce ślubu rodziców, wiedziałam, bo ja zawsze byłam ciekawska. Moja siostra potem powiedziała, że dobrze, że ja poszłam, bo ona nie wiedziała.

      Usuń
    6. a u nas sie nie mowi trupy w szafie a ino szkieletory w szafie...ciekawe czy robi roznice....

      Usuń
    7. Opakowana, zasadniczo robi. Szkieletor jest mniej klopotliwy.

      Usuń
    8. Bezowa, na temat daty ślubu cicho u nas było, że aż! Żadnych rocznic, żadnych rozmów na ten temat. Nigdy mi nic nie podpadło, nie zastanawiałam się nad tym.

      Usuń
    9. Hana, bo Ty jezdeś inna, a ja byłam ciekawska wszystkiego. Też liczyłam ile po ślubie urodziła się sis, ale się przeliczyłam haha 16 miesięcy, ale moja Mama była z tych bogobojnych.

      Usuń
    10. Hana - czy ja wiem czy mniej klopotliwy. roznica chyba tyllko jest taka, z enie zalatuje, ale jak sie otworzy szafe to leca kawalki!

      Usuń
  43. Basiu; nie grzebię, samo wychodzi. Poza tym te "trupy" nie takie straszne. Mamy data urodzenia, owszem, kłopotliwa teraz. Ale ten ślub pociążowy mnie raczej rozbawił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MM moze bylas wczesnym wczesniakiem tylko nikt Ci o tym nie powiedzial....

      Usuń
    2. Opakowana, jak na owe czasy, to był wyczyn! I dziecko przed ślubem i taki wczesny wcześniak!

      Usuń
  44. :) Marto,to sie czegoś nowego dowiedziaałas o rodzicach:)

    OdpowiedzUsuń
  45. No, postępowi byli nad wyraz - dzisiaj by to nie szokowało. Wtedy owszem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jeszcze gorzej było, bo ja rodzona w listopadzie a ślub był chyba w czerwcu albo lipcu następnego roku... Chyba dlatego, że Tato czekał na rozwód z pierwszą żoną, a ja byłam "przyspieszaczem" decyzji:)

      Usuń
    2. Wow,no kto wie.Chociaz znam małżenstwa,ktore juz miały dzieci a ślub ,dla papierka brały duzo później.

      Usuń
  46. Ładna afera, nie ma co. A coś tak czułam w tej szafie!

    OdpowiedzUsuń
  47. Cześć Kurencje,
    ciemno więc nawet nie wiem, jak stan pogody. Ale zobaczę, bo zaraz w samochód i ruszam (y) w drogę do miasta WOJEWÓDZKIEGO. Kanapki na drogę zrobione, papiery ( administracja, biurokracja itp. ) do kupy zgromadzone i gotowe do drogi. Jeszcze tylko śniadanie, kawka i ziuuuu.
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agniecha, o jajkach na twardo nie zapomniałaś?

      Usuń
    2. Hana usmarkałam się. Tak jajka na twardo, to mus na drogę.

      Usuń
    3. Jajka na twardo i herbata z cytryna w butelce po oranzadzie tez konieczne. u mnie tez byl pumpernikiel z maslem i rzodkiewkami. a jaja to zabieram w podroz i teraz, zasmradzamy restauracje na lotnisku, jak cichcem zzeramy jajca.

      Usuń
    4. Az sobie ugotowalam te jajca, bo mi smaku narobilyscie:)

      i oczywiscie jajka obowiazkowo gotuje w podroz, tyle ze to podroz wlasnym autem, to nikomu nie zasmradzamy.

      Usuń
    5. Nie ugotowałam jajec, bo za późno przeczytałam, czyli teraz. Dora, jakże to, one śmierdzą? W życiu nie czułam.

      Usuń
    6. Nastepnym razem proponuje zmasowana nomen omen Kurnikowa akcje pt. "jajo" :D 1 dnia o tej samej porze mozna bedzie spozywac jaja pod ta sama postacia np. na twardo :D

      Usuń
  48. Dzień dobry, za oknem okrągłe zero i trza będzie skrobać szyby.
    Przez Tą małą małpę Gutka miałam przechlapany wieczór i noc, bo bałam się, że nie wszystko zdążyłam wyciągać z pyska.
    Z bratem, to nie jest tak. On sam przez telefon nic nie załatwi, zleceneieie na przewóz musi wypisać lekarz rodzinny, a zrobić to może w przychodni. Zastrzyku nie zrobi sobie, bo nie potrzeba...

    OdpowiedzUsuń
  49. Dzień dobry.
    Postanowiłam pospać do oporu, nawet kot nie dał rady ściągnąć mnie wcześniej z łóżka. Za oknem znów szaro, -1, wiatr i nic nie pada.
    Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  50. Helou Kurniku, o 7 słonce a teraz jakoś tak juz mniej radosnie. Teraz o 7 mam pobudkę,ale jeszcze do tej 9 sobie poleguje,dosypiam, kokoszę się.Dopiero zjadłam sniadanie, popijam sokawke i za chwile wezme sie za robotę.
    Adniecho wykorzystaj miasto wojewódzkie ile sie da! Powodzenia.
    Bogusiu,tak czy siak współczuję,czy Ty aby chora nie byłaś, szarżujesz moja droga,zbyt wysokie poczucie obowiazku w Tobie wyczuwam.

    OdpowiedzUsuń
  51. A, temperaturowo 6 st., srajfonek zapowiada przelotne opady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dora, zawsze musiałam wszystko ogarnąć i tak zostało do dzisiaj, tym bardziej, że Mama moja ma 90 lat i nie pozałatwia wszystkiego. Dobrze, że sobie i połamańcowi ugotuje, poda i pozmywa, bo już sama za bardzo nie wychodzi z domu, tym bardziej, że teraz bywa bardzo ślisko na uliczkach osiedlowych.

      Usuń
    2. Bogusiu, starsze pokolenie (80-90+) to ludzie nie do zdracia sa! Silniejsi niz my wszyscy razem wzieci, zahartowani w bojach, wojnach i in. Zdrowia dla Mamy i dla Brata, zeby choc troche mogl pomoc. A Ty juz zdrowa?

      Usuń
    3. Boguśka, Mamy nie wypuszczaj z domu pod żadnym pozorem. Upadek w tym wieku może odwrócić wszystko do góry nogami.

      Usuń
    4. Boguśka, wcale przy upadku nie musi sobie niczego łamać. Pilnuj.

      Usuń
    5. Boguska - biedna Mama, ze nie moze sobie odpoczac i wymeczyc tylko G. Moze polamaniec wprowadzilby sie do Ciebie i wzielabys go w obroty, bo Mama pewnie sie z nim cacka.....znaczy niekoniecznie Ci tego zycze, ale moze daloby efekty.

      Usuń
    6. Opakowana, a chciałabyś przeczytać, że jakaś siostra zabiła połamanego brata, bo tak by się skończył jego pobyt u mnie, a jeśi nie ja to moja córcia, która mieszka koło mnie i ona musiała by przychodzić do niego, gdy byłabym w pracy...
      Mama za bardzo nie roztkliwia się nad nim, bo jedynie poda mu obiad, pomoże zanieść talerz ze śniadaniem lub kolacją i zanosi napoje gorące. Śniadania i kolacje i inne posiłki musi robić sobie sam.

      Usuń
    7. Boguska - moze pokaz mu ten wpis...ruszyloby go to? Czytanie o bratobojstwie odpada. dobrze, ze Mama nie daje mu sie rzadzic. I co? robi sobie sam te sniadania? ile (jak dlugo) jeszcze tego polamanstwa?

      Usuń
  52. Bogusiu,szacun dla Mamy,że jeszcze gotuje,oby jak najdłuzej byla sprawna,chocby tylko w granicach mieszkania i samodzielnej obsługi! A Ty trzymaj sie i dbaj o siebie również!

    OdpowiedzUsuń
  53. I u nas zima wrocila... od piatku ma byc cieplej? Na razie jest szarowka i chlapa. Ale dzis dzien mobilizacji! Wszelkie prognozy mowia o przedwiosniu i tego sie trzymam:D

    Nupek wsciekly zboj, Ciapek przytulny, psy tez odbieraja pogode i wahania cisnienia.

    Nadal dzialam intensywnie i moze doczekam sie efektow? Wczoraj zamiast jechac na chor polozylam sie na chwilke i padlam... Nic to, chor jest, nie ucieknie, za tydzien drugie podejscie. I tak zaangazowac sie planuje w marcu, poki co sprawy zyciowo-pracowe mnie zaprzataja. No i jeszcze co najmniej 1 chor mam obadac, choc tam chyba nie zostane? Dziekuje za wsparcie!

    No i lekarze cd. badania, kontrole, znowu rehab. Zdrowie znacznie lepsze, a leczona tarczyca nie przewraca mi juz zycia do gory nogami. Ciekawe czy dieta, suplementami i spokojnym zyciem bez wielkich stresow wyprowadze ja na prosta, zeby nie brac lekow? generalnie jestem przeciwna polskiej lekomanii i wierze, ze mozna wrocic do pelni zdrowia, tylko trzeba sie postarac. Napewno sama konwencjonalna medycyna nie ma na celu uwolnic nas od brania lekow, niestety. To zbyt duzy biznes, zeby leczyc skutecznie, az do zdrowia. A czy mnie sie uda, mimo to wyjsc na prosta? Byc moze?

    Dobrego popoludnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chora tarczyca to zło wcielone. Biorę hormony od lat i wiem, że lepiej nie będzie, tylko gorzej. Aż się sama zniszczy

      Usuń
    2. Aśka, to jest symptomatyczne, ile dziewcząt i kobiet w ogóle choruje na tarczycę. Co druga, jeśli nie gorzej.

      Usuń
    3. Tak, mnostwo osob choruje (glownie kobiety). Wiedza medyczna ciagle sie rozwija i to, co paredziesiat lat temu bylo nieuleczalne - dzis mozna leczyc. Mnie pomogla bardzo scisla dieta i wykluczenie nietolerowanych pokarmow:) a takze zmniejszenie stresu - badania juz po pol roku byly lepsze (usg). Po malu stabilizuje mi sie tez tsh i rozne anty- oraz ft4, ft3 itd. Nie wiem czy uda sie zrezygnowac z hormonow calkiem, ale biore min.dawke i czuje sie bdb, nie czulam sie tak dobrze ze 20 lat? czyli problem byl, tylko ukryty i badania nie wykazywaly zmian. Jest tez sporo nowych ksiazek osob, ktore lecza tarczyce nie tylko medycyna konwencjonalna, ale roznymi dietami, medytacjami, psychoterapia itd. Na kazdego cos innego dziala i inna jest przyczyna choroby, mysle. Bede szukala, bo dla mnie medycyna konwencjonalna zawsze "zbyt mocno" dzialala, mialam mnostwo efektow ubocznych i mam nadwrazliwy organizm.

      Usuń
    4. Hana, choroby tarczycy są autoagresywne. Czyli organizm sam siebie nie lubi. Zgadnijmy czemu tak kobiety chorują? Takie trudne pytanie, ale prowadzące do zdrowienia, jak ktoś weźmie serio odpowiedź. Takto. Ale można nie, nie ma sprawy :-) Choć polecam Totalną Biologię i Germańską Medycynę, coś tam jednak jest na rzeczy.

      Usuń
    5. Ja to wszystko wiem Dziewczyny. Po prostu u mnie nie działa. Ale daję radę.

      Usuń
    6. Niebagatelny wydaje mi sie silny stres jako przyczyna chorej tarczycy. Dlatego robie wszystko, zeby nie zyc w stresie teraz. W TB ani GM nie wierze, szwindlem mi jada oba nurty. Ale tradycyjna psychpoterapia (dowolnej szkoly), medytacja, i inne sprawy napewno dzialaja. Tak jak dieta - bo w sumie to ona spowodowala u mnie w pol roku duza poprawe na usg. Lekarz nie mogl sie nadziwic, ze tyle sporych guzkow zniknelo!

      Usuń
  54. I tego Ci, Nupkowa, życzę! Wiosny i wyjścia na prostą wraz z tarczycą! Chóru nie odpuszczaj. Gdybym miała warunki, ach! Od zawsze fascynuje mnie ludzki głos i to, co można z nim robić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choru nie odpuszcze, bo brak mi zajec w grupie, poza tym chce spiewac. Skoro stal sie taki maly cud, ze z altu stalam sie wysokim sopranem, tym bardziej trzeba:D a zwykle spiewajace osoby maja wiele innych ciekawych hobby i sa fajnymi ludzmi, wiec warto miec takie towarzystwo.

      Hano, a czemu nie mozesz sprobowac? Nie masz glosu, sluchu? Brak sluchu nie jest przeszkoda, mozna go korygowac w chorze. Gorzej z glosem... bo sa glosy rzeczywiscie nie-spiewacze;)

      Usuń
    2. Nupkowa, posiadam jedno i drugie, aczkolwiek z przewagą słuchu. Ale mam tyle zajęć, że nie wiem co wybrać:)

      Usuń
    3. heheh:P jak w tym dowcipie: "no przeciez sie nie rozdwoje!" :D

      Usuń
    4. No, Nupkowa, właśnie tak!

      Usuń
  55. ♥♥♥ Powodzenia Kurki.

    OdpowiedzUsuń
  56. Dzień dobry.
    Słońce świeci, błękit jakiś niezdecydowany, +3, smogu nie ma. Miłego dnia Kurkom życzę.

    OdpowiedzUsuń
  57. Cześć Kurencje, u nas mżawka. Wszystko mokre. Jak fajnie. Już się nie ślizgam na lodzie, ino na błocie. To jest to. Wiosna się zbliża.

    OdpowiedzUsuń
  58. Kury - wielki dzien dzis - zrobilam sobie ostatni zastrzyk. to zmora, co mi sen z oczu i tak dalej... tak defaultowo, bo tylko raz reka sie zawahala i igla srednio chciala wejsc w miazsz Mam sporo czarnych kropek, mini siniakow, jeden duuuzy i zaczelo mi brakowac miejsca na w/w miazszu. jeszcze tylko 2 tygodnie i uwolnie sie od tego parszywego lajna - ponczoszek. Chodze juz od jakiegos czasu bez patykow,za to dalej po schodach po jednej nozce (probowalam naprzemiennie i nie nienie. przy skladaniu sie do lozka, kiedy trza oba noga razem, z podporkami od plec, w ogole gimnastycznie dosc, to lewa noga troche daje znac. moge spac na lewym boku, ale nie za dlugo, bo jednak pobolewa na tyle, ze budzi, swiad wzdluz szramy dalej jest czerwone i w kropki, smaruje sie nawilzajacymi, ale podejrzewam, ze gnija juz szwy wewnetrzne, wiec teraz z tym sie mecze. jeszcze pare tygodni i wsiade w autko i pojezdze po okolicy zeby zobaczyc jak mi idzie. w ogole mi humor i zainteresowanie swiatem powoli wracaja. No i slicznie na dworze jest, choc zaskakujaco jest kolo zera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre wieści Opakowana! Tak trzymaj!

      Usuń
    2. Opakowana, o to chodziło, żeby chodzić! Super!

      Usuń
    3. Super! ja tam zwrocilam uwage juz jakis czas temu, ze humor Ci wrocil:) bardzo go lubie btw:) Podziwiam niezmiernie za te samozastrzyki, bo ja bym zaslabla... No i fajnie, ze mobilnosc Ci wraca, akurat na wiosne! Idealnie wstrzelilas sie z tym terminem zabiegu:) zycze Ci nadal dobrej formy i zaraz zupelnego wyzdrowienia:)

      Usuń
    4. A wiesz, ze data pi razy oko miala byc najpierw w pazdzierniku a potem w listopadzie, wiec ja zaproponowalam te date w styczniu juz w pazdzierniku! na bazie (dzwoniac do sekretarki chr=irurga, czyli prawie sama bogini!) - prosze pani, na pewno dzwonia do pani tacy, co dra dziob, ze niby mialem miec operacje teraz a mi mowia, ze nie wiadomo kiedy i co to znaczy i w ogole, a ja proponuje , ze zwalniam moje miejsce w listopadzie , ale prosze mnie wpisac na polowe stycznia. Kobita sie wrecz ucieszyla, ze ja nie gderam, ze mialo byc teraz i w ogole strzelac focha a mowie, ze moge poczekac. ale do konkretnej daty!

      samozastrzyki to byla zmora. RAZ tylko bylo srednio przyjemnie bo za lekko chcialam sie wbic i jakos slabo mi sie zrobilo. nawet dzis nic nie bolalo, ale strach trwal od wieczora do 8.30 czyli godziny zero. i potem z godzine sie dziwilam, ze jednak nie boli, rhehrhrherher

      ale wyraznie mam lepsze dni i gorsze dni i zazwyczaj zalezy to od tego jaka byla noc. dalej spie po 2 godzine, potem pol godziny, potem godzina badz 2, potem , nad ranem, ponczoszki mi chca uciac noge ponizej kostki i musze wstac, zeby sie szarpac z tym swinstwem a potem to juz nie wiadomo czy zasne i jak dlugo mi to zajmie i czy moge sie polozyc na operowanym boku...tu te pol godziny jest, bo jednak pobolewa. No i swedzi czerwone wzdluz szramy STRASZLIWIE, ciagle smaruje najbardziej nawilzajacym kremem, bo moze byc wysuszona skora wokol ciecia, regenerujace sie nerwy (nierowna skora jest, w babelki) , albo gnija wewnetrzne szwy, albo juz taka jestem. czesc dnia przezywam z gaciami i portkami wokol kolan, tak grubo sie smaruje kremem... z tym tez jest lepiej i gorzej. poszlam na spacerek i mimo szerokich portek, jednak miejsca dotykaly, to szlam jak lamaga, bo tak swedzialo....

      do wanny jeszcze nie wchodze, bo sie boje tej dechy na wanne - wysoko jest. wiec ablucje sa skomplikowane. Dzis minely 4 tygodnie od operacji....JUZ! i rozne rzeczy odchodza w niepamiec, albo przynajmniej w czarno-biale i szarawe - sam pobyt w szpitalu, pierwsze dni w domu, ziany opatrunkow, zastrzyki...wszystko mija i dobrze!

      Usuń
    5. Krysia, a może lepiej byłoby w ciaśniejszych portkach albo z bandażem jakim, bo jak się nogawka rusza, to drażni. Albo w spódnicy?

      Usuń
    6. Tak, swedzenie to gojenie sie rany. Tez pamietam z jakis urazow i rozciec:/ jak mialam zlamana reke to reka pod gipsem strasznie swedziala, drapalam sie patyczkiem:p a potem po zdjeciu gipsu taka malutka i chuda byla, jak nie moja;) Z dwojga zlego lepsze swedzenie niz bol. Za kolejny mc napewno bedzie juz bdb.:)

      Usuń
  59. Opakowano,jest coraz lepiej, a juz bez kłucia si to rewelka, ciesze sie razem z Toba.
    Pogoda bez,zmian mokro 4 na plusie, slonca ni widu.

    OdpowiedzUsuń
  60. Opakowana, ja jeżdżę do połamańca dawać zastrzyki przeciwzakrzepowe, bo gadzina stwierdziła, że nie będzie ich robił, bo nie musi... jeszcze tylko 25 sztuk do końca.
    Wpisów na jego temat mu nie pokażę, bo miałybyśmy kupę hejterów, a to nie byłoby sympatyczne, bo jest wredotą i ma uczynnych kolegów - tylko nie do obsługi połamańca. Dzisiaj oberwał ode mnie oper, bo zaczyna mieć wymagania, więc zaproponowałam mu, żeby zatrudnił opiekunkę.
    Opakowana, dobrze, że już bliżej do końca leczenia, niż dalej i jeszcze trochę, a wsiądziesz za kierownicę i będziesz wolna i swobodna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boguska...zastrzyki...... ale dziad rzeczywiscie roszczeniowy, a glupi wyraznie. ciekawam, co powiedzial na propozycje zatrudnienia opiekunki... u nas, jak mnie wypuszczali ze szpitala, to sie upewniali czy moge sama sobie robic zastrzyki, bo w razie czego moze przychopdzic pielegniarka..zawsze moznaby na brata naslac jakas fest babe, co by do pionu w 5 minut postawila...

      Usuń
    2. O matko! Pogonilabym drania! Ale to ciezko juz zmienic w pewnym wieku, jak byl przyzwyczajony do obslugi... mam nadzieje, ze patriarchat wkrotce przeminie i zniknie z powierzchni ziemi! teraz kobiety na szczescie inaczej wychowuja synow i normalnie od nich wymagaja samoobslugi.

      Usuń
  61. Bogusiu i tak trzymaj, a braciak od Ciebie starszy czy młodszy,bo że roszczeniowy to czuć na kilometr, niech szanuje siostrę taka kochaną i opiekuńczą !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze twierdziłam, że on ma więcej szczęścia niż rozumu. Jest młodszy półtora roku.

      Usuń
    2. W życiu nie zrobiłabym zastrzyku komuś. Sobie - proszę bardzo! I robiłam bez problemu!

      Usuń
    3. ja muusiałam Młodszej, to było straszne.

      Usuń
    4. Robiłam komuś, nie wiem czy umiałabym sobie.

      Usuń
    5. No to mamy różnicę doświadczeń!

      Usuń
  62. To niewiele młodszy, ale nie ma w genach opiekowania się starszą siostrą!

    Dzis u nas ciepło 7 st, bez slonca,mokrawo,ale przyjemnie, przeszlam sie raz,raz, ma byc coraz cieplej,na niedizele ponoc i 12 stopni zapowiadają.

    OdpowiedzUsuń
  63. Boguśka, a kobity brat nie ma?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie ma, bo był zawsze za wygodny, a miał okres, że lubił wypić, nigdy się nie starał o własne mieszkanie, bo po co, skoro Mama mieszkała by sama. Specyficzny przypadek.

      Usuń
  64. Wszystkim Kurom wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek- kocham Was :)!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BDB, my Ciebie też, a Ty znikasz jak sen jaki złoty!

      Usuń
    2. Maciejaku i wice wersal.

      Usuń
  65. Dzien dobry, popoludniowo! U nas sloneczko dzis bylo i ma byc w kolejnych dniach! Wiosna! Chlodek nadchodzi po zmroku, ale to juz nie jest nawet mrozik:D tylko po prostu chlodek... Kto wie, moze marzec nawet bedzie cieplejszy niz teraz zapowiadaja? W najblizszych dniach ma byc codzien ok 10 stopni!

    Bylam u lekarza, wzielam skierowanie na rtg i jutro (!) mam od razu badanie. Usmiech, dobry humor i zyczliwosc i tym razem zadzialaly:D w kolejce do lekarza, u lekarza i u pan w rejestracji:D Bede kontynuowac moje badania w terenie, jak zarazac ludzi dobra energia:D a przy okazji zalatwiac to, co zalatwione byc musi.

    Walentynkowo wysylam Wam dobra energie, szeroki usmiech i zyczenia, zebysmy spedzily ten dzien fajnie, dla siebie:) Ja mam nieco roboty, bo pol dnia spedzilam w przychodni, ale wieczorem napewno cos milego sobie zrobie (film+robotka?).

    Obejrzalam Kler 2 dni temu - jest dostepny tu online: https://www.cda.pl/video/308937970?wersja=360p - tylko wlaczaly mi sie reklamy w trakcie, iles razy.

    Milego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń

  66. na premium,czy normalnie? Mi sie nic nie pokazuje ,tylko napis,404 Not found: Nie znaleziono podanego wideo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalnie. Tylko bez kreseczki na koncu - ostatnia czesc linku to ....360p
      Jest, sprawdzilam przed chwila.

      Usuń
    2. Hm, niestety u mniep ojawia sie ten napis i koniec

      Usuń
    3. Ok,musiałam właczyć jakis stary Flasz i juz moge ogladać.
      .

      Usuń
    4. Milego ogladania, jutro mozemy sie zgadac nt wrazen:)

      Usuń
  67. Pogoda dopisała w miarę, ciepło było ale chłodny wiaterek, chmur przewaga, tylko czasem błyskało słońce, Przeszłam ciut ponad 8 kilometrów i stwierdziłam, że jednak jeszcze jestem osłabiona. Nie dałam rady przejść 10. Zrobiłam sobie walentynkową przyjemność i kupiłam do kawy kawałek sernika.
    Miłego wieczoru życzę Kurnikowi.

    OdpowiedzUsuń
  68. Ewa2, ja nie zrobiłam żadnego kilometra i bardzo się wstydzę swojej gnuśności. Ale dojrzewam do walki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze trochę i będziesz uskuteczniać wędrówki po włościach. Ja dojrzewam do zmiany diety, bo mi tu i tam za dużo przybyło i samo chodzenie nie wystarczy żeby zrzucić. Tylko jeszcze silna wole muszę znaleźć. Gdzie ona się podziała?

      Usuń
    2. Ewa - dolaczyla do mojej i poszly w swiat w poszukiwaniu szczescia....

      Hana - ani pol kilometra? Ja tam musze powiedziec, ze dynksik-zegareczek, co m.in. liczy kroki bardzo mi pomaga. sama swiadomosc, ile sie przeczlapalo dobrze robi, albo daje kopniaka w odwlok. Ja jestem w tej chwili przymuszana do zanabycia patykow do chodzenia - te takie nordic walking. Zmowa slubnego i jego siostry, co biedro miala robione rok temu...oni sie oba strasznie namawiaja, jak mnie z gnusnosci wyciagnac....mnie sie nie zawsze chce, ale wole uciec na maly spacerek niz sluchac podstepnych rzeczy ;). Ale moze odpoczywaj, bo rzeczywiscie jak zaczniesz po wlosciach chodzic, to bedziesz jak z motorkiem w tylku :)))) czego Ci zycze!

      Usuń
    3. Podpisuje sie pod chodzeniem! Jest nawet skuteczniejsze niz wyczynowe sporty. Ostatnio codziennie chodze tak ze 2-3 godz to pewnie jest ok 10 km i moze ciut wiecej. I co prawda stopki mnie potem bola, ale dotleniam sie oraz... troche ruszyla mi waga (w dol!). Czyli niewazne jaki ruch, ale jest nam po prostu bardzo potrzebny. Moze byc zwykle chodzenie.

      Czekam na wiosne i dorzuce bieganie 2-3x tyg. Z wielka radoscia odzyskam moja ladniejsza figure:))) to chyba ostatni moment przed menopauza, potem juz zostane taka ciezka i kluchowata:/

      Usuń
  69. No właśnie, Ewa2. Powinnam zapierdzielać az miło, bo mi rośnie wiadomo co. Palić nie palę, ale chodzę i ciągle szukam czegoś do jedzenia. Od wczoraj jestem na hreczce.

    OdpowiedzUsuń
  70. Że też nam się nie mogą skumulować te dwie sprawy, nie? U mnie dieta, u Ciebie chodzenie.

    OdpowiedzUsuń
  71. Hej, Kurki wieczorem. Dzisiaj u mnie niezwyczajny dzień, bo spedziłam go częściowo na "fejzbuku", do (na) którego dałam sie zaciągnąć przez Hanę. Myślałam, że to bardziej skomplikowane, na szczęście jakoś ogarniam. Ale czuję się tam jak na karuzeli, a tu jak w domu. A ponieważ karuzeli nienawidzę od dzieciństwa, więc nie wiem jak to będzie. Jedyna nadzieja, że ta karuzela przestanie być karuzelą. Bo doceniam oczywiście szybkość komunikacji, jej zakres i w ogóle.
    Opakowana; jak to dobrze, że z Twoim bioderkiem jest już tak jak jest. To najlepsza wiadomość dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie fb malo czytelny jest. I za duzo tam bredni, belkotu wszelkiej tresci.

      Usuń
    2. Numero uno - jak wszystko bierzesz jak leci na Fb to i karuzela i pelno bredni. a nie musisz niczego ani czytac, ani lubic, ani nie musi Ci sie pokazywac. KOnto mozesz miec zakamuflowane, bez powiadomien ogolnych i tylko sie zapisac do Rzon. MM - opanujesz tyle chyba, co nie?

      Usuń
    3. Opakowana; mam tak jak piszesz, ale i tak na razie to jest karuzela. Tu bazarek, tu ktoś przysyła nową wiadomość, tu ktoś skomentował, tu ktoś jeszcze inny dopytuje sie kim jestem, a tam ktoś jeszcze powiadamia, że przyjął mnie do swoich znajomych itd. No istny cyrk. Ale jest w tym coś, co jednak mnie wciąga.

      Usuń
    4. MM, też długo się opierałam, jak się człowiek zorientuje w czym rzecz to karuzela zwalnia. Też nie cierpię tego kręcioła, ale jak napisała Opakowana nie musisz i jest do ogarnięcia. Znajomych dobieram uważnie, niewiele stron polubionych, wtedy zalewu informacji nie ma. No i nie wpadam w popłoch jak ktoś mi czegoś nie polubi, albo ie zauważy.
      Mam lepszy kontakt z dziećmi bo mamy grupę tylko rodzinną i jeśli trzeba to tam się pisze.
      Wymądrzyłam się ale to na pociechę.

      Usuń
  72. Marto, tam jak sie rozpędzą dziewczyny z komentarzami i wpisami,to cięzko ogarnąć.To jak tu 300 komentarzy:)

    OdpowiedzUsuń
  73. No właśnie, taka karuzela. Nie mam jeszcze pełnego własnego zdania na temat. Opierałam sie długo, teraz muszę sie przekonać, czy opór był słuszną sprawą, ale przystępuję bez uprzedzeń. Nie chcę potwierdzać słuszności uporu i oporu, ale i daleka jestem od gotowości do fascynacji. Zdaję sie na rozwój wydarzeń i zobaczę czy znajdę tam swoje miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  74. Dzień dobry w piątkowy poranek. Za oknem plus cztery i przez najbliższe dni ma być jeszcze cieplej. Dziś do huty, a później tydzień bez godzinowych obowiązków, tylko jazda codzienna do połamańca. Miłego i udanego piątku dla Kur i Kurnika.😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  75. Cześć Kurencje,
    obudziłam się wcześnie, bo śniły mi się jakieś koszmary a potem już nie mogłam zasnąć. Poszłam więc z łóżka żeby się nie przewracać z boku na bok, mieląc ciężkie myśli. Chyba mam jakiegoś przedwiosennego doła. Nic mi się nie chce, czarnowidztwo opanowuje i w ogóle beznadzieja. Pies się potknął ostatnio na podłodze i od paru dni chodzi kulawy. Ja też chodzę kulawa, bo mi coś przeskoczyło w kolanie. Ale nakładam taką opaskę usztywniającą i jakoś da się żyć, nawet podbiec, gdy trzeba. Idę sobie kawę zrobić. Aktualnie -5 a zapowiada się piękny słoneczny dzionek. Niechby był jakiś miły.

    OdpowiedzUsuń