Prokrastynacji,
racjonalizacji, konfabulacji i innych „acji”. Otóż na tym
marginesie i w związku, naszła mnie refleksja, która nie jest
oczywiście odkryciem. Nie jest, bo mówi się już od jakiegoś
czasu, na marginesie właśnie naszych dość powszechnych współcześnie tendencji do doskonalenia wszystkich i wszystkiego, o
tym, że może to nie jest najlepsza droga – ta, na której mamy
się koniecznie wyzbywać naszych słabości, wad, nawyków nie
będących przydatnymi w procesie jak najefektywniejszego
funkcjonowania (społecznego, produkcyjnego, rodzinnego i nie wiem
jeszcze jakiego).
W
rezultacie powstaje moc poradników dostępnych wszędzie i w
dowolnej formie, traktujących o tym, jak pozbyć się różnych słabości, uzależnień, wad, przyzwyczajeń, które nas
„ograniczają”.
Mnie
uczono i ja uczyłam moich studentów, że często to co nas
„ogranicza”, jest jednocześnie naszym ratunkiem, obroną. Że
nasze „słabości” na ogół czemuś służą. Że należy im się
szacunek, bo powstały prawdopodobnie w czasie, kiedy nie umieliśmy
sobie inaczej poradzić z jakimś problemem. I koncentracja na ich
wyrzuceniu i przezwyciężeniu nie jest wyjściem. Wyjściem jest
znalezienie innych, w tym momencie życia bardziej efektywnych
sposobów działania, prowadzących do tego samego celu. Ale to
najczęściej nie jest proste. A zasada jest taka, że zanim nie
znajdę innych sposobów osiągania tego co osiągam sposobem mało
mnie zadowalającym, ale jednak, nie wyrzucam tego starego.
Przykład:
nasza kochana prokrastynacja, której część z nas ulega. Każda z
nas z różnych powodów i w różnym celu ją stosuje. Ale załóżmy,
że podnoszę sobie dzięki niej poczucie własnej wartości, bo
potrafię przecież w ciągu jednego dnia zrobić coś, co inni robią
przez tydzień. Ha! Jestem dobra! Męczy mnie ona jednak (ta
prokrastynacja) i się jej pozbywam (w pięciu krokach, jak zalecają
w internecie). Ale nie mam nic w zamian. Spada moje poczucie własnej
wartości. Stopniowo oczywiście, często niezauważalnie…
Albo:
nauczyłam się kiedyś (być może we wczesnym dzieciństwie), że
jestem kochana kiedy choruję, kiedy coś mi dolega. Wtedy o mnie
dbali, byli ze mną, nie chodzili do pracy. Było cudownie. Teraz
więc, w dorosłości, moja słabość może mi dawać poczucie bycia
kochaną. I dopóki nie nauczę się, że mogą mnie kochać jak
jestem silna i zdrowa, to wyzdrowienie paradoksalnie może być
niebezpieczne. Bo może przynosić przekonanie o braku miłości.
Zasada
jest więc jest czytelna – pracuję nad pozbyciem się słabości
wtedy, kiedy wiem jak mogę inaczej, w sposób bardziej mnie
satysfakcjonujący uzyskać to, co dawała mi moja „słabość”.
Z prokrastynacyjnym
pozdrowieniem, Wasza MM.
Teraz mówię ja, Hana. A propos poradników. Całe młode życie wspinałam się na drzewa nie wiedząc, że robię to niefachowo, a tymczasem:
Pierwsza?
OdpowiedzUsuńZ czasem tez dowiadywalam sie coraz ciekawszych rzeczy, ze w zasadzie wszystko w zyciu robilam nieprawidlowo, od wlazenia na drzewa poczawszy, po samaniewiemcojeszcze. Dlatego nienawidze poradnikow i uwazam, ze pisane sa przez nieudacznikow-sadystow, zeby dolowac innych. Te wszystkie gotowe recepty na zycie i szczescie, no i zdrowie. A ic!
OdpowiedzUsuńOoo, druga, za to po przeczytaniu, ustosunkowaniu sie i skomentowaniu.
UsuńBrawo Pantera!
OdpowiedzUsuńOd zawsze nienawidziłam poradników i NIGDY żadnego nie przeczytałam.
Podobnie w cholere rzucilam blogi, ktore probowaly mnie pouczac, jak mam zyc i wytykaly, ze moje dotychczasowe zycie to pasmo niepowodzen, a w ogole to miota mna zazdrosc o tamto wzorcowe zycie. Buhahaha!
UsuńPanteraz - te blogi sa pisane przez osoby zupelnie nie kwalifikujace sie do dawania rad i pouczania, ale maja kupe kiwaczy glowami za soba, z klapkami na oczach.
UsuńMna miota zadzrosc, moze nie o caloksztalt np pieknego niedbale sfotografowanego wnetrza, ale o to, ze potrafia zrobic taki ladny porzadek! u mnie niewykonalne....apropo takiego porzadku, to co kilka lat, u nas w domu ktos wsciekly, ze talerze na kupie stoja i spadywuja, wypadaja z polek, szafek etc i cholera jasna, kazdy z innej parafii i kazdy obity i ze trzeba z tym zrobic porzadek. No to jak dorbna furia szlam do w/w polki/szulady i wywlekalam najgorsze rupy, stawialam ladnie na stole i mowilam - dobra, te sa najgorsze, wywalam. na co rodzina rzucala sie na porcelit jak sepy i KAZDY mowil potrzasajac jakims fajansem - TO chcesz wyrzucic????????
ale Werande Country lubie. Moze dlatego, ze to nie blog pouczajacy.
Opakowana, znow znalazlysmy cos wspolnego, ja tez mam talerze i kubasy kazden z innej fsi, a wyrzucic jakos szkoda, bo jeszcze sie nadaje.
UsuńArchitektoniczne tez lubie. :)
Opakowana wraz z Panterom, piątkę przybijam!
UsuńOOOOOOOOOOOOOOOOO czecia - i to po przeczytaniu!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMM, ze zrozumieniem?
UsuńStarałam się.
UsuńZrozumiałaś to, co wcześniej sama napisałaś??? Gratulacje, nie każdy potrafi.:-)
Usuńnaleze do tych wlasnie, a czasem nawet nie da sie przeczytac...
UsuńNo właśnie. Przyleciałam, zaklepałam podiuma, poleciałam pilnować ZBJURKI. Wróciłam, przeczytałam i nic nie zrozumiałam hahaha.
UsuńTrzecia być może. też nie lubię poradników, bo na ogół zupełnie nie przystają do mojej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńBo jeśli jestem leniem i to mnie ogranicza, to niem nie przestanę być, tylko będę się męczyć, bo poradnik mi mówi, że mogę przezwyciężyć.
Polubiłam bardziej swoje wady niż całokształt osoby, nie mówiąc o opakowaniu, którego nie cierpię. Na to żadna rada nie działa, chociaż są.
co do tego lenia, to ja osobiscie sie zastanawiam nad tym...
Usuńhttps://www.facebook.com/events/2289442034471744/
i chce zaprenumerowac czasopismo pt Idler, co blednie i niesprawiedliwie na polski (slowo znaczy sie, nie gazetka) tlumaczone jest jako nierob, walkon i prozniak. choc slowo walkon nawet lubie, bo lubie sie walkonic i kokosic. Ale glownie chodzi o to, jak mowi jedna piosenka - jestem zajeta bardzo nicnierobieniem. u mnie to oznacza przystanac i posluchac szumu drzew, posluchac ptaszkow i poogladac ksztalty chmur. kosztem np sprzatania. Nie na darmo jestem czlonkiem Stowarzyszenia Doceniania Chmur!
Jakie fajne Stowarzyszenie. Też lubię obserwować ich kształty.
UsuńTo jest prawdziwe Stowarzyszenie - Cloud Appreciation society. 47 tysiecy cos czlonkow, ja chyba jestem albo tysiac cos tam albo...10 tysiecy cos tam. od dawna naleze i mam obie ksiazki zalozyciela i lubie ogladac ich zdjecia, znaczy ludzi, co wieszaja je np na FB, tu : https://www.facebook.com/cloudappreciationsociety/
UsuńO, fajnie , ze istnieje coś takiego😀
UsuńEwa2, całokształt osoby, hmmm...
OdpowiedzUsuńTen, tego może się mało precyzyjnie wyraziłam, ale nie umiem naukowo.
UsuńEwa2, rozumiem przekaz, ale rozśmieszyłaś mnie!
UsuńEnta, ja swoich wad - niektórych, próbuje się pozbyć bezskutecznie, ale niektóre moje wady nazywane są zaletami...Nie lubię poradników i ostatnio próbuję przebrnąć przez jeden i zamiast go skończyć, ciepłam na półkę. Tytuł poradnika - ,,Jak zostać przewodnikiem stada"
OdpowiedzUsuńBuhahaha! Masz na mysli Gutka i Ciebie? To ma byc to stado? :)))))
UsuńTo zaczątek stada, bo za trzy lata chcę jeszcze jednego, co najmniej 😍
UsuńI , Boguska, wydaje Ci sie, ze bedziesz Ty tym przewodnikiem stada? Gutek ksiazeczki chyba (!) nie czytal a na pewno wie, co robic ;)
UsuńBoguśka, chcesz przewodniczyć Gutkowi? To się nie uuuda...
OdpowiedzUsuńŚwięta racja z tym szacunkiem do "słabości" i tym, że mają one jakiś cel, ja też tak uważam, inaczej człowiek żadnych słabości by nie miał albo byłyby one całkowicie bezsensowne. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńMaks - masz rację - przecież to co nie ma sensu, nie ma szans na przetrwanie - w przyrodzie - trzeba zaznaczyć, bo gdzie indziej bywa że ma.
OdpowiedzUsuńWłaściwie prawie całe życie kształtuje siebie, sama bez poradników. Ino czy to jest pozbywanie się wad? A czy ja mam w ogóle jakieś wady? ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno jakieś mam, ale w tej chwili jakoś żadnej nie potrafię nazwać, jakieś zaćmienie umysłu ;)
Marija - myślisz, że rozwój musi polegać na pozbywaniu się wad? A może jest to rozwijanie zalet? - czy jak to mówią - uwalnianie potencjału? Ja tylko chciałam powiedzieć, że jeśli widzimy jakieś swoje słabości, to najpierw przyjrzyjmy sie jaka funkcję pełnią, zanim zaczniemy z nimi walczyć.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, lenistwo bywa baaardzo przyjemne. A skutki? Pomyślę o tym jutro.
UsuńPoza tym pojęcie "wada" to pojęcie subiektywne. Osobiście chciałabym się pozbyć "nadproduktywności" i łapania trzech srok za ogon. Uważam, że to jest wada, bo generuje chaos. A ktoś inny nadproduktywność może uznać za zaletę. Itd.
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńOby dzień był bez wad, na razie zapowiada się przyjemnie, słońce trochę zamglone i temperatura przyzwoita.
jakie sliczne poslkie slowo, ten treeclimber. i zaloze sie, ze w wiekszej wiekszosc jest zle wymawiane.
OdpowiedzUsuńMM - poruszylas temat poradnikow i mnie straszliwie rozsmieszaja blogi, ktorych pisarze daja zalecenia, porady, ze xyz tak i tak zrobione jest jedyne wlasciwe, ja moge tez dawac bardzo duzo radm, autorytatywnie , na temat pszczelarstwa. I jak przegladam te blogi (z czystego sadyzmu samej na siebie, jak mawiala pisarka jedna) to mi sie tylko smiac chce...a potem jestem przerazona, ze ludzie tego sie sluchaja i wierza, ze to mowi guru. Gurow jest malo, bo inaczej chyba przestaja byc tymi guruami.
co do slabosci, to chyba jakas rownowaga musi byc miedzy slabosciami i silnosciami, co nie? a czasami slabosc moze sie okazac silnoscia. przed chwila mialam przyklad i wot! polecial z glowy niczem dzieciol z mego ogrodka (tez przed chwila).
dzien bez zdania sobie sprawy z wlasnych wad czy slabosci to dzien stracony. Bo moze chodzi o to, ze byc swiadomym tych slabsoci i wad, bo zawsze moznaby cos z tym zrobic i przerobic na kompost albo dobry obiad. Z Hana sie zgadzam - waga to i wada i zaleta - zalezy kim sie jest.
strumien swiadomosci u mnie wyraznie leci niczem Niagara jakas czy inny potok gorski i Szklarka.
Opakowana, oj tak, leci, ale zdanżam! A waga to wyłącznie wada i koniec!
Usuńapropo wag, to wczoraj znaomej, ktora sie katuje krotka dieta przed wyjazdem, zaproponowane niekatowanie sie a wazenie na dwoch wagach naraz - jedna noga na jednej, druga na druguej. badz lezenie na plecach, z wyprostowanymi nogami, na ktorych balansuje wlasnie waga.
UsuńSądzę, że masz rację, MM.nawet nerwica lękowa czy depresja (choć to nie słabość czy wada, lecz rodzaj choroby czy dysfunkcji), zakrywa być może coś, czego nie dałoby się znieść, i może dlatego tak trudno to wyleczyć. Choć oczywiście to mogą być zaburzenia w gospodarce neuroprzekaźnikami, ale może te zaburzenia też jakoś są wtórne. W stosunku do jakiejś bazowej traumo-trwogi? Chemia i niechemia przeplatają się i warunkują wszak.
OdpowiedzUsuńAniu M; nerwica to mądra choroba (a raczej zaburzenie),bo bierze się z potrzeby redukcji leku. I tak długo sie z nią walczy, dopóki nie odkryje sie źródła lęku. Bo jak sie to źródło odkryje, to juz można sobie z tym lękiem poradzić bardziej racjonalnie aniżeli przez objawy nerwicowe.
UsuńHana - widze wlasnie, ze poradnik lazenia po drzewach - wydanie POPRAWIONE i poszerzone...czyzby poprawione po upadkach z drzew po stosowaniu sie do wskazowek w poprzednim wydaniu? taka metoda matematyczna kolejnych przyblizen.....
OdpowiedzUsuńKażde kolejne wydanie napisane przez nowego TREECLIMBERA - poprzedni R.I.P.
UsuńJeżeli się z życzliwością przyjrzeć swojej osobowości, niektóre wady można by ujrzeć jako zalety, a i odwrotnie pewnie by się dało. Wydaje mi się, że dużo zależy od podstawowego jakby tu rzec, podejścia do siebie. Jeżeli człowiek siebie nie lubi, to i tak będzie widział wady tam, gdzie osoba życzliwa i otwarta zobaczy zalety, czy też nie zauważy niczego złego.
OdpowiedzUsuńA znowu zmiana tego podejścia do siebie jest trudna.
I tyle o poranku niedzielnym w sprawach psychologii.
A z ekologii - więdną mi drzewa ( co niektóre na szczęście ). Nie jest dobrze. Chociaż wczoraj lunęło całkiem porządnie i z efektami - nawet zabrało internet.
ja tam siebie za bardzo nie lubie a wady uwazam za zalety...
UsuńOpakowana; to chyba jednak z tym lubieniem siebie u Ciebie jest nienajgorzej.
Usuńraczej nie mam wyjscia, hrehrherh
UsuńAgniecha, piękniej ujęłaś to, co wyartykułowałam wyżej.
OdpowiedzUsuńTutaj schnie wszystko. A na to przedwczoraj (np. w Kuriozie) spadł grad wielkości przepiórczych jajek i wytłukł to, co jeszcze dychało.
Ups! Pogoda wymarzona, ale jak tu być optymistką, kiedy w taki dzień siedzisz unieruchomiona prozaiczną praczką? Zachciało się Ewie jagódek.....to ma.
OdpowiedzUsuńNie masz orzechówki?
UsuńJa mam jakieś poradniki typu Żyć jak kot albo inne Jak wytresować kota, ale to tak bardziej z ciekawości :) a te żyć jak Kot to od siostry dostałam i na razie utknęłam gdzieś w trzecim rozdziale...
OdpowiedzUsuńEch, Kocuru, chciałabym żyć jak moje koty!
Usuń:-)
OdpowiedzUsuńBry łykendowo. Osobiście porad udzielała mi Babcia, bo była zwolenniczką kindersztuby i savoir-vivru. Do dziś pamiętam po niemiecku - loffel, gabel und messer brauchen zum mittagessen. Bo się rymowało. Po naszemu znaczy- łyżki, widelca i noża potrzeba do zjedzenia obiadu. Tatko mój i Mamą byli raczej pobłażliwi i tonowali mój bunt. Uodporniłam się na wszelakie poradnictwo. Rzepisy czytam kulinarne. "Nie jestem pomidorówką, żebym wszystkim smakowała". Kiedyś przeczytałam takie zdanie i tego się trzymam. C. G. Jung - "But, który pasuje na jedną stopę, uwiera inną. Nie ma jednego przepisu na wspaniałe życie, który odpowiada każdemu."
OdpowiedzUsuńSaBała, ja nawet kulinarnych nie czytam. Zwłaszcza kulinarnych:)))
UsuńA ja uwielbiam ksiazki kucharskie. z obrazkami i historyjkami zwiazanymi z. Mam duzo. I tu i tam. w komputerze mam pierdylion zaszufladkowanych rzepisow, i tu i tam mam stosy papiurkow z belejak spisanymi rzepisami. Raz wywalilam cala kupe takich papiurkow, bo uznalalm, ze jak nie zagladalam od 5 lat to juz nie zajrze. Rzepsiy czytam, rozumiec co do mnie mowia a potem zazwyczaj i tak robie po swojemu metoda: wziac pol kilo wolowiny. Nie mam to wezne cwierc karkowki. dodac zielona papryke. Nie mam bo niel ubie, dodam czerwona. mam pol papryki. To dodam, reszte uzupelnie papryka w proszku. Pokroic drobno pieczarki, nie pokroje, bo mam male i beda lepiej wygladac. Wlac czerwonego wina, nie lubie wina w zarciu, dodam soku pomaranczowego, bo lubie.... mam nawet larousee gastronomique, znaczy biblie kucharzenia. czasem dla smichu zagladam ;), aaaale raz w czasie swiat Boz Nar narobilam roznych potraw swiatecznych z calego swiata. fajne bylo, ale trochu trzeba bylo sie trzymac rzepisow. ale i tak nie do konca ;) moze w sumie dlatego nie pieke ciast, bo tam TRZEBA sie w ok 90% trzymac rzepisow... te 10% to sliwki zamiast malin albo cukier brazowy zamiast bialego etc etc.
Usuńpoza tym niektore ksiazki kucharskie swietnie mi sie czyta....
Opakowana - nadzwyczaj mi sie podoba Twój sposób korzystania z przepisów. Ja to mam za mało kulinarnej fantazji i jak juz korzystam z przepisu, to mniej wiecej dosłownie.
Usuńalez to nie z wyboru tak wyszlo, tylko z tego, co mam pod reka. Np teraz mam chyba z 5 sloiczkow czerwonego pesto...i co? ano nic, hrehrherhe a wystarczyloby machnac makaron i pomieszac z owym czerwonym, posypac jakims ziolem, jakims serem i juz. P.S to "jakies" ziolo i "jakis" ser to wlasnie nie te, co sa w rzepisie, hrehrherher. ALE z zamiennikow zazwyczaj mi wychodza bardzo ciekawe dania. a czasem z lenistwa.
UsuńOpakowana; to ja poproszę o przepisy na te z lenistwa.
Usuńna te to nie ma rzepisow. po prostu zamykasz oczy i szlus!
Usuńale kąkretnie to tylko chyba leniwe pierogi sa z lenistwa... a MOJE sa z lenistwa zupelnego, bo niczego nie walkuje wew waleczki i nie kroje na zadne tam kawalki, ja nabieram ciasta na lyzeczke i zrzucam na wrzatek. nie wiem dzie mozna lenistwo kupic i czy jest na kila.
UsuńTeoria kulinarna z praktyką ma niewiele wspólnego w moim przypadku. A książki kucharskie, zwłaszcza te stareńkie czytam pasjami. Mój M stara się mnie zarazić swoją przyjemnością gotowania. Od 35 lat. Efektuf brak.
UsuńI tak Kury dochodzimy do ewangelicznej,Pawłowej zasady że moc w słabości się doskonali,albowiem ilekroć niedomagam,tylekroć jestem mocny.
OdpowiedzUsuńJednakowoż staram się robić dziś i mieć z głowy.Tak samo w dziecięctwie przełykałam z obrzydzeniem najpierw to czego nie lubiłam, by się później delektować smakołykiem;)
Ha,poradnik treeclimbera! Wycinali nam ongiś drzewa i robili to bardzo sprawnie.Ciekawe czy czytali ów poradnik.
Miłego popołudnia Kury.
Hanna, najwyraźniej prokrastynacja jest Ci obca.
UsuńWitam niedzielnie. Jestem jakiś dziwny ludź, bo od maleńkości, wszelkie rady kierowane w moją stronę, coś w moich wnętrzach przewracały i wszystko robiłam na przekór. Zostało mi to do dziś, czy dobrze mi z tym? przyzwyczaiłam się już. Wiele mam wad, ale i zalety może by się znalazły. Żyję sobie własnym życiem i mogę już głośno powiedzieć: NIC NIE MUSZĘ!
OdpowiedzUsuńBezowa, Ty szczęściaro!
OdpowiedzUsuńHanuś, niewiele jest tu Kur, a może wcale, które bez żadnych dodatkowych (macierzyński, wychowawczy) urlopów przepracowały 40 lat i 5 miesięcy. Wreszcie szczęście się do mnie uśmiechnęło i będę korzystać, ile się da.
UsuńKorzystaj kochana pełną piersią, nareszcie wolność!
UsuńO, Bezowo;ja mam przepracowane lat 45. nawet tzw. jubileuszówkę zgarnęłam na 45 - lecie.
UsuńU nas chyba 40 najwięcej. Marta nie dałabym rady dłużej ciągnąć.
UsuńO qrczę, a ja się dopiero co nad własnym lenistwem publicznie rozwodziła. Że mła się należy i że trzeba w sobie lenia docenić a tu proszę MM wywodzi że to bron ewolucyjno - darwinowska albo jakoś tak. Poradniki z serii doskonal się w przypadku mła odpadajo bo mła wychodzi z założenia że ona jest przeca doskonała czyli taka jaka miała być. Wszystko minione ją doprowadzało powolutku do tego punktu w którym teraz jest i ona samej siebie nie przeskoczy. Może sobie autorefleksję co najwyżej zapuścić. I szlus. Insze poradniki mła czytuje, książki kucharskie i takie tam. Na drzewa mła już nie wchodzi bo tyłek ma za gruby, dlatego ten poradnik sobie odpuści. Podobnie jak poradnik dotyczący podstawowych ćwiczeń baletu klasycznego ( "Jak ćwiczyć i kwiczeć" ) czy poradnik dla zmotoryzowanych i nie tylko ( "Jak się prowadzić" ). :-)
OdpowiedzUsuńTaba, jak się prowadzić to już na pewno nie będę czytać. Mogłabym ewentualnie poczytać poradnik pt. "Jak się puszczać" w przywiędłym kwiecie wieku, bo z trzymaniem sobie radzę.
UsuńTrzymanie to w pewnym wieku prawdziwa sztuka ale mła jakoś nie wyobraża sobie żeby chciała przeczytać dziełko pod tytułem "Władczyni zwieraczy - prawdy objawione". W ogóle mła ma takie wrażenie że poradnictwo to jest najczęściej lanie tego... wody. Mła się wydawa że dawniejsze poradniki typu "Chów Drobiu" były bardziej rzetelne i bardziej potrzebne. Teraz to jakoweś robienie kasy na niezorientowanych, często bzdurnoty w tych poradnikach się znajdują ( Opakowana ma rację, macki i inne części ciała opadają jak się czyta np. o uprawie eukaliptusów w gruncie w centrum Cebulandii ). No dziwnie jest z tego typu lekturą. :-/
UsuńDlatego stare, starutkie poradniki sa zupelnie zaskakujace i czyta sie zez wypiekami. jak pradawne rzepisy ("wziac kope jaj"). Mysle, ze z eukaliptusami damy sobie rade, jako ze klimat na to wskazuje. i zaraz za eukaliptusami zleca sie koale.
UsuńKoale mogo być, byle nie marszałki które tyż latajo ( upierdliwy gatunek, zdaniem mła do potraktowania DDT albo innym Agentem Orange ). Stare poradniki są po prostu wdzięcznym dokumentem epoki w której słowo pisane, a przede wszystkim to drukowane, było na tyle cenne że nie powielano na ten przykład wielostronicowych przemyśleń gospodyni domowej na temat konfliktu pomiędzy podświadomością młodego dziewczęcia z onego dziewczęcia świadomością , czy tym podobnych pitigrilli. Ludzie raczej pisali na tematy na których się znali a nie tak sobie pitu - pitu. Teraz to każdy jest ekspertem we wszystkim, czasem strach się bać taki naród wykształcony. ;-)
UsuńJa to sie w ogole boje, bo ludzie w to wierza i przytakuja...i posylaja dalej niczem 10 przykazan...
UsuńPoradników nie czytuję,acz niekiedy dobrą poradą nie pogardzę:)
OdpowiedzUsuńByłam mimo bólu glowy na wycieczce w Lubece,jakos siexrozzruszalam i dalam rade, fajny dom/pałac/muzeum zwiedzilam, po powrocie zaleglam ,bo jak sie malo ruszam, to nie boli. Dobrej nocy kurencje.
Dora, jeszcze z miesiąc i wakacje!
UsuńNooo,odliczam dni, moze oststni tydzien sierpnia juz w domu,sie okaże.
UsuńSaBała; Jung to mądra głowa, wiadomo. Nikt chyba nie wyraziłby tego lepiej.
OdpowiedzUsuńNormalne ludzie go nie czytajo. A Twoje teksty i owszem.
UsuńDobrej nocy, Doro i reszto ☺️
OdpowiedzUsuńPoradników nie czytuję, bo do mnie nie trafiają. I cierpliwości nie mam, żeby przebijac się przez setki stron wprowadzenia do tematu, żeby dojść do kilku stron konkretów i znowu lanie wody.
Ciekawa teoria z tymi wadami, Marto. Twoje wpisy dają więcej niż jakieś poradniki.
Pomyślę o tym po powrocie z wyjazdu 😉
Czołgiem Lidka, dawno Cię nie było. Wakacje? Mam nadzieję, że właśnie tak.
UsuńNie ma nic nudniejszego niz poradniki, oessu, na samą myśl mi nudno.
Dzięki Lidio; a Twój wpis to mniodek na mą duszę.
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńPogodowy komunikat jeszcze się Wam nie znudził? Słońce, trochę wiatru, już 20 stopni.
Wczoraj na zmianę padało i świeciło słońce, trawniki trochę nabrały zieleni.
Pomyślnego startu w nowy tydzień.
Dzosn dobey niech bedzie , jak i caly tydzien. Pochmurno, ma byc do 22 st. Dzis mam luz, a co jutro to sie okaze.
OdpowiedzUsuńco taka cisza?.......od rana... nie bylo mnie, wiec jakby co to nic nie wiem.
OdpowiedzUsuńBoli mnie głowa, mdli mnie i jeszcze w głowie się kręci. Chyba od pogody. Więc ten tego, będąc w stanie nie nadającym się do czegokolwiek, nie udzielałam się.
UsuńOmatko, Agniecha, niezły zestaw. Jak choroba lokomocyjna.
UsuńAgniecha - a to jakies cos zdiagnozowane? czy migrena czy co? bo brzmi okropnie.
UsuńOpakowano, no co Ty, zdiagnozowane.
UsuńPo pierwsze - mam to dopiero trzeci dzień, a dziś odpukać odeszło.
Po drugie - nie po nic domagałam się wpisu o prokrastynacji.
Po trzecie - migreny to miewam legularnie oprócz tego.
Jest lepiej i tego się trzymam.
To ponoć ode mła się Agniecha zaraziła helikopterem, przez neta przeszło. Taka jest, mądre słowo, etiologia zjawiska. ;-)
Usuńhelikopterem? a nie globusem?
UsuńMła nie cierpi na globusa tylko na gulę. Niby też nerwowa choroba ale nie taka żeby zadusiła bo bardzo szybko przechodzi we wrzask ( nagłośnia się zamyka bo nie ma czego łykać, jadem pluje na zewnątrz co redukuje gulizm w znacznym stopniu ). Helikopter jest wtedy jak paczysz w róg pokoju a on zmienia położenie bo gdzieś se jedzie a Ty czujesz że też zaraz pojedziesz i to do Rygi. Strzykanie z ust jadem na to nie pomaga ale można zalec i oczka zamknąć na jakiś czas. Ponoć pojawia się z różnych powodów, od tych najpaskudniejszych do takich banalności typu zatrucia, ciśnienia, stresy straszliwe, itd. Mła jak zaraziła to helikopterem ciśnienipochodnym zwanym inaczej helikopterem metereopatów, na ogół dwa, trzy dni i po problemie do następnej solidnej burzy albo tam inszej postaci ścierania się frontów. Obecnie mła przechodzi zadziwenie symbiotyczne, znaczy ona się bierze zadziwia a zadziwienie pozwala uniknąć jej wnerwu. ;-)
Usuńojacie....
UsuńPechowo się tydzień zaczął. Najpierw się deczko po wczorajszym osłabieniu z siłami przeliczyłam i po 6 kilometrach zdechłam, to jeszcze zostałam w te upały bez lodówki. Pierdykła na amen po 25 albo i więcej latach chodzenia. Firmy już nie ma, nikt mi nie naprawi, musiałam prokrastynację odłożyć na bok i kupić nowe ustrojstwo. Będzie jutro. Z kasą krucho, a tu dopiero początek miesiąca.
OdpowiedzUsuńNawet piwka z tej okazji nie wypiję bo nie ma jak schłodzić i na żołądek muszę uważać. Buuuuu...
Bidulko; moze kieliszeczek jakiegoś koniaczku czy innej Brendy jak masz. To Ci nie zaszkodzi, a rozluźni nieco. No i lodówki nie potrzebuje.
UsuńZnaczy masz i urok i praczke...o rany....czymam kciukaski za zakonczenie plag egipcjanskich szybko.
UsuńPlag było więcej, oby na tych dwóch się skończyło.
UsuńMam tylko swoją nalewkę, ale ona też najlepiej smakuje mocno chłodna.
Zarobione kurki, nic nie gdaczą.
OdpowiedzUsuńJa sie krzątałam, bo J. tu na miejscu robił to co niby mialo byc proste a okazalo sie skomplikowane, fleksa mu sie zepsuła, jak robi cos takiego co sie slimaczy i zle idzie to poziom stresu sięga wyzej normy, stopa go boli od wchodzenia na drabine, wiec tym bardziej wsciekly, no cos okropnego co sie z nim dzieje, no i to negatywne podejscie,pesymizm odnosnie siebie, nie wiem jak mu pomóc, zawsze mialam wrazenie, ze sie przy mnie bardziej rozkleja i unosi, okazujac jak jest zle. Moze lepiej, że nie dusi w sobie, ale to jest okropne wiec schodze z oczu , jestem wykonczona takimi atakami, a coraz szybciej to postepuje i coraz predzej wpada w takie stany, byle gowno potrafi go wyprowadzac z rownowagi, a podszytec to jest takim strachem o zdrowie, że rozkojarzony, że zapomina, potok mysli, bo ma tylw na glowie....Dziewczyny, niecwiem co robić, ale mam,serdecznie dość takiej hustawki.zaparzylam melisy, ale co tam melisa pomorze.
Tak wiec dzien wcale nie spokojny.
Pogadaj z Gorzka, Dorka. a tak to mi Cie zal, bo nie masz gdzie uciec, zeby nie wysluchiwac. a stress jedzie na stresie i stresem pogania zazwyczaj. Mam nadzieje, ze to jednak minie.
UsuńPomoże!:)
UsuńPomoże, czy Pomorze, ważne, żeby pomogło!
Usuń:))))
UsuńNo, wiem, ona tez ma ze,swoim problemy, ale jej mąż jest chyba duzo starszy, a moj 62 rocznik, no ale cukrzyca 2 st, po zawale, a i zawszd mial charakter taki, ze zle wyolbrzymiał,lub od razu asekurowal sie, zs nie, bo cos tam cos tam. Wyslac go do lekarza problem, powinien do neurologa, ale kiedy w koncu pojdzie to nie wiem.
OdpowiedzUsuńDora, odzywają się rodzinne obciążenia chyba. Przypomnij mu, jak było z bratem, może to go otrzeźwi i skłoni do refleksji i wyciszenia demonów?
UsuńNie wiem Hano, to skomplikowane, chodzi do lekarzy tych co zawsze, ma kontrolne wizyty co pare miesiecy,okulista, diabetolog, kardiolog. ALE odczuwa rozne bóle , dodatkowo martwi sie na zapas, że to wlasnie moze neuropatia od cukrzycy, chociaz lekarka mu jakies badania na biezaco na wizycie robi i niby jest ok, dlatego wysylam go do neurologa.No a rozdrażnienie, klopoty z koncetracja , tzw,, załapywaniem", kiedys nie mial takich problemow, teraz zanim sie skupi to troche czasu mija i wiecznie czegos szuka, zapomina, zrzucacto na zapracowanie i przeciazenie umysłu problemami roznymi, bo ta praca taka jest, że nic na spokojnie. Ech. Takie kolo sie zatacza, bo jedno wyplywa z drugiego.
UsuńNo właśnie, Dora. Może to prostu przepracowanie i dłuższy urlop potrzebny. Wpadł chłopina w nerwicę i tyle.
UsuńCalkiem mozliwe.
UsuńOn wie jakie ma obciążenia i wpada chyba w panikę. Wcale nie musi tak być. Przecież Twój M prowadzi inny tryb życia.
UsuńDora, mojemu też wali na dekiel, ale ja go pół dnia nie widzę. Jak wraca z pracy, to wszystkie żale i inne pretensje wali do mnie. Serdecznie dość mam tego słuchania i powiedziałam już nie raz, problemy w pracy zostaw przed drzwiami do mieszkania, bo ja ci nie pomogę. Często, gęsto przez sen kogoś opiernicza. Dora, to i tak masz dobrze, że do lekarza pójdzie, Bezowy ma czystą kartotekę. Ostatni wpis początkiem lat 90-tych, jak go rąbnęło w krzyżu, bo coś podniósł. Za skarby świata do medyka nie pójdzie.
UsuńAle wkoło jest wesoło. Dekiel czasami szwankować może w kryzysie wieku średniego abo i jeszcze andropauza. W pracy buszują młode, ambitne wilczki czyhające na swoje miejsce. A tu trza jakoś do emerytury dorobić. Twój M wyznaje chyba zasadę zdrowotną - Im mniej wiesz tym lepiej śpisz. I myśli, że Ty też.
UsuńBasiku, moj to J. od Jerzy:)
UsuńNo niby inny tryb życia, ale nie az tak bardzo, skoro stres i duzo fizycznego wysiłku.Mam nadzieje, że to przejsciowy stan i jednak sie chlopina ogarnie, bo jak spokojny i zrelaksowany to faaajny:)
Bezowo,od czasu zawału chodzi regularnie, tak jak ma wyznaczone wizyty, wczesniej wolami nie dal sie zaciągnąć..
UsuńCzyli w kraju nadal upały?
OdpowiedzUsuńDora; upały to za dużo powiedziane - na szczęście. Jak dla mnie, temperatura jest teraz optymalna - 20 parę stopni. Współczuję nerwów. I trudno coś doradzić w Twojej sytuacji.
OdpowiedzUsuń3 majta się i nie puszczajta. Fęks MM za tekściory. Moja projakaśtam kwitnie pomimo suchości i ma się nadzwyczaj świetnie. Wady moje kocham miłością odwzajemnioną, bo one są MOJE. Agniecho, tabunów życzę, byle nie w głowie. Migrena to paskudztwo. Wiem, bo Mamą miała taką przypadłość. A tak nieśmiało się zapytowywuję, dzie Mika ze swoim obiecanym pisaniem? Bezowa, chyba czas zgasić? Tak się cieszę, że Ty się cieszysz. No i Hanie kibicuję na Jej nowej drodze życia. Nowe zawsze daje pałera. Oby my ino wszyscy zdrowi byli, czego sobie i wszystkim Kuriencjom życzę. Bra nłi.
OdpowiedzUsuńPrzenoszę te piękne życzenia na nowy dzień.
UsuńSaBała, dlaczego się nie puszczać? Trzymam się i trzymam, a puszczanie leży odłogiem:)))
OdpowiedzUsuńMika już prawie napisała, ale ciągle jakaś kłoda zdrowotna pada jej pod nogi. Mam nadzieję, że wkrótce usunie kłody i wróci na dłużej.
Zatem oby zdrowi wszyscy byli!
Co racja to racja. Odłóg czas zacząć uprawiać.
UsuńCza się puszczać, póki sie ma możliwości;)
UsuńJa dziś chodzę jak bomba wodorowa, bo połamanoec ma komisję ZUS, na zasiłek rehabilitacyjny. Właśnie o tej porze, a ja muszę być w hucie...
OdpowiedzUsuńDostał zasiłek rehabilitacyjny na trzy miesiące, co więcej jest w piśmie, to zobaczę wieczorem. Jedno z głowy.
UsuńO , to dobre wieści.
Usuńuo matku bosku, dobre wiadomosci, mozesz wypuscic powietrze z tej bomby.
Usuńa ja, poza uporzadkowaniem dwoch polek, bo mi przedmioty zlatywali, nie zrobilam zupelnie NIC. zaraz sie powloke ku wodzie. schlodzi mie. zbieram sily, bo musze isc do sumsiada bez miedze rakiete odebrac z przegladu. isc bede ponizej 10 minut ale i tak mam traume.
OdpowiedzUsuńNoc miałam paskudną. Nie spałam do 5-tej, tak dokuczała mi w nocy moja "udarowa" noga, nie wiedziałam jak ją położyć. Muszę zarejestrować się chyba do neurologa z ową nogą, mam go na miejscu w swojej przychodni, to może nie trzeba będzie długo czekać. Kurcze 8 lat się z nią borykam, ale nigdy mnie tak skóra nie piekła i noga nie drętwiała.
OdpowiedzUsuńPogoda fajna, bo nigdzie nie muszę wychodzić, a na balkonie da się posiedzieć pod parasolem.
Zarejestruj się,teraz urlopy to nie wiadomo jak z terminem.
UsuńPół dnia walczę z wykopaliskami lodówkowymi. Po kiego czorta zachomiczyłam tam tyle różności? Połowa do wywalenia. Nowa lodówka już stoi w domu, tylko muszę odczekać dwie godziny przed włączeniem.
OdpowiedzUsuńOpakowana, dlaczego masz traumę przed krótkim spacerem?
Ja dzisiaj bez spaceru, może się uda wieczorkiem, chociaż jeszcze mam sporo do zrobienia.
Dobrej reszty dnia Kurki.
bo byl okropny gorac. ale jeszcze nie bylam po rakiete, a teraz jest sliczniusio, w sam raz.
UsuńJa w ovole nie spaceruje dla samego spaceru, bo nie mam kiedy ani sil , po calym dniu pracy,jedynie w niedziele jak gdzies jedziemy to sie chodzi, ale to nie to samo, co taki spacer spacer:)
OdpowiedzUsuńNa ogół wybieram sobie jakiś cel, czasem po prostu muszę się poruszać. Ty pracujesz fizycznie to Tobie spacery niepotrzebne. Jak się nie ruszam to mi dooopsko rośnie i stawy rdzewieją.
UsuńTak, jak nie pracuję to też wymyślam cele:)
UsuńWłasnie sie mialam pytac o nowa lodowke, my tez powinnismy wymienić,bo nasza stara i uszczelka w drzwiach zamrażalnika uszkodzona.
OdpowiedzUsuńTakiej jak miałam już nie kupię. Teraz lodówka chodzi góra 6 lat i potem do wymiany, bo tego chyba nikt już nie naprawia.
UsuńStara była bardzo dobra, ale teraz już firma nie istnieje i naprawa by kosztowała prawie tyle co tania nowa i jeszcze nie wiadomo ile by to trwało.
Mnie chyba też czeka wymiana lodówki, bo bardzo się lodzi zamrażarka. Powinnam ją odmrażać co dwa, trzy tygodnie, bo się tyle lodu robi w zamrażarce, nad górną szufladą. Co, do wyrzucania zawartości zamrażarki, przeżyłam to w zeszłym roku, jak musiałam wywalić dosłownie wszystko, bo pan robotnik ze trzy razy odłączył lodówkę od prądu i zapomniał, jak skończył tego dnia pracę, ją podłaczyć. Kawałów lodu w szufladach z rozmrażania i zamrażania miałam multum. Byłam wściekła, bo byyło tam tyle doobroci, że hej. Tylko śmietnik się chyba ucieszył...
UsuńNie dalo sie przerobič, albo z kims podzielić?
UsuńDor, to wyglądalo mi na przynajmniej trzykrotne, całkowite odmrożenie, z kawałkami lodu, który się oderwał i spadł. Nawet, jeśli to było jedno całkowite odmrożenie i zamrożenie, to już trucizna.
UsuńNo tak:(
UsuńNowe są oszczędniejsze.My chyba kupimy samsunga, bo ogladaliśmy już i odpowiadal nam pod wzfledem pojemności i ilosci szufladek w zamrazalniku .
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kureiry! Za wiele dzisiaj się nie poruszałam, chociaż nie leżałam odłogiem. W sklepie dali mi drzwi nie takie jak trzeba, zawiozłam do Kuriozy (szczałą) i przywlekłam nazad, już nie miałam siły lecieć z nimi do leroy. Ostatnia paczka płytek podłogowych okazała się inna niż reszta i zabrakło, co logiczne. Jeśli nie ma ich już w sklepie, co możliwe, to kicha. Poza tym łazienka się klei, Turczyn klnie, bo ściany krzywe, że aż. Stolarz zreanimował dzisiaj okiennice. Tak że w sumie bilans dodatni, chociaż udygana jestem jak pies łańcuchowy.
OdpowiedzUsuńHano, wiem, że Ci już śpieszno do swojego domku, ale zwolnij ciutkę. Trzymam kciuk, za dokładkę płytek.
UsuńW Odzi dziś już reflektor jest włączony i plus dwadzieścia za oknem. Półgodzinny spacer z Gutkiem zaliczony.😍😍😍
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńNiebo lekko zamglone, 21 stopni, pospaliśmy z kotkiem do 6.30.
Lodówka chodzi, bałagan z grubsza posprzątany, planów na dzisiaj nie mam żeby znów się coś nie przydarzyło. Zięć maluje mieszkanie i urządza pokój dziewczynek, zaprosił mnie na kawę, pewnie pójdę.
Hana trzymam kciuki za uzupełnienie płytek, takie wpadki się niestety zdarzają. U mnie w jednej partii też się różniły kolorem.
Życzę Kurkom udanego dnia.
Doo tej pory mamy zapas płytek podłogowych , ktore mamy polozone w wc, przedpokoju i kuchni, bo klaslismy te same, no i okazalo sie podczas, że część ma inny odcień, wylądowały w piwnicy, ze moze sie przydadzą,hm...no tak ze 20 lat z hakiem juzctak leżą.
OdpowiedzUsuńU nas chlodniejsze przyjemne noce, 15,14 st. Wczoraj slonecznie i calkiem cieplo, bezwietrznie, troche pokropilo pod wieczor, dzis ma byc chlodniej i deszczowo.
a u nasz 20 stopni i zamglone slonko jak u Ewy2, bardzo przyjemnie na razie. nie siedze na tarasie, bo jak wstalam, to tylko raz poszlam do karmnika doniesc dobr dla ptaszkow, bo towarzystwo bylo w komplecie i to w jakich ilosciach - cos 8 sojek wokol fontanny (kolo guazu, co go ruszyc nie mozna, bo ma stac tam, gdzie wykopan) mamy dolek wykladany kamieniami z takim malym dragiem z dziurkami, stoi wew wodzie a nieopodal, podlaczony kabelkiem - panelek sloneczny co napedza fontanne. akurat slonka tam nie ma, to stoi woda i co wieksze ptaszki korzystaja. a tak to bylo tych sojek 8, srok 6, niezliczona drobnica na stojaku restauracyjno wodopojowym, bo sroki byly dalej, cala kupa drozdow (nowosc z tej strony domu), ktore jak leca to mi dinozaury przypominaja i chce sie od razu gdzies schowac. Brakowalo obydwu wiewiorek i obydwu dzieciolow, ale sa blisko.... aaa, wlasnie - ktoregos dnia pranie suszylo sie na stojaku na tarasie , ja w domu bo za goraco, patrze a jedna mloda sroczka stoi na tym praniu i sie zastanawiam, na ktore tekstylia narobi, a ta gadzina obejrzala palketki i gacie , poszarpala lekko recznik, a tom szarpnela jedna palketke i ta spadla. ptaszek zglupial chyba ale dalej szarpie tekstylia. cholera zlapala moje majtki i ukradla. zawlokla na koniec tarasu i dziubala je. po co sroce majtki?
OdpowiedzUsuńp.s. w ub. tyg. pytalam o zwyczaje wsawania i chodzenia spac bocianow, bo nie widzialam - juz jest oficjalne, odlecialy tydzien temu :((((
W tamten wtorek widziałam bociany na gnieździe i nawet mam dowód w postaci zdjęcia, do wglądu na mym blogu, a ty piszesz, że tydzień temu odleciały, to znaczy że zaraz po moim pstryku musiały wyruszyć ;)
UsuńWczoraj wyczytałam, że sroki zaliczyły test lustra, to znaczy że się w nim rozpoznają, czy jakoś tak, bo są bardzo inteligentne, wszak to krukowate. Może z twych niewymownych kreacje będzie sobie szyła? ;)
U was jest bardzo dużo sójek a u nas na odwyrtkę, ciekawe dlaczego?
moze wroclawskie bocki przyzostaja dluzej...szkoda, bo to oznacza galopujaca jesien, trojklapek mi sie zaczal przebarwiac....
Usuńkrukowate sa bardzo inteleigentne. zupelnie jak wiwiorki. gacie byly, pardon, sa, bo ani nie ukradly ani nie zadziobaly - czarne w czerwone kropeczki...czepeczek sliczny by mogly sobie zmajstrowac ;)
moze sojki maja miejsce i jedzenie w jednym miejscu tutaj...choc 15 lat temu ich nie widywalam. No i najbardziej sie ciesze z powrotu wrobelkow. moje ukochane od zawsze lobuziaki.
Tutaj bociany jeszcze są, mijam gniazdo po drodze z/do Kuriozy. Pięć ich tam jest. Zasadniczo odlatują w drugiej połowie sierpnia, ale może susza wprowadza je w błąd?
UsuńSójki przeniosły się do miast, bo więcej w nich żarcia. Chociaż w Kuriozie też ich dużo, a tam las.
Dzień dobry kurencjom u nas pochmurno i ponoć ma padać.
OdpowiedzUsuńU nas w powietrzu zawieszone i czeka żeby opaść. Temperatura spoko jak na razie, znaczy da się żyć. Sroka zarąbała majtki żeby założyć i przeglądać się w lustrze. Fetyszystka!;-)
Usuńi pewnie stroic minki do tego lustra. chyba wystawie na taras jakies stare lustro!
UsuńWystaw koniecznie!
UsuńTu 23 już, ale nadal pochmurnie,moze faktycznie sie rozpada,troche wieje wiatr.
OdpowiedzUsuńOpakawana, ale fajne obserwacje przeprowadzasz, moze sroce spodobal sie kolor gatek:)
OdpowiedzUsuńA ja se wyhodowałam kamyk w nerce i zmuszonam obyć się smakiem czyli kleikiem ryżowym.
OdpowiedzUsuńDuchota jakaś na dworze,słońca brak.I chwilami melancholija jesienna.
U mnie też ptactwa w ogrodzie co niemiara.Sroki,wróble i bażanty co drą jełopy o czwartej rano.Ostatnio przyplątała się para gołębi,jeszcze ich brakowało.Srają mi na samochód!
Często wiewiórki pomykają po drzewach.
I bukszpany usychają.
To tyle wieści,bywajcie.
Hanno, ojoj, to przykro, fitolizyna w natarciu? To bardzo pomaga!
UsuńTak, dobrze,że teraz jest w kapsułkach, bo pasta wykrzywia gębę.
UsuńIdę teraz do lekarza, badania muszę porobić.
Wody Jana nie uświadczy, tylko na zamówienie.
No nic,jakoś będzie;)
Niech moc będzie z Tobą!
UsuńHanna, piłaś juz kiedyś wodę Jana? Dla to jest nie do przełknięcia. Fuj. Ale jeśli ma pomóc, to trudno. Zatkaj nos i pij.
UsuńHana piłam jakoweś,ale nie pamiętam która gorsza Jana czy Zuber.Może Jana nie zalatuje siarkowodorem.
UsuńA technikę "zatkaj nos i pij/jedz" mam opanowaną do perfekcji;)
Podobno NAJgorszym swinstwem jest balsam Szostakowsiego na wrzody zoladka....
UsuńHanna, zalatuje...
Usuń27 stopni i aura jak w łaźni. Popadało i zaczęło parować, nie ma czym oddychać. Na razie wróciłam do domu, ale jeszcze muszę wyjść a tak mi się nie chce....Trochę zmokłam, portki mam na dole mokre.
OdpowiedzUsuńEwo,tzw.rybaczki na taką aurę wygosne, lub spodniczka,bo niemile jest jak mokre nogawki dotykają kostek i łydek.
UsuńNie noszę spódnic, rybaczki gdzieś mam, ale myślałam, że zdążę przed deszczem.
UsuńJa czasem ucinam leginsy, czy inne portki , zeby miec w czym w lexie chodzić, bo tez,za,spodnicami nie przepadam, a kiexys to nosiłam przeróżne. Byly czasy, ze do ziemi, ech, jak to dawno bylo. Taka troche hippisiara bylam chociaz nigsy nie mialam dlugich wlosow.
Usuńja nosze w torebce dwie gumki i zakaldam je na nogawki portek dlugich i podciagam nieco. buciki moga sobie moknac ale na tym sie konczy.
UsuńA nie obsciskuja te gumki pęcinek, bo mi to bardO przeszkadA, nawet od skarpet obcinam sciagacze, zeby mi nie obsciskiwaly lydek, bo stopki czesto mispadowywuja z piet, wiec niezbyt lubie nosic, a skarpetki jednak lepsiejsze
UsuńDora - wybieram duze gumki, niekoniecznie obsciskuja noge, ale zeby nogawke trzymaly, na krotkie przejscia mi nie spadywuja.
UsuńA tu popadywało, aż w koncu przed chwilą przeszła krotka burza, strzelilo kilka razy, ulewa i juz po.
OdpowiedzUsuńU mnie pogrzmiewa już od 2 godz. ale daleko. Teraz zerwała się wichur i zaczyna padać, grzmi coraz bliżej, czyżby burza? Lunęło i to mocno.
OdpowiedzUsuńO, tsk szybko dolecialo ode mnie do Ciebie?:)))
OdpowiedzUsuńJak,dziś noga, i czy dzwonilas do przychodni, udalo Ci sie zapisac do doktorka?
Tyle, co skończyłam pisać, burza rozszalała się na dobre. Powyłączaliśmy z Bezowym komputery i tak pierdykło w parku, aż Beza schowała się za kanapę.
UsuńMój rodzinny jest na urlopie do końca tygodnia, a muszę mieć od niego skierowanie, bo w tej przychodni, jeszcze nie korzystałam z neurologa. Nawet okazało się, że jest ten sam, który kierował mnie (w innej przychodni) do szpitala z udarem, może i dobrze, że ten sam?
Już po deszczu i po burzy, ale polało zdrowo.
Powodzenia zatem. No chyba dobrze, przypomnisz mu się i jednak już iwesz, że to lekarz z doswiadczeniem.
UsuńEch, ja tez powinnam do rodzinnego po skierowanie na badania, żeby było z czym do endokrynologa iść.
Trzymam kciuki, Bezowa.
UsuńCoreczka, jeszcze prze powrotem do UK z PL chciala sie zapisac do lekarza rodzinnego KTOREGOKOLWIEK i na JAKAKOLWIEK wizyte (np ...telefoniczna) i sie okazalo, ze najblizszy termin jest na za 4 tygodnie. Kurtyna. Niee maja tez lekarzy po godzinach (my mamy , ale trzeba podjechac dalej zaleznie gdzie maja duzyr i na ten sam dzien zapisuja, np na 8.30 wieczorem).
Trochę u mnie popadało, co kot napuakau, ale zawsze coś. Ciemno się zrobiło, może popada?
OdpowiedzUsuńKafelki się - na szczęście - znalazły w przepastnym magazynie, a to wyłącznie dzięki dobrej woli pana stamtąd. Komputer mu powiedział, że nie ma i trzeba zamówić (6 tygodni!), ale on poszedł i fizycznie szukał. I znalazł. Z tej radości powiedziałam "kocham pana" a on na to "nie trzeba":))) Za to nie ma drzwi. Być może są jedne w innym sklepie, jutro sprawdzę po drodze do Kuriozy. Drugie muszę zamówić i znów czekać 3 tygodnie. Trudno, to nie jest takie pilne, zaczekam, bo co mam zrobić? Łazienka zaczyna WYGLĄDAĆ! I okiennice uratowane!
Hana,u mnie jak położyli posadzkę i zaczęli zakładać drzwi, to się okazało,że posadzka jest wyżej i drzwi zahaczają (drzwi wejściowe).No i kazałam założyć odwrotnie tzn drzwi otwierają się na klatkę schodową zamiast do środka;) Tacy to fachmani.
UsuńDługo się czeka na drzwi,ja czekałam 6 tyg.
Czasem trafi się kumaty sprzedawca,nie zakochuj się od razu:)
Ale znam to uczucie gdy pójdzie coś jak z płatka,to człek czuje wdzięczność.
Dodam,że te moje drzwi były stalowe i raczej trudno byłoby je obciąć.
UsuńDrzwi czasem trzeba podciąć, podszlifować.Nawet metalowe daloby sie , ale trzeba miec czym i jeszcze dobrze obszlifować, żeby nie były ostre.
UsuńHano, rety, ile to tych drzwi potrzebujesz?
Dora, kurczę, no co? 3 sztuki! To drzwi wewnętrzne. Zewnętrzne na razie zostają i straszą. Pomyślę o nich jutro.
UsuńNo tak, ech, pomyśl jutro, nie ma co , czasem tak trzeba i ottafi na dobre wyjść.
UsuńAle na razie mozesz tymi brzydkimi zamykac Kurioze, a to zdaje sie jest wazniejsze....
UsuńTak też czynię, Opakowana, bo są w dobrym stanie, praktycznie nowe. Brzydkie jak kupa, jak cała elewacja teraz, więc specjalnie nie odstają:)
UsuńHanna, podgiąć trza było i zrobić rynienkę.
UsuńJejku, Hano, a to Cię zgasił Pan Sprzedawca. Wyobraziłam sobie sytuację i uśmiałam się serdecznie.
UsuńNo, Agniecha, chichoczę do teraz. Zatkauo go z lekka. Dobrze że nie zrobił bleee...
UsuńA te drzwi gdzie będziesz montować ? Nie kupiłaś tych drewnianych z olx co miały pasować do metalowych futryn?
OdpowiedzUsuńIzabell, tamtych nie kupiłam, okazały się ciut za szerokie, ale kupiłam na próbę jedne takie zwyklaki w Leroy i okazało się, że pasują jak ulał. Dokupiłam kolejne, ale dali mi prawe zamiast lewych. Teraz ni ma i muszę czekać.
UsuńJuż nie padało, chociaż czarne chmury straszyły mocno. Nadal parno, lepko, 25 stopni, nie cierpię takiej pogody.Źle się czuję, suchy upał od biedy może być, ale nie tropikalna dżungla.
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam radosne ćwierkanie pogodynki że ma być tak do przyszłego tygodnia o mało mnie nie trafiło.
Łomatko, Ewa2, u nas przynajmniej miły chłodek.
OdpowiedzUsuńU nas też miły chłodek i pada! Posadziłam różne rośliny i nawadniają się naturalnie.
OdpowiedzUsuńU mnie też pada, z przerwami ale gęsto ! i jeszcze ma padać w nocy i to wspaniale, bo jutro przyjadą kolejne roślinki (info dla Agniechy - dwie odmiany kocimiętki, ostróżka wielkokwiatowa i orlik pełny "Nora Barlow") i ufff! będę mogła sadzić bez użycia kilofa ;)))).
OdpowiedzUsuńDobranoc, Kurniku, dobranoc :)! Już czas na sen :))).
Rabarbara
Podaj nazwę tej szkółki, Rabarbaro. Coś mam wrażenie, że mają tam duży wybór wszystkiego.
UsuńDobranocka kurki, ideu lulu, chociaz ciekawie rozprawiacie,przyjemnego chlodku nocnego zycze, a jutro dnia,bez upałow i naglych burz niszczacych.
OdpowiedzUsuńPrzyszłam pogasić. Dobranoc.
OdpowiedzUsuńDzień dobry Kurniku :)!
OdpowiedzUsuńCzyżby wszędzie były nocne burze i deszcze i Kury wciąż śpią po ciężkiej nocy ? ;)))
U mnie były, co mnie tak ucieszyło, że wstałam świtaniem, żeby patrzeć jak przyroda się cieszy ;)).
I chmurowoburzowo nadal i ma padać :). Czekam na roślinki :).
Agniecha - szkółki nazwę podaję i polecam z przyjemnością : Pietrzykowscy. Może nie jest tam aż taki duży wybór i wszystkiego ale rośliny od nich zawsze są takie jak zamawiam, zdrowe, silne, dobrze rosnące (a doświadczenia miałam różne kiepskie ), pakowane do wysyłki świetną metodą. Prowadzona przez ludzi, którzy się znają, wiedzą i robią to dobrze. Ponadto mili, uprzejmi, odpowiadający na wszystkie nudne pytania ;). Stronę internetową mają czytelną, opisy dokładne. Zawsze odbierają lub oddzwaniają na telefony ( tak, wiem, tak być powinno ale nie zawsze tak trafiałam ).
To Ci życzę miłego, deszczowego dnia :)!
Kurnikowi całemu miłego z pogodą wybraną ;))
Rabarbara
Obejrzałam. Dużo jest , dużo nie ma. Ja odkryłam coś takiego: https://kwietnik.com.pl/
Usuńduży asortyment, ale jeszcze nic nie kupiłam, więc nie wiem, jak wyglądają rośliny, jak je pakują itp.
Wybierasz się do Bolesławca czy nie?
Wybieram...... jak sójka za morze, bo plan piękny był z Grażynką ale nastąpiły u niej komplikacje organizacyjne i czekam kiedy będzie mogła. Dopiero po niedzieli i to chyba nie zaraz :(.
UsuńRabarbara
Do kwietnika zaraz zajrzę :)).
UsuńRabarbara
Dzień dobry po ciężkiej nocy. Deszcz padał, ale nie burza mi dokuczyła (bo nie grzmiało) tylko jakoś spać nie mogłam, gorąco mi było i duszno.
OdpowiedzUsuńTeraz wiatr, 20 stopni, pochmurno, nie pada.
Dobrego dnia Kurki.
Czołgiem Kureiry! Dzień wstał piękny po deszczowej (!) nocy, z ochotą wyruszam w świat - po lewe drzwi, stosowne do nich listwy, fugi i całą resztę. Pan od ociepleń umówił się ze mną na 15.00, ot tak, bez molestowania i wydziwiania. Czyżbym znów miała szczęście? Tego się trzymam! Pięknego dnia.
OdpowiedzUsuńHmmm... Pietrzykowscy, powiadasz Rabarbaro? Teraz nie zajrzę, bo utknę.
Oby dalej tak pomyślnie! Przyjadę Cię odwiedzić w gotowej chałupie w końcu sierpnia.:-D
Usuń