Przeglądałam dzisiaj remontowe zdjęcia w poszukiwaniu zawiłych ścieżek elepstryki (na razie nic się nie dzieje, chciałam coś sprawdzić tylko) i utknęłam. Utknęłam w zdjęciach ogrodu "przed". Już zapomniałam jak marnie wyglądał, trudno wręcz było nazwać go ogrodem. Nadal jest marny, ale tylko poczekajcie, aż roślinki się rozrosną i znikną zasieki! Jego rewitalizacja zajmuje mnie od rana do nocy. Padam na paszczu, ale padam z radością!
Z tarasu:
Tak było, i to jeszcze zanim panowie wszystko rozryli w poszukiwaniu rury:
Teraz, to jeszcze nie koniec! Prawa strona bramy:
To jest lewa strona bramy:
Tak było rok temu:
Tak jest teraz:
To jest zachodnia strona ogrodu:
Teraz najsmaczniejsze. Studnia przed:
I teraz:
To jest to samo ujęcie co powyżej, tylko bliżej:
I na koniec ławeczka, która wskoczyła mi do auta. Przed:
I prawie po:
Obawiam się, że za bardzo z Wami dzisiaj nie pokonwersuję, padam albowiem.
Jestem
OdpowiedzUsuńPierwsza i coraz bardziej zazdraszczam ogródka. Teraz też odpadnę. Dobranoc
UsuńDruga, lecę ogladać.
OdpowiedzUsuńBoguśka, fajny, ale daje w kość!
OdpowiedzUsuńPięknie, coraz piękniej i proszę, gdybym kiedyś zawędrowała w Twoje progi to schowaj tego niebieskiego ślimaczka bo Ci go ukradnę.
OdpowiedzUsuńEwa2, kiedy zawędrujesz, to Ci go podaruję. Przemyśl to.
UsuńMasz jak w banku to przemyślenie.
UsuńWow, naharowałas się jak dzik, ale jest cudnie. Bardzo mnie cieszy oglądanie efektow .
OdpowiedzUsuńMasz bez w spadku, możesz go rozsadzić na jesieni😀
Dora, bez jest stary, muszę go odmłodzić jesienią. Pięknie pachnie, ale to taki zwyczajny, 'dziki" bez.
UsuńHaruję ze śpiewem na ustach! I ciągle mam niedosyt efektów.
Wcale się nie dziwię!
UsuńBez jaki by nie był jest super!
Ale zdrowo w kość!!! Ławeczka cud, taka nad oczko by mi się zdała. I ten ślimok, jaki fajny, szklany. A hosta, jakie ma listki!!! Moje jeszcze szpiczaste kolce w ziemi.
OdpowiedzUsuńCzłowiek wpada
OdpowiedzUsuńLedwo kwadrans po publikacji
Już z 10 komentarzy
A raczej komentujących
Stworzyłaś niesamowite miejsce
A to co tworzysz jaki twórca to już w ogóle bez komentarza że strony prostego inżyniera
Pozostań w zdrowiu!!
Oj, Rybeńko, wystrzeliłam dzisiaj z zaskoczenia, bo gupi srajfon raczył mi zrzucić zdjęcia. A skoro zrzucił, no to już pojszło.
UsuńGdybyś wiedziała, prosty inżynierze, jak bardzo mi brakuje inżynierskich umiejętności!
To tak jak mnie😂😂😂
UsuńE tam, kokietujesz. Ale uśmiechłam się:)
UsuńNo, szklany ślimok, Masza, szklany! Za dwa złocisze.
OdpowiedzUsuńHosty są już prawie dojrzałe, poza trzema, które też dopiero wystawiają dzióbki. Ki czort? Może taka późna odmiana?
Szukej takich za 2 złocisze, to zacna cena!!! U mnie, to zdaje się, że wszystko późna odmiana :) Róże stoją w miejscu, warzywnik stoi w miejscu, trawa takoż. Magnolia od miesiąca ma pąki, a bez od 2 tygodni w tym samym stadium. Syberia.
OdpowiedzUsuńMasza, nie muszę szukać, same mnie napadajo:)
UsuńU mnie roślinki tez stoją w miejscu od kilku dni. Zimno jest. Niechby chociaż popadało...
Zabijecie mnie...u nas jak zaczelo padac pol godziny temu, tak dalej pada! I dobrze, bo zapomnialam podlac wsadzone dzis ok 15 nowych kwiatkow... i iles tam wsadzonych fasol, groszkow pachnacych i jakichs tajemniczych roslin, co dostalam nasionka w puchatych puchach. wiec podlewa mi DESZCZ te zapomniane roslinki....
UsuńKur...dybanek jego mać! U nas zimno, ciemnica, chmury wiszo czy metry nad ziemią i NIC!
UsuńBluszczykami rzucasz?
UsuńLepiej bluszczykiem niz mięsem, nie?
UsuńCzynasta?
OdpowiedzUsuńPiątam, ale przyjdę potem.
UsuńI te kozły, jaka to przydatna rzecz na roboty drzewniane...
OdpowiedzUsuńMasza, bez kozłów na gumienku nie ma życia. Dużo miejsca w kanciapie zajmują, ale trudno.
UsuńBosko, jak zawsze!
OdpowiedzUsuńAsiu:)
UsuńZmiany wręcz rewolucyjne. Pięknie jest.
OdpowiedzUsuńAle jeszcze muszę o ramce ... urzekła mnie ogromnie ta malowana domkowa :)
Dzięki Ataboh - za jedno i za drugie!
UsuńFajnie już masz, ale wiadomo, że jeszcze sto razy będziesz zmieniała. Piękny ogródek. Zastanawiam się, jaką to Ty masz tą szczałę, bo mam wrażenie, że ciężarówką jeździsz. Jak nie z drzwiami, to z ławką, przecież ona duuuża jest. Tak bardzo Ci kibicuję z tą Kuriozą, że aż, aż. Jak roślinność wreszcie buchnie, to matku kochana tak będziemy zazdraszczać.
OdpowiedzUsuńHanuś, jak ta ławka wskoczyła na te kozły? Uważaj na siebie.
Bezowa, szczała z gumy jest, zaiste! Co mi (i jej) tam byle ławeczka! Po ubiegłorocznym remoncie i tym, co przewoziłam, to pikuś jest. Na koziołki też sama wskoczyła. A mówiąc serio, jest lekka - bierę pode pachie i niese.
UsuńMasz rację Bezowo, szczała,z gumy chyba jezd, że ławeczkę pomiesciła! Ławka superancka,,zapomniałam wcześniej napisać. Bardzo lubię ławki i kiedyś będę miała, jak nie w kuchni to w przedpokoju!
OdpowiedzUsuńDora, mam podobnie, kocham wszelkie ławeczki, a ta była tania jak barszcz. Ile wytrzyma, tyle wytrzyma.
UsuńNo, co Wy! Prezesowa nie ma zadnej szczaly, a ino woz drabiniasty, przeciez ta laweczka nie wejdzie w zaden ludzki pojazd. Mow prawde, Prezesowo!!!!!
UsuńNo nie, Opakowana, drabiniasty to nie, przesadziłaś. Mój jest nowocześniejszy i ma już gumowe koła. I można go podczepić do ciągnika, wzdłuż burt postawić ławeczki, umaić brzeziną i z pieśnią na ustach jechać na czyn społeczny.
UsuńZwizualizowalam. I paduam, hrehrehrher.
UsuńNo tak, ja w tym czasie, kiedy publikowalas post, juz dawno padlam po przejsciu ponad 11 kilometrow. Teraz sie odnosze:
OdpowiedzUsuńDopiero na zdjeciach porownawczych widac, jak gigantyczna prace wykonalas, a kiedy wszystko sie planowo rozrosnie, zarosnie miejsca niewyjsciowe i konieczne do ukrycia, to bedzie zatykalo klatke z piersiami z wrazenia. Maly bialy domek plynnie przeszedl metamorfoze z prosiaczkowa do willi Kuriozy, czlowiek prawie zapomnial, jak bylo kiedys, wiec dobrze, ze masz zdjecia na dowod. Szkoda, ze roslinki tak wolno rosno, co nie? No ale ogrodnictwo to po pierwsze cierpliwosc i wyobraznia, a potem dopiero grzebanie w ziemi.
Szklo tarasowe za to bardzo wyjsciowe, szczegolnie slimor. No a krzak bezu wymiata!
Jeżu, Pantera, jak pomyślę o rośnięciu, to tracę resztki cierpliwości, która nigdy nie była moją mocną stroną.
UsuńCzekam na ocieplenie, żeby posadzić sezonowe kfiatki w donicach, bo one dają szybszy efekt. Taras będzie wyjściowy, aż za bardzo. Właśnie idę psiknąć lakierem bezbarwnym wiklinowe fotele, żeby dłużej wytrzymały.
Zachwycałam się wczoraj, dzisiaj powiem dzień dobry. Zachwyt mi nie minął.
OdpowiedzUsuń10 stopni, słońce, bez wiatru.
Dobrego startu w nowy tydzień.
Jeszcze troszeczkę i będzie prawdziwy tajemniczy ogród. Jak z książki.
OdpowiedzUsuńŁawka bardzo elegancka, taki klasyczny ogrodowy wzór, a po odmalowaniu to już w ogóle zyskała na urodzie.
Pracuj, pracuj, ale i odpoczywaj wytrwale.
Miłego poniedziałku!
Agniecha, te prace to mój odpoczynek! Nie potrafię odpoczywać biernie, rączki muszę mieć zajęte.
UsuńTakie porównywanie przed i po jest bardzo budujące :)
OdpowiedzUsuńJak profesjonalnie jesteś przygotowana do malowania ławeczki, czyżbyś miała na wyposażeniu także koziołki?
Te różniaste gałęziory koło studni, fajniste i pasują do niej.
Marija, jasna sprawa, że mam koziołki! A dzie mam skrobać różne graty? Z nosem przy ziemi ciężko się skrobie.
UsuńGałęziory plus zasieki czynią nadmiar, ale to się zmieni. Zasieki jeszcze trochę, a znikną.
Dzień dobry w nowym tygodniu!
OdpowiedzUsuńSłonecznie za oknem, moj krzaczek bzu kwitnie na parapecie w mieszkaniu, bo nie ma barierki, by wystawić donice na zewnątrz.
Bieda, bieda.
Dora, opleć donicę jakim drutem i o coś zahacz może?
UsuńNie ma jak.Podejmę rozmowę na ten temat z J, Może zamontuje jakieś mocne pręty.Nie mamy też osiatkowanego okna, no to kolejny temat.Najlepsza byłaby metalowa,moskitiera, jaką ma Bezowa.
UsuńTo musi być wszystko mocne, żeby wiatr nie strącił.
UsuńDora, też mam metalową moskitierę. Siatkę metalową kupisz w necie, do tego drewnianą ramkę J. zrobi z paluszkiem w uszku i już. Siatka jest droga jak zaraza, szukaj po necie, bo mozna trafić w miarę tanio.
UsuńAch, on ma swoje wymadrzenia na ten temat, a w necie zamowie i kto odbierze, to skomplikowane,,na wszyystko trzeba czekać, on by chcial isc do sklepu kupic i zamontować.Mielismy drewniana rame, jest zdemontowana, ale siatke Robin poprzegryzal.
UsuńDora, takiej jak ja mam (stalowa) nie przegryzie. Poza netem nie kupisz, przerabiałam to. A jeśli nawet, to kosztuje jakby była ze złota.
UsuńPowiem Wam, że z roku na rok robią coraz większe ladaco nie moskitiery. W ubiegłym roku założyłam na ostatnie okno i Beza pazurami wydarła dziurę w stalowej siatce, a inne bez szwanku są ponad 10 lat, po których wspinała się na ramę okna.
UsuńHana, jakie piękne krzaki bzu. Mogę tylko wzdychać, bo je uwielbiam. Tak samo, jak magnolie. Kiedyś, dawno, dawno temu były plany wyprowadzki z miasta. Teraz już nie planuję...
OdpowiedzUsuńBoguśka, maniunie plany z tyłu głowy należy mieć, nie rezygnuj tak łatwo.
UsuńTen bez w dodatku upojnie pachnie.
Pięknie :)
OdpowiedzUsuńHana, masz wielki talent, to COŚ, czego inni nie mają. Dużo się napracujesz, ale w sumie skromnymi środkami (bez koparek, ciężarówek ziemi, marmurów i wodotrysków) zmieniasz zupełnie atmosferę miejsca. Na zdjęciach "przed" studnia wygląda jak dupa pawiana, smutna na dodatek. A wystarczyło, że coś tam posadziłaś, jakieś kamienie, jakieś konary i zakątek stał się urokliwy i tajemniczy. Kobito, Ty masz skarb w rękach!
OdpowiedzUsuńDzięki Gorzka, trochę mnie przeceniasz, ale prawdą jest, że robię i zmieniam bez nakładów, za pomocą tego, co mam pod ręką. Poza roślinkami, niestety... chociaż i w tym zakresie uzupełniam tym, co znajdę. Tutaj jest mnóstwo roślin, które "uciekły" z ogrodów, więc je ratuję:) Nie mogę się doczekać, kiedy to wszystko się rozrośnie. Oesssu, nie nadaję się na ogrodnika!
OdpowiedzUsuńTak Hana, Gorzka Jagoda ma rację :-)
OdpowiedzUsuńŁawka cudna, ty to masz szczęście znajdować takie fajne rzeczy :-)
Graszko, one mi tak same stajo na drodze i myk - do szczały! Przecież nie wywalę, co nie?
OdpowiedzUsuńto dopiero byłby grzech :-)
Usuńpiękna ta ławeczka i pięknie sobie robisz :-)
Hanusia, ten bez możesz sfermentować, ususzyć i masz, jak znalazł do herbatki. W necie są przepisy. Ja na razie zrobiłam z liści dzikich malin, ale można, z gruszki, wiśni, mirabelki, jabłoni, porzeczek...w zeszłym roku robiłam z liści bergenii, bo obniża ciśnienie, wyszła bardzo dobra. Czekam na wierzbówkę kiprzycę, ful tego u mnie na bagnie. To tzw. ruski czaj, mnie bardzo smakuje. Jest jednak mały problem od 3 dni nic mi się nie chce...
OdpowiedzUsuńCza sie dobrze znać na ziołach, żeby sovie nie zaaplikować czegoś na odwyrtkę.
OdpowiedzUsuńZ lisci malin, porzeczki czarnej robilam herbatki.
OdpowiedzUsuńMasza, widocznie organizm domaga się lenistwa. Słuchaj go.
UsuńW sprawie herbatek ziołowych to ja właśnie leń jestem. Jakby mi ktoś nazbierał i nasuszył...
Oj, zazdroszczę Ci chęci do zmian. Jest pięknie, a zapowiada się jeszcze piękniej.
OdpowiedzUsuńMnie się chce bardzo niewiele albo nic zgoła. Choć tak jakby coś rusza, zmieniłam dekoracje wielkanocne na ogólnie wiosenne i kupiłam wreszcie kwiatki na balkon, ale bez szaleństw, wszystkie takie same, tyko w różnych kolorach. Zwykle bardziej się starałam...
Ninko, każdego dopada czasem melankolia i niechęć ogólna, mnie też...
UsuńKwiatków balkonowych jeszcze nie mam, czekam na ocieplenie - nie będę z tym latać w tę i nazad.
O rety! metamorfozy sa fantastyczne. Mimo wszystko czuje niedosyt zdjec. jak bum cyk cyk. Wielce inspirujace te metamorfozy i widac ile strasznej roboty ciezkziej w to wlozylas. co tam moje kucanie raz kolo razu zbey cos posadzic, Ty tu guazy przenosilas.
OdpowiedzUsuńaraznzacje i dodatki sa tak fajne, ze ho ho.
a wszystko do tego w ramach starych drzew...piekna ta jodla czy co tam - pasuje bardzo do Twojego ogrodeczka i wyjsciowego szklanego stolu i tego, co na nim i do laweczki i w ogole!
Opakowana, przenosiłam guazy, dosłownie. Na suchy murek u wejścia oraz guaz poniżej studni, na którym stoi doniczka z bratkami. Sprytnie je turlałam.
UsuńSama już zapomniałam, że to było aż tak zapuszczone. Dobrze jest mieć zdjęcia! Których byłoby więcej, ale srucanie ze srajfona to jest mordęga - straszliwie długo to idzie, a bywa, że już pójdzie i co ja pacze? Było w bloggerze i nima. Nie mam do tego zdrowia.
Fajnie, fajnie. Śliczności. Ale jak se pomyślę ile to wymaga zachodu to śmiem wątpić w moje możliwości. Już dawno bym w trumience za nawóz robiła. Salceson wjazdowy zachwyca mię nieustannie. Czy on już gotowy, czy w trakcie? I brakuje mi w obejściu odblaskowego prezent co go za grilla uznałam. Gdzież on. I co na balustradzie balkonowej chowa się za kulą, bo nie mogę dopatrzyć. I więcej pytajników nie pamiętam. A nie, jeszcze chcę dopytać, czy ławeczka i fotele w niebieskościach będą w komplecie. Upraszam o zaspokojenie mojej ciekawości.
OdpowiedzUsuńSaBała, otóż tak: co do salcesonu, sprawa jest otwarta. Jeśli reszta czymś zarośnie, to uznam, że jest gotowy. Posiać nie bardzo mogę, bo chłopaki w 5 minut obróco wszystko w perzynę. Tak więc jeszcze nie wiem.
OdpowiedzUsuńKurczę, nie pamiętam, co wzięłaś za grill.
Za kulą wala się kawałek drewna, bez przydziału. Tam go ćpłam, to i leży. Kula będzie obrastać winoroślą. Już obrasta.
Fotele są wiklinowe i takie surowe zostaną, dopóki nie oblezą tak, że będą straszyć - wtedy je przemaluję. Będzie ławeczka tylko i rattanowy podnóżek w niebieskościach.
Dwa takie przemalowane fotele stoją w ogrodzie. To ich końcóweczka, chociaż połatam je trytkami i ten sezon jeszcze dadzą radę.
Dzięki wielkie za info. Czyli ławeczka będzie balkonowa a nie ogrodowa. A za grilla uznałam prezent od Pawła złotorękiego. To był ponoć i bez mała kwietnik. A teraz go nie ma.
UsuńAaaa, tak! Kwietnik jest, jak najbardziej, stoi sobie przy trumienkach i czeka na przydział kwiecia.
OdpowiedzUsuńZnaczy się, że jest szansa na jego ponowne wystąpienie.
UsuńHrehre, jasne! Już jest przemalowany. Zgadnij na jaki kolor?
OdpowiedzUsuńNie bez kozery powiem lilaróż w zielone ciapki.
UsuńSaBała, prawie zgadłaś. Bez kozery.
OdpowiedzUsuńCześć śpiochy!
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńPogoda bez zmian, 13 stopni, słońce, lekki wiatr.
Dobrego dnia.
My tu byli rano, ale nie chciało się nam pisać.
OdpowiedzUsuńNo to tego tam dzisiaj, słońce, ptaszęta, kwiacięta, wzięłabym karabin maszynowy i pojechała do Warszawy.... Ale nie mam. Tylko procę. I łuk. I wyjątkowo niecelne oko.
Wszystko się rozrośnie i zarośnie i będziesz mieszkała jak ten krasnoludek w domu schowanym w zieleninie. :-) Agniecho uspokój się bo jeszcze Tła zrobi się jak tej pani z zielonopomidorowej książki, która to pani wjechała na schody sądu samochodem, wyrzuciła z wozu odcięty łeb kogoś tam z rodziny i wywrzeszczała "Sami tego chcieliście!".;-)
OdpowiedzUsuńTaba, wiem, ale kieeeeeeeeedy???
UsuńJadę z Agniechą.
Szybciej niż myślisz, zielenina to podstępna jest - nie rośnie i nie rośnie aż pewnego dnia się budzisz, przecierasz ślepka i Cię bierze i poraża myśl nagła - "Cholera, trzeba to przyciąć!". Mła cóś na ten temat wie, inne ogrodniki też wią. Jak chcecie jechać nach Warschau to się zbierajcie bo zdaje się wdzięczny lud masowo zamierza odwiedzać stolicę w celach rozrywkowo - naprawczych i tłok bandzie. Ostatnio była planowana wycieczka ze Śląska, ponoć została tylko odłożona. :-)
UsuńHyy. No to chociaż z Prezesową. Ale trochę mi przeszło. Wyżyłam się na koniach. :-DDD
UsuńAgniecha, chociaż???
UsuńTaba, zielenina - jak dla mnie - za mało podstępna jest. W poprzednim życiu czaiła się 5 lat, zanim wybuchła. Straszliwie długo!
UsuńNie chodziło mi o to, że Prezesowa jest jakaś drugiej jakości, tylko cieszyłam się, że CHOCIAŻ jedna osoba się znalazła z podobną chęcią.
UsuńHre hre, Agniecha, w ten sposób domagam się komplimentów.
UsuńAle Hana, ja Cię z wielką chęcią oraz szczerze mogę komplementować.
UsuńZgadnijcie, jaka u mnie dziś pogoda...ano leje. Trzeci dzień z małymi przerwami. Ślimaki wyszły na żer!!!
OdpowiedzUsuńMasza, u mnie nic nie wyszło. Ani ogórki, ani ślimaki, ani deszcz. Pokropuje co godzinę i tyle. Ani robić na gumienku się nie da, ani to nie podlewanie. Ze złości posprzątałam w domu:)))
UsuńJestem pod ogromnym wrażeniem z powodu różnicy "przed" i "po".
OdpowiedzUsuńArte, przyznam się, że ja czasem też:)))
UsuńTu slonko, lato. No i widmo wyjazdu juz na plecach.
OdpowiedzUsuńJedziesz, Dora?
UsuńTak.
UsuńNie da sie wykrecic? Jakas niedoleznosc wymysl moze....
UsuńDzień dobry, ja dziś mam dzień balkonowy. Wyjechałam z domu po siódmej rano, po kwiaty do sadzenia na balkonach. Dla Mamci 14 pelargonii w dwóch kolorach, 2 komarzyce, 3 fukcje plus jeszcze takie malutkie fioletowe kwiatuszki. Dla siebie 15 pelargoni po trzy w kolorze, trzy fukcje i dwie komarzyce. Do tego musze wytachać z piwnicy siedem skrzynek ze szczawikiem w dwóch kolorach. Teraz jeszcze wylądowałam w pracy na dwie godziny.
OdpowiedzUsuńHana, Twoja szczała, to tak samo jak mój fiacik, który, jak ciężarówka wszystko przewozi...
Matko, Boguska, gdzie to wszystko ustawiasz? Masz duży balkon? Jeszcze nie kupiłam doniczkowych. Pogoda paskudna, wyjść się nie chce.
UsuńPięć skrzynek z pelargoniami na poręczy balkonu, pięć skrzynek szczawiku poniżej pelargonii, po bokach w wiszących doniczkach komarzyca, na oknie będą cztery skrzynki, dwie już stoją z bratkami, a będzie jedna ze szczawikiem i druga z fukcjami. Zapomniałam jeszcze mam ogromne donice z winobluszem po bokach balkonu. Teraz został przycięty do metra wysokości, ale na koniec lata będzie wędrował znów po suficie.
UsuńTwój balkon musi być zjawiskowy. Masz fotki?
UsuńBoguska, ja kiedys, staro raketo, przewiozlam z Coreczko dwumetrowo szafe (oszklono. waska szafa byla, ale 2 metry zwrostu mniala) z Ikei dodom, czyli jakies 10 km. Miejsca dla Coreczki w rakecie nieco brakowalo. a pisalam jak wiozlam materac z kolei z synkiem? swiezo zakupiony w sklepie niedaleko?
UsuńBogusko, zdjecia bsrdzo wskazane,musi pieknie wygladać Twoj balkon.
UsuńNo wlasnie! zdjecia!!!!
UsuńPiękny dzień był, ze słońcem i obłokami, 25 stopni, ale teraz się chmurzy.
OdpowiedzUsuńDobrego popołudnia i wieczoru.
Ewa2, u mnie meteorologiczna beznadzieja. Wichur tylko i ani słońca, ani deszczu.
OdpowiedzUsuńŁadne było do 15 - 16. Teraz pada i nie idę nic sadzić, chyba, że za chwilę mi odpierdzieli, bo sama nie wiem, co robić. Usiąść i zrobić pazury, czy posadzić kwiaty. Pomyślę...
OdpowiedzUsuńBogusiu posadź trochę, zrób pazury, a o reszcie pomyśli jutro.
UsuńPosadziłam wszystkie kwiaty jakie przywiozłam. Nawet udało mi się zrobić to w rękawiczkach. Pazury jutro lub pojutrze, bo nie zniszczłam lakieru.
UsuńBrawo!!!
UsuńBogusia, dałaś czadu,a,u mnie cholerna mszycs na jednym clematisie, a ja,mam je chwilowo w mieszkaniu, aaaaaa! Utłukłam, wyplukalam cala roslinke.Chyba przymrozkow juz nie bedzie? Musimy wywieźć kwiaty do kolezanki na wioskę, na czas remontu elewacji, bo wątpie, żeby J. zamontował listwy,zeby móc na parapetach poustawiać donice.
OdpowiedzUsuńHana podaję link o który prosiłaś, darmowe lekcje rysunku i malarstwa na FB
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/search/top/?q=szko%C5%82a%20rysunku%20malarstwa%20rze%C5%BAby%20i%20grafiki%20oko&epa=SEARCH_BOX
Podobno są też na you tube - na kanale Tomasz Wełna
Ataboh, dziękuję!
OdpowiedzUsuńDzień dobry z rana. Wczoraj padłam jak kawka, po wietrzeniu Gutka. Dzisiaj przydałby się dźwig do przenoszenia mnie z parteru na trzecie pietro i z powrotem. Teraz do pracy. Dopiero sobota i niedziela wolna. Jak znajdę w kompie zdjęcia z przed dwóch lat balkonu, to wstawię na fb, bo będzie prawie tak samo. Spokojnego dnia
OdpowiedzUsuńTo nie będzie to samo, bo ja nie mam FB! :-)))
UsuńAgniecha, ukradnę fotkę i dam tutaj.
UsuńTo jest właściwa prospołeczna postawa - ukraść i podzielić się z innymi. Robin Hood z ciebie.
UsuńHana, możesz to zrobić spokojnie.
UsuńHrehre, dzięki, Boguska!
UsuńCzyli w zasadzie mozna powiesic dowolne zdjecie, z dowolnym balkonem,, byleby kwiatkow bylo duzo?
UsuńRobin Hood nie oszukuje.
UsuńA ja Wam wyślę zdjęcia z mojej prywatnej wyspy na Dadaju.
UsuńDawaj Dadaj!
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuń12 stopni, słońce i białe chmurki, lekki wietrzyk.
Dobrego dnia.
Dzien dobry,slonecznie od rana,a ja niewyspana.
OdpowiedzUsuńUdanego dnia.
A ja znowu po dentyscie. wczoraj po poludniu, jezyk mam nieco nadgryziony, usta pekly w roku, czyli nie jem, nie smieje sie i malo gadam Ament.
OdpowiedzUsuńAle możesz dużo pisać?
UsuńSprawdzał Ci zgryz, że język nadgryzłaś? W którym roku pękły Ci usta?:-))))) Współczuję, biednaś Ty i srodze poszkodowana naprawami.
UsuńTeoretycznie tak, ale mam troche skomplikowany kawalek do uszycia. zamkupilam za niewiele monet wdzianko z Gudrun Sjoden. o rozmiar za male. wiec je powiekszalam za pomoca prucia roznych szwow, zaszewek oraz rozpuszczania marszczen, ktore ze mnie zrobilyby mala dynke, badz wieksza purchawke. dochodze do finalu, ktory polega na przyszyciu gory do dolu. Dol, w szalenstwie prucia, okazal sie nieco za szeroki, wiec na zadniej stronie moze byc kilka marszczen/kontrafaldek/zakladek. Materia jest w mazaje i kwiaty jako to Gudrun, wiec nie musze byc ekstraordynaryjnie uwazna jesli chodzi o te zakladdeczki, ale w miare rownomieernie musi byc. Dol musi byc wstawiony miedzy strona zewnetrzna a podszewke gory. A nie, o tak, przyszyty, wiec sie z tym mocuje, bo jak ladnie mi szpilka wyjdzie doczepienie jednego do drugiego, to trzecie fruwa, bo sie nie zalapalo na szpileczke... ladnie zespolic trzy wartswy, kiedy sie tej najspodniejszej nie widzi to ZMORA. Ale jestem na prostej i bede miec calkiem ladne wdzianko dlugie i niecodzienne jak na kapotke. W ub. roku jesienia kupilam na wyprzedazy wyprzedazy, ostatnia sztuke, tylko dlatego, ze zauwazylam email z ta oferta jakos wczesnie... wydaje mi sie, ze dalam ekwiwalent cos 100 czy 120 zeta, co na ceny Gudrun to qwogole oni mi doplacaja...kiedys bylo mnie stac na ich rzeczy na wyprzedazy...teraz to tylko taki cud musi sie zdarzyc. No i palketki kupuje tam. tez na wyprzedazy....
UsuńRety, Ty to masz cierpliwość, od samego czytania zasłabłam, powodzenia i zadowalającego efektu!
Usuńty to masz cierpliwość. Ja mam dwie kieckowdzianka od Gudrunki o 2 numery za duże. I nie tak prosto je będzie zmniejszyć. Kupiłam z optymizmem i leżą już drugi sezon.
Usuńno mam cierpliwosc...do tego material to popelina, czyli wbijanie szpilek i igly w 3 wartswy tego. czuje sie jak rzeszoto...
UsuńIzydoru - a nie da sie uzywac bez zmniejszania?
Ewa - w rogu mialo byc...dobrze, ze nie w kroku....o matku bosku. {an dentysta mnie znieczulil od gornego oka i ucha chyba do pasa, bo nic nie czulam, plulam krzywo i picie mi sie ulewalo, a plukanie w trakcie dlubania szlo mi marniusio....
UsuńPrzecież się domyśliłam ale to było fajne przejęzyczenie. Jak mnie raz znieczulił dentysta to musiałam w lustrze sprawdzać czy na pewno mam jeszcze pół głowy.
UsuńTylko, ze sie przerazilam, z emozna pomyslec, ze to w kroku mialo byc, hrehrehrehr.
UsuńJa wolalam nie patrzec do lustra, bo na pewno bylam strasznie krzywa...
Dżisus. Co Ty szyjesz w kroku w trzech warstwach zamrożonych?
UsuńJUz skonczylam, wiec nieaktualne. W chwili obecnej skracam spodnie, a to , co odcielam z dolu sluzy jako dekoracyjno-kolorowe troczki do tyczek na fasolke oraz groszek p.
UsuńHano, u Ciebie na gumnie piękniej z każdym dniem. I niebieskości przybywa. U mnie w planie najbliższym tez malowanie ławki na niebieski, inszy trochę, jak na wszystkim u nas.
OdpowiedzUsuńJam u kresu sił witalnych i nie z powodów koronacyjnych. Nie mam już siły tego bajzlu po poprzednikach sprzątać i naszego po remoncie zabytkowego dachu oraz budowie studni głębinowej. Jakby tego było mało, moje wredne kury w liczbie 15 niszczą mi wszystko, co posadzę, mimo płotu, który zrobiłam. Wczoraj się już ze złości popłakałam i przysięgłam, że jeszcze raz, to wymorduje je z zimna krwią i oddam lisom, które się urodziły na górnym pastwisku.
Trzymajcie się Kury zdrowo!
Nie oddawałbym lisom. Sama bym zjadła. Rosół z 15 kur będzie boski. Nigdy nie rżnęłam kur, ani nie skubałam, ale mogę Ci pomóc. Tylko musisz znaleźć duży gar.
UsuńNawet te ich jajka nie przemawiają na ich korzyść, gdy sieją Ci zniszczenie w kwiatach. Również bym się wkurzyła. Nasza kuleżanka Inkwi też chyba zrezygnowała z drobiu na czas jakiś.
Przyjemnego dnia, drogie Kurki!
Kup koze. Od razu pokochasz drob...
UsuńPrzecież mam ponad 40 owiec z rogami. Drób zielononogi kochałam i kocham. One są kulturalne. Tylko te zwykłe kury takie niszczycielskie. Tu innych nie można zdobyć a moje stare już w kurzym niebie.
UsuńOna ma owce, które są równie dobre jak kozy.
UsuńIzydoru, ten niebieski miał być ciemniejszy, ale próbki oszukują, wiadomo, więc nawet się nie zdziwiłam. Dolałam zielonego i wyszło całkiem coś innego:). Taki sam niebieski jak reszta tarasu nie mógł być, bo on chwyta na gołe drewno. A na ławce były 3 warstwy farby i skrobanie mnie zesłabiło, nawet szlifierka nie dawała rady.
UsuńOszczędź kurki i daj zdjęcia postępu prac, co?
Ta koza to byla wzgledem tego Zyda, co poszedl do rabina narzekac....znacie? znacie.
UsuńTylko nie wiem, co maja do tego rogi ;)
Tyż jezdem KUROM. Tak mię się zdaje. Ja cierpię dolę. Litości plis.
UsuńO , to jest argument😀
Usuń:-)
OdpowiedzUsuńLitości dla kurek, a one juz tak mają, że grzebią, zasieki siatkowe chyba najlepszym wyjsciem ?
OdpowiedzUsuńPije kawę i biadolę wewnętrznie nad marnym naszym losem, J.klnie zwyczajowo, jak to przy czymkolwiek co robi, chyba juz tylko jak śpi to nie złorzeczy. Nawymyśla sobie roboty , żeby było taniej i w ogole, bo potrafi i on to zrobi, a następnie ją przeklina, bo coś zawsze nie idzie jak on by chciał, albo że tyyyyle roboty.
Przynajmniej koty nie narzekają😀, ale troche tez, bo nie moga wyjsc na balkon.
Nawymyślać trzeba. Se też. U nas jest ścisły podział ról. Ja wymyślam a do realizacji mus być kto inny.
UsuńDobry podział Basiku😀
UsuńMoznaby jeszcze, na te bezczelne kury, postawic kilka atrap lisow, a od biedy goryla plastikowego.
Usuńcoraz ładniej sie u Ciebie robi .muszę się znowu kiedyś wybrać zobaczyć na żywo bo zdjęcia to nie to samo :)
OdpowiedzUsuńPrzylataj Lawendowa, juz czas!
OdpowiedzUsuńDzień dobry z rana. Zdjęć, jak to wszyćko wygląda latem u mnie na balkonie jeszcze nie wysłałam, bo nie siadałam do kompa. Po powrocie z pracy dorwałam sąsiada i wymieniał mi żarówkę z tyłu autka, bo siadła od świateł mijania, a dla odmiany świeciła dodatkowa na tablicy rozdzielczej. Wkurzało mnie to, jak wracałam do doma. Dobrze, że jeszcze było widno. Udanego dnia.
OdpowiedzUsuńDzień dobry Kurkom z pochmurnego Krakowa.
OdpowiedzUsuń11 stopni i jest nadzieja, że się przejaśni bo się chmury rozrywają. Kiepsko spałam, trzeba by się ruszyć dalej, zobaczymy co powiedzą nogi.
Dobrego dnia.
Cześć, też spałam średnio, od piątej sie kręciłam, jak przysnelam mocniej to robotnicy stukaniem mnie zerwali na równe nogi, a przysnilo mi się, że chcialam coś kupić i nie mialam portfela,bo zmienilam torbę😀
OdpowiedzUsuńPelne slonce, nie za cieplo nie za zimno, ide z dragiem, siatka i grabiami do lisci kontynuowac wylawianie takiego zielonego swinstwa z oczka wod., co trzyma lilie oraz chyba irysy w kupie zamiast puscic je luzem po wodzie. Drabinke dla jeza tez musze z tego swinstwa oczyscic, bo na ewentualnosc niedajbuk, niech sie nie slizga na niej, tej drabince.
OdpowiedzUsuńOpakowano, uważaj na się, żeby nie było plummmmm. Ja wyławiam grabkami, bo siatka to mordęga, a wszystko sie ciągnieeee, fuj.
OdpowiedzUsuńGrabki juz probowane. te do lisci to zapomnialam wziac, sprobuje w takim miejscu, gdzie liscie od tych hipotetycznych irysow (z bliska bliskiego na tatarak jednak wyglada), troche sa zgnile i dragiem samym ich nie rusze, a zielone swinstwo wokol nich jest, taka lawa (takom uawom). Godzinke sie pobawilam i widze dno i czysta wode i leluje zadowolnione z przestrzeni. A nade mna pyskowal dzieciol.
OdpowiedzUsuńSuper, zuch dziewczyna, dzięcioł mowe pochwalną Ci wygłosił.
UsuńCzołgiem Kureiry! Nastał piękny dzień, pora na gumienko wylatać!
OdpowiedzUsuńJa w domowym ze szmatą latam, J.już blisku ukonczenia zamykania wnęki, cudnie to zrobił.
UsuńNajwidoczniej jego narzekanie przyczynia się do dobrej jakości roboty, więc.....Ty nie narzekaj:-)))
UsuńSlonce, niebo bezchmurne ale powiew arktyczny, juz polatalam po lasku kabackim, powietrze czyste, zielono ale troche zimno bylo. Niemniej ciesze sie bo spalilam 1,5 kalorii, zawsze cos.
OdpowiedzUsuńPoltorej kalorii to nie tak znowu duzo...az trzeba po lesie latac? ;)
UsuńDo tego w zimnie!
UsuńTrutututu fanfary mamy ciepłą wodę z sieci, właśnie skończyli montaż, a wczoraj zrobili rozruch centralnego ogrzewania i mieliśmy ciepłe grzejniki!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńI tak to weszliśmy w wiek...który? XXI czy może jednak miniony XX ? ;)
Wspaniale! Wyraźny postęp, będziesz zadowolona.
UsuńMarijo, tylko gratulować, a i życie z tym będzie łatwiejsze.
UsuńMam juz trochę lat, ale domu bez c.o. i ciepłej wody nie pamiętam. Moi Rodziciele kupili dom jak miałam 3 lata i Tatko przed przeprowadzką zadbał o tzw. wygody. Jak zaczęliśmy jeździć na agroturystykę też w takie miejsca, gdzie one były. Na obozy harcerskie nigdy nie jeździłam, bo tam do sławojek się chadzało a dla mnie to be.... Taka ja jezdem rozbestwiona. Bez cywilizacji bym chyba umarnęła. Aż mi fstyd.
UsuńMówi się, że las, bagna itp. to środowisko naturalne. I tak jest, ale nie dla człowieka. Środowiskiem naturalnym człowieka coraz częściej jest asfalt i beton.
UsuńBez c.o. jeszcze bym przeżyła ale beż ciepłej wody i łazienki to nie pasowałoby mi.
UsuńOjacie, Marija - kongratulacje!! rzeczywiscie i tromby i fąfary i pewnie latasz i te grzejniki paluszkiem przykrecasz i odkrecasz, przykrecasz i odkrecasz!
UsuńMarija, normalnie czuję Twoją radość i ulgę!
UsuńSaBała, nie sumituj się. Sławojki, namioty i te sprawy to tez nie dla mnie. Związek z naturą czuję i rozumiem zupełnie inaczej:)
UsuńSławojki nie, ale cała reszta może być. Bywało, że spałam pod namiotem przez miesiąc, za dnia przenosząc na plecach z miejsca na miejsce.
UsuńJak w prowadziliśmy się do tego mieszkania przeszło 50 lat temu to ubikacja była w mieszkaniu i tylko zimna woda. Łazienka została zrobiona w 90 roku i ciepła woda z bojlera.
UsuńOpakowana ano kręcimy sobie kurkami i sprawdzamy ciepłotę grzejników ;)
Z tą ulgą to tak jeszcze nie do końca Hana, rozmawiałam z kierownikiem budowy i remont ma jeszcze potrwać 3 miesiące. Na szczęście w naszym mieszkaniu większość prac już zrobiona, bo pomimo zarazy wpuszczałam robotników, jednak nie wszyscy tak robili i dlatego do zakończenia robót jeszcze hohoho!
Marijo, no to pięknie, gratuluję !
OdpowiedzUsuńMówię popołudniowe dzień dobry. Cosik ostatnio nie chce mi się na blogach gadać, może przez tę szczekaczkę na ZBJURKACH? We mnie siła i moc dopiero nocą.
OdpowiedzUsuńPochwalę się tylko, że wczoraj kupiłam wreszcie pralkę. W końcu to nie lodówka, że trzeba już, już. Przy okazji wylezienia z domu, oblatałam mój kochany, zaokienny park, jaki on teraz śliczny, zielony, traweczka przycięta ach, ach.
Bezowa, oblataj co się da, bo to zaraz się skończy. Ta wiosna przepiękna, znaczy.
UsuńWcięło mi koment. Wreszcie trochę cieplej bo +15 i sołneczko. Dzień jak do tej pory pracowity był. Duuuuuże pranie, wycyrklowanie spódnicy, upieczona szarlotka, godzinka opalania i kilka irytujących rozmów tel. To teraz zastanawiam się co na obiad, ekhm.... chyba szarlotkę.
OdpowiedzUsuńMmmm, szarlotka!
OdpowiedzUsuńBacha, szarlotka jest pysznym obiadem!
OdpowiedzUsuńHo ho, niebieska ławka! Jestem w klubie!
OdpowiedzUsuńKalina, w takim razie i tym bardziej - zasiadaj!
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńZakwitła akacja, świeci słońce, wietrzyk wieje, 4 stopnie.
Udanego piątku.
Cześć Kury! Słońce, zieleń, atakujące ptactwo. Wiosna w pełni.
OdpowiedzUsuńAgniecha, kto Cię zaatakował? Orzeł? Kondor? A propos, wczoraj nad willą Kuriozą krążyły (nisko!) dwa bieliki!
UsuńDosc czyste niebo, tak z 15 stopni, nic mi sie nie chce. w ogole.
OdpowiedzUsuńTo samo.
UsuńCześć, pogoda jak złoto,17 st.
OdpowiedzUsuńZ moją mamą niewesoło,siostra wezwala lekarza, pogotowie odmówiło przyjazdu.Szlag by to.
o matko. dlaczego odmowili???
UsuńBo objawy niby nie zagrażające zdrowiu,,przyjechal lekarz na,wizyte, wypisal skierowanie i wpisal niewydolność oddechowa.
OdpowiedzUsuńMama,ma 79 l.zdaje się. Siostra,zawiozla ją do szpitala(to moja przyrodnia siostra, mieszkają obok siebie i ona niejako zajmuje sie mama i jej sprawami).
A jakies prywatne pogotowie jest? Wogole to jakim prawem odmowili?
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za mamę Dory.
OdpowiedzUsuńBacha u nas jest prywatny transport chorych, ale bez skierowania do szpitala nie przyjmą, najwyżej na SOR, a i to nie wiem. W takim transporcie lekarza nie ma.
Skoczyłyśmy z córką na głęboką wodę. Zaniosłam placek, wypiłam kawę, pobawiłam się z dziewczynkami. Ich radość warta była wszystkie pieniądze, nie chciały mnie puścić, bardzo się wzruszyłam.
Zachmurzyło się i wiatr chłodny.
Dobrej reszty dnia.
Ewa2, widzę jak ludzie się zachowują ignorując nakazy, rękawiczek w sklepie nie mają, maseczki też nie wszyscy. Prędzej dopadnie Cię w warzywniaku, niż u Córki.
UsuńCzytam sobie Zycie codzienne w Palacu Buckingham, no bo nasza Prezesowa tlumaczyla, jak rowniez ze wzgledu na fakt, ze pisal to jednak Francuz, a jak wiadomo uklady meidzy oboma narodami sa smieszne. Obie strony sie wysmiewaja z siebie wzajemnie...le 5 o'clock (we Francji i w Europie jest 5ta, kiedy w UK jest czwarta i wtedy pija herbate.... Takze tea to nazwa kolacji (czyli glowny posilek), tea-time moze byc uwazane za czas podwieczorku a high tea to rozbudowany podwieczorek na wytrawnie i slodko, jeszcze jest cream tea...co nie oznacza dolewania smietanki do herbaty ;).
OdpowiedzUsuńNo i wksiazce wychodza rozne rzeczy. Zastanawiam sie, jak nasza biedna Prezesowa dawala sobie rade (konceptualnie) z tak tajemniczymi rzeczami jak plum pudding i yorkshire pudding, barley sugar i barley water (nie wiem czy bylo, barley sugar byl na pewno). wydaje mi sie, ze biedny autor nie doswiadczyl osobiscie pewnych z tych drobiazgow, wpisal a Prezesowa sie pewnie zastanawiala o co tak naprawde chodzi...i okrutnie mnie rozweselalo nazywanie dan nazwami francuskimi, bo to podkreslanie, ze to ichni wymysl, hehehe. pamietam, jak raz mnie wysmiala znajoma, ze w angielskiej restauracji jadlam danie angielskie (bangers and mash...i wez tu czlowieku zrozum o co chodzi - kapiszony i puree kartoflane?), cos tam, cos tam i na deser byl creme brulee, ze haha i hihi, fracuskie to przeciez. potem sie pokazaly glosy, ze w Chinach ten deser nazywaja "burnt milk" czyli przypalone mleko, hrehrehrher.
I sobie mysle, ze takich rzeczy, jak dania, zwyczajnie sie czesto nie da przetlumaczyc z nazwy. i te roznice w nazwenictwie - polskie zrazy zawijane, to w Anglii...beef olives. i wez to przetlumacz. A opisac tez czasem ciezko. A kompot w Anglii to mniej wody niz w polskim kompocie, za to wiecej owocow niz symboliczna truskawka. A boiled sweets? to landrynki. i co zrobic z takim star gazey pie ( paj z rybek calych, ktorych glowy wystaja z czapeczki z ciasta i patrza w niebo.... a bread and butter pudding opisywalam dosc obrazowo w pewnej knajpie na zlocie Kur. Pamietacie? Jest jeszcze bread and butter pickle.
A jeszcze do tego tlumaczeie nazw tytulow personelu dworskiego - zglupiec od tego mozna! Wiec szapo ba i w ogole w strone Prezesowej.
Tak, pamietam pudding, a kompot to ja robie w takim razie po angielsku.
OdpowiedzUsuńMama przebadana, tomograf płuc zrobili, zostswiaja ja na kardiologii w Klodzku. Nie wiemy jeszcze co wykazaly wyniki.
Ale dawaj znac co i jak!
UsuńDora, Mama choruje na coś?
UsuńOpakowana, to była jazda bez trzymanki! Szczegółów już nie pamiętam, ale umęczyłam sie okrutnie. Pamiętaj, że internetu wtedy jeszcze nie było. Miałam już komputer, ale to była w zasadzie maszyna do pisania. I zeżarł mi 70 stron gotowego tekstu! Puakauam rzewnymi łzami. Felek trochę mi odzyskał, ale robiłam to w zasadzie od nowa. Teraz przekład zapisuję kilkanaście razy w różnych miejscach:) Wtedy nie byłam jeszcze taka cwana.
OdpowiedzUsuń