Słowo się rzekło, zebrałam stare kości i z duszą na ramieniu pojechałyśmy na miejsce zbiórki.
Kajaków było coś z 12, w każdym po dwie osoby. Peleton prowadził młody, wysportowany chłopak trenujący coś, czy kajakarstwo, tego nie jestem pewna. Uczestnicy spływu to w 98% ludzie w wieku między 30 a 45 lat, niektórzy z dziećmi. Pozostałe 2% to kol. D i ja. Ostatnio wiosłowałam jakieś 15 lat temu, kol. D jest lepsza, ale nie aż tak (chyba mnie udusi).
Płynęłyśmy za mistrzem, reszta z tyłu, a co! Tylko coś ze dwa razy zniosło nas w trzciny, a i tak byłyśmy w czołówce! Zaliczyliśmy cztery jeziora (czy pięć, trochę się pogubiłam), co jedno to ładniejsze i bardziej dzikie. O kajak obijały się olbrzymie, głodne szczupaki wlepiające w nas przekrwione oczy. Z szuwarów dolatywało ni to wycie polujących wilków, ni to skowyt pożeranego przez nie bobra. Niebo pociemniało i tylko ostry cień orła z martwym jeleniem w szponach zarysował się na horyzoncie. Kol. D wyszeptała pobladłymi ustami: czy to już koniec? Nie ma już nic?
Przedzierałyśmy się przesmykami (drugi kajak, z przodu ja, za mną kol. D), w przybrzeżnych zaroślach ze złowrogim trzaskiem łamały się gałęzie - jakby naszym śladem podążała żądna krwi wataha komarów. W ciemnych i tajemniczych rzecznych odmętach tu i ówdzie wirował muł poruszony potężnym uderzeniem ogona żarłocznych okoni.
I tak oto dobiłyśmy do portu jako czwarta załoga!
Najwidoczniej ćwiczenia fizyczne na gumienku, targanie kamieni, mebli, drzwi i worów z ziemią oraz napełnianie gruzem kontenerów jednak czemuś służy. Myślałam, że po wszystkim nie ruszę ręką ani nogą, a tu nic! Żadnych zakwasów i w ogóle niczego!
Współcześni młodzi ludzie, a przynajmniej ci ze spływu, chyba zbyt dużo czasu spędzają nieczynnie. Cienkie z nich bolki!
Wbrew zamiarom zdjęć zrobiłam tyle, co kot napłakał. Nie jest łatwo pilnować kursu chybotliwego kajaka, telefonu i wiosła, żeby nie wpadły do wody, nie mówiąc o ekranie, na którym w świetle nic nie widać. Zwłaszcza bez okularów.
Tak więc musicie uwierzyć mi na słowo - okoliczności przyrody są tu przepiękne!
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńCzwarte dopiero? Toscie sie zagapily po drodze czy w szuwary zaplataly? Przeciez parlyscie dzielnie za kajakowym guru, na co dowody mamy na zdjeciach (do twarzy Wam z wioslem). No a opisow dramatycznej przyrody moglby sie od Was Sienkiewicz z Mickiewiczem uczyc. :)))
UsuńAMP, wziąwszy pod uwagę, że reszta była od nas o połowę młodsza, to możemy być dumne! Ostatni akapit z wyjącym wichurem to nie ściema - naprawdę się zerwał szkwał i ulewny deszcz. Trochę nami rzucało, ale dzielnie parłyśmy do przodu!
UsuńOpis przyrody przypomniał mi powieść, jaką pisałysmy swego czasu:)
PIERWSZA!!!!
OdpowiedzUsuńNo druga.
UsuńHa! :*
UsuńUwielbiam to:))
UsuńPantera, w jednym czasie, tylko Ty jezdeś ode mnie wyższa, to nacisnęłaś guzik szybciej, bo był wysoko.
UsuńJam sie lux torpeda. :) O ulamek sekundy, ale zawsze.
UsuńHo ho ho ho ile zdjęć!!!!
OdpowiedzUsuńI jakie fajowskie, chmurki się tak pięknie w toniach odbijają.
UsuńOpowieść spływowa mrożąca ;)
Kajakiem nie pływałam chyba ze 30 lat, niestety teraz ani bym do niego nie weszła, ani z niego nie wyszła, za mało stabilny jest na moje rozchwiane stópki.
Marija, dałabyś radę, jako i ja dałam!
UsuńJa pewnie bym wlazla, ale juz nie wylazla. Trzebaby kajak rozebrac wokol.
UsuńDzikie te jeziora macie, a i zwierzątka jakieś drapieżne... chociaż co do komarów, to rozumiem. To wycie krwiożercze w koszmarach mnie prześladuje. Ale wilki? One cienkie bolki są, łażą tu sobie czasem po łąkach, czasem w lesie je widuję. Zwiewają, pamiętają, że moja ciocia jednego grabiami tak zajechała, że kozła wywinął i owieczkę mu z pyska wyrwała.
OdpowiedzUsuńGorzka, u nasz jakieś one bardziej krwiożercze:)))
UsuńPiąta + !
OdpowiedzUsuńCudnie tam macie, koleżanki :)
No i chyba bym się bała wywrócić, bo z pływaniem u mnie kiepsko ;)
No i te wilki pożerające bobry! hahahah
buziaki :*
Sonic, oj cudnie, fakt!
UsuńWywrotka nigdy nie jest przyjemna. Pływam nieźle, ale wolałabym nie:)
Przygoda pierwszej klasy: wycia, krwiożercze ryby i komary, trzaski i bałwany i co tam jeszcze...Fajnie opisałaś.
OdpowiedzUsuńPiękne okolicę, a jak już okrzepniesz na włościach, spraw sobie kajak, żeby z wprawy nie wyjść.
Kiedyś bardzo lubiłam kajaki i wiosłowanie, teraz bym wymiękła po pół godzinie.
Nieno! Jestem dumna, ze tak się sportujesz! A poza wszystkim, w tych pięknych okolicznościach przyrody...Można tak płynąć i płynąć.... Ech... ostatni raz spływałam ze 12 lat temu... Mazury były grane. A właśnie! Jak wsiadłaś na kajak? Bez problemu? W sumie to kajak turystyczny to nie powinno yć kłopotów. Ja próbowałam kiedyś tzw. kanadyjek. Dajcie spokój, 5 razy we wodzie zanim odbiłam od pomostu.
OdpowiedzUsuńWsiadłam oraz wysiadłam. Nie powiem, że jak sarenka, ale bez większych problemów. Za kanadyjkę dziękujemy.
UsuńKapelusik czy czapka w stylu Sherlocka? Tak jakoś mi sie widzi na twojej głowie.
OdpowiedzUsuńLilka, bardzo twarzowa czapusia a la bejzbolówka.
UsuńEwa2, też myślałam, że wymięknę i nie wymiękłam! Nigdy nie mów nigdy!
OdpowiedzUsuńO kajaku myślałam, tylko nie ma go gdzie trzymać. "Moje" jezioro jest nieduże, to i pływanie w kółko takie sobie - ono nie ma połączeń z resztą tutejszych jezior. A do transportu kajaka trzeba by terenówkę nabyć.
Jak u Hickoka zbudowałaś nastój:) Kajaczki są super!! Szczególnie na rzeczkach wolnych i leniwych,
OdpowiedzUsuńmoją ukochana Krutynia)jezioro ostatecznie może być, ale zawsze mam jakiś niepokój, tak na środku będąc.
A jakie to były jeziora? I ta rzeczka?
Masza, tutaj masz http://www.gmina-skoki.pl/mieszkancy/jeziora-mieszkancy/2198-jez-lipka/
UsuńZaczęłyśmy od jeziora Włókno.
Do jeziora Maciejak (fajna nazwa, nie?) i nazad.
UsuńZacna trasa. Macie sporo jezior, jak na Mazurkach:)
UsuńIle fajnych jeziorek. Odkryte czy nieodkryte bo niedostepne za bardzo. Mam nadzieje, ze nieodkryte.
UsuńNieno! Jakie tam pływanie w ciuchach, można się przy okazji zachłystnąć przy wpadaniu, to nic przyjemnego. W kapokach naturalmente byłyście?
OdpowiedzUsuńNaturalmente, w kapokach.
UsuńJa mam jedno pytanie. Dlaczego miałyście zielone pagaje do różowiutkiego kajaka??? Czy to miała być kolejna pakistańska ciężarówka??? Kolanka i ramonka opalone na cierwono???
OdpowiedzUsuńBoguśka, tak nam przydzielili, nie wybrzydzałyśmy. Nic nie opalone, zimno było i byłyśmy ubrane w trzy warstwy, na to kapok. Trudno było się w tym ruszać.
UsuńJaka terenówka? A twoja szczała? Co przewozi ławki stadionowe. To i kajak wejdzie. A nie śmiałyście się przy wsiadaniu aby? Wszyscy się śmieją zwykle. Mi zawsze kojarzy się komedia z Louisem de Funes jak wsiadam na kajak. Znaczy kojarzyła mi sie bo już zapomniałam.
OdpowiedzUsuńLilka, a pewnie, że się śmiałyśmy, zadawałyśmy się ze trzy razy:)
UsuńTerenówka zdałaby się do jeżdżenia po tutejszych bezdrożach też. Ostatnio się szlajałyśmy i kol. D naderwała rurę wydechową w swojej szczale.
Hana, dmuchany se kup. Właśnie oglądałam bardzo fajne niedawno.
OdpowiedzUsuńGorzka, rozmyślam.
OdpowiedzUsuńAbo możesz sobie kupić deskę SUP, one są dmuchane właśnie, moja bratanica twierdzi, że czuje się na niej bezpieczniej niż na kajaku. Tylko że na takiej desce pływa się na stojąco, trochę jak gondolier ;)
UsuńTutaj pokazywałam jak się z takim ustrojstwem obchodzić:
http://echmarychachacotyrobisz.blogspot.com/2019/07/w-poszukiwaniu-wody-dla-supa.html
Wow! Widze Prezesowa jako godnoliera (Gondol Jerzy)...pasowaloby jej.
UsuńHano, jestem dumna z Ciebie. Gratuluję wyprawy, opowieści i fotografii.
OdpowiedzUsuńArte, dzięki, puchnę!
UsuńNo tak, a o mnie, która na One ze zwierzętami czekała, chmury oglądając o Nie drżała, obiadek przygotowywała, to nic nie wspomniała. Taki los tych co czekają....
OdpowiedzUsuńNic z tego nie mają
OdpowiedzUsuńMM, taki już los siostry marynarza...
OdpowiedzUsuńhre hre....
UsuńLedwie uszłyście z życiem:)))
OdpowiedzUsuńLubimy kajakować, ale raz, na Kaszubach, zrobiło się nieprzyjemnie. Chłopcy dobili do brzegu, a mnie i Dorocię nurt pchał pod most. Wszystko byłoby okey, gdyby nie to, że strasznie padało dobę wcześniej i poziom wody się podniósł, mało nas ten most nie zdekapitował. Zapierałam się wiosłami, potem Wojtek wskoczył do wody i nas do brzegu doholował. UFFF.
Jeżu, Kasia, odechciałoby mi się kajaków..
OdpowiedzUsuńMarta ale ty życiem nie ryzykowałaś, chociaż ja właśnie pomyslałam, że cię ubrały jako małżonkę marynarza
OdpowiedzUsuńAlbo i narzeczono w kazdym porcie.
UsuńO to, to, Lilka! Czekała na brzegu z latarnią.
OdpowiedzUsuńA nie NA latarni aby?
UsuńPOD.
UsuńO to to, ze skrzydełkami kurzymi w piekarniku.
OdpowiedzUsuńO ja szacun, wody to ja raczej się boję. No nie żebym się nie myła abo co ;) Ale tej dużej to tak :)
OdpowiedzUsuńAtaboh, warto się przełamać.
UsuńJestem naprawde z Ciebie dumna! I oczywiscie z kolezanki D. Brawo Dziewczyny!
OdpowiedzUsuńNie beda nam jakies malolaty renomy psuc! Brawo Wy!
Nie będą, Ataner, never!
UsuńBrawo Hanuś. Ja, jak Ataboh boję się wielkiej wody.
OdpowiedzUsuńPrzecudne te jeziora, tak sobie siedzieć na pomoście, majdać nogami...oj chciałabym, chciała.
Bezowa, ile to roboty? Wsiadasz w autobus, jedziesz nad Wisłok i majtasz nogami na jakimś moście/pomoście.
UsuńHa, ha, ha, skąd wiesz, że u mnie Wisłok? Jest jeszcze Lubatówka.
UsuńHano, proszę natentychmiast zostać pisarką! Okej, w przerwach prac ogrodowych - usiądź na tarasiku i pisz , bo nastrój umiesz stworzyć niesamowity!
OdpowiedzUsuńJulita, mam zadatki na Mniszkównę co nie?
UsuńNo Hana jestem pod ogromnym wrażeniem.
OdpowiedzUsuńJak to dobrze mieć koleżankę :-) i umieć pływać.
Kajaki nie dla mnie - pływać nie umie :-)
Pięknie to wszystko opisałaś
Następne wyzwanie życiowe - Graszkowska uczy się pływać. :-)
UsuńZapisz w kajecie.
Agniecha nie tylko Graszkowska, ale jeszcze nas więcej by było do tej nauki...
UsuńNo to już, zaczynać, jak tylko będzie można.
UsuńI jeden podstawowy wykręt Wam odpadnie, ten od zwężających ubrania krasnoludków - tłuszcz jest lżejszy od wody. :-DDD
Czy maja zaczac przez trening na sucho? taki z dwoch krzesel (i stoleczka w srodku) zlaczonych?
UsuńHrehrere...
UsuńTo co, Kureiry, rok na naukę wystarczy? Do następnego sezonu?
UsuńPrawda, Graszko? Ledwo uszłyśmy z życiem.
UsuńMieszkasz w takim miejscu, że chyba musisz nauczyć się pływać.
Dzień dobry Kury z rana, a zwłaszcza Kury wodne bardzo podziwiane.
OdpowiedzUsuńRaz byłam na spływie, podobnie jak Lilka , na Suwalszczyźnie to było. Dwa tygodnie przygody. W lecie. Pośród bajkowej przygody i w dobrym towarzystwie. Miło wspominam, chociaż częściowo przez mgłę, było to mianowicie w czasach późno studenckich i Agniecha wtedy jeszcze piła jak marynarz.
A wracając do naszej Prezesowej, ma ona ci kondycję, ja wtedy nabawiłam się kontuzji nadgarstka. Ale, może gdybym pojechała teraz, to też bym się nie nabawiła?
Piękne opisy przyrody, po przeczytaniu Twego sprawozdania mało kto się odważy zapuszczać w niebezpieczne głusze Wielkopolski.
U nas sielsko, choć jeszcze krzepko. Ćwierć wiaderka ślimaków wylądowało w rzece - niech się pstrągi cieszą, i raki.
Przyjemnego dnia!
No, Agniecha, straszno tu i głucho:)
UsuńNie mam ślimaków - to jeden z plusów mieszkania pode świerkami. Po igłach no pasaran.
No tak. Ale nie pójdę do ogrodu sypać igieł ( i tak nie mam ), bo ony zakwaszają glebę.
UsuńSzkoda, Agniecha, mogłabym podesłać Ci parę worów.
UsuńJa znowu mogę ci podesłać parę worów ślimaków.:-DDD
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńPrzestało padać, przejaśnia się i 10 stopni. Przydał się deszcz, pozieleniały wygolone trawniki.
Dobrego dnia.
Dzień dobry. Zaspałam dziś haniebnie, bo zamiast ruszyć tyłek o 6,30 na wietrzenie Gutka, to spałam do 7,30. Jeszcze bym podrzemała, ale Gustaw ma dziś wizytę w salonie piękności.
OdpowiedzUsuńBrawo, brawo, brawo :))) Spisałyscie się na medal, a młodzież moze za Wami kapoki nosić i wiosła :)))
OdpowiedzUsuńOsobiście nie nadaję się na kajaki, bo mam chorobę morską po kilkunastu minutach. Nawet na spokojnym jeziorku.
Lidia, to jesteś lepsza ode mnie. Też mam chorobę morską, ale dopiero na morzu, jak sama nazwa wskazuje. Jezioro mnie nie rusza.
UsuńHano, brawa i owacje na stojąco.
OdpowiedzUsuńNie umiem pływać, wiec nie ciągną mnie wodne rozrywki.
Tu słoneczkooooo, lekki wietrzyk, cza uważać, żeby się nie spalić, i robota kopciuszka.
Szkoooda Dora, woda jest fajna!
UsuńJa jestem wszechstronny tchorz.
UsuńU nas odbywaja sie splywy pintonowe w Bardzid, ale troszke to kosztuje.
Chapeau bas! Jesteście niezwyciężone. Takich jak Wy już teraz nie robią. Jestem pod wielkim wrażeniem. Cztery jeziora w kajaku...
OdpowiedzUsuńJako nieumiejąca pływać, kajakiem spływałam Bugiem swego czasu, bo on ci niezbyt głęboki i można w każdej chwili wyjść z kajaka jakby co.
Udanego dnia!
W fizkulturze to my Kury wymiatamy, że tak rzeknę młodzieżowo.
Izydoru, w takim razie Bug w sam raz na kurzy spływ! Równe szanse dla wszystkich!
UsuńZwłaszcza w czasie suszy.:-)
UsuńWierzę, bo widoki utrwalone na zdjęciach dech zapierają :-)
OdpowiedzUsuńAnnette, to tylko nikczemna namiastka:)
UsuńZazdraszczam! Kajaków, wody, wszystkiego. Mam nadzieję że mła zazdrość nie zadusi. :-)
OdpowiedzUsuńJa też Taba. Mam nadzieję, że nie zadusi znaczy.
UsuńWSPANIALE zdjecia,wszystko bylo widac i okonia i przekrione oczy i szpony orla i padline jelenia i goniace Was komary . Wspaniale!
OdpowiedzUsuńKurde, odwazne bylyscie!!
Fąfary wielkie, jak trąby chinskie Wam sie naleza. ale okolicznosci przyrody piekne rzeczywiscie. Czy to sa Wasze wsiowe jeziora?
Uwaga - na NASTEPNY raz uwies u szyi: okulary, telefon i wioslo. zawsze bezpieczniej. A moze nawet siedz z tylu, to cichcem mogalbys wrecz filmowac przygody.
Strasznie mi sie wycieczka podoba. Kol D. genialna, ze to wymyslila. I tak dawno, bo pewie jalby od razu, to mozliwe, ze zrezygnowalybyscie. a tak? mam nadzieje, z emacie apetyt na wiecej. moze czesc czasu podzielisz miedzy Kurioze a tratwe na jeziorze. Z zadaszeniem. I czajnikiem. I Czajnikiem & Co. Pieski by Ci na pewno lowily te leszcze i rekiny na posilek.
Opakowana, to część naszych wsiowych jezior, jest ich w gminie 17, więc mamy co robić. Takie spływy odbędą się jeszcze trzy czy cztery w sezonie, ale jesteśmy wpisane na listę rezerwową, bo mieszkaniec gminy może dostać w prezencie tylko jeden spływ. I każdy odbywa się na innych jeziorach.
UsuńMożna też skrzyknąć grupę znajomych i za 50 zeta na kajak (2 osoby) zorganizować sobie coś takiego.
Możliwe, że wykombinuję jakąś tratwę. Taki wodny camper, coby pomieścić stado.
Ja jeszcze w czasach licealnych pływałam kajakiem tam i z powrotem po Jeziorze Rożnowskim, bo akurat mieszkałyśmy po drugiej stronie Rożnowa. A w Rożnowie w charakterze ratowników nasi koledzy, to jak mieli dość nieodpowiedzialnych wczasowiczów to wywieszali wieczorem czarną flagę i piekło się u nas kartofelki w ognisku.
OdpowiedzUsuńKartofelki z ogniska, mniam!
OdpowiedzUsuńCześć Kury bardzo z rana. Deszcz pada, jest szaro. Ptaszęta świergolą, kot wyje.
OdpowiedzUsuńPies śpi. Ja już nie.
Dlaczego Rabarbara nie robi nam pobudki? Dzień bez Rabarbarowej pobudki nie jest dniem do końca właściwie rozpoczętym.
Dzień dobry Kurki.
UsuńSłońce, 10 stopni, lekki wiatr. Mój kot już się zamknął, strawę dostał.
Rabarbarze pobudkę robi Kurczaczek, nie a czasu dla nas.
Dobrego dnia.
Jaki Kurczaczek?
UsuńWnuk.
UsuńSkoro Rabarbara jest Kurą, jej wnuk siłą rzeczy jest Kurczaczkiem. :-)
UsuńNo tak��
UsuńMoje gratulacje. Też z utęsknieniem czekamy na kurczątko. Wnusię. Nasz Wnuk kurczak to już prawie kogut.
UsuńCześć,dłonie mnie bolą, w szczególności lewy kciuk, więc się źle pisze.
OdpowiedzUsuńPogoda jak zloto, pogodnie i jasniutko od świtu.
Przyjechała ciężarówa z bloczkami itong, wiec juz od 7 J. na posterunku,zszedl na podworko i kontroluje, a ja sie troche rano pobyczę.
Miłego czwartku, już czwartek, jak to?!
Też się dziwuję, Dora, ale jest czwartek!
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kureiry! To do roboty, nie?
OdpowiedzUsuńNooo, o 12 idę.
OdpowiedzUsuńA ja do dentysty. mam nadzieje, ze to ostatnia wizyta..
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Odpaliło mi dziś i gotuję dziś botwinkę na dwa dni. Do tego młode ziemniaki ze skwarkami. Spokojnego czwartku.
OdpowiedzUsuńAleż się trafiły moje klimaty. Woda to mój żywioł odkąd pamiętam. Spływy kajakowe to moja młodość. Rzut beretem od nas na Śląsku jest Zalew Rybnicki zwany Jeziorem Rybnickim. Są kluby żeglarskie, szanty i klimaty wodne i wędkarskie przez cały rok, bo ten zbiornik nie zamarza. A latem to już Warmia i Mazury. Kiedyś ciągaliśmy łodzie nad Adriatyk do Chorwacji, ale teraz już się nam nie chce. Cieszę się, że kajaki sprawiły Ci frajdę. Piszesz tak obrazowo i z polotem, że prawie tam byłam.
OdpowiedzUsuńOch, cudna wodniacka przygoda ! Bardzo lubiłam kajakowe spływy, co roku mieliśmy firmową imprezę połączoną ze spływem - raz rzeczkami, raz jeziorami- było super . Niestety, od 3 lat musieliśmy sobie odpuścić uczestnictwo z moim M.- rupcie z nas, kręgosłupy i stawy za bardzo się buntowały, a trasy mieliśmy różne, czasem dość wymagające. Bardzo żałuję tych wyjazdów, tzw. okoliczności przyrody, obserwowane z poziomu kajaka, są zachwycające ! Korzystaj więc, póki możesz , a ja choć na zdjęcia popatrzę :)
OdpowiedzUsuńTo ja dołączam do grona nieumiejących pływać. Nie mogłam się nauczyć, bo się boję wody O!
OdpowiedzUsuńDzień dobry w piątkowy poranek. Za oknem szaro, jakby miało zaraz padać, a ja wybieram się na rynek z Gutkiem. Mam do kupienia Mu cienkie wdzianko plus jeszcze parę innych drobnych rzeczy. Spokojnego dnia.
OdpowiedzUsuńCześć Kuraki!
OdpowiedzUsuńU nas słońce i rześki poranek. Potrenowałam z młodymi klaczami, pogłaskałam maluchy trzy, teraz trzeba już trochę uważać, bo gryzaki z nich straszne. Czasem nawet trzeba ostro skarcić, bo te zęby są już całkiem ostre, a gryz silny. Ale to bystrzaki, szybko się uczą, że ludzia się gryźć nie powinno. Dzisiaj chyba w końcu przeprowadzimy stado na letnie pastwisko. Przydałoby się, bo przecież powoli o sianokosach myśleć trzeba.Ach, ale na razie jeszcze jest wiosna.
Przyjemnego piątku!
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńChmury są, deszczu nie ma, 12 stopni, lekki wiaterek. Kot wrzeszczy mimo, że śniadanie dostał.
Dobrego dnia.
Dzien dobry, pogoda nadal piękna, dziubię zielsko z drogi żwirkowej, nie musze sie spieszyć, przerwa śniadanie i poranną kawkę.
OdpowiedzUsuńKto pije ze mną?
No i mam klopot, bo kogut schwat probowal mnie przed chwilą atakować, kiedy wynosiłam zielsko na kompost, to jak ja mam tam chodzić?
OdpowiedzUsuńZ parasolka.
UsuńNie mam trzeciej ręki😀 Będę uprawiać przekupstwo i skarmiać jakimś jedzeniem.
UsuńDałabym kopa. Nogi masz wolne.
UsuńWitam wszystkie Szanowne Kury. Przeczytałam wspaniały opis przyrody na wyprawie kajakowej i naprawdę aż mi trudno uwierzyć, że ja tam byłam�� Pewnie, pracowicie wiosłując, nie zwróciłam uwagi na tego orła dźwigającego w szponach jelenia.����
OdpowiedzUsuńKoleżanko D., na moją spostrzegawczość zawsze możesz liczyć. Nawet jeśli nie zobaczę, to sobie wyobrażę.
OdpowiedzUsuńHana - widzialas, widzialas. Oczyma wyobrazni PRZECIEZ.
OdpowiedzUsuńA Kolezanke D. witamy za pomoca dziewczynki w stroju ludowym z gozdzikiem w dloni, czerwonym dywanem i fąfarami w stylu tromb chinskich oraz nepalskich (i moga byc butanskie). Wiadomo bylo, ze magnes Kurnika przyciagnie. Miejsce na grzedzie masz.
Opakowano, z ust mi to wyjęłaś. No wreszcie na naszej grzędzie zasiądzie ukrywająca się Koleżanka D. Witam i ja o odległego zakątka kraju, gdzie chodzą niedźwiedzie.
OdpowiedzUsuńUlicom?
UsuńNie wiedziałaś? Dlatego Bezowa rzadko wychodzi:)))
UsuńOpakowano, ulico tyż i lelenie som hahaha
UsuńA dziki?
UsuńDzika spotkałam na Warmii. Lochę z małymi. Na szczęście siedziałam w aucie. Ale, co do zwierzów, to jak lubieje wodę, tak na głęboką wodę nie wskakuję na Śląsku na Jeziorze Rybnickim. W głębinach są potwory. Potwierdzili to płetwonurkowie, którzy czyścili ten zbiornik. Tam jest zawsze ciepła woda. Jest elektrownia. Jak poczytacie, co tam wędkarze wyciągają to włos na głowie się jeży. Tam nigdy nikt nie powinien wskakiwać do głębokiej wody z jachtu, z żaglówkai ani nawet złódki.
UsuńMam patent na nurkowanie. Zrobiłem za tzw. łebka. Za namową mojego Tatki. Ale na Jeziorze Rybnickim nigdy. Boję się. Nie lubię się bać. Może kiedyś się odważę. Małż mówi, że to strachy na lachy. Może chce coby mię co pożarło?
UsuńZłapali ponad 100 kg suma. Na głębokiej wodzie nie ma szans. Trza spadać ile sił w płucach i w ręcacb.
UsuńHellou kol.D, czyżby moja imienniczka?
OdpowiedzUsuńStanowicie niezły tandemik, a i tercecik też rewelacyjny jak dołącza się MM.
No ja nie wiem, czy Kol. D zasiądzie na grzędzie, ona jakaś bojąca się, czy cuś? Pracuję nad tym. Oswoi się.
OdpowiedzUsuńDora, zgadza się.
Nooo, oswojona Kura, to jakas nowosc ;)
UsuńOOOO!!! kol. D. siem przemogła. Witam i ja. Mam nadzieje, że nie będzie potrzebny następny orzeł z jeleniem w szponach żebyś gdaknęła.
OdpowiedzUsuńWitam i ja kol. D. w kurzym towarzystwie.
OdpowiedzUsuńDzień dobry w sobotę. Gustaw wywietrzony, ja przy sokawce szykuję sie do pracy. Pierwszy dzień bez maseczek na ulicach...
Ciekawa jestem, co zmienili u mnie z zakazami i nakazami.
Spokojnej soboty.
Cześć Kurki, u nas poranny chłodek przy ostrym słońcu.
OdpowiedzUsuńKonie wczoraj poszły na letnie pastwisko. Znowu tak późno.
Wczoraj posadziłam dynie, a dziś powinnam pójść zobaczyć, czy ślimaki już je zeżarły, ale mi się nie chce.
Pięknego dnia!
Zeżarły jedną, resztę nadgryzły. Wrrr. I jak tu praktykować ahimsę?
UsuńOsłony przeciwslimacze by,sie przydały.
UsuńCwiczysz joge wsrod dyn???
UsuńAgniecha, mówię poważnie. Nazbieraj igieł świerkowych i porób z nich zasieki, raczej nie przelezo. Igły zakwaszają glebę, ale może jakoś w stosownej odległości rozsyp?
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńTrochę chmur, lekki wiatr, 12 stopni. Padało bo mokro. Będę piekła ciastka kruche dla wnuka, zażyczył sobie na DD.
Miłego dnia.
Ewa2, szkoda, że nie jestem Twoim wnukiem.
UsuńMoze dalabys rade....nieco charakteryzacji, zdaje sie, ze szczudla i Ewa nawet nie zauwazy...
UsuńI bez charakteryzacji wyglądam jak chłop. Tylko ten zwrost...
UsuńWzrostu nie przeskoczysz, ma prawie 180. Żeby babcię uściskać musi się mocno schylić.
UsuńCześć, ppgoda bez zmian,noc zima dzien cieplutki.
OdpowiedzUsuńWitajcie. Wiucha dosyć mocno, jest chłodek bez deszczu na razie. Odgruzowuję deczko chałupę i wyjdę na zakupy. Miłej soboty.
OdpowiedzUsuńZimno, szaro, pokropywalo caly dzien. Ide zalozyc palketki cieple :/
OdpowiedzUsuńale mam CZTERY nowe polki w szafie w przedpokoju...mialam nadzieje na pustki na nich, a nie ma. ciekawe jak to sie dzieje.... ale jest luzniej. i sie bardzo ciesze, na polkach stoi za duzo jedzeia czyli fasoli roznych, barszczu, rozne wloskie pasty do chleba. po prostu przestane chodzic na zakupy, ino jakies swieze rzeczy. No i mam cos 2 czy 3 kilo ogoreczkow na kiszenie, a zestawiw do kiszenia mam chyba na 5 kilo. do tego liscie debowe, porzeczkowe i winogronowe. dodatkowy czosnke tez. Zapowiada sie orgia!
Ach, pamiętam takie kiszeniowe rytuały z dzieciństwa.
UsuńU mnie dzisiaj pogoda barowa, na przemian pada i mży, na dodatek zimno. W domu siedziałam, ciastka z płatków owsianych upiekłam.
Może jutro się gdzieś ruszę, ale w pelerynie albo pod parasolem nie lubię chodzić, chociaż przydało by się zdjęć kałuż nazbierać.
Ewa2, u mnie dzisiaj cieplutko i słonecznie z kumuluskami. Jaki deszcz???
UsuńTaki z nieba zasnutego szarymi chmurami. Do tego 11 stopni. Jutro też tak ma być.
UsuńOpakowana, nie za wcześnie na kiszenie ogórków? Aż tak się nie znam, ale one chyba szklarniowe? I nie wiem, czy się nadają? A koper skąd?
OdpowiedzUsuńPodobniez najlepsze ogoreczki sa z tych wczesnych i z tych poznych, a nie ze srodkowych. Ja JUZ zrobilam cos 8 malych sloiczkow (co ja sie naprzebieralam ogoreczkow, zeby znalezc takie, co wejda do sloikow po dzemie albo troche wiekszych! Po 4 ogoreczki, albo wrecz 3), mlody koperek, jakies resztki chrzanu i czosnek. Zostawilam jeden sloik na malosolne, a te, co zrobilam, to od razu zamknelam i wstawilam do garazu. Po 2 tyg, byly jeszcze ciut malosolne i zupelnie dobre!
UsuńMoga byc szklarniowe, spragnionam moich kiszencow! Zestawy do kiszenia juz sa prawdziwe, debina, porzeczyna i winogronina juz jest, swieze piekne listki, zaszaleje. Jeszcze zebym tylko sie przekonala do kiszenia innych rzeczy. Ale dopoki nie sprobuje u kogos jakiegos kiszonego kalafiora badz innej marchwi, to samej mi sie nie chce robic. A moj koperek zostal zjedzony prawie doszczetnie przez ulubiencow Agniechy, co ich ma pol wiadra. A pietruszka, co objechala swiat wzeszla i wyszla. zanim slimaki ja dopadly. Moze znowu spakowala walizy i pojechala dokola swiata. kupilam dzis dwie sadzonki.
"Agniechy, co ich ma pół wiadra CO DZIEŃ." No dobra, troszkę przesadziłam, pół wiadra co tydzień.
UsuńKiedy wczoraj przeczytałam Twój powyższy komentarz, byłam właśnie po rundce wieczornej, z czołówką na główce błąkałam się po ogrodzie i wyciągałam jednego za drugim. W świetle latarki lepiej je widać niż w naturalnym.
Opakowana, a to ci ciekawostka! Kiszenie ogórków odbywa się w okolicach lipca i trwa przez sierpień. Ale żeby w maju?
OdpowiedzUsuńA na ślimaki najlepsze igliwie! U mnie nie ma ani jednego, najmarniejszego ślimaka!
OdpowiedzUsuńJa tam kupilam ogorasy w polowie maja i zakisilam , wyszly bdb.
OdpowiedzUsuńTak igliwie, moja,kolezanka obsypuje grzadki czy jakies krzaczki szyszkani i tez slimaki sie nie garną. NO ale nie wiem jak pomrowy,,bo one to z,ziemi wylaza
OdpowiedzUsuńMusialabym caly taras obsypac igliwiem....
UsuńWysyp PRZED tarasem.
UsuńPrzed to ja mam trawe. moge z bokow. igliwie tez mam ;)
UsuńDobrej nocy, do jutra.
OdpowiedzUsuńKoleżanko D. Też witam. Miałam wątpliwości też. I dalej mam. Jakoś tak se myślę, że moje życie jest tak nudne i określone w czasie, że tu nie mam nic do powiedzenia. Mój fach też nudny i nielubiany. Jak tu lubić doradcę podatkowego?
OdpowiedzUsuńUwielbiam doradcow podatkowych - glownie za cierpliwosc i poczucie humoru. Przynajmniej ci, ktorych zameczalam przez jakies 20 lat, hrehrehre.
UsuńJestes jak Tereska w Zwyczajnym Zyciu Chmielewskiej, ktorej doskwieralo tzw nudne zycie. A czegos takiego nie ma.
Basiku potrafisz opowiadać z humorem o tym niby nieciekawym i uporządkowanym życiu, porzuć wątpliwości.
UsuńWitajcie Kurki w ostatni majowy poranek.
Niebo zasnute chmurami, pada równomierny, gęsty deszcz, 10 stopni. Miała być wycieczka, będzie siedzenie w domu.
Znam kilku doradców podatkowych. Wszyscy są w porządku. Wcale nie nudni.Więc, Sabałciaku, odrzuć wątpliwości.
UsuńCześć Kury z rana, u nas pochmurno i deszczowo, konie przyszły na dół powiedzieć dzień dobry, polizać lizawki, a potem poszły na górę.
OdpowiedzUsuńKot robił akrobacje na płocie.
Ślimaki znowu nie nauczyły się pływać.
Przyjemnej niedzieli, Drobie.
Basiku,dobry doradca podatkowy jest s cenie, wiec masz dobry zawód!
OdpowiedzUsuńWiatr wieje, slonko schowane, 11 st. Koty czekają na mokre czas z łóżka wstać.
Deszczowo ma byc pod koniec tygodnia.
Belejak ma byc przez caly czerwiec...
UsuńOpakowana, na razie jest przepięknie u mnie, tylko deszczu żal.
UsuńDzięki wielkie za wsparcie i dyplomatyczne wyrażenie akceptacji a nawet uwielbienia dla doradców wszelakich. Wiem, że jak trwoga, to do doradcy. Ale jak doradca wystawi fakturę, to już nie tak uwielbiany. A ja nie mam w zwyczaju schodzić z cen. Za dużo mam lat i lubię wygodne życie. A robota jest nudna.
OdpowiedzUsuńDoradca niech się ceni. A za jakość trzeba płacić.
UsuńMy płacimy komputerem automatycznie.
Co z oczu to i z serca, jak mówi przysłowie. Więc nie cierpimy, gdy widzimy, ile płacimy, bo nie widzimy. :-)
Hehhe,,Agniecho,,na,mnie to nie działa,płacę i płaczę😀😀😀
UsuńA tak poważnie, to przecież kazdy co pracuje chce mieć dobrą płacę, wiec i Ty Basiku rownież.
Jaka dyplomatyczna! A co? wolalabys byc proktologiem????
Usuńjak sie jest dobrym fachowcem, to trzeba sie liczyc! nasz szwagier zawsze na wstepie z nowym klientem mowil - ale prosze pamietac, ze jestem drogi.
No i słusznie, zawsze trzeba podać cennik i z glowy, kto chce skorzysta.
Usuń
UsuńA ten kawał znacie?
Wychodzi ginekolog z pracy, idzie po ulicy i wzdycha szczęśliwy, myśląc sobie:"Nareszcie twarze".
😀😀😀
UsuńStaaare, Agniecha:)))
UsuńA ja to co?
UsuńJaka Kura, taki kawał.
Padam na dziób, dzisiaj jakoś dużo się pracowało, i chyba nawet sobie odpuszczę wieczorną rundkę łowów na ślimole. Może akurat dziś nic nie zeżrą... Nornica wciągła mi sadzonkę dyni pod ziemię, a Pipi ( kocica ) wyciągła nornicę z nory i wciągła w całości. Oko za oko, ząb za ząb. To rozumiem.
Dobranoc.
Ale z dynią wciągła?
UsuńKawał z dynią, nornicą i kotem lepszy i bardzo aktualny.
UsuńNo wlasnie - z dynio wciagla? I nic jej sie nie stalo? czy to byla nowoczesna rzepka?
UsuńOpakowana, śmiem twierdzić, iż żadna praca nie hańbi, ale medycyna w całości to absolutnie nie moja bajka. Ale widocznie ktoś lubi oglądać ludzi od dupy strony. Osobiście nie boję się białego fartucha na grzbiecie np. piekarza.
UsuńDzień dobry. Pierwszy czerwca - Dzień Dziecka. Kiedy minęło tych pięć miesięcy tego roku? Udanego dnia i tygodnia.
OdpowiedzUsuńJeżu, Boguśka, lepiej nie mów. Za chwilę bociany odlecą:(
UsuńO matku bosku, Hana, nie bluzniej! Wczoraj pierwszy raz widzialam male lebki wystajace z gniazda.
UsuńTaaa, Opakowana, a skąd się ten czerwiec nagle wziął?
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńSłońce nieśmiało wygląda zza chmur, nie pada, 12 stopni, a o szóstej była mgła.
Pogodnego dnia.
Ewa2, u mnie dzionek był wystrzałowo przepiękny!
UsuńHellou, dzieckom życzenia złożyłam, a naszym wewnętrzym dzieciom sie też coś należy, wiec i nam,wszystkiego dobrego, zdziecinnienia,nie życze ale uśmiechania,się do siebie tak😀
OdpowiedzUsuńDora, uśmiechania w ogóle, do kogo się da!
OdpowiedzUsuńCześć,słoneczne 14 st.
OdpowiedzUsuńDobrego wtorku.
Tydzien szybciej mi zleci po wolnym poniedziałku, a czekam na sobotę, bo mamy jechać do klamociarni.
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńByło słonko o siódmej, teraz się zachmurzyło. !0 stopni, będzie chyba padać.
Dyżury zaczynam, będzie się łatwiej się zorganizować.
Dobrego dnia.
Jak dzis ladnie - cieplo, slonko i wichurek - zefirek.
OdpowiedzUsuńMasz racje, wczesnie rano zrobilam rundke wokol lasku, bylo pieknie i wiatrek chlodzil przyjemnie.
UsuńHAna!! wycieczka godna wielkiej zazdrosci, z checia bym sie na cos takiego wybrala!!! zawsze chcialam uczestniczyc w splywie kajakowym, jak dotad mi sie nie udalo, ale nie trace nadziei.
OdpowiedzUsuńGrażyna, może trzeba popatrzeć na stronę miasta, różne rzeczy dla ludu organizują. Może akurat? Np. po Wiśle?
UsuńMelduję że żyję po dyżurze, dziecka były szczęśliwe, a matka mogła spokojnie popracować.
OdpowiedzUsuńNie padało, były chmury i słońce, tylko zimny wiatr. Kot miał pretensje, że mnie długo nie było.
Spokojnego wieczoru.
Ewa2, dyżury chyba Ci służą, mimo zmęczenia (czasem).
Usuńłał, podziwiam! woda to nie mój żywioł, zdecydowanie nie! mogę posiedzieć na brzegu, fal posłuchać, ale nic więcej ;)
OdpowiedzUsuńElaja, na brzegu też lubię posiedzieć. Stamtąd też dobrze widać:)
OdpowiedzUsuńTrzy komenty mi wyrzuciło, tu wszystkie Kury o wodzie a ja od 5 dni zasuwam jak mały samochodzik na działce u J. bo okrutnie zapuszczona (znaczy się działka)i mogliby jej odebrać. Ja tu żadnych wilków i innych krwiożerczych zwieraków nie widzę, tylko sarenki i jelonki co bardzo lubią krążyć miedzy działkami i wyjadać pączki kwiatów. A jak wysoko potrafią skoczyć żeby się do tych cymesów dostać. Raz widziałam takiego jelonka co przez siatkę przeskakiwał, struchlałam, że mu sie cos stanie ale gdzie tam, zaplątane kopytko wyrwał z siatki i zabrał się za tulipany. Ciągnę zmęczonu dziób na spalną, nie gaszę, bo pewnie Bezowa i tak przytupta po mnie.
OdpowiedzUsuńBezowa nie przytuptała.
OdpowiedzUsuńObserwacji zwierzątek zazdraszczam, masz Bacho fajne zajęcie.
Dzień dobry. U mnie chmury i słońce na przemian, 13 stopni.
Dobrego dnia.