To mówię ja, Hana.
Kto pamięta historię Łatki, malutkiej suni porzuconej w stajni przez "ludzi", którzy się przeprowadzili i "zapomnieli" zabrać psa? Łatkę ogłosiła na swoim blogu Dama Kier, moja córka zobaczyła zdjęcie i bum! Strzała Amora przeszyła jej serce i już jechałyśmy po Łatkę do Strykowa. Moja córka miała już Lamę, też sierotkę porzuconą gdzieś w krzakach, co wszak nie było żadną przeszkodą. Był rok 2014.
O przejęciu Łatki przeczytacie w poście pt. "Garbo powraca w wielkim stylu" z 2014 roku. Dałam link, ale prowadzi on donikąd. Nie mam siły z tym walczyć.
Moja córka Martyna była wtedy w trakcie przeprowadzki. Poprosiła znajomego, aby zaopiekował się psinką przez kilka dni. Tak też się stało. Nikt jednak nie przewidział, że Pan Tymczasowy zakocha się w Łatce z wzajemnością. Sunia tyle już przeszła, że kolejne rozstanie byłoby dla niej kolejną traumą. Prośby Pana Tymczasowego skruszyły serce mojej córki, a że natura nie znosi próżni, puste miejsce zajęła Frytka, którą ze schronu zabrała Martyna chyba nawet następnego dnia. Tak więc happy end był podwójny: zamiast jednej, dom znalazły dwie sierotki. Frytka była z Martyną całe 9 lat, mimo padaczki - odeszła kilka miesięcy temu. A nie była wówczas szczeniaczkiem.
Bajki o Lamie i Frytce można przeczytać w zakładce "Bajki Białej Kury".
Przypominam Wam o tym, ponieważ dostałam wczoraj od Pana Tymczasowego piękny list i masę zdjęć, które pokazuję Wam poniżej i założę się, że wzruszycie się do łez, jak ja! 9 lat! Trudno w to uwierzyć, prawda? Tyle się wydarzyło...
Oto list:
A teraz miód i orzeszki:
Panie Marku, dziękuję.
PS. Bajkę o Łatce vel Frecie Garbo można przeczytać w zakładce "Bajki Białej Kury". Napisała ją Damakier.
Tu Taba, nadal anonimowo ale przynajmniej blogger da komentować, ech... Jakie piękne psie foty i jakie wdzięczne modelki. Widać że szczęśliwe. :-D
OdpowiedzUsuńTu Hana.
OdpowiedzUsuńTaba, mnie też blogger nie zezwala na komenty we własnym gnieździe. Dobrze, że post dał napisać.
Historia Łatki-Fretki jest dla mnie jedną z piękniejszych adopcyjnych historii.
Ten link o przejeciu Fretki prowadzi DONIKAD, wkradl sie jakis blad czy cus. Pamietam te historie, jakby wydarzyla sie wczoraj i trudno mi uwierzyc, ze minelo juz tyle lat. To bylo mniej wiecej w czasie moich bojow o Bulke.
OdpowiedzUsuńTu Hana. Nie mam siły walczyć z tym botami, algorytmami i bukwiczym. Mnie się ten link otwiera. No, sakramencki kawał czasu.
UsuńZrobiłam kombinację alpejską.Ciekawam czy się pokaże kto ja ale i tak na wszelki zwyczaj się podpiszę.Przeczytałam wszystkie bajki. Łokrutniem wzruszona.Link i mi się nie otworzył.Teresa Orka
OdpowiedzUsuńSkomentuj jako =strzałka i zaznaczam: adres URL -wpisuje swoje imię i nazwisko i klikam po prawej-dalej i potem piszę komentarz.
UsuńTu Hana.
OdpowiedzUsuńJakie kombinacje odstawiłaś, bo mnie nie loguje i już?
Zobacz wyżej.Wychodzi,że za każdym komentem wykonuję tą samą czynność.Ale jest podpis :)
UsuńI sobie człowiek ze wzruszenia popłacze.
OdpowiedzUsuńKasia Alzacka❤️
Tu H.
OdpowiedzUsuńKasia, ale to jest dobry płacz.
Teresa, ciekawe czy na zawsze, czy tylko jednorazowo?
OdpowiedzUsuńZa każdym komentarzem.
UsuńŹle się podpisałam czyli znowu wykonać to samo.
UsuńCudne psinki, nie widać wieku, jka szczeniaczki,ale Pan Tymczasowy te ż niczego.
OdpowiedzUsuńMasza, zgadzam się. Od Pana Marka bije ciepło.
UsuńFacet, który przygarnia dwie znajdy, musi być fajny:)
UsuńTo samo pomyślałam. Psi tata na medal.
UsuńTeresa, fakt, ale to upierdliwe.
OdpowiedzUsuńHistorię Łatki-Fretki pamiętam, co prawda trochę połowicznie, no ale te 9 lat to kawał czasu :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe że pan się odezwał i przysłał dokumentację, fajowskie zdjęcia sympatycznej i wspaniale zaopiekowanej Fretuni :)
Takie powiadomienia są cudowne, ale i piesiu cudny.
OdpowiedzUsuńHip, hip kurrra Google pozwoliło mi komentować i nie zgubiło mnie😁
Jakby wczoraj to było, aż się wierzyć nie chce, że to już dziewięć lat. Oczywiście, że pamiętam tę sytuację. Było to bardzo poruszające i duszoszczypatielne, piękna historia i adopcja. Przez pięknego człowieka. Panie Marku, szczęścia i wielu wspaniałych wspólnych lat w zdrowiu.
OdpowiedzUsuńTo byłam ja, ewa .
UsuńPan Tymczasowy przywraca wiarę w ludzi, nie? Może jest jeszcze nadzieja?
UsuńPan Marek..... pamietam go wlasnie jako Pana Tymczasowego i jak Fretka poszla do niego na troszke i jak sie historia rozwinela! I jak sie cudnie zakonczyla. Dobrego masz Corusia, Prezesowo!
UsuńPiękna historia. Ja ją pamiętam ale bardziej z opowiadania Hany...
OdpowiedzUsuńA dlaczego publikuje mnie jako >anonimowy<? Hmmm To ja wołam ciebie, ja łąka... tzn. Lilka B.
OdpowiedzUsuńJa! Ja pamiętam! I od pewnego czasu chodziła za mną ta Freta Garbo, ale bałam się pytać. Jaka radość! POzdrawiam serdecznie Pana Tymczasa, który stał się Panem Stałym i oba cudne pieski! Galia Anonimia
OdpowiedzUsuńLilko, te wszystkie portale, z blogami włącznie, robią się nie do wytrzymania. Gonią własny ogon.
OdpowiedzUsuńCudne psinki , zadbane, szczęśliwe, Pan już nie tymczas , złoty człowiek!
OdpowiedzUsuńPamiętam. Ale jeszcze sobie zajrzę, bo lubię :)
OdpowiedzUsuńHistorię znałam tylko z opowiadań, ponieważ 9 lat temu jeszcze nie byłam Kurą. Wspaniały Pan Marek. Muszę poczytać archiwum Kurnika, bo jednak pamięć szwankuje.
OdpowiedzUsuńPamietam, te historie. Pelna wzruszen i pomyslnie zakonczona. Bardzo milo ze strony P. Marka, ze sie odezwal. Pytanie z innej beczki, gdzie sa jeszcze tacy faceci:))))), bo az trudno uwierzyc.
OdpowiedzUsuńWszelkiej pomyslnosci dla P. Marka:)
Hanno, chyba milo zskoczyla Cie ta wiadomosc.
Sprobuje sie zalogowac, ale gdyby nie wyszlo , to ja Ataner niezalogowana
Ataner, jak widać, są tacy faceci. Panie Marku, proszę się ne bać, ale gdybym była młodsza...
UsuńPiękna historia , uwielbiam takie ze zwierzętami i dobrym ( co tam dobrym , wspaniałym zakończeniem)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkie Kury ;)
ajda
UWAGA !!! Wszyscy, ktorzy nie moga sie zalogowac!!! Jest jeden myk i dziala:
OdpowiedzUsuńPRZECZYTAJCIE I ZASTOSUJCIE:
https://dezinformacjeikonfabulacje.blogspot.com/2022/07/problemy-z-komentowaniem.html
AMP! Ozłocę Cię i osrebrzę, co wolisz? Matko, tyle czasu walczyłam z tym dziadostwem! Gieniuś z Ciebie, prosto gieniuś!
UsuńBardzo miło przeczytać historię, która dobrze się zaczyna, dobrze się dzieje, aż do samego końca.
OdpowiedzUsuńNO. To zajrzałam. Nie oparłam się przeczytaniu kilku sąsiednich postów. Oraz komentarzy pod nimi. Było wtedy, mimo osobistych komplikacji, jakoś radośniej. Dołożyły nam te lata bałaganu w kraju i na świecie. Wojny, pisy, covidy, upierdliwe bloggery...
OdpowiedzUsuńDobra, dość już narzekania,
do boju! Czyli do sprzątania. :D:D:D:D:D
A co zrobić, jak się sprzątać nie chce?
UsuńAgniecha, nie sprzątamy! To proste jak drut.
UsuńI tak zrobiłam.
UsuńPrzybij piątkę!
Usuń"Nie chcem, ale muszem", cytujc kalasyka ;). Zrobiłam sobie sajgon, to mus go ogarnąć.
UsuńCytując!
UsuńTaaa, Ninko, i nie mam na kogo zwalić. A najgorsze w tym jest to, że mi to przeszkadza. To dopiero jest męka!
UsuńWzrusz...
OdpowiedzUsuńRybeńko, wzrusz, a nawet puacz.
UsuńNie ma już DamyKier, nie ma Moniki, nie ma Ewy...
No i ryczę....
UsuńRybeńko, nie chciałam...
UsuńI Eli.
UsuńI Eli...
UsuńA z każdą odeszłą do Patagonii Kurencją znikało trochę Kurnikowej pastelowej beztroski, a najwięcej zabrała Mika i Ewa bo z nimi związane byłyśmy najbardziej!
UsuńHano, najulubieńsza Prezeskuro,
OdpowiedzUsuńże pokazałaś tu wzruszającą Fretkę, z Waskim, oraz z Panem Stałym, to wcale nie znaczy że nie czekamy na Wałkowskiego, Czajniczusia oraz co tam jeszcze Ci się w komputer zaplącze.
Możesz się podzielić swymi planami przeróbek gumna - my Kury wszystkowiedzące Ci na pewno gruntownie doradzimy. :-D
Agniecha, zbieram się w sobie i zbieram, jak ta sójka za morze.
OdpowiedzUsuńBardzo chce mi się przeróbek, ale prawdę rzekłszy, nie bardzo wiem, co to miałoby być. Chce mi się ZMIAN. Na razie zmieniłam sofę, z której zwierzaki wypruły bebechy i nie było co ratować. Teraz mam drewnianą, taką bardziej do ogrodu, ale trudno. Pewnie zaraz podrapią, ale przynajmniej bebechy nie będą zwisać. Zaraz ją polakieruję, bo mus. Zawszeć to jakaś zmiana, co nie?
Czyli teraz możesz sofce zmieniać wystój, poduchy wszelkiego rodzaju, kocyki itp.
UsuńDora, na to liczę. Kupiłam w lumpku za grosz materiał obiciowy w stosownym (szafirowym) kolorze i zaniosę do krawcowej, żeby uszyła mi pokrowce na poduchy, bo sama szyć nie umiem. Łatwo będzie zdjąć i wyprać. O bebechach nie wspomnę.
UsuńSzafirowym! Mam fazę na szafirowy, ale w ubiorze ;)
UsuńNinko, turkusy nieco mi odpuściły, idę bardziej w szafiry i - uwaga - żółcienie!
UsuńInaczej mówiąc, z ptaków, jesteś sikoreczką modrą. Albo małą.
UsuńHmmm...
UsuńRadość we wstąpiła! Anonimowi, przeczytajcie wpis AMP powyżej i myk, działa!!!
OdpowiedzUsuńAle super wpis. Taki w sam raz przed świętami, wprowadzający w nastrój. I to jest prawda:) Miałam wpisać pod poprzednm postem, ale wpiszę tu. Jestem taką cichą kurą. która tylko czyta, a rzadko komentuję. Gratuluję wszystkim kurkom tej rocznicy . Jestem z Wami od początku, ale już nie wiem czy trafiłam od Gosianki, czy szukając jakiejś informacji o prawdziwych kurach:), bo takowe posiadam. Czytając ten blog przenoszę się wirtualnie w Wasze wspaniałe towarzystwo, dowcipnych, empatycznych, cudownych osób. I to jest prawda:) Sama nie piszę tak lekko jak Wy. Pozdrawiam cały Drób. Hano nie porzucaj tego miejsca. Jesteś jego duszą.
OdpowiedzUsuńNajlepszego dla Was:)
Iwcia, kojarzę Cię! I nie chcę porzucać, tylko jestem zmęczona zmaganiem się z techniką. Nie, że neguję i wypieram. Za dużo tego wszędzie. Na ten przykład: kwestia zdjęć - mam aparat fotograficzny zasilany bateriami. Robię - góra - 10 zdjęć i dziad żąda nowych, czterech baterii typu paluszek. Jak drogo to wychodzi, nie muszę mówić. Zdjęcia robione telefonem są gorsze, ale niech tam. Zrzucanie ich na blog jest męczarnią, w ogóle robienie postu w telefonie jest (dla mnie) męczarnią. Dłubię coś tam, a potem paczam, a tam kompletnie nie tak! Albo w ogóle niczego nie ma. Nie wiem, coś może knocę, co nie zmienia faktu, że jest jak jest. Pewnie czegoś nie jarzę, ale tak będzie zawsze, bo świat przyspiesza.
UsuńHano, ja już dawno używam drogi okrężnej do ładowania zdjęć z telefonu do komputera. Kiedyś szło błyskawicznie, bo z kabelkiem i specjalnym programem w parę minut miałam dziesiątki zdjęć w komputerze, ale potem coś się popsztykało i byłam w kropce. W końcu wymyśliłam i z telefon wysyłam sobie samej maile ze zdjęciami. Upierdliwie, ale działa.
UsuńWiem, Agniecha, praktykowałam to, ale pogarsza się wtedy jakość zdjęć, które i tak nie są najlepsze. Poza tym, odkąd zmieniłam telefon, nie mogę się w nim zalogować do własnej poczty, bo mnie pyta, czy mam uprawnienia i czy mam 18 lat. Czasem mam ochotę spuścić telefon w kiblu razem z jego aplikacjami. No i tak to schodzi. Nie mam motywacji, żeby w tym grzebać.
UsuńA ja robię inaczej. Piszę post na lapku, zostawiam w wersji roboczej, a potem wchodzę w ten post z telefonu, przez bloggera ofkors, i dodaję zdjęcia. Gotowe!
UsuńNinko, wszystko to przerobiłam i nie satysfakcjonuje mnie.
UsuńBardzo masz uprzejmy telefon, skoro Cię szacuje na poniżej 18 lat. Też bym tak chciała, a tu jednak stara rura ze mnie jak się patrzy. Nawet telefon nie chce mnie widzieć jako młódki.
UsuńU mnie zdjęcia nie tracą na jakości przy wysyłaniu. Wysyłam z tego samego odereu na ten sam adres, w gmailu, i jakość jest taka sama, ale drugą stroną medalu jest, że nie da się wysłać więcej niż 4 zdjęcia w jednym mailu, bo za duże są.
"odereu" to znaczy "adresu", gdyby ktoś się zagubił.
UsuńDziadowski blogger czy przeglądarka, zresztą jeden pies, jak wyczynia takie cyrki!!
OdpowiedzUsuńFretunię pamiętam doskonale, te uszka trudno zapomnieć. Bardzo się cieszę, że żyje sobie szczęśliwie z ukochanym Pańciem i braciszkiem. Oby więcej piesków, wróć, zwierzaczków miało tyle szczęścia co ona.
Garde, jak miło Cię widzieć! Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku.
OdpowiedzUsuńNie bardzo Hanuś ale jakoś żyję:(
UsuńGarde - sciski posylam.
UsuńJprdl!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńChyba mi się COŚ w czerepie pofyrtało ale się udało.
UsuńOrko, trza Panterze ufundować pomnik.
UsuńHano,a nasze dobre słowo uznania w temacie majstra komputerowego nie wystarczy?Te pomniki to już mogą apetyt od życia odebrać.Jak nie kaczka to jakaś zjawa z Krainy Deszczowców z rozwianą peleryną.No,ewentualnie w ramach podziękowania mogę Panterze podarować kilka,kilkanaście moich...komentarzy pod Jej postami ;) Fajnie znowu widzieć nasze awatarki :) :) :)
UsuńMasz rację, Orko. Miło jest widzieć te kolorowe obrazki związane z tymi fajnymi osobami.
UsuńHej,hej, o proszę Oreczka nam tu zacumowała , i Hana , witojcies !
OdpowiedzUsuńJak tam zima w Polsce, bo u mnię letka odwilż .
Popadywało coś mokrego, bardziej śnieg niż deszcz, było około zera. Ale jutro ma być zimniej.
OdpowiedzUsuńDora, pogodowo ni pies, ni wydra. Coś mży i - obawiam się - marznie.
OdpowiedzUsuńA rano muszę jechać...
OdpowiedzUsuńBoszszsz, jak temu psu jest DOBRZE!!!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDziewczyny ja niestety znowu po prośbie. Moja koleżanka ma kotka, przygarnęła go we wrześniu, który trochę choruje, ma koci katar i ogólnie jest osłabiony. Niestety rozchorował się też jej mąż, za tydzień zaczyna terapię, a ona bardzo osłabi mu odporność. Przebywanie, w jednym domu z kotkiem jest wykluczone. Koleżanka musi go oddać. Kocur jest młody ok 2.5 roku , oswojony, przyjazny. Może ktoś wie o domu, który by go przygarnął? Koleżanka jest w podbramkowej sytuacji.
OdpowiedzUsuńNie ma rodziny, czy kogoś znajomego, może ogloszenia napisać, na odległość to ciężka sprawa, a bied przeróznych wszędzie mnóstwo.
UsuńSwoją drogą to nie wiem w czym kot przeszkadza, slabszaodporność chorego ok, ale kot mu jej nie pogorszy, to juz predzej czlowiek moze przywlec jakies,wirusy itp.
UsuńDora, ja się nie znam. Sytuacja z mężem jest bardzo poważna, być może taka była sugestia lekarza.
UsuńRozumiem! Niech
Usuńmąż koleżanki wraca do zdrowia! I niech się znajdzie dobre rozwiazanie i dom dla kotka.
Witojcie Kurencje! Wzięłam i wlizłam do archiwum i utonęłam!!!Boszz piękne życie!Hanuś ,Ty jak modraszka wtedy wyglądasz!!!!!!!!Gardenio ,to jest dramat ,kotów w tym roku jest masa.......Wzięłabym każdego ,ale Wincenty Bobek niestety nie pozwala.....Wiek 21 lat robi swoje i chora trzustka............A Fretka to ma boskiego pana!Dwie psie duszyczki na stanie ,super!U mnie szaro ,ponuro i paskudnie i koło 0 ,ogólnie fuj!A jeżeli chodzi o sprzątanie ,to najlepiej patrzeć tylko na wysokości oczu!Tam rzadko kiedy bałagan!!!!Ja tak robię!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńHehehehehe Margaret tyż tak mam, powyżej wysokości oczu to nasz kot Myk swoim futrem przeciera od czasu do czasu ;) On dostaje się tam kilkoma susami a ja mam coraz większy problem z łażeniem po drabinie!
UsuńA bo Ty masz takie wysokie mieszkanie, podzieliłabyś je w połowie wysokości ścian, to byś miała 2 razy większy metraż, do sufitu i podłogi blisko i sprzątanie byłoby łatwiejsze. :-D
UsuńAgniecha dwa razy większy metraż na wysokości oczu do sprzątania, to ja już wolę tak jak jest ;)
UsuńMargot a jak sie czujesz poszpitalnie?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie pojechałam ,na wiosnę będę jechać,ale musi być dobrze!Inna opcja nie wchodzi w rachubę!Mimo ,że ta noga jest po zmiażdżeniu...........Ale ,nie ma innej opcji!Muszę chodzić!Bo jak nie ja, to kto???????????
OdpowiedzUsuńDokładnie! To teraz jak sobie radzisz?
OdpowiedzUsuńDorko ,drepcę o dwóch kulach ,a jak trza jechać to samochód albo mój ukochany brumacz! Brumacz to skuter inwalidzki i jest boski ,bo dzięki niemu mogę wjechać do sklepu!!!!!!!!Ja niestety mogę przejść max z 30-40 metrów .............jednym ciągiem ,bez odpoczynku siedząco......Ale będzie lepiej!!!!!!musi być!!
UsuńO mamuniu, biednaś, koniecznie musi być lepiej!!!
UsuńMargaret - skuterki sa super!!! Smiganie takim zostawia duzo energii na insze inszosci.
UsuńTo napiszę tylko, że u nas odwilż w całym swym uroku, błoto, kałuże i syf. Ale i zielona trawka.
OdpowiedzUsuńU nas tez, plus wilgoć,,mżawka ,mimo 7 st jakos nie za ciepło.
OdpowiedzUsuńWróciłam. Przeskok z pełnego słońca w kompletne ciemności mało przyjemny. Ale co tam, pojutrze do kraju, będzie jaśniej. Pamiętam opowiadanie o Łatce i Tymczasowym Panu, jakie te psiaki u TP szczęśliwe przytulasy, mordki uśmiechnięte, razem w jednym łózeczku. Tylko pozazdrościć.
OdpowiedzUsuńJasniej, oj chyba nieee, cza czskac do stycznia.
UsuńOstatnie dwa dni spędziłam - można rzec - w sejmie, Odpadłam dzisiaj, po akcji świra Brauna i odwracaniu kota ogonem przez pisiorstwo. Więcej nie strawię. Ale u mnie też ciemno przez cały dzień.
UsuńTak sobie myślę, że oglądać transmisje z Sejmu jednak warto. Bo gdy posłowie jakoś świadomi są, że oni tam, w tej sali jednak nie dla siebie samych grają, to może będą się porządniej zachowywać.
UsuńAgniecha, pewnie że warto, masz wszystko z pierwszej ręki. Tylko kto ma na to czas?
UsuńZnajdzie się trochę tych ludzi.
UsuńA ja dzis caly dzien...bez skarpetek. Owszem mam cieple, filcowo-welniane kapcie, ale... skonczylam szyc dwa potwory z kwadratow dla dzieci. Powleklam cienkie kordeuki i...sa troche za duze, te poszwy. Czym sie w ogole nie przejelam, bo moge zwezic. Ale po 2 miesiacach katorgi codziennej po trochu, to teraz chce uporzadkowac palmiarnie, bo ja zapuscilam okrutnie.
OdpowiedzUsuńOoo, bez skarpetek, nie,nie skarpetki mieciusie i cieplusie to jest to!
OdpowiedzUsuńZrobiłabys zdjecia tych poszew dla dzieci, i pokazała.Szacun, Ty to masz zawsze skomplikowane prace!
U nas pogoda przyjemnie nudna. Nie wieje, nie pada, słońce zza chmur.Trawa jaskrawozielona.
OdpowiedzUsuńU nas mokro, buro, mżawka, czasem deszcz i resztki topniejącego śniegu. Ale gdyby nie ta przymarzająca z lekka i śliska breja na chodnikach, to byłoby spoko, nawet lubię taką pogodę.
OdpowiedzUsuńMokro, po śniegu nie ma śladu, można zaległe porządki na zewnątrz poczyniać. Mam co nieco do zrobienia, więc wykorzystam.
OdpowiedzUsuńKol. D. przyszła dziś do mnie na zupkę w japonkach. Serio. Zrobiła sobie pedikiur i nie wysechł w porę. Puchowy płaszczyk i te japonki...
OdpowiedzUsuńOdważnie :D:D:D:D:D
UsuńStylowo. 😊
UsuńW UK nikt by nawet nie spojrzal ;)
UsuńJak ja bym chciala sobie porzadny pedikjur sama zrobic....
W Niderlandach też!
UsuńOpakowano, a dlaczego nie możesz sama?
UsuńMnie japonki do puchówki też nie bulwersują, ale zimno mi się zrobiło na sam widok, jako że w pierwszej kolejności marzną mi nóżki.
UsuńAgniecho - wspoljubilatko - ja mam krotkie raczke bardzo i ledwo dosiegam...a na starosc to chyba jeszcze krotsze sie robio.
UsuńOpakowana, bez wątpliwości. Znaczy się - krótsze. Wprost proporcjonalnie do pamięci.
UsuńWczoraj 6 st.mżawka, my w kurtkach czapkach
OdpowiedzUsuńitp. , a jeden taki facet wychodzi z domu w krotkim rekawie i gaciach i klapkach pogadać, bo
chory i nie chodzi do pracy😃😃
To może jak był zdrowy, to chodził na golasa do tej pracy i dlatego się przeziębił?
Usuń😃😃😃😃
UsuńNo co, Dora, może lekarz zaordynował mu terapię zimnem?
UsuńOpakowano, moja astralna siostro, w dniu naszych urodzin życzę nam samych przyjemności!
OdpowiedzUsuńJa nam tez. Niech sie nam darzy!
UsuńJubilatki, wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńDziekujemy.
UsuńNajlepszego dziewczyny, niech się Wam szczęśliwie wiedzie!
OdpowiedzUsuńDzis jeden znajomy zyczyl mi codziennych i niecodziennyvh rzeczy. No i wykrakal cholernik - w czasie kolacji chcialam joigurtu, bo curry b ylo dosc mocne, siegnelam na tyly lodowki i otwarta puszka mleka (evaporated milk - jak to po polsku??) becnelam o polke w lodowce, druga polke, moje spodnie, moje wdzianko, odbilo sie od podlogi, rykoszetem w welnianego kacia i wrocilo na podloge lodowki, zlapalam wszystkie szmaty i dopiero wtedy uslyszalam podejrzane chluup. puszka byla do gory nogami. Kurtyna. 3/4 poszlo wszedzie.
UsuńNo to się porobiło! Niecodziennie!
UsuńCzesio Kureiry! Wróciłam do żywych. Zaraz po popisach mistrza Brauna jakaś franca jelitowa przetyrpała mnie z przytupem. Myślicie, że to skutek dwóch dni spędzonych na emocjonowaniu się sejmem?
OdpowiedzUsuńNiie. Sejm był zajmujący, na pewno nie dostałaś od niego jelitówki. Od Brauna można się porzygać, a nie posrać. :-DDD
UsuńAgniecha, to może to było po obwieszczeniu posłanki jakiejś tam, że polski naród wziął się z chrztu świętego? Tak, to musiało być to.
UsuńNo rzeczywiście. Czy posłanka podbudowała swą tezę teologicznie?
UsuńJasne, rzekła, że najpierw ochrzcił się Mieszko I, potem dołączyły do niego inne plemiona POLSKIE i stąd się wzięła Polska.
UsuńHihihihihi,dziewczynki !Zrobiłyście mi dzień!!!!!!!!!!!!Kocham Was! Nie jelitówkę ,pojsłankię czy tego rozwielitka na B!!!!!
UsuńNo bo, Margaret, na takie dictum pojsłanki można zareagować tylko praczką...
UsuńRozumiem, że owa Polska już wtedy była od morza do morza? A może od moża do moża?
UsuńAgniecho na pewno od moża do moża!!!A Hano na takie atrakcje lelitkowe ,to zawsze pierwsze to :łyżka mąki ziemniaczanej na pół szklanki ciepłej wody ,wymerdać i wypić.Obkleja kosmki lelitkowe i powstrzymuje praczkę ,można stosować w każdym wieku !Po udziabaniu pół metra lelitek ,miałam sensacji wór i to mi najlepiej działało.Przepis od wiekowej piguły ,wojenny ,ale działający!
UsuńDzięki Margaret, zapamiętam sobie, bo sponiewierało mnie ciemną nocą, a w domu nie na taką okoliczność.
Usuńnic, miało być.
UsuńZdecydowanie nie służy Ci ogladanie sejmu i tym podobnych, nawet jesli trunek był dobry.
OdpowiedzUsuńNie, Dora, tego dnia trunków nie było.
OdpowiedzUsuńA to.moze dlatego!🤔
UsuńTaaa, tak podejrzewam.
Usuń😃
UsuńNo to ja dzisiaj z rańca podziękuję za życzenia urodzinowe.
OdpowiedzUsuńU mni takich komedii jak u Opakowanej nie było. Było spokojnie . Niem mam nic przeciwko.
A teraz pies na dworze, kot w domu, w kozie się pali, kawę zaraz sobie zrobię. Życie jest piękne. Jednakowoż.
A mnie podpuściła moja przyjaciółka,pożyczysz maszynkę do mielenia mięsa? Pasztet zrobię.....................No i już u mnie też mięsko na pasztet się gotuje.............
OdpowiedzUsuńNo wienc, zakupilam po 40 lata niemienia maszynki wlasnie maszynke (dotad pasztet w malakserze tworzony byl). NO i co? Lezy w garazu, bo czyszczenie tej cholery pomieleniu pasztetowych dobroci bylo TAK upierdliwe, a efekt jak z malaksera (ktorego czysci sie o wiele latwiej i przyjemniej i w zmywarce). Mysmy dwa pasztety (male) pozarli jeszcze na cieplo-letnio, 3 sztuki sa w zamrazarce i zjemy na pewno przed Wigilia, choc moze jeden upchany w zamrazarce bedzie na 2 dzien swiat. Pikle, co pasuja jak raz do niego, juz sa!
UsuńCoreczka zapowiedziala, ze 2 dzien swiate bedzie dniem jedzenia sera. Moze beda jakies resztki z 1 dnia swiat, ale zasadniczo mamy dobre bardzo krakersy, chutneye (cebulowy Coreczki jest taki, ze wylizuje sloik po nim), pikle i moze zupka jakas bedzie z resztek jarzyn swiatecznych. W drodze do nich sa dwa sery, straszliwie drogie, jeden to Lancashire Bomb - poguglujta, prawdziwa bomba. A smak TAKI, ze jak pare lat temu stal rozkrojony w lodowce, to zlapalam ziecia z lbem w owej lodowce, z lyzeczka w reku, wyjadajacego te bombe. A drugi to Lincolnshire Poacher (czyli klusownik z Lincolnshire) jest porazajaco dobry (my lubimy dojrzale, wyraziste twarde sery) no i na okraglej etykiecie ma to, co kocham - narysowane czarno-biale krowy i w obwodce napis "wyprodukowano przy wspolpracy z naszymi holsztynskimi krowami". Przypadkowo bylam tam, u samych producentow pare dni i jak poczestowali serem, to zapragnelam zjesc z eskora i talerzem.. Jedna bombe i jednego klusownika zabieramy ze soba NA POTEM ;)
Kurczę, nie pamiętałam, że napisałam jedną z opowieści o Łatce :) chociaż jej historię pamiętałam. Dzięki, Hanuś za takie wspaniałe wieści :)
OdpowiedzUsuńKurencje najmilsze, od 4 - ch dni w kraju, biegam jak z piorem (jeszcze jednym) i zalatwiam rozne sprawy i spotykam dawnych znajomych. Drobne prezenty gwiazdkowe kupuje, chociaz mialo byc bez prezentow w tym roku, tzn. mialy byc tylko dla dzieciakow. Poszlam na latwizne i wszystkim kupilam olejki z drzewa herbacianego i olejki zlodzieja. Sama uzywam wiec wiem jakie to bakteriobojcze. Takich prezentow pod choinke nikt sie nie spodziewa. Na Swieta jestem zaproszona, wiec nic nie musze przygotowywac. Rozmwialam z Rabarbara, planujemy spotkanie. No i oczywiscie pojade z choineczka do Z. do Miki.
OdpowiedzUsuńTy powiedz Rabarbarze, że jako Kura się nie spisuje. Tęsknię za nią. Brakuje mi jej obecności w Kurniku.
UsuńOlejku złodziei używam od czasów zarazy do dezynfekcji powietrza w domu. Może i on działa, może nie, ale ja lubię ten zapach i tak.
Rabarbara zalatana po kukarde. A co to olejek zlodzie? Ze zlodziei?
UsuńBacho, dobry pomysł, prezenty extra, ucieszyłabym się.
UsuńNo tak. Poniedziałek. Piły wyją. Dwustuletnia lipa przy moście kończy żywot. Projektant nowego mostu nie raczył zwrócić uwagi na ogromne stare drzewo, i most zbudowany wg projektu wrzyna się w pień i korzenie. Budowlańcy podcięli korzenie, bo by się most nie zmieścił. Osłabili drzewo i to od najbardziej niebezpiecznej strony. Dwa lata minęły, drzewo się zregenerowało, no to jedyna logiczna urzędnicza decyzja zapadła - trzeba wyciąć.
OdpowiedzUsuńJa bym z ta pilom ich przegonila....
UsuńNie wchodził w grę bunt i sprzeciw mieszkańców, telefon do jakiegoś urzędu od ochrony?
UsuńO borze szumiący, taka prehistoria, i tak ładnie się toczy. I w dodatku na nią jakoś tak przypadkiem trafiłam - po długaśnej nieobecności.
OdpowiedzUsuńPiękna historia i piękna psinka - widać, że jej dobrze. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń