Przyjrzyjcie się. To są stopy w bucikach. Moje stopy, w moich bucikach. Pojechałam w nich do metropolii Poznań zadać szyku. Jak widać - zadałam. Zorientowałam się dopiero na miejscu, chociaż jeden bucik jest bardziej niż drugi. Lewy ma niższą podeszwę i jest bardziej zniszczony - chodzę w nim na spacery. Cóż - pora szukać plaży i przyzwyczajać się do piachu.
A miałam wstąpić do Leroy...
Nie ma tego złego - wcześniej wróciłam do domu i zaoszczędziłam trochę kaski.
Zdarzyły Wam się jakieś tekstylne wpadki?
Ha ha!
OdpowiedzUsuńNieee, chyba nigdy w zyciu nic takiego mi sie nie zdarzylo. Zawsze mowilam, ze jestem nudna i przewidywalna, a takie rzeczy zdarzaja sie artystom albo innym, co to nosza glowe w chmurach.
UsuńNiemożliwe, AMP, nigdy, przenigdy???
UsuńNo sama widzisz, jaka jestem beznadziejnie nudna...
UsuńByłam,byłam, ale bloger napisał upsssssss wystąpił błąd
OdpowiedzUsuńDosyć wychowałam się bez wpadek, ale moja sis bije wszystkich na głowę. W jednym czarnym i czerwonym bucie doleciała do przystanku, ale rekord pobiła, jak przyjechała do pracy w bardzo poważnej instytucji na P. bez spódnicy, w samej półhalce hahaha.
UsuńBez spódnicy, tylko w rajtkach i płaszczu też mi się zdarzyło kiedyś. Zorientowałam się na przystanku, bo mnie jakoś tak podwiewało.
UsuńNigdy nie wyszłam bez spódnicy, bo ich nie noszę, trochę trudniej nie zauważyć braku długich spodni ;)
UsuńHrehre, Marija, myślę, że dałabym radę.
UsuńZdarzało mi się w bluzie od piżamy, jak wiedziałam, ze nie będę zdejmować kurtki, ale to celowo.
UsuńJa w spodniach od pizamy wyszlam do sklepu (samochodem i jak usiadlam za kierownica to zauwazylam), jak rowniez slubnego o 4 rano wywozilam na lotnisko wpizamie i kurtce w zimie a samej pizamie w lecie, bez spodnicy do szkoly, doszlam do szatni, odpielam jeden guzik kurtki i pedem do domu (dom byl prawie za plotem). Jasne, ze mozna o spodniach zapomniec. kiedys sie ubieralam i bylam w krotkiej tunice, majtkach i skarpetkach, a przy drzwiach byl listonosz. i tak mu drzwi otworzylam... jako, z emam plaska glowe i plaskie wlosy na czubku z tylu, jak trzeba, to nakrecam na takie rzepowe lokowki. No i wystrojona szlam na rozmowe kwalifikacyjna. doszlm do autobusu, stanelam w ogonku do onego, wsiadlam, kupilam bilet, a kierowca dyskretnie palcem pokazuje, ze ten tego. Wyznalam mu milosc, bo jaki kierowca by to zrobil???
UsuńOpakowana, dobrze że nie miałaś po drodze jakiegoś zdarzenia, które wymagałoby opuszczenia auta! Gdyby nie taka ewentualność, co i raz jeździłabym w piżamce!
UsuńLokowki Opakowanej rzondzom:D
UsuńNo fstytttt jak nie wiem co :)))). A kto to teraz patrzy w markecie na nogi ??? Trza było jechać.
OdpowiedzUsuńLilka, gdybym się nie zorientowała, pewnie nikt by nie zauważył. Ale się zorientowałam. Jakbym tak wpadła na kogoś znajomego, to nie wiem:) A w takich sytuacji ZAWSZE się wpada!
UsuńPowiedziałabyś:"" o to dobrze się składa, że cię spotykam jestem w trakcie wykonywania prostego zakładu i muszę nieć potwierdzenie od kogoś znajomego. Zrobimy sobie fotkę? ( Oczywiście fotka z butami). Ale swietnie, że cię mi los zesłał! Już jutro dostanę .... ( abonament roczny na....) za wygranie zakładu. Co ja nie włożę dwóch różnych butów, JA ?"" Łatwo można wybrnąć. Hre hre , ale się wybrałaś! A w ogóle to sprawdź czy masz parę ( pary ) pasujące do siebie.
UsuńHrehre, Lilka, taki koncept jest świetny, tyle że po fakcie!
UsuńLilka - swietny pomysl!
Usuńżeby tylko jedna wpadka. Był taki czas, że ubierałam dwie inne, aczkolwiek bardzo podobne skarpety :-)
OdpowiedzUsuńE tam, Graszko, skarpetami mi nie zaimponujesz. Zawsze mam nie do pary, już nawet przestałam przewracać szuflady w poszukiwaniu dwóch jednakowych.
OdpowiedzUsuńJa kupuje kilkanascie par jednakowych czarnych skarpet oczywiscie i nie ma sily zalozyc dwoch innych, bo wszystkie sa od pary. :)))
UsuńAMP, akurat, czerń czerni nierówna. Przynajmniej u mnie.
UsuńTeraz są modne skarpety nie do pary, o ile dobrze pamiętam to Opakowana specjalnie takie zakłada :)
UsuńJak kupujesz jedna serie, a z niej 10 par takich samych skarpetek, to musza pasowac pary, bez wzgledu na to, ktore biore.
UsuńJa tak kupuję Bezowemu, bo nie raz szedł do pracy w czarnej i granatowej, lub szarej. Na szczęście jego nikt nie ogląda, to jemu nie przeszkadza.
UsuńMoj slubny nosi czarne skarpetki i oczywiscie pralka wysyla polowe w kosmos badz do Australii czy na Antarktyde. i on kladzie na lozki palketki czyste i bez pary. wszystkie czarne, a ten mi mowi, ze one sa bez pary...no jak?
UsuńOpakowana, normalnie. One czarne różną czernią!
UsuńiCzernią jak i czasem ściągaczem,a ja np.ściągacze obcinam, i pozniej mi sie placzą jeszcze bardziej, no i oczywiscie amba zzera też
Usuńmam zawsze problemy z kupnem skarpetek,bo sa albo za male,albo za duże w stopie, no i te cholerne sciągacze za ciasne, to obcinam, najlepiej jakby byly podkolanówki to wtedy po obcieciu byłyby akuratne,a tak to bywają za krótkie, ech... no i staram sie jak najmniej sztuczne, a to cięzko jest .
UsuńNo i czasem jak piore to mieszaja sie moej i J. a ze on ma swira na punkcie gaci i skarpet, to czasem moje przez przypadek pakuje, bo mysli ze to jego,a potem zdziwiny,ze co to za skarpetki,nie jego, i wymysla,ze albo moje,albo mzoe nieziecia, bo ja sobie cos zakoduje,to trudno odkodowac,a nieziec z corka Starsza bywali u niego i kiedys zostawili tam pare rzeczy w tym skarpetki:)))))))) Tak wiec miewamy hist(e)rie skarpetkowe.
Ja tez skupuje kilka par takich samych skarpet! I dla Dory: kupuje o rozmiar wieksze, bo po praniu jakos dziwnie sie kurcza. A ze stopki mam fest (42) to kupuje na ogol meskie skarpety na rozmiar 43-45 i pasuja:D
UsuńA na mnie 36-38 to za duże i wcale sie nie spierają.
UsuńSłabo pierzesz, Dora, czy cuś?
UsuńGdyby były w rozmiarze normalnym a nie od do, to byłoby ok.
UsuńOj, zdarzały się! Pewnego razu przeleciałam pół Poznania w dwóch różnych szpilkach i dopiero gdy na koniec wpadłam do przychodni na Kasprzaka po jakieś wyniki , zobaczyłam, że siedzący w kolejce na długim korytarzu gapią się ze szczególnym zainteresowaniem na moje nogi...spojrzałam i ja...i nie wiedziałam , gdzie się schowac! Czyli nieświadomość jest lepsza!
OdpowiedzUsuńBasia, pewnie, że lepsza! Czułam się świetnie, dopóki się nie zorientowałam. Wtedy buciki zaczęły mnie wręcz parzyć.
OdpowiedzUsuńKiedyś, w epoce braku papieru toaletowego, do pracy nosiłam rolkę w torbie. Coś tam wyjmowałam z torby i zahaczyłam o papier, nie zauważywszy oczywiście. I ten szary papier ciągnął się za mną przez cały, długi, pałacowy korytarz. Pracowałam wtedy w Pałacu Kultury.
Jeśli chodzi o papier toaletowy i o fakt, że należało mieć swój własny, to rodzice koleżanki podróżowali samochodem z gustownym kapelusikiem na tylnej szybie, a skrywał on w sobie rolkę papieru toaletowego :)
UsuńHłe hłe, a nie kulałaś Hana?Nie bujało Cię?
OdpowiedzUsuńHahahaha, mnie nie zdażyło się nic takiego,jedynie pare razy jakis ciuch zdarza mi się ubrać na lewą stronę, czy pomieszam skarpetki, ale w podobnym kolorze.
OdpowiedzUsuńO na lewą stronę zdarza mi się dość często. na ogół nie zauważam, ale raz miałam elegancką czerwoną bluzeczkę, z poduszeczkami na ramionach i to niestety było bardzo widać :)
UsuńAniuM. poduszeczki to trochę, ekhm, ten...
UsuńHahaha,no tak, pduszeczki ciut rzucały się w oczy:)))))
UsuńHanna, rano wyskoczyłam z domu do auta, potem z auta u MM, potem znów do auta... nie nachodziłam się i nie poczułam. Nic!
OdpowiedzUsuńDora, słaaabo...
OdpowiedzUsuńNo wieem, a raz wyszłam z domu w klapkach, które są podomowe a nie na zewnatrz.
UsuńDora, nadal słaaabo.
UsuńTrudno, nic juz innego nie wymyslę. W bardzo dawnych czasach mojego wielkiego zakochania po buleczki na sniadanie biegłam na druga strone ulicy w samym dlugim płaszczu i kozakach:) Może być? :))))))))
UsuńGolusienka pod spodem??? wow! dobrze, ze zapielas plaszcz:D
UsuńPłaszcz cieplutki i jasne,że zapięty. No takie to były czasy szalone;))
UsuńDora, zaliczone!
UsuńUff:)
UsuńMam radę Hanuś nie kupuj tak podobnych do siebie butów ;)
OdpowiedzUsuńJakoś żadne moje wpadki ubraniowe mi się nie przypominają, za to przypomniało mi się, jak przyniosła kiedyś mama do przedszkola małą Dominikę. Było to latem, wczesna poranna godzina, malutka w pięknej namarszczonej sukience. Mama posadziła ją na krześle przy moim biurku. Zajęłam się innymi dziećmi, ale zastanowiło mnie, że dziewczynka wciąż siedzi na tym krześle z jakąś taką dziwną miną. Pytam się więc Dominisia, co się stało,źle się czujesz? Mała odpowiedziała szeptem: a bo proszę pani, mama...mi majteczek nie założyła ;)
Marija, to jest mój ulubiony typ butów na jesień/zimę. Prawie jak z kserokopiarki:)))
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Dominisia pamięta tę sytuację.
Miała wtedy 3 lata więc może nie. Obowiązkowym wyposażeniem 3 latka był worek z zapasowym ubraniem, na okazję jakieś katastrofy, poszłam do szatni wzięłam zapasowe majtki i ubrałam dziewczynkę :)
UsuńBiedna Dominiczka:)
UsuńNo, jeden bardziej, ale podobne:) Też bym się pomyliła.
OdpowiedzUsuńZ butami o ile pamiętam to chyba nie miałam epizodu,ale skarpetki ciągle mylę.Jak nie chce mi się szukać,to nawet zakładam różne kolory.Kiedyś złapałam pustą torebkę,ani karty,ani dokumentów;)
OdpowiedzUsuńW ogóle coraz mniej jestem ortodoksyjna w ubiorze,piżamy to nawet specjalnie pomieszałam wg swojego gustu i ulubienia,pościel często też.
E tam, są bardzo podobne.
OdpowiedzUsuńPrzy skarpetkach na przykład w ogóle się nie zastanawiam, czy są do pary.
AniuM. na zdjęciu nie widać za bardzo, ale jeden bucik jest grafitowy, drugi czarny.
UsuńZdarza mi się kłaść coś na lewą stronę, a jeśli chodzi o buty, to wyszłam kiedyś w kapciach, ale to były takie skórzane kapcie, z tak samo wysoką, a raczej niską podeszwą jak klapki, w których zwykle chodziłam. Kapcie były jednak o wiele mniej wyjściowe i nie pasowały do tego, co na sobie miałam. Ale właściwie trudno to nazwać wpadką, bo zanim przeszliśmy wzdłuż naszego bloku, mąż pokazał mi, co mam na nogach i poszłam zmienić :)
OdpowiedzUsuńNinko, wyjście w kapciach zaliczyłam nie raz...
Usuńo taaaak, a czasami do tego jeszcze oprocz torebki to nosze smieci, ktore zapomnialam wyrzucic.
UsuńHahahha, też nieźle.
UsuńO tak, śmieci to nawet czasem wożę w aucie:)
Usuńo! Ja worek ze smieciami sortowanymi zabralam kiedys do pracy, zamiast go wyrzucic pod blokiem:D
UsuńGorsza sprawa jak zamiast worka ze smieciami wyrzuci sie worek z jedzeniem, tak mój najukochańszy jadąc w długą drogę do domu kiedyś uczynił. No i raz,o czym też już dawno temu pisałam, nadgorliwie wyrzucił prezenty mikołajkowe dla dzieci szkolnych , bo były zapakowane w duzy wór i on myslał,ze to smieci. Spod szkoły pedem wracał do kontenera pod naszym domem i na szczęscie,wór jeszcze tam był.
UsuńNie sądzę żeby ktoś zauważył tak zaraz, podobne są. Prócz lewej strony nie zdarzyła mi się większa wpadka.
OdpowiedzUsuńZadziałało tutaj to co się zdarzało przy rajstopach, jak poszło oczko i nie wiedziałaś, to było ok. Jak tylko ktoś życzliwy zwrócił uwagę już się o czym innym nie dało myśleć.
O to, to, Ewa2! Aż mnie parzyły te buty!
UsuńObsmarkałam się.Kilka dni temu wpadłam z huty do domu i mysle sobie polece do Biedry jakies zakupy zrobię...Bylo juz cuemnawo, nie zapalałam swiatla w kuchni. Z eueszaka zdjełam szmaciana torbę na zakupy , wsadziłam do torebki i poleciałam.Przy kadie chce pakowac zakupy i co wyjmuje z torebki? Utytłaną scierkę kuchenna...
OdpowiedzUsuńLatem paradowałam w eleganckiej bluzce z żabotem ubranej na lewą strone. Cos mnie gryzlo w dekold ale nie patrzyłam co to, az kobita na przystanku mi szeptem mowi...bluzka odwrotnie ubrana. Tak to jest jak sie lazi po lumpkach ptzymierza a potem nie sprawdza jak sie ubralo...
Scierka kuchenna, hahaha
UsuńP.s. co to śliczny dywanik? Mozna szerszy kadr poprosic?
OdpowiedzUsuńMasza, dywanik w koleżanki, u której byłam. Zdaje się, że marokański, a może turecki? W każdym razie prawdziwy.
OdpowiedzUsuńDywanik wyglada na chinski.... taki gruby miesisty.
UsuńŁadne kolorki...
UsuńMaszko ,akuratnie teraz w ciuchlandach na nic fajnego dla Ciebie nie natrafiłam jeszcze. A Ty już cos zakupiłaś kororowego?
UsuńJeżu, uśmiałam się ;)
OdpowiedzUsuńRaz pękło mi ramiączko biustonosza. Normalnie niie byłoby problemu, lecz akurat siedziałam półnago na krześle a młody doktorek obsłuchiwał mi oskrzela stetoskopem. Siara byyyłaaa!
Mariollo, mógł domniemywać, że to z jego powodu:)))
UsuńWyjście z domu i dojechanie do pracy bez spódnicy zaliczyłam. W nagrodę tego dnia siedziałam w biurze, w granatowym fartuchu. Za, to dla odmiany otworzyłam księdzu drzwi będąc w getrach i staniku, bo nie sądziłam, że kole 22 jeszcze łazi po kolędzie.
OdpowiedzUsuńBoguśka, chyba mnie przebiłaś!
OdpowiedzUsuńKsiężulo miał wtedy jeszcze do mnie pretensje, że dzieci nie czekały na niego, a ja jak poszły spać, rozłożylam w dużym pokoju płachty do podatku wyrównawczego. Cały środek pokoju był tym zawalony.
UsuńBoguska - wygralas!!!
UsuńBoguśka,ale żeby otwierać w staniku drzwi, szacun!:)
UsuńZdecydowanie 1sze miejsce! A ksiondz niech sie cieszy, ze nie otworzylas toples:DDD
UsuńAle jazda do pracy z prawie glowa d... to cos pieknego:DDD
prawie gola mialo byc...
UsuńPo prostu sądziłam, że sąsiadce znów zabrakło fajek i przyszła pożyczyć.
UsuńNo fakt, sasiadka cycki moze widziec :P
UsuńUmarłam!!!!
OdpowiedzUsuńJa w roku 88 nabyłam drogą kupna koszulę nocną. Ale to było za granicą i myślałam że to duży tiszert. I kurna chodziłam w niej po ulicach🙈
Rybeńko, to musiała być przepiękna koszulina!
UsuńNa tamte komunistyczne czasu dla kogoś co pierwszy raz zobaczył zachód - przepiękna! I zapewniam Cię że byś sobie teraz tego nie kupiła a nawet byś za darmo nie nosiła😂
UsuńRybeńko, zaliczyłam taką koszulę. Ciotka przywiozła z Ameryki, wybłagałam ją i normalnie nosiłam, do spodni, w pełni świadomie. Zadawałam szyku, że aż!
UsuńA ja kupiłam fajną blizę pizamkową w białe niedzwiedzie i chodze w niej normalnie ,a co sobie będę załowac, kto bedzie wiedzial,czy to pizama czy nie,phi.
UsuńWszystko jest w głowie przecież tylko:))
UsuńJa w Niemczech bedac w r.98 nabylam droga kupna kilka kpl bielizny satynowej w roznych kolorach - panie przy kasie sie podsmiewaly, ze kupuje hurtem, a u nas wtedy takiej nie bylo, albo droga. Dosc dlugo nosilam te majtki i staniki, bo byly pod kolor prawie kazdej szt ubrania, ktora mialam :)
UsuńN.
NO CHOLERA JASNA!!! Ja pod stary wybiegiem omawiam marmelade, a Wy tu, zeby to kaczka kopua, o bucikach. psiakwer. Ewa2 - na starym wybiegu Ci zaobiecalam sloiczek marmelady.
OdpowiedzUsuńhrhehrehre,ide czytać o dzemiku.
UsuńRybeńko,teraz taka moda,ze jedwabne z koronką sukienki wygladaja jak te do spania,wiec tego ten...mozna nosić:)
UsuńOpakowana, dziękuję pięknie, idę poczytać.
UsuńCelebrytki na wielkie gale suknie jak szlafroczki ubierają, to zawsze można powiedzieć, że takie modne.
Ja juz wyczytałam caly przepis, brzmi fajnie,ale ten cukier,ech.
Usuńja tez pilnie nadrabialam zaleglosci pod starym. A tu takie tematy!!!
UsuńTekstylne wpadki? a czego sie spodziewacie po mnie? wielokrotne na lewa strone, tyl na przod, a celowosc roznych palketek mam we krwi i jak mam zalozyc zwykle, gladkie, takie same palketki, to choroby morskiej dostaje. Rozne buciki tez mam na koncie, rozne rekawiczki, ale w sumie to najbardziej lubie miec cos tyl na przod i mowic, ze tak ma byc, hrehrherher
OdpowiedzUsuńOpakowana, po Tobie spodziewamy się WSZYSTKIEGO!
UsuńOpakowana, ale różne buciki celowo, czy przypadkiem?
OdpowiedzUsuńPrzypadkiem (zima i oswietlenie byle jakie), ale sie tym nigdy nie obcyndalalam....aaale, kiedys kupilam pare butow, ktora byla przeceniona ze 100 chyba na 7 czy cos takiego, bo jeden splowial (zamsz). I z wielka przyjemnoscia nosilam. pozniej je pomalowalam na jednolity kolor, jak troche sie zuzyly.
UsuńTeż jestem nudna, bo żadnej spektakularnej wpadki tekstylnej sobie nie przypominam. Widzę, że buciane pomyłki dość powszechne są. Moja przyjaciółka kiedyś przyszła do pracy na UAM też w dwóch różnych butach, tyle że jeden był brazowy (ciemny), drugi czarny. Odbyła w nich wykład (na stojaco), ćwiczenia, wszystko było w porządku, dopóki ktoś życzliwy jej nie zwrócił uwagi. Do tej pory czasami to wspominamy i zastanawiamy sie co pomyśleli sobie wtedy studenci. A nie mogli jeszcze wtedy zrzucić na demencję stosowną wiekowi. Bardzo rozbawiła mnie Ana M. bluzeczką z poduszkami na lewą strone, jak i ksiądz po kolędzie przyjęty w getrach i staniczku.
OdpowiedzUsuńMarta, dobrze że w staniczku!
OdpowiedzUsuńZ ciuchami to chyba nie pobiję nikogo. Jedynie na lewą stronę zakładam, albo tył na przód - zdarza się, ze to baaardzo widać.
OdpowiedzUsuńW kapciach też mi się zdarza...
A z innych to swego czasu, będąc w dłuższej gościnie postanowiłam pójść na spacer, kuzynka stwierdziła, że skoro chcę iść, to po pierwsze mam zrobić małe zakupy, po drugie wynieść śmieci. Ok, bo dlaczego nie.
Zabrałam charakterystyczny worek i ... poszłam.
O tym, że miałam je wyrzucić przypomniałam sobie gdy podeszłam do lady sklepowej i położyłam rzeczony worek na tejże ladzie.
No i kiedyś nie zauważyłam, że zamknięto market Mrówka ... razem ze mną w środku.
I jak się wydostałaś?
UsuńAlarm włączył się dopiero jak podeszłam blisko kas, ale i tak nikt nie reagował. Na szczęście miałam telefon i wezwałam policję. Policjanci przyjechali, spytali przez szybę czy mi nic nie jest, alarm nadal wył. Potem czekaliśmy dobre 15 min, ja wewnątrz oni za szybą ... alarm nadal wył. W końcu przyjechał ktoś z obsługi i wyłączył alarm. Potem czekaliśmy na pana, który miał klucz, otworzyli ... ale to nie koniec, jeszcze przesłuchanie itd ;)
UsuńAtaboh, wprawdzie nie jest to wpadka tekstylna, ale przebiłaś wszystkich!
UsuńHheheheh. Przesluchanie na koniec podbija stawke!
UsuńI ta troska policji czy nic Ci nie jest:D trzeba bylo efektownie zemdlec ;) ciekawe co wtedy byloby???
UsuńBardzo mi się podoba pomysł pojechania do Poznania w dwóch różnych butach - to tak jakby wejście na wyższy poziom... świadomości.
OdpowiedzUsuńJak tak teraz sobie pomyślę i przeanalizuję stare fotografie, to w czasie pielgrzymki do Włoch chodziłam w sierpniowym upale w koszuli nocnej, ale za to kupionej w PEWEKSIE.
:))))))))
UsuńArte, jeśli z Peweksu, to można!
UsuńDzięki, Hano, uspokoiłaś mnie:)
UsuńAtaboh; przypomniałas mi, jak w czasach studenckich zamknęli mnie, z moim ówczesnym wzdychulcem w ogrodzie botanicznym wieczorową porą. Przeleźliśmy przez płot. Pamiętam, że nie było to całkiem proste.
OdpowiedzUsuńMM, za długo się całowaliście.
UsuńHana - pewnie tak, bo co innego mielibyśmy robić. Przecie nie poszliśmy ogladać roślinek. Ale dziś niestety pamiętam tylko grozę zamknięcia i przełażenie przez płot.
UsuńJa do dziś przełażĘ przez mur - CMENTARNY:)
UsuńArte, ale ten, po co? Chodzisz na pogrzeby na skróty, czy może wręcz incognito?
UsuńNa pogrzeby nie chodzę, ale czasami mam potrzebę być na cmentarzu, a on jest zamknięty. Więc przez mur przełażę. Ostatnio wte i wewte, a także tylko wewte. :)
UsuńArte, to znaczy, że tam zostałaś???
UsuńHa, ha, ha. Cmentarz został zamknięty podczas, gdy byłam na nim. Nie miałam innego wyjścia - tylko ewakuować się przez mur.
UsuńO rety, mnie prawie zamknieto w markecie spozywczym,,jeszcze ktos z obsługi sie kręcił na zapleczu i przez przypadek mnie zauwazył, kiedy wszedł na teren sklepu,nie iwem cos porzadkował przed wyjsciem, no i wypuscił mnie wyjsciem od zaplecza.
OdpowiedzUsuńDora, przynajmniej nie umarnęłabyś z głodu!
UsuńNooo:))))
Usuńhehehe dobrze, ze to nie bylo w chlodni!
Usuń:)))))))) To niezbyt duzy market,ale i chyba w większym nie ma osobnych chłodni:))))))
UsuńSą.
UsuńNie spotkałam.
UsuńEj tam, ja też po polskim wybrzeżu paradowałam swego czasu w koszuli nocnej; była taka śliczna i TAKA markowa i tak mało nocna, że żal by było zamknąć ją w sypialni.
OdpowiedzUsuńNad morzem i na plazy mozna szfystko:))))))
OdpowiedzUsuńMarta, która to była koszula, bo nie kojarzę?!
OdpowiedzUsuńHana nie kojarzysz, bo Ci sie chyba nie przyznałam. Nadal ją mam, choć trochu ciasna. Pokażę Ci.
UsuńMM, no wiesz co? drżę z niecierpliwości i ciekawości!
UsuńCudnie! Wygladaja po prostu jak but i but ortopedyczny:D Napewno nikt nie zauwazyl;) gorzej jakbys 1 szpilke do ktoregos zalozyla albo drugi bylby czerwony:D
OdpowiedzUsuńMoj ojciec regularnie wychodzil na spacery z psem w pizamie i narzucal tylko kurtke... (pizama niebieska w biale paski, nie sposob pomyslic z ubraniem). Kiedys wyszedl tak do pracy:D zorientowal sie w autobusie i wrocil do domu sie przebrac:DD zdarzalo mu sie wyjsc takze w kapciach... kontynuujac rodzinna tradycje czesto wychodze z psami rano w spodniach od polarowej pizamy:) mam pomaranczowe i szaroniebieskie. Nikt dotad mnie nie zaczepil pytajac co to? Mnie chyba tez zdarzylo sie wyjsc w klapkach domowych/japonkach zamiast ulicznego obuwia, latem :)
A w ogole chcialam zadac niedsykretne pytanie: spicie w majtkach pod pizama/koszula nocna? Bo ze zdumieniem kiedys zauwazylam to u mojej kuzynki! Od tamtej pory mnie tez zdarza sie tak spac, choc to malo wygodne jest...
N.
Nieee, w gatkach nie sypiam, idę dalej w tym i np.często nie noszę rusztowania (czytaj stanika) jesli nie muszę, ale jak wychodzę i wiem,że może bedę musiała ściągnąc kurtke to juz zakładam. Nie cierpie koszul nocnych,to zmora mego dzieciństwa.Ostatnią koszulę nocną nosiłam kiedy byłam w ciąży.
UsuńA ja kochalam koszule nocne (ale takie tszerty duze), a teraz kupuje sobie meskie bawelniane koszulki xxxl i latem dodaje do nich bokserki a zima polarowe portki. Nie znosze spac w czyms obciskajacym! Dlugich koszul tez nie znosze, ani obcislych pizam!
UsuńZa duze i za luzne też zle,bo sie placzą i podnoszą i w rezultacie opasują przy przekręcaniu. Spię w koszulkach i latem w krotkich a zimą w dlugich leginsach,czy takich fajnych spodniach pizamkowych ,muszą byc proste i dosc wąskie,żeby sie nie podwijały do góry, ,ale nie zadna flanela czy cos cieplejszego, a J za nic nie załozy pizamy, koszulki i gatki , czy to zimno czy cieplo.
UsuńNie lubie koszul nocnych, bo sporo sie krece po lozu i taki panierunek wychodzi, skrzyzowany z mumia, wole t-shirta i shotki luzne, a pizamy z polaru bym nie zniosla z goracosci, ale wlsnie kupilam kawalek polaru na prteczki prawie leggingsy. teraz tylko uszyc to musze...piekny szafirowy kolorek.
UsuńDora - ja tez zdzieram rusztowanie ras ras albo jak pstrokata gora, to wychodze bez. czasem zimno mi bez rusztowania, co jest troche dziwne, ale prawdziwe.
N - tez nie lubie obciskajacych pizamek.
O tak,też zauwazyłam,ze bez rusztowania bywa jakos tak chlodniej w tym miejscu.
UsuńWzięłam kiedyś śmieci do wyrzucenia i przejechałam z nimi tramwajem pół miasta. Nie wiem czy już kiedyś o tym nie pisałam, jak sikałam w nocy do podstawki od doniczki, potem wylewałam do rynny. Do dzisiaj tą traumę pamiętam.
OdpowiedzUsuńO matko z tym sikaniem! Wspólczuję, tak cos mi swita,że kiedyś wspominałaś.
OdpowiedzUsuńMoja najgorsza wpadka... ekhem. Pracowalam upalnego lata u klientki pod miastem. Wracalam poznym wieczorem najpierw autobusem podmiejskim, potem metrem. Dojechalam do domu, rozbieram sie, zdejmuje spodnie... a tu cale siedzenie mam zaplamione krwia oraz nogawki... zastanawialam sie czemu nikt mi uwagi nie zwrocil? choc co moglam zrobic? jechalabym zawstydzona, w stresie, a tak w pelnej nieswiadomosci przejechalam cale miasto...:(
OdpowiedzUsuńOmatko, zmora każdej kobity.
UsuńMnie troche smieszy, ze zdarzyla mi sie w TYM WIEKU!:DDD Bo jak bylysmy dziewczynkami to z kolezankami ogladalysmy sobie tylki w szkole pt. "zobacz czy nic nie widac" albo "zobacz czy nic mi nie przecieklo" ;) a mnie to spotkalo na stare lata i po/w pracy ;)))) klientka chyba nie widziala, bo cos by powiedziala. To musialo dziac sie po drodze... Trudno. Przezylam.
UsuńUps, no faktycznie wpadka przykra,ale i tak nic byś nie zrobiła.
OdpowiedzUsuńUwaga,gaszę! Dobranoc.
OdpowiedzUsuńNa pogrzebie krewnego, juz na cmentarzu, moja siostra wyczaila, ze jeden z dalszych wujow ma na nogach co prawda czarne buty, ale kazdy z innej pary. Dostala takiego ataku skrywanego smiechu (44-letnia baba!), ze mama musiala ja ostro sztorcowac jak male dziecko. Zas babcia odbyla kiedys kilkunastogodzinna podroz samochodem w wygodnych sportowych butach zalozonych lewy na prawa, a prawy na lewa noge. Zorientowala sie dopiero po dotarciu na miejsce i to po naszej zwroconej jej uwadze! Z kolei znajoma doswiadczyla takiego pozegnania i takiej pomocy w pakowaniu przed podroza za ocean, ze po dotarciu na miejsce znalazla w walizce pare kozakow, z ktorych nie dosc, ze jeden byl czarny, a drugi brazowy, to jeszcze oba lewe!
OdpowiedzUsuńTo taki śmiech przy cmentarnym murze...
UsuńBo jak mówi przysłowie but z lewej nogi jest gupi;)
UsuńHahaha, Hanno, faktycznie😁
UsuńTe dwa lewe kozaki mnie zalatwily na amen!
UsuńAle, ze co???? I zaczynam czytac komentarze od poczatku, bo albo slepa jestem i nic ne widze dziwnego na zdjeciu butowym, albo nie wiem o co kaman:))
OdpowiedzUsuńNo nie, chyba nie zalozylas butow nie od pary:)))
Ataner, tak właśnie zrobiłam!
UsuńWez obejrz podeszew jednego i drugiego bucika...
UsuńDzień dobry walentynkowe.
OdpowiedzUsuńNie będę Wam deklarować miłości wielkiej, bo za oknem pada, szaro-buro i 3 stopnie. Paskudy nie ma.
Miłego dnia.
A ja zadeklaruję, a co! Kocham Was!!!
UsuńJa tez!
UsuńSnieg pada! waletynki ze sniegien? fajnie...dzisiaj jest tez dzien przyjazni wiec Was sciskam!
OdpowiedzUsuńGrażyna, dzisiaj powinny (bez łaski) dolecieć delfinki! Mam jeszcze trzy, jakby co! Znalazłam w poprzednim domu!
UsuńDelfinki nie doplynely...moze sobie pluskaja w strone Opakowanej.
UsuńNo nie zartuj, znowu mamy podroze przedmiotow i komunikowanie sie przez pol swiata?
UsuńA co....fajnie tak, weselsze jest zycie, delfinkow tez.
UsuńDziendoberek Kurencje,miłego walentynkowego dnia. Mężuś mi messengerem wysłał pare serduszek,kłi,kłi,kłi, to i ja jemu też, i takie to u nas Walentynki.
OdpowiedzUsuńMokro, 4 st, wiatr dziś slabszy.
Dora, bardzo miłosne i słodkie wyznania, kłi, kłi, kłi:)))
UsuńDoro: jednak kocha:D ale rzeczywiscie zamanifestowal to w sposob ekhem.. minimalistyczny:D
UsuńNormalka😁
UsuńWyszło słońce i jak tu siedzieć w domu!
OdpowiedzUsuńMoimi wpadkami modowymi można by tomy zapełnić. Zmilczę na ten temat, bo sprawa bucików to prychol w porównaniu z niektórymi moimi występami. U mła dziś lejnie i szarawo. :-/
OdpowiedzUsuńOjtam, Taba, mogłabyś uchylić rąbka.
UsuńSprawki są takie że nie byłby rąbek ale cała podszewka rozdarta, mła jest abnegatką odzieżową - byle nagość przykryć. ;-)
UsuńNo to dawaj troche, Taba!
UsuńTak, zdarzyło mi się coś podobnego z czółenkami - mam swój ulubiony fason i dwie podobne pary stały obok siebie w przedpokoju - z jednej wzięłam prawy, z drugiej lewy. Albo na odwrót. Zorientowałam się na schodach tuż po wyjściu z mieszkania i miałam problem - który zdjąć, a który zostawić :-DDD
OdpowiedzUsuńAnnette, jeszcze na schodach to pikuś. Musi to być wpadka publiczna:)
UsuńDobre😁
UsuńWitajcie. U mnie też szaro, buro i deszczowo.
OdpowiedzUsuńMiłego popołudnia.
Jako i u mnie, Bezowa.
OdpowiedzUsuńU nas szarowka, padal snieg 2-3 godz temu, ale stopnial :) Milych Walentynek tym ktore je obchodza i tym, ktore nie :)
OdpowiedzUsuńU nasz tyż szarawo,mrocznawo,mokrawo i mglysto.Brrr...
OdpowiedzUsuńWrocilam ze spacerkowania, pochmurnosc szybko nastała, ale nic nie pada, zakupilam sweter i bluzke na ciuchach,za wszystko zaplacilam 7 zl, wiec jestem zadowolona. Zastanawialam sie nad fajna kurtką,dzis wszystko tam bylo po 3,50, no ale odwiesilam, bo bie bylam do konca przekonana czy,mi,sie przyda, gdyby byla ciut dluzsza to bym wziela bez wahania.
OdpowiedzUsuńZakupy dnia! Ja nigdy nie trafiam na taaakie okazje! Chyba trzeba bywac w ciucholandach regularnie? U nas mzawka i nadal parszywie... psy mokre po spacerze:/ siedzimy w domu, a ja dzialam. Niestety nie mam zadnych extra wieczornych planow... moze pofarbuje sobie wlosy i zrobie brwii? I obejrze jakis film?
OdpowiedzUsuńNupkowa, przyjeżdżaj do mnie. W poniedziałek wyprzedaże po 1 zł a w drugim po 2 zł. Fajne sprawy można upolować (tylko ciuchy, buty, torebusie), ale trzeba trochę pogrzebać i postać potem w ogonku do kas.
UsuńNupkowa, ja wlasnie robie brwi.
UsuńJa jestem za slepa w okularach sie nie da, ale jak Starsza znajdzie czas dla matki to zrobi.
UsuńJa już pod kocykiem z pełnym brzuchem i ogladam serial.
Dora, co Ty, brwi się nie da w okularach? Spoko się da!
UsuńNo jakos nie bardzo ,bo to wsześniej cza ciut wyrwać jak zachwaszczone, zeby równo było a to sie przy tym splacze i nakicha człowiek, niee,to juz wole poczekać na moja kosmetyczkę, ale to tak jest szewc i jego rodzina bez butów chodzą:)
UsuńAcha, u mnie caly dzien slonce ale chlodno.
OdpowiedzUsuńNie no. KURENCJE KOCHANE!!! Co ja z Wami mam. Tak Was lubię, że muszę, bo inaczej się uduszę. Walentynkowe wyznanie poczynić. Jesteście niesamowite. Moje patrzałki zaś odmawiają współpracy z powodu zapalenia spojówek, ale dzisiaj liczę na pomoc Walentego i jeszcze se Was poczytam. Co do wpadek to moje już zostały opisane powyżej. No i jeszcze guziki pozapinane nie w te dziurki. A skarpety nie do pary w dniu 21.03. co roku nosi cała firma na znak wsparcia osób z zespołem Downa. Najbardziej fstyt mi było jak w autobusie do szkoły musiałam przebrać bluzkę na szelkach bo robiłam za wielbłąda z obszytymi i usztywnionymi miseczkami na plecach, na co zwrócono mi uwagę. A zawodowy fstyt się mi przytrafił jak prowadziłam teleszkolenie z wałkiem na łbie w celu podniesienia se piór o którym zapomniałam. Bawcie się wesoło, bo ja kropelki w patrzałki i opaskę zakładam w celu kurowania ichnich.
OdpowiedzUsuńSabala - no patrzaj pani, o guzikach w zlych dziurkach przypomnialas....baaardzo czesto tak jest...
UsuńGuziki się nie liczą!
UsuńDlaczego? Daja piekny efekt asymetrii tekstyliow...szczegolnie to widac na paltotach i innych jesioneczkach.
UsuńNie liczą się jako wpadka!
UsuńKochane kurki, i ja, pod koniec walentynkowego święta, wyznaję Wam miłość wielką, bo bez Was świat byłby całkiem inny... :)
OdpowiedzUsuńNinko:)
UsuńMnie rodzina przywołała do porządku. Otóż zawsze wysyłałam im na początku karteczki zabawne walentynkowe, potem albo sms albo jakieś zdjęcie w grupie rodzinnej na fb, a w tym roku olałam.
OdpowiedzUsuńWieczorkiem telefon od córki, mamo czy się dobrze czujesz? Nic ci nie dolega? Mówię, że nic, aż się zdenerwowałam i pytam co się stało. Córeczka na to, że przecież walentynki, a ja ani be, ani me, ani nic, zlekceważyłam rodzinkę i w ogóle co to ma być. Musiałam się poprawić i wysłałam im walentynkowe jabłuszko. Tłumaczenia, że się starzeję nie przyjęła do wiadomości.
To Wam też kochanie wielkie oznajmuję, coby nikt niekochany się nie poczuł.
Ewo, no widzisz, i po co Ci było się buntować:)))))
UsuńPoza tym, jak sie raz rozpusci rodzine CZYMS, to przez cale zycie beda sie czepiac, jak Ci sie nie bedzie czegos tam chcialo, hrehrehr...znam to.
UsuńWyznań, serduszek i miłości nigdy dość! Ściski i buziki dla wszystkich Kur!
OdpowiedzUsuńSobotnie dzień dobry.
OdpowiedzUsuń2 stopnie, nie wieje, paskuda znów się skrada, chmury się przerzedzają, może będzie ładnie.
Przyjemnej soboty.
Hej, u nas 2 st ale wiatr,czuje się,że zimno,ale słonecznie dość,chociaż bez błękitu, pewnie będzie jak wczoraj. Na jutro zapowiedzieli się młodzi z dziecięciem, może tym razem nie będzie płakać?
OdpowiedzUsuń