Marzyłam i ja. O własnym domu gdzieś na uboczu, gdzie mogłabym uprawiać kawałek ogrodu i bez końca dekorować dom i otoczenie, i żeby nikt mi nie narzucał jak mają wyglądać. Miało być pięknie i sielsko! Wtedy, za głębokiej komuny, takie marzenie pozostawało raczej tylko marzeniem, ale nieoczekiwanie rzeczywistość powolutku zaczęła się zmieniać.
Z pierwszym księciem było blisko, ale wtedy okazało się, że książę kocha niejaką Bożenkę, więc marzyłam dalej. Po latach pojawił się drugi książę (wzdragam się przed nadaniem mu tego arystokratycznego tytułu) i marzenie się spełniło, chociaż raczej na krótko i nie do końca. Wiem to dzisiaj, ale wtedy fruwałam!
Do dzisiaj nie wiem i nigdy się nie dowiem - może jestem singlem w głębi duszy i nie powinnam wchodzić w żadne związki? Jest mi teraz podejrzanie dobrze i niczego mi nie brakuje, a już najmniej kolejnego księcia. Życie tak się potoczyło, że mam swoje wymarzone miejsce na ziemi i spokój, o jakim mi się nie śniło.
Może też zdarzyć się tak, że nasze życie jest marzeniem mamy/taty, wcale nie naszym?Może pokończyliśmy szkoły nie z naszego wyboru, tylko mamy/taty? I wykonujemy nielubiany zawód? Pozakładaliśmy rodziny, bo tego od nas oczekiwano? Bo taka była (i jest) presja społeczna i kulturowa?
Trudno jest odpowiedzieć sobie na takie pytania, zwłaszcza że są nasze dzieci, których nie byłoby, gdyby nie taki czy inny zbieg okoliczności i jakiś książę u boku.
Osobiście nie mam pewności, że o to mi w życiu chodziło. Mam piękną córkę i zawód, który lubię, chociaż marzyłam o innym. Cała reszta poszła, jak poszła, ale obawiam się, że nie jestem w tym odosobniona. Życie to w sumie splot najróżniejszych zbiegów okoliczności i niezupełnie zależnych od nas przypadków.
No. Ale się wymądrzyłam!
Jedno z moich spełnionych marzeń:
NIe wiem o czym jest ten wpis, ale jestem pierwsza!
OdpowiedzUsuńA teraz ide sobie poczytac!!! pierwszaaaa!!!!
UsuńCiagle pierwsza???zajelam trzy miejsca na podiumie..
UsuńGrażyna😂😂😂😂
UsuńGrazyna - Twa szczerosc rzeczywiscie URYWA D---E!! a tego wyrazenia nauczylam sie tu!
UsuńOpakowana, że niby w Kurniku? Takie straszne słowa???
Usuń:))))))))))))))))))))))
UsuńNo a niby GDZIE mialabym sie tego nauczyc???
UsuńCiekawe, czy jestem druga czy dwudziesta trzecia?
OdpowiedzUsuńNo dobrze odstepuje Ci drugie...
UsuńMarzenia?..bozszsz...czy ja wiem. Ciagle ten domek z kamieni w Portugalii, ale to takie marzenie, ktore pewnie marzeniem zostanie.
OdpowiedzUsuńHAna! wymarzone delfinki nie doplynely...jeszcze
UsuńNo nie! Poszły piruetem w ubiegłą środę!
UsuńBez Koluszki?:)
UsuńKurde, nie wiem bez co, ale do Grażyny zawsze z przygodami. A to pies Reksio sam sobie wysyła listy, a to kurier spod Kuriozy dzwoni do Grażyny w Warszawie, oesssu. Mam nadzieję, że to znów jakaś dziwna historia, a nie zaginięcie.
UsuńNie bralam w tym udzialu...tak tylko mowie.
UsuńWidzę tam dwa spełnione marzenia. A może nawet więcej, gdyby się wiedziało, oczym marzą koty.
OdpowiedzUsuńNa tym kończę, bo padam na pysk i na wypowiedź merytoryczną mnie nie stać.
Agniecha, czyli marzysz o łóżku?
OdpowiedzUsuńMarzę! Ale mamy odwiedziny rodziny, więc wspólna kolacja jeszcze trwa, i trochę muszę wytrwać w pozycji nie-horyzontalnej.
UsuńAgniecha, urwałaś się z kolacji? Czy piszesz pode stołem?
Usuń:D
UsuńJestem singlem i rzeczywistym i w głębi duszy, chociaż wzorce kulturowe jednakoż mi sugerowały, że należałoby się sparować, to jednak ta głębia duszy stawała okoniem i nakazała mi singlem pozostać :)
OdpowiedzUsuńWszystko ma swoje zalety i wady więc bycie singlem także tak ma, ja jednak staram się nigdy niczego nie żałować!
Co do marzeń, nigdy nie miałam jakiś wielkich, miałam i mam pragnienia, generalnie jednak staram się łapać okazje które podsuwa mi życie i dobrze je wykorzystywać :)
Ja tak jak Maria, chyba łapię to co niesie życie.
UsuńWłaśnie dzisiaj sobie myślałam o tym czy ja mam marzenia? Chyba nie ... bo marzenia to coś ulotnego, jasne, że chcę i pragnę ...
Aktualnie jestem singlem, ale z odzysku ... i dobrze mi z tym.
Z całą pewnością nie marzę o facecie ...
Chciałabym na swojej drodze jeszcze spotkać osobę ( płeć dowolna ), z którą mogłabym wędrować, pokonywać kilometry pieszo i na rowerze. Sama niestety nie zawsze potrafię dać sobie kopa w d. aby ruszyć. Bo jak ruszę to już idę.
A wiecie co... tak mam marzenie, pojechać na wyprawę rowerową ... bez planu, tak przed siebie. Tu właśnie przydałby się ten drugi, albo ta druga.
Ataboh, Twoje marzenie jest w zasięgu ręki! Znam na ten przykład jedno Kurę, która ochoczo pomyka na rowerze. Lilka?! Kto wie, już niejedna przyjaźń nawiązała się via Kurnik.
UsuńMarija, to wielka umiejętność - łapanie fajności, które niesie życie. Jesteś świetnym przykładem realizacji idei carpe diem i tego, że nie trzeba wyjeżdżać na Lampedusę, żeby przeżyć i zobaczyć coś smacznego. Nie każdy to potrafi.
UsuńTo lapanie to taki zawod wyuczony, trzeba przystanac, zwolnic tempa i pokornie brac, co zycie daje. Bo przeciez daje nie samo zuo!
UsuńOpakowana ... na pewno nie samo zuo! Ja to wiem! Chociaż zuo było i to wcale nie mało. Ale jak wiadomo życie kołem ...
UsuńHana wiem, że w zasięgu ... ale sama nie pojadę np na miesiąc. Na kilkunastu i kilkudziesięcio kilometrowe to i owszem jeżdżę ;)
Na swoich nogach też potrafię kilkadziesiąt machnąć ... ale to zawsze jednowdniówki są :)
Ataboh, będziem gwałcić Lilkę.
UsuńMoge patrzec?
UsuńSkapcaniałam, już myślę o rzeczach przyziemnych, o zrealizowaniu planów, a marzenia to raczej mrzonki bo wiem, że mnie nie stać na realizację i nie mówię tu o trudnościach finansowych, (chociaż takie też są) tylko o ogólnym zniechęceniu. Czyli chwilowe zapomnienie i głowa wraca z obłoków.
OdpowiedzUsuńPs. Marzenie w koszyczku podwojone i piękne, dla takiego warto żyć i się starać.
UsuńEwa2, pozostałe dwa marzenia chrapią mało malowniczo.
UsuńEwa2, i dobrze w sumie, plany czy marzenia to prawie równoznaczne. Grunt to nie popadać we frustracyję.
UsuńJa od razu mowie i pytam - dzie pozostale, chrapiace, marzenia? No?
UsuńNo chrapio niezbyt fotogenicznie. I puszczajo bąki:)))
UsuńCo oczywiscie widac na fotosach... chmura jakas kwasowa sie unosi czy jak?
UsuńHana popraw sie😂 od 10 dni Polki marzą o Lampeduzie i mafioso zamiast księcia na białym koniu😂😂😂
OdpowiedzUsuńKocie, coś mi umknęło? Dlaczego o Lampedusie???
OdpowiedzUsuńStefan "365 dni "glowny bohater pochodzi z tamtych okolic, taki film o ktorym bylo glosno w zeszlym tygodniu,, bo w tym to juz chyba o "Zenku" bedzie.
UsuńO takie wloskie ciasteczko gra w tym filmie: https://images.app.goo.gl/NyoZH9nrPkrHvX7F7
UsuńJak dla mnie to tylko on ratuje ten film, bo przynajmniej milo sie na niego patrzy. Poza tym to strasznie słaby film, ale dobrze zareklamowany wiec pieniążki przyniósł.
A, Kocie, coś tam mi się o uszy obiło.
UsuńW sumie to on troche za piekny jest...ale jednak ladni Wlosi mi sie podobaja...
UsuńHana,ale Cię naszło.
OdpowiedzUsuńMuszę się zastanowić.
W każdem bądź razie gdy mię nachodzą pytania egzystencjalne czytam sobie Dezyderatę albo mądrości Syracha.Odbieram jako rodzaj testamentu,rady,filaru.
Albo Stary sprowadza mnie na ziemię:)
E, nie, Hanna, nic szczególnego mnie nie naszło. To przecież nasza codzienność. Nie daj się Staremu ściągać z obłoków!
UsuńMła się wydawa że bycie księciem na pełen etat jest po prostu niemożliwe. Podobnie może być z tymi rajami w których chciałoby się mieszkać, w takim Miami to kumory jak helikoptery. Po mojemu to marzenie musi być jak najbardziej odlotowe bo co to za marzenia na pół gwizdka? Książę i tak będzie na pół etatu ( i to jak dobrze pójdzie ) a rajska kraina twardym bruczkiem wybrukowana, to chociaż marzenie będzie nie z tej ziemi. A co do frustracji - mła sądzi że frustracja nie tyle się bierze z odlotowości marzeń co z nieumiejętności cieszenia się życiem, która to nieumiejętność wynika nie tyle z nadmiernych oczekiwań co z niskiej samooceny ( sorry, to jest domowa psychologia ale z badań nad ludzkością czynionych przez mła wychodzi że wszystkie smętne osły Kłapouche są zakompleksione ).
OdpowiedzUsuńA co do Marzeń zakoszyczkowanych, to są mruczalskie Kiążątka na pełny etat ( no dobra, na 7/8 ). ;-)
Jednym z marzeń moich wspólnych z Małżem była wyprowadzka z miasta, jak przejdziemy na emerytury. Była, prysła. Nie ma Go już, a ja stąpam teraz twardo, samotnie, ale jest mi z tym dobrze, po ziemi i na razie nie mam nawet szans, żeby uciec z miasta, bo Mamcia, bo praca. Może wrócę kiedyś do tego marzenia.
OdpowiedzUsuńBoguśka, koniecznie, nie odpuszczaj, wręcz przeciwnie - po cichu się przygotowuj.
UsuńTaba - dokladnie z tymi Miami i Nowa Zelandia czy Kanada czy Wyspa Wielkanocna. z wielka umiejetnoscia znajde negatywy, opinie takie sobie i sie nad nimi zastanawiam. Wlasnie idzie ciekawy serial o 6 parach, co maja szanse dostac wp rezencie duzy dom na Alasce, zbudowany przez przeszlych juz wlascicieli, ktorzy wszystko temi rencyma, lacznie z pasem startowym! Sa jakies 100km od sklepu i ludzi i wogle. Okolicznosci przyrody i cudne i przerazajace (czarne niedzwiedzie po prosstu chca cie zjesc, grizzly sa zue i pasurai jak dlugie noze po prostu chca cie rozszarpac. jeden prawie dostal sie raz do wnetrza domu, tak drapal...), 6 par, w roznym wieku, z roznych miejsc, chcacyh takie zycie musza sie wykazac. a to spac w lesie nad rzeka (pokazywali wilki i slady stopek misiow) tylko ze spiworek i plachta, a to zbudowac szalasy, a to oczyscic teren dla pieskow, co w szescnasob ciagna sanie i sanie na kolkach), a to to a to tamto....Pierwsza rzecz,, ktora MNIE sie rzucila w oczy to KOMARY - miliony wyglodnialych, jak na Syberii, widac latajace, widac gryzace i slychac klepiacych sie ludzi. I TO dla mnie wystarczy, zeby nie chciec od rana do wieczora chodzic w siatkowej firance. Potem te odlegle wyspy z ksiazki...po przeczytaniu OD razu mi sie odechcialo....wiec okrawam pewne marzenia.
UsuńBoguska - jak nie wrocisz do tego marzenia, to przyjade i Ci nakopie w odwlok, ze od razu polecisz szukac stosownego miejsca!!!!!!!!!!!!!!!!
Bogusiu: popieram przedmowczynie! Badz w gotowosci i w myslach "obrabiaj" temat. Pomysl, ze Mauzonek chcialby tego dla Ciebie :)i gdzies tam z gory Ci sekunduje... bedzie sie cieszyl, jak Ci sie uda.
UsuńAczkolwiek ja mam podobne marzenie (juz, na teraz) i doszlam do wniosku, ze mieszkanie na wsi jest dla mnie sensowne do pewnego wieku. Mocno starszej osobie jest wygodniej w miescie, blisko ludzi, sklepu, apteki i lekarza. No, chyba ze mieszka z kims mlodszym i ma opieke i pocz.bezpieczenstwa, ze ktos sie nia zajmie w razie czego (na tej wsi). Wtedy moze mieszkac az do konca. Takze ten... nie czekaj zbyt dlugo, o ile chcesz to zrealizowac :)
Taba, odlotowe na ogół się nie spełnia i frustracja gotowa.
OdpowiedzUsuńJasne, że w życiu nie ma książąt. Niektóre z nas jednak o nich marzą i pierwszego Kłapoucha takim chcą widzieć. A tu pfff...
Oraz jasne, że frustracja na ten temat bierze się z różnych nieumiejętności i wygórowanych oczekiwań.
Nie wczytała się, mła pisała że wcale jej zdaniem frustracja z powodu niespełnienia nie bierze się z wygórowanych oczekiwań co raczej z niskiej samooceny ( co podpada jedynie pod wygórowane oczekiwanie względem siebie a nie względem otoczenia ). Także mła uważa że marzyć można nawet o tym żeby zostać Padyszachinią, Imperatorową Wszechświata a frustracja z powodu tego że się nie jest będzie żadna o ile człowiek nie nosi garba z kompleksów. Jak któś jest nieszczęśliwy sam ze sobą to nawet jak mu się co spełni to tyż będzie źle. Mam taki rodzinny przypadek, dość męczący dla się i dla otoczenia.:-)
UsuńO to chodzi! Nie przeszkadzało mi nigdy, że nie mogę zostać osobą z własnych marzeń; wręcz przeciwnie, wymyślanie zupełnie nieprawdopodobnych scenariuszy dawało mi odprężenie i chwilę oddechu, odpoczynek od frustrującej rzeczywistości. Marzenie o księciu z bajki (swoją drogą nigdy nie marzyłam o księciu sensu stricte) nie przeszkodziło mi zakochać się w chłopaku z krwi i kości. I to on został moim księciem, i jest nim nadal, mimo że upłynęło tyle lat, że zmaga się z chorobą... Ale ja właściwie już nie marzę. Nie w ten sposób, co kiedyś. Rzeczywistość mnie przytłacza, nie mogę (ze względów obiektywnych) planować czegoś z góry, raczej dostosowuję się do tego, co się aktualnie dzieje. Na Rzonach wrzucałam jakiś czas temu mój wiersz o marzeniach... no i tak to teraz wygląda.
UsuńWiesz, Ninko, ten książę to raczej metafora, wszak o przymioty duszy idzie. Wiadomo, że dziś prawdziwych księciuniów już nie ma...
UsuńMimo wszystko życzę Ci odrobiny marzenia i nadziei w przytłaczającej rzeczywistości. Żeby nie ześwirować.
Taba, jak ją zwał, tak ją zwał i jest nam wszystko jedno skąd się bierze. To samo miałam na myśli. Niech tam każdy marzy o czym tylko chce, byle nie desperował, że się nie spełnia, bo za wysoko mierzył albo samoocena spadła mu za nisko:)
UsuńMoja Mama była z tych, co zawsze źle, a jak dobrze, to też źle, bo za chwilę na pewno się skiepści.
To sama wiesz jakie to dodupne jest kręcenie nosem na wszystko. Mła to czasem marzy żeby kręcącego nosem familianta szpadelkiem potraktować. ;-) Co do marzeń bardziej realnych to mła się wydawa że największe szansę mają te w które nie angażujemy inszych osób. Lepiej już powieści albo inne scenariusze pisać niż oczekiwać że tak nam się uda sztuka manipulacji że określone osoby będą robić określone, zaplanowane przez nas rzeczy ( same z siebie rzadko robio ponieważ też majo swoje własne marzenia ). Najczęściej spełniają mła się te marzenia które zależą w jak największym stopniu od niej samej ( a i tak zawsze może dupnąć bo choroba albo inny strajk ). :-)
UsuńTaba, jasna sprawa - ludzie nigdy nie robią tego, co chciałoby się, żeby robili. Widać to najlepiej na przykładzie własnych dzieci. I dobrze.
UsuńJak Coreczka miala chyba z 10 lat to swietnie na klarnecie grala i , no takie gadanie bylo, ze moze wiecej, moze dalej. i ja wymyslilalm saksofon (sama zawsze chcialam umiec na tym zelastwie grac, ale ja nie jestem muzykalna. zupelnie). No i dziecku ten saksofon wpychalam, necilam, etc, az dziecko otwarcie dmnie ruszylo - ja chyba nie chce saksofonu...jakbym powiedziala "tak", to robilabym to tylko dla Ciebie a nie dla siebie. No i zrozumialam.
UsuńMarzenia marzeniami ale czy przypadkiem nie jest to dziś Dzień Kota wszystkim Kurnikowym Kociakom wymiziania do rozpeku, smakołyków i atrakcji przeróżnych życzy Kura Bacha - niestety sama na bezkociu.
OdpowiedzUsuńA marzenia były różne, niektóre wydawałoby się spełniły się a tu okazywało się że "to nie to" i tak z większością. A od jakiegoś czasu odechciało mi się marzeń. Jedynego prawdziwego Księcia dawno dawno temu zaprzepaściłam przez własną głupotę, następni nie wytrzymywali porównania i już mi się nie chce kolejnego. Ja tak jak Ataboh chciałabym kogoś bliskiego obojetnej pci żeby od czsu do czasu wspólnie czas spędzać.
Bacha, bezkocie jest bardzo dolegliwe, współczuję.
UsuńChcenie kogoś bliskiego do spędzania czasu to przecież też marzenie, nie?
Marzenia sa dla dzieci, potem rzeczywistosc weryfikuje glupie mysli i jeszcze szyderczo sie smieje. Przestalam marzyc juz dawno, kiedy na skutek niezaleznych ode mnie splotow okolicznosci wszystko walilo sie w gruzy, raz, drugi i dziesiaty. Nie ma sensu sie stresowac kolejnymi durnymi marzeniami, glowa muru nie przebijesz i swiata nie uzdrowisz, zawsze stanie na drodze ktos lub cos, kto ma inne plany. A teraz na wszystko za pozno.
OdpowiedzUsuńKurczę, AMP, zabrzmiało bardzo pesymistycznie. Jeśli nie marzenie, to może chociaż nadzieja?
UsuńPorzuccie wszelka nadzieje, wy, ktorzy tu (czyli w zycie) wchodzicie. Nadzieja jest przereklamowana.
UsuńNie wieszcz, wieszczko. Nadzieje wbrew nam jednak egzystuje inaczej nie da się żyć.
UsuńNadzieja miało być.
UsuńEwa, naprawde stracilam nadzieje na cokolwiek i wiem, ze bedzie juz tylko gorzej.
UsuńChciałabym zobaczyć zorzę polarną, taką prawdziwą, syczącą, kurtynową na pół nieba :)
OdpowiedzUsuńJolu, to ona syczy, zorza ta? I jest w zasięgu ręki na dodatek! Czego Ci życzę!
UsuńDziękuję :) Jestem pozytywnie zakręcona w temacie zórz :)
UsuńJolu, ale czy syczy? Czy to tylko metafora?
UsuńGdzie ta Jola - mnie tez to syczenie zaintrygowalo...
UsuńParadoksalnie,mam osobę z którą mogę od czasu do czasu spędzać czas i która pomocną dłoń wyciągnie, jest tylko jeden szkopuł. Lubimy różne rzeczy i czasem jedna drugą irytuje, ale znajomość trwa już sporo lat. Idziemy jutro do kina bo się wkurzyła na mój marazm i kupiła bilety.
OdpowiedzUsuńEwa2, a kto człeka nie zdenerwuje czasem? Normalna rzecz. Fajnie, że Cię wyciągnęła. Na co idziecie?
OdpowiedzUsuńNa Małe kobietki. Miałam iść z Rabarbarą, ale nie wyszło, może się uda na inny, podobno też fajny.
UsuńJeszcze by mi się przydał ktoś na spacery.
Rabarbara sie wymigala??? a tak chciala isc na Kobietki. Ja bylam, oglada sie bardzo fajnie, z przyjemnoscia wraca sie to takigo filmu.
UsuńHa, ha Rabarbara chciała, ale najpierw jej, potem mnie coś wypadło. Nie możemy się zgrać.
UsuńGrazyna - ona sie miga i miga i miga...do Prezesowej, jak jechalysmy, tez sie wymigala. Urodzinami wnuczatka...no taaaaa. ;)
UsuńCzytałam dobre opinie na temat "Kobietek".
OdpowiedzUsuńJak marzę, to na całego - moje marzenia nie mają żadnej możliwości się ziścić, nawet gdybym miała miliardy i drugą młodość. Ale tym bardziej są dla mnie drogie. Jak mi źle, to mam swój sekretny świat, fantastyka zupełna. Wchodzę tam i żyję. Już nie wiem, ile tomów wymyśliłam, ale wszystkie są bardzo piękne. A swoją drogą ostatnio śniło mi się, że poślubiłam króla. Fajny był, zwyczajny-niezwyczajny, trochę podobny do Aragorna.Ja coś robiliśmy w ogrodzie, jakaś budowa była, ale ciągle zerkaliśmy na siebie. Moja osobista wróżka spojrzała w szklaną kulę, w karty tarota i w moje oczy i powiedziała mi, że nawiązałam kontakt ze swoim Wyższym Ja czy też Nadświadomością. Prawdopodobnie u kobiet to postać męska, a u mężczyzn - żeńska. Nasza prawdziwa druga połówka. Nie człowiek, ale część nas. No więc nie myślałam, że dostąpię takiego zaszczytu, pomyślał by kto - zwykły sen, a takie konsekwencje. Czyli jak widać świat marzeń przeplata się z rzeczywistością.
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam marzenia, a teraz chyba już o niczym nie marzę. Owszem chciałabym coś tam zmienić, czy gdzieś pojechać i jest to w zasięgu, ale...zawsze jakieś ale się znajdzie. Muszę zacząć marzyć, może będzie fajniej?
OdpowiedzUsuńHalo, dzień dobry. Pada deszczyk, a Beza mnie obudziła, ale to nic. Posiedzimy i jeszcze zalegniemy może.
OdpowiedzUsuńMiłego wtorku.
Bezowa, czasem trzeba wyjść ze skorupy. Tym bardziej, że Twoje marzenia są tuż obok. To jest trochę tak, jak z rymowaniem:)
UsuńDzien dobry i ja dzisiaj obudzilam sie ok 6 i poleguję,na razie pochmurno, 6 st.
OdpowiedzUsuńCo do marzeń, to podzielam zdanie Pantery, i chociaz gdzies tam sie pchają jakies ale są mrzonkami takimi pozostaną, jak ladny,przyjemny sen, nie do ziszczenia.
Takich snow jak,Gorzka Jagoda nie miewam wcale, dzis mi,sie snilo mocno osnierzone jakies miasto nadmorskie, dziwne tunele snieżne widzialam w ktorych byly poumieszczane swiatła i ladnie to wygladalo,ogolnie dziwaczny sen z morzem w tle.
Dora, marzenie przecież nie musi być wielkie. Czasem są to zwykłe (albo i niezwykłe) chcenia, a ich realizacja jest bardzo przyjemna. Trzeba nauczyć się za nimi chodzić, co wcale nie jest takie znów proste. Ja się uczę cały czas.
Usuńto prawdaHano, też tak własnie trwam, jak sie coś uda,to jestem w skowronkach:)
UsuńDzień dobry. W nocy padał deszcz, teraz świeci słońce i ciepło. Wieje i paskudy nie ma.
OdpowiedzUsuńSny miewam ostatnio paskudne, z tych dołujących.
Ja mało śpię, to nawet nie zdąży mi się nic śnić.
UsuńE tam,czasem się niep amieta co sie śniło przez całą noc, a wystarczy obudzić się i zanać ponownie nawet na którko , i zdarza się całkiem konkretny sen.Mi się dzisiaj tak przysniło, bo jednak zasnełam na dwie godziny i przysnilo mi sie że porządkuje grób,ktory wydawał mi się kogos znajomego,a pozniej po fakcie był kogos obcego zupełnie a tamtego nie mogłam odnaleźć, na dodatek kot się zagubił i go szukalam i znow ulica znajoma i dom rodzinny mojej przyjaciółki z lat nastoletnich. Jak zwykle pomieszanie zp oplątaniem. Ale ten grób,to moze nawiazanie do ostatniego pogrzebu ciotki Anny, i śmierci pana Witka. zawsze dopatruje sie w snach tego co przezywam ,bo to się sprawdza.
UsuńJa jeszcze, nawiązując do tego, co napisały Tabaaza, a potem Gorzka Jagoda, nieco zweryfikuję to, co wcześniej napisałam. Takie całkiem odlotowe scenariusze nigdy mnie nie frustrowały z powodu niemożności spełnienia. Natomiast marzenia bardziej realistyczne, owszem,zdarzało się, i to własnie przez kompleksy i niską samoocenę. Zawsze chciałam coś pisać. Jednak długo obawiałam się ujawniać moje wierszoklectwo, nawet nic nie pisałam, w obawie, że mogą zobaczyć to pewne osoby, które swego czasu bardzo źle oceniły moje zdolności i to nie tylko w tej dziedzinie. Dopiero od czasu, kiedy zmarła jedna z tych osób, główny, powiedziałabym, sprawca, zaczęłam robić cokolwiek w tym kierunku. No i, traf chciał, że znalazły się inne osoby, które doceniły to co robię i zachęcały mnie do działania. Jednocześnie jest to dowód na to, ile dobrego może zdziałać pozytywna, a ile złego negatywna motywacja :)
OdpowiedzUsuńOj tak, Ninko. Negatywna motywacja to straszne zło, dla mnie przynajmniej. I nie mam na myśli skrajności. Kłania się naszemu (i wcześniejszym) pokoleniu wychowywanemu w taki sposób, żeby "się we łbie nie przewróciło' z nadmiaru pochwał. Nauczyciel/ksiądz/każdy dorosły miał zawsze rację, na złe traktowanie na pewno się zasłużyło, czwórka to beznadziejny stopień, inni mają piątki itd. Stąd biorą się idiotyczne kompleksy i poczucie niższości. Brrr...
UsuńO tak, kompleksy to zło. Z tego nie zawsze można się podnieść,mimo przepracowywania tematu i wielu zmian.Tkwi głęboko i przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu i postrzeganiu życia.
UsuńNie mowcie o kompleksach, bo sie rozpisze, hrehrher
UsuńTak Hanuś, wbijają cię te kompleksy w dzieciństwie w niskie poczucie wartości i potem czy chcesz czy nie są tak zakodowane w podświadomosci że co rusz się ujawniają, same do człowieka wracają. Z niektórych się wyleczysz z innych ciężko. A najgorzej jak cię rodzina w te kompleksy wpędzi.
UsuńA to jeszcze uściślę; w tym wypadku nie chodziło o nikogo z rodziny, choć i rodzina się przyczyniła. Czyli to, o czym piszecie - wychowanie.
UsuńNinko, nijak mi się porównywać do Ciebie z wierszami, bo nie umiem, ale...Gdyby moja polonistka z podstawówki zobaczyła te 500 rymowanek, myślę, że szczena by jej opadła. Ona mnie dobitnie dołowała. W średniej szkole było lepiej, ale otworzyłam się dopiero przed Rzonami.
UsuńHej! U nas dzis pochmurno. Taka pogoda sprzyja marzeniom. Ja tam sobie marze czasami. Te marzenia sa malutkie I czasem sie spelniaja, a najczesciej nie. Nadzieja w tym wszystkich jest niezbedna.
OdpowiedzUsuńMarzeniom czasem trzeba pomoc,by mogły się spełnić:)
OdpowiedzUsuńO właśnie! I marzyć jednak trzeba:)
UsuńKalipso, te malutkie marzenia są najlepsze właśnie dlatego, że mają większą szansę na spełnienie. Na tych malutkich można ćwiczyć i stopniowo przechodzić na wyższy poziom:)))
OdpowiedzUsuńNa wyższy poziom zdarza się wskoczyć i bez treningów! Nie ma co się ograniczać:))) Malutkie marzenia są spoko. Czasami człowiek nie marzy o dostaje niespodziankę od losu, o której nie marzył nawet marzyć. Wiem, że innym takie coś się przydarza. Wygrana w totka i inne takie:)
UsuńKalipso, wygrana w totka to u mnie akurat podpada pod kategorię "nieosiągalne". Może dlatego, że nie gram?
UsuńHahaha, to samo nizej napisalam... o tym loccie
UsuńDlatego też innym się to zdarza... :))))
UsuńJak już się przestanie marzyć to, bywa, że się akurat spełnia i jest się kilka chwil w euforii, ale wtedy łup o glebę bywa tym bardziej bolesne. Przerabiałam, a i obecnie jestem coraz bliżej ziemi i nie wiem czy mi się spadochron otworzy.
OdpowiedzUsuńHana, marzę o takim futrzastym spełnieniu jak u Ciebie, ale ciągle syki i podniesione łapki.
Hesiu, tak to już z tymi kociskami jest. Ślepy traf. Albo się dziady kochajo albo lejo po paszczach. Moje czasem też się boksują.
OdpowiedzUsuńMialam Ci-ja marzen a marzen, a potem zycie pozmienialo, ale nie narzekam przeciez. Meandry to sa, zupelnie jak na moich walkach tluszczowych z boczkow korpusu mego.
OdpowiedzUsuńPotem marzeniem byl i jest, zeby moje Dzieci nie mialy pod gorke, w zadnym wzgledzie. owszem, problemy sa potrzebne, niech zwoje pracuja, ale nie okropne. I caly czas, jak jade pod wiaduktem i po nim jedzie pociag (a wtedy trzeba miec marzenie do wyrobienia) i onne okolicznosci- dmuchanie swieczek na torcie, wrozby etc, to TO jest moim nadrzednym marzeniem.. O marzeniu, zbey miec tzw swiety spokoj to chyba nie musze mowic, co nie?
potem, wiedzac, ze kokosow nie bedzie, puscilam wodze wyobrazni, bo to raczej laskotanie wyobrazni a nie marzenie, i wymyslilalm ten dom z widokiem na morze (a wszystko przez szwedzkiego detektywa....), upiekszam, upiekszam, pomysly wyrywam z roznych gazet i nie przejmuje sie, ze to sie nie zisci.
CZASEM mi sie marzy, zeby miec dom jak z obrazka, bo na razie wszedzie jest syf zwiazany z tym, ze wszedzie jest wszystkiego za duzo...Pierwszy krok to wyrzucenie stolu jadalnego. juz rozkrecony i czeka na koncowe rozkrecenie i jade na wysypisko. Czy to jest krok ku spelnieniu marzenia o domu z obrazkow? hrehrehrhrehr
kiedys tez chcialam jechac na Madagaskar....wypiekow dostalam, jak sie dowiedzialam, ze przyjaciele jada. i chcialam wszystko wiedziec. i wrocili jakos tak....oni nie sa z tych co tylko w hotelu, na basenie, all-inclusive, o nie. a jednak jakos tak marzenie skapcanialo i wtedy na prowadzenie wyszlo inne marzenie, co BARDZO dlugo bylo uspione z wielu powodow. Chce pojechac na Hawaje.
Opakowana, czy Hawaje nabierają rumieńców?
UsuńMarzenia dekoracyjne ciągle mam i mam w związku z tym ciągły niedosyt. Też siedzę na tych wszystkich pinterestach i kombinuję. Jutro przemaluję szafę.
Nie no, ile razy można szafę przemalowywać:)) Weź juz mysl o gumnie , jakieś kosze czy cuś na piekne sadzonki i siewki szykuj, i w ogóle, co z tym kręgiem, co z poręczą, a nie szafę malować, przecież jest piekna!
UsuńDora - daj Hanie spokoj, ona szafie nie popusci!
UsuńHana - na razie na Hawaje mam 11 funtow i 50 pensow (zamieniam moj fundusz butowy na fundusz hawajski). wiec te rumience nieco blade sa. potrzebna mi jest jakas ekstraordynaryjna fucha albo lotto. tyle, z enie gram. No i nie mam deski do surfingu ani bikini...
Dora, szafa jest taka sobie (patrz niżej). Kosze i inne takie mam. Przystapię, jak przyjdzie czas.
UsuńNo i szafy jeszcze nie przemalowywałam, tylko machłam szlaczek!
UsuńOjtam, Opakowana, deska i kibini to pryszcz. Jaką deskie Ci u mnie znajdę, a kibini w lumpeksie, jakby co.
UsuńHanuś popłakałam się i oplułam monitora.
UsuńHana - czyli w zasadzie jestem gotowa na te Hawaje...ale czy one sa gotowe na mnie???
UsuńOne na Ciebie.
UsuńDz dobry! Pochmurnosc przeszla w slonce! Bede musiala specjalnie wyjsc nalapac tego slonca, bo kto wie co bedzie jutro? O marzeniach chwilowo nie chce mi sie pisac. Inne sprawy mnie zaprzataja. Ale byl taki czas, ze nie mialam marzen... zle wspominam. Musze miec jakis kierunek, cel, marzenie, idee do zrealizowania.
OdpowiedzUsuńNupcio zazdrosnik nie pozwala mi glaskac Ciapka samodzielnie;) pcha mi sie na kolana i moge, ew. z nim, kiedy juz zasiegu nie starcza;) Odlozylam go 2x na jego podusie-poslanko. I znow przyszedl...
Mysle nad wyzwaniami tej wiosny. Bo chce wiele, ale ciagle jakies glupie ograniczenia, toksyczni ludzie, kretynskie sytuacje... Czasem juz tak mnie to wk... ze podlozylabym im bombe. Doprawdy rozumiem wtedy ludzi wysadzajacych w powietrze otoczenie! Trzeba miec juz niezly poziom frustracji, zeby to zrobic! Albo wscieklosci! Mam jednak nadzieje, ze sami siebie wykoncza i bedzie spokoj...
Ruszyłam się z domu ,pogoda w kratke,wieje,slonko,kropi, ale było fajnie i widzialam pierwsze przebisniegi w jednym miejscu naslonecznionym.
OdpowiedzUsuńNupkowo wyzwania ponumeruj:) Ja mam wyzwań po kokardę, dobrze,że teraz mogę troszkę wyluzować.
Znów musze kombinowac jak Robinowi wyczesywać częściej podwozie,bo zaczynaja sie kołtuny tworzyć,to wyzwanie na teraz:)
Doro: i moje psiury sa skoltunione od podwozia, wiec je podstrzygam. Nie daja sobie rozczesac. A w ogole wydaje mi sie, ze taka koltuniaca sie siersc to brak jakiegos skladnika w pokarmie (wit E, A czy innego). Skora wydziela mniej tluszczu i wtedy siersc przesuszona sie koltuni (tak ma Nupek, ale jeszcze nie odkrylam jaki to skladnik). U kotow moze byc oczywiscie cos innego...
UsuńJa podobnie - wyzwan mam kolejke. Ale te przeszkody mi wchodza w droge. Znajde sposob jak je obejsc, tyle ze trace na to bezsensownie czas i energie.
Co do marzen - spelnilam marzenie o projektowaniu i wycofalam sie. Pare innych tez spelnilam i niektore bardzo mnie uszczesliwily, a inne tylko pokazaly, ze to zupelnie nie dla mnie (i trzeba szukac dalej albo isc w inna strone). Takze marzenia maja rozna role w naszym zyciu. I te spelnione i te nie. Teraz marze realniej niz wtedy kiedy mialam lat 20. Nie marze o sprawach niedostepnych, nie dla mnie, nadmiernych (w sensie - o zbytkach), albo wymagajacych rezygnacji czy poswiecenia waznych dla mnie spraw i ludzi. Czyli akceptuje, ze nie kazde marzenie jest dla mnie. To w duzym skrocie.
Zmiana pogody na lodowke, wietrzysko, opady deszczu:/
też na raty podstrzygam,mam maszynkę, ale to gęste futro mu rosnie, ma duzo podszerstka i raz na jakis czas tworzą się kołtuny,a czesania nie lubi,wiec musze na raty.
UsuńFrodo też się kołtuni, i to jak!
UsuńNupkowa, masz bardzo rozsądne podejście do marzeń - o ile to się nie wyklucza!
UsuńDora, wyzwanie to jednak coś innego. Raczej zadanie, niż marzenie.
UsuńTak,tak. Nawiązałam tylko do komentarza Nupkowej:)
UsuńWiecie co,najfajniej wymarzyc sobie takie małe marzonko, co się da spełnic, spełnic je i miec radochę:)))))))
Dora, pełno ich wokół, tylko rękę wyciągnąć! Zobaczyłam gdzieś w necie przepiękną, granatową szafę i zamarzyłam. Jutro przystępuję do realizacji. Tej, co to do wnęki wejść nie chciała.
UsuńNo,no wiem o którą szafę chodzi,i aż jęknełam:) No maluj,maluj,jak masz takie parcie:)
UsuńDora, dlaczego jęknęłaś? Ona jest dosyć mdła i to nie jest żaden zabytek. Współczesny zwyklak. A ja zwyklaka nie zniosę!
UsuńHana z malowaniem jest niezmordowana:D szafa przeciez nie byla przez nia malowana dotad, to pora to nadrobic:DD Hano, za daleko mieszkasz ode mnie! Natchnelabys mnie ta pasja malarska i w mig bym sie uporala z wlasnym malowaniem (mam kosze wiklinowe, szafke na buty, obtapicerowac od nowa fotele i podnozki, nie wspomne o malowaniu scian i drzwi do lazienki - jak juz je oczyszcze!) Nadal maly poziom energii i chyba czas go kopnac w zadek, bo wiosna chce byc w formie, a nie taka zdechlizna!
UsuńTo o czym marze nie jest w mojej gestii.
OdpowiedzUsuńMasza, mnie też się wydawało, że nie w mojej!
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńPochmurno, 4 stopnie, mokro, ale teraz nie pada, paskudy nie ma. Jeszcze nie wiem co będę robić prócz dostarczenia wnuczce żarełka.
Dobrego dnia.
Cześć w środę, pochmurne 3 st.Miłego dnia wszystkim życzę.
OdpowiedzUsuńWróciłam z zakupów.
OdpowiedzUsuńZakupiłam se hennę w kremie (w rossmannie za 9,19 w promocji;) i położyłam na brwi i rzęsy.
Nawet się udała,bo z reguły fryzjerka mi robi przy okazji podcinania włosów.Wczoraj trochę nitkowałam brwi,pierwszy raz i można to wyczymać,szczypanie znaczy.
Tak upiększona mogę już powitać wiosnę.
Na dworze miło,pootwierałam okna i wietrzę.
Ogórkową mam z wczoraja, więc tylko ugotuję szpagetti z tuną.
A psu żołądki;)
Miłego.
Hanna, wyjdę na zacofana ignorantkę, ale co to jest nitkowanie brwi? Takie skubanie, że zostaje tylko brew jak nitka?
UsuńTy siedzisz we fotelu a la dentystycznym, nad Toba stoi kobita i ma w kazdej rece koniec nitki,zawiaznej w kolko, nitka m sie krzyzowac i jakos tam zawijac. i to sie przyklada do tych kawalkow brwi, co trzeba przetrzepac, nitki sie skrecaja wedle wloskow brwi i ona, ta kobita, ciagnie stanowczo te nitke. Robi to szybko, sprawnie i brew wyglada jak nie Twoja ;)
Usuńtu sa obrazki:
https://bit.ly/2PcwWpA
w zasadzie mozna miejsca z tymi fotelami dentystycznymi spotkac wszedzie, gdzie sa rozne ekspresowe manikjury, nawet w pasazach handlowych, ze tak powiem, na korytarzu. Nie wiem, czy w lesie nad jeziorem sa.....
No;)
UsuńOpakowana jak zwykle doskonale to wyłożyła.
Tortura taka jak przy depilacji,tylko za jednym zamachem wyrywa się włoski na całej linii.Nitka jest skręcona pośrodku i lasso gotowe.Podobno Arabki miały takiego pomysła.(na yt są filmiki pokazowe)
A propos nitki czy sznurka,przypomniała mi się taka gra z dzieciństwa.Oplatało się palce a druga osoba nawijała na swoje i sznureczek zmieniał figurę.
Obejrzalam te nitkowa metode... ojacie! Naprawde kobiety sobie TO robia??? Dobrowolnie??? To jak z depilacja woskiem/cukrem czy plastrami... bol jest taki, ze ja bym zabila pania od depilacji! Planuje se zrobic depilacje laserowa i pozegnac owlosienie raz na zawsze... ale poki co sie gole... A co do brwi - ja sobie po prostu wyrywam wloski peseta - pierwsze pare razy bolalo, bo skora nie byla przyzwyczajona a wlochy mocno wrosniete w cebulki. Teraz nic nie boli, robie to od lat. Mysle jednak, ze bolaloby gdyby robila to kosmetyczka... Ja nie lubie jak ktos obcy grzebie mi przy twarzy, wlosach itd. Nie mam przyjemnosci z takich zabiegow, tylko stres i jak wracalam do domu, to musialam sie cala wykapac, zeby zmyc z siebie te cuchnace kosmetyki "salonowe"... Takze moze jestem odmiencem :P Masaze lubie (ale robione przez facetow-masazystow, kobiecie bym nie dala sie dotknac...).
UsuńCudna pogoda i cieplo! Jutro ma byc chlodniej? Wiosna! Jeszcze nie codzien, jeszcze slonce slabo grzeje, ale juz dzien wyraznie dluzszy (wczoraj do 17 bylo zupelnie jasno). Moze odzyskam wreszcie sily na dobre? Jestem na baterie solarna:D
OdpowiedzUsuńIlosc porzadkow do zrobienia lekko mnie przytlacza, ale nie ma co jeczec, tylko zacisnac zeby i dzialac, dzien po dniu. Dzis zauwazylam, ze niedawno (2 mce) temu myte okna juz sa ufajdane przez ptaki...Tak czy inaczej slonce pomaga mi robic wiecej niz tylko walczyc o przezycie;)
Psy trzeba wykapac, siebie obrobic wiosennie... ech. Ile to roboty!
Milego popoludnia!
Ranek był oślepiający błękitem nieba. Poszłyśmy w las z kol. D. i zmokłyśmy jak kury...
UsuńU nas rozpadalo sie po poludniu.
UsuńDziedobry! a u nasz ma byc cieplej teraz skoroswit niz pozniej...i ma padac badz lac. a ja po poludniu te cos 50km jechac do huty musze...
UsuńWtem deszcz ze sniegiem, 4 st.
OdpowiedzUsuńByło pięknie i ciepło, a że znów o 6.00 byłam na nogach, więc postanowiłam pojechać w miasto. Ołaziłam się jak gupia, aż mi nogi wlazły w wiadome miejsce. Obskoczyłam jeden szmateks i kupiłam Bezowemu dwa franelaki (bardzo lubi flanelowe koszule). Były przecudnej urody firanki, ale nie kupiłam, bo wysokość mi nie pasowała, a na dodatek każde zaciągnięcie pazurem byłoby widoczne. Poszłam sobie do Lidla i zostawiłam wszystkie piniondze. Wróciłam skonana i położyłam się, zasnęłam na 3 godz. Aha byłam ze smartfonem u naprawiacza i powiedział, że mu nic nie jest, podłączył do swojego laptopa i laptop go widział, a mój nie widzi. Dziś nie mogę skontaktować się z moim naprawiaczem, ale pewnie jutro zaniosę lapka, bo coś w nim siedzi.
OdpowiedzUsuńWyglada, że cos w lapku nie ustawione jak trzeba. Nie mam laptopa a jesli potrzebuje zrzucic zdjecia z telefonu na komputer to uzywam kabelka i wszystko działa.
OdpowiedzUsuńMnie do października też działało przez kabelek.
UsuńGdzie som moje delfinki...siem pytam!
OdpowiedzUsuńPływajo w przestworzach poczty polskiej.
UsuńGrażyna, chyba mnie krew zaleje. Lilka też nie dostała obrazka wysłanego tak samo!
UsuńDora, raczej w odmętach.
UsuńNic czekajmy...moja corka portugalska wyslala mi swoje bardzo wazne i oryginalne dokumenty poleconym...nie dochodzily, nie dochodzily, obie bylysmy spralizowane ze etrachu ,ze sie zgubily.
UsuńWreszcie doszly i...listonosz wepchal je do mojej skrzynki a przeciez to byl list polecony, powinnam byla podpisac odbior...on sam sobie podpisal???
Grażyna, dobra zmiana dotknęła i listkowych. Nic nie działa jak powinno.
UsuńWrocilam z wieczoru autorskiego Ani M, bardzo byl mily, pelen uroku, Ania krucha, wrazliwa, ale stanowcza kiedy trzeba, z cudnym poczuciem humoru. "Spacje" zakupilam, przeczytalam dosc duzo w czasie powrotu do domu, czyta sie swietnie!
OdpowiedzUsuńO, zazdroszczę! Mam nadzieję, że uda mi się być na kolejnym wieczorze autorskim Ani.
UsuńSuper!
UsuńA może spotkamy się w szerszym gronie:)
UsuńO jakby bylo milo spotkac sie na nastepnym wieczorze Ani....kurnik tylko ja reprezetowalam..
UsuńGodnie reprezentowałaś:) Czekamy zatem na następną taką okazję.
UsuńCzekam na "Spacje" i żałuję, żem daleko.
OdpowiedzUsuńWysłałam (nauczona doświadczeniem)paczkę do Opola z możliwością śledzenia i
OdpowiedzUsuńpotwierdzeniem odbioru. Do Cecylki też doszła, tylko z opóźnieniem. Może masz numer nadania to sprawdź gdzie się podziewa.
Guzik sprawdzę, Ewa. Wysłałam zwykłym piruetem, nigdy dotąd nie miałam problemów. Do Lilki przesyłka wysłana w tym samym czasie i z tej samej poczty tez nie doszła. W ubiegłą środę wysłane obie. Jeżuuuu!
OdpowiedzUsuńCoś tam się dzieje w okolicach Poznania. Do mnie nie doszła przesyłka z Poznania i kartka od Pantery, a do Pantery nie doszła kartka ode mnie. O ile dobrze kojarzę, gdzieś jest w waszej okolicy duża sortownia, widać mają tam koszmarny bałagan :(
UsuńWymuszają w ten sposób wysyłanie poleconych za co jest oplata o wiele wyższa. Jak się ma dowód nadania to przynajmniej można awanturę zrobić.
UsuńEwa ma racje... poczta specjalnie przetrzymuje przesylki i czasem je gubi, zeby wykupic te drozsza opcje (a i tak potrafia "nie zdazyc" z przesylka expresowa czy zagubic ja na kilka dni). Kiedys listonosz czy urzad pocztowy mialy renome i uczciwie pracowaly. Teraz to niestety banda patalachow i leniwe panienki na poczcie (u mnie jest taka jedna, co obsluguje w zwolnionym tempie; kolezanki potrafia w tym samym czasie obsluzyc 3-4 petentow, a ona ciagle obsluguje 1 ta sama osobe... na ich miejscu nakopalabym jej juz dawno, bo odwalaja najgorsza robote, za nia!)
UsuńHano, ja wyslałam list piruetem do Młodszej i też jeszcze nie dostała,a list do J. dotarl po 6 dnaich,wliczając w to weeken, tak wiec nigdy nic nie wiadomo.
OdpowiedzUsuńHej Kurki.
OdpowiedzUsuńZamglone słońce, 3 stopnie, paskudy nie ma.
Grażynko sprawdź na poczcie czy paczka nie leży, oni czasem nie raczą nawet awiza zostawić. Bywało, że kartka na drugi koniec kraju doszła w dwa dni, a w Krakowie do sąsiedniej dzielnicy po miesiącu.
Tak, wybiore sie tam. Ale te panie tez sa po dobrej zmianie, pamietam gdzies w latach okolo 2010 tez czekalam na paczuszke, a musialam gdzies wyjechac i poszlam na poczte zawiadomic,ze moze mnie nie byc w domu. Pani wziela moj nr telefonu i powiadomila mnie kiedy paczka dotarla i uspokoila, ze bedzie na poczcie na mnie czekac! Bozszs jaka bylam szczesliwa!
UsuńGrażyna, sprawdź na poczcie, Lilka dzisiaj dostała. Jakby co, na Twoją paczusię potwierdzenie mam.
UsuńTo co Kury dzisiaj tłusto?
OdpowiedzUsuńZjadłam jednego.
U nasz nieboskłon lekko zachmurzony.
Ewa ma rację,trzeba zapytać na poczcie.
Bywajcie.
Jednego weganskiego zaliczylam.
UsuńPozarłam też 4 serowe paczusie małe i trochę chrustów.
UsuńĘ bry, bo mi się to ę utkwiło i utrwaliło. "W górę biusty, bo dziś mamy dzień rozpusty. Wszelkie diety dziś na boku. Tłusty czwartek jest raz w roku." Dedykację przesyłam dla lubiejących się w pączusiach. Co do tematu wskazanego w tytule to większość marzeń mam po spełnianych. Małż ten co ma być, dziecka na swoim se radzą, pomieszkuję w lesie nad jeziorem kiedy mi się zechce, dobytek śląski ogarnięty, po świecie pałętania się też mam już po kokardu. Teraz tylko jeszcze ma sie spełnić w lipcu to, co do tej pory było poza zasięgiem. Będę miała Wnusię! Zostanę prawdziwą Babcią a nie tylko żoną Dziadka. A potem to już tylko poukładać firmowe sprawy i wymarzoną emeryturkę uskutecznić w dobrym zdrowiu, czego i Wam Kureiry życzę.
OdpowiedzUsuńGratuluję:)
UsuńDziękuję, ba... rdzo czekam na lipiec.
UsuńPochmurno bylo i chlodniej. Teraz sie przejasnia. Poziom energii nie za wysoki (brak slonca w pelni). Ogladam wieczorami komedie francuskie i zarykuje sie ze smiechu:D Francuzi maja szalone poczucie humoru! Pomaga na przedwiosniu!
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%. Też często wracam do francuskich komedii. Oni potrafią pośmiać się nawet ze swoich uprzedzeń np. w "Za jakie grzechy, dobry Boże" i druga część "I znów zgrzeszyliśmy, dobry Boże". A wszystkie klasyki z de Fune, P. Richardem, Depardieu, Dany Boon, J. Reno i jeszcze paru innych to dla mnie cód, mniód i malina jest
UsuńWlasnie ogladalam "I znow zgrzeszylismy dobry Boze"! Cudowna autoironia i jednoczesnie diagnoza stanu Francji i Francuzow:D Musze obejrzec czesc pierwsza:) A inne dobre tytuly:
Usuń"Wyszlam za maz, zaraz wracam", "Gdybym byla chlopcem", "Moje skarby" itd. Tak, kiedys ogladalam te stare komedie z Lui de Funesem o zandarmie:DDD do dzis bawia, choc juz nieco traca myszka. Nie nudza mi sie, moge je ogladac wielokrotnie:)
Pechowiec, Trzech ojców, Uciekinierzy, RRRrrr!!!, Wielka włóczęga, Kapuśniaczek, Jeszcze dalej niż Północ, Przychodzi facet do lekarza, Goście, goście i tak mogłabym bez końca.
UsuńAch! Kapuśniaczek!!! Kocham!
Usuńjeszcze dalej niz Północ uwielbiam:)
UsuńBasiku, skoro marzyłas o wnusi,to cieszę sie razem z Tobą!
UsuńSabala - kongratulacje!
OdpowiedzUsuńTlusty czwartek omijam, dzisiejszych paczkow nie lubie. jakby ktos w domu usmazyl, to na pewno bym zjadla, ale nie znam nikogo.
za to u nas we wtorek bedziemy smazyc i smazyc i smazyc nalesniki. taka tradycja. mniej tlusta niz czwartkowe paczki i zeby nie bylo jak w rodzinnej opowiesci o paczkach!!
Opakowana, ale dla mnie to naprawdę było marzeniem mieć wnuczkę. Dlatego nie wiem dlaczego kongratulacje. A rodzinną opowieść o pączkach chciałbym poznać, bo nie znam. U nas tylko wieszało się pączka na sznurku i dziecka z założonymi ręcami na plecy musiały ichniego obgryzać.
UsuńSabala - ja z angielska - congratulations!
UsuńBabcia mojego Tatki, wielka dama warszawska, smazyla paczki w karnawal. Znane to bylo zjawisko i okazja do popoludniowych herbatek, krewni i znajomi byli ponoc zapraszani tlumnie. Podejrzewam, ze Babcia wslasnemy rencyma paczkow nie robila, ale rzepis miala i nadzorowala roboto wzorowo.
No i akurat na stanie byl moj Tatko z rodzicami oraz Stryj Jerzy, dystyngowany oficer. I gentleman.
No i podobno Babcia gosciom wpychala te paczki i nie popuszczala. W penym momencie Stryj Jerzy, juz ledwo zywy z przejedzenia mowi - ale szanowna pani, ja juz wiecej nie moge, zjadlem siedem. Na co pani starsza - ale panie Jerzy - zjadl pan 8, ale to nie szkodzi, prosze jesc dalej.
Jak z angielska to się cieszę i dziękuję wielce. U nas ma trochę inny wydźwięk. Opowieści powinnaś spisać i potomności przekazać.
UsuńSzwędam sie z corcią Starszą, wieje, ale nie pada,dzien mija jak szalony.
OdpowiedzUsuńStefanu slij mi numer paczki. Ja ją znajdę.
OdpowiedzUsuńOk, ślę przez messenger.
UsuńJuz wiem, ze jest na poczcie...przeczytalam na fejsie...jutro lece!
UsuńA ja właśnie skończyłam smażenie faworkow u J sprpbowalysmy po kilka a resztę, jako że dopiero w sobotę będzie konsumpcja w większym gronie, zmknelam w bagażniku samochodu J. Sama o to prosiła bo lakomczuch z niej okropny i bała się mieć je w domu. hrehrehe
OdpowiedzUsuńA ja faworki i pączka pożarła. Właściwie jak jestem na Śląsku to pożarłam chrust i krepla,bo tak tu się godo.
UsuńZjadłam dwa pączki. Teraz wypije wieczorna kawkę. Jak szaleć, to szaleć.
OdpowiedzUsuńTez zjadlam dwa...teraz czuje,ze mam 5 kg wiecej!
UsuńNie jem dzis paczuchow. Zjem innego dnia! o!
OdpowiedzUsuńMialam dzis chwile glupawki... zaczelam sobie wyc, tak jak wyja wilki. Nupcio lezal tuz obok i udawal, ze spi;) i nagle sie zerwal i zaczal mi wtorowac!!! wylismy razem, on na rozne tony, ale bylo to dosc rozpaczliwe psie wycie typu: auuuuuuuu! Wniosek: Nupcio jest szalenie empatyczny:D nawet wyje razem ze swoja pania! I jak tu go nie kochac???:D porechotalam sobie, bo tak komicznie to brzmialo! Probowal sie dostroic do mnie, a jednak robil to zupelnie innym glosikiem!:DDD
OdpowiedzUsuńhrehrehrehrer, za to ja dostalam film od Coreczki, gdzie ich pieseczek (5 mies.) - siedza obie na kanapie i tv jest wlaczony i leci jakis film przyrodniczy o gepardach i pokazuja te gepardy z dalek i bliska, one cos wyja, na co pies stana na Coreczce i strasznie obszczekiwal dzikie zwierzeta.
UsuńKochany :)
OdpowiedzUsuńGrażyna!!! Paczusia czeka na odbiór na Zaruby! Albo na Dembego 21, nie wiem!
OdpowiedzUsuńNupkowa, a muszę spróbować powyć sobie z moimi chłopakami!
OdpowiedzUsuńDobry wieczór.
OdpowiedzUsuńZjadłam parę chrustów i wieczorem pączka. Nie wiem po co bo zaległ mi żołądku i siedzi.
Moja mama chciała kiedyś usmażyć pączki, nie miała za bardzo ochoty, ale ojciec i ciotka chcieli. No i się nie udały, sama mówiła, ze można by nimi z armaty strzelać. Chrust, owszem robiła dobry.
Próbowałam chrust, ale był niedobry i twardy, do pączków nawet nie podchodziłam. Wolę kupić, w cukierni na osiedlu mają całkiem smaczne.
A ja dziś w skowronkach. Pączków nie miałam, bo do sklepu nie chciało mi się pójść, ale poszłam. Zobaczyłam to pączkowe szaleństwo i kupiłam po 4 szt na pysk. Przyniosłam takie cieplutkie jeszcze i pożarłam 6 szt. Bezowemu zostawiłam ino 2 szt. Po drodze dowiedziałam się, że kabelek od ładowarki mam spsuty i trzeba nową kupić, a w domu okazało się, że w klamotach Bezowego, takowa leży. Podłączyłam do lapka telefon, a on go widzi - hurrra!
OdpowiedzUsuńPs. Wczoraj wysłałam piruetową paczusię na Śląsk i dziś już dostarczona. Nie jest tak źle z pocztą w niektórych rejonach.
Ach, cieplutkie najsmaczniejsze,moje były zimne:(
UsuńNajlepsze chrusty robi J. chociaż jego rodzice też robili bardzo dobre. dziś jadłam z dobrej cukierni ,były ok,ale nie tak delikatne jak nasze domowe.
OdpowiedzUsuńPaczek wegański był taki sobie,a pączusie małe,takie kulkibeż dżemu w srodku były ok,niby serowe,ale jakoś ni hu,hu,smaku sera.