Tamten czas miał dla mnie, dla mojego życia niebagatelne znaczenie. Pozwolił poznać teatr od wewnątrz, pozwolił zmienić się mnie samej, rozwinąć umiejętności, o które nigdy bym siebie nie podejrzewała. No i pozwolił podzielić się z innymi moją miłością do kina. To uczucie przyjęło formę Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Appendix”.
Appendix, wyrostek, dodatek, ogonek
wyrosły z materii teatru. Łatwo nie było, formalności wtedy było
mnóstwo. Filmy wyświetlane były na
tradycyjnej taśmie filmowej, a więc jedynym sposobem było
wykorzystanie klasycznych projektorów kinowych. Projekcje odbywały
się w jedynym wtedy kinie „Giewont” (obecnie „Sokół”) o
szalonej godzinie 22.00, po wszystkich seansach. To była jedyna
możliwość, dyrekcja kina nie chciała tracić pieniędzy. W tamtym
czasie w Zakopanem nie była to pora, gdy ludzie chętnie wychodzili
z domu, aby brać udział w wydarzeniach kulturalnych, szczególnie
w zimie. Mogliśmy więc liczyć głównie na krewnych i znajomych
Królika, czyli na nasze rodziny i przyjaciół. Frekwencja była
bardzo różna, ale najczęściej nie przekraczała 20-30 osób, a
bywały seanse, gdy na wielkiej widowni siedziały 3 lub 5 osób...
Na „Rękopisie znalezionym w Saragossie” do końca dotrwaliśmy
we trójkę a film skończył się po pierwszej w nocy...
Pamiętam jeden dość niezwykły
powrót z kina w zimie podczas silnego mrozu. Koleżanka Ela O.
zaofiarowała się, że mnie odwiezie swoim Maluchem, a była świeżym
choć odważnym kierowcą. Najpierw były obawy czy odpalimy, na
szczęście się udało. Ale okazało się, że szyby zamarzły na
mur, ogrzewanie od środka nie działało, a Ela nie miała
skrobaczki do szyb... Odchuchałyśmy i wydrapały własnymi rękami
małe kółka na szybie i z duszą na ramieniu ruszyłyśmy w drogę
jadąc chyba 5 km na godzinę. Ja musiałam pilnować gdzie jest
krawężnik a Ela usiłowała cokolwiek zobaczyć przez kółko na
szybie. Na szczęście ruch był prawie zerowy i jakoś dotarłyśmy,
ale nerwy były potężne.
Program projekcji układałam sama,
według moich upodobań i tego, co chciałam pokazać widzom. Na ogół
były to cykle, np. różne ekranizacje „Makbeta”, kino nieme,
amerykańskie kino lat 70-tych, filmy jednego reżysera lub aktora.
Filmy wypożyczaliśmy głównie z Filmoteki Narodowej lub innych
DKFów. Sam transport nie był łatwy, filmy były pakowane w
specjalne żelazne skrzynki, bardzo ciężkie, które przychodziły
pociągiem. Trzeba je było odebrać i dostarczyć do kina a potem
odesłać. Niektóre taśmy były słabej jakości i zdarzało się i
tak, że nie było wiele widać na ekranie...
Pewnego wieczora przeżyłam chwilę
grozy, gdy taśma zaczęła się palić podczas projekcji. Na
szczęście pan operator szybko to opanował i posklejał taśmę ,
ale kawałek jednak spłonął.
Czas płynie, wszystko się zmienia, ludzie odchodzą i przychodzą nowi, wnosząc coś swojego do teatru. Na scenie już kolejne pokolenie aktorów, którzy teatr zakładali wraz z Andrzejem Dziukiem, dyrektorem, reżyserem i człowiekiem, który to miejsce stworzył, dał mu istnienie i tchnął w niego ducha. No i ów duch tam został, ma się dobrze, choć już inni go ożywiają. A ja , jeśli uda mi się tam być, czuję się zawsze jak u siebie.
Jeśli będziecie w okolicy, zajrzyjcie i ogrzejcie się w cieple tego miejsca. A może ktoś ma jakieś swoje wspomnienia i przeżycia z nim związane? Napiszcie, proszę.
O teatrze słyszałam niejeden raz, niestety dość trudno było wyskoczyć na spektakl, dlatego żadnego nie widziałam.
OdpowiedzUsuńPrzywołałaś natomiast inne wspomnienie, mianowicie DKF-u. Doskonale pamiętam kiedy jeszcze za studenckich czasów wchodziło się na podawaną przez kratkę legitymację, bo kazdy wybierał sobie jeden dodatkowy fakultet i nie zawsze dało się połączyć. Natomiast projekcje filmów, których nie wyświetlano w żadnym kinie to była nie lada gratka. Potem był DKF w sztuce, już bardziej na poważnie, obejrzałam tam wiele dobrych filmów.
Cieszę się, że napisałaś takie doświadczenie życiowe jest wdzięcznym tematem.
Do DKFu w "Sztuce" też chodziłam, a potem do "Związkowca", genialne filmy tam dawali. To stamtąd wzięła się moja miłość do kina.
UsuńJeśli się ma tak interesujące wspomnienia, to nie można o nich zapomnieć!
OdpowiedzUsuńJak fajnie Mika, że napisałaś :)
Dzięki Marija, to tylko niewielkie fragmenty:)
UsuńZaklepuje miejsce na podium I lece czytac :)
OdpowiedzUsuńByłam tam z Tobą! To jest moje wspomnienie!
OdpowiedzUsuńMoże powtórzymy? Czy to było "Na przełęczy"?
UsuńŁał, zaklepuje miejsce zaraz za podium :) Super wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobre miejsce. Dziękuję, że przeczytałaś!
UsuńJa z tych podczytywaczy i czytam wszystko co tutaj piszecie :)
UsuńTeatru Witkacego nie znam, za daleko ode mnie.
OdpowiedzUsuńMam też fajne wspomnienia związane z teatrem, miej więcej z tego okresu co Twoje Mikuś.
W ramach dokształcania nauczycieli zapisałam się na Kurs teatralny, trwał on 2 lata i to był bardzo wypasiony kurs. Oprócz tego, że poznawaliśmy różne formy teatralne do wykorzystania w pracy z dziećmi. To braliśmy także udział we wszystkim co ciekawego działo się w tym czasie we wrocławskich teatrach. Był to czas Festiwali Teatrów Otwartych.
Poznałam wtedy Teatr Lalek w spektaklach dla dorosłych, który mnie zafascynował.
Patrz, jakich ciekawych rzeczy wtedy uczyli...
UsuńRzadko bywalam w tamtych stronach, a w Teatrze nigdy. Za to swego czasu regularnie bywalam na seansach DKF. Ilez fajnych filmow mialam okazje obejrzec.
OdpowiedzUsuńO tak, DKFy fantastycznie uzupełniały repertuar.
UsuńMasz co wspomninać Miko!
OdpowiedzUsuńDla mnie za daleko, wiec moge posiłkować sie tylko teatrami w tv.
Przeżycia podczas ogladania spektakli są szczególne, bardzo lubię,ale u nas w grajdołku różnie bywa, kiedyś zdarzało mi się częściej bywać, zazwyczaj były to teatry przyjezdne na ,,Zderzenia", mlode, nowatorskie, polskie i zagraniczne,cuekawe doswiadczenie.
Byłam też na debiutanckim monodramie,,Lalki moje lalki" Gabrieli Muskały, aktorki pochodzącej z naszego miasta.
Teraz od czasu też przyjezdzają rozne teatry, ale nie chodzę.
Czemu nie chodzisz? Trzeba się zmobilizować, to fajne oderwanie od rzeczywistości.
UsuńAlbo mnie nie ma wtedy, lub nie mam czasu, a i temat malo interesujący.zazwyczaj to okolicznosciowe komedyjki, teraz ma byc cos takiego komedia muzyczna,, Milord de Paris", i ,,Pelcia, czyli jak żyć, żeby nie odnieść sukcesu".
UsuńJa też byłam tam z Miką w początkowych latach ich działalności i pamiętam jak Mika zaczęła tam pracować, porzucając, brrrrr, pracę biurową. Nie wiem ile jest teatrów, które powstały w ostatnim półwieczu (może w W-ie) ale teatr Witkacego, wydaje mi się, działa od 35 lat bo jest niekonwencjonalny -Mika popraw mnie jeżeli się mylę -.
OdpowiedzUsuńA co do zmiany pracy na zupełnie inną i w innym środowisku to fakt, że moze być bardzo stymulująca i i rozwijająca i jak Mika napisała, odkrywa się często swoje talenty o których człowiek nie wiedział, że je ma.
Nigdy,na przykład, nie przypuszczałam, że mogłabym uczyć innych. A jednak, kiedy zaproponowano mi praktykę nauczycielki podstaw języka obcego to moje szare komórki musiały się mocno napracować no i dałam radę!
Pracę zmieniałam 5 razy, w teatrze też krótko pracowałam, oczywiście w adm. więc to akurat zbyt rozwijające nie było, ale środowisko bardzo sympatyczne i intrygujące ( to żartem od INTRYG)
To fakt, jest niekonwencjonalny. Może nawet bardziej był taki w początkach, wtedy nie było nic podobnego, teraz jest większa konkurencja.
UsuńEwa2, miałaś na myśli, że DKF był w Kinie Sztuka?
OdpowiedzUsuńTak, w ogóle Kino Sztuka było kinem studyjnym. Sprawdziłam, napisałam małą literą i stąd nie wyszło jak trzeba.
UsuńNo wreszcie, Mika! :) Lece czytac.
OdpowiedzUsuńWiesz co? Jak duch pozostal i dziala, to nie jest tak zle! fajne wspomnienia masz.
OdpowiedzUsuńTo prawda, działa. Chciałabym jeszcze napisać kilka wspomnień z wyjazdów zagranicznych, mnóstwo ciekawych rzeczy tam się wydarzyło.
UsuńA czy cos stoi na przeszkodzie pisania? my tu juz czekamy w lozach (lorzach) kurnikowych. :)
UsuńUuu! Gdzie Olsztyn, a gdzie Zakopane! Tak w ogóle w górach bywałam, ale w Zakopanem akurat nie. Wspomnień z tego teatru siłą rzeczy mieć nie mogę:) Jednak moje dzieciństwo i młodość mają z teatrem sporo wspólnego. Jako dziecko chodziłam do teatru częściej niż dziś. Siódma, ósma klasa, a szczególnie szkoła średnia to bywanie na każdej premierze, a w trzeciej i czwartej klasie liceum należałam na dodatek do klubu teatralnego. W okresie studiów też każda premiera była zaliczona. No i byłam w teatrze amatorskim (ale to był teatr ruchu). Tak że rozumiem, Miko, dlaczego ten okres był dla ciebie ważny. No i DKF-y należałam do dwóch, a w porywach do trzech - to były czasy! Zresztą kino to kino. Telewizja go nie zastąpi nawet wtedy, kiedy ogląda się najnowszy i najlepszy film.
OdpowiedzUsuńA propos kina, właśnie wczoraj z przyjemnością obejrzałam w kinie "Małe kobietki" :)))
No jak to gdzie? Na przeciwnych krańcach Polski, niestety:) Fajnie, że tyle widziałaś w młodości, to w człowieku zostaje, kumuluje się i nikt mu tego nie odbierze.
UsuńDo kina mi teraz nieporęcznie, ale staram sie oglądać w tv i na internecie. "Małe kobietki" bardzo bym chciała obejrzeć.
Czasem bywam w teatrze, ale stanowczo za rzadko. A lubię bardzo.
OdpowiedzUsuńNo jak to, przecież ty człowiek teatru jesteś!
UsuńNo właśnie...
UsuńChociaż trochę od innej strony.
Pięknie napisane cudne wspomnienie
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Rybeńko:)
UsuńWspaniałe wspomnienia i doświadczenia. Poproszę więcej.
OdpowiedzUsuńO, Kalipso, tak się cieszę, że przeczytałaś. Może i będzie więcej, coś o wyjazdach zagranicznych chciałabym napisać.
UsuńMika, zawsze czytam:) Czasami się nie odzywam, bo sił nie mam. Czekam na te kolejne wpisy.
UsuńW teatrze ostatnio zaczęłam bywać częściej niż w ubiegłych latach, co mnie cieszy bo teatr lubię bardzo. Ostatnio byłam w sobotę na Dziadach Mickiewicza w Teatrze Nowym w Poznaniu, o czym pisałam na Rzonach. Niestety Twój teatr Miko jest mi obcy, w sensie nieznany. Z przyjemnością i zainteresowaniem przeczytałam Twoje wspomnienie.
OdpowiedzUsuńTo może swoją siostrę będziesz częściej zabierała? A jak spektakl w Poznaniu? Napisz parę słów albo przeklej to co na Rzonach. Dzięki.
UsuńCiekawy wpis:) Dobry wieczor w nowym tyg :) Ludzie dziela sie na kinomaniakow i teatromaniakow;) Ja jestem z tych pierwszych. Chodzilam do teatru jako dziecko i b.lubilam, a potem jako dorosla jakos... wyroslam. Lepiej przenosze sie w czasie i pzrestrzeni ogladajac film niz sztuke :) Za to Witkacy mi sie dobrze kojarzy, bylam na jego duzej wystawie ze 30 lat temu w Muzeum Narodowym, jeszcze z moja wtedy zyjaca Babcia. Fantastyczna wystawa i obrazy! Niesamowite te zapiski na szkicach i portretach pod wplywem jakiej substancji powstalo dzielo... Do dzis go lubie! Nigdy nie bylam na zadnej jego sztuce, za to. No i w Zakopanem nie bylam juz wieeeele lat...
OdpowiedzUsuńU nas weekend byl cieply i pochmurny, a dzis ochlodzilo sie i padalo. Przedwiosnie. Od dzis tez moje zycie stanelo nieco na glowie, bo przybylo mi obowiazkow. Za to Nup zostal napadniety i ugryziony przez wilczurke:/ nic sie szczesliwie nie stalo, tylko strachu sie najedlismy oboje... Dobrego tygodnia nam wszystkim:)
Nupkowa, ekhm.... może dlatego nazywa się Teatr im. Witkacego, że spektakle też pod wpływem tylko nie zaznaczone jakim. Bo miałam kiedyś takie skojarzenia po paru spektaklach teatru Kantora.
UsuńBacha, nie trywializuj, bo jeszcze pomyślą, że to prawda a wcale nie. Jak chodzi o Kantora, to jego spektakle mnie fascynowały, chociaż pewnie nie wszystko zrozumiałam.
UsuńNupkowa, ja to chyba jestem dwa w jednym, bo i kino- i teatromaniaczka.
Biedny Nup, dobrze, że się nic nie stało, wredna wilczurka.
Racja, Miko, ja też dwa w jednym :)
UsuńTaaa, to było żartem, ok kiepskim. A Kantora w ząb nie rozumiałam.
UsuńNo cóż, na spektaklu niestety nie byłam w tymże, ale swego czasu zwiedziłam budynek. Znaczy się wlazłam i sobie zobaczyłam.
OdpowiedzUsuńTeatr lubię, ostatnimi czasy nie bywam, niestety.
Częściej zdecydowanie bywałam za czasów poznańskich mojego żywota ... teraz od lat wiejskie życie pędzę :)
Na pewno trudno się wybrać w takiej sytuacji. Fajnie, że chociaż budynek miałaś szansę zobaczyć, pechowo, że nie spektakl.
UsuńPamiętam jak w czasach licealnych i po- chodziło się do Teatru Starego, często nie tyle na sztukę co na aktorów, ktorzy w nich grali. Pamietam, że chodziło się na młodych: Budzisz-Krzyżanowską, Trelę, Polony, Walczewskiego itd. Ależ to były obsady.
OdpowiedzUsuńCześć z rana!
OdpowiedzUsuńWiem, że byłam kiedyś w Zakopanym na jednym przedstawieniu w Teatrze im. Witkacego. Pamiętam, że mi się podobało, zrobiło duże wrażenie, pamiętam, że siedziało się na podłodze. Herbatę roznosili w czasie spektaklu wśród tej publiczności podłogowej. I że było to we wczesnych latach 90-tych. I co jeszcze ? NIC! Pustka. Nie lubię swojej pamięci, za to, że jest taka zła. W ogóle nie jarzę, co to była za sztuka.
Mika, pisz więcej, to takie ciekawe.
Hej Agniecho, dzięki. Nie podpowiem ci, który to mógł być spektakl, bo na wielu się siedziało na podłodze:) Ale w tym czasie tam pracowałam, możliwe, że się minęłyśmy gdzieś tam...
UsuńWitajcie Kurki!
OdpowiedzUsuńMiko, masz cudowne wspomnienia! To nasz czas był na rozwój. I teatr i kino. Na spektakle jeździłam w różne strony kraju. W teatrze żadnym nie pracowałam, ale spędzałam w nich prawie cały wolny czas. U nas mieliśmy pod dostatkiem. Polski ze sceną Kameralną dodatkowo, Współczesny, Kalambur, Laboratorium, Lalek, Teatry Otwarte. DKFów tez było kilka. To był cudowny czas. Nie tylko ze względu na naszą młodość.
Pozdrawiam Cię Miko serdecznie!
Pozostając w temacie, byłam na premierze "Serenady" Mrożka, wystawianej w niedzielę przez amatorski teatr Verbum w Jeleniej Górze. REWELACYJNY spektakl!
Mam mnóstwo spraw nie do ogarnięcia i ogarnięcia, stąd moja nieobecność. Sprawy zdrowotne mojej C. niestety nieciekawe.
Dobrego dnia!
Izydoru, też gorąco pozdrawiam! Masz rację, to był cudowny czas...
UsuńOgarniaj co możesz, dla C. mnóstwo zdrowia.
Milo Cie czytac! a ja ze wstydem musze sie przyznac, ze w teatrze Witkacego nie bylam. a w Zakopanem bylam niezliczona ilosc razy, na usprawiedliwienie niejakie dodam, ze bywalam w Zakopanem by wlazic na kazda z mozliwych gorek, na kazdy szczyt na moje mozliwosci, i wracalam wieczorami tak skonana, ze nic ino cos zjesc , kapiel i do lozka a rano o swicie znowu mnie gnalo na wysokosci.
OdpowiedzUsuńAle nastal czas, kiedy juz coraz mniej tym gorom daje rade wiec moze czas na Teatr Witkacego?
Tylko teraz mniej do Zakopanego jezdze...
Mika napisz o podrozach!!!
Grażynka, czas nadrobić:) Myślę, że napiszę:))
UsuńJak tu pisać o pogodzie przy takim temacie i święcie bo Mika napisała, jak zawsze interesująco.
OdpowiedzUsuńWstyd mi ale ostatnio do teatru nie chodzę, a do kina rzadko. Wypadało by to zmienić bo kina dwa malutkie się ostały, bez popcornu i tłumów i filmy niezłe grają.
Pochmurno, ciepło, mokro.
Miłego dnia.
Za kilka dni w P-niu, w Teatrze Wielkim będzie Krystyna Janda z "Białą bluzką". Ucieszyłam się, bo bardzo lubię Jandę. Niestety, najtańszy bilet gdzies pod dachem teatru (a jest on niemały), kosztuje 150 zł. Pfff... obejdę się smakiem.
UsuńByłam, kilka lat temu w Teatrze na Ochocie. Teraz on się nazywa OCH-TEATR. Jednak w Zakopanym nigdy nie byłam. Wstyd chyba, no nie?
UsuńCzy ja wiem, czy wstyd... Miasto się zrobiło dość tandetne i potwornie zatłoczone i zapchane knajpami, ale góry piękne pozostały.
UsuńCześć,do kina nie chodzę, wolę oglądać w domu.
OdpowiedzUsuńPochmurno, ma padać i wiać.
Mają przyjsc na pogaduchy kolezusie, a ja niewyspana, bo nagle w nocy rozbolalo mnie śródstopie w czesci grzbietowej, nie mogę zwyczajnie stanąć, bo boli . Zdenerwowalam sie tym i ciezko mi bylo zasnać. Troche nad ranem przysnęłam. Mam,nadzieje, że samo wlazło samo wylezie,może to jakieś bóle na tą pogodę? Jak nie minie, to trzeba bedzie szukac ortopedy chyba. Wczoraj nie robiłam nic czym moglabym przeciążyć stopę.
Ech,sks.
Dora, mozliwe, że to od kręgosłupa.
UsuńOch, zabiło mi serce, gdy przeczytałam początek. Teatr Witkacego to było dla mnie objawienie. Byłam nastolatką, licealistką w latach 80 tych, jeździłam, może nie tak często, ale zdarzało się czasem kilkakrotnie na niektóre spektakle. Mój kolega z przedszkola był jeszcze bardziej zapalony i wytrwale mnie wyciągał na nie. Został z resztą potem teatrologiem, może się z nim zetknęłaś, skoro tam pracowałaś, bo trochę był związany z teatrem... Ja już później nie, ale ten czas nastoletni to masa ciepłych wspomnień. Tajemnica, nietypowe spektakle "tu będzie scena, a tu widownia będzie ..." (z jakiego to spektaklu? :) Zegar ustawiony na "za pięć" (że ciągle miało się wrażenie, że już za chwilę się rozpocznie). Herbatki z aktorami po spektaklu. Nocne, długie powroty do domu... Miłe wspomnienia. I zamiłowanie do teatru do tej pory.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mocno
Ella-5
Ella, jak się cieszę , że napisałaś o swoich przeżyciach w teatrze! Bardzo ci dziękuję. Twój cytat czy aby nie z "Wielkiego Teatru Świata"? Z twoim kolegą teatralnym mogłam się zetknąć, pamiętam takiego młodego człowieka, który potem przyjeżdżał jako krytyk, tylko nie mogę sobie przypomnieć jak się nazywał... Bardzo cię serdecznie pozdrawiam.
UsuńTak, to mógł być Wielki Teatr Świata :) Mogłabym wrócić do tego czasu... Z pewnością teatr wywarł wpływ na nas nastoletnich. A kolega pisał pracę magisterską o teatrze, potem chyba książka z tego powstała. Pozdrawiam :)
UsuńElla-5
No i muzyka Chruścińskiego... Uwielbiałam...
UsuńElla-5
To chyba ten sam kolega, o którym myślę:)) Muzyka genialna i niepowtarzalna...
UsuńTeatr teatrem, ale ta jazda maluchem z okienkami wielkości złotówki:) To dopiero wspomnienia.
OdpowiedzUsuńW teatrze byłam kilka razy przy okazji zimowych, świątecznych pobytów w Zakopanem. Pamiętam Antygonę.
No tak, jazda była ostra. Antygona mi się bardzo podobała, to już niedawne czasy.
UsuńNoooo, myślę, że jakieś kilkanaście lat temu:)
UsuńAle nie 30:))
UsuńZdecydowanie nie 30. :)
UsuńCzekalim i się doczekalim. Od razu napiszę po prośbie o jeszcze. Wspomnień nikt nam nie zabierze a czyjeś, zwłaszcza tak fascynujące, czyta się z dużą przyjemnością. Waszego Witkacego parę razy obejrzałam, ale głównie po obejściu i w wirtualnym spacerze. Na spektakl jakoś się nie złożyło,ale może kiedyś. Na Śląsku uczęszczmy, bo za miedzą mamy Teatr Ziemi Rybnickiej (ten od "Ryjka"). W marcu np. Grupa MoCarta z nowym programem, potem Rosyjski Klasyczny Balet Moskwy z "Jeziorem łabędzim" i może jeszcze na formację SALAKE z tańcami irlandzkimi na św. Patryka. Repertuar mają bogaty. Dla każdego coś fajnego.
OdpowiedzUsuńSaBała, byłam na "Jeziorze" w wykonaniu tegoż baletu. Łba nie urywa...
UsuńTo fajnie, że coś się dzieje i można obejrzeć.
UsuńZupelnie od czapy, ale musze sie podzielic - wszystko przez Rabarbare, ktora mi podsunela ksiazki m/w kucharskie, bo i gawedziarskie, za ciosem poszlam przegladac tytuly przedwojenne i sporo wstecz. No napotkalam na pozycje pt. Kucharz dobrze usposobiony. Tom II (1830r). No i W y na to, drogi Drbiu? Jestescie dobrze usposobione?
OdpowiedzUsuńP.s. z przyczyn roznych nieco mi sie na obiad rozgotowaly kartofelki (malo, ale za duzo, zeby podac je o tak, wiec zrobilam piure z serem i zapieklam (zawsze dobre)...i z dziwna ostroznoscia chodze wokol pomyslu kartofelkowego jednego - pommes de terre chantilly. Najpierw pomyslalam, ze Chantilly to swietna bita smietana (NAJLEPSZA kawe pilam w Paryzu na lotnisku chantilly espresso. i tak, jak za bita smietana nie przepadam, tak to bylo cudne. i bita sm. w formie chantilly przyjmuje. zaintrygowana obejrzalam rzepisy na te kartofle z bita smietana i okazalo sie, ze sa z bita smietana. bez wanilli i bez cukru jednakowoz...robi sie piure, dodaje tlusta smietanke ubita i duzo startego parmezanu i siup do piekarnika. Ktora pierwsze wyeksperymentuje?? a teraz wracam juz na bity trakt kurturarny - do teatru chadzalam, na koncerty bardziej a jako male pachole, prawie co weekend chodzilam z Rodzicami do Opery, dostawalismy darmowe bilety od sasiada z gory, co byl tenorem (Ludwik Mika) i z wielka przyjemnoscia nam je organizowal. Podobno obejrzalam wielka wiekoszc oper znanych w wykonaniu znamienitych spiewakow, co jeszcze wtedy we Wroclawiu byli. Malo pamietam, najbardziej z tego wszystkiego balet - Dziadek do orzechow oraz Aide.
Kurczę, opera to już cięższy kaliber, gratuluję.
UsuńWiesz, ja bylam tam wleczona, bo byly bilety i niech obejrze porzdne rzeczy, nawet majac 4 lata na przyklad (ten, ze tak powiem , proceder, trwal dobrych kilka lat, z roznymi przerwami i rozna czestotliwoscia oczywiscie, ale chyba przestalismy tak chodzic, jak mialam ze 12 lat. Najpierw to bylo po prostu niesamowite wrazenie, wiesz - scena, dekoracje, stroje i pamietam, ze ciagle sie zastanawialam, ze jesli ludzie chca ze soba porozmawiac, to po jakie licho musza to spiewac???? I te przesadzone gesty, bo wszystko musi byc wyrazne i widoczne z jaskolek nawet i kolory i muzyka. Zamilowanie do niektorych oper zostalo. Ale czy z tych czasow, to trudno powiedziec. I wcale mi na przyklad nie przeszkadzalo, kiedy Toska leciala z murow i materace byly nieco ponizej tych murow, a ja siedzialam wysoko i jej kawalki ruchome bylo widac (ale nigdy nie bylo trampoliny, hrehrherher).
UsuńA propos przesadzonego wszystkiego, to siostrzenica naszej sasiadki - przyjaciolki Mamy - spiewala w Mazowszu i nam kiedys zorganizowala bilety na wystep w Hali Ludowej (taka ja znalam i znam i zadna Hala Stulecia do mnie nie przemawia, juz bardziej Jahrhundert Halle i nie wiem, czy duzo ludzi we Wrocl. wie czego to stulecie bylo....). Tez robilo to wrazenie m.i. kolorami i strojow i...twarzy. No i poszlismy za kulisy i widzielismy jej makijaz - widok mi sie wyryl w pamieci, slowa nie moglam wydusic.
Opakowana, taki mocny byl? Okłopny? Bo w świetle reflektorów toby ich nie było widać.
UsuńBacha - on byl okłopnie mocny, mnie sie od razu kojarzy z Aunt Sally - https://bit.ly/32NDbFX
Usuńrhehrher
Opakowana ale on taki musi być, bo wyglądaliby jak anemicy, zwłaszcza, że na koncertach Mazowsza reflektory były mocne. Ale jak widziałaś ją na scenie to nie było widać jaką tapetę miała na twarzy prawda?
UsuńNo wlasnie o to mi chodzi, ale tak jakbym sie az takiej warstwy nie spodziewala. Na logike wiadomo, ale jak juz nos masz przy tapecie, to Ci glos nieco odbiera. z daleka wygladala zdrowo tylko ;)
UsuńTeż od czapy, aura jakaś dziwna, ledwo przeszłam 5 kilometrów, 14 stopni, wilgotne powietrze, wprawdzie paskudy nie ma ale jakoś ciężko się oddycha. Albo to już starość, albo przedwiośnie po zimie, której nie było, albo nie wiem co.
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi Opakowana jak to z tatą jeździłam do Krakowa na spektakle opery lub operetki i tak klasykę zaliczyłam.
Miłej reszty dnia.
Hej, koleżusie poszły,tematow sporo wiec wszystkie po łebkach.
OdpowiedzUsuńZe stopą prawie ok, więc to jednak jakieś bóle reumatyczne.Deszcz pada i pada.
Milego popoludnia.
Opakowana, nie mam parmezana, als fajny ten rzepis, warto wyprobować.
OdpowiedzUsuńKazden inny dobry, ostry, twardy ser sie nada - np bursztyn.
UsuńO! Jak ja ci zazdroszczę, ze dotknęłaś sacrum od środka:) ja zakochana w teatrze gnałam tam za każdym razem pobytu...bo na co dzień zakochana w Nowym w Poznaniu ( i jak teraz patrzę na Jasia Komasę ( no Jasia, bo malutki z tata za rączkę chodził), to nie wierzę, ze to już tyle lat! Gnałam do witkaca z grunwaldzkiej, bo zawsze w Adrii...nawet jak jeździłam na Festiwal Filmów o Sztuce, to się kiedyś urwałam z pokazu na spektakl! Ależ Ci zazdraszczam:):)
OdpowiedzUsuńJaś Komasa trochę urósł, to fakt:)) Cieszę się, że bywałaś i że ci się podobało.
UsuńBasia, pochodzisz z Poznania? W Komasie i Grudzińskim wszystkie laski się kochały. Oczywiście te, które chodziły do teatru.
UsuńŁał,podziwiam Miko Twoją pasję.
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką teatru.Już od podstawówki ciągali nas po teatrach,jakieś Placówki,Zemsty,Balladyny.Po kinach zresztą też,nie trawiłam tych naszych filmów.Nuda,panie,nuda.
Nawet w przedszkolu graliśmy "sztuki",pamiętam "Na jagody"Konopnickiej,jednak moja rola matki,no cóż bez Oscara;)
Ostatni raz byliśmy w teatrze w 97r na jakimś psychodelicznym Bziku tropikalnym Witkiewicza w reż. Jarzyny,boszsz,jak się wynudziłam.Gdyby nie to,że byli znajomi to byśmy z chłopem uciekli.
Jeśli już to wolę operetki i opery,swego czasu latałam na nie.
Mokro ale ciepło.
Podobno na koronusa działają kocie leki i Chińczyki je wykupują,ciekawe prawda li to?!
Szkoda, że tak cię zniechęcili:(
UsuńO kocich lekach nic nie wiem, niestety.
Nas też od podstawówki ciągali, ale dla mnie i dla dużej części moich koleżanek to zawsze było święto; lektura czy nie lektura - zwykle mi się bardzo podobało. Pamiętam tylko jeden śmiertelnie nudny spektakl o Mikołaju Koperniku, robiony na 500-lecie jego urodzi. Naszemu liceum nadano wówczas imię Kopernika i - oczywiście - wyjście do teatru było obowiązkowe, co zaskutkowało fatalnym zachowaniem sporej części widowni. I to tak fatalnym, że w pewnym momencie spektakl przerwano i "Kopernik" ze sceny zwrócił uwagę niesfornym widzom. Ale to był jedyny taki przypadek, bo w zasadzie szedł ten, kto chciał, chyba że polecano obejrzenie lektury właśnie, ale wtedy ludzie śledzili akcję, bo wiadomo było, że polonistka, lub polonista mogą odpytać.
UsuńMatko, Ninko, też bym się nudziła...
UsuńKopernik to szczęścia nie miał, film Petelskich też był nie najlepszy:)
UsuńA nas w podstawówce ciągnęli np na wystawę Hasiora i kazali potem recenzję pisać, ambitni byli. Na "Weselu" Wajdy też byliśmy z klasą.
Hrehrehre! Klasa, której byłam wychowawczynią, została zabrana przez plastyczkę na wystawę Beksińskiego. zastanawiałam się, jak oni to odbiorą, to była szósta klasa. spytałam więc jedną z uczennic o wrażenia, a ta mi mówi, cytuję: "Nic specjalnego, same kości." Ponieważ miałam ochotę parsknąć śmiechem, więc na tym rozmowę zakończyłam, ale doszłam do wniosku, że z czysto wizualnego punktu widzenia, recenzja była dość trafna :D:D:D
UsuńCiekawe, co by Beksiński na to powiedział:))
UsuńAhahaha,no jest w tym prawda, że kości.
UsuńNa Kulurze leci Na mlecznej drodze, Kusturicy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Kusturicę, ale bij, zabij, nie pamiętam, czy to widziałam:(
UsuńW Kulturze to byla premiera, film z 2016 roku
UsuńHanno, a na takie fajne sztuki was ciągano:)
OdpowiedzUsuń4 st. I deszcz, cisniwnie niskie, śpik ogarnia.
Mnie (nas, znaczy się klasę) też ciągano, do Opery, ale nie zraziłam się i lubię. W czasie spektaklu wyszukiwałyśmy sobie jakiegoś apetycznego koryfeja i obserwowałyśmy go.
UsuńNas nigdzie nie ciagano. Ino w podstawowce , do kina Swiatowid, raz kazali isc. No to poszlismy i oczywiscie z kolezankami przyzostalysmy z tylu a to sie wyglupiac a to cos tam i wlazlysmy na sale jako ostatnie. I jedyne miejsca byly z samego frontu, w 1. rzedzie. Oczywiscie ostatnie rzedy byly zajmowane przez osoby, ktore cwiczyly calowanie sie, potem ci co z rurek dlugopisowych strzelali papierkami do tych przed nimi, ktorzy byli zli, ze nie dorwali sie do ostatnich rzedow, a dla nas - gupich - pierwszy rzad. W zyciu nigdy przedtem ani nigdy potem (choc nie wiem, moze na pomniku - tak) nie widzialam az tak wielkiego lba Lenina.
Usuń☺☺☺ ;))
UsuńTo strzelanie z rurek to był koszmar.
Papierkami to do przeżycia, ale jak gumą do żucia? Musialam córce wyciać troszkkę włosów.
UsuńDzień dobry. Znów szaro, noc miałam kiepską, dziecię z wojaży miało wrócić w nocy i się nie zameldowało.
OdpowiedzUsuńSzaro znów, 4 stopnie, nie pada, wygląda że będzie.
Dobrego dnia.
Ewa2, mam nadzieję, że wróciło w międzyczasie.
UsuńWróciło o 3 w nocy, nie chciało mnie budzić. Rano się odezwała i byłam u niej na kawce. Opalona, wypoczęta i zadowolona.
UsuńEwa, super jest, jeśli dziecko szczęśliwe, co nie?
UsuńDzien dobry,wessały mnie opłaty, zmienia się szata banku i zanim cos przeleję to dłuzej to trwa,mózg musi przepracować zmiany, no i z tego wszystkiego nie wiem czy podatek od nieruchomosci za bytomskie mieszkanie dostałam juz i zawieruszyłam,czy jeszcze nie przyszedł, kurrrde. Dlatego dopiero teraz raport powitalny:)
OdpowiedzUsuńPrzed chwila zaswieciło słońce,wyjde na jakies zakupy zaraz, powietrze mroźne,był leciutki minus w nocy.
Dora, jak czuje się człek wessany przez opłaty?
UsuńHana - myślę, że czuje sie bardzo szczupło.
UsuńO to to, Marto, i jeszcze tak wycyckano nieprzyjemnie.
UsuńChciałam się z Tobą Miko przywitać i innymi Kurami, bo nie wypada tak cicho podczytywać, nie gdakając.
OdpowiedzUsuńW teatrze czasem bywałam w młodości, stałego nie mamy, więc jak przyjechał, to Mama chciała dziecku pokazać wielki świat. Zdecydowanie byłam kinomanką, ponieważ kino miałam w następnym budynku i nawet w zimie bez kurtki się latało. Teraz na starość ciężko mnie z domu wyciągnąć.
Za oknem pada, noce bezsenne wróciły, no cóż, jakoś trzeba poczekać na wiosnę.
Pozdrawiam.
Kurde, Bezowa, przestań gdakać o starości! Czy wiesz, że sześćdziesiątka, to teraz nowa pięćdziesiątka?
UsuńRacja święta, Hana! Bezowa, jak tak będziesz gadać to się zestarzejesz, zobaczysz!
UsuńMika, Hana przyrzekam, nie dam się zestarzeć, niech tylko wiosna przyjdzie ♥♥♥
UsuńWrzucilam na google Mikę + teatr Witkacego i co znalazłam ?! Recenzje Miki z róznych sztuk m.in. Kochanek, Wariat i Zakonnica z 1996 r.
OdpowiedzUsuńTeż znalazłam :)
UsuńO, kurczę, nie wiedziałam...
UsuńO rany!
UsuńZaraz też to zrobię :)
UsuńA ja jestem w encyklopedii, teatralnej wprawdzie, ale zawsze, hrehre! A to tylko część moich - hm - dokonań:)
OdpowiedzUsuńhttp://encyklopediateatru.pl/osoby/62242/ewa-uminska-plisenko
No patrzaj, Hana, nie wiedziałam. Jak mogłaś to przede mną ukrywać? A w dodatku nie otwiera mnię sie.
UsuńBrawo Hanuś. Wszystko sobie poczytałam, mnie się otworzyło.
UsuńMartaMarta szukaj pod tylko pod pierwszym nazwiskiem.
UsuńHohohoho, ale mam slynne znajome. Jeszcze AnieM tu dac!
UsuńDuma rozpiera!
UsuńAniaM. to NAPRAWDĘ jest ktoś!
UsuńNo, dziewczyny , gwiazdy jesteście.
OdpowiedzUsuńHana, Cię znalazłam, siebie niestety nie ale moją ciocię i jej męża.
OdpowiedzUsuńBacha, zawszeć to coś, nie?
UsuńNo jasne, patrze, patrze czy kogos o tym samym nazwisku znajde, a tu prosze oni oboje.
UsuńPrzespacerowałam sie wirtualnie po teatrze , nie wspominam o wrażeniach estetycznych ale zastanawiło mnie jedno: Dziuk wogóle nie siwieje!
OdpowiedzUsuńPowiem ci więcej, wygląda jakby czas się dla niego zatrzymał...
UsuńO, to to wlasnie.
UsuńNasze Prezessy to Wybitne Osobowości. Wiemy to wszak od początku.
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Wielkich, dobrego dnia dla Wszystkich!
U mnie znów szpital. Upraszam więc o wsparcie kurze.
Wsparcie zapakowane , obwiazane sznurem i leci.
UsuńPozytywne fluidy naddźwiękowo wysłane.
UsuńIzydoru, o wielkości swej nie zawadzi czasem napomknąć, hrehre. Trzymam kciuki.
UsuńIzydoru kochany, trzymaj się.
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuń0 stopni, słońce na bezchmurnym niebie, nie ma wiatru więc paskuda zaraz się zagnieździła. Zdążyłam już zaliczyć przychodnię, teraz śniadanko i trzeba chałupę ogarnąć.
Wsparcie komu trzeba przesyłam i dobrego dnia życzę.
Cześć, glowa mnie pobolewa od wczoraj, spanie nie pomoglo, O st i slonecznie, byl przymrozek w nocy.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia.
Izydoru, moce lecą!
U nasz pięknie,słoneczko i bez wiatru.
OdpowiedzUsuńKorzystając z pogody mężuś zaczął wycinać krzaczory i winobluszcz,bo się rozplenił i zadusza tuje.
A ja siem krzątam.W ramach aprowizacji kupiłam torebkę pęczaku,prawie wcale nie jemy kasz.
Ale zakupiłam i dziś zrobię.Włożyłam garnek z kaszą do piekarnika razem z mięsem,mam nadzieję że będzie miękka.
Oraz podjadam chałwę z migdałami,ehh życie czasem jest znośne;)
Czego i wam życzę..
Ja tam się nie krzatam, nie kce mi się, a do ogrodu ze sprzętem wyjść mus...
UsuńA ja, jak jaka glupia, pojechalam ze slubnym do tzw miasta...on na spotkanie, ja do Galerii Mokotow, bo mi wychodza spodnie do roboty, to sobie moge kupic tu, c'nie? no i dziwnie szlo - slubny mowi - mozemy jechac moim, podrzuce Cie do GM i pojade tam. ale nie wiem jak tam z parkingiem. to mozemy tez pojechac Twoim , podrzucisz mnie tam i sobie pojedziesz do GM, a tam parkowac latwo. Popatrzylam na mape i, jak ta skonczona idiota, zgodzilam sie na opcje B...
UsuńJak ta idiota, bo jego miejsce jest bardzo blisko Placu 3 Krzyzy, Unii Lubelskiej, i ul. Mokotowskiej i najgorszej - Alei Ujazdowskich. Od kiedy jezdze po Wwie, to TAM sie zawsze gubie, agresywni kierowcy nie daja mi zmieniac pasa (bo trzeba, choc sie czlowiekowi wydaje, zre jest na stosownym pasie), dwa razy tak mialam i pojechalam do GM przez Czerniakowska...czyli dolozylam sobie 20 minut (do trasy, ktora zabiera cos 13min W OGOLE).
Na szczescie juz jestem w domu, mam herbate i nie musze sie dalej pieklic na gupia Warszaw.
Najważniejsze , czy kupiłaś spodnie?😀
Usuń3 pary.
UsuńWow, to zaszalałas, gratulacje😀
UsuńPięknie opisane. I mnie czasem kusi praca w teatrze - gdzieś w Wiedniu.
OdpowiedzUsuńHello Anette! Dobry pomysł, ciekawe zajęcie w pięknym miejscu:)
UsuńAnnette, dlaczego akurat we Widniu?
OdpowiedzUsuńBo wew Widniu to dobrze brzmi.
OdpowiedzUsuńMoja somsiadka mnie dzisiaj zdenerwowała, bo zlikwidowała wystrój zimowy wokół chaupy i posadziła śliczne bratki. I jak tera wyglądam zez moim ciągle jeszcze zimowym wystrojem? Mus coś zez tym zrobić. Lo matko, nie kce mi się. Ziemie trza kupic i przytargać... Dodam, że z somsiadkom mamy wspólny wybieg od frontu, wiec różnice wielce rzucaja siem w oczy.
OdpowiedzUsuńMartoMarto,a to Ci sąsiadeczka !
OdpowiedzUsuńChyba zgasze w Kurniku, dobrej nocy.
OdpowiedzUsuńDobrej!
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńWczoraj wiosna, dzisiaj listopad. 1 stopień, szaro i pada deszcz. Muszę do sklepu, bo wczoraj zapomniałam chlebka kupić i nie mam na śniadanie.
Miłego piątku Kurkom życzę.
Usmaz sobie nalesniczki albo nalesniczka :)
UsuńNo a co z tymi spodniami?
Usuńno som, som.
Usuńniedrogie i w sam raz.
No!
Usuńdzień dobry.Po mokrej nocy wychodzi słonce a wiatr hula dalej,wczoraj nie wychodziłam z domu, wiec dzisiaj juz muszę,bo lodówka pusta. Na sniadanie omlet,szybko i smacznie:)
OdpowiedzUsuńHej po południu.
OdpowiedzUsuńPrzestało padać, przewłóczyłam się do Wieliczki, potem mural znalazłam, to po drodze wysiadłam i mi zeszło prawie 5 godzin. Jest ciepło i całkiem przyjemnie, ale szłam kawałek wzdłuż ruchliwej ulicy i łeb mam jak balon.
Miłej reszty dnia, sprawozdanie będzie na blogu.
Ewo, no to woow, bo mnie ciezko kijem z domu wypedzić:)
OdpowiedzUsuńwlasnie korzystam z podwozki do sklepu po kabelek,wiatr nieprzyjemnie zimny, cisnienie niskie, nic tylko spać.
Czołgiem Kureiry! Z przerwami przespałam dzień, glut mnie zmógł.
OdpowiedzUsuńOj, wygon gluta!
UsuńHano,czołgiem, zdrowiej.
OdpowiedzUsuńDora, właśnie znów wybieram się do wyrka. Rzadko choruję, ale jak już, to z przytupem.
OdpowiedzUsuńSkad ja to znam. Śpij i zdrowiej, wit,C masz oporowo?
UsuńHanuśku nasza kochana, nie chorowaj.
OdpowiedzUsuńU mnie dziś było zimno, ale był mus wyjechać do miasteczka, wróciłam kapkę zmęczona, ale ok.
Bezowo i co z tymi szafkami kuchennymi?
OdpowiedzUsuńNo to co, gaszę, bo co tak po próżnicy będzie świateło się palić:) Dobranoc.
OdpowiedzUsuńPoza aktualnym tematem.
OdpowiedzUsuńDo Grazyny: czy wiesz kto to jest Nina Novak?
Bacha! pewnie, ze wiem, nawet ja osobiscie poznalam, w Caracas mieszkala niedaleko mnie, moje corki chodzily do nie na lekcje baletu. Niezwykla postac...dlaczego pytasz?
Usuńhttps://i-tu-i-tam.blogspot.com/2012/08/dalsza-relacja-z-wakacji-z.html
Ten link jest o spotkaniu z nia w Warszawie
UsuńHanuś, zdrowia mnóstwo!!!
OdpowiedzUsuńPytanie do ELLI-5 : zdaje się, że sobie przypomniałam nazwisko kolegi, o którym pisałaś, czy jego inicjały to Ł.D. ? Pozdrawiam!
Nie :)
UsuńMZ. Dyrektoruje teraz w jakimś teatrze w Warszawie.
https://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,35796,2569474.html
Pozdr
Ella-5
Cześć Kuraki,
OdpowiedzUsuńKura A. wróciła z krótkich wojaży zachodnioeuropejskich i się melduje. Cała i żywa ( chociaż okrutnie wymęczona ), i zdrowa ( oby tak dalej ) i baaardzo zadowolona.
Dobrej soboty! ( u nas pada coś jak śnieg ).
Nie przetrzymywali Cie na okazje zarazzy???
UsuńTam, gdzie byłam, zarazy nie było wg. informacji ogólnych.
UsuńZachowywaliśmy zalecone zasady higieny itp., na wszelki wypadek.
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuń5 stopni, paskudy nie ma, słonka i deszczu też nie ma.
Dobrze, że Kura Agniecha wróciła zadowolona i zdrowa.
Udanego dnia.
Cześć, deszczowo, spiąco, bylejako.
OdpowiedzUsuńAgniecho, tak bez uprzedzenia zniknęłaś, ale dobrze, że wróciłaś zadowolona i wypoczęta.
Hm, wymęczona wojażem, a ja napisalam , że wypoczeta , ale chodzilo mi o wypoczynek od codziennosci i obowiazkow.
OdpowiedzUsuńHellou,
OdpowiedzUsuńz rana było bardzo ładnie,teraz się zachmurzyło i pociemniało.
Ogarnęłam kuchnię po gotowaniu,chyba wpadłam w popłoch,bo na blacie mam tak:wodę utlenioną,spiryt salicyl i denatural.Bynajmniej nie do spożycia,a gąbkę do naczyń wymieniam codziennie;)
Coby mi się jaki wirus nie zalągł.
Hana kuruj się,szczel se setę wyskokowego napoju.
Pozdrawiam Kury.
Hanno, nie przeginaj, tylko,spokoj nas uratuje.
OdpowiedzUsuńSpirytusu to i ja mam z zapasow po tesciach i szwagrze kilka butelek w razie W.
Wode utleniona zawsze mam. No i nawet mydlo antybakteryjne, bo kiedys po slepaku chwycilam z polki w rossmanie, patrze w domu a to takie, hehhee, tak to sie robi zakupy bez okularow.
U nasz opad za opadem, w nocy ponoć nawet i ze śniegiem.
Za hydraulika robiłam ostatnio, wymieniałam u znajomej kran w kuchni, który był tak zardzewiały od spodu, że ledwo go ruszyłam i z tego wszystkiego źle założyłam uszczelkę i kran się kiwa, mus teraz jechać i poprawiać. Dobrze, że narzędzia mam odpowiednie. Fachowiec od wymiany kosztowałby 2 razy tyle ile sam kran.Okłopność.
OdpowiedzUsuńA teraz do tematu, Mika a skrobnij tak po troche, raz o jednym wyjeździe, raz o drugim itd. bo to smaku narobiłaś.
No właśnie, poopowiadałabyś Miko jeszcze,,zażylibyśmy trochę innego świata.
OdpowiedzUsuńJestę Kureiry, ale co to za bycie. Dojęło mnie dziadostwo i w oskrzelach gwizdo.
OdpowiedzUsuńOjejej,Hano, ubolewam.Wygrzewaj, może do doktorów by trzeba po antybiotyk?
OdpowiedzUsuńDora, może i trzeba, ale w sobotę?
OdpowiedzUsuńZdrowotne fluidy ślę dla wszystkich co niedomagają.
OdpowiedzUsuńHana trzymej się i nie dej choróbsku!!!!!
To nietęgo,Hana.
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz się wygrzać i wypocić.Nie ma żartów,termofor i pod pierzynę.
Weź doraźnie jakiś apap plus ciepłe mleko z mniodem,łagodzi kaszel.Albo herbata malinowa.
W razie czego zawezwij lekarza.
Też mam takie szczęście,że najczęściej w weekend coś mnie dopadnie.
Eh,Dora też mi się zdarza złapać co popadnie w sklepie,takie małe literki,że nie mogę przeczytać;)Wkurzajace to jest.
Fiu,fiu Bacha,za hydraulika robić to wyczyn nie lada;)Szacun.
Na co jej termofor, jak ona ma pieski-kotki, a jeden piesek to i za pierzyne moglby robic!
UsuńHana a weź i inhalacje z olejku z drzewa herbacianego zaaplikuj sobie. Na wirusa nie pomogą ale bakterie unicestwiaja. Ja to robię profilaktycznie.
OdpowiedzUsuńTrzym się Hana, a jak do poniedziałku nie przejdzie do konowała mus się zgłosić. Z oskrzelami nie ma żartów.
OdpowiedzUsuńRację macie Kureiry, na razie idę do łóżka.
OdpowiedzUsuńOby szło ku lepszemu Hano,moze masz polopirynę,to łknij.W kazdym razie spokojnej nocy, żeby glut i kaszel nie mordowały.
OdpowiedzUsuńHana, a info o stanie zdrowia codziennie ślij cobyśmy sie nie niepokoiły.
OdpowiedzUsuńBacha! wyzej odpowiedzialam Ci na pytanie o Ninie Novak, nawet podalam link, kiedys napisalam o niej krociutko.
UsuńDzien wczesny a niech i bedzie dobry!
OdpowiedzUsuńHana!! juz lepiej? zdrowiej...
Dzisiaj Dzien Kobiet!!!!wlasnie zauwazylam osemka przy trojce miesiaca....no fajnie!!! dzien kobiet , milo ...wczoraj Wneezuejlos przytargal z Lidla dwie wiazanki, jedna z bialych tulipanow a druga z bialych roz..zdziwilam sie, ale zadowolenie okazalam...ani chybi to bylo na dzisiejszy dzien kobiet, i dzisiaj mi to wyjasni, w jego rewolucyjnym kraju, pewnie o tym mowia, odkad nastal tam rzad chawistowski to nic ino wyciagaja to swieto na swiatlo dziennie, przedtem tego nie bylo, tylko tak od niechcenia sie bląkało...Ostatnio genialny prezydent wzywal kobiety do rodzenia dzieci...kazda kobieta ma urodzic szostke (6!!!)....dla dobra kochanej ojczyzny!
UsuńChyba sie zdenerwowalam, cos mi sie wydaje ,ze te wiazanki juz przestaja mi sie podobac.
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńGrażynko odpuść sobie, kwiaty kwiatkami, zawsze miło dostać, otoczkę można puścić mimo uszu. Tutaj Dzień Kobiet nadal kultywowany, a baby nadal mają gorzej. Przynajmniej mogłam sobie kupić tanio śliczne czerwono-żółte tulipany.
Będę czciła dzień na kawie u wnuczki, umówiłyśmy się na ploty. Spacer może będzie, na razie paskuda, 5 stopni i chmury.
Miłego dnia Kurkom życzę.
Ę bry. Jakby tak która Kureira chciała się zapisać na szkolenie to już u mnie nie. Ludziska pogupiały. Korona rządzi. Mamy ful wypas na szkolonka. Kobitki! Nie dajta sie zwariować. Wszystkim życzę wszystkiego. Idę pisać następny projekt szkolenia. Co robić, żeby nic nie robić a zarobić. Na dzień kobiet radzę spożywanie, ale po umyciu się.
OdpowiedzUsuńKobiety, wiem, że nie w temacie... Wszystkiego pięknego i dobrego dla Nas. Nie tylko dziasiaj. ZAWSZE. Bo jesteśmy Cudownymi Kobietami. I dzisiaj i wczoraj i jutro.
OdpowiedzUsuń