W sumie to miało być o czymś innym, ale komentarze pod poprzednim postem spontanicznie skierowały mnie na inne tory. SaBała napisała o marzeniach, odpuszczaniu i szaleństwie. Podpisuję się pod jej słowami całą sobą, zwłaszcza w kwestii szaleństw, co często bywa równoznaczne z marzeniami. Marzenie sugeruje coś, co jest rozciągnięte w czasie - do jego spełnienia się dąży. Natomiast szaleństwo to coś, co popełnia się impulsywnie, wbrew wszystkiemu, nie bacząc na koszty. Nie do końca się z tym zgadzam, bo często szaleństwo (w subiektywnym odczuciu) to nic innego, jak realizacja marzenia (nie mam tu na myśli szaleństw w rodzaju zakupów itp.).
Całe życie marzyłam o własnym domu, najlepiej na wsi. Marzenie się spełniło, po czym pękło z hukiem jak wielka bańka mydlana. Wróciłam tam, gdzie wracać nie chciałam i marzyłam dalej. Bardzo często jest tak, że marzenie jest nierealne, a przez to frustrujące, bo ogranicza nas mnóstwo rzeczy od nas niezależnych. Mamy w głowach masę blokad, do tego dochodzą przyziemne kwestie najróżniejszego kalibru i rodzaju. Wielkie znaczenie mają finanse, ale ośmielę się powiedzieć, że większe przeszkody tworzymy sobie sami - z różnych powodów, czasem nieuświadomionych. No i co to znaczy szaleństwo? To sprawa absolutnie indywidualna. Zaszalałam i ja, postawiłam na jedną kartę. Istniała wszak możliwość, że utopię wszystko co mam (w sensie materialnym i poza materialnym). W końcu ile razy można zaczynać od nowa? Otóż można. W każdej chwili i w każdym wieku. Nie bójcie się zmian, nawet radykalnych, jeśli istnieje minimalna nawet szansa, że to Was uszczęśliwi. Nie ma na co czekać. Tego nauczyło mnie życie i tak żyję. Nie planuję niczego z wyprzedzeniem (co najwyżej z tygodniowym). Co nie znaczy, że nie dopadają mnie lęki i wątpliwości. Nie stałam się bynajmniej beztroską, ćwierkającą sikoreczką, ale daję sobie z tym radę lepiej niż kiedykolwiek. Kocham willę Kuriozę i mój pożalsięboże ogród. Budzę się rano, piję w łóżku sokawkę oblepiona psami i kotami i planuję, co dzisiaj zrobię. Chyba że pada deszcz, wtedy nadrabiam zaległości malarskie i inne, jakieś piniondze się w tej sielance przydają. Nie brakuje mi niczego, ani nikogo. Czasem myślę, że może jestem stworzona do życia w pojedynkę, tylko dotąd o tym nie wiedziałam? Nie chcę żadnego faceta u boku, bo będzie mnie ograniczał w taki czy inny sposób. Moja wolność jest zbyt piękna!
Nie bójcie się, skaczcie na bungee, jedźcie nad morze, śpiewajcie arie operowe lub odprawcie kochasia, który Was wkurza. Do boju!
Zdjęcia z ogrodu, bo i skąd? Znów się urobiłam i znów mam pomysł i najchętniej zrealizowałabym go natychmiast.
|
Krzywo wyrżnęłam żywopłot. Kurduple tak rżną. |
|
To zrobiłam w dwie godziny, wczoraj wieczorem. Z daleka wygląda lepiej:))) No i musi zarosnąć. |
|
Sama nie wierzę, że to mój ugorek. Kfiatki drzemały w trawie od dziesięcioleci, odkopałam je i proszę, jaka wdzięczność! |
|
Kwiatki w doniczkach okropnie dostały w kość przez ulewne deszcze. W kupie jakoś wyglądają, ale słabe są. |
|
Opakowana, zakwitły! |
|
Są pączusie! |
|
Studzienka odpływowa z sitka do gotowania pyzów na parze. W najbliższym czasie pyzów (pyz?) nie będzie. |
|
Fasolka szparagowa w trumience obrodziła. |
|
Widzicie pomidorki? Jest ich dziesięć na razie! |
|
Gąszcz. |
|
Elu, liliowce od Ciebie! Przeszły ze mną dłuuugą drogę. |
|
Wersal se wystrzygłam. |
|
Ceną za Wersal są te oto urobione nóżki. |
|
Taka piękność wyskoczyła mi nagle spod jałowca! I pachnie! |
No nie wiem......
OdpowiedzUsuńRabarbara
Drugs, bez czytania!
OdpowiedzUsuńTu nie ma nic do wiedzenia. Doopa w troki i jazda.
OdpowiedzUsuńSpokojnie ! jest noc, deszcz pada i nawet może burza będzie...
UsuńIdę spać. Pomyślę o tym jutro ;). Albo i nie pomyślę. Zależy od pogody. :).
Rabarbara
E tam, Rabarbara, szkoda czasu na myślenie o tym, co by się zrobiło. Trza robić!
UsuńMiałam na myśli myślenie o tym, czy zawsze warto realizować marzenia i dać się porwać szaleństwu.
UsuńI czy czy mi się chce wypowiadać na ten temat.
Podtrzymuję, że no nie wiem.......
Chwilowo niewiele się u mnie da robić bo wciąż sobie pada a jak nie pada to i tak mokro. A fakt, trza .;).
Rabarbara
co do marzen, to tez nie wiem...od dawna sie okazuje, z emoje marzenia dotycza innych osob. Moze TO byloby dla mnie spelineniem marzen...nie wiem. a deszcze i mokrosc mi sie i tak podoba i tak. juz mnie kucanie w ogrodzie znudzilo...niech sobie teraz to wszystko rosie jak chce.
UsuńMożliwe, że też to robię - spełniam marzenie i działam trochę szaleńczo.
OdpowiedzUsuńPostanowiłam założyć wydawnictwo i od pięciu lat wydaję książki. Szaleństwo jest w tym, że finansowo ciągle do tego sporo dokładam. Ale nie chcę przestać tego robić.
AniuM., spełniasz na pewno! Kiedyś wydasz noblistę i będzie i kasa!
UsuńAnia - a marzeniem Twoim bylo robic kase czy zalozyc wydaawnictwo, bo to ine jedno i to samo!
UsuńW wypadku wydawania książek bardzo rzadko udaje się to połączyć.
UsuńMarzeniem były książki. Ale chciałabym robić to bez ciągłego martwienia się, że nie będę miała za co żyć.
A kiedykolwiek były pyzy na tym sitku w twej kuchni Hanuś? ;)
OdpowiedzUsuńHrehre, Marija, raz chyba były, ale to było strasznie dawno, więc mogę się mylić!
OdpowiedzUsuńwez pyzy odloz na bok, a na parze gotuj plony z ogrodu.
UsuńJestem stworzona do życia w pojedynkę!
OdpowiedzUsuńKiedyś wydawało mi się, że skoro wszyscy się parują, to i ja powinnam, jednakoż dobrze, że mi to przeszło. Nie wyobrażam sobie, że miałabym być czyjąś żoną 24 godziny na dobę. Z rodzicielstwem mam podobnie. Jeśli kiedykolwiek przyjdzie mi tego żałować, to już mi tak dużo czasu do tego żałowania nie zostało ;)
Marija, człek młody (nie tylko młody) najczęściej podąża za stadem, bo tak go wychowano, bo taki jest obyczaj, kultura, czy co tam jeszcze. Nawet mi do głowy nie przyszło, że można żyć bez męża/faceta. Na szczęście to się zmieniło, nie ma takiej presji jak kiedyś. Brak męża był stygmatem. Wiadomo - nie miałaś męża, to znaczy, że nikt Cię nie chciał. Musiałaś mieć feler:))) Wydałam się mając 25 lat i mama już włosy z głowy rwała. Skończyłam studia, a tu chłopa ni ma. A jeśli na studiach chłopa nie złapiesz, to koniec z Tobą.
UsuńMasz rację Hana, brak męża był stygmatem, ale ja w mamie miałam sprzymierzeńca, to ojciec chciał mnie widzieć z wianuszkiem dzieci.
UsuńU mnie na szczescie tego nie bylo, za to Mama mi raz powiedziala - wiesz, dla mnie niewazne jest czy mialabys miec jakiegos meza czy nie, ale chcialabym moc pchac wozeczek nad Odre...nie spelnilo sie.
UsuńNic na siłę. Nie każden stworzony do duetu. A solistów się ceni.
UsuńBosko, pięknoe i niecwidzę żadnej krzywizny.
OdpowiedzUsuńCo do szaleństw i marzeń i spełniaania, fajnie jeśli można puścić cugle. Czy gdybyś nie musiała wyprowadzić się z domu mamy też szukałabyś innego miejsca? Myślę, że tak, bo już poznałaś smak życia bardziej na wolności, ja np.tego nie znam, i nie wiem czy już teraz chciałabym zmienić aż tak swoje życie, wystarczyłoby mi mieszkać w naszym odremontowanym mieszkaniu i nie musieć tu na to pracować.
Dora, ja nie musiałam się wyprowadzać, spokojnie mogłam tam zostać. Ale to nie było moje miejsce.
OdpowiedzUsuńMoże warto pójść tym tropem i szukać pracy na miejscu, żeby nie musieć spędzać połowy życia gdzieś u obcych? To też przecież marzenie.
Rozumiem.
UsuńWałkuję temat i nic z tego nie wynika.Tak samo wałkowałam temat malego letniego chociażby domeczku na wiosce, wiecznie tylko było piętrzenie problemów, no glową muru nie przebiję, najgorzej, że sam nie zrobi i komuś nie pozwoli.
Dora, to może Ty poszukaj pracy na miejscu? Nie musiałabyś jeździć.
UsuńTo o prace J. chodzi nie o moją, bo ja z doskoku na waciki.Na zarobek mam pomysl i mialam wczesniej rowniez, ale braz akceptacji, a szkoda gadać, bo to nieustajacy temat.
UsuńFsktem gest ,ze tu zarobi a w kraju nie jest to takie pewne.
UsuńTakie urządzonko to jest ogólbie do gotoeania na parze, mam kilka takich, jedno silikonowe też.Moja teściowa używała do gotowania gołąbków, kładła na dnie w dużym garze i ukladala na to stos pyszniutkich gołąbków. Mniam.
OdpowiedzUsuńDora, przydatne bardzo urządzenie, nawet w studzience, jak widać:))) Można powiedzieć - uniwersalne.
UsuńZnów żem 14-ta, jak Rzona Stefana Bażanta. Idem czytać.
OdpowiedzUsuńJa to jestem strachliwa, boję się nowego. Podziwiam Cię Hana z całego serca, jesteś zupełnie inna, wiesz czego chcesz. Mnie najgorzej coś zacząć, potem już jest dobrze, idzie jakoś. Mój Bezowy, to taka sama doopa, jak ja.
OdpowiedzUsuńCudne zrobiłaś gumienko, no szczena opada. Niech Ci trumienki zarastają samym dobrem.
Co do marzeń, to wszystko rozbija się o kasiorę i do doopy, mogę sobie marzyć...
Bezowo, to my spelniajmy te malutkie marzonka, tyle n zostaje, bo najgorzej byc rozdartym i zniecheconym .
UsuńJestem za spełnianiem marzeń:)
OdpowiedzUsuńA ogród cacuszko! Kolorowo i fikuśnie:)
Podoba mi się wykorzystanie sitka, powinno się sprawdzić. Róża piękna.
OdpowiedzUsuńDopadł mnie taki marazm, że już o niczym nie marzę, niczego się nie spodziewam, może jednie tego, żeby mi to przeszło. Wszystko się kończy na tym, że czasem wieczorem myślę, a może bym zrobiła to czy tamto, rano już nie pamiętam co wymyśliłam. Nawet na blogu już mi się pisać nie chce, ani na wystawę iść.
Eeee, co się będę wywnętrzać, idę spać i nie myśleć.
Ewa - doloze porzadny notes do sloika tej marmelady, co na Ciebie czeka. Olowek sama skombinuj i zapisuj te mikromarzenia. Bo czemu nie. Zawsze mozesz je przeczytac na drugi dzien i podyskutowac ze soba dlaczego tak i dlaczego nine, ja mamroce takie rzeczy do siebie jak mam za duzo okien otwartych na komputerze, bo ta ksiazka, ten rzepis, ten wzor swetra/portek, a potem, jak komputer popiskuje to wymyslam sobie, ze przeciez to za duzo, a to na co mi? ksiazek mam za duzo do czytania a tego to na pewno nie upieke...a za chwile...A MOZE?
UsuńChciało mi się ruszyć gdzieś dalej, ale 3 godzin w masce żadną miarą nie przeskoczę. Po 10 minutach w tramwaju gębę mam mokrą, swędzi mnie i marzę o jednym, żeby to cholerstwo zdjąć.
UsuńMoże jednak się zmobilizuję do czegoś.
To moze dobrze dobrana przylbice nos?
UsuńI tutaj muszę się z Tobą zgodzić w całej rozciągłości - my sami jesteśmy największymi wrogami samych siebie. Te nasze strachy które podpowiadają w naszej głowie- nie dasz rady, nie warto, nie opłaca się.
OdpowiedzUsuńPrzed długie lata miałam takiego - strach paraliżował przed odejściem od męża alkoholika. Myślałam sobie nie dam rady. I co . Co prawda wylądowałam w wynajętym mieszkaniu, ale ze świętym spokojem. I dałam radę. Tak to co zrobiłam wtedy było szalone.
Teraz wiem, że szkoda życia na złe związki, złe relacje.
Hana cieszę się, że sięgasz po swoje marzenia.
Takiego pozytywnego posta dzisiaj potrzebowałam :-)
Nie mam i nigdy nie miałem wroga w sobie. Zostałam wychowana w takim przekonaniu, że mogę wszystko. Pod warunkiem, że wiem czego chcę.
UsuńCześć Kury z rana.
OdpowiedzUsuńPo deszczu i przed deszczem.
Ślimaki spacerują po tarasie.
Norniki kopiom dziury wszędzie.
Kot jęczy, że głodny.
Pies leży na wycieraczce na tarasie i pilnuje, żeby kot nie wlazł do środka.
Zrobiłam gnojówkę z pokrzywy, by podlać nią rośliny. Otwarłam bańkę w której się kisiło i zamknęłam bardzo szybko. O bogowie, jakże to capi! Nie wiem, jak będę tym podlewać. W masce? Gazowej? Bo antywirusowa się nie nadaje.
Poza tym, spokój.
Marzeń nie mam ostatnimi czasy. Albo nie myślę o nich.
Ale Rabarbarze pomarudzę jeszcze - jedź pod żagle!
Oj, tłumaczę i tłumaczę - to nie o pojechanie pod żagle chodzi.Albo o pojechanie gdziekolwiek. Chodzi o posiadanie jeziora bezludnego. I wolę łódkę albo kajak od żagli. I żebym na to bezludne jezioro mogła sobie wypływać kiedy zechcę. Albo siedzieć na pomoście bezludnym (że ja jako jedyny ludż) i już.
UsuńZ nornikami to już nie wiem, jak nie chcesz kopać i lać wodę to próbuj to końskie włosie. Bratowa stanowczo twierdzi, że działa.
Rabarbara
Agniecha, mój czytelnik ma wrzosówki, owce takie i on sprzedaje ich wełnę nadleśnictwu, bo oni okładają nią szkółki leśne, podobno odstrasza różne takie. Może norniki też.
UsuńRabarbaro, duuużo wymówek, duuużo ;)
Ale że przed czym te wymówki ? Przed płynięciem żaglówką wykupionym rejsem ? Nie można tego normalnie nie lubić ? :)
UsuńRabarbara
Rabarbaro, polecam okolice Koscierzyny poza sezonem - jeziora jak lalunia. I pustki.
UsuńA coście sie na mnie uwzięły, a? Ja nie chcę nigdzie wyjeżdżać ! Mnie tu u mnie dobrze ! Ja tylko mam takie marzenie co marzeniem ma być zawsze, żeby mieć swoje własne jezioro !!
UsuńRabarbara
I ja to rozumiem Rabarbarko, marzenie można mieć dla samego marzenia również.
UsuńI ja takie marzenie rozumiem. Swoje jezioro to jest to:)
UsuńHm, hm. Wrzosówki ma Inkwi. Z wełną. Przetestuję. Z góry dziękuję, Bzikowo, w nadziei, że i na norniki zadziała.
UsuńJak dla jednej osoby bez żaglówki to by większy staw wystarczył. Prywatne jezioro trochę kosztowne w praktykowaniu. Ale pomarzyć można. Nic nie kosztuje a jaka przyjemność.
UsuńAgniecha, dyć Izydor ma wrzosówek multum a multum!
UsuńAgniecha, nie przykrywaj, my też na działce mamy mamy ten pokrzywowy nawóz i owszem, Chanel nr 5 toto nie jest ale dół nie jest przykryty a i tak ładnie się kisi.
UsuńKurencje, mało się ostatnio udzielam bo wymyśliłam jakby tu parę groszy dorobić, robiąc coś zupełnie innego niż przez wszystkie lata pracy. Zwierzyłam się z tego znajomej i okazało się, że mam już wspólniczkę, bo sama bym nie dała rady. Co to jest czy wyjdzie, bo dopiero rozruch to nie wiem ale jak ruszy na dobre to opiszę.
No i ten kawałek ziemi co to chciałam zawsze mieć, także zwierzyłam się mojemu koledze i okazało się, że ma kawałek ziemi, której nikt nie chce i jeżeli wrócę do kraju to mogę go oficjalnie uzytkować. No kurna, tylko gdzie będę mieszkać bo na razie to stać mnie tylko na mała lazienkę. No to mi się marzy, żeby ktoś mi wynajął za nieduże pieniądze. Wszystko się może zdarzyć i to często coś coby nam nigdy do głowy nie wpadło. Na razie przez tą cholerną coronę wolę nic nie planować, tak jak Prezes-Kurencja, tylko z dnia na dzień.
Rabarbaro - zacznj kopac jezioro. Nasz byly sasiad, pan S., od sadow, wykopal sobie spory staw pod lasem, wybudowal tam domek z wyjsciem na staw, przycumowana flotylla, czasem, jak sobie plywa po akwenie, to mu sie zaba na gape zlapie... ale po prawdzie, to trochu czasu mu to zajelo.
UsuńA ja niczego kopac nie bede, zaraz sie fiokuje (zapomnialam juz sie jak sie fiokowac) i jadziem w gosci.
Bacha, cieszę się z Twojego kawałka ziemi i trzymam kciuki, żeby biznes wypalił:)
UsuńTeż mam znajomego, co sobie staw wykopał i pływa po nim łódką. A nad samym stawem domek drewniany.
Dzięki Kalipso, tylko żeby nikt jej przymusowo nie wykupił, bo kolega od lat daleeeeko za granicą Muszę sprawdzić.
UsuńTo tym mocniej trzymam kciuki!
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńChmury i chłodnawo. 19 stopni, padało, pewnie znowu będzie.
Dobrego dnia życzę.
Dzień dobry z pochmurnej Łodzi. Nie zawsze można realizować marzenia, czasami jedna chwila przekreśla wszystko na długo. Co, do bycia teraz z kimś, to już mi się nie chce, choć już słyszałam opinie, że zamiast za psem, to powinnam się obejrzeć za nowym facetem.
OdpowiedzUsuńPffff i phi, a niech się odwalą z tskimi radami.
UsuńOpinie są do wygłasznia, słuchania, ale niekoniecznie do wykonywania. Najprościej urządzać czyjeś życie. Jeden z drugim "wujek-dobra rada". Sama będziesz wiedzieć kiedy się oglądać.
UsuńEch, te "dobre" rady...
UsuńHano, mocno się zgodzę ;) Marzenia trzeba spełniać, czasem w biegu, czasem jest to proces, ale trzeba tylko Odwagi.
OdpowiedzUsuńA także chęci zobaczenia co się za tym marzeniem kryje, bo może się okazać, że nam się marzy chata za wsią, a tak naprawdę chcemy uciec od toksycznej matki, albo jawi nam się, że w innym miejscu partner nasz wredny nabierze blasku ;) No człek potrafi się oszukać czasem.
Ja w ramach marzeń wyjechałam z Miasteczka, bo inaczej nie odspawałabym Bzikowego od jego strażackich spraw absorbujących jego całe jestestwo. A chciałam go mieć tylko dla siebie i zupełnie gdzie indziej ;) I planuję następny wyjazd już ;)Bzikowy nie protestuje, bo zobaczył plusy ;)
Jestem pod ogromnym wrażenie ślicznego urobienia się.
OdpowiedzUsuńTaaa... Arte, nóżki to już chyba zostaną mi takie na zawsze.
UsuńTe nuszki są, po mojemu, powodem do zadowolenia. Niejedna takie chciałaby mieć. No, pewnie nie urobione.
UsuńTrza marzyć i spełniać co się da ale uważać przy okazji o czym marzymy. Mła chciała mieć swego czasu domek z dużą ilością pokoi. No i teraz ma,tego cholernego garba, na wpół zrujnowaną kamienicę z którą ciągle walczy. Marzenie jej się, quźwa, spełniło! Tak myślałam nad tymi paprociami do Cię i pomyślałam sobie że trza pod nie przygotować podłoże i wybrać jakieś proste w uprawie a ładnie się prezentujące i np. trzymające liście zimą. Nerecznice czy cóś, hardcory takie że posadzisz a potem zapomnisz.
OdpowiedzUsuńHrehrehre Tabazo, to cóś jako i ja ;). Też chciałam mieć duży, drewniany dom, z dużą ilością pokoi (gościnna i rodzinna byłam), na wsi i w lesie. I mi się, owszem, spełniło ;)!
UsuńI walczę samotrzeć ze wszystkim, pokojami, zaroślami, sarenkami :))) I jakoś w tym marzeniu nie zauważałam, że pokoje to okna majo.....co je myć czasem trzeba ... ;). No i wogle :D.
Ale w tym spełnionym marzeniu z tymi nieprzewidzianymi obocznościami szczęśliwa jestem. W ciszy, spokoju, zapachach, zieleniach, kotach ;)).
A u Ciebie przecież kamienica kamienicą ale Podwórko !! Ogrody !!!
Też myślę czasem o jakichś wyszukanych paprociach, bo narecznice to same się rozchodzą ale jakoś boję się eksperymentować. Bardzo nie lubię, jak coś sadzę a to znika :(
Przy okazji ;) dziękuję za zidentyfikowanie powojnika - to chyba istotnie (tak na zdjęcia patrząc) tangucki Anita.
Rabarbara
O to, to, Taba! Kwaśną ziemię lubieją one?
UsuńO rany, dobrze że mła się drewienko nie zamarzyło jako tworzywo chałupne, jej wystarczy więźba dachowa do szczęścia. Mła przeżywa z tym swoim marzeniem wzloty i upadki, czasem ją męczy użeranie się z kamienicznymi sprawkami a czasem to Podwórko i Alcatraz dla kotów i inszej żywiny jej słodzą te przejścia. 'Anita' jest miła i bezproblemowa, znaczy jeżeli godzisz się Rabarbaro na powojnikowe monstrum wspinające po czym się da. ;-)
UsuńKurencjo Naczelna one przepadają za kwaskiem ale niezbyt silnym. Najlepsza jest gleba próchnicza, znaczy bierzesz kompost i mieszasz z kwaśnym torfem w proporcjach 2 do 1, dodajesz jedną trzecią macierzystej gleby i w cieniu lub półcieniu wykopujesz dołek na sztych szpadelka i tak z 40 na 40 cm. Dołek wypełniasz podłożem, sadzisz paprociuma pilnujesz coby było mokrawo w tym dołku a później to paprocium niech sobie sam radzi. Nerecznice są bardzo miłe, mają fajne i na ogół odporne odmiany. Mła się przypomniało że paprotniki tyż tolerują mniejszą wilgotność gleby i np. taki szczecinkozęby w odmianach to sama urodność.
Aha, jak Ci się nie chce za często podlewać w pierwszym roku uprawy to dołek paprotny zasypujesz po wierzchu pięciocentymetrową warstwą przekompostowanej mielonej kory.
UsuńPieknie tam masz, urobione nuszki czy nie. Chorera, powtarzam sie, ale co innego mowic?
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze czlowiek to taka maszyna, co lubi byc w kupie, najpierw, bo musi, potem, bo potrzebuje, a potem jak los tak wybierze, to samopas i okazuje sie, ze samopas nie jest taki zly! Widze to po masie znajomych, ktorszy sie dusili w zwiazkach i naprostowali to majac osoby do towarzystwa a nnie do opierania.
co do marzen, to chwilowo na tapecie jest wyjazd nad morze wlasnie, na dwa dni moze. i moze wyjdzie.
p.s. firletki takie niby skromne, ale dziady sie strasznie rozlaza i za pare lat bedziesz sie od nich opedzac - wyrzucaj za plot, na pewo zaczna rosnac.
Rabarbara - dalej jest cisza i spokoj czy znow masz liczyc ile razy ktos obiegnie dom?
Opakowana, o niczym innym teraz nie marzę, tylko o gąszczu firletek! Niech lezo gdzie chcą. Nie widziałam ich w tutejszych ogrodach, może nie lubią lasu?
UsuńLeć nad morze, leć i szumu się nasłuchaj.
Leć i zdaj sprawozdanie. W tym roku nad morze nie nadążę. Bawcie się dobrze. A nawet lepiej.
UsuńKochana moja....
OdpowiedzUsuńJoasiu, to co wiesz, się właśnie kończy:)
UsuńNo i tak. Boguśkę mogłabym zacytować: czasem jedna chwila przekreśla wszystko (...)".
OdpowiedzUsuńPewnie pamiętacie, przynajmniej część z was, mój wiersz o marzeniach, który wrzucałam na Rzony. Nic się nie zmieniło pod tym względem.Życie doły pode mną od pewnego czasu kopie. A kiedy już zaczynam się z nich, tych dołów, z trudem i ostrożnie wydobywać, to mi się skarpy osypują i znów zjeżdżam na dno.
Mam swoje drobne radości i plany, takie malutkie, codzienne, ale marzenia... Tak jakby wszelkie możliwości przestały istnieć. To, o czym marzyłam do tej pory, nie wchodzi w grę, a inne rzeczy... Nic mi się nie jawi, po prostu pustka...
Ninko, smutno...
OdpowiedzUsuńI co tu rzec? Życie tak ma, że czasem wiruje, a potem flauta. Czego serdecznie Ci życzę.
Ależ Ty zachłanna jesteś. I las, i busz, i paprcie, i iglaki, i inne krzaki, i inne roślinki liściaste, i trumienki warzywne, i donice, i jeszcze róża przepięknej urody. Wygląda jakby to gumno z 1 ha posiadało. Podpowiem, że może jeszcze drzewka i krzaczki owocowe by się do kompletu zdały. Jest co podziwiać i z przyjemnością to robię. O trudzie i znoju ogrodnika nie jestem w stanie myśleć. Takie marzenie akurat jest mi kompletnie obce. Ale różnić się należy. Byle pięknie.
OdpowiedzUsuńSaBała, z drzewkami owocowymi już się nie zmieszczę...
OdpowiedzUsuńTrudno różnić się piękniej, niż w ogrodzie!
Wiedziałam, że ci się uda, wiedziałam! Powiem tylko tyle: masz cudnie, szkoda, że wiosna i lato nie trwa w Polsce cały rok. Miałabyś dodatkowy bonus :). Poczytam jutro wczesniejsze komentarze bo dzisiaj już nie mam siły. Zdrówka.
OdpowiedzUsuńLilka, Ty to we mnie wierzysz...:)
UsuńDzień dobry w sobotni poranek. Gutek wywietrzony, po śniadanku, ja przy sokawce. Trochę więcej niż tydzień wolności od pracy. Udanego weekendu.
OdpowiedzUsuńDzień dobry w sobotni słoneczny poranek.
OdpowiedzUsuń20 stopni i bez wiatru. Do kotka mi trzeba, dobrze, że dzieci jutro wracają, bo kocina tęskni.
Jeszcze nie wiem co zrobię z dzisiejszym dniem, niechciejstwo ma się dobrze.
Wam życzę udanej soboty.
Ewa2, wracając od kota zahacz o to i owo, a samo Ci się zachce. Ze mną tak często bywa, może z Tobą też?
UsuńOdblokowałam deczko, do kota poszłam na piechotkę, wyczesałam mu kilo sierści, chciała iść za ciosem i wrócić na piechotę(po drodze można tylko zakupy zrobić, bo trasa bardziej spacerowa), niestety na piątym kilometrze nóżki się zbuntowały i trzeba było tramwajem dokończyć. Może jednak jeszcze się ruszę, pogoda sprzyja.
UsuńEwa2, nie gadaj, 5 km to świetny wynik!
UsuńDzien dobry Kurki!
OdpowiedzUsuńDzień zapowiada sie piękny. Wczoraj lało strasznie (codziennie pada jak na Maderze i i jak na Maderze rosnie zielone jak wściekłe). Sianokosów nie ma jak robić i spać nie moge przez to, bo stodoła pusta.
O Presesso, przepięknie Ci się te marzenia materializują. Ale natyrasz się przy tym, że hej. Im bardziej szalone, tym więcej roboty. Wiem coś o tym. Zamiast leżej w hamaku i czytać kreminały zapragnęłam zmienić adres na ten dzisiejszy, co było moim marzeniem od 30. lat. Jazdę mam teraz bez trzymanki pod wieloma względami, ale przynajmniej nudno nie jest.
Marzeń Kurki do spelnienia i udanego weekendu!
Izydoru, my chyba po jednych piniundzach z tym, że Moja jazda do Twojej ma się słaaabo.
OdpowiedzUsuńHamak mam, i owszem. Wisiał na swoim miejscu dwa razy.
nei umiem wsiadac ani wysiadac z hamaka.....
UsuńKochana Opakowano!
UsuńTrzeba stanąć nad nim tzw.okrakiem ( hamak nie może więc wisieć wysoko), pilnie wypatrzyć środek hamaka wzdłuż, no i usiąść, potem trzymając się boczków ręcyma wyciągnąć nogi, no i na koniec położyć kadłubek. Zsiadanie te same czynności w odwrotnej kolejności.
To byłam ja, EEG, co to czytam od początku i się nie odzywam, ale tu się chyba jeszcze wpiszę , bo właśnie w 61 wiośnie życia popełniłam szaleństwo.
EEG, gratulacje z powodu szaleństwa!
UsuńEEG - gratuluje szalenstwa!! jakiekolwiek by ono nie bylo.
UsuńNa hamak mam za krotkie (od)nuszki....
Wejść to jeszcze się da, ale zejść:))
UsuńAle bo Ty Opakowana za wysoko go wieszasz. 5 cm nad ziemią byłoby idealnie. Nawet nie zauważysz, jak spadniesz. Kiedyś powiesiłam hamak 50 cm nad ziemią, usiadłam i on się odwiązał jakoś gwałtownie i nastąpiło bliskie spotkanie mojego tyłka z płytkami tarasowymi. Potem kładłam poduszkę w strategicznym miejscu na podłodze. I kazałam Latającemu zawiązać węzeł, bo ja to nie umim, jak widać.
UsuńEEG, szalek, a co Ci tam!
Ja nie wiem, spadłam z hamaka raz w ubiegłym roku, załapałam o co cho i teraz spoko. Wprawdzie zbyt często nie używam, ale jeśli już, to nie spadam.
UsuńEEG, straszliwie skomplikowany jest Twój sposób dosiadania hamaka, spadłabym na bank.
UsuńCzy to hamak jest tym szaleństwem, że tak ciekawsko zapytam?
Nie no, co Ty.
UsuńPierwsze szaleństwo popełniłam w 2014. Miałam 56 lat i tkwiłam w beznadziejnym związku ( jako kucharka, sprzątaczka, utrzymywacz domu z niespecjalnie wysokiej pensji).I jak sobie pomyślałam, że tak ma być już do końca życia,to się przeraziłam. Córka poszła właśnie na studia, a ja wzięłam kredyt hipoteczny, kupiłam sobie własne 30 metrów kwadratowych i ulotniłam się z dotychczasowego domu. Strasznie się denerwowałam tym kredytem, no bo a jak zachoruję ? a jak to? a jak śmo? ale jednak wzięłam. A w zeszłym roku odwiedziłam koleżankę na wsi, trochę u niej pomieszkałam latem z moimi kotami i zadałam sobie pytanie, właściwie dlaczego ja się duszę w centrum miasta. Najpierw znalazłam 100-letnią chatę, taką na letnisko. Ale była w centrum wsi. A potem otworzyłam googla i znalazłam powojskowe bloki na skraju tej wsi, prawie w lesie. I stwierdziłam, że wieś, a odpada mi problem grabienia, odśnieżania, naprawiania cieknącego dachu i podobnych przyjemności, które przerabiałam 20 lat w tym poprzednim życiu. I tym razem nawet się nie przejmowałam, że znowu kredyt ( poprzedni oczywiście niespłacony), no i od grudnia ubiegłego roku mieszkam w lesie, szczęśliwa jak prosię. W mieszkaniu, które sobie upatrzyłam i przekonałam dotychczasowych właścicieli, że marzą o sprzedaniu go właśnie mi i właśnie natychmiast :) I koty szczęśliwe, bo z balkonu na parterze mogą sobie zejść na trawnik.
EEG
EEG
EEG, a to dopiero dałaś czadu! Matkubosku, chcę wiedzieć więcej! Najlepiej ze zdjęciami! Ojacie, będziemy Cię molestować. Piśnij chociaż jaki to region!
UsuńEEG oessu, dawaj okolice!!!
UsuńEEG, to to jest swietne szalenstwo!!
Usuńw sumie, tak naprawde, to mieszkanie w lesie to nie jest glupi pomysl, jakby sie komu wydawalo, szczegolnie jak na przyklad nie ma sie talentu ni zbyt wielkich checi na grzebanie w glebie, ale sie lubi ladne otoczenie (a las to juz w szczegolnosci). Jakie duze te bloki? Takie, co widzialam na dolnym Slasku to takie bloczki, chyba 2 pietrowe. puszczone w perzyne niestety.
Podejrzewam, ze krok do wojskowego bloku byl o wiele latwiejszy, niz krok pojscia precz z miejsca pracy z niespecjalnie wysoka pensja....
Tez teraz bedziem przyduszac o detale oraz zdjecia. W koncu Prezesowa nam milosciwie panujaca daje szanse Kurom robienia wpisow (w tym wypadku tylko i wylacznie okraszonych suto zdjeciami) a sobie chwile odsapki od wymyslania wpisow. Dawaj, bo, jak sama widzisz, az nas ssie, zeby zobaczyc.
No, EEG, nie bądź taka...
UsuńNo nie jestem taka, no co Ty. Tylko tak- co do zdjęć, to jestem inteligentna inaczej. Umiem zrobić tylko telefonem, aparatu porządnego ani żadnego nawet nie mam. No i te zdjęcia z telefonu to ja umiem wysłać tylko na Whatsapa albo sms na drugi telefon. Taka jestem rozwinięta technicznie! A wczoraj miałam do Ciebie napisać, ale padłam jak nie ja o 21.30.Do tego ogarniam chorego kota i to mnie dołuje.Ale obiecuję może dziś się zbiorę.
UsuńEEG, cieszę się bardzo, takich budujących historii nigdy za wiele, może kogoś zainspirujesz do działania? Czekam spokojnie, ogarnij kota, on ważniejszy. Spróbuj wysłać zdjęcie jakieś na mój adres mailowy 3babyzwozu@gmail.com
UsuńZakładając, że masz internet w telefonie, powinno się udać. Jeśli nie, dam Ci mój nr telefonu, wyślesz smsem, a dalej ja będę się męczyć:) W whatsapie z kolei u mnie zdjęcia się nie otwierają. I nie zwariuj tu z to techniko.
Cześć, aura nieciekawa, wczorajszym popoludniem zaczelo padać, w nocy tez padalo, ale wiatr szybko przewiewa i szosa sucha, hehe.
OdpowiedzUsuńPlanow ciekawych na te wolne nie mamy,a przyszły weekend będzie ostatnim tutaj, przynajmniej na to się zapowiada.
Dora, to dobrze, czy źle? Że ostatni weekend?
UsuńSama nie wiem, osobiscie wolałabym dociągnąć tu do konca lipca.
UsuńBardzo ładny dzień był, trochę chmurek, lekki wiaterek, udało się jeszcze dać sobie kopniaka i wyjść z domu. W nagrodę lody zamiast obiadu zjadłam i dwie wystawy obejrzałam.
OdpowiedzUsuńWczoraj ostatnia, dzisiaj pierwsza.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, piękny poranek, słonko palcem pokazuje, że okna mam brudne. Przecież w taki ładny dzień nie będę myła i psuła sobie niedzieli.
Dobrego dnia.
Ewa2, mnie pokazuje od - co najmniej - trzech miesięcy. Mam ważniejsze sprawy na ślicznej główce i nie przekonało mnie.
UsuńHre, hre,hre.
Usuńja tam na podejrzane okna nie patrze, ja je otwieram i problem ewentualnego brudu odpada.
UsuńCześć Kurki,
OdpowiedzUsuńu nas słoneczko oraz chmurki.
Podobnie jak u Rogatej, pogoda NIE sianokosowa. Może pada rzadziej niż u niej, ale i tak za często, by zrobić siano. A marudzili o suszy stulecia w planach na ten rok różni ekspertowie jeszcze 2 miesiące temu.
Przyjemnej, spokojnej niedzieli spędzonej na spełnianiu marzeń wszelakich i najróżniejszych.
Agniecha, współczuję Ci corocznej troski i siano. Moje gumienko to pies drapał, jakby co, ale koniki muszo jeść...
UsuńO ile pamięć mnie (jeszcze) nie zawodzi, był już taki rok, że musieliście kupować siano.
Faktycznie, raz się zdarzyło, że musieliśmy dokupić, ale to było parę ładnych lat temu, mieliśmy o wiele większe stado niż teraz, siano było kiepskiej jakości i dużo odrzucaliśmy, zima długo trzymała, i pod koniec sezonu nam przybrakło. Cena była rynkowa. Ale towar chodliwy i niewiele, wzięliśmy z pocałowaniem w rękę i się cieszyliśmy, bo koleżance, która później wystartowała z poszukiwaniem siana, ciężko już było coś znaleźć w ogóle.
UsuńW tym roku to mamy taki zapas z poprzedniego, że z biedą może i by wystarczyło. Zobaczymy co będzie. Chłopu zawsze wiatr w oczy wieje.
A z rzeczy przyjemnych, posiał u nas we wsi ktoś pole lnu. Bajkowo to wygląda.
Cześć tu od wczoraj leje non stop niestety no i zimno.
OdpowiedzUsuńObudzilam sie o 4, nie spalam do 6,30 ale w koncu jakos przysnelam i teraz dopiero wstalam.
Co tuvrobic z taką niedzielą, chyba bede ogladac Karppi.
Agniecho , podobno te opady nie oznaczają że nie ma suszy.
OdpowiedzUsuńSłusznie prawisz, Dora. To jest brak suszy powierzchownej. U nas, na ten przykład, ostatnie opady to kropla w morzu. Właśnie macałam ziemię i wychodzi mi, że trza podlać.
OdpowiedzUsuńPiękny dzień dzisiaj, niebo bezchmurne, wiaterek, tylko mogło by być 25 a nie 30 w cieniu.
OdpowiedzUsuńPlan na dzisiaj prawie zrealizowałam, samopoczucie zaraz lepsze.
Gdyby nie te nogi mogłabym gdzieś wybyć na cały dzień. Jeszcze sobie posiedzę z książką na balkonie.
Udanego wieczoru.
I my bylismy w lesie na spacerze, bo jednak przestało padać i już tylko wieje.
OdpowiedzUsuńHano, a tak nie w temacie nieco, to czy w galerii Twych prac są jeszcze do kupienia te owocki w pastelu, jedne są nieopisane, że już ktoś przytulił.
OdpowiedzUsuńGruszki, sliwki ,jabłka to są.
OdpowiedzUsuń. Nie ma, Dora, ale też nic nie stoi na przeszkodzie, abym machnęła Ci co zechcesz. Z radochom i w promocji.
OdpowiedzUsuńMarza mi sie do kuchni jakies fajne roslinne ,ziolowe, lub owocowe łobrazecki, wiec jak znajdziesz chwile to pomysl cos w tym temacie.
UsuńDora a Ty pomyśl o formatach.
UsuńKureiry Nadobne, zepsuł mi się kabel od monitora, a z telefonu pisanie to mordęga. Nie te literki albo przecinka mi nie stawia albo wszystko znika i mus ścibolić od nowa. Oesssu. Jutro gdzieś polecę po kabelek.
OdpowiedzUsuńWspółczuje Hano "zabawy" z pisaniem na telefonie, ale ja już ciut przywykłam, że rano i w pracy czytanie i pisanie to tylko w fonie. Trochę już ten nowy oswoiłam, ale już zamiast idę na grzędę, poprawił i napisał idę na trzęsę...
UsuńU mnie pisanie w telefonie to loterai, bo mam ustawione, ze telefon dokancza slowa i czesto mam tak jak z tym essentiale forte....
UsuńDzień dobry w poniedziałkowy poranek. Gutek szaleje po wietrzeniu, ja przy sokawce. Udanego dnia i tygodnia dla Was wszystkich.
OdpowiedzUsuńBoguska - szalejesz przy sokawce? no rzeczywiscie niewiele Ci potrzeba do szczescia...tylko uwazaj na nuszke, hrehehr
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńChmurzy się, 20 stopni. Dobrego poniedziałku.
Dzien dobry w nowym tygodniu.
OdpowiedzUsuńCo chwilę pada , wieje caly czas, nie za dobra to pogoda na front robót, który trzeba wykonać.
A u nasz, mimo, iz cos 28 stopni, to som chmurki i wichurek lekki. przy otwartych drzwiach da sie wytrzymac - prasuje, jak bum cyk cyk, prasuje. Mam wyraznie za duzo rzeczy jakby bawelniano - lnianych....
OdpowiedzUsuńOpakowano, nie masz co robić?
OdpowiedzUsuńAkurat w danej chwili nie mialam ;)
UsuńU nas pochmurno, ale przyjemnie.Przywiążę pomidory do tyczek.Ciekawa jestem, czy coś z nich będzie:)
OdpowiedzUsuńBry. U nas na Warmii cudna pogoda dziś. Pomostujemy leniwie przy moczeniu kijów i piweczku chłodzonym w jeziorze po wczorajszym leśnym marszu z jagodobraniem i kurkobraniem. Jest tego dobra zatrzęsienie. Co do brań rybnych w dniu dzisiejszym się okaże wieczorem. Może być, że w marynowane trza będzie zużyć.
OdpowiedzUsuńZachmurzyło się, lunęło i zrobiło 18 stopni.
OdpowiedzUsuńU nasz o podobnej porze lunelo lekutko i temperatura tez spadla cos z 30 do 20 i ozylam!
OdpowiedzUsuńMila odmiana po upale, mam nadzieje, ze juz nie bedzie tak goraco, bo popsuje mi to radosc z pobytu w domu.
OdpowiedzUsuńNaprawiłam sobie kabelek w ten sposób, że podłączyłam go odwrotnie niż był podłączony przez ostatnie 4 lata, i działa! Dowiedziałam się albowiem w Komputroniku, że mój kabel jest już antyczny, jak i cały komputer, bo 4 lata to już kaplyca. Świat dawno przeszedł na coś tam (nie spamiętałam) i kabli z takimi końcówkami już nie robio. Omatkozcórko.
OdpowiedzUsuńO ja pierdziu, sle paczaj zadziałalo , wiec super.
UsuńHano, tak mniej więcej 40x30, ten rozmiar, co Ty na to.
I chyba sie jeszcze do Ewy uśmiechnę, bo ma w swojej galerii fajne iryski, może kęcim, kęcim . Ewo, co Ty na to? Co ja będę szukać , jsk mam takie zdolne artystki w Kurniku.
UsuńJej Dorka, pochlebiasz mi. Muszę tam zajrzeć bo nie pamiętam tych irysów.:-))
UsuńJa mam makowki, ktore sa piekne.
UsuńNo tak, jak to artystka, nie pamięta co ma w galerii osobistej.
UsuńNooo, makówki są piękne,ale Ty je masz:))
Dora, proponuję, żebyś ze spokojem i po powrocie do domu przypatrzyła się miejscom, w którym mogłoby coś wisieć. W pionie? W poziomie? W jakiej kolorystyce i w ogóle. Będziem ustalać.
OdpowiedzUsuńHano koa ho, mam Ci ja główną scianę w tym błękicie czeguś tam, ona jest puściutka .Może zawiśnie tam półka na talerze i jakies ozdóbki, pomysly sa dwa, albo jedna dluugasna prosta, albo taka wlasnie stsrszawa jak zakupimy taką. Chcę też powiesić jakies fajne malunki. Scisna jest duuuża, więc trzeba zrobić klimacik.
OdpowiedzUsuńHano kochano, miało być. Kolorystyka co Ci dusza podpowie,wiesz jsk wyglada moja kuchnia, bialo drzewniano niebiewska z elemebtami czerni.
OdpowiedzUsuńWew pionie.
UsuńW pionie uslug fachowa robota...tak mi sie przypomniala pioseneczka z fachowcow:)))
UsuńNie spiesz się oczywiście, to nie piekarnia.
OdpowiedzUsuńDobra, Dora, i tak będę z Tobą konsultować. A zaległości mam sporawo w tej kwestii, to nie będzie jak w piekarni, spoko.
OdpowiedzUsuńRaczej jak u szewca?
UsuńOpakowana, obawiam się, że jak na SOR-ze.
UsuńW UK, w szpitalu, gdzie tlumacze, to wyswietla sie napis ile czasu na A&E czyli na pogotowiu sie czeka akurat w danej chwili. raz bylo 4 h.
UsuńSupwr, dziękuję.
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńPochmurno, 15 stopni, nie pada, trochę wiatru.
Dobrego dnia.
A my dzis 42gie urodziny obchodzimy ;)
OdpowiedzUsuńMy , znaczy kto, i wszystkiego co najlepsze z zestawem obowiazkowym leci piruetem.
UsuńNajlepszego Opakowani! Przynajmniej jjeszcze raz tyle razem!
UsuńDziekuje pieknie Izydoru, Dora - wtedy byl piatek, nieco zachmurzony, slub w USC na Pl 1 Maja, ktory nie wiem, jak sie teraz nazywa. Przelecialo, choc mnie godzine temu maz zapytal czy mielismy party po slubie..
UsuńOpakowana, niech Wam zawsze będzie dobrze razem!
UsuńPlac 1 maja to tera Jana Pawła II ino że urząd stanu cywilnego to chyba zawsze pod Włodkowica należał.
Wszystkiego naj,naj w duecie i pięknej zgodzie.
UsuńAch to tak, czyli piękna rocznica.Dwa sercs, dwa gołąbki i mnóstwo wspólnych lat, fiu,fiu.Brawa dla Was.
UsuńOpakowana, dla Was wszystkiego najlepszego plus zestaw zasadniczy
UsuńDziekujemy z Opakowanym wszystkim Kurom!
UsuńDzis dzieci angielskie maja 3 rocznice ;)
A ja na takim sitku gotuję warzywa na parze...
OdpowiedzUsuńja tez. jakos nie mialam potrzeby dostawiac go do blota, ale jak dziala to dziala!
UsuńCześć, łaskawie rozpadało się ok 15,więc udalo mi się skonczyć zaplanowaną robotę a plan napięty, wiec dobra pogoda potrzebna.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, a raczej dobry wieczór. Gustaw dziś miał zabieg kastracji i ucięcie kitki połamanej. Wyglądała już jak ogonek świnki i przy szaleństwach domowych wiecznie się potrafił na nie zawiesić. Ostatnio już nawet nią nie merdał, więc to był już ostatni dzwonek. Dziś będzie dla mnie ciężka noc.
OdpowiedzUsuńOby spokojna, niuniek dochodzi do siebie po znieczuleniu, ale pewnie bedzie spał.
UsuńOpakowana, a ja gupia się zastanawiałam, kto 42 urodziny obchodzi? Myślałam, że Synek albo że sobie dowcipkujesz, a ja nie kumam dowcipu. Ojagupia.
OdpowiedzUsuńWszystkiego pięknego i dobrego!
Hrehrehrehr, Prezesowo - jakie my jestesmy podobne pod roznymi wzgledami ;)
UsuńOpakowana, też nie wiedziałaś kto i co obchodzi?
UsuńMoze w tym wypadku wiedzialam, ale ogolnie tak gadam. za to slubny pobil wszelakie rekordy, mozemy obie sie schowac! siedzimy i wspominamy ten dzien 42 lata temu, jak po slubie pognalismy do domu, jak 13 osob zmiescilo sie dokola stolu w domu, no wyczyn i ze byl barszczyk i na srodku stolu plonacy (celowo, hrehrerhe) stos kabanosow do zagryzania tego barszczu (moja tesciowa to latami wspominala!) i jak potem lecielismy odwiezc tesciowa, szwagierke i malego siostrzenca na dworzec, bo jechali pociagiem nazad do uk. I mowie - i nie pamietam, co robilismy pozniej, po poludniu i w sobote....na co slubny - a mielismy jakies party? Jak Coreczce o tym opowiadalam, to sie zwijala ze smiechu i mowi - nawet JA wiem, jakie mieliscie party, a mnie przy tym nie bylo, hrehrherherherh p.s. potem udawal, ze pamieta.
UsuńBoguska, okropnie się Gutek nacierpiał z powodu tamtej napaści. Czy miało to jakiś ciąg dalszy? W sensie zadośćuczynienia?
OdpowiedzUsuńCześć, już środa,jak dobrze.20 st, lalo cale popoludnie i nocą, ale już wypogodziło się i dopiero koło 14 ma padać.Zobaczymy.o 6 się obudziłam, to już nie oplacalo sie zasypiač, chwila na przytulanki z kotkami. Następna środa już w domeczku,oj jak ja na to czekam.
OdpowiedzUsuńSuper, że wracacie. Na cieszysz się nowymi mebelkami w kuchni. 🤗
UsuńDzień dobry. Noc Gutek przespał na poduszce przykrytej kocem i ręcznikiem. Ja drzemałam obok, bo w transporterze, w kapeluszu próbował sprawdzać swoje szwy. Teraz drzemie po śniadaniu, a ja przysypiam przy sokawce. Udanego dnia
OdpowiedzUsuńUdanego, u nas tski sobie, bo rea kulszowa męczy J.
UsuńCiężka noc była, spać nie mogłam, ciśnienie mi skoczyło nie wiedzieć czemu, zasnęłam porządnie nad ranem i zaspałam.
OdpowiedzUsuńŁadny, słoneczny poranek, 14 stopni, czas na śniadanko.
Miłego dnia życzę Kurkom.
:-)
OdpowiedzUsuńWitajcie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMusiałam usunąć, bo mi się kliknęło nie tam gdzie trzeba, zdublowałam z wielkim odstępem.
OdpowiedzUsuńTo się pochwalę, posadziłam kwiatki nowe na balkonie, posprzątałam i akurat zdążyłam przed deszczem.Kot dostał trawkę, bardzo się ucieszył.
Miłego wieczoru.
Przeczytalam, ze kot dostal kawke i natretnie do glowy mi przylecialo "ciekawe, czy do tej kawki moze zapalil papieroska"...nie pytajcie dlaczego....
UsuńGłodnemu chleb na myśli?
UsuńA ja pomyślałam, że jak "kot dostał trawkę", to pewnie ma głupawkę, i czy Ewę 2 można nazwać dilerem?
UsuńOpakowana, to wszystko przez Bułhakowa.
Ewa - papieroskow nie tykam od 30 lat i mnie nie ciagnie - autentycznie. od razu rzucilam i spokoj.
UsuńAgniecha - masz racje, hrehrehrh. Ewa jako diler...nonono
No to dzisiaj czwartek i Agniecha wróciła do świata żywych ( odpukać ) po migrenie, która zaczęła się w poniedziałek po południu. Niestety była z tych, na które nie działają żadne środki medyczne.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie mam o czym pisać, bo nic się nie działo.
Miłego dnia, Kurki.
A tutaj mam link dla Dory. Dora, nie bij!
OdpowiedzUsuńhttp://nitagerus.blogspot.com/2020/07/dlaczego-gosuje.html
Agniecha, to już było.
OdpowiedzUsuńDla mnie to nie jest niezalezny kandydat, zamienil stryjek siekierke na kijek.
Dzień dobry.
Ale nie bijesz, to dobrze.:-D
UsuńNie biję, ja tecwszystkie argumenty znam zbyt dobrze i juz raz sie na nich przejechałam. Cóż, jakby zecwszystkich kandydatow zlepic jednego może by cos to dało, ha,ha, a tak dalej nic się nie zmieni.
UsuńZlepić? Ale i poucinać sporo niepotrzebnych kawałków.
UsuńPorzućmy politykę, a weźmy na tapetę urodę.
Gdybyś miała wybierać na podstawie urody, który by wygrał? ( 1 tura ) :-DDD
Hahahha, no RT.
UsuńBo kto inny? Ewentualnie Bosak.
UsuńNo nieeee, bo dojdę do wniosku, że kobiety jednak nie powinny mieć prawa głosu !
UsuńZa urodę ? ? ? :D:D:D
To ja chcę.... aaa, nie powiem ;D.
Rabarbara
No co się wstydasz? Powiedz, który według Ciebie najprzystojniejszy.
UsuńPrzecież wybory prezydenckie to nie konkurs Miss (ter ) Polonia, wiemy, rozumiemy. Ale pożartować sobie można?
Matko, Agniecha, wyobrażasz sobie wybór między Dudą a Bosakiem? Jeżuniu...
UsuńJa nie rozumiem dlaczego nie mozna wybierac wedlug urody (wedlug koloru wlosow, sukien i wedlug wzrostu). Jesli politycznie sie nie da, to JAK inaczej mozna??? w koncu Tony Blair wygral dzieki babom, ktore otwarcie mowily, ze glosowaly na niego, bo ma mily usmiech. Dla mnie usiech byl mega wredny. I mialam racje.
UsuńDora, przepraszam, spróbuję ostatni raz, przysięgam!
OdpowiedzUsuńOśmielę się powiedzieć, że większość z nas - od wielu lat - głosuje nie z przekonania, ale na mniejsze zło. Zgadzam się, że wszystko już było i te same mechanizmy rządzą ludźmi (politykami, ale nami też), i że niebiańsko nie było nigdy i zapewne nie będzie, obym się myliła. Jednak czegoś takiego jak teraz nie było za komuny nawet, komuna trochę się maskowała, być może ze strachu przed wschodnim bratem. Tak cynicznych kłamstw, działań wszelkich, korupcji, obezwładniającej głupoty, gnojenia każdego, kto ma inne zdanie i deptania wszystkiego (co ja Ci będę mówić, przecież wiesz), dotąd nie było. Trzaskowski jest jedyną szansą i pierwszym krokiem do powstrzymania tego gówna. Łatwo nie będzie, pisiory mogą zrobić wszystko, z unieważnieniem i sfałszowaniem wyborów włącznie. Może nie uda im się, jeśli będzie duża przewaga głosów? Jak widzisz, łudzę się jak przedszkolak, ale nie wyobrażam sobie, że mogłabym spać spokojnie ze świadomością, że może zabrakło właśnie tego jednego, mojego głosu.
Dlatego pójdę głosować, chociaż i mnie bierze rzyg, kiedy tego wszystkiego słucham. Zrobię to chociażby dla przyszłości mojej córki. Amen.
Niech już będzie po wyborach, bo jeszcze tu się pokłócimy. Zwyczajnie się boję, bo ja przetrzymam, ale świat moich dzieci i wnuków będzie nie do wytrzymania. Zniszczą wszystko, przyrodę, gospodarkę, kulturę, oświatę. Ech, czasem myślę, że głupi naród na to zasłużył, tylko, że on tego nie odczuje prędko, albo głupota mu nie pozwoli dostrzec co się dzieje.
OdpowiedzUsuń