Rozsypało się wszystko w kosmykach twych włosów,
Rozwiało, poleciało za tobą!
Sto wołających głosów
Wpadło w krtań:
Zatrzymaj się, stań!
I wszystko rozpłynęło się w twoim widoku,
W twej falującej dorożce,
W obłoku.
(fragm. wiersza Kazimierza Wierzyńskiego "Pani z rajerem")
***
fotografia autorstwa Córki i za Jej zgodą |
Chciałyśmy pożegnać Cię makami, jednak o tej porze roku jest to niemożliwe. Wybrałyśmy więc kwiatki, które najbardziej maki przypominają. Wiemy, że lubiłaś maki, lubiłaś też motyle. I maki i motyle są delikatne i kruche, jak Ty...
Ewuniu, udało Ci się nas zmylić. Nie przyznałaś się, jak bardzo byłaś chora. Wierzyłyśmy, że wyzdrowiejesz, że dasz radę. Zniknęłaś niespodziewanie, zbyt szybko, zbyt wcześnie. Po siedmiu wspólnych latach - jakkolwiek to brzmi. Byłyśmy tu codziennie, codziennie gadałyśmy o sprawach ważnych, mniej ważnych i całkiem nieważnych, płakałyśmy i śmiałyśmy się do rozpuku - jak to w życiu.
Ewuniu, wiem, że od Kurnika zaczynałaś dzień i w Kurniku go kończyłaś. To był dla mnie - dla nas - zaszczyt.
Kto teraz wyda komunikat meteorologiczny?
Skąd będziemy wiedzieć jaki dzień wstał nad Krakowem?
Kto nam powie czy jest paskuda, czy jej nie ma?
Kto poleci mi dobrą, czeską literaturę?
Kto mi powie jakie wystawy odbywają się w Krakowie?
Kto mi pokaże najpiękniejsze kałuże na świecie?
Najpiękniejsze krakowskie bramy i zaułki?
Ewuniu, uwielbiam Twoje rysunki - scenki uliczne - są niesamowicie trafne, umiałaś obserwować! Ludzi w tramwaju, baby na ławce, ludzi przy kawiarnianych stolikach. Byłaś tak skromna, że za nic nie chciałaś wyjść z nimi gdzieś dalej i szerzej. Swoimi subtelnymi grafikami dzieliłaś się z nami - każda lub prawie każda Kura ma coś od Ciebie. Choćby własnoręcznie zrobioną kartkę świąteczną - małe dzieło sztuki. Taka właśnie kartka zwróciła przed laty moją uwagę. Tak Cię poznałam.
Byłaś z nami całe siedem lat, nadal jesteś i będziesz. Nie potrafię znaleźć właściwych słów, bo chyba ich nie ma. Nie chcę szukać słów pożegnania, bo ich nie ma na pewno.
Jest żal, ból i puste miejsce.
Ewuniu, do zobaczenia
***
Kochana Ninka napisała dla Ciebie prześliczny wiersz:
zniknęła biel i mrozy srogie,
kiedy znów szaro się zrobiło,
ruszyła nasza Ewa w drogę.
Drogę daleką i niezwykłą,
od jej spacerów całkiem inną -
- tu kilometry się nie liczą,
czy idziesz górą, czy doliną.
To będzie jej najdłuższy spacer,
ale osiągnie cel z pewnością,
więc niech śniegowych płatków kwiaty
przykryją smutny świat białością,
niechaj rój gwiazdek delikatnych
poniesie nasze dobre myśli,
niech jej w podróży poza światy
jak orszak tkliwy towarzyszy.
Poznałam ją na blogu GosiAnki i kiedy była akcja wspierająca Dom Tymianka, dostałam od Gosi kartkę zrobioną właśnie przez Ewę. Bardzo mi się spodobała – urocza, dopracowana w każdym szczególe. Właśnie ta na zdjęciu. Pamiętałam, że dużo było tych karteczek, ale ostatnio zajrzałam, żeby sobie przypomnieć dokładniej i zobaczyłam, że każda była inna, a na każdej koty; nie żadna taśmowa produkcja, tylko wycinane ręcznie i ślicznie zdobione. Gosia pokazywała też u siebie kartki, które dostawała od Ewy na święta, a że ja sama karteczkowa, to zawsze zwracałam na nie uwagę. Potem był Kurnik, komunikaty pogodowe, relacje spacerowe… Pamiętam, że odwiedzała Mikę podczas jej pobytów w szpitalu i zdawała nam relacje z tych wizyt. To po pierwsze przyszło mi do głowy, kiedy pomyślałam o Ewie. Zaglądałam i na jej bloga, choć nie komentowałam. Teraz żałuję.
Jej odejście bardzo mnie poruszyło, może dlatego, że w ogóle, chyba jak my wszystkie, się go nie spodziewałam…
Zastanawiam się, co dla Niej było najważniejsze i myślę, że rodzina. Dbała z miłością i zrozumieniem o wszystkie swoje dzieci i wnuki, budząc mój podziw , bo była naprawdę mistrzem organizacji czasu w licznych zajęciach Mamowych i Babciowych, potrafiąc wcisnąć pomiędzy nie spacery, zdjęcia, czytanie, zwiedzanie. Czytać wciąż nowe książki między gotowaniem a pieczeniem i robienie ozdobnych karteczek przed i po lepieniu pierogów. Tak, tak, to taka zwykłość i proza życia ale czy wiecie jaka to Wielka Sztuka? i ile w to wkładała serca ?
W Jej niewielkiej postaci było wciąż mnóstwo siły i energii i pomysłów bez liku. Nie straszne Jej były zatłoczone tramwaje i autobusy jeśli trzeba było dotrzeć na kiermasze książek, ciekawe wystawy na drugim końcu miasta czy daleki spacer po raz setny w to samo miejsce, żeby sprawdzić co się zmieniło.
Zawstydzała mnie, urodzoną krakowiankę, wiedzą o zakamarkach naszego miasta, taką szczegółową wiedzą, zawsze chciało Jej się poszperać i przygotować masę ciekawostek o miejscach , do których się wybierałyśmy.
Rozmawiałyśmy - a nie - paplałyśmy, o wszystkim; naprawianiu świata, nudnym gotowaniu zup, przejmowaniu się zmarszczkami, wagą (własną oczywiście) i o urodzie drzew i motyli. O wierszach. O kłopotach. O sprawach ważnych i tych mniej.
Nie zawsze się zgadzałyśmy, miewałyśmy różne zdania, inne patrzenie, ale wtedy rozmowy stawały się jeszcze fajniejsze, bo żadnej z nas nie chodziło o przekonanie tej drugiej, o wykazanie która wie lepiej, ale o wytłumaczenie siebie, swoich myśli i emocji. I wiedziałyśmy, że nawet pozostając w tych różnicach rozumiemy się, doceniamy. Bo Ewa było Osobą pełną kultury i subtelności, uważności i szacunku dla innych.
Ostatni raz spotkałyśmy się zanim świat pękł, spędziłyśmy pół dnia oglądając ciekawe wystawy i wciąż widzę nas dwie jak zadowolone, jemy pyszny sernik, pijemy wolniutko kawę patrząc przez szybę kawiarni na Wawel przymglony deszczem........
Jeśli znowu zacznę bywać w muzeach, będziesz Ewuniu ze mną, bo jak Lis Małego Księcia zyskałam COŚ, ze względu na kolor zboża...
Ciągle jest trudno uwierzyć, że już Jej nie ma. Przejrzałam wpisy w moim blogu i okazało się, że dość dużo razem pobyłyśmy. Spacerowałyśmy po zimowej Warszawie, razem próbowałyśmy ciasteczka portugalskie w Lisboa Cafe w Krakowie, kilka razy przemierzałyśmy razem z Rabarbarą zakątki Krakowa, w sposób zupełnie nietypowy, Ewa znała Kraków jak nikt, byłyśmy w Lanckoronie, w wielkanocnej i palmowej Lipnicy Murowanej, w Zakopanem u Miki, w Niepołomicach. Pozostały przemiłe wspomnienia i małe upominki własnoręcznie przez Ewę wykonane i darowane.
Pisanki, ta z ptaszkami, prześliczna, czeka na mnie w Krakowie:
I jeszcze ... Ewa miała przepiękny tembr glosu, zawsze, kiedy rozmawiałyśmy, jej to powtarzałam. Mówiła przepiekną polszczyzną.
Pośpieszyłaś sie Ewuś z tym odejściem...miałyśmy na wiosne spotkać się w Warszawie. Miałyśmy pojść do Ogrodu Botanicznego, miałysmy sie spotkać z Opakowaną...Wierzę, że tam gdzie jesteś, jest Ci dobrze. ...
Moim pierwszym niezwykle sympatycznym wspomnieniem o Ewie jest...kurzęcy medal!
W 2014 roku opracowywałyśmy razem z Haną i Gosianką pierwszą Białą Kurę, czyli kalendarz kurnikowy. Hana rysowała, Gosianka udostępniała zdjęcia swoich tymczasów, ja zaś to montowałam. Gdy kalendarz był gotowy i rozsyłany w świat, Gosianka przekazała mi zrobiony przez Ewę "Medal za zasługi" . Było to dla mnie pełne zaskoczenie, bo w tamtym czasie Ewę ledwo co kojarzyłam i był to właściwie medal od nieznajomej.
A potem Ewa stawała się coraz bardziej znajoma i bliska. Łączyło nas zamiłowanie do łazęgi i do robienia zdjęć. Byłam pełna podziwu dla dystansów które pokonywała Ewa. W urodzie świata urzekały nas te same rzeczy; detale architektoniczne, murale, odbicia w kałużach, cienie...
Nie mogę uwierzyć, że nie opisze na swoim blogu już żadnego krakowskiego spaceru, ani żadnej wystawy, że nie skomentuje już żadnego mego zdjęcia i żadnego posta.
I nie oprowadzę już jej po wrocławskim Przedmieściu Oławskim ani nie wybierzemy się razem do naszego Ogrodu botanicznego...
Ewo, mam kurzęcy medal od ciebie i piękne karteczki okolicznościowe i niezwykle się cieszę, że je mam!
Ewa... Urocza starsza pani w kapeluszu nad filiżanką kawy (było takie zdjęcie), niestrudzenie wędrująca po Krakowie, w słońcu i deszczu robiąca swoje kilometry. Pamiętająca o mnie na święta - zawsze własnoręcznie robiona karteczka czekała w skrzynce. Była ze mną na blogu od początku. Zawsze zostawiała miły komentarz, taktowny i wspierający. Kobieta o wielkiej wrażliwości: na sztukę, na niedolę ludzi i zwierząt. Miłośniczka Japonii - jak ja! Wierna i oddana przyjaciółka całego Kurnika. Oddana mama (czasem trudno było opiekować się wnukami, ale nigdy nie chciała odmawiać), opiekuńcza babcia. Taktowna, cicha, ciepła, spokojna, dobra, z poczuciem humoru, mądra, oczytana. Ewa pięknie wypełniała sobie czas, miała swój świat, nie nudziła się na emeryturze. Znała ukryte zakątki Krakowa i pokazywała nam je. Miała ochotę na wiele jeszcze początków, a jej ostatni post pt. "Czas..." i te trzy kropki z tyłu okazały się takie symboliczne! Już czas... Nie wiedziała, nie czuła, miała plany... Zaczęła ósmy rok blogowania i pewnie już gdzieś tam na górze pstryka dla nas foty, zwiedza, opisuje byśmy poczuły się jak w domu, gdy już do niej dołączymy. Na pewno tak!
AMP (Pantera):
to typ wyjątkowego, dobrego człowieka.
Gdzie tkwiła tajemnica? Nie mnie jej dociekać...
Duza była czy drobna i jak wyglądała
nie dowiem się już nigdy, bowiem się spóźniłam,
wcześniej na avatarze tylko kota miała,
zaś na blogu portretów swych nie zamieściła.
Dzięki Niej mogłam poznać uliczki Krakowa,
muzea i wystawy, miejsca snów bajkowych.
Była mi bedekerem, w krótkich prostych słowach
dzieliła się swym miastem w sposób wyjątkowy.
Obiecała mi kiedyś, że mnie tam ugości,
a tymczasem za wcześnie przeszła do wieczności,
pozostawiając pustkę, której nic nie stłumi.
Z ziarenek maku wiła swoje opowieści,
i malowała nimi krakowskie obrazy.
Nigdy już na swym blogu bajek nie zamieści
i maku już nie złoży w sensowne wyrazy.
Pierwsza kartka przyszła właśnie od Ewy, czerwona, własnoręcznie zrobiona, z dołączonym magnesem z widokiem Krakowa.
Na minione Święta BN, znowu przysłała mi piękną kartkę w moim ulubionym kolorze.
Miałam plan odwiedzić Ją, kiedy będzie ciepło, kiedy będziemy już zaszczepione, by zmniejszyć ryzyko...
Nawet wróciły połączenia kolejowe między naszymi miastami i w 3 godz mogłabym pokonać trasę, wypić z Ewą kawę, pogadać i wrócić tego samego dnia do domu.
Wiem, że kiedyś się spotkamy... tam, bo Kury będą razem.
Ewuniu dziękuję Ci za Twoje przepiękne karteczki , za Twoją życzliwość i dobroć. I czekam na Twoją córkę, by pokazać jej Alzację, która tak Cię urzekła.
Elaja: Wylicytowałam te koty Ewy na bazarku ZMD, dostałam z bonusem kurzym i miłą kartką:
Miałam okazję spotkać się z Ewą, porozmawiać. Później nie dzwoniłyśmy do siebie za wiele, może ze trzy razy. Ostatni raz przed świętami. Pisałyśmy do siebie na swoich blogach. Miałam nadzieję, że Ewa mnie kiedyś odwiedzi. Powiedziałam nawet, żeby załatwiła sprawy szpitalne i w wakacje na nią czekam, jak covid odpuści. Nie wiedziałam, że to swego rodzaju pożegnanie.
Opakowana:
Jakoś ciężko pisać, no ciężko. Właśnie patrzyłam na Jej ostatnie
komentarze w Kurniku i jeszcze smutniej mi się zrobiło.
Ewę poznałam, kiedy poznałam Rabarbarę - czekały na mnie na
dworcu w Krakowie i z buta poszłyśmy na targ staroci. Potem do
Lanckorony. Potem do Rabarbary. Dziewczyny wyglądały jakby się
znały od wieków. I z jedną i z drugą o to nietrudno. Ewa była
taka jakby wrażliwie ulotna, delikatna, łatwa w rozmowie, z
klasą. Ciężko to określić, ale chyba te Kury, które Ją znały,
też to widziały... Jakaś cicha melancholia też się tam błąkała, w
sumie powiedziała to nam wszystkim parę razy - to, że
owdowiała, kiedy można było starzeć się razem i chodzić na te
wielokilometrowe wyprawy. Nie wyszło.
To była (pisze mi się ten czas przeszły z wielką trudnością,
naprawdę). Dziewczyna, ktorą chciało się znać i poznać jeszcze
troszkę.
Nie za bardzo przyjmuje fakt Jej odejścia jako fakt rzeczywisty.
Jak już pisałam - Joanna Chmielewska, po śmierci jej ukochanej
przyjaciółki Alicji, nie godziła się z tym i uznała, ze Alicja po
prostu pojechała się kurować do Szwajcarii, nie przyjęła do
wiadomości, że Alicji już nie ma. Mam ciut podobnie - Ewa
pojechała do Patagonii. Tylko gula w gardle została.
Aga R.:
Pamiętacie historię mojej sycylijskiej Luśki?
jestem
OdpowiedzUsuńHano, piękne pożegnanie ...
OdpowiedzUsuńJestem...
OdpowiedzUsuńI co? Znow mi sie oczy spocily.
OdpowiedzUsuńPantero, świetny wiersz.
UsuńJestem i ja, patrzę w drgający płomyk świeczki...wiem, że Ewa tam jest...
OdpowiedzUsuńŚwieczka się pali.
OdpowiedzUsuń(*)
OdpowiedzUsuńJestem.
OdpowiedzUsuńJej ostatni post czytałam, kiedy już odeszła. Zobaczyłam tytuł i dreszcz mnie przeszedł; "Czas...". Ile znaczeń...
Jeszcze sobie nie wyobrażam jak można o Ewie mówić, że "była".
OdpowiedzUsuńChyba żadna Kura jeszcze sobie tego nie wyobraża.
UsuńNie, nie przyjmuje do wiadomosci.
UsuńJestem.
OdpowiedzUsuńŚwieca pali sie takim długim płomieniem.
Tytuł ostatniego posta Ewy wprowadził jakiś niepokoj we mnie. Potem nawet skarciłam sie w duchu, choć to uczucie było przeciez niezalezne od woli.
Piękne kwiaty od nas i pięknie wspomnienia. I Hano, piękne pożegnanie.
Gdy Ewa napisała, że ma nowotwór jelit który daje już objawy, to cały czas się bałam i z niepokojem sprawdzałam, czy jest jej komunikat o pogodzie.
UsuńTak bardzo chciałam żeby dała radę!
Ech...
OdpowiedzUsuń💔
OdpowiedzUsuńEwa jest teraz w Patagonii, zrywa maki na bukiety i czeka na nasze listy motyle.
OdpowiedzUsuńNic nie przychodzi mi do głowy. Są tylko emocje: wzruszenie, żal i smutek.
OdpowiedzUsuńPoszłam pożegnać się z Ewą na spacerze. Zrobiłam dla niej zdjęcia kormoranów, są nad Oławą nurkują w rzece i latają nad głową.
OdpowiedzUsuńNiewiele mogę dodać gdyż od jakiegoś czasu jestem tylko przelotem. Pamiętam Ewe głównie z ikonki i pięknych komentarzy jakie pisała pod moimi postami...
OdpowiedzUsuńŻycie jest tak krótkie, tak nieprzewidywalne...
Ewa na zawsze pozostanie w naszych sercach i wspomnieniach. Wysyłam wirtualne światełko.....
OdpowiedzUsuńKiedy wczoraj szłam spać pomyślałam o ulubionych makach Ewy.Czy Ewa miała w myślach maki z piosenki Kasi Sobczyk "Cztery maki"?Dla mnie ta piosenka dziś kojarzy się z Jej życiem.Zaniosła mężowi maki...Posłuchajcie.
OdpowiedzUsuńŻegnaj Ewo♥
OdpowiedzUsuńŚliczne kwiaty wybrałaś Rabarbaro.
Hano,piękne pożegnanie.
Bardzo to smutna chwila, ale myślę, że każdy, na czyim pogrzebie padają takie słowa, jak te wyżej, był szczęściarzem, co pięknie przeżył życie i zostawił po sobie tęskniących przyjaciół.
OdpowiedzUsuńDużo ciepłych myśli płynie dziś z Cieszyna do Gdańska... ❤️
Bukiet taki piękny kolorowy, dziękuję Rabarbaro!
OdpowiedzUsuńI ja jestem. Nie pamietam już, ale też mialam wylicytowanych kilka kartek swiatecznych od Ewy,ktore wysłałam w świat. Lubiłam Ewę, imponowała mi apetytem na życie. Dzięki Niej oglądałam ciekawe krakowskie wystawy, piękne zdjęcia, ech...
OdpowiedzUsuńPiękna wiązanka,dziekuje Rabarbaro, wzruszające , poruszające pożegnianie Hano.♥️
🕯🕯🕯
OdpowiedzUsuńŚwieca się pali od 13.30. Wysokim, jasnym płomieniem.
OdpowiedzUsuńRabarbaro, kwiaty są bardzo piękne.
Zbyt szybko...
OdpowiedzUsuńPiękne dusze powinny jak najdłużej zostać tu, na dole...
Wiele z Was było bliżej z Ewą, a mnie boli Jej odejście, jakbyśmy były bardzo blisko. Dobroć, mądrość się czuje. I tę wyważoność, klasę i kulturę. Nieważne odległości, kilometry ani ekran monitora. Mnie w Ewie zachwycała Jej kreatywność, czujne i spostrzegawcze oko - zachwycające sytuacyjne rysunki, kartki, ale najbardziej Jej grafiki. Wszystkie, które widziałam są genialne. Uważam, że to są naprawdę prawdziwe dzieła sztuki, godne każdej galerii. Bardzo, bardzo żałuję, że nie mam żadnej Jej grafiki. Tak bardzo mnie zachwycały, że prosiłam Ewę, by mi powiedziała, jak to robi. I powiedziała oczywiście. Ze wszystkimi detalami. Ewa pozostanie w mej pamięci jako cudowna Babcia, nie narzekająca, lepiąca bezglutenowe pierogi wnuczce (choć tak bardzo nie lubiła własnie tych bezglutów lepić) Pamiętam jak szyła stroje najmłodszej wnuczce na bal przebierańców. A najbardziej zapamiętam ją właśnie z tego zachwycającego zdjęcia w kostiumie kąpielowym w grochy, i damę w kapeluszu ♥ ... Oj Ewa jak narozrabiałaś, czekaj Tam na nas ♥
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia Ewo ❤️
OdpowiedzUsuńJa nie jestem z Kurnika,nie mam karteczek malowanych przez Ewę.Ale czytałam Jej blog razem wędrowałyśmy po Krakowie.Znam Kraków, mieszkam tu od urodzenia czyli przeszło pięćdziesiąt lat.Ale zawsze zaskakiwala odkryciem jakiegoś nieznanego mi miejsca.Pisalyśmy sobie na naszych blogach o wystawach,ciekawych spektaklach o zawsze pięknym Krakowskim Rynku. Raz wspomniała, że ma kłopoty ze stopą..i tyle bylo o zdrowiu.Do czasu kiedy umieściła na swoim blogu zdjęcie szpitala im.L.Rydygiera i wzmankę,że będzie tam częstym gościem.Ogromna,11piętrowa górująca nad Rondem Hipokratesa w Nowej Hucie, bryla tego budynku gdzie skumulowane zostały wszystkie nieszczęścia świata. Odwiedzam go od czterech lat,cyklicznie, na kontrolne badania onkologiczne,Dlatego, kiedy zobaczylam u Ewy to zdjęcie bylam pełna niedobrych przeczuć.Ale nawet nie pomyślalam,ze to może stać się tak szybko.
OdpowiedzUsuńSpoczywaj w spokoju.
Swieczki u mnie sie palą, od !3:40...
OdpowiedzUsuńBukiet taki delikatny, sliczny!
Mamy filię Pastelowego Kurnika w Patagonii i tego będziemy się trzymać. Pięknie napisałyście.
OdpowiedzUsuńrucianka
jeszcze 14 stycznia, gdy napisałam w blogu o trwaniu, Ewa skomentowała na moim blogu, że też TRWA. Odpisałam, że mam nadzieje, że obie będziemy mogły jeszcze robić to, co kochamy, czyli fotografować. Nie przypuszczałam, że tak nie będzie i że to ostatni kontakt.
OdpowiedzUsuńKiedyś miałyśmy się zobaczyć - chciała przyjść na wieczór autorski, gdy byłam w Krakowie. Musiała jednak zmienić plany i pojechać do wnuków. Myślałam, że ta inna okazja - zdarzy się.
Ewo, kochana.
Dlatego wiem, że do Ewy dużo mi brakuje. A może mam za dużo. O asertywności piszę. Ona miała inne priorytety. Ale jakoś mi żal, że tyle rzeczy odłożyła na inną okazję, która już się nie zdarzy.
UsuńPiękny post, piękne wspomnienia o Ewie. Ewa była wyjątkowa, co potwierdzają Wasze wspomnienia. Zapamiętam Ewę jako głodną życia dzielną kobietę. Zachwycała mnie swoją żywotnością, rozlicznymi talentami.
OdpowiedzUsuńWielki żal 💔
Prześliczne te kwiaty od nas, rozryczałam się, że to na pożegnanie. Świeczkę zapaliłam i myślami byłam razem z najbliższymi i przyjaciółmi Ewy.
OdpowiedzUsuńNie pamiętam już ile to było lat temu kiedy zorientowałam się, że Ewa mieszka w moich okolicach.
Zatrzymywałam się wtedy u mojej Sis a córka Ewy mieszka rzut beretem od niej.No więc przy najbliższym wyjeździe dałam znać Ewie, kiedy będę, jak długo itp. Umówiłyśmy się na przystanku i poznałyśmy się od razu. Wtedy pojechałyśmy do Ewy, kocisko trochę krzywo na mnie patrzyło:kto tu się pęta, a przy każdej następnej okazji chodziłyśmy do zawsze tej samej kawiarenki na sokawkę z czymś bardzo małokalorycznym. Raz pojechałyśmy zwiedzać Podgórze, bo ja tam nie byłam całe wieki. Ile fajnych zakątków pokazała mi Ewa, aż mi sie wstyd zrobiło, że ja rodowita krakowianka a taka 'nieobeznana' z rodzinnym miastem.
I ten ostatni raz, teraz w styczniu, Ewa miała taką nadzieję, że kuracja jej pomoże.
Umówiłyśmy się, że następnym razem będzie znowu nasza kawiarenka.
Wiedziałam, że jest bardzo, bardzo źle ale tak bardzo chciałam, żeby jej pomogli.
A potem byłam wściekła, czy przypadkiem lekarze jej nie zaszkodzili.
Ewuniu, z kim ja teraz będę chodzić na te niskokaloryczne?
Tyle pięknych słów. O pięknym człowieku...
OdpowiedzUsuńNiech długo trwa w naszej pamięci
Tyle bo aż tyle. Za dużo.
UsuńNigdy za dużo dobrych słów o dobrym człowieku. Niech trwa rybeńko, na zawsze. Ewa to od lat nasza przyjaciółka. I wyjątkowy, wspaniały empatyczny i mądry człowiek.
UsuńEwa, właśnie tak. Miłości, dobrych słów i dobrych gestów nigdy za wiele.
UsuńTeż uważam że dobrych słów nigdy za wiele.
Usuńgadzam sie, ze nigdy za wiele. i trzeba pamietac o tym kochaniu ludzi TERAZ.
UsuńPiękne wspomnienia. Dobrze, że Ewy blog pozostał i można jeszcze do Niej wpaść i przez chwilę poudawać, że nic się nie stało...
OdpowiedzUsuńNie wiem, co napisac.
OdpowiedzUsuńDziekuje, Rabarbaro, ze odprowadzilas Ewe na pociag do Patagonii.
Boże...
OdpowiedzUsuńPiękny bukiet na pożegnanie. 💔 Nie umiem pisać o Ewie była... 💔
OdpowiedzUsuńRabarbaro piękny bukiet, prawie że makowy, delikatny i zwiewny. Paszący do osoby żegnanej. Naczelna Kuro ten wpis jest dokładnie taki jaki powinien być. Kurniku jesteś Pałacem Umysłu i Uczuć! Mła tyż twierdzi że Ewa jest w Patagonii, najprawdopodobniej lekko zdumiona tym że akurat tam ją wysłałyśmy. Patagonia jest jednak bardzo piękna a okolice Bariloche wręcz stworzone są dla dam podróżujących, świata ciekawych. Patagonię nawiedzają wędrowne cud motyle Danaus plexippus a wśród flores występuje flor de amapola, także ten polny, siejący się tak samo obficie jak u nas. Mła dopuściła się nawet tego że wysłała Ewę do Ciudad Amapola, miasta magicznego, którego jedna połowa leży w Patagonii a druga połowa w wyobraźni mła. Miasto słynie z licznych zabytków, kawiarni i cukierni. Na rynku stoi pomnik Kota Wspaniałego El Gato Conquistador. Mieszkańcy zamiast pieniędzy mają w zwyczaju płacić za ciacha i kawę własnoręcznie wykonanymi kartkami okazjonalnymi ( Ewa jest majętna ). Polityków z miasta wygnano w roku 1809 z powodu tego co zawsze, w związku z czym stresy ograniczono. Co prawda daleko ale zawsze można do Ewy pisać. A że nie odpisze to się nie ma co dziwić, w Ciudad Amapola są wystawy, tzw. życie towarzyskie, konkursy szopek patagońskich. Ewa nie ma czasu żeby odpisać, ot, tak po prostu zajęta jest.
OdpowiedzUsuńTaba...
UsuńPięknie napisane. Na pewno tak jest, Ewa jest tam szczęśliwa.
UsuńWzruszający wpis,przecudne kwiaty,wspaniale pozegnanie pięknego czlowieka,jakim niewatpliwie byla.
UsuńEwa odeszła tak jak żyła.Z wielką klasą.
Ciastka i kawa plus szopki patagosnkie do mnie tak przemowily, ze mi lepiej.
UsuńPrawda? Rewelacyjna wizja. Tak po prostu musi być.
UsuńDziewczyny pięknie napisałyście o Ewie. To wszystko jest bardzo smutne. Taka była chora, a nie dała nam tego odczuć, żebyśmy się nie martwiły. Trudno mi jest w to uwierzyć, byłam dobrej myśli, myślałam, że wygra, ale się nie udało. Ewo, będziesz zawsze w naszych sercach❤❤❤
OdpowiedzUsuńA ja napisałem o nieużalaniu się. Ona już wiedziała. A ja nie...
UsuńMam problem z patrzałkami. Ne czytam na bieżąco
UsuńTen wpis powstał po to, by powspominać i pożegnać Ewę.
UsuńTRochę pobieliło za oknem, -3 stopnie i... Ewuś ..paskuda umiarkowana. Nie moge uwierzyc, ze wybralaś sie do tej Patagonii. Pewnie tam paskudy nie ma
OdpowiedzUsuń3 st.po wczoraj poządnie sypnęło i już się topi, a nocą ma być mróz, więc będzie ślisko, nieciekawiw.
OdpowiedzUsuńKomunikat z Izer jest taki, że wali śnieg. Termometr mówi, że jest -3, a kiedy się idzie po śniegu, to ciepło od dołu roztapia ten śnieg pod butami. Pies śpi w swoim łożu aż furczy. Od paru dni ma ( odpukać ) dobry czas. Sama maszeruje po obejściu, zainteresowana obwąchuje różne miejsca, zdarzy się, że padnie, ale wstaje i drepcze dalej. Musiałam jednakowoż zrobić obchód terenu i wyrzucić za płot pewną ilość kocich kup, bo ona ( fuuuj ) chciała je zjeść.
OdpowiedzUsuńPoza tym, a może i w związku z powyższym ( bo to jego pamiątki, na bank ) jakiś kot rozmiarów Behemota ale rudy, zaczyna nam się kleić do obejścia. Chyba zawarli nawet z Pipi jakiś koci rozejm, bo już nie słychać straszliwych odgłosów walczących kotów w nocy, a zaczynam go widywać w stajni, na razie w formie kota bardzo szybko uciekającego. Latający już się zjeżył, że drugiego kota na pewno nie będziemy karmić, ale myślę, że nie potrzeba go karmić, bo zdecydowanie gdzieś przynależy. Czyściutki, niechudy, zadbany, OLBRZYMI. Kiedy pierwszy raz widziałam go na łące z daleka, byłam przekonana, że to lis. Duży lis.
Tak więc, życie się turla raczej powoli. Zaraz trzeba będzie pójść do koniowatych i dać im bardzo skromne śniadanie, skoro i tak gardzą sianem i zamiast je wciągać jak odkurzacze, przebierają w ździebełkach, rozkopują kopytami a następnie deponują na swoim śniadaniu świeży ładunek nawozu naturalnego. Wczoraj przylazły na kolację dopiero po 22, a już padało od dłuższego czasu, i wszystkie miały sztywne, postawione na sztorc, zalodzone grzywki. Jak jacyś pankowcy, tylko irokezy zakonserwowane nie białkiem z cukrem, ale wodą z temperaturą ujemną.
Życząc wszystkim Kurom przyjemnej soboty, idę narzucić jakieś szmaty na grzbiet.
Jeden czy dwa, niewielka roznica, może kotek przychodzi na goscinne występy, a moze szuka lepszego domu, wiadomo że futerko na zimę solidniejsze, to może nie byc widać, że potrzebuje pomocy.
UsuńW Wrocławiu też wali śnieg i pobielił już miasto.
OdpowiedzUsuńI mnie poranek przywitał zaśnieżonymi widokami za oknem.Trochę jaśniej w moich okolicach się zrobiło.Miłego i spokojnego dnia Kurnikowi.
OdpowiedzUsuńPada intensywnie i u nas. Jest duuuużo śniegu. Jest ładnie, ale nie ciszy mnie to zimowe piękno.
OdpowiedzUsuńOklapłam zupełnie. I fizis i psyche.
Trzymajcie się Kurki zdrowo!
Izydoru, pewnie dopadło Cię zmęczenie materiału. Mus odpocząć.
UsuńIzydoru, zwolnij tempo, porozpieszczaj się nieco.
UsuńIzydoru - zainwestuj w lenia. Swiat sie, o dziwo, nie skonczy. daj sobie odbic od tego oklapniecia a na pewno tak nie nastapi, jak bedziesz rozklapana na ament!
UsuńU nas pada, ale deszcz.
OdpowiedzUsuńU nas dzisiaj stan wyjatkowy w miescie, rozbrajaja te nieszczesne bomby-niewybuchy, trwa ewakuacja kilku(nastu?) tysiecy ludzi, radiowozy jezdza w te i nazad, autobusy miejskie za to nie jezdza w ogole, co najmniej na niektorych trasach. Nastawiali trzy pietra kontenerow wypelnionych piachem, gdyby zdarzyla sie niekontrolowana eksplozja. A i tak gdzies z tylu glowy pozostaje strach, ze cos pojdzie nie tak, ze znow moga zginac ludzie.
OdpowiedzUsuńNie ma za to sniegu, temperatura w okolicach zera, nawet czasem blysnie slonce. Trzeba brac Burka i popylac na spacerek.
Elo Kury,
OdpowiedzUsuńśnieg wali wielgachnymi płatami,ślisko,zabujało mi autem na zakręcie.Albowiem się upiększałam od samego rana,zrobiłam balejażżż tudzież hennę.
Ale zmęczona jestem jak po nocnej sztychcie,kiepsko spałam bo pełnia.I w takim razie nie gotuję,niech się dziś stołują na wynos z dowozem.
Synuś zainstalował mi nową przeglądarkę brave, podobno mniej szpieguje.
Miłego weekendu.
* szychcie;)
UsuńBardzo kameralna laudacja.Nie znałam prac Ewy,są takie delikatne i stonowane.
Dlatego że Ewa nie potrafiła się nimi chwalić, tak jak na to zasługują, pokazujemy je w tym pożegnalnym poście.
UsuńPięknie Ją wspominacie...
OdpowiedzUsuńPamietam to jak dziś...
OdpowiedzUsuńGdy pisałam o moich problemach z depresja kiedyś tam w Kurniku
Ewa napisała w odpowiedzi
Dziecko, Ty jesteś jeszcze tak młoda , prawie jak moja córka ...
Wykazała się wielka empatia, zrozumieniem, dobrze mi życzyła, tego nigdy nie zapomnę, nie przeszła obok moich uczuć obojętnie
Zdałam sobie sprawę, ze nie jestem sama, ze jest Ktoś, kto rozumie..
Pamietam jak łzy wzruszenia mi poleciały
Ewuniu, bądź szczęśliwa tam gdzie Jesteś ❤️
To zdjecie Ewa lubila :) jest z pazdziernika.
OdpowiedzUsuńPięknie wyglada na tym zdjęciu.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za te literówki, mimo ustawionego języka czasem nie udaje mi się znaku polskiego uzyskać.
OdpowiedzUsuńA mnie jest tak strasznie smutno, że nie mogłam być tu wczoraj o 13.40... Byłam po koszmarnie nieprzewidywalnej nocy bez prądu, bez ogrzewania, bez możliwości położenia się w łóżku, bo było za wysoko podniesione, przesiedziałam od drugiej do rana na wózku z nogami na krześle zakutana w wielki sweter, a do południa załatwiałam naprawę awarii, której przyczyną było przegryzienie kabla przez myszy... Byłam tak nieprzytomna, że musiałam się położyć i zasnęłam jak kamień do 15.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ewa mi to wybaczy, wszak jest/była ogromnie wielkoduszną osobą. Nie znam nikogo, oprócz niej kto byłby po prostu chodzącym dobrem... Byłyśmy cały czas w kontakcie, osobiście podczas moich wizyt szpitalnych w Krakowie, potem telefonicznie i , pod koniec, smsowo. Czytam ostatnie smsy od niej, gdy pisała, że jest tak słaba, że nie może rozmawiać, ale jeszcze pisała... Od bardzo dawna tak bardzo nie przeżyłam czyjegoś odejścia, czuję się, jakby ubył kawałek mnie... Przepełnia mnie żal i poczucie nie dość wykorzystanego wspólnego czasu, mogłam lepiej, mogłam więcej, mogłam czulej... A teraz co? Pusto. Zostały mi po niej kartki, dwie książki czeskiego autora, których jej nie oddałam,te ostatnie smsy, których na pewno nie skasuję... I pamięć jej uśmiechu, pięknych oczu i tego wszechogarniającego ciepła. Już się przy nim nie ogrzeję... Ewo, kocham cię. I tęsknię.
Miko, trzymaj się.
UsuńEch Mika te twoje myszy coraz bardzie szkudne!
UsuńSerdeczne myśli ślę.
Może Mice przydałby się kot. Łowny.
UsuńDzięki dziewczyny. Podjęłam kroki pacyfikacyjne w stosunku do myszy, kot byłby może i dobry, ale musiałby być samoobsługowy i baaaardzo łowny...
UsuńTrzymajcie kciuki jutro, muszę się skontaktować z lekarką, problemy z nogą wyglądają nieciekawie :(((
Powodzenia, kochana Miko!
UsuńMiko ta twoja noga jest równie upierdliwa jak i myszy, z całego serca życzę aby noga definitywnie dała się wygoić, a myszy poszły precz i nigdy nie wróciły!
UsuńDrogie, tyle tu pięknych słów i wspomnień, że dopiero dzisiaj udało mi się to przeczytać, bo wcześniej tekst się jakoś zamazywał… Bardzo Wam za to dziękuję! Oczywiście o Kurniku wiele słyszałyśmy, część z Was znamy z opowieści, wiedziałyśmy o różnych akcjach, radościach i kłopotach. Cudownie, że byłyście i jesteście! Bardzo żałuję, że nie uścisnęłyśmy Waszej Wysłanki, ale w tych emocjach umykają takie rzeczy. Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy.
OdpowiedzUsuńDzisiaj mija tydzień. Mama była wyjątkowa.
Córka Ewy
Masz racje - byla/jest w Patagonii - wyjatkowa.
UsuńCórki Ewy, miałyście wielkie szczęście mieć taką Mamę.
UsuńRodzina Ewy wyrazy współczucia!
UsuńDziękuje za zdjęcie Ewy, taką ją będę miała przed oczami.
Piękne zdjęcie. Córki Ewy, będę pamiętać o Waszej Mamie♥
UsuńDo córek Ewy: mam Wasze zdjęcie, które Ewa mi kiedyś przysłała - Ewa, Wy i wnusia. Jest ono dla mnie kwintesencją pięknych więzi rodzinnych, które Ewa stworzyła tak wspaniale Was wychowując. Jesteście piękne, radosne.. i bliskie.
UsuńBardzo Wam współczuję. Wasza niezwykła Mama ma na zawsze miejsce w moim sercu.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDo córek Ewy: Cieszę się, że tu zaglądnęłyście i teraz wiecie jak pięknym i ważnym Człowiekiem jest/była dla nas Wasza mama Ewa.
UsuńWyrazy współczucia <3
Jaka piękna. Pierwszy raz ją zobaczyłam, teraz.
OdpowiedzUsuńTo całą Ewa, to zdjęcie wyraża ją całą, oczy, uśmiech, kot na szalu...Ewuś trudno pogodzić się z tą Patagonią.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcie
Córko Ewy, ściskam Cię bardzo ciepło, przyjmij wyrazy wspólczucia. Jak miło, że tu zagladnęłaś♥️
OdpowiedzUsuńCórki Ewy,miałyście bardzo dobrą i kochającą Was i Wasze rodziny Mamę a my Koleżankę,która i nam dała dużo swojego dobra,swojego patrzenia na codzienne radości i trudy życia.Niech Wam się dobrze dalej życie toczy.
OdpowiedzUsuńEwa mawiała, że każdemu, kto powie złe słowo o Córkach, wydrapie oczy.
OdpowiedzUsuńTak, też to pamiętam. Córki i wnuki- Rodzina były dla Niej najwyższą wartością... przypomniało mi się jaka byla dumna z osiągnięć aktorskich wnuka... Córko Ewy, Wasza Mama na zawsze zostanie w naszej pamięci ❤ Wszystkiego dobrego.
UsuńMoje oczy nadal mokre, kiedy czytam o Ewie...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMarzena - ta Patagonia mi przyszla do glowy wlasnie przez J. Chmielewska, bo dalej sie nie godze na to, ze Ewy nie ma. Taba za to pieknie te Patagonie opisala i juz mam obraz w duszy - dokladny!! Ten ryneczek z kawiarnia, pomnik kota zdobywcy i szpiczaste gory w tle.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJak mówił mój ulubiony ks.Kaczkowski z właściwym sobie humorem "czekam tu na was,ale się nie spieszcie" oraz "tylko nie martw się przez cały dzień; wyznacz sobie na to godzinę, a potem ciesz się życiem".
UsuńA dziś cudowna,zachwycająca pogoda jako drzewiej bywało;śnieg,piękne słońce, lekki mrozik.
Bardzo Wam dziękuję za te wszystkie ciepłe słowa. I dziękuję za Patagonię! Będziemy tu na pewno zaglądać. Może jakaś kartka przyjdzie...
UsuńPrzytulam mocno i bardzo współczuję. Zaglądajcie, może zechcecie zostać jednymi z nas, czyli Kurami z Pastelowego Kurnika. A kartka z pewnością przyjdzie, tylko musimy uważnie czekać.
Usuńrucianka
Dziękuję Dziewczyny. Jestem szczęśliwa, że mogę tu być. Nie znałam Pani Ewy, ale chyba już trochę znam. Na zdjęciu - ciepła, przepiękna Kobieta. Rozsypałam się...
OdpowiedzUsuńJAka piekna pogoda! lece szukac puszeczki WOSP
OdpowiedzUsuńEwo Patagońska! nie ma paskudy!
OdpowiedzUsuńNa Pogórzu minus 13 stopni C., piękne słońce i bardzo dużo śniegu.
OdpowiedzUsuńPogoda wymarzona dla Orkiestry.
Dobrego dnia Kurki!
Tu tak samo! Siema!
UsuńAle wszystkie macie zime jak lalunia - wreszcie doczekalyscie! Moj brat pisze, ze z wielka przyjemnoscia poszedl odsniezac podejscie do domu. a u nas po japonsku - jako tako.
UsuńPieknie, slonecznie, juz tylko -6. Slisko , uwazajcie ! Po poludniu przyjdzie kolezusia,bedzie przyjemnie.
OdpowiedzUsuńChcę Wam jeszcze powiedzieć, że w ten piątek były moje urodziny. Najsmutniejsze.....
OdpowiedzUsuńRabarbara
A to rzeczywiście ciężko.
UsuńŻyczę Ci więc, by następne urodziny były szczęśliwsze.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNigdy takich smutnych urodzin Rabarbaro! Dużo zdrowia i radości!
UsuńRabarbaro, przytulam💝🌹🌷
UsuńO Rabarbaro - najlpierw najlepsze zyczenia i czy chcesz, czy nie chcesz - zestaw zasadniczy, bezalkoholowy idzie. Z wielka iloscia helleborusow - w doniczkach, zebys mogla w ziemie wsadzic. I tez Ci zycze, zeby juz nie bylo takich smutnych urodzin, ze bedziesz wspominac Ewe z cieplem w sercu, odganiajac mysli, ze odprowadzilas ja na pociag do Patagonii.
UsuńKochana Rabarbaro,zdrowia i wszelkiej pomyślności🎁💐🎂.
UsuńBuziaki.
Życzę by następne urodziny były o wiele wiele lepsze, najlepsze z możliwych, czyli by pięknie sumowały liczne tuziny szczęśliwych miesięcy. Niech tych tuzinów będzie dużo w zdrowiu i z dodatkiem szczęśliwości wszelkiej.
UsuńRabarbaro ciepłe myśli ślę!
UsuńRabarbaro, Tatę mojego D odprowadzaliśmy na pociąg do Patagonii w rocznicę naszego ślubu.
UsuńDzięki, że nas reprezentowałaś w ten trudny dzień.
to napisałam ja, rucianka
Rabarbaro♥
UsuńRabarbaro, spóźnione, ale szczere życzenia zdrowia i spełnienia marzeń. <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńjaki sliczny jamnisio u Ciebie na zdjeciu!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWytarmoś swego jam-Nika i za uszkiem posmyraj! U mnie mróz aż trzeszczy.
UsuńRabarbaro, wszystkiego dobrego z okazji Twoich urodzin
OdpowiedzUsuńŻyj najpiękniej jak umiesz
Czerp energię ze słońca, z kapiącego deszczu i uśmiechu innych
❤️❤️❤️
Dziękuję za życzenia i wszystkie dobre słowa a smutno być musi, bo Ewy już zawsze będzie mi brak.
OdpowiedzUsuńRabarbara
Wiem, że bardzo cierpisz. Ale pomyśl jakie to szczęście, że się spotkałyście. Przyjaźń to cudowny dar i nie każdemu dany.
Usuńrucianka
Rabarbaro, dziękuję za twój telefon ... Niech każde następne urodziny będą radosne i piękne.
OdpowiedzUsuńHej ho, Kurki!
OdpowiedzUsuń-13 na termometrze, niebo czyste, księżyc niebieski na tle różowym szykuje się do zachodu. Siarczysty mróz, byłam z psinką, to mnie poszczypał, chociaż uciekałam z dworu najszybciej jak mogłam. Zapowiada się słoneczny dzień.
Miłego!
U nas podobnie. Niebo jak z grafiki Mariji dla Ewy.
UsuńBedzie ładny dzień i takiego Wam życzę!
I u mnie jak u Agniechy, piekne slonce i mrozisko, wiec i ślisko jak diabli.
OdpowiedzUsuńU mnie też mróz i lazur nieba! Czołgiem Kureiry!
OdpowiedzUsuńDzień dobry wszystkim, u mnie +5.8 C, bezśniegowo i czyściutkie niebo. Miłego poniedziałku!
OdpowiedzUsuńNietutejsza - widzialas wideo z obsuniecia sie klifu w Marsden?
UsuńO matko! Nie widzialam ale teraz polecialam i zobaczylam i az mnie zmrozilo! Trzeba uwazac! Dzieki Opakowana!😘
UsuńTrzeba uwazac i od gory i od dolu!
UsuńDzień dobry w poniedziałkowe popołudnie. Teraz za oknem jest tylko minus sześć, a było rankiem minus szesnaście. Gutek dziś rano, po zrobieniu siusiu, mimo ubranka próbował prysnąć do domu, więc wietrzenie było krótkie, ale intensywne... Byle do wiosny...
OdpowiedzUsuńBoguśka, już niedługo! Za dobry miesiąc przylecą bociany!
OdpowiedzUsuńA u nas dzisiaj odwilż. Śnieg miękki i cichy, już nie skrzypi pod nogami, ale jeszcze nie chlupie. Muszę do miasta, nie chce mi się. Na świadka mnię wezwali do sądu, na rozprawę rozwodową. Nie mam ochoty.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia.
O, to nie zazdroszczę "misji".
UsuńRety Agniecho,nieprzyjemna sytuacja.
UsuńJakoś poleciało.
UsuńSpotkałam dawno nie widzianych znajomych, co ich też wezwali do świadkowania, pogadałam... Miło było.
I bardzo, naprawdę bardzo miła i uprzejma ( a ostra jak żyletka ) sędzina. Podobało mi się. Szukanie sprawiedliwości.
Tylko, że wszyscy świadkowie mieli stawić się na tą samą godzinę. Co oznacza, że ci wezwani na końcu pewnie długo musieli czekać.
Jak się wyrobiłam w 2,5 godziny. A byłam trzecia z ponad dziesięciu.
A jak już trafiłam do wielkiego miasta, to skoczyłam do pobliskiego szmatlandu, i nakupiłam szmat w ramach poprawy nastroju.
U nas jeszcze nie odwilż, ale blisko zera (od tej mroźnej strony). Jeszcze szaro, nie wiadomo, jaki dzien będzie, ale chyba bardziej chmurny i mglisty. Dopijam kawę i zaraz idę karmić owisy i kury. Koty i pies już dawno śniadały.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia Wszystkim!
U mnie jeszcze nie wiem. Ponuro i coś pada.
OdpowiedzUsuńu nas tez popaduje i jest szaro.
OdpowiedzUsuńCześć, Hano dawaj no fotę zwierzaków , bo coś malo ich oststnio pokazujesz, nowy wybieg pottzebny.
OdpowiedzUsuńI u mnie idzie na odwilż, ale dzis slonka nie ma. Noc była mroźna, teraz kolo 1 na plusie, ma dojsc do 4.
OdpowiedzUsuńAleż pięknie pożegnałyście Ewę ! Nie znałam Jej, ale Wasze wspomnienia i Jej zdjęcie mówią wszystko, współczuję tym wszystkim, którzy będą za Nią tęsknić .
OdpowiedzUsuńZaglądam i czytam, ale brakuje mi tu Ewy.
OdpowiedzUsuńU nas jeszcze biało, ale już dużo cieplej. Codziennie wychodzę boso na śnieg. Niedługo już będę chodzić po trawie.
Ano. Codziennie rano. I codziennie nie pisze.
UsuńA u mnie sypie, sypie, sypie. Byłam dzisiaj po zakupy i ledwo dociągnęłam wózek do domu, co chwilę grzęzł mi w śniegu. Pomagałam tez odsniezyc samochód, przestawwiłysmy go w ostatniej chwili bo przejechała " odśniezarka" i wszystkie samohody po szyby zakopane.
OdpowiedzUsuńI tęsknię za Ewa Patagońską, myślę, że dopiero jak przyjadę do Krakowa to dotrze do mnie Jej odejście
Cześć Kurki!
OdpowiedzUsuńU nas śnieg stopił się kompletnie. Nic białego, brązy, szarości i zielenie, temperatura +7 i wiatr wieje od gór.
Znowu będziemy człapać w błocie.
Bo deszcz już popadał i padać jeszcze zamierza.
Miłej środy!
Jej, to już środa!
OdpowiedzUsuńU nas mgła i szaro, resztka śniegu przyklapnięta i wilgotna.Podobno jeszcze mają być mrozy.
To pijemy kawkę ☕️.
i paskuda umiarkowana, Resztki sniegu są...ale wczoraj jeszcze tak pieknie snieżyło.
UsuńMogłoby się zdecydować,a nie tak zmieniać codziennie decyzję, raz śnieg raz deszcz;raz takie buty wyciągać,raz inne;)
UsuńGumofilce pewnie bylyby w tej sytuacji najlepsze....rozmarzylam sie.
UsuńOpakowana, dlaczego Cię tak rozmarzyły gumofilce a nie np.prunelowe pantofelki?;)
Usuń4 st. Mokro i szaro buro, piję kawę i zaraz sie zbieram do wyjścia, lista spraw do załatwienia już przygotowana. Dobrej środy, ależ te dni pędzą.
OdpowiedzUsuńA wiecie,że już za tydzień tłusty czwartek?!
UsuńNie wiedziałam, ale już wiem!
UsuńCZyli bezkarnie bedzie mozna jesc pączki!! hurra
UsuńMyslałam, że jutro tłusty czwartek, czyli mam tydzień w zapasie.
OdpowiedzUsuńUdanej reszty dnia!
U nas stopniało trochę śniegu, przede wszystkim na dachach. Całkiem sporo zaś zostało pod mnogami, ale temperatura już powyżej zera. Ponoć za parę dni znów śnieg i mróz.
Masz tydzien jedzenia paczkow. oczywiscie, zeby nabrac wprawy. Czy ktos tu sam smazy paczki?
UsuńJa nie kupuję, ale chyba jednak zrobię faworki, nie pączki, mimi iż nawet mam swoje różane konfitury z Kardynała de Richelieu i Hrabiego de Chambord.
UsuńJa może tutaj jestem wyjatkiem, ale nigdy nie jem paczków, faworków, wogóle żadnych ciast ani niczego co zawiera cukier. Ot tak dla zdrowotności 🙂 I nie, nie robię wyjatku w tłusty czwartek.
UsuńJa jadam sporadycznie, jesli sami coś na słodko przygotowujemy uzywamy stewii i erytrolu.
UsuńCukier jest w wielu produktaxh, pieczywie, wędlinach itp. , czytanie etykiet często zniecheca mnie do kupna jakiegos produktu.
UsuńIzydoru , konfitury szlachetne, że hej.
UsuńA ja dla odmiany jem słodkie, bo normalnie lubię i juszszsz. Nic mi nie szkodzi.
UsuńSuper!
UsuńZ czytaniem etykiet to makabra, chyba z lupą będę chodzić.
UsuńJadłam już kilka razy faworki z cukierni i to wystarczy, na pączka nie mam chęci.
OdpowiedzUsuńU nas pada śnieg, ma padać jeszcze w nocy i już od jutra zimniej.
OdpowiedzUsuńMnie też codziennie brakuje Ewy. W czasach kiedy do Kurnika zaglądałam zwykle rano, często zaraz po Ewie, mówiłam, jaka pogoda u mnie, tym bardziej, że dzieliła nas cała Polska i zestawienia bywały ciekawe.
Faworków z cukierni nie lubię, jeszcze nie trafiłam na smaczne. Smażę sama, według przepisu mamy - są cieniutkie i kruche, pychotka. Za to nie umiem usmażyć dobrych pączków, a moja babcia robiła fantastyczne i zawsze dużo, taką sporą miedniczkę, kilkadziesiąt sztuk. Ja kupuję w piekarni w śródmieściu, mają bardzo dobre, takie domowe prawie.
OdpowiedzUsuńU nas najlepsze są w jednej tylko cukierni, ale to zupelnie inny smak niz domowe.
UsuńJ.robi swietne ciasto na faworki, ale tym razem nie wykazal sie ochotą do roboty, to nie namawialam.
Ach, pączusie, ach, faworki!
OdpowiedzUsuńAch nawet oponki serowe, a nawet bardziej,bo bez drożdży, ktorych to niezbyt toleruję.
UsuńAch ciasteczka, ach czekoladki, ach -ciuchy coraz mniejsze po każdym praniu ;)!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMarzeno, o mamuniuuu,no to jest problem!
UsuńNo cóż moja 86 letnia mama, wpatrując się uporczywie w drzwi wejściowe wypatrywała między innymi jakiegoś "wujka". Natomiast swego nieżyjącego męża nie rozpoznawała na żadnym zdjęciu, rodziców rozpoznawała, a męża nie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPączki do rączki. Ja na pewno tradycyjnie zjem, chociaż u nas tylko jedna cukiernia ma pyszne, ale tam kolejki, nie wiem, czy mi ktoś kupi:( Dawniej smażyłam w domu, ale robiłyśmy z moją panią Marysią takie nieduże, jak 1/3 normalnych, oczywiście z marmoladą z różą tradycyjnie. Ale jest to jednak okrutnie czasochłonne. Chrust też lubię...
OdpowiedzUsuńZjem tradycyjnie 5 pączków, bo cały rok ich nie lubię. Za faworkami (u nas mówi się chrust) nie przepadam.
OdpowiedzUsuńGaszę,dobranoc.
6 stopni, ale ma byc mniej i może śnieg tez będzie. Niech będzie.
OdpowiedzUsuńEwuś, dzisiaj nie będzie paskudy, tak jak w Twojej Patagonii, pewnie nawet tam nie sprawdzasz, bo tam jej nie ma i nie będzie.
Mam ochotę na pączka więc se kupiem a najlepsze faworki jadlam u Buchmana w Konstancinie. Były tak dobre, że za jednym posiedzeniem wchłonęłam całą paczuszkę.
Dzień dobry
Dzień dobry, ciemno jeszcze. W nocy padał deszcz na ten śnieg, co się był ostał. Ma być znów mróz. Dziwny ten luty.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia!
A u nas w nocy padał deszcz na to błoto, co się było ostało, po śniegu.
UsuńCiepło na razie.
Kunie odmówiły spożywania siana po raz kolejny. Wolą trawę.
Przyjemnego czwartku!
Dzien dobry,noc ciepla, teraz 5 st, wiatr i chmury. Nie mam pomyslu na śniadanie.
OdpowiedzUsuńZa oknem mokrawo, szaro, buro i ponuro.
OdpowiedzUsuńCo do ostatkowych słodkości, to kiedyś strasznie dawno temu piekłyśmy z mamą chrusty, to znaczy mama odwalała czarną robotę, a ja cięłam ciasto i przewlekałam przez otworki. Były one te chrusty delikatne jak mgiełka i takiego delikatniutkiego faworka bym zjadła.
Potem piekliśmy oponki, mniej pracochłonne, moja rola także była pomocnicza. I takiego oponka też bym zjadła, nawet dałabym mu pierwszeństwo przed chrustami.
Co do pączków to jestem wstanie zjeść jednego ale musi być dobry.
Takie też chrusty (bo tej nazwy używaliśmy w domu) piekła mam przy mojej pomocy i były delikatne i pyszne. Dlatego tak jakoś "za mną chodzą". Sama robiłam parę razy prawie takie same.
UsuńAch, domowe faworki nie mają sobie równych, ale ja nigdy nie umiałam takich zrobić , moje były toporne i pancerne . Ale słodkie :) Od wielu lat dałam sobie więc spokój z produkowaniem gniotów. Za to kusi mnie zrobienie podlaskiego mrowiska- dużo prostsze, słodkie od miodowej polewki i przepyszne. A ponieważ jutro przychodzi młodzież w gości (z moją najmłodszą, tygodniową wnusią i jej starszym, prawie dwuletnim braciszkiem- co to za radość, ich gościć ), to jest znakomita okazja !
OdpowiedzUsuńOj, wnusia już półtoratygodniowa, ależ ten czas leci.
UsuńGratulacie z okazji Wnusi. Czas pędzi...
UsuńKto dziś zrobił pobudkę? Chyba Grażynka, nie licząc nocnych marków;)
OdpowiedzUsuńCo do słodkości, to faworki wychodzą mi bez zarzutu, kruchutkie.Ale po smażeniu wietrzę dwa dni kuchnię i to studzi mój zapał.Natomiast pączki onegdaj mi nie wyszły,najpierw ciasto urosło a przed smażeniem chyba się przeziębiło w przeciągu, bo klapło.Jednak w miejscowych cukierniach mają znakomite pączki, nawet w netto nie są złe.
OOff, wróciłam z oszona, na parkingu szpilki nie wciśnie.Kupiłam wiadro farby, bo piwnicę chcemy odświeżyć.
Rano padał mokry śnieg,temp. w okolicach zera.
To bywajcie.
Subskrybuję kanał orchideli i dziś przyszedł taki przepis na pączki,wydaje się łatwy.Tylko malizna,trzeba by wziąć dwukrotną ilość składników.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=aBUn0Eb3_OQ