Dzisiaj wyjątkowo, trzy posty z okazji przecięcia wstęgi! To się nazywa zapał neofity!
Zaraz dam Mice klucz do bloga, a na razie pisze, co następuje:
No to się podziało!!! Hana, jak to Dzika Kura, kliknęła i ... proszę
bardzo, mamy bloga! Gadałyśmy już o tym czas jakiś, ale coś nie mogło
dojść do konkretów, ale przyszedł właściwy moment i otwieramy Nasz
Kurnik. A jeśli jeszcze w Kurniku Pastelowym pojawi się Owca, to już
będzie pełne stado. Bardzo, bardzo ciepło i serdecznie witam wszystkich
czytających płci obojga i cieszę się, że już na początku jest Was aż
tyle. To oczywiście zasługa reklamy u Kretowatej, dzięki!!!!
Jako
żem teraz w stresie lekkim i wymyślić wiele sensownego na początek nie
dam rady, wklejam więc bajkę, którą popełniłam czas jakiś temu dla Hany
(a i może inne czytelniczki się w niej odnajdą...) Pozdrawiam wszystkich
bardzo serdecznie.
BAJKA DLA HANY
Była sobie raz dziewczynka imieniem Ewa, ale wszyscy wołali na nią Hana, bo to lepiej do niej pasowało. Była bardzo żywa, energiczna, wszędzie jej było pełno. Ludzie bardzo ją lubili, bo była zawsze wesoła i chętnie wszystkim pomagała. Smutna i zła bywała tylko, gdy widziała, jak ktoś krzywdzi zwierzęta. Zwierzęta były jej wielką miłością, uwielbiała je wszystkie i nigdy nie zrobiła krzywdy choćby najmniejszej muszce czy robaczkowi. Zawsze mawiała: „Skoro są na tym świecie, to znaczy są po coś i mają prawo tu być, tak jak my. W końcu my też jesteśmy tylko zwierzętami...” Miała w domu i psy i koty i kury i kozy i nawet owieczki, w stodole gniazda jaskółek, skąd co roku wędrowały w świat nowe pokolenia młodych a na dachu stodoły wielkie gniazdo bocianie, do którego co roku wracał bocian Wojtek z żoną Asią. Obowiązków więc było dużo, ale była to dla Hany po prostu przyjemność. Gdy szła do szkoły (niestety musiała), do głównej drogi odprowadzało ją całe stado, jej ukochany pies Julek , zwany w chwilach czułości Mój („O Mój ty śliczny!”) , kotka Grażynka, niewielka suczka zwana Kretowatą, bo bardzo lubiła rozkopywać kretowiska, a nawet owieczka Rogata ( gdy była zdenerwowana nazywano ją Pacjanem). Druga kotka, Mika, nie mogła jej odprowadzać, gdyż po wypadku miała przetrąconą łapkę i nie oddalała się zbytnio od domu. Pierwsza za to witała Hanę w domu głośnym miauczeniem, wyrzucając , że tak długo jej nie było. No i była jeszcze klaczka rasy konik polski o wdzięcznym imieniu Agniecha, na której Hana jeździła po okolicznych polach i łąkach. Zaiste, piękne to było stado!
Pewnego dnia Hana postanowiła wybrać się do lasu na grzyby. . Była świetną grzybiarką, znała się na grzybach doskonale i umiała je znaleźć w najdziwniejszych miejscach, gdzie nikt by się ich nie spodziewał. Wzięła więc duży koszyk, do towarzystwa Julka i Kretowatą i wyruszyli. Dzień był słoneczny, choć chłodnawy. Hana zagłębiała się w las, który doskonale znała, a kosz wypełniał się powoli różnymi grzybami. Psy węszyły, od czasu do czasu znikając na chwilę w krzakach. Nieco już zmęczona dziewczynka usiadła polanie porośniętej gęstą trawą. Psy buszowały gdzieś niedaleko, słychać było trzask łamanych patyków i posapywanie Kretowatej, która dobrała się do kolejnego kretowiska. Nagle wszystko ucichło. Hana poczuła, jak wielka gula strachu rośnie jej w gardle. „O Boże, czemu tak cicho????” przemknęło jej przez głowę. Wtem rozległ się jazgot psów i jeszcze jakiś dźwięk, którego nie potrafiła rozpoznać. „Julek, Krecia!!!” krzyczała, pędząc w stronę ich głosów. Wypadła na niewielką polankę. Psy ujadały kręcąc się koło czegoś, szarpiącego się w miejscu. Przerażona dziewczynka ujrzała zajączka szarpiącego się w sidłach. Strach minął, a pojawiła się wściekłość i furia. „Co za świnia, najparszywsza z parszywych świnia, zastawiła te sidła!!!” Psy ucichły, a Hana zbliżyła się do śmiertelnie wystraszonego zajączka. „Cicho, cicho, nie bój się malutki”, powiedziała szeptem - zaraz coś wymyślę”. Julek przytargał z zarośli ogromny konar, za pomocą którego Hana próbowała rozewrzeć sidła. Ciężko szło, ale w końcu się udało. Hana delikatnie wzięła pokaleczonego zajączka na ręce. „No, już, już, nie bój się, wezmę cię do domu i wyleczymy ci łapkę, wszystko będzie dobrze”, uspokajała go. Wtem na polankę wpadł rozczochrany i czerwony na gębie Chłop. „A co ty tu mała, robisz, koło moich sideł, co???!!!!!!!!” ryknął na cały głos. „Oddawaj zająca, ale już, na pasztet bedzie!” Ale nie znał nieszczęśnik Hany i nie wiedział, że jak dostaje ataku furii to lepiej ją omijać wielkim kołem. „Twoje sidła, twoje sidła, chamie!!!! Bandyto jeden, morderco, co ty myślisz, że tak ci to ujdzie bezkarnie??? To się grubo mylisz, już policja się dowie, czym się trudnisz, jak we więźniu posiedzisz to się osotasz!!! (Hana miała tak zwaną empatię językową i przyswajała sobie język różnych środowisk, w tym więziennych:))” Chłop zgłupiał trochę, ale nie na tyle, żeby się poddać. „Policją mnie straszysz, smarkulo??? Uważaj, żebyś ty do domu cała wróciła” warknął wściekle. „ A to już są groźby karalne do tego” oznajmiła zimno Hana. Kątem oka zobaczyła, że Krecia znikła w chaszczach. Wiedziała już co się święci. „Muszę grać na zwłokę”, pomyślała tuląc do siebie zajączka, który w międzyczasie już zemdlał ze strachu. „Na dodatek o molestowanie cię oskarżę, ty zboczeńcu!!” Tu chłop się nieco stropił, bo o molestowaniu wiele nie wiedział, ale zboczeńcem poczuł się dotknięty do żywego. „Tylko se nie zboczeńcu, gówniaro jedna!! Zboczeńce to miastowe som, a jażem tutejszy, lokals, znaczy.” „ A jak tutejszy, to się żona ucieszy, jak się dowie, że małe dziewczynki po lesie napastujesz!!!!” wrzasnęła Hana. „Ło Jezu, tylko nie żona!!!! To już wole policję!” jęknął Chłop. Ale raptem przypomniał sobie o zającu. „Dawaj go, mójci on! Moja zdobycz to i trofeum!!” I wyciągnął swoje obrzydliwe łapy po zajączka. Julek vel Mój stojący przed Haną pokazał cały, pięknie utrzymany garnitur swoich zębów. A kąśliwy potrafił być, oj potrafił. Chłop lekko się stropił, ale zamachnął się nogą, chcąc Julka potraktować kopniakiem. Ale nie z Moim takie numery, zrobił szybki unik i Chłop stracił równowagę. I w tym momencie rozległ się po lesie tętent, beczenie, szczekanie i różne inne dźwięki. „Odsiecz nadchodzi!!!!!” krzyknęła Hana i uśmiechnęła się, bo wiedziała już co się stało. Echo szło lasem, a one pędziły. Koniki polskie, psy, owieczki, kozy, a nawet krowy. Całe pospolite ruszenie zwierzęce, na pomoc Hanie i zajączkowi. Nawet Mika z przetrąconą łapką kurczowo wczepiona w runo Rogatej pędziła wraz z innymi. To Kretowata zawiadomiła wszystkich i zorganizowała akcję „Zając”. Wszystkie były, a nawet i sąsiedzki regiment w osobie zaprzyjaźnionej krówki Mnemosyne z pobliskiej Kaczorówki. Szły jak burza, a grzmot kopyt niósł się po ostępach leśnych. Chłop zamarł. Gdy armia zwierzęca wpadła na polanę, rycząc, becząc, miaucząc i wyjąc, Chłop skulił się na ziemi i zasłonił głowę rękami „Nie zabijajcie...” zaskomlił. „My nie tacy jak ty, my każde życie szanujemy, nawet takiej nędznej kreatury ” powiedziała zimno Hana. „Ale przysiąc musisz, że wszystkie sidła w lesie zniszczysz i już nigdy więcej żadnego zwierzęcia nie zabijesz”. Widząc wahanie Chłopa dodała „No chyba, że wolisz mieć na całym ciele ślady kopyt, pazurów i rogów....” „Nie, nie, przysięgam! „ krzyknął.
„I pamiętaj, jak cię jeszcze raz tu spotkam, to prosto do twojej żony walę, i to nie sama...”
„No dobrze, już dobrze” jęknął z cicha. „A teraz idziemy niszczyć sidła” zakomenderowała Hana. I poszli. Chłop przodem, pilnowany przez Julka , Tropika i Kruczka, a za nimi wojsko całe. „Nie takie głupie te zwierzaki...” przemknęło Chłopu przez głowę. „Kto by to pomyślał...”
Gdy wszystkie sidła uległy zniszczeniu a Chłop przechodził głęboką metamorfozę wewnętrzną, wszyscy udali się do domu na zasłużony odpoczynek. Zmęczeni, ale szczęśliwi. Zajączek odzyskał przytomność i po opatrzeniu łapki zjadł pyszną sałatkę z mlecza i zasnął wtulony w runo Rogatej.
Hana uroczyście podziękowała całej armii i przyznała wszystkim ordery za odwagę i solidarność.
I już nigdy nie słyszano o żadnych kłusownikach w okolicy, a Chłop został asystentem miejscowego weterynarza.
K O N I E C
Nadrabiam, jestem pierwsza!!!!!
OdpowiedzUsuńNa podium!
OdpowiedzUsuńGratuluję Wam bloga :)) Doczytałam, przeczytałam, będę zaglądać. Opowiadanie - fajne :)
OdpowiedzUsuńDzięki, cieszę się że jesteś u nas! Ta obfitość wpisów to na dzień dobry, potem już nie będziemy was tak męczyć.
UsuńDam radę i trzy przeczytać :)) Chociaż, jeśli byłyby bardzo długie, to już może nie ;)
UsuńWitamy Cię z przyjemnością Lidko! Nie zawsze będą to trzy wpisy dziennie...
OdpowiedzUsuńTrzy nie, ale dwa ;)
UsuńBuuu a mnie nie ma w tej ferajnie...:) Hana, a na podusi to gęsina przypadkiem nie jest?
OdpowiedzUsuńBo to było pisane jak cię jeszcze nie znałam... W następnej na bank będziesz!
UsuńNo to Ty radosną twórczość od tak dawna pisałaś??? I to DO SZUFLADY????:) Niedobra Hana...tak długo takie fajne bajki między skarpetami trzymać:)
UsuńNo do szuflady trochę, a trochę bajek popełniłam dla mojej rodziny i przyjaciół z nimi w rolach głównych, w ramach prezentów.
UsuńDzięki za dobre słowo:))
Ondrasza, to jest gęś, która myśli, że jest Dziką Kurą!
UsuńAaaaa....:)
Usuńmatko kochana! mordowalstwo na polanie! biedny zajączek.
OdpowiedzUsuńAle cudownie ocalony:)
UsuńŁadne, mądre i jak optymistycznie się skończyło! Oby każdy taki Chłop trafił na swoją Hanę.
OdpowiedzUsuńDzięki Agniecha, ja uznaję tylko optymistyczne zakończenia, inne nie wchodzą w rachubę.
UsuńJa byłabym (jestem) gorsza dla złych chłopów, niż w Mikowej bajce.
UsuńPotwierdzam!!!
UsuńA ja jestem!!! I kiedyś dostałam to w wersji papierowej;))) Buziole dziewczyny, rozkręcacie się;)
OdpowiedzUsuń:))))
UsuńChyba w zeszłym tygodniu czytałam tę piękną bajkę. Cieszę się, że moja skromna owcza osoba jest w tejże powiastce obecna. Buziaki w nosy!
OdpowiedzUsuńOwieczka Niezalogowana
Ja też ją już kiedyś czytałam:)) Mika prorocze słowa w tej bajce, Mnemo coraz bardziej do krówki w gabarytach podobna:) he, he
UsuńNo wiesz co, nie to autor miał na myśli!!! A poza tym to wierutne kłamstwo jest, bo cię widziałam i zaświadczam, że nieprawdą jest jakoby...
UsuńOwieczko, też buzi w nos!!
UsuńAleż wiem, ja nie do autora piję, tylko do Mnemo:))) Uwielbiam się z siebie nabijać:))) Gdyś widziała, co ja dzisiaj zjadłam nie dziwiłabyś się, ze czuję się jak Mućka:)))
UsuńA co zjadłaś ? Gęś z jabłkami?
UsuńKurę z rożna?
UsuńBosz co ja zjadłam...pół bochenka chlebka, bo upiekłam świeżuchny, popchnęłam połową paczki ptysiowych ciasteczek i zagryzłam gorzką czekoladą, poprawiłam miską pomidorów z papryczką chalapenio, bo mi się chciało ostrego, dowaliłam winogrona i banana, i zjadłam dwa wielkie tosty napełnione serem i papryczką chalapenio i jestem znowu głodna.......
Usuńjak, nie przymierzając, Kruczek dzisiaj;)
UsuńSolidny posiłek kobiety pracującej po prostu.
UsuńOjacie Mnemo, niezły zestaw, muszę przyznać. Ale to wszystko niskokaloryczne przecież...
UsuńJak cholera!!!!!
UsuńWłaśnie dopchałam serem korycińskim:)))
Dziękuję za ściągę - zoba, dałam radę, nie wiem tylko, co to jest adres URL wg którego trzeba wpisać blogi. Ale to już jutro.
UsuńURL to jest adres np, bloga, który się wyświetla w pasku przeglądarki. Jak to zrobisz to Ci gdzieś na boku, czy dole, zależy, jak sobie tam ustawisz, zaczną się wyświetlać blogi, które Ty obserwujesz. U mnie są na prawym bocznym pasku. Oczywiście mieć tego nie musisz, ale widać od razu, kto umieścił notkę. Dzielna jesteś!!!
UsuńTak myślałam. I tak zrobię, muszę Was mieć na oku!
UsuńPozdrowienia dla autorki bajki :) Z wielka przyjemnoscia mi sie czytalo, prosze o wiecej :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo mi miło, dziękuję za ciepłe słowa. Nie proś pochopnie, bo wiesz, że grafomani lubią się dzielić swoim dorobkiem:)))
UsuńDalej Mika, dawaj te skarby z szuflady;)
UsuńToż nie mogę się tak wytrzaskać na dzień dobry, po trochu będzie. Jakieś zapasy na brak weny bieżącej muszą być.
UsuńObserwatorów proszę dodać, coby mi kolejne posty nie umykały:)
OdpowiedzUsuńSzukam tych obserwatorów i szukam i za cholerę! Ale nie ustaję w wysiłkach.
UsuńCzy to jest to: obserwatorzy w google+?
OdpowiedzUsuńHana, wejdź w "układ", potem "dodaj gadżet" i "więcej gadżetów", tam są obserwatorzy
UsuńWysyłam Ci malutką ściągawę, wejdź na gmaila:)
UsuńTego nie używam, nie wiem, za bardzo, to jakieś kręgi czy cuś....nowinka taka.
UsuńKręgi sobie odpuść;)
UsuńTeż tak myślę......
UsuńKręgi mi się chyba przypadkiem założyły, ale na razie nie będę ruszać.
UsuńDziękuję Kochaneczki, lecę kombinować.
OdpowiedzUsuńale będzie fajnie u Was dziewczyny:-)
OdpowiedzUsuńZapraszamy!!!
UsuńUdało się! Dzięki za wskazówki, ja jestem kumata TROCHĘ inaczej!
OdpowiedzUsuńUff, dosyć na dzisiaj. Bardzo Wam dziękuję (-my) za wspólny czas i do jutra!
OdpowiedzUsuńHanuś, gratuluję i podziwiam!
UsuńDopisałam się jako obserwator, w końcu Hana tak się namęczyła, żeby to wprowadzić. Dlaczego Dzika kura zamieszkuje nadmorskie plaże?
OdpowiedzUsuńDzięki Agniecha, na Ciebie zawsze można liczyć! Zamieszkuję dzikie plaże, albowiem kliknęłam i nie potrafię się na razie wycofać. mam fajne zdjęcia na baner, ale blogger mi powiedział, że nie jest kwadratowe i... jajo. Przynajmniej na razie. Muszę zmienić format zdjęcia. Spoko, rozgryzę i to.
UsuńNie wątpię, że Dzika Kura rozgryzie i kwadraturę zdjęcia.:-)
UsuńPrzeceniasz mnie...
UsuńNo, niech Ci będzie, nie rozgryzie, a rozdziobie.
UsuńGratulacje! Przyznaję się, że nie zdążyłam przeczytać, muszę lecieć do pracy:( Ale pozdrawiam ciepło i za osiem godzin wracam:D
OdpowiedzUsuńCzekamy:)
UsuńJacież! Niezła z Was ekipa, dziewczynki. :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się konstatacja Agniechy - żeby każdy chłop trafić mógł na swoją Hanę. :)
O to, to!Świat byłby sielanką pełną szczęśliwych zwierząt...(i ludzi, a niech tam!)
OdpowiedzUsuńJestem wielką fanką tej bajeczki! Cudowna! CU-DO-WNA!
OdpowiedzUsuńPowoli mi się rozjaśnia, kto siedzi w tym kurniku:) A bajka piękna... Ja to wszystko zaraz na poważnie biorę i tak mi żal tego zajączka było, że aż się prawie popłakałam:) Na szczęście zakończenie - jak to w bajkach bywa - szczęśliwe:)
OdpowiedzUsuńNie puacz, nie puacz, dobro zwycięża!
OdpowiedzUsuńGłówne kury to Mika i ja. Poza nami rzesza fantastycznych kur stowarzyszonych!
jaka piękna ta bajka! :)
OdpowiedzUsuńJa bym temu chlopu jednak nie ufala, mimo (a moze wlasnie dlatego ze) zostal tym asystentem weteryniarza ...
OdpowiedzUsuńco za bajka! jak doczekam wnuków, to będę im ją czytać. tylko na co by tu zamienić wątek z molestowaniem?.. :)
OdpowiedzUsuńJako, że ja sobie w przedsionku Kurnika przesiaduję i osłuchuję, co i jak, to w wolnych chwilach poczytam od początku dla rozjaśnienia.
OdpowiedzUsuńBajka jest przednia! :-)