czwartek, 28 listopada 2013

Wczorajsze okoliczności przyrody

Nie nad Pacyfikiem, ani nawet nad Bałtykiem, a nad sąsiadem z naprzeciwka, wyglądały tak:
Po polu chodziły żurawie, przysięgam, ale musicie je sobie wyobrazić, bo podejść się nie dają tak łatwo. Sąsiad nie docenia ani widoku, ani żurawi - dla niego są to glapy - ino łażum i wyżerajum. Na szczęście słońce wschodzi i zachodzi niezależnie od woli i wrażliwości sąsiada. Żurawie też nie bardzo się tym przejmują. W tych zaroślach na skraju Mój znalazł Czajnika. Znalazł Czajnik? Kotka znalazł. Z tego kierunku co i rusz przychodzą do nas na garnuszek a to psy, a to koty...Kiedyś opowiem historię rudej suni Dianki, która zniknęła z dnia na dzień. Sąsiad twierdzi, że "tero jes u siostry w drugi wsi, bo dziecioki jum chciały". Ale ja nie o tym dzisiaj.
Mika za moim pośrednictwem dziękuję za słowa otuchy. Jest już po, wszystko poszło dobrze. Jeśli nic się nie zmieni, jutro (!) zabiorę Ją do domu! Szybko to teraz idzie. KCUKASY najwyraźniej zadziałały. Możecie poluzować, ale nie puszczajcie jeszcze do końca!

66 komentarzy:

  1. Ufff. Tak miało być!!! Buziaki dla Miki. Fakt idzie piorunem, ja po narodzinach młodego 9 dób kiblowałam. Koszmar, w zaduszonej sali na 9 łóżek, przewrażliwione matki nie pozwoliły okna uchylić i przewietrzyć. Po nocy smród był taki, że się nie dawało oddychać (pieluchy były tetrowe, a
    9 dzieciątek ich naprodukowało przez noc) Widoczek iście jesienny, to kiedy te żurawie odlecą??? Bo chyba odlatują?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żurawie się nie spieszą, niektóre wcale nie odlatują, inne zimują w Holandii, kto by tam za nimi nadążył?
      A nie, ten szpitalik jest bardzo przyjemny. Jakby coś drgnęło tu i tam w tej materii, chociaż obawiam się, że to tylko wyremontowana fasada.

      Usuń
    2. Jak Mika wróci, to Tobie pewnie opowie, czy to fasada, czy faktycznie.
      Bo w naszym powiatowym - tylko fasada, niestety. Mimo pewnej wymiany pokoleniowej, porównując lata 80. z obecnymi.

      Usuń
  2. Zdjęcie niczym akwarela :) Sąsiad to prawdziwy profan, jak mozna na żurawie, spore zresztą, mówić glapy?? Zresztą, co tu się dziwić, skoro z tego kierunku przychodzą jakieś zwierzaki do Waszej stołówki.

    Kcukasy czymie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko na nim jest, nie? Zachód słońca, tęcza, gdyby jeszcze sąsiad trochę posprzątał...W głębi, po lewej jest staw. Mogłyby tam łabądki pływać, a miejscowe panny rzucałyby kwiaty do wody...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, wszystko jest :) Romantycznie byłoby z tymi łabądkami i kwiatami rzucanymi do wody ... wiankami ... nowa tradycja mogłaby powstać :)
      Prędzej łabądki się na stawie pojawią niz sąsiad posprząta, zapewne :(

      Usuń
    2. Raczej tak. Musiałabyś go poznać. Sąsiada znaczy. Oszalałabyś.

      Usuń
    3. Nie strasz :(
      Dobrze, że w pewnej odległości mieszkacie, a nie za ścianą np.

      Usuń
    4. No, dość daleko, ale i tak słyszę, jak rozmawia ze szwagrem.

      Usuń
    5. Może jest po kursie emisji głosu? ;)
      Chociaż na ulicy mojej rodzinnej mieszka taki gość, którego głos niesie się daleko. Twój sąsiad ma pewnie podobnie.

      Usuń
    6. ja kiedyś po ćwiczeniach z emisji głosu zaniemówiłam na tydzień;)

      Usuń
    7. Sąsiad raczej w kursie, niż po kursie. I na pewno nie był to kurs emisji głosu.

      Usuń
    8. To nie emituje paszczą?

      Usuń
    9. Kretowata, a to na pewno był kurs emisji głosu? ;) Odszkodowanie powinnaś dostać od organizatora ;)

      Usuń
    10. Agniecha, paszczą, a jakże, ale to nie jest żadna emisja! To jest - jakby to powiedzieć - przewodzenie odgłosów.

      Usuń
    11. To nie bliżej mu emitować drugą stroną? Po co to się męczyć paszczą, skoro odbyt bliżej?

      Usuń
  4. Cieszę się, że poszło dobrze. Jutro ją ode mnie ucałuj.
    Szybko rzeczywiście. Ostatni raz kroili mnie 15 lat temu i nie w naszym kraju. Długo mi przyszło leżeć, ale było fajnie, naprawdę. Pobyty szpitalne z krojeniem wspominam bardzo miło, te bez niestety nie bardzo.
    A zdjęcie bardzo romantyczne, jak obraz. Wierzę Ci w te żurawie, bo u nas jeszcze 10 dni temu były, dlatego myślę, że zima będzie w styczniu. Zaznaczam też, że i gęsi dopiero co odlatywały. Śnieg u nas stopniał doszczętnie. Oby go jeszcze za szybko nie było. Ściski dla Wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzwoniłam do Miki - w super humorze i bardzo przytomna;))) Dostała nawet kolację;) Oby jutro ją puścili;)
    A w kwestii tego, czy czajnik czy czajnika - już spieszę, bo przecież sobie nie odmówię;)
    znalazłam kogo? co? - biernik. Zatem - jeśli to zwykły czajnik - znalazłam czajnik. Bo rzeczowniki męskie nieżywotne mają biernik równy dopełniaczowi. Ale kotek imieniem Czajnik jest żywotny i oby taki pozostał jak najdłużej, stąd Twoje wahanie Hana, żeby powiedzieć "znalazłam Czajnika" - bo tak trzeba w tym przypadku - bo rzeczowniki męskie żywotne tworzą biernik z końcówką fleksyjną -a dla rzeczowników i -ego dla przymiotników. Zatem: Ogniomistrz znalazł żywotnego Czajnika.
    Pozdrowienia dla wszystkich;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kretowata, podziwiam Twoją wiedzę. Ja na ogół wiem, jak ma być, ale nie wiem, dlaczego. W kwestii żywotnego Czajnika niby wiem, ale takie imię własne trafia się rzadko raczej, stąd moje wahanie. Wygląda dziwnie na piśmie: znalazł Czajnika, choćby i żywotny był.
      Już nie dzwonię do Miki, skoro masz świeże wieści. Pewnie już śpi, co Jej będę gitarę zawracać.

      Usuń
    2. Równy mianownikowi - co ja chrzanię;))) to już ze zmęczenia;)) biernik = mianownik dla nieżywotnych;)
      A dopełniacz to dopiero jazda - ale o tym innym razem;)

      Usuń
    3. Nie przejmuj się, nie zauważyłam. Nawet gdybym zauważyła, to i tak zapomnę!

      Usuń
  6. Matkojedyno, Pacjanie! Fajnie? Z krojeniem? Czego - za przeproszeniem Państwa???
    Gęsi o niczym nie mówią, niestety. One się tak przestwierają z lewa na prawo - ornitolog mówił. Nie świadczą za bardzo
    o wczesnej wiośnie, albo późnej jesieni.
    Zimy nie będzie ani w styczniu, ani w grudniu. W kwietniu i w maju będzie.

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas gęsi mówią bardzo wiele i wcale nie przemieszczają się w te i wewte. Bo to są zupełnie inne gęsi. Nasze odlatują na południe, a do nas przylatują północne. A te codziennie wylatują na żer i wieczorem wracają. W sprawach gęsich nadbaryckich możecie mi wierzyć. Tak się składa, że jesteśmy w stałym kontakcie z ornitologami, którzy mają tu u nas swoją stację.
    A jeśli chodzi o krojenie, to jestem troszkę pokiereszowana. Bo ja już tak mam, że żadne przeziębienia, katary, grypy. Jak już, to konkretnie. Karetka, narkoza, etc.
    Hana, TY możesz mieć rację z tą zimą, bo moje owce wtedy będą mieć dzieci, a one lubią rodzić w zimie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie jest z sójkami, jedne odlatują inne przylatują, ponoć z Syberii. Stąd przysłowie o tej sójce, co to za morze się wybierała i wybrać nie mogła, widocznie nie wiedziano o tej migracji sójek.

      Usuń
    2. Gdybym na Syberii wylądowała, też bym się przestwierała w kierunku zachodnim bardziej.

      Usuń
    3. Ewentualnie do Japonii, to już blisko.

      Usuń
  8. Chyba, że nadbaryckie - tu żeś ekspertem! A te, co u nas wyżyrajum oziminy, to są gęgawy. Czy zbożowe. Albo odwrotnie.
    Ja tak mam z zębami. Całe lata nic się nie dzieje, a jak pierdyknie, to po całości.
    Kurczę, chyba odwołam tę zimę w kwietniu i w maju. Na wiosnę tak nawijałam o bocianach, aż nawinęłam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale jak ci się zyje z takim sąsiadem? Chyba trochę to kosztuje...

    Mika, zuch dziewczyna! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sąsiad na początku naszego tutaj mieszkania uznał, że miastowe z nas głupole i nas sobie wychowa. Byliśmy grzeczni, ale do pewnego momentu. Jak przyszedł i zażądał, żebym skoczyła mu po ćmiki (papierosy), bo mam samochód, a on nie (we wsi nie ma sklepu), to czara się przelała. Poszłam werbalnie, grzecznie, aczkolwiek DOBITNIE. I skończyło się, widać uznał nas za godnego przeciwnika. Grzecznie się sobie kłaniamy i to wszystko.

      Usuń
    2. Hmm, to jednak chyba kosztuje, ale jego też, he he.

      Usuń
  10. Bardzo romantycznie zdjęcie, dopiero po przeczytaniu uwag na temat sąsiada powiększyłam je i zobaczyła jakiś kłębiący się burdel. I malowniczą ruinę za stawem. Patrz, a kiedyś szukaliśmy podobnej konstrukcji do wiaty, kiedy ona tak tam stoi i marnuje się. Pozdrowienia dla Miki. Zauważyłam, że trzeba zmienić gramatykę, na podstawie wyjaśnień Kretowatej. Już w szkole średniej mnie to uderzyło, ta niesprawiedliwość i nierówność, a teraz dzięki Kretowatej, jakoś mi się przypomniało. Żywotne , nieżywotne, wszystko pięknie, tylko dla rodzaju męskiego. Dziewczyna, krowa i kanapa odmieniają się zupełnie tak samo. Dzisiaj w czasach genderu i równości ( je..ał je pies, że zacytuję pewniego polityka ) trzeba zmienić, koniecznie. Kretowata, do roboty. Zmieniaj odmianę. Pisz projekt. :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam się mnóstwo rzeczy marnuje, a najbardziej gospodarz.
      W sprawie gramatyki podpiszę każdą petycję, nie tylko w sprawie genderu, bo pofyrtane to wszystko nieziemsko. A gender to już w ogóle. Idąc śladem nowomodnych wynalazków językowych rodzaj żeński od doktora proszę! Skoro ministra to i doktora. Wielowiekowych zaszłości nie da się tak łatwo wyprostować. Tak, koniecznie - Kretowata, do roboty! Wszyscy wiedzą, że nie masz co robić!

      Usuń
    2. Lecznica?
      Maja B.

      Usuń
    3. Poproszę wobec tego o rodzaj że ński słów: marynarz, majtek, generał, kanclerz i saper.

      Usuń
    4. Majka, a co powiesz na Przychodnię?

      Usuń
    5. Marynara, bielizna, albo desusa, generałka, kancelaria, saperka. Łatwizna.

      Usuń
    6. Marynarka, majtka, generałka, kanclerka, saperka.
      Marynarzowa, majtkowa, generałowa, kanclerowa, saperka, wciąż tak samo.

      Usuń
    7. Przychodnia. Też o tym myślałam, ale to może rodzaj żeński od :chodziarz (jakaś Korzeniowska np.) ?
      Maja

      Usuń
    8. Maja, rodzaj żeński od chodziarza to będzie piechota.

      Usuń
    9. A w połączeniu z marynarzem : morska.
      Czego zresztą nigdy nie mogłam sobie wyobrazić, chyba że Jezus.

      Nikt mnie nie wyklnie za niefrasobliwość?
      Maja

      Usuń
    10. No coś Ty! Jezus FRASOBLIWY właśnie!
      A piechota morska występuje wtedy, gdy schodzi na ląd na przepustkę w porcie.

      Usuń
  11. Zdjęcie jak obraz, ale czy ja mogę prosić takie zdjęcia w nieco większym formacie? Plissss...
    Czyżby narodziło się nowe maleństwo??? Gratki dla mamy, dzielnej mamy, bo wyczytałam między wierszami, że jakieś góry, doliny po drodze były:)
    U mnie na sąsiadowym orzechu siadają sroki i gołębie. Od czasu do czasu wrona przysiądzie i drze dzioba zimowo...Przy domu mojego dzieciństwa rosły wielkie topole. Na nich kraczących była masa! Codziennie jak wychodziłam zimą do szkoły witało mnie :KRA, KRA, KRA!!! I krążyły jak u Hitchcocka:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ondraszka, to maleństwo, to kociak, na punkcie którego kompletnie zwariowaliśmy i spokojnie mogłaś uznać, że mówimy o dziecku!
    Blogger nie puszcza mi większego formatu zdjęcia, ale mogę przesłać Ci na maila, jeśli chcesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kliknij na zdjęcie już dodane i pojawi Ci się taki malutki pasek na dole i format zdjęcia (małe, duże, bardzo wyże, oryginalnej wielkości, czy jakoś tak - wtedy powiększysz)

      Usuń
    2. Dziękuję, każda rada jest bezcenna!

      Usuń
    3. Nie tylko Hanę oświeciłaś, dzięki!

      Usuń
  13. U nas w ogóle nie ma srok, nie widziałam ani jednej od lat. Wszystkie chyba przeniosły się bliżej miasta. W zasadzie stęskniłam się za srokami. Wron też nie ma w jakichś obłędnych ilościach. Są za to kruki. Czarne kruki.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czyżbym "wcisnęła Mice dziecko w brzuch"?...:) No to przepraszam, kot kotem, ale ja myślałam o ludzkim dziecku:) Te opowieści z porodówki mnie zmyliły:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Z sąsiada jest niezły oryginał. Mam nadzieję, że będzie gościł od czasu do czasu na Waszym blogu. Miejscowi o tego typu mentalności są dla nas osiedleńców niezłymi kosmitami :-)
    Kciuki trzymam, nie puszczam. Cieszę się, że wszystko u Miki poszło dobrze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oryginał to mało powiedziane, oj będzie tu gościł, będzie!

      Usuń
  16. Teraz mówię ja, Mika, nadaję z łóżka za pomocą sekretarki Hany:
    Po pierwsze - bardzo ogromnie dziękuję Wszystkim za trzymane kciuki i pomorskie kcukasy! Dziewczyny, jesteście Wspaniałe! Z takim wsparciem można góry przenosić, a nie tylko rękę naprawiać. Naprawdę się wzruszyłam i jest mi bardzo miło po przeczytaniu Waszych wpisów. Raz jeszcze ogromne dzięki. Wychodzę stąd w poniedziałek, wprost pod opiekuńcze skrzydła pastelowej Dzikiej Kury.
    Ondrasza, w istocie, wepchnęłaś mi dziecko w brzuch, jako żywo potomstwa żadnego nie posiadam, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Ale i tak dziękuję za dobre słowo:)
    Żegnam Was czule, na razie i do napisania!
    Mika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mika, trzymaj się dzielnie - jak rozumiem - póki co jedną ręką. Ale, jak sądzę, przy takiej Hanie to i jedna Ci chwilowo starczy. Wracaj do zdrowia, dziewczynko miła. :)
      Uściski! No i kcukasy nieustające. :)

      :**

      Usuń
    2. Macham Miko łapką, choć już pewno sekretarka pojechała.

      Usuń
    3. JolkaM, Mika jest takim twardzielem, że i jednym palcem się utrzyma!
      Mnemo, jeśli ja Ci odmachnę to też się liczy?

      Usuń
  17. Grypsem nadajecie i potem takie cudaki wychodzą...:) Mika zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  18. No tak ... trudno się połapać:( Więc ja nawiążę do pięknego zdjęcia i żurawi:) Zdjęcie jak malowane, a i ptaszydeł zazdraszczam choć drą się niemiłosiernie :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drą się?! To najpiękniejsza muzyka świata. Nie ma dla mnie piękniejszych dźwięków. Więc uważaj sobie, GochaMi. ;)

      Usuń
  19. Święte słowa! Żurawi klangor występuje w moim rankingu zaraz po śpiewie słowika i wilgi. Faktem jest, że jeśli ktoś nie wie, może się przestraszyć, bo trąbią jak trąby jerychońskie.

    OdpowiedzUsuń
  20. żurawie?????? u mnie już ich nie ma. no, ale u mnie klimat zimny.
    a ja tak lubię ich słuchać. a kiedy tańczą.....echhhhhh.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Do mnie przyleciały, tu trochę cieplej. Tej wiosny widziałam ich taniec z kuchennego okna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowicie Ci zazdroszczę! Ja raz dostrzegłam coś na kształt tańca na polu przy ruchliwej zresztą drodze nr 6, którą jeżdżę do i z pracy, do i z miasta. Często tam widuję żerujące żurawie, ale wtedy to wyraźnie było widać, że coś się kroi. Kurczę, nie mogłam sobie tego odpuścić, zwolniłam, zatrzymałam się, poczekałam na wolne pasy i zawróciłam. Gdy zatrzymałam się na poboczu na wysokości ptaków, mimo że były w dużej odległości od drogi, chyba się spłoszyły (ta ich legendarna wręcz płochliwość) i zaprzestały tego cudownego krygowania. Odfrunęły. :( W sezonie mam je bardzo blisko chałupy, ale już teraz ich nie widuję zbyt często na ziemi, gdyż posesja się zadrzewiła i niczego nie widać nawet z okien połaciowych. Kiedy las dopiero zaczynał rosnąć, widywałam je czasem żerujące na pobliskich ugorach lub polach. Napawam się więc ich odgłosami, czasem niezwykle głośnymi i bliskimi. W tym roku wysłyszałam je między innymi, gdy odlatywały wielką chmarą dokładnie nad naszym domem. Wcześnie to było, myślałam, że one wtedy jeszcze nie całkiem odlatują, ale po tym już ucichło zupełnie. Może przeniosły się w bardziej przyjazny rejon. Do Ciebie? :) A gdzie Ty stacjonujesz, Hano, bo albo mi umknęło, albo nie miałam okazji nigdzie przeczytać? 100 km od Wrocławia, to wiem z Twojego dialogu z Marią u Anki, ale w którą stronę, oto jest pytanie. :) Aha, i żeby nie było, że już planuję wyjazd do Ciebie, żeby podglądać żurawie z Twojego okna kuchennego. ;)

      Usuń