sobota, 3 września 2016

Czy chcesz o tym porozmawiać?

Poczucie własnej wartości to sprawa szalenie skomplikowana. Jeśli jest zaniżone – źle. Jeśli zawyżone – jeszcze gorzej. W moim odczuciu „zawyżony” stoi w miejscu. Skoro wszystko jest idealne, to lepiej już być nie może. Po co więc szukać, drążyć, ulepszać? „Zaniżony” jest bardziej rozwojowy, bo jednak szuka i ulepsza. Byle nie przesadził, hrehrehre. Zapewne upraszczam, życie wszak nie jest czarno-białe. 
Lepiej nie będę się więcej wymądrzać, oddaję głos – było-nie-było - fachowcowi.
A jeśli psychoterapia, to odjechane zdjęcie:
Zawyżony z zaniżonym
Teraz mówi MartaMarta. Rozbuchała się, co nie?

Dla ułatwienia i jasności troszku się powymądrzam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie te mądrości, zapewne wszystko to jest dla Was oczywiste i Ameryki nie odkrywam.
Ale - moim zdaniem - zawsze warto sobie sprawy poukładać po porządku. Otóż z samooceną to jest tak:

- Bywa ona zazwyczaj parcjalna. Oceniamy się różnie pod różnymi względami. Tu jesteśmy głupie, tam trochę mądrzejsze, nogi wprawdzie dobre, ale te cycki… Gadać z ludźmi umiemy, ale czy mądrze? Mamy zdolności językowe, ale w ścisłych ani dudu... itd.
- Globalny charakter ma zaś poczucie własnej wartości. Powstaje najprawdopodobniej (jego zręby) w dzieciństwie i w okresie dorastania, a zależne jest przede wszystkim od prawidłowej, opartej na bezwarunkowej miłości więzi z rodzicami (zwłaszcza z matką). Wpływa ono na samoocenę, utrudnia bądź ułatwia powstawanie samooceny pozytywnej, a z drugiej strony może być przez nią całe życie modyfikowane.
- Samoakceptacja jest kolejnym pojęciem związanym z obu powyższymi (samooceną i poczuciem własnej wartości). Bezwzględnie związana jest z poczuciem własnej wartości, ale z samooceną już nie tak bezwzględnie. Można więc nisko się oceniać w zakresie różnych umiejętności, cech, a jednocześnie się akceptować, ze wszystkimi swoimi słabościami, takim jakim się jest. I tutaj jest nam potrzebne wcześnie wbudowane rozwojowo poczucie własnej wartości.
Można też przyjąć, że poczucie własnej wartości i samoakceptacja są tożsame, będąc globalną, (co nie znaczy, że bezkrytyczną) akceptacją siebie jako jednostki – jedynej i niepowtarzalnej, cennej li tylko przez sam fakt istnienia, a nie dlatego, że zasłużyła sobie na to poprzez coś tam (bezwarunkowa miłość do samego siebie).
Wprawdzie psychoanalitycy twierdzą, że wszystko zależy od dzieciństwa (wczesnego), ale okazuje się, że możemy mieć na to wpływ i dużo później, włączając w to wiek dojrzały i nawet bardzo dojrzały. A psychologia humanistyczna uważa, że każdy człowiek rodzi się z potencjałem piękna i dobra, który nigdy nie umiera, choć czasami zagrzebany bywa pod różnymi gruzami. Ale jak się bardzo chce, to zawsze można go odgrzebać.
Pracę nad samoakceptacją, poczuciem własnej wartości i samooceną można zacząć od któregokolwiek końca, bo wszystko jest ze sobą - jak widać - ściśle związane.

Pierwszy krok to zdanie sobie sprawy z tego, jak to ze mną jest. Jakie są u mnie proporcje między tym, co widzę w sobie jako swój potencjał, a tym, co widzę jako słabość. I szukać, szukać, jeszcze raz szukać potencjału, jeśli naszym zdaniem jest go zbyt mało. Każdy ma w sobie coś, z czego bywa zadowolony, chociaż ciut. Chociażby to coś wydawało się banalne. Bo nigdy banalne nie jest, choć nam samym może się takie wydawać.
Proste ćwiczenie na początek to stworzenie listy cech, z których jestem dumna, które mi się podobają, czy z których jestem zadowolona. Ważne - JA, nie Inni!!! A najlepiej upublicznić te cechy w środowisku, w którym czuję się bezpiecznie, nie obawiam się pomniejszenia ich znaczenia, czy - nie daj Bóg - wyśmiania. Czyli – w Kurniku!

To mówiłam ja – MartaMarta

Teraz mówię ja – Hana:
Nasza „psychoterapia” jest oczywiście dobrowolna. Możecie ją potraktować żartobliwie, możecie podejść do sprawy poważnie, możecie gdakać o czym tylko Wam się zamarzy, albo wszystko naraz!

279 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Som, som, ino później siem wypowiem, teraz muszem siem odmeldować, wieczorkiem się zjawie :)

      Usuń
  2. No to ja się wypatroszę. :)
    Zręby mam w porządku I to mój cenny kapitał na całe życie. Brak mi uczucia zazdrości i potrzeby konkurencji. Sama nie wiem, czy ma to więcej plusów czy minusów.
    Wydaje mi się, że w miarę akceptuję siebie, bo już mi ręce opadły i wiem, że wyżej de nie podskoczę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie wszystko pod gruzami. I co jeden odrzucę, to trzy następne się walą.
    Chociaż wizja buldożera, ktory je odwala i odrzuca bezpowrotnie jest fajna. Tylko teraz trzeba go poszukać i uruchomić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wizualizuj, podobno to pomaga.

      Usuń
    2. Podobno tak ;)
      Podczas pisania tego komentarza tak się mi zwizualizowało.

      Usuń
    3. Pięknie Ci sie Lidio zwizualizowało. Można rzec: Każdy orzeł ma swój buldożer

      Usuń
    4. Lidio; Twój buldożer poszedł w ruch. Zobacz niżej

      Usuń
  4. „Zdolna jestem niesłychanie,
    Najpiękniejsze mam ubranie,
    Moja buzia tryska zdrowiem,
    Jak coś powiem, to już powiem,
    Jak odpowiem, to roztropnie,
    W szkole mam najlepsze stopnie,
    Śpiewam lepiej niż w operze,
    Świetnie jeżdżę na rowerze...

    To tak we wstępie. Bójcie się! Jeszcze tu wrócę!

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja przeczytalam i to jest tak madre i naukowe, ze musze przeczytac jeszcze ze 12 razy...jam mis o malym rozumku. pardon - Kura.

    Bylam akceptowana jaka jestem od dziecinstwa, na wszystko (prawie) mi pozwalano, Tatko pozwalal i nie pozwalal, bo mnie szalenczo kochal i zlego slowa nie mozna bylo na mnie mowic, a nie pozwalal na duzo, bo pierwsze primo - jeszcze bym sie z plebsem mieszala, najlepiej klosz na mnie i hodowac. Mama - pozwalala na wszystko z ufnoscia, ze nie popelnie glupoty (docenilam to i grubszych glupot nie popelnilam) i wspierala glupie pomysly. Na szczeke brala krytyke za w/w glupie pomysly fiu bzdziu. Czyli jakis balans jest. a ja te samoocene mam gdziejsik na poziome wykopalisk w Herkulanum. Zazwyczaj czuje sie gorsza i glupsza od ludzi, z ktorymi choc slowo zamienie. czasem zdarzaja sie wyjatki, jak wyjatki wala po oczach tempota.
    Okrutnie to dusi i ciagnie ku dnu niczem kolo mlynskie.

    Jak slubny zaczal za mna latac, to pierwsza rzecz, ktora pomyslalam bylo - ale dlaczego ja? Tu, na miejscu jest 450 dziewczyn o niebo ladniejszych i bardziej blyskotliwych. ALE...nie pytalam go, moze sie balam, bo on mi sie baaardzo podobal, mimo uczucia braku szans, poza tym, co bede sobie gitare zawracala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam Krysiu, inteligencja emocjonalna stoi wyżej urody;)
      Hanna

      Usuń
    2. Krysia, skąd u Ciebie taka wykopaliskowa samoocena?? świetna jesteś, błyskotliwa, nic dziwnego, że ślubny zaczął latać akurat za Tobą :)

      Usuń
    3. Hanno; w przypadku Opakowanej myślę, że nie tylko emocjonalna. O urodzie nic nie wiem niestety

      Usuń
    4. mozecie mnie rozwalkowac na elementy pierwsze, bo nawet ciekawa jestem. oszczegam ino, ze prawdopodobnie wszystkiemu zaprzecze (jeden fatygant bardzo to we mnie lubil az i ja polubilam, hrehrehre), co nie oznacza, ze nie slucham....

      o urodzie lepiej nie wiedz nic, rhehrehrehrhrhrhreh

      Elaja - nie wiem...

      Usuń
    5. Marto, pewnie,że nie tylko.Miałam na myśli,że kawalera oczarowała urokiem osobistem a nie rozwiązywaniem układu równań;))No, chyba,że matematyk.
      Hanna

      Usuń
    6. ja mu raczej wate na oko zalozylam, hrehrehr, chociaz moze i nie, bo nie umiem sie sprzeadawac dobrze nic a nic. a chaliera, mialo nie byc negatywne!!!!!!!!!!

      Usuń
    7. Jak to, o urodzie nie wiem? Wystarczy spojrzeć na zdjęcie profilowe. Uroda aż po oczach bije. Oj, będę zdołowana, bo to mój "konik":) I słaby punkt, niestety...

      Usuń
  6. Do ostatniego wybiegu - Hana! Rucianka! Zakladamy biznes jak lalunia. mysle, z eklientow, ktorzy by chcieli zeby za nich sie pomartwic znajdziemy cale zagony!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bezwarunkowo to akceptowano mię tylko od poczęcia do porodu. Nadszedł czas i urodziłam się. To było me pierwsze faux-pas. Okazałam sie bowiem płcią słabszą, jak wówczas mniemano i o kobietach myślano. Errare humanum est, o czym w familii mej czciciel mądrości starożytnych zpomniał był zupełnie. Płeć silna w osobie mego wątłego brata zadała kłam mniemaniu powyższemu, ku rozczarowaniu progenitorów.
    Nie spełniałam więc żadnych pokładanych w pierworodnym potomku nadziei niejako ex definitione. Jak żyć z taką wyprawką?
    Izydor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izydorze - bezczelnie ;).
      Barbara

      Usuń
    2. Izydorze, zmieniłaś wyprawkę potomkom?
      Hanna

      Usuń
    3. Mam nadzieje, że tak.
      Izydor

      Usuń
    4. Izydorze - i dlatego teraz jesteś Izydor?

      Usuń
    5. Izydorze - kawal walizy targasz przez zycie. no bo chyba to sie ciagnie jak makaron spaghetti chyba...powiedzialas komu trzeba o tym? Rozmawialam pare dni temu z przyjaciolka o powiedzeniu Rodzicom roznych rzeczy zanim bedzie za pozno. Moj slubny plakal na pogrzebie swojego Ojca, ale glownie z bezsilnosci i zlosci, ze nie zdazyl nigdy mu powiedziec, co o nim, jako ojcu, myslal i kiedy mu brakowalo jakiegos tam ojca... jednak rodzice maja to do siebie, ze marnuja dzieciom zycie jak sie tak rozgladam :/ i az sie boje czy moje male przyjda do mnei kiedys i cos wygarna... ale wychowanie dziecka to, no ma sie na to jedna szanse, nie mozna wracac i poprawiac. mozna poprawiac pozniej, ale co sie juz popsulo to sie ciagnie. Mowil Chlopski Filozof, NIE JA! hrehre

      Usuń
    6. Opakowana; z tego że im wywalisz (zwłaszcza kiedy sa już starzy) raczej nic nie wyniknie, poza uczuciem, być może ulgi, po której przyjść może poczucie winy. Wydaje mi się, że kiedy jesteśmy dorośli to czas żebyśmy sobie powiedzieli, że co nam zrobili, to nam zrobili, ale teraz juz sami sobie robimy i na nic tak naprawdę nie maja już wpływu. Zwalanie na Rodziców w dorosłości jest raczej przejawem niemocy i wręcz pewnego rodzaju wygody.

      Usuń
    7. No!.Tylko na świekrę można;)
      Hanna

      Usuń
    8. Moj slubny by nie wywalil w pelnym sensie slowa, ale moj tesciu byl tez bardzo specyficznym charakterem i pewnych rzeczy zwyczajnie nie widzial, a te rzeczy bolaly slubnego przez cale zycie. okazje na rozmowy nie bywaly czesto i jakos mijaly...a slubny zostal z niezakonczonym biznesem... jedna kolezanka zyje z kamieniem u szyj, bo nie pogodzila sie z ojcem swoim przed jego smiercia. wiec to tak dziala... Moze i "wygarniecie" ale tez stworzenie mozliwosci dialogu i wytlumaczenia co i jak w tym zyciu i w tym. wiec moze trzeba pamietac, z ejak gryzie, to to wyjac na swiatlo dzienne wczesnie a nie zostawiac na pozniej, bo po prawdzie starzy ludzie to starzy ludzie.

      p.s. byla okazja (slubny vs. tesciu), jak tesciu mial ...tyle lat, co slubny teraz, czyli mlodzian ;))) zostawia do ==to jeszcze duzo zycia na rozprasowanie tych zalow.

      Usuń
    9. Rozumiem Opakowana. A wiesz, na terapiach to sie pisze listy do rodziców, w których się "wywala". Albo sie z nimi "rozmawia". Listów sie oczywiście nie wysyła. To tez działa.

      Usuń
    10. wiem, wiem, pisalam takie...ale raczej o mnie a nie o Rodzicach do Rodzicow.....

      Usuń
  8. Miałam w bliskim znajomościowym otoczeniu kilkanaście psycholożek i psychoterapeutów (paru facetów było też, w tym jeden gej). Mieli ogromne problemy ze sobą, jednocześnie dając fachową pomoc inym...
    Koleżanka była psychologiem sądowym i podobnie, samotna i z traumą wynikającą z ciągłego kontaku z problemami pacjentów, które brała na klatę ze sobą.
    Wszyscy, bez wyjątku, mieli pogmatwane życie osobiste z którym nie dawali sobie rady.
    Większość pozostaje sama, lub miewa przelotne związki bez zobowiązań.
    To bardzo trudny fach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ust mi wyjęłaś Iza;)
      Posyłaliśmy dzieci do prywatnej szkoły,u jednego syna złożyło się,że połowa rodziców mieniła się psychologami,choć wg mnie raczej psycholami.Co to się działo na zebraniach!!Helpunku!Jak się wymądrzali,jakie głupoty wygadywali,aż żal wychowawczyni i tych dzieci;)
      I tak samo pokręcone ich życie, widać szewc bez butów chodzi;)Jedyna korzyść z tej szkoły,że codziennie angielski z native speakerem,bo miałam tej atmosfery po kokardę.
      Zawsze powtarzam głupi jest pewny siebie,inteligentny ma wątpliwości.
      Hanna

      Usuń
    2. Izo i Hanno; niestety część ludzi wybiera tef fach w nadziei że uleczy siebie. To najgorsza z możliwych motywacja. Kiedy jeszcze na psychologie były egzaminy wstępne, łącznie z rozmowa kwalifikacyjną, to odpowiedź na pytanie o motywacje właśnie tego typu - że chce pomóc sobie obniżała szanse. Ale tez rzecz nie w tym żeby psycholog nie miał problemów, bo to niemożliwe, rzecz w tym, żeby umiał sobie z nimi radzic A "branie na klatę" cudzych problemów jest zwyczajnie błędem zawodowym.

      Usuń
    3. a ja dostalam sie na studia psychologiczne tu...i w tydzien od tej dobrej nowiny okazalo sie, ze jedziemy do Nigerii, moze i dobrze, ze tej psychologii nie studiowalam...a chcialam, bo mnie to po prostu baaaarrrrddddzzzzooo interesowalo i interesuje. od zawsze.

      Usuń
  9. No to się wywnętrzę: pozytywną moją cechą jest to, że mi się chce rozwijać. Mam w sobie ciekawość "życia" ogólnie, ciekawość jutrzejszego dnia, następnego tygodnia, roku. Chce mi się odkrywać nowe dziedziny i sprawdzać - co dla mnie mają. Jestem też dość odważna. To znaczy - boję się, ale idę mimo to.
    Tematu cech negatywnych dziś nie ruszamy, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu; tylko ktos kto się boi, a idzie mimo to, ma szanse na rozwój. Nowego zawsze sie boimy. To stare jest bezpieczne (Maslow)

      Usuń
    2. A negatywnych nie ruszamy, zakazane!!!!

      Usuń
    3. to tylko ja tak negatywne szarpam dzis??? juz siedze cicho i drapie sie po czerepie.

      Usuń
    4. Trochę tak ogólnie poszarpać można, nieuniknione przy tym temacie, ale tak bardziej osobiście to na pozytywy się nastawmy. A psychologia JEST ciekawa

      Usuń
  10. wyszłam z kochającego domu gdzie dostałam miłość, wsparcie i całkowitą akceptację, i faktycznie nie mam problemu z samoakceptacją i poczuciem własnej wartości ...
    z samooceną bywa różnie, ale nawet jak daję sobie minus to zamykam temat i idę dalej!
    nie wiem tylko, czy nie przesadziłam z dowartościowywaniem swoich dzieci ;) ale chyba jest ok, i teraz Zuźka dostaje miłość i wsparcie z każdej strony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba lepiej przewartosciowac niz niedowartosciowac?

      Usuń
    2. Przewartościowanie też nie wskazane,powoduje pychę.Można się na tym przejechać, wiem cosik o tym;)Upadłe księżniczki boli ambicja;)
      Hanna

      Usuń
    3. Opakowana - czy prze..., czy niedo...; u Damy zawsze umiar i elegancja, z naciskiem na umiar

      Usuń
    4. zapomnialam o byciu Damo!!

      Usuń
    5. No właśnie Opakowana, to przypominam

      Usuń
  11. Mój dom rodzinny? E lepiej nie mówić. Nie okazywanie żadnych uczuć a już broń panie święty emocji, ze strony mamy, ze strony ojca wręcz przeciwnie. Wynik: zaniżone poczucie własnej wartości,przekonanie żem nie bardzo mądra, chociaż i może ładna ale głupia. Dziś? Jakby nieco lepiej, nie zastanawiam się nad mądrością w dalszym ciągu uważam że niezbyt ona duża jest a uroda minęła. Dotarłam do emocji i nie tłumię ich, kosztowało lat sporo. dziś potrafię wybuchnąć ale uważam to za spadek po ojcu i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. yyyy temat w moim przypadku przywołuje złe demony :/
    Marto, nie zgodzę się z Twoim zdaniem - "Zwalanie na Rodziców w dorosłości jest raczej przejawem niemocy i wręcz pewnego rodzaju wygody" Ja tak naprawdę nigdy nie wywaliłam matce co mi zrobiła i co nadal robi, a nawet dzisiaj bezczelnie skłamała w pewnej sprawie i po mojej interwencji przynała, że było inaczej niż mówi. Nie chcę wchodzić w szczególy, ale ani to wygodne, jak piszesz, ani mnie nie dowartościowuje, ino wielkie poczucie żalu mam do niej. Nie mniej jednak nigdy jej nie powiem co o niej myślę i co mi zrobiła, niech jej będzie, unikam z nią kontaktu, bo mnie to wyczerpuje psychicznie. Na szczęście nie podcięła mi skrzydeł i z moją samooceną jest ok. Znam swoje wady, znam zalety, chciałabym być lepsza, ale winię za to jaka jestem tylko siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sonic - a może Jej napisz i nie wysyłaj?

      Usuń
    2. Marto, ja z nią przegadałam setki godzin- w myślach ;) To jest wyjątkowo toksyczna osoba, najlepsze dla mnie to mniej z nią kontaktować się, ona znienacka zasunie czasem takim złośliwym, obrażającym tekstem, że aż dziw mnie bierze na tę jej pomysłowość i czerpanie przyjemności z dowalenia mi. Zresztą nie tylko mi. Oczywiście ona jest ideałem ;) Manipuluje moją siostrą i wykorzystuje jej wrażliwość, chociaż ją akurat kocha :/ Ja to kiedyś zobrazowałam w ten sposób, sorry ale trochę brzydko, no więc mama przychodzi , zostawia brzydką kupę, wychodzi i potem to nam śmierdzi i my się z tym męczymy, a ona zapomina o problemie i tryska humorem w swoim towarzystwie. Ja już się na to od dawna nie nabieram i pracuje nad siostrą, co by i ona przestała się dawać zatruwać:/

      Usuń
    3. Sonic; gadac w myślach to nie to samo co napisać. Przez napisanie pewne rzeczy przybierają bardziej konkretny wymiar. Spróbuj, może akurat

      Usuń
    4. Nie zgadzam się. Warto rozmawiać nawet ze starymi rodzicami. Wolno im powiedzieć, że nas zranili. To może pomóc nie tylko nam, ale paradoksalnie, im również. Tyle, że należy robić to w wyważony sposób.

      Usuń
  14. Ja tam nie wiem, czy wybuchiwanie jest spadkiem po kimś. To znaczy pewnie wynika z kombinacji genów, ale ogromne znaczenie ma wzorzec, czyli wychowanie. Mój Tata był cholerykiem i potrafił, oj potrafił. Jeśli to dziedziczne - mam to po nim. Jak się wścieknę, to mam czerwoną płachtę przed oczami i na mózgu. Ale potrafię ją powstrzymać (nie zawsze do końca), tylko mi bulgocze. Szybko mi mija, ale strasznie tego u siebie nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A miało byc Hana o tym co lubisz!!!

      Usuń
    2. No dooobra. Ale nie wiem, co lubię. Lodziki lubię.

      Usuń
    3. a ja klubie swiety spokoj. w sobie tez....

      Usuń
    4. Hana, tak nie może być. Nie wykpisz sie lodzikami

      Usuń
    5. O to, to! Spokój też lubię. I robotę dobrze zrobić też lubię. I lubię to, że nie nawalam.

      Usuń
    6. To już lepiej. A co jeszcze?

      Usuń
    7. Hano, myślę że jesteśmy do siebie podobne, nie tylko z racji ojców choleryków, mój też potrafił i ja swoją czerwoną płachtę na mózgu opanowałam. I nie tylko w tym zauważyłam podobieństwo, też zgubiłam ukradziono mi z kieszeni całkiem niedawno telefon, :)) jestem raczej mało towarzyska i chyba dlatego że nie potrafię być błyskotliwa ale za to bywam ironiczna nie mam zbyt wielu przyjaciół.
      Świetna dyskusja bardzo ciekawy temat.

      Usuń
    8. Elko, przybij piątkę! Widzisz! Zapomniałam, że jestem towarzyska!

      Usuń
    9. Wiem że nie jesteś pisałaś :))a piątkę przybijam, fajnie jest rozmawiać, otrzymywać odpowiedzi na to co się pisze, to dopiero wydarzenie.

      Usuń
    10. Powiem za Elę- Ela jest bardzo ciepłą osóbką, potrafi uważnie słuchać i wyciąga trafne wnioski. Jest kopalnią wiedzy, którą się chętnie dzieli, ba! Ona ją użycza ku naszej zdrowotności i szczęśliwości. Jest bardzo skromna, życzliwa, po prostu dobry człowiek z naszej Eli! I bardzo kocha zwierzęta!!!

      Usuń
    11. Kochanie zwierząt, to dla mnie najlepsza rekomendacja, nasz jesteś Elu.:)

      Usuń
  15. PS. Ale się dzisiaj obijałam, łomatko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czem Hano, wałkiem po plecach?(ale nie psem;)
      Hanna

      Usuń
  16. Hanna, ale co wałkiem? Że z grubej rury?

    OdpowiedzUsuń
  17. Aaaa, pojmłam. Lubię sie pokatować.

    OdpowiedzUsuń
  18. Hana, dlaczego zamilkłaś,aaaaaa?

    OdpowiedzUsuń
  19. Odpowiedzi
    1. To dobrze Hano, myśl, myśl co jeszcze w sobie lubisz. I inne Kury też myślą!!!!

      Usuń
  20. Odpowiedzi
    1. Pewnie z Balusiem poszła. Żeby mu nie wypadło gdzie nie powinno.

      Usuń
    2. Żebyś wiedziała, właśnie wróciłam

      Usuń
    3. Hrehre, wypadło mu co trzeba i gdzie trzeba?

      Usuń
    4. Jo, wypadło, chociaż nie wszystko

      Usuń
  21. No dobra, to lubię w sobie swoje poczucie humoru, spostrzegawczość, ciekawość świata, kreatywność. Tak generalnie to lubię siebie, chociaż nie zawsze tak było.
    Lektura Wysokich Obcasów bardzo mi pomogła z dojściem z sobą do ładu, pomogła odpowiedzieć na mnóstwo pytań dotyczących mojej osoby, z przepracowaniem swojego "staropanieństwa". Wydaje mi się że wiem dlaczego wybrałam taką drogę w życiu a nie inną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego piszesz Mario, że Ci się wydaje że wiesz. Pewnie po prostu wiesz.

      Usuń
  22. O właśnie, zapomniałam, że jestem kreatywna. I szybko pracuję, co nie znaczy, że zle!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pomyślisz Hana to jeszcze parę rzeczy sobie przypomnisz

      Usuń
  23. No co jest, Kury!? Pruć mi tu flaczki, bo z czymś trzeba do senatorium jechać!
    I jeszcze jestem otwarta na ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, coraz lepiej Hano, rozkręcasz się

      Usuń
    2. no dobra, to ja też powiem, że jestem otwarta na ludzi, nie jestem nieśmiała, łatwo nawiązuję znajomości, jestem bardzo rodzinna, empatyczna, lubię pomagać ludziom, chętnie doradzam i potrafię słuchać, jestem dobrą matką, nie spóźniam się, jestem obowiązkowa, o! więcej grzechów nie pamiętam ;PPP

      Usuń
    3. Sonic, całkiem imponujący wynik!
      To teraz ja: szybko sie dogaduję z ludzmi, ktokolwiek to jest, jestem kontaktowa. Empatyczna też, nawet chyba za bardzo.

      Usuń
    4. Sonic, to znaczy,że między innymi jesteś śmiała i punktualna; mam rację?

      Usuń
    5. O! Punktualna też jestem. Nawet paranoicznie.

      Usuń
    6. Wyprułam jako pierwsza, ale nikt mi nie odpowiedział. :(

      Usuń
    7. Rucianko, nie napisałaś CO w sobie lubisz i że Ci rence opadli.

      Usuń
    8. Bo jakoś zupełnie nie wiem co napisać. Chyba ten rodzaj terapii nie dla mnie.

      Usuń
    9. Rucianko, to ja Ci powiem. Masz empatię, poczucie humoru, dystans do siebie. To tak na pierwszy rzut oka.

      Usuń
    10. Rucianko; napisałaś czego Ci brak. Napisz co masz, co lubisz w sobie

      Usuń
    11. Hana, dzięki za ten pierwszy rzut oka, drugi mógłby być mniej łaskawy, hrehre.
      MM, jakoś nic mnie specjalnie nie zachwyca, ale też nie muszę się zbyt wielu cech aż wstydzić, ot taka przeciętność.

      Usuń
    12. No właśnie Sonic; to brzmi lepiej niż; "nie jestem nieśmiała" i "nie spóźniam się"

      Usuń
    13. Rucianko, a te, których się nie wstydzisz, to jakie są?

      Usuń
    14. No napisałam przecież, że przeciętne.

      Usuń
    15. Kurde, Rucianko, tępa jestem, nie wiem jakie to są przeciętne, ale trudno, najwyżej się nie dowiem

      Usuń
    16. MM, takie średniej jakości, ani się chwalić, ani wstydzić, ciężki byłby ze mnie pacjent.
      Jestem taka zwykła i nie mam o to do nikogo żalu. :)

      Usuń
    17. Rucianko; pacjenci to w przychodni. A Inne Kury widza Twoje mocne (przepraszam, przeciętne)strony?

      Usuń
    18. Toć mówię, że widzę! Dowcipna jest do pęknięcia, inteligentna, empatyczna, pomocna, kocha zwierzęta.

      Usuń
    19. To mi się udało wyprowadzić Cię w pole. :)

      Usuń
    20. Jeżu, Rucianko, to wszystko nieprawda? Jednak jesteś Marcinkiem, co wyrywa muchom nóżki!?

      Usuń
    21. widzialam - JEST Marcinkiem! nic tylko Marcinkiem! na liscie cech rucianki blyskotliwe poczucie humoru oraz empatia u mnie wychodza na prowadzenie :) Bez inteligencji tych cech nie ma, tralalla.

      Usuń
  24. A ja... Lubię swoja wrażliwość na innych, umiejętność wybaczania, brak małostkowości (jaki jest tego odpowiednik pozytywny? - bo nie powinno się lubić rzeczy których sie nie ma przecież), poczucie humoru, umiejętność panowania nad emocjami (do pewnego stopnia), szczodrość (chciałabym w tym zakresie mieć większe możliwości), ciekawość świata, lojalność...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MM., odwrotność małostkowości to dużostkowość. Proste.
      Poczucie humoru posiadam, lojalność też.

      Usuń
    2. Dzięki za dużostkowość. I tak to działa też. Jak Inni mówią co maja, to inni odgrzebują to tez w sobie. Taki buldożer własnie. Gruzy sie odsypują

      Usuń
    3. a u mnie to jakos nie dziala , bo czytam i mysle i niczego nie moge wymyslec....

      Usuń
    4. U mnie też nie działa.

      Usuń
    5. Widać buldożer za mały dla Was, albo sie jeszcze nie dokopał

      Usuń
    6. Opakowana, jesteś błyskotliwa, inteligentna, dobra, empatyczna, dowcipna, pomocna. No.

      Usuń
    7. To nie ja - to rucianka!!! nie myl osob. znaczy Marcinek.

      Usuń
    8. Opakowana, zgadzam się z Haną.
      Jesteś taka, bo inaczej Annavilma nie przyjaźniłaby się z Tobą tyle lat.
      A ja jej ufam, mamy podobny gust.

      Usuń
    9. no to Ty tez jestes taka, a nawet pincet razy wiecej, bo znacie sie od pierdyliona lat a ja z nia dopiero jakies 15. Ha!

      Usuń
    10. Opakowana, wez i nie pitol. To Ty! O Tobie nawijam!

      Usuń
    11. Brak małostkowości to wielkoduszność, jak sądzę.

      Usuń
    12. na empatyczna sie zgadzam.

      Usuń
  25. tak poczytałam pobieżnie ale widze ,że nie ja jedna z domu rodzinnego wyniosłam zaniżoną samoocenę
    dopiero od niedawna zaczęłam sama siebie doceniać i lubić
    przykre to ale prawda jest taka ,że zaczęło mi się układać kiedy odsunęłam się od osób z rodziny , które mnie wciąż krytykowały i dołowały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kingo; to w czym się cenisz i lubisz?

      Usuń
    2. Ja powiem, ja! Kinga jest pracowita i kreatywna. Bardzo!

      Usuń
    3. zawsze lubiłam coś tworzyć , zdobywać nowe umiejętności , poznawać ludzi...
      a w domu rodzinnym to ,że czytałam książki było złe , to ,że jestem otwarta i mam swoje zdanie było tłamszone , cokolwiek zrobiłam byłam krytykowana
      powiedziano mi ,że byłam , jestem i będe zerem .....
      te słowa bolą- zwłaszcza kiedy sie je usłyszy z ust najbliższej osoby , osoby która powinna mnie kochać , wspierać i akceptować...

      teraz robie to co kocham , jestem akceptowana przez osoby które sa w moim otoczeniu i jest mi dobrze ....choć żal gdzieś w sercu jest

      Usuń
    4. Oj, to lekko nie miałaś.
      Izydor

      Usuń
    5. Kingo; ten żal pewnie zostanie, na to nie ma rady. Ale pewnie możesz go przykryć tym co masz teraz dobrego, a on będzie być może coraz mniejszy.

      Usuń
    6. czyli wyszlas na ludzi wbrew najblizszym!
      szkoda, ze dzieci nie moga wziac rozwodu z rodzicami czasem...

      Usuń
    7. no, czasami szkoda ...
      przykre to ale prawdziwe

      Usuń
    8. No, święte słowa Opakowana

      Usuń
    9. Kingo, siostro w niedoli ;) Ja zostałam zerem, bo.... zbankrutowałam 15 lat temu, tak solidnie, dom 560 m2, 3 samochody i firma poszły w pisdu i to jest to, czego matka mi nie wybaczyła, dlaczego jestem dla niej głupkiem, nie liczy się z moim zdaniem, wszystko co robię i mówię jest złe. Ponadto ma dziką przyjemność w kłamaniu na mój temat, zmyślaniu i przypisywaniu mi złych intencji, więc sama rozumiesz, że jesteśmy, a raczej byłyśmy w podobnym szambie. Ale obydwie się wyzwoliłyśmy, między innymi dzięki odsunięciu się. Teraz macki mojej matki są zbyt krótkie, stara się mnie dotknąć, ale albo to zbywam, olewam, albo zdecydowanie się sprzeciwiam. Nie lubię jej, ba ją nią gardzę. Nie życzę jej źle, służę pomocą z czystej przyzwoitości, ale na miłość nie ma już u mnie miejsca. Skupiłam sie na swojej malutkiej rodzince, dzieciach i rodzinie siostry i jest mi teraz zdecydowanie lepiej.

      Usuń
    10. tak, odsunięcie sie było najlepszym rozwiązaniem aby zacząć żyć swoim życiem według swoich zasad
      czasami tylko dziecku trudno było to wyjaśnić ale na szczęście jest coraz starszy i więcej rozumie

      Usuń
    11. A więc, za radą Marty, możemy śmiało powiedzieć- jesteśmy silne i wolne :)

      Usuń
    12. tak !!!
      bo jak nie my to kto ? :)

      Usuń
    13. Ale to w człowieku zalega. Wydaje mi się, że nie da się całkowicie uwolnić.

      Usuń
    14. kurczę, podoba mi się na tej kozetce :P

      Usuń
    15. Bo jak nie Wy to nikt!!!!

      Usuń
    16. Hana nie da się
      są chwile kiedy wszystko wraca ....ale trzeba sie otrząsnąć i robić swoje ,życ tym co jest teraz a przeszłość zostawić za sobą ....

      Usuń
  26. Kinga, dobrze że to w porę zrozumiałaś zamiast w tym tkwić. A to wcale nie jest łatwe.

    OdpowiedzUsuń
  27. Kinga, znaczy nie jest łatwo odciąć się. To miałam na myśli.

    OdpowiedzUsuń
  28. Po tym moim wstępie myślicie pewnie, że jakąś traumę w sobię noszę albo co. Otóż nie. Nie wiem. jak to się stało, ale tę moją „wyprawkę” rzuciłam w kąt dość wcześnie, bez rozdzierania szat. Nie będąc chłopcem i tak miałam bardziej chłopięcą duszę. Byłam silna, wytrwała, nie byłam mazgajem i prócz koni i wody nie bałam się nikogo i niczego. Brat był bardziej zniewieściały, delikatny, może wrażliwszy i do tego bardzo chorowity. Chciał nie chciał, okazałam się córcią swego ojca. To ja odziedziczyłam po nim świetną temperament, pamięć, głos, umiłowanie do heksametrów i treochejów, do "drzewek" hebrajskich, egzegez i gramatyk . Jakby na przekór rodzinnym pragnieniom. Nastepne faux-pas. No i zawsze robiłam co chciałam, nigdy się też za bardzo nie przejmowałam i nie przejmuję i dziś tzw. opinią. Rodzice tolerowali różne ekscesy, w sumie byli luzakami. Moi znajomi ich lubili. Z maman nigdy nie byłyśmy jakoś blisko, z ojcem też nieszczególnie. Oboje już nie żyją. Czasem mi ich brak. Choć nasze wspólne życie usłane różami nie było muszę powiedziec, że byli dobrymi ludźmi, bardzo oddanymi i pomocnymi bliźnim.
    A ja, cóż znam siebie, wiem na co mnie stać, gdzie leżą moje słabe punkty. I akceptuję siebie, i lubię. Nie podoba mi sie moj zadarty nos od zawsze i niepiękny kształt paznokci, ale to przecie duperele.
    Rogaty Izydor, co sie nie może zalogować

    OdpowiedzUsuń
  29. Izydoru, to się komuś pcie kompletnie pomyliły:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi gender.
      Izydor

      Nawiasem piszac, to straszliwie upierdliwe jest to podpisywanie pod kazda wypowiedzia i jeszcze oświadczanie, że się nie jest robotem.

      Usuń
    2. Izydoru, albo gender, albo robot.

      Usuń
    3. Izydoru, mnie się czsem wydaje, że jesteś robotem. Tyle ogarniasz, że nie ogarniam. Ile masz owiec teraz, na ten przykład?

      Usuń
  30. Izydoru, masz fajowy nos, co Ty gadasz???

    OdpowiedzUsuń
  31. Owieczko, przecież byłaś zalogowana? Zresetował Cię, czy jak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cos sie pochrzaniło. To nie na mą głowę dziś. Izydor

      Usuń
  32. Izydorowego nosa nie znam, ale tak na mojego (wydatnego) nosa to Izydor bardzo mię się podoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izydor tez mi sie bardzo podoba, choc go nigdy nie widzialam w sumie, a nosa to juz w ogole. Moj jest okropny - mercy bucket prprababciu.

      Usuń
    2. Kabluję, że Rucianka ma same przeciętne cechy i nie chce powiedzieć jakie, choć się ich nie wstydzi. Może Jej pomożecie?

      Usuń
    3. a ja wyżej pomogłam Eli :)
      rucianka jest absolutnym miszczowskim komentatorem na blogach, o ! uwielbiam jej dowciapność :P

      Usuń
    4. MM, przeciętne, tzn. średnia krajowa, nie mam jakiejś ekstra cechy z której byłabym dumna. Ale nie narzekam, bo bym była zakłamana.

      Usuń
    5. Dzięki Sonic, akurat jesteś osobą o podobnej wyobraźni, ale nie wszyscy rozumieją o co mi chodzi. Więc wyciągając z tego średnią, co nam wychodzi? Przeciętne poczucie humoru hrehre.

      Usuń
    6. Nie musi byc zaraz duma Rucianko, nie wymagajmy od siebie za wiele. Wystarczy być zadowolonym, lubić, akceptować, cenić. To ostatnie przede wszystkim

      Usuń
    7. kurczę, Rucianko, ja bym to rozszerzyła u siebie na przeciętną urodę i wagę hehehe
      jakoś jednak ta przeciętność portfelowa jest dla mnie nie do osiągnięcia ;P

      Usuń
    8. Kurczę, Sonic, a może jeszcze jakieś rozszerzenie?

      Usuń
    9. To dumna, to tak mi się napisało, wiem o co chodzi, jestem trochę zażenowana, bo wygląda jakbym się krygowała, a tak nie jest. Wydaje mi się że nie mam większych problemów ze swoimi zaletami i ogólnie ze sobą. Raczej martwię i przejmuję się innymi, czego wcale za dobrą cechę nie uważam, bo jest to bolesne i wyczerpujące.
      Akceptuję siebie, bo staram się nikogo celowo nie krzywdzić i mogę sobie w gębę spojrzeć, choć niespecjalnie lubię.

      Usuń
    10. no paczaj, ja mam podobnie. Akceptuje siebie, bo wypada...

      Usuń
    11. źrenic ? :))
      jeszcze... hmmm nie jestem pamiętliwa i nie żywię urazy, po prostu zostawiam za mną to co złe i nie żywię się złą przeszłością
      może Ci się, Marto, wydawać to niespójne z tym, co pisałam o mamie, ale ona nie jest przeszłością w moim życiu i na bieżąco coś tam mi dorzuca, jednak ja o tym na co dzień nie myślę, dzisiejsza notka i dyskusja mnie sprowokowały, mam tu raczej na myśli byłego męża i partnera, teściową itd ;)))
      zresztą mój były śp. partner, mimo że go zostawiłam, do końca uważał mnie za swojego jedynego prawdziwego przyjaciela, a przeszłam z nim wiele, oj wiele :)

      Usuń
    12. Opakowana, ale co wypada? Akceptować? Ale tego na oko i tak nie widać!

      Usuń
    13. Sonic, jedna, jedyna sprawa mi zalega i nie mogę sie od niej uwolnić. Świństwa byłego męża, które dotyczyły nie tylko mnie, ale i córki. Zapewne dlatego nie potrafię o tym nie mysleć. Nie, żeby przesadnie, ale nachodzi mnie i nawiedza. Chętnie bym sie tego balastu pozbyła, ale jak?

      Usuń
    14. Akceptuję, bo nie mam skłonności samobójczych.

      Usuń
    15. mi zalegała tylko matka, i to że się teraz nazad sprowadziłam trochę już mi komplikuje utrzymywanie spokoju ducha, bo kciał nie kciał widuję ją teraz częściej, ale przeganiam myśli, Hanuś, oj przeganiam
      poza tym jak mnie wkurzy, to się wygadywuję do swoich dzieci, obśmiejemy temat i już mi lżej :)
      Wiem, Hanuś, że są takie sprawy, że siedzą w nas, siedzą, ale mamy wiele sposób na poprawę kondycji psychicznej, chociaż tutejszy KURNIK czyli Szczajnicę Zdrój :)))

      Usuń
    16. Hana, zapytaj Córkę, może ona już się od tego uwolniła. Podejrzewam że bardziej Cię bolą właśnie te, które dotyczyły Twojego Dziecka. Ze swoimi może łatwiej się uporasz.

      Usuń
    17. no wypada akceptowac, bo inaczej ciezko zyc...tak sobie mysle, ze to, co lubie/akceptuje u siebie to wlasnie to, co wypada lubic/akceptowac. a sama w sobie to nie wiem jaka jestem i co mozna lubic. jak bum cyk cyk.

      Hana - swinstwa dokonane - nie da sie ich odkonac. mowilas mu ?

      Usuń
    18. Sonic, może jakiś amulet?

      Usuń
    19. rucianko, myślę o czerwonej nitce na nadgarstek ;) i jem dużo czosnku ;PPP

      Usuń
    20. Dobrze że na nadgarstek, a nie na szyję, uff. ;)

      Usuń
  33. MM., słusznie Ci się podoba. Fajna laska z fajnym nosem.

    OdpowiedzUsuń
  34. Ciekawe rzeczy dziewczyny piszecie. Ciekawe i mądre. Zmuszające do myślenia.
    To dla mnie trudny temat, ale widzę, że mam podobne doświadczenia jak wiele z Was. Dla mnie niestety nadal one są trudne. Sorry więcej nie będę pisać, bo ma być pozytywnie, a tych akurat za wiele nie dostrzegam. Poczekam na odcinek o negatywach , o wtedy lista będzie długa i konkretna.

    OdpowiedzUsuń
  35. Garde, negatywom mówimy NIE! Ty jesteś uzdolniona, taktowna, współczująca, empatyczna (to chyba to samo).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taktowna????
      Hanuś Ty mnie nie widziałaś jak mi nerwy puszczą, oj pioruny lecą i taktu brak. Pocieszam się jedynie, że to rzadko się zdarza. Lepiej działa cięty dowcip, który podobno posiadam, podobno podkreślam:))

      Usuń
  36. Rucianka się kamufluje. A my czekamy.

    Opakowana, masz przecie fajny nos. Na zdjęciach widać, że fajny.

    Kiedyś, kiedyś jakiś typ w kolejce nie pamietam za czym koleja ta stała, a byłam tam z dwoma kolegami, więc typ ten patrzył na mój profil i powiedział głosno, że cytuję "ta mała ma nos jak skocznie w Sarajewie". Nikt sie nie zaśmiał, nawet koleś tego typa. Nie byłam jakoś szczególnie przybita tym porównaniem, ale moi koledzy chyba mysleki, że musza mnie jakoś pocieszyć i rzekł K. lub J., bym sie nie martwiła, bo w Sarajewie są dwie skocznie. Większa i mniejsza. I pewnie chodziło o te mniejszą. Pewności jednakowoż nie mięliśmy.
    Anonim Izydor z nosem jak skocznia do tego niezalogowany

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o matulu... Izydorze, takiego porownania to nigdy nie slyszalam, az mi wyobraznia ruszyla, ale i tak nie wierze, rhehrehr

      co do mojego nosa - nie da sie go lubic i nie lubie zdjec z profilu. bo do tego doczekalam sie kolejnych podbrodkow. To juz wogle...

      Usuń
    2. Izydoru :))) to co napisałaś, świadczy tylko o tym ,jak duży dystans masz do siebie i jak tak naprawdę masz duże poczucie własnej wartości, i słusznie !!! :)

      Usuń
    3. tez mi sie to wlasnie objawilo, a ty, Sonic, to napisalas.

      Usuń
  37. Łomatko, Izydoru, ale gościu walnął! Kudy tam Twemu nosu do jakiejkolwiek skoczni?! Nigdy mi nawet przez myśl nie przeszło, że coś z nim nie tak! No jaja jakieś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znaczy to byly perly przed wieprze!

      Usuń
    2. Tyle lat minęło, a ja pamiętam to porównanie. Podbródki też mam juz dwa a czasem i trzy. To chyba jakies geny, bo moje chude jak piszczel dziecię też ma dwa i dlatego nosi brodę.
      Bardzo jestem niefotogeniczna. Czasem mnie to wkurza.

      Usuń
  38. Oesu, nie mogłam nijak tu wejść. Głowa mi pęka od tego udowadniania, żem nie robot. Jakieś obrazki wybierac musiałam i weryfikować, i ciągle było nie tak.
    Hana, owieczek teraz ma 27 plus 31 i jedną kozę Lilith albo Lilitu. Lilitu to żeński demon w mitologii babilońsko-asyryjskiej. Jest demonem prawdziwym.

    OdpowiedzUsuń
  39. Jeżu Hana dzisiaj jestem po takim wybuchu,bardzo rzadko mi się to zdarza i wcale
    nie tłumaczy mnie fakt,że miałam konkretny do tego powód,bo potem czuję się z tym cholernie źle,nie mogę poradzić sobie z emocjami i jest mi wstyd jeśli przy okazji dostanie się domownikom.
    Co w sobie lubię? Teraz niewiele:(
    Jaka jestem? Prawdomówna,lojalna,empatyczna,chętna do pomocy,punktualna,obowiązkowa,ciekawa "ciekawostek",niektórzy mówią z poczuciem humoru,staram się być dobrą matką.W domu rodzinnym każdą wolną chwilę wykradałam na czytanie książek i ta miłość do czytania pozostała, no nazbierało się!To tyle na szybko,dzięki MM za darmową terapię:))
    Coś na rzeczy jest z komuterem,przed chwilą wylogował mnie z Kurnika i z poczty:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jakie piękne spacje mi porobił!!

      Usuń
    2. Elżbieto, gdyby to był plebiscyt, wygrałabyś! Wymieniłaś chyba najwięcej cech, które w sobie lubisz! I do tego znasz się na kfiatkach!

      Usuń
  40. Proponuję zamknąć na dzisiaj dyskusję o naszych faaaantastycznych cechach. Okazuje się, że mamy ich sporo mimo poplatanych i trudnych czasem losów i mimo różnych, trudnych czasem doświadczeń. To dowód na to, że nasz los w naszych - i tylko naszych rękach. I tego się trzymajmy. A do dyskusji o nosach chętnie sie przyłączę. Nos mam po ojcu, a jego przodkowie, po których on go odziedziczył, mieli pseudo "Nosy". Więc same rozumiecie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MM., mam to słynne zdjęcie z nosami na baczność, w równiutkim szyku!

      Usuń
  41. Izydoru, niezłe stadko. Wnoszę, że 31 jagniąt? Musisz być robotem, żeby to wszystko ogarniać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to pikuś. Przedstaw sobie, w zeszłym roku miałam samych owieczek 180.

      Usuń
    2. Tak mi się zdawało, że było grubo ponad 100!

      Usuń
  42. Ogłaszam wszem i wobec, że Izydor ma najnormalniejszy w świecie nos! Widziałam na własne oczy i to nie raz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. marzę o tym, by się o tym przekonać osobiście :))) ponoć może być to październik :)
      Izydoru, 180 ??? szok
      Czyli nic nie napisałaś o swojej pracowitości!

      Usuń
    2. Hana, a ja, a ja, powiedz że normalny choć troszku duży....

      Usuń
    3. Ani o erudycji, wiedzy, talencie organizacyjnym...

      Usuń
  43. I kompletnie nie wiem o co chodzi Opakowanej w sparwie nosa. No nie wiem, a też widziałam. I nos, i Opakowaną. To tylko dowodzi, że nasze wyobrażenia o sobie mają się nijak do tego, jak odbiera nas świat.

    OdpowiedzUsuń