sobota, 26 kwietnia 2014

ZAPOMNIANY PODRÓŻNIK

Nie tylko zresztą podróżnik, ale i żołnierz, dyplomata, pisarz, orientalista, znawca i miłośnik pięknych kobiet... A nawet autor sztuki teatralnej "Harun al-Raszyd" (Kalif z Bagdadu) , do której muzykę skomponował w 1931 Witold Lutosławski, podówczas jeszcze student matematyki, którą jednak wkrótce porzucił dla muzyki. To był chyba drugi utwór Lutosławskiego, a więc prawie debiut kompozytorski. Ale o kim mowa? Mowa o zapomnianym dziś pisarzu JANUSZU MAKARCZYKU.


zdjęcie: Wikipedia

  Najpierw może garść szczegółów z jego bogatej biografii, choć żył nie tak długo, bo zmarł w wieku 59 lat w 1960 roku. Jako młody chłopiec brał już udział w obronie Lwowa w 1919 roku. Rok później wraz z Dywizją Piechoty Górskiej gen. Andrzeja Galicy brał udział w walkach pod Sokółką, Kuźnicą Białostocką, Grodnem. W 1923 ukończył Wydział Prawno-Ekonomiczny na Uniwersytecie Poznańskim. Tuż po ukończeniu studiów rozpoczął swoją karierę dyplomatyczną jako urzędnik konsulatu w Chicago , jednocześnie studiując filozofię na Sorbonie (nie wiem jak on to zrobił, ale zrobił!). Pływał także na statkach handlowych jako zwykły marynarz i stąd jego najciekawsze opowieści.
 Potem pracował jako dyplomata w Jerozolimie, w MSZ, w Lidze Morskiej i Kolonialnej. W 1934 roku był głównym autorem unikalnej umowy z Liberią (wówczas jednym z zaledwie trzech niepodległych państw Afryki) , dającą Polsce rynki zbytu, dostawy towarów rolnych i wyjście na ocean. Niestety wielkomocarstwowe i kolonialne zapędy naszych polityków uniemożliwiły zawarcie tej umowy. Zbyt była dla nich równoprawna, a Liberia wszak miała być tylko zwykłą kolonią polską, a nie jakimś tam partnerem. Makarczyk bardzo boleśnie odczuł te ataki i całą historię opisał w książce "Widziałem i słyszałem, wspomnienia podróżnicze" z 1957 r.  
W 1939 roku został zmobilizowany i walczył w artylerii przeciwlotniczej w okolicach Sandomierza. Ranny, trafił do niewoli w Oflagu w Murnau, gdzie prowadził tajne wykłady z historii Arabów i polityki kolonialnej. Po wyzwoleniu wrócił do Polski i podjął pracę w MSZ, pół roku nawet był dyplomatą na placówce w Kairze, jednak zachorował na paratyfus i musiał wrócić do kraju. W 1947 wystąpił ze służby dyplomatycznej i przeniósł się do Krakowa, gdzie zrobił doktorat i pracował na UJ w Katedrze Orientalistyki. Dopiero wtedy na dobre zajął się publicystyką i pisarstwem, bardzo lubił przyjeżdżać do Zakopanego, gdzie świetnie mu się pisało. Najczęściej w Domu Pracy Twórczej "Halama", który zasługuje na osobną monografię, dziwię się, że nikt dotąd tego nie zrobił. Był tu właśnie, gdy zmarł Julian Tuwim. 
Pisał artykuły, felietony, opowiadania, wspomnienia, książki dla młodzieży, a nawet sztuki teatralne. Największym powodzeniem cieszyły się jego książki podróżnicze, przybliżające egzotyczne światy, dla zwykłych ludzi wtedy zupełnie niedostępne. 

 Na jego książki trafiłam w dzieciństwie, mama miała jego zbiór opowiadań "Siostra zjedzonego człowieka" . Zafascynowały mnie historie przez niego opisywane, nieprzeciętni ludzie, których spotykał na swojej drodze, zawikłane historie ich życia i uczuć, rozliczne femmes fatales. Przepięknie pisał o kobietach, z atencją, przedwojennym szarmem i dowcipem, nigdy nie przekraczającym granic dobrego smaku. Znane są jego powiedzenia i aforyzmy dotyczące kobiet, na przykład "Całowanie nagiej kobiety w rękę jest stratą czasu" albo "Kobietę piękną możesz całować bez końca i nigdy nie trafisz w to samo miejsce" :)) I może już mniej eleganckie: "Piękna kobieta jest jak kaczka - za dużo na jednego, za mało na dwóch."  Kobiety były głównymi bohaterkami jego opowiadań , nawet tytuły książek o tym mówią: " Kobieta zawsze płaci", "13 kobiet", "Po prostu kobieta"... 
Pisał piękną polszczyzną (przedwojenne wykształcenie klasyczne!) i  z dużą erudycją. Chciałam tu zacytować fragment z opowiadania "Kobieta zawsze płaci". Cytat zaczyna się od opinii panny Ginaux, która była guwernantką naszego bohatera w dzieciństwie: "... ze słów panny Ginaux wynikało, że mam twarz stosowną w sam raz na okazję Wielkiego Piątku, ale zupełnie niemożliwą do noszenia na inne dni roku. Po prawdzie z taką twarzą w ogóle na codzień chodzić nie można.  Kobiety mają dobre serca. Wiele kobiet, którym o tym opowiadałem, starało się naprawić krzywdę, jaką mi panna Ginaux wyrządziła, bo w duszy dziecka musiało to wytworzyć jakiś uraz. Jestem naprawdę wdzięczny tym paniom, które wypędzały ze mnie mój kompleks jak tam i czym mogły, ale jednak coś pozostało, i tym tłumaczę sobie moją skromność w obejściu z przedstawicielkami płci pięknej, którym nigdy nie chciałem narzucać tak nieurodziwej persony." Czyż nie urocze? I z lekka filuterne:))

imageworld.pl autor: tyszek

Chicago, Paryż, Jerozolima, Tokio,  Kair, Liban, Grecja, Bliski Wschód, Brazylia, Borneo, Indochiny,  Hawaje, Bali, Chiny... Gdzież ten człowiek nie był i czego nie widział... A wszystko przekazywał poprzez losy ludzi, których spotykał na swojej drodze, ludzie byli dla niego najważniejsi. Świat stał przed nim wtedy otworem. Taki świat, którego już nie ma, który możemy tylko oglądać na starych filmach i o którym możemy czytać np właśnie u Makarczyka. Żałuję, że zmarł w sumie tak młodo, cóż to jest teraz 59 lat! A mógł jeszcze tyle opowiedzieć...
 Ktoś sobie o nim niedawno przypomniał i jeden z jego aforyzmów znalazł się wśród tematów na próbną maturę: " Są książki, o których trzeba wiedzieć, o których wypada wiedzieć, i wreszcie takie, o których można nie wiedzieć." Do jakich tekstów literackich odniósłbyś te słowa? Uzasadnij swój wybór. Nie wiem, czy moje uzasadnienie uznano by za wystarczające...

Zachęcam bardzo do lektury i przeniesienia się w inne czasy i w inny, piękniejszy może świat?
Jeżeli ktoś miałby ochotę, to mogę użyczyć "Siostrę zjedzonego człowieka" i "Róże z piasku" za pomocą poczty, chociaż chyba do końca jej ufać nie można...

Przy pisaniu korzystałam z Wikipedii, stamtąd też zdjęcie autora, jak również z bloga Mirosława Cieślika z MSZ
 http://www.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/blogi/miroslaw_cieslik/lektury_nadobowiazkowe__dyplomata__ktory_umial_pisac_jak_nikt

263 komentarze:

  1. o mamuniu....zupelnie o nim zapomniala, a czytalam jak bylam mlodom panienka, znaczy chyba kaczkom. Musze lekture powtorzyc. Prosze o wanienke badz(dozylny) rurociag czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jak już Ty co powiesz, to pękam zaraz. Kaczkom:)))

      Usuń
    2. Kaczka też drób:)) Cieszę się, że pamiętasz:))

      Usuń
  2. Ja nie czytałam, ale jak będę w Zakopanem - to poczytam:) Dzięki za przybliżenie postaci:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, jak to możliwe, ale chyba nie czytałam, albo czytałam i nie pamiętam??? Zaczęłam czytać przed świętami "Piękną i dobrą" książkę o Zofii Czartoryskiej z Zamoyskich, dotarłam do 69 strony i więcej nie było czasu.Kiedy czytać??? Wieczorami zasypiam przy drugiej stronie, kiedyś mogłam do rana:(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jest kłopot, też zasypiam po kilku kartkach:(((

      Usuń
    2. dlatego wanienka czasu by sie zdala....

      Usuń
  4. Mika, ja chcę, ja chcę pożyczyć, ale nie ślij, w końcu przyjedziesz, nie? Bo jeszcze coś tam dla mnie masz chyba, nie pamiętam tytułu. Coś o Mariannie chyba?
    Nie czytałam, przyznaję się, ale to musiał być facet! Podróżników prawdziwych podziwiam szczerze. Nie wiem, czy byłoby mnie stać na taką prawdziwą włóczęgę po świecie z plecakiem tylko, chociaż świata ciekawam.
    Przyłożyłaś się bardzo, podziwiam, wcale nie żartuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki szefowo za dobre słowo:))) Jak nie ja to ty przyjedziesz przecie... O Mariannie jak najbardziej mam i udostępnię chętnie.

      Usuń
  5. Oj weź przestań, bo Dziewuchi pomyślo, że to prawda.
    Byłabyś w stanie tak iść w świat i w ciemno między dzikich? Nie dojadać, nie dopijać, nie móc się umyć, nie wiedzieć, co czeka za węgłem? Chociaż myślę sobie, że kiedyś cały świat był bezpieczniejszy, niż jest teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, też mam wrażenie, że było bezpieczniej, chociaż może były inne niebezpieczeństwa. Nożem też można było dostać w ciemnej uliczce portowej. Ale ja bym chciała tak trochę w nieznane... A mycie przereklamowane stanowczo.

      Usuń
    2. To metafora taka była. Z myciem.
      Pewnie, że można było nożem zarobić, ale nie było porwań dla jakichś politycznych interesów, ani wrabiania w transport narkotyków, nie było chorób różnych, które teraz są i takie tam...

      Usuń
    3. To prawda, z chorób to szkorbut i febra głównie pewnie. Narkotyki też były, w jednym opowiadaniu było o kokainie... Tylko na pewno na mniejszą skalę niż teraz. I mimo wszystko chyba życie człowieka było bardziej cenione.

      Usuń
    4. A skoro już o podróżach, prawdziwych podróżach, mowa, to ja dorzucę książke świeżutką, na która sobie ostrzę ząbki, choć podróżniczka ze mnie żadna. Hm, może właśnie dlatego. Myślę o pani Mai Sontag i książce Majubaju, czyli żyrafy wychodzą z szafy. Słyszałam rozmowę z nią w radiu - co za babka! :)
      Ręka do góry, kto jeszcze słyszał o tej pani. Wiem, że przebywają tu osoby, które słuchają tego samego radia co ja. :)

      Usuń
    5. No ja raczej rączka w dół, przyznaję, że nie słyszałam, ale się dowiem.

      Usuń
    6. Jola pamiętasz pisałam kiedyś w komentarzu u Gosianki o mojej bratanicy wybierającej sie do Nowej Zelandi ,poniżej krótka relacja z podrózy .

      Usuń
    7. O, jest jedna Kura! Nie śpi! O Mai Sontag słyszałam w TYM radiu rzecz jasna, inne wszak nie istnieją. Nie wiem, nie miałabym tej odwagi chyba, nawet mając 30 lat, a mam więcej niestety. Ona bardzo obrazowo opowiada i aż mnie dreszcze przechodzą od tych obrazów. Ale ja tchórz jestem. Na usprawiedliwienie swoje dodam, że nie mam 30 lat, kurde! A kiedy miałam, to nie miałam takich możliwości!!! I teraz tego nie sprawdzę!!!

      Usuń
    8. Ale nie, nie miałabym tyle odwagi.

      Usuń
    9. W TYM radiu to w którym???

      Usuń
    10. No ja też nie, ani kiedyś, ani teraz. Ani odwagi, ani możliwości. Ale ta kobieta tak o tym mówiła! Tak porywająco, z takim zapałem, z taką pasją. No i poczucie humoru, pogodna bardzo dziewczyna. I ponoć baaaardzo wysoka. :) Przeczytam tę ksiązkę, choć nie z powodu wzrostu autorki. :) Sądzę, że wielu ciekawych rzeczy się można dowiedzieć z takiej lektury. A ja uwielbiam, jak to jest napisane tak, że samo się czyta. Myślę, że ona wlaśnie tak pisze - jak mówi. Czyli bardzo zajmująco. :)

      Usuń
    11. No jak, Mika! W TRÓJCE! Wyłącznie i całe życie z krótką przerwą.

      Usuń
    12. Tak się tylko chciałam upewnić...

      Usuń
    13. JolkoM, a jednak paczaj, ludzie podróżują i nie umierają zaraz od tego:) Ja bardzo chętnie, nawet z plecaczkiem i śpiworem, ale po Europie. Jakoś tak bardziej swojsko i cywilizowanie.

      Usuń
    14. I do domu blisko, jakby co.

      Usuń
    15. Ciekawe czy to zbieg okoliczności moja bratanica też wysoka ;)

      Usuń
    16. Marija, coś w tym jest. Wysoki szybciej dostrzeże niebezpieczeństwo. Jako kurdupel ( z francuska kirdipl) nie mam szans.

      Usuń
    17. A ja to najchętniej koło domu - do kotów blisko, do psów własnych, do jaszczurek za szopą (też mam!), do karasków w stawie, do sikorek, rudzików, pliszek - ja za tym wszystkim tęsknię strasznie szybko. I od kilku, a nawet kilkunastu lat w ogóle mi się nie chce podróżować. Tak mi się pokrzywiło. A kiedyś to się błąkało z plecakiem, a jakże, Bieszczady się trochę schodziło... Ech! I za nimi to nawet tęsknię, ale one tak daleko. Ile to trzeba jechać, żeby się tam dostać, a przecież, jak już taki szmat drogi pojechać, to nie na dzień-dwa. No i jak tylko pomyślę, że dłużej, to już zaczynam tęsknić do Śliwki, do Majtka, do Trykot, i do żab i jaszczurek... Ale mnie wzięło i pogięło od tej siwizny na łbie...

      Usuń
    18. Zawszet chyba jest trochę na odwyrtkę, jak się może to się nie bardzo chce, a jak się chce to się czasem już nie może...

      Usuń
    19. Na co dzień mam podobnie do ciebie Jola ,ale tak nie raz coś chwyci za duszę ;)

      Usuń
    20. No masz! Za duszę to mnie coraz to chyta. Szczególnie jak się zapędzę do Magody... Jeju, wtedy to wymiękam, bo ona mało pisze, ale jak już da te swoje zdjęcia, to aż mnie dociska.
      Albo jak zajrzę do Jaworów czy do Marii z Pogórza... Pojechałabym. Kiedyś pojadę. Muszę chyba poczekać, aż mi się choć troszkę nawróci. :)

      Usuń
    21. Nie nawróci Ci się, Jolka. Ja też tak mam. Nawet jeden dzień poza, to jak wracam, to normalnie, aaaaa, co za ulga, że już, że nareszcie! I pieski chłopaki moje, i kotki, i jaskółki w oborze, a po kiego grzyba szwendać mi się po świecie?

      Usuń
    22. I z Magodą tak mam, tak samiutko.

      Usuń
    23. a ja lubie podrozowac. Po to zeby zobaczyc, pogapic sie, powachac i sprobowac ale glownie po to , zeby dodom wrocic.
      Ludozercow coraz mniej jest, wszyscy prawie zjedzeni....

      Usuń
    24. Kurna, Hana, to jak ja do Ciebie pojadę?!

      A jeszcze zapomniałam o żurawiach drących się. Ale te to akurat i u Ciebie bym słyszała. A nawet widziała. :)

      Usuń
    25. sami się pozjadali, to i nie ma prawie :)

      Usuń
    26. U Magody tak mi się spodobało, że pojechałam do Lutowisk i połaziłam po okolicznych polach wokół chaty, spotkałam nawet tablicę z drogowskazem Chreptiów - bo akurat w tym miejscu kręcili kilka scen do Pana Wołodyjowskiego i Baśka przedzierała się na koniu przez zaspy śniegu:))))

      Usuń
    27. A nie zajrzałaś do Magody???

      Usuń
    28. Zajrzałam od strony chaty bojkowskiej:)

      Usuń
  6. Na pewno nie było takich praktyk, jak to zdarza się teraz. Albo kogoś wrabia się nieświadomie w transport narkotyków np. z Tajlandii, albo mami się go grubszą kasą, a potem delikwent ląduje w jakimś egzotycznym pierdlu. Ludzie nie latali samolotami ot tak, z dnia na dzień i z kontynentu na kontynent. Ale chyba odbiegam od tematu. Były zagrożenia, inne po prostu. Może ludożerców więcej było, czy cuś?

    OdpowiedzUsuń
  7. Mika, spać poszły Kurki, czy jak? My możemy sobie przez telefon pogadać, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, przyjdą jeszcze przyjdą, mam nadzieję. Ewci coś nie ma długo:)) A i Katarzyna coś się ostatnio zaniedbuje...

      Usuń
    2. Kasia chyba jeszcze nie wróciła z wojaży. A Ewa śpi upojona cydrem:)

      Usuń
    3. A to bardzo możliwe jest.

      Usuń
    4. Kurczę, właśnie, co z tym cydrem? Bo czytałam dwa posty temu komcie Ewy o cydrze, akurat nabyłam toto w Biedrze w czteropaku, nawet nie wiedząc, jak to smakuje. Włażę wieczorem do Kurnika, a tu Ewa nawija o cydrze! :)
      A ja kupiłam tenże alkohol, bo kiedyś, dawno temu, znalazłam w niecie jakiś ciekawy przepis, w którym występował właśnie cydr. Ja wioskowa jestem i nawet nie wiedziałam, co zacz. Gmernęłam więc i dowiedziałam się, że to alkohol z jabłek, ale nigdy się w sklepie na to nie natknęłam, a jakoś specjalnie też nie szukałam, więc sprawa poszła w zapomnienie. A teraz stoję przy kasie, zakupy już na taśmie, nuda, rozglądywuję się i co widzę? Cydr. Cztery w cenie coś tam coś tam. No to biere. Ale teraz nie wiem, do czego to dodać, bo tamtego przepisu nie mam! Będę musiała chyba wypić. :)

      Usuń
    5. Ale co, Mika? Że Kasia nie wróciła, czy że Ewa upojona?

      Usuń
    6. Że Ewa upojona, tak się rozpływała nad tym cydrem, że to możliwe. Jolka, otwieraj cydra i recenzuj!

      Usuń
    7. Jolka, bo to się pije! Jest pyszne i zdrowe. Z jabłek. W produkcji cydru przodują Francuzi - kużden jeden prawie sam sobie wytwarza.

      Usuń
    8. Żżżże coo, yyhhg, żżże niby naabbzdryngollooolona, yyhhg, i żżże języyk mmmmi siiięę pppppp pllooooncze ???
      O wy niedobre !

      Usuń
    9. Jolkaaaaa! I co? I co? Wypiłaś? Ewa się objawiła, to wymienicie wrażenia.

      Usuń
    10. Aaaa, to ja już chyba wiem, jak działa ten cydr. ;)
      Cześć, Ewuniu!

      Usuń
    11. Na kartoniku jest napisane, że najlepiej pić schłodzone, to chyba dopiero jutro, bo teraz zanim se schłodzę, to już chyba świt będzie. To ja jednak się raczej położę spać, nie będę czekać. :)

      Usuń
    12. Jolka, rany, myślałaś, że do zupy się go dodaje, czy jak? Pewnie można, ale szkoda, bo sam lepszy:)

      Usuń
    13. Kupiłam i ja - żeby spróbować - co Wy w tym widzicie:))) Z Sąsiadką stwierdziłyśmy, że dobre:)

      Usuń
    14. O cydrze słyszałam ale nie piłam ,to mówisz Jola że jest w biedronce ?

      Usuń
    15. I od rana będziesz capać (z czeska: pić)? W Czechach wszechobecne są napisy: "wycap piwa", stąd capanie, nacapać się. W zamrażalniku raz dwa się schłodzi.

      Usuń
    16. Ewuś, gdzie tam zaraz plącze...

      Usuń
    17. No to napisałam przecież, że odkryłam istnienie cydru właśnie przy okazji jakiegoś przepisu kulinarnego, w którym występował. :)

      Marijo, tam go kupiłam. We flaszeczkach 300 ml, w czteropaku. Stały tego całe sterty przy kasach. :) W czwartek, parę minut po trzeciej. :)

      Usuń
    18. Nie chłodzone też wchodzi bez problemu ! I PYSZNE jest. Jak macie koło siebie Lewiatana, to tańszy jest niż w owadzie. A jajlepeij kupować w butlach litrowych. Szkane są i zakręcane. U nas był z zielonych jabłek i z czerwonych jabłek z miodem. jako, że ja miodowa nie jestem, to kupiłam ten bez.

      Usuń
    19. Hana, jak włożę do zamrażalnika, a potem tu wrócę i się zagadam z Wami, to mi zamarznie na kość. Jako mi się patelnia zadymiła, kiedy z godzinkę temu dziecku smażyłam naleśniki. Postawiłam patelnię na gazie, nawet ciasta nie wlałam, a sama do kompa. Dobrze, że patelnia porządna, to się tylko ciut zadymiło, szkód nie ma, tylko opóźnienie w kolacji nastąpiło nieduże. ;)

      Usuń
    20. Ale on jest wszędzie, ten cydr. W litrowych, półlitrowych, jak kto chce!

      Usuń
    21. ale byków narobiłam, jakbym naprawdę ubzdryngolona była. O jak to działa, na samą myśl o cygrze opijanieć można :)

      Usuń
    22. A ja go dopiero parę dni temu w sklepie zauważyłam :)

      Usuń
    23. Jolka, robię to regularnie. Rozgotowuję ziemniaki/makaron/ryż, przypalam czajniki (!), zupa się wygotowuje, pranie zapomniane zalega w pralce...

      Usuń
    24. Jakbym siebie słyszała Hanuś, to plaga jakaś te komputery !

      Usuń
    25. Hana, jak ja Cię lubię, siostro! :)

      Usuń
    26. Ewa, to Ciebie też lubię! :D

      Usuń
    27. Mojeje siostrze mąż z tego tylko powodu kupił czajnik elektryczny i szybkowar. Zakazał używania kuchenki gazowej :)

      Usuń
    28. Jak to dobrze, że my się lubimy !

      Usuń
    29. Jola - bardzo lubiejem :)
      cudARTeNko, on nie jest przewidujący, tylko jak w ciągu pół roku musiał kupić trzy czajniki i nowy komplet garnków, to mu nerw puścił :)

      Usuń
    30. Co do cydru: No przeca ja pisze o cydgrze gdzie indziej - te jablka co maja byc i gruszki, co kwitna, sie to wszystko nada na cydr. ja to pije od razu po przyjezdzie tu, na nowe gospodarstwo i sa coraz lepsze cydry. Francuzy go montuja i cala kupa innych ludzi. cydr z polud-zach Anglii (prawie ze niezaleznej Kornwalii) cydr wystepuje bez babelkow ja wole babelki. i ocet cydrowy mi na glowe potrzebny, a moja tesciowka pije lyzke jego dziennie na zromantyzowane stawy. mnie od tego od razu wontrupka zawyla, wiec juz wole mnie sztywnawe paluszki.

      Co do przylania i takie tam - na facebooku moja znajoma powiesila opis patelni nowoczesnej - antyprzypaleniowej - jak tylko na patelni sie cus zaczyna przypalac, patelnia odlacza internet.

      Usuń
    31. mialo byc "przypalania", przylac to ja moge patelnia osobom, ktore sa niedobre dla moich dzieci.

      Usuń
    32. Mój już jest blisko (tej granicy). Co za wstrętny nałóg! Ale jakie fajne baby!

      Usuń
    33. Ja jom chcę tako patelnie!!!

      Usuń
    34. Opakowana, ocet cydrowy na głowę? Ożywia umysł?

      Usuń
    35. Żeby jeszcze taki czajnik wymyślili, no chyba żeby na takiej odłączającej patelni wodę na kawę gotować. A w zasadzie, to kto mi zabroni. To też chcem tako patelnie !

      Usuń
    36. wrecz przeciwnie, utrwala henne :P cydr raczej na te walory umyslowe pomaga NA PEWNO!

      Usuń
    37. Aha, no racja, toć to octem farbę się utrwala. Czyli co ? farbowany łeb polewać cydrem ? szkoda ! wolę wypić !

      Usuń
    38. Matko, się popłakałam od powyższych dialogów. :D Wariatki.
      Ale oczywiście też se tako patelnie obstaluje. :)

      Usuń
    39. Ty, Ewa, czyli żeby sobie łba siwego nie utrwalać, to dobrze, że nie polewam go cydrem, tylko pobieram wewnętrznie, co?

      Usuń
    40. Bardzo dobrze ! Ja z tego samego powodu wolę wewnętrznie, bo mam ndzieję, że mi ten cydr od wewnątrz wypchnie farbę właściwą na zewnątrz - wypierając/likwidując tym samym siwiznę .

      Usuń
    41. Matko, nie nadanżam, myślałam, że to patelnia utrwala hennę.

      Usuń
    42. Ewa, ale nie mam jasności. Skąd Ci on, ten cydr wypchnie farbę właściwą?

      Usuń
    43. Hana, wcale się nie zastanawiam skąd, przyjmuję wewnętrznie, z taką właśnie wiarą. A wiara, jak wiesz góry przenosi ! Więc qwypchnie. I nie dociekaj .

      Usuń
    44. Dom wariatów, to jest... ekhm, kurnik wariatek... :)
      Po takiej dawce śmiechu mogę spokojnie oddalić się na leże - może nie zasnę tak prędko jak zwykle i przeczytam choć z pięć stron. ;)

      Dobranoc, Dziewczynki/Kurki. :)

      Usuń
    45. Ale ja dociekliwa jestem. Bo jak wypchnie, to gdzie indziej zabraknie. Logiczne, nie? Tylko gdzie? Bo może to ryzykowne jest?

      Usuń
    46. Dobranoc JolkoM, aż się dziwię, że jeszcze gdaczę. Po tym, co zrobiłam dzisiaj w ogrodzie powinnam leżeć zimnym trupem jako żer dla jaszczurek i kiwi za kakuarem.

      Usuń
    47. Z cebulek wypchnie, włosowych!
      Naprawdę Jolko już dobranoc???

      Usuń
  8. Dzisiaj podróżuje się inaczej . Moja bratanica natenprzykład ,powsinoga jedna marzyła o podróży do Ameryki Południowej , no ale ze był okazyjny bilet do Nowej Zelandi , no to jest juz drugi miesiąc tamże . Poleciała sama jedna z plecakiem i namiotem . Sama jedna poleciała , ale już na miejscu ,gdy w miarę odespała trzydobową podróż ,odnalazł ją facet z którym dogadywała się przez internet , włóczyli się razem chyba z miesiąc , przemieszczali się jego samochodem ,a potem włoczyli po bezdrożach . Dołączyła do nich na krótko izraelka z USA . On wyjechał do Szanghaju . Bratannica kupiła rower , którego siodełko nie wytrzymalo ciężaru bagażu po dwóch dniach podróży ,więc zaczepiła się w jakiej knajpie na kempingu . I tak to pokrótce wygląda . Jest tam niby sama ,ale ciągle poznaje nowych ludzi ,nawiązuje przyjażnie i rusza dalej . A relację mamy na bieżąco przez stronę na fejsie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale super! Fajna dziewczyna musi być. I odważna. Patrz Mario, jak to teraz z najdalszych miejsc na ziemi można się na bieżąco porozumiewać i wszystko wiedzieć co i jak. A czy ona jakieś zapiski z podróży robi? Tak nawet dla siebie, żeby nie zapomnieć w natłoku wrażeń?

      Usuń
    2. Przed wyjazdem założyła bloga ,z tą myślą że będzie go pisać w podróży ,ale tam ma problem albo z dostępem do prądu albo do netu i dlatego robi krótkie notatki i zamieszcza zdjęcia na Fejsbuku .

      Usuń
    3. Mario, kiedy pisałam wyżej o Mai Sontag, to sobie przypomniałam o Twojej bratanicy. :) Zaglądałam niedawno, bo miałam cały czas otwartą jej stronę, ale nic się tam nie pojawiało, albo coś przegapiłam. A fejsbukowa nie jestem.

      Usuń
    4. No tak, narzekały że nikogo nie ma ,a jak ja jestem to ich nie ma ;) EEEEEEEEEE ide spać ,dobranoc kury ,może która usłyszy :))))

      Usuń
    5. No przecie jesteśmy, herbatkę trza było zrobić wszak.

      Usuń
    6. Niestety tam się nic nie pojawia ,z powodu o którym pisałam . Jej notatki na fejsie są bardzo krótkie ,więcej zdjęć , ale chociaż wiadomo że żyje i ma się dobrze :)
      Były relacje z połowu ryb ,rekina jej się natenprzykład udało złowić . Zdjęcia kiwi też były .

      Usuń
    7. I zjadła go, tego rekina?

      Usuń
    8. Nie, Mika, kiwi zjadła na pewno.

      Usuń
    9. Skąd wiesz, płetwa rekina to przysmak ponoć.

      Usuń
    10. Oni te ryby łowili po to żeby je jeść ,to może go i zjedli ,detali nie było .

      Usuń
    11. Za to jedzenia PTAKÓW kiwi nie było na pewno :))

      Usuń
    12. Hana, ale wiesz jakiego kiwi zjadła ? Ptaka czy owoc z importu ?

      Usuń
    13. A kto mówi o ptakach?

      Usuń
    14. A dzie kiwi rosno? W Nowej Zelandii?

      Usuń
    15. Ja mówiłam o ptakach ,na zdjęciach były ptaki kiwi ,nie owoce ;))

      Usuń
    16. OWOCE kiwi so z Azji botanicznie. Ale u nas też już so takie, że rosno. Np u mnie na balkonie od zeszłego roku. I nie zmarzł. I będzie miał owocki - wielkości śliwki .

      Usuń
    17. Ja nie mogę, starczy tylko o tym cydrze popisać, a już się nam ptaki z owocami splątały... Strach! :)

      Usuń
    18. A ja słyszałam w TYM radiu, że właśnie w Polsce wyhodowano nową odmianę kiwi, takich miniaturowych (bodajże wielkości winogron), bardzo smacznych i bez tej kosmatej skórki, tylko z gładką. Teraz sobie przypomniałam, że miałam tego poszukać i sobie zasadzić.

      Usuń
    19. tak, właśnie. I fajnie, że jest samopylna, to nie trzeba dwóch różnopciowych roślin .

      Usuń
    20. To ja splątałam, dowcipna chciałam być no i masz. Wyjdzie na to, że bratanica Marii żywiła się ptakami kiwi, które są pod ochroną.

      Usuń
    21. Jola, właśnie takie mam. Wsadziłam na balkonie, zobaczę jak się to będzie rozrastać, ale na podporze, lub mocnym ogrodzeniu fajnie zarasta. Owocuje małymi owockami, i zjada się bez obierania. I tk, słodziutkie i pyszniutkie są bardzo. Moje jeszcze gdzieś za dwa lata będą owocować. Kup koniecznie. I niedrogie są. U nas u ogrodnika kupiłam za 14 zł sadzonkę .

      Usuń
    22. Ewa, z różnopciowymi byłoby na pewno ciekawiej!
      Jolka, bez kosmatej skórki i wielkości winogron to są winogrona! Chyba skoczę jutro po ten cydr:)

      Usuń
    23. Ciekawiej napewno, tylko, jakbym posadziła chłopczyka i dziewczynkę, to po dwócha latach na balkon bymm nie wyszła - dżungla pani, dżungla !

      Usuń
    24. Myślisz, że to od tego cydru, co to go jednak podpijam (za Waszą uprzejmą namową i bez schłodzenia), pomięszały mi się winogrona z ptakami? Ożeż! Dopiję więc tylko tę jedną flaszeczkę, więcej nie tykam, aż dopiero za tydzień. Na Wielki Wekend se trzasnę. :)

      Usuń
    25. I jak Jola, smakuje ?

      Usuń
    26. Jolka, pomyliłaś winogrona z winogronami, nie z ptakami przecież! To rzeczywiście może już więcej nie pij?

      Usuń
    27. No jak nie pij, teraz to nie pij, tak? A kto 60 komciów wcześniej pisał: pij, pij, bez schłodzenia pij?

      Usuń
    28. Ewa, to taki szampanik udawany. Dobre jest. :) I zrobiłam się chyba jeszcze bardziej rozmowna. Jakby mi to akurat było bardzo potrzebne. :]

      Usuń
    29. Ciekawość, czy w naszej Biedronce będzie...

      Usuń
    30. Aha! A żeb to tylko Ty, a to jeszcze i inne namawiały...

      Usuń
    31. Bo tu same alkoholistki so.

      Usuń
  9. Marija, Marija, stój! Jesteśmy!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. https://www.youtube.com/watch?v=3EUDjSgnlY4

    Jak nie chce Wam się słuchać całości - włączcie samą końcówkę:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. W 2011 roku był przypadek zamordowania 2 kajakarzy z Trójmiasta
    http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Malzenstwo-polskich-kajakarzy-zamordowane-w-Peru-przez-tubylcow,wid,13582009,wiadomosc.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Widzisz Renata? Podróżowanie jest niebezpieczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś miałam do czynienia z prawdziwymi piratami:)) i nie było to wcale we śnie:)

      Usuń
    2. A piękny jest, wszędy. U mnie za oknem też. I u Ciebie. Ale o piratach to puść farbę, co?

      Usuń
    3. Było to w Buenaventurze w Kolumbii... Resztę w moich morskich opowieściach:) Muszę tak racjonować, bo mi nikt ich nie zechce przeczytać, jak już je napiszę;)

      Usuń
    4. No, aleś zanęciła!

      Usuń
    5. No ja cię przepraszam, to kiedy ty w końcu te relacje napiszesz????? Ładnie by się skomponowały z dzisiejszym moim wpisem...

      Usuń
    6. Też tak sobie pomyślałam, bo miejsca takie mi trochę znajome, ale... nie mogę robić konkurencji:)

      Usuń
    7. To nie żadna konkurencja tylko komplementacja!

      Usuń
    8. Albo komplementarność...

      Usuń
    9. Pisać proszę, a szybko!

      Usuń
  13. Z rekinem też miałam do czynienia:)))) Tylko kiwi jeszcze nie widziałam, a ponoć samiec kiwi siedzi 3 miesiące na gnieździe i zachowuje się jak PRAWDZIWA KURA DOMOWA:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. model matki jakis. a kiwiowa lata na lonfry?

      Usuń
    2. I na ksiuty - za kakuar Hany oczywiście. :)

      Usuń
    3. Wyczytałam, że kiwi i kiwiowa:) tworzą monogamiczne związki mogące trwać nawet 20 lat:)

      Usuń
    4. A, to ja już wiem. Ten jaszczur w zielonym wdzianku i ślimakżenibywinniczek, to kiwiowa na lofrach w kamuflażu zas kakuarem. A ten bidok siedzi na jajach bez obiadu!

      Usuń
    5. Aaaaa! Hana na scenarzystkę filmu przyrodniczego!

      Usuń
    6. Jolka, no nie wiem, czy to przyrodniczy by był. Ty widziałaś, co za tym kakuarem za brewerie odchodzą .

      Usuń
    7. Tęskni i głodny jest. I czuje stukanie w skorupkę. Młode lada moment przyjdą na świat, a mama udaje winniczka...

      Usuń
    8. Ale może będą miały każdy po domku na pleckach. Zabezpieczone na przyszłość . Przyroda wie, co robi !

      Usuń
    9. Ale z drugiej strony... Mamie się należy odpoczynek, bo jajo, które złożyła ważyło 20% jej ciała (to tak jakby ważąca 54 kg kobieta urodziła 11 kg dziecko:))))

      Usuń
  14. Odpowiedzi
    1. No i mają dobry węch w przeciwieństwie do reszty ptaków:)

      Usuń
    2. Napisałam caluśki, obfity komentarz do Twojej wyżej aktinidii, Cudeńko (żeby było krócej i bez wygibasów ART-ystycznych w środku) i mi go pożarło, bo rzekomo konflikt z powodu licznych coś tam coś tam - widać jest jakaś inwazja na Kurnik i się komcie nawarstwiają i wybuchają. :)

      Usuń
    3. No i Mika wymiękła, czy jak?

      Usuń
    4. No to szkoda Jolu tego komentarza w sprawie aktinidii:)

      Usuń
    5. No jakie wymiękła, powyżej się dopisywała, bo się dyskusje rozgałęziły okropnie.

      Usuń
    6. Też pewnie cydr popijała, i zmorzyło .

      Usuń
    7. Właśnie, z tego rozgałęziania skaczę w górę i w dół, aż mi się w głowie zaczyna kręcić. Bo przecież nie od cydru. ;)

      Usuń
    8. Renato, w komentarzu było jakoś tak, że tak ładnie napisałaś aktinidia. A to niełatwe słowo jest. Ja sama sto lat temu w jakimś piśmie ogrodniczym przeczytałam atkinidia (pewnie była to literówka) i tak mi się to utrwaliło, że teraz mimo iż wiem, że to aktinidia, to jednak muszę się przez chwilę zastanawiać, jak napisać lub powiedzieć. To jest całkiem jak z werandą i gankiem - jak się nie zastanowię, to zawsze pomylę. Choć umiem jedno od drugiego odróżnić. A że w chałupie i jedno, i drugie funkcjonuje, to stale zachodzą jakieś nieporozumienia. :)

      Usuń
    9. :) Chyba z 25 lat temu miałam takie coś na działce i... nie miałam pojęcia dlaczego wypuszcza długaśne pędy, piękne liścia a owoców - nie ma:) Ale to był albo samiec, albo samiczka:)))) Do głowy wtedy mi nie przyszło, że muszą być dwa:) Później kupiłam (czy dostałam) inną odmianę i ... zmarzła mi. Aaa, jeszcze miałam przywiezione z Australii (nie przeze mnie:) nasionka - wysiałam - ale cudaczne pędy miało to coś, co powschodziło (w szklarence), ale nie przezimowało:))) Całe było kosmate, pięknie wybarwione na różowe:))) Tak więc z aktinidią mam od dawna do czynienia:))))

      Usuń
  15. Ty Hanus tam wysoko piszesz o jezyku czeskim - o wycapie piwa. a wiesz co to elektro odbyt jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opakowana, MÓW CO TO ! Bo brzmi tak, że nie wiem !

      Usuń
    2. Nie mam pojęcia, co?

      Usuń
    3. No ludzie! Takie hasło rzuciła Opakowana i co? Spać poszła? Tak bez słowa? I bez buzi?

      Usuń
    4. Hana, Krysia rzuciła hasełko na rybkę, żeby zanęcić, a teraz przekopuje internet, żeby coś wstawić, co pasowałoby do hasła. :P

      Usuń
    5. Myślisz, że taka podstępna??

      Usuń
    6. ja tylko wiem, że zachlastana fifulka to zaczarowany flet.

      Usuń
    7. :)))))))))
      Żmija jakaś Opakowana...

      Usuń
  16. Hanuś, mam pomysła. Ty z Ogniomistrzem z tego nawisu produkcyjnego ttwych jabłonek cydr zaczniesz produkować, Beczkę dębową już masz !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Ewuś, brawo, brawo, że też ona sama na to nie wpadła??

      Usuń
    2. Rzeka cydru, kraina cydrem płynąca ... eeech, rozmarzyłam się .

      Usuń
  17. Ech Wy, a przyjedziecie pędzić, deptać i pić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mogę ostatecznie przyjechać, ale z kotami - żeby nie tęsknić. Będzie więcej odnóży do deptania. :)

      Usuń
    2. Tak Jolka, tak! Majtek z Czajnikiem załatwią sprawę w 5 minut!

      Usuń
    3. O matko, już to widzę oczami wyobraźni...

      Usuń
  18. Dobra, to ja zinterpretuję i zobaczymy, czy byłam blisko. Electro odbyt to będzie oddawanie energii elektrycznej, albo pobór mocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty, Hana, to je dobre, to pasuje... Widać, że umysł masz jasny, choć pora ciemna. To od cydru? ;)

      Usuń
    2. Gniazdko elektryczne :))))

      Usuń
    3. Ja wiem! Opakowana poszła zdjąć z gazu zwęgloną herbatę na patelni!

      Usuń
    4. Mika, raczej WYtyczka!

      Usuń
    5. I wylać poszła ją sobie na głowę dla utrwalenia smaku!

      Usuń
    6. Hana! :D Aż mnie dziecko zapytowuje, dlaczego tak rechoczę na cały dom. No i co ja mam mu odpowiedzieć?

      Usuń
    7. Że jesteś w kurniku.

      Usuń
    8. Zbudziłaś dziecko ? No, prawdy to mu raczej nie mów. Trudno, skłam !

      Usuń
    9. Kiedy ja pisząc wtyczka miałam na myśli gniazdko...

      Usuń
    10. Jolka, ona ma rację, lepiej skłam, nie uchodzi matce się z wariatkami zadawać...

      Usuń
    11. A gdzie tam zbudziłaś! To nocny marek jest.
      I pyta mnie, o czym właściwie jest post, który czytam i się tak zaśmiewam. No więc mu tłumaczę, że o podróżniku. Ale się licznie odgałęził - na wiele grzęd, jak to w kurniku. :)

      Usuń
    12. No wiesz, Mika! A skąd znowu, to porządne dziecko jest, ono wie, że jak matka się z wariatkami zadaje, to muszą być one co najmnie szlachetne, jedyne takie, pierwyj sort, i w ogóle. :)

      Usuń
    13. Skłam Jolka, skłam, w słusznej sprawie to nie grzech. Nie mów dziecku, że z wariatkami się zadajesz. Pijanymi w dodatku.

      Usuń
    14. Bardzo dobrze mu powiedziałaś, bardzo dobrze. Bo my tu przecież bardzo zaangażowanie o podróżniku rozmawiamy. Właściwie, to nawet nie skłamałaś. To ja bym skłamała, żebym stwierdziła że jest inaczej. Bo nie jest, prawda ?
      :)

      Usuń