czwartek, 12 maja 2016

ZAPOMNIANE SŁOWA

Rozgardiasz domowy dziś zapanował z powodu wymiany kranu w kuchni oraz okoliczności nieprzewidzianych. Na przykład takich, że ktoś włożył do wężyka kranowego dwie uszczelki zamiast jednej i woda była wypychana z rzeczonego wężyka oraz przez godzinę trudno było dojść skąd cieknie. W owym rozgardiaszu miałam wykonać pewne czynności, które są dla mnie  niejakim wysiłkiem. Po szczęśliwym wykonaniu powiedziałam sama do siebie "Ale mi gracko poszło!"  I sam przyszedł temat posta... Czy ktoś używa jeszcze słowa "gracko"? I czy ktoś młodszy wiedziałby o co chodzi?

Język się zmienia, to naturalne, znikają stare rzeczy i pojawiają się nowe, które jakoś trzeba nazwać, postęp technologiczny wymaga swoistych określeń, ale jednak mi żal słów, które znikają i nikt już ich nie używa, albo robi to bardzo rzadko, a młodsze pokolenia kompletnie ich nie znają. To dla nich język obcy, tak jak dla mnie językiem obcym jest np język korporacyjny czy komputerowy. Rozumiem pojedyncze słowa, określenia, ale z sensem już gorzej. Słuchając np rozmowy dwóch informatyków czuję się, jakbym słuchała konwersacji w języku chińskim. Z drugiej strony zdarzają mi się sytuacje, gdy muszę na korepetycjach tłumaczyć młodym, co znaczy dane słowo w języku polskim (np ambiwalentny albo misterium). Mam wrażenie, że ich zasób słownictwa jest bardzo ograniczony, może przez braki w lekturze.

Ale wróćmy do słów czy powiedzeń zapomnianych bądź niepotrzebnych. Moja Mama używała określenia "Wyszedł na tym jak Zabłocki na mydle". Już dla mnie nie było ono do końca zrozumiałe, to znaczy kontekst tak, ale Zabłocki to był dla mnie szermierz, być może miał wypadek i pośliznął się na mydle:))) Oczywiście po wyjaśnieniu Mamy już wiedziałam o co chodzi, ale dla współczesnych młodych to wyrażenie kompletnie abstrakcyjne.
Są słowa uroczo staroświeckie, jak absztyfikant czy profitrolki. Nawiasem mówiąc , chyba w czasach licealnych straciłam mnóstwo czasu na to, żeby się dowiedzieć co to te profitrolki, o których wyczytałam w starej książce kucharskiej, którą namiętnie przeglądałam. W końcu się dowiedziałam, że to po prostu ptysie...  Moim ukochanym słówkiem są fintifluszki:) Są takie radosne i znaczeniowo pojemne! No i cudowny , niezastąpiony wihajster (bardziej mi się podoba przez ch, ale komputer mi poprawił:)) , germanizm dotyczący rzeczy, których właściwej nazwy nie pamiętamy (Wie heist er?).

Część słówek trzyma się mocno, np farfocle czy gamoń, ale z fidrygałkami już gorzej, a mereżki odchodzą pomału w zapomnienie.   O alkowie to już mało kto pamięta. Przypomnijmy sobie słowa ginące i odchodzące w niebyt, będzie im przyjemnie. Żegnajcie więc, pepegi z paltem na wyraju!

A na zakończenie piosenka mistrza języka polskiego, pana Jeremiego Przybory w dość nieoczekiwanym wykonaniu Macieja Maleńczuka:


273 komentarze:

  1. Wrrr, u mnie nie chodzi! Jak zwykle! Do krocset!!!
    Nasze pokolenie ma to szczescie, ze rodzice, a na pewno dziadkowie uzywali tych wszystkich slow czy powiedzonek na codzien, wiec czlowiek sie osluchal od dziecinstwa. Jednak samemu rzadko uzywalo sie ich, bo to byl taki anahronizm i cos takiego nie bylo w dobrym tonie. A szkoda, bo w taki wlasnie sposob jezyk umieral.
    W poprzednim miejscu zamieszkania chodzilam na spacery psowe z dosc mloda (ok. 40-tki) Slazaczka. Ona czesto uzywala okreslen "onego" zamiast jego i "onaczyc". Przejelam je od niej, bo bardzo mi sie te slowa podobaly. :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sobie też wzięłam parę śląskich zwrotów do swojego języka:)
    Onegdaj w książce można było przeczytać pod kreską/tekstem strony ,wytłumaczenie zwrotu,którego się nie rozumiało.Czasami taka stronka miała więcej tekstu z wyjaśnieniami niż samej treści głównej.
    Moja babcia/Mazowsze/używała słowa"ciajna-ciajny"na określenie urody danej osoby.Ciajna-ładna.
    Mnie bardzo irytują"obce"określenia,które na dobre zagościły w naszym języku,że wspomnę tylko o sławetnym"łykendzie!Czasami przy zakupie czegoś,sprzedający używa obcych zamienników słownych,wtedy proszę złośliwie żeby mówił do mnie po polsku.Młodzi ludzie często mają z tym problem.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. O której to ona wpisy umieszcza w sieci???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, nie spala!!

      Usuń
    2. Teraz odsypia. Chyba przeze mnie, bo molestowałam (trochę).

      Usuń
    3. Akurat trochę... Na następny raz jak będziesz molestować to nic nie napiszę i zobaczysz figę z makiem z pasternakiem:)

      Usuń
    4. Miko, figę z makiem z pasternakiem zawsze uwielbiałam ;)))
      Barbara

      Usuń
    5. Poprosimy o genezę tego wyrażenia.

      Usuń
    6. Niestety nie znam...

      Usuń
  4. Mika! u nas w domu uzywalo sie i uzywa wihajstra, a profiterole to sie dowiedzialam co to jest w Wenezueli, bo w cukierniach byly torty profiterolowe..malutkie ptysie wypelniane czekolada i bita smietane ulozone jedno na drugie lub obok siebie, wymyslil taki tort jakis Wloch chyba w 16 wieku. W Wenezueli te torty sa bardzo popularne, bo czesto cukiernie byly w rekach Wlochow wlasnie.Moje dziewczynki te profiterole bardzo lubily i lubia!
    Slowa rzeczywiscie gdzies sie z czasem gubia...moja mama uzywala bajzel (balagan), "prunelki" jakies buciczki z jej mlodosci, ktore musialy byc sliczne sadzac bo jej wyrazie twarzy kiedy o nich opowiadala, mufki na rece, kiedys w "Jednym z dziesieciu" padlo pytanie o mufki i odpowiadajacy nie wiedzial...
    Fajny post wymyslilas Mikuś!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A moj tata, ktory urodzil sie na Slasku Cieszynskim zwykl mowic..." Blyszczy sie jak Morawska Ostrawa po deszczu" i ja to powiedzenie bardzo lubie i uzywam...a skad to sie wzielo? nie wiem

      Usuń
    2. Słowa "bajzel" używam do tej pory :))

      Usuń
    3. i ja :) i bardzo je lubię, chociaż bajzlu nie ;)

      Usuń
    4. Bajzel trzyma się dobrze i u mnie. Słowny oraz nominalny.

      Usuń
    5. U mnie - burdello bum bum.
      Zapewne wiecie skąd to?

      Usuń
    6. Rucianka, a nie bordello?

      Grażynka, moja mama też o prunelkach mówiła:))) Morawska Ostrawa śliczna!

      Usuń
    7. Morawska Ostrawa-jak Nohavicy:) Moj Wu mowi, "blyszcze sie, jak psu jaja".

      Usuń
  5. Fajny temat wymyśliłaś. Tyle słów zniknęło z naszego języka razem z przedmiotami, których się już nie używa. Niejeden raz zdarzało mi się tłumaczyć młodszemu pokoleniu teksty z "polskiego na nasze".
    Określenie wihajster też się u mnie używa i określenie ciulma na wszystkie rzeczy, które zalegają czasem półki, a nie wiadomo po co je się trzyma. Denerwują mnie też wszystkie określenia z języka angielskiego, bo po co zastępować słowo sklep wszechobecnym "szopem"?
    Piękny słoneczny ranek mamy, tylko trochę chłodno.
    Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szop pracz to takie miłe zwierzę.

      Usuń
    2. Język zmienia się z dnia na dzień, to naturalne i nieuchronne. Zdaje się, że trzeba się z tym pogodzić, co nie znaczy, że akceptuję językowe śmieci. Językowym potworom mówię nie!
      Niektóre współczesne słowa są malownicze i używam ich z upodobaniem. Mam na myśli język potoczny. Lubię np. przymiotnik "wypasiony" - jest w nim wszystko, co trzeba. Lubię wiele innych, ale w tej chwili nie przychodzą mi do głowy, a nie mam czasu się skupiać. Do szału doprowadza mnie "projekt" w odniesieniu do tego, co wcale projektem nie jest, a wręcz jest jego realizacją. I modne ostatnio "dedykowany" zamiast "przeznaczony dla", adresowany do". A już szczytem wszystkiego jest język przeróżnych "marketingowców". Ognio ma z nim do czynienia codziennie. Muszę wyszperać jakieś "wytyczne do projektu" ku Waszej uciesze. Np. słynne już sformułowanie, że "projekt powinien wywołać efekt WOW". Ale się rozpisałam.
      Napisałaś, Mika, fajny post. Językowe gierki to mój zawód i konik. A propos, czy młodziaki wiedzą, co to jest "konik", który nie jest konikiem?

      Usuń
    3. O pasikoniku, młodzi zapewne też nie mają pojęcia, hrehrehre.

      Ale kultura się odrodziła, kiedyś do galerii chodzili nieliczni, teraz tłumy.
      Ciekawe czy niedługo w filharmonii będzie można kupić na przykład wege warzywa?

      Usuń
    4. Hano bo i"koniki"zniknęły.Kiedyś można ich było spotkać pod kinem:)

      Usuń
    5. Mnie doprowadza do białej gorączki słowo " stylizacja" używane na prawo i lewo.
      No do licha ,nie można już powiedzieć normalnie, że ktoś ma ładne ubranie , zaraz trzeba ze " stylizacją " wyskakiwać???!!!
      Swoją droga ciekawe czy ci, którzy to piszą wiedzą co oznacza słowo "stylizacja" w ogóle, a w szczególe, w odniesieniu do literatury:))

      Usuń
    6. i produkt, też raczej nie stosuje się zamienników

      Usuń
    7. Projektu nienawidzę szczerze i serdecznie.

      Usuń
    8. Coach personalny, no nie trawie!
      Jest doskonaly odpowiednik: trener osobisty.
      A coach to dla mnie zawsze, autokar.

      Usuń
  6. Bardzo lubie te stare słowa i staram sie ich używać, jesli nie w mowie, to w piśmie.Staropolskie, anachroniczne nieco dziś okreslenia często o wiele lepiej wyrazają to, co autor miał na mysli.Moje ulubione słówka to łacno, onże, azaliż, podołek,...I podoba mi sie inny niż współczesny szyk wyrazów w zdaniu.Trochę jak w Trylogii Sienkiewicza. Z czsownikiem na koncu zdania, inne końcówki tych czasowników...
    Ja tu gadu-gadu a tymczasem brzask poranka dawno juz zgorzał. Do obrządku mus mi isć.Żywina głodna meczy.
    Uściski waćpani Mice stokrotne zostawuję!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kombinuję przy...ortografii językiem staropolskim.Tak mi się wydaje.:)

      Usuń
    2. Żywinę obrobić mus. Dzięki szczere za słowa miłe, kłaniam i wyrazy uszanowania zasyłam całej familii.

      Usuń
    3. W staropolskim, bardzo mi sie podobaly kutasiki i ich uzywam:)

      Usuń
    4. Podołek!!! Babcia i Tata używali!

      Usuń
  7. Miko o ktorej Ty chodzisz spać?
    Bardzo fajny temat. Może wiesz czy to stare czy raczej nowe słowo? Moja kuzynka często używa " wytentegować" lub "wytegować".rozkłada mnie tym na łopatki.
    Wihajster i i nas w użyciu, choć tez napisalabym przez ch.
    Ja lubie słowo omasta. Chyba tez już poza użyciem.
    U mnie 15 stopni i słonecznie choć wietrznie.
    Mileg o dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wytentegować to jest chyba z gwary uczniowskiej mojego pokolenia, tak mi się wydaje ;)

      Usuń
    2. Omasta piękna! Też używam wytentegować:) To po prostu przeróbka "ten, tego..." jak nie możemy sobie przypomnieć właściwego określenia:))

      Usuń
    3. Wytentegować z szafy to ja muszę krasnoludki, bo się rozbisurmaniły!

      Usuń
    4. Ksan one chyba do Ciebie jakowyś afekt czują:))

      Usuń
    5. Gardenio, one zapewne mają kuku na muniu :))
      Niechże pałają miłością, byle nie do mnie!

      Usuń
    6. Ksan- kuku na muniu- tak mówili moi dziadkowie ze Lwowa :)
      uwielbiam, ale zapominam o tym powiedzonku

      Usuń
    7. W afekcie to ja mogę nawciskać tyle, że aż im w pięty pójdzie. I zrobić duże kuku też mogę ! ;)

      Usuń
    8. Sonic, a myślałam, że to powiedzonko przywędrowało z Litwy. Tata urodził się w Połądze.

      Usuń
    9. Mój Tato też używał kuku na muniu:))
      Kocie czarny i figlarny, spać ostatnio chodzę około wpół do trzeciej, niestety...

      Usuń
    10. Wihajster, jednak przez samo"h" i jak mnie oswiecil ostatnio Michal Rusinek, to to slowko pochodzi po prostu z niemieckiego(ze tez na to nie wpadlam) i znaczy "wie heisen er, der"czyli jak sie nazywa ten, to. No jak sie nazywa, to o czym mysle, a nie pamietam, to dziwne urzadzonko-piekne w swej prostocie:)

      Usuń
    11. Pisałam też o tym w tekście:)

      Usuń
  8. Napisz choc krotko o Zablockim /tym od mydla!/
    Aga z Czech

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj można o nim przeczytać Ago:))
      https://pl.wikipedia.org/wiki/Cyprian_Zab%C5%82ocki

      Usuń
  9. Jest jeszcze jedno podobne do tego z Zabłockim powiedzonko, też z z koneksjami(!) historycznymi: "Plecie jak Piekarski na mękach." Tego często używał mój tata, ale wytłumaczył mi je na tyle wcześnie, że mam wrażenie, że zawsze wiedziałam, o co chodzi. Ja też lubię różne archaizmy i słowa, które archaizmami jeszcze nie są, ale już powoli wychodzą z użycia. Wiele z nich znam i stosuję dzięki temu, że lubię rozwiązywać krzyżówki (jolki na przykład albo te mądrzejsze, a broń buk panoramy, których nie znoszę). I też nie lubię tego wszechobecnego wyangielszczania się, a w szczególności stosowania wymowy angielskiej do słów, które ze względu na swoją etymologię mogą, a nawet powinny być wymawiane po polsku; choćby recykling - przedrostek "re" pochodzi z łaciny i jest od dawna zadomowiony w polszczyźnie, mamy również znane słowo "cykl" i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to wymawiać tak, jak się pisze, a nie jako "risajkling". I jeszcze wymowa "akła" zamiast od wieków stosowanego, pochodzącego z łaciny "akwa". Jak słyszę "akłaminerale" i "akłafresz", to mi się coś robi w środku... Są oczywiście słowa, bez których już polszczyzny sobie nie wyobrażam, jak choćby komputer, ale już wymowa "kompiuter", a znam takich, którzy tak mówili jeszcze bardzo niedawno, strasznie mnie wkurzała.
    A jeszcze jeśli chodzi o stosowane w rodzinie powiedzonka i słówka, to dziadek mówił do babci: "Ty makolągwo" z tak obelżywą intonacją, że myślałam, że to jest brzydkie słowo, oczywiście dopóki się nie dowiedziałam, że to nazwa ptaka. A babcia, kiedy była zła, jeśli się ją nagabywało(!) o to, co będzie na obiad, burczała: "Gówno ojca świętego w talarki pokrajane." Przepraszam, jeśli ktoś się poczuł urażony, ale zawsze było to dla mnie strasznie śmieszne i bardzo podobało mi się słowo "talarki". Dowiedziałam się też już później, że tak mówiła jej matka, a moja prababcia. A "wihajster" funkcjonował i nadal funkcjonuje w najlepsze.
    Są oczywiście słowa, bez których już polszczyzny sobie nie wyobrażam, jak choćby komputer, ale już wymowa "kompiuter", a znam takich, którzy tak mówili jeszcze bardzo niedawno, strasznie mnie wkurzała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama często na pytanie co będziemy jeść odpowiadała: rzodkie pyrki z merdydrą, nie bardzo wiedziała co to takiego merdyrda

      Usuń
    2. No się kurka, porobiło:) Kasuję ten niżej. I widzę jeszcze, że nie usunęłam przestawionego zdania, i dwa razy jest napisane to samo. Przy okazji jeszcze jedno często używane przez babcię porzekadło(!): "Jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy" :)

      Usuń
    3. Ninko, przybijam piątkę, wyraziłaś wszystko to, co sama chciałabym wyrazić. Zwłaszcza risajkling i akła. Był taki moment, że aż zwątpiłam w akwę i musiałam się upewnić u źródeł.:)

      Usuń
    4. A moja babcia, kiedy nie chciała powiedzieć:"Paszoł won!", bo to jednak dość nieelegancko, to
      mówiła: "Idź do lasu pestki zbierać!"

      Usuń
    5. Ja to mówię:spadaj na drzewo,banany prościć/śląskie"prostować/a jak się nudzisz to zakręcaj nazad.

      Usuń
    6. A mnie tatuś nauczył: "spadaj na szczaw liście pompować", jak to zamęczałam po raz tysięcznym " a dlaczego?"

      Usuń
    7. Marija, w Poznańskiem jadało się ślepe ryby z myrdyrdą. Ale zdecydowanie lepsze były kartofelki w mundurkach z masełkiem i gzikiem. Na deser obowiązkowo szneka z glancem :)

      Usuń
    8. Ksan - mozesz przetlumaczyc? ;P

      Usuń
    9. :))) Opakowana, bardzo proszę:)
      ślepe ryby - postna zupa ziemniaczana, myrdyrda - zasmażka, gzik - twaróg ze śmietaną i cebulą, szneka z glancem - drożdżówka z lukrem.

      Usuń
    10. Zupa uwarzona na wodzie, nie pływały więc na niej oka tłuszczu, stąd nazwa "ślepe ryby". :)

      Usuń
    11. Co bedzie na obiad? Bibry z mamrami:) Ksan, to moze tez cos znaczy?

      Usuń
    12. Kasiu, znaczy to samo, co mimry z mamrami :))

      Usuń
  10. I mnie szkoda, że stare słowa wychodzą z użycia, a jako poloniście z wykształcenia, tym bardziej. Dzieci ich już zupełnie nie znają i trzeba tłumaczyć co drugie słowo,kiedy czyta się bajki z oryginalnym językiem, a nie przerobione na współczesny. Pamiętam jak się namęczyłam czytając "Przygody kota Filemona", praktycznie co drugie zdanie trzeba było coś wyjaśniać, np słowo " przypiecek" gdzie często gęsto sypiał Bonifacy i wiele wiele innych. Smutno mi się wtedy zrobiło bo pomyślałam sobie o ile te dzieci są uboższe nie rozumiejąc znaczenia wielu słów, które dla mnie było oczywiste. Dzięki słuchaniu tych bajek czegoś się nauczyły ale jeżeli dalej będzie się przerabiać te bajki na "dzisiejsze" to i to źródło wyschnie.
    A wracając do zapomnianych słów , u mnie nadal mówi się wihajser, brajdura, bajzel ,szaflik, przypust ( nie mylić z dopustem albo przepustem),omaścić itp. I ja też nie zamierzam z nich rezygnować.
    Ps. Mikuś mereżkę to nawet umiem zrobić,babcia mnie nauczyła:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gardenio-właśnie o tym piszę poniżej- dzieci nie potrafią same zrozumieć znaczenia danego, nieznanego sobie słowa i mnie to też wkurza- przypiecek jest świetnym przykładem i wydaje mi się, ze mi raczej rzadko rodzice tłumaczyli te słowa, sama sie domyślałam, lub szukałam wyjaśnień, oczywiscie rodzice tez pomagali, ale dzisiaj dzieciom nie chce się mysleć

      Usuń
    2. Kurczę, Kurki, to nie do końca tak. Świat się zmienia i język też. Istnieje przecież mnóstwo słów, których my też nie znamy, ponieważ odeszły w zapomnienie wraz z przedmiotami takimi jak "przypiecek", "alkowa" i wiele innych. Język jest żywym tworem i całe szczęście. Nowe słowa nie mają nic wspólnego z językowymi potworami, które będę tępić z całom mocom.
      Przypomniało mi się, jak po raz pierwszy pojechałam do Francji. Było to po drugim roku filologii romańskiej - z literaturą byliśmy wówczas w XIX wieku. Na pierwszym roku przerabialiśmy średniowiecze, odrodzenie itd. Filologię romańską studiuje się - rzecz jasna - po francusku. Pojechałam więc do tej Francji i Francuzów u których mieszkałam doprowadzałam do łez ze śmiechu. Okazało się, że mówię XIX - wieczną francuszczyzną rodem z powieści Balzaca. Było to coś w rodzaju: azaliż pozwolisz pani, bym zaiste...

      Usuń
    3. Hanuś ja rozumiem potrzebę rozwoju języka i w zupełności się z Tobą zgadzam.
      Jednak uważam , że tak jak dbamy o nasze zabytkowe przedmioty , czy budowle, tak samo powinniśmy dbać o " zabytki" naszego języka. Otaczać je troską, użyć od czasu do czasu, a przede wszystkim wiedzieć co one znaczą. Przecież to nasze dziedzictwo jedyne i niepowtarzalne.

      Usuń
    4. Rozumię ;) wypowiedź jednej i drugiej fachowczynczyni i zgadzam się z obiedwiema ;).
      To mega ważne, zwłaszcza dla zwrotów bardzo markowych. :)
      Albowiem brzmi zajefajnie w sytuacjach towarzyskich.

      Usuń
    5. W niektórych (sytuacjach towarzyskich) nawet wytwornie ;)).
      Barbara

      Usuń
    6. I całkowicie zgadzam się z Gardenią, że przynajmniej bajek nie powinno się przerabiać językowo, bo to na dodatek często odbiera urok, sens i magię. Lepiej opowiedzieć dziecku co ty był "przypiecek" i "zapiecek" :).
      Barbara

      Usuń
    7. Podpisuję się pod Gardenią, bardzo lubię stare wersje bajek, z dziewczęciem ze złotymi kosami (warkoczami) , trzewikami i borem (z małych liter).

      Usuń
  11. Zeżarło mi komentarz, a napisałam taki długi, wrrrr... Ale to wina mojej sieci, znów mnie z niej wywaliło, tak mam od czasu do czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninka, ja już się nauczyłam, że przed opublikowaniem długiego komentarza najpierw go kopiuję
      czasem jak zeżre, to można cofnąć stronkę i tekst się pojawia w okienku i jeszcze raz publikuję

      Usuń
  12. Fajny post :)
    Lubię te stare słówka i chętnie używam. Powtórzę za dziewczynami- wihajster, teges ( coś, jakiś przedmiot , co w domyśle odbiorca domyśli się o co mi chodzi)
    ten teges- szeroki zakres pojęciowy- może określać relacje, skutek czegoś itd
    wytegować
    lubię "absztyfikantów i lafiryndy"
    chętnie używam dawne formy słów- np. głupiam, zamiast jestem głupia, dajże, chodźże
    przestawiam tak jak Olga Jawor szyk zdania z czasownikiem na końcu, co dodaje ekspresji i trąci myszką- ciekawe czy ten zwrot też byłby zrozumiany przez młodzież
    Właśnie młodzież- sama często tłumaczę Najmłodszej znaczenia słów, dla mnie oczywistych, nawet ze względu na słowotwórstwo, każę jej rozebrać słowo na czynniki pierwsze i wówczas DOCIERA ;)
    Szlauch raczej wymawiany jak szlauf - wąż ogrodowy
    zagwozdka,
    laczki- modne męskie buty- określenie trochę z kpiną ;)
    lub jakieś wypasione opony do podrasowanego auta
    brytfanka- rzadko teraz używane
    szmelc, szrot - czyli złom, obecnie badziew ;)
    fajrant, landara, szlus - dużo tego, bo we Wrocławiu naleciałości niemieckich jest ogrom
    dopiszę coś, jak se ( używam celowo to "se", bo też lubię ) przypomnę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Sonic, lafirynda jest pięknym słowem! Zapewne też kiedyś ktoś się nim oburzał!

      Usuń
    2. Często używam takich słów z premedytacją, lubię oglądać wyraz twarzy rozmówcy. Jeżeli odpowie w podobnej konwencji, to wiadomo że swój on ci.

      Usuń
    3. Oraz eufemizm - dama lekkich obyczajów lub konduity ;)). Obawiam się, że dziś to już nawet słowo "obyczaje" nie jest zbyt zrozumiałe.......
      Natomiast słowo "klamoty" ma się nieżle ;)
      Barbara

      Usuń
    4. zwłaszcza jak są to klamoty markowe i cenne.

      Usuń
    5. A czy ktoś jeszcze nosi trzewiki ?
      Barbara

      Usuń
    6. Sonic, szfystkich używam a jeszcze pamiętam jak znajoma góralka na takom lafiryndę mówiła niewstyda okrutnie mi się podoba i czasem w żartach używam, a na nudzenie co będzie na obiad słyszeliśmy: koczotki i groch słodki, do tej pory nie wiem co to te koczotki. Brytfanka to u mnie na codzień, landara też, złośliwie o wypasionym aucie
      Pamiętam też dosmacz (to akurat mi się nie podoba) zamiast przypraw. Alkowa u mnie aktualna bo ma ją na planie mieszkania.Dość szerokie i długie wgłębienie w jedynym pokoju robiące za sypialnię. A szaflik już był czy ja pierwsza?
      Czas mi do pracy. Poprzypominajmy sobie coś jeszcze. Acha rybki na święta się dekapitowało. Teraz na szczęście już nie ma takiej potrzeby.
      Barbara, ja nosszę trzewiki, takie za kostkę, sznurowane.

      Usuń
    7. Bacha u nas szaflik jest:)))
      Tylko nie wiem czy to samo znaczy>

      Usuń
    8. Agniecha- lampucera !!!!uwielbiam hahahaah
      u nas jeszcze się mówiło- latawica i cichodajka -chyba, ze to taki proceder w ukryciu wykonywany
      A skoro w temacie lampucer to słowo pardonsik "kurwa" chyba też już przestało być używane nomen omen w stosunku do tychże pań i raczej jest używane bardziej do wyrażenia emocji, co w zabawny sposób zostało wyjaśnione tu :

      https://www.youtube.com/watch?v=0-7hJ5LyOmE

      Usuń
    9. ja jeszcze w szkole używałam określenia bździągwa, ale tu nie chodziło o konduitę (hi, hi, młodzież też nie wie co to) tylko kobitki wkurzające i złośliwe.

      Usuń
    10. U nas też się mówiło bździągwa :)

      Usuń
    11. Lampucere po raz pierwszy uslyszalam, w Z. pod Warszawa i do dzis sie tym slowkiem zachwycam.

      Usuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko Twój długaśny poprzedni komentarz jest u góry, nie widzisz go ?

      Usuń
    2. Właśnie zobaczyłam i usunęłam ten drugi:)

      Usuń
  14. Czy wszyscy wiedzą skąd się wzięło powiedzenie: szajba Ci odbiła?
    Szajba to taki wihajster w młockarni, który w trakcie jej pracy dość często odbijał z dużą siłą i walił w głowę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mika, mega zajefajny ten post.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko troche odjechany, bo nie ma info o produktach do zakupienia. ;)))

      Usuń
    2. Rucianka, ja cię proszę, tylko nie zajefajny!!!!!!!!

      Usuń
    3. Ona sprawdza granice.

      Usuń
  16. I odjechany. Post ten.
    A teraz oddalam się na gumno. Myślicie, że wszyscy wiedzą, co to jest gumno? Otóż nie, wiedzą nieliczni!
    Narka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak byłam mała, uważałam, że złote runo, to złota kupa. Byłam nieco zdegustowana, że wszyscy tego tak szukają i szaleją za tym. Ale moje przekonanie było tak silne, że nigdy nie zapytałam o to. :)
      Ale czas mi pokazał, że miałam rację, ludzie uganiają się za złotem, nawet jeżeli to okazuje się tylko gównem.

      Usuń
  17. Dziwożona.
    Płanetnik.
    Utopiec.
    Południca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agniecha! Siostro! Kocham Moszyńskiego czytac, a tam tego bez liku.

      Usuń
    2. Przyznam się bez bicia, że o Moszyńskim nigdy nie słyszałam. Zachęć.

      Usuń
    3. To etnograf przedwojenny. Napisał trzytomową Kulture Ludową Słowian, która czytamy sobie od trzydziestu lat do poduszki na głos na zmianę, oczywiscie oprócz czytania wcześniej w moim domu z bratem na zmianę.

      Usuń
    4. I jeszcze dusiołek.

      Usuń
  18. Mam znajomą, byłą sąsiadkę. Ta kobieta, to chodzący skansen słowny ;) (spotykam ją głównie na spacerze;)). Wita mnie uroczym zwrotem - pani wie co? Potem już tylko chłonę dalsze wypowiedzi.;)
    Do Wawy przyjechała jako nastolatka, mieszka tu już 30 lat, bardzo dba o czystość swego rodzinnego języka. To ta pani, która uważa, że czytanie podwyższa ciśnienie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Mikuś podala temat i ni ma jej! a tu tak pieknie onże sie rozwija...zdaje mi sie, ale nie jestem pewna, ze dzis byla jej wizyta u dentysty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, bo mi przeniesli, ale nie mam na razie czasu:)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  20. Z powodów wymienionych w poście i komentarzach lubię czytać Sapkowskiego. Dodaje tylko troszkę archaizmów, odrobinę dosmacza, jak ktoś wyżej napisał. Dzięki niemu przypomniałam sobie takie słowa jak wychędożyć albo rzyć, skądinąd brzydkie, ale już tak zapomniane, że właściwie nie budzą sprzeciwu. I ze względu na ową "rzyć" zachwyciła mnie nazwa ptaszka - białorzytka - cudna po prostu, brzmi uroczo, a co oznacza, to oznacza :))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, co ty, Ninka, rzyć w góralszczyźnie na porządku dziennym i ma się doskonale, głównie w określeniu: bo jak ci do rzyci nakopię!

      Usuń
    2. Ninko! Ja też. I zastanawiam się, jak Sapkowskiego tłumaczą na inne języki.

      Usuń
  21. Stare słowa u Sapkowskiego jeszcze podlane humorem, tym łatwiej się zapamiętują i odświeżają.
    Mika mnie zainspirowała i sięgnęłam po Jerzego Bralczyka "500 zdań polskich". Przypomina zwroty i zdania, stare i nowe, omawia pochodzenie. Bo nawet nasze popularne hasełko z reklamy "Ociec prać?", które weszło do codziennego użytku, młodemu pokoleniu już raczej nieznane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mówiąc o źródle skąd pochodzi. W streszczeniach takich smaczków nie ma.

      Usuń
  22. Ingrediencje, brytfanny, szabaśniki, szabelbony, auszpiki, biszof, kwarty i kwaterki. Kuchnia i rozkosze podniebienia były u nas w cenie. Mama moja była bardzo późnym dzieckiem moich Dziadków, miałam więc okazję poznawac te wszystkie archaizmy już w niemowlęctwie.
    Absztyfikant i fatygant, szylkretowe oprawki okularów, galimatias, ancymon, niemota, mąciwoda, safanduła...Mogłabym tak z upodobaniem wymieniać. W mej familii używa się do dzis słów tych całkiem sporo.
    Miko! Świetny post. Pozdrawiam wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera, Rogata, miałam go tobie zadedykować, ale żem już zasypiała nad klawiaturą i zapomniałam:(( Brytfanna jest normalnie u mnie używana, szabaśnik też był, póki był piec węglowy. Ancymona używał Tato z wielkim upodobaniem:)) Mątewka jeszcze była jako prototyp miksera:)

      Usuń
    2. I nakastlik (nachtkastlik)

      Usuń
    3. Matewka, to u nas na Slasku-fyrlok:)

      Usuń
    4. Nakastliki i szlabany naturalnie w rodzinie ojca używane, bratrury do tego i mątewkirozumie się.

      Usuń
  23. A jak kwarty i kwaterki, to także funt i pół funta ;), jak szabaśnik to i fajerki ;) i wszystko na trzy czwarte na szóstą ;). A absztyfikant koniecznie w glansowanych butach ;) (mogą też być rękawiczki, choć to już nieco inne znaczenie).
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jeszcze i łuty pamiętali. Buty koniecznie glansowane nie tylko u absztyfikanta.

      Usuń
    2. :))♥ OCZYWIŚCIE ! Tak, tak, łuty też, widzisz, zapomniałam ;).
      Barbara

      Usuń
  24. Ciekawe czy jeszcze używa się słowa "powała" zamiast sufit? Moja babcia tak mówiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie się tak jeszcze często mówi, a jak mieszkałam w starym domu to tam tylko powała obowiązywało:))

      Usuń
  25. Wszystko płynie, jak powiadał Pan Tarei, a więc i stare słowa odpływają, a w ich miejsce napływają nowe. To normalne i nawet dobre byle bez przesady. Zupełnie mi nie przeszkadza angielszczyzna, która zawładnęła wszystkim, co ma związek z komputerami, ale już te wszystkie "szopy" zamiast sklepów bardzo są żałosne. A na łopatki mnie rozłożyło, kiedy na jednym takim "szopie" zobaczyłam wypisane: "Open 24 godziny na dobę".
    A co do przechowywania w pamięci i użyciu dawnych słów i zwrotów, to myślę, że w każdej rodzinie coś się hołubi i z pokolenia na pokolenie przekazuje. Choć nie mam złudzeń, żeby się jakiś młodzieniec mógł znaleźć, który by w miejsce powszechnego "O kurwa!" zastosował równie dynamiczne "U diaska!".

    PS. Wysłałam Ci list z rozwiązaniem mojego konkursu limerykowego, ale pewnie dawno nie zaglądałaś na pocztę?

    OdpowiedzUsuń
  26. Tyran na gumnie. Wieczorem wrócę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co na to chwasty? Pouciekały, gdzie pieprz rośnie? ;)

      Usuń
    2. Ksan, no właśnie nieee...

      Usuń
    3. Tyran to za mało. Dyktatora ci trzeba.

      Usuń
    4. To taki chłop z dykty?

      Usuń
  27. A wszystko to faramuszki ;)
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  28. Pamiętam z dzieciństwa moją starą sąsiadkę, która mówiła, że godzina trzy na czwartą i kazała mi kupić pół funta cukru. Moja mama pochodziła ze Lwowa i wiele takich lwowskich słów mówiło się w domu - baciar /batiar/, oprychówa- czapka z daszkiem, szabaśnik - schowek w kuchence gazowej, brytfanka, szaflik. W tej chwili nie pamiętam tak z marszu.
    Jednego razu byłam na uroczystości rodzinnej na Śląsku i byli też rodowici Ślązacy, słuchałam ich z rozdziawioną paszczą i nic nie rozumiałam. Najukochańszym moim zwrotem jest "siądź se" zawsze tak mówię.
    U nas cudna pogoda, idę na zakupy. Zaglądnę wieczorkiem.
    Mikuś wspaniały post.
    Ania Bezowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy opiekun naszego budowlanego psa, mówił do niego- uwal się.
      Zostało w naszym słowniku.

      Usuń
  29. Czy ktoś wie co to jest szlafmyca? Widziałam kiedyś pana w szlafmycy idącego nocą do kibelka na podwórku w długiej nocnej koszuli białej. :)
    Pokotynka użyła tego słowa Maria Rodziewiczówna w książce "Macierz", pokotynka tak zwano kiedyś "żołnierską dziwkę". Książkę bardzo polecam, morze łez wylałam czytając, ale kończy się dobrze. :)
    Moja mama straszyła nas gdy była na nas zła: "bo sobie pójdę w świat za oczy".
    A ojciec kupował w sklepie leberkę czyli wątrobianą i chałkę ale to pieczywo to chyba wszyscy znają.
    I tylko u nas w naszym mieście "Buty na Bałuty" dla biednych dzieci z dzielnicy Bałuty organizowano pomoc charytatywną i tak ją nazwano.
    A "madejowe łoże" znacie?
    Bardzo dobry post :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, niedawno synek mojej koleżanki zażyczył sobie szlafmycy. Było to zdaje się krótko po lekturze Kubusia Puchatka. Nawet koleżanka pytała czy mu udziergam, jeśli nadal będzie obstawał przy tym pomyśle:)))

      Usuń
    2. To był takie nakrycie głowy "czapka do snu" :) końcówka zakończona była pomponem lub kutasem :). A udziergasz? :)

      Usuń
    3. Tak chcę, :) naprawdę chcę.

      Usuń
    4. To nie widzę problemu:))
      Zapotrzebowanie trza złożyć , najlepiej na @ i już.

      Usuń
    5. W szlafmycach występowali ŻWIREK I MUCHOMOREK:)))

      Usuń
    6. Czyli Zwirek i Wigurek....

      Usuń
    7. Opakowana, wlasnie tak:) A nie, nie chcialam powiedziec:dokladnie;)

      Usuń
  30. No i jeszcze śpiewał Grzesiuk iż: wyższa skfera przyszła według wychlapania.
    A mnie latem na wakacjach babcia kazała krowy "upolować" :) na 40 prętach. :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Fajny post :). Zaczynam juz miec trudnosci w wylapywaniu tych zmian :(. W ostatnich latach mialam pare razy okazje do kontaktów z dzieciakami i ich nauczycielami, któzy u nas byli w ramach wymiany. Dzieciaki sluchaly i patrzyly na mnie, jakbym w suahili popylala, a nauczyciele nadziwic sie nie mogli, ze tak "dobrze mówie", a ja ich sluchalam z opadnieta szczeka :)). Nie ma to, jak byc "leciwa", zeby sie ubawic jak glupi :D. (Leciwa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak , Leciwa, oj tak! Dobrze, że już nie uczę... Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  32. Alem się nakręciła przypominają mi się różne słowa z dzieciństwa:
    chechłać - "nie chechłaj tak, weź ostry nóż".
    ciekać - czego tak ciekasz :) biegasz.
    chęchy - krzaki poco wlazłaś w te chęchy.
    Galancie - taka jakby pochwała no ... ładne, lub dużo tego.
    Całkiem to galante - czyli duże.
    Familioki - czyli budownictwo komunalne dla robotników przez fabrykantów budowane, stoją do dziś nawet odnawiane.
    kulosy czyli nogi
    wtrajaj - szybko jedz.
    żulik - dawno nie widziałam tego pieczywa, fajne słodkie było.
    To jest gwara miasta Łódź pewnie znana też w innych miastach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Galante ostatnio często słyszę, ale kulosy to chyba juz ze 20 lat nie slyszalam:)

      Usuń
    2. nogi to jeszcze giry i giczoły.
      Giczołami, giczołami sobie kiwam, to z piosenki

      Usuń
  33. Można jeszcze pleść androny lub dyrdymały :) a w Krakowie mówiło się wtedy : "a idze,idze bajoku !"
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, u nas też się tak mówiło. Kurcze pieczone, że też tak mało pamiętam.

      Usuń
    2. A SZKLANKA BYŁA WYMULDANA:)

      Usuń
    3. Mika, ale co to znaczy wymuldana?

      Usuń
  34. U nas były kulasy - nogi.
    Nigdy się nie dowiedziałam co znaczyło słowo "ciopro". Mój tata jak był na mnie ściekły (pała w szkole) tak do mnie mówił, kiedy wygłaszał "kazanie". Może sam wymyślił, nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  35. I jeszcze powiedzonko - "pleć pleciugo, byle długo".
    Mika - na prezydenta !!!! genialne masz pomysły, zły czas mam a wciągło mnie i bawi :))♥ To co prawda znaczy, że jestem już stara jak Troja, ale niech tam !!!
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kulosy na zmianę z giczałami ;)

      Usuń
    2. Cieszę się ogromnie, że cię rozbawiłam, brakuje nam ciebie w Kurniku! Znaczy wykopalisko jesteś??

      Usuń
    3. Może tylko wykopek ;))? Znasz na pewno piosenkę Osieckiej "Ucz się polskiego"? Naprawdę, nasza mowa śliczna :)).
      Barbara

      Usuń
    4. Jak stara, nie narażaj się "zabytku" prawdziwej prawie mumii :-)).
      Też się stęskniłam za dowcipem rodem z Troi.

      Usuń
  36. Jak czytałam Chłopów to ni jak mi nie pasowało, że ta Jozia taka stara a taka ruchawa była( ale doczytałam sobie w slowniku);)
    Oczywiście chłopaki z klasy nie czytali, wiec jak były cytaty na lekcji to pokladali się że śmiechu:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi tu nie " pasowało, chodziło o Agatę, a Jozie to ja sobie zawsze wyobrażałam w tej postaci. To taka mieszkała kiedyś na mojej rodzinnej wsi i pasowała do opisu.
      Padam dobrznoc

      Usuń
  37. A z bardziej "eleganckich" a nieużywanych - ambaras.
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Barbaro, ambaras. Ambaras robiłam zawsze ja. Ambarasbył niekończący się.

      Usuń
  38. noo, wihajster to zawsze byl w uzyciu...a moja Babcia...no na penwo pisalam juz o jej slowach opisujacych ludzi (N.B. jej sassiadki dokladnie wiedzialy o co biegalo..) - melun, pitok i pierdutka. A jej syn, moj Wujek Stas nigdy nie mowil inaczej na kurtke/plaszcz, jak "kapota".

    a ja tam lubie slowo galanty :) a tak glowe mam pusta , jest 8 wieczorem (w UK 7) a my juz gotowi do spania po dniu podrozowania do daczy....jutro wstane skoroswit i znowu nie bede wiedziec gdzie jestem...ratunku sloniocy!!

    Kocie - tez baaardzo lubie omaste ;))

    Ewa2 - ja to sie spotykam z mowieniem "bylam w szopingu"...madonno!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popularne określenie, "szoping" łażenie po sklepach i zakupy. Okropne, ale dla dzisiejszych młodych pojemne i wygodne.

      Usuń
  39. Ojej, właśnie zobaczyłam wiadomość, że Maria Czubaszek zmarła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oboziu, a co jej się stało przecież taka żywotna jeszcze była?

      Usuń
    2. Oj szkoda, lubiłam ją.

      Usuń
    3. oooo :( nic nas na to nie przygotowało, o chorobie żadnej nie pisali :(

      Usuń
    4. W Szkle Kontaktowym kilka dni temu mówili, że chora i ją pozdrawiali:(((

      Usuń
  40. najgorzej, że w zapomnienie idą też "magiczne" słowa: proszę, dziękuję, przepraszam ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do dziś pamiętam z "Misia" bajkę o źle wychowanym chłopcu, któremu przydzielono trzy krasnoludki, które się nazywały Proszę, Przepraszam, Dziękuję. Wszędzie z tym chłopcem chodziły i w odpowiednich sytuacjach przedstawiały się, używając tych słów za chłopca. Po kilku dniach okropnie się zawstydził i sam zaczął ich używać.

      Usuń
    2. Ja pamiętam "Cudaczka Wyśmiewaczka", żywił się niegrzecznym zachowaniem dzieci, u płaksy, złośnika, brudasa, bałaganiarza, rósł mu brzuszek.

      Usuń
  41. Miko, powtórzę za dziewczynami, bardzo fajny post. Słówka z myszką lubię i czasem wtrącam jakieś.Raczej znam wszystkie te, które tam wyżej wymieniłyście, oprócz tych ptysiów po Twojemu. U mnie w hucie ciągle jakieś mecyje się wyprawiają i dopierom siadła na zydlu, żeby deczko odetchnąć.
    A kokietka? Czy dziś kawalerzy, wiedzą, co to znaczy kokietować? A wiecie skąd się wzięło "odwiozą mnie do czubków"?
    Lecę na Domo+ teraz zaczynają się angielskie ogrody, muszę na to popatrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnemo, mecyje uwielbiam, do dzis uzywamy, więc i zapomniałam, że to taki "archaiczne".

      Usuń
    2. Też się u nas używało, teraz mniej, ale rodzina zna.

      Usuń
    3. tu są fajne: http://www.polskieradio.pl/9/305/Artykul/684105,Byc-u-czubkow

      Usuń
    4. Toć mecyje normalna rzecz!

      Usuń
    5. Najzupełniej normalne.

      Usuń
  42. A program w TVN sie zaczal od slow:"serwus jestem nerwus". Czubaszek, bedzie teraz Pona Bucka rozmieszac.

    W mojej rodzinie uzywa sie slowa "lonacyc", gdy ktos mowi pol polskim, pol-slaskim.Tak -niestarannie.

    OdpowiedzUsuń
  43. Czołgiem Kurniku, zejszłam z gumna i ledwo kulasami ruchom:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po ciemku jeszcze pracowałaś?

      Usuń
    2. A pamiętacie modlitwę w końcówce "Antka" - "każde stworzenie, co się rucha"? Ile to śmiechu było na lekcji:)))

      Usuń
    3. Ewa2, prawie po ciemku. Podlewałam to i owo, a to mogę po ciemku i po omacku.

      Usuń
    4. Kalipso, w wieku czytelników "Antka" niewiele trzeba do śmiechu i wszystko się kojarzy:)))

      Usuń
    5. O tak...kiedyś mi kolega wytłumaczył: ty się nie dziw chłopcy w tym wieku nie myślą głową.

      Usuń
    6. Chucie nimi targają...

      Usuń
    7. Kojarzy się, kojarzy... Ale nauczycielka mogła sobie darować głośne czytanie tej końcówki:)))

      Usuń
  44. A która z Was jada ptifurki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a brioszki czekoladowe?

      Usuń
    2. Ja chyba nie jadam:)

      Usuń
    3. Jadałabym, gdybym miała!

      Usuń
    4. U nas brioszka to rodzaj drożdżowej buły, nie widziałam czekoladowej. Nie jadam, za gruba jestem.

      Usuń
  45. Hana żyjesz? Co tam znowu układałaś? Kolejny bruk? A za tydzień mam urlop, ale będzie rycie, tyranie, harówka, hurrra!!

    OdpowiedzUsuń
  46. Mnemo, żyję, a juści! Nieee, bruk nie. Sadziłam pelargonie do doniczek i rojniki do ziemi oraz powiększałam areał funkiom/hostom, które ido jak oszalałe.

    OdpowiedzUsuń
  47. A ktoś jeszcze chodzi w jesionce i w trumniakach? Bo w pepegach na pewno nie.
    Rogata, a wiesz ty skąd powiedzenie "Naser mater"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trumniaki pamiętam, były takie, pepegi też, mój tata się z nich śmiał. Naser mater też było w użyciu ale nie wiem skąd się wzięło.

      Usuń
  48. Jeżu, takam zdygana, że niczego nie mogę sobie przypomnieć!

    OdpowiedzUsuń
  49. O! Właśnie! Czy współczesne młode damy wiedzą, co znaczy dygać?

    OdpowiedzUsuń
  50. Swoją drogą, jakie śmieszne jest słowo "dygać", nie?

    OdpowiedzUsuń
  51. Moje znajome młode damy powiedziałyby, że dygać, to bać się. Można być przydyganym, na ten przykład. Dygać się przed klasówką.

    OdpowiedzUsuń