Program był bardzo bogaty oraz napięty. Dla mnie to były bardzo intensywne dwa dni. Przez cały dzień byłam skoncentrowana jak jakie medium, toteż wieczorne pinonłar w ilości dwóch lampek zwaliło mnie z nóg już w okolicach 23.00, a wieczór dopiero się rozkręcał. Padłam w locie.
Następny dzień był podobny, może trochę bardziej rozrywkowy. Aktorzy czytali świeżą sztukę dla dzieci jednej z obecnych tam młodych autorek. Sztukę też streszczałam Karin do ucha. Łatwo nie było, bo akcja dzieje się w dwóch równoległych światach i trudno było się połapać kto jest kim i w którym jest świecie w danym momencie. MNIE było trudno się połapać, bo koncentrowałam się na warstwie językowej. No ale. Taka robota.
Jak widać na zdjęciach, pogoda dopisała, przerwy wykorzystałam włócząc się po parku.
Pałac jest połozony w pięknym miejscu, w niewielkim miasteczku (Obrzycko) nad Wartą. Znajduje się nieco na uboczu, na skarpie, zatopiony w zieleni i ciszy.
Przypałacowa kaplica |
Lodownia |
Dawna psiarnia, teraz miejsce konferencyjne |
W dole płynie Warta |
Karin na mostku |
Dawna psiarnia, obecnie część gastronomiczna i konferencyjna |
Tu się zadumałam |
Czytanie sztuki:
I wola przetrwania:
Pałac należał niegdyś do rodziny Raczyńskich, jego budowę rozpoczęto w pierwszej połowie XIX wieku. Przeszedł drogę podobną do drogi setek innych polskich pałaców. Po II Wojnie był tu Fundusz Wczasów Pracowniczych. Dopiero w 1989 roku został przejęty przez UAM i - wraz z parkiem - odrestaurowany. Dziś jest to Dom Pracy Twórczej i Wypoczynku Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
piersza?
OdpowiedzUsuńPODIUM MOJ!!
UsuńNo dobra, ale niecały!
Usuńno to zloto mojeeeeeeeeeeeeee! nie pamietam, kiedy pstatni raz tak bylo.....daj mi sie pocieszyc, no?
UsuńToć daję!!!
Usuńdruga
OdpowiedzUsuńtrzecia, po przeczytaniu :)
OdpowiedzUsuńPiękny pałac i dobrze, że należycie wykorzystany. Popracowałaś ale i dużo zyskałaś, obserwując i uczestnicząc w pracy poniekąd twórczej.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba stara lodownia.
mi też !!! ludzie fajnie to kiedyś potrafili rozwiązać
UsuńKurcze, psy to dawniej mieszkały :))) ja to nawet w budzie nie mieszkam ;)
OdpowiedzUsuńOraz, gdzie jest PrezesKura ? Na zdjeciach nie ma, więc się nie liczy.
Za ogarnianie szeptania do ucha- podziw. Trudne to musiał być okrutnie
Ciezka robota takie symultaniczne tlumaaaczenie, gdzie w zasadzie nie uzywa sie pelnych zdan, kazdy lademu przerywa i nie konczy mysli....no ale Ci dobrze poszlo!!!!
OdpowiedzUsuńp.s. z checia bym zamieszkala w psiarni.
Opakowana, to jest jazda bez trzymanki, czasem nic się nie da przetłumaczyć. Starałam się łapać po kawałku, a co jeden złapałam, to kolejny mi uciekał i wtedy miałam kwestię "zdania są podzielone", czym rozbawiłam Karin.
UsuńSonic, selfie nie zrobiłam...
OdpowiedzUsuńNo, to jest trudne i stresujace, a ja miałam przerwę w takim tłumaczeniu. Ale dałam radę. Najgorsze było pierwsze pół godziny, żeby się przestawić.
na takie intensywne to powinni Ci dac zmiennika..45 minut czlowiek wytrzymuje jako taki tlumok....
UsuńOpakowana, nie dali, ale przełkłam. Godziwie zapłacili.
Usuńpionta - ale dostałaś Hana wycisk. No i dobrze. Język sobie odświeżyłas. Francuski znaczy. No i to obcowanie z kulturom wysokom. Zazdraszczam.
OdpowiedzUsuńMarta, dostałam, ale spodziewałam się tego, co wycisku nie umniejsza.
UsuńJa w tej psiarni z Wami, jest śliczna!
OdpowiedzUsuńA po czemu one wew tych czapkach siedzom? Zimno było?
OdpowiedzUsuńOj, Marta, to so REKWIZYTY!
UsuńSorry, alem tłumok.
OdpowiedzUsuńMarta, hrehre, tłumok to ja jestem!
OdpowiedzUsuńI do tego zawodowy!!
UsuńOpakowana, to nie brzmi dobrze...
Usuńetam, mozna sie przyzwyczaic ;)
UsuńJa psiarnie chcem..ale ladna...HAna podziwiam!mja czesto musze tlumaczyc takie calkiem normalne rozmowy z hiszpanskiego na polski lub odwrotnie i jezyk mi sie straszliwie placze...a co dopiero jakies skomplikowane konwersacje...zmeczenie Twoje musialo byc nieziemskie.
OdpowiedzUsuńpsiarnia duza, podziele sie, bom pierwsza byla...tak tylko mowie ;)
UsuńNie martwcie się, tam są coś 4 oficyny wcale nie mniejsze od psiarni.
Usuńzakladamy osiedle?
UsuńNoooo!
UsuńGrażyna, no zmęczyło mnie, nie powiem, ale nie aż tak. Tylko wydaje mi się teraz, że po 1 - jest niedziela, a po 2 - że spędziłam tam 2 miesiące. Najgorsze są sytuacje, kiedy ktoś nawija bez sensu przez pół godziny, ale tak naprawdę bez sensu albo wygaduje jakieś oczywistości, ktoś czeka na tłumaczenie, a tu ni ma co tłumaczyć, bo nawet streścić się nie da. Jeśli ten ktoś czuje bluesa, to dobrze, ale jeśli nie, to pozostaje zmyślać:)))
OdpowiedzUsuńOpakowana, psiarnia jest na tyle duża, że spoko zmieści się cały Kurnik z przyległościami. I ten park ogromny!
OdpowiedzUsuńWielki podziw za "tłumaczenie do uszka", Hano. I dobrze, że był ten pinot noir, kapkę odstresował:))
OdpowiedzUsuńW tej psiarni też mogłabym pomieszkać;)
A!i miejsce do zadumania się, też fajne.
UsuńKsan, chętnie podumałabym tam dłużej. Najlepiej z pinonłar.
UsuńFajna rzecz Ci się Hanuś trafiła, bo jak siem człek sprawdzi w takiej sytuacji to olbrzymia satysfakcja jest!!!
OdpowiedzUsuńFajowski ten melonik w złote kropeczki :)
OdpowiedzUsuńA te zimowity to mają siłę przebicia!!!
Pięknie tam! Hana, ja tez podziwiam:)
OdpowiedzUsuńKalipso, przepięknie i niesamowita cisza i spokój. Na pewno tam wrócę, to tylko 50 km.
Usuńa tam gdziejsik niedaleko maja moze malutka psiarnie na sprzedaz....
UsuńOpakowana, od dawna szukam psiarenki także w tamtych okolicach. Są dwie, ale wielgachne i zrujnowane:(
Usuńchorera....
UsuńPsiarnia jeszcze się znajdzie. W równie pięknym miejscu. Zobaczysz.
UsuńKalipso, nie ustaję w wysiłkach...
UsuńMarija, nie takie rzeczy się przerabiało. Rzecz w tym, że miałam dłuższą przerwę w tego rodzaju tłumaczeniach i oddałam się sztukom pisanym. A to są dwa kompletnie różne rodzaje pracy tłumockiej. Bałam się, że mi jęzor zardzewiał ze szczętem.
OdpowiedzUsuńAleż tam jest pięknie! Dobrze, że uniwerystet przejął tę posiadłość.
OdpowiedzUsuńHanuś, dzielna jesteś - brawo Ty:)
Ojtam, Ataner, to tylko robota, nic "dzielnego".
UsuńHano, a cóż to dla ciebie?!! Zdolniachę może powalić tylko intensywność i plecenie bez sensu no bo tłumaczenie, jak piszesz, też jest wtedy bez sensu. Trochę z pewnością musiałaś spiąć pośladki ale nie sądzę aby był u ciebie stresik a raczej przyjemna sprężarka :). W takim otoczeniu to można trochę popracować, co nie? Ciekawe czy w tej dawnej psiarni teraz jest zimno? Bo skąd byłoby w takim razie powiedzenie: zimno jak w psiarni! Nie grzali chyba wtedy pieskom dupek? Przypominam sobie to Obrzycko ale nie wiem skąd. No i chyba musisz odpalić działkę tym co pilnowali te twoje bestie aby były nakarmione i zadowolone, hrehre. A tak w ogóle to fajnie poobcować z kulturko :)
OdpowiedzUsuńLilka, fajnie poobcować. Dowiedziałam się różnych nowych rzeczy, widziałam na filmach taki teatr lalki i aktora, że nie mogę się otrząsnąć. Nie wiedziałam, że on w ogóle istnieje w takiej formie. Próbowałam szukać w necie, ale nie znalazłam, będę próbować dalej.
OdpowiedzUsuńChwilami była sprężarka, chwilami stresik, normalna rzecz. Jednym słowem - mobilizacja!
W psiarni zimno nie jest, wręcz przeciwnie. Kiedyś pieski musiały grzać się nawzajem, własnym ciepłem. A jak w sforze było 50 piesków, to dawały radę chyba. Może byłaś w Obrzycku na jakimś obozie sportowym? To już prawie Puszcza Notecka.
Swego czasu, dawno widziałam kilka sztuk dla dorosłych z lalkami, w naszym teatrze lalkowym, to było coś niesamowitego, od tego czasu jestem fanką takiego teatru.
UsuńWidziałam też kiedyś jak aktor animator ogrywał taniec na linie marionetką to był majstersztyk, ale ta marionetka miała kilkanaście linek do prowadzenia.
A ten teatr, którego szukasz to w Polsce? Chyba jedyna możliwość to to Obrzycko było na ćwiczeniach z historii sztuki i etnografii. Mielismy taki kilkudniowy objazd po okolicach (od strony północnej m.in. Gniezno a od południa pamiętam też Kórnik ) ale wielu miejscowosci nie pamiętam. Kościołów najwięcej odwiedzaliśmy i w Obrzycku chyba też. Hanuś, to był wydział turystyki, nie samym sportem człek żyje :) Ale lubię takie miejsca odwiedzać to i trochę zazdraszczałam ci :). W tym roku odkryłam super miejsce nad morzem w podobnym klimacie. Jutro dam zdjęcia na FB ,nie dawałam w wakacje bo nie miałam czasu :)
Usuńhttp://www.teatrlalek.wroclaw.pl/pl/index.php?option=com_sppagebuilder&view=page&id=35
UsuńTo link do historii naszego teatru, teatr Hejny to okres 1981-2002, to jest ten okres kiedy ja trochę obracałam się koło tego teatru.
Marija, to co widziałam, lalką jest tylko z nazwy, a raczej marionetką. To są niesamowite formy animowane w taki sposób, że odpadam. Muszę to znaleźć. Jeśli nie teraz, to później do tego dotrę przez znajomych stamtąd. Nie zapisałam nazwy. W Polsce jest jeden gość, który się tym zajmuje. Te, które widziałam, są ze świata.
UsuńLilka, nie, nie w Polsce, ale dotrę do tego.
UsuńObrzycko leży "na trasie" Wronki-Mędzychód-Czarnków - to ten fyrtel. Każdy tam był.
Jak znajdziesz to pokaż.
UsuńMarija, m.in. po to szukam:)
UsuńKonferowalam z Rucianko ponad dwie godziny, lece spac, bo jutro czekaja mnie nowe wyzwania.
OdpowiedzUsuńBylam, czytalam, zachwycilam sie okolica. W takiej psiarni to ja moglabym mieszkac.
AMP, i to z psami!
UsuńKoty tez bym zabrala, niech majo.
UsuńAMP, psiarnia ma kształt litery U, pośrodku jest śliczne patio. W lewym skrzydle zamieszkają koty, w prawym psy, dla personelu osiatkuje się patio.
Usuńale tamze przyuwazylam pieterko. cieplo tam bybylo, jakby cala ta zwierzyna oddychala i , excusez le mot - pierdziala....byleby nas nie wysadzila w powietrze....
UsuńOpakowana, wentylacja pójdzie przez patio, damy radę.
UsuńO kurcze, ja chcę też zamieszkać w tej psiarni. Przepiękne miejsce, tylko brakowało by mi służby do sprzątania tej posiadłości...
OdpowiedzUsuńOjtam, Boguśka, wiater przedmucho i spoko. Kto by tam sprzątał.
UsuńLodownia?? Mniam! :)
OdpowiedzUsuńGosia, nie taka jak myślisz:)))
UsuńPrzeurocze miejsce i okolicZności przyrody wyjątkowe, chciałabym tam sobie poodpoczywać... Odrestaurowane wspaniale. No i co komu to wszystko przeszkadzało, ech, ta historia...
OdpowiedzUsuńTłumaczenia i stresu nie zazdroszczę, ale co wielki świat to wielki świat. Takiego tłumaczenia trochę liznęłam podczas pracy w teatrze, tłumaczenie rozmów i wywiadów mojego szefa łatwe nie było. Człowiek nie nadążał po polsku za ideami artystyczno-filozoficznymi a co dopiero tłumaczyć na angielski, mus było skracać. Hanuś, gratuluję dokonań!!! Uściski:)
P.S. Czy te zimowity to zanadto się nie spieszą??? Ja nie chcę!!!!
UsuńMika, spieszą się na wyprzódki! A liście na ziemi widziałaś? Toż to listopad!
OdpowiedzUsuńTeatr jest chyba najbardziej interdyscyplinarny ze wszystkich sztuk. Tam zbiega się wszystko!
Nie będę od reszty odstawać: psiarnia jest bardzo ok. Łaskawie bym zamieszkała jak by kto zaproponował. Tłumaczenie symultaniczne jest trudne. Ostatnio jeżdżę na warsztaty, prowadzi je Rosa, amerykanka. Tłumaczka naprawdę ma co robić :-) Trochę łapię angielski i słyszę czasem jak tłumacz się morduje, by przełożyć nasze nieprzekładalne idiomy, albo coś :-) Na ostatnich było hardkorowo. Był chłopak z Kuby, żona mu tłumaczyła z angielskiego na hiszpański do ucha, dwa dni, prawdziwa miłość :-) Jak chciał coś powiedzieć, mówił po hiszpańsku, żona na angielski, tłumaczka na polski. Zadziałało. Tylko jak zaczął mówić ile żona dla niego znaczy i jak ją kocha (bo to warsztaty rozwojowe, troszkę duchowe i psychologiczne)żona wymiękła :-) Okazało się wtedy, że Rosa zna hiszpański, zaczęła tłumaczyć na angielski i tłumaczka też wymiękła...musieliśmy czekać, aż się ogarnie, wysmarka i przetłumaczy nam z angielskiego to piękne wyznanie miłości. Potem wszyscy mieli łzy w oczach :-) Mocne to było. Czasem tłumacz nie wie na co się pisze :-)
OdpowiedzUsuńBzikowa, jako kobieta pracująca, przerobiłam i taką sytuację. Tłumaczyłam warsztaty psychologiczne. Aby móc to robić, trzeba w to wejść na zasadzie uczestnika, zawrzeć tzw. kontrakt itd. Pomijam emocje, które w takich razach bywają przytłaczające. W takich sytuacjach potwornie stresuje mnie odpowiedzialność. To nie teatr, gdzie nic się nie stanie, jeśli coś skrócę, czegoś nie usłyszę, coś zgubię. To jest majstrowanie w ludzkiej psychice. Dlatego bardzo podziwiam Opakowaną, bo z odpowiedzialnością w swojej tłumockiej robocie ma do czynienia codziennie.
UsuńAno, odpowiedzialność duża. W moim wypadku, nikt nie miał tłumaczce nic za złe, wszyscy siąkaliśmy nosami :-)To właściwie była część procesu :-) Zdecydowanie tłumaczka w nim była też :-)
UsuńPrezesowo - dodam tez, skromnie, ze jestem wzietym tlumokiem od zdrowia psychicznego. Prosza o mnie. co jest mile. nielatwe rzeczywiscie.
Usuńopakowana, i obciążające jak jasny gwint.
UsuńDzień dobry od analfabetki językowej, której takie stresy całkiem obce są.
OdpowiedzUsuńDzień wstaje pogodny, chłodno na razie. Niech będzie dla Was miły.
Ewa2, taki analfabetyzm to przypadłość naszego pokolenia kształconego za komuny. Jedynym słusznym językiem był rosyjski, reszta była niepotrzebna - i w liceum, i na studiach, na tzw. lektoratach były traktowane marginalnie. Nikt (prawie nikt) nie uczył się języków obcych, bo i po co? Miałam szczęście mieć świetną nauczycielkę francuskiego w szkole, stąd mój wybór, trochę jednak przypadkowy. Przez 4 lata liceum opanowałam język na tyle, że dostałam się na filologię romańską z paluszkiem w uchu. A wtedy były trudne egzaminy wstępne, nie to, co teraz. Potem już poszło. Roczny wyjazd do Francji, co wówczas było wyczynem i chodziłam wokół tego ponad rok. Mnóstwo papierów, zaproszenie, wizy, paszport, potwierdzenia, że będę tam kontynuować studia (i kontynuowałam, aczkolwiek nikt mi tego potem tutaj nie zaliczył i w związku z tym skończyłam studia z rocznym poślizgiem. W niczym mi to nie przeszkodziło, chociaż było kompletnie bez sensu). Przez rok tam, nauczyłam się więcej niż przez 5 lat tutaj, ale przecież nie mogli mi zaliczyć roku na wrażej, zgniłej, kapitalistycznej uczelni. No, tom się rozpisała...
UsuńEwa2, dzisiejsze nastolatki, o czym mogłam się przekonać w Obrzycku, biegle mówią po angielsku. Oczywiście nie potrafię ocenić na ile ich mówienie jest poprawne (po angielsku dużo kumam i potrafię się dogadać na bardzo podstawowym poziomie, ale to wszystko), ale też nie o to chodzi. Oni nie mają najmniejszego problemu z komunikacją w tym języku.
Usuńja jako dziewcze nie mialam zadnych probleow porozumiewania sie w roznych jezykach europejskich (znaczy z Europy wyszlo, bo hiszpanskim wlada kawal swiata, a gdzieniegdzie latwiej sie dogadac po niemiecku). wrecz sie do tego pchalam. a uczylam sie, za koleja, angielskiego (Maman przyduszala nas oboje od 1. klasy...), rosyjskiego, niemieckiego (po roku nauki oprowadzalam wycieczke raz, po Wroclawiu), sama odrobinke wloskiego, francuski, lacina i hiszpanski. a po angielsku, dzieki przyduszaniu przez Maman, w wieku 13 lat tez sie porozumiewalam zupelnie swobodnie i tlumaczylam komu popadlo na roznych wakacjach, szczesliwa, ze moge! Tylko na wakacje przyjezdzalam do Anglii, do rodziny i zaluje w sumie, z enie przyjechalam tu na rok, ale nie wyszlo.
Usuńa jak przyszlo do studiowania, to maman i moj brat (nie wiem dlaczego Tatko nie bral udzialu w rozmowie...pewnie sie bali, ze stanie po mojej stronie, decydujaca bylaby Babcia, a Babcia nigdy nikomu nie chciala zrobic przykrosci...no wiec droga eliminacj, rozne modne kierunki odpadaly z realistycznych wzgledow - medycyna - mdlalabym raz kolo razu, architektura - nie umie rysowac i nie rozumie matmy,reszta nie wchodzila w rachube, bo niepraktyczna. czyli zostala anglistyka. a ja w tym czasie sie zamonsz wybieralam, a nie jakas matua czy studia, a dzie tam. az w marcu roku maturalnego sie otrzasnelam i JAK zacisneam pasa, to az drzazgi lecialy. Po calych tych egzaminahc wstepnych (no wlasnie...u nas bylo tylko 4.5 kandydata na 1 miejsce ) sie dowiedzialam, ze Mamie wpadly w rece plecy, nie szukala, bo przecie w szpitalu pracowala. wiec chody weszly w rece, ale Maman postawila warunek....niech sie pchaja z chodami TYLKO, jesli zabraknie mi punktow. z matury mialam takie sobie stopnie, pochodzenia nie posiadalam (Maman chciala, zeby ktos mnie adoptowal zeby miec pare punktow wiecej, ale nic nie wyszlo...), ale zdalam obydwa z jezyka, a nie kazdy zdawal.no i okazalo sie, ze zdalam dobrze, wiec chody nie zostaly wykorzystane - do dzis nie moge wyjsc z oslupienia...czy poziom kandydatow byl denny i brali kazdego, kto zdal, czy cos...
a ja chcialam historie sztuki ze specjalizacja historii architektury...dalej to we mnie tkwi, ale na nic mi sie by nie przydalo, co wiem, to wiem, moze wiecej mi nie potrzeba do szczescia. No i ta historia sztuki...nie wiem czy bym przezyla przez epoki, ktorych nie lubie- taki Rubens do mnie nie przemawia, bo w tym wypadku wystarczy mi lustro, rokokoko - przesada i juz, klasycyzm dla mnie za zimny i jakis taki. Dajcie mi gotyk, renesans (glownie wczesny), sztuke przelomu 19 i 20 wieku , ogolnie z naciskiem na Leonarda da Vinci we WSZYSTKIM - to jestem w raju i mozna mnie zostawic luzem i zapomniec....no to tez ZNOWU sie rozpisalam.
p.s. a tlumaczem to chcialam byc, jak juz ta anglistyka zostala zadecydowana, ale takim jak Hana. I mieszkac najchetniej w lesniczowce, byc zona weterynarza wiejskiego/podiejskiego i miec prawdziwe jajka od prawdziwych kur i prawdziwy bialy ser i miec skrzynki z begoniami w oknach od naslonecznionej strony domu przed drzewami (iglastymi) i siedziec na ganku/werandzie z robota. I ogolnie miec swiety spokoj.
Zaczęłam naukę francuskiego, angielskiego i niemieckiego. Niestety wszystko kończyło się jak wymagano mówienia, wystarczyło, że ktoś parsknął śmiechem jak się pomyliłam albo zaczynał naukę od śpiewania piosenek, zaczynał mnie boleć brzuch, bywało, że udawałam że chodzę, a ponieważ w domu nigdy się nie przelewało, to nikt nie miał zamiaru płacić, jak nic z tego nie wynikało. Do dzisiaj wpadam w popłoch jak obcokrajowiec mnie zagadnie i chociaż wiem o co biega, nie potrafię się przemóc, żeby powiedzieć, że nie rozumiem, albo że nie wiem. Taka już moja uroda.
Usuńno bo to juz tak jest...ja mam dzieci sztuk 2 i jedno jezykowo-latwe, drugie - zupelnie nie. drugi (czeci?) jezyk umie z musu, ale dobrze.
UsuńCześc Kurencje poranne.
OdpowiedzUsuńJa to chyba nigdy na podium miejsca nie zajmę. O jakże mi smutno.
Fajny ten pałacyk zwłaszcza że przyległości wszelkie zachowane. Coś mam wrażenie, że arystokracja wielkopolska jakaś niespecjalnie kreatywna była w wyborze projektów architektonicznych swoich chatek. Taki na przykład pałac wew Skokach, w którym Agniecha ostatnio była ( Dom Plenerowy Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu ), wygląda bardzo podobnie do obrzyckiego.
Ewentualnie, bo przecież dwa przykłady to nie norma, można się zastanawiać nad zbieżnym smakiem instytucji naukowych, które zagustowały w podobnych pałacykach.
Jednakowoż ten w Skokach od środka nadal ma standart FWP, który powoli zaczyna nabierać smaczku egzotyki i atrakcji.
Zdecydowanie UAM dysponuje większymi funduszami niż UAP. ( Co za skróty, fuj, fuj. )
I tak to.
Hano, na pewno potłumaczyłaś dobrze - głupim dodałaś rozumu, zbyt inteligęęęętnym ujęłaś, elokwentnych skróciłaś a nieśmiałych i małomównych rozbudowałaś. Praca tłumacza na miejscu rozmowy to wyzwanie. Zresztą co tu gadać, ty wiesz, ja wiem, inne Kury też. A kto nie wie, temu u góry Opakowana wytłumaczyła.
U nas zachmurzenie ale i ciągle susza. Co bardzo niemiłe jest.
Rabarbara - co z Twoimi planami podróżnymi?
Przyjemnego dnia, Kurki!
Agniecha - nie wiem.....jednakowoż jeżeli to pażdziernik.....
UsuńOgólnie Kurniku - miłego dnia !!!!!
Rabarbara
Agniecha, nie przestaję żałować, że los nas rozdzielił. Wystarczyłby tydzień przed albo dwa po. Niewtajemniczonym wyjaśniam, że Skoki są o rzut beretem od Poznania. Byłyśmy umówione z Agniechą, ale wtedy Mama złamała nogę, większość czasu spędziłam w szpitalu, a resztę już znacie. Tak więc nasze widzenie odwlekło się.
UsuńA propos - u Mamy w porządku na tyle, na ile to możliwe w tej sytuacji, już siedzi na wózku, sama je i jest tak, jak było "przed".
Agniecha, nie wiem czy komuś dodałam, a komuś ujęłam, w każdym razie lekramacji nikt nie zgłaszał, rzekłabym - wprost przeciwnie.
XIX - wieczne pałace (a większość pochodzi z tego okresu lub nieco późniejszego) zaiste, wszystkie są do siebie podobne. Taka panowała moda, na eklektyczny klasycyzm.
Rabarbara, jak się czujesz na wolności? Tak ogólnie?
UsuńHana - nie musisz pytac...mozesz sama sobie odpowiedziec.....ona do mnie juz tylko polsowkami wrecz pisze emaile, bo albo glansuje okna, albo wyrzutki robi, albo rwie chwasty, albo pewnie rabie drwa do piecyka, siedzi, czyta, pije herbatke w ciszy i spokoju, ogolnie sie napwa memlonem odzyskanym.
Usuń:))))) i :DD. Rabarbara
UsuńA co? nieprawda? hrehrehrehre
UsuńOpakowana, prawda. Rabarbara wyłuszczyła mi wszystko telefonicznie, bo za długo musiałaby pisać.
UsuńTeż mi się ta psiarnia podoba. I lodownia. I cała reszta. W rodzinnym domu babci była lodownia, ale nie taka ozdobna; zwykła półkoliście sklepiona piwniczka. Babcia mi opowiadała (byłam mała), kiedy dziwiłam się, jak mogli robić lody w lecie, skoro nie mieli lodówki.
OdpowiedzUsuńTo działałaś, Hano, na pełnych obrotach. Dobrze, że jesteś zadowolona.
A w Obrzycku nie wszyscy byli. Ja nie :( Być może kiedyś przejeżdżałam, ale ręki nie dam sobie za to uciąć:)))
Ninko, Obrzycko leży na trasie Poznań-Wałcz albo Czarnków i dalej można na Koszalin, więc możliwe, że tak jechałaś.
UsuńNa moją dziecięcą wyobraźnię bardzo działała lodownia. Nie kojarzyłam jej z lodami, takimi do jedzenia, ale nie mogłam pojąć jakim sposobem lód się tam nie topi!
Tłumaczyć takich gostków co mielą masło maślane to makabra.Współczuję tłumaczom.Jakiś czas temu pewien nasz oficjel zaszczycił jakąś uroczystość na Ukrainie i nudno przemawiał i lał wodę,lał,lał.Obserwowałam tłumaczkę,dawała radę tym dyrdymałom,ale po dłuuuuuższym czasie tłumaczyła jednym zdaniem ten potok pustosłowia;))Pałacyk nie powiem,robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńPogoda utrzymuje się bez zmian.Miłego,ciepłego dzionka...
Hanna, moja przyjaciółka (kolKa) z Gdańska bardzo często tłumaczy Wałęsę. To dopiero jest jazda!
UsuńJak czesto, to juz chyba po walesowmu szwargocze i wylapuje sens w try miga.
UsuńOpakowana, kolKa twierdzi, że nie da rady:)
UsuńKolKa, zażądaj potrójnej stawki,bo chyba konkurencja się nie pcha;)
UsuńDopiero teraz przeczytałam. Otusz Wałęsę po tych 38 latach to już tłumaczę szybciej niż on mówi. Przez miesiąc po wyjsciu ze stoczni we wrześniu 1980 tłumaczyłam go przez 24 godziny na dobę i wtedy to była masakra.Ale i tak uwielbiam tą pracę i zdecydowanie wolę tłumaczenia ustne od pisemnych. A doswiadczyłam już wszystkiego: od skryptów naukowców PG i połowów krylu, przez oczyszczanie ścieków i produkcję prądu po produkcję 1-dniowych piskląt indyczych i wszelakich pasz. O tłumaczeniach prawniczych i politycznych nie wspomnę. Takie rodzynki jak spotania z pisarzami to jest miły przerywnik.
UsuńEch Hana, wiadomo było, że dasz radę! Kto, jak nie ty?
OdpowiedzUsuńPięknie u tych Raczyńskich.
Gdybym mogła choć w psiarni zamieszkać...
Pogoda taka sobie. W przeciwieństwie do Agniechy, cieszę się, że nie pada. W mojej sytuacji (dach dziurawy) to błogosławieństwo.
Pozdrowienia serdeczne dla całego Kurnika z przyległościami!
Wszyscy zakochani w psiarni...ja nie uzylabym slowa "choc' , ja chce tylko do psiarni! milego dnia!
UsuńSpędziłam kiedyś kilka dni w stajni, to była niezwykle wytworna stajnia, chyba gdzieś mam zdjęcie :)
UsuńFajnego dnia :)
Grażyna, ja chcę tylko połowę psiarni! Albo i 1/3.
UsuńMarija, wierzę. Szalenie mnie pociągają budynki zaadaptowane na mieszkania. Jest w nich niesamowity potencjał i pole do popisu.
UsuńZnaczy się budynki, które niegdyś miały zupełnie inne przeznaczenie.
UsuńIzydoru, dzięki, ale NAWET ja nie ze wszystkim daję sobie radę:)))
UsuńNiepokoi mnie nieco Twój dziurawy dach jako że zima za pasem i wiaderka mogą nie wystarczyć. Są perspektywy?
Dziurawy dach jest w gospodarczym budynku, w którym teraz rezyduję, bo w domu, w którym dach jest szczelny jeszcze plac budowy, a w łazience dziura w ziemi. Perspektywy srednioumiarkowane, ale jest od dziś sensowny hydraulik, ale elektryk do kitu. Toczy sie powoli do przodu. Jestem więc niebiosom wdzięczna za dobra pogodę.
UsuńO matku bosku, rzeczywiscie idzie powoli...staraj sie zdarzyc do listopada z pewnymi rzeczami, bo podobno lato ma trwac wlasnie do listopada.
UsuńLiczę na lato do listopada. Gdyby zechciało trochę poczekac, to może zdążymy.
UsuńIzydoru, niechby chociaż tę dziurę w łazience zasypali...
UsuńIzydoru, wróciłabyś do blogowania i wrzucała zdjecia z sprzed i po
Usuńi te historie zaklęte w przedmiotach tam znalezionych bys nam powiedziała..
wiem, ze masz urwanie dupy, ale chociaż ciut ciut :)
Sprzed to nie bardzo mam zdjęcia. Zbieram sie w sobie.
UsuńIzydoru, potem będziesz żałować, wszystko zginie w pomroce dziejów. Poza tym to jest fajne - wiesz, to Przed i po. Zwłaszcza po latach.
Usuńto rób zdjęcia, póki czas, najwyżej w długie zimowe wieczory cą napiszesz.
Usuńpamięc jest ulotna, wiem po sobie, jak czytam starego bloga
Zbierz się!
UsuńIzydoru tyż dołączam do molestujących głosów, rób zdjęcia i pokaż!!!
UsuńA przynamnniej fotografuj wszystko, a pokazesz, jak juz bedziesz miec dach nade glowa i np lazienke ;)
UsuńIntensywne dni Hano i dałaś mózgowi niezłą gimnastykę.Okolicznosci pracy piękne ,dobrze,że miałaś chwilke na spacer po parku.
OdpowiedzUsuńO tak, Dora, gimnastyka była, aż mam zakwasy i uwierz mi, że z ledwością miałam chwilkę na spacer!
OdpowiedzUsuńWierzę!
OdpowiedzUsuńWszystko już dziewczyny powiedziały, nie będę się powtarzać. Widok z okna mam też na pałacyk i park przypałacowy, nie jest to coś wielkiego, ale miniatura i cieszy oko.
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś zadowolona.
Cześć Kurczątka.
OdpowiedzUsuńU nas niebo błękitne i temperatura zapowiedziana 27 st. Cudne lato. Woda się leje z węża.
Rabarbaro, może być i październik.
Miłego dnia wszystkim!
Agniecha, uważaj z tą wodą. Właśnie była pani od licznika wodnego i wyszło 360. Załamka. I gorąco jest i deszczu ani śladu.
UsuńDo tego pan od konserwacji pieca CO i załamka x 2.
UsuńWłasna studnia. Załamka będzie dopiero, gdy wyschnie. Ale się jeszcze ( odpukać ) nie spodziewam.
UsuńCześć!Błekit nieba,bedzie gorąco!
OdpowiedzUsuńCześć Misiaku, u nas smali.
UsuńMnie smaliło w kuchni,ale juz zakonczyłam pracę. Przeciery pomidorowe zagotowywalam,a Młodsza piekła pyszne ciasteczka.
UsuńJ.wydzwania, od 8 nie ma go i szwagra w domu,bo załatwiają sprawy spadkowe.
Nerwy, histeria i ogolnie zmeczenie. kasa płynie ,chyba beda musieli dołozyc ,bo mieli przygotowane tylko 2 tys, z pieniedzy teściowej.No co ja na to poradzę. ważne,zeby wszystko było załatwione.
Dora, a czego tu histeryzować? Wszystko idzie z automatu w tej sytuacji.
UsuńA byly powody, notariuszka nadgorliwa a w szczsgolnosci w wyciaganiu kasy za zbedne kopie, przygotowala upowaznienie na ktore szwagier ostro zaoponował i nie o takie chodziło,wyjasniali sprawe, no ale zalatwili za to upowaznienie dla mnie , bo tego akurat nie przygotowala.troche burdel.
UsuńDora, to zawsze tak jest, zawsze dzieje się dużo różnych pobocznych rzeczy, ale generalia ido z automatu.
UsuńDzień dobry! Miało padać, ale wcale się na to nie zanosi. A siostra chce, żebym poszła z nią jutro na grzyby, hmmm...
OdpowiedzUsuńNinko, w necie widziałam, że na Warmii/Mazurach trochę grzybów jest. Łba nie urywa, ale są.
OdpowiedzUsuńA dzie Ewa(2) z prognoza poranna?
OdpowiedzUsuńEwa sobie zrobiła następną wycieczkę i nie zdążyła z prognozą. Dzień był cudny tylko ciut za gorący.
UsuńA gdzie Ewa2 była tą razą?
UsuńJa w tym roku na grzyby sie nie wybieram, mam obiecane od kolezusi juz suszone, na wyprawe do lasu nie ma czasu.
OdpowiedzUsuńGorąc Kury i ogólnie cudnie na świecie.
OdpowiedzUsuńTeż muszę podać stan licznika,wyjdzie bajońska suma o, losie!
U mnie też lazur, witajcie po południowo.
OdpowiedzUsuńDobry wieczór. To był piękny dzień, szkoda że mnie upał zmęczył.
OdpowiedzUsuńTaaa, a u mnie blekit nieba, to i slonce sliczne + lodowaty wiatr i ledwo +15.Jak przez blisko 4 miesiace bylo goraco to tak sie przyzwyczailam, ze myslalam ze zimno pozno przyjdzie a tu zanosi sie na wczesna zime. Ewa2 wysylaj no ten nadmiar ciepelka bo juz termoforek wyciagnelam coby mi pazurki nie marzly.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, niech leci, mnie 23 wystarczy.
UsuńDzieki, doszlo.
UsuńBacha, u mnie nawet teraz jest gorąco. To nienormalne, nie ma co się cieszyć.
OdpowiedzUsuńHana, rozumiem ale tu pada codziennie, nie za duzo ale pada, do poludnia slonce a potem deszcz i zimny wiatr, no to nie jest normalne.
UsuńNastepna Kura nam sie zapodziala - wie kto co u Kota Czarnego czyli CzeKota?
OdpowiedzUsuńU nas 30 dzis bylo. Faktycznie Kot nam sie zapodzial.
OdpowiedzUsuńNawet u mnie było bardzo gorąco, ale wieczór zimny. Dzikie te pogody.
OdpowiedzUsuńMika, dzikie w pień. Dzisiejszy rachunek za wodę mnie ściął z nóg. Dosyć tego, chcę jesieni i dużo deszczu.
UsuńHano, do tej pory płaciliśmy za wodę ok 300zł co dwa miesiące,czasem ciut mniej lub więcej. Teraz przez 2 m-ce niemal nikt nie korzystał z wody,wiec rachunek 70 zl,no i ...uwaga... telefon z wodociągów przed chwilą odebrałam, z zapytaniem ,czy sama podałam odczyt czy był inkasent, ja na to ,ze inkasent, ale skad to pytanie, a pani na to,że takie male zuzycie nagle,to chyba nikogo nie było w odmu...nozesz kur...odpowiedzialam,krótko tak, bo mnie zatkało.
UsuńDora, jakoś strasznie dużo płacisz. Jeśli nie ma podlewania gumienka, to płacę ok. 130 zyla. A chlapią się i piorą 3 osoby.
UsuńCo dwa miesiące oczywiście. Za wodę i ścieki razem.
UsuńNo, u nas zawsze wysokie rachunki byly, a tesciowa potrafila odkrecic wode i isc do innego pokoju, czy robic cos
Usuńinnego a woda lała sie i lała..
No i w porywach 5 osob.
Zobaczymy jak teraz bedzie.
CzeKo czasem coś bąka na fb, ale mało i rzadko. Pewnie czasu nie ma, dziecioki rosną i absorbują.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, poranek słoneczny i chłodny, ma być upał i słońce cały dzień. Aż mi żal, że nic na dzisiaj nie zaplanowałam dalszego, chociaż ciężko łazić w 30 stopniach, a w góry nie dam rady, palec u nogi mi się zepsuł.
OdpowiedzUsuńWczoraj byłam w Cieszynie, ślicznie tam. Miłego dnia.
Dzień dobry! Zachmurzyło się, jest chłodniej, ale w dalszym ciągu nie pada. Grzyby, Hano, owszem, są, ale tam gdzie pada, a u nas - Olsztyn i okolice - deszczu dawno nie było. Wystarczy pójść na rynek; jak jest dużo "bab" z grzybami, to warto lecieć do lasu, Ale ostatnio coś cieniutko...
OdpowiedzUsuńBardzo cichutko9 pisnę, żeby nie zapeszyć, że pada...
UsuńPiękne miejsce :-)
OdpowiedzUsuńBardzo piękne, Annette, i bardzo ciche.
UsuńHelou przedpołudniowe,bardzo słoneczne aczkolwiek już bez lazuru.
OdpowiedzUsuńW myslach mam dzisiaj Pandę i Orkę,niech zapadną dobre decyzje.
Orka wlasnie napiasla na fb,ze Panda jest operowana.trzymamy kciuki za powodzenie .
OdpowiedzUsuńOmatko, niech to pójdzie dobrze!
OdpowiedzUsuńCo z Pandą? mam nadzieje, dobrze przeszła operację. Trzymta sie Dziewczynki obie!
OdpowiedzUsuńIzydoru,Panda juz w domu , jak to po operacji, wymęczona i popiskuje, Teresa siedzi przy niej . Tak donosi Bezowa, ktora roZmawiala z Orka telefonicznie.
OdpowiedzUsuńCzy to była operacja na te nóżki czy na coś innego? Nic nie wiedziałam... Pozdrawiam obie dziewczyny serdecznie!
UsuńNie nóżki Miko, tylko guz na brzuchu.
UsuńMam nadzieję, że noc minęła jako tako.
Lekkie zamglenie ustępuje, 18 stopni, zapowiadają ochłodzenie, ale jak będzie zobaczymy.
Miłego dnia.
Mika, guz i ropomacicze. Dzisiaj jest nieźle, już był mały spacerek.
UsuńWitajcie o Kury we mgle porannej, gęstej , chłodnej i przeplecionej kroplami deszczu. O jak dobrze. Troszkę zmoczyło ale co to jest... Tak sucho. Ale za to sasanka zakwitła. Czyli znowu mamy wiosnę?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Orkę z Pandą jak również wszystkie Kurki bez wyjątku.
Agniecha, pochłodniało i popadało, ale ciągle za mało! Tyle co nic.
Usuńdzień dobry! W nocy musiało trochę popadać, bo rano były mokre ślady na chodnikach.
OdpowiedzUsuńSporo roślin kwitnie drugi raz; osobiście widziałam forsycję, pigwowce, jaśmin i mirabelki. Chyba się zacznę dokładniej rozglądać.
A w ogóle dawno nie było tak, żeby o tej porze roku temperatury w nocy przekraczały 10 stopni! Fakt, że to miasto i wśród budynków, ale naprawdę to ewenement, bo to nie jedna noc, tak jest ciągle, a te dzisiejsze 10, to wyjątkowo niska temperatura! Na ogół było między 12 a 14 stopni i więcej.
Ninko, powtórnym kwitnieniem rośliny bronią się przed niebytem spowodowanym suszą. Chcą wydać owoce, żeby przetrwać.
UsuńToć wiem; lato było suche, teraz też sucho. Ale ciekawa jestem, co jeszcze znajdę:))) A poza tym to nie tylko susza, lecz zbyt wysokie jak na tę porę roku temperatury. Biedne roślinki "głupieją" i nie wiedzą, co się dzieje.
UsuńU mnie leje, ale jakże to cieszy! Susza jest ogromna. Ziemia przesuszona, rośliny całe lato walczą o życie. Wiele przegrało.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Pandę i Orkę, a wy trzymajcie za mnie: jeszcze dwie koteczki do swoich domów i urlop! :)
Gosia, lać to u mnie nie leje, ale jest mokro, padało w nocy, ale ciągle za mało!
UsuńPanda i Orka w miarę dobrze, w każdym razie nie dzieje się nic złego.
No i kibicuję koteczkom, to oczywiste.
Dla Kur niefejsbukowych (co za wyraz) Panda i Orka noc spędziły w miarę spokojnie, a dzisiaj już wyszły na siku i dały radę.
OdpowiedzUsuńEwa2, ten wyraz same wymyśliłyśmy (jak wiele innych!). Raczej nie ma niebezpieczeństwa, że wejdzie do obiegu.
OdpowiedzUsuńU mnie tysz popadało w nocy i schłodziło się.Rano założyłam pikowaną kufajkę.
OdpowiedzUsuńOrka,zachowaj optymizm.Skoro Panda przeżyła operację,to powalczy dalej;)
Helou Kurniku kochany, nie mam czasu taczek załadować. Zgodnie z prognazą pada od nocy, na wiosce nic nie tkniete, nie bylo kiedy pojechac po owoce, cholera.
OdpowiedzUsuńDrapiemy od dzis sciany w pokoju, J robi grubsza robote.
Witajcie. U mnie nadal cieplutko i nic nie pada, ale coś się zachmurzyło i jest nadzieja.
OdpowiedzUsuńNa razie tyle, przyjdę wieczorkiem.
Dobry wieczór. Było cały dzień pochmurno, ale w miarę ciepło 23 stopnie, rozpadało się od 17-tej. teraz się ochłodziło trochę, chyba już nie pada.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru Kurki.
Jest zimno, huraaaaaa!!!
OdpowiedzUsuńZależy gdzie ;)
UsuńTutaj! U nasz! Brrr, cudownie zimno!
UsuńAle będzie ciepło :).Wszędzie, w całej Polszcze. Do końca lata daleko, hrehre
UsuńDobry wieczór Kurki :) Wróciłam i będę nadrabiać, bo byłam odcięta przez 10 dni .A teraz idę spać, bo droga powrotna była koszmarna ! Dobrej nocy- BDB
OdpowiedzUsuńBDB, to JUŻ 10 dni??? Matkoicórko!
OdpowiedzUsuńDeszczowe dzień dobry.
OdpowiedzUsuńPada deszcz, 16 stopni, trochę ponuro. Miłej soboty.
U nas też, pada, 14 stopni. A miało być słonecznie, hrehrehre:))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńDeszczowe??? Niestety nie. Jest szaro i pochmurno, ale nie pada. Jestem rozczarowana.
OdpowiedzUsuńAle za to:
kwitnie sasanka
liście zaczynają się przebarwiać
kot bojowy jest miły
pies domowy polizał mnie
wszystkim koniom byłam powiedzieć dzień dobry a potem musiałam długo myć ręce
pali się w kozie bo w chłodny poranek nie ma jak to przyjazny ogieniek w piecu.
będę robić powidła
zapowiada się przyjemny dzień.
Takiego życzę wszystkim innym Kurom.
Wymiotło wszystkie Kury czy jak? Cała sobotę dzioby zamknięte. To ja się przywitam niedzielnie, mam nadzieję, że nie tylko ze sobą.
OdpowiedzUsuńNie tylko. Też mnie zastanowiła ta pustka.
UsuńDzień dobry. Piękne słońce, chłód poranny, ale ma być ciepło. Miłej niedzieli.
Helou Kurniku, slonecznie od rana,jeszcze poleguję, bo jak wstanę, to znow robotka.Koszmar w ciapki z wywalaniem smieci, postawili nam ogrodzenie z daszkiem na kontenery, nackilka kamienic to zawsze tych kontenerow malo, ludzie sa okropni, w kilka dni, juz tak zabrudzili wewnatrz, rzucaja byle jak,brudno, fuj, no i juz nie ma miejsca , tak wszystko zapchane, jutro do poludnia wywioza, to dopiero bedziemy mogli wyniesc , poki co sklasuje w mieszkaniu kilka workow.
OdpowiedzUsuńSkładuję, mialo być.
OdpowiedzUsuń....
No nic przydaloby sie wstać i wziac sie za cos.Córcia juz namacza sciane, ze sztukaterii całkiem ok schodzi farba, mozna poczuć się jak konserwator zabytkow:) Milej niedzieli!
Pusto, faktycznie. Jesienne porządki? :D:D:D
OdpowiedzUsuńU nas pogoda dziś super, wybieram się gdzieś w plenery:D
Witajcie. Coś szwankuje mi sprzęt, napisałam komentarz i poszedł w kosmos, a lapek sam mi się wyłącza.
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kureiry, jestem, a gdzieżbym miała być? Wybieg mus uporządkować...
OdpowiedzUsuńBędziem czekać.
UsuńOj, bolą nogi. Zarejestrowane 12 km, ale chyba było więcej. Plan zrealizowałam w 80%, pogoda jak marzenie, słońce trochę chmurek, 24 stopnie, lekki wiaterek, nic tylko chodzić gdyby nogi nie były do wymiany. Miłego popołudnia Kurencje nadobne.
OdpowiedzUsuń