poniedziałek, 10 września 2018

Garść wieści ze zdjęciami

Byłam, popracowałam, wróciłam. Spotkałam fajnych, młodych i kreatywnych. Spotkałam też nieco starszych, kreatywnych, takich, którzy przewijają się przez całe moje zawodowe życie. Takich, którzy piszą dla teatru, reżyserują, piszą o teatrze, a także takich, którzy dopiero zamierzają to wszystko robić. Zachwycili mnie ci ostatni zwłaszcza, bardzo młodzi, 16-17 letni, właściwie dzieci jeszcze. Ale dzieci pełne pasji, chęci i zdolności. I ta grupa dała mi najbardziej popalić. "Moja" francuska dramatopisarka Karin zlecała im zadania polegające na wymyślaniu historii i na improwizowaniu. A ja to tłumaczyłam, rzecz jasna. Dzieciaki wymyślały niestworzone historie, ja się wiłam i pociłam, Karin była zachwycona. Tak z grubsza minął pierwszy dzień. Potem było poważnie i dorośle. Wykłady, prezentacje, dyskusje - wszystko wokół teatru. Byłam cieniem Karin i szeptałam jej do uszka. Czasem trudno było nadążyć, zwłaszcza jeśli ktoś wyrzucał z siebie słowa niewyraźnie i do tego z szybkością światła. Starałam się wyłapać meritum i streszczać. Czasem mi się wymykało, zwłaszcza podczas gorącej dyskusji. Mówiłam wtedy Karin, że zdania są podzielone, co zresztą było prawdą, hrehrehre.
Program był bardzo bogaty oraz napięty. Dla mnie to były bardzo intensywne dwa dni. Przez cały dzień byłam skoncentrowana jak jakie medium, toteż wieczorne pinonłar w ilości dwóch lampek zwaliło mnie z nóg już w okolicach 23.00, a wieczór dopiero się rozkręcał. Padłam w locie.
Następny dzień był podobny, może trochę bardziej rozrywkowy. Aktorzy czytali świeżą sztukę dla dzieci jednej z obecnych tam młodych autorek. Sztukę też streszczałam Karin do ucha. Łatwo nie było, bo akcja dzieje się w dwóch równoległych światach i trudno było się połapać kto jest kim i w którym jest świecie w danym momencie. MNIE było trudno się połapać, bo koncentrowałam się na warstwie językowej. No ale. Taka robota.
Jak widać na zdjęciach, pogoda dopisała, przerwy wykorzystałam włócząc się po parku.
Pałac jest połozony w pięknym miejscu, w niewielkim miasteczku (Obrzycko) nad Wartą. Znajduje się nieco na uboczu, na skarpie, zatopiony w zieleni i ciszy.


Przypałacowa kaplica


Lodownia

Dawna psiarnia, teraz miejsce konferencyjne




W dole płynie Warta

Karin na mostku







Dawna psiarnia, obecnie część gastronomiczna i konferencyjna
 
 






Tu się zadumałam

Czytanie sztuki:




I wola przetrwania:

Pałac należał niegdyś do rodziny Raczyńskich, jego budowę rozpoczęto w pierwszej połowie XIX wieku. Przeszedł drogę podobną do drogi setek innych polskich pałaców. Po II Wojnie był tu Fundusz Wczasów Pracowniczych. Dopiero w 1989 roku został przejęty przez UAM i - wraz z parkiem - odrestaurowany. Dziś jest to Dom Pracy Twórczej i Wypoczynku Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

195 komentarzy:

  1. Piękny pałac i dobrze, że należycie wykorzystany. Popracowałaś ale i dużo zyskałaś, obserwując i uczestnicząc w pracy poniekąd twórczej.
    Bardzo mi się podoba stara lodownia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi też !!! ludzie fajnie to kiedyś potrafili rozwiązać

      Usuń
  2. Kurcze, psy to dawniej mieszkały :))) ja to nawet w budzie nie mieszkam ;)
    Oraz, gdzie jest PrezesKura ? Na zdjeciach nie ma, więc się nie liczy.
    Za ogarnianie szeptania do ucha- podziw. Trudne to musiał być okrutnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciezka robota takie symultaniczne tlumaaaczenie, gdzie w zasadzie nie uzywa sie pelnych zdan, kazdy lademu przerywa i nie konczy mysli....no ale Ci dobrze poszlo!!!!

    p.s. z checia bym zamieszkala w psiarni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opakowana, to jest jazda bez trzymanki, czasem nic się nie da przetłumaczyć. Starałam się łapać po kawałku, a co jeden złapałam, to kolejny mi uciekał i wtedy miałam kwestię "zdania są podzielone", czym rozbawiłam Karin.

      Usuń
  4. Sonic, selfie nie zrobiłam...
    No, to jest trudne i stresujace, a ja miałam przerwę w takim tłumaczeniu. Ale dałam radę. Najgorsze było pierwsze pół godziny, żeby się przestawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na takie intensywne to powinni Ci dac zmiennika..45 minut czlowiek wytrzymuje jako taki tlumok....

      Usuń
    2. Opakowana, nie dali, ale przełkłam. Godziwie zapłacili.

      Usuń
  5. pionta - ale dostałaś Hana wycisk. No i dobrze. Język sobie odświeżyłas. Francuski znaczy. No i to obcowanie z kulturom wysokom. Zazdraszczam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta, dostałam, ale spodziewałam się tego, co wycisku nie umniejsza.

      Usuń
  6. Ja w tej psiarni z Wami, jest śliczna!

    OdpowiedzUsuń
  7. A po czemu one wew tych czapkach siedzom? Zimno było?

    OdpowiedzUsuń
  8. Marta, hrehre, tłumok to ja jestem!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja psiarnie chcem..ale ladna...HAna podziwiam!mja czesto musze tlumaczyc takie calkiem normalne rozmowy z hiszpanskiego na polski lub odwrotnie i jezyk mi sie straszliwie placze...a co dopiero jakies skomplikowane konwersacje...zmeczenie Twoje musialo byc nieziemskie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. psiarnia duza, podziele sie, bom pierwsza byla...tak tylko mowie ;)

      Usuń
    2. Nie martwcie się, tam są coś 4 oficyny wcale nie mniejsze od psiarni.

      Usuń
  10. Grażyna, no zmęczyło mnie, nie powiem, ale nie aż tak. Tylko wydaje mi się teraz, że po 1 - jest niedziela, a po 2 - że spędziłam tam 2 miesiące. Najgorsze są sytuacje, kiedy ktoś nawija bez sensu przez pół godziny, ale tak naprawdę bez sensu albo wygaduje jakieś oczywistości, ktoś czeka na tłumaczenie, a tu ni ma co tłumaczyć, bo nawet streścić się nie da. Jeśli ten ktoś czuje bluesa, to dobrze, ale jeśli nie, to pozostaje zmyślać:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Opakowana, psiarnia jest na tyle duża, że spoko zmieści się cały Kurnik z przyległościami. I ten park ogromny!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wielki podziw za "tłumaczenie do uszka", Hano. I dobrze, że był ten pinot noir, kapkę odstresował:))
    W tej psiarni też mogłabym pomieszkać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A!i miejsce do zadumania się, też fajne.

      Usuń
    2. Ksan, chętnie podumałabym tam dłużej. Najlepiej z pinonłar.

      Usuń
  13. Fajna rzecz Ci się Hanuś trafiła, bo jak siem człek sprawdzi w takiej sytuacji to olbrzymia satysfakcja jest!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajowski ten melonik w złote kropeczki :)
    A te zimowity to mają siłę przebicia!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Pięknie tam! Hana, ja tez podziwiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalipso, przepięknie i niesamowita cisza i spokój. Na pewno tam wrócę, to tylko 50 km.

      Usuń
    2. a tam gdziejsik niedaleko maja moze malutka psiarnie na sprzedaz....

      Usuń
    3. Opakowana, od dawna szukam psiarenki także w tamtych okolicach. Są dwie, ale wielgachne i zrujnowane:(

      Usuń
    4. Psiarnia jeszcze się znajdzie. W równie pięknym miejscu. Zobaczysz.

      Usuń
    5. Kalipso, nie ustaję w wysiłkach...

      Usuń
  16. Marija, nie takie rzeczy się przerabiało. Rzecz w tym, że miałam dłuższą przerwę w tego rodzaju tłumaczeniach i oddałam się sztukom pisanym. A to są dwa kompletnie różne rodzaje pracy tłumockiej. Bałam się, że mi jęzor zardzewiał ze szczętem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ależ tam jest pięknie! Dobrze, że uniwerystet przejął tę posiadłość.
    Hanuś, dzielna jesteś - brawo Ty:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojtam, Ataner, to tylko robota, nic "dzielnego".

      Usuń
  18. Hano, a cóż to dla ciebie?!! Zdolniachę może powalić tylko intensywność i plecenie bez sensu no bo tłumaczenie, jak piszesz, też jest wtedy bez sensu. Trochę z pewnością musiałaś spiąć pośladki ale nie sądzę aby był u ciebie stresik a raczej przyjemna sprężarka :). W takim otoczeniu to można trochę popracować, co nie? Ciekawe czy w tej dawnej psiarni teraz jest zimno? Bo skąd byłoby w takim razie powiedzenie: zimno jak w psiarni! Nie grzali chyba wtedy pieskom dupek? Przypominam sobie to Obrzycko ale nie wiem skąd. No i chyba musisz odpalić działkę tym co pilnowali te twoje bestie aby były nakarmione i zadowolone, hrehre. A tak w ogóle to fajnie poobcować z kulturko :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Lilka, fajnie poobcować. Dowiedziałam się różnych nowych rzeczy, widziałam na filmach taki teatr lalki i aktora, że nie mogę się otrząsnąć. Nie wiedziałam, że on w ogóle istnieje w takiej formie. Próbowałam szukać w necie, ale nie znalazłam, będę próbować dalej.
    Chwilami była sprężarka, chwilami stresik, normalna rzecz. Jednym słowem - mobilizacja!
    W psiarni zimno nie jest, wręcz przeciwnie. Kiedyś pieski musiały grzać się nawzajem, własnym ciepłem. A jak w sforze było 50 piesków, to dawały radę chyba. Może byłaś w Obrzycku na jakimś obozie sportowym? To już prawie Puszcza Notecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swego czasu, dawno widziałam kilka sztuk dla dorosłych z lalkami, w naszym teatrze lalkowym, to było coś niesamowitego, od tego czasu jestem fanką takiego teatru.
      Widziałam też kiedyś jak aktor animator ogrywał taniec na linie marionetką to był majstersztyk, ale ta marionetka miała kilkanaście linek do prowadzenia.

      Usuń
    2. A ten teatr, którego szukasz to w Polsce? Chyba jedyna możliwość to to Obrzycko było na ćwiczeniach z historii sztuki i etnografii. Mielismy taki kilkudniowy objazd po okolicach (od strony północnej m.in. Gniezno a od południa pamiętam też Kórnik ) ale wielu miejscowosci nie pamiętam. Kościołów najwięcej odwiedzaliśmy i w Obrzycku chyba też. Hanuś, to był wydział turystyki, nie samym sportem człek żyje :) Ale lubię takie miejsca odwiedzać to i trochę zazdraszczałam ci :). W tym roku odkryłam super miejsce nad morzem w podobnym klimacie. Jutro dam zdjęcia na FB ,nie dawałam w wakacje bo nie miałam czasu :)

      Usuń
    3. http://www.teatrlalek.wroclaw.pl/pl/index.php?option=com_sppagebuilder&view=page&id=35
      To link do historii naszego teatru, teatr Hejny to okres 1981-2002, to jest ten okres kiedy ja trochę obracałam się koło tego teatru.

      Usuń
    4. Marija, to co widziałam, lalką jest tylko z nazwy, a raczej marionetką. To są niesamowite formy animowane w taki sposób, że odpadam. Muszę to znaleźć. Jeśli nie teraz, to później do tego dotrę przez znajomych stamtąd. Nie zapisałam nazwy. W Polsce jest jeden gość, który się tym zajmuje. Te, które widziałam, są ze świata.

      Usuń
    5. Lilka, nie, nie w Polsce, ale dotrę do tego.
      Obrzycko leży "na trasie" Wronki-Mędzychód-Czarnków - to ten fyrtel. Każdy tam był.

      Usuń
    6. Marija, m.in. po to szukam:)

      Usuń
  20. Konferowalam z Rucianko ponad dwie godziny, lece spac, bo jutro czekaja mnie nowe wyzwania.
    Bylam, czytalam, zachwycilam sie okolica. W takiej psiarni to ja moglabym mieszkac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AMP, psiarnia ma kształt litery U, pośrodku jest śliczne patio. W lewym skrzydle zamieszkają koty, w prawym psy, dla personelu osiatkuje się patio.

      Usuń
    2. ale tamze przyuwazylam pieterko. cieplo tam bybylo, jakby cala ta zwierzyna oddychala i , excusez le mot - pierdziala....byleby nas nie wysadzila w powietrze....

      Usuń
    3. Opakowana, wentylacja pójdzie przez patio, damy radę.

      Usuń
  21. O kurcze, ja chcę też zamieszkać w tej psiarni. Przepiękne miejsce, tylko brakowało by mi służby do sprzątania tej posiadłości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojtam, Boguśka, wiater przedmucho i spoko. Kto by tam sprzątał.

      Usuń
  22. Przeurocze miejsce i okolicZności przyrody wyjątkowe, chciałabym tam sobie poodpoczywać... Odrestaurowane wspaniale. No i co komu to wszystko przeszkadzało, ech, ta historia...
    Tłumaczenia i stresu nie zazdroszczę, ale co wielki świat to wielki świat. Takiego tłumaczenia trochę liznęłam podczas pracy w teatrze, tłumaczenie rozmów i wywiadów mojego szefa łatwe nie było. Człowiek nie nadążał po polsku za ideami artystyczno-filozoficznymi a co dopiero tłumaczyć na angielski, mus było skracać. Hanuś, gratuluję dokonań!!! Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Czy te zimowity to zanadto się nie spieszą??? Ja nie chcę!!!!

      Usuń
  23. Mika, spieszą się na wyprzódki! A liście na ziemi widziałaś? Toż to listopad!
    Teatr jest chyba najbardziej interdyscyplinarny ze wszystkich sztuk. Tam zbiega się wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie będę od reszty odstawać: psiarnia jest bardzo ok. Łaskawie bym zamieszkała jak by kto zaproponował. Tłumaczenie symultaniczne jest trudne. Ostatnio jeżdżę na warsztaty, prowadzi je Rosa, amerykanka. Tłumaczka naprawdę ma co robić :-) Trochę łapię angielski i słyszę czasem jak tłumacz się morduje, by przełożyć nasze nieprzekładalne idiomy, albo coś :-) Na ostatnich było hardkorowo. Był chłopak z Kuby, żona mu tłumaczyła z angielskiego na hiszpański do ucha, dwa dni, prawdziwa miłość :-) Jak chciał coś powiedzieć, mówił po hiszpańsku, żona na angielski, tłumaczka na polski. Zadziałało. Tylko jak zaczął mówić ile żona dla niego znaczy i jak ją kocha (bo to warsztaty rozwojowe, troszkę duchowe i psychologiczne)żona wymiękła :-) Okazało się wtedy, że Rosa zna hiszpański, zaczęła tłumaczyć na angielski i tłumaczka też wymiękła...musieliśmy czekać, aż się ogarnie, wysmarka i przetłumaczy nam z angielskiego to piękne wyznanie miłości. Potem wszyscy mieli łzy w oczach :-) Mocne to było. Czasem tłumacz nie wie na co się pisze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bzikowa, jako kobieta pracująca, przerobiłam i taką sytuację. Tłumaczyłam warsztaty psychologiczne. Aby móc to robić, trzeba w to wejść na zasadzie uczestnika, zawrzeć tzw. kontrakt itd. Pomijam emocje, które w takich razach bywają przytłaczające. W takich sytuacjach potwornie stresuje mnie odpowiedzialność. To nie teatr, gdzie nic się nie stanie, jeśli coś skrócę, czegoś nie usłyszę, coś zgubię. To jest majstrowanie w ludzkiej psychice. Dlatego bardzo podziwiam Opakowaną, bo z odpowiedzialnością w swojej tłumockiej robocie ma do czynienia codziennie.

      Usuń
    2. Ano, odpowiedzialność duża. W moim wypadku, nikt nie miał tłumaczce nic za złe, wszyscy siąkaliśmy nosami :-)To właściwie była część procesu :-) Zdecydowanie tłumaczka w nim była też :-)

      Usuń
    3. Prezesowo - dodam tez, skromnie, ze jestem wzietym tlumokiem od zdrowia psychicznego. Prosza o mnie. co jest mile. nielatwe rzeczywiscie.

      Usuń
    4. opakowana, i obciążające jak jasny gwint.

      Usuń
  25. Dzień dobry od analfabetki językowej, której takie stresy całkiem obce są.
    Dzień wstaje pogodny, chłodno na razie. Niech będzie dla Was miły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa2, taki analfabetyzm to przypadłość naszego pokolenia kształconego za komuny. Jedynym słusznym językiem był rosyjski, reszta była niepotrzebna - i w liceum, i na studiach, na tzw. lektoratach były traktowane marginalnie. Nikt (prawie nikt) nie uczył się języków obcych, bo i po co? Miałam szczęście mieć świetną nauczycielkę francuskiego w szkole, stąd mój wybór, trochę jednak przypadkowy. Przez 4 lata liceum opanowałam język na tyle, że dostałam się na filologię romańską z paluszkiem w uchu. A wtedy były trudne egzaminy wstępne, nie to, co teraz. Potem już poszło. Roczny wyjazd do Francji, co wówczas było wyczynem i chodziłam wokół tego ponad rok. Mnóstwo papierów, zaproszenie, wizy, paszport, potwierdzenia, że będę tam kontynuować studia (i kontynuowałam, aczkolwiek nikt mi tego potem tutaj nie zaliczył i w związku z tym skończyłam studia z rocznym poślizgiem. W niczym mi to nie przeszkodziło, chociaż było kompletnie bez sensu). Przez rok tam, nauczyłam się więcej niż przez 5 lat tutaj, ale przecież nie mogli mi zaliczyć roku na wrażej, zgniłej, kapitalistycznej uczelni. No, tom się rozpisała...

      Usuń
    2. Ewa2, dzisiejsze nastolatki, o czym mogłam się przekonać w Obrzycku, biegle mówią po angielsku. Oczywiście nie potrafię ocenić na ile ich mówienie jest poprawne (po angielsku dużo kumam i potrafię się dogadać na bardzo podstawowym poziomie, ale to wszystko), ale też nie o to chodzi. Oni nie mają najmniejszego problemu z komunikacją w tym języku.

      Usuń
    3. ja jako dziewcze nie mialam zadnych probleow porozumiewania sie w roznych jezykach europejskich (znaczy z Europy wyszlo, bo hiszpanskim wlada kawal swiata, a gdzieniegdzie latwiej sie dogadac po niemiecku). wrecz sie do tego pchalam. a uczylam sie, za koleja, angielskiego (Maman przyduszala nas oboje od 1. klasy...), rosyjskiego, niemieckiego (po roku nauki oprowadzalam wycieczke raz, po Wroclawiu), sama odrobinke wloskiego, francuski, lacina i hiszpanski. a po angielsku, dzieki przyduszaniu przez Maman, w wieku 13 lat tez sie porozumiewalam zupelnie swobodnie i tlumaczylam komu popadlo na roznych wakacjach, szczesliwa, ze moge! Tylko na wakacje przyjezdzalam do Anglii, do rodziny i zaluje w sumie, z enie przyjechalam tu na rok, ale nie wyszlo.

      a jak przyszlo do studiowania, to maman i moj brat (nie wiem dlaczego Tatko nie bral udzialu w rozmowie...pewnie sie bali, ze stanie po mojej stronie, decydujaca bylaby Babcia, a Babcia nigdy nikomu nie chciala zrobic przykrosci...no wiec droga eliminacj, rozne modne kierunki odpadaly z realistycznych wzgledow - medycyna - mdlalabym raz kolo razu, architektura - nie umie rysowac i nie rozumie matmy,reszta nie wchodzila w rachube, bo niepraktyczna. czyli zostala anglistyka. a ja w tym czasie sie zamonsz wybieralam, a nie jakas matua czy studia, a dzie tam. az w marcu roku maturalnego sie otrzasnelam i JAK zacisneam pasa, to az drzazgi lecialy. Po calych tych egzaminahc wstepnych (no wlasnie...u nas bylo tylko 4.5 kandydata na 1 miejsce ) sie dowiedzialam, ze Mamie wpadly w rece plecy, nie szukala, bo przecie w szpitalu pracowala. wiec chody weszly w rece, ale Maman postawila warunek....niech sie pchaja z chodami TYLKO, jesli zabraknie mi punktow. z matury mialam takie sobie stopnie, pochodzenia nie posiadalam (Maman chciala, zeby ktos mnie adoptowal zeby miec pare punktow wiecej, ale nic nie wyszlo...), ale zdalam obydwa z jezyka, a nie kazdy zdawal.no i okazalo sie, ze zdalam dobrze, wiec chody nie zostaly wykorzystane - do dzis nie moge wyjsc z oslupienia...czy poziom kandydatow byl denny i brali kazdego, kto zdal, czy cos...

      a ja chcialam historie sztuki ze specjalizacja historii architektury...dalej to we mnie tkwi, ale na nic mi sie by nie przydalo, co wiem, to wiem, moze wiecej mi nie potrzeba do szczescia. No i ta historia sztuki...nie wiem czy bym przezyla przez epoki, ktorych nie lubie- taki Rubens do mnie nie przemawia, bo w tym wypadku wystarczy mi lustro, rokokoko - przesada i juz, klasycyzm dla mnie za zimny i jakis taki. Dajcie mi gotyk, renesans (glownie wczesny), sztuke przelomu 19 i 20 wieku , ogolnie z naciskiem na Leonarda da Vinci we WSZYSTKIM - to jestem w raju i mozna mnie zostawic luzem i zapomniec....no to tez ZNOWU sie rozpisalam.

      p.s. a tlumaczem to chcialam byc, jak juz ta anglistyka zostala zadecydowana, ale takim jak Hana. I mieszkac najchetniej w lesniczowce, byc zona weterynarza wiejskiego/podiejskiego i miec prawdziwe jajka od prawdziwych kur i prawdziwy bialy ser i miec skrzynki z begoniami w oknach od naslonecznionej strony domu przed drzewami (iglastymi) i siedziec na ganku/werandzie z robota. I ogolnie miec swiety spokoj.

      Usuń
    4. Zaczęłam naukę francuskiego, angielskiego i niemieckiego. Niestety wszystko kończyło się jak wymagano mówienia, wystarczyło, że ktoś parsknął śmiechem jak się pomyliłam albo zaczynał naukę od śpiewania piosenek, zaczynał mnie boleć brzuch, bywało, że udawałam że chodzę, a ponieważ w domu nigdy się nie przelewało, to nikt nie miał zamiaru płacić, jak nic z tego nie wynikało. Do dzisiaj wpadam w popłoch jak obcokrajowiec mnie zagadnie i chociaż wiem o co biega, nie potrafię się przemóc, żeby powiedzieć, że nie rozumiem, albo że nie wiem. Taka już moja uroda.

      Usuń
    5. no bo to juz tak jest...ja mam dzieci sztuk 2 i jedno jezykowo-latwe, drugie - zupelnie nie. drugi (czeci?) jezyk umie z musu, ale dobrze.

      Usuń
  26. Cześc Kurencje poranne.
    Ja to chyba nigdy na podium miejsca nie zajmę. O jakże mi smutno.
    Fajny ten pałacyk zwłaszcza że przyległości wszelkie zachowane. Coś mam wrażenie, że arystokracja wielkopolska jakaś niespecjalnie kreatywna była w wyborze projektów architektonicznych swoich chatek. Taki na przykład pałac wew Skokach, w którym Agniecha ostatnio była ( Dom Plenerowy Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu ), wygląda bardzo podobnie do obrzyckiego.
    Ewentualnie, bo przecież dwa przykłady to nie norma, można się zastanawiać nad zbieżnym smakiem instytucji naukowych, które zagustowały w podobnych pałacykach.
    Jednakowoż ten w Skokach od środka nadal ma standart FWP, który powoli zaczyna nabierać smaczku egzotyki i atrakcji.
    Zdecydowanie UAM dysponuje większymi funduszami niż UAP. ( Co za skróty, fuj, fuj. )
    I tak to.
    Hano, na pewno potłumaczyłaś dobrze - głupim dodałaś rozumu, zbyt inteligęęęętnym ujęłaś, elokwentnych skróciłaś a nieśmiałych i małomównych rozbudowałaś. Praca tłumacza na miejscu rozmowy to wyzwanie. Zresztą co tu gadać, ty wiesz, ja wiem, inne Kury też. A kto nie wie, temu u góry Opakowana wytłumaczyła.
    U nas zachmurzenie ale i ciągle susza. Co bardzo niemiłe jest.
    Rabarbara - co z Twoimi planami podróżnymi?
    Przyjemnego dnia, Kurki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agniecha - nie wiem.....jednakowoż jeżeli to pażdziernik.....

      Ogólnie Kurniku - miłego dnia !!!!!
      Rabarbara

      Usuń
    2. Agniecha, nie przestaję żałować, że los nas rozdzielił. Wystarczyłby tydzień przed albo dwa po. Niewtajemniczonym wyjaśniam, że Skoki są o rzut beretem od Poznania. Byłyśmy umówione z Agniechą, ale wtedy Mama złamała nogę, większość czasu spędziłam w szpitalu, a resztę już znacie. Tak więc nasze widzenie odwlekło się.
      A propos - u Mamy w porządku na tyle, na ile to możliwe w tej sytuacji, już siedzi na wózku, sama je i jest tak, jak było "przed".
      Agniecha, nie wiem czy komuś dodałam, a komuś ujęłam, w każdym razie lekramacji nikt nie zgłaszał, rzekłabym - wprost przeciwnie.
      XIX - wieczne pałace (a większość pochodzi z tego okresu lub nieco późniejszego) zaiste, wszystkie są do siebie podobne. Taka panowała moda, na eklektyczny klasycyzm.

      Usuń
    3. Rabarbara, jak się czujesz na wolności? Tak ogólnie?

      Usuń
    4. Hana - nie musisz pytac...mozesz sama sobie odpowiedziec.....ona do mnie juz tylko polsowkami wrecz pisze emaile, bo albo glansuje okna, albo wyrzutki robi, albo rwie chwasty, albo pewnie rabie drwa do piecyka, siedzi, czyta, pije herbatke w ciszy i spokoju, ogolnie sie napwa memlonem odzyskanym.

      Usuń
    5. :))))) i :DD. Rabarbara

      Usuń
    6. A co? nieprawda? hrehrehrehre

      Usuń
    7. Opakowana, prawda. Rabarbara wyłuszczyła mi wszystko telefonicznie, bo za długo musiałaby pisać.

      Usuń
  27. Też mi się ta psiarnia podoba. I lodownia. I cała reszta. W rodzinnym domu babci była lodownia, ale nie taka ozdobna; zwykła półkoliście sklepiona piwniczka. Babcia mi opowiadała (byłam mała), kiedy dziwiłam się, jak mogli robić lody w lecie, skoro nie mieli lodówki.
    To działałaś, Hano, na pełnych obrotach. Dobrze, że jesteś zadowolona.
    A w Obrzycku nie wszyscy byli. Ja nie :( Być może kiedyś przejeżdżałam, ale ręki nie dam sobie za to uciąć:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko, Obrzycko leży na trasie Poznań-Wałcz albo Czarnków i dalej można na Koszalin, więc możliwe, że tak jechałaś.
      Na moją dziecięcą wyobraźnię bardzo działała lodownia. Nie kojarzyłam jej z lodami, takimi do jedzenia, ale nie mogłam pojąć jakim sposobem lód się tam nie topi!

      Usuń
  28. Tłumaczyć takich gostków co mielą masło maślane to makabra.Współczuję tłumaczom.Jakiś czas temu pewien nasz oficjel zaszczycił jakąś uroczystość na Ukrainie i nudno przemawiał i lał wodę,lał,lał.Obserwowałam tłumaczkę,dawała radę tym dyrdymałom,ale po dłuuuuuższym czasie tłumaczyła jednym zdaniem ten potok pustosłowia;))Pałacyk nie powiem,robi wrażenie.

    Pogoda utrzymuje się bez zmian.Miłego,ciepłego dzionka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hanna, moja przyjaciółka (kolKa) z Gdańska bardzo często tłumaczy Wałęsę. To dopiero jest jazda!

      Usuń
    2. Jak czesto, to juz chyba po walesowmu szwargocze i wylapuje sens w try miga.

      Usuń
    3. Opakowana, kolKa twierdzi, że nie da rady:)

      Usuń
    4. KolKa, zażądaj potrójnej stawki,bo chyba konkurencja się nie pcha;)

      Usuń
    5. Dopiero teraz przeczytałam. Otusz Wałęsę po tych 38 latach to już tłumaczę szybciej niż on mówi. Przez miesiąc po wyjsciu ze stoczni we wrześniu 1980 tłumaczyłam go przez 24 godziny na dobę i wtedy to była masakra.Ale i tak uwielbiam tą pracę i zdecydowanie wolę tłumaczenia ustne od pisemnych. A doswiadczyłam już wszystkiego: od skryptów naukowców PG i połowów krylu, przez oczyszczanie ścieków i produkcję prądu po produkcję 1-dniowych piskląt indyczych i wszelakich pasz. O tłumaczeniach prawniczych i politycznych nie wspomnę. Takie rodzynki jak spotania z pisarzami to jest miły przerywnik.

      Usuń
  29. Ech Hana, wiadomo było, że dasz radę! Kto, jak nie ty?
    Pięknie u tych Raczyńskich.

    Gdybym mogła choć w psiarni zamieszkać...
    Pogoda taka sobie. W przeciwieństwie do Agniechy, cieszę się, że nie pada. W mojej sytuacji (dach dziurawy) to błogosławieństwo.
    Pozdrowienia serdeczne dla całego Kurnika z przyległościami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy zakochani w psiarni...ja nie uzylabym slowa "choc' , ja chce tylko do psiarni! milego dnia!

      Usuń
    2. Spędziłam kiedyś kilka dni w stajni, to była niezwykle wytworna stajnia, chyba gdzieś mam zdjęcie :)
      Fajnego dnia :)

      Usuń
    3. Grażyna, ja chcę tylko połowę psiarni! Albo i 1/3.

      Usuń
    4. Marija, wierzę. Szalenie mnie pociągają budynki zaadaptowane na mieszkania. Jest w nich niesamowity potencjał i pole do popisu.

      Usuń
    5. Znaczy się budynki, które niegdyś miały zupełnie inne przeznaczenie.

      Usuń
    6. Izydoru, dzięki, ale NAWET ja nie ze wszystkim daję sobie radę:)))
      Niepokoi mnie nieco Twój dziurawy dach jako że zima za pasem i wiaderka mogą nie wystarczyć. Są perspektywy?

      Usuń
    7. Dziurawy dach jest w gospodarczym budynku, w którym teraz rezyduję, bo w domu, w którym dach jest szczelny jeszcze plac budowy, a w łazience dziura w ziemi. Perspektywy srednioumiarkowane, ale jest od dziś sensowny hydraulik, ale elektryk do kitu. Toczy sie powoli do przodu. Jestem więc niebiosom wdzięczna za dobra pogodę.

      Usuń
    8. O matku bosku, rzeczywiscie idzie powoli...staraj sie zdarzyc do listopada z pewnymi rzeczami, bo podobno lato ma trwac wlasnie do listopada.

      Usuń
    9. Liczę na lato do listopada. Gdyby zechciało trochę poczekac, to może zdążymy.

      Usuń
    10. Izydoru, niechby chociaż tę dziurę w łazience zasypali...

      Usuń
    11. Izydoru, wróciłabyś do blogowania i wrzucała zdjecia z sprzed i po
      i te historie zaklęte w przedmiotach tam znalezionych bys nam powiedziała..
      wiem, ze masz urwanie dupy, ale chociaż ciut ciut :)

      Usuń
    12. Sprzed to nie bardzo mam zdjęcia. Zbieram sie w sobie.

      Usuń
    13. Izydoru, potem będziesz żałować, wszystko zginie w pomroce dziejów. Poza tym to jest fajne - wiesz, to Przed i po. Zwłaszcza po latach.

      Usuń
    14. to rób zdjęcia, póki czas, najwyżej w długie zimowe wieczory cą napiszesz.
      pamięc jest ulotna, wiem po sobie, jak czytam starego bloga

      Usuń
    15. Izydoru tyż dołączam do molestujących głosów, rób zdjęcia i pokaż!!!

      Usuń
    16. A przynamnniej fotografuj wszystko, a pokazesz, jak juz bedziesz miec dach nade glowa i np lazienke ;)

      Usuń
  30. Intensywne dni Hano i dałaś mózgowi niezłą gimnastykę.Okolicznosci pracy piękne ,dobrze,że miałaś chwilke na spacer po parku.

    OdpowiedzUsuń
  31. O tak, Dora, gimnastyka była, aż mam zakwasy i uwierz mi, że z ledwością miałam chwilkę na spacer!

    OdpowiedzUsuń
  32. Wszystko już dziewczyny powiedziały, nie będę się powtarzać. Widok z okna mam też na pałacyk i park przypałacowy, nie jest to coś wielkiego, ale miniatura i cieszy oko.
    Fajnie, że jesteś zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  33. Cześć Kurczątka.
    U nas niebo błękitne i temperatura zapowiedziana 27 st. Cudne lato. Woda się leje z węża.
    Rabarbaro, może być i październik.
    Miłego dnia wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agniecha, uważaj z tą wodą. Właśnie była pani od licznika wodnego i wyszło 360. Załamka. I gorąco jest i deszczu ani śladu.

      Usuń
    2. Do tego pan od konserwacji pieca CO i załamka x 2.

      Usuń
    3. Własna studnia. Załamka będzie dopiero, gdy wyschnie. Ale się jeszcze ( odpukać ) nie spodziewam.

      Usuń
  34. Cześć!Błekit nieba,bedzie gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Misiaku, u nas smali.

      Usuń
    2. Mnie smaliło w kuchni,ale juz zakonczyłam pracę. Przeciery pomidorowe zagotowywalam,a Młodsza piekła pyszne ciasteczka.
      J.wydzwania, od 8 nie ma go i szwagra w domu,bo załatwiają sprawy spadkowe.
      Nerwy, histeria i ogolnie zmeczenie. kasa płynie ,chyba beda musieli dołozyc ,bo mieli przygotowane tylko 2 tys, z pieniedzy teściowej.No co ja na to poradzę. ważne,zeby wszystko było załatwione.

      Usuń
    3. Dora, a czego tu histeryzować? Wszystko idzie z automatu w tej sytuacji.

      Usuń
    4. A byly powody, notariuszka nadgorliwa a w szczsgolnosci w wyciaganiu kasy za zbedne kopie, przygotowala upowaznienie na ktore szwagier ostro zaoponował i nie o takie chodziło,wyjasniali sprawe, no ale zalatwili za to upowaznienie dla mnie , bo tego akurat nie przygotowala.troche burdel.

      Usuń
    5. Dora, to zawsze tak jest, zawsze dzieje się dużo różnych pobocznych rzeczy, ale generalia ido z automatu.

      Usuń
  35. Dzień dobry! Miało padać, ale wcale się na to nie zanosi. A siostra chce, żebym poszła z nią jutro na grzyby, hmmm...

    OdpowiedzUsuń
  36. Ninko, w necie widziałam, że na Warmii/Mazurach trochę grzybów jest. Łba nie urywa, ale są.

    OdpowiedzUsuń
  37. A dzie Ewa(2) z prognoza poranna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa sobie zrobiła następną wycieczkę i nie zdążyła z prognozą. Dzień był cudny tylko ciut za gorący.

      Usuń
    2. A gdzie Ewa2 była tą razą?

      Usuń
  38. Ja w tym roku na grzyby sie nie wybieram, mam obiecane od kolezusi juz suszone, na wyprawe do lasu nie ma czasu.

    OdpowiedzUsuń
  39. Gorąc Kury i ogólnie cudnie na świecie.
    Też muszę podać stan licznika,wyjdzie bajońska suma o, losie!

    OdpowiedzUsuń
  40. U mnie też lazur, witajcie po południowo.

    OdpowiedzUsuń
  41. Dobry wieczór. To był piękny dzień, szkoda że mnie upał zmęczył.

    OdpowiedzUsuń
  42. Taaa, a u mnie blekit nieba, to i slonce sliczne + lodowaty wiatr i ledwo +15.Jak przez blisko 4 miesiace bylo goraco to tak sie przyzwyczailam, ze myslalam ze zimno pozno przyjdzie a tu zanosi sie na wczesna zime. Ewa2 wysylaj no ten nadmiar ciepelka bo juz termoforek wyciagnelam coby mi pazurki nie marzly.

    OdpowiedzUsuń
  43. Bacha, u mnie nawet teraz jest gorąco. To nienormalne, nie ma co się cieszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana, rozumiem ale tu pada codziennie, nie za duzo ale pada, do poludnia slonce a potem deszcz i zimny wiatr, no to nie jest normalne.

      Usuń
  44. Nastepna Kura nam sie zapodziala - wie kto co u Kota Czarnego czyli CzeKota?

    OdpowiedzUsuń
  45. U nas 30 dzis bylo. Faktycznie Kot nam sie zapodzial.

    OdpowiedzUsuń
  46. Nawet u mnie było bardzo gorąco, ale wieczór zimny. Dzikie te pogody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mika, dzikie w pień. Dzisiejszy rachunek za wodę mnie ściął z nóg. Dosyć tego, chcę jesieni i dużo deszczu.

      Usuń
    2. Hano, do tej pory płaciliśmy za wodę ok 300zł co dwa miesiące,czasem ciut mniej lub więcej. Teraz przez 2 m-ce niemal nikt nie korzystał z wody,wiec rachunek 70 zl,no i ...uwaga... telefon z wodociągów przed chwilą odebrałam, z zapytaniem ,czy sama podałam odczyt czy był inkasent, ja na to ,ze inkasent, ale skad to pytanie, a pani na to,że takie male zuzycie nagle,to chyba nikogo nie było w odmu...nozesz kur...odpowiedzialam,krótko tak, bo mnie zatkało.

      Usuń
    3. Dora, jakoś strasznie dużo płacisz. Jeśli nie ma podlewania gumienka, to płacę ok. 130 zyla. A chlapią się i piorą 3 osoby.

      Usuń
    4. Co dwa miesiące oczywiście. Za wodę i ścieki razem.

      Usuń
    5. No, u nas zawsze wysokie rachunki byly, a tesciowa potrafila odkrecic wode i isc do innego pokoju, czy robic cos
      innego a woda lała sie i lała..
      No i w porywach 5 osob.
      Zobaczymy jak teraz bedzie.

      Usuń
  47. CzeKo czasem coś bąka na fb, ale mało i rzadko. Pewnie czasu nie ma, dziecioki rosną i absorbują.

    OdpowiedzUsuń
  48. Dzień dobry, poranek słoneczny i chłodny, ma być upał i słońce cały dzień. Aż mi żal, że nic na dzisiaj nie zaplanowałam dalszego, chociaż ciężko łazić w 30 stopniach, a w góry nie dam rady, palec u nogi mi się zepsuł.
    Wczoraj byłam w Cieszynie, ślicznie tam. Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  49. Dzień dobry! Zachmurzyło się, jest chłodniej, ale w dalszym ciągu nie pada. Grzyby, Hano, owszem, są, ale tam gdzie pada, a u nas - Olsztyn i okolice - deszczu dawno nie było. Wystarczy pójść na rynek; jak jest dużo "bab" z grzybami, to warto lecieć do lasu, Ale ostatnio coś cieniutko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cichutko9 pisnę, żeby nie zapeszyć, że pada...

      Usuń
  50. Helou przedpołudniowe,bardzo słoneczne aczkolwiek już bez lazuru.
    W myslach mam dzisiaj Pandę i Orkę,niech zapadną dobre decyzje.

    OdpowiedzUsuń
  51. Orka wlasnie napiasla na fb,ze Panda jest operowana.trzymamy kciuki za powodzenie .

    OdpowiedzUsuń
  52. Omatko, niech to pójdzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  53. Co z Pandą? mam nadzieje, dobrze przeszła operację. Trzymta sie Dziewczynki obie!

    OdpowiedzUsuń
  54. Izydoru,Panda juz w domu , jak to po operacji, wymęczona i popiskuje, Teresa siedzi przy niej . Tak donosi Bezowa, ktora roZmawiala z Orka telefonicznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to była operacja na te nóżki czy na coś innego? Nic nie wiedziałam... Pozdrawiam obie dziewczyny serdecznie!

      Usuń
    2. Nie nóżki Miko, tylko guz na brzuchu.
      Mam nadzieję, że noc minęła jako tako.
      Lekkie zamglenie ustępuje, 18 stopni, zapowiadają ochłodzenie, ale jak będzie zobaczymy.
      Miłego dnia.

      Usuń
    3. Mika, guz i ropomacicze. Dzisiaj jest nieźle, już był mały spacerek.

      Usuń
  55. Witajcie o Kury we mgle porannej, gęstej , chłodnej i przeplecionej kroplami deszczu. O jak dobrze. Troszkę zmoczyło ale co to jest... Tak sucho. Ale za to sasanka zakwitła. Czyli znowu mamy wiosnę?
    Pozdrawiam Orkę z Pandą jak również wszystkie Kurki bez wyjątku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agniecha, pochłodniało i popadało, ale ciągle za mało! Tyle co nic.

      Usuń
  56. dzień dobry! W nocy musiało trochę popadać, bo rano były mokre ślady na chodnikach.
    Sporo roślin kwitnie drugi raz; osobiście widziałam forsycję, pigwowce, jaśmin i mirabelki. Chyba się zacznę dokładniej rozglądać.
    A w ogóle dawno nie było tak, żeby o tej porze roku temperatury w nocy przekraczały 10 stopni! Fakt, że to miasto i wśród budynków, ale naprawdę to ewenement, bo to nie jedna noc, tak jest ciągle, a te dzisiejsze 10, to wyjątkowo niska temperatura! Na ogół było między 12 a 14 stopni i więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko, powtórnym kwitnieniem rośliny bronią się przed niebytem spowodowanym suszą. Chcą wydać owoce, żeby przetrwać.

      Usuń
    2. Toć wiem; lato było suche, teraz też sucho. Ale ciekawa jestem, co jeszcze znajdę:))) A poza tym to nie tylko susza, lecz zbyt wysokie jak na tę porę roku temperatury. Biedne roślinki "głupieją" i nie wiedzą, co się dzieje.

      Usuń
  57. U mnie leje, ale jakże to cieszy! Susza jest ogromna. Ziemia przesuszona, rośliny całe lato walczą o życie. Wiele przegrało.
    Trzymam kciuki za Pandę i Orkę, a wy trzymajcie za mnie: jeszcze dwie koteczki do swoich domów i urlop! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia, lać to u mnie nie leje, ale jest mokro, padało w nocy, ale ciągle za mało!
      Panda i Orka w miarę dobrze, w każdym razie nie dzieje się nic złego.
      No i kibicuję koteczkom, to oczywiste.

      Usuń
  58. Dla Kur niefejsbukowych (co za wyraz) Panda i Orka noc spędziły w miarę spokojnie, a dzisiaj już wyszły na siku i dały radę.

    OdpowiedzUsuń
  59. Ewa2, ten wyraz same wymyśliłyśmy (jak wiele innych!). Raczej nie ma niebezpieczeństwa, że wejdzie do obiegu.

    OdpowiedzUsuń
  60. U mnie tysz popadało w nocy i schłodziło się.Rano założyłam pikowaną kufajkę.

    Orka,zachowaj optymizm.Skoro Panda przeżyła operację,to powalczy dalej;)

    OdpowiedzUsuń
  61. Helou Kurniku kochany, nie mam czasu taczek załadować. Zgodnie z prognazą pada od nocy, na wiosce nic nie tkniete, nie bylo kiedy pojechac po owoce, cholera.
    Drapiemy od dzis sciany w pokoju, J robi grubsza robote.

    OdpowiedzUsuń
  62. Witajcie. U mnie nadal cieplutko i nic nie pada, ale coś się zachmurzyło i jest nadzieja.
    Na razie tyle, przyjdę wieczorkiem.

    OdpowiedzUsuń
  63. Dobry wieczór. Było cały dzień pochmurno, ale w miarę ciepło 23 stopnie, rozpadało się od 17-tej. teraz się ochłodziło trochę, chyba już nie pada.
    Miłego wieczoru Kurki.

    OdpowiedzUsuń
  64. Odpowiedzi
    1. Tutaj! U nasz! Brrr, cudownie zimno!

      Usuń
    2. Ale będzie ciepło :).Wszędzie, w całej Polszcze. Do końca lata daleko, hrehre

      Usuń
  65. Dobry wieczór Kurki :) Wróciłam i będę nadrabiać, bo byłam odcięta przez 10 dni .A teraz idę spać, bo droga powrotna była koszmarna ! Dobrej nocy- BDB

    OdpowiedzUsuń
  66. BDB, to JUŻ 10 dni??? Matkoicórko!

    OdpowiedzUsuń
  67. Deszczowe dzień dobry.
    Pada deszcz, 16 stopni, trochę ponuro. Miłej soboty.

    OdpowiedzUsuń
  68. U nas też, pada, 14 stopni. A miało być słonecznie, hrehrehre:))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  69. Deszczowe??? Niestety nie. Jest szaro i pochmurno, ale nie pada. Jestem rozczarowana.
    Ale za to:
    kwitnie sasanka
    liście zaczynają się przebarwiać
    kot bojowy jest miły
    pies domowy polizał mnie
    wszystkim koniom byłam powiedzieć dzień dobry a potem musiałam długo myć ręce
    pali się w kozie bo w chłodny poranek nie ma jak to przyjazny ogieniek w piecu.
    będę robić powidła
    zapowiada się przyjemny dzień.
    Takiego życzę wszystkim innym Kurom.

    OdpowiedzUsuń
  70. Wymiotło wszystkie Kury czy jak? Cała sobotę dzioby zamknięte. To ja się przywitam niedzielnie, mam nadzieję, że nie tylko ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko. Też mnie zastanowiła ta pustka.
      Dzień dobry. Piękne słońce, chłód poranny, ale ma być ciepło. Miłej niedzieli.

      Usuń
  71. Helou Kurniku, slonecznie od rana,jeszcze poleguję, bo jak wstanę, to znow robotka.Koszmar w ciapki z wywalaniem smieci, postawili nam ogrodzenie z daszkiem na kontenery, nackilka kamienic to zawsze tych kontenerow malo, ludzie sa okropni, w kilka dni, juz tak zabrudzili wewnatrz, rzucaja byle jak,brudno, fuj, no i juz nie ma miejsca , tak wszystko zapchane, jutro do poludnia wywioza, to dopiero bedziemy mogli wyniesc , poki co sklasuje w mieszkaniu kilka workow.

    OdpowiedzUsuń
  72. Składuję, mialo być.
    ....
    No nic przydaloby sie wstać i wziac sie za cos.Córcia juz namacza sciane, ze sztukaterii całkiem ok schodzi farba, mozna poczuć się jak konserwator zabytkow:) Milej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
  73. Pusto, faktycznie. Jesienne porządki? :D:D:D
    U nas pogoda dziś super, wybieram się gdzieś w plenery:D

    OdpowiedzUsuń
  74. Witajcie. Coś szwankuje mi sprzęt, napisałam komentarz i poszedł w kosmos, a lapek sam mi się wyłącza.

    OdpowiedzUsuń
  75. Czołgiem Kureiry, jestem, a gdzieżbym miała być? Wybieg mus uporządkować...

    OdpowiedzUsuń
  76. Oj, bolą nogi. Zarejestrowane 12 km, ale chyba było więcej. Plan zrealizowałam w 80%, pogoda jak marzenie, słońce trochę chmurek, 24 stopnie, lekki wiaterek, nic tylko chodzić gdyby nogi nie były do wymiany. Miłego popołudnia Kurencje nadobne.

    OdpowiedzUsuń