niedziela, 16 września 2018
Wpis o altruizmie. Trochę ekshibicjonistyczny
Dzisiejszy tekst jest w zasadzie kontynuacją „Ekshibicjonistycznego wpisu o zaufaniu”.
Wasze wypowiedzi wprowadziły nieco zamętu w mój – wydawałoby się – z grubsza uporządkowany świat pojęć. Zaczęłam się ciężko zastanawiać, czy pomoc innym to jest altruizm? Czy wręcz przeciwnie - egoizm? Co kieruje ludźmi, jakie pobudki sprawiają, że poświęcają się dla dobra bliźnich? Nie do końca godzę się z tym, że pomagając komuś oczekujemy korzyści (różnej natury). Jeśli każdy, kto rzuca się na pomoc oczekuje, że w jakiejś nieokreślonej przyszłości zostanie mu to odpłacone, to znaczy, że w gruncie rzeczy takie zachowanie jest fałszywe i obłudne. Wszak altruistę definiuje się jako osobę BEZINTERESOWNIE poświęcającą się dla innych. Istnieje zatem prawdziwy altruizm, czy nie istnieje? Czym kierowali się różni święci ginący męczeńską śmiercią w imię bliźniego? Jego dobrem, czy nadzieją na bożą przychylność w życiu wiecznym? A ktoś, kto spontanicznie rzuca się w wodne odmęty lub wbiega do płonącego domu na ratunek komuś, kto tonie lub płonie? Raczej nie ma on czasu, aby rozważyć ewentualne korzyści wynikające z takiego kroku, więcej nawet, ryzykuje własnym życiem. Nikt nie wie, z osobą zainteresowaną włącznie, co czuła podczas niesienia takiej pomocy i co nią kierowało. Chcę wierzyć, że prawdziwy i szczery altruizm.
Nie ratowałam wprawdzie niczyjego życia, ale nie dalej niż wczoraj przeżyłam sytuację, która poniekąd skłoniła mnie do napisania tego tekstu. Wiozłam sobie tyłek moją srebrną strzałą, a miało to miejsce w okolicy Auchan. W pewnym momencie zobaczyłam idącą poboczem umordowaną kobiecinę. W jednej ręce niosła olbrzymią, wyładowaną zakupami torbę, w drugiej zgrzewkę wody. To jest takie dość bezludne miejsce. Do zabudowań, w których ewentualnie mogła mieszkać lub do przystanku spory kawałek trzeba przejść. Nie myślałam o niczym, po prostu spontanicznie zatrzymałam samochód i zapytałam, czy ją gdzieś podwieźć. Okazało się, że kobieta jest Ukrainką i właśnie się zgubiła. Druga poszła przodem bez zakupów w poszukiwaniu właściwej drogi. Zgarnęłam obie i podwiozłam gdzie trzeba, na szczęście pamiętały adres. Niby niedaleko, jakieś dwa kilometry. Dobre na spacer, ale bez tobołków. I tyle. Nie wiem co mną kierowało. Nie myślałam o tym, co robię. Zrobiło mi się żal kobity i to wszystko, może dlatego, że dobrze pamiętam jak to jest – nie zawsze jeździłam samochodem. Chciałam jej ulżyć w dźwiganiu, a to już zahacza o pobudki egoistyczne (moje). Jednak idąc tym tropem ryzykujemy zapędzenie się w kozi róg...
Nie podpinam się bukbroń pod altruizm. Chcę przez to powiedzieć, że czasem pomagamy ot tak, spontanicznie, nie zastanawiając się nad skutkami i korzyściami. I dzięki niebiosom, inaczej życie byłoby nieznośne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:)))! Rabarbara
OdpowiedzUsuńRabarbara, to chyba pierwszy raz?!
UsuńSrebro moje!
OdpowiedzUsuńJejku na podiumie jestem!!!! Trzecia bo trzecia ale zawsze
OdpowiedzUsuńBacha, trzecie miejsce jest bardzo dobre. Według Lilki B. najbardziej frustrujące jest czwarte na podium:)
UsuńHanutka ! Uwielbiam cię ! C z w a r t e na p o d i u m ! No po prostu bajeczka !!! :)
UsuńOj Ty, Lilko B.:)))
Usuńno bo to chyba wlasnie chodzi o te nieplanowana pomoc i spontaniczna, mnie osobiscie daje najwiecej przyjemnosci ;) kiedys to zadzialalo okropnie smiesznie, bo to ja bylam w samochodzie ale sie zgubilam, znaczy nie moglam znalezc ulicy X. gdzies tamblisko byla, ale mnie sie czas konczyl a lecialam na zlecenie w nowe miejsce. no i jakas kobitka wyszla z centrum sportowego i szla sobie o tak sobie. no to sie zatrzymuje i pytam o ulice X. ona, ze to tu skrecis, do konca i tak jakby boczkiem tam i zaraz bedzie. na to ja, ze JUZ sie zgubilam w instrukcjach. I pytam czy wsiadlaby ze mna i pokazala, o ile oczywiscie jej po drodze. Wlazla do auta, patrzy na mnie i mowi - w sumie to w moim kierunku ALE maz mi zawsze mowi, zeby do obcych samochodow nie wchodzic! dostalysmy glupawki, bo babka w moim wieku m/w. a na koncu ONA mi dziekuje, bo po silowni ledwo lazla, a ja do niej, z enawet jakbym chciala na nia napadac to i tak nie mam czasu ;);;
OdpowiedzUsuńOpakowana, jak zwykle, przebijasz wszystkich!
UsuńHana, no chyba cos takiego jak ja to nazywam pomoc dla samej pomocy istnieje. W zimie wracalam z pracy do domu i zobaczylam juz z daleka jak jakas strasza kobiecina usiluje sobie, bezskutecznie naciagnac kolce na buty, ledwo dychala, no to podeszlam i spytalam czy jej pomoc, wdzieczna byla bardzo ale na wszelki wypadek powiedzialam jej zeby to robila w domu a nie pod domem na lodzie. No to prawie jak ty.
OdpowiedzUsuńBacha, nie prawie, a tak samo.
UsuńCzwarta! No chyba nie mam co opowiqedziec, bo dawno nikomu nie pomogłam w jakis konkretny psposób chyba,ze wniesienie zakupow sąsiadce ,ale to pryszcz był, bo polowe drogi pokonala sama;)
OdpowiedzUsuńNo zdarza się taka normalna ludzka pomoc,bezinteresowna, najwyzej popieszcze swoje ego,ze wpadłam na to ,zeby pomóc,bo róznie to bywa. Do wody bym nie wskoczyła, bo nie umiem pływać:)
Dora, kiedy właśnie o to pieszczenie chodzi. Zawsze człek poczuje się lepiej, że komus pomógł, a wtedy nie jest już altruistycznie. Trochę błędne koło.
UsuńMnie sie wydaje, ze jak to jest spontan, kiedy nie ma czasu zeby sie zastanowic czy sie poczuje lepiej jak to zrobie. POTEM mozna miec takie uczucia. a jak ten, komu sie nagle pomoze jest zupelnie obcy, to nie ma nawet co czekac na rewanz ;) rhehrhrhe i mamy altruizm jak byk!
UsuńOpakowana, koment poszedł w przestrzeń międzyplanetarną. Pisałam o tym, że trudno, tak mam i nie będę niczego rewolucjonizować i że nie potrafię przejść obojętnie wobec kogoś, kto potrzebuje pomocy. Najwyżej poczuję się lepiej:)))
UsuńAno właśnie, pomagam, bo ktoś w danej sytuacji tej pomocy oczekuje. Nie myślę wtedy, czy robię dobrze czy źle, czy uznają, że to z pobudek czysto egoistycznych, czy innych...To impuls. Po prostu pomagam.
OdpowiedzUsuńHano, też myślałam, że mój świat pojęć raczej uporządkowany, a tu klops;) Bo przecież cieszę się, że mogę sprawić komuś radość. To egoizm?
Ksan, wychodzi na to, że jakby nie patrzeć, tak:)))
UsuńPrzez ten "egoizm" to mam mętlik w mojej małej głowie:))
UsuńKażdej naszej działalności towarzyszą emocje, a więc gdy pomagamy to odczuwamy emocje przyjemne - radość, zadowolenie, itp. Nie da się nie odczuwać.
Przecież nie popadamy w zw. z tym w samozachwyt, jaki to ja niby dobry/wspaniałomyślny/wyjątkowy jestem, bo komuś pomogłem.
No bo życie najczęściej jest bardzo złożone, jest w nim pełno niuansów i półtonów, czerń nie zawsze jest jednakowo czarna, a biel jednakowo biała...
UsuńNie ma to jak bielszy odcień bieli!;)
UsuńNo właśnie, Ksan, dlatego to wszystko jest takie skomplikowane. To znaczy nie pomaganie, bo to akurat jest proste, ale jeśli zaczniemy o tym myśleć, to zaczynają się schody. A to, że ktoś nas nabrał, a to, że to nam sprawia przyjemność i to jest fe... Morze wątpliwości. Bez sensu.
UsuńTak to jest, gdy każdą aktywność chce się klasyfikować i definiować. Tylko po co? Najważniejsze, że cel osiągnięty.
UsuńA więc trza robić swoje i za dużo nie myśleć, ot co! ;)
Dla mnie pomaganie jest jakos zrozumiale samo przez sie. Zatrzymac sie na ulicy przy kims, kto wyglada niewyraznie i zapytac, czy nie potrzebuje doraznej pomocy albo lekarza. Wniesc ciezkie torby sasiadce-staruszce albo podwiezc ja spotkawszy dalej od domu, no cokolwiek, np. usmiechnac sie do kogos obcego. Ja sie nigdy nad tym nie zastanawiam, to wychodzi ze mnie jakos automatycznie i wiem przeciez, ze od pewnych osob nie moge niczego oczekiwac. No i do dzisiaj zrywam sie w srodkach komunikacji, kiedy widze staruszke/ciezarna/matke z dzieckiem na reku, choc juz zdarzalo sie, ze to mnie ustepowano miejsca, ale ja caly czas zapominam, zem taka stara. :)))
OdpowiedzUsuńAMP, dlatego nie jeżdżę tramwajami:)))
UsuńNo właśnie mnie też to idzie z automatu, pomaganie znaczy się. W końcu jeśli robi się coś dobrego, to niech tam będzie, że z egoizmu.
A u mnie wystepuje pewien paradoks. jestem tlumokiem. takim mano a mano. To jest moj zawod wykonywany. Po zakonczeniu zlecenia rodacy zawsze wrecz wylewnie dziekuja...za pomoc. To co? pomagam? czy pracuje i robie to, co do mnie nalezy (ale tak naprawde robie wiecej ale kto to moze wiedziec...)? Ja im pomagam...za pieniadze.....no i co to jest jak nie egoizm i chciowsc? hrhre
UsuńOpakowana, łapiesz się do kategorii "ratownik GOPR", chociaż nie masz tak niebezpiecznie. Oni też za kasę, ale jednak ryzykują własnym życiem, często dla debili. No ale. Życie to życie, wartość najwyższa.
UsuńDawno temu, kiedy jeszcze jeździłam często do Torunia do tzw. Ciotki toruńskiej, wracałam w nocy do Gdańska, przez Pruszcz bo wtedy o autostradach i obwodnicach nikomu sie nie sniło. I byłam swiadkiem jak kierowca wypasionej fury (ja Maluch) potrącił przede mna psa i oczywiście odjechał.Zatrzymałam się, podbiegłam do żywego ale leżącego psiaka (taki młody wilczek, z obroża)i już wiedzialam, ze trzeba do weta. Sama na drodze, w środku nocy, w Pruszczu. Na szczęście niedaleko odbywała sie impreza w knajpie i dzieci bawiły sie na zewnątrz. Poprosiłam, żeby zawołały kogos dorosłego. Wyszła pani w
OdpowiedzUsuńdługiej sukni ze złotej lamy i po krótkiej rozmowie wiedziałam, że z Pruszcza, że ma psa i zna adresy weterynarzy. I wsiadła w tej lamie do mojego malucha, pomagając przedtem umieścić psiaka na tynym siedzeniu. Jeździłyśmy tak z godzinę, żaden wet nie chciał nam otworzyć. Musiałysmy wyglądac podejrzanie bo zatrzymała się policja i zapytała co my tak się tu niepewnie szwendamy.
Nie wiem czy to jej wygląd czy moje dramatyczne tłumaczenie ale odprowadzili nas do ostatniego już weta na końcu miasta, który nas przyjął. Zbadał, opatrzył, podał różne zastrzyki i nie wziął ani grosza!Poradził, żeby psa odwieźć w to samo miejsce. Tak zrobiłam. Psiak sie niepewnie pokręcił, wysikał i poszedł pewnie przed siebie. Pani w lamie zapraszała mnie serdecznie na imprezę ale nie uległam. Zmeczona ale zadowolona wróciłam do Gdańska. Byla 6 rano. Jezeli mówic o altruizmie to mamy tutaj co najmniej 3 osoby, które bez zastanowienia się zaangażowały. KolKa
KolKa, pamiętam tę historię. To dobry przykład, bo pies w żaden sposób nie mógł się odwdzięczyć. Jedynie tym, że przeżył i być może wrócił do domu.
UsuńFajna akcja! :)
UsuńNooo, do tej pory to fajne uczucie nie powinno zniknąć, co nie KolKa ?
UsuńHana, namieszałas mi w głowie i zapędziłas w kozi róg ;) Teraz bede nad tym wszystkim myślała i myślała... Lubie pomagać innym, nie oczekuje odwdzięczania się tylko jednego nie lubie - jeśli ktoś, komu pomogłam po jakimś czasie mnie ewidentnie wykorzystuje albo krytykuje na pewnym portalu społecznościowym - to boli, ponieważ mam taka naturę, ze bardzo przywiazuje się do ludzi i im ufam. Z racji wykonywanego zawodu uratowałam wiele żyć, jednego pana, który zadławił się parówka, reanimowałam Go do czasu przyjazdu karetki - lekarz przyjechał i stwierdził, ze to koniec, brak czynności życiowych a ja zaczęłam krzyczeć ze powinien użyc defibrylatora, bo ja widzę czynności życiowe. Przynieśli defibrylator, użyli go i zabrali człowieka do szpitala - tam wyjęli parówkę z dróg oddechowych i człowiek ten tego samego dnia wrócił do DPS, następnego dnia zszedł na śniadanie do stołówki. No to się rozpisałam za szfystkie czasy...
OdpowiedzUsuńO rany, Orszulko! To dopiero jest coś! Z racji zawodu czy nie. Nie ma wyższej wartości niż życie.
UsuńZawiedzione zaufanie to jedno z najpaskudniejszych doznań, boli okrutnie. Każdy to chyba przerobił w różnych konfiguracjach. I nie chodzi ani o wdzięczność, ani o rewanż, bo zdrady nie da się zamazać. A tym jest zawiedzione zaufanie.
Na liscie rzeczy do wykonania - tak w ogole - mam wlasnie "uratowac zycie"...owszem, ratuje zycie nie walac trepem po latajacych zwierzetach i otwieram in drzwi i okna tlumaczac jak odlatuja, zeby to ni byl juz ostatni raz!! ale mi to nie wystarcza...a moze powinno.
UsuńOpakowana, lepiej nie ratować - w sensie, żeby nie było takiej potrzeby. A wiesz, MM ma na koncie jedno uratowane życie. To długa historia i nie bardzo publiczna, ale jest bezspornym faktem. Udało się w ostatniej chwili.
UsuńNo to jestem z Niej bardzo dumna.
UsuńZdarza się, spontanicznie obcej osobie. Przecież nie będę pytała o adres itp.
OdpowiedzUsuńByło też tak, że dałam się nabrać na sprytnie zaaranżowaną, tragiczną sytuację. Potem się okazało, że to oszustwo, bo ta sama osoba powtórzyła to kilka dni później. Mogłam podejść i zdemaskować, ale zwyczajnie mi się nie chciało, zwłaszcza że akurat nikt się nie nabierał. Właściwie nie wiem co o sobie myśleć, bo wtedy kiedy pomagałam to jakoś samo z siebie wyszło.Wierzę, że są naprawdę bezinteresowni ludzie, ale chyba ich mało. W stosunku do siebie, jeśli pomagamy i tylko czujemy sie z tym dobrze to chyba wszystko w porządku?
Ewa2, nie wytrzymałabym i dokonałabym aktu demaskacji, i to z przytupem.
UsuńPomaganie jest w porządku i dobre samopoczucie potem też. Niech zwie się jak zwie.
Potem żałowałam, że tego nie zrobiłam, ale mnie na dodatek zszokowało, że to było udawane, brzmiało tak wiarygodnie.....
UsuńEwa2, szkoda w sumie, bo pewnie ten ktoś nabrał jeszcze parę osób.
UsuńKiedyś kupiłam "biednej" kobiecie leki, stała pod apteką i prosiła, weszłam z nią i kupiłam jakieś popularne leki na przeziębienie. A potem widziałam ją kilka razy pod innymi aptekami, podejrzewam, że tam także prosiła o wykup leków. Hana uważam, że demaskowanie jej ściekło by po niej jak woda po kaczce, taka dzielnica, taki sposób na życie.
UsuńMarija, zapewne masz rację, ale przynajmniej na dzielni byłaby spalona. Ale po co jej były leki na przeziębienie? Na sprzedaż?
UsuńW tym okresie był chyba jeszcze szaber plac i może tam handlowali, też się zastanawiałam po co jej te leki.
UsuńHa :-) Spodobał ci się ekshibicjonizm :-) Ja też uważam, że spontaniczne odruchy bezinteresownej pomocy istnieją, żyją i mają się dobrze. Wszystkim nam się to zdarza, ponad głupimi podziałami. Myślę też, że przestrzeń pomiędzy altruizmem a egoizmem jest ogromna i mieści w sobie wszystkie odcienie i wariacje naszych działań w tej materii. A są one różne i nie wszystkie fajne. Ale to chyba tak ma być. Po to jest ta szkoła na Ziemi. I my wszyscy tacy sami jesteśmy. Zobaczyłaś w tej kobiecinie kawałek siebie. Współodczuwałaś. To chyba nawet ważniejsze od tzw. bezinteresowności.
OdpowiedzUsuńBzikowa, niech zdarza się jak najczęściej, obojętnie z jakich pobudek.
OdpowiedzUsuńNad egoizmem też można by się długo pochylać, wszak niektóre - z pozoru - egoistyczne działania wcale takie nie są.
Dokładnie tak było. Fizycznie poczułam ciężar tych siat.
O to właśnie chodzi według mnie. O zobaczenie kawałka siebie w innym człowieku. I wtedy nie ma mowy o egoizmie, współodczuwasz, bo wiesz. Byłaś w takim miejscu, wiesz jak tam ciężko. Wyciągasz rękę do brata czy siostry :-) Trzeba tylko mieć świadomość, rozumieć, że inni ludzie są jak my. I tu LUSTRA się kłaniają. W innych ludziach widzi się swoje wyparte kawałki, im bardziej drażnią ludzie, tym bardziej wyparty kawałek ;-) Ale generalnie chodzi o NIEUŚWIADOMIONE programy podświadomości. I można gdakać i grzebać ściółkę przez wieczność, jeśli się nie spojrzy na siebie całościowo i nie pogada ze sobą z dzieciństwa. Ale to już każdy musi sam.
UsuńKiedyś już o tym pisałam, ale dawno, więc się powtórzę :)
OdpowiedzUsuńTaka sytuacja...
Moja mama jak jeszcze regularnie wychodziła na dwór, to lubiła przesiadywać na ławeczce na przystanku tramwajowym. Brat sprowadzał ją na dół i potem po nią schodził. No i wracają do dom z pełną reklamówką dobra. Okazało się, że dwóch bezdomnych zrobiło sobie wypad do sklepu, w którym udało im się sporo wyżebrać. Potem przysiadli się do mojej mamy i się z nią podzielili ;)
Pieeeekne! To cos jak z moim okiem (podbitym) jak natknelam sie na goscia bez szyi, za to z odstajacymi rekami, bo sie przy ciele nie miescily. rowniez z limem - popatrzyl i pokiwal ze zrozumieniem (ja bylam po malej operacyjce wycinania cysty pod okiem...dwa czy trzy szwy i limo jak lalunia...).
Usuńhahahhaha
Usuńobie historie cudne :))))
Ojacie, Marija, wzięli ją za ziomalkę!
OdpowiedzUsuńCo Wy tak się boicie tego "egoizmu"? To już jak coś sprawia nam przyjemność i dowartościowuje, to jest be? Normalne jest, że jeśli zrobimy coś dobrego, to nasze wibracje wewnętrzne wzrastają. I dobrze tak. Robimy coś dla kogoś ze współczucia, a nie dla zysku. No i niechcący podnosimy sobie samopoczucie. To zdrowe i normalne, tak samo jak wstyd, kiedy zrobi się coś nie bardzo, albo nic się nie zrobi, a można było.
OdpowiedzUsuńCzołgiem Marcela! To nie to, że się boimy.Zdrowy egoizm jest potrzebny. Tak tylko sobie dywagujemy, bo to wszystko nie jest proste i budzi wątpliwości natury - czy ja wiem - filozoficznej? Ważne jest to, abyśmy nie przestali pomagać, aby ktoś nie posądził nas o egoizm. Ja w każdym razie nie przestanę, bo to we mnie jest, i dobrze. Nie zamierzam z tym walczyć - to byłby koniec człowieczeństwa.
UsuńHmmm, przeciekawy temat i rożnie interpretowany. Ja rozróżniam czysty altruizm i dobroczynność (która jest pewną formą altruizmu, ale niekoniecznie i nie zawsze) Zaznaczam, że to tylko moje karkołomne, subiektywne definicje :) Czysty altruizm, to taki, o którym pisałyście powyżej, że człowiek robi coś odruchowo na spontanie i ... nie przywiązuje do tego wagi; najlepiej jak: nie wie prawica, co robi lewica :) że to tak biblijnie podsumuję. ale istnieje też rodzaj działań, które ja nazywam: dogadzaniem swojej próżności. Czyli: pomagam biednym, w potrzebie, i najlepiej jak moja szlachetność jest zauważona i doceniona - to według mnie egoizm. Trochę zawile pewnie tłumaczę, ale w niedzielę wieczór, trudno oczekiwać po mnie jakiejś szczególnej jasności umysłu :) pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńJa to jakoś inaczej pojmuję. Mam koleżankę, która zawsze mówi jak coś zrobi: jak to dobrze, kiedy ktoś pochwali. I można jej tych pochwał nawrzucać do koszyczka, a i tak ona w końcu niezadowolona z siebie. Domaga się pochwał, ale ich nie bierze. Zazwyczaj zatrzymujemy się na :domaga się pochwał. Mało kto zauważa, że ona tak naprawdę ich nie bierze. Ja nie wiem, czy ta, tak zwana próżność, to nie jest takie małe, kompensacyjne schowanko. Pływamy po wierzchu, widać tylko czubek góry lodowej. Wszyscy operujemy na danych wgranych w dzieciństwie. Kiedy byłaś "kochana" i nagradzana za COŚ, to potem idziesz w świat i robisz COŚ i oczekujesz, że będziesz "kochana". To nieuświadomiona potrzeba. I kiedy ta potrzeba jest zbyt silna, bo nie umiemy kochać siebie sami z siebie, to robi się nie fajnie. I biegamy, pomagamy i ciągle coś nie tak. Ale próżność tylko ukrywa zranienia...
UsuńAgnieszko, skąd, wcale nie zawile. Nadzwyczaj trafnie to ujęłaś. Jest altruizm i jest dobroczynność. I absolutnie się z Tobą zgadzam w tym, że dobroczynność jest kapkę trefna. Jednak z drugiej strony, jeśli wynika z niej coś naprawdę dobrego i ważnego, to pal sześć ego jakiegoś milionera.
OdpowiedzUsuńA jak "zakwalifikować" Jurka Owsiaka?
OdpowiedzUsuńNormalnie, robi co może :-) Ten Jurek :-)
UsuńKurna, Kury, czy Wy śpicie? Że wybiegu nie widzicie???
OdpowiedzUsuńTo jak zaklasyfikowac moje 8 lat jako wolontariusz w szmateksie organizacji charytatywnej (zwierzecej - PDSA). co wtorek, miedzy 9.30 a 13ta. egoizm? altruizm? proznosc? czy co....
OdpowiedzUsuńHana - spiom, spionce frulewny....
OdpowiedzUsuńNie śpię. Myślę... Słabo mi idzie.
UsuńJa też na zwolnionych obrotach myślenia.
UsuńJezdem! Zara, zara. Poczytam...
OdpowiedzUsuńA może oglądajom rolnika, który szuka żony ? :)
OdpowiedzUsuńCzytam, ale paluszki bola, to nic nie napisze, ide do lozka , dobrej nocy .
OdpowiedzUsuńW canal+ romans leci to ogladam jednym okiem.
OdpowiedzUsuńDora, przypomniała mi się esemesowa historia sprzed lat. Był to czas obfitej korespondencji esemesowej właśnie, z Lilką B. Pracowałam wtedy w Auchan. I przez pomyłkę mojemu dyrektorowi, który był Francuzem i słabo kumał po polsku, wysłałam esemesa następującej treści: paluszki masz wolne? Było to naturelmą pytanie skierowane do Lilki B. czy ma wolne moce. Traf chciał, że dyrektor jechał wtedy PKP do stolycy w towarzystwie innych dyrektorów. Jako że nie bardzo kumał po polsku takie subtelności, pokazał kolesiom esemesa z pytaniem, o co może mi chodzić. Wyobraźcie sobie, co działo się potem. Do końca mojej karyjery w Auchan nie miałam spokoju. Co jakiś dyrektor zawitał, to aluzjom nie było końca...
UsuńJeżu pamiętam !!!!!! Przypomniałaś mi. Rany ile wtedy tych sms-ów szło ! :)
UsuńLilka, hrehre, cały zeszyt!
Usuńaha ! :))))))))))))))))))))))))))))
Usuńhahaha, też sobie wyobrażam:)))))))))))))))))))
Usuńo matku bosku!!! hrehrehr jak bylam na grupie kuchennej, to tam jedna z dziewczyn dostala ksywe Mecha Godzilla bo miala zdjecie z godzilla w tle, tuz za nia. No ale mowic "Mecha"? no to poszlo na Mechcia. I zostalo i przywarlo. Ona wtedy pracowala chyba na jednej politechnice jako sekretarka dziekana, a moze i wyzej, nie pamietam. I zdarzalo jej sie pisac emaile/mema do szefa podpisujac...Mechcia!!!
UsuńOpakowana, to pewnie czychanie na markowe ciuchy za grosze, hrehrehre.
OdpowiedzUsuńMaria chyba ze smiechu pekaliscie po tym spotkaniu z bezdomnymi i to byl z ich strony altruizm.
Kiedys na pustym peronie metra stalam beznadziejnie smutna a tu wtoczyl sie taki czerwononosy, popatrzyl na moja beznadziejnie smutna twarz i bohatersko zapytal wyciagajac piersiowke moze pani sobie golnie?
Ryknelam smiechemi podziekowalam na "nie", co chyba przyjal jednak z ulga. A ja pomyslalam ze to juz bylo bohaterstwo z jego strony, no bo pomyslcie zaoferowal mi cos co mialo dlaa niego najwieksza wartosc (przynajmniej wtedy).
Bacha masz rację mieliśmy ubaw, myślałam sobie nawet, że jak nam bida zajrzy w oczy to pośle się mamusię z woreczkiem na obchód, ale na szczęście nie było takiej potrzeby ;)
Usuńto był prawdziwy altrusita !
Usuńnic nie miał z Twojego polepszonego samopoczucia, a chciał ci oddać, to co dla niego najlepsze ;)
Dokladnie tak Sonic, poprostu mnie wzruszyl swoja propozycja.
UsuńNoo, dokladnie - czysty altruizm!
UsuńBacha - dostep do wszystkiego w szmateksie PRZED publika PLUS dyskont sluzbowy - 20%. to jak takiego wolontariatu nie brac!! hrehhre
Nie śpię, dopiero robotę skończyłam dzień był trochę zakręcony. Spacer długi, kota mi przywieźli na przechowanie, sałatkę kończyłam, dzwoniła koleżanka, gadałam około godziny, a nie umiem trzymać telefonu ramieniem, zaraz się wyłącza.
OdpowiedzUsuńEwa2 - a JAKA salatke? zawszem ciakwa salatek....
UsuńEwo,a nie masz głosniczka w telefonie,zeby na głosnomówiacy nastawic,ja tak robie czesto. Klade telefon blisko,na stole ,właczam, i nie musze uzywac rąk.
UsuńBacha, bohaterstwo najczystszej wody! Mogłaś a/ wypić mu wszystko b/uzurpować sobie prawo do ciągu (!) dalszego i jego konsekwencji c/ jedno i drugie.
OdpowiedzUsuńTo musiał być spontan!
No to byl rzadko spotykany spontan hihihi.
UsuńHana, czy o tym altruizmie nie pisała tu już MM ?
OdpowiedzUsuńCoś mi się kojarzy..
I wówczas wynikało, że nie ma altruizmu, bo zawsze mamy korzyść, nawet dobre samopoczucie
Ja tak jak wówczas, tak i teraz uważam, że ludzie są zdolni do altruizmu
Nie chcę podawać przykładow ze swojego ogródka, bo nie o to chodzi, wystarcza przykłady wyżej, które dziewczyny podają - moim zdaniem własnie takiej bezinteresownej pomocy.
Sonic, MM pisała o zawiedzionym zaufaniu, dawaniu itp. Sprawa altruizmu wypłynęła przy okazji w komentarzach, bo to wszystko gdzieś tam o siebie zahacza.
OdpowiedzUsuńhmmm może i tak, stara jestem, pamieć zawodzi ;)
UsuńDziefczyny! Jezdem;) O matko i curko - co tu sie wyrobio!!!
OdpowiedzUsuńA jo ino cińgim na szage i dali w dyrdy... Tylko powiem, żem zawsze pierwsza naiwna;) I nawet sobie sukienkę kupiłam taką białą, żeby mi pasowała;)
A w Obrzycku spędziłam niejeden weekend (pracowity), ale nie wspominam miło, bo zawsze pachniała magnolia za oknami, a my w pracy i w pracy... Wtedy byłam młoda, to siedziałam jak głupia, dzisiaj to inaczej bym chyba rozegrała;)
Pozdrawiam calusieńki Kurnik - obecny i nieobecny - w przelocie jezdem i zaro znowuż lete. Tyle tylko, co się wyrwałam na tydzień na obóz konny - i co? I jeździłam na zimnokrwistych po 900 kg i wysiedziałam wszystko, ale - jak wsiadłam na kucyka, zaro się zwaliłam na glebę. Och, żizń takaja...
Hana, zboczę z kursu, zobaczysz! Nie wiem jeszcze kiedy, ale zboczę. To lato było najpracowitsze ever, więc należą mi się wszystkie zaległe zboczenia świata.
Buziaki dla zwierzoków całego Kurnikowa!
no Krecie, długo kazałaś nam na siebie czekać ;)))
Usuńno życzę Ci zboczenia na fest !
Jak się już fest zboczę, to się potem stoczę;)
UsuńStęskniłam się za Wami!
o to to !!
Usuńtu same stoczone ;)
Jeżu, Krecie!!! Jesteś w końcu!!! Czekam na Twoje zboczenie z utęsknieniem, o stoczeniu nawet nie marzę. Portki i kubek czekajo. Tyle czasu, że rozmiar mógł Ci się zmienić. Na mniejszy oczywiście. Kubku nic nie dolega, on może czekać.
UsuńKrecie, tak przelotem i bez nowin? poczulam sie uspokojona, z ejednak po zboczeniu nastapi staczanie.
UsuńNajlepiej się stacza wszak po zboczu;)
UsuńTy się ciesz, że z kucyka spadłaś, to jednak bliżej ziemi, czyli krócej się leci, artystko.:-D
UsuńAltruizm czy dobroczynność? Co za różnica jakie pobudki nami kierują, jeśli nie tylko my stajemy się lepsi (ego!) ale chciałabym wierzyć, że również ci, którym pomogliśmy, a może jeszcze ci, którzy to widzieli i może jeszcze ci, którym to opowiedziano? Świat chyba w ogóle byłby lepszy, jeśli egoizm wypełniałby się pomaganiem :). Ze spektakularnych historii to przypomniał mi się pobyt pod namiotem koło Recza Pomorskiego z młodych lat. Był tam w okolicy taki ośrodek rządowy, gdzie ponoć wywozili również m.in. internowanych. Na terenie poligonu. Pojechaliśmy tam z przyjaciółmi, żeby przeżyć przygodę w nieskażonej przyrodzie i odwiedzić nasze wspólne koleżanki, które jako tzw. panie KO-wce zabawiać miały rodziny wojaków w tymże ośrodku ( stan wojenny nie był odwołany jeszcze ). Potajemnie, wojacy, zaznajomieni już z naszymi KO-wczynaimi przewieźli nas przez jezioro na pobliską wysepkę. Przypłynęli za kilka dni aby powiedzieć nam, żebyśmy stąd spier.... bo jutro wieczorem zaczyna się poligon. No akurat tak się złożyło, że tego dnia na wysepkę przypłynęły do nas również koleżanki z ośrodka. No ale jak to bywa nie spieszyli się wojacy za bardzo, więc wspólnie, przy ognisku wypiliśmy kapkę. Była już ciemna noc kiedy wojacy pożegnali się i nawaleni jak autobusy poszli odepchnąć swoją łódkę i udać się w sobie tylko znanym kierunku. Nie minęło chyba pół minuty ( czas był wtedy pojęciem względnym ) jak usłyszeliśmy chlupot i takie jakby charczenie, przekleństwa i cisza...i za chwilę to samo tylko, że mniej wyraźnie. Spojrzeliśmy po sobie, tzn. ja, kolega Czarek i kolega Darek i wiedzieliśmy, że oni się topią. Bez słowa zerwaliśmy się i biegiem do łódki, którą przypłynęły nasze koleżanki. Nie pamiętam za wiele, kto odpychał łódź, jak żeśmy wskakiwali do niej, kto wiosłował. Było ciemno jak sto sku.wy.nów! Parę ruchu wioseł i już byliśmy przy nich. Jeden OK. Jakoś się na wodzie utrzymał przy łodzi i chyba był w szoku bo nic nie piskał ale ten drugi kilka metrów od łódki już głowę miał pod wodą i tylko machał rękami. Czarek miźnął go tym wiosłem po rękach, ja trzymałam Czarka a mnie z kolei Darek. Niedoszły topielec uchwycił się tego wiosła i wysadził łeb z wody. Ufff. Uchwycił się potem łodzi i tak z powrotem docholowaliśmy go do naszego ogniska, potem, już tylko panowie popłynęli po tego co się trzymał łodzi. I tak oto wspólnie uratowaliśmy jedno życie. Nadmieniam, że wszyscy umieliśmy świetnie pływać ale nikomu do głowy nawet nie przyszło aby w tą ciemnicę skakać na oślep do jeziora. Ta druga łódka była jak zbawienie !
OdpowiedzUsuńale historia !!!
Usuńgdyby nie te koleżanki, to by nie było łódki, jesłi dobrze zrozumiałam
tak to jest, że czasem jakiś szczegół przesadza o szcześciu lub nieszczęściu, bo i tak bywa
bo nie ma przypadków - głęboko w to wierzę...
UsuńJeżu, Lilka, toć to mrozi krew w żyłach. Nie znam tej historii. Ty to masz ale przypadki...
UsuńWspominamy to często z koleżanką Kasią z Gdańska, która byłą jedną z KO. Oj, chyba ci opowiadałam... mi się zdaje. Gdzieś nawet mam zdjęcie tego niedoszłego topielca. Bo za to odratowanie go to do Recza ( to dobrych par e kilometrów ) jechalismy rano (ok. 5-ej ) z powrotem karteką wojskową. Bo ukradł ją dla nas :)))). Jak pytalismy co będzie miał za to, to odpowiedział : Co to jest dwa lub trzy dni aresztu za uratowanie życia !!! Do tej pory mi dobrze z tym )). Taka egoistka jestem.
UsuńLilka, to piękna historia! Na pewno jej nie znam. Coś by mi zajarzyło, nie? A tu nic, nowość! Fajny gość z tego odtopielca!
UsuńAaaaale historia! Lilka - egoizm Ci sie nalezy , niczem order!
UsuńNiestety, nie jestem altruistką, zawsze liczę, że choć odrobinę świat naprawię. Mam tak od zawsze i pewnie do końca już tak będzie.
OdpowiedzUsuńCześć Rucianko ;-) Świat się naprawia, powoli, ale idzie ku lepszemu. Nie jesteś sama przecież. I się naprawia ;-)
UsuńRucianko, nie da się naprawiać świata bez altruizmu przecież!
OdpowiedzUsuńTo pewnie dlatego tak kiepsko mi idzie. ;)
UsuńRucianko,a idzie Ci całkiem szparko, pal sześć pobudki!
OdpowiedzUsuńJa natomiast idę spać, pora najwyższa. Kociaczki już chrapio pode moją kołoderko. Dobranoc altruistki! I altruiści.
Dobranoc ! I pozdro dla Czajnika :)
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńSłońce lekko przymglone, 14 stopni. Koty się tłuką od rana, zapowiadają ładny dzień i remonty na zakopiance. W mieście też korki. Miastowym i gumienkowym Kurom dobrego dnia.
Rozumim, ze kotki sa barometrowe i pogode przepowiadaja. nie mowiac juz o informacjach z ruchu drogowego! ;)
UsuńOczywiście! Koty wiedzą więcej niż my.Tylko udają, że nie słuchają radia.
UsuńHrehre, moje nawet nie udajo.
UsuńDzień dobry, J.pojechał powalczyc o parapety w sklepie i inne akcesoria budowlane, a my z córą do skrobania. Została jedna duża sciana a córcia podsufitowe zdobienia obrabia.
OdpowiedzUsuńOj, macie te altruistyczne dokonania,ze czapki z głów, a historie z pijaczkami i bezdomnymi super:)
Dzień dobry, Kurki! Altruizm, egoizm, dlaczego pomagamy... Poszłyście w filozofię, a ja, tak przekornie, po biologii polecę i po instynktach. Ludzie są istotami stadnymi. Pomagasz członkowi stada - stado staje się silniejsze. Silne stado zaś to gwarancja bezpieczeństwa, więc pomagamy także samemu sobie. Gratyfikacją jest przyjemność, poczucie, że warto i że zrobiliśmy dobrze.
OdpowiedzUsuńOczywiście jest to rodzaj atawizmu, a ja sama, choć w dyskusjach na temat ludzkich instynktów niejednokrotnie podkreślałam, że nie po to mamy rozum, by im ulegać, to w tym wypadku uważam, że można, a nawet należy. Tym bardziej, że wielu ludzi ten atawistyczny odruch pomagania całkiem utraciło.
A poza tym, cóż to szkodzi, ze jest nam miło? W ogólnym rozrachunku wszystko wychodzi na plus :)))
Rozśmieszyłaś mnie :-) Nie zajrzałam od strony biologii :-) To bardzo pomocne. Tylko czasem wiesz, poplątanie z pomieszaniem się robi :-) Bo czasem pomocą jest NIE POMAGAĆ, wtedy ciężko, bo atawizm, bo programy z dzieciństwa, bo coś....
UsuńCóś jest z tym stadem na rzeczy. Po mojemu altruizm to taki najszlachetniejszy z możliwych egoizm.
UsuńTak, z nie pomagac tez mam czasem problem.
OdpowiedzUsuńNinko, jeśli zrobię kawał dobrej roboty pomagając komuś i z tego powodu będzie mi miło i przyjemnie, to pal sześć. Mus przywyknąć.
OdpowiedzUsuńEch, Kureiry, mam bardzo smutną wiadomość. Tropik Miki już za tęczowym mostem. Wiem ile dla niej znaczył i ciężko mi się pozbierać. Walczyła o niego trzy lata i o tyle przedłużyła mu życie. Niestety, mocznica nie pozostawia cienia szansy. Był odwodniony, nie chciał jeść, pił tylko i sikał, nerki nie pracowały. Nie miał już siły wstać... Następnym etapem byłaby niewydolność płuc - wszystkie wiemy co to oznacza. Biegnij Tropiku, biegnij po łące, może spotkasz moje pieski?
OdpowiedzUsuńŻal, bardzo żal. Niech sobie biega i nic go nie boli i może jeść wszystkie smakołyki. Jej, jak ja teraz zadzwonię, chyba nie dam rady bo ryczę.
UsuńMiko, tak bardzo mi przykro.
UsuńPrzytulam..
Się poryczalam :((((((( Nie dociera to do mnie...
UsuńO matko...taka mialam nadzijr, ze jeszcze pozyje w niezlej formie, mio problemow. Mike sciskam i przytulam i wycieram lzy.
UsuńMoze gdzies tam Tropik spotka moja Sally....
Chlip... :-(
UsuńMiko kochana przytulam i wspolczuje Ci bardzo mocno straty ukochanego Przyjaciela i Towarzysza życia. ..
UsuńStrasznie smutno. Miko, nie płacz. Albo lepiej - Miko , płacz... Słowa są takie puste.
UsuńO, kurna, ech Tropiszcze...
UsuńMiko tulę mocno, mocno, mocno♥♥♥♥♥♥
Mikuś Kochana...:(((
UsuńPrzytulam ♥
"Psy nie umierają, lecz zasypiają w naszych sercach"
Bardzo współczuwam, bardzo...:-(
UsuńJa rycze caly czas bo przeciez Tropisia od szczeniaczka znalam i co popatrze na niego na zdjeciu w Zakatku Miki to tak boli, ze wiecej tej mordki nie poglaskam.
UsuńWiem, ze J. jest w kontakcie z Mika i na pewno wspiera jak moze i tylko tym sie moge pocieszac jak mysle o Mice.
J jest najkochańszym bratem świata. Ściskam cię mocno.
UsuńJest, absolutnie najukochanszym.
UsuńSerdecznie współczuję.
UsuńTropisiu żegnaj.Bardzo mi przykro, Miko kochana, przytulam do serca.
OdpowiedzUsuńMiko, bardzo mi przykro...
UsuńMiko, Kochana; jest już Tropiś z moim Cymesem i Bonusiem. Ja mam takie magiczne przekonanie, że kiedyś się z nimi spotkamy. Mocno Cię ściskam choć wiem że na ten moment nic i nikt nie uleczy Twojego bólu. Ale pomyśl że jesteśmy, cały Kurnik blisko Ciebie.
OdpowiedzUsuńMiko♥
OdpowiedzUsuńDziewczyny kochane, bardzo, bardzo wam wszystkim dziękuję za bycie ze mną i wasze łzy... Tropiś był psem mojego życia, nigdy z żadnym innym nie byłam aż tak związana, rozumieliśmy się bez słów... Agniecha, masz rację, trzeba płakać, trzeba odbyć tą żałobę, bo mu się to należy po tym wszystkim co dla mnie zrobił. Towarzyszył mi w najgorszych chwilach mojego życia i to też dzięki niemu do tego życia jakoś wróciłam. Mam teraz takie idiotyczne uczucie, że cały czas plącze mi się koło wózka i zadowolony macha ogonkiem... Mam nadzieję, że jest szczęśliwy i może sobie wszystko jeść co chce.
OdpowiedzUsuńWspomnienie Tropikowe będzie w Zakątku Miki, pewnie niedługo. Ściskam was wszystkie.
Mika, bardzo współczuję. On jest przy Tobie, może da jakiś znak.
UsuńPotem już wszystkie będziemy razem z naszymi wszystkimi zwierzętami, bo inaczej sobie tego nie wyobrażam.
Ja sobie też nie wyobrażam inaczej... Dzięki
UsuńMika, dobrze że się odezwałaś! A teraz migusiem do wyrka!
OdpowiedzUsuńZaraz idę, oczy mi się same zamykają, trzeba to wszystko przespać...
UsuńMiko...ściskam mocno, tylko tyle mogę.
OdpowiedzUsuńMiko,bardzo,bardzo mi przykro,że Tropiś odszedł i bardzo Ci współczuję i płaczę razem z Tobą.Mój żal jest podwójny.Czy żal może być podwójny?Mój tak.Tropiś był dla mnie i mojej Pandy Latarnią Morską,która wczoraj zgasła.Borykając się z problemami zdrowotnymi Pandy zawsze sobie myślałam:Tropiś jest starszy ciutkę i daje radę to i ona da.A teraz...
OdpowiedzUsuńOrko kochana, poryczałam się i bardzo ci dziękuję. Ale proszę, nie myśl tak. U Tropika padły nerki i kryzys był taki, że nie było co robić. A Pandusia to inna para kaloszy , inna choroba i naprawdę może być lepiej. Trzymam mocno kciuki, żeby było dobrze. Ściskam cię mocno.
UsuńDziękuję Miko i płacz,płacz bo będzie lżej na duszy.
UsuńDzień oby był dobry.
OdpowiedzUsuń14 stopni, jakieś chmurki, ma być ładnie. Lecę na dyżur. Pa.
Cześć Kury!
OdpowiedzUsuńU nas słońce i upał zapowiadają, kiedy przydałoby się trochę deszczu.
Ale nie będziem się tu za bardzo smucić, znamy takich, którym dach zacieka, a nawet takich, którzy dużej części dachu nie mają, im pogoda sprzyja i niech tak będzie.
Ponoć grzyby się pojawiły na naszych terenach ale tu blisko nas nie za bardzo - teren wyniesiony, suchy jak pieprz. A dalej chodzić się nie chce.
Pięknie dynie obrodziły.
I inne warzywa chyba udane, ale że jeszcze w ziemi siedzą, to trudno powiedzieć.
Z kapuścianych zdjęłam 1/2 wiadra gąsienic bielinków. To było, skromnie licząc, 2 kg dobra. Każda kura by zeżarła i gdakała ze szczęścia, jednakowoż wywaliłam do rzeki i ryby się ucieszyły. Dzisiaj muszę zrobić drugą rundkę, bo widzę, że nowe już wylazły i obżerają MOJĄ kapustę. A sio!
Miko, bardzo Ci współczuję.
OdpowiedzUsuńTaki ładny dziś ma być dzień, a ja jakoś nie w sosie. A powinnam się cieszyć, bo sprawy zaczynają się układać, przynajmniej niektóre.
Miko kochana.........
OdpowiedzUsuńRabarbara
Czołgiem Kureiry! Dzień piękny, ale jakoś tak...
OdpowiedzUsuńHano,dokładnie...
UsuńJaka wiadomosc! smutna...sciskam Cie Mikus!
OdpowiedzUsuńMiko ♥♥♥
OdpowiedzUsuńWłaśnie jakoś tak....już po dyżurze, dziewczynki jakieś osowiałe, starsza została w domu bo narzekała na brzuch, mnie wszystko z rąk leci i znów 30 stopni. Dobrego popołudnia.
OdpowiedzUsuńMiko. Smutno tak...
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko mnie dołek dopadł. Dziś już jest lepiej, cóż...trzeba iść do przodu.
OdpowiedzUsuńBuziaki dla wszystkich.
Bezowo; właśnie tak; buziaki dla Wszystkich, dla Miki szczególne i ...cóż zrobic - do przodu, bo do tyłu się nie da. A chciałoby się czasem do tyłu właśnie.
OdpowiedzUsuńA mnie się zechciało dzisiaj położyć...w orszaku pogrzebowym, w obecności kilkudziesięciu żałobników ;)
UsuńRymsłam jak długa, przejechawszy się na żołędziu, rozwaliłam TYLKO kolano!
To taka próbka mego czarnego humoru :)
Jeżu, Marija! groźnie?
UsuńA mi i siostrze ojciec zawsze tłukł do głowy:patrz pod nogi.Zostało mi to do dziś.Mam nadzieję,że gips nie będzie potrzebny.
UsuńHana mocno zdarłam naskórek, więc pieruńsko piecze, ale ruchomość w porządku.
UsuńOrko u mnie to nie jest kwestia patrzenia pod nogi, ale stabilności stóp, po prostu mało stabilne one są, inni też szli po żołędziach, a upadłam tylko ja. Jutro mam wizytę u neurologa, właśnie w sprawie tych moich stóp, mam dowód jak byk, że nie jest najlepiej ;)
To faktycznie jest problem.Przykro mi a może czas laskę wziąć do ręki dla stabilności chodu?Oby lekarz podszedł poważnie do problemu.
UsuńMarija, mam tak samo niestabilne stopy, znam ten ból i na dodatek puchną mi w kostkach. Czekam z utęsknieniem na jesień, kiedy będę mogła założyć trzewiczki, które ścisną mi kostki i dadzą pewność chodzenia.
UsuńWtrącę się, może ktoś zajrzy do tyłu konwersacji. Pomijając lekarzy, można jeszcze poczytać o uziemnieniu. Z własnego doświadczenia piszę, ileż ja razy nogi wykręciłam, upadłam na kolana. Bywał i gips. Teraz po trzech latach, naprawdę prawie w ogóle się nie potykam. "UZIEMIENIE odnosi się do energetycznego połączenia między stopami osoby a ziemią lub podłożem. Odzwierciedla ono ilość ENERGII bądź UCZUĆ dopuszczanych przez osobę do DOLNEJ części swojego ciała.
UsuńDotyczy ono związku osoby z ziemią na której stoi.
Czy stąpa mocno po ziemi, czy ucieka w świat fantazji?
Czy jej stopy są dobrze ZAKORZENIONE?
W jaki sposób utrzymuje pozycję stojącą?
To, czy osoba ma POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA i NIEZALEŻNOŚCI, jest ściśle związane z funkcją NÓG i stóp."
A. Lowen
Zdecydowanie polecam chodzenie boso po wszystkim.
Co do laski to hmmm...przemknęło mi to wczoraj przez głowę...ale laska to ostateczność, boję się, że jak zacznę to mi tak już zostanie, a przecież nie przewracam się codziennie ;) Z tą stabilnością, po rehabilitacji u Asi, jest zresztą znacznie lepiej niż było. Wczoraj jak dotarłam na cmentarz byłam już zmęczona domową krzątaniną, no i niosłam w ręce dużą nieporęczną wiązankę.
UsuńZ tym zakorzenieniem to częściowo racja, no bo myśli me uciekają dość często od rzeczywistości :)
Jeśli chodzi zaś o stabilność stóp to dobre są także ćwiczenia na poduszce sensorycznej, mam takową, tylko za rzadko na niej ćwiczę.
Bardzo dziękuję za troskę, kurencje :)))
O! Poduszka sensoryczna jak najbardziej. Znaczy trzeba częściej :-) Życzę stabilności :-)
UsuńMiko, tulę... a wszystkim Kurom dobrej nocki BDB
OdpowiedzUsuńWylazłam z dołka. Nie ma to jak robota na takie stany. Nawet machnęłam obrazek na bazarek ZMD, tylko nie mogę zdjęcia zrobić (a skaner tak kłamie, że szkoda zachodu), bo aparat nadal w naprawie (1,5 miesiąca). Na moje pytanie co i jak, dostałam odpowiedź, że czekają na części z Niemiec. Dzisiaj??? Półtora miesiąca??? Nie wiem co o tym myśleć.
OdpowiedzUsuńHana mam kompakta Panasonica i chyba pancerny on, bo u Kalipso padając walnęłam nim dwa razy o glebę, a dzisiaj pierwszy padł aparat właśnie i to na asfalt i działa jak gdyby nigdy nic.
UsuńGrażyna ma jakiegoś fajnego fachowca od aparatów ino on w Warszawie.
Tak, Hano, nie ma jak solidna robota; byłyśmy z siostrą na cmentarzu posprzątać, bo wszystko tam zielskiem zarosło. Jak skończyłyśmy (spocone jak rude myszy) to zły nastrój gdzieś się ulotnił:)
UsuńNie chce Cie martwic Hano ale paczuszke od "mojego frienda" z Chin dostaje w 12-18 dni a kartka z nad Baltyku szła 19 dni😋to moze oni z nad morza te części ciągną.
UsuńNie wiem, Czeko, to tylko moje spekulacje. Bo ileż można naprawiać aparat i czekać na części? Za pińcet w dodatku?
UsuńAlbo i wiem. Na niemieckie części z Chin czekają.
OdpowiedzUsuńAhoj dziewczynki, wiem, że wasze dołki to trochę z mojego i Tropikowego powodu... Ale tak jak Marta napisała, trzeba do przodu, chociaż ja cały czas oglądam się do tyłu... Pusto okropnie, dziś ciągle się łapałam na zachowaniach takich jakby on był. Była dziś pani z firmy od kremacji i zabrała go, kremacja pewnie w czwartek, a potem sobie rozsypiemy prochy w ogródku.
OdpowiedzUsuńMarija mam nadzieję, że poważnej krzywdy sobie nie zrobiłaś? Pozdrawiam
Ech Mikuś jaka szkoda, że piesy żyją krócej niż ludzie...
UsuńKolano boli mnie jak to po upadku, ale nie za bardzo mi to przeszkadza w chodzeniu.
Serdeczne myśli ślę♥
Miko - bardzo mocno.
UsuńMarija - kolana sa przerazliwie wredne! tak defaultowo....
Ech, Mika, to jeszcze potrwa:(((
UsuńDzień jak co dzień. Słońce, 17 stopni, ma być gorąco, a wnuczka ma drugi dzień stan podgorączkowy.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia wszystkim życzę.
Fajnego kurzęcego dnia życzę! :)
OdpowiedzUsuńWitajcie. Jakby pustawo w Kurniku, wszystkie Kury zajęte, może wieczorkiem przyjdą.
OdpowiedzUsuńCudniusia pogoda ma się utrzymać do piątku, w sobotę i niedzielę zapowiadają przelotne opady i ochłodzenie. Miłej reszty dnia życzę.
Pewnie się zejdą powoli. Ja tam gotuję kolację z darów ogrodu prawie tylko. Mniam. Jeszcze 20 minut i zostanie pochłonięta.
UsuńAgniecha, trochę Ci zazdraszczam. Tutaj, w bliskości dwupasmówki, uprawa roślin jadalnych nie ma raczej sensu:(
OdpowiedzUsuńNo faktycznie, przykro. A co robicie z uprawami Olesy?
UsuńDobry wieczór.
OdpowiedzUsuńPięknie było, ani chmurki na niebie, gorąco, ale wieczór już chłodny, 17 stopni teraz.
Wkurzyłam się dzisiaj, ulgowy bilet na wystawę czasową w MN 20 dychy, trochę to za wiele. Obejrzałam stare oprawy książek w innym, za 5 zeta i poszłam na spacer.
Miłego wieczoru Kurencje Nadobne.
xvsdvsdf
OdpowiedzUsuńMikuś kochana, bardzo mi przykro z powodu Tropisia i przytulam Cię mocno.Mikuś dałaś Tropisiowi wspaniały dom, walczyłaś o jego zdrowie jak lew i choć teraz Ci ciężko i boli rozstanie z przyjacielem, to będziesz jeszcze wspominała z uśmiechem figle tego urwisa.
OdpowiedzUsuńPS.Przepraszam, że dopiero teraz piszę ale miałam dziś zabieg na ogólnym znieczuleniu i trochę ogłuszona byłam narkozą i bólem.
Mikuś dałaś Tropisiowi wspaniały dom
i pamiętaj o tym zawsze.
UsuńGarde kochana, dziękuję ci bardzo za ciepłe słowa. Ja to wszystko wiem, ale smutek silniejszy...
UsuńZaniepokoiłaś mnie tym zabiegiem, mam nadzieję, że wszystko już w porządku? Zdrowia życzę i ściskam mocno!