(...) a propos dziwnych sąsiadów, no to tak - mieszkamy w szeregu, domy są dość wąskie (nasze są na 3 poziomach, bo na naszej ulicy są różne domy, niejednakowe). Myśmy mieli sporo lat temu rusztowanie przy fasadzie, bo dekarze dach naprawiali. Ustawiali nogi rusztowania troszke na boki...no i jak skończyli, sąsiadka do mnie przyszła i powiedziala głosem zdecydowanym (a to była sąsiadka, z ktora WOLAŁAM dobrze życ...), że mam zadzwonić do tych od rusztowania i mają przyjechać i naprawić jej chodnik - ona się potyka, a jej małe wtedy wnuczki mogą się przewrócić....przerazilam się JAKĄ to dziurę wywalili ci od rusztowań...idę, patrzę i widzę wbicie - wielkości ok. 2cm średnicy i ok1/2cm głębokie, nierówno głębokie...jasne, że sie zgodzilam...i się zastanawiałam jak to załatwić, bo jakoś nie chciałam, żeby ci od rusztowań się ze mnie śmiali...i tak sobie myślalam o tym na spacerze z psem, a w parku wlasnie zmieniali nawierzchnie chodników parkowych. Zabralam w duży liść garsteczkę asfaltu, reszta jakaś co na trawie leżała, zabralam do domu, zjadłam tuńczyka, puszeczkę umyłam, wlożyłam asfalt, odpalilam fajerkę na kuchence, podgrzałam, poszłam do sąsiadki, wylałam asfalt w ten ogromny krater, a bokiem puszeczki zwalocwałam naprawę równo z chodniczkiem...sąsiadka pózniej przyszła i mówi - dziękuję bardzo, że tak szybko przyszli i tak pięknie zrobili....
Niezwykle istotne w tej opowieści wydaje mi się to, że Opakowana przed asfaltowaniem zjadła tuńczyka.:)
Jeśli chodzi o mnie, nie mam specjalnie upierdliwych sąsiadów (poza tym, że palą w piecach czym popadnie i zle traktują swoje zwierzęta). Upierdliwa bywa patologia, która uaktywnia się jakoś tak cyklicznie. Przez całe lato przychodzili pożyczać prostownik. Wyglądało to tak, że przysyłali dzieciaka, który prosił w te słowa: "mama chce prostownik". Pożyczaliś, aż w końcu nam się znudziło i trzeba było wykazać się asertywnością. To zaczęli przychodzić po piłę spalinową. Ale tego to już Ognio nie zdzierżył i stanowczo odmówił. Patologia jednak jest odporna. Ciągle coś jest im potrzebne, najlepiej na zawsze, a jeśli się nie da, to codziennie. Od "czegoś" od bólu głowy, po rozpuszczalnik do farby. No i W. ten z Górki od czasu do czasu przychodzi na ostatnich nogach, żeby zawiezć go do sklepu (we wsi sklepu nie ma) w wiadomym celu. Odmowa go nie zniechęca albo po prostu nie pamięta, bo za jakiś czas znów próbuje.
I jeszcze ciekawostka. Ognio dostał zaproszenie na plener. Przyszło akurat w momencie, gdy zarykiwaliśmy się oglądając mapę San Escobar. Nazwa hotelu jakby żywcem stamtąd:
I jeszcze ciekawostka. Ognio dostał zaproszenie na plener. Przyszło akurat w momencie, gdy zarykiwaliśmy się oglądając mapę San Escobar. Nazwa hotelu jakby żywcem stamtąd:
Dla niefejsbukowych San Escobar:
Nie wiem, czy zdjęcie da się powiększyć, link do mapy: http://joemonster.org/i/2017/01/san-escobar-map-wielka-20170118011053.png
Powiększyć trzeba koniecznie!!! Mnie ze śmiechu rozbolała przepona i dostałam czkawki.
Podobają mi się Gargamele i Al Pacino:-)
OdpowiedzUsuńAle się trafiło podium!
UsuńBardzo wymowne La Speluna i Esperal, jak wchodzi za furtkę patologia.
OdpowiedzUsuńMnie jednak najbardziej podoba się Claqieros
A zwróciłaś uwagę na nazwę linii lotniczych? Na samolocie?
UsuńPrzy El Piscopat dostałam totalnej głupawki i trzyma mnie jeszcze hihihihihihihihi.......
UsuńBacha, zerknij do galerii.
UsuńKTOREJ galerii?
Usuńprzy liniach lotniczych zakrztusilam sie sokawko....
Mojej galerii!
UsuńNie, no jak bez tuńczyka... A w czym rozgrzać asfalt?
OdpowiedzUsuńNo w puszce, ale tylko po tuńczyku. Skumbria w pomidorach nie wiąże asfaltu.
UsuńAni trochę!
UsuńAnię trochę?
Usuńskumbrii nie posiadalam na stanie, ino duzo roznej fasoli....
Usuńtunczyk najlepiej walcuje, same sprawdzic musicie chyba!!!!
Zaraz będę sobie dokładnie oglądać, a miałam iść spać.
OdpowiedzUsuńSąsiadów miałamkiedyś fajnych ale im się zmarło, córka się wyprowadziła, została wnuczka studentka, nawet sympatyczna, znam ją niemal od urodzenia.
Wynajmowałam kiedyś pokój u rodziny Greków w Nowej Hucie. Mieli sąsiadkę, która potrafiła przesiedzieć u nich pół dnia, a potem narzekała, że nie zdążyła: posprzątać, zakupów zrobić, obiadu ugotować itd. Na sugestie, że może by poszła to zrobić była zupełnie głucha.
Uśmiałam się, aż koty patrzyły ze zgorszeniem i natychmiast się poukładały tam, gdzie im nie wolno.
UsuńFajny zastrzyk dobrego humoru przed snem. Jutro sprzedam dalej.
Dobranoc Kurki.
nie zdzierzylabym jakby mi tak sasidka siedziala i siedziala. Pewnie bym uciekla....mialam taka kolezanke kiedys, jej Mama tez taka byla...razem to dopiero bylo....
UsuńEwa2, taka sąsiadka to masakra. To już patologię wolę.
OdpowiedzUsuńMapę obejrzyj koniecznie. Porcja śmiechu przed snem dobrze robi.
O moich somsiadach jak z najgorszego koszmaru pisalam dawno temu na blogu. Ale te koszmary byly jeszcze w Polsce. Tutaj zawsze mialam szczescie do fajnych. Nie zebym byla z nimi jakos specjalnie zaprzyjazniona, z wizytami miedzy somsiedzkimi czy cus, ale nie sa upierdliwi, a jak trzeba to sie sobie wzajemnie pomaga, np. motor odpalic w mroz czy cus.
OdpowiedzUsuńNo ja to się wczoraj i pólnocy do łeż zaśmiewałam. A widziałyście górę/szczy Waszczykowski? Nie mówiąc o Vina Tudca, albo Premiera de la Broche...
OdpowiedzUsuńOpowiastki Opakowanej są warte każdych pieniedzy:( Już ją, Krysieńkę, widzę, jak łata tą dziurę i walcuje puszką po rybce. Boki zrywać. Swoją drogą to ma sąsiadkę...Ja moich od kilku lat rozpoznaję, jak chodzą razem, jak osobno to bywa, że nie poznam. Nie moja wina, że tak ich mało widuję, nie ma okazji się dobrze poprzyglądać:)Hana piły to bym patologiom nie dała, piła to precyzyjnee urzządzenie i trzeba dbać. Raz pożyczyłam i wrócił wygięty element od łańcucha. Nie wiem, chyba kamienie piłowali.
Ja pierdziu, znowu mi się wytarła klawiatura i łykam literki, sorki. Chyba się domyślicie, co napisałam.
UsuńMasza, toteż nie dostali!
UsuńMasza, wypatrzyłaś jak szczy Waszczykowski, brawo!
Usuńja kiedys pozyczylam ksiazke z autografem - Pratchett to byl, sam Pratchett...nie wrocila, takze samo jedna Chmielewskiej.. :///
UsuńDobranoc Kureiry, pora najwyższa!
OdpowiedzUsuńChcesz już iść? Jeszcze ranek nie tak bliski,
UsuńSłowik to, a nie skowronek się zrywa...
I śpiewem przeszył trwożne ucho twoje... znaczy się moje.
OdpowiedzUsuńCo noc on śpiewa owdzie na gałązce granatu...
UsuńP.S. U mnie to ino wrony, kawki i mewy skrzczą o tej porze roku.
Jutro jednak 21 stycznia i ...święta Agnieszka wypuszcza skowronka z mieszka...
najwyzsza pora!!!!!!!
UsuńDzień dobry Kury, tu Świnta Jagnieszka z Górów Izerskowych.
OdpowiedzUsuńWypuściłam tego skowronka, niech wam będzie.
Mam jednakowoż nadzieję, że nie uświerknie z zimna, biedaczynka, bo u nas -13.
Toś Agnieszko taka,
Usuńna mróz puszczsz ptaka ???
Najlepsze życzenia i byle do wiosny, tej prawdziwej!
U nas w dzień odwilż, a w dzień jak powyżej, duży minus.
UsuńNie uskuteczniaj takich wierszyków, bo mi się kojarzą.:-D
Dzięki za życzenia.
Tamten ptak nie odlatuje do ciepłych krajów, czasem tylko leci gdzie popadnie:)))
UsuńHe, he, dobre.
UsuńDaję lajka onemu wierszu, a Agnieszce ślę cieplutkie życzenia!
pozdrawiam, Mira
Jagnieszko od skowronka, ja Jewka składam Tobie życzenia najlepsze jemieninowe !
UsuńAgnieszko, wiosny w sercu i w zagrodzie, na przekór pogodzie!
UsuńBuziaki imieninowe :)***
Agniecha - seta, sledz oraz galareta! Najlepszego! i podgrzej tego skowronka, bo to przecie tragiedja na taki ziomp wypuszczac ptaszka...
UsuńBuzi!!
Agniecha, to ja podwajam stawkę- 2 sety i 2 galarety no i ewentualnie jeden śledzik :)
UsuńSpełnienia marzeń !
@---->----
Dzięki!
UsuńJa też, ja też życzę tego śledzia. Wszystkiego najcudowniejszego.
UsuńAgniecha niech Ci się darzy w domu i zagrodzie! :)
UsuńWitam Kurki.
OdpowiedzUsuńSzaro, buro, chmury +2. Nic mi się nie chce, znów kiepsko spałam.
Miłej soboty, jeszcze sobie do kawki mapę pooglądam.
Witam, Kurki :)
OdpowiedzUsuńMnie się kilka wniosków nasunęło
raz- fakt,że to był tuńczyk był decydujacy w tej sprawie, bo np taki śledź- puszka płaska, kanciasta, a zawartość nie daje takiego polotu i natchnienia! i jak by Opakowana tym kanciastym wygładzała?
dwa- tu polecę nacjonalistycznie!- tylko Polka może być taka zaradna! Czy taka Angielka, czy Niemka wpadły by na pomysł, by tego asfalciku sobie pożyczyć odrobinkę i tak go do puszeczki po tuńczyku i se potem podgrzać i zalać i wygładzić ???Nie, to tylko my, Polki, wyrosłe w czasach komuny, z biedy, sól ziemi czarnej, przodowniczki pracy, mamy takie zdolności!
trzy- Krysia jest cudowną sąsiadką, bo bez fochów, mimo absurdalności tej sytuacji, podjęła wyzwanie, przyjęła na klatę winę swoją, a może Tuska, i podkasawszy rękawy, z pełnym tuńczyka brzuszkiem, naprawiła ten zagrażający życiu Angielki krater!
cztery- żałuję, że nie mieszkam obok Krysi
pięc- żałuję, że nie mieszam obok żadnej z Was :)
Mapę śledzę z zachwytem, a wcześniej profil na FB i komentarze , które są tam wstawiane potrafią rozbawić każdego! I znów polecę nacjonalizmem- potrafimy mieć wyobraźnie, humor i kreatywność!
sonic z La Speluna koło Para Solles
Sonicu - to byla taka sasiadka, jak pisalam, ze lepiej nie isc wbrew....jej kot straszyl naszego psa...ale biedny byl ten kot, bo jak przestal byc kiciusiem slodkim urodzinowym syneczka (tfu), to ona go przestala wpuszczac do domu...ecial i pchal sie do sasiadki po mojej drugiej stronie, co miala dwa koty. po paru wizytach sasiadka porzadna znalazla pchly na swoich kotach i dywanch...
Usuńmyslisz, ze jakbysmy mieszkaly po sasiedzku to bym Ci asfaltowala chodniczek u domu i karmila kanapkami z tunczykiem (koniecznie z majonezem - odrobinka, drobno krojona cebula - ociupinke, plasterki ogorki i...chipsy, najlepiej jakies miesne (mowiwac umownie) - na sama mysl mi mientko w kulankach)
p.s. moja tesciowa na pewno by uzyla puszeczki do naprawy a asfalt tez by znalazla, hrehrehr
Krysiu, asfaltować nie, kanapeczkę- owszem, może czasem, raczeh ja bym Ci kołdunki podrzucała :) Ale tak naprawdę humor by mi dopisywał i byłoby mi weselej :)
UsuńTeściowa Angielka ??
jak najbardziej Angielka :)
Usuńkoldunki jak najbardziej, teraz tylko teleportowac....
w asfaltowaniu, jak widac, mam doswiadczenie i jakbys sobie wybila krater rusztowaniem, to juz wiesz do kogo isc!
Zgadzam się z Tobą co do zaradności. Umiemy też, co już jest mniej chwalebne, omijać przepisy, robić na przekór, a najlepsze dowcipy polityczne były w PRL-u. Widzę że teraz się humor w narodzie odradza.
OdpowiedzUsuńbo mamy PRL bis, a raczej PRL PiS :)
UsuńHumor jest odreagowaniem bidy i zamordyzmu, niestety. Tyle naszego, że z tych cepów pośmiać się możemy (jeszcze).
Usuńa pamietacie szopki swiateczne/noworoczne w telewizorze, polityczne byly, kazdy ogladal!
Usuńpamiętamy !
Usuńnasze dzieci będą też pytać, a pamiętacie "Ucho prezesa" ??? :))
a ja ucha nie znam....
UsuńKrysiu- lektura obowiązkowa ! niby satyra, kabaret, ale tak naprawdę program dokumentalny hahahah
UsuńPrezesowi, TEMU prezesowi!, tylko kot wydał sie nieprawdziwy, bo jego kot nie pije mleka, reszta widac się zgadza, a jeśli tak, to poniżył wszystkie występujące tam dupowłazy hahahah
https://www.youtube.com/watch?v=LYiAathvVYI
to część 1, z boku wyświetlą Ci się 2 następne, w poniedziałek ma być 4, póki co ostatnia część
obejrze - dzieki!
UsuńOpowieść Krysi wręcz anegdotyczna, a mapa cudna, też się uśmiałam setnie:D:D:D.
OdpowiedzUsuńCo do sąsiadów, to raczej się ze wszystkimi dogaduję, ale przez to często wysłuchuję historii, jak to oni się nie dogadują między sobą. Ostatnio sąsiadka z piętra wyżej uprzedziła mnie, że może przyjść dzielnicowy w sprawie jej psa. A było to tak, że ona zwróciła uwagę moim sąsiadom zza ściany, że ich piesek często szczeka, kiedy nikogo nie ma w domu. Prawda, szczeka, choć mnie to osobiście nie przeszkadza; w dzień nie sypiam, a kiedy coś ważnego robię, potrafię się skoncentrować tak, że nie słyszę tego szczekania. Jednak sąsiedzi poczuli się urażeni i zgłosili, że to jej pies szczeka cały dzień od ósmej do szesnastej, kiedy nikogo nie ma. Tymczasem ona nie pracuje zawodowo, a ostatnio opiekowała się niedołężną panią, która mieszkała naprzeciwko, dokładnie nade mną, i w każdej chwili mogłaby wyjść i uspokoić swojego psa. Gdyby naprawdę szczekał, bo ja go nigdy szczekającego nie słyszałam. Co najwyżej pojedyncze szczeknięcia lub piśnięcie z radości. Nie darzę tej sąsiadki wielką sympatią, bo jej mąż jest myśliwym. Na ścianie w dużym pokoju mają cały "cmentarz" - pełno różnych poroży, ale pies jest przemiły. To posokowiec bawarski, z pewnością szkolony do polowania, ale przecież to nie jego wina, że robi to, co robi. Ze mną zawsze się pięknie wita, nie skacząc przy tym i jest bardzo grzeczny. I naprawdę nie szczeka, podczas gdy piesek tych zza ściany, jamniczek, też zresztą przesympatyczny, szczeka często, a na domiar złego zdewastował im dwie pary drzwi (od środka) i w końcu założyli metalowe. Z tymi jeszcze nie dał sobie rady:)))
Miałabym parę podobnych historyjek, ale są bardziej przykre niż śmieszne. Ta powyżej jest przynajmniej humorystyczna.
Jagnieszce, co skowronka wypuściła na mróz wszystkiego, co chce!
OdpowiedzUsuńDzięki, przesympatyczna Owco R.
UsuńAgnieszko,dużo zdrowia i...szybkiej Wiosny:)
UsuńBiedny skowronek. Toż poczekałabym jeszcze.
UsuńA bo najpierw żadasz wiosny, a jak Ci dogodzę i skowronka organizuję, to mi tu jęczysz, że jemu zimno będzie. Teraz u nas -6 i pewnie spadnie niżej.
UsuńAgniecha, tylko bocian mnie zadowoli. Jako zwiastun wiosny naturelmą.
UsuńNo wiesz co, skąd ja mam wziąć mieszek, w którym zmieści się cały bocian? Nawet wór na kartofle będzie za mały.
UsuńSunia sąsiadów z 2 piętra też szczekała całymi dniami. Oni o tym wiedzieli, psinka mocno leciwa i dopiero niedawno zaczęła urządzać koncerty, wcześniej reagowała tylko na kroki na schodach. Od wrzesnia wprowadził się teść i koncerty ustały. Nikt nie miał sumienia donosić, bo wszyscy wiedzieli, że nie ma rady, zwierzak tęskni bo córka państwa się wyprowadziła i rzadziej ktoś jest w domu.
OdpowiedzUsuńWitaj Kurniku:)
OdpowiedzUsuńHano,gratulacje nie ustające:)))
Tak przy okazji"bystrości"umysłów naszych włatców;)Onegdaj Synuś mi przesłał na komórkę taki oto artykulik/nie wiem co to za gazeta była.
"Dorosłych z zaburzeniami psychicznymi jest w Polsce 6 milionów.Na PiS w październiku głosowało 5 687 711 osób" Wszystko w temacie:)
Miłego dnia:)
Orko, to nie jest krzepiące...
UsuńPrzez wiele lat sąsiadowałam ogrodem z klasyczną patologią. (To znaczy domy stoją przy sąsiednich ulicach, a stykają się tyłami ogrodów.) Mieszkała tam matka z córką i z licznymi, kolejno następującymi konkubentami. Latem w sąsiednim ogrodzie zbierał się kwiat menelstwa z całej dzielnicy i przy suto zakrapianych grillach rozmawiano o życiu. Słuchałam tych rozmów pracując w ogrodzie i muszę przyznać, że dzięki nim poznałam wiele mądrości życiowych...
OdpowiedzUsuńDla naprzykładu wysłuchałam raz, jak towarzystwo wyzywało na świeżo przybyłego gościa, że pojawił się z gołymi rękami bez jakiejkolwiek butelczyny. "Goły jestem, nie miałem pieniędzy" - tłumaczył się przybyły, a towarzystwo mu na to, że ma przecież nową skrzynkę z narzędziami i mógł ją zanieść do lombardu. "Nie mogłem do lombardu, bo to szarpnięte!" zaprotestował gość. Powziąwszy tę naukę, poszłam do domu i rzekłam mężowi - pamiętaj, gdybyś miał coś szarpniętego, to do lombardu z tym nie chodź...
Podobało mi się też, jak jeden z konkubentów gospodyni pouczał jej córkę Karinę, że kraść nie wolno i że ma oddać kosmetyki, które buchnęła koleżance w szkole. "A ty sam kradniesz!" - wypaliła dziewczyna, a on jej na to: "To co innego. Ja mam taką chęć i taki zawód."
Wiosną ubiegłego roku dom sprzedano i kiedy zapytałam dotychczasową sąsiadkę, komu sprzedała i kto teraz będzie tu mieszkał, machnęła ręką i z westchnieniem odrzekła - ach, jakaś hołota...
rozumiem, że dla nich hołotą są ludzie Tobie podobni, bo jeśli nie, to ja już nie wiem, kim miałaby być ta hołota :))))
UsuńDamo, i kto Ci teraz prawdy o życiu dostarczy? Przecież nie jakaś hołota???
OdpowiedzUsuńo cholera.....
UsuńZawodowiec mnie się podobie, ciekawe jak brzmiał wykład o etyce pracy i konieczności przestrzegania przepisów BHP.;-) Urzekło mnie że San E. graniczy z Westeros, jeszcze trochę a my będziemy prawie tak mundre jak Amerykany które wiedzą że w Europie tuż za Niemcami rozciąga się kraj gdzie mieszkają smoki ( tylko reforma oświaty w życie wejdzie i cud mundrości u nas nastąpi ). Tak się jakoś mocarstwowo poczułam oglądając mapkę odległej ( bynajmniej nie mentalnie ) Bananas Republica.
OdpowiedzUsuńDla wszystkich Agnieszek samych pięknych dni z trelami skowronka w tle.
OdpowiedzUsuńAgnieszkom wszystkiego co najlepsze i zdrówka.
UsuńAgniecha! Pięknych koni na pięknych pastwiskach z piękną trawą na sianko!
UsuńW nocy mi się śniły kolejne piękne nazwy miast, wzgórz i rzek dla nowego państwa san escobarrrrr.
OdpowiedzUsuńOczywiście większość po obudzeniu wyleciała z głowy, ale została: La Marga Ryna, Tuli Panes, La Pyr Landia,La Winda, Del Smakos Koniakos i tak za mną cały dzień te nazwy łażą, jak natręctwo jakieś.
Co do doniesień o zaburzeniach psychicznych, jak się nie głosowało się to się można czuć bezpiecznie, że z główką wsio w porządeczku?
Dorzuciłabym jeszcze Lasa Lmonella i La Esca Lacja.
OdpowiedzUsuńLos Escapistos.
OdpowiedzUsuńRio Granda
OdpowiedzUsuńLa Tandeta
La Granda Vedetta.
OdpowiedzUsuńVendetta.
UsuńLas Villas, Costa Ucrite, Costa Vicrite, Carra Scarbeo, Sierra Zusela Necromanta, Bezgustelo, Pcimidation.;-)
UsuńSierra Nutella.
OdpowiedzUsuńAdijos Pomidoros
Usuńoraz ichni slynny poeta Pablo Maruda.
OdpowiedzUsuńHana do mnie patologia ma daleko, więc może nie przyjdzie :-)
OdpowiedzUsuńGraszko, przyjdzie, przyjdzie! Zobaczysz!
OdpowiedzUsuńPatologia zawsze doczłapie. W Museo Nacionale w Santo Subito wisi słynny obraz La Dama del sczurro, es muy buena że się tak wypiszę. Museo otwiera podwoje wieczorem ze względu na panujące w dzień upały ( calor omdlevayentos ) i w świetle robado la luna czyli księżyca skradzionego, który świeci tylko i wyłącznie w San Escobar można podziwiać ww. wzmiankowane dzieło wraz z przyczepioną metką z ceną zakupu. W muzealnym sklepiku można nawet zakupić reprodukcje metki, widokówki z metką oraz malutkie metki - magnesy na lodówkę.
OdpowiedzUsuńTaba, nie gadaj, byłaś tam!
OdpowiedzUsuńByłam, vina Tusca piłam. Nawet uczestniczyłam w nocnych escobarczyków rozmowach ( noches pierdolementes ) i tańczyłam cha, cha, cha, ichni taniec narodowy.
UsuńTemat plenerów jest mi obcy, znaczy się, organizator zapewnia materiały, ale prace malarskie nie należą do artystów?
OdpowiedzUsuńMarija, rozśmieszyła nas nazwa hotelu. Wdzięczna bardzo.
OdpowiedzUsuńKażdy plener ma swoje warunki. Wygląda to różnie, ale na ogół jakiś obraz się zostawia organizatorom, w zależności od umowy, w zamian np. za to, że znajdują sponsora na hotel, albo jedzenie, albo na wszystko. Czasem wszystko jest za darmoszkę, to nawet wypada odwdzięczyć się obrazem.
Hana dzięki za wyjaśnienia, jakoś nigdy nie zastanawiałam się jak wygląda organizacja takich plenerów. Przedsiębiorczy organizator, może sobie uzbierać niezłą kolekcję :)
UsuńA nazwa hotelu trąci mi Funduszem Wczasów Pracowniczych, mieli kiedyś imponującą bazę ;)
Dzień dobry Kurki.
OdpowiedzUsuńNadal brzydko, szaro-buro i ponuro. +2 stopnie, śnieg znika, powietrze paskudne.
Miłej niedzieli.
Witaj, Kurniku :)
OdpowiedzUsuńDzień szarobury wstał, ale rozświetlił go anioł z pastelowej galerii.
Hanuś, piękny ci on!
Też podziwiam jego cudne oczęta!!! Jest ŚLICZNY!!
UsuńDzień dobry:)
Ładny dzionek u mnie,słonecznie i na plusie,w powietrzu niezmiennie czad:(
Hana dzięki,niezłą dawkę humoru wstawiłaś ha,ha...
Opowiadania Opakowanej jak zwykle cudne!
Miłego dnia i dobrego odpoczynku:))
U nie też ponuro i szaro, nie tak słonecznie i ciepło jak na San Escobar;-)
OdpowiedzUsuńHej Kurki.
OdpowiedzUsuńSłońce wyszło, piękne niebieskie niebo i....+10 stopni. Gdyby nie smog byłoby idealnie.
Idę na urodziny wnuczki, a Wam życzę miłej reszty dnia.
Genialna mapa :D
OdpowiedzUsuńKurki gdzieś znikły?
OdpowiedzUsuńNo cóż. Dzień był piękny, słoneczny, ze szronem na wszystkich gałązkach każdego drzewa i każdego krzaczka. Był też piękny spowity gęstą białą mgłą z białymi polami i białym niebem. Spędzony głównie w samochodzie, bo trzeba było odwieźć, a potem wrócić.
W domu trochę poudawać aktywność, poporządkować cośtam, poprzestawiać jakieś papierzyska, poczytać książkę i poskakać po blogach.
Zupa z dyni i grzybów - wczoraj ugotowana po raz pierwszy z przepisu, i spróbowana, dzisiaj zostanie pożarta do końca. I zapamiętana, bo smakuje wybornie.
Jeszcze należałoby wyprać psa, wieczorem nakarmić kopytne i kota. ( kota! ) Przybłąkał się, paskudny, do stajni. Cholerra, wcale nie chcę mieć kota. Ale kiedy tak zimno, to trochę szkoda nie dać żryć.
Agniecha - niech sobie mieszka w stajni, nie stoi ona chyba na osciez otwarta caly czas, a tak bedzie kocinie cieplo z kuniami i bedzie karmil sie sam myszami....
UsuńMożna wstawić kocią budkę do stajni, samemu też można zrobić z kartonu i styropianu. Są instrukcje.
UsuńAgniecha,najlepszego poimieninowego!
OdpowiedzUsuńNo jak to to Ty nie miałas do tej pory kotecka,no weź ,toz to nielzja! Nakarm bidusia i jakies cieple miejsce mu pokaż w obejsciu,jesli nie chcesz w domu,ale ja bym nie strzymala i do chalupy bym zabrala.
U nas po nocnym duźym mrozisku dzień słoneczny. Teraz już łapie mróz.
OdpowiedzUsuńDora, mam na stanie psa mordercę. Doprawdy, kot w domu przeżyłby nie więcej niż kilka godzin.
UsuńUuuu, to szkoda.
UsuńDzięki jeszcze raz zbiorczo za życzenia imieninowe w imieniu swoim i innych Agnieszek.
OdpowiedzUsuńJuż mnie ta zima tak zmęczyła, że nic mi się nie chce, nawet gęby otworzyć w najwspanialszym Kurniku.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Czuję się trochę jak zwiędła pietruszka. Ale z drugiej strony, coraz bliżej wiosny.
Usuńja tez zwiedlam...do tego prawie caly dzien sie meczylam z podatkami, musialam duzo liczyc, przeliczac i ogolnie sie meczyc....
UsuńOpakowana, więdnę na samą myśl o słupkach.
UsuńAgniecha u mnie chyba wiosny nie będzie. Ta zima tak się zadomowiła, śnieg leży od początku grudnia i nie ma ochoty sobie pójść bleee.
UsuńNajchętniej nie wstawałabym z wyrka.
Hej Kurki, z urodzin wróciłam, pyszny torcik zjadłam, z dzieckami się pobawiłam, z rodziną zobaczyłam i niedziela przeleciała.
OdpowiedzUsuńJa chcę do San Escobar!
OdpowiedzUsuńNo wiesz - przecież mieszkasz w Raju!
Usuńdla kontrastu...
UsuńGorzka, ja z Tobą!
OdpowiedzUsuńWezcie mnie ze soba, bede translatorem z hiszpanskiego.
UsuńGrażyna, a gdzie ty się podziewasz?
UsuńA ja wiem, gdzie Grażyna się podziewa!
UsuńI nie powiesz?
UsuńW życiu never!
UsuńTrudno, jakoś przeżyję:-))
UsuńTo ja sobie pójdę spać.
Dobranoc Kurki, słodkich snów.
Nie polecam się na sąsiadkę.
OdpowiedzUsuńRucianko, dałabym radę.
OdpowiedzUsuńWidzę, że jeszcze sporo w Tobie jest optymizmu.
UsuńMimo wszystko:)
UsuńDzień dobry Kurki.
OdpowiedzUsuńMgła, na drzewach szadź, -3.
Dobrego startu w nowy tydzień.
Dziędobry! -10 poranne,ale już się zmniejsza, słonce swieci,ładny dzień.
OdpowiedzUsuńU mnie też słonecznie, szadź opadła i pięknie jest.
OdpowiedzUsuńZaraz idę z pieskiem na spacer do sadu.
Może jakie foty porobię.
Zimno,-10 szadź i czad:(
OdpowiedzUsuńDzień dobry:)
Obserwuję sikorki,jest ich duże stadko,skaczą z drzewek na żywopłot i podjadają ziarenka i słoninkę,przyzwyczajają się do przechodniów i coraz rzadziej uciekają.Zabawne są:)
Miłego dnia:))
u nas jaskrawe sloce, plus piec i wlasnie wrocilam z huty, zjadlam ogorkowe, garalete i zaraz bede jesc grzaneczke, bo za mna chodzi. reszta dnia moja a dopiero 13.50 jest, gurra!
OdpowiedzUsuń