Okoliczności życiowe zmuszają mnie do chwilowej przerwy w gdakaniu. Nie chcę pisać o niczym i na siłę, a na nic więcej mnie nie stać. Sytuacja zmieniła się dosłownie z dnia na dzień. Absolutnie nie oznacza to, że znikam, bo to nikomu nie pomoże, a najmniej mnie. Po prostu nie wiem, musimy wszystko jakoś ogarnąć.
Nie chcę blokować komentarzy, ale bardzo Was proszę, wiem, że tak będzie, gdaczcie jak zwykle o czym tylko macie ochotę, byle nie o tym, z czym muszę się zmierzyć. Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Ani leku.
Poza wszystkim szukamy zaufanej osoby do opieki nad Mamą. Piszę o tym, bo może akurat ktoś, coś... Do netu i na pocztę zaglądam jakby co.
Dobra, zaczynam pierwsza gdakać, ok?
OdpowiedzUsuńZeby formalności stało się zadość- u nas dwanaście stopni. Na plusie 😉 Zrobiłam wczoraj trzydzieści ton gołąbków, gdyby ktoś miał ochotę- zapraszam, jest wersja klasyczna i wege ))) Poza tym, zamowilam na amazonie prezent dla R. na urodziny, ale po trzech tygodniach czekania na przesylke piszą mi oszołomy, że coś im się pokręciło i jeżeli się zgodzę to wyślą ponownie... Więc czeka mnie dzisiaj wycieczka do gminy po prezent jakbądzkolwiek cholera. Nie wspominając, że nie mam absolutnie żadnego pomysłu.... grrrr...
UsuńAmber,napisz ładną karteczkę,ze na prezent trzeba poczekać:)
UsuńGołabki! O mamuniuu.
lece na golabki. a dlaczego az tyle?
UsuńAmber, u nas to znaczy gdzie? Bo u nas srodkowe Niemcy) tez bylo dzisiaj 12°, ale na minusie. :(
UsuńU mnie odwilż całkowita a po śniegu smętne brudy.
UsuńEch,gołąbki!!!W moim dziecięcym domu gołąbki robiło się z samego mięsa i najlepiej mi smakowały w sosie własnym.W pomidorach ino trochi mi smakowały;)
Dora- masz rację, właśnie tak zrobię. To będą bilety na mecz, tylko sam będzie musiał je kupić 😁
UsuńOpakowana- bo moja matka robi zapasy na wypadek wojny jak będę na urlopie, a zięć zostanie sam. Wyszło pięć dużych blach wliczając jedną moją- wersję bezmięsną. Tyle jeszcze w jednym rzucie nie robiłam, tzn. robiłam, ale dla całego, dosyć sporego miasta, jak kiedyś prowadziłam garmaż. Prywatnie, dla trzech osób, w tym wszystkie na diecie, jeszcze nie 😉
Pantero- w Eire :)
Orka- my robimy w sosie pomidorowym, obowiązkowo! Tylko od kiedy nie jem mięsa to robimy dodatkowo wersję ryż plus pieczarki i zapiekamy w pomidorach, albo z kaszą gryczaną w sosie grzybowym. Obie bardzo dobre!
:) Ale bym zjadła, no nie! I to taką czy taką wersję wsio rybka.
UsuńTrzymajcie się :-) jeśli w takich sytuacjach to możliwe :-)
OdpowiedzUsuńHana, otworzyłam swój warsztacik i wena znikła :-) czekam, może przyjdzie jak wyjdzie słońce :-)
wene trza podejsc podstepnie, zeby nie zauwazyla...
Usuńsiedze sobie w fotelu i czekam spokojnie może przyjdzie :-)
UsuńGraszkowska - i jeszcze sobie pogwizduj i patrz w druga strone.
UsuńWeź bezę do ręki, albo ptysia. Podejdzie, nie ma bata.
UsuńBezy nie dam, Ptysi Gosianka też nie da. Musi Graszkowska wziąć co inne hahaha
UsuńU mnie dzisiaj zaświeciło słoneczko i od razu tak przyjemniej się zrobiło -3 stopnie
OdpowiedzUsuńHano, spoko,wiemy jak to jest,rozumiemy! Trzymaj się i jakoś ogarniecie ,czasu potrzeba.
OdpowiedzUsuń...
To dobra,teraz o pierdołach, u nas juz -1, oglądnęłam film na cda.pl Arrival.
I dzisiaj robię osbie taki filmowy dzien.Mam jeszcze cudny o Veermerze,,Dziewczyna z perłą" i ten co Graszka polecała ,,Dzika jak natura"
mnie sie dziewczyna z perla bardzo podobala. ale ja kocham Holandie mocno, wiec to tez nie dziwota... i malarstwo starych miszczow i wogle. moglabym tam m ieszkac, ale nie wiem, czy opanowalabym jezyk - charkotanie mi marnie wychodzi...:/
UsuńHana - myslimy i slemy wory fluidow. No musisz to czuc! jak bluesa.
Dora ten film podobał mi się cały calusieńki, od muzyki po zdjęcia.
UsuńJa sobie ściągnęłam Nad Niemnem - już nie wiem który to raz oglądać będę. Jakoś tak mnie naszło
Opakowana, nauczyłabyś się języka w mig. Nie jest trudny. "Dziewczyna z perłą" jest jedną z niewielu ekranizacji, które nie przynoszą ujmy książce.
UsuńHana, dokładam swój wór fluidów.
znam niemiecki jako tako i jak gadaja, badz idze napisane cosie to duzo rozumiem.
Usuńzgadzam sie co do ksiazki.
znaczy sie jak Oledry mowia i pisza to sporo rozumiem...bosz, jak ja pisze....
UsuńNie martw się, jakoś Cię rozumiem. :-)
UsuńJa znam holenderski!! :-O Ależ jestem zdziwioną. Charkotanie mi przychodzi bez trudu.
UsuńO, to więcej wielbicielek Nad Niemnem, podglądam ten film od czasu do czasu a aktualnie otworzyłam Dumę i uprzedzenia i tak sobie wyrywkowo oglądam nie wiem, który juz raz.
UsuńHana, niestety w Poznaniu nie znam nikogo, nawet wirtualnie.
OdpowiedzUsuńJakoś nie chce mi się gdakać bez Ciebie.
Ślemy te wory.
Kurietty robię konkurencję Krysi Opakowanej i odgrzebuje wspomnienia.
OdpowiedzUsuńNiedawno był u nas młodziutki kuzynek, więc tak sobie bajdurzyliśmy o jego najbliższej rodzinie, między innymi o rodzinnych weselach.
Siostra mojego ojca żeniła syna, mój kuzyn znalazł sobie dziewczynę z okolic Tarnobrzegu, on zaś mieszka na wsi, w centralnej Polsce. Działo się to 30 lat temu więc samochody to nie były niezbędnik, w związku z tym podróżowało się trochę inaczej niż współcześnie.
Wesele miało się odbyć u panny młodej, jak kazał obyczaj. Goście pana młodego mieli podstawiony autokar w jego obejściu. My do tego autokaru dojechalismy sobie z Wrocławia. Zapakowano do nich gości wzaz z wałówką przygotowaną przez ciotkę. Następnie w Częstochowie do autokaru dołączył zespół muzyczny, który od razu zaczął koncertowanie. I tak sobie jechaliśmy, pan młody w ustrojonym galancie samochodzie i my za nim w tym autokarze. Po drodze zatrzymywalismy się na popas, cioteczka wynosiła miski z kiełbachami i innym dobrem :) Wesele odbywało się na podwórzu w zagrodzie panny młodej, był postawiony namiot na wyszynk i dechy do tańczenia ino te dwa obiekty nie stykały się co miało fatalne konsekwencje. W trakcie podróży, ślubu i początku wesela, była piekna letnia słoneczna pogoda, ale niestety do czasu. W nocy zaczęło padać i nad dechami do tańczenia w foli rozpietej nad, zaczął się tworzyć basen z deszczówką. Wodę z tego basenu należało od czasu do czasu wylać, bo inaczej folia by pękła pod nadmiernym ciężarem. W koncekwencji dechy zrobiły się wyspą pośrodku błocka, żeby się do nich dostać należało w to błotki wdepnąć, co zupełnie nie przeszkadzało świetnie się nam bawić. Rano zrobiliśmy sobie spacer nad Dunajec, myjąc sobie po drodze nogi w kałużach. Po śniadaniu wsiedliśmy w autokar i wyruszylismy w drogę powrotną na poprawiny do domu pana młodego, ale już bez niego, on pozostał ze swoją świeżo poślubioną żoną.
To było wesele, które najmilej wspominam, miałam wtedy co prawda o połowę lat mniej i kilogramów też znacznie mniej ;)
Hana♥ MartaMarta♥
Marija - CUDNE!! najbardziej podoba mi sie wesoly autokar z zagrycha i orkiestra!! takie cos to ciezko przebic :))))
UsuńPodróżowałam takim wesołym autokarem kiedyś dawno przez cały tydzień. To było cuś na kształt kurobusu :)
UsuńJak pracowałam biurze planowania przestrzennego to doborowe towarzystwo z tego biura organizowało sobie tygodniową wycieczkę szkoleniową. Snuło się bractwo po Polsce, wdeptując do zabytków. Wiekszość czasu spędzaliśmy jednak w autokarze, kwitło życie towarzyskie, przygrywała muzyczka z radia, a my sobie przy niej tańczyliśmy w tym wąskim przejściu, mam takie zdjęcie. A jak fajnie taki autokar wygladał, gdy jechaliśmy serpentyną w Bieszczadach, w trakcie zachodu słońca. Towarzystwo z aparatami rzucało się od "burty do burty" w zależności od położenia słońca za zakrętem :)
O Marija przypomniałaś mi też jedno wesele. Mojego Taty chrześnica wychodziła za mąż, ale wesele miało być u młodego, z racji większości rodziny. Młodzi tańczyli jako para w zespole tanecznym, takim regionalnym, ludowym i wszyscy członkowie byli gośćmi. Po poprawinach wpakowaliśmy się w kursowy autobus i jazda do domu. Młodzież zajęła cały tył autobusu i zaczęła śpiewać, po chwili śpiewał już cały autobus, nie tańczyli, bo na oberki i inne nie było miejsca.
UsuńTo było najlepsze wesele na jakim byłam.
Przednia opowieść tylko nijak Dunajec mi nie pasuje do okolic Tarnobrzega ;)
UsuńAnonimowy, masz rację, że Ci nie pasuje, bo to chodziło o Tarnów, musisz przyznać, że podobieństwo w nazwie jest ;)
UsuńCieszy mnie, że doceniłeś moją opowieść :)
Doceniłam i świetnie się na tym weselu bawiłam :) Przepraszam, że zapomniałam się podpisać. Pozdrawiam - Guśka - stała czytaczka kurnikowa :)
UsuńTrzymaj sie Hanus :***
OdpowiedzUsuńKupilam dzis sobie dwa bukiety zonkili do wazonu na pocieszenie tej szaro burosci.
Mam nadzieje, ze moj kot ich nie zje... :)
Orszulko potarguj się z Feliksem, daj mu sałaty w zamian, może go to zadowoli :)
UsuńPodrap za uszkiem rudego łobuziaka ode mnie :)
Wyciągnęłam dziś z bagażnika samochodu 10 kg marchwi we worku, zaniosłam i położyłam pod stajnią, dalej mi się nie chciało, bom była UBRANA PO MIEJSKU. Parę minut później wypuściłam psa na wór, patrzę sobie następnie przez okno, a ta wywłoka już zrobiła dziurę we worku i zaczyna wyżerać marchew. Parę dni wcześniej podglądałam ją, gdy ze śniegu wybierała ziarenka, które wypadły ptaszkom z karmnika. Mam więc psa z upodobaniami wegetariańskimi, może to znak czasu?
Usuń"PSA NA DWÓR" miało być.
Usuń:) Na wór to nawet jak widac spasowało:))))))
UsuńNasza psina uwielbiala marchew - mysmy z Coreczka ja nazywaly wegetarianska koscia :)))
UsuńRysiek też dostaje świra na widok gruszeczki czy jabłuszka 😜 Marcheweczkę też bardzo lubi. Agniecha- nasz też lata sprawdzać, co ptaki dostały, tak kontrolnie, na wypadek, gdyby było lepsze :)
UsuńAmber - zazwyczaj, oczywiscie jest lepsze...nasz tez tak robila. a tak to jadla wszystkie owoce i warzywa (procz salaty i pomidora) w dowolnej postaci (surowe, gotowane, mrozone, mrozone frytki, obierki od ziemniakow, czeresnie prosto z drzewa....a w ogole nie moglam spokojnie isc do zamrazarki - mimo iz stoi w spizarni, za drzwiami i wogle, bo naturalnie szlam po to, zeby psu dac mrozonki badz lody...
UsuńHano, przesyłam dużo dobrych myśli, trzymajcie się.❤❤❤
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się Siostrzyczki.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się Dziewczynki.♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńNawiązując do weselnej historii to na weselu mojego szwagara w okolicach Limanowej, jak sie oficjalna wódka weselna skończyła, wyciągali pyszny bimberek z zagona buraków. Tam schowali bo było chłodniej, latem to było.
Hana ... ślę dobre myśli :)
OdpowiedzUsuńMacham do Was Kureiry! Niemrawo, ale macham!
OdpowiedzUsuńMy odmachujemy, tak bardziej energicznie, ale bez przesady ;)
UsuńOdmachujemy, trzymajcie się !
UsuńJa też stoję i macham! Dobra. Leżę :-)
UsuńJa zasypiam, ale też macham... I bardzo, bardzo mocno ściskam.
UsuńDobre myśli ślę☺
UsuńJa też, ja też:)))
UsuńMacham do Ciebie, Hanuś :)* Moc dobrych myśli idzie w Waszą stronę.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się, Dziewczynki! ♥
Macham jak wiatrak! Czujesz tę wichurę uczuć? Na pewno czujesz!
OdpowiedzUsuńi ja, i ja! na razie pomachiwuję tak bardziej rachitycznie, ale jak się wezmę i zawezmę, to zaraz tu zrobię tornado. tak że tego.. trzymać mi się!
OdpowiedzUsuńAaa, to ja i do Ciebie Asiu se pomacham, co? :-* :-*
Usuńa ja do Ciebie :)
UsuńDobra. Teraz ja. Nie wiem jak jest na zewnątrz bo miałam dzisiaj wolne. Mniemam, że zimno. Pytałam siostry przed chwilą, na potrzeby onego tutaj wpisu. Powiedziała, że zimno jak skurczybyk. Nie wiem, ile to może być stopni. Oba koty już w łóżku, moim, więc w sumie nic więcej do dodania nie mam i ruszam pod kołdrę. I pod koty. Dobranoc Kurki :-*
OdpowiedzUsuńDobranoc Ewo,moje koty też śpią, u mnie mróz też niezły, bo -7 st.
OdpowiedzUsuńCzas się zegnać? Moje koty właśnie się obudziły i domagają kolacji. O tej porze jedzą, potem chwilę czuwają i znów idą spać. U mnie -4 i temperatura spada.
OdpowiedzUsuńOdmeldowuję się, nakarmię kociambry i do łóżka z lekturą.
Dobranoc.
oo, a u mnie kocie ganianki. Luna odzyskała formę, już się nie przewraca, co właśnie przypieczętowała wygnaniem Lolka z jego ulubionej miejscówki pod sufitem :)
Usuńdla niewtajemniczonych - Luna ponad 19 lat, w porywach 2 kilo wagi, Lolek jakieś 6-7 lat, koci gigant :)
UsuńWow, 19 lat!Pieknie,zdrówka dla Lunki! Dla giganta głaski. Pokazałabyś zdjęcia tych pięknot!
UsuńA ja mam dwie Kury na podorędziu:))) Pod skrzydłem, znaczy się:) Zgaduj zgadula?
OdpowiedzUsuńGrażynka i Arteńka:)
UsuńI co zgadza się? A może Grażyna i Rabarbara?
UsuńStawiam na Grażynkę i Arteńkę.
UsuńJa też na Grażynkę i Arteńkę,bo coś mi w uchu dzwoni,ze miały się pojawić:)
UsuńJa tez obstawiam Grazyne i Artenke.
UsuńAleż się ta nasza Grażyna rozjeździła po Polsce i nie tylko☺
UsuńKsan i inne kury, oczywiście trafione:)) Żarłyśmy dziś pyszne ptyśki a dziewczynki potem spacerowały.
UsuńPozdrowionka serdeczne dla Was, Dziewczynki.
UsuńBawcie się dobrze :)
Miko, a słynne, przepyszne arepy już były?
UsuńA spacerowaly z Tropisiem?
UsuńDziewczyny pode Tatrami, fajowsko że sobie tam jesteście, doborowe z was towarzystwo :)
UsuńKsan, arep nie było, bo mąki odpowiedniej nima.
UsuńNo właśnie, pszenna się nie nadaje, musi być biała kukurydziana. Tak mówiła Grażynka, a ja Jej wierzę :)
UsuńPtysie też są pyszne. Sama słodycz ;)
No to dzień dobry Kurom.
OdpowiedzUsuńU nas -5 i zachmurzenie. Szarawo.
Piję kawę, sprawdzam, coście nagdakały, następnie naciągnę na cielsko warstwę ubrań i pójdę nakarmić kopytne, a po nakarmieniu rozbić im lody na poidle. Powiem Wam Kury, że łom to jednak dość ciężkie narzędzie.
Napisałam komentarz i posłałam w kosmos.
OdpowiedzUsuńDzień dobry. U mnie szaro i -2. Śniegu już prawie nie ma.
Dobrego dnia.
Dziędobry!Lekko prószy bardzo drobniutki śnieg, -5 st.
OdpowiedzUsuńDzień dobry! U nas 0 i ma coś padać, na razie nie pada. Wczoraj za to było piękne słońce, a wyszłam tylko na godzinkę, za to dziś, kiedy muszę na dłużej, chmurzyska takie... Żeby chociaż śnieg poprószył... ale raczej będzie chlapa.
OdpowiedzUsuńObiecywałam sobie dziś spacer,bo wczoraj też było słonecznie,choć mroźno,a w końcu nigdzie nie wyszłam. A tu dzisiaj już zero słonca ,to i ochota na chodzenie mniejsza.
UsuńZaczęło się od gołąbków, to mata przepis na gołąbki po lwowsku:
OdpowiedzUsuńNajsampierw z grona licznych adoratorów i kandydatów do ręki należy odrzucić wszystkich, którzy nie pochodzą ze Lwowa. Jak się trafi ze Lwowa, wydać się za niego i przez trzydzieści lat ani razu nie zrobić mu gołąbków żadnych, po pretekstem braku zdolności manualnych do zawijania kapusty.
Po tym czasie chłop powie: „Sam zrobię gołąbki!”. Do siostry swej, takoż lwowianki, pojedzie i przywiezie szczegółową instrukcję:
Nagotować ryżu na gęsto, ale na taki dość twardawy
Uwarzyć garnuszek mocnego bulionu
W wielkim rondlu upichcić pokrojone w kostkę mięsa: łopatkę wieprzową, boczek łuskany, nogę indyczą, Dodać pokrojoną w kostkę i przysmażoną na złoto cebulą, przyprawione solą, majerankiem i pieprzem. Wszystko to z ryżem wymieszać.
Na dzień drugi:
Kupić dwa wielkie łby kapusty białej i we wrzątku je obgotować.
Rozparcelować łby na dorodne liście i pościnać grube koniuszki u nasady
W tak przygotowane liście nałożyć farszu i zawinąć w zgrabne gołąbki
Gołąbki te ułożyć ciasno obok siebie w brytfance, sporym naczyniu żaroodpornym i jeszcze w takim mniejszym naczyniu żaroodpornym, bo wychodzi strasznie dużo.
Ułożone w naczyniach gołąbki okrywa się, jak kołderką, zachowanymi dużymi liśćmi kapuchy.
Piecze się w piekarniku (200 st.) ze dwie godziny od czasu do czasu podlewając bulionem.
Po upieczeniu pożera się natychmiast po jednym gołąbku, bo wypada to w środku nocy i zdrowy rozsądek zabrania dalszego obżerania się. Resztę pozostawia się na jutro w piecyku.
Od następnego dnia, podgrzane w piecyku gołąbki, pokraszone skwarkami z wędzonej słoninki można jeść do woli, do upojenia oraz do padnięcia. Resztę zostawia się na jutro, a jeszcze resztę – do zamrażarki, gdzie czekają, aż znowu nam przyjdzie ochota na gołąbki.
Rozumiem, że z własnego doświadczenia?
UsuńTo ciekawa wersja, bo moja rodzina też ze Lwowa pochodzi, a robimy inaczej :)
UsuńMięso kroi się an kosteczkę drobną, ale dodaje się je surowe do ryżu lub kaszy gryczanej, do tego zrumienioną na złoto cebulę, dużo cebuli z tłuszczem, sól , pieprz i zawiją się w liście, tak jak opisałaś. Ja od dawna robię je z kapusty włoskiej, bo liście są miększe , tylko gdy jest młoda biała kapusta to z niej robię gołąbki. Don rondla wykładam liśmi, na wierzch każdej warstwy daję masło i odrobinę wody na dno. Jak mi się nie chce bawić, to mięso miele w maszynce przez duże oczka. Do tego sos grzybowy czasem, pomidorowy w domu też robili, ale ja nie lubię. Robiłam tez gołąbki zawijane w kapustę pekińską i bardzo dobre, delikatne są.
Hanuś, moce ślę ♥♥♥
nie DON rondla, a dno hehehe, wierzch też zakrywam liśćmi kapusty. Podaję je przekrojone lekko od góry i kawałeczek masła do srodka, potem jemy już odsmażane
UsuńKurde, narobiłyście mi ochoty:)
Robię identycznie, tylko zamiast siekać mięsa, to mielę, bo szybciej. Zapiekam z wodą w której obgotowywała się kapusta, na dno daje listki kapusty, jeszcze posiekaną cebulkę, listek, ziele angielskie, układam ciasno, zapiekam. Jednak moi wolą z sosem pomidorowym, więc robię go osobno (z wodą z kapusty), dodaję podpieczone gołąbki i zapiekam jeszcze raz, żeby przeszły sosem. Obie wersje pycha!
UsuńSonic- u nas też daje sie surowe mięso. I też często robię z włoskiej. Wegetariańska wersja jest też bardzo dobra :)
UsuńDamo, co to jest boczek łuskany??
UsuńBoczek łuskany to boczek bez kości, które zostały zeń wyłuskane.
UsuńU nas wersja skromniejsza, teściowa robiła cały duzy gar,gołąbki gotowały sie na parze,w tym garze (na takiej tacce specjalnej)smaczne,pożerało się na pniu,nie było czego zamrażać;)
OdpowiedzUsuńDo tego osobno sos grzybowy i pomidorowy do wyboru.
Ja czasem robię wersję uproszczoną czyli farsz przekładam pokrojonymi liscmi kapuchy, ale i bywa ,że porywam się na zawijane, jedno i drugie piekę w piekarniku.
Czołgiem Kureiry! Dobrze wiedzieć, że jesteście i machacie! I ja do Was macham cały czas!
OdpowiedzUsuńCzołem Hana,odmachuję i worek mocy ślę♥
UsuńKurki gotują od samego rana,narobiły smaku na gołąbki,mus je znowu zrobić.
Za oknem szaro-buro-ponuro i cosik mży:((
Dobrego dnia Kurnikowi:))
Doro,dziękuję za przypomnienie filmów,wieczorem obejrzałam "Dziką jak natura",spodobał mi się:))
UsuńPoszukam jeszcze "Dziewczyny z perłą".Znasz stronę?
http://alltube.tv/film/dziewczyna-z-perla-girl-with-a-pearl-earring-2003/2111
UsuńElu, musisz odczekać zawsze chwilkę, aż pojawi się na stronie napis: Lista dostępnych linków i wówczas w nie klikasz
Dziękuję Sonik♥
UsuńMam ten film na pendrivie,nie ogladam online.
OdpowiedzUsuń☺☺☺☺:))
UsuńMacham wszystkim i ślę buzięta. Jak nie minie ta zgniła pogoda to wpadnę w depresję. Już nie mogę, ciągle szaro, buro, ciemno, a dziś na dodatek przerażliwie zimno. Chcę słońcaaaaaaa!
OdpowiedzUsuńTeż macham!:-)
OdpowiedzUsuńHej Kurki wieczorkiem. Doturlałam się do domu, drugo dzień siedzę z chorą córką i jej też przeziębionymi dzieckami. Niby grzeczne, niby nic nie robie takiego a czuję sie wykończona. Pogoda była dzisiaj okropna, cały dzień jak wieczór, a znieba leciała wilgoć, bo to nie był ani snieg, ani deszcz tylko takie mokre coś.
OdpowiedzUsuńNarobiłyście mi apetytu na gołąbki, ale ja nie robię, bo nie bardzo mi się chce. Moja mama robiła z ryżem, do niego dodawała gotowane, pokrojone rosołowe, posmażoną kiełbaskę na cebulce i to zawijała i dusiła w rondlu. Pyszne były, nie lubię z żadnym sosem. Smakowały mi też z kaszą bez mięska.
Witajcie,Kurki!
OdpowiedzUsuńJa zmienię temat - posłuchajcie dla poprawienia nastroju Pauliny Młynarskiej i Julii Chmielnik na You Tube "Tango feminista":) Fajne,obśmiałam się.
pozdrawiam
Usciski Hano i macham do wszystkich zawziecie :)
OdpowiedzUsuńMacham do Kurek w pustym Kurniku.
OdpowiedzUsuńWszystkie poszłyście na gołąbki?
Machałam wczoraj ostatnia, dzisiaj jeszcze też nikogo nie ma.
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
Ciemno, nic nie pada, -2. Jakoś spać mi się już nie chciało, koty ganiają, trzeba się zabrać do jakiejś roboty.
Miłego dnia.
To ja wenezuelska.....bossz Hana trzymaj się, mocno sciskam!Arte Śni Jesce i ukradlam jej tableta pisze wiec!
OdpowiedzUsuńJakoś dziwnie się zachowuje ten tablet,ale Chiba zroumic można!Hana macham! Grażyna Wenezuelą ma
Miało być Grażyna wenezuelska
UsuńMacham do Was, Kurki :)
UsuńTajemnic została wyjasniona, jesteście u Miki :) Wysyłam wiec buziaki dla każdej z Was plus dodatkową porcję dla Miki :)
Dobrego dnia dla Kurnika! We Wrocku pochmurno, chmury ciężkie wiszo i straszo :/
Dla całej Trójki spod Tatr uściski i buziaki.
UsuńU mnie niby jasno ale szaro i ponuro, -1 i zgniłe zimno. Brr....powietrze śmierdzi spalenizną.
tekst z dziwnego tableta - bezcenny :)
Usuńbawcie sie dobrze, a nie zmarznijcie w tych gorach!!!!
Tablecik trzeba kontrolować, inaczej głupoty pisze☺
UsuńDzięki, dzięki! U nas ładne słońce było, dziewczyny były na Rusinowej Polanie:) Jutro wieczór pożegnalny, buuu...
Usuńczym się Hanuś!
OdpowiedzUsuńDziędobry Kurniku!
OdpowiedzUsuńOdwilż nadciąga,tylko -1, noc tez była na małym minusie. Niestety zero słońca i wilgotno w poweitrzu, bo takei cuś od wczoraj siąpi,ni to ni to.
a ja mniendzy hutami jestem. jest (jeszcze) okrutnie jaskrawe slonce, na szczescie do drugiej huty jade ze sloncem po prawej.
OdpowiedzUsuńU mnie już sie ciemno robi,ale u Ciebie to chyba godzina wcześniej?
OdpowiedzUsuńzgadza sie!
UsuńHej wieczorkiem.
OdpowiedzUsuńCały dzień jednolicie szary i wilgotny. Teraz +2 stopnie. Dyżuru przy dzieckach cd.
Witajcie. U mnie ni odwilży, ni wielkiego mrozu. Cały dzień trzymało -3 i tak jest nadal. To tak na razie.
OdpowiedzUsuńEwo,powrotu do zdrowia dla twoich dziewczyn!I u nam wilgotno, cisnienie spada,0 st. Sennie.
OdpowiedzUsuńOby już wyzdrowiały bo tandem smarczących małych męczy babcię, która rozdwoić się nie może.
UsuńWlasnie zjadlam kolacje, ktora za mna chodzila ....od lata. nie sadze, zeby ktokolwiek zgadl, co zjadlam...ale poczekam na jakies interesujace pomysly :))
OdpowiedzUsuńOd lata?Pojecia bladego nie mam,ale fajnie,że zrealizowałaś zachciankę:)))
UsuńTeż nie mam pojęcia, pewnie coś co nie wymaga sezonowych owoców.
UsuńBo sprzedawane teraz maliny i pomidory smaku nie mają.
no wlasnie...w sloiku sobie przywiozlam...zupa wisniowa. na cieplo z lanymi kluskami!!!!
UsuńO, dzięki Krysiu! Podsunęłaś mi pomysł na jutrzejszą pyszną zupkę :)
UsuńBłeee....zupa owocowa z kluskami i na ciepło? Torturowali mnie w dzieciństwie takimi zupkami, jedyna jaka mi smakowała to jagodowa z grzaneczkami.
UsuńA co do Twojej kolacji, to chciałam napisać, że zajadałaś się szparagami pod beszamelem lub fasolką szparagową z bułką tartą. Bo lubię :)) Zjadłabym wszystko...;)
UsuńZjadłam na kolację sałatę lodową z tuńczykiem.
Usuńa mnie szparagi nie ciagna...jakas dziwna jestem chyba.. ale fasolke bym zjadla od reki, sama albo z jajem sadzonym albo wlasnie z buleczka....jagodowa z grzaneczkami tez bym zjadla...a zmora dziecinstwa byla zupa marchewkowa i zupa cytrynowa...na starosc marchwiowa pokochalam, ale cytrynowej nie mam odwagi nawet sprobowac...
UsuńEwa - tylko salata i tunczyk?zadnych rozmaitosci? salatka nicejska? cos podobnego czy dwuskladnikowa kolacja?
Tylko sałata i tuńczyk, taki z puszki w sosie własnym. Kilka kropel cytryny, trochę pieprzu.
UsuńCzasem uzywam tuńczyka "na bogato"czyli w oleju.
Robiłam kiedyś zupę tajską dla wnuczki. Całkiem dobra wyszła, na mleku kokosowym do tego podsmażone pieczarki, kurczak, doprawione sokiem z limonki i trawą cytrynową.
UsuńEwa- pamietaj do czego Ci sie moze taka puszeczka po tunczyku przydac....wiesz, jak masz cos do zaasfaltowania to jak znalazl!
UsuńBędę pamiętała. Na ogół mam w domu puszeczkę na czarną godzinę.
UsuńOpakowana, kiedyś Ci ugotuję moją wybitną zupę cytrynową na cielęcinie i polubisz!! KolKa
UsuńKolKo...ja cieleciny nie uzywam....prawie zadnego miesa nie uzywam...moze byc nie na cielecinie? i jak mnie bedziesz za reke trzymac przy jedzeniu ;)
UsuńMatko, owocowe zupki, fuj!!! W dzieciństwie zmorą była jabłkowa:(((
UsuńU mnie odwrotnie -najlepsza japczanke robila moja Mama - niby zadna to zupa, ale jednak jej byla najlepsza, z kostka grzaneczkowa.
UsuńEwa2 - jak zdrowie chorych?
OdpowiedzUsuńDziękuję lepiej. Starsza wnuczka idzie już jutro do przedszkola bo jest bal karnawałowy. Było szaleństwo, płacz i darcie szat bo pożyczyła mama dwie sukienki i ta, która się podobała była za duża. Nie wiem czym się skończyło, na pomoc przy skracaniu nie wzywali.
UsuńMalutka ma się lepiej, najgorzej mama bo jeszcze kaszle i zmęczona bardzo.
Oglądnęłam w końcu ,,Dzika jak natura". No cóż,trochę taki sielankowy,za to ładne kadry, same projekty Mary,konkursowy ogród, bajkowe i urzekające. Poczytałam trochę o niej, dobrze,że są tacy ludzie na świecie.
OdpowiedzUsuńPrzyszłam zgasić światło i powiedzieć dobranoc.
OdpowiedzUsuńGotowałam dziś mężowi fasolkę po bretońsku, ja tego nie jadam. Będę go miała z głowy na 3 - 4 dni. Wiecie, powiedział mi, że jestem najlepsza na świecie. Ciekawe co mi powie, jak naważę mu bigosu, obiecanego prawie rok temu. Jak ja nie cierpię przy garach stać.
bedziesz miala wychodne!!
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńZapowiadali słońce, tymczasem dalej szaro i 0 stopni.
Miłego dnia.
Po raz trzeci tablet nieprzewidywalny wyrzuca mnie z kurnika,Arte śpi wiec zwinelam jej to okropne urządzenia,wczoraj spedilysmy przemily wieczór.z Mika, a takze zdobylysmy Kościeliska,zjedzonatam zostala szrlotka, która arte oceniła nisko, ja zaliczylam tylko jedna wywrotke ale jestem cala nie nadlamana,slonce święci a arte śpi!!!!!Grażyna Wenezuelska
OdpowiedzUsuńDolina Kościeliski, ech...piknie, byłam prawie równo dwa lata temu i to z Arte :)))
UsuńDobrze żeście całe i zdrowe, a wieczory u Miki są zawsze urocze!
Pozdrówka dla Was :)
Mnie też było strasznie miło:))
UsuńGrażyna, to Ty tutaj partyzantkę i dywersję tabletem uskuteczniasz.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego dnia wszystkim Kurom, u nas zapowiada się ładny, jakby trochę słońca, i mróz też mniejszy.
Grazyno i Arte - mam nadzieje, z enie nekaja Was tlumy turystyczne i z e macie pogode i zycze zeby posypali wszystko, po czym chodzicie, jakims piaskiem.
OdpowiedzUsuńo rany, jak tu wiatr po blogu hula :(((
OdpowiedzUsuńDziewczyny, gdzieżeśta ???
Hanuś, moce ślę ♥
Mikuś, dla Ciebie też ! ♥
Arte z Grażynką bawcie się dobrze !!!
ja do hut dwoch roznych musialam isc...... i chalupe ogarnac. wystarczy...
UsuńMerci, pięknie rzekł koziołek:))
UsuńMam wrażenie ze do wiosny wszyscy spać poszli. Jako i ja chętnie bym uczyniła :-) A tu jakieś gołąbki i inne takie. Rany, jak mi się nie chce... :-) Czołem Hano!!
OdpowiedzUsuńa mnie sie w ogole niczego nie chce. tylko robic na drutach, ale podejrzewam, ze i to minie...
UsuńMyślę, że minie. Wszystko da się wyleczyć, musisz tyko dużo odpoczywać :-D
UsuńHelou,wieczornie.
OdpowiedzUsuńPo południu napiekłam kruchych, wytrawnych pierożków ,dopiero usiadłam.
Brzmi pysznie... A z czym te pierożki?? Dawno, dawno temu mój Tato robił takie kruche z nadzieniem z pieczarek albo z szynki, posypane kminkiem. Do barszczu były genialne, niestety przepis się gdzieś stracił, a szkoda, chętnie bym kiedyś zrobiła.
UsuńHej Kury z wieczora.
OdpowiedzUsuńPo południu śłońce zamglone wyszło i sprawdziło się przysłowie "Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka" Zaraziłam się, katar mam i stan podgorączkowy. Właśnie sobie zaaplikowałam ząbek czosnku, na noc chyba będzie poguła, bo jutro mus być na chodzie.
Ewo zaraziłaś się pewnie od rodzinki, owocnego kurowania się życzę!
UsuńPewnie tak, albo w tramwaju bo chróbsko w Krakowie grasuje.
Usuńco za franca jakas! ta zaraza dalej krazy. Ewa - zjedz dwa zabki czosnku, co Ci szkodzi! moze wtedy szybciej pojdzie precz.
UsuńZjadłam! Bardzo lubię czosnek, jak go częściej jadłam to nie chorowałam. Nie wiem czemu przestałam, sałatek mi się nie chce robić.
UsuńJeju, Ewa, ratuj się!
UsuńEwo,przykro czytać,ale tak to się często zdarza.Niech Cie wirus szybko opuści!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńNa mój kiepski stan wskazuje ta żenująca ilość literówek. Muszę się poprawić i czytać co piszę.
A ja chyba jutro sprobuje upiec ptyśki bo mi chetka przyszła po wpisie Miki. Tylko nigddy wcześniej nie robiłam to nie wiem czy wyjdą. Sprawozdam.
OdpowiedzUsuńTeż nigdy nie piekłam. Chętnie sprawozdanie poczytam.
Usuńjak nigdy nie robilas to wyjda :)
UsuńJak wyjda to wysle DHL-em.
UsuńCiasto się robi takie parzone i ucierane na kuchence, życzę powodzenia. Pamiętasz, że babcia robiła czasami ptysie?
UsuńPamiętam pierogi i ciasto z blachy ale ptyśków to nie.
UsuńCzołgiem Kureiry, jestem jakoś i Was ściskam!
OdpowiedzUsuńTeż jakoś jestem, i odściskowywuję !
UsuńHanuś, odściskowywuję :) Ewcię też, chorusiu :)
UsuńHanuś, ♥♥♥...
UsuńDziewczynki trzymajcie się jakoś. Ja odpukać w niemalowane zdrowa jestem, staram się nie przebywać między zasmarkańcami. Mam swój alergiczny katar przez 12 miesięcy, po co mi więcej.
OdpowiedzUsuńŚciskam Was mocno.
Dzień dobry Kurki.
OdpowiedzUsuń-8, przymroziło. Może wymrozi zarazę. Czuję się ciut lepiej, zobaczymy co będzie dalej.
Trzymaj się Hanuś, dobre myśli ślę nieustannie.♥♥♥
Dobrego dnia Wam życzę.
Dnia pięknego wszystkim Kurom życzę, a w szczególności Hanie.
OdpowiedzUsuńU nas -14 ale dzień zapowiada się słoneczny. Więc będzie cały dzień kap, kap, plum, pkum, plusk. I dzwonienie w rynnach.
Arte spi,zwinelam ustrojstwo i uprawiam konspire! Słońce piękne,Tatry oświetlone chyba minusowo ale ma być plusowo, krupowki lepiej omijać straszne tłumy ale na rusinowej polanie luksus, pięknie i malo luuda,widoki nie ziemskie!dzisiaj uwidim co będzie! Hana usciski!
OdpowiedzUsuńAAA to była ta z Wenezueli, grazyna
UsuńCześć, Kurki! U nas -2, błękit i słoneczko przez cienkie chmurki. Chorym - zdrowia, zdrowym też i dobrego samopoczucia wszystkim:)
OdpowiedzUsuńCześć Kureczki. U mnie -6 ze ślicznym słoneczkiem już drugi dzień.
OdpowiedzUsuńWybieram się na wojaże i wrócę późnawo. Do następnego wpisu.
Hana myślę cieplutko i ściskam, trzymaj się. Dziewczynki nie dajcie się choróbskom.
Mam katar. z nosa sie leje non stop. a huta czeka...
OdpowiedzUsuńWspółczuję, ta faza kataru najgorsza. Trzymam kciuki i się kuruj, żeby sie nie rozwinąl w co gorszego.
Usuńja, jak mam katar, to mam prawdziwy cyrk...spada na mnie nagle, zazwyczaj trwa dobe, moze dobe +. w ciagu tej doby mam wszystko, co normalni ludzie maja w tydzien. juz sie zdarzalo, ze sklepikarze mnie przeganiali....dzis podawalam w szpitalu (haha) karte zleceniowa do podpisania przez szalik....rano bylam w hucie i bylo NAJgorzej, teraz po poludniu odsiedzialam 15 minut, bo pacjentka nie dojechala.....zdarza sie. i tak mi placa.
UsuńDziędobry Kurniku! Przedpołudnie miałam latane,i to jeszcze z połowy drogi musialam sie wracać,bo likarstwa zapomniałam łyknąć,boszzz,ale zdążyłam załatwic co trzeba.
OdpowiedzUsuń_8 rano, dzień słoneczny,ale juz idzie mroźny wieczór.
Piękny był dzień, słońce, około zera, ale na wszelki wypadek ptzesiedziałam w domu. Katar mam mniejszy, ale czuję się podle.
OdpowiedzUsuńdobrze robisz, lepiej pogrzac katar.
UsuńBywało, że na zimnie czułam się lepiej ale jeszcze dodatkwy syfw powietrzu, to wolałam nie ryzykować.
UsuńNależy Wam się słowo, wiem, że o nas myślicie. Sytuacja jest koszmarna. Można naoglądać się filmów, naczytać się, nasłuchać opowieści, wyobrażać sobie różne sytuacje, ale to wszystko i tak będzie ułamkiem tego, co szykuje życie. Jesteśmy na etapie błądzenia w poszukiwaniu jakiegoś wyjścia z tunelu. Medycznego, opiekuńczego, jakiegokolwiek. Nie współczujcie, proszę, to nie pomaga. Zresztą nie wiem. Prawda jest taka, że tu nic nie pomaga. Nie chodzi o to, że nie chcę o tym mówić. Chodzi o to, że nie ma tu nic do powiedzenia, a mówienie o tym, co się właśnie przydarzyło wczoraj/dzisiaj/przed chwilą tylko mnie dołuje.
OdpowiedzUsuńHanuś ♥
UsuńHaneczko♥
UsuńCo więcej można...
Hana, a może spróbować narysować, nie żeby pokazywać, ale tak dla siebie, aby nie dusić tego w sobie...
UsuńNieustannie ciepłe myśli ślę♥
sciskamy Was wszystkie kolektywnie.
Usuńwykroi sie cos opiekunczo? czy wszystko mozna przez kolano polamac i na ognisko?
Ściskam i ja. Trzymajcie się ♥♥♥♥
UsuńHanus, myslimy i slemy dobre fluidy - nieustannie. I to nie jest wspolczucie a raczej troska o Was♥
UsuńCo by nie napisac, to zycie czasami jest popieprzone jak chinskie litery.
Buuuuuuuu, nie wyszły, a robiłam według przepisu. Z wierzchu spieczone, wewnątrz nie dopieczone i niezbyt wyrośnięte, dadzą sie zjeść jak się środek wydłubie. Chyba zrobie z krewetkami w majonezie. Tymi co to całkiem nie urosły to można z procy strzelać. Pewnie sie nie udały bo się b. starałam, zawsze tak jest albo coś pomieszałam z proporcjami, ten cholerny piecyk na gaz też nie rozróżnia ile to 180 a ile 220 stopni. Buuuuuuuuu
OdpowiedzUsuńno to rzeczywiscie do bani. odejrzewam wiec, z ekiedys juz robilas ;)
UsuńNie przejmuj się, za drugim razem się uda. A może faktycznie niewyrośniętymi postrzelaj to Ci się humor poprawi. Procę sobie możesz zrobić z gumki.
UsuńWitajcie Kurki- tak się przywitam wieczorowo.
OdpowiedzUsuńDobranoc Kurki, niech noc przyniesie wytchnienie i odpoczynek.
OdpowiedzUsuń