Dziwię się, że Bacha za ten patent nie jezdzi jeszcze maybachem czy inną lukstorpedą. Bacha, posunęłabym się dalej: kolorowi kubła odpowiadałby określony kolor worka (patrz rysunek). W ten sposób każdy Szwed miałby odrobinę prywatności. Nie dziękuj, jakby co, podzielisz się zyskami.
A otóż i ten swoisty recycling po szwedzku. Estetycznie i elegancko, na tle fiordów. Szwecja-dyskrecja:
I po polsku. Nie ma się czego wstydzić. Wersja stacjonarna i bardziej ekologiczna, bo bez worków:
Wersja mobilna:
:)
OdpowiedzUsuńJesteś genialna!!!!! To jest cudo, zwłaszcza te szczeciniaste kolanka....Och!!!!
OdpowiedzUsuńEwa2, Ty nie pitol, tylko rysuj - potrafisz lepiej.
UsuńNie pitole, na taki pomysł bym nie wpadła.
UsuńEwa, Hana ma rację, rysuj, obie robicie to genialnie!!!
UsuńMam jeszcze jeden patent - przetestowany.
OdpowiedzUsuńAgniecha, nie zanęcaj, tylko dawaj!
UsuńOn nie jest tak profesjonalny, jak Bachy, ale zdecydowanie łatwiej go zwizualizować.
UsuńOtóż mieszkałam kiedyś z koleżanką na budowie, był to powiedzmy, stan surowy niezbyt zamknięty, na szczęście działo się to latem.
Nie było okien, drzwi, wody, kanalizy. Właściwie były tylko ściany i dach. Mieszkałyśmy tam ponad miesiąc. Za kibel służyło nam wiadro, ustawione pod krzesłem pozbawionym siedzenia. W piwnicy, aby zachować jak największą odległość.
To były czasy...
znaczy commode
UsuńAgniecha, stary mandżurski sposób:)))
UsuńDlaczego mandżurski?
UsuńNadmienię, że w międzyczasie spadło pełno śniegu.
Kiedyś dawno temu moja ciotka sprzątała w wiejskiej szkole, nieraz pomagała jej w tym nieletnia córka. Szkoła ogrzewana była kaflowymi piecami, popiół zaś wyrzucało się do wiadra i któregoś dnia moja kuzynka wysikała się do gorącego popiołu, no i poparzyła sobie te bardzo delikatne partie swojego ciała.
UsuńI jeszcze taka jedna toaletowa historyja ;)
UsuńKiedyś jak byłam piękna, młoda, ale nie bogata, usiłowałam jeździć na nartach. W czasie wolnym, towarzystwo z którym jeździłam opowiadało sobie różne anegdotki.
Jedna z nich była o pani której zachciało się siusiu, zjechała więc na bok stoku, gdzie rosły jakoweś krzaczki, nie wypieła się z nart ino opuściła spodnie, przykucnęła, no i jom poniosło...po stoczku...w tych opuszczonych spodniach...
Marija - umarnelam ze smiechu, zasmarkalam sie!!
Usuń:)
UsuńMarija, pani ta miala poslizg niekontrolowany ;)
Usuńta anegdota narciarska to było o mnie !!!!!! Byłam ze studentami na obozie narciarsko-językowym w Szczyrku. Możecie sobie wyobrazić ... To były moje początki narciarskie. Pamiętam tez jak zjezdzając wpadłam na niewielką choinkę obejmując ją nożnie i ręcznie. Bez pomocy sie nie obyło. Dobrze, że ci studenci mnie lubili. KolKa
UsuńZa naszej młodości rok w rok spędzaliśmy z mężem urlopy żeglując po mazurskich jeziorach. Wybrałam sie kiedyś do Rucianego-Nidy na zakupy i gdy wracałam szosą na łajbę, poczułam gwałtowną potrzebę wydalniczą. Zboczyłam z drogi w las, ale ilekroć usiłowałam przykucnąć dochodziłam do wniosku, że jestem zbyt blisko drogi i dalej szłam w głąb. Kiedy potrzeba stała się tak gwałtowna, że już nie miałam nic do gadania, las się skończył i za sobą miałam już tylko czystą toń jeziora Nidzkiego. Kucnęłam i w tym momencie na jeziorze pojawił się stateczek turystyczny wypełniony turystami. Słusznie rozumując, że po twarzy to mnie mogą gdzieś rozpoznać, a po przeciwnej stronie raczej nie, wypięłam na nich swą gołą sempiternę. Brawom i wiwatom nie było końca, a radosne "a hoj...!" niosło się do mnie jeszcze długo, gdy stateczek znikł mi z oczu.
UsuńCudowne, damokier! :)
UsuńRysuneczki śliczne "haneczki"!
OdpowiedzUsuńBardzo podobną sytuację jak ta na ostatnim obrazku widziałam w środku mojego miasta wieczorkiem na skraju parku Słowackiego, z tym że zamiast drzewa pan wykorzystywał ławeczkę ;)
Bacha pomysł genialny!!! Hana ma rację powinnaś opatentować!
No nie, Marija? Podzieliłaby się zyskiem, w końcu byłabym bogata!
OdpowiedzUsuńHmmmm, teraz to każda może opatentować.
UsuńBacha, w życiu! Szfystkie wiedzo, że to Twój wynalazek!
UsuńMozna jeszcze zawieszkę zapachową powiesić na onym"wynalazku":)
UsuńMożna, ale nie była konieczna.
UsuńŻe też nie pomyślałam o takim wiaderku jak się pochrowaliśmy na grypę żołądkową... Nas troje, a sracze w domu tylko dwa 😜😜😜
OdpowiedzUsuńWidzisz, Amber? Na przyszłość jak znalazł. Zwłaszcza w czekajacej Cię egzotycznej podróży:)))
UsuńTo były trzy dni horroru, wywlekaliśmy się z kibla za włosy. Nawet wrzaski typu- jak zaraz nie wyjdziesz z łazienki to się z tobą ROZWIODĘ- nie pomagały :)
UsuńChyba faktycznie wygląda to na jakąś podróż ekstremalną, bo teściowa mi się wczoraj wymiksowała z wyjazdu pod pretekstem- ptasia grypa we Władywostoku, więc lepiej siedzieć w zachodniopomorskiem.
Nawet nie pytałam czy przeglądała ostatnio atlas geograficzny. Ech...
Myslisz, ze z Wladywostoku ptaszki nie moga przyleciec do zachodniopomorskiego??
UsuńSwojskie klimaty, o kurcze :))
OdpowiedzUsuńW Szwecji to można elegancko, bo oni fiordy mają! ;)
a dlaczego pani Ziuta pod kiblem jest bez torebusi? A jak upudruje nosek?
OdpowiedzUsuńwarianty sa tak ponetne, ze nie wiem, ktory wybrac!
Opakowana, pani Ziuta nie jest kurom. Torebusie przysługują KUROM.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Hano, za ten komentarz. Trudno mi będzie zachować powagę.
UsuńAgniecha, ale żeś KURA, bo masz torebusię? Czy niosąc torebusię będziesz pękać ze śmiechu? Obie wersje są prawdopodobne.
Usuńzafstydzilam sie sfej ignorancji....
UsuńLepsze to szfystko niz zlac sie w majtochy ;)
OdpowiedzUsuńWstyd może, ale ja się ostanio zlałam...tak pizgnęłam na sniegu i lodzie, ża jak grzmotnełam dupskiem o glebę to zwieracze puściły...Akurat byłam w drodze do szwagierki, więc przyszłam taka zaszczana jak małe dziecko. Osuszyłam zasikane dzinsy i pojechałam do chalupy. Ubaw mieli po pachi. Dobrze, że nie była gdzieś w mieście bo dzinsy bi mi na zadku zamarzły.
UsuńMnemoMasz miewam jeszcze "gubsze" problemy...
UsuńChyba każdy miał podobne doświadczenia. Bywa, że z "siłą wodospadu" natura domaga się ujścia. Bida, jak nie ma w zasięgu przybytku...
UsuńMatko, Masza:))) Raz się PRAWIE posikałam ze śmiechu, ale nie tak całkiem:)))
UsuńNo to lece do wucetu, żeby za późno się nie zrobiło... :)
UsuńIza, wez po drodze jakiś wymborek, na wszelki wypadek.
UsuńSe poradziłam, do kibelka wszak blisko :)
Usuńja kiedys poszlam do kolegi do akademika. Zasiedzialam sie a tam, chaliera, tylko meskie wychodki, dzie pisuary byli razem z zamykanymi wychodkami, ja mloda panienka - nie poszlam. A bylam blisko pekniecia.. potem szlam na skroty z Grunwaldzkiego na Kurie Sklodowska, tak kolo Wysrolu w strone przystanku kolo klinik. szlam tak zakosami szukajac a to k rzaka a to otwartej bramy. I nic..jakos tak niemrawo szlam i szlam, byle sie nie trzasc za bardzo...juz juz dochodzilam, jak przyjechal tramwaj. no i dobieglam te dwa kroki i jak lania wskoczylam do tramwaju. I wszystko puscilo. na szczescie bylo kolo 11 wieczorem i gdzies tam dalej siedziala jedna czy dwie osoby...od tej pory postanowilam, ze NIGDZIE NIGDY nie wychodze w kusych kubraczkach...i ze wiecej do niego do akademika nie ide! to byl kolega, z ktorym sie uczylam do oblanego egzaminu i uczylismy sie u mnie w domu. Raz on odbieral z pralni szmaty jakies i z tym do mnie pojechalismy. prawie cala noc sie uczylismy, on polecial kolo 4 rano do tego akademika, a ja dospalam do porzadnego rana. Potem pojechalam na uniwerek i wychodzac zauwazylam, ze on te pralniane lachy zostawil, wiec zabralam. Pierwszy tego dnia byl wyklad, na 85 sztuk, duza sala, kolega daleko, wiec wparadowalam na sale , potrzasam tekstyliami i wolam na cale gardlo - Mieciuuuuu! Spodnie u mnie zostawiles i zapomniales rano zabrac....
UsuńOpowiedz coś jeszcze, uwielbiam te opowiastki.
UsuńMnie się kiedys zdarzyło wpaść do bramy i wysikać na schodzach do piwnicy w jakiejś kamienicy, bo już nie mogłam dłużej wytrzymać, a byłam w środku miasta. Na szczęście jeszcze wtedy domofonów nie było.
Mnie się zdarzyło utknąć w korku, 5 minut od domu. Wu prowadził, a ja miałam okrutną potrzebę siusiu. Byłam gotowa naprawdę już się poddać i nalać w majtochy, ale wpadłam na pomysł, wyszłam z auta, poleciałam w bramę, na jakimś wewnętrznym dziedzińcu ( w centrum miasta) był taki ogródek, a tam jakieś krzaki, kucnęłam w nie i dałam upust niewdzięcznemu pęcherzowi. A potem wróciłam nazad do auta, drgneło może z 5 metrów w tym korku.
UsuńBardzo dawno temu bylam we Wloszech. Mama, ja i nasz przyjaciel rodziny (atentyczny...). Mial samochod i byl tez zaproszony na slub mojej kuzynki w Anglii. Jej Tato, moj Wujek Stas, bardzo sie z panem Zbyszkiem lubil i zaprosil go na ten slub. No to Mama i pan Zbyszek wymyslili, ze pojedziemy na slub jego samochodem przez...Czechy, Austrie, Wlochy i Francje. wyjechalismy jak tylko szkola sie skonczyla a slub byl 30 lipca...
UsuńWtedy objechalismy Wlochy od Wenecji po Neapol, rozbuzowalo to we mnie milosc do: Wloch, cieplejszego morza, Florencji, San Marino, Paryza, wszesnego renesansu, sredniowiecza (Giotto..Fra Angelico....), Leonarda (milosc nieustajaca zupelnie), Michala aAniola, muzeum d'Orsay w Paryzu - pamietam dokladnie jakie pieronujace wrazenie zrobil na mnie jeden maly obrazek van Gogha...no i tak - bylismy we Wloszech, nie pamietam gdzie, bylo potwornie upalnie i byl na szosie mega korek...Mimo picia hektolitrow wody nie wszystko udalo sie wypocic..obie z Mama umieralysmy na siku. a tu goloborze wrecz, ni sluba grubszego, ni lichego nawet krzaczka. az wpadlysmy na genialny pomysl wart opatentowania - od strony pobocza otowrzylysmy drzwi samochodu z frontu i z tylu, wystawiajac dupke z siedzenia na froncie mozna bylo sikac bez podgladania! pan Zbyszek dyskretnie poszedl porozmawiac o korku z innymi kierowcami, ktorzy wylezli ze swoich, ugotowanych, samochodw jak gdyby nic. No i Mama zrobila siku, zaraz potem ja i zachwycone wyszlysmy niby z samochodu a tu z kazdej strony slychac rechot...no bo szosa miala spadek, ku srodkowi i nasza rzeka byla widoczna wszystkim dokola...ale chyba nasz blogi wyraz twarzy wystarczyl, hrehrehre
Opakowana, marnujesz wpisy. Mogłabyś czasem mnie zastąpić, bo ostatnio nie mam za bardzo czasu:)))
Usuńno przecie wiesz, ze ja tak sobie to nie napisze. zadaj mi zadanie domowe, to napisze, sama nic nie wymysle przecie...
UsuńOpakowana, na ten przykład hasło "Najbardziej odjechana impreza z młodości, ale niekoniecznie (z młodości)". Tylko na 3baby pisz, bukbroń w komentach!
UsuńWariant szwedzki mie sie podoba najbardziej. Zwłaszcza to tło.
OdpowiedzUsuńOddałyście głos na Ataboh? Jak nie to zajrzyjcie do Niej i głosujcie na osobowość roku.
Oddaliś.
Usuńale to jest na sms-y :/
UsuńCudne ilustracje do tekstu i pampersowa instrukcja obsługi :)
OdpowiedzUsuńWersja mobilna super, kocham bereciki z antenkom (od razu widzę p. Tureckiego) i te pety w koncikach.
OdpowiedzUsuńDrugi i trzeci pomysł testowałam, bo wykorzystuję cały czas. Na Mazurach mam przecie wychodek w lesie, a sposób na drzewie to w dawnych czasach, gdzies pod namiotem. Chłopcy na swoim zwalonym konarze, w odpowiednim miejscu wyciosali wgłębienie:)
OdpowiedzUsuńMasza, dobre!
Usuń"Chłopcy na swoim zwalonym konarze"
:))))
Dziewczęta miały swój konar, a chłopcy swój:)
UsuńRównie zwalony?
UsuńHi, hi.
Tia, każdy szukał swego:)
UsuńNo, to rozumiem.
UsuńTylko czasem, brak tego czasu na szukanie...
I co wtedy?
Nie no raz poszukaliśmy, a potem to już wracaliśmy do tych poszukanych:)
UsuńNo proszę, recycling stary jak świat:)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze pytam, czy Szwedzi nie majo juz waterklozetuf?
OdpowiedzUsuńPomysl jest srtaszny, bo a) worki som plastikowe, nie degradujo sie, b) pieluchi tesz majo plastikowe czesci, wiec j.w. c) ile bedzie kosztowalo usuwanie shitu z tych pieluch i workow, zeby ewentualnie pozniej poddac je recyklingowi?
A w ogole o co cho?
Pantera, o wynalazek Bachy na czas remontu.
OdpowiedzUsuńCus mnie umklo?
UsuńPantera, jakbyś nie wróciła na poprzedni post to dla Ciebie specjalne info, że jak miałam w listopadzie i grudniu remont łazienki a toa była w kontenerze za domem, to wymyśliłam sobie tzw. suchą toaletę a prysznic zainstalowałam w kuchni (to już była grubsza robota).
UsuńU mnie wpadli na pomysl zbierania hektolitrow moczu, poddawali malemu przetworzeniu i podlewali tym roztworem pola obsiane jeczmieniem czy owsem, ktore to roslo jak na ... moc(z) przystalo. Z tego wyhodowanego zboza robiono piwo, ktore jak wiemy jest bardzo moczopedne, wiec zaczeto zbierac ten mocz hektolitrami i po malej obrobce namaczano nim pola z jeczmieniem czy jakimis innymi badziewiami, ktore przerabiano na piwo. Piwo, rzecz wiadoma jest moczopedne, wiec .... To dopiero recykling!!!!
UsuńPampers podobno nie ginie w przyrodzie przez setki lat jako i te woreczki kolorowe i foliowe. Lepsze sa suche kibelki, znane rowniez w(e) Szwecji. :DDD Mozna na nich pedzic pomidory... :DDDD albo hodowac kwiatki pachnace i kolorowe.
Echo, a to ci chichot losu! Pachnące!
UsuńDobrze że nie przepadam za piwem. Za każdą flaszeczką miałabym skojarzenia.
Pantera, umkło. W poprzednim poście, pod koniec komentarzy.
OdpowiedzUsuńMerci. ;)
UsuńNa czasie. Właśnie robię podchody, żeby mieć taki sraczyk na czas zjazdu, W sraczyku pod dziurom duże wiadro, a obok trociny do zasypywania sami wiecie czego. wiadro napełnione trocinami z wkładem - na kompost, ale taki tylko do krzaczków i roślin ozdobnych.
OdpowiedzUsuńGorzka, taki zwalony pniak byłby nie od rzeczy. Coś jak frontowa latryna:)))
UsuńA Rzymianie, bedacy bardzo towarzyskimi ludzmi, lubili wysrywac sie, excuzes le mot, komunalnie i towarzysko, mieli latryny na 12 oczek badz wiecej, siedzieli gadali, a potem mieli komunalna gabke na patyku.
Usuńpode latrynkom mieli biezaca wode, co biegla caly czas.
A w Indiach , w wielu miejscach, nie ma papieru, trzeba sie rekom podcierac i zmywac -prawa reka. Ta lewa jest tylko do witania sie;)
UsuńTo srywanie grupowe by mi nie przeszkadzało, byleby nie było koedukacyjne. Ale ta gąbka. Brrr.
UsuńByla gabka na p atyku albo gabka owinieta w szmatke i na patyku. wolisz szmatke, Agniecha? ja jestem niesmiala i grupowe srywanie mnie by nie bawilo...
UsuńJejku ile to koncepcji się pojawiło. Trocinki dobra rzecz, w toaletach na działkach tak jest ale w domu to wyrzucałam codziennie jak pisałam przed wyjściem do pracy.
OdpowiedzUsuńWolę w lesie konar, niż nagminne "narty" na campingach bułgarskich w czasach demoludów. One jeszcze miały drzwi tylko do połowy, koszmar.
OdpowiedzUsuńNienawidzę "narciarza", wolę nosić w sobie.
UsuńNoszenie niestety ma ograniczona pojemność.
UsuńHana w lesie nie można inaczej, czasem się nie da nosić w sobie:)
UsuńJak już mnie przyciśnie, wolę las niż publiczne przybytki.
UsuńSfszystkie rysunki piękne, pomysł Bachy powinien dostać Nobla, albo chociaż jakiegoś Oskara!
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej urzekły napisy na kaguarze :) Czy ja dobrze czytam, ze tam jest napis "Stefan", Hanuś ?? :))
Sonic, dobrze czytasz. Ale trochu zle piszesz. To zaś jest kakuar:)))
UsuńOscar za kakuar, no, to byłoby coś. Już widzę tę statuetkę!
Ale się uśmiałam :) zdolniacha z Ciebie!
OdpowiedzUsuńAgnieszko, ja tylko wyrobnikiem jestem. Kury są inspiracją:)
OdpowiedzUsuńDobranoc Kurki. Idę spać, kiepsko ostanio sypiam, może dzisiaj się uda.
OdpowiedzUsuńNiestety obawiam sie, ze z patentu nici. Takie ustrojstwo widzialam kilkanascie lat temu w indianskim rezerwacie w Utah, gdzie nocowalismy na kampingu. Nie bylo wprawdzie pampersow, tylko worek plastikowy. Jak to zobaczylam, to myslalam, ze snie!
OdpowiedzUsuńAle nie opatentowali!
UsuńPopłakałam się ze śmiechu. Przypomniał mi się kakuar z mojego dzieciństwa. Była to budowla drewniana, dwuizbowa, tapetowana wewnątrz kolorowymi gazetami na kleju z mąki. Mieszkaliśmy w starym domu, bez wygód - trzy rodziny, więc apartament "za chałupą" musiał być rodzinny, więc miał dwie izby.
OdpowiedzUsuńWielkie rzeczy - ja też mam dwuizbowy w ogrodzie. A niedaleko stąd jest knajpa i w niej też są dwa kibelki w jednym pomieszczeniu, ot tak, po prostu:)))
UsuńZałożę się, że mój był ładniejszy, bo to były lata 60-te. Dziś takich już nied ma.
UsuńDzień dobry Kurki.
OdpowiedzUsuńTrochę lepiej spałam. Dzień wstaje pochmurny, +3 stopnie, wiatr, nie pada, śnieg topnieje.
Miłego dnia .
Dzień dobry Kurom również.
OdpowiedzUsuń-1, śnieg wali od wczoraj wieczorem, znowu będę machać łopatą.Jakże się cieszę, że waterklozet mam w domu, bo wychodzić do wygódki zimową porą, wśród zamieci.. Wtedy to chyba jednak nocnik do łask powraca, a nawet dziennik.
Agniecha, ja w sprawie starego, mandżurskiego sposobu. Jesteś za młoda, żeby pamiętać kultowy magazyn rozrywkowy "60 minut na godzinę" w Trójce sprzed wielu lat. Występował tam m.in niejaki Pepek z Gumy, nieślubny syn wodza Azteków. Był on mianowicie obierżyświatem i problemy rozwiązywał starymi, mandżurskimi sposobami. Czasem w Powtórce z Rozrywki Pepek z Gumy jeszcze się pojawia.
UsuńZa młoda! Dziękuję ci Prezesowo! Taki piękny dzień dziś, śnieg pada, ja szczęśliwa z szuflą, i na dodatek za młoda!
UsuńPoszukam sobie Pepka z Gumy w internecie. Być może on jest właśnie tym autorytetem, którego znaleźć nie mogę...
Agniecha, po namyśle doszłam do wniosku, że to mógł być dziadek Jacek Pospieszyński (zródło to samo). Pepka poszukaj, warto. Takich już dzisiaj nie robią. Też kultowy.
UsuńJacek Poszepszyński, cholera jasna. To naprawdę było dawno:)))
UsuńRodzinę Poszepszyńskich kojarzę mgliście.
UsuńHanuś, dobrze, że nie napisałaś Pospieszalski...
UsuńMika, prawie mi się udało:)))
UsuńZ sikania ekstremalnego to przepracowałam sikanie z żaglówki prosto do wody. To znaczy nocą, jak spaliśmy na kotwicy na jeziorze. Chłopcy mieli łatwiej...
OdpowiedzUsuńdzień dobry Kurki, mnie dziś kot pozwolił pospać do 10:30! :) za oknem śnieg, nigdzie dziś nie wychodzę bo mam "pracę domową"! miłego weekendu i miłych pogaduszek :)
OdpowiedzUsuńlać po nogach mi się jeszcze nie udało, za to wysiadałam z autobusu z wodami płodowymi chlupoczącymi w butach, pęcherz płodowy pękł w momencie wstania z siedzenia! co za wstyd ;) biegiem do domu leciałam z przystanku ;)
OdpowiedzUsuńBuro, szaro, raczej zimno. Szybki kuesik na bazar i nazad. Wstawiłam wielki gar żurku, będzie na dwa dni do tego odsmażane ziemniaczki z jajcem. Chłopaki lubią. Jakaś zmora mi siedzi na płucach, chybam się zaziębiła.
OdpowiedzUsuńMNie ta zmora siedziała 3 tygodnie w grudniu i teraz wróciła. Rzężę tak jakbym miała gruźlicę. A wszystko przez tych co to chorzy jeżdżą komunalnie i zarażają innych. Trzy dni temu jechałam metrem a na przeciwko usiadła kobieta kaszląca, kichająca i nawet chusteczki nie użyła więc zasłoniłam się szalikiem, bo tak było ciasno, że nie mogłam wstać i przenieść się na inne miejsce, ciekawa jestem ile osób zaraziło babsko.
UsuńBacha trzeba było poczęstować ją chusteczką higieniczną.Jak ktoś koło mnie zaczyna flikać nochem to zaraz wyjmuję paczkę chusteczek i daję.Trochę ich to zawstydza,ale mam nadzieję,że wychowuje;)
UsuńMasza, a mnie wyszły pyszne,pieczone żeberka, w sam raz na na taki bury dzień.Jakieś dobre mięsko mi się trafiło,kruche i mięciutkie,kotce też smakowało.Pożarłam z remouladą i colesławem.Niemiecka remoulada mi wyszła,ale ta fanexu jest też niezła.
To teraz sport czyli pooglądam pod kocykiem skoki narciarskie;)
Hanna
Masz rację Hanna, ale tak czy inaczej wolę sie przesiadać.
UsuńAaaaa, wreszcie ktos, kto zna i lubi wyroby Fanexu!!! mamy koneksje od urodzenia firmy z nimi; prawie rodzina :))))
Usuńjaka jest niemiecka remulada? bo lubie i zem jest ciekawa. pieczone zeberka tez brzmia zachecajaco :)))
jak sprawy dziadowe (o ile by nie powiedziec dziadowskie? wrocilas juz na memlon?
Krysiu,a dzie tam wróciłam!Siedzę dziś jak na szpilkach i co chwilę zaglądam do poczty,bo wczoraj byli magicy od remontu,obmierzyli,obśtukali i z drżeniem serca czekam na kosztorys robót.Maszynkę dla Cię zabezpieczyłam;)
UsuńRemulada niemiecka jest bardziej majonezowa, a fanexu bardziej curry, u mnie lubią,pożerają całe butle fanexu, leją na ser,wędliny,kiełbachy,parówki.
Żeberka mi dziś wyszły naprawdę rewelka,dobre mięso jakoweś, nie z marketu.
Hanna
Dzieki!!!!!!!!!!!
Usuńaaa- to na temat remulady. a znacie inne sosy Fanexu? ketchup nr 7, sos czosnkowy, meksykanski (ten swietnie pasuje do takiego jakby paprykarzu z cukinii z papryka i cebula - pstryknac kącentratu, sosu mexykanskiego i bukbron zadnej wody.podusic i jusz!), jeszcze jest sos serowy chili i takie tam. w ikei , jak kupisz hotdoga, to dostaniesz sosy fanexu i hot dogi na stcjach Orlenu... ale lekrame robie!!
czymam kciuki za szybkie zakonczenie!!
Mnie też coś umkło, ale to nic. Historie toaletowe przednie :)))) Uśmiałam się z rysunków i opisów :)))
OdpowiedzUsuńW swoim czasie odwiedziłam tyle ekstremalnych wychodków i sikalni, że już nie pamiętam ... szkoda, że wtedy nie zapisywałam ... otóż będąc młodą dziewoją, chadzałam na pielgrzymki do Częstochowy. A, że były to zgrzebne lata 80-te, to i warunki, w jakich przyszło nam spać i załatwiać potrzeby, były różne.
Nie to, co teraz - noclegi w domach, kontakt ze światem non stop ... wtedy rodzice wiedzieli, że gdzieś w Polsce jestem i tego dnia wchodzimy do Częstochowy, a wracam - albo w nocy tego samego, albo w dniu następnym.
Ostatnio jednak, dopadł mnie kaszel płuca rozrywający i tak szłam sobie na dworzec kolejowy, by wrócić do domu po orce na ugorze, pokaszlując solidnie od czasu do czasu. A potem okazało się, że - mała katastrofa, spodnie mokre, na dworze mróz ... dobrze, że na dworcu toaleta jest, czysta, kulturalna. Ehhhh ...
Starość, nie radość :(
Kiedyś wracaliśmy z imprezy z kuleżanką i nagle zachciało się jej siku, schowała się w ciemnościach, bo to druga godzina była, aż tu niespodziewanie wyjechał zza zakrętu samochód i oświetlił jom. Do dziś pamiętam tę białą dość kształtną, aczkolwiek też pokaźną dupę i pisk opon samochodu. A było to już ze trzydzieści lat temu.
OdpowiedzUsuńRysunki świetne jak zawsze:))
Haniu, ale nie wpadł był do rowu???
UsuńNie było rowu, ale była rzeka Brda, bo to w Bydgoszczy było. Na szczęście nie wpadł, ale może też to wspomina, bo to bardzo spektakularne było, hrehre:)))
Usuń:))))
UsuńBacha, genialny pomysł do zapamiętania:))
OdpowiedzUsuńPiękne opowieści o sikaniu... Ja też mam jedną. Dawno temu jechałam pociągiem sypialnym, w waonie było pusto, tylko jakaś pani z dzieckiem w jednym przedziale i ja. Niestety kuszetkowy był podpity i dość nachalny, pozamykałam się więc w przedziale na 4 spusty. No i oczywiście zachciało mi się okrutnie siku... Bałam się wyjść, bo wc było tuż obok przedziału kuszetkowego. W końcu wydłubałam z bagażu jakiś woreczek i kombinowałam do niego, nie do końca jednakże trafiając... To co się udało wylałam do umywalki, a resztę pracowicie ścierałam, klnąc na pijanego kuszetkowego...
A trzeba było bezpośrednio do umywalki. :-)
UsuńByła okropnie wysoko...
Usuńmoze lodke z gazety trzeba bylo uformowac i sikac SZYBKO.
UsuńNie miałam gazety:)
UsuńAgniecha ale te umywalki w sypialnych to dosyć wysoko, a krzeseł nie ma no chyba zeby bagażu za podnóżek użyć.
OdpowiedzUsuńKurczę, az mi głupio, że nie mam ekstremalnych doświadczeń w tym zakresie:)
OdpowiedzUsuńJuż niedługo, warto poczekać:))))
UsuńMika, masz jakoweś przesłanki?
UsuńDoświadczenie.
UsuńTo i ja dołożę swoją opowiastkę. Byłam na wakacjach z córką, mieszkałyśmy w wynajętym pokoju. Łazienka była obok, w korytarzyku. Pewnej nocy musiałam wstać na siku a tu łazienka zamknięta. Myślałam, że ktoś korzysta, odczekała 15 minut, a tu zamknięte nadal, po półgodzinie także. Parcie coraz większe, gospodarze śpią, co tu robić? Ściągnęłam z parapetu podstawkę pod doniczkę i partiami, pomalutku opróżniałam pęcherz. Zawartość wylewałam za okno na szeroki, spadzisty parapet, połączony z rynną, bo pokój był na piętrze.
OdpowiedzUsuńRano się okazało, że za łazienką była jakaś kanciapa i nocował tam znajomy gospodarzy, który zamknął się od środka.
Sytuacje bardzo podobną przezyłam w jakimś hoteliku dawno temu. Tam jednak drzwi od pokoju się po prostu nie chciały otworzyć, bo zamek, jak sie później okazało, po prostu zepsuł się. Nie było doniczek. Musiałam siusiac przez okno z drugiego pietra. Nie wypadłam i nawet parapetu nie zamoczyłam. To był jednak dopiero początek przygód hotelowych.O północy jacyś bardzo pod wpływem panowie wyważyli drzwi, bo im sie pokoje pomyliły. Była milicja. Do rana musiałyśmy z koleżanką dotrwać w pokoju bez drzwi.
UsuńIzydoru, ale przynajmniej wysikane!
UsuńZaglądam któryś juz raz i nie mogę nic napisać, bo przeszkadzają. I dziwią się, że rżę jak głupia. Hana... I love you:)))
OdpowiedzUsuńHistorie o sikaniu ekstremalnym - cudowne:)))
Kalipso, przeczytaj dzieckom, może wtedy dadzo Ci spokój?
UsuńOne to znają. Sikają ekstermalnie, jak trzeba:) Mnie nie wypada...
UsuńA Bacha je zapoczątkowała niewinną toaletą.
OdpowiedzUsuńEwa2, i to jest w Kurniku bezcenne. Nigdy nie wiadomo dokąd uda się dyskusja!
OdpowiedzUsuńJedyny taki Kurnik!
OdpowiedzUsuńKalipso, w normalnym kurniku nie wiadomo dokąd udadzą się kury. Bez dyskusji:)
Usuńa nam pekla jakas rura...szambo wybuchlo troche, zglupielismy. w domu nic sie nie dzieje, polecielismy nad garaz, a tam w prysznicu z kranu i oklic sikala woda straszliwie, z wychodka tez gdzies schodzila. zadzwonilam na pogotowie wodne, nie spieszy im sie. Slubny cos zakrecil , przestalo szumiec, teraz patrzy, z szamba znowu wylata ...zglupielismy doszczetnie, bo co i gdzie takie sztuki robi....po szambo przyjada w poniedzialek o 6.30 rano. Mam nadzieje, ze do tej pory znajdziemy hydraulika, bo ci beda sobie pompowac i odsysac szabo, a z drugiego konca bedzie sie do tego szamba lalo i istnieje prawdopodobienstwo, ze szambelan zostanie u nas na zawsze...juz wole nie myslec, JAK bedzie szukane zrodlo sikawki oraz JAK bedzie to naprawiane...
OdpowiedzUsuńA to masz utrapienie. Mam nadzieję, że przyjadą fachowcy w miarę sprawni. U mnie kiedyś "fachowiec" wymieniał zawór przy wodomierzu i go całkiem ukręcił. Latał z trzeciego piętra do piwnicy, żeby główny kurek zakręcić bo zapasowego, takiego, który ukręcił nie miał. Gdzieś po niego musiał chodzić. Łazienkę zalaną miałam.
UsuńOpakowana, bardziej martwiłabym się szambelanem, któren może zostać na zawsze. Zródło w końcu się znajdzie i zatka, albo się wyczerpie, jak to zródło, a szambelan zostanie...
UsuńNigdy nie rozumiałam wody, a szamba tym bardziej.
O rety, współczuję, takie awarie są ciężkie. Trzymam kciuki.
Usuńslubny zamknal wode ale nie jestem pewna czy dalej nie leci do i z szamba. Moje dziecko na pocieszenie powiedzialo - w razie czego macie 4 toalety - po dwie na leb.
UsuńPrawdziwa hydrozagadka!
UsuńWspółczuję, dobrze, że nie byłaś sama w takiej sytuacji.
Swojo drogo, to Twoja awaria trafiła w temat w Kurniku!
oj trafila, Haniu, trafila...
Usuńslubny cos u hydroforu zakrecil i szambo przestalo sikac...teraz w tym kapia sie kosy....matku bosku
Dzień dobry. Zaspałam bo pół nocy nie mogłam spać.
OdpowiedzUsuńBiało się zrobiło, pada śnieg, trochę wiatr i blisko zera. Trzymam kciuki za pomyślne opanowanie awarii u Opakowanej. Miłej niedzieli Kurkom życzę.
ja tez trzymam...na razie nie mam odpowiedzi od ani jednego hydraulika. Nasz przyjaciel, ktory budowal nasz domek, w sumie zna dom od podszewki i podobno hydraulik, ktory z nim wtedy pracowal i zna nasz dom od podszewki tez, ma byc powiadomiony i - trzymajac kciuki - przyjdzie dzis badz jutro. to kciuki trzeba trzymac za pana Waldka! i jego obecnosc :)
UsuńPoczytałam sobie jeszcze raz opowiastki urynalne i wprawiłam się w dobry humor na cały dzień. Temat bardzo mi bliski ostatnio:))
OdpowiedzUsuńTVP oczywiście ani się zająknie o Orkiestrze... Gnojki.
Mika, przybijam piateczke - gnojki !!!
UsuńDobrze, że nic nie mówią, bo to sam jad by był.
Usuńczyli istnieje szansa, ze jak sie ugryza w jezyk to sie otruja :)
UsuńOpakowana jakby to tak działało, to świat byłby taki piękny, bez wojen, trolli i innych "prezesów".
Usuńwidac sie nie gryza :/
UsuńDziędobry Kurniku!
OdpowiedzUsuńByłam towarzysko zajęta przed dwa wieczory , a tu takie tematy:)) Idę nadrabiac czytanie.
Miłej niedzieli!
Czołgiem Kureiry! Gdakać się nie chce, czy jak?
OdpowiedzUsuńZajęta była.
UsuńA gdzie Prezeskury?
UsuńHanaaaa, dzieki wielkie za tego posta o WOSP i za Twoj dar:)
OdpowiedzUsuńBliska mi bardzo Orkiestra, rowiesniczka mojego "sercowego" synka. W fundacji-lekarze, ktorych znam osobiscie, bo sie moim syneczkiem zajmowali. Jurka tez znam, ucielismy sobie pogawedke, w sierpniu,w Warszawie, pod warszatem ramiarskim. Dusza czlowiek. Swego czasu, wsplorganizowalam knncerty WOSP we Freiburgu. I od lat (od kiedy to sie juz nie dzieje), meczy mnie mysl, ze powinnam spiac doopsko i zrobic cos w Strasburgu.
Dykteryjki Wasze-rozmieszyly mnie do lez. Do narcairskich opowiastek, moge dolaczyc konstatacje, ze nienawiedze spodni narciarskich na szelkach, Zawsze mi sie utopia w klozecie;)
OdpowiedzUsuńmnie sie czasem topi pasek od szlafroka....
Usuńo,o ,mnie tż pasek od szlafroka;))))))
UsuńAniecha, w Poznaniu!
OdpowiedzUsuńWidziałyście Kury jak ładnie idzie licytacja obrazka na Allegro? Cenę wywoławczą dałam 80 zł.
OdpowiedzUsuńhttp://charytatywni.allegro.pl/obraz-i4094307
Zaglądałam wczoraj, jest postęp. Fajnie, może się uzbiera ładna kwota, bo obrazek tego wart.
Usuńale fajosko!!!
UsuńNie wiem dlaczego, ale nie otwiera mi się strona licytacji obrazka. Pisze, że podana fraza nie została odnaleziona (wszystko napisałam dobrze).
UsuńWeszłam z poprzedniego posta. Jest ok.
UsuńWidzą. Są na bieżąco :) Jeszcze trzy dni i będzie duuuża kaska. Trzymamy pazurki:)
OdpowiedzUsuńKsan, WOŚP ma już 31 melonów, a jeszcze nie wliczona jest kwota z mojego obrazka!
OdpowiedzUsuńHano :)), to się zmieni 19.01., o godz.18:40:44!
UsuńOwsiak oszaleje z radochy!
OdpowiedzUsuńTrza to udokumentować stosownym obrazeczkiem :)
UsuńWiecie ciekawą rzecz zauważyłam dzisiaj. Bardzo dużo starszych osób i 30-40 latków z dzieciakami miało serduszka. Natomiast takich około 20 i mniej omijali wolontariuszy z daleka z minami: phiii.
OdpowiedzUsuńAtmosfera była fajna, nawet babka na która wlazłam niechcacy tylko się roześmiała na moje przeprosiny.
Odmeldowuję się, jutro obowiązek babciowy.
OdpowiedzUsuńDobrej nocy Kurki.
Wiadomość z ostatniej chwili. WOŚP na tę godzinę, czyli 1.00 doliczył się 62 mln zł. Celowo nie piszę, że zebrał, bo jeszcze pieniążki będą wpływać.
OdpowiedzUsuńPobiją zeszłoroczny rekord ponad 72 milionów? jak myślicie?
mam nadzieje, ze TAK!
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńJeszcze chmury są, 0 stopni, nie pada.
Dobrego początku tygodnia, a Opakowanej pomyślnej walki z awarią.
Hej Kurki! Rozumiałam się właśnie (po cichutku) z opowieści sikawkowych. Opakowana Twoja awaria wpisała się w temar, więc jakby co to korzystaj Z panetnu Bachy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że szybko uporaja się z awaria i Ciebie?
Kocie,Ty już nadajesz większym grypsem niż Opakowana!
UsuńO Matko! Dora tam miało być posmialam, dalej temat i patentu.
UsuńMój smart ma poruszona szybkę i czasami wbija mi sie nie ta litera, albo nie widzę że coś się podmienilo.
Dlatego też mało ostatnio piszę, bo ciężko mi idzie na tym szklanym pajaczku.
Z opowieści W temacie to ja nie znoszę publicznych toalet bo tam trzeba na narciarza i już nie raz zdarzyło mi się obsikac nogawke na lydce. I jak wtedy wyjść?
UsuńDziędobry Kurniku! Znów dobieliło , -1 st.
OdpowiedzUsuńHelloł Kury,
OdpowiedzUsuńpo pierwsze primo poniedziałek się zaczął gówniano,pies mi obsrał pół salonu,najebauam się od rana ze szmatą.Podejrzewam,że syn go wczoraj uraczył kawałkiem czekolady.
Po drugie primo źle się czuję/my,bo stary także samo.Łamanie w kościach,zimno,ból głowy i uszu i coś dziwnego: szczękościsk,jakby górna szczęka nie pasowała do dolnej,choć zęby mam własne;)Stary ma 38st, zażył pół apteczki i jęczy niemożebnie.Gotuję rosołek.
Pocieszam się,że dzień ciut ciut dłuższy.
Hanna
ta cholerna zaraza jest straszliwa, moje mniejsze dziecko od nieco ponad 4 tygodni cierpli, juz jadla antybiotyk - miala/ma i wirusa i bakterie..i wszystko pomiedzy....ledwo dycha. nie wie co brac i na co...
Usuńzycze Wam zdrowia!! jedzcie czosnek i sok malinowy i wodke w herbacie i szalik na szyje i palketki welnianne do lozka i wszystko inne.
Haniu,ależ Was dopadło! Kurujcie się,życze ozdrowienia,jakaś paskudan grypa was chyba dopadła.
OdpowiedzUsuńWłasnie dzwoniła kolezusia ,że ledwo po wolnym do pracy wróciła,to juz ją ktos poczestowal wirusem i ma...półpaśca,o mamuniu, takze ogolnie ponoć szalejo wirusy:(
Ponoć ospa wśród dzieciaków szaleje, to i półpasiec sobie folguje. To ten sam wirus.
OdpowiedzUsuńHano,no włąsnie,a kolezusia plastyczka,pracuje z dzieciorami, zawsze ją zarażają:( Mówi,że tak ją bardzo bolało na poczatu,a teraz jzu tylko kaszel,katar i wysypka w miejscach gdzie bolało.
OdpowiedzUsuńWitajcie Kurki.
OdpowiedzUsuńPięknie do południa było, około 0 i słońce. Teraz chmury przyszły, nic nie pada.
Półpasiec to paskudna przypadłość, bolesny i bywa niebezpieczny. Trzeba porzadnie wyleczyć, bo ponoć lubi wracać. Że też mróz tych paskud nie wybił.
o matku bosku...polpasiec. mialam, nie spalam cos 6 czy 8 tygodni, bo nie bylo wygodnej pozycji, nauczylam sie spac na pol lezaco bokiem - mialam pryszczyki z frontu i tylu tam, gdzie paseczki cycelnika sa doszyte do korpusu tekstylia. to bylo okropne, bo ani lezec na tym boczku ani na tamtym...
UsuńTłumaczyłam koleżusi,bo ona taka obowiązkowa,jutro już konczy jej sie zwolnienie (dostała tylko kilka dni,był weekend)i myslała o powrocie do pracy, a powinna jeszcze przynajmneij z tydzien w odmu polezeć.
UsuńJa w młodym wieku miałam odmianę oczno-uszną. Mama okropnie się bała o mój wzrok. Odizolowali mnie w domu w zaciemnionym pokoju. W każdym razie rzęs w niektórych miejscach brak a lewe ucho nieodporne na insze infekcje.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDzięki Dziewczyny za pokrzepienie.Półpaśca kiedyś przechodziłam,coś okropnego,w kilka dni zżarłam całe opakowanie ketonalu.
OdpowiedzUsuńAle jeszcze gorsza taka franca mononukleoza, nie wiem skąd mi się kiedyś przyplątała,bo ani się nie całuję ani nic ...Żaden konował nie zdiagnozował,chociaż cierpiałam straszliwie.
Idę pod piernaty.Pogodnych dni życzę Kurkom.
Hanna
Hanno zdrowia dla Ciebie i najbliższych;-)
UsuńTrzymaj się Hanno!
OdpowiedzUsuńKury Kochane! Jam na diecie MŻ. I strasznie zajadam się sałata Z cebula, tuńczykiem i sosem musztardowo- miodowym. Bardzo mi smakuje i zdrowe W wit.C i miód którego nie lubię tu mi bardzo smakuje. Jest jedno ale cebula. Mąż mnie na metr kaze się nie zbliżać bo mam cebulowy oddech. Co zjeść by te zwiazki Z cebuli zneutralizowac ? Ktoś próbował ten reklamowany halitomil? Może by się nadało skoro wylapuje zwiazki siarki?
OdpowiedzUsuńA co to jest dieta MŻ?
OdpowiedzUsuńBacha ta najprostsza Mniej Żreć.
UsuńObiad jej o połowę mniejszy niż zawsze. Ograniczylam pieczywo do minimum. Np. Dziś na śniadanie wspomniana sałatka z tuńczykiem. Na obiad makaron Z sosem pomidorowym i żółtym serem. Podwieczorek też ta sałatka. Na kolację kubek kefiru. W międzyczasie 1 mandarynka i grzeszne 4 kostki ptasiego mleczka ( te cztery kostki to 200 kalorii!) no i herbatkę tak Z 1,5 litra. Nie slodzona bo lubię. Powinnam pić wodę ale ja lubię herbatki:-)
UsuńGenialne w swej prostocie :) a rysunki instruktażowe bomba :D Do mnie najbardziej trafia wersja ze sławojką ;)
OdpowiedzUsuńCzeKo, dzielna jesteś, zazdraszczam, bo mnie się rozłazi:(
OdpowiedzUsuń