Wychodzi na to, że się wykpiwam, żeruję i wykorzystuję. Ale to nieprawda. Nie mogę nie wykorzystać potencjału, jaki sam mi wpada do gąbki, nieprawdaż?
Dzisiaj będzie o wakacjach bez wakacji - coś jak emigracja wewnętrzna:)))
Na wakacjach bez wakacji była MM. Voilà:
Wiecie co, Kurki, urządziłam sobie urlop. Taki urlop „od siebie”. Cały prawie wrzesień postanowiłam, biorąc to co przyniósł mi los, czy jakby to tam nazwać inaczej, przeznaczyć na coś, co nie mieści się w moim standardowym bytowaniu. Mianowicie – odłożyłam wszystko co powinnam, co robię codziennie, co sobie wyznaczam, z czym i z kim muszę się koniecznie zmierzyć, spotkać, zmienić, wymienić, zadzwonić, oddzwonić itp. itd. Totalnie się odcięłam. I zajęłam się tym tylko co przynosi chwila. I wiecie co? Chwila była naprawdę wspaniała. Bo taka wolna. Jakoś udało mi się nie myśleć o tym co tam zalega, że coś zawalam, że ktoś może ma coś za złe… Obejrzałam dwa filmy („Zimną wojnę” po raz drugi i „Kamerdynera” – polecam), byłam w Czeskim Krumlowie, zapuściłam dom – kurz wala się wszędzie, szyby zapaćkane, Baluś niedopieszczony, zaległości w Kurniku i co tam jeszcze…lepiej nie mówić. Ale cóż. Wróciłam i w dwa dni załatwiłam (poza porządkiem w domu – to najmniej ważne) wszystko co było do załatwienia, wszystko jest na swoim miejscu, nic nie „wisi”, nikt nie ucierpiał, a ja mam poczucie, że byłam na prawdziwym urlopie. Gwoli sprawiedliwości muszę jednak dodać, że tak
do końca nie byłoby to możliwe bez mojej Siostry, która w tym
czasie zajęła się kontaktem z Mamą i pomogła przy Balusiu.
Dzięki Siostro.
Może czasem warto na chwilę, mniejszą lub większą, sobie odpuścić. Często bowiem okazuje się, że przez to nikt nie ucierpiał, a my zyskaliśmy.
Teraz mówię ja, Hana: zgadzam się z Martą w 100%. Często te nasze nieszczęsne powinności są mniej lub bardziej wydumane. Nie mówię o pracy i czynnościach, które rzeczywiście musimy wykonać, aby normalnie funkcjonować. Istnieje jednak mnóstwo spraw i sprawek zupełnie nieistotnych, które spokojnie mogą sobie istnieć bez naszego udziału, a już na pewno mogą zaczekać. Jesteśmy niewolnikami nawyków, powinności, nakazów, zakazów i przymusów narzuconych nam przez... nas samych.
Osobiście pilnie ćwiczę się w łamaniu wyżej wymienionych, z różnym skutkiem. A jak tam z tym u Was?
Parę zdjęć postwakacyjnych dla okrasy. Fotki z Krumlova już widziałyście, a te, których nie widziałyście, za Chiny nie dają się postawić do pionu.
Jesień... Za to tylko o tej porze roku jest takie światło:
Kabaczki nadal kwitną!
Pierwsza /
OdpowiedzUsuńKtóram???
OdpowiedzUsuńDruga, yeyyy!
UsuńSrebruo moje!
OdpowiedzUsuńznaczy sie braz....
UsuńE_E;)
UsuńŁadna ta jesień u Ciebie. Hortensje moje ulubione. Może tu bedą rosły tak pieknie jak Twoje.
OdpowiedzUsuńOdpoczynek "od siebie"jest konieczny dla zdrowotności, choc trudny do zrealizowania czasem. Ja teraz mam całkowity luz. Żadnych niw, posprzątać i tak nie zdołam.
Izydoru, czegoś Ci nie wierzę. W ten luz znaczy, zwłaszcza po obejrzeniu domostwa.
UsuńRąbek jeno uchyliłam. Reszta to masakra i ruina. Remont to będzie wieczny. Nawet nie mam jeszcze łazienki. Dlatego luz pozostaje nam jeno. Poza tym się nie spieszymy nigdzie.
UsuńByłam widziałam. To jest piękne miejsce a ten pokój z piecem co już gotowy prawie, jest wspaniały. I luz też zaświadczam. Ona go ma i już.
UsuńJakie ladne swiatlo i roslinki.
OdpowiedzUsuńAd rem. Im jestem starsza, tym wiecej mam takich wakacji. Nie dalej , jak wczoraj rzeklam mezowi memu, zem na emeryturze matczynej. Dzieci odchowane, nieglupie, prawie na swoim, a na pewno zyjace swoim zyciem. No to prawie hulaj dusza. :) Bo chlop ma letkie ADHD, i zamiast odpoczac w niedziele wzial sie za malowanie okien i okiennic. A ja , bede musiala skonczyc. Przynajmniej przy tym pomysle troche;)
Czy macie jakies sposoby by przywolac deszcz????
Kasia, sposobu na deszcz nie mam, a chciałabym mieć.
UsuńU mnie w zasadzie hulaj dusza na całego, bo chłop z wozu, babie lżej:)))
Mi chyba zbyt łatwo przychodzi nie robienie tego, czego mi się nie chce robić:)
OdpowiedzUsuńRybeńko, to jest właśnie ten dylemat. Mnie też łatwo przychodzi, tylko w trakcie i potem gniecie mnie poczucie zaniedbania czy czegoś w podobie.
UsuńJestem niewolnikiem planow i pomyslow... mam notesy pelne pomyslow swetrow, wykonczen uszytkow, to na papierze. w 50 miejscach. zakladki w komputerze peka w szwach - pomysly swetrow, uszytkow i wykonczen uszytkow, darmowych wzorow tego i tamytego. Niewolnikiem rzepisow - notesy pekaja w szwach, takze pudlo pelne kawalkow papieru. Zrobilam tam wyrzutke, mniej sie przelewa i wymyslilalm, ze codziennie (optymistycznie mowiac...) zrobie cos wedle rzepisu z tych papierkow. i jak marne, to won. jestem niewolnikiem pinteresta, kilka tysiecy ceramiki, kilka tysiecy drutow, kilka tysiecy rzepisow. nie wiem, gdzie co mam...i co sobie pomysle, ze mam cos znalezc w tym tlumie to mi sie niedobrze robi.
OdpowiedzUsuńjestem niewolnikiem poczucia obowiazku, ze powinnam z tego wszystkiego korzystac..a nie wywale tak zupelnie, bo A NUZ jest tam cos wyjatkowego.
czyli jestem niewolnikiem tracenia czasu, bo zamiast sobie dalej szukac, to bym juz dawno zrobila te 50 swetrow i upiekla 86 ciast. o ilosci ksiazek nie wspomne...popiskuje sobie gdzies tam mysl, ze CO Z TEGO...powoli do tego dorastam. jednoczesnie jak fizycznie wyjade, nawet na dzien, dwa, to m i tego w ogole nie brakuje
Taki urlop pod grusza jest bardzo zdrowy i powinien byc na recepte, bo ustawia czlowieka do zdrowego piony pt I swiat sie nie zawalil ;) Za mna to sie po prostu ciagna czasy, k iedy byly obowiazki i nie mozna bylo oka spuscic z niczego (dzieci). Teraz oko teoretycznie ma nieustajace wychodne.
ja Cię bardzo dobrze rozumiem, Krysiu :)
UsuńJa też z tych niewolnic raczej, chociaż teraz duuużo więcej sobie odpuszczam. A czasami sobie odpuszczam i się snuję i mam okropnego gluta w sobie, że to leży, tamto też, że muszę, że powinnam, bleee...
UsuńHana - zamien "ze musze, ze powinnam" na "moge, ale kiedy bedzie mi sie chcialo. albo nie. tralalla".
UsuńOpakowana, pracuję nad tym.
Usuńno nie! wpychajo sie bez czytania, Łoszustki !
OdpowiedzUsuńPeeS. Flora Cie, Hana , lubi - masz slicznie na gumienku i kolorowo.
OdpowiedzUsuńZauważ Opakowana, że fauna też ją (Hanę) lubi
UsuńOpakowana, obawiam się, że to tak wygląda tylko na zdjęciach. Tutejsza flora nie jest moja zasługą.
UsuńAle to przychodzi dopiero z wiekiem, bo wczesniej uwazamy, ze musimy sie wykazac nieskazitelnym domem, poprasowanymi majtkami, obiadami z czterech dan, wszystkim zrobionym na czas i czym tam jeszcze. Dopiero pozniej nachodzi refleksja, ze nie to jest w zyciu najwazniejsze. I robimy sobie coraz czesciej takie urlopy od samych siebie. A co wiecej, jest nam z tym dobrze.
OdpowiedzUsuńAMP., rzecz w tym, że jesteśmy zapętlone i ciągle nam (mnie) się wydaje, że powinnyśmy. Przeważnie sa to pierdoły, ale męczą człeka.
Usuńja tak trochę w temacie, ino w bok ;)
OdpowiedzUsuńswego czasu jak byłam w szpitalu, to jak kazdy kto tam musi być dłużej czy krócej jedyne co ma to szafka obok łożka i musi w niej wszystko zmieścić i nagle okazuje się, że człowieku ta mała szafka z jedną szufladą wystarcza, że własciwie wszystkie potzrebne rzeczy tam się mieszczą i parę kosmetyków, książka, recznik, żarcie i pas ! A w domu otaczamy się tysiacem rzeczy, dupereli i wszystko musimy miec, jest na niezbędne, konieczne i nie da się żyć
Z tymi sprawami do załatwienie to samo- jak nagle choroba, lub nagły wyjazd się wydarzy, to większość spraw okazuje się, ze nie była taka pilna i ważna
Opakowana; ja ostatnio ćwicze wyrzutę bez (prawie) oglądania. Ciężko, ale idzie coraz lepiej. Wyobraziłam sobie bowiem, że cały ten zbieraczy bałagan zostaje po mnie gdyby coś(odpukać)mi sie stało, a o to przecież na pewnym etapie życia nietrudno.
OdpowiedzUsuńA moja "emigracja wewnętrzna", jak się Hana wyraziła, była nie całkiem wewnętrzna, na zewnątrz tez zdołałam nieco wyemigrować, z dodatkowym pożytkiem dla zdrowia psychicznego. W każdym razie wakacje miałam super. Polecam.
AMP; prasowałaś kiedyś majtki? Serio? Czy to taka metafora ino?
OdpowiedzUsuńSonic; to, to, to - nie musi byc szpital - jak jedziemy na wakacje tez nam jedna walizeczka wystarcza do życia.
Majtek to nie, ale pieluchy najstarszej przez rok. :)
UsuńPieluchy też prasowałam, ale nie pamiętam jak długo. Ale to inne czasy były, pampersów nie było i prasowane były bardziej sterylne.
UsuńNie znoszę prasowania, ale znam takie, co majtki prasują.
Slyszalam o jednej, co rajstopy prasowala.
Usuńa ja jedna, co palketki prasowala.... pieluch nigdy nie prasowalam. tu byly frotowe. po zdjeciu ze sznura troche to byla tektura, wstrzachac tym trzeba bylo niezle. i te pieluchy sie trzymaly na agrafke.
Usuńja też prasowałam pieluchy, potem taki mini magiel miałam, a raczej tostownicę do pieluch wkładało się, przyciskało wieczkiem i włala - wyprasowane i zdezynfekowane było
Usuńnastępne dzieci już miały pampersy
Moje kolezanki po trzech miesiacach przestawaly prasowac pieluchy z tetry, a ja sie katowalam, bo uznalam, ze takie niewyprasowane beda za ostre dla delikatnej doopki.
UsuńSonic - tym mini maglem mnie powalilas na dechy!!
UsuńJa też taki magiel miałam i to było niegłupie. Wkładało się pieluchę na taki wałek, przydeptywało pedał, wałek wsysał pieluchę i wypluwał wyprasowaną. Pościel tez tak prasował, ale tym nigdy sobie ślicznej główki nie zawracałam.
UsuńDopisuję się do ekipy prasujących pieluchy. Ale też chyba niazadługo.
UsuńKrysiu, przynajmniej raz ja Ciebie heheheh,
UsuńHanuś, to prawdziwy magiel, nawet jrsłi mały magielek, a mój to mówię ci taki duży toster- górna klapa, dolna klapa, wkładaśz do środka trzymasz chwilkę i otwierasz a tam pięna gładka, wyprasowana, mięciutka pielucha- i ja w taki stupor zapadałam z zzachwytu, ze mam stos 50 pieluch, nic to, ze 2- 3 w nocy, ale błysk i jakby tesciowa wpadła, albo jeszcze gorzej mama to ja perfekcyjna pani domu .. jaki człowek może być pierdolnięty, to głowa mała :PPP
Sonic, to lepsze niż mój magiel! Ale aż tak pierdolnięta nie byłam, że zaraz 50 pieluch!
UsuńPieluchy też prasowałam, a prałam jeszcze w Frani. Miałam jeszcze fajniej, bo w domu gazu nie było, przy pierwszym dziecku nie miałam pokarmu i co trzy godziny, na maszynce elektrycznej gotowałam mieszankę. Lato było, lodówki też nie było, więc na zapas się nie dało ugotować.
UsuńHahahahhahahahaha
UsuńPadlam z tym 50pieluchami
Piękne hortensje i śmierdziuszki, światło faktycznie inne.
OdpowiedzUsuńNie bardzo umiem oddzielić tego co muszę, od tego co uważam że muszę. Źle się czuję jak sobie odpuszczę, boję wtedy marazmu i całkowitego niechciejstwa. Może dlatego, że już niewiele muszę?
Ewa2; marazmu nie będzie, jeśli zamiast tego co uważasz że musisz zaplanujesz sobie to co CHCESZ
OdpowiedzUsuńPo pierwsze żeby nie musieć, odpuściłam sobie małżeństwo i rodzenie dzieci, wystarczyło mi to co się napatrzyłam ile musiała moja mama ;)
OdpowiedzUsuńCo prawda jednak wiele czasu mi zajęło, aby odnaleźć swoją drogę i odciąć się od oczekiwań mego oćca, cobym stała się wzorową polską matroną.
I taki paradoks, teraz więcej muszę niż kiedyś, bo tego wymaga ode mnie sytuacja rodzinna, a konkretnie opieka nad moją mamą i bratem, ale i tak odpuszczam sobie wiele rzeczy, które jednak powinnam zrobić.
Marija, jakoś za Chiny nie widzę Cię w charakterze polskiej matrony otoczonej wianuszkiem dziatek!
UsuńOpiekuńcze obowiązki to całkiem inna sprawa.
MM gratuluję, że potrafiłaś tak wyemigrować. Ja mam wrażenie, że bez wakacji (czyli odjazdu z Wawki na dłużej niż tydzień) nie potrafię naprawdę wypocząć. A takie małe emigracje to serwuje sobie co kilka dni, tzn. nie sprzątam, nie gotuję, oglądam filmy itp. Ale od jakiegoś czasu to codzienność więc nie traktuję tego jak odpoczynek :). Docenić potrafię jednak takie nicnierobienie u innych bo widzę, że coraz rzadziej ludzie wokół mnie mają naprawdę czas czyli bez pospiechu, rutynki i planowania celebrują to, co chcą aby im dzień przyniósł. I nie myślę tu o filozofii slow life. Bo tu też trzeba planowac, pilnować i myśleć co należy zrobić a czego nie wolno.
OdpowiedzUsuńHanuś ta twoja roślinność nie wygląda, że była susza. Chyba używasz fotoshopa? Ładnego światła używasz do tego makeup-u roślinek, hrehre.
Lilka, ni mom fotoszkopa, a i sama się dziwię, że tak to wszystko przetrwało suszę, której jeszcze nie koniec zresztą, bo jeden deszcz po drodze nie ma znaczenia. Cała bida wyjdzie wiosną, a niedajbuk siarczystego mrozu!
UsuńSłuchajta Izydorowa Owca to z cicha pęk, pokazała swojo chaupe, a w kurniku nie puściła pary, ledźta popatrzyć :)))
OdpowiedzUsuńogladalam i jeszcze zbieram szczeke z gleby :)))
UsuńŁo matko. Marija, a to ci Owca! Lecę na złamanie karku!
OdpowiedzUsuńJeżu, tak mnie zatchło, że nawet szczęki nie zbieram! Izydoru, Ty ścichapęku! Ja wiedziałam, że tak będzie:)
OdpowiedzUsuńNo chciałyście przecież, by uchylić rąbka. Tom uchyliła troszkę. Ciesze się, że się Wam podoba.
OdpowiedzUsuńten rąbek stanowczo zbyt mały !
Usuńi spójrz, o co Cię w komentarzu tam poprosiłam :)
ale niespodzianka z tą Owieczką :) Cuda tam ma !!!! lećcie !
OdpowiedzUsuńIzydoru, nie mogę się otrząchnąć. Nie myślałam, że takie domy jeszcze istnieją. Albo że tylko na zdjęciach.
OdpowiedzUsuńTo samo pomyślałam, że to z filmu, a nie rzeczywiste :)
UsuńByłam i widziałam. Ten kamń przypomina mi południowe klimaty. A tu proszę oto w Polszcze właśnie! Ładniusio juuuż a co bendze dalej??? Ale jak to można remontowac?!! Ja przy remontach wymiętkam. Dla mnie drobny remont to katastrofa. Podziwiam każdy remont a ten to niedostępne rewiry jak dla mnie :)))
UsuńTakich domów na Dolnym Śląsku jest mnóstwo. Sa piękne. Nasz miał szczęście nie zostać zniszczonym przez remonty, a te drobne przeróbki, którym go poddano nie naruszyły substancji. Z remontami starych domów różnie bywa. My remontujemy tak, jak budowano 200 lat temu, nie mieszamy technologii dawnej ze współczesną. Taki sposób wymaga czasu głównie, niczego nie można przyspieszyć. Nie używamy cementu, folii, styropianu, farb współczesnych. Bedzie to remont dozgonny.
UsuńOj, chyba tak, Izydoru. I zapewne drogi...
UsuńIzydorze - bajka - dosłownie i w przenośni. A jak ogrzewasz to domiszcze, że tak prozaicznie zapytam?
OdpowiedzUsuńTym piecem kuchennym, do którego jest podłączonych 14 kaloryferów. Póki co mam niewielka przestrzeń mieszkaniową" jako tako ogarniętą. Mam nadzieję przeżyć zimę.
OdpowiedzUsuńPrzeżyjesz Izydorze w tym pięknym domu jeszcze wiele zim. Życze Ci tego z całego serca. Uspokoiłaś mnie tym piecem. Ja jestem zmarzluch, stąd moje pytanie.
OdpowiedzUsuńMM w trochę tłuszczu obleknij się na zimę to nie będziesz zmarźluch!
UsuńLilka; oblekłam sie i... nic
UsuńIzydoru, po 10 latach palenia zywym ogniem bardzo doceniłam ten moment, kiedy naciśnięciem guzika uruchomiłam ogrzewanie:)
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam. Właśnie rozpaliłam w mojej kuchni i kawa się robi. Lubię żywy ogień. Ostatnie 18 lat tak sobie rozpalałam. Beda tu na razie jeszcze dodatkowo dwie kozy (piecyki kominkowe) więc bedę mogła palić do woli.
UsuńTo ja sie zapisuje do rabania drewna - uwielbiam. duzym toporem prosze.
UsuńJa też lubię "żywy" ogień. Nie lubię tego wszystkiego, co do niego prowadzi. Zamawiania drewna, walki z dostawcami, którzy zawsze oszukują, układania, rąbania, rozpalania, które albo się uda od razu albo się się bździ, a Tobie ręce grabieją w międzyczasie. Nie lubię noszenia drewna w mróz, wiatr i deszcz, ani wstawania rano i szczękania zębami i wyjeżdżania na 4 godziny i powrotu do wyziębionej chałupy.
UsuńJak tu to będzie wszystko wygladało będe wiedzieć po pierwszej zimie. Poprzedni dom był mały i solidnie izolowany. Nie było w nim zimno. Miałam świetny piec kuchenny i kominek, mogłam wyjechać na cały dzień i wracałam do ciepełka. Ten dom jest ogromny, stropy to tylko deski, obora kamienna i wiatr w niej hula. W korytarzu płyty kamienne leżą na ziemi, bez zadnych podsypek i izolacji.
UsuńIzydoru, obawiam się, że bez współczesnej izolacji się nie obejdzie. Ciężko będzie dogrzać taką powierzchnię.
Usuńto ja cos może podpowiem, chociaz to nie ma nic z tradycji 200-tu letniej ;)
OdpowiedzUsuńPanele słoneczne!!! Gminy mają teraz dofinansowania do 85 % Izydoru, wiem co mówię, mus do mnie zadzwonić ! Wszystko ci powiem . Są jeszcze takie promienniki ciepła, mogą być zasilane tymi panelami
Wiem Soniku. Z tym, że to nie do końca tak z tymi gminami i dofinansowaniem. W naszej gminie nie ma nawet wodociagu, o kanalizacji nie wspominając. I nie będzie.
UsuńIzydoru, to nie ma nic wspólnego z inna infrastrukturą- kasa jest, co rusz jakaś gmina dostaje, bo sa pieniądze i musza być spożytkowane. Nie będę tu robić wykładów. Mus ze mną się skontaktować :) Jak nie w tym roku, to wiosną te pieniądze pewnie będą.
UsuńAleż ma. Pokazuje stopień "zaawansowania" technologicznego. Aby gmina dostała pieniądze musi realizować plan gospodarki niskoemisyjnej i starać się o kasę. Wszystko musi miec ręce i nogi. To nie jest tak, że kasa spada wszystkim i tylko brać. Jest wiele warunków do spełnienia.
UsuńSonic, może i ja u Ciebie zasięgnę języka, kto wie?
OdpowiedzUsuńoki, w rzonach napiszę, zdjecie wnusia tyż dam ;)
UsuńGdybym była zmotoryzowana, to też nie siedziałabym na zadku, ale jest, jak jest. Całe życie mieszkałam z rodzicami i wiecznie buntowałam się, że coś muszę, bo Mama każe myć okna, akurat dziś, bo "wszyscy już mają pomyte" itp. Teraz robię to na co mam ochotę, nikt mi nic nie każe. Jeszcze tydzień będę pracowała, a od 10-go października, nic nie będę musiała, będę napawała się wolnością i może wreszcie chałupę doprowadzę do porządku hahaha.
OdpowiedzUsuńHanuś, faktycznie roślinki bardzo Cię lubią.
No i poszedł sie bujać, po napisaniu tego komentarza. Dobrze, że awaryjnie mogę przyjść.
UsuńBezowa
Bezowa, nie doprowadzisz chałuoy do porządku, przynajmniej nie zaraz. Zakład?
UsuńTakie urlopy to super sprawa. Jak ja dobrze to rozumiem. Po dekadach w programie Matkipolki wcale nie umiałam odpoczywać. Ja nawet czułam potworny lęk, kiedy miałam dom tylko dla siebie. Mogłam posiedzieć, poczytać, obejrzeć film, pomalować...a jedyne co mogłam naprawdę, to walczyć z atakiem paniki. I zaczynałam prać, sprzątać...bo wtedy panika i lęk mijały. Ech...Nadal jest trudno czasem, ale ćwiczę :-) Idzie coraz lepiej.
OdpowiedzUsuńKiedyś na warsztatach lovenowskich była kobitka, która wyznała, że 20 lat nie była na urlopie, jakieś tam pojedyncze dni jej wpadały, ale nigdzie nie wyjeżdżała, bo ona kocha swój dom i ogród. Szczęki uczestników na podłodze leżały :-) Po kilku sesjach zdecydowała, że jednak urlop jej się należy. Kiedy przyszła na następne zajęcia, dumna jak paw oznajmiła nam: wzięłam 2 dni urlopu :-) Dla niej to rubikon. Dała mi wtedy do myślenia :-)
Omatko, Bzikowa, odnajduję w sobie podobieństwa. Kiedyś było tak jak piszesz. Pusty dom napawał mnie lekiem. Teraz jest dużo lepiej, ale jeszcze nie całkiem dobrze. Sama się zniewoliłam albo nie umiałam zatrzymać programu, o którym piszesz.
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńDzisiaj bym sobie urlop zrobiła, ale dyżur mam. Na pociechę po obowiązku pójdę sobie na wystawę, bo leje i zimno. Dobrego dnia Kurki.
U nas całą noc padało. Teraz tylko siąpi i pochmurno jest. Dobrego dnia życzę!
OdpowiedzUsuńU nas ciągle bez deszczu. Tylko pochmurno i zimno. Deszcz się zaciął.
UsuńU nas chyba już po opadzie. A tak sobie dzwonił i mżył sympatycznie.
OdpowiedzUsuńTe wakacje od siebie to bardzo dobry pomysł. Tym bardziej, że podobnie jak wyżej piszące Kury, mam problem z dawaniem sobie samej fajnych rzeczy. To chyba jest jeden z wielu odłamków większej całości która wyraża się brakiem akceptacji swojej osoby. Nie lubisz jej, więc chcesz, by cały czas harowała, wykonywała obowiązki, a potem jeszcze masz problem z nagrodzeniem jej czy tam pogłaskaniem po główce.
Też czasem się zastanawiam dlaczego tak nie lubię tej Agniechy i tak jej komplikuję życie.
Ale - żeby nie było - dziś do opery
a potem w tygodniu do kina.
Przyjemnego dnia, Kurencje, Wam życzę.
Agniecha, daję sobie fajne rzeczy, to potrafię, aczkolwiek mam jeszcze trochę do zrobienia w tej dziedzinie. Nie martw się, z wiekiem trochę Ci przejdzie. Bardzo sobie teraz cenię to, że już nie muszę być zawsze nieskazitelnie umalowana i ufryzowana, nie muszę "wyglądać", chociaż czasem lubię i funduję sobie tę przyjemność, bo to poprawia samopoczucie mnie, a nie innym. Nie boję się, że taka niezrobiona i nieubrana spotkam kogoś i będzie mi wstyd. Mam to totalnie w pompce!
UsuńZ przymusem "wyglądania" nigdy nie miałam problemu na szczęście. Zawsze ubierałam się z grubsza tak jak chciałam, a nie jak powinnam wg. innych. Makijaż jest dziedziną sztuką całkowicie mi obcą.
UsuńNatomiast problem mam z byciem miłą dla siebie.
Dzień dobry,słońce próbuje się przedrzeć przez ciemne chmury,wczoraj po południu padało.
OdpowiedzUsuńSpało sie doskonale, Ryszardzik zajął ulubione miejsce przy mnie i tak calutką noc przespalismy.
Dzień dobry! U nas jeszcze ładnie. Noc była niemal bezchmurna i dość ciepła, ale już się zaczyna pogoda zmieniać. Wieje i chmury po niebie przegania. Zobaczymy, co z tego będzie:)
OdpowiedzUsuńJuż od dłuższego czasu mam luz, bo po pierwsze przestałam pracować (w sensie etatu), po drugie dzieci dawno dorosłe, a teraz jeszcze powyjeżdżały, a po trzecie zawsze umiałam się uwolnić od zbędnych obowiązków, co do tej pory budzi - delikatnie mówiąc - dezaprobatę mojej siostry, a także co poniektórych krewnych i znajomych :D:D:D Sprawę ułatwiał mi zawsze fakt, że jestem z natury leniwa. Na lenistwo jednak miałam taką receptę: zrób, co masz zrobić, bo jak nie, to będziesz miała o wiele więcej roboty. Raczej działało. Jednak argument, że mi się nie chce, był zawsze bardzo ważny:D:D:D
Jednak takie wakacje... trudna sprawa. Właśnie wyjechał mąż (na trzy dni) i zamierzałam sobie odpuścić, co się da, ale zadzwoniła siostra: a zrobiłaś? A byłaś? A załatwiłaś? Dobrze, że nie pyta, czy posprzątałam:D:D:D
Gumienko śliczne, jesieni na nim nie widać, no, prawie:D
Lecę do Izydora.
Ninko, z lenistwem sprawa nie jest prosta. Każdy jest trochę leniuszkiem, normalna rzecz. Ale są sprawy do załatwienia i zrobienia i nie ma wyjścia. Odkładam je jak tylko się da i na ogół załatwiam je na ostatnią chwilę. Twoje podejście jest zdrowsze, aczkolwiek nie zdarzyło mi się nie dotrzymać słowa albo zawalić termin. Płacę za to stresem i obiecuję sobie, że to najostatniejszy raz i tak aż do następnego razu.
UsuńTwoja Siostra jest znana ze sprzątania:)))
Może ma fobię?
Byłam, zobaczyłam i zachwyciłam się do bólu. Izydoru, powinnaś zrobić kurzy zlot i zagonić stado do roboty; ale chyba już ktoś o tym wspominał:D:D:D Nie wiem tylko, czy opłaciłaby się skórka za wyprawkę:D:D:D:D:D
OdpowiedzUsuńNinka - myslisz w kierunku - podaj cegle dalej i trojka murarska, czy latanie po chalupie i obejsciu i cykanie zdjec?
UsuńNo jasne, że podaj cegłę :)))
UsuńTo Wy będziecie podawać, a ja będę cykać zdjęcia. Dokumentacja musi być przecież.
UsuńTu jest głównie sprzątanie gumna konieczne. Praca na świeżym powietrzu w pięknych okolicznościach przyrody. I zdjecia na pewno ładne będą. W maju zlot byłby całkiem fajny.
UsuńIzydoru, w maju pięknie zarośnie i bałaganu widać nie będzie.
UsuńTo znaczy Hana że nie chcesz zlotu? Roboty sie boisz, co?
UsuńMarta, zlotu chcę, roboty się nie boję, ale ktoś zdjęcia musi robić, nie?
UsuńJa wrzucam na luz, tez mam lenistwo w naturze i haslo,ze nikt nie obiecywał ,ze będzie lekko, mnie wkurza, bo czy ktos uprzedzal lub mówił czy obiecywał ,ze bedzie cięzko, a w imię czego? Niszczymy zdrowie dla mamony ,ale bez mamony ciezko żyć, zatem cos tam trzeba ,ale i czas na relaks, oderwanie się od codziennej bieganiny i stresów jest konieczny. Wiem,ze jak pewnych rzeczy sama nie zrobie,to nikt ich za mnie nie zrobi.zatem powoli, jesli mogę to bez pospiechu działam.nawet pracując staram się zwalniac, robić przerwy, nie dac się pożreż po porostu. Bo tak to zawsze więcej,więcej,wiecej. Wczoraj uległam wewnetrznemu przymusowi i dzisiaj mnie gnatki bolą znów:)))
OdpowiedzUsuńDora, właśnie, te cholerne wewnętrzne przymusy! Tych najtrudniej się pozbyć, aż dziwne, że łatwiej odmówić komuś, niż sobie samemu. Mnie też one dręczą. Na ten przykład gumienko, które trzeba jesiennie uporządkować, a nie chce mi się okropnie. Jest zimno, szaro i nieprzyjemnie. No to odkładam nie bardzo wiedząc na kiedy, bo cieplej nie będzie. I tak w kółko...
UsuńNie no, trafi się jeszcze nei raz ładny ,słoneczny dzień i wtedy zrobisz.Teraz ma być brzydko,mokro ,wietrznie,to nie ma co szaleć.
UsuńZaraz sie biore za szafę, musze schowac letnie ciuchy a wyciągnąc swetry,sama nie iwem co ja tam mam , nie pamietam,ale juz zimno mi dzis było,musze teraz sie wygrzać, 11 st,wiatr mroxny wrecz,ciezko dobrac ciuch na wyjsciez domu.
Dzięki, Dora. Czuję się usprawiedliwiona.
UsuńProszę bardzo, jestem w tym dobra:)
UsuńHana, nie stulaj,że se odpuszczasz;)Bo zdjęcia som żywym zaprzeczeniem.Jesteś pracusią nad pracusiami.
OdpowiedzUsuńA MM gratuluję pomysła, tak trzymaj!
Izydoru,cudnie u Ciebie, i urzekające widoki i dom.Ta olbrzymia kuchnia przypomina mi salę jadalnianą we dworzyszczu jakowymś z przepastnym kredensem w centrum.A kuchnia węglowa przepiękna i okna bardzo ozdobne.Naprawdę bardzo klimatycznie,uwielbiam takie wiejskie klimaty,wiklinę,różne saganki,dzbany i podobną materię.Wyobraźnia podpowiada mi jakieś alkierze,służbówki,komory,wozownię,spichrze,wędzarnię;))
Izydorku, czy domek parterowy czy jest "górka"?
Zimny wiater dziś,chociaż słonecznie.
PS.A ja majtki prasuję,hłehłe!Lubię prasować,takie dziwadło jezdem.
UsuńHanna, nie jestem pracusiem, absolutnie! Wciągają mnie różne roboty, ale muszę je lubić. No i jak już się za coś wezmę, to ciągnę temat do zmęczenia materiału. Pewnie dlatego robię wrażenie pracusia:)
OdpowiedzUsuńCóż... u mnie jest chyba inaczej. Unikam jak ognia rutyny w obowiązkach. Dla mnie wolność jest niczym powietrze. Nie mam ważnych obowiązków i wiem, że dużo swobody. Za to cierpię na brak systematyki i tak zwaną prokrastynację. Więc takie wakacje to j mam na codzien, przydało by mi się w druga stronę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLuna, znaczy się trzeba wziąć Cię do galopu!
UsuńPlany planami a ja dzisiaj miałam atak bólu zęba około drugiej w nocy. Zanim zadziałąły środki od cholernego bólu to zdążyłam obejrzeć po raz czwarty mecz Polska-Barzylia w siatę i nad ranem zasnęłam. Około południa ponownie musiałam wziąć cosik przeciwbólowego a na popołudnie przebijać się w korkach do koleżanki dentystki a potem w trochę mniejszych korkach wracać. Jak można przepieprzyć tak dzień??!!!! I teraz mam wyrzuty sumienia o których piszecie wyżej. Znieczulenie przestaje działać i nie jestem pewna czy przestanie działać też ból :(
OdpowiedzUsuńLilka; jak możesz mieć wyrzuty, kiedy to ząb Ci przepieprzył dzień, a nie Ty? I to następny nasz problem - mamy wyrzuty sumienia za coś, co kompletnie od nas nie zależało. Nie ugotowałam, bo musiałam dłużej zostac w pracy. Dziecko czekało na mnie w przedszkolu bo utknęłam w korku, nie poszłam na spotkanie koleżeńskie bo siostra złamała nogę, nie wywiązałam sie w terminie z czegos tam bo byłam chora.........itd itp. A mimo wszystko mam wyrzuty sumienia. Nie mówię o sytuacjach kiedy usprawiedliwiamy mniej lub bardziej wiarygodnie swoje zaniedbania. Tak też bywa. Ale mówię o tych razach, kiedy naprawdę czegoś nie mogliśmy, a mimo to ta niemoc nas gryzie.
UsuńMarta, z to nogo to prawda, że nie poszłaś, czy taki przykład tylko?
UsuńHana, tylko przykład :))))
UsuńOj, Lilka, a co jest zębu temu? Po interwencji nie powinno boleć!
OdpowiedzUsuńChyba nie ten ząb mi zrobiła tylko też do roboty ale inny. Do doopy z tym wszystkim jutro dzwonię ponownie. Chyba se prześwietle ze trzy zęby naraz i z tym pójdę, będzie szybciej. Znowu się faszeruje tabletkami i otumaniona jezdem.
UsuńOesu, serdecznie współczuję bólu zębowego. Chyba najgorszy z dolorów to jest.
OdpowiedzUsuńHej Kurki z wieczora. Do południa padało, dziecię i babcia w domu siedziały, potem sobie zrobiłam przyjemność i na wystawę poszłam. Zimno było, 12 stopni, padać przestało, nawet na chwilę wyjrzało słońce. Na jutro prognoza nieciekawa, trzeba chichoczące ironicznie letnie bluzki schować i wyciągnąć coś cieplejszego.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru życzę.
Ewa2, dawno wyciągnęłam i paraduję, ale mi gorrrąco! To zaczekaj.
OdpowiedzUsuńkurz nie jest kurzem do momentu aż nikt go nie zarysuje idiotycznym napisem typu :brudas .Moi znajomi mieli kilka lat srebrno szary telewizor. Pewnego dnia zauważyłam że mają czarny . Na moje pytanie czy jest nowy usłyszałam : nieeee,teściowa go umyła
OdpowiedzUsuńz nadbużańskiej krainy- Dośka
A to się usmiałam:)
UsuńDora jesteś zdrowsza o dziwo tematycznie o kurzu
UsuńTrafne spostrzeżenie Dośko :))
UsuńSłusznie Gryzmolindo z tym kurzem, ale go nie lubię. Kicham kurde za przeproszeniem jak jest go za dużo.
OdpowiedzUsuńjest nie lubiany a i owszem , ale i bardzo nie stabilny, wręcz leciwy gdy wietrznie . Onegdaj myślałam nad jego przyczepności lecz skończyło się na jego likwidacji
UsuńU mnie kurzu dostatek z racji remontowej,ale troche się go pozbyłam,nastepnie bedę produkowac kolejny.Najgorzje jak w nos i oczy zechce mu się wleciec, nie mam mocnych na takiego,chociaz córcia ma Młodsza zaopatrzona w gogle, maskę ,czapke,rękawiczki była uzbrojona,to i tak kihcala po skonczonej pracy.
UsuńGryzmo, można np. telewizor posmarować miodem czy czymś, wtedy kurz się przyczepi i spokój z nim. Nie będzie leciwy.
UsuńW mojej chaupie wiater nie hula, więc moje kurze są raczej wieczne, a nie wietrzne ;)
UsuńHana jak poleży to będzie leciwy znaczy się stary ;)
UsuńDora, po takiej pracy każdy by se pokicał.
OdpowiedzUsuńHano:))))))))) Jak to literówki potrafią rozbawić.
OdpowiedzUsuńCześc Poranne Kurki.
OdpowiedzUsuńU nas mokrawo i wietrznie - wieje liśćmi i gałęźmi. I chłodno jakby.
Miłego dnia!
Dzień dobry też mokre i wietrzne.
OdpowiedzUsuń!0 stopni, pochmurno, koty gonią od 5 rano, nie wiem dlaczego akurat dzisiaj, kiedy nie musiałam wcześnie wstać. Dobrego dnia.
Dzień zaczął się pechowo. Akumulator sie rozładował. Nie mam jak przywieżć murarza (jemu też nie odpalił) i co gorsze nie mam jak do weta pojechac z kotką. Sąsiadki moje prawie stuletnie, a mlodsza nie ma samochodu. I tak to na nowym.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia Wszystkim i sobie życzę!
Izydoru, a Agniecha jest daleko od Ciebie?
UsuńDwadzieścia i parę km, wydaje mi się.
UsuńDzien dobry, raczej pogodowo bez zmian,jak wcozraj,zimnooooo.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, wichur łeb urywa, a tu mus wyjść, bo wczoraj o ważnych zakupach zapomniałam. Wiadomo, jak kto ma sklerozę, to się musi nachodzić:)))
OdpowiedzUsuńHano, moja siostra nie ma fobii, ale przymus kontrolowania. Ja też go mam, ale inaczej się objawia. Zmory przeszłości; wciąż mają się dobrze, niestety...
Ninko, przymus to już chyba fobia albo inne natręctwo. Ech ta przeszłość - mogłaby już dać nam spokój.
UsuńOj wieje wieje, ale poki co to i slonce przyswieca czasami. czekam na kuriera z jedzeniem dla kotka a póxniej chyba wyjdę, chce zaliczyć ciuchland, bo po przegladnieciu ciepłych ubran stwierdziłam,ze nie mam nic fajnego na teraz.
OdpowiedzUsuńDo urzędu muszę, zarejestrować się do wyborów, bo meldunek ciągle tam.
OdpowiedzUsuńA ja jakies cieple wierzchnie okrycie musze nabyc, chyba tez do ciuchlandow sie udam bo dwa swetry pod trench mus nalozyc, jak kiedys na cebulke.
OdpowiedzUsuńBacha, najgorsze to ubieranie na cebulke, bardzo mnie irytuje,najgorzej sie teraz przestawić.`
OdpowiedzUsuń(kuriera ani widu!)
Mnie tam nadal ciepło, bez cebulki.
Usuńja dalej w klapeczkach....
UsuńDora, poki co nie mam wyjscia. Zakupy dopiero w sobote, bo prace koncze o 18.00 to juz nie mam sily niczego szukac.
UsuńOpakowana jak jest +6 i prawie arktyczny wiatr to klapek przymarza.
Usuńbylam w hucie wczoraj w klapkach - 10 stopni....ale 6 to pewnie by mi paluszki u duzych nog umarzly.
UsuńHej Kurki po południu. Wieje i 14 stopni, co chwilę nadlatują ciemne chmury i zasłaniają piękny błękit.
OdpowiedzUsuńPo dziecię muszę iść, może nie będzie padać.
Zwariowana pogoda. Wysiadłam z wnuczką z autobusu, przyszła chmura, zawiało, lunęło, wiatr nam porwał parasol, po 5 minutach świeciło słońce.
OdpowiedzUsuńEwa2, to tak jak u nas. Byłam we gminie w sprawie zarejestrowania się na wybory, bo meldunek ciągle mam TAM i nie mogłam z auta wysiąść, tak lało. I słońce świeciło jednocześnie.
UsuńMam stos papierów do wypełnienia, z oświadczeniem sąsiadów i sołtysa o tym, że tu mieszkam włącznie, chociaż jestem tu zameldowana czasowo. Jestem pewna, że to nowość, nie zgadnę czyjego autorstwa. Parę lat temu sytuacja była odwrotna - zameldowana byłam tu, a głosowałam TAM. Wystarczyła jedna wizyta w gminie z dowodem osobistym. Gdyby rzecz nie była tej wagi, olałabym. I zapewne o to chodzi. A niedoczekanie!
Bo to jest Moja Droga dobra zmiana na gorsze. Polityka i moralność Kalego, nie obrażając żadnej nacji.
UsuńEwa2, gacie mi opadli.
UsuńSzelki załóż, bo jak ciągla gacie mają opadać, to trzeba przygotowaną być.
UsuńByłam wczoraj odcięta od całego świata. Mało, ze lepek umarł, to jeszcze internet poszedł się bujać. Dziś obdzwoniłam kablówkę, że nie mam netu, ani telefonu i popołudniu przyjechał pan i wymienił mi modem na najnowszej generacji sprzęt. Za oknem zimno, raz słońce, raz deszcz, drzewa zmieniają kolorki liści - no jesień pełną gembom.
OdpowiedzUsuńPS. Masz rację Hanuś, bez zakładania, że chałupę ogarnę, ale nie tak zaraz, muszę się najpierw wyspać hahaha.
Bezowa
Bezowa, a jak już się wyśpisz, będziesz miała milion spraw do załatwienia, byle nie sprzątać:)
UsuńI tu przeleciał deszcz. Dzis juz za pozno, nigdzie sie juz nie wybieram,moze jutro. Bede sama ( no bo tak,to zawsze z córcią moge sie spiknąć gdzies na chwilę) az do poniedzialku,bo corcia jedzie malować i pozować , i wyobrazcie sobie,ze kawał drogi,w okolice naszej Goski Gryzmolindy!
OdpowiedzUsuńDora, ja bym się trochę poobijała na Twoim miejscu...
UsuńDora, raczej Doski Gryzmolindy ;)
UsuńTak,tak,Orszulko:)
UsuńHanuś obijam się!
no jak tak no to tak . Zakładam że Podlasie ciągnie się od Suwałk , aż do nikt tego nie wie , to ja się pytam gdzie Dora te okolice są?
UsuńDosiu Przystanek Zaścianek. W Krainie Bugu. Wieś Borsuki:)
UsuńBoszszsz, chciałabym zamieszkać w Borsukach!
UsuńPieknie tam,prawda?
UsuńA ja dzis siedze z telefonem na sznurku u szyi i w kieszeni i wogle. Otusz Synus dzis rano pojechal z Krasnalami na lotnisko i...przylecial do UK sam. Synowa napisala, ze do samej bramki, jak ich jeszcze widziala, zachowywali sie wzorowo. Synus caly w nerwach, bo z nimi i 1. raz sam wyjezdza, i 1. raz za granice i 1. raz samolotem leca i 1. raz wynajem samochodu. atrakcji moc. na zdjeciach wygaldali na zadowolonych - wiadomo - lizaki dostali! a to u nich w ogole nie widziane i nie slyszane. te dzieci nigdy nie prosza o cukierki, czekolady, lizaki, no, ogolnie CUKIER! jak dostana to pozeraja w calosci natychmiast, zanim im ktory rodzic nie wyrwie z zebow i , wbrew normalnosci obecnej, nie awanturuja sie. dla nich kawalek czekolady nie lada atrakcja. Dopiero jak przylecieli to w kolejce paszportowej sie wzieli za kudly i synus dostawal juz choroby morskiej, ale co mial zrobic? Uciec? nie uciekl. patrzylam na zegarek i jednak dal rade zgrabnie i szybko spacyfikowac Krasnale, przejsc przez kontrole paszportowa, znalezc wynajem aut, wynajac auto i dojechac do Coreczki. podobno juz deoluja salon i wgniataja , jedzac je oczywiscie, utwardzone jaja w kanape. czyli wszystko dobrze. Bardzo dumna z synka, bo on i krotki lont ma i od dawna w nerwach byl i zamyslal czy brac jednego Krasnala ("tego grzeczniejszego") czy obu. Moze odspnac, bo kazdy po drodze jest bardzo chetny do pomocy przy Krasnalach. To dopiero poczatek wizyty, w piatek przeflancuja sie do cioci-babci a w sobote beda pokazywaniu prababci. a moze odwrotnie...najgorsze jest to, ze tutejsza babcia, dla rozroznienia od polskiej babci, jest od zawsze nazywana przez nasze dzieci big Babcia. za co owa duza babcia sie obraza, hrehrehrhe. Spotka sie z kuzynem i dziemi kuzyna a my sie z nimi m ijamy zupelnie, ale odbijemy sobie na urodzinach juz niedlugo, bo pod koniec miesiaca.
OdpowiedzUsuńŁo kurna Opakowana, Synuś przyleciał z Krasnalami na ODPOCZYNEK? ;)
UsuńOdpoczynek, hrehrehre!
Usuńna pare dni tak, hrehrheehr - naprawde dokola lata kupa ludzi do wyrywania sobie Krasnali z rak a oni sa chetni do bycia z ludzmi - juz na weselu Coreczki, gdzie bylo 50 zupelnie im obcych osob (a mieli po poltora roku) szli za raczke i na rece i na woz drabiniasty i do kunia i do koz i jesc i tanczyc ze wszystkimi ) wiec synus odpocznie, wierze w to. dzieci bardzo czesto zaw=chowuja sie modelowato w gosciach. a nigdzie nie beda dlugo, wiec tego....
UsuńMarija wlasnie dostalam fotke, gdzie wujcio T. ma oklady z Krasnali, bo im ksiazke na dobranoc czyta, to synus ma wychodne. potem tylko ich zlozy i dalej moze udawac doroslego. z piwem ;)
UsuńOpakowana dałaś czadu! Po pierwszych zdaniach myślałam, że synuś zgubił Krasnale, aż się przestraszyłam.
OdpowiedzUsuńDobrze, że dzieci nauczone jeść mało słodkiego.
Ewa2, ja się nie przestraszyłam tylko dlatego, że wiedziałam o tym, że się w podróż wybiera:)
Usuńno rzeczywiscie ladnie napisalam...ja to raz prawie bym poleciala bez synusia, bo scene zrobil straszliwa w hole lotniczym, a ja sie schowalam za wielki slup .....mogl sobie pojsc w druga strone, ale nie poszedl, boo jak zobaczyl, ze mnie nie ma, to sie normalnie podniosl z podlogi, caly w czekoladzie i kurzu i brudzie z posadzki i zaczal sie rozgladac. no to wyczlapalam zza tego slupa.
UsuńOpakowana? Jest misja do wykonania. Wchodzisz w to?
OdpowiedzUsuńdlaczego nie :) jak wejsc?
UsuńJak bedziesz miała chwilkę to przez messendżera daj znak to ci powiem co i jak :)
UsuńOpakowana, szczypnij Lilkę na fb.
OdpowiedzUsuńJak mi brakuje wołania na fejsiku buuuuuuu.
OdpowiedzUsuńBezowa
Bezowa, Misiak Cię godnie zastępuje!
OdpowiedzUsuńBezowo, wyjszłam z wprawy , ale wołam, żebyś mnie na groch nie wysyłała :)
OdpowiedzUsuńDora, wołaj dziecinko, wołaj. Na groch to ja teraz mogę wysłać tylko siebie. Kiedy ja tam zajrzę? Niby Bezowy obiecał mi, ale kieeeeeeeedy? To cygańska dusza, już nie jedną rzecz mi w życiu obiecał. Bardzo krótką ma pamięć.
OdpowiedzUsuńBezowa
O Kury, witajcie z rana.
OdpowiedzUsuńU nas już nie pada. Bardzo byliśmy szczęśliwi, że padało. A teraz rozczarowani, że już przestało. Ale może jaki grzyb wystawi łepek z wilgotnej ziemi?
Osobiście lubię się ubierać na cebulkę. Lubię się ubierać jesienią i wiosną.
Miłego dnia!
Agniecha, człeku nie dogodzisz...
UsuńSłońce z rana na dzień dobry. 10 stopni, wiatr, pozakręcałam kaloryfery i chyba mi chłodno, koty też szukają ciepełka.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia Kurki.
Nie lubię ubierania na cebulkę, wyglądam jak stóg siana.
..a ja jak purchawka..... w ogole nie posiadam tzw grubych swetrow, bo to juz samo robi za stog siana i purchawke. moja cebulka prawie obrana bywa - cus na cialo, jakis trykocik cienki, sweterunio, tez cienki, choc czasem bywa z odrobina welny (ale musi byc mocno szlachetna i bez zbednego owlosienia), oraz kamizelka badz szal, jak sa mrozy. czyli za duzo fajnych szali lezy odlogiem. Mnie jest w zasadzie w 90% czasu CIEPLO. Za to te rozne bubowate kurtki, w ktorych poruszam sie jak balwan na lyzwach...do tego teraz i mam nadzieje, ze tylko teraz - nie moge palketki lewej zalozyc, a jak jestem wygimnastykowana, to tak ledwo, ledwo dosiegam. za pomoca szczypcow do ogorkow kiszonych jakos zaloze. a potem trzeba buuciki wzuwac...i dawaj, tego samego...najchetniej to bym dalej w klapeczkach chodzila, a tu temperatury maja spac ponizej 10 stopni. jak zyc??? marza mi sie buciki takie od razu z palketkami. ubierac sie tez nie lubie, bo nic mi sie mojego na mnie nie podoba. najlepiej jest w pizamie, tez wygladam w niej jak niewiadomoco.
UsuńDzień dobry Kurniku.11 st,pochmurno, wczoraj popadało,dzisiaj mozliwe ,ze też. Wyspałam się do rozpuku,trochę mnie łapie przeziebienie,ajajjaj,trzeba powalczyć ,żeby nie rozebrało wiecej, zatem książeczka,serialik,kocyk i kotek przy boku i już. Weekend ma byc cieplejszy i ładniejszy.
OdpowiedzUsuńAgniecho, nie za zimno na grzyby?
Bezowo, no niech ci te sprzęta ponaprawiają,bo smutno bez Ciebie!
Bezowa - czy Kurnik ma wystosowac pismo do Bezowego, zeby Ci zrobil cos z maszyneria???
OdpowiedzUsuńBezowy jakoś zrobił się odporny na moje gadanie. Może za jakiś czas się pokażę, ale na razie... Najgorsze, że u Pantery nic nie napiszę, bo ona anonimów się brzydzi, do Sonica nie wejdę i inne blogi też średnio dostępne.
UsuńBezowa
Bezowa, na nasze gadanie jeszcze się nie uodpornił. Żaden się nie uodporni.
UsuńOpakowana, no to kłopot z tym ubieraniem jak cos dolega,boli i nie pozwana na wyginanie ciała.Dlatego mysli sie i szuka czegoś niekłopotliwego. To Dla Ciebie jakieś butki wkładane, niezapinane są dobre, ewentualnie na rzepy,co to siedziesz na krześle i nózkę tylko wystarczy wsunąć, są ocieplane ,wiec takich wyszukaj, moja koleżusia nosi buty firmy UGG ,jest nimi zachwycona,bo skarpetek wcale nie używa, buty mają ciensze lub grube futerko, jedyny minus,to są cholernie drogie.
OdpowiedzUsuńhttps://www.eobuwie.com.pl/ugg.html
OdpowiedzUsuńFajne buty, niektóre. Klapki na platformie podobają mi się, ale ceny rzeczywiście zaporowe.
OdpowiedzUsuńDora - Uggsy znamy...znaczy Coreczka zna osobiscie, dla mnie za drogie. rozne kamasze pewnie wloze, za pomoco lyzki obuwniczej, byleby byly obszerne.trochu niska jestem na takie rozbudowane. a podobne do uggsow, to wlasnie mi sie przupomnialo, zanabyl dla mnie slubny, ale trza sie z nimi nieco mocowac - am nogi grube i szerokie stopy.teraz ide szukac adidasow, ktore moge zakladac niszczac je, bo bez rozwiazywania sznurowek. juz w nich chodzilam do huty - spodnie calkiem huciane, a tu adidasy. ale na szczescie nie biale, bo by sie kazdy mi na nogi gapil. palketki musze nosic, bo mi sie stopy poca.......
OdpowiedzUsuńZ butami też mam problem, bo stopy mam zniekształcone, najlepiej mi się chodzi w takich plecionych z gumek, do tego stopki. Musi być gruba podeszwa bo uraża mnie każda nierówność i kamyczek. O eleganckich butach nawet pomarzyć nie mogę, żadnych nie wcisnę, nie wiem co będzie w zimie bo takie rozchodzone już mi się rozleciały, a takie które bym wcisnęła to robią z futrem w środku i jest mi za gorąco, po co mi futro na łydce.
UsuńKolezusia amerykanska twierdzi, ze w tych Uggach to sie stopy nie pocą. A do butow ogolnie na najlepsze łychy takie dlugasne.
UsuńDora - mnie sie w klapkach nogi poca. nawet w tej chwili jak pisze!
UsuńEwa - uwielbiam te z plecionej gumki. jak sie naucze zakladac palketki, to bede je nosic az mnie jakis snieg badz ulewa zalatwi. Z plecionki mam bardzo wygpdne (oczywiscie :) ) z Deichmanna (zwanego rowniez, nie wiem dlaczego, scheismanem). mam lychy. w ogole to dama w torebce ma szminke i puderniczke, a ja mam lyzke do butow....
Wiecie, jak sie ma problemy ze stopami, to buty porzadne sa niezbedne, bo tanszymi i gorszymi mozna sobie tylko zaszkodzic, szczegolnie kiedy się duzo chodzi.
OdpowiedzUsuńHmm, Uggi!
OdpowiedzUsuńCudowne buty, miałam z Baty oliwkowe,nosiłam 3 sezony i jeszcze się nadają.Niestety przez internet nie zamówię,bo większość to podróby:
http://allekicz.pl/poradniki/marki,buty-ugg-jak-rozpoznac-oryginal
Poczekam na promocje w Ecco.
Trochę chłodno,choć słonecznie.Cosik głowa mnie dziś pobolewa,ciśnienie się chyba kotłuje;)
Byłam w sklepie firmowym, wiele butów fajnych,ale są też i nieźle odlotowe:)
OdpowiedzUsuńCzołgiem Kureiry, butów żadnych nie kupiłam, teoretycznie (hrehre) butów mam dosyć. Ciepło dzisiaj było, trochę porządku z gumienkiem zrobiłam i dzięki temu czuję się lepiej.
OdpowiedzUsuńja to lubie te sandaly ze spodem zabotowym - lottafromstockholm cos tam, jakis com czy co.uk.
Usuńjedne , niskie, wygodne nieprzyzwoicie, drewno jeszcze zyje, choc zdarte, gora sie rozlazla przerazliwie po 3 sezonach non stop. kupilam wyzsze i sa za wysokie na moje zmarnowane konczyny, szkoda...za mlodu hodzilam w sabotach caly rok. to bylo w czasach, kiedy baby -przekupki pod sklepami pokazywaly mnie sobie palcami i mowily cos o obozie koncentracyjnym... potem WSZYSCY nosili, a moje mialy juz podeszwy zdarte do 1cm. w zimie oczywiscie chodzilam w welnianych palketkach i bylo dobrze. teraz to tylko felerem jest to, ze za dobrze nie jezdze samochodem w sabotach...moze powinnam wiecej pocwiczyc!
p.s. Krasnale zachwycone, synus szczesliwy, coreczka mowi, ze latawce takie, ze czlowiek patrzac pada ze zmeczenia, wujcio T. w siodmym niebie, bo Krasnale do niego lgna. Jutro o jakiejs tam p orze jada meczyc inne czesci rodziny.
Niezła eskapada z krasnalkami, chłopaczki ciekawe świata ,to się dobrze bawią a rodzinka ciekawa chłopaczków,wiec zniesie nawet jak będą marudni bo zmęczeni:))))
OdpowiedzUsuńDrewniaków nie miałam ,ale jedne wdziwałam jak bywalam u koleżusi na wsi, bo fajnie sie w nich chodizło po trawie rano i wieczór,kiedy zroszona:)
W zasadzie mam kilka par butów, dokopie sie jeszcze do zeszlorocznych ,bo juz nie pamiętam w jakich to jak chodizlam cała zimę? a, chodizłam w trekkingach,bo przeciez w robocie byłam ,a tu jak przyjechałam to też były najwygodniejsze, o widzicie, dobre trekingii jeszcze by mi ise przydały,bo inne mam ,zakupiłam za psi pieniądz na wyjeżdzie, bo wyprze były.
Hano, no to gratulacje, ja tylk oz balkonu rózyczki wnosłam do odmu, koteczek wyszedł na balkon, chwile postał i zwiał, stwierdizł,ze za zimno.
OdpowiedzUsuń