A teraz już oddaję głos Autorce:
KOBIETY W ŻYCIU KOBIETY
Pukam
nieśmiało... Nikt nie odpowiada. Otwieram drzwi, pusto... Ani śladu
Dzikich Kur, tylko kubki z niedopitą herbatą przy stole, grzędy
kocem przykryte. Słychać muzykę. Ciepło, a za oknem wiatr,
krople deszczu bębnią o szyby... Rozgoszczę się, bo mam
przyzwolenie. Opowiem Wam coś.
Wyprowadziłam
się ze wsi, gdzie dość długo pracowałam i pracę swą lubiłam,
do miasta, w którym, wydaje mi się, wegetuję. Oczywiście zajęć
mam dużo, bardzo dużo, dzieci, dom, obiadki... Czegoś jednak mi
strasznie brakuje. Na pewno czasu na drobne przyjemności, takie
naprawdę drobne - książki, film... I snu więcej by się przydało.
I tęsknię do ludzi, bo znajomych nie mam tu wcale. Na szczęście
jest telefon, Internet. Dzięki nim jestem w kontakcie z tymi,
których gdzieś tam za sobą zostawiłam. Niektórych zaczynam
odkrywać na nowo.
Na
nowo odkryłam i poznałam pewną trochę starszą ode mnie
dziewczynę. Dziewczyna ta nie miała w życiu łatwo. Urodziła się
w ubogiej rodzinie, na wsi. Rodzice jej dbali często z dużym
poświęceniem o codzienny byt, ale nie myśleli o zaspokajaniu
potrzeb emocjonalnych dzieci, nie zastanawiali się nad ich poczuciem
bepieczeństwa, własnej wartości... Problemy, z którymi się
samotnie borykała, były z pewnością za duże, aby mogły je
udźwignąć wątłe barki dziecka. Jednak to dziecko, jak małe
drzewko wystawiane na pastwę wiatrów, deszczów i burz, rosło,
stawało się coraz silniejsze. W końcu przyszedł moment, że
dziewczyna mogła sama zadecydować o sobie. Wyjechała do dużego
miasta, gdzie zaczęła się uczyć, pracować. Wsparcie rodziców
otrzymała, bo to byli w gruncie rzeczy dobrzy i inteligentni ludzie,
tylko sami mieli deficyty wyniesione z własnych domów rodzinnych. A
ona poradziła sobie z kompleksami, bo miała ogromne, z biedą i z
brakiem wiary we własne możliwości. Ułożyła sobie życie
szczęśliwie, stworzyła ciepły dom, w którym jej syn czuje się
dobrze i bezpiecznie.
Na
nowo też poznaję moją koleżankę, niewiele ode mnie młodszą.
Zdolna, błyskotliwa, pracowita, spełniona... Jak każdy, ma swoje
problemy, ale wydaje się, że jest szczęśliwa. Tylko spojrzenie ma
zawsze takie poważne, czujne, przenikliwe. Jako nastolatka straciła
oboje rodziców, została sama z braćmi. Po tej stracie szybko
dojrzała i mam wrażenie, ze cały czas żyje tak, jakby chciała
tego jej mama - nauczycielka. Nigdy nie lubiła opowiadać o sobie,
zawsze była nieufna, niełatwo było do niej dotrzeć. Dziś ma
córeczkę, jest żoną, a przede wszyskim przebojową kobietą.
Przebojową, a jednocześnie ostrożną, przewidującą... Dobrze mi
się z nią rozmawia.
Odnawiam
też kontakty z moją przyjaciółką z dzieciństwa. Ta znajomość
wiele przetrwała, bo jesteśmy z zupełnie innej gliny ulepione. Ona
beztroska, czasami naiwna, ma to coś, czego mi strasznie brakuje -
wieczny optymizm, wiarę w siebie. A długo miała w życiu pod
górkę. Gdy była bardzo mała, jej matka zostawiła ją i ojca i
poszła swoją własną drogą. Macocha, która pojawiła się potem,
traktowała ją po macoszemu. Od zawsze wiedziała, że musi szybko
się usamodzielnić. Mimo rożnych przejść w dzieciństwie,
różnych traum, zawsze była osobą z sercem na dłoni, ufną,
radosną, otwartą. Nikogo o nic nie obwiniała, nie miała żalu...
Bardzo wcześnie wyjechała z Polski. Bez znajomości języka i z
pustym portfelem trudno jej było na początku. Jak trudno, wie tylko
ona sama. Spotkałyśmy się po latach w jej zagranicznym domu. Miała
przystojnego, sympatycznego chłopaka, jego rodzina traktowała ją
jak córkę. Niestety szczęście nie trwało długo, chłopak w
wyniku nagłej i krótkiej choroby zmarł. I znowu została sama. I
dalej parła do przodu. Pokończyła jakieś szkoły, kursy. Buduje
ciągle swoje życie z tą samą wiarą, że się uda. Nadal tak
samo delikatna i ufna, a jednak niezłomna.
To
tylko przykłady zwyczajnych, a jednocześnie niezwyczajnych kobiet
w moim życiu. Jest ich dużo więcej. Czasami mam wrażenie, że
wcale ich nie znałam. Dlatego jeszcze raz chcę się z nimi
zaprzyjaźnić, oswoić... Mam taką potrzebę, jak nigdy. Podziwiam
je. Zaczynam lepiej rozumieć, dostrzegam te wartości, które
sprawiają, że są wyjątkowe, siłę, czasami heroiczną odwagę...
Czerpię od nich energię, inspirację do swojego własnego życia.
Dzięki nim weryfikuję siebie jako kobietę, matkę, żonę.
Uświadamiam sobie, że właściwie to tak było zawsze. Dostrzegam
w sobie cechy swojej matki, jej gesty, spojrzenia, zachowania.
Przypominam sobie, jak wielki wpływ na moje, także te najważniejsze
decyzje życiowe, miały inne kobiety. Odkopuję spod piasków
niepamięci swoje stare autorytety – polonistkę z podstawówki,
pierwszą prawdziwą przyjaciółkę, pewną poetkę...
Nie
zapominam o tym, że istnieją cudowni, mądrzy mężczyźni. Uważam,
że posiadam taki okaz w domu. Dopiero teraz jednak zaczynam czuć
się kobietą z krwi i kości. Na pierwszym miejscu jestem właśnie
kobietą, nie matką nawet, nie żoną, tylko kobietą. Nie czuję
się feministką, choć może coś tam z feministki w sobie mam, ale
czuję jedność i ze starszą, opisaną przeze mnie dziewczyną, i
koleżanką ze studiów, i z przyjaciółką z dzieciństwa, i z
paniami z przedszkola córek, i z tą miłą, nieporadną babcią,
która mieszka obok.
Może
to w końcu dojrzałość mnie dopadła, poprzez takie przemyślenia?
A
co Wy, Dzikie Kury, o tym wszystkim sądzicie?
Sądzę, że jesteśmy w stosunku do siebie zbyt krytyczne. Za mało się wspieramy. A szkoda. Bo kto lepiej zrozumie kobietę, niż druga kobieta?
OdpowiedzUsuńOmatulu, pierfsza? Kalipso, chętnie się z Toba zaprzyjaznię:)
UsuńO, jak miło:)
UsuńPowtórzyłam gdzieś na dole Twoje słowa:)
UsuńKalipso, ja też, ja też! I jestem starsza!
OdpowiedzUsuńKażdy ma za sobą jakąś traumę z dzieciństwa. I każdy powiela jakiś scenariusz, najczęściej nieświadomie. Ale jeśli zdamy sobie z tego sprawę, to pierwszy krok ku wolności i wyzwoleniu, bez terapeutów i kosztownych terapii (nie mam nic przeciwko terapeutom! Ani terapiom!). Nie można zwalać wszystkiego na trudne dzieciństwo i toksycznych rodziców, bo to łatwizna i uproszczenie. Nie mówię oczywiście o przypadkach ekstremalnych.
Do pewnego momentu, to chyba wszyscy są bardzo krytyczni wobec swoich rodziców, a im człowiek starszy, tym bardziej rozumie ich, usprawiedliwia. Chciałam tu pokazać przykłady tych moich kobiet, które dla mnie są niezwykłe, bo takie silne, mimo przeciwności losu. Wcześniej nie zastanawiałam się nad takimi sprawami. Po prostu były to miłe dziewczyny, zwyczajne, nagle stały się godne podziwu.
UsuńNo i zapomniałam dodać, że czuję się już trochę zaprzyjaźniona:) Jesteście bardzo miłe, mądre... To nie przypadek, że tu utknęłam:)
UsuńKalipso, nie wprawiaj nas (mnie) w zakłopotanie:) Jeśli o mnie chodzi czuję się średnio miła i lekko mądra...
UsuńKalipso, tyle komplementów bladym świtem:)) Ale mów nam tak, mów, to poprawia samopoczucie...Ja się bardzo cieszę, że do nas trafiłaś i czujesz się tu dobrze, my z tobą też:)))
UsuńHana, Tyś do tego podobno i piękna:))) Mika, no co ja będę powtarzać, wiesz, jak jest:)))
UsuńJeny, kto wprowadził Cię w taki błąd? Jestem piękna, ekhm, wewnętrznie:)))
UsuńI emanujesz tym wewnętrznym pięknem...
UsuńJa mówiłam, że jesteś Hano piękna:))))
UsuńKiedyś (chyba do miki) napisałam, że wszystkie Kury wydają mi się takie młode, dobre i pełne pozytywnej energii:))))
UsuńSłusznie Arte, piękneśmy i mądre na zabój i basta!
UsuńI młode wewnętrznie...
UsuńI piękne wewnętrznie, i cudne, i boskie:)
UsuńMiko, przepraszam, że z małej litery, ale to wcale nie umniejsza naszej piękności:)))) Wewnętrznej:))))
UsuńFajnie czuć taką więź z innymi kobietami. Zrobiono niestety wiele, żebyśmy jej nie czuły. Nie tylko zresztą z kobietami, ale i przede wszystkim z sobą. Dobrze, że w Internecie można znaleźć bratnie dusze, a ich krąg się coraz bardziej powiększa.
OdpowiedzUsuńTo chyba dobrze, że takie przemyślenia przychodzą Ci do głowy, Kalipso :) Mogą oznaczać, że stajesz się Wiedźmą.
O, tak, czuję się już wiedźmą:) A Internet to prawdziwa skarbnica bratnich dusz. Na blogu Kur ich pełno:)
UsuńO, z tym zgadzam się w 300 procentach!
UsuńW 1000%!!! I najfajniejsze, że jakoś się odnajdujemy...
UsuńNie będę gorsza, dam 5000%:)
UsuńNowa licytacja?! Ja tam uważam, że to jest magia, że taaaaki wielki internet, a my się i tak znajdziemy;)))
UsuńŚwięta prawda:)
UsuńDaję 100000% i koniec.
UsuńPięknie i mądrze napisane. Kobiet są wspaniałe i przyjaźń z nimi jest czymś wzbogacającym życie. Bardzo cennym. Zdarza się często, że mężczyzna staje na drodze tej przyjaźni, ale cóż... I tak warto przyjaźnić się z kobietami. :) Nie wyobrażam sobie życia bez przyjaciółki :)
OdpowiedzUsuńNie można tkwić całe życie w traumie dzieciństwa, przychodzi czas, że już samemu jest się odpowiedzialnym za siebie. Zrozumienie tego to duży krok ku szczęściu.
Bo kto nas lepiej zrozumie, jak nie inna kobieta? A mężczyźni potrafią namieszać.
UsuńPodziwiam tych ludzi, którzy mimo wielkich traum, nie oglądają się za siebie, biorą los w swoje ręce. Są i tacy, co całe życie epatują cierpieniem, wydaje się, że urojonym.
Ktoś (patryjarchat?) zrobił wiele, abyśmy nie czuły zanadto tej więzi, bo baby w kupie to niesamowity potencjał.
OdpowiedzUsuńPotencjał - właśnie! Razem możemy wiele i to widać :)
UsuńGdyby baby od zarania nie były tłamszone, może świat wyglądałby inaczej? Nie jestem wojującą feministką, co zaznaczam i nie dzielę świata na głupich facetów i mądre kobiety. Dzielę go na LUDZI mądrych i głupich. Jednak sporo możliwości zostało zaprzepaszczonych, ukryć się nie da.
UsuńSporo możliwości zaprzepaszczonych... I jeszcze długo w świecie nie będzie równowagi.
UsuńA baby to ogromny potencjał:)
Oj nie będzie! Na wsi zwłaszcza. Patriarchat trzyma się mocno. Największy przygłup w powiecie uważa się za lepszego od najmądrzejszej kobity, bo co tam baba może wiedzieć? Ktokolwiek przychodzi po cokolwiek, to z punktu pyta: "sumsiod jes?", z kobitą nawet nie próbują załatwić sprawy, z którą przyszli. I wyciągają łapę witając się z chłopem, nawet jeśli baba stoi obok.
UsuńJakiś czas temu braliśmy udział w imprezie w tutejszym muzeum rolnictwa i młynarstwa. Pan jakiś opowiadał ciekawie o różnych takich, na koniec zapodał konkurs - coś tam trza było zgadywać, nagrodą były koszulki ze stosownym nadrukiem. Jakiś facet zgadł, potem drugi, w końcu prowadzący rzekł: panie prezesie, może jakieś łatwiejsze pytanie, żeby panie też miały szansę... Dodam tylko, że pytania były idiotyczne, z rodzaju: ile skrzydeł ma wiatrak i co miele się we młynie.
Niekiedy jest to wina... samych kobiet. Mam na myśli postawę "blondynki" - wtedy - pozwalając, aby urok blond włosów zadziałał - łatwiej, szybciej, skuteczniej osiąga się cel. Jedna, druga, trzecia tego typu historia i opisana przez Ciebie sytuacja ma wytłumaczenie.
UsuńAle dla równowagi dodam, że kiedyś zdobiłam tytuł SzantyMENA Roku:)))) Dla wyjaśnienia - szantymen to człowiek, który "dyrygował" pracą na starych żaglowcach, podawał rytm np. podczas wybierania żagli, wyciągania kotwicy, czy wiosłowania. Oczywiście szantymenami byli mężczyźni:) Nieskromnie rzeknę, że jestem jedynym przypadkiem w historii światowego żeglarstwa:))))) I nie zawdzięczam tego blond włosom:)))) W skrócie - było to rok pracy nad gromadzeniem informacji z zakresu... eeee, długo by opowiadać.
UsuńNic nie "zdobiłam", ale zdobyłam:))))
UsuńTo jest cos Artenko!!
UsuńI zaraz mi przychodzi na mysl.."razem wezmy go, hoooo".
Oj, jak ja lubię takie komentarze:))))) A czyje wykonanie lubisz?
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=SvU-pxCIdfw
https://www.youtube.com/watch?v=uRu_cl1MCsc
No i jeszcze Smugglersi:)
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=r6YLLDzvszY
Jasne ze Ryczace Dwudziestki:)
UsuńA najbardziej to takiego jednego Jaska, z ktorym odbylismy kiedys rejs na Mazurach. Gosciu plywal z Tony Halikiem..
Rany!!!! Niesamowite, znam dziewczynę, która podróżując autostopem po Europie została podwieziona przez Jacques'a-Yves'a Cousteau (czy jak to się tam pisze:)))))
UsuńJa pływałam (krótko) z córką Teresy Remiszewskiej:)
UsuńHana piszesz że nie jesteś wojującą feministką ,wojującą nie . Ale taką zwykla kobiecą to wszystkie światłe kobiety jesteśmy . Feminizm w moim rozumieniu to niezgoda na traktowanie nas kobiet jako niższych istot . I wkońcu korzystamy przecież z tego wszystkiego co wywalczyły dla nas te wojujące .
UsuńIdeałem by było gdyby obie pcie zamiast walczyc ze sobą zgodnie uznały ,że jesteśmy różni ,ale powinniśmy być partnerami i uzupełniac się .
CudARTeńka jako SzantyMEN:) Pięknie:) Tak trzymać! Jestem pełna podziwu, a to przecież normalne, że Arteńka potrafi:) Maria, pięknie napisałaś. Całkowicie odżegnać się od feminizmu nie możemy. Powinniśmy być partnerami, ale stereotypy związane z płcią tkwią w nas tak głęboko. Kobiety, nie tylko na wsi, godzą się często na uprzywilejowaną pozycję mężczyzn, tłumaczą ich, rozgrzeszają. Śmieją się z upokarzających żarcików. Bez słowa sprzeciwu przyjmują tzw. tradycyjny podział ról w domu.
UsuńO to, to, Kalipso (ani człek nie czuje, jak mu się rymuje). Na tym spotkaniu we młynie, o którym powyżej, o mało mnie szlag nie trafił na takie dictum. A reszta obecnych tam pań zaśmiała się perliście i tyle.
UsuńKiedy kupowałam samochód, wsiadłam za kierownicę na jazdę próbną. Facet z salonu nie mógł wyjść z podziwu, że odruchowo włączyłam światła odpaliwszy samochód! Nie mówiąc o tym, jaki wzbudzam podziw wjeżdżając na kanał przy okazji przeglądu! Zastanawiam się, czy ci wszyscy faceci mają w domu idiotki, czy co? Czy one tylko udają? Ale po co?
Marija, taki ideał to by było coś! Ale obawiam się, że stereotypy tkwią w ludziach głęboko i wpajane są kolejnym pokoleniom od dzieciństwa...
UsuńBo je tak wychowano ,bo mają małe poczucie własnej wartości ,bo uważają że bez chłopa nie są nic warte , bo .....
UsuńDokładnie, Dziewczyny. Czasami widzę jak młode, niezależne, inteligentne panienki z determinacją męża łapią. Aż żal...
UsuńJak czytam takie historie, jak ta z przeglądem, to już od razu mi się w środku burzy... No, chyba mają w domu... kogo mają i myślą, że wszystkie takie. Albo im (mężczyznom) tak po prostu wygodniej, od razu się lepiej czują. Ale wina leży pośrodku:) JESTEM ZA PARTNERSTWEM.
UsuńA propos szantymena - to ja mam 154 cm wzrostu:))))
Arteńka, przybij piątkę! Chociaż mam 1 cm przewagi!!! Hura!!! Nie jestem najniższa!
Usuń:))) A mówiłaś, żeś kurdupel:))))
UsuńKuamauam!!!
UsuńJa to jestem wysoka - całe 158:)
UsuńA niech Cię, Hano, trudno doczytać coś Ty robiła:))))
UsuńNieprawdę mówiła...
UsuńKiedyś miałam 176 ,teraz siem już lekko zdeptałam ;))
UsuńOjacie, Marija, to ja nie wiem, z góry będziesz na mnie patrzeć:(
UsuńPoza tym, jeśli zdepcze się 176 to żaden problem, ale jeśli zdepcze się 150, to już kicha.
UsuńNiedługo będę robić za krasnoludka w mojej własnej szafie!
UsuńTak sobie myślę, że aby docenić rolę kobiet w swoim życiu to trzeba jednak trochę dojrzeć. Dopiero wtedy jesteśmy w stanie w pełni tę więź docenić i ją poczuć. Czasem to więź międzypokoleniowa, czasem rówieśnicza. I czas weryfikuje te więzi, trudne życiowe sytuacje też. Dla mnie przyjaźnie z kobietami są bardzo cenne i dają mi ogromnie dużo.
OdpowiedzUsuńMasz rację, a dojrzałość przychodzi z czasem. I to jest piękne, bo młodość umyka, a jest coś w zamian:) Ja po urodzeniu dzieci dopiero zaczęłam przyjaźnić się z mamą, ciocią. Poza relacją rodzic - dziecko pojawiła się dodatkowa płaszczyzna porozumienia.
UsuńDokładnie tak było ze mną i moją Siostrą starszą o 5 lat. Niby niewiele, a jednak musiałyśmy dojrzeć właśnie. Pięć lat to wystarczająco dużo, aby rozmijać się w dzieciństwie i w okresie dorastania. Później i teraz to przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
UsuńO, to, to właśnie! Jest coś za coś... Coś odchodzi i coś innego przychodzi, to chyba oznacza powiedzenie, że życie płynie, jedna fala rozbija się o brzeg, następna nadchodzi...
UsuńI dzięki temu życie na każdym etapie może być piękne:)
UsuńWiek absolutnie nie ma tu nic do rzeczy. Na szczęście. Tak jak mówisz, Mika, to sprawa "częstotliwości" - w sensie pokrewieństwa dusz - i dojrzałości. Z przewagą tego drugiego.
OdpowiedzUsuńBariera wieku w pewnym momencie zanika. I znowu ta dojrzałość:)
OdpowiedzUsuńMika, dziękuję Ci za piękny wstęp do posta i promocję:))) Czuję się zawstydzona:)))
OdpowiedzUsuńNo co ty, to przecież nic. Musiałam cię przedstawić oficjalnie:)) A poza tym, skoro my trafiłyśmy do twojego bloga i tak bardzo lubimy twoje pisanie, to czemu inne kury nie miałyby tego zrobić? Pamiętasz mój post o dzieleniu się? :))
UsuńNo pamiętam, wtedy pierwszy raz udzielałam się u Was:)
UsuńNo to się podzieliłyśmy tobą:)))
UsuńI ja też chcę się zaprzyjaźnić, też musiałam zmienić swoje życie lata temu, wyjechać ze wsi, nie miałam w mieście żadnych zanjomych, ale dałam radę. Przyjaźń może się rozpocząc w każdym wieku, w każdym miejscu.....
OdpowiedzUsuńMnemo, to mamy wiele ze sobą wspólnego:) I też mam kilka pseudoprzyjaźni za sobą. Fajnie jest dowiedzieć się, że macie podobne doświadczenia, czasem podobne koleje losu, podobne odczucia. Między wierszami można wyczuć podobną wrażliwość. Bardzo miło jest Cię spotkać i poznać, nawet tak, wirtualnie.
UsuńAle nie trawię pseudo przyjaźni, co mnie kilka razy w życiu spotkało. Trochę się późno orientuję, bo jestem dość ufna, ale te przypadki nauczyły mnie, że nie każdy Twój przyjaciel, co się nim nazywa. A małą dawkę próby zaprzyjaźnienia się miałam w niedzielę i do dziś z tego powodu odczuwam niepokój. W tym przypadku niestety nie będę przyjaciółką, ba nawet koleżanką.
OdpowiedzUsuńWiesz Mnemo, tak jak pisałam powyżej, trudne sytuacje życiowe weryfikują przyjaciół. Ja doświadczyłam tego na sobie, ale miałam ogromne szczęście, bo nie dość, że nikogo nie ubyło z kręgu moich przyjaciół i dobrych znajomych, to jeszcze kilka osób przybyło...
UsuńTo nawet nie jest kwestia trudnych sytuacji życiowych, ktoś, kto mieni się Twoim przyjacielem tylko wtedy,kiedy coś od ciebie potrzebuje nie jest twoim przyjacielem... o to mi chodzi, mimo, że przyjaciele sobie często pomagają, ale to jest zupełnie inna rzecz i nie tak to wygląda:))))
UsuńTez zmienilam swoej zycie. Radykalnie. Gdy bylam mlodsza , to jakos lepiej dalam sobie rade, Znalazlam przyjaciol, oswoilam nowe srodowisko. Dzieki tej pierwszej, wielkiej zmianie spotkalam swoja duchowa siostre, za ktora co dzien tesknie.
OdpowiedzUsuńAle tu i teraz-jest gorzej. Bo funkcjonujemy troche na zasadzie, jestesmy rodakami, to sie przyjaznijmy . A dzie tam.. Nie da sie.
Z rodakami na obczyźnie to chyba bardzo różnie bywa... I to prawda, że łatwiej się adaptujemy do zmian, gdy jesteśmy młodsze...
UsuńE, nieee... Nie każdy(-a) tak ma. Zmiany to moje drugie imię. Adaptuję się bez problemu. A młódką to już dawno nie jestem(:
UsuńA z rodakami na obczyźnie wiele innych jeszcze elementów wchodzi w grę. Konkurencja, zazdrość może, strach, że trzeba będzie może pomagać, jakby co?
UsuńTeż się łatwo adaptuję. Wszędzie i o każdej porze. Adaptacja to moje czwarte imię (bo mam trzy).
UsuńRodaków na obczyźnie nie miałam przyjemności poznać, poza Marią i Jej mężem, z którymi jesteśmy w przyjaźni do dziś. A tych, których mogłam czasem obserwować, nie chciałabym zaliczać do znajomych.
A co do kobiet w moim życiu. Nie da się ukryć, były, ale jednak to mężczyźni odegrali kluczowe role. Z panami mi jakoś bardziej po drodze jest, taka widać karma.
Owieczko, przybij piątkę!
UsuńNie da się ukryć, że panowie pewne role wypełniają z oddaniem:) I w moim życiu byli (i są) ważni. Jednak to zupełnie inny rodzaj relacji, niż z kobietą. I nie mówię o całej sferze erotycznej, żeby była jasność. Są kwestie, których żaden facet nie pojmie i odwrotnie!
Rodacy na obczyznie...Temat rzeka :( I to w dodatku bardzo smutny.
UsuńNie mam doświadczeń, ale czasem coś się słyszy, czyta. To rzeczywiście nie jest fajnie. Ciekawe, swoją drogą, dlaczego emigracja wyzwala paskudne cechy, a nie odwrotnie? Wydawałoby się, że zwłaszcza na obczyźnie w kupie raźniej.
UsuńZ tym pojmowaniem, to myślę, że jest to kwestia konstrukcji mózgu, tak właśnie - KONSTRUKCJI. No i w sumie dobrze, że tak jest - stwarza to więcej możliwości, powoduje,że świat jest ciekawszy... Trzeba tylko dużo cierpliwości, aby umieć dogadać się i z kobietami, i mężczyznami.
UsuńU mnie z adaptacją problem. Chociaż kto wie, może za granicą byłoby łatwiej?
UsuńCudARTeńka, czasami naprawdę trzeba dużo cierpliwości:)
Według mnie za granicą nie jest łatwiej. A jak ktoś ma duszę słowiańską, to zupełnie nie jest dobrze. Nie mówiąc już o wschodniosłowiańskiej:)
UsuńW punkt!
UsuńNo, i ta dusza tak sobie powywa po cichutku...
UsuńBa! Nawet dość często powywowywuje:)
UsuńDojrzałość jest wspaniała! A dojrzałość Kobiety, to coś naprawdę wyjątkowego. Pozwala dojrzeć wreszcie rzeczy w odpowiednich proporcjach. I siebie, i swoje wady. I zalety! Okazuje się, że są, a jakże. I talenty! Może i nie są bardzo artystyczne, ale np. talent słuchania ludzi też może zdziałać wiele dobrego. Zaczyna też dojrzewać się wokół siebie inne kobiety i zrozumieć wreszcie, że są to siostrzane dusze, a nie rywalki, co podprogowo wprowadza nam się do głowy od dziecka.
OdpowiedzUsuńKobiety są dużo bardziej społeczne, lepiej potrafią dostrzec potrzeby innych i jakoś łatwiej przychodzi im się zorganizować w działaniu pomocowym.
Fajnym przykładem jest społeczeństwo Indii, gdzie facet poprzez kolejne etapy swojego życia (dziecka, młodzieńca, męża, ojca) dąży do ideału dojrzałości, czyli wycofania się z życia społecznego i oddania medytacji w górskim aśramie. Kobieta w tym wieku zakłada zwykle z innymi kobietami jakieś pomocowe NGO. Żeby nie było, nie umniejszam roli medytacji:)
Dzięki Kalipso i Kury za ten wpis. Jest bardzo wiele kobiecych postaw do podziwiania. W swoim otoczeniu też mam kilka. I też mam przyjaciólki w wieku 70+ i 20+.
To święta prawda, że odkrywa się siebie na nowo... I widzi się cechy, o które człowiek by sam siebie nie podejrzewał:)) Do cech kobiet dodałabym jeszcze to , że mają większą empatię niż panowie, lepiej potrafią się wczuć w sytuację innych i ich zrozumieć.
UsuńPozdrawiam, Bazylio
Są bardziej otwarte na wszystko;))))
UsuńJa dziękuję, Bazylio, za ten komentarz. Rzeczywiście, wcześniej dostrzegałam u innych kobiet raczej rywalizację, wzajemne szczucie na siebie, niechęć. A teraz widzę, że tak naprawdę jesteśmy bardzo podobne i potrafimy się zjednoczyć, zrozumieć siebie nawzajem, współdziałać. Mika i Kretowata, jesteśmy boskie, w końcu "babę zesłał Bóg":)
UsuńA jak!!!
UsuńTu chciałabym zaznaczyć , że 20+ i 70+ to właściwie to samo, natomiast 70+ i 20+ już nie.
UsuńAle to tak od rzeczy. Bo mam migrenę.
Temat przyjaźni z rodakami, mieszkając na obczyźnie, ma wiele aspektów. Nie tylko negatywnych.
Mieszkając w swoim kraju, będąc wciąż w obrębie mniej lub bardziej stałego otoczenia, człowiek wciąz obraca się jakby w podobnem kręgu, i dobiera sobie podobnych znajomych. A jak zagranica da popalić, to tak horyzonty potrafi poszerzyć, że ho,ho. I nagle odkrywasz, że jakiś ktoś, na którego w Polsce nawet nie spojrzałabyś - nie ta sfera, nie ten poziom, nie to nie tamto, to też człowiek, i to jaki. Takie moje doświadczenia.
Wiesz, ja tam nikogo z góry nie skreślam, aczkolwiek emigracyjnych doświadczeń nie mam.
UsuńChyba rzeczywiście masz migrenę, coś mi w tych rachunkach nie pasuje. Ale ja mam dyskalkulię:)
Chyba chodziło mi o to, że jak masz powyżej siedemdziesięciu lat, to niejako automatycznie masz też powyżej dwudziestu lat. :-)))
UsuńA migrena trzyma, więc tylko doczytam do końca i oddalam się do łoża.
Pięknie dziękuję za ten wpis:)
OdpowiedzUsuńArteńko, ja Tobie dziękuję i wszystkim Kurkom, które uczyniły mi ten zaszczyt i przeczytały i zechciały podzielić się swoim zdaniem na ten temat:) Hanie i Mice dziękuję, że to umożliwiły:)
UsuńDaj już spokój z tym dziękowaniem, kobito! Mądrze napisałaś to i jest o czym pogadać i podrzeć trochę pierza, wszak to nasze ulubione zajęcie:))
UsuńOk, to już nie będę:) Chociaż może jeszcze trochę... Mam okazję, bo się dorwałam do komputera:)
UsuńDooobra, to popochlebiaj nam jeszcze:)))
UsuńWłaśnie popochlebiałam gdzieś wyżej:)
UsuńA propos dojrzałości - uważam, że najlepsza w życiu kobiety jest czterdziestka! To jest młoda dojrzałość! Dziewczyny, te, które jeszcze macie to przed sobą, nie przegapcie czterdziestki! Wyciśnijcie ją jak cytrynę!
OdpowiedzUsuńPotwierdzam:)
UsuńHana, postaram sie nie przegapic, wycisne razem ze skorka ;)
UsuńOrszulko i to jest właśnie dobry przykład czerpania z mądrości innych kobiet:) I warto być zawsze sobą - niezależnie od tego, czy to się innym podoba:)
UsuńArtenko, dla mnie to sama przyjemnosc czerpac z madrosci innych, madrych, doswiadczonych Kur :)
UsuńCzterdziestka jest fajna, ale pięćdziesiątka jeszcze lepsza, choć trudno w to uwierzyć młodszym :)
UsuńTaaa, dla 20-latki pięćdziesiątka to grób...
UsuńAle dla 50-tki 80-tka (ta sama różnica lat) wzbudza szacunek:)
UsuńBo 50-tka jest dojrzała!
UsuńI bywa niegłupia:))
UsuńJa tak jak Orszulka przed czterdziestką, i tak jak Wy wszystkie przed osiemdziesiątką, i przed setką, co może też być ciekawa:)
UsuńO ty młodziaku!
UsuńO tak, mam jeszcze mleko pod nosem:)
UsuńI w krótkich spódniczkach i podkolanówkach chodzisz??
UsuńMika, w średniowieczu utkłaś. Dziewczynki z mlekiem pod nosem teraz noszą glany, albo buty na platformie, od kołyski malują usta, oczy i paznokcie. I mają tatuaże, kolczyki w nosie i takie tam.
UsuńJa tam wolę podkolanówki.
UsuńI spódniczkę w szkocką kratę?
UsuńPiekny post. Mam to szczescie, ze trafilam na wspaniale kobiety w moim zyciu, od ktorych sie wiele nauczylam. Przede wszystkim tego, ze trzeba byc soba zawsze i wszedzie. Nawet jak sie to komus nie podoba.
OdpowiedzUsuńJa też mam to szczęście i nauczyłam się je doceniać:)
UsuńKobiety górą - czasami mam wrażenie, że świat jeszcze "żyje" dzięki kobietom;))) A wiek nie gra roli żadnej! Tylko chemia, tylko chemia;))) Albo jest to "coś", albo nie ma;)
OdpowiedzUsuńChłopaki się kłócą i tłuką, a dziewczynki sieją pokój, tulą dzieci, opatrują rany, sadzą kwiaty, łagodzą...
UsuńPieknie napisane. A zycie kazdej z nas, mogloby posluzyc niekiedy jako gotowy scenariusz, czy temat na powiesc!
OdpowiedzUsuńIlez madrych i wspaniałych kobiet miałam i ja okazje spotkać... a ile spotkałam ich tutaj wsród Was!
Nie chcialabym oczywiscie umniejszac znaczenia panów, którzy tez sa wspaniali... naturalnie... ale my kobiety mamy w sobie tyle siły, madrosci, intuicji...no i potrafimy tak pieknie pisac... te nasze blogi... i robic te wszystkie cuda i cudeńka, które pozniej wystawiamy na roznych aukcjach, jak np. tych tymiankowych...I mamy tak wielkie serce dla zwierząt... Och, Jestesmy naprawde wspaniale!
Amelio, lejesz balsam na nasze duszyczki!
UsuńDzięki Amelio, że się odezwałaś, właśnie wczoraj o tobie myślałam, że się nie odzywasz, bo pewnie zajęta jesteś. Ty jesteś dla mnie przykładem siły i wytrwałości, w swoim siedlisku dokonujesz cudów! Żaden facet by się na to nie zdobył! Pozdrawiam!
UsuńO, Amelii to wcześniej tu nie widziałam:)
UsuńKalipso, leć do Amelii na blog, nie uwierzysz! Tylko koniecznie poczytaj od tyłu! Padniesz z wrażenia i zaraz ten wymarzony domek zbudujesz! O tu: http://amelia10-amelia10.blogspot.com/
UsuńAmelia, to jest taka kobieta, ze , ze az sie zatchlam!
UsuńPoczytałam bloga Amelii i też się zatchłam:) Niesamowita jesteś, Amelio:)
UsuńBratnie dusze ,o nie nie jest łatwo,a jeśli jeszcze ma się ograniczony kontakt z ludzmi ,bo sie na ten przykład przestało pracować ,a grono znajomych nigdy nie było jakies imponujące .
OdpowiedzUsuńDlatego ugrzęzłam w blogowisku ,a szczególnie w kurniku :)))
Marija, cieszymy się wraz, że kurnik stał się miejscem spotkań dla bratnich dusz właśnie i że można nawiązać fajne znajomości i przyjaźnie:)))
UsuńMario, ja też tu ugrzęzłam. Fajny ten kurnik:)
UsuńI dobrze, że Kurnik działa, można się wygadać, podzielić uwagami, pożalić, przeczytać coś mądrego:)
UsuńA wiecie, jak to zobowiązuje? A jakie to jest przyjemne zobowiązanie?
UsuńOj tak, tak!!
UsuńPrzyjaźń kobiet dojrzała ciepła wspierająca. Z moich doświadczeń? Bywa różnie. Mam przyjaciółki cieple serdeczne kobiety i spotkałam i takie że ... lepiej nie opowiadać.
OdpowiedzUsuńA post? naprawdę pięknie napisany przez mądra kobietę, pozostawia po sobie nastrój zaufania do mądrości i serca kobiet, do ich empatii. Pozdrawiam was ciepło wszystkie kurki miłego wieczora.
Elka, Kalipso mądra dziewczyna jest.
UsuńPewnie, że i wśród nas są różne zouzy, jak też wśród mężczyzn, sprawiedliwość musi być.
Ciepło bardzo pozdrawiamy i my:)))
UsuńDziękuję Wam po raz kolejny, Dziewczyny:)
UsuńMarija, piękne jest to, że wychodzimy z kurnika do "prawdziwego" życia:) Czekej, czekej, już niedługo!
OdpowiedzUsuńCzekam ,czekam oj z niecierpliwością :))))
UsuńJak mi odbije (co mi się zdarza) to uwożej, nie znasz dnia, ni godziny. Wsiądę w auto i za 1,5 godziny melduję się!
UsuńPrawdziwe życie ma to do siebie, że można się ... uścisnąć na powitanie, przytulić lub po prostu... podać chusteczkę do otarcia łez:)))
UsuńŁadnie to powiedziałaś Arteńka :))
UsuńBardzo ladnie.
UsuńEeee, bo ja wiem na 100%, że internet z całym swoim dobrodziejstwem komunikacji jest dobry, ale nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu nawet, jeśli to miałby być kontakt bardzo rzadki:) Poza tym bezpośredni kontakt umożliwia pełniejsze poznanie. Można do słów dodać barwę głosu, mimikę twarzy lub po prostu uśmiech. Nie zastąpią tego żadne emotikony:) No skąd Wy macie wiedzieć, że ja często się uśmiecham:) A czasami nawet się zaśmiewam z niektórych komentarzy:)
UsuńArteńka masz rację w całej rozciągłości, dla mnie też jest wazny osobisty kontakt , dlatego jak mam okazję nawiązuję kontakty w realu
UsuńJesli chodzi o czytanie komentarzy to duzo mozna sie jeszcze dowiedzieć ,czytając między wierszami .
Ooo, ale to już trzeba umieć czytać:)
UsuńSpotkalam sie z internetowa kolezanka, po 12 latach internetowej znajmosci.
UsuńSedzimy, gadamy smiejemy sie, a ona na mnie ciagle patrzy, tak uwaznie. Pytam o co chodzi.
Ona na to, ze sie musi napatrzec za te wszystkie lata:)))
Kasia, po 12 latach? To chyba jakiś rekord?
UsuńByc moze:)) Pisalam Ci o naszej grupie , Polek na emigracji. Znamy sie od od 2002 roku. Ale nie wszystkie poznalysmy sie w realu.Jeszcze;)
UsuńNo doobra, za dwie.
OdpowiedzUsuńZ taborem?
UsuńNieee, na razie zwiadowczo wyruszę.
UsuńDach nad głową mogę wam zapewnić , metrarz mam nie mały ,gorzej z nakarmieniem ,bo gospodyni i kucharka to ze mnie nieszczególna .
UsuńPoliczyłaś, ile godzin do mnie?
UsuńZe cztery wyjdzie, albo nawet pięć? Znaczy stąd, nie z Wrocka.
UsuńNo myślę, z Wrocka około dwóch.
UsuńNie martw się Marija, te, które aktualnie się nie odchudzają, zamówią sobie pizzę. Albo cóś.
OdpowiedzUsuńWychowuje taka jedna, mloda kobiete. Latwo nie jest.
OdpowiedzUsuńUpieklam wlasnie drodzowe z malinami, zeby dziecko zjadlo sobie rano . Przed..matura.
Jutro D. zdaje mature z francuskiego. Poprosze o kobiece, telepatyczne wsparcie:))
To ja jako ex-belferka, wszystkie fluidy posyłam. Chociaż ja to raczej angielskie fluidy, ale też w końcu język. Za to Hana romanistka to może słać i słać!!! To późno we Francji te matury.
UsuńDrożdżowe z malinami, mniam... Poślij kawałeczek...
Trzymam kciuki za jutrzejsze egzaminy!
Wysylam zatem;)
UsuńMika-dziekuje!! Ona sobi poradzi. Najlepsza w klasie jest;) Ale bardzo sie denerwuje. Biore wszystkie fluidy, angielskie tez. Przydadza sie w przyszlym roku. Bo Francuzy zdaja mature etapami.
Trzymam kciuki;)
UsuńI ja też:) A odpukać w niemalowane (jaworowe drewno) też mogę - na wszelki wypadek:)
UsuńKochane, dziekuje:)
UsuńOdwiozlam dziecie, w ten poranek sloneczny, acz mile chlodny.
Wlasnie wspominalismy z Wu, ze takie to bylo male i rozkoszne niedawno. A dzis ...matura.
Kasia, wysyłam, co trzeba całom mojom mocom! Skupiam się aż do popadnięcia w trans i zaklinam w dwóch językach!
UsuńA ja jestem obłożona deseczkami jaworowymi:) NA-PRAW-DĘ:))))))
UsuńDziecko-dosc zadowolone. Dziekuje za kciuki , moc i odpukiwania:))
UsuńDrożdżowe z malinami chyba mi się przyśni. Na odwyku jestem.
OdpowiedzUsuńTeż bym zjadła - do sokawki:)))
UsuńPrzyjezdzajcie, u mnie drozdzowe niedoceniane..Jak mowia moje dzieci, to jest to ciasto, co mama ciagle robi;))
UsuńMatulu, pożarłabym całą blachę, ale musi być takie ledwo ostygnięte. Dlatego nie robię, bo potem sama zjadam:) Wszystko:) No, prawie:)
UsuńDrożdżowe jest najlepsze.Wsio jedno ze śliwką, rabarbarem, kruszonką, rodzynkami, to najlepsze ciasto pod słońcem, nie żadne tam nugaty czy inne galaretki.
UsuńZ rabarbarem!!!
UsuńTeż zjem, a co!!! Twoja młoda to jeszcze dziecię, dzie matura, już dawno zapomniałam......ale trza przed egzaminem dobrze nakarmić, głodne iśc nie może, bo się rozkojarzy.....
OdpowiedzUsuńU mnie dziś wiater duje, ale na szczęście jest ciepło!!! I baaaaardzo suchooooooo, w lesie trzeszczy ściołka, był gdzieś pod Szczytnem pożar, 3,5 ha się paliło.......
W moim ogrodzie trawa schnie na potęgę, a za dużo jej, żeby podlać:( I już nie jest tak ślicznie i romantycznie....
OdpowiedzUsuńU mnie popiół, wypalona do szarości, też podlewam tylko, to, co muszę. I ten waitr suszący wszystko.....i jeszcze mnie wkurza, bo nie lubię wiatru....
UsuńMnemo!
UsuńU nas tak samo. Jak dobrze, ze ktos mnie rozumie. Ziemia zamienia sie w step.
Nie padalo od trzech tygodni, a mamy za soba tydzen potwornych upalow. Teraz goracy wiatr..
Patrze na moje schnace krzaczki(pal licho trawnik) i plakac mi sie chce.A przecie -podlewam..
A deszczu nie widać.....zaczną sie wakacje to zacznie lać....obym nie wykrakała....
UsuńJa tylko na chwilkę, bo znów nie zdążę wszystkiego ogarnąć.
OdpowiedzUsuńHana, czy Ty masz dziś ten, no... wiesz, ekhm jakieś może urodziny? Bo coś gdzieś jakbym, ale teraz już nie wiem, czy mi się to czasem nie przyśniło. :] Jakby tak, to ściskam Cię bardzo mocno, życząc jak najlepiej! :) A jak nie, to też Ci życzę jak najlepiej, i też ściskam, a co! :)
Do tych hipotetycznych usciskow sie dolaczam;)
UsuńJolko, Kasiu, bardzo Wam dziękuję, uścisków nigdy za wiele!
OdpowiedzUsuńHano, kochana i ja się przyłączam do życzeń urodzinowych:)
UsuńI lepiejem se polecę
Lepiej z Haną jest świętować
niż samotnie medytować
Lepiej Hanie dać buziaka
niż zajadać se lizaka
Lepiej z Haną zatańcować
niż obiady se gotować
Sto LAT kurko kochana!!!!
@--->---
♥♥♥
Viki, bardzo, bardzo dziękuję! Tobie życzę oszałamiającego sukcesu na niwie, a w prawdziwym życiu miłości!
UsuńMy, bliźniaki, musimy trzymać się razem:)))
w kupie raźniej, że tak powiem ;)
Usuńi dziękuję :***
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAleż tu sie u Was dzieje, najpierw kobiety, teraz Hany urodziny... nie nadazam za Wami!
OdpowiedzUsuńW kazdym badz razie z okazji urodzin winszuje! A jesli mozna zapytac, to czy to ta przelomowa czterdziestka?!
Dziękuję Amelio, chciałabym... niestety, duuużo dalej:(((
OdpowiedzUsuńW każdym razie przełomowa, jak co roku.:-)
UsuńJakbyś, kurna, zgadła! Ale to jakieś nieporozumienie, które zaraz się wyjaśni:)))
OdpowiedzUsuń