Potem przyjechała moja Siostra i byłyśmy w Czaczu, ale bez ekscesów - ot nabyłyśmy parę drobiazgów. Po powrocie zastałyśmy to:
Przez resztę czasu prowadziłyśmy długie, siostrzane rozmowy co i raz z nadzieją spoglądając w niebo, bo deszczu u nas nie było od miesiąca, a może i dłużej. Wszystko schnie i cały ogród zaczyna wyglądać mrocznie. Starą, mandżurską metodą próbowaliśmy z Moim wywołać deszcz, ale chyba coś poplątaliśmy, bo się nie udało. Co zrobiliśmy źle?
Bardzo się przyłożyliśmy. Dlaczego nie pada??? |
Może dlatego, że bogom deszczu takie zapasy drewna kojarzą się z ogniem a nie z wodą?
OdpowiedzUsuńPacz, to może być to. Nie pomyślelim. No nie, dziecko by na to wpadło!
UsuńTo zacznie, jak to, co jes u mnie przyjdzie do Ciebie. Leje od rana, caluśki czas. W chałupie ciemno, tak nisko chmury.
OdpowiedzUsuńPiersza?
Agniecha mnie ubiegła......
UsuńA to chyba po raz pierwszy.
UsuńMnemo, prawie piersza, to prawie jak piersza! W chałupie też ciemno, tak wisi od tygodni i nic!
UsuńBo zawsze jest tak, że najpierw leje u siostry a dopiero potem u mnie, teraz widać jest odwrotnie. Leje w Warszawie i idzie do Was. Na Mazurach też sucho, choć ponoć przepadywało w tygodniu, no nie wiem, bo u mnie trawa żółta, placami całkiem piach. Na szczęście w sobotę by,ła daleka burza i trochę, tak z godzinkę padało, od razu zazieleniło się w ogrodzie, ale to wszystko mało. Mam nadzieję, że tam dziś też leje, bardzo deszcz jest potrzebny.
OdpowiedzUsuńZacznijcie się z chłopem opalać, wtedy na przekór może zacznie padać, bo widać te mandżurskie metody to tylko działają w Mandżurii:))))
A co było fajnego w Czaczu?? Takiego, że cche się mieć ino za mało w kieszeni??? Jakiś ludowy kredensik może był?????
Mnemo, jak tu się opalać, kiedy słońca nie ma wcale? Do zaklinania się na chwilę przejaśniło i zaraz znów się zasnuło. Już myśleliśmy, że się udało:(
UsuńByło w Czaczu, było, np. fajowska wanna ocynkowana taka łazienkowa, albo do ogrodu. Kredensów tam pełno, ale widziałam same mieszczańskie. Nie byłyśmy wszędzie, bo to niemożliwe. Trzeba by sukcesywnie zaliczać te ichnie hale.
W solarium !
UsuńW solarium to się nie liczy. Nie działa.
UsuńNie wiem, co źle zrobiliście, ale u nas pada już od tygodnia i nie mogę strzyc owiec, bo mokre wciąż. Już nie mam sił z tym deszczem, niechby do Was poszedł.
OdpowiedzUsuńA co z Czacza przywiozłyście?
Kto jest sprawcą tego bucianego interesu? Da się stwierdzić?
O właśnie niniejszym oficjaknie przepędzam nasz izerski deszcz do Hany. A sio, a sio, a sio!
UsuńPędźcie go Dziefczynki pędźcie, bo nam tu stepowieje!
UsuńKupiłam parę ramek do obrazków, robię to namiętnie, bo porządne ramki są drogie. A tam można kupić nowiuśkie za 5 zeta. To kupiłam ze sześć.
PS. Owieczko, sprawcą bucianej demolki jest Wałek. Zostawiłam, to mam. A raczej nie mam.
UsuńKopciuszkiem zostałaś.
UsuńStawiałam na Wałeczka. Ma ten błysk w oku szelmowski.
UsuńCórka mojej przyjaciółki wychodziła za mąż . Jej druga córka jej tą imprezę organizowała . Działo się to w Niemczech ,zjechaliśmy się z róznych stron ,mieszkanie było pełne ludzi i był także pies . Przed wyjściem na uroczystość, właścicielka psa ostrzegała wszystkich ,aby umieścić obuwie poza zasięgiem ząbków pieseczka ,który sam zostawał na włościach . Po powrocie z imprezy zastaliśmy na przedpokoju niegdyś eleganckiego sandałka , który już przestał być elegancki . Właścicielką bucika okazała się pańcia piesunia ,która w środku imprezy przyszła zmienić obuwie na wygodniejsze i w pospiechu zapomniała ,że jej pupil jest obuwiożerny ;)
UsuńAgniecha, za chwilę zostanę bez butów! Nie będę miała czego gubić!
UsuńOwieczko, żeby to w oku...
UsuńMarija, dawno temu, za głębokiej komuny moja Siostra dostała od kogoś wypasione espadryle prosto z Francji. Nie muszę mówić, że o espadrylach nikt wtedy u nas nie słyszał. Siostra za bardzo szyku nie zadała, bo pies zeżarł je do podeszwy.
UsuńPies przeżył ,nie mam na myśli niestrawności ;)
UsuńEspadryle jakoś oni lubieją, mój poprzedni też mi jedne skonsumował.
UsuńTen sznurek chyba zwłaszcza lubieją.
UsuńMoje w sobotę trochę pożuł Orwell. I nie leżały byle gdzie. Wyjął sobie z szafy.
UsuńWałek też wyjmuje! Nie tylko buty!
UsuńMoże on szuka krasnoludków?
UsuńCo one z tymi krasnoludkami? Czajnik tez z szafy wywala!
UsuńZwierzątka pomóc Ci chcą. Nie będzie krasnoludków, to nie będzie komu Ci ubrań zwężać.
UsuńMój butów nie ruszy - za to papier każdy pożera;))) uczona bestyja;)))
UsuńU nas pada dzisiaj już na trzeci powtor. Podobnie jak u Mnemo ciemno w chałupie jak w jaskini.
OdpowiedzUsuńW ogóle ładnie to było dopiero w sobotę i niedzielę. Wiec może wasze zaklęcia podziałały tylko geograficznie nie trafiliście i poszło na wschód.
Czy to ten but, o którym pisałaś u Kretowatej , czy też winowajca załatwił następny?
Gardenia, co to jest trzeci powtor?
UsuńMusieliśmy coś sknocić, nie ma siły. Ale dopiero raczkujemy w zaklęciach.
Laczek kolejny...
Po prostu trzeci raz.
UsuńZaczęło o 1 w nocy potem o 14 i powtórka o 18-tej. Teraz chwilowa przerwa ale nie na długo.
Co tego Wałka tak zęby swędzą, ze szczeniaka już wyrósł przecież.
Gardenia, domyślałam się, ale muszę mieć pewność, że trzeci raz!
UsuńWałek robi to z nerw, jak wychodzimy z domu.
U nasz leje, popaduje, siapi i kropi z niewielkimi przerwami od czech dni.
OdpowiedzUsuńTanczcie dalej Wasz taniec deszczu, zaklinajcie. On, ten deszcz nadchodzi! :)))
Panterko, od miesiąca nadchodzi, od miesiąca ciemno za oknem i nic!
UsuńA u mnie popaduje co i raz;))) Będę dmuchać w Twoją stronę na chmury;)))
UsuńU nas pada od wczoraj ,to i do was powinno niedługo doskoczyć ,chyba że te czary wam zaszkodziły ;) Jak dla mnie ,wizualnie to się świetnie prezentują te czary ,ale może coś w procedurze żeście namieszali ;)
OdpowiedzUsuńTy przepadłaś i Miki tez ani widu ani słychu :)))
Sandałek to raczej psia niż kocia robota ,są więc tylko dwie ewentualności a nie cztery ;)
Marija, możliwe, że procedury kompletnie nam się pomieszały, nawet na pewno. Wszystko poszło w innym kierunku!
UsuńLaczek jest robotą Wałka, nie ma wątpliwości.
Jestem , Marija, jestem!! Też miałam gościa:)))
UsuńWszystko zrobiłyście dobrze - u mnie leje od rana ;)
OdpowiedzUsuńAle to nie ten region, więc coś musiało skręcić nie tak!!! Ale jeśli u Ciebie deszcz potrzebny, to mi trochę lżej.
UsuńDziewczyny, czy Wam internet też tak chodzi, jak wół??? No od kilku dni jakieś cuda się dzieją, komentarze zjada, loguje się i zalogowac nie może. Wirusa nie mam.
OdpowiedzUsuńTo chyba blogger choruje. U nie ma podobne objawy.
UsuńU MNIE. Miało być.
UsuńU mnie chodzi bez żadnych problemów ale czytałam na innych blogach, że blogger coś dziwaczy ostatnio.
Usuńblogger zjada i moje komentarze, coś zagłodzony mocno ;)
UsuńMnemo mój komentarz u Ciebie nie chciał się wstawić chyba ze trzy razy. O OHApie. Spasowałam, bo mię nerw szarpnął.
UsuńNo widzisz, jaka menda ten blogger? Komenty w spamie mi lądują, o co chodzi? Nic nie zmieniałam, psiakurka....
UsuńU mnie ok, nic się nadzwyczajnego nie dzieje.
UsuńU mnie blogger wariuje - potwierdzam!
UsuńA u nas popadało, jakieś pół godzinki z lekka. I tyla go widzieli. Na zaklinaniu się nie znam, moze odwrotnie powinniście byli stanąć? I wszystko na odwrót zrobić?
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać cytaty z Hali :))
Lidka, ale że na głowie???
UsuńHalę chyba musiałabym nagrywać, bo wszystkiego nie spamiętam!
Bardziej myślałam o zmianie stron, że Ty po prawej, a Twój po lewej ;) Ale skoro myślisz o staniu na głowie .... może i w tym szaleństwie jest metoda? ;))
UsuńLidka, nieee, on był i po prawej, i po lewej. Mus na głowie stanąć.
Usuńkilka godzin deszczu zakorkowało dokładnie miasto, więc już pora, żeby sobie do Was poszedł ;) nie korek, a deszcz ;)
OdpowiedzUsuńElaja, dawno zapomniałam o istnieniu zjawiska pt. korek:) Niech przylata ten deszcz, nam niczego nie zakorkuje!
UsuńA blogger chyba ma jakąś większą infekcję. Jak nie error 503, to jakieś inne kombinacje. Nawet jak człowiek się chce blogowo poudzielać, to nic z tego.
OdpowiedzUsuńPacz Rogata, u mnie ten sam error!!! To mnie uspokoiłaś!
UsuńBoś Ty po japońsku zaklinała. tem teatrem cieni. Nie trza była machać rencami na wschód. Tak zaklinałaś, że u mnie od wczoraj wieczorem leje. Odklinuj na jutro ! Żeb nie lało !
OdpowiedzUsuńA ten teatr cieni, to chyna chiński nie japoński. To znaczy, że po chińsku zaklinaliście. To i nie dziwota,że nic z tego .
UsuńEwa, pofyrtało Ci się, w japońskim teatrze krzyczo, a my wręcz przeciwnie. Zapytaj GosiAnki!
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi blogger stanął w poprzek.
Po przyjrzeniu się tym scenom, to ja wogle nie wiem, co wyście zaklinali, bo wyraźnie widzę flaszkę, kieliszki. To to takie rytuały ?
UsuńEwa, no pewnie! W Mandżurii tylko tak zaklinają! Nie wiedziałaś???
OdpowiedzUsuńHanuś możesz sprobowac wstawić koment u mnie, czy to dalej tak się tnie???
OdpowiedzUsuńMnemo, zrobłam próbę mikrofonu i ... weszło ! ? A jak zacznę pisać, to co chcialam, to pewnie znów szlag trafi :)
UsuńDziękuję:)
UsuńO no masz,ledwo człowiek zdążył kolację zrobić i psa nakarmić, a tu już ponad 40 komentów! Stęskniły się, czy jak?
OdpowiedzUsuńDołączając się do komunikatów pogodowych melduję, że u mnie leje od wczorajszego wieczora cały czas z drobniutkimi przerwami, a na dodatek mocno wiało. Co do zaklinania metodą mandżurską, to trza było pieśń "Na sopkach Mandżurii" zapodać, to by było...
Ewuś, dzwoniłam w sobotę, ale nie odbierała telefona...
OdpowiedzUsuńMikuś, w sobotę raniutko poleciałam, a telefon podłączony do kontaktu został w domu. Poopowiadan, jak do mnie jutro wieczorkiem dryndniesz. Dobra ?
UsuńOK, proszę pani roztargnionej:)))
UsuńBo mieliście tylko jeden ogon skorpiona, a trzeba było parzysta liczbę...
OdpowiedzUsuńAniuM, i w dodatku zaklinaliśmy po niewłaściwej stronie świata. Od wschodu, a podobnież w Mandżurii zaklinajo od północy. I skorpion(y) muszą być pci żeńskiej.
OdpowiedzUsuńWygląda mi ten bucik szczątkowy, że ładny był. Z takich, co mi się podobajo. Żal... Wałka bym za to też trochu nadgryzła. :]
OdpowiedzUsuńDziękuję, Hano kochano, żeś płaszczyznę do porozumiewania się nam zapodała. Co my by bez Ciebie porobiły, kury biedne!
Próbuję sobie przypomnieć, jak ja ostatnio zaklinałam deszcz. U nas też już zaczynało schnąć, do tego stopnia, że se Pan Mąż podlewał swoje boisko do speed badmintona, co se je wyhodował za laskiem, a przede gruszą i wedle sąsiedzkiego pola wierzbowego. Co też to ja robiłam, jak zaklinałam? A! Wiem, przypomniałam sobie! Zaplanowałam, że będę odłogiem w niedzielę w hamaku leżeć. No i właśnie w niedzielę zaczęło lać. Nie masz gdzie na strychu hamaka? To se wyciągnij, niby że to do zalegania się szykujesz i zobaczysz, że lunie. Czego Ci życzę oraz Twoim roślinkom, nawet tym w mrocznych kątach ogrodu. :)
Jolka, a huśtawka na ganku może być? Jeśli tak, umoszczę się jutro! Dziękuję!!!
UsuńPodlewam i podlewam, ale całej połaci nie wydolę. Nawet nieszczęsny chrzan zżółkł (trudne słowo) był.
Bucik fajny był i wygodny, ale co ja chłopaka będę nadgryzać - samam mu bucik wystawiła.
Ano, samaś, Hanaś, ale żeby tak zaraz podchwycił, niewdzięcznik! A może właśnie wdzięcznik... Tak się do Ciebie z wdzięczności chciał Wałek przytulić, a nie było Cię na podorędziu, to bucik se pociamkał z nostalgii i z rozpaczy. Ech!
UsuńSpróbuj na huśtawce, ale tak, wiesz, na bogato. Se coś tam naszykuj obok do czytania, oglądania, popijania, pojadania, taki wypas, żeby był. Nie wiem, czy zadziała, bo wiesz, hamak to jednak bez zadaszenia, a huśtawka to w zasadzie może działać i w czasie ulewy, skoro na ganku. Ale próbuj! Trzymam kciuki już teraz. :)
Jolka, ja tę huźźźdawkę (tak u nos mówium) mogę przestawić np. pod czereśnię, albo i pod całkiem gołe niebo. Do niej mam taki dynks, co se go ustawię gdzie popadnie. I naszykuję kupę nieprzeczytanych ciągle gazetek, o książkach nie wspomnę, sokawkę, białe michałki, chałwę turecką i lodziki, albo i drinka z parasolkom. Jeśli to nie pomoże, to łóżko wytargam!
UsuńNo, myślę że na łóżko z wydętą i udrapowaną pierzyną, a w niej upozowaną Ciebie, Hanę, dajmy na to w takim japońskim szlafroczku, jak się pokazywało na zdjęciach Wrocłastwo, to już musi lunąć! :)
UsuńA tymczasem luna u mnie, to znaczy w Koszałku, ale idzie w stronę chałupy. Dziecię już zawiadomione, coby zdjęło zeschłe pranie. Fajnie, że są już te wakacje! :)
Jolka, nie mam takiego gustownego szlafroczka, ale jeśli pod pierzynę wskoczę, to nie będzie widać, że nie mam. Wtedy dopiero może się udać.
UsuńHana, jak to wszystko zrobisz, jak już uszykujesz to legowisko, to na pewno zakłujesz w oczy temu deszczu i chlupnie:)
UsuńKalipso, widać za małe uwiłam legowisko, bo nie chlupło:(
UsuńWasze zaklecia sprawily , ze spadlo troche deszczu. Jestem wdzieczna:)
OdpowiedzUsuńLece do wyrka, bo trudny dzien za mna. Matura mlodszego dziecka. Starsze bardzo zdenerwowane jutrzejszymi rozmowami na uczelni. Francuski system wyzszego nauczania jest moim zdanim do d..y.
Dobranoc:)
Ojej, już się chciałam zdziwić, że jak to - matura?! Zapomniałam, żeś Ty we francuskiej strefie. No to odpoczywaj, Kasiu, i nabieraj sił, i natychaj tymi siłami dziecięcia swe. U nas już nastały wakacje i od razu lżej. Czego i Tobie, i Twoim dzieciom życzę jak najszybciej. :)
UsuńJolka, nie masz pojęcia, z jaka ulgą pozbyłam się córczynej szkoły. Znaczy, kiedy ją skończyła i skończyły się te gupie zebrania, wywiadówki, stresy i załamki. Poczułam się wolna!
UsuńNo, przede mną jeszcze ładnych parę latek... Młody dopiero do drugiej gimnazjuma dotarł. Cóż, trza to przetrzymać - musowo.
UsuńOjtam Jolka, 10 latek i z górki:)))
UsuńO, jak też, Hana, z jakąż ulgą się pozbyłam tej całej szkoły z upierdliwościami, brrrrr...
UsuńOraz wnoszę sprzeciw, że czarujecie w złym kierunku bo u nas pada! A ja nie zamawiałam aż tyle deszczu!
ja się chętnie też deszczem podzielę...
UsuńKasiu, a napiszesz coś więcej jak ten system wygląda? Jak się już wyśpisz, oczywiście...
Pofyrtały nam się kierunki, ot co. Następną razą pójdziem czarować za oborę.
UsuńA u mnie dopiero Księżniczka pierwszą klasę skończyła!!! Buuuu!!!!!!!!!!!!!
UsuńKasia, cieszę się bardzo, że zaklinanie jednak gdzieś poskutkowało. Idę spojrzeć, czy czasem nie zacina. Bo może zacina, a ja nic nie wiem?
OdpowiedzUsuńSprawdzałam. Nie zacina.
UsuńLecę pospać, Kurki, lub może nawet poczytać. Do jutra! Deszcz na noc! Ale tylko tam, gdzia potrza, nie tak na łapu-capu, jak popadnie i bez logistyki. Nno!
OdpowiedzUsuń:******
U mnie przestało lać, może do Ciebie idzie? Też mi blogger szwankuje, a dotąd dobrze chodził.
OdpowiedzUsuńEwa2, może blogger u mnie chodzi z powodu suszy, a u Ciebie wręcz przeciwnie?
OdpowiedzUsuńAle u mnie leje i chodzi... Blogger znaczy.
UsuńAby wywołać deszcz można:
OdpowiedzUsuńnadepnąć na karalucha, pająka lub mrówkę;
ściąć paproć;
prysnąć wodą na kamienie;
wrzucić mąkę do źródełka i zamieszać leszczynowym patykiem (zwyczaj starofrancuski:)
Arte - ja Ci dam nadeptywac na pajaki!!!!! Jak mawiala moja niania (mialam nianie...) pajak to przyjaciel domu. Co wolisz - deszcz przemijajacy czy trwalego przyjaciela domu??? NO??
UsuńPająk na dworzu nie jest przyjacielem domu. Jak by był, to w domu by mieszkał.
UsuńNo właśnie, Arte, nie mam jasności, czy trzeba wykonać te wszystkie ruchy, czy to jest do wyboru?
UsuńAgniecha, to w takim razie mam mnóstwo przyjaciół dużych i małych.
UsuńJestem za pokojowymi rozwiązaniami, a już na pewno nie chciałabym podpaść przyjaciołom przyjaciół domu, w związku z tym proponuję prysnąć wodą na kamienie:))))
UsuńPryskum codziennie, bo nie pada!!!
UsuńArte, nie mam karalucha na podorędziu. Ale trzeba nadepnąć tak na śmierć, czy tylko udawać? Całą resztę odprawię jutro. Dzięki!
OdpowiedzUsuńLeszczynowy patyk chyba masz?? Dobrej nocki wam!
UsuńPoza karaluchem mam wszystko!
UsuńMnie sie widzi, ze tego sandala niedokladnie przezulyscie....podeszwa powinna byc pogryziona od strony podbicia...tak to bedziecie miec deszcz za 4 i pol dnia, o ile bedzie pelnia i kukulka zakuka 11 razy. Jak nie za kuka to Wy musicie. I juz. Poza tym mogie Wam deszczyku priorytetem podeslac, bo mam, ale nie wiem czy poczta otwarta.
OdpowiedzUsuńOpakowana, mam dogryźć porządnie laczek i potem kukać, czy odwrotnie? Bo nadal nie pada.
UsuńHana - sprawdz w obie strony.
UsuńZapomnialam napisac - teatr cieni bardzo zawodowy! drewno lepsze od jakiejs wiszacej szmaty! cudne!!!!
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do szmaty, drewno mam!
UsuńDołączam do pochwał:) Drewniane tło to nowatorskie posunięcie, wielce udane:)
UsuńO, własnie. Pająk! U mnie się zawsze mówiło, że jeśli zabije się pająka, to będzie padał deszcz. Chociaż ja nie zabijam, tylko wynoszę na balkon, albo na korytarz, jak za bardzo się mi w oczy pchają.
OdpowiedzUsuńŁatwiej wodą na kamienie prysnąć.
U mnie się mówi, że zabić pająka, to nieszczęście sprowadzić. Żadnej żywiny nie zabijam, no dooobra, przyznam się, zdarza się, że komara.:( Pająki zastawiam słoikami (duże) i czekam na Mojego, na małe nie zwracam uwagi.
UsuńU mnie tak samo się mówi, też nigdy żadnych pająków nie zabijam. Komar to wyjątek i szczuję psa na te obrzydliwe duże muchy plujki...
UsuńNa dużego pająka to ja mam wrzask bardzo głośny i sterczące kłaki na ręcach. Na małego lekkie brrrrrr mną trzęsie. To jest arachnofobia ponoć, choć z wiekiem mniejsza.
UsuńI nie dam się za nic przekonać, że one są ładne. No kurczę nie są, ale nie zabijam, wrzeszczę, a Wu wynosi gdzieś, nie chcę wiedzieć gdzie bo potem mam stres związany z tym miejscem, że siedzi tam i czeka ( ten pająk nie Wu)
Rąbię komary i muchi, na Mazurach bywa, że dają popalić.
E, nie, pająki mi w zasadzie niestraszne, ale nie lubię, jak te duże gmyrają mi się w dłoni. To przykrywam słoikiem i czekam. Reszta nie robi na mnie wrażenia. Robal, jak robal. Nieobrzydliwa jestem.
UsuńMnemo są piękne pająki ,widziałam w tamtym roku ,po prostu śliczny . Tygrzyk się zdaje nazywa ,o ile dobrze zapamietałam . Ma odwłok w żółto czarne pasy . Naprawdę ładnie się prezentował w jezynach :))
UsuńU Kalicińskiej baby na łące na gółkę w kręgu tańczyły. I deszcz przyszedł.
OdpowiedzUsuńNiebo załkało z rozpaczy nad gołymi babami?
UsuńAlbo płakało ze śmiechu:))
UsuńMotywacja nie ważna, ważne że zadziałało.:-)
UsuńJak już Agniecha wspomniała, w Izerach leje od tygodnia. U Ciebie stepowieje, mnie zarasta. Przyłączam się zatem do magicznych rytuałów przeganiania deszczu w Twoją stronę. A potańczyć na łące nie zaszkodzi. I dla deszczu i dla zdrowotności :-)
OdpowiedzUsuńO tak. U nas jeszcze jakieś przelotne opady dziś.
UsuńA kysz, a kysz, do Hany!
Agniecha, za cicho to robisz. A kysz, to prawie jak szept. Gruchnij porządnie, grubem słowem popraw!
UsuńAgniecha, przelotne? W Olszynie tak pieprznęło z nieba, że całe miasteczko biegało napełniać wory z piaskiem. Oni mają już ciężki uraz, bo średnio 2x w roku zmywa ich z powierzchni ziemi.
UsuńDziś na szczęście pięknie, może nasze czary działają :-)
Ale moje nie działają!!!
UsuńTo masz przerąbane, bo już w całej Polsce zapowiadają ponad 30 st i sucho. Chciałam dodać: he he... ale Tobie może nie być do śmiechu w tej sytuacji. Jezu, wreszcie się wygrzeję :-)
UsuńNo mam. Podlewam co mogę, ale drzew nie podleję. Trudno, są większe problemy. Chociaż w skali globalnej to JEST większy problem.
UsuńRianno, jeśli dla zdrowotności, to mogę.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że mieszkam pod jakimś namiotem! Wszędzie pada, nawet w Poznaniu (60km), a tutaj nic, ani kropelki! Dziś piękny dzień nastał! Czego i Wam oczywiście życzę.
Hanuś, nie trać nadziei, u mnie też nastał piękny, świeciło słoneczko, cieplutko było, a teraz plucha.
UsuńInfo meteo : u nas teraz przestało. A lało jak z cebra od wczorajszego popołudnia. Nawet słonko się czasem przebija. Hanuś, a jak u Was ? Dalej sucho ? Bo znów zapowiadają 30 stopni. Na łikend.
OdpowiedzUsuńDziędobry wszystkim Kurkom :)
ewa .
SUCHO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 30 stopni??? Nie szczymam!!!
UsuńNa razie ostentacyjnie bujam się na huśtawce. Jeśli nie pomoże, podejmę stosowne kroki.
OdpowiedzUsuńTe stosowne kroki to znaczy, że idziesz do mnie, bo u mnie znów kropi ! I u nas 15 stopni.
Usuńewa .
Wiesz, Hana, ja Ci powiem, jakie ja podjęłam kroki jakieś 40 minut temu. Otóż mimo tej niepogodnej pogody zdecydowałam się pójść do sklepu zoolog., bo na gwałt potrzebowałam karmy trochu, dopóki nie dostanę się do moich wetów, gdzie kupuję moim kociszczom najpyszniejsze z pysznych. I dodatkowo ściółkę do kuwety zamiarowałam kupić, bo przy okazji. To jakiś kwadrans od huty. Akurat przestało grzmieć i błyskać i prawie wcale już nie padało. Kurtka z kapturem, parasol - no to heja! Po drodze trza było jeszcze cóś kupić współpracownikom, wiadomo. Ty sobie wyobraź, że tak zaczęło naparzać, jakby, kurna, w mordę nożem, dziamdzia jego, już nigdy nie zamierzało przestać. A ja w kremowych spodniach! Zanim dotarłam z powrotem, spodnie moje do kolan, a w niektórych miejscach nawet powyżej nich, zmieniły odcień na ciemniejszy i bardziej... mokry. Wyglądam, jakbym brodziła w Dzierżęcince. :] Żeby było śmieszniej, jak już byłam jakieś 200 metrów od huty, przestało padać i wyszło słońce. O, takie podjęłam kroki, Hano. Więc przynajmniej Ty swoje dobrze przemyśl. :)
UsuńJolka - Ty w burze nastawilas pasarolke zelaznym kikutem w niebo nakierowanym na pierony?? I CO???
UsuńEee, i niic. Burza już była w odwrocie, gdy wychodziłam z parasolką i jej kikutem, któren drewnem jakimś oblepion. Żyję. :)
UsuńJolka, ale teraz nie wiem. Mam iść do sklepu zoologicznego (nie ma), założyć kurtkę z kapturem i lecieć z parasolem. Czy kremowe spodnie założyć? Jeśli tak, to czy mogą być lniane? Innych kremowych nie posiadam.
Usuńi pamietaj zraszac kamienie!!!
UsuńMatko, zraszam, zraszam, codziennie...
Usuń15 stopni było o 7 rano. Teraz 28. Tak, tak - dobrze widzisz! O 7 rano byłam już na długich nóżkach!
OdpowiedzUsuńDługich i smukłych jak dwie topole włoskie. :-)
UsuńStrzeliste i śmigłe!
UsuńGiętkie i gładkie.
UsuńKształtne i sprężyste:))
UsuńJędrnie umięśnione.
UsuńJedwabiste i niebosiężne.
UsuńBez haluksów.
UsuńOpalone.........w taki upale inczej być nie może, a moje blade, jak u córki młynarza:(((
UsuńJa mam jeden dość skuteczny sposób na wywołanie deszczu- myję okno w kuchni i zazwyczaj chwilę potem zaczyna padać :)
OdpowiedzUsuńTylko się zastanawiam, czy tak działa wyłącznie moje okno, czy Twoje też. Jakby Twoje nie działało, to przyjedź umyć moje :)) ...ale pewnie deszcz wtedy spadnie u mnie, więc dalej bida...
mp, tu nie chodzi o okno, tylko o osobę myjącą. TY przyjedź do mnie:))) Powinnam pojechać nad morze, bo wtedy zawsze leje. Ale nad morzem. To już nie wiem.
UsuńMorze powinno przyjechać do ciebie ;))
UsuńO to, to, Marija! O tej wersji wydarzeń nie pomyślałam!
UsuńU mnie też mycie okien pomaga, tudzież mycie Strzały;)
UsuńAż tak się poświęcać nie byde.
UsuńTo niech do Was deszcz przyjdzie od nas, bo u nas pada codziennie! Mam już dosyć deszczu!
OdpowiedzUsuńNatalia, dyć czekom!
UsuńDziewczyny czy wy wiecie, że dzisiaj jest DZIEŃ PSA !!!!! Proszę zaraz psom przyjemności robić różnorakie!
OdpowiedzUsuńMika, moje skarbuńki dzień psa mają codziennie!
UsuńHanuś, ja też pod namiotem mieszkam ;) Jaki deszcz, jaka burza?? Może jutro coś przyjdzie, bo sąsiada - debila wali na dekiel. Więcej niż zazwyczaj.
OdpowiedzUsuńLidka, a jego, sąsiada tego wali na deszcz?
OdpowiedzUsuńJa miałam takiego sąsiada dawniej, któremu waliło na halny. Nadziewał wtedy skórzaną pilotkę i jakąś kurtkę wojskową i chodził po mieście i opowiadał niestworzone historie. Tak, że wiadomo było, że za dzień lub dwa będzie wiało...
UsuńNo paczta jakie te somsiady przewidujace som :)
UsuńAle cos w tym jest ;)
ja mam takie kolana (i duzy palec u prawej nogi) co tak smao pogode przewiduja , bez pilotki! tyle, ze na odlegosc nie umiem z nogi wrozyc deszczu :/
UsuńPotrenuj trochę, może ci się uda przez ekran komputera:)
UsuńOpakowana, a Kaszpirowski umi!
UsuńMoją Mam 2 tygodnie przed rypie......
UsuńOrszulka, mam przechlapane. Nie mam ani przewidującego sąsiada, ani halnego:(
OdpowiedzUsuńSzczęgólnie braku halnego należałoby żałować ;)
UsuńAle mnie wali. Może na deszcz?
OdpowiedzUsuńNo wali, na deszcz i pełnię. Zobaczymy jutro, dam znać :)
OdpowiedzUsuńW moim mieście mieszka taki gość, który na deszcz chodzi i śpiewa, oraz gada do siebie, zbierając surowce wtórne. A jak nie ma padać, to tylko zbiera te surowce. Taki nieszkodliwy, a wszyscy go znają.
Sumsioda, oczywiście miałam na myśli, nie Ciebie, Hanuś :)))
UsuńLidka, a dzisiej? Godoł du siebie? Czy ino zbiroł? Bo od Ciebie bliży i może doleci?
UsuńNie widziołam gu. Jutro sie rozejrze.
UsuńU mnie już nie pada i , że to do Ciebie Hana nie pojszło.......dziw nad dziwy, nigdy tak nie było.
OdpowiedzUsuńŻal ogrodu, bo wyschnie, juz Ci chyba został tylko jodek srebra, co to go musisz z samolota rozpylić w jakąś chmurę, ona się tam skondesuje w kryształki lodu, a potem to spadnie.Zanim doleci do Ciebie to się rozpuści i będzie dyszcz. Trochę to nieekonomiczne, ale chyba nie masz wyjścia:))))
Jodku srebra mam pełno, tylko skąd samolot?
UsuńA ja wiem, kiedy będzie zmiana pogody, dzień-dwa przed!!!!!!! To się objawia agresją ludzką i mam wtedy w hucie urwanie głowy, bo nasi milusińscy normalni inaczej wtedy się nagle objawiają, prawie masowo!!!! I jadem tryskają poważnie!!!
OdpowiedzUsuńO to, to, no widzisz, Mnemo. Sumsiod tysz menda paskudna, bo jakiesiś hewy metale zapuszczo na full, jak mu musk w czachę się nie mieści.
UsuńTakie zachowania to też skutki halnego:)
UsuńI wzmożony ruch w knajpach:))
UsuńSzczególnie u mnie te skutki są mocno odczuwalne :)) Jakieś 500 km do samiuśkich Tater mam :))
UsuńHalny skutkami obejmuje cały kraj......Mika, Ty mi dawaj znać, kiedy zaczyna wiac, to ja se już nervosol zapodam za wczasu.........
UsuńTo dobry pomysł z tym zapodawaniem komunikatu. Miko mogłabyś?
UsuńBo halny, to niczym piasek z Sahary -doleci wszędzie, jak się okazuje.
Lidka, ale dzisiej zapuściuł?
OdpowiedzUsuńNo, zapuściuł.
OdpowiedzUsuńU mnie odpuścili w poniedziałek, w sobotę dawali czadu.....ale mnie nie było:)))))
UsuńBo w sobotę to trzeba się zrelaksować po ciężkim tygodniu i też muze zapuścić.
UsuńTo dobrze, że Cię nie było :))
Zaklinaczko deszczu...u mnie tez codziennie od niedzieli leje ;/
OdpowiedzUsuńAldia, zaklinaczka deszczu ze mnie jak z koziego ucha saksofon, jak się okazuje. Nie wiem, no nie wiem, gdzie popełniam błąd:)
OdpowiedzUsuńDzieńbry! U nas pada :)))
OdpowiedzUsuńa w Berliniu (jutro slub!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!) PIEKNA pogoda - ok.23-25, slonko-chmurki -troszku chmurek puchatych. idealnie. ani mi halny niepotrzebny ani deszcz.
OdpowiedzUsuń