***
Jarmarki są głośne. Osnute dymem z grilla i okraszone niewybredną konferansjerką. Przeważnie są kolorowe: różowe, filutowe, złote i seledynowe - taki ich urok, inaczej nie byłyby jarmarkami.Na jarmarku znajdzie się czasem rzeczy, jakich próżno szukać w sklepach. Jak na przykład u Kingi:
I nic, kompletnie! Nie liczyłam na to, że ludność będzie sobie z rąk wyszarpywać moje twory, toteż nie czuję się zawiedziona. Chciałam się przekonać, żeby wiedzieć. I już wiem, że nie na każdym jarmarku takie cóś ma rację bytu. Zdam się na Kingę (Kinga, cieszysz się?), bo Ona zna mapę jarmarków i wie lepiej. Siedziałam i obserwowałam. Ludzie snuli się, tu i tam przystawali, brali to i owo do ręki, pytali, kupowali. Obok obrazków przechodzili tak, jakby ich tam w ogóle nie było. Była z nami moja siostra i obie na to zwróciłyśmy uwagę. Nawet nie omiatali ich wzrokiem, nic, zero jakiejkolwiek reakcji, jakby tablica była przezroczysta. Nie chodzi o to, że powinni na kolana paść i łkać z zachwytu. Chodzi o to, że w ogóle ich to nie interesuje, w najmniejszym stopniu. Tego rodzaju przedmioty nie są im do niczego potrzebne.
No ale ja łatwo się nie poddaję, odkrywam raczej nowe możliwości.
W tej sytuacji drugi dzień jarmarku sobie odpuściłam, biedną Kingę zostawiłam na pastwę losu i pojechaliśmy na Międzynarodowy Festiwal i Jarmark Wikliny w Nowym Tomyślu, gdzie startowali wikliniarze z 60 państw! Obiecywałam sobie dużo, a tu pfff... góra urodziła mysz. Albo jestem zblazowana. Byliśmy w pawilonie, w którym to międzynarodowe towarzystwo wyplatało co im tam w duszy grało. No fajnie, ale żeby szał ciał, to nie...
W tej kompozycji urzekły mnie zwłaszcza plastikowe opaski zaciskowe. No i wogle... |
To było fajne, podobało mi się! |
I to byłoby na tyle jeśli chodzi o dokonania przedstawicieli 60 państw. Poniżej zdjęcia eksponatów zgłoszonych do konkursu:
To pociąg dla Lidki! |
Ten parasol spędza mi sen z powiek...
Potem przelecieliśmy przez festyn/jarmark właściwy. Oesssu, co tam się działo! Dzikie tłumy w tumanach kurzu, oparach piwa i smażonej kiełbachy. Mnóstwo straganów z koszykami, ale tak rozpaczliwie jednakowych i bez polotu, że to chyba jakieś nieporozumienie. Żadnej fajnej formy, jakiegoś pomysłu, ja nie wiem, chyba jednak jestem zblazowana. U nas w geesie jest większy wybór.
Kilka ciekawostek "po drodze":
To jest Ognio. U przemiłej Pani Justyny Ognio nabył czapeczkę z filcowanej wełny. Czapeczka jest śliczna, a Ognio NAPRAWDĘ będzie ją nosił! Jak żyć?
Takie buciki już nosi.
Wybaczcie niedostatki natury technicznej, ale blogger tak mnie dzisiaj zmęczył, że nie mam już siły z nim walczyć.
|
Pierwsza?
OdpowiedzUsuńO tak!
UsuńTak! Pierwsza! Kalipso! To ewenement! Co robić? Kredą w kominie zapisać?
OdpowiedzUsuńMożna zapisać:) A teraz przeczytałam i obejrzałam zdjęcia. Piękne stoisko miałyście! Twoje pracy musiały wyróżniać się na tle jarmarcznych cudów. Nie rozumiem ludzi. Niektóre prace z wikliny bardzo mi się podobają. Czapka Ognio urocza. Wrócę za chwilę.
UsuńI mam bardzo podobne odczucia względem opiekunów Wisełki.
UsuńZanim przeczytałam podpis pod ostatnim zdjęciem, pomyślałam "ale fajna czapeczka":) Hano, jak żyć? Z fantazją:))))
OdpowiedzUsuńA te opaski zaciskowe to nawet w kompozycjach świątecznych czasami widać.
Oj tak, Arte, z Ognio to tylko z fantazją, przywykłam do jego czasem kontrowersyjnych pomysłów!
UsuńO, to tak jak ja; bardzo fajna!
UsuńOgnio w czapeczce najpiękniejszy i bedziesz musiała z tym zyć i z nim też w tej czapeczce ;))
OdpowiedzUsuńJak na 60 państw to rzeczywiście mizernie, ale ta ekspozycja stała to mi się podoba, bardzo podoba, lubie wiklinę, nawet bardzo lubię :)) A ten parasol fantastyczny, nie dałabyś rady sama takiego zrobić ? Mógłby być letko pokraczny, powiedziało by się że tak musi być.
OdpowiedzUsuńMarija, wiklinę kocham i stałą ekspozycję w N. Tomyślu. Jest tam tego więcej, ale to byłyby setki zdjęć. Starałam się zrobić takie streszczenie:)
UsuńParasol mogłabym spróbować i niewykluczone, że tak zrobię. Najtrudniejsza jest konstrukcja, którą się wyplata. No i nie mam takich możliwości obróbki wikliny jak fachowcy. Ona (taka surowa) aż tak giętka nie jest.
Jasne, że Ognio najpiękniejszy! Przy robocie siedzi w czapusi, bo on zmarzluch:)
Wygląda jak podstarzały elf:)))
Jeszcze buty filcowe musisz sprawic Ognio, wtedy od roboty nie odejdzie:)
UsuńPodstarzaly elf! Cos takiego!
Hana - mozesz wyplatac CO KCESZ! byle te witki gtubsze dobrze namoczyc, jak schna to sztywnieja w forme.
UsuńJa mam koszyczek , ktory pani koszykowa zrobila czesciowo z wikliny a czesciowo z brzozy - dwukolorowy wyraznie.
Namaczanie najwazniejsze! (to haslo dnia!)
Ataner - a to elfy mogo byc tylko mlode??? a dzie tak napisane? :P
Jasne, ze nie! Przeciez nikt elfom w metryke nie zaglada. Liczy sie to, co w srodku gra, a Ognio to przeciez super gosc i fajny z niego elf:)
UsuńAtaner, filcowych bucików wprawdzie nie ma, ale ma holenderskie. Pokażę Wam, to padniecie. I chodzi w nich. Po domu zawsze, a jeśli sucho, to i po wsi.
UsuńOpakowana, namaczanie nic nie daje. Wiklina powinna być parzona i różne takie kąpiele się z nią wyczynia. Trzeba mieć do tego warunki.
UsuńHana, koniecznie pokaz. Czy takie z zadartymi noskami i kfiatkami?
UsuńHana nie można się zniechęcać po pierwszym jarmarku !
OdpowiedzUsuńna takich imprezach jest specyficzny klient i na każdej imprezie co innego sie sprzedaje - nie ma reguły :)
ale często z takich imprez przywozi się doświadczenia niematerialne - znajomości , kontakty , informacje gdzie i kiedy jechać - dlatego mimo wszystko lubię jeździć na takie imprezy :)
niektóre wyplotki mi sie bardzo podobają - min. właśnie ten parasol :) ale czapeczka Ognio powala na kolana !
mam nadzieje ,że dla psinki znajdzie sie dom - także udostepniłam na fb
Kinga, ja się nie zniechęciłam absolutnie!!! Znam lokalsów na tyle, że nie spodziewałam się niczego specjalnego! Coś Ty!
UsuńCzapusia jest zarąbista, a najbardziej zadziwiające jest to, że jest TWARZOWA!
Hana, dlaczegusz nie nabyłas takowej dla siebie? Jest odjazdowa!! No i chyba cieplutka!
UsuńChyba napiszę do Pani Justyny, bo mam namiary. Niech mi uturla coś gustownego. Dopiero w domu się przymierzyłam porządnie, tam nie było lustra.
UsuńTaka figlarna ta czapeczka :) Kup se, kup, Hana! :)))
UsuńCo do zainteresowania Twoimi pracami, to jeżeli to był taki zwykły kolorowy jarmark to nie miałaś żadnych szans, moje prace też by nie miały.
OdpowiedzUsuńbyłam kiedyś na mniejszej imprezie i obok mnie stała dziewczyna z rzeźbami
Usuńmało ludzi , mało kupujących - ja zarobiłam ledwo na paliwo
a do niej podszedł pan ,który był właścicielem galerii i zaproponował jej współpracę :)
nigdy nie wiadomo co nas spotka i gdzie :)
trzeba zawsze spodziewać się najlepszego :)
Ciekawe czy nasze krzywe stołki by się podobały...
UsuńDziefczynki, wszystko to wiem! Jak mówi Kinga - nie ma żadnej reguły.
UsuńMnemo, z krzywych stołków jedni pękaliby ze śmiechu, inni umarnęliby z zachwytu. Tylko którzy i gdzie? I bądź tu mądry!
Są rzeczy, które sprzedają się wszędzie, a inne lepiej na tematycznych imprezach. Może Marija ma rację, ten Dzień Dynki? Twoje dyńki są przecież fantastyczne.
UsuńW rozmowie ze znajmym zaczęłam opowiadać o lawendzie, a on mnie pyta, a co to w zasadzie jest? Dacie wiarę? Krzywe stołki jednak dla koneserów...też bym tam biznesu nie zrobiła, ale dekupki może by poszły. Aniołki może by poszły...ale Mnemoludy już nie...dobrze myślę?
dekupki nie szły , anioły tez nie szły :)
Usuńludzie przyzwyczaili sie do chińszczyzny i chcieliby wszystko kupować za grosze ...
O, i tu jest nieszczęsny pies pogrzebany! Chińszczyzna, ale nie tylko, nie można zwalać wszystkiego na chińszczyznę. To głębszy problem - mentalności, potrzeb, kultury i wielu innych. Temat co najmniej na rozprawę doktorską dla socjologa/antropologa kultury itp.
Usuńo to to
Usuńw pewnych kręgach bariery nie do złamania
wszystko zależy od tego jakie kto ma potrzeby ...jednemu starczy pilot od telewizora a inny będzie szukać ósmego koloru tęczy :)
to jakby rzucać perły przed wieprze :)
no dobra, to se ambitnie ktus zanabedzie obrazek Hany. Bedzie dumny, ze sie wyrwal poza ramy (chinszczyzny, mowiac juz najogolniej), cieszy sie, ze moze...idzie do domu, wiesza obrazek Hany a tu obrazek W OGOLE nie pasuje do wystroju. w ogole. to jakby irysy wangoga powiesic nad stolem z ceratowa koronka, na ktorej stoi krysztalowa miska a w niej sztuczny owoc...
Usuńp.s. chyba wole irysy jego od jego slonecznikow...
albo jakis pikas zamiast irysow. albo Hana.
następnym razem będziesz malować na żywca :) w ogromnym kapeluszu z papierosem w długiej lufce .....
OdpowiedzUsuńbędą tłumy Cie oblegać :)
Kinga, ten papieros zwłaszcza do mnie przemawia!
Usuńnooo......trza se zrobić podkład
Usuńto tak jak ze mną- wszyscy myślą ,że jak uprawiam lawendę to chodzę po polu w wielkim kapeluszu w zwiewnej białej sukience z wiklinowym koszem i ścinam kwiatek po kwiatku :)
musieliby zobaczyć mnie po 5 godzinach cięcia lawendy ha ha :)
ale może trzeba budować wizerunek jakiego ludzie oczekują ?
Trzeba, Kinga, trzeba. Jak on się ma do rzeczywistości to już inna bajka:)
UsuńHanuś to weź się zrób na jakąś Fridę , brwi połącz, wąsa zapuść wianek włóż ysta na czerwono i włala plus Ognio w czapce i ludziska was nie dstapią
UsuńSonic, nie znasz tutejszych ludzisk:)))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSama też zauważyłam, że opiekunka Wisełki wyjeżdża i co? Już nie wraca? Nikogo z rodziny, przyjaciół nie ma, żeby zostawić pod opieką? Troszkę dziwne. Hana ja mam też taką psią historię, ale już nie chcę emanować takimi historiami.
OdpowiedzUsuńWiklina, jak zachwyca, jak nie zachwyca? Faktycznie nie ma tam arcydzieł. Z użytkowych to bym łóżeczko jeszcze wybrała, a jesli chodzi o precyzję wykonania to te winogrona. Napracował się ktoś. Hana Twoje pastelki są przecież śliczne, a ludziska na jarmarakch chcą drobiazgu za bezcen. Ewentualnie czegoś użytkowego lub do zjedzenia, dobrze, ze choć artykuły Kingi miały wzięcie.
Mnemo, w sprawie wikliny to ja się dziwię, bo to takie wdzięczne tworzywo. Jędrzej Stępak panuje niepodzielnie od lat, a nawet dziesięcioleci i następców nie ma? Użytkowe formy są banalne do bólu, a przecież wystarczy wejść na pierwszy lepszy portal związany z dekoracją wnętrz, a znajdą się przepiękne formy z wikliny. Nie rozumiem i już. Koniecznie trzeba walić te kosze bez polotu? Toporne i bez wdzięku?
UsuńJakoś nie interesowałam się dotąd wikliną artystyczną. Styczność miałam z tą użytkową.Bardziej mi się podoba ta surowa wiklina, nie taka...wiesz jasna i sucha, tylko taka prosto z krzaka, bardziej masywna. Nawet kosz może być fajny, tylko musi mieć to coś. Dawno temu miałam detale wiklinowe, to było taniutkie, fotel, lampa, kosz, kwietniki...fotel okrutnie skrzypiał:)
UsuńMnemo, ta artystyczna w gruncie rzeczy też jest użytkowa. Też lubię tę surową i toporną. Z fajnym koszem jest tak, jak z fajnym przedmiotem - każdym. To kwestia wzornictwa. Te zwykłe koszyki trzepią wszystkie identyczne i nieciekawe. Bo trzepią je rzemieślnicy, do których nic nie mam. Ale brak im polotu. A jak ktoś ma polot, to i cenę ma z polotem. No i tak o, w kółko.
UsuńKuzynka mi dzisiaj napisała, że ta pani zachowała się trochę niepoważnie, bo od lipca wiedziała, że musi wyjechać. Nie wiem, może myślała, że sama znajdzie Wisełce dobry dom i dopiero teraz szuka pomocy. Strasznie bym chciała, żeby chociaż tymczasowy domek się znalazł...
OdpowiedzUsuńCo do jarmarku to chyba masz za duże wymagania. Te wiklinowe rzeczy naprawdę fajne, pociąg jest uroczy. Moim zdaniem twoje obrazki są po prostu nie dla tej klienteli, najwidoczniej to zbyt zaściankowy jarmarek:)) Myślę, że na jakimś większym cieszyłyby się powodzeniem.
Czapka Ognio mnie powaliła, jak będziesz mieć chandrę, to poproś go, żeby ją ubrał, poprawa nastroju murowana!:))))
Mika, Wisełka ma jeszcze parę dni, może się uda. Gdybym miała piętrowy dom, wzięłabym ją, ale nie mam i nie odizoluję jej od reszty świata. Z psami dogadałaby się spoko, ale koty...
UsuńNie ma wymagań jarmarcznych, przecież znam realia! Obserwacje poczyniłam ot tak, poznawczo!
Ognio nie muszę prosić, już ją zakłada. Twierdzi, że mu zimno. Ja tam nie wiem...
chcesz powiedzieć ,że jak wpadnę z wizyta to Ognio w czapeczce mnie powita ?
Usuńczad !!!
ale pasuje Mu ten fason !!
Pewnie Kinga! Jeszcze go nie znasz!
UsuńTa pani co się Ognio tak przygląda, taka jaby letko zdegustowana była ;)))
OdpowiedzUsuńMarija, jeśli ją zdegustowało (a mogło!), to znaczy, że straciła kontrolę nad mimiką bo to Pani Justyna od Czapek!
UsuńPaduam :))))
UsuńJa tesz...
UsuńMnie sie widzi, ze ona mu ja sprzedawala a w mysli kiwala glowa i myslala - taaaa, bedzie nosic - wszyscy tak mowio a potem pyrgaja dzielo w kont! dobrze byloby kolo niej kiedys mimochodem przejsc w czapeczce....albo w sklepie wpasc na siebie, albo w pociagu sie spotkac...ja kiedys moj prezent recznie wykonany zobaczylam m/w w srodku kupy gazet przeczytach i odeszlo mi robienie czegokolwiek dla kogokolwiek poza najscislejszym gronem...moj Corus jest najwierniejszym uzywaczem moich produktow :))))
UsuńOpakowana, rzeczony stoi teraz przy sztaludze, coś tam chlapie i ma na głowie czapeczkę:)))
UsuńOd jutra do poniedziałku temperatura ma ponoć wzrastać od 28 jutro do 35 w niedzielę i poniedziałek, więc Ogno tom czapeczkę zanabył w sam czas ;)))
UsuńJeżu, znowu???
UsuńHana twoje prace nadawały by się świetnie na Święto Dyni.
OdpowiedzUsuńMarija, musiałabym dyniek trochę dosmarować.
UsuńTo dynie maja imieniny? Kiiedy obchodza?
UsuńOpakowana dynie we Wrocławiu obchodzą imieniny już od 12 lat, tak kole połowy października. Można o tym poczytać u mnie na blogu;)))
UsuńJak byś chciała szczegóły to tu jest link : http://echmarychachacotyrobisz.blogspot.com/2015/06/wrocawskie-swieto-dyni-i-co-z-tego.html
Hana dosmaruj dyniek.
UsuńTam jest konkurs na największą dynię, może by Cię natchło i jakieś satyryczne rysuneczki, to mogłoby być to :)
Marija, dowiedz się, ile kosztuje miejsce na mały straganik? Taki na Twoje dyniaki i moje jeszcze-nie-wiem?
UsuńHana dowiem się, już mi od jakiegoś czasu chodziło to po głowie, tylko te upały jakoś mnie wyzuły z energii ;)))
UsuńPiękne stoisko i trochę się dziwię, że Twoje prace nie miały wzięcia. Myślę, że jedną z przyczyn jest brak ramek, ludziom się nie chce dokładać na ramki, wolą gotowe. Nawet antyramy ich nie zadowalają.
OdpowiedzUsuńWiklinowe prace na konkurs wcale mi się nie podobają, w sumie to podoba mi się tylko kołyska i koszyk za 55 zł z trochę innym splotem.
Na stałej ekspozycji więcej ciekawych prac, zachwyciły mnie "skrzydlate" fotele. Czapeczka jest urocza i będziesz musiała z tym żyć. Parasol piękny, nie dziwię się, że na taki zachorowałaś.
Ewa2, ramki są na tyle drogie, że robi się z tego cena zaporowa. Do ceny pastela musiałabym doliczyć przynajmniej 15-20 złotych - to cena najtańszych ramek i nie mówię o większym formacie, bo to proporcjonalnie więcej, ok. 30-40. To już kompletnie nikt nie kupi, bo nagle z ceny 40zł robi się 70... Nikt się nad tym nie zastanawia, co zresztą jest naturalne.
UsuńObawiam się, że koszyk nie kosztuje 55, to jest numerek jakiś konkursowy.
Nie tylko z dziwną czapeczką przychodzi mi żyć:))) Nudy ni ma!
Ale wiadomo, o który mi chodziło. Wiem, że ramki drogie, ale spotkałam się z taką postawą kiedy sprzedawałam swoją grafikę. Z poglądem, że bez ramki to pewnie niewiele warte też, czasem ręce opadają, jak słyszysz na wystawie komentarz typu: "jaka piękna rama.." Szkoda, że ramki drogie, ludzie nie zdają sobie sprawy z kosztów malowania, nawet rysunku, bo papier też nie jest tani, ani dobre farby, pastele czy kredki, nie mówiąc o pędzlach.
UsuńEwa2, dlatego z tzw. sztuki żyć się nie da, niestety. Wróciliśmy do punktu wyjścia, kiedy to artysta mieszkał na zimnym i mokrym strychu i przymierał głodem. Chyba, że artysta jest Dudą-Graczem, albo innym Beksińskim od urodzenia.
UsuńSzczerze to nic mi się nie podoba poza parasolem :) oraz Ognio - taki Papa Smerf skrzyzowany z aktywistà Pomarańczowej Alternatywy :))) Weź to na klatę :)))
OdpowiedzUsuńOczywiście myślałam o wiklinie bo Kingi wyroby mnie zachwycają i Twoja twórczość też !!!
UsuńHrehre, Sonic, niech Ci będzie!
OdpowiedzUsuńJasne, że biorę na klatę! Gdybyż to tylko czapeczkę...
A co ta ruda tak sie Ogniowi przyglada? Na sztuce sie nie poznala, czy jak?
OdpowiedzUsuńZreszto w ogole to towarzycho do wyrzucenia. Zamiast wyrywac sobie Twoje pastele, w ogole ich nie zauwazali. Slepe czy co?
Ja tam za wiklina nie bardzo przepadam, a po obejrzeniu asortymentu, jeszcze mniej. Owszem, jakis koszyczek na zakupy to tak, ale nie takie tam nie-wiadomo-co.
Pantera, nie łyknęłabyś takiego parasola? Albo odjechanego fotela ze skrzydłami?
UsuńRuda się przygląda, bo to jej czapeczki. A to była kolejna, którą Ognio przymierzał. Mogło się kobicinie wymieszać:)))
Ślepe, no ślepe i co zrobisz???
No dzie ja bym miala parasol lykac? Nawet na balkonie by mi sie nie zmiescil, a jakby przed domem stal, to by ukradly.
UsuńGuzik prawda! Ruda wgapia sie w mezczyzne, jednoznacznie! A Ty, zamiast jej nastukac, robisz zdjecia. :)))
Pantera, Niemce by ukradły??? Niemożliwe!
UsuńRuda się wgapiała i mało tego - obściskiwali się! A ja robiłam zdjęcia! Rozwodowe!
W Niemczech Hana już dawno przestały same Niemce mieszkać, a ten inny asortyment zdarza się że kradnie, zdarza się że często kradnie. Najchodliwsze są zdaje się rowery. Moja koleżanka jak dostała od córek bajerancki rower, to go w piwnicy dobrze zamknięty trzymała, bo strach go było przypięty, pod sklepem zostawić.
UsuńNo masz, a ja myślałam, że tam porzundek, czystość i uczciwość:)
UsuńNamioty z gałęzi są świetne! Miałam kiedyś kilka mebelków z wikliny. To były jedne z pierwszych, jakie sobie kupiłam za własne pieniądze. Nie wytrzymały próby czasu, niestety.
OdpowiedzUsuńKalipso, mebelki takie chyba każdy przerabiał. Ja też... No i malucha, ale Ty jesteś na malucha za młoda.
OdpowiedzUsuńMalucha rodzice przerabiali. Długo byłam nim wożona. Był biały i muchy chętnie na nim siadały. Ciągle trzeba było go myć. I to ja zazwyczaj czyniłam:) A te mebelki z wikliny tak mi się wtedy podobały...
UsuńMnie się marzył kosz do kuchni wielofunkcyjny. Żeby można było coś do niego włożyć i jeszcze żeby posłużył za siedzisko. Kupiłam sobie, dawno temu, wyłożyłam poduszkami, ale i tak okazał się niewygodny. Służy do przechowywania różnych rzeczy i kotu za kuchenny drapak. Chyba czas się rozstać z nim, tylko gdzie podzieję, to co w środku?
OdpowiedzUsuńIdę spać Kurki, bo już mi się oczy zamykają. Dobrej nocki.
Dobranoc Kurska!
OdpowiedzUsuńEeee, do kitu z tymi jarmarkami! ale kolyski bym od razu dwie kupila, zajaczka tego w pionie, z wlochatymi nogami i cala reszta powinnas byla kupic , niech Ci obejscia pilnuje, Ognio ma czapeczke do pozazdroszczenia, jakos komponuje mu sie dobrze z koszulina! kilka form zupelnie fajnych, ale jakos malo inspirujace, pewnie zle zdjecia robilas ;)) tylko stragan Kingi wygladal jak czlowiek! Ludzie sie nie znaja na sztuce nic a nic.
OdpowiedzUsuńOpakowana, Bliźniaki z kołyski szybko wyrosną i miałabyś potem fajne kosze do kwiatów.
UsuńFormy, którym źle zdjęcia porobiłam i tak są odjazdowe. Reszta była taka, że w ogóle zdjęć nie robiłam. Ani dobrych, ani złych.
Ta kołyska to mnie zauroczyła też... Siostrzenica kiedyś coś bąknęła o drugim maleństwie...
UsuńTaki jarmark, to faktycznie mydlo i powidlo. Kinga, ma racje i od czegos trzeba zaczac, nigdy nie wiadomo co kogo zachwyci. Dobrze, ze podeszlas do tematu na spokojnie i nie nastawilas sie na wielka sprzedaz. Hanus, twoje pastele sa przepiekne, a ten jarmark to nie bylo po prostu miejsce na twoje prace. Zdobylas kolejne doswiadczenie, a to jest bezcene.
OdpowiedzUsuńWyroby z wikliny, niektore jarmarczne a niektore bardzo ciekawe.
Na temat Wiselki sie nie wypowiadam, bo wszystko opada:( Przede wszystkim bezmyslnosc wlascicielki.
Ataner, tak właśnie do tego podeszłam. Spoko!
UsuńGdybym bywała na jarmarkach, a na tym szczególnie, to przy Twoich pracach bym utknęła! Bo właśnie one mnie do Twego Kurnika przyciągnęły.
OdpowiedzUsuńPewnie ludzia na jarmarki nie przychodzą sztukę oglądać tylko złote badziewia i jeść grillowane potrawy???
A te jasne wiklinowe fotele tak fantazyjnie pofalowane. Piękne i faktycznie co taka wiklina ma wspólnego z rurami???
No cóż....
Pozdrawiam :))
Iza, masz rację - jasne, że ludzie przychodzą na taką imprezę napić się piwa, zjeść kiełbachę, dzieciokom kupić balona. Są nastawieni na konsumpcję bardziej taką spożywczą. Na pewno nie na konsumpcję czegoś, co poza konsumpcję wykracza. Chociaż w sumie wszystko jest konsumpcją:)))
UsuńIza, otoz to. Wyzerka, balony, scisk i disco-polo, tak ma byc na jarmarkach i to to ludzi ciagnie.
UsuńHana, ja mam Twój rysunek w domu, codziennie go mijam i codziennie wiele razy się do niego uśmiecham. Jest śliczny i gdybym była na jarmarku, to stałabym przed tablicą i po prostu nie wiedziała, który kupić.. Najchętniej wzięłabym wszystkie - jedyny problem, to brak pustych ścian w mieszkaniu!
OdpowiedzUsuńJulito, dziękuję! Pławię się w komplementach:)
UsuńChyba musisz zmienić mieszkanie na większe...
Niektora wiklina niczego sobie....jasna wiklina mi sie spodobala, ten koszyk jakby dwojaczkowy z kawalkiem bardzo pokreconej galezi, fotole fruwajace, szczegolnie ten z galezia....ja tez zaczelam meblowanie mego pierwszego domu od wikliny i to w Caracas, byly to dwa fotele-kule, z siedziskami w srodku, do dzisiaj mam jeden w Andach, drugi jakies moje psy znajdki poszarpaly...jaka ja bylam wtedy szczesliwa, kiedy w pustym pokoju te dwie kule postawilam.
OdpowiedzUsuńHana! Twoje obrazy sa takie delikatne, uspakajajace...mozna patrzec i patrzec...coz jarmark pewnie to nie miejsce na takie obrazy.
Ognio ma fantazje, ale pewnie dobrze sie zyje z takim niecodziennym mezczyzna!
Los Wiselki mnie zasmucil, poczulam sie bezsilna wobec takiego gromu biedy zwierzecej...
Grażyna, moimi pierwszymi "prawdziwymi" meblami były 2 fotele "kontiki". Zdobyte, wystane, przytargane na plecach. Boszszsz, jaka to była radość!
UsuńWiem, że jarmark to raczej nie miejsce na takie obrazki, ale chciałam się przekonać jak to działa. I nie rozpaczam!
Ognio fantazję ma - inna sprawa, że u nas niewiele trzeba, aby ludzi zbulwersować, zwłaszcza jeśli robi to facet. Wystarczą czarne buty w czerwone paski (Ognio takie ma). Facet musi mieć przecież brązowe buty!
No a Mój ma wąsy, brodę i kucyka. I chodzi do roboty w kapelutku!
UsuńRozpoznawalny wszędzie...
Hana... czapka Ognia obłędna... mój też by kupił i nosił a ja nie miałabym nic przeciw :)
OdpowiedzUsuńW Twoich obrazkach podoba mi sie bardzo ten minimalizm... super są - a co do tego, ze nie wszystko nadaje się na jarmark to coś o tym wiem :) Co prawda nie zdarzyło mi się aby ludziska nie zauważali... ale :)
A co do wikliny ... urzekła mnie ta kołyska :)
Ogromnie podoba mi się to co w ekspozycji stałej ... z ostatnich fotek. REWELACJA.
Ataboh, to zadziwiające, ale te dziwne czapeczki są twarzowe. Kiedy chcę kogoś bardzo rozśmieszyć, zakładam jakąkolwiek czapkę, a w tej wyglądam dobrze! Nawet pomyślałam, że napiszę do Pani Justyny, bo mam namiary, żeby mi uturlała taką czapeczkę, może z nieco mniejszym czubkiem jednakowoż.:)
UsuńO jarmarkach też już troszkę teraz wiem, ale ciągle mało. Nie zniechęcam się po jednym razie.
Chciałoby sie dogłębnie skomentować ale w fabryce jestem :-)
OdpowiedzUsuńPodobne odczucia mam po Międzyzdrojach, już dawno obiecywałam sobie to spisać, ale czas gdzieś w lesie hula.
Wiklinę uwielbiam, Twoje prace przepiękne.
A zwierzęta? staram się unikać takich wiadomości, bo przygnębiają. Nie uda mi się uratować wszystkich zwierząt potrzebujących.
Graszko, dokładnie tak to wygląda od morza do Tatr. Gdyby ktoś Cię postawił na deptaku w Międzyzdrojach, albo na Krupówkach, nie wiedziałabyś, gdzie jesteś, bo wszędzie taka sama odpustowa szpetota. Cóż, takie zapotrzebowanie...
UsuńNie wiem, nie znam się, ale wydaje mi się, że jarmark to nie zbyt odpowiednie miejsce na sprzedaż rysunków, bo ludziska tu handlują owocami, kwiatkami, ciuchami. Może na jakieś wystawy dożynkowe albo na inne święto ludowe, folkloru na wsi byłoby odpowiedniejsze.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Ogniomistrza, w nowej czapie prezentuje się dostojnie jak wenecki doża.
Alina, niby to wiem, ale człek próbuje. Internet nie, sklep nie, jarmark nie i koniec możliwości. Na szczęście nie jest to jedyne i główne moje źródło utrzymania. Za pozdrowienia dla doży dziękuję:)))
UsuńHana , labedzie i kosze na kwiaty z opon poszlyby na sto procent .
OdpowiedzUsuńTez jezdze po jarmarkach i widze to i owo .Zgroza !!
A moze Jarmark Dominikanski ?
Tu jest wszystko .... Mysle , ze warto byloby sie zainteresowac . W tym roku oferta byla niesamowita . No i dzikie tlumy przez trzy tygodnie . Mysle , ze sprzedalabys wsio na pniu .
Byly w tym roku rowniez rozne obrazki i obrazeczki .Aniolki - bardzo fajne zreszta , krajobrazy , portrety , koty itp.
Takich jak Twoje nie bylo .
Joanko, szły jeszcze kapelutki z cekinów z lampkami migającymi na otoku, coś pięknego. Złote i srebrne były. Nawet chciałam nabyć dla śmichu, ale uznałam, że 25 złotych to za dużo na śmich.
UsuńTaki Dominikański pewnie bardziej, ale tu robią się już znaczące koszty. No i konkurencja ogromna. Nie odważę się chyba.
W Lelowie były świecące zajęcze uszy!
UsuńNie wiem po ile szły ale popyt był spory.
Na ostatnim zdjęciu jakaś pani patrzy ma czapeczkę Ogniomistrza - jej mina bezcenna :)
OdpowiedzUsuńWiklina, ta jasna, skrzydlata - niezła jest!
No, a że nie patrzyli na Twoje pastele to bezczelność. Może przyszli po coś innego i byli bardzo zdeterminowani?
Ania, ta pani to autorka czapeczki jest, patrzy, czy mu do twarzy:)))
UsuńAniuM. byli zdeterminowani. Na pewno szukali malarstwa olejnego, a tu masz - tylko pastele.
UsuńMika ma rację. Ta pani to autorka czapeczek i w tej widocznie Ognio nie przypadł jej do gustu.
SDtoisko Kingi i Twoja ekspozycja - piękne. Ale te "zaściankowe" jarmarki takie same wszędzie. Byłam na tylu, że mi się odechciało już. Sprzedaje się tandeta i byle co. Ty musiałabyś na większych się wystawiać - Dominikański, Jagielloński, wrocławski może przed Bożym Narodzeniem. Inna klientela.
OdpowiedzUsuńA czapę taką jak Ognio i ja mam, ino szaroburą, bo z moich run. Całkiem jest twarzowa i Ognio wygląda super.
Wiem Owieczko, wszystko niby wiem, ale się próbuje i szuka:)
UsuńI masz rację co do czapeczki - sama się zaskoczyłam, jaka twarzowa! Kolorystyka Twoich owiec bardzo mi odpowiada.
To może Ci zrobić taką? Tylko obwód głowy potrzebuję.
Usuńa so moze jaki granatowe owce? byloby w mojej kolorystyce...
UsuńTrzeba farbować.
UsuńNIE MA naturalnie granatowych? a BLUE faced Leicester??? hreher
UsuńOwieczko, dziękuję, łeb mam jak sklep, muszę zmierzyć.
UsuńNie masz większego niż ja. Wszyskie nakrycia za małe 58 cm obwodu. Łeb jak sklep:) Ino pusty:)
UsuńHrehre, Mnemo, jeszcze nie zmierzyłam, ale będzie blisko:)))
UsuńI jaki pusty, ja się pytam??? Gdzieś ten wybitny musk musi się rozpierać!
UsuńPodoba mi się ta teoria:) Będę się na nią powoływac:) Za chwilę mi sie przyda:))
UsuńHana, zainstaluj se Janosika mówię Ci...jak masz srajfona z netem. Świetna sprawa.
UsuńA gdzie łon, ten Janosik?
UsuńWitam Kurki.
OdpowiedzUsuńJuż wiem dlaczego wieczorem waliłam nosem w klawiaturę, w nocy padał deszcz. Trochę się aura odmieniła, pochmurno, ale ciepło. Miłego wtorku życzę.
Ewa, u nas halny na full od wczoraj, to wszystko przez to!!!
UsuńOj tak, z przerwami przespałam wczoraj cały dzień, co mi się nie zdarza! Dzisiaj - uwaga - pada deszcz!
UsuńHana, też musisz taką czapunię nabyć. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńAgniecha, nabędę, bo są twarzowe jak żadne inne na mojej głowie!
UsuńAgniecha, popadało u Ciebie wreszcie? U nas słabo, ale zawsze to coś...
UsuńNa rynku w Kazimierzu Dolnym widziałam wielu malarzy wystawiających swoje prace. Tu przyjeżdża dużo turystów, zainteresowanie jest spore. Mam zdjęcia tych obrazów ale pewnie nie znajdę. Na takim jarmarku na którym byłaś Hanuś ludzie mają co innego w głowach ustawione, na co innego polują. Na rynku w artystycznym Kazimierzu ludzie patrzą na to co wypełnia duszę nie ciało.Twoje obrazki spodobałyby się. :) Bardzo lubię wiklinę i nie mam już miejsca na nią.
OdpowiedzUsuńTak Elko, Kazimierz to specyficzne miejsce, niewiele takich u nas, o ile w ogóle - poza Kazimierzem. Szkoda, że strasznie dla mnie daleko.
Usuńdo Lanckorony jechac!!
UsuńTeż daleko...
Usuńo tak do Lanckorony bardzo by hanine obrazki pasowaly...Lanckorona Hana, to jest Twoje miejsce!
Usuń:))Wlasnie, czytajac, tez tak sobie myslalam..
UsuńHana, ja na jarmarkach żadnej akwarelki nie sprzedałam, w ramce, czy bez. Rękodzieło też się słabo sprzedaje, teraz jest mnóstwo badziewia w hipermarketach za małe pieniądze. Największy zainteresowanie jest żywnością. Na szyneczki, nalewki, miody i pieczywo jest dużo chętnych. Ale ja siem nie nadaję do produkcji nalewek, zawsze jakiś diabeł podkusi i nie dotrwam;-)
OdpowiedzUsuńNa parasol też zwróciłam uwagę, wiklinę uwielbiam, moje koty też;-)
O właśnie Haniu, u mnie teraz jest kiermasz na Jesieni Tatrzańskiej , rękodzieła dużo, ale wszyscy się tłoczą przy jedzonkach i miodach. Moda na żywność tradycyjną trochę rękodzieło przyćmiła.
UsuńHaniu, niby to wszystko się wie, ale człek jednak próbuje. Ja mam tak, że lubię się przekonać osobiście co i jak. Na szczęście mam inne źródło utrzymania, ale miło byłoby mieć wyjście awaryjne. To i szukam:)
UsuńZ naleweczkami u mnie podobnie...
a jak ja bym chciała kupić jakiś uobrozecek a nie na jarmaku, bo z Krakowa to daleko mi to co po ile i jak do Ciebie pisać?
OdpowiedzUsuńMailem na: 3babyzwozu@gmail.com
UsuńDopiero teraz zobaczyłam, że Ognio w mojej ukochanej koszuli w dyńki:))) Uwielbiam go.
OdpowiedzUsuńMika, nie przejdzie niezauważony w tej koszulinie! I pomyśleć, że kupiłam mu ją w lumpeksie za jakieś 5 zeta, czy jakoś tak:)
UsuńHana, czemu się nie dziwię???
OdpowiedzUsuńBywam na jarmarkach ze swoimi pracami i wiem!
W sobotę i niedzielę byłam w Lelowie (nawet nie chce mi się o tym pisać posta).
Sprzedałam parę rzeczy lecz tylko dlatego, że cena była określona po kosztach.
Praca, projekt, czas nie jest wart NIC, jak w Chinach.
GASTRONOMIA - to jest to!
Kolejka za ziemniakami w postaci spirali nie miała końca...
Nażreć się i nachlać to wszystko, a, jeszcze cukrową watę i metalicznego balona dziecku kupić...
Hana, a kapelutek to Ci sama ufilcuję, co tam bedziesz u obcych zamawiać :)))
Iza, to jest okropne wszystko, jednak wierzę, że to się przewartościuje kiedyś (nie wiem tylko kiedy), ludzie nasycą się badziewiem i zaczną szukać czegoś innego. Obym miała rację, bo już dosyć brzydoty nas otacza. Twoje cudeńka są wyjątkowej urody i nie mogę pojąć, dlaczego ludzie się o nie nie biją.
OdpowiedzUsuńKapelutek bardzo chętnie, nie pomyślałam! Muszę go obfotografować i pomierzyć. Może tylko trąbkę zrobisz krótszą:)))
Bo gustu nie mają... To się nie biją...
UsuńHana, idzie ku gorszemu, i to od dobrych paru lat:(
UsuńLudzie bez kasy, zarobieni i otępiali jacyś, zaspokajają swoje najważniejsze potrzeby, jak zwierzęta jakieś (oczywiście nie licząc napojów wyskokowych:)
Choć nie do końca te zwierzęta takie święte są!
Konie i psy lubią piwo, dziki sfermentowane owoce, kury padły na bok, jak nażarły się wiśni z nalewki.
To wszystko moje obserwacje z czasów dzieciństwa na wsi.
Mniejsza trąbka - bez problemu:)
Napisz wymiary, kolor i czy wzorki jakieś dorobić?
Iza, dziękuję, muszę się zastanowić i pomierzyć co trzeba:)
UsuńOK
UsuńPodzielam Twoje zdanie co do wikliny, ta z ekspozycji stałej zdecydowanie lepsza, choć zainteresował mnie ten kosz z liśćmi i wiklinowe kółka - to takie łańcuchy, czy siatki?
OdpowiedzUsuńCzapeczka, jak już wspomniałam, super, a stoisko Kingi śliczne :)
A wiesz, że ja wolę obrazy bez ram? Ramy mi się na ogół nie podobają i nie zawsze pasują (do wystroju), no i przy pomocy ramy można sobie dostosować obraz do wnętrza, nawet jeśli sam w sobie nie do końca pasuje :)))
Ninko, wiklinowe kółka to takie łańcuchy. Fajne, dają dużo różnych możliwości. Tam był taki bałagan, że nawet trudno było się zorientować co i jak, gdyby chciało się coś kupić. Nie mówię o straganach, a o cudzoziemskiej (i nie tylko) ekspozycji.
UsuńTakie kółka ino mniejsze jeszcze za komuny, sprzedawali w gospodarczych sklepach, jako zasłony na drzwi. Były plastykowe kolorowe paski, były i kółka. Zanabyłam takie dwa komplety i udrapowane na oknach służyły mi zamiast firanek. Mój wiejski kuzyn ino głowo kręcił ;)))
UsuńMarija, też miałam takie kółka! Pełniły różne role, a kawałki walają się gdzieś do dzisiaj! One były bardzo ładne i takie "prekursorskie":)
UsuńA w ogóle to z wikliny zawsze najbardziej podobały mi się takie półokrągłe, trochę toporne kosze z pałąkiem z pojedynczej, grubszej gałęzi. Moja ciocia nosiła w nich ziemniaki z pola i brała na grzyby...
OdpowiedzUsuńNinko, też lubię takie kosze, było ich tam mrowie, ale po takim festiwalu oczekiwałam czegoś więcej.
UsuńA bo to wszystko to za bezcen by chcieli, a obrazki cudne! Innym razem pójdą jak świeże bułeczki, nie zniechęcaj się Hanuś!
OdpowiedzUsuńMoże i pora nieciekawa, bo po urlopach, zaraz rok szkolny, to ludziska spłukani.
Co do wikliny,to podzielam twoje zdanie, szału nie ma,ale kilka fajnych wypatrzyłam.
Dora, nie, nie zniechęcam się absolutnie, nie chciałam być odebrana w taki sposób. Dla mnie to taki rekonesans, jakieś doświadczenie i tak się stało. Wyszłam bogatsza chociażby o te obserwacje socjologiczne.
UsuńOdebrałam właściwie, ale tak na wszelki słuczaj chciałam dodać otuchy:)
UsuńWiem przecież! I dziękuję!
UsuńTak sie tylko zastanawiam,co to jest? To z wikliny z rozcapierzonymi skrzydłami? Dinozaur? Smok? Meganietoperz? A jak nie toperz, to co?
OdpowiedzUsuńMariollo, jeśli to nie toperz, to może to perz?
OdpowiedzUsuńja się zgadzam z sonic - Smerf jak nic;) Dla mnie taka czapeczka musiałaby być "na uszy" - były takie "na uszy"? czapeczki kocham, i kapelusiki też - nawet jedna moja znajoma zapisała mi awansem w testamencie WSZYSTKIE swoje kapelusze;) A ma pełno pięknych, ale nie wypada się do legatu spieszyć;)))))))
OdpowiedzUsuńHana, Twoją pracę z bzem zabrałam do mojej pracy i już sobie tam wisi ładny szmat czasu i zawsze na nią patrzymy, jak nam się nie chce i tęsknimy do przyrody;)))) Wtopiła się w tło i pasuje idealnie do okólników i ogłoszeń;)
Dora ma rację, ludzie kasy nie mają, bo książki dzieciom kupili;) Za moich czasów książki się wypożyczało z biblioteki na cały rok i szlus, a teraz... A ile tego jest!!!!! Całe pako-paki;)))) I po co to? Ach... Szkoda słów na to wszystko - a wiecie dlaczego tak nam nastroje poleciały??? Bo jesień idzie;) I dooopa znowu...
Mnie się kojarzy jeszcze ze szlafmycami u Żwirka i Muchomorka:))))
UsuńDorka:)) Uprzedzilas mnie)
UsuńKrecie, są czapeczki jakie tylko zechcesz, Owieczka takie turlać potrafi i Iza z Kidowa. Ja Dziefczynki uproszę, bo naprawdę w żadnej czapce nie wyglądam, a w tej jako tako. Chociaż na czaskający mróz będzie.
OdpowiedzUsuńDziecioki to bidne są teraz jak bum cyk. Za moich czasów książki się dziedziczyło, bo przez lata nie traciły ważności i komu to przeszkadzało?
Nie podupadajcie na nastroju, zima też ma swoje zalety. Na przykład na gumnie nie trzeba zasuwać i w tym czasie można nad czymś innym zasuwać...
za moich czasow kupowalo sie ksiazki od dzieciakow ze starszej klasy. I na koncu ksiazki byla taka tabelka, gdzie bylo wpisane, kto ksiazke ma...i chyba za ile...czyli mialo sie podreczniki i z trzeciej reki...czuje sie douczona i rece mi sie nie oberwali. Do czasu. jak poszlam na studia to ksiazek nie bylo, tylko z biblioteki, na noc, taki Norton - literatura to cos 800 stron kazdy tom....itepe...
Usuńa ja robie na drutach siedzac na gumnie (badz gumienku w UK) w lecie, a zima - patrzac na guno/gumienko.
ja moze i w kapelutkach i czapkach wygladam nie najgorzej, ale pozniej nie moge zedrzec ze lba nakrycia, bo to sie uklepalo pod spodem wola o pomste do nieba i robi ze mnie Emila z drwutni z nalesnikiem na czerepie w try miga. wiec chodze bez. W Rosji zima mialam na lbie kapelusz, ale pod kapeluszem mialam nauszniki czyli opaske na glowe, wykonano w samolocie jak do tej Rosji lecialam, bo mi przyszlo do glowy, ze tam minus 25 a ja z wystajacymi uszyma...
opakowana, a wiesz, ile Księżniczka ma ksionżek do matmy samej tylko? Chyba z 5 sztuk!!!! Masakara!!! Dwie czytanki do polskiego i cztery ćwiczenia, oprócz tego zeszyty... Tornister sam się nie uniesie, ja bym kazała ministrowi edukacji taki nosić;)
UsuńOpakowana, czapkę nawet najpiękniejszą zakładam tylko wtedy, gdy wiem, że nie będę musiała jej zdejmować, tzn. na spacer, do Czacza, na złomowisko, na zakupy itp. bo tez mam syndrom Emila z drewutni. Ale nawet na gumnie miło jest nie straszyć bliźnich czapusią a la Emil...
UsuńHurra u nas lało, lało solidnie!!! Nie wiem tylko dlaczego akurat, jak wyjszłam z tramwaja, a rzadko nim jeżdżę. Zmoczyło mnie do majtek, ale nic to. Już wiem dlaczego mnie tak wczoraj nogi darły, smarowałm żelami, moczyłam w wodzie, trzymałam na ścianie i nic pioruńsko dalej bolały. A to na ten deszcz. Meteopatką się stałam czy, co?
OdpowiedzUsuńMnemo, gdzie Ty mieszkasz? przeca w Warszawie jak ja! tutaj bylo takie delikatne roszenie jeno! a czekalam jak kania deszczu....dlaczego kania czeka deszczu to nie wiem...
UsuńMnemo, u nas też trochę pokapauo, dobre i to. Ja wczoraj spauam z przerwami cały dzień i całą noc. To nie meteopatia, to starość puka do bram. Pocieszyłam Cię?
OdpowiedzUsuńTak siostro PESEL, pocieszyłaś:) Tylko, że ja nie spałam, ja cierpiałam!!!
Usuńpatrzaj pani, ja wczoraj bylam tez nadnaturalnie zdechla...az sie sobie dziwilam....
UsuńMnemo, ja też cierpiałam, dlatego spałam!
UsuńI u nas do południa popadało!:)
OdpowiedzUsuńMeteopatką zawsze byłam, w mniejszym lub większym stopniu. Przebrnęłam szanowne Kurencje, przez wszystkie zaległe komentarze i donoszę, że u mnie od 14-tej do wieczora padał deszcz, temperatura spadła do 17 stopni. Lżej się oddycha, bo do południa gorąco i parno było.
OdpowiedzUsuńMiałam przerwę w babciowaniu i trochę po dzisiejszym dyżurze przymulona jestem.
A u nas ani kropli. To jest już nie do zniesienia. Zapowiadają upały. Jakby do tej pory były temperatury umiarkowane. U nas jest jak na pustyni Gobi. Dosłownie. Nie mam już stawu.I niczego. Ani źdźbła. W ogrodzie kuchennym tylko pomidory , buraki i marchew.
OdpowiedzUsuńOwieczko to jakiś dramat. Bardzo Wam tam wszystkim współczuję. Niecj i Wam popada. choć troszeczkę. Co będą jeść owieczki zimą, jak teraz z braku trawy jedzą siano?
UsuńOwco, a te pomidorki to sa naturalnego rozmiaru czy jakies zasuszone kurduple? mi raz w suszy wyrosly takie, ale za to skora na nich taka, ze buty by mozna bylo uszyc oraz porzadne chomonto
UsuńOwieczko, co będzie ze zwierzętami, jeśli siana nie ma? I nie ma go w zasadzie nigdzie? Matko:(((
UsuńOwco , wspolczuje. Alzacja ostatnio dostala troceh deszczu,ale susze mamy masakryczna.
UsuńSiano dowożę codziennie po balocie wielkim, którego nie mogę potem zrzucić z paki, ale i one się skończą niedługo. Zapasy zimowe stopniały. Jestem wykończona, zwierzęta chyba też. Karmię do tego jeszcze butelką Violę. A w zeszłym tygodniu spaliła nam się łąka, dobrze, że udało się ugasić na czas, bo i domu by nie było. Coś ten rok owcy od początku dla mnie niełaskawy.
UsuńPomidory całkiem ok. Chyba na pocieszenie. Mam różne gatunki i dużo (100 krzaków), ale się już kończą,
UsuńKurczę, Kasia, żeby to coś pomogło, musiałoby lać miesiąc bez przerwy! Moim jarzębinom nic już nie pomoże. O takim drobiazgu jak krzewy różne nie wspominam.
UsuńJeżu, Owieczko, z bezsilności można się udławić. Gdybym jakoś pomóc mogła...
UsuńOwieczko, współczuję. Straszna jest ta susza.
UsuńBiedna Owca :(((
UsuńMi się te loki zwisające z powały podobają. Jakby skalp ze łba jakiej olbrzymki pokręconej :)
OdpowiedzUsuńTaaa, Tupaja, ten skalp był całkiem fajny. Wyróżniał się pośród grzybków, kfiatkuf i koszyczkuf dla Czerwonego Kapturka:)
OdpowiedzUsuńI jak żyć?? Parasol we snach wymiata, Ognio na jawie za krasnala robi ;)
OdpowiedzUsuńElaja, dołożyłam buciki, które Ognio nosi do czapusi:)))
OdpowiedzUsuńJa tez mialam takie buciki - ino wsciekle czerwone. dobrze sie w nich chodzilo po uonkach i mientkich podlozach, po ulicy srednio dobrz.e dalam je do podkucia, bo samo drzewienne drewno na zelowkach. ale ogolnie nadawaja sie, co nie?
UsuńOpakowana, one są miętkie CAŁE. Z jakiegoś polaru, czy coś.
UsuńButy Ognio są świetne! Wesoło tam macie:)
OdpowiedzUsuńKalipso, czasem tak. Przyzwyczaiłam się do takich ekscesów. Ekscesików raczej, bo co to za ekscesy:)
UsuńHana:))))) Ja nie wiem ktore z Was jest bardziej zwaiowane (oczywiscie w pozytywnym sensie) Ty czy Ognio.
OdpowiedzUsuńButki odlotowe i fajne, pewnie cieple. Jeszcze przydalby sie jakies kubraczek i pantalony - jestescie niesamowici:)
Acha i rekawiczki bez pazurkow :))))))
Ataner, jest szfystko: i kubraczek, i gatki stosowne. Może namówię Ognio, żeby mi zapozował?
UsuńJa też ostatnio byłam na jarmarku a dokładniej na Święcie Papieru w Dusznikach Zdroju i wiesz... ppieru jak papieru ale gdzie sie nie obejrzałam tam... kurnik ;-)))
OdpowiedzUsuńZrobiłam extra zdjęcia z myślą o Tobie i reszcie naszego zacnego towarzystwa gdyż chcąc nie chcąć "łaziłyście" za mną dzień cały
(wyślę później do Ciebie na @)
Pozdrawiam cieplutko życząc miłego dzionka ;-)))
a iii...
WRÓCIŁAM ;-)))
Bru, coś jest na rzeczy. Kury rządzą! Po prostu.
UsuńZ przyjemnością przygarnę fotki!
Patrząc na te wiklinowe łańcuchy pomyślałam, że byłyby świetne na taką bardzo ekologiczna choinkę, z ozdobami z suchych roślin, zgrzebnego płótna itp, i najlepiej ze świeczkami, choć to niezbyt bezpieczne, a więc kompromisowo z lampkami , takimi zwykłymi, żółtawymi jak normalne żarówki. Niedługo (4 - 5 września) będzie u nas taki jarmark, może będą mieli wiklinowe łańcuchy, to się naocznie przekonam, czy się nadają.
OdpowiedzUsuńA te koszyki na dodatek ciocia (to była siostra mojej babci) robiła sama.
Dopiero zobaczyłam buciki - wymiatają:)))))))))))))))))))))))))). Oj chyba Ogniomistrz ma coś wspólnego i z moim mężem :))))))))))))))))
UsuńNinko, w łańcuchach z wikliny jest ogromna moc. Żałuję, że nie można było się tam rozeznać kto i co, bo może było mnie stać chociaż na jeden?
UsuńCiocine koszyki, takie surowe, musiały być piękne.
Twój Mąż też lubi dziwne buty i jeszcze dziwniejsze czapki?
Dzień dobry, po wczorajszym deszczu nie ma śladu, słonecznie i już prawie 19 stopni.
OdpowiedzUsuńWczoraj już nie skomentowałam bucików, kolorek powalający, podziwiam fantazję Ogniomistrza.
Miłego dnia życzę miłym Kurkom.
Ewa2, w kolorach wyboru nie było, jeszcze mogły być białe. Na gumno jak raz:)))
UsuńTutaj znów gorąco, oesssu, nie chcę już.
Saboty pasują jak ulał do czapeczki:)
OdpowiedzUsuńU nas również słońce od rana. szykują sięznów bardzo ciepłe dni, na co się cieszy moja córcia, która z deszczowego Dublina wpada na tydzień.
Dora, no dooobra, dla Córci Twojej niech będzie, ale nie dłużej, niż tydzień!
UsuńO, Jesssu....! Zakochałam się w Ogniu.
OdpowiedzUsuń