Prezentowany poniżej design jest wersją wizytową, inne w opracowaniu, lub już w fazie projektowania. Ponadto śpieszę poinformować, że palec dużej nogi ma się dzisiaj dużo lepiej. Niewykluczone, że dzięki pokrowcowi i nie maltretowaniu go odrywaniem opatrunków. Polewamy sobie czym trzeba po wierzchu i do pokrowca!
Ze zrozumiałych względów autor prototypu wzorował się na paluchu prawej nogi, stąd lekkie skrzywienie tegoż w prawo, a powinno być raczej odwrotnie. Anatomicznie bowiem, paluch dużej nogi odchyla się lekko w stronę palca środkowego. Jeśli to noga lewa, odchyla się w lewo. Jeśli zaś prawa - w prawo.
Projekt - jak widać - wymaga testów, specjalistycznych konsultacji i dopracowania.
Wizytowa wersja w postaci pokrowca zostanie oficjalnie i publicznie zaprezentowana dzisiaj, o czym nie omieszkam Wam donieść.
Ps. Słyszałam w radiu, że na weekend zmierza do Zakopanego 250 000 turystów. Albo ja źle usłyszałam, albo w radiu ktoś się kropnął. Mika, na wszelki wypadek nie wychodź z domu! Nawet jeśli to raptem 25000!A oto kolejne wersje dizajnerskiego pazureira:
Jesienno-zimowa |
Imieninowa |
Z piórkiem i Wałkiem |
Nad Poznaniem przeszła nawałnica, a my dostaliśmy się w oko cyklonu. Z lewej strony drogi, którą jechaliśmy, nagle zrobiło się różowo-żółto, zakłębił się kurz i wszystko runęło w stronę drogi z wysokimi, starymi drzewami na poboczu. A my akurat pod tymi drzewami. Drzewa gięły się do ziemi, połamane gałęzie leciały na samochód. Na szczęście kilka metrów dalej nie było drzew i tam zdołaliśmy uciec i przeczekać. Słowo daję, myślałam, że poturla nas razem z samochodem. Dalsza droga odbyła się slalomem, z szybkością 30 km na godzinę. Najadłam się strachu, nie powiem. Niewykluczone, że auto jest obśrupane, po ciemku trudno to stwierdzić. Tutaj, na gumnie na szczęście tylko deszcz pada, trochę musiało wiać, bo ogrodowe fotele znów walają się w różnych dziwnych miejscach. Ale nic się nie stało.
Osobiście mam dosyć naszego umiarkowanego klimatu. Niech mi ktoś powie, że bardzo dobrze jest, bo lubi ciepełko, to nie ręczę za siebie:)
Ale mamy prąd! Po drodze nie było!
To jeszcze może być BARDZIEJ wizytowa wersja?
OdpowiedzUsuń:)
AniuM., oczywiście! Swój udział w projekcie ma Opakowana, która zasugerowała brylanciki, cyrkonie, brokat - stosownie do okazji.
OdpowiedzUsuńTo jeszcze przytwierdziłabym piórka :)
UsuńJest miejsce na logo sponsora - producenta wody. Widzę duże perspektywy na dużą kasę! zastanów się nad uszkodzeniem prawego pazura, a w przyszłości, kciuków ręcznych! KolKa
UsuńKolKa:))))))))))))))))))))))))))))
UsuńHano, nie daj się namówić na uszkadzanie:)
UsuńZdecydowanie! Brylanciki i piórka :))
UsuńCzadowo!
Iza, wszystko przede mną. Morze możliwości. Zależy, jak długo będzie się goić.
UsuńNie wątpię w Twoją kreatywność ;)
UsuńŻyczę Ci jednak, aby jak najszybciej się zagoiło.
Dobrze, że drzewa padały obok a nie na Was. Aż ciarki mnie przeszły, gdy czytałam. No a prąd to podstawa!
Iza, goi się, patent wymiata! Jakby co, nie dajbuk bierz go.
UsuńSamochód jednak jest trochę podrapany, ale tego rodzaju przypadki nie spędzają mi snu z powiek. W sumie mieliśmy szczęście, bo gdyby złapało nas kawałek dalej, gdzie przy drodze kilometrami rosną takie drzewa, nie byłoby gdzie uciec. Potem tamtędy musieliśmy jechać, to groza. Całe konary leżały.
Dzień dobry,świątecznie.
OdpowiedzUsuńProponowano też muszkę i złote sznurowadła:)
Wow! A gdyby tak i u małych nóg i prawej dużej. I na wszystkich palcach takie z diamencikami...Nie, żebym życzyła Ci uszkodzeń kończyn, ale wizja takich futerałów ozdobnych na wszystkie wystające części kończyn...Ach.
OdpowiedzUsuńRogata, przecież można nosić futerały wszędzie dla zmyłki.
UsuńJuż mam wizję biustonosza z dwu butelek połączonych delikatną krajką utkaną z jedwabnych i złotych nici.
UsuńOd tego upału mi odbija nieco, a muszę translacje uskuteczniać.
Wobec tego rozwinę temat, Rogato. Kobieta, to ma tylko dwa do ozdoby, ale gdyby tak wziąć maciorę.
UsuńRogata, translacje zawsze ożywczo działają na musk, hrehrehre!
UsuńEkonomiczne w szczególności ha,ha ;)
UsuńLidka, zobacz, Agniecha nie robi translacji (domniemywam), a pacz, jaki ma musk ozywiony!
UsuńHana, widocznie Agniecha jakieś inne dopalacze przyjmuje :)))
UsuńLidka, może być, nie pomyślałam!
UsuńDziękuję!!! Dziefczynki! Jesteście genialne!!! Nie dość, że sławna, to jeszcze będę bogata!
OdpowiedzUsuńTo dobrze, żeś nowy wybieg zrobiła, bo zachwycałam się wersjom wizytowom, a napisać nie mogłam . Jest bardzo reprezentacyjna, brakuje tylko jakiegoś piścionka może, takiego, co to niektóre elegautki noszą na nożnych paluszkach. Bez dijamenta może być nawet !
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, ze sie ubierzesz tak samo wizytowo na wyjscie, bo inaczej palec bedzie wygaldal zbyt wystrojony i kazdy by wtedy na niego patrzyl!
OdpowiedzUsuńMiki to nie uratuje domek, bo mysle, ze turysci, niczem krzyzowka bawolow i szaranczy WSZYSTKO zadepcze, zje, zadusi i stlamsi. chyba tylko szybkie wykopanie ziemianki a la bunkru przeciwatomowego ja uratuje.....
Rozważałam już tą opcję, w końcu mam sporą piwnicę, ale jednak za ciemno. Szarańcza najszła wszędzie to fakt.
Usuńtez uwazam, ze piorka, takie jak maja tancerki kankana, bylyby bardzo na miejscu....a jak zmylka ma byc, to moze taka latke na oko a la pirat sobie dorob i wersja halloweenowa bylaby z namalowanym otwartym okiem, wyusdana z blyszczacej skory etc etc...mialabys komplecik. ludziom by mowe odjelo jak nic! jak robic wrazenie to calosciowo...
OdpowiedzUsuńDorzuciłabym jeszcze na wszelki wypadek "oko Proroka" ... ;) KolKa
Usuńto na to powinna miec trojkntno butelczyne plastyczno...ale na wszelki wypadek sie zgadzam.
UsuńDziefczynki, dorzuciłam 3 wersje - trochę jeszcze niedopracowane, ale to prototypy.
UsuńKolKa dzięki, o takiej asekuracji nie pomyślałam, a to może być podwójna ochrona przecież!
UsuńOd razu widać,że wersja jesienno-zimowa powstała w okresie upałów.W takim ubranku to zamarznąć można.Konieczny szaliczek,że o bereciku z antenką nie wspomnę.
UsuńKsan, dzięki za pomysł. Możliwości - jak widać -są nieskończone:)
Usuńzaraz sie zlapie za robienie na drucikach zimowych ozdob. co ma byc? berecik na pewno, szaliczek z frendzelkiem? w kolorze....? moze pilotke udziergac? szal wieczorowy? oslonke na lufe???
UsuńOpakowana, dziergaj szfystko! W dowolnych kolorach. Dziękuję.
UsuńTak, tak, musowo włączyć też filcowane gadżety!!!
UsuńFenomenalny projekt. Mój chłopak budował w Afganistanie kwietniki z butelek (btw. musze to jeszcze opisać na doafgu :)) ale to zastosowanie mistrzostwo, musze mu pokazać. Szczyt do-it-yourself & recyciling. :)
OdpowiedzUsuńBardziejBlue (trudna ksywka), oddaję patent Twojemu Chłopaku, a co! Do it!
UsuńToż przecież się napisze BB i po krzyku. Bardotkę mało kto pamięta.
UsuńMika, mosz łeb!
UsuńTo już upcycling w czystej postaci. Szczególnie taki z diamencikami.
OdpowiedzUsuńNie mam diamencików:(((
UsuńKsiężniczka Ci podrzuci;)
UsuńDzięki!
UsuńNo, no, bardzo mie zychwycil ten dizajn. Grylanty owszem do wersji bardzo wyjsciowej, a piorko w zadek, jak rasowa girlaska. :)
OdpowiedzUsuńTwój ochraniacz, Hano wspina się na wyżyny wszelkich ochraniaczy :)) Co to będzie po jego dopracowaniu ...... muszki, nuszki, brylanciki, piurka ;) a z okazji dzisiejszego święta to może jakieś moro, siatka maskująca? Albo, idąc bardziej religijnie - jakieś kfiatószki sobie doczep - taki mały bukiecik z ziół wszelakich ....
OdpowiedzUsuńZ dzięcieliny, która pała panieńskim rumieńcem :)
Usuń:))) o tak, jeśli nie wyschła, to Hana znajdzie ją bez problemu :))) Nawet z panieńskim rumieńcem ;)
UsuńLidia - a moze Hana powinna sobie nasadzic na to miejsce, gdzie zakretka jest - taki malutki czolg i podpisac "Rudy"?
UsuńKfjatoszki moglyy wystawac z drugiego konca etui...
Z lufy mianowicie?
UsuńBardzo dobry pomysl, Opakowana :)) byloby dwa w jednym - i to jest piekne, taki swoisty ekumenizm na haninym ochraniaczu :)
UsuńPanterko, z lufy jak najbardziej tez, bo doskonale sie do tego nadaje. Poza tym widze jeszcze golabka pokoju, ktory z tejze lufy wylatuje.
UsuńLidia - trzeba bedzie uwazac, zeby sie Hanie jakie robactwo nie zagniezdzilo od tych kfjatkuf i gouompkuf....to by dopiero bylo....
UsuńNie,nie, kfiatki trzeba otrzepac z robactwa przed uzyciem, a golompki uwaznie przejrzec pod kątem wystempowania pchieł - nie moze byc,ze sie jakies robactwo zalegnie u Prezes Kury :)
UsuńPrezes Kura kocha zwierzątka...
UsuńLidka, mówisz, masz!
UsuńJak wygląda dzięcielina???
UsuńJak pała:)))
UsuńHrehrehre, Mika, udało Ci się!
UsuńSama się obśmiałam, chociaż to głupio śmiać się z własnych dowcipów.a..
Usuńa dzie wystepuje ta dziecielina? i czy to sie je?
Usuńto inaczej koniczyna, krowy i łowce jom uwielbiają .
Usuńaaaaaa. dziekuje. ja tez. ;))
UsuńJak przystało na zamuloną upałem nagdakałam pod poprzednim postem. Nie będę się powtarzać, pisałam, że ubranko z pewnością zrobi furorę.
OdpowiedzUsuńEwa2, tak, ubranko zrobiło furorę! Miałam mocne wejście, bo spóźnione nieco. Towarzystwo turlało się ze śmiechu.
Usuńpomysły macie świetne, a wykonanie rewelacyjne :) cudny ten odwrotny paluch ;)
OdpowiedzUsuńElaja, a tak się starałam! Dopiero przy przymiarce wyszło szydło z worka, ale za późno, nie mam drugiej, stosownej butelki.
UsuńFajny, tylko zbyt hę, alabastrowy ten zastępczy palec.
OdpowiedzUsuńTroszkę go przelaserować pinkowym kolorkiem.
Będzie jak rodzony.
Ojtam, Rucianko, przynajmniej paluch jest bardzo widoczny. Nie można przejść mimo...
UsuńTaki trochę jak dobrze odmoczony, co nie?
UsuńHana!!! musze przyznac , ze Twoj Ognio nie ma rownych! to jest dzielo sztuki i tutaj westchnelam do glebi moich wnetrznosci ...Wenezuejlo nie dorasta mu do piet! trwam w zachwycie
OdpowiedzUsuńGrażyna, po sprawiedliwości, to pomysł jest Ognio, ale design mój. Ognio namalowałby paluch zagięty we właściwą stronę.
Usuńuuu Hana pewnie znów prądu nie ma, piszą w necie o nawałnicach w woj. wielkopolskim
OdpowiedzUsuńElaja, jest prąd, tylko długo wracałam z Poznania (patrz tekst).
Usuńod zarania boję się burzy, tych pierwszych porywow, mam dziecięce traumy. sama a polu, łące i nawałnica. tego wichru i drzew gnacych się do ziemi. i piorunow sucho trzaskajacych w pobliżu. w mieście w mieszkaniu burza nie robi na mnie takiego wrażenia. nie dziwię się że się bałas choć samochód to najbezpieczniejsze miejsce podczas burzy taka klatka faradaya tylko te lecące konary...
OdpowiedzUsuńod zarania boję się burzy, tych pierwszych porywow, mam dziecięce traumy. sama a polu, łące i nawałnica. tego wichru i drzew gnacych się do ziemi. i piorunow sucho trzaskajacych w pobliżu. w mieście w mieszkaniu burza nie robi na mnie takiego wrażenia. nie dziwię się że się bałas choć samochód to najbezpieczniejsze miejsce podczas burzy taka klatka faradaya tylko te lecące konary...
OdpowiedzUsuńMnemo, burzy się nie boję specjalnie, ale wiatru tak, a czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam. Wiało grozą, dosłownie.
UsuńJa sie boje . I wiatru i burzy.
UsuńDopiero co, spacerowalismy po poznanskich ulicach, po ktorych przelecialo tornado(pod koniec lipca jakos).
Powalone drzewa, zerwana trakcja, wybite szyby, brr.
:))))))))) Boskie! Ognio jest świetnym dizajnerem, a na dodatek lekarzem, bo dzieki niemu paluch ci zdrowieje.
OdpowiedzUsuńU nas tylko udawało, że pada. Wszystko wzdycha do deszczu, a nie ma. Ponoć za to pod Wrockiem jak u Was - nawałnice, wichury i straż pożarna ma pełne ręce roboty.
Gosia, tamta nawałnica, która nas napadła była kompletnie bez deszczu, co tylko wzmogło grozę, bo to było takie nienormalne jakieś.
OdpowiedzUsuńNo to sie usmarkalam ze smiechu. "Rudy" mnie zabil;)
OdpowiedzUsuńA nawalnicy nie zazdroszcze.
Hanus u nas zimnoo. I te zmiane mialam na mysli.
I fajnie, ze zimno.Kolezanke, ktora zaczela narzekac, ze ochlodzenie, wyslalam na drzewo.
Kasia, u nas teraz też, tylko 19 stopni!!!
UsuńNa imieninach zrobiłam furorę, nie myślcie sobie, że poszłam bez ochraniacza!
OdpowiedzUsuńUfff, trochę się martwiłam bo pisali, że żywioły szaleją w Wielkopolsce. Nie zazdroszczę tej grozy, którą przeżyłaś. U nas się zrobiło niemożliwie, potwornie duszno, rozgrzane powietrze stoi, wiatr ustał, a pod wieczór zaciągnęło chmurami.
OdpowiedzUsuńWersja imieninowa na paluszku zrobiła wrażenie?
Już doczytałam wyżej, wcześniej pominęłam komentarze. Wyobrażam sobie to wejście!!! :-))))
UsuńTak sobie pomyślałam , zainspirowana pomysłem Ogniomistrza ze można też sobie sprawić sterczące cycuszki.
OdpowiedzUsuńTylko użyć troszkę innego fasonu butelek,takich pękatych od razu. Po co od razu operacja.
Nos też można powiększyć,tylko trzeba pamiętać o zdjęciu nakrętki ,hrehrehre
UsuńA butelkowe cycuszki zawiesić na szyjce z kolorowej wstążeczki, albo ozdobnym łańcuszku.
UsuńTakie po 2,5 litrowej Coli.
UsuńNos za zakretka to dopiero bylby wynalazek!!! Patentujemy?????
UsuńBiust na zakretki dla matek karmiacych.....
Opakowana, paduam! Wyobraziłam sobie matki karmiące z nakrętkami! Aaaaaaaaaaaaaaaaa!
Usuń:))))) Cycki na zakrętkę sprzedam sąsiadce, co to za trzy tygodnie rodzi ! Nos na zakrętkę nie gorszy ! Patent idealny na mój katar alergiczny, co to czasem zaczyna zuełnie niekontrolowanie lecieć jak woda w sytuacjach najmniej oczekiwanych !
UsuńEwa, toż to gotowy patent na nos! Sznurowadła wiążesz na głowie i załatwione! Niczego nie trzeba przerabiać!
Usuńzamienie sznurowki na gumki wedle uszuf.
UsuńRucianko, kto by sobie nos powiększał? Cycki to co innego. W zasadzie każda butelka się nada.
OdpowiedzUsuńfaceci
Usuńno i nos leczniczy, jak tko ma katary jak ja...zakretka jak raz, tylko przeplukiwac i drenowac trza by od czasu do czasu, bo sie gili i smarkow nazbiera....
UsuńO to, to ! Właśnie wyżej napisałam, że dla mnie ten patent nosowy wymyśliłaś idealnie !
Usuńno to teraz wypijamy hektolitry napojow chemicznych pozorujacych napoje odswiezajace badz wody nieco gazowanej i zaczynamy sprzedaz! niech kto poleci do biura patentowego i zarejstruje ten wynalazek. autor: Kurnik. pewnie w tym Biurze by zapytali czy Kurnik to nazwisko, ksywa czy tez wynalazek....
UsuńMyślisz, Rucianko? Że aż tak?
OdpowiedzUsuńDrwalopodopny z małym nosem?
UsuńZ brody nie będzie wystawał ;)
Muszę pójść do was na przyspieszony kurs dizajnerski bo lada dzień mój zgrzybiały pazur odpadnie i będę nieprzygotowana.
OdpowiedzUsuńRucianka, paszcza w kubeł na temat lubienia ciepła, czytałaś końcówkę tekstu...
Lubię ciepełko i żadne groźby tego nie zmienią :)
UsuńSzkoda mi tylko zwierząt i roślin. Chociaż powinnam nienawidzić deszczu,bo byłam powodzianką.
W ubiegłym roku ,ni z gruchy ni z pietruchy,pierdziachnął niedaleko naszego domu,pierun kulisty.
Przedziwne uczucie.Wcale nie było typowej burzy,spaliło w okolicy sporo sprzętów,u nas też.
A na pazur można założyć pół skorupki po orzechu włoskim i rzucić lekierek.
O pacz, skorupka mi do łba nie przyszła!
UsuńZasugerowałam się pazurem u dużej nogi,u ręki może wystarczyć laskowy lub bardziej fantazyjny -ziemny.
Usuńa kokosowy na co?
UsuńNa dziecięce główki jako zabezpieczenie.
UsuńAlbo na chudy tyłek.
UsuńKokosowy - kask na rower !
UsuńMożna jako skarbonki użyć ;)
UsuńMariolka, i to mi się podoba najbardziej. Siądę na ulicy, nuszkie wystawię i będę zbierać na opatrunki:)))
Usuńchcialas powiedziec na butelki...eee, jeszcze zle zrozumieja...
UsuńALE kolo nuszki mozesz postawic te inne lupiny z instrukcjami...to moze bedo dawac. taki mini crowd funding ;P
Dobrej nocy wszystkim, już mi się laptop grzeje:(((
OdpowiedzUsuńDobrej nocy,to ja też spadam bo głupio gadać do siebie.
UsuńDziędobry Kurkom!
OdpowiedzUsuńObudzily mnie kiele 5 godziny mruki jakie a to pierony walily daleko. Szli od Hany.
Poszlam siku , otworzylam oko, padlo ono na okno i zaniemowilam - TAK zoltego nie ba nie widzialam w zyciu (po drugiej stronie domu, poludniowej, tylko sino bylo). to sie zaciekawilam czy to moze koniec swiata i wstalam porzadnie. huczy/huczalo/burczalo i poszlo boczkiem, sumbolicznie popadalo, wyraznie z uaski i poszlo dalej...chcociaz nie, zaczyna kropic grubymi kroplami...moe moze, ale mi nie na reke, bo sie wybeiralam na targowisko w Szczakach...uznalam, ze jak wczoraj swieto to targu nie bedzie...o ja gupia baba. Targowisko jest przy przystanku autobus./petli, jest sklep czy dwa i miejsce na stragany. a po jednej i drugiej stronie drogi ciagna sie wglab i wzdluz dzialki. no to wiadomo, ze ludzie sie zjado na dzialki na lykiend i targowisko az furkotalo a ja jechalam dzie indziej. pffftttt. W koncu nie po to zrobilam zakupy w supermarkecie, zeby w nim kupowac ovoce i zeleninu (to po czesku, jakby kto pytal...piekny jezyk, hrehre). tam tylko pokupowalam potraviny i cukrovinky i lahudky (od tych lachutkow to z Mama na Czechow zaczelysmy mowil Lahudki) zeby na targu zakupic prawdziwy owoc i warzywo.....
p.s. apropo czeskiego to czy juz Wam przedstawialam piekno tego jezyka w slowie "elektro-odbyt"?
Opakowana, nie prezentowałaś słowa elektro-odbyt. A lahudki? Łakocie?
UsuńNIE prezentowalam? Naprawde? no to zgadujcie co to...a przespac sie z kims to wychrapac sie z kims. a lahudki to dokladnie to - takie delikatesowe produkty. Nam sie jeszcze z Mama bardzo podobaly objizdki jak gdzie roboty drogowe byly.
UsuńHana - wersje futeralu zaczynaja nabierac rumiencow (panienskich badz nie)!!! Piekne, choc dalej skromniutkie :P
OdpowiedzUsuńKataklizmy pogodowe bardzo ciekawe...tembardziej, ze bez deszczu....
zauwazam, ze wichur zmienil kierunek i wysyla burze nazad do Was ku Wielkopolsce. Popadywa to moze i Wam doniesie deszczyk.
zimno, ze ho ho - prawie mi chlodno w niewielkiej koszulinie.
U mnie trochę grzmiało i popadało sporo.
UsuńCieszę się bardzo.Od tygodni me spadła ani kropelka.
Popadauo też w nocy i z wieczora, nawet wygląda na to, że będę musiała skosić trawnik przed domem!
UsuńAle teraz znów bucha jak z pieca, a dzisiaj miał być z tym koniec:(
wedlug niektorych Kur jeszcze nie dzis...u nas caly dzien takie siwo szare niebo, ale 30 i troche i ani grama wichurku....
UsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńMoże tak dmuchniecie na południowy wschód. Tutaj do znudzenia już od ósmej 25, usychają osiedlowe brzozy, trawniki żółte. Kto by pomyślał, że będę tęsknić za deszczem.
Jakoś nie przychodzi mi do głowy żaden pomysł na ochraniacz, ale wziąwszy pod uwagę rozmaitość plastikowych opakowań kreatywna PrezesKura wspomagana przez Ogniomistrza coś wymyśli.
Miłej niedzieli.
Ewa2, możliwości są w zasadzie nieograniczone. Chyba zacznę gromadzić różne plastiki na wszelki wypadek. W razie czego zawsze coś się dopasuje:)
UsuńU nas też grzeje znów. Nie wiem co z zakładami na Skarpetę, bo się pogubiłam...
Dzień dobry.Zakłady nieaktualne,bo na ogólnokrajowe ochłodzenie się nie zanosi.Upał odpuści trochę w środę i czwartek,ale Wielkopolski i Dolnego Śląska to nie dotyczy One nadal pocierpią.A od przyszłej soboty powtórka z rozrywki sprawiedliwie dla wszystkich;) Trzeba nam obstawiać...wrzesień?
UsuńNieeee! Ksan, nieeeeeeeeee! To nie może być prawda!!!
UsuńNa pociechę dodam,że między 23 a 29 da się tam u Was wytrzymać,temp.ok.24st.Sprawdzałam dla Osiecznej i okolic;)
UsuńOj, 24 stopnie to jest cudowna temperatura! Taką lubię i poważam!
UsuńW zyciu bym nie pomyslala, ze taki dizajn pazurowy mozna stworzyc. Jestem pod wielkim wrazeniem :)
OdpowiedzUsuńHrehrehre, Orszulka, jakby co, nie dajbuk, możesz sobie patent wziąć:)))
UsuńZmaupuje jakby co, bez dwoch zdan ;)
Usuńja bym to nosila symulujac uszkodzenie....szyk taki i a la mode!
UsuńHanuś, kfiatószek jest rozczulający, a piurko to jusz wogle :))) Piękna stylizacja, piękna :) Nie dziwię się, że zrobiła furorę na imieninach :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam wczoraj pełne pory strachu, bo musiałam po Chłopa do Gniezna pojechać. Ale dobre Duchy uchroniły nas od wszelkich nieszczęść. Chyba jakieś chody u nich wczoraj miałam ;)
Aaaa, Chłop mój se pazurka odbił na maratonie, ale małego, więc butelka nie wchodzi w grę chyba, poza tym pokazałam mu Twoje rozwiązania systemowe w tej kwestii ;) ale chyba nie skorzysta.
UsuńLidka, stylizacja została zrobiona na chybcika, a co będzie, jeśli się przyłożę?
OdpowiedzUsuńMiałaś szczęście, że dobre duchy się spisały. Auto mamy podrapane. Większość da się spolerować, ale nie wszystko. Ot, żywioł...
Bedzie sie dzialo, jak sie przylozysz ;)
UsuńTroche szkoda tego lakieru,ale dobrze,ze nic sie Wam nie stalo.
Im więcej różnych pogodowych sprawozdań czytam, tym bardziej doceniam, w jakim spokojnym i bezpiecznym miejscu żyję. Minioną noc na brydżowaniu spędziłam, a za oknami przewalały się co czas jakiś małe burze, burzki właściwie - z dobrotliwymi pomrukami, z niewielkim wiaterkiem i spokojnym, równomiernym deszczem. Ostatnia taka burzka gdzieś o trzeciej nad ranem przeszła, a gdy wróciliśmy do domu było "już po wszystkiem" i cudownie się siedziało na werandzie i oddychało nareszcie rześkim powietrzem. Dzisiaj niestety znów skwar wrócił.
OdpowiedzUsuńDizajn paluchowy oczywiście mnie zachwyca.
Czy "obśrupany" znaczy to samo, co "umaćkany"?
Damo, przymiotnik "obśrupany" ma wiele znaczeń, w zależności od kontekstu. Śrupać coś, obśrupywać, to drapać, zdrapywać. Na ten przykład stare meble z nowej farby się obśrupuje. Tego pięknego przymiotnika używa się też w odniesieniu do np. osobnika, który jest zaniedbany, brudny i w ogóle taki eee... Można też tak powiedzieć o gumnie, o domu, w zasadzie o wszystkim.
OdpowiedzUsuńUmaćkany to brudny, umazany?
W nocy też było przyjemnie, ale już przestało.
W brydża wygrałaś?
O, to obśrupany jest pojemniejszy. Umaćkany, to taki upaćkany, czyli tak, jak zrozumiałaś.
UsuńW brydża dostałam łomot potworny. W robrach przegrałam 3 do pięciu, a w punktach 37 w plecy. Już nie pamiętam, kiedy mi tak karta nie szła.
O matko, Damo, co za miażdżąca porażka! To przez upał. Na pewno.
UsuńBurza i ulewa!!!!
OdpowiedzUsuńAle leje okrutnie!!!!!!!!!!!
UsuńMiko,zazdraszczamy obfitości deszczyku,bo burzy to już mniej.A właściwie to wcale. Tropiś boi się piorunów jasnych,tak jak i moje kociaki.Utulaj i pomiziaj go ode mnie.
Usuńale masz fajnie, Mika! Pusc jako muzyczke bardzo glosno, symfonie jako albo Carmena wlacz psu niech nie slyszy hurgotu burzowego.
UsuńU nas było dość apokaliptycznie:-( wczoraj, ale żyjemy i mamy prąd!!!
OdpowiedzUsuńNno! Teraz już nie odpuszczę, jest tylko sto kilkanaście komciów, to jakoś się chyba uda zapisać na tem wybiegu. Bo co zajrzę, to już po limicie, szlus, full - czy Wy, Kury niecne, nie macie żadnych robót w domach, że tylko w tem Kurniku gdaczecie?! Jestem wzburzona i zazdrosna! Do granic! Nno, rzekłam!
OdpowiedzUsuńA teraz do rzeczy. Hano, ogromnie współczuwam Ci, ale nie myśl sobie, że nie porykiwałam od czasu do czasu, czytając, co napisałaś, i co dopisały wszystkie Kury. Porykiwałam, a jakże! Bardziej tak do wewnątrz, żeby dziecięcia nie przerażać, że już do szczętu zgłupłam. Ale przy tem, jak Ci tapczan skoczył na palec u dużej nogi nie zdzierżyłam. I jeszcze przy paru. Przeczytałam WSZYSTKIE komcie! Uważam, że zasługuję na order. Albo chociaż na czerwony lakier. Ale że niemalująca jezdem, to niech se jednak Ognio coś pochlapie raczej, bo zasłużył sobie tem wynalazkiem, któren się do ozdrowienia Twojego paluszka przyczynia wiekopomnie. No i te dizajny Wasze wspólne, Twoje i Krysi, i jeszcze paru Kur kreatywnych - turlanie zapewnione. I piskanie z zachwycenia!
Co by tu jeszcze? Aha, że te nawałnice. Co się tak na Was uwzięło, kurna! Na gumno, i jeszcze na Was bezpośrednio - dobrze, że tylko samochód obśrupany, bo tfu, tfu, na psa urok. U nas wczoraj też troszkę poburzyło, ale gdzie tam do Waszego żywiołu. Podejrzewam, że z tem umiarkowanym klimatem to ktoś Cię bezwzględnie oszukał - umiarkowanie to jest chyba tylko u nas.
A te schnące brzozy, żółte w całości, widziałam nad ranem, jadąc do Wrocka. Zaczęło się koło Leszna (bo tam się rozwidniło na tyle, że coś było widać). Byłam w szoku, nie dowierzałam, robiłam nawet zdjęcia. Najpierw myślałam, że to miejscowo, może jakaś choroba, może inne licho. Ale potem widziałam całe zagajniki jak w październiku... Ech, aż głupio patrzeć na nasze, też lekko obsuszone, ale jeszcze mocno zielone. Nie ma równowagi na świecie, w przyrodzie, ani nawet w ludziach. Poza Kurnikiem oczywiście. ;)
No dobra, się rozpisałam znów - jak to ja: jak już się rzucę, to zaraz tekstu na post cały namaluję. Jak Gocha doczyta, to mi naurąga, że ZMD to nie piszę postów, tylko w Kurniku. :]
Uściski i pozdrowienia przesyła Kura z doskoku, czyli Genia. :)
Wszystkim Kurom buziaki i dziobnięcia subtelne ślę. :)
PS. Wzruszyłam się, doczytawszy, że Koleżanka Ka, przyjęła już na amen ksywkę przeze mnie nadaną i podpisuje się wciąż KolKa. :)
:**********
Boszsz, sama się przeraziłam, ujrzawszy ogrom swojego komcia. Gocha mnie wyleje jak nic... To może mnie wtedy do siebie przyjmieta, co, Hano/Miko? ;)
UsuńJolko, już jesteś przyjęta! W ciemno!
UsuńJolko, Jolko, Jooooooolko, a do mnie czegoś nie doszła i nie napisała. Jaaaa siem tak nie bawię nnnnioooo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńMary, już spieszę wyjaśnić, czemuż to u Ciebie siedzę cicho. Ale wyjaśnię u Ciebie, o! ;)
UsuńJolka - ta choroba drzew to sie suchota nazywa, rhehrehre
Usuńmnie sie widzi, ze order za wytrzymalosc mozesz dostac z zakretki od plastikowej butelki...o ile nie jest konieczna do cycka badz nosa, w koncu nie mozemy zakrecac nosa orderem, co nie?
Dziędobry !
OdpowiedzUsuńNo, to mialaś przygodę pogodową ! Nie zazdroszczę ! U nas bezboleśnie zmiana aury nastąpiła. Nie było żadnych nawałnic, wichrów, czy innych kataklizmów. Pogodna cudna - 23 stopnie w cieniu. No, ale sucho, jak chaliera. Od dawna nie spadło z nieba nic. ... Hanuś, etui na paluszek pszpienkny w wersji rzymianki !
Ewa, "na rzymiankę" jest i ładniej, i praktyczniej. Lepiej się trzyma.
UsuńHanuś pięknie to szfystko wymyśliłaś:))) A za tom innowacyjność powinnaś dostać dofinansowanie z Unii!
OdpowiedzUsuńHaniu, Unia, Unią, ale Ministerstwo Zdrowia może mnie dofinansować. I MON - takie pokrowce mogą się przydać w obronności.
Usuńa przed czem maja bronic, przed wybuchem jondrowym moze? czy jest to nakladka na pociski grubszego kalibru, zeby im sie czubek nie starl badz nie ubrudzil?
UsuńOpakowana, to dla chłopaków, jak ich buciory poobcierają!
UsuńJolko, doceniam Twoją niezwykłą mobilizację i nie zdziwię się, jeśli Gosia Cię wydziedziczy! Odważnaś!
OdpowiedzUsuńA pewnie, że ktoś mnie oszukał, wyraźnie umawiałam się na klimat UMIARKOWANY! No ale nie pierwszy raz zrobionam w trombę, i to powietrzną!
A Ty się tak przedwcześnie Jolko nie ciesz, nas też długo omijało... Lepiej się okop w schronie, bo jak tak dalej pójdzie, to będzie mus. Czy wiesz, co ja przeżyłam jadąc w tej nawałnicy 30 na godzinę, a zwierzaki same w domu? Na szczęście sąsiad odebrał telefon i nas uspokoił. Fotele rozwłóczone po gumnie już nie robią na mnie wrażenia.
W sprawie gdakania przyuczyłam się robić to JEDNOCZEŚNIE z innymi czynnościami, zwłaszcza z pracą rysowniczą, lub umysłową. Na gumnie i tak nie robię, bo pokrowiec na pazureiro - pokrowcem, ale bakterie tylko czyhajo... Poza tym za gorąco i już nie ma sensu reanimacja zwłok (roślinnych).
KolKa chyba już KolKą zostanie, prywatnie też. Nie mogę Ci powiedzieć, jak na siebie mówimy poza blogiem, hrehrehre! Ma to związek ze staaaarym dowcipem o Czerwonym Kapturku, który szedł do Babci i zapomniał o koszyczku...
cicho sza !! Jakoś żadna nie wpadła na pomysł praktycznego wykorzystania zabudowanego palucha: na dzióbku zamocować kredkę albo pędzel i twórczość rysownicza Hany "jak kura pazurem" rozkwitnie ;) KolKa
UsuńW zeszłym roku na początku lipca wracaliśmy z Igorem ze Słupska, a dokładnie to z Redzikowa (tak, z tego Redzikowa od tarczy), gdzie zakotwiczyliśmy na basenie. Wsiadając do samochodu, nie zauważyłam, że mam złożone lusterko. W tym samochodzie były składane, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć, żebym je wcześniej składała. Prawdopodobnie ktoś zrobił mi kuku na parkingu - celowo lub nie. W każdym razie bardzo się zdziwiłam, gdy odkryłam, że nie widzę, co się dzieje z tyłu po lewej stronie samochodu. Zatrzymałam się i jak pomysłowy Dobromir coś tam wykombinowałam, żeby nie zamykało się w czasie jazdy od pędu powietrza. I jakoś się telepałam. Aż nagle, jakby mało było tego chybotliwego lusterka, zobaczyliśmy (a widok mieliśmy, że ho ho, bo z wzniesienia obwodnicy i daleko, daleko w przód), że chmury przed nami ogromne, jeden wielki zachmurzony, zaczerniony horyzont. To było po ósmej chyba; o tej porze roku jest jeszcze jasno, a tu ciemnica nastała. No i zaraz wjechaliśmy w tę strefę. Lać zaczęło, a zanim przejechaliśmy połowę drogi do wsi, to stal się wichur taki straszny, że gdyśmy się znaleźli w jednej wsi w alei lipowej, w której z drzew leciały jakieś konary i gałązki, wystrachałam się już całkiem niemożebnie i zatrzymałam się, żeby przeczekać ulewę i ten wichur (Opakowana, kocham Cię za to słowo!). Inne samochody też się zatrzymywały. Na szczęście ustało trochę i mogliśmy jechać dalej, bo i ja drżałam, co tam u nas na gumnie i w chałupie (Pana Męża akurat też nie było w domu). W naszej świętej pamięci dojazdowej alei klonowo-lipowej spotkało nas kolejne dziwne zjawisko - wychynęło z tych chmur niesamowite jakieś słońce, które nie wyglądało jak słońce, ale musiało nim być, bo było po zachodniej stronie. Wyglądało jak czerwona, bardzo intensywnie czerwona, kula. Robiłam nawet zdjęcia, ale nie wyszły aż tak, żeby je pokazywać światu. Chyba że z komentarzem i legendą, co jest co. ;)
UsuńCzyli że i u nas czasem coś się pogodowo przydarzy, nie powiem, ale tak często jak u Was to chyba jednak nie. Wczoraj była burza, owszem, prąd się wyłączył, a jakże, na jakieś dwie godziny. Wrócił kilka minut po tym, jak skończyłam po ciemku pakować ogórki do słoików. :] Potem zabrakło wody, jednocześnie z internetem, więc się nawet pożalić w sieci nie mogłam. Rano sieć już była, ale wodę oddali dopiero dziś o piętnastej. Ale nie narzekam, bo deszcz trochę nas podratował. I moje roślinki kochane. Czego życzę i innym roślinkom schnącym i mdlejącym. I Wam, drogie Kurki. :)
Uff, Jolko, to znasz ten smak. Człek nienawykły do umiarkowania klimatu i byle wichur go przestrasza:)))
UsuńO to to!
Usuńojacie...wyglada na armageddon i oniec swiata...a jezdzcow Apokalipsy nie bylo dzie po drodze? Nie rzucili sie w oczy???
Usuńps. za wichur to kochasz moja Babcie, w ktorej repertuarze wyroznialy sie jeszcze: pitok, melun i pierdutka.
Czy pitok to ptak? Tylko to umiem sobie jakoś przyrównać. A melun to mi tylko do melona, ale to chyba byłoby zbyt banalne. Natomiast pierdutka to może być wszystko. :)
UsuńNo więc niech będzie, że wielbię Twoją Babcię, Krysiu, ale i Ciebie za godne rozpowszechnianie jej słówek. :)
Wprawdzie jest nowy wybieg, ale moze Jolka stary podczytuje: pitok to taki ktos wesoly, zgrywny, melun - to zwielokrotnienie pitoka, zgrywus glupi calkiem, a pierdutka to taki rozlazly gamon...
Usuńtez Cie kocham :)
lece do nowego wybiegu, bo zaraz bedo mnie popedzac, ze jest dziadal gad do obrazu....
No, żem się cofła przecie, żeby doczytać, gdyby co. :) Ale heca z temi słowami, całkiem inaczej, niż se prostacko kombinowałam. :D Babcia Twoja wielgo! :)
UsuńTy, Krycha, a wedle Babcinego słownictwa to Ty jako pitok czy melun się kwalifikujesz? :D
UsuńKolKa na piedestał!!! Geniusz, po prostu geniusz!
OdpowiedzUsuńZamawiam pierwsze, sygnowane egzemplarze ! KolKa
OdpowiedzUsuńKolKo, już są Twoje!
OdpowiedzUsuńPotem to już taśmówka poleci!
OdpowiedzUsuńTo ja egzemplarz z taśmy zamawiam. :)
UsuńNiezwykle mnie zaciekawiłaś prywatnym nazewnictwem nawiązującym do bajki o Czerwonym... Czy chodzi o tego Kapturka, co to w dialogu z Wilkiem nieco obruszony, zreflektowawszy się jednakowoż, nazywa siebie, ekhm, ten... tego... niewybrednie?
a ja nie znam o Kapturku (czyli jak mawial moj synek Apturku, bo dziecku krecil sie C. Kapturek z kolega Arturkiem....
UsuńOpakowana, to ja Ci temat przybliżę.
UsuńIdzie Czerwony Kapturek przez las do Babci, jak to Kapturek. Kfiatki zbiera, śpiewa sobie... gdy nagle, ftem, spotyka wilka, któren do niej w te słowa:
- Cześć głupia ci...o, co tak sobie śpiewasz i dokąd idziesz?
- Nie mów do mnie głupia ci...o, nie jestem głupią ci...ą, nie chcę, żebyś mówił do mnie głupia ci...o!
Schyla się Kapturek, żeby do koszyczka zebrane po drodze kfiatki włożyć , paczy, szuka, paczy - nie ma koszyczka!
Złapał się Cz. Kapturek w rozpaczy za głowę i łka:
- O ja głupia ci...a, nie wzięłam koszyczka!!!
hrehrerhreh..pasuje na Kapturka....
UsuńJolko, dla Ciebie będzie sygnowany!
OdpowiedzUsuńTak, chodzi o tego samego Kapturka. W skrócie mówimy do siebie "GieCe").
Dobre! Ja znam wersję z "o ja g... p.... zapomniałam!". To byłoby GiePe. ;)
UsuńTaa, chodzi o to samo. Przy ludziach mówimy GieCe, a poza ludźmi walimy pełnym tekstem. Robimy to od zawsze i czasem zdarza nam się zapomnieć (w sensie zapomnieć się).
UsuńI że przy ludziach pełnym tekstem?! Aaaaa, wariatki! Znaczy się GieCe, za przeproszeniem. :D
UsuńNo, zdarza nam się pierdyknąć:)
Usuńno to ja i moja kolezanka ze studiow tylko do siebie od zawsze mowilysmy per "Zosiu", ale przez trzecia osobe i czasem tez sie zapominalysmy i np w tramwaju bylo - Zosiu, czy Zosia jedzie do domu?
UsuńNie, Zosiu, moze Zosia by ze mna pojechala do Pedetu?
Nie, Zosiu, leiej niech Zosia do mnie przyjedzie.
A czy Zosia wie ktora jest godzina? Do swojego domu musze.
No dobrze, Zosiu.
i tak w kolko....zostalo nam
byla nawet wsrod nas (Zos) jedna Honoris Causa czyli dla honorowej przyczyny :P
Hana pazuret nie bez przyczyny robi furorę :)))
OdpowiedzUsuńA uczestnictwo w środku takiej nawałnicy, traumatyczne jest, cieszę się że mieliście szczęście.
Na mojej ulicy podczas nawałnicy, która miała miejsce trzy tygodnie temu, drzewo padając przykryło swoją koroną samochód i nie został uszkodzony, jak go strażacy uwolnili, to odjechał o własnych siłach, nawet chyba karoserii nie miał porysowanej .
Marija, może to był samochód-moro i nikt zadrapań nie zauważył?
OdpowiedzUsuńCzy tylko mnie otwiera się poprzedni post Gosianki chociaż na pasku blogów pokazuje, że jest już nowy?
OdpowiedzUsuńHa, przeczuwam, że Gocha sama niechcący wypuściła roboczy i jak się zreflektowała, to go przesunęła nazad na warstat i pracuje, bo nawet do mnie ni słowa nie pisze, zouza.
UsuńJest możliwość, że się wkrótce pokaże nowy. :)
Jolko, musi Cię wywaliła jednak.
OdpowiedzUsuńPst! Jeszcze nie, na razie znów mi wybaczyła - chyba, bo jeszcze nie wie, że tyle się u Was napisałam dziś. Ale wie, że pracowałam nad pościkiem, ale prąd, a właściwie jego chwilowe wyłączenie, zniweczył moją robotę. :] Może choćby dlatego się ulituje. ;)
UsuńJolko, no ja nie wiem. Na miejscu Gosianki...
OdpowiedzUsuńĆśssii, na razie poszła zaklinać deszcz. A ja idę do basenu, i tak zaraz na pewno wyłączą prąd. Już trzy razy dziś wyłączali. W tym jeden raz to mi na straszny despekt. :]
UsuńBedzie tanczyc z piorkami? Gocha znaczy sie...
UsuńOpakowana, zatańczyłaby na pewno, ale nie ma przecież w co tych piórków wsadzić! No chyba, że...
UsuńNnnnnoooo... nagdakały jak mnie nie było, ale przynajmniej było co poczytać. Bardzo lubię Jolki styl i żałuję, że tak rzadko się udziela.
OdpowiedzUsuńU mnie burza była, taka z piorunami i deszczem. Akurat robiłam zdjęcia do następnego posta, aż o 13.30 zrobiło ciemno, nad miastem zawisły czarne chmury i powiało, ale na szczęście niezbyt gwałtownie. Zdążyłam wsiąść o tramwaju i zaczęło lać. Przejechałam pół miasta, wysiadłam na pętli i do domu dotarłam w mokrych portkach i butach, bo parasol niewiele osłonił, a ulicą płynęła rzeka. W domu ściągnęłam z balkonu suszące się pantofle i pokrowiec z fotela,całe mokre,bo zapomniałam zdjąć przed wyjściem. Lało dwie godziny, teraz już jasno i żyć można bo temperatura 21.
Trochę mi ciarki chodziły po plecach jak szłam z przystanku, a pioruny waliły nad głową.
Ewa2, w radiu mówili, że do Was ido nawałnice.
UsuńNa razie się wypogodziło i już temperatura wzrosła do 25. Wygląda na to, że to epizod burzowy i jutro znów będzie upalnie. Większa burza była w Kalwarii, dokuczyła pielgrzymom.
UsuńPost Gosianki mi się otworzył, przy trzeciej próbie.
OdpowiedzUsuńJuż się otwiera!
UsuńTe kurze komentarze niczym banany poprawiaja mi humor:)
OdpowiedzUsuńA ileż to możliwości przy takim oberwanym pazurze! Baaaardzo to inspirujące:) Przed chwilą zaproponowałam dziecięciu, które stuknęło sie w paluszek i obwieszczało to darciem się na całe osiedle, że mu taką buteleczkę zamontuję. Pomysł spodobał się ogromnie:)
Jak ja nie lubię takich nawałnic! Niedawno też mi się zdarzyło jechać w burzę. Pioruny walą bardzo malowniczo, ale strasznie się ich boje. Wichru też.
Deszczu jak nie było, tak nie ma... Okoliczne rzeki obumieraja. Zanika zieleń. Dookoła jesienne złoto, siano i rżysko. I do tego wakacje się kończą.
Ale jak popatrzę na pazueira, to mi jednak weselej robi:)
Kalipso, a co tam, warto było kopnąć ten tapczan:)))
OdpowiedzUsuńWersja z moim faworytem, tzn, Walkiem...najlepsza. Trudno Ci bedzie sie rozstac z takim cudem dizajnu...
OdpowiedzUsuńa na mazowszu tez zolte brzozy i nawet deby tez zaczynaja sie przebarwiac...przerazenie mnie bierze, Jeszcze nie chcem jesieni!
Grażyna, nie rozstanę się i już! Kto mi nakaże?
OdpowiedzUsuńU nas lipy, dęby, klony, szfystko...
informuję o nowym poście!
OdpowiedzUsuń