...kole mego sadu, do mnie nie zajadą, bo nie mam posagu..." wedle śpiewki ludowej. Nie mam posagu, ale jednak zajechali! I to nie jedni:)))
Cały ciąg zapoczątkowała Hana z końcem czerwca a dalej poszło. Jak już wszyscy wiedzą, odwiedziła mnie Orszulka z rodziną. Tak się trafiło, że zamieszkali na końcu mojej ulicy, 5 minut piechotą od mojego zielonego domku. Byli kilka dni i spotykaliśmy się codziennie na białą herbatkę z owocem granatu i coś do herbatki. Tropik korzystał, bo miał codziennie wieczorem spacerki z mężem i synem Orszulki i był zachwycony:)) Ja też korzystałam ile wlezie , bo np dzięki Orszulce mam kolejną porcję dżemu morelowego. Ale korzystałam przede wszystkim towarzysko, bo wieczory i herbatki z nimi były przemiłe i nie mogliśmy się nagadać.
W piątkowy wieczór wybraliśmy się wszyscy do teatru Witkacego na "Panopticum" w/g tekstów i poezji Juliana Tuwima. Spektakl odbył się w kawiarni teatru , w klimacie przedwojennego kabaretu. Skecze, piosenki, poezje, liryka, dowcip - a wszystko na poziomie niedosiężnym dla dzisiejszych kabaretów. Największe wybuchy śmiechu towarzyszyły momentom, gdy do zabawy wciągani byli widzowie, a to aktorzy zwracali się bezpośrednio do konkretnej osoby, skłaniając do interakcji, a to piękne aktorki siadały panom na kolanach, a to ktoś został omotany włóczką, a to któraś z widzek została potraktowana jako konkurentka do klienta poderwanego przez panią lekkich obyczajów... Bawiliśmy się przednio, młode pokolenie w postaci syna Orszulki chyba takoż.
Przez spektakl przewijały się teksty znane nam doskonale zupełnie skądinąd, "Pomarańcze i mandarynki,,," albo "Mimozami jesień się zaczyna..." A długo jeszcze w uszach dźwięczała końcowa piosenka "Warto, warto żyć", śpiewana przez Dorotę Ficoń. Tu ona poniżej:
W sobotę zaś udaliśmy się na spacer szlakiem architektury drewnianej, zaczynając jednakowoż od rynku i oscypków. Tłumy dzikie się przewalały , przedarliśmy się się więc szybko do ulicy Kościeliskiej i udali do Starego Kościółka i na Pęksowy Brzyzek.
( zdjęcie z Zakopiańskiego Portalu Internetowego z-ne.pl)
Stary Kościółek jest przepiękny, cały w drewnie i w prawdziwym stylu zakopiańskim, pełnym prostoty i nie nachalnych ornamentów. Woda święcona w przedsionku znajduje się w wielkim głazie, wydrążonym nieco od góry. Hanuś, ty mu chyba zdjęcie robiłaś? To był pierwszy kościół w Zakopanem, zbudowany koło połowy XIX wieku z inicjatywy rodziny Homolacsów, właścicieli Zakopanego. Powiększony został przez "żelaznego proboszcza", księdza Stolarczyka, którego grobowiec jest tuż za bramą cmentarza. Ksiądz był niesłychanie barwną postacią, krążyło o nim mnóstwo anegdot. Ja pamiętam jedną, jak to gromił z ambony górali klęczących tylko na jednym kolanie: " A ty Józek co, zające tu przyszedłeś strzelać?!" Był on również jednym z najlepszych taterników swojej epoki i jednym z założycieli Towarzystwa Tatrzańskiego. To jego grobowiec:
A tu wnętrze kościółka:
(zdjęcie z ilovezakopane.pl)
Jak byłam mała, to sobie wyobrażałam, że za tymi figurami apostołów po bokach ołtarza siedzą wilki... Dopiero Tato poprosił siostrę opiekującą się ołtarzem, żeby mnie zaprowadziła na tyły ołtarza i pokazała , że nic tam nie ma. Poskutkowało:)))
O Pęksowym Brzyzku nie będę pisać, bo chcę napisać osobny post o tym unikalnym miejscu i ludziach, którzy tam są pochowani.
Potem poszliśmy dalej ulicą Kościeliską podziwiając piękne stare zagrody drewniane z XIX wieku i oglądając, lecz nie podziwiając nowe dokonania architektoniczne (słynny góralski Gaudi z postu Hany!). Obejrzeliśmy willę "Koliba", projektowaną przez Stanisława Witkiewicza ojca, gdzie mieści się muzeum stylu zakopiańskiego i piękną drewnianą willę "Cicha" rodziny Kłosowskich.
Zdjęcie willi Koliba pochodzi ze strony Muzeum Tatrzańskiego.
A to willa "Cicha", obecnie w remoncie:
Spacerek zakończył się pyszną kawą mrożoną i sernikiem z malinami:))
W poniedziałek nastąpił punkt kulminacyjny wizyty w postaci pożegnalnej (niestety!) kolacji, którą uświetniła swoją obecnością nasza kochana Kalipso:))) Nawiasem mówiąc i ja i Orszulka, każda z osobna, uznała, że najlepszym daniem kolacyjnym będzie pizza. W związku z czym mogliśmy się tarzać w pizzy. Ale była pyszna! Było cudnie, gadaliśmy i gadali, winko popijali i rozstać się nie chcieli...
A we wtorek już tylko szybka herbatka z pączkiem na pożegnanie i trzeba było sobie już machać...Jakoś smutno i cicho i pusto się zrobiło bez Orszulki i jej chłopaków:((( Kochani, bardzo, bardzo wam dziękuję za waszą obecność, uśmiech, ciepło i serdeczność, jakiej od was doznałam. Jesteście cudownymi ludźmi, jakich już nie spotyka się zbyt często. I jestem bardzo szczęśliwa, że was mogłam poznać. Orszulko, mogłabym z tobą gadać cały następny tydzień i jeszcze by mi było mało... Czekam już na następną wizytę. Kalipso, twoją też, bo niedosyt mam duży!
Zapomniałam napisać, że dostałam od Orszulki prześliczne filiżanki i cukierniczkę z Bolesławca, jutro zrobię zdjęcia to dołączę.
A w czwartek znów wóz z gośćmi zaturkotał... Ale o tym to już w następnym poście:))) C.D.N.
Piersza ?
OdpowiedzUsuńMikuś, tylko dobry wieczór mówię i padam nieprzytomna do łóżka. Jutro poczytam o Twych cudownych gościach :)
Miłych snów!
UsuńNo i dzie jest???
UsuńByłabym pierwsza gdybym się nie zaczytała. Są tacy ludzie z którymi spotykasz się pierwszy raz, a masz wrażenie że się dawno znacie. A towarzyszące gadaniu smakołyki....mniam.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, dzięki Kurnikowi mam wrażenie, że się znamy już od dawna:)
UsuńMniam, ale znów się trza odchudzać...
Miko kochana, i ja mam niedosyt, ale Ty to wiesz:)))
OdpowiedzUsuńNo wiem, wiem:)))
UsuńNadrobimy:))) A ja wiem, kto tym wozem zajechał przed zielony domek i czekam teraz z niecierpliwością na następny post. A dopiero przeczytałam zaległe komentarze z poprzedniego. Sliczne są:)
UsuńZ samych opisów zazdroszczę, mimo że nowa tu jestem. Jakoś poczułam tę atmosferę herbatek, dżemów, pizzy, Tuwima i drewnianej architektury.
OdpowiedzUsuńOdczucia i wrażenia, z tego się składa życie. Fajnych gości miałaś :)))
Dzięki, Izabelo, cieszę się, że zawitałaś do Kurnika. Chciałam bardzo, żeby ta niezwykła atmosfera naszych spotkań przeniknęła na blog:))) Takie chwile są do zapamiętania na zawsze.
UsuńNie chce mi się wierzyć, że mogłabym Was nie poznać!!!
UsuńRrrrany! Aaaaale Ci sie turnusy zmieniaja raz kolo razu :))) aaaale masz fajnie!! I jacy fajni goscie, az serducho rosnie.
OdpowiedzUsuńZakopane niby male a tak pelne ciekawej historii, ze ho ho. Wnetrze drewnianego kosciolka natycchmiast skojarzylo mi sie z wnetrzem przytulnej, zadbanej chaty. a nie tam jakiegos kosciola.
Opis przedstawienia - wymiata!!! Boszszsz, ze jeszcze bywaja takie spektakle....
Opakowana, ty się tak przemieszczasz z prędkością światła, że może byś kiedyś skoczyła w Tatry? Poszalałybyśmy:)))) Kościółek kocham. I nie tylko ja, dużo ślubów tam się odbywa. Jak wracaliśmy ze spacerku to też był.
UsuńO!! slub mowisz a mnie tam nie bylo...pewnie w strojach goralskich!!
UsuńNie, normalny:) Góralski był jak Hana była.
UsuńNasi przyjaciele maja mieszkanko w Gliczarowie, czyli po sasiedzku...ale od chyba ponad roku w ogole nie trafiamy na dni, kiedy oni tam jada a samym jakos nam tak sobie jechac taki kawaaaaaaaaaal. leniwe stare pierdouy jestesmy chyba
UsuńGrazyna - u mnie tak samo notoryczne jest wczesne wstawanie jak u Ciebie
Opakowana, ja chyba mam dalej i dałam radę! Ras, ras, męska decyzja!
UsuńI lepsza logistyka!
UsuńOpakowana!!! juz wstalas! dzisiaj sobota , mozna polegiwac!
OdpowiedzUsuńMika !! ulica Koscieliska to moja ulubiona ulica w Zakopanem, dzieki za wpis, uwielbian po niej spacerowac i obserwowac detale zagrod i podziwiac przydomowe ogrodki, teraz musza byc bardzo ukwiecone. i cmentarz stary na Brzyzku, i do kosciolka wejsc, kiedys lubila posiedziec w restauracji u Wnuka,tez bardzo starenkiej...czekam na nastepne wpisy i na Twoje Zakopane.
Hej Grażynko! Rzeczywiście ogródki toną w kwiatach, Orszulka robiła zdjęcia, to na pewno pokaże u siebie. "U Wnuka" ma swój klimat, to prawda.
UsuńTakiego Zakopanego nie znam ;-(
OdpowiedzUsuńByłam dawno temu kiedy skakał Adam Małysz. Był taki tłum, że trudno było przejść
Takie spotkania blogowe uwielbiam, mimo, ze bardzo przed nimi się stresuję
Trzeba więc zaległości nadrobić i wybrać się z wizytą:))) Ale poza sezonem...
UsuńA ja ci powiem, że jakoś się nie stresuję, bardziej jestem ciekawa:) I jeszcze się nigdy nie rozczarowałam.
Graszko, najlepiej chyba myknąć tam w czerwcu, bo dziecioki jeszcze w szkole, to i tłum mniejszy. Nie odczułam tłoku zupełnie, a byłam pod koniec czerwca, tuż przed końcem roku szkolnego. Poza tym to w Zakopanem sezon trwa chyba na okrągło. Nie było tłumów, ani korków.
UsuńNajlepiej w marcu lub w listopadzie:)
UsuńWiem, co mówię (piszę) - byłam i całe góry były moje, nawet na Giewoncie 30 listopada tłumu nie było:) Trochę szkoda, bo zdjęcia nie miał kto zrobić:)
UsuńArte, ale w czerwcu przyjemniej:)
UsuńZdecydowanie!!! I dzień długi.
UsuńMacie rację:) Ale w listopadzie bywają tak ciepłe dni, że chodzi się po górach w bluzce z krótkimi rękawkami:)
UsuńWitam w sobotę. Komunikat pogodowy: pięknie, słońce, lekki wiaterek, tylko temperatura zbyt rośnie. Jadę za chwilę do Tarnowa. Miłego dnia Kurkom życzę.
OdpowiedzUsuńZakopane kusi....tylko ołów w odwłoku przeszkadza.
Ewa, ołów to do fartuchów w rtg. Ale poczekaj do września:))
UsuńMika, we wrześniu zagospodarujesz Ewy ołów? Na śrut?
UsuńWe wrześniu ją zapraszam na sokawkę. Z ołowiu można zrobić żołnierzyki dla wnuków.
UsuńMika, Ty masz łeb!
UsuńEwa2, ołów w tyłku może być przydatny w górach. Jeśli padniesz na zad na Rysach, dajmy na to, to tylko brzdęknie i nic... A gdyby piorun szczelił przypadkowo w ten zad (metal pono przyciąga), to też nic - nie zapali się. No i na tyłku można zjechać z Giewontu, że aż iskry pójdo!
UsuńSuuuuuper... ale nie pokazuje mi się zdjęcie willi "Cicha". Wam też?
OdpowiedzUsuńJuż się pokazuje!
OdpowiedzUsuńObsługa techniczna czuwa:)))
OdpowiedzUsuńJuz widac Cicha!! to jest Zakopane jakie lubie! jeszcze mnie czeka w tym roku wizyta ,...juz sie ciesze..
UsuńA ja jak się cieszę!!!
UsuńTak sobie popatrzylam na trase, jaka musialabym pokonac, zeby sie do Ciebie dostac. No jak nic, tydzien w drodze!
OdpowiedzUsuń937 kilometrow! :(((((
Ta liczba rzeczywiście imponująco wygląda, ale możesz podzielić na etapy, najpierw do Hany, potem do Wrocławia , potem Kraków i ja:))
UsuńPanterka, ja moje 1773 km biorę w dwóch etapach. Najpierw Kraków a potem śmigusiem do Zakopanego.
UsuńNo właśnie, Pantera, mam równo 500 do Zakopanego i zajęło mi to 6 godzin z sokawką i tankowaniem oraz siku po drodze. Potrzebujesz 9 godzin. Z przespanką u mnie 19.
UsuńCos jak "wstapil do piekiel, po drodze mu bylo". To moze od razu zrobie objazdowke po szfystkich blogerkach, od Erraty w Gdansku, przez sztuk kilka w stolicy, po Mike w Zakopanym, nie zapominajac po drodze o Kangurkach na Podkarpaciu. He he he. U kazdej tak ze trzy dni, bo przeciez nalezy sie kaca wyleczyc po hucznym powitaniu. Dodawszy sokawki i sikawki po drodze, tak z rok by mi zszedl. :)))))))))
UsuńA na skrzydełkach się nie da?
UsuńHana, a te Twoje 5 godzin to można skrócić przy mniejszym obciążeniu? Ekhm, nie mam na myśli mojej skromnej osoby tylko marmury co to na gumnie udają zwykłe kamienie?
Miało być z 6 godzin do 5-ciu.
UsuńPantera, spieszy ci się gdzieś, czy co???????
UsuńNo niby nie, ale po drodze zeszlabym z tesknoty za futrami.
UsuńChyba, ze bede taszczyc je ze soba... :)))
Bacha, skrócić się da - nawet z marmurami, ale bez sokawki i bez siku.
UsuńPantera, futra stanowią pewną niedogodność, ale mam oborę, a nawet dwie.
UsuńDzień dobry, Kurki! Wcinam sobie kanapke z dżemikiem od Miki i Orszulki. Pyszota!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło:)))))))
UsuńA dzie kawa Anatol?
UsuńKalipso, karygodne niedopatrzenie! Do sklepu po Anatola marsz!
UsuńAle dżemik już wtryniłam... Bez Anatola... Ups!
UsuńKalipso, miałam 2 morelowe i 2 truskawkowe. I ni ma już.
UsuńAście pazerne są...
UsuńŁokome. U nos mówio "żdżarte".
UsuńJa nie panuję już wcale nad łakomstwem:( Ale dżemik dobry!!!
UsuńMiko kochana, wzruszylam sie bardzo...juz od dawna to powtarzam, plaksa ze mnie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuje za Twoja goscinnosc, wspolnie spedzony czas, za zabranie nas na cudowny spektakl, za spacer i za szfystko :)
Dostalas zdjecia od Romola na @ ?
Sciskam mocno :)
Polazłam zobaczyć,czy u Ciebie nie ma drugiej relacji:)
UsuńOrszulko, ja też płaksa, jak wiesz...
UsuńZdjęcia dostałam, odpisałam od razu. Dopiero na zdjęciach człowiek widzi jak się postarzał:) Chyba się zacznę z powrotem farbować.
Buziaków moc!
Orszulko, nie załapauam się na spektakl, bo przerwa była akurat:(((
UsuńMika, przeczytałam, żeś płaska i strasznie kombinowałam GDZIE???
UsuńUspokoję cię: z żadnej strony nie jestem płaska:)))
UsuńWychodzi na to Mika, ze jestesmy plaksy ale nie plaskie ;)
UsuńHana, ze tez teatr zrobil sobie przerwe podczas Twojego pobytu u Miki, to sie w glowie nie miesci ;)
Orszulka, do dzisiaj nie wyszłam z szoku!
UsuńW ogóle tego urlopu z nami nie uzgodnili!!!
UsuńI ja ci byłam jakiś czas temu w Zakopanem i przestąpiłam gościnne progi Mikowej chatki na kurzej stopce :)))) No i nieskromnie muszę przyznać że to ja odkryłam pyszny sernik z malinami ;))
OdpowiedzUsuńByłam w kościółku i na cmentarzyku, po Kościeliskiej jednak nie pochodziłam, ponieważ brakło już na to czasu.
Fajnie Ci Mika, tyle sympatycznych i serdecznych gości:)))
Trzymam za Was kciukasy, za Twój szpital i za wyniki Tropika, podrap go za uszkami ode mnie :)))
Zgadza się Marija, sernik to twoje odkrycie. Moje odkrycie w tej samej cukierni to blok czekoladowy z herbatnikami, tak jak za dawnych czasów:))
UsuńOj Marija, bardzo mi fajnie, naprawdę!!!
Wyniki Tropika niestety nie za dobre, znów mu nerki siadają, właśnie się kroplówkujemy:((( Wyprawa do szpitala w poniedziałek. Pozdrawiam serdecznie!
A gdzie to sie kupuje sernik z malinami w Zakopanem? Zdradz Mario...
UsuńU Dańca na Kościeliskiej, Grażynko, prawie naprzeciwko Starego Kościółka:)
UsuńFajnie miałyście :)) Z tego względu dobrze mieszkać w turystycznej miejscowości, bo wiele osób tam dociera ;)
OdpowiedzUsuńI można się spotkac :)
Czymam kciuki za Twój szpital, Miko i za Tropika :*
UsuńTo jest ogromny plus Lidio, siedzę sobie jak hrabina a wszyscy mnie odwiedzają:))))
UsuńDziękujemy bardzo oboje za kciuki.
Ale fajnie Wam tam było w tyle przesympatycznych osób:) Zdrowia życzę, Miko, Tobie i Tropikowi.
OdpowiedzUsuńI dżemiki, i serniki, i kawa Anatol:) Pychotki:)
Dzięki Arte, pławiłam się w ludzkim ciepełku i pysznościach:)
UsuńTo ludzkie ciepełko to dar bezcenny, prawda?:)
UsuńOj bezcenny, a jaki przyjemny:)))
UsuńBezcenny i bezpłatny a jak trudno go niektórym wygenerować.
UsuńWolą sączyć jad.
Cieszę się że w realu jesteście jeszcze fajniejsze :)
Bardzo lubie takie spotkania, bardzo!
UsuńRucianko, a Ty? Ruszaj z jakimś taborem! Gdziekolwiek ruszysz, jakaś Kura się znajdzie!
UsuńI chałka, Arte! Chałka! Bez chałki ni ma życia!
OdpowiedzUsuńHano, dobrze powiedziane:) Ale tylko z piekarni - tej jedynej i słusznej:)
UsuńAle ostatnio nawet z tej jedynej i słusznej była kluchowata:((
UsuńOj, to niedobrze.
Usuńwciągnę i kluchowatą
UsuńJa to nawet takie kluchowate lubię:)
UsuńHana,właśnie sobie wyobraziłam,jak bijemy się o kluchowatą chałkę,hihi.
UsuńZakupilismy chalke lanckoronska, o ktorej Grechuta spiewal. A precle pozarlam. Chlebek pojedzie do Francji , pachnie; ze och.
UsuńRucianko, co się będziem bić!? Kasi zabierzemy tę lanckorońską. A gdyby było nam mało, to chlebek też!
Usuń
UsuńDobra,zostawimy Ją z piosenką na ust koralach .
Niestety,precle już pożarła.
Ale może ma jeszcze jakiś owczy ser?
UsuńJak znam Kasię, ma też jakieś wino. Rucianko, zawdziewaj na paszczu kominiarkę dla niepoznaki, ja zawdzieję pończoszkę. Hasło: Kura. Odzew: Dzika.
UsuńOdbiór.
Acha, i ustawmy zegarki! Jest 22.06.
UsuńŻarty się skończyły.
UsuńKurcze,to się spóźniłam :(
UsuńW takim razie wino, chałkę i chlebek ja przejmuję. W tej robocie trza być punktualnym.
UsuńCholibka, czlek na chwile straci czujnosc i mu chalke zabiorom;))
UsuńSię ciesz Kasia, że nie zabieram Ci precli!
UsuńMelduję się o późnej godzinie, jeszcze nie północ, więc za ducha nie będę robić.
OdpowiedzUsuńWróciłam późno, a jeszcze trzeba było przygotować wałówkę dla wnuczki na jutro, bo dziewczyna na Woodstock pojechała, pewnie głodna wróci.
Padam do łózka i dobrej nocy życzę Kurki miłe.
Dobrej nocy Ewo, jak tam w Tarnowie było?
UsuńCałkiem fajnie było. Przypomniałyśmy sobie z córką dawne dzieje i pokazałam zięciowi kawałek miasta.
UsuńChyba też już wszystkim Kurencjom pożyczę bobrejnocy bo jeszcze czeka mnie zrobienie kruchego ciasta ze śliwkami. Mniam, mniam.
OdpowiedzUsuńDobrej Bacha, dobrej. Tak po nocy to ciasto robisz????
UsuńNo bo ja taki nocny Marek jestem. Ale tylko ciasto wyrobiłam i umyłam śliwki, piec będę jutro, to sobie pomyślałam, że jeszcze na koniec posłucham P. Ficoń, że warto... Buziaki Mikuś
UsuńDziędobry :)
OdpowiedzUsuńMikuś intensywnie towarzysko masz ostatnio :) No, ale TAKICH gości gościć, toż to sama słodycz i przyjemność ! Tylko szkoda, że tak krótko, i nagadać się nie można !
Drapano za uszkiem Tropisiowi biedakowi !
Gadania nigdy dość:))))
UsuńOj tak,Zakopane po sezonie-pieknieje.
OdpowiedzUsuńMy sie dzis pozegnalismy z Lanckorona, troche smutnoo.
Jutro juz , o swicie, jedziemy do domu. Syneczek mowi, ze dobrze, ze wracamy, bo dom taki pusty.
Mika, to ciasto marchewkowe tez dobre))) Piekny masz glos i usmiech))
I oczy... Mądre takie:)
UsuńMarchewkowe bardzo dobre, to prawda, pierwszy raz je jadłam.
UsuńDziewczyny, rozkładacie mnie tymi komplementami... Chyba nie zasłużyłam.
Mika, Ty idź spać, bo jutro wiesz...
UsuńNo to trzeba to oznajmić, że u Ciebie Mika jest centrum życia blogowo-realnego. :) To naprawdę trudno uwierzyć ile cudownych ludzi spotyka się dzięki blogowaniu! Wierzę, że świetnie spędziłyście czas, no i jestem ciekawa kto przyjechał. Niczego się nie domyślam...
OdpowiedzUsuń:))
Tak się porobiło, że teraz wszystkie drogi prowadzą do Z, a nie do Rzymu:)) Ja tylko na tym korzystam:)))
UsuńCentrum Dowodzenia "U Miki". Siedzi sobie jak panisko, na telebimach ma podgląd, kto, gdzie i z kim (patrz rysunek w PKP), w łapce filiżanka z miśnieńskiej porcelany z angielską herbatką od Orszulki... Mika to mo klawe życie...
OdpowiedzUsuńNo i prawidłowo! :)
UsuńOraz wyżywienie klawe.
UsuńCooo dzień rano już o świcieee, przynoszą do łóżka kawęęę!
UsuńPewnie, hrehrehre! Mogę przejąć różne odpowiedzialne funkcje, żeby nie musiała sobie ślicznej główki zawracać!
OdpowiedzUsuńHana, i na Ciebie przyjdzie pora! Strzeż się:)
OdpowiedzUsuńKalipso, ale że będę leżeć, pachnieć i zarządzać przez telebim? Z sokawką w wymanikiurowanej dłoni? Chętnie! Wcale się nie migam!
OdpowiedzUsuńO, to też:)
UsuńNo to do roboty!!!
UsuńJa do spania, bo zaraz wstawanie o piątej, jutro Kraków... Nie wiem kiedy te miesiące mijają, przecie dopiero co byłam.... Dobranoc więc wszystkim bardzo serdeczne!
Czym się Lalunia, dobranoc!
OdpowiedzUsuń