Jak tu nie wierzyć w siłę sprawczą internetu, a w szczególności w siłę sprawczą blogów. Po raz kolejny spotkało mnie coś, czym koniecznie podzielić się muszę, bo inaczej się uduszę! Sednem i kluczem jest ni mniej, ni więcej, tylko lawenda! Nie, żebym jakoś specjalnie jej szukała, raczej odwrotnie. Wychodzi na to, że to lawenda upodobała sobie mnie. Najpierw za pośrednictwem Grażyny i Arteńki pojawił się Lawendowy Pies na lawendowym polu, teraz - wprawdzie bez psa - ale pojawiło się lawendowe pole! I to jakie! I to gdzie! Ale od początku. Po nitce do kłębka (nie jestem w stanie odtworzyć po jakiej dokładnie nitce), jak to z blogami bywa, trafiłam na blog, w którym urzekły mnie lawendowe mydła w kolorze głębokiego kobaltu. Popatrzyłam, popodziwiałam, poczytałam, gdy nagle... wtem... w moje oko wpadła nazwa miejscowości, w której znajduje się lawendowe pole i Lawendowa Manufaktura. Otóż znajduje się ona w sąsiedniej wsi, tuż za górką, jakieś 5 kilometrów stąd! Natychmiast napisałam i natychmiast dostałam zaproszenie, które dopełniło się dzisiaj! Panie i Panowie, przedstawiam Wam
Kingę (klik)! Spędziłyśmy ponad dwie godziny pośród kwiatów i zapachu wszechobecnej lawendy. Wąchałabym ją dłużej, gdyby nie to, że czas to pieniądz, a robota zając:) W domu Kingi lawenda jest dosłownie wszędzie: na polu, w domu, w ogrodzie, na tarasie, w pęczkach, bukietach, wiankach, fusetkach, koszach, koszykach, donicach, michach, słoikach (w postaci syropów i olejków), w motywach zdobniczych, a nawet w kolorze okuć na drzwiach stodółki, ścian w pracowni i w przyjemnie chłodnej, przytulnej kuchnio-jadalni. Kinga prowadzi lawendowe (i nie tylko) warsztaty, robi z lawendy wszystko, co z niej da się zrobić, a da się wiele. Nie zdawałam sobie sprawy jak wiele! Jejku, jak nam się gadało! Kinga jest ciepła, bezpośrednia i otwarta, pełna pasji, marzeń i planów, no i jest kobietą na zabój zakochaną w lawendzie, o której mówi jak o swoim drugim dziecku - z pasją, czułością i dumą! Naprawdę! Dawno nie spotkałam osoby z takim zapałem, chęciami, wiarą i mocą! Po sprawiedliwości trzeba przyznać, że pomaga jej i bardzo wspiera osobisty mąż.
A to już lawendowe pole Kingi:
|
powyższe fotki by Kinga |
|
To są fusetki. Kwiatki lawendy zagina się do dołu i oplata wstążeczkami. Kiedy poturla się fusetkę w dłoniach, wydziela oszałamiający zapach |
|
To jest susz o bardzo intensywnym zapachu. Kinga mówi, że czasem trzeba założyć maseczkę przy robocie. A ja gupia myślałam, że każda lawenda pachnie tak samo! |
|
Widzicie te pięknie przyodziane słoiczki w kredensie? |
Lawendowe cuda powstają w przytulnej (jak cały dom) pracowni ze stuletnimi belkami na suficie. Uwielbiam zwiedzać wszelkie pracownie - tyle tam cudów:
I wianków:
Kinga obdarowała mnie kilkoma suchymi pęczkami tej bardzo pachnącej lawendy (pachnie cały samochód, a teraz dom, chociaż jeszcze nic z nią nie robiłam), nakarmiła mnie świeżutkim, drożdżowym ciastem z agrestem, napoiła sokawką i zimnym napojem z syropem lawendowym. Dałabym głowę, że taki boski nektar powinien być w kolorze filutowym, ale nic z tych rzeczy. Wygląda tak:
Jest orzeźwiający, ma nieokreślony, delikatny smak i zapach. Jednym słowem - pyszny.
Cały czas towarzyszyła nam Pandzia - fotogeniczna, ale trudna do uchwycenia:
To jak? Zazdraszczacie mi lawendowej znajomości tuż za miedzą? Ja jestem zachwycona! Kingo, bardzo się cieszę, że Cię (Was) poznałam i dziękuję za przemiłe i pouczające dwie godziny! I wybacz jakość zdjęć - w pomieszczeniach nie za bardzo radzę sobie ze światłem - jak ta baletnica, co to przeszkadza jej rąbek spódnicy, hrehrehre!
PS. Zapomniałam powiedzieć, że Kinga nawet pazureiry miała pomalowane na lawendowo-filutowo, tylko skiepściłam zdjęcie:(
Cuuudownaaaa ta lawenda. Zdradźcie dziewczynki, gdzie takie cuda są :) Moja lawenda to raczej wiecheć przypomina ;) no i słabo pachnie :)
OdpowiedzUsuńIzetta, w tekście powyżej masz link (żółte literki) do Kingi. Z moich doświadczeń popartych dzisiaj profesjonalizmem Kingi wynika, że lawenda nie przepada za podlewaniem. Poza tym okazuje się, że lawenda istnieje w 50 odmianach!
UsuńJak to mówią: "Góra z gorą się nie zejdzie, a człowiek z człowiekiem zawsze".
OdpowiedzUsuńA tutaj na dodatek zeszły się dwie artystki:))
Fajne Hanuś miałaś spotkanie, te pola lawendy wyglądają zjawiskowo.
Bardzo lubię taki kolor jak mają kwiaty lawendy. Zapach też lubię ale w małym stężeniu:)))
Ps. Te szyte anioły z lawendą są cudne.
Garde, mam nadzieję, że spotkanie będzie miało ciąg dalszy. Kinga ma charyzmę!
UsuńMasz dziewczyno szczęście.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty i ludzi z pasjami.
Mam szczęście do ludzi, Graszko, mam. Najlepszy dowód, że jesteście tutaj!
OdpowiedzUsuńFajnie jest odnaleźć bratnią duszę,zwłaszcza w odległości pięciu kilometrów.
OdpowiedzUsuńBój się patologio ;)
Myślisz, Rucianko, że patologia nie lubi lawendy do tego stopnia?
Usuńi kolura fiutekowego
UsuńZAZDRASZCZAM ogromnie!!! Bardzo lubię lawendę ... ale ona mnie chyba nie bardzo. Jakoś nie umiem uchodować nawet krzaczka... przepraszam ( bo jeszcze się obrazi ) krzaczek w tym roku się uchodował ale nie zakwitł ;(
OdpowiedzUsuńA ty za miedzą masz całe POLE!!!
Niesprawiedliwe normalnie!
Ataboh, może masz nieodpowiednią odmianę? Może przemarza? Miałam więcej szczęścia i wyłącznie przez przypadek kupiłam właściwą odmianę, albo coś jej tu u mnie pasuje. Dziwię się, bo ta naprawdę okazała rośnie właściwie na glinie:)
UsuńJaka szkoda, że nie wytrzymuję zapachy lawendy. Kaszlę przy niej i w ogóle, z naciskiem na w ogóle :)
OdpowiedzUsuńAle jadłam tort z kremem lawendowym i smakował mi!
AniuM., a od kremu nie miałaś żadnych w ogóle?
UsuńOn nie pachniał. Tylko smakował :)
UsuńA, widzisz, bo ja myślałam, że w ogóle miało postać pryszczy na ten przykład. Albo bombli.
UsuńRaczej lekkiego przykurczu oskrzeli i bólu głowy...
UsuńAle masz fajnie :)) Kto by pomyslał, że tak blisko można spotkac lawendowe pola. Skoro lawenda nie lubi zbytniego podlewania, to ma tutaj idealne warunki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam lawendę :) Bonus też - obgryzać ;)
No nie, Lidka? Jak to nigdy nic nie wiadomo:)))
UsuńNo jak nie zazdraszczam, jak zazdraszczam. Tylko sie zastanawiam, jak dalas rade w ten nadupal wybierac sie za miedze, a potem wrocic do domu. Ja dogorywam w zaciemnionym mieszkaniu pod wentyletorem. W zyciu nie wybralabym sie za miedze, ani nawet przed. :)))
OdpowiedzUsuńPantera, jak, jak? Normalnie, autem z klimką. Zaręczam Ci, że przyjemniej w nim było niż w domu, o gumnie nie mówiąc. Chyba nie myślałaś, że pieszo pojszłam? Tam jest pod ostrą górkę! A nawet pod dwie!
UsuńPiekne takie polalawendowe,chociaż az tak bardzo nie przepadam z lawenda,to zawsze skusze ise na kilka sadzonek,które traktuję sezonowo,bo nigdy ładnie nie wyrastają po przezimowaniu.
OdpowiedzUsuńDora, złą odmianę kupujesz! Zapytaj Kingę!
UsuńA bo ja to wim:)))) Kupuję taką normalna ,wczoraj własnie zakupiłam w leclerku ,pachnie i spróbuje ja przezimowac na strychu.Bo ja to wiesz,nie w ogrodzie a w doniczkach trzymam,a to duza roznica:)
UsuńDora, wontpie czy ona w doniczce przezimuje. Ale spróbuj, skoro już ją masz:)
UsuńUF,UPAŁ!
OdpowiedzUsuńTo teraz czas pojechać do Borówki,do Wrzosowej Chaty.
OdpowiedzUsuńumarnelam. w kazdym aspekcie tych cudow lawendowych....w kazdym. czy moglabym byc kotem, albo - no dobra - wyrobnikiem u Kingi? Moge zamiatac i scierac prochy oraz zmywac statki.
OdpowiedzUsuńJa też, ja też! Z haczką na pole też mogę iść ;)
UsuńNo dobra, to ja kakuary bede szczotkom tego...
UsuńFajnie Kurencje, myślę, że Kinga będzie zachwycona:)))
Usuńoj dziewczyny bo potraktuje serio te propozycje :)
Usuńwbrew pozorom uprawa lawendy nie jest tak romantyczna jak to jest przedstawiane na obrazkach :)
ale pomoc zawsze mile widziana :)
Kinga - jak Ci sie zwala rozwrzeszczane, zachwycoe kury, pardon, Kury, ze sprzetem w dloniach, chwilowo ociekajace potem, to dokladnie bedziesz wiedziec kto i co, hrehrehere wizualizuje...wizualizuje - ja bede ta z mikrofibrowa sciereczka od prochow ;P
Usuńa ja to będę ta leniwa
UsuńKingo, ale obrazki cudności i ta lawenda w pęczkach, i w ogóle!
Usuńdziękuje i zapraszam jeśli będziecie w naszych stronach :)
UsuńKinga, Ty nie bądź taka wyrywna, wydziobią Ci cały susz!
UsuńSprzątające już są,no to ja mogę obiadki warzyć:)
UsuńKsan, jestem impresario Kingi. Z ilu dań?
UsuńNiezła fucha, ja nie mogie:))
Usuń:)) żadne chwasty w lawendzie mi nie straszne ;) uprawa jak uprawa, tyle, że ładnie pachnie i wygląda :)) a napracować się trzeba.
UsuńMiałam na myśli eintopf :))
UsuńOdpada.
UsuńZołza.
UsuńHrehrehre! Taka robota!
UsuńMoja lwendeczka w doniczusiach glinianych cieniusia jest okrutnie.
OdpowiedzUsuńRucianeczko, nie dbasz o sadzoneczki?
Usuńmacoszka ze mnie
UsuńOj niedobra Ty, niedobra macoszka!
Usuńbardzo mi było miło Cie gościć Hana :) i mam nadzieje na ciąg dalszy :) krzyknij tylko przez miedze kiedy a ja się zjawie na mej miotle :)
OdpowiedzUsuńa w Borówkach byłam we wrzosowej chacie u pani Bogusi :)
pozdrawiam lawendowo
Kinga
Dobra Kinga. Wymienimy się miotłami:)))
Usuńnie ma sprawy :)
UsuńJa mam z turbodoładowaniem i awaryjnym śmigłem, a Ty?
Usuńno muszę Cie zmartwić - moja raczej tradycyjna :)
UsuńNo dooobra, jak się człek na zwykłej miotle przeleci, to mu tylko dobrze zrobi.
UsuńDowiedziałam się że lawenda nie lubi podlewania za dużo, zapamiętam bo mam, po raz pierwszy uchował się duży krzak lawendy na działce a ja tak skrupulatnie i z miłością ją podlewam. :) Zainteresowały mnie mydełka lawendowe i te pachnące .. no fusetki. Bardzo ciekawe czy zapach długo się utrzymuje, bo bym córci wysłała.
OdpowiedzUsuńLudzie z pasją i miłością do swoich pasji to jest piękne.
Elka, fusetka pachnie oszałamiająco, ale jak długo, nie wiem. Moja lawenda, zwyklak taki ogródkowy, pachnie w woreczku długo, nawet przez dwa lata.
Usuńtak - pachnie długo - nawet kilka lat
Usuńtrzeba tylko woreczek potarmośić a fusetke zrolować miedzy dłońmi :)
ponieważ lawenda tak jak każde zioło uwalnia swój zapach przy roztarciu
mam fusetki, bede rolowac!!
UsuńI co, Opakowana? Zrolowauaś? Mole wylecieli?
Usuńja mam fusetki w daczy...tu moge rolowac zdalaczynnie , za tydzien bedzie mano a mano z fusetkami, moze mole sie nie zalegli jeszcze!
Usuńlawenda kocha słońce , przepuszczalna glebę o lekko zasadowym ph i nie może być zduszona przez inne rośliny
OdpowiedzUsuńpo ścięciu kwiatków najlepiej zostawić tak lawendę na zimę
wiosną przed wypuszczaniem nowych pędów koniecznie przycinany krzaczek nadając mu kulisty kształt
szczęśliwa lawenda to dobrze przycięta lawenda :) odwdzięczy się nam jeszcze obfitszym kwitnieniem niż w roku poprzednim :)
ja lawendy nie podlewam wcale - podlewamy tylko w donicach ale i to z umiarem - lepiej częściej a w małych ilościach .
jakby ktoś miał pytania - chętnie odpowiem :)
pozdrawiam lawendowo
Kinga
Kingo,masz 50 odmian lawendy?
UsuńO, dziękuję bardzo, to ważne dla mnie informacje i zaraz jutro opowiem to koleżance, która posadziła w tym roku w dużych ilościach lawendę u siebie. :)
Usuńna razie mam 1200 krzaczków lawendy w czterech odmianach ale plantacja jest rozwojowa i mamy zamiar posadzic inne odmiany :)
UsuńJa mam chyba te,których nie trzeba mieć.
UsuńTak marniutkie kwiatuszki i do tego okazało się że białe.
To chyba niedobry odczyn ma ziemia. Za kwaśny, albo za słodki, albo zbyt gorzki, albo cóś.
UsuńWidocznie nie mówię do niej tak,jak tego oczekuje.
UsuńChyba za cicho, dlatego taka biała.
Usuńbiała bo taka jej odmiana i uroda :)
Usuńlawendy są w różnych kolorach - od białej , przez różową po ciemny fiolet
i każda odmiana inaczej pachnie :)
Wiem że biała nie z mojej winy,hehe
UsuńTo wina małża że taką mi kupił.
Niewinnom takom symbolicznom Ci kupił, a Ty się nie poznałaś!
UsuńPaczaj, ja też jedna białą mam i myślałam, że ma jakąś anemiczną przypadłość. A to uroda jest!
UsuńOj, zazdraszczam, zazdraszczam:)) Taką pracownię o lawendowym zapachu też chętnie bym odwiedziła.
OdpowiedzUsuńIza, dzięki lawendzie od Kingi ma ten zapach cały czas!
UsuńMam. Ten zapach znaczy się.
UsuńNo popatrz ile tych lawendowych pol w Polsce!! przeczytalam ze kolo Plocka, a wiec nie tak daleko Warszawy jest Przystanek Lawenda i tez mam ochote tam pojechac....a Twoja Manufaktura tak blisko? bardzo to jest piekne miejsce ...tez chce tam pojechac!!
OdpowiedzUsuńGrażyna, Manufaktura tuż, za miedzą, pieszo można dojść. Myślę, że w końcu tu zawitasz - zanim udasz się na inspekcję dóbr w Wenezueli:)
UsuńPewnie, że zazdroszczę. Też bym chciała takie pole zobaczyć i powąchać. W ubiegłym roku posadziłam w doniczce lawendę, ale mi zmarniała, chociaż zdążyła zakwitnąć. Urzekły mnie te piękne anioły, z lawendą i białe, saszetkę lawendową zawsze do szafy wkładam.
OdpowiedzUsuńTemperatura u mnie spadła o 5 stopni. Jest "chłodne" 30. Uffff.......
Ewa2, nie ma wyjścia. Z taborem ruszyć mus.
UsuńJak tu nie zazdraszczać!! No i jak to się stało żeś Ty dopiero teraz to pole obaczyła?
OdpowiedzUsuńMnemo, pole z drogi, którą jeżdżę, niewidoczne. A w opłotki się nie zapuszczałam. Kinga powinna sobie banner przy drodze powiesić!
Usuńi pewnie wreszcie powieszę
Usuńmoże i świadomość lokalnych to trochę zmieni :)
O to, to, Kinga! Nie znalazłabym Cię, gdyby nie blog. A lokalsi blogów raczej nie czytują. A taki chociaż niewielki bannerek, ale w strategicznym miejscu byłby nie od rzeczy. I lokalsi szaconku nabioro zamiast bredzić o uprawie marychy!
Usuńha ha baner nawet mamy zrobiony - ma zawisnąć na płocie ,który jeszcze leży złożony na podwórku :)
Usuńwszystko musi nabrać mocy urzędowej :)
A, widzisz! Ale on powinien wisieć tak bardziej nie tylko lokalnie.
UsuńKoniecznie jakaś reklama potrzebna. Wtedy zjawią się inni pasjonaci, goście i klienci...
UsuńNo to już wiemy Hana, gdzie pojedziemy, jak w końcu do Ciebie zawitam:)
Czacz, złomowisko i Kinga!!!
Czacz i złomowisko - to ja tez lubię :)
UsuńToś Kura cało gembo.
UsuńBez dwóch zdań:)
UsuńI jeszcze lumpeksy i inne klamociarnie:)
No ja to jeszcze śmietniki lubię:)) Różne cuda tam można spotkać:))
Zwierzaki też z odzysku.
UsuńKinga, a na złomowisku w Osiecznej byłaś?
Usuńnie byłam ale coś czuje ,że niedługo nadrobię to niedociągnięcie :)
UsuńPospiesz się, bo słyszałam, że chcą je zlikwidować.
Usuńnajpiękniej na polu jest na przełomie czerwca i lipca kiedy lawenda jest w pełnym rozkwicie
OdpowiedzUsuńteraz czekamy na drugie kwitnienie , które niestety bedzie uboższe od pierwszego
:)
Teraz też jest pięknie, szkoda, że trochę się spóźniłam na pełne kwitnienie. Ale to nic, wszystko przed nami!
Usuń:) no ja myślę :) znajomość uważam za rozwojową :)
Usuńjuż nie mogę sie doczekać jak zobaczę gumno i posiadłość w sąsiedztwie ta sprzedaż :)
Kinga, kiedy zechcesz - poza sobotą, niedzielą i poniedziałkiem! Tylko wiesz, żebym ogarnąć zdążyła:)))
Usuńsie skrzykniemy :)
UsuńDa się dowrzeszczeć przez te 5 km?
UsuńJa kiedyś to tak cichutko szemrałam ale przy psach wyrobiłam sobie donośny baryton.
zawsze można zadzwonić ............łańcuchem o płot :)
Usuńu nas tak robio :)
Ja dokrzyknę, spoko!
UsuńMam odrobinę lawendy w ogrodzie i ta odrobina mi wystarcza, dla przykucniecia, powąchania, w palcach roztarcia. Ale podziwiam na zdjęciach pola lawendowego jej piekno. Najfajniejsze w tej historii jest to Hano, że znalazłaś tak blisko siebie blogowiczkę. Czyli czaimy się ,czaimy z tym swoim pisaniem, ale i tak prędzej czy później swój na swego wpadnie i wyjdzie szydło z worka!:-))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Was obie!:-))
Olgo, coś w tym jest! W szydle znaczy. Strasznie się ucieszyłam!
UsuńTaka susza nawet lawendzie nie służy:(
OdpowiedzUsuńHana, odkryłaś przewspaniałe miejsce! Jestem zachwycona i oczarowana, buszuję w blogu Kingi i cieszę się, że żyjemy wśród takich ludzi, a blogowy świat to już w ogóle! Wspaniały!
OdpowiedzUsuńGratuluję sąsiedztwa. :)))))
Gosia, ja czułam, że tak będzie! Znam lokalsów (pani... to się nie opłoco) i od razu pomyślałam sobie, że Kinga to musi być osobowość!
OdpowiedzUsuńPatrząc na takie postacie, na blogi, na nas wszystkie, zastanawiam się czasem czy gdyby ci wszyscy beznadziejni ludzie też prowadzili blogi, to czy nie byłoby lepiej w Polsce.
UsuńGosianka,genialnie wymyśliła.
UsuńResocjalizacja patologii za pomocą przymusowego prowadzenia bloga ;)
no co Wy! przecie tacy prowadzo blogi... :((( albo pisza glupoty na facebooku i twitterze...ale na codzien do nich nie trafiamy, wiec jestesmy bezpieczne...
UsuńRucianko, musieliby umieć pisać!
UsuńGosia, coś mi się zdaje, że ci beznadziejni prowadziliby beznadziejne blogi. Już to robio...
OdpowiedzUsuńNo właśnie Rucianko...
OdpowiedzUsuńaż tak źle ze mną ? :(
UsuńEee, nieee Rucianko. Przeceniłaś patologię.
OdpowiedzUsuńDobra,dobra ;)
UsuńAle przecież piszę aż jeden post rocznie,co nie?
No, Rucianko, fakt. A właściwie dlaczego?
OdpowiedzUsuńA ja wiem,może nic ciekawego nie mam do powiedzenia.
UsuńHrehrehre...
UsuńMikaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Jesteś tam???
OdpowiedzUsuńhttp://www.fakt.pl/gwiazdy/marek-jackowski-zostanie-pochowany-w-zakopanem,artykuly,564364.html
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDzięki za informację, chyba nie pójdę, dzikie tłumy będą a to dłuższy weekend.
UsuńRucianko, myślisz, że Mika już czeka na koncert na Równi Pochyłej?
OdpowiedzUsuńJestem, jestem, ale po bardzo ciężkim dniu .Lawenda mnie trochę pocieszyła... Ale że ty wcześniej nic nie wiedziałaś o tym miejscu??? 5 km od ciebie? Powącham sobie mydełko lawendowe od Kasi, też pięknie pachnie:))))
OdpowiedzUsuńMika, mogę jeszcze zadzwonić?
OdpowiedzUsuńOj zazdraszczam, zazdraszczam. No patrz Hana, za miedza nie tylko pyrki, patologia, ale wspaniala Kinga i jej lawenodwe pole. Pieknie u niej jest i te kolory łałłł! O zapachach nie wspomne, nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazic.
OdpowiedzUsuńKolejna wspaniala znajomosc.
Ale piękne lawendowe pole:)
OdpowiedzUsuńNo, Dziefczynki, tak mi się przytrafiło!
OdpowiedzUsuńNo i super.
UsuńBardzo się cieszę że znalazłaś bratnią duszę o rzut beretem.
Ja też!
OdpowiedzUsuńDzień dobry Kurnikowi. Już 29, miasto nagrzane, nawet cień nie przynosi ulgi.
OdpowiedzUsuńObejrzałam wczoraj u Kingi wszystko i bardzo mi się podobało. Szkoda, że nie jestem zmotoryzowana bo faktycznie ruszyłabym z taborem. Mam urlop od babciowania na tydzień. No i kot nie lubi kontenerka.
Miłego dnia życzę Kurencjom.
Ewa2, kotu sprawi się kotowóz - taką wariację mercbęca.
UsuńU nas makabra, naprawdę wymiękam. Frodo odmówił wyjścia na zewnątrz:(
Ewa może taki model dla koteczka:
Usuńhttp://kotykatowic.blogspot.com/
Włoski i jaki wypasiony, zobacz sama:)))
U nas też skwar od rana, idzie zwariować. Do pełni wrażeń dołączył sąsiad, który właśnie boschem czyści balustradę na balkonie pod naszym mieszkaniem. Potem będzie upojny aromat farby olejnej:((
Jak ja go dziś nie uduszę to będzie dobrze.
Jakby co to liczę na jakieś paczki do mamra, gdyby mi jednak nerwy puściły.
No masz, Garde, wpaduam w ten blog po uszy:)
UsuńAcha, Garde, paczki do pierdla masz jak w banku, zresztą możliwe, że będzie nas tam więcej. Co jakiś czas ten temat wraca:)))
UsuńFajny ten KOTmobil nie:)))
UsuńHanuś na Ciebie zawsze można liczyć i na inne Kurencje oczywiście też.
Co do bloga to czytam go regularnie, jak i wiele innych, fajnie że i Tobie podpasił:))
Dopiero teraz wpadłam na blogowisko. Obejrzałam wózeczek, bardzo mi się podoba. Nie wiem tylko czy kot by zechciał, bo niby chojrak, a strachliwy bardzo. Aktualnie 35 za oknem, imprez trochę w mieście, ale nie mam odwagi wyjść.
UsuńTrudno powiedzieć co by kocio zrobił, trzeba by spróbować.
UsuńU nas 32 w cieniu, w słońcu nie mam odwagi popatrzeć. Też okupuję dom, taki upał to nie dla mnie.
U mnie też lawendowo ostatnio, czytałam nawet książkę kobiety, która kupiła na Warmii dom i założyła analogiczną plantację. Jeśli kogos ten temat interesuje to książka nosi tytuł "lawendowe pole" i jej autorka jest Joanna Posoch. Radzi tam nawet, jak kupowac dom, jak sadzić lawendę, co z niej i jak wyrabiać. Mnie książka nieco zawiodła, ale ja jestem "trudny klient";)))) tak czy siak - inspirująca lektura!!!! Ale po co zaraz na Warmię, skoro za płotem tez można;))) Ja mam dwa krzaczki, a ile radości;)))))
OdpowiedzUsuńta książka jest moja biblią :) a historia Joasi inspiracją :)
Usuńmarze o tak magicznym miejscu jak lawendowe pole Joasi - ja mam zaledwie jej namiastkę :)
ale kto wie ?
wizje są :)
Ja wiem!
UsuńA ja tam byłam (w Nowym Kawkowie) dwa tygodnie temu! Cudownie było, szkoda tylko, że mało słońca. Ode mnie to dwadzieścia kilka kilometrów i dojazd marny, najlepiej własnym samochodem, którego nie posiadamy. Na szczęście mąż załatwił możliwość skorzystania ze służbowego.
UsuńJak ta lawenda pachnie! Nie lubiłam dawniej zapachu lawendy, tej suszonej, albo w kosmetykach, ale lawenda na polu to zupełnie co innego!
Fajnie masz, Hano, na dobrą sprawę da się dojść na piechotę do Kingi, a ja muszę kombinować... Ale namówiłam siostrzenicę, żeby się wybrać na drugie kwitnienie lawendy, ona ma samochód - siostrzenica, nie lawenda:)))))
marzę o pojechaniu na pole Joasi na Warmię :)
UsuńMoja koleżanka tam jeździ od lat.Ma nieopodal działkę.
UsuńZachwycona.
Ostatnio dostałam stamtąd olejek lawendowy.
Ode mnie to daleeeeeko;))) ale postawa pani Joanny i determinacja bardzo mi imponuje;))) książka pokazuje świetnie, jakie pokłady wiedzy stopniowo przyrastały w jej głowie, aż nauczyła się tyyyle nowego;))) ja najbardziej zazdroszczę jej jednak nie lawendy, lecz... pieca w kuchni;)))))))))))
UsuńHanuka, jak będę u Cię, to wpadniemy do Kingi po mydełka;)))
OdpowiedzUsuńKrecie, blog Lawendowe Pole śledzę od początku, bardzo mnie fascynował swego czasu. Zresztą niezmiennie fascynują mnie ludzie z pasją i determinacją w dążeniu do celu. Kinga taka jest. I mydełka robi śliczne:)
OdpowiedzUsuńHana, noga się goi - resztę znasz;)))) Czacz w zestawie i lawenda;)))
UsuńKrecie, celuj w czwartek/piątek w sprawie Czacza, z Kingą się umówimy, jeśli będzie na miejscu, bo Dziewczyna dużo jeździ.
UsuńHana, Ty to masz farta.
OdpowiedzUsuńTakich ludzi i takie pole za miedzą...
Zazdroszczę...
Iza, czasem mi się udaje!
OdpowiedzUsuńto ja zazdraszczam i to na maksa maksymalnego :) pracownie cudna. lawendowo-aniołowa. nawet by mi nie przyszło do głowy, że tyle cudeniek można zrobić z lawendy.
OdpowiedzUsuńMówię Ci Polly, można lawendę jeść, pić, wąchać, malować, piec, suszyć, zatapiać, rozcierać, toczyć z niej olej, cieszyć nos i oko!
UsuńPięć kilometrów to rzut beretem, fajnie macie dziefczyny:))) Teraz, już wiem, moja ziemia kwaśna i nieprzepuszczalna,dlatego to cudo u mnie nie rośnie. Ja bym chciała się dowiedzieć więcej o tych odmianach, Kinga plissss:)))
OdpowiedzUsuńHaniu, skocz do Kingi - link powyżej, w tekście postu.
OdpowiedzUsuńŚpiom? Nie mam netu, tylko w srajfonie! Jak żyć?
OdpowiedzUsuńNie śpiom tylko ledwie dychajooo...
UsuńCo to net od goronca zdech ? ;)
Marija, chyba. Ja już jestem wymienknienta.
OdpowiedzUsuńJa tyż Hanuś, przed chwilą w radio powiedzieli że 29 stopni, no ziąb jak nic, bo w dzień było 36 ;))
UsuńO, już jest net! Po resecie!
OdpowiedzUsuńMarija, nawet nie patrzę na termometr. Frodka musiałam dzisiaj podstępem (na zimową kurtkę, hrehrehre) wywabiać z domu na siku!
a na mazurach...luksus temperaturowy. w wawie o tej porze 27 stopni.piekło. wczoraj do 22 krążyłam w okolicy bo w chałupie nie szło wytrzymać. tu jest komfort termiczny. buziaki z Mazur.
OdpowiedzUsuńMnemo, będziesz musiała wrócić do tej sauny:(
UsuńO ezu jaki cudny kolor, ja też w pierwszym momencie zastanawiałam się jak to możliwe Hana, że przez kilka lat nie wiedziałaś o Kindze. No ale już wiem dlaczego. Zapach lawendy położonej na półce z bielizną pościelową przez Babcię z dzieciństwa pamiętam. Ale ja jestem trochę zboczona kura i jak zobaczyłam ten cudny kolor to od razu zachciał mi się peniuar buuu (i żeby jedwabny).
OdpowiedzUsuńInna sprawa, że Twoje włości Hana muszą być jakieś zaczarowane, a to Pan Pies (słodzizna Frodzio znaczy się) kumpla sam przyprowadza, a to balony z Niemiec dolatują, a to sąsiedzi niezwykli się ujawniają, nawet krety od Kretowatej znalazły drogę i trochę za bardzo spulchniły gumno i długo by wyliczać.....
Bacha, Kinga robi tyle pięknych lawendowych rzeczy, że może i peniuary szyje? Bo wiem, że szyć umie. Wcale się nie zdziwię:)
OdpowiedzUsuńZapomniałaś o Grażynce i Czajniku. Oni też z nieba spadli!
No coś Ty Hana, nie zapomniałam Kociny są w tych kropkach ........ . A Czajniczek ma temperament jakby w czasie burzy z piorunami wylądował u Was.
UsuńCześć.
OdpowiedzUsuńWróciłam z pięciokilometrowego szybkiego spacerku.
Rucianko, rozgrzałaś się trochę?
OdpowiedzUsuńNiespecjalnie.
OdpowiedzUsuńAle też i wreszcie nie zmarzłam.
Wcześniej byłam na poczcie a potem w sklepie sportowym,kupić sobie gaciory rowerowe z pieluchą.
UsuńZłapałam największe jakie były w sklepie i się mile rozczarowałam.
Gratulacje, lubię takie rozczarowania!
UsuńMika,sukces mierny,one elastyczne so.
UsuńWitam późnym wieczorem. Nareszcie temperatura spadła do 26. Na szczęście w domu mam chłodniej niż na zewnątrz, to przesiedziałam dzień w domu. Żadna robota nie idzie, ten upał jest obezwładniający...Zapowiadali ciąg dalszy....Chyba przyjdzie się przystosować na stare lata.
OdpowiedzUsuńHej dziewczynki, a u mnie wciąż ciepło z umiarem i to lubię:))) Tylko muchi strasznie upierdliwe, cały czas po mnie łaziły na podwórku.
OdpowiedzUsuńWyżej mnie blogger nie puszcza.
OdpowiedzUsuńRucianko, w obciślakach będziesz jeździć, czy to gaciochy do pracy? Żeby wydajniej pracować i nie tracić czasu na głupoty?
Teoretycznie to do jazdy po wertepach żeby memłona nie odbić.
UsuńNa wertepach też różnie może się zdarzyć. Wtedy pielucha jak znalazł.
OdpowiedzUsuńMało pijąca jestem.
UsuńOj, Rucianko, to niedobrze, płyny mus uzupełniać, zwłaszcza w taki ziąb:)))
UsuńDobranoc Kureiry, padam już, sama nie wiem po czym. Snuję się po gumnie gorzej niż ta cholerna susza.
OdpowiedzUsuńNo to ja jeszcze ciasteczka z płatków owsianych idę zrobić, bo jutro w gości a nie mam z czym. Chłodnej nocy dla całego cierpiącego od upału Kurnika. Branoc Kurki.
OdpowiedzUsuńTeż spadam, nawet gadać mi się nie chce. Dobrej chłodnej nocy.
OdpowiedzUsuńWitam. Skończyłam to i zacznę. Bez zmian, już 29 stopni. Kocham lato, ale wszelki nadmiar miłości szkodzi. Doszłam do ściany i powiem bluźnierczo: chciałabym zmarznąć!!!!
OdpowiedzUsuńMimo wszystko udanego dnia Kurnikowi życzę.
Chyba pisałyśmy prawie jednocześnie,cześć Ewa,
UsuńFanie że Ty też lubisz ciepełko,bo czuję się jak odmieniec,zboczeniec jakiś słoneczny.
Mnie się podoba,tylko przykro mi że dużo ludzi i zwierząt cierpi.
Najfajniej ,gdyby przez pół roku było 25 stopni.
Lubię ciepło, ale nie afrykańskie upały. Powyżej 25 wymiękam, a już duchota mnie wykańcza. Właśnie wróciłam z zakupów, mokra i zmęczona. Jest już 37 w cieniu. Uffff....Klimat umiarkowany już chyba był.
UsuńCześć,
OdpowiedzUsuńnikto nie je doma?
My już po bazarku..
Dzień dobry! So doma, so, bo wyjść z niego to jeszcze gorzej. Dołączam z bluźnierstwem do Ewy2, chciałabym, żeby Frodo trochę zmarzł...
OdpowiedzUsuńU nas pranie psów i najgrubszych posłań,takich których nie da się wepchnąć do pralki i odwirować.
UsuńMożna to potraktować jako igraszki w wodnym spa hrehrehre.
Zwłaszcza że państwo psowie wypanierowali się i trzeba było kompu kompu ponownie.
Nie będę wspominać o tutejszej dzisiejszej temperaturze bo prawie wszystkie Kurencje będą zazdraszczać. Muszę w swetrze i sskarpetkach.
OdpowiedzUsuńAle podobno do mnie na 4 dni w przyszłym tygodniu też takie temperatury ok. 25 mają dojść. Oj jak się będę smażyć. Deszczyku Wam życzę i coby czterołapne też odetchnęli.
a u nas upal ze ho ho - jakies 24 czy NAWET 26 stopni....tak jak powinno byc w lecie ;) nawet troszku chwascikow w ogrodeczku porwalam...pranko sie suszy w slonku...u Wasz pewnie wysycha zanim sie skonczy wieszac...ale i tak zaczynam sie ostro bac na nastepny czwartek....ja nie chce w tropiki !! (nie obrazajac szanownego Tropisia!)
OdpowiedzUsuńa juz najglupiejsze jest to, ze gromadze u walizy...welniana welne do robeiia mikro sweterkow, skarpeteczek i takich tam....do daczy zjedzie synus ze zonom, wiec chce przekazac im juz wykonane WELNIANE niemowlece rzeczy, a dorobie jeszcze wiecej...ciekawe czy mię ta welna przegryzie na wylot, z samego trzymania....co sie dzieje dziwnego z pogoda/klimatem? Ma kto jaka rozsadna naukowa odpowiedz i czy tak juz bedzie do konca swiata?
Dziergam cały czas takie wełniane elemenciki z myślą o nadchodzącej zimie,brrr....
UsuńOpakowana ja bym chętnie fotki zobaczyła.
UsuńNa pewno cuda udziergałaś:))
Okno od północy, cień, na termometrze 39! Jak tak dalej pójdzie zmienię Ewę2 na "Ewę ugotowaną".
OdpowiedzUsuńhop hop
OdpowiedzUsuńznowu pusto w Kurniku
Dzisiaj to i do mnie upał dotarł w końcu i nas osłabił całkiem. Miałam napisać nowego posta, ale chyba dopiero jutro. Mózg mi się zlasował...
OdpowiedzUsuńZazdraszczam...
OdpowiedzUsuńU mnie lawendy zero, za to wszystko słomiane...Susza i smutek, bo umierają mi rośliny. Zero oznak, że do 20 stego coś z nieba spadnie w deszczu postaci.
Smutno i straszno. A dzieciaki dają do wiwatu...;)
Upał nie upał aaaaaaaaaaaaaa we Wrocławiu się dzieje ;))) Dzisiaj odbył się mały Sabacik, oj było gorąąąąąąąąąąąąco, ale przede wszystkim przesympatycznie :)))
OdpowiedzUsuńdawaj dawaj
UsuńZanęciłaś i cooo ??
Jak to tak, bez dalszego ciągu? Sabacik dobra rzecz, chętnie nim poczytam.
UsuńHehehe ja byłam tylko jedną z uczestniczek, poczekamy niech się wypowie organizatorka :)))
Usuńto dlatego taka tu cisza?
UsuńNoo, Marija,nie bądź taka ;)