środa, 30 września 2015

O CZYTANIU RAZ JESZCZE

Przeklejam wczorajszego posta, bo się oczywiście zapchało, a czekamy na wieści z drogi od Rabarbary i Mamalinki.

Pozdrawiamy was z Tropikiem na ślicznym zdjęciu Grażyny:)
)

Jak już pisałam, doświadczenia Kreta na polu edukacji czytelniczej dzieci poraziły mnie. Wiedziałam, że dobrze nie jest, ale nie sądziłam, że aż tak. Żeby na całą dużą grupę nie znalazła się jedna czytająca osoba i to taka, która nie wstydziłaby się do tego przyznać! W niektórych środowiskach to zdaje się obciach... Presja grupy jest przygniatająca.
Pisałyśmy, że tu rola rodziców jest nie do przecenienia. No tak , ale co zrobić, jak rodzice nie czytają??? Teraz rodzicami są już ludzie, którzy dorastali w erze komputerów i czytanie nie jest dla nich nawykiem. To jak mają tego nauczyć dzieci? To nie jest zajęcie opłacalne.
 Niestety czasem rodzice się dwoją i troją, a dziecię się zaprze i nie będzie czytać i już. Znam osobiście dwa takie przypadki , rodzice są załamani i zastanawiają się co robią źle.
Gdy pracowałam w szkolnej bibliotece to już na przestrzeni 4 lat widziałam, jak bardzo czytelnictwo zanika. Na początku to była młodzież, z którą można było pogadać o literaturze, filmach, zainteresowaniach, o wszystkim, Sami przychodzili pogadać i coś pożyczyć. Osobiście przyczyniłam się do tego, że jeden napisał rewelacyjną pracę maturalną o Salvadore Dali i surrealizmie (skończył szkołę lotniczą w USA...). Potem już tylko lektury, potem pytali o bryki a potem już o nic nie pytali bo nie przychodzili. Internet ich pożarł i spłycił do poziomu mielizny.

Ja wychowywałam się wśród książek dzięki Mamie. To dla niej czytanie było chlebem powszednim, Tato czytał mniej, ale zawsze czytał prasę i lubił książki o II wojnie światowej i biografie. Mama zamiast bajek czytywała mi mity greckie, ale bajki oczywiście też. Znałam całą klasykę dziecięcą, czytywaną po kilka razy. Potem wymieniałam Mamie książki w bibliotece miejskiej i czytałam też to co dla niej pożyczałam. Szczytowo ambitne lektury miałam w klasach od siódmej do trzeciej liceum. Może nie wszystko rozumiałam, ale czytałam... Największym problemem przy wyjeździe na wakacje było jakie książki zabrać i czy tam gdzie jedziemy jest biblioteka:) Oczywiście zwiedzając okolice zawsze trafiło się do księgarni i rodzice nigdy nie odmawiali kupna jeszcze jednej książki .
Od stryja historyka dostałam wspaniałą księgę-skorowidz z powycinanymi literkami i pracowicie robiłam inwentaryzację swojej biblioteki, spędzając na tym zajęciu upojne godziny.
Pamiętam zapach papieru, i nowego , i starego, dotyk okładek, starą, rozlatującą się małą encyklopedię od A do Z. Encyklopedię ową pasjami lubiłam przeglądać, do dziś mam w pamięci czarno-białe rysuneczki, np sztuki neolitycznej. Uczyłam się z  niej imion muz, laureatów literackiej nagrody Nobla, flag państw. I nikt mi nie kazał!!!!!! Sama chciałam!!
Czytałam przy jedzeniu i pod kołdrą, na drabinie na podwórku i w podróży. Nie robiłam nigdy błędów ortograficznych i z własnej chęci pomagałam pani w bibliotece szkolnej. A największe wyrzuty sumienia miałam, gdy raz książkę wypożyczoną właśnie z tej biblioteki poplamiłam rosołem...

No cóż, było łatwiej, nie było wtedy internetu... Teraz jest trudniej, bodźców wokół jest o wiele więcej i wybór trudniejszy. Wszystko stało się towarem, książki też. Już znajoma pani w księgarni nie zostawi nic pod ladą, bo lada pęka w szwach. Dużo czasu spędzam z komputerem, za dużo , jak mi się zdaje. Ale w sezonie wiosenno-letnim czytam dużo więcej niż w zimie. A to dlatego, że moje oczy lubią czytać przy świetle dziennym, czytam więc na zewnątrz, na podwórku. Tego roku jednak przygotowuję się do sezonu zimowego, chcę zmienić lampę i żarówki na imitujące światło dzienne no i zastanawiam się nad Kundelkiem... I tu chcę prosić o pomoc  i opinie na jego temat. Warto czy nie warto??? A jeśli warto to jaki??? Pomóżcie, drogie koleżanki czytające.

Pozdrowienia dla wszystkich czytelników. 

124 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Szczęśliwej podróży!
      Czwarta Marylka łazi sobie spokojnie po pastwisku ;)

      Usuń
    2. Jak to dobrze, że się znalazła! Marylka, znaczy:))
      Mamalinko, szczęśliwej podróży wam!

      Usuń
    3. Mamalinko, tak się cieszę, że losem zwierzątek nie musisz się martwić, że tak dobrze trafiły. Dobre ludzie som na świecie :) ... a Kogutę wyściskaj od nas wszystkich !

      Usuń
    4. Inkwi :) te zielonenóżki to mają tyle żyć co koty ;)

      Kurki kochane, dzięki za miłe słowa, tu i w kurniku i wszędzie :) bardzo się cieszę, doceniam komfort psychiczny jaki mam - mimo wszystko. Jestem bardzo wdzięczna i tym, który dali domy wszystkim zwierzakom, i wam za słowa wsparcia.
      Ściskam wszystkich.
      Postaram się gdzieś odezwać, jak już Basia przyjedzie.

      Usuń
    5. Dzięki Mamalinko, ja też ściskam bardzo mocno!!!
      Czekamy zatem na jakieś parę słów.

      Usuń
    6. Ojej kiedy ona dojedzie? Może już?

      Usuń
    7. Mamalinko, lepszego życia na nowym Wam życzę i możliwości uchowania nowych zwierzaczków:)
      Nie mogłam pomóc, ale myślami jestem z Wami.
      Wszystkiego dobrego!

      Usuń
    8. Mamalinko - mozesz jednym plucem nabrac powietrza i odetchnac glebiej a drugim plucem odetchnac w nowe zycie.

      Usuń
  2. Uwielbiam papierowe wersje książek. Jak pisałaś, ten zapach, szelest papieru...Nad kundelkiem zastanawiałabym się za granicą, gdzie nie byłoby takiego dostępu do literatury. To "nieczytanie" społeczeństwa tłumaczę w ten sposób, że ogarnia nas albo lenistwo, bo mamy telewizory, x-boxy i komputery albo przepracowanie. Kobietom pracującym w marketach, ciężko po pracy sięgać po ambitną literaturę. Tak myślę. Ja sama czytam późną nocą....
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Anko, pracuje się o wiele więcej i dłużej niż dawniej i ten czas wolny się kurczy opętańczo. A jeszcze obowiązki domowe, sprawy rodzinne... To i ciężej się zmusić do większego wysiłku.
      Mam nadzieję, że papierowe wersje nie odejdą jednak do lamusa:)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Kto lubi biegać, ten zawsze znajdzie czas, kto lubi szyć, ten zawsze znajdzie czas, kto lubi czytać, ten zawsze znajdzie czas... to takie proste;)

      Usuń
    3. Otoz to, Anko, jak sie mieszka poza krajem, z Kundelkiem latwiej zyc. Mozna sobie nabyc nowosci, szybko i tanio, a poza tym nie wszystkie ksiazki, sa warte tego, by je miec na polce, dla nastepnego pokolenia;)

      Usuń
  3. Dopiero teraz od rana mam chwile, bo na jutro doszykowac i dokupic pare rzeczy musialam. Dla dziecia mego przygotowac ubiory na najblizsze dni, tak mąż sobie zazyczyl, bo on nie wie co zalozyc. Do tego z dzieckiem u lekarza bylam, bo sie rozchorowalo ponownie jakis straszny katar tym razem jeszcze zatarcie oczka glutkiem i zakazenie bakteryjne gotowe. Mąż od jutra zostanie z mała w domu, ale tak mi jej szkoda, ze boje sie ja zostawic w takim stanie. Mam nadzieje ze na jutro trochę odpuścić, bo już się zastanawiam czy nie dzwonic do mojego gina i nie przełożyć mojego szpitalnego pobytu. A przy okazji zmowu i mnie doktor zajrzał w gardło i się przerazil, bo jakiś bialy duzy torbiel jak siedzial tak sobie siedzi. Powiedzialam mu jednak ze nic nie chce, bo jutro ide do szpitala, wiec jakby co, to zglosze mojemu lekarzowi. Będzie chciał to przysle jakiegos laryngologa, bo ja sie chora poki co nie czuje, a to sobie tam moze juz pare lat siedzi, bo jakos nie moge sobie przypomniec, kiedy poprzednio bylam na jakiejś wizycie.Dobra to tyle z mojego placu boju.
    W kwestii czytania dwie grubawe książki spakowane, oczywiście z wątkiem kryminalnym;)
    A teraz czekam na wiesci od Basi lub Mamalinki, czy Koguta dotarła bez dodatkowych atrakcji?
    No i od Hany, czy jadla te pierożki z kurkami w Ikei?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocie drogi, bardzo ci współczuję, że musisz do tego szpitala. Ja już jestem chora jak mam jechąc na jeden dzień jak co miesiąc. Po 3,5 miesiącach spędzonych w szpitalu kilka lat temu mam absolutną szpitalofobię. No ale jak mus to mus. Biedne twoje dziecię drugie z tymi choróbskami, ale mąż na pewno dopilnuje wszystkiego. Ty się nie stresuj i rób swoje:)))
      Dla rozrywki ci opowiem historyjkę a propos ubierania córeczek przez Tatusiów. Otóż jak byłam mała, to czas jakiś rodzice pracowali w jednym biurze, tylko w różnych godzinach. Babcia była chora, Tato więc miał mnie ubrać i zaprowadzić do Mamy do pracy, a ja wróciłabym z Mamą do domu. Ja miałam może 4, może 5 lat. Tatuś odział mnie więc w wypchane na kolanach i wyciorane spodnie od dresu, zwane wówczas owerolami, jakiś sweterek a na te owerolki granatową plisowaną spódniczkę... Strój uzupełniały tenisówki oraz kokardki na kucykach w różnych kolorach. Skarpetki też były od pary:)) Biedna Mama jak mnie ujrzała (bardzo zadowoloną z siebie, od małego lubiłam chyba oryginalny ubiór) to mało nie zemdlała. Do domu wróciłyśmy taksówką...
      Trzymaj się Kocie dzielnie w tym szpitalu!!!

      Usuń
    2. O widzisz ja mam tak samo, na samą myśl zdrowieje i mam nadzieje ze ta wizyta będzie moja przedostatnia ( chyba ze syn zestresuje się razem ze mna i uzna ze skoro juz tu matka jesteśmy, to co będziemy drugi raz przyjezdzac za dwa tygodnie) w szpitalu na co najmniej kolejne 33 lata:). Troche zmartwil mnie ten moj lekarz z przychodni, no nie daj Boże jeszcze jakiś laryngolog bedzie chcial mnie ciągnąć na wycięcie czy coś.
      Usmialam się z Twojego taty, ale obawiam się ze mój mąż lepiej nie ustroi, więc wszystko kompletuje na kolejne dni i oczywiście plus zmiana jakby co. Do pomocy jest tez babcia, ale oni we dwoje wcale nie wróża sukcesu w tej dziedzinie;).
      Mała ze wzgledu na oczka na razie ma siedziec w domu, wiec przynajmniej ze trzy dni nie mam sie co martwić, gdyby coś mamieszali w odzieży.

      Usuń
    3. Dobrze, że babcia na podorędziu:)) Ale przygotować kilka zestawów nie zaszkodzi. Będziesz mogła sie odezwać z tego szpitala? Jak tak, to daj znać jak i co. Zdrówka dla małej!

      Usuń
    4. Dotarłam :) Bez żadnych atrakcji :) Wycieczka cudna :) Koty pięęękne, ale coś na razie zdystansowane :(, oczekiwałam jakichś chociaż myszek na powitanie :(.......... cóż, kot, stworzenie niezależne :)
      cdn :) może nawet z fotem, jak uda się zwabić futrzaki :))
      Barbara

      Usuń
    5. Ooo wspaniale Basiu:) teraz to chyba trochę odpoczynku Ci sie należy po dlugiej podróży:)
      A tak koty tak mają, ale za pewne do kolacji najmlodszy juz zasiądzie na Twych kolanach:)
      A jak Bella?

      Usuń
    6. Czarny Kocie - trzymmy kciuki za Ciebie w szpitalu oraz chce npisac, ze zazdraszczam Ci i kuchni letniej i w niej kuchni kafloweij. moje marzenie od bardzo dawna....tylko skad wziac....

      Usuń
    7. Basia, dzięki za wiadomości. Oswajaj koty:)) Uściski dla ciebie i Mamalinki.

      Usuń
    8. Opakowana, no mogę się pochwalić ze moj tatuś, jak kiedyś wspominalam to złota rączka, stawiał kilka takich kuchni w życiu. Ta tutaj to akurat nie jego dzieło, byla zbudowana kiedyś przez pracownika, ktory mieszkal sobie tu na stałe przez kilka lat u teściów, właśnie w tej tzw. letniej kuchni. Ale jak to z takimi pracownikami bywa co jakis czas wracaja do rodzinnych stron zazwyczaj przepic to co zarobili. Tak było i ostatnim razem, tyle ze chyba za dużo tego dziekciu bylo i pomarlo sie panu. Od tego czasu ta letnia kuchnia stoi pusta, tzn jest kolejnym systematycznie zagracanym miejscem po strychu i piwnicy. Liczę już w najbliższe lato ugryźć temat i ukrucić gromadzenie wszystkiego i te letnia kuchnie wykorzystać:)

      Usuń
    9. Miko LTE to pewnie tam dzialac mi nie będzie, ale jakaś wolniejsza łączność ze światem powinna mi działać, wiec na pewno bede z Wami na bieżąco.

      Usuń
  4. Hej dziewczyny. Nie jest tak źle. Czytelnictwo i książki były mi bliskie od zawsze, ale dopiero po wydaniu powieści wsiąkłam głębiej, i trochę „od kuchni”, w ten temat. Jeszcze kilka lat temu czytanie było passe, ale z każdym miesiącem odsetek młodzieży „przyznającej się” do czytania jest coraz większy. Widocznie również w tej dziedzinie moda zatoczyła koło. I całe szczęście, bo wrażliwości i wyobraźni nic nie ukształtuje lepiej od książek. Obojętnie ,czy to w wersji tradycyjnej, czy elektronicznej (przez młodzież zdecydownie preferowanej), grunt żeby czytali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariolka, dzięki za głos pocieszenia:)) Czy ja dobrze rozumiem, że ty napisałaś i wydałaś powieść??? O czym? Wyrazy szacunku!

      Usuń
    2. Zgadzam się Mariolko, grunt żeby czytali i jeszcze żeby coś im w głowach z tego zostawało, bo błąd na błędzie i błedem pogania już wszędzie i w mediach i w wyrażaniu się i w pisaniu . Jak słyszę te niepoprawne końcówki - ą zamiast -om, lub odwrotnie, to robi mi się słabo!

      Usuń
    3. Dora, o końcówkach;))) mam znajomą z Wawy, która uczy polityków wystąpień publicznych, protokołu dyplomatycznego, a studentów - dziennikarstwa radiowego na UW. Do niej na te ostatnie zajęcia przyszło dziewczę - piękne jak poranek - i oświadczyło, że pragnie zostać w życiu - UWAGA: "dziennikarkom radiowom";) Moja znajoma myślała, że nie dosłysząła i pyta: "kim?" "No mówie: dziennikarkom radiowom";)))) Pokwiczała się bidna moja znajoma, ale najlepsze, że dziewczę z takom dykcjom dziennikarkom radiowom zostało;)))

      Usuń
    4. O matulu! Może została tom dziennikarkom w takim radio, gdzie tak szybko mówią, że końcówek nie słychać...
      Przypomina mi się od razu rozmowa Skoczylasa z dziennikarkom (nie mogę sobie przypomnieć nazwiska tej aktorki, która ją grała, wiem, że to żona Arkadiusza Jakubika), która ciągle opowiadała o koleżance Małpie i była bezdennie głupia.

      Usuń
    5. Nauka końcówków to temat rzeka. Wielu człowieków bierze tą książkę, włancza radio i cofa się do tyłu, żeby dojść w docelowe miejsce ;) Tak Miko, napisałam książkę. O czym? Jak to o czym- o wiejskim życiu i wiejskich Babach ;) Czekam teraz na wznowienie Skarpety, bo swój autorski egzemplarz z przyjemnością podarowałam Waszemu Kurnikowi (za zgodą PrezesKury oczywiście;)).

      Usuń
    6. No tak, oczywiście, skleroza przykra jest. Przecież byłam u ciebie i widziałam! Co ze Skarpetą to Szefowa z Gosianką kombinują. Ja nic nie wiem bliższego.

      Usuń
    7. Ożeszty i japierdziu! No ale może nauczyła się mówić po ludzku?:)

      Usuń
    8. Mariolka - bedzie moze znowu ksiazka do licytowania czy tam cos tam na cele skarpetowe? czy mam sie pchac do ksiegarni czy do ksiegarni kindlowej, skoro o tym mowimy tu i tam?

      Usuń
    9. Taki jest plan, ale ze szczegółami do Prezesowej trza. A książka jest dostępna w obu wersjach.

      Usuń
  5. Czekam na wieści o kotach, a tymczasem jeszcze coś dodam o czytaniu i nie tylko :)
    Oprócz książek, czytało się jeszcze i prasę. I to przecież nie była taka prasa jak dziś, w której więcej reklam, niż czegoś do czytania (ogólnie biorąc). Ojciec miał założoną teczkę w kiosku, do której oprócz codziennej gazety regionalnej (jednej, a później dwóch), trafiały zawsze: "Przekrój", "Panorama Północy", "Kobieta i Życie", okresowo "Filipinka", "Sztandar Młodych", później "Radar", "Młody Technik" i "Problemy" (to ze względu na opowiadania sf, na początku, bo potem już czytałam od deski do deski), a wcześniej czasopisma dla dzieci, zmieniające się w miarę jak rosłyśmy. W EMPiK-u ojciec kupował "Amerykę", a mama wspólnie z dwiema koleżankami "Burdę" w wersji niemieckiej - to już nie bardzo jako coś do czytania :))) No i w kioskowej teczce był również mój ukochany "Magazyn Polski". Dla co młodszych Kurek; to był miesięcznik z przedrukami ze światowej prasy, robiony na wzór "Reader's Digest", ale , moim zdaniem, o niebo lepszy. "Przekrój" też bardzo lubiłam, szczególnie wiersze Ludwika Jerzego Kerna, którego nawet próbowałam naśladować, ale ponieważ nikt się nie zachwycił, a wiersz był złośliwy, więc na jednym się skończyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, my tez mieliśmy teczkę:)

      Teraz też można mieć założoną teczkę w kioskach Ruchu.Moja koleżance pani odkłada czasopismo,które wydawane jest w małym nakładzie :) Można tez zamawiać prenumeraty pocztą. Jedyne co, to teraz koszty są wyższe takich czasopism i gazet,może i dlatego chętnych mniej.

      Usuń
    2. Ninko, miałam własnie też i o prasie pisać, tylko jakoś na tych książkach się skupiłam. Też mieliśmy teczkę, pamiętam nawet, że był to numer 36:)) W naszej teczce było: "Przekrój", "Panorama Północy", "Panorama Śląska", "Dookoła świata" (znakomite pismo!) , "Świat", "Kobieta i Życie", wcześniej "Przyjaciółka" za życia Babci, moja "Filipinka", a wcześniej jeszcze "Kulisy". A na wakacjach zawsze byłam wysyłana do kolejki w kiosku, jak mieli przywieźć tygodniki. Było jeszcze super pismo "Ty i Ja", miałam sporo egzemplarzy archiwalnych i nie mogę odżałować, że wyrzuciłam je przy jakimś remoncie... Za to trzymam całe pudło "Filmów" z lat 80-tych i 90-tych. O, potem kupowałam jeszcze "Jazz" i "Non Stop", redagowany przez Manna. Z "panoramy Śląskiej wycinałam teksty piosenek i uczyłam się na pamięć. Patrz Ninka, ile wspomnień wywołałaś...

      Usuń
    3. Przekroj i Kobieta i Zycie docieraly do mnie do Wenezueli, jaka to byla radosc, kiedy bralam te dwa czasopisma w reke tam w Caracas< A jezeli chodzi o mlodziez, to mam w rodzinie bratanka i brataniczke, ktorzy tyle czytaja, ze praktycznie nie ma z nimi kontaktu, zawsze siedza z nosem w ksiazkach ...ta brataniczka...Mika! ma to strasznie skomplikowane nazwisko na Jaesch...etc...wiec moze jednak taz sa tacy, ktorzy czytaja...Czy Hana bedzie probowala Ikeaowskie pierogi?

      Usuń
    4. Na pewno są, tylko chyba jednak w mniejszości. Ale są, sama znam paru. Moja koleżanka prowadzi zajęcia teatralne z młodymi i robią "Sen nocy letniej". Są na etapie czytania tekstu i omawianiu go i bardzo im się podoba:))

      Usuń
    5. W wieku 7 lat przeczytałam całą encyklopedię zdrowia.
      Inna, niemiecka była z rozkładanymi rycinami anatomii kobiety i mężczyzny.
      Po zapoznaniu się z treścią obu uznałam, że choruję na wszystkie tam wymienione pozycje :)

      Usuń
    6. Oj! "Panorama Śląska" też i "Dookoła Świata", a także "Polityka" i "Forum"; i oczywiście nie "Sztandar" tylko "Świat Młodych"!!!
      Piosenki najpierw zbierała mama, a potem oddała nam zeszyty i kontynuowałyśmy...

      Usuń
    7. Matku bosku! Pamietm teczki - Polityka, Kobieta i Zycie, Przekroj i...nie pamietam co jeszcze, ale bylo ze 6 gazet....
      czy ja dobrze mysle, ze na kundelka mozna prenumerowac gazety? wiuem, ze ipada mozna, ale pewnie na wypasione kundelki tez.

      Usuń
    8. Jak ze 12 lat temu był remont kuchni to okazało się, że pod linoleum była warstwa gazet a było to głównie "Dookoła Świata":) Ciekawam, czy gdzieś w necie można poczytać jakieś stare numery.
      O, "Polityka" też była.

      Usuń
    9. opakowana, można na kundla prenumerować to, co się ukazuje na kundla, a coraz więcej się ukazuje;)

      Usuń
    10. Czy ktos pamieta "Na Przelaj"? To bylo pismo! Debiutowal tam Tochman i Szczygiel.

      A ja mialam duze klopoty na maturze, bo tuz przed, wydrukowali moj tekst. Ktory zostal odczytany, przez niektirych , jako paszkwil na szkole, bosz.
      Moja matka, malo zawalu nie dostala, gdy sie o tym dowiedzala.

      Usuń
    11. Ja pamiętam, ale rzadko czytywałam . No masz, paszkwilantka jedna! A tekst był o szkole?

      Usuń
    12. No, pamiętam "Na Przełaj", też czytywałam :)

      Usuń
  6. Rucianko! Przeczytałam właśnie, jak sobie szyłaś sukienkę z koronki. Ja miałam uszytą w taki sposób suknię ślubną! W sklepach nie było dosłownie nic; z białych materiałów płótno bawełniane, pościelowe i to na talony. Kupiłam więc po konsultacjach z mamą trzysta metrów białej koronki. Najpierw mama zszywała ją na maszynie w pasy, a potem zrobiłyśmy dół z marszczonych falban naszywanych na podszewkę, a góra była normalnie wykrojona z kawałka pozszywanych koronek odpowiedniej wielkości. Ja pełniłam w tym szyciu rolę pomocniczą, bo maszyny nie mieliśmy (mama chodziła do koleżanki), czyli fastrygowanie, wyciąganie nici... W sklepach u prywaciarzy były, owszem, sukienki szyte na tej samej zasadzie, ale nie dość, że niestarannie uszyte, to brzydkie i horrendalnie drogie. A sukienkę jeszcze mam, bo została przerobiona na komunijną i - po obsłużeniu dziewczynek z dalszej i bliższej rodziny - wróciła do mnie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko, zrób zdjęcie, proszę!!!!!!!!!!!!!! Koniecznie!!!! Patrz, tyle lat wytrzymała, naprawdę solidnie sie przyłożyłyście. Proszę, przyślij fotkę. A najlepiej w wersji ślubnej i komunijnej:)))

      Usuń
    2. Moją sukienkę ślubną szyłam w wieczór przed uroczystością.
      Ręcznie.
      Miało się kiedyś silne nerwy i dystans do spraw...

      Usuń
    3. Postaram się jak najszybciej, ale dopiero jak mąż wróci z delegacji; ze wstydem muszę przyznać, że jeszcze nie umiem obsługiwać skanera :( Mamy go od niedawna, taki staroć jeszcze działający, oddany do likwidacji u męża w pracy.

      Usuń
    4. Cudnie, już mam temat na następny wpis: sukienki ślubne!!! Może by i inne koleżanki przysłały zdjęcia swoich? Zrobiłybyśmy wystawę sukienek!

      Iza, powiem ci, że żelazne nerwy miałaś!

      Usuń
    5. Moja sukienka ślubna nosi się do dziś - kupiona za 80 PLN w India Szopie;))) A ślub był kościelny, żeby nie było, że psim swędem i tylko do urzędu;)

      Usuń
    6. Przyślesz fotkę??? Nie musi być ślubne:)

      Usuń
    7. Oj, będę musiała przeryć szaffę;)

      Usuń
    8. Moją mama uszyla od A do Z wg mojego projektu, więc jak bedzie post to i ja się pochwale.

      Usuń
    9. Świetnie, dołączymy do kolekcji:)

      Usuń
    10. Krecie, ryj!! (to jest tryb rozkazujący, nie rzeczownik) Wszak krety specjaliści od rycia:)

      Usuń
    11. Ja nie miałam sukienki:))))))
      Ciotka (bo niby samej to pech) uszyła mi kostium, który sobie wymyśliłam z kremowego ciepłego materiału.Spódnica do kolan prosta,a góra na stójce,zapinana na guziczek z tyłu, rękawy i przymarszczone do wysokiego mankietu na kilka guziczków,i tez takie wykończenie u dołu. Później w tym jeszcze chodziłam,i chyba w końcu na cos innego przeszyłam, nie pamiętam!

      Usuń
  7. Mika, dzisiaj probowalam babeczki z nadzieniem wisniowym zamiast budyniowym, pycha! AniaM nie chciala sprobowac, ma dziewczyna silna wole! Poza tym jej sliczna niezwykle corka ( Bozszs jaka sliczna!) uczyla sie lepic i piec arepy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, wiśniowe też muszą być pyszne! Widzę, że arepy robią furorę!
      Nie wiem, czy Hana będzie miała okazję do tej Ikei na pierogi kurkowe...

      Usuń
  8. A, wiecie? Znalazłam ten wierszyk, o którym pisałam w pierwszym komentarzu; okazało się, że jeszcze leży w moich szpargałach. Napisałam go, bo moja siostra już od podstawówki miała mnóstwo współzawodniczących o jej względy adoratorów, czego jej oczywiście zazdrościłam. I naszło mnie kiedyś, żeby zemścić się na niej przy pomocy satyrycznego wiersza. Oto i moje dzieło:

    ALEKSANDRA
    Pewnego dnia, wieczorem,
    Gdy ogarnęła mnie chandra,
    Pomyślałem: Najlepszy sposób na chandrę
    To przecież Aleksandra!
    Biegnę więc co sił w nogach,
    Do drzwi pukam i klapa!
    Nie ma jej! Pewnie poszła
    Leczyć chandrę innego Polaka.

    Pisownia, oryginalna, nic nie poprawiłam. Aleksandra to imię siostry, choć nikt tak do niej nie mówi.
    Napisałam trochę wcześniej jeszcze jeden wierszyk, do czyjegoś pamiętnika, ale ponieważ nikt, jakoś nie zareagował, ani że dobre, ani że złe, ani popraw coś, ani pisz dalej, coś z tego może być, więc dałam sobie spokój z wierszami na dłuuugo :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem niezła satyra! A co siostra na to?

      Usuń
    2. Nic, właśnie! Zero reakcji!

      Usuń
    3. Ninko,nie docenili paskudy!

      Usuń
    4. To były raczej wymowne spojrzenia typu: takimi bzdurami się zajmować, też coś...

      Usuń
  9. co do kundelka to , Mika, wypatruj ofert, moj Kasik kupil chyba tego mojego o £20 taniej, bo akurat byla promocja.
    Chyba kret pisal on wypozyczalni ebookow. wyszlo mi drogo jak przeliczylam, ile ksiazek mozna pozyczac. jakos malizna zalatywalo....jest duzo miejsc, gdzie mozna sciagnac darmowe ksiazki. Przeroznych!
    sciagam tez rozne darmowe .pdf ksiazki i czytam...na komputerze.

    Nawet na najprostszym kundelku mozesz zmieniac wielkosc czcionki, robic sobie zakladki, badz suzkac w ksiazce jakies frazy, etc etc.

    dzie bylo o sukience koronkowej rucianki? jak pod poprzednim wybiegiem to juz nie dam rady, bo tu teraz pedzi....

    ale gupi dzien mialam...na dziesiata 20 pedzialm do innego miasta na zlecenie, troche tloczno bylo na drodze, dojechlam na styk, wychodzac z parkingu zauwazylam babe jak parkuje kolo mojej malutkiej NOWEJ rakiety...wracam po zleceniu - mam zadrapany zadek NOWEGO samochodu. na pewno ta baba. ale...zostawila numer telefonu!
    a w tym miejscie mialam 3 zlecenia - 10.20, 11.30 w tej samej przychodni i o 1.30 w szpitalu blisko...no i 10.20 bylo ok, skonczylo sie o 11, usiadlam czekac na nastepnego pacjenta, robiac na drutach rzecz jasna, pacjent nie przyszedl...pojechalam do Lidla i poszlam do szpitala...odsiedzialam 20 minut...pacjent nie przyszedl...czyli W SUMIE moglam byc juz w domu o 11.45 zamiast o 14.45 :(((( owszem, zaplaca mi, ale tez by zaplacili gdyby w dzien zlecenia pacjenci by zadzwonili i powiedzieli, ze nie przyjda :((((((( usiluje edukowac rodakow, ale......cos jak z czytaniem tych dzieci z poprzedniego wpisu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O sukience Rucianki było pod poprzednim wpisem.
      Faktycznie gupi dzień. A bardzo babus podrapał Rakietę? Dzwoniłaś już do niej?
      Mnie też szlag trafia jak mi w ostatniej chwili lekcje odwołują. Czasem kasy na styk a tu dupa... Ale rodaków ciężko takich rzeczy nauczyć...

      Usuń
    2. no to bede musiala przedzierac sie przez gonszcz w poprzednim wpisie....
      baba podrapala Rakiete i...ja to w zasadzie widzialam, sie ustwiala kolo mnie na parkingu , baba w tym takim wielgim, wypasionym aucie i po manewrach bylo widac, ze do tego sie nie nadaje i jak gnalam na zlecenie, to sie odwrocilam JAK ona daje sobie rade i zobaczylam jak ona nagle cofnela i tak sobie myslalam czy ona aby....ale w sumie delikatnei podrapala, bo nie wgniotla, tylko podrapala, ale mi szkoda, bo rakieta sliczna i nowa. nie dzwonilam do niej bo musze sie ze slubnym namowic - we warsztacie musza powiedziec ile to bedzie kosztowac, ale juttro zadzwonimy...

      czy jak Tobie odwoluja lekcje to placa za to? Bo np my, tlumacze, mamy placone 100% (bez kasy za dojazd) jesli skasowali w dzien wizyty/zlecenia. ale prawda - ciezko....

      Usuń
    3. Niestety nie płacą...
      Dobrze, że choć delikatnie podrapała.

      Usuń
  10. Mika - moze o to chodzilo Kretowi
    https://www.amazon.co.uk/gp/kindle/ku/sign-up/ref=fb_BK_des_V2_L_CO_NP_F_35_UK?ie=UTF8&tag=fb_BK_V2_L_CO_NP_F_35_UK-21
    i przy okazji widze, ze Kindle Fire jest za £79....tanio...

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja dzisiaj żałuję, że się uparłam na krótką sukienkę. Chyba gdzieś ją mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, proszę uprzejmie jej zrobić też sesję fotograficzną i mi przysłać. Robimy pokaz sukienek ślubnych:)

      Usuń
    2. Zrobię jak znajdę, a jak nie to się poświęcę i zdjęcie ślubne jakoś okroję i przyślę. Ale będzie jazda, uwielbiam takie oglądanie.

      Usuń
    3. Bede musiala wyslac zdjecie slubne, bo sukienka (nota bene uszyta, jako prezent slubny, przez moja najstarsza przyjaciolke (te od obwislych milanezowych gaci i prania szmaty w balii)) jest o...4 numery za mala. znaczy szyta byla na .miare, ale rozmiarowo tak pasuje. pare lat temu mialam modela krawickiego. byl za duzy na sukienke.
      Material na sukienke nam sie z Mama trafil zupelneiniespodziewanie, ladnie sie lejacy bialo kremowy w minimalne granatowe groszeczki. za siosem uszyty zostal tez kapelusz do pary. i mialam szpilki granatowe I bukiecik groszkow pachnacych.
      Przyjaciolka uznala, ze najladniejsze bedzie wykonczenie z aksamitki granatowej i robila aksamitkowych petelek do obrzucanych maluskich guziczkow chyba ze 20. kazda petelka zeszyta po lewej stronie i wywracana na prawa strone. jako rulonik. Chodzilam od Ewci na przymiarki i na ploty no i poszlam raz jak siedziala nad petelkami z obledem w oku mowiac, ze ona zaraz to cale cholerne swinstwo POTNIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! wcale bym sie jej nei dziwila, toz to robota inemozliwa zupelnie. ALE zrobila, nei pociela, sukienka wyszla jak ta lala, tylko potem sie okazalo, w dzien slubu, ze material POTWORNIE sie mnie (kosztowal, ahem, 15zl/metr w 1978 roku...). wiec jadac juz do slubu (w taksowce udekorowanej jedna wstazeczka i duza iloscia pachnacych groszkow) NIE siedzialam a lewitowalam coby stroju nie pogiec kompletnie. A sukienka byla do ziemi, bo takie wtedy lubilam i byly modne. niby boho niby wiek 19, neiwiadomoco. sukienke gdzies mam na strychu w formie zmietej szmatki w jakiejs torbie a kapelusz zaginal. takze samo ususzony bukiet slubny, ale groszki pachnace nie susza sie ladnie....

      Usuń
  12. Dziefczynki! Kureiry! Jestem w P-niu, ale mam wieści od Rabarbary i Mamalinki! I zdjęcia! Miziają się z kotami, najbardziej z Błyskotkiem. Jutro pokażę Wam zdjęcia i powiem, co wiem. Jest dobrze ogólnie rzecz ujmując. Ale dopiero pod wieczór Wam pokażę. Dzisiaj głównie stałam w korkach. Nie mogłabym już żyć w dużym mieście:(
    Narka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wieści, bo już się martwiłam czy dojechała. Do jutrzejszego wieczora strrrasznie daleko, ale cóż robić wytrzymam.

      Usuń
    2. Ewo, Barbara pisała blisko początku komentarzy, pod Czarnym Kotem chyba.

      Usuń
    3. Dzięki. Musiałam przegapić.

      Usuń
  13. Ach, ksiazki.. Uwielbialam czytac i pochlanialam ksiazki jak cieple buleczki odkad pamietam, tz. kiedy nauczylam sie czytac.
    Kiedy mialam wybor, czy kupic ksiazke, czy np. ciuch zawsze to byla ksiazka. Najbardziej mi zal, moich ksiazek ktore zostawilam wyjezdzajac do Stanow, a bylo ich mnostwo.
    Nie jedna biblioteka moglaby mi pozazdroscic ksiegozbioru, ktory byl przekazywany z pokolenia na pokolenie.

    Od kilku lat jestem wielka fanka ebookow, polecam Mika. Poniewaz zyje dosc aktywnie, i wieczorami padam na pysk slucham, slucham i jeszcze raz slucham.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ataner, a co się stało z tym księgozbiorem jak wyjechałaś? Ktoś z rodziny wziął?
      A ja jak słucham to zasypiam, zasypiam i jeszcze raz zasypiam...

      Usuń
    2. Mika, szkoda gadac. Kiedy Tesciowa sprzedawala dom, chciala czesc zbiorow oddac bezplatnie do antykwariatow, nie bylo chetnych. Wlasiciele chyba czekali na to, ze wezmie ksiazki na plecy i im przyniesie.
      Nie moglam przyjechac do Polski aby sie tym zajac :(
      Pozostal wielki zal, i niewielki zbior ktory ocalal.

      Ja slucham wszedzie gdzie sie da, np. jadac samochodem, wykonujac jakies czynnosci domowe.

      Usuń
    3. Moja mama, bez konsultacji ze mna, rozdala moje ksiazki, atkie tam byly piekne wydania Alicji w krainie czarow, , basni roznych, ech..

      Usuń
    4. Jak ja Cie rozumiem, znam ten bol:(

      Usuń
    5. Mika! A przede wszystkim, Tropik jest uroczy widziany okiem Grazyny:)

      Usuń
    6. Ojej, dziewczyny, chybabym szału dostała jakby ktoś mi tak zrobił z moimi ukochanymi książkami :(
      Ataner, biblioteki nie chcą brać, antykwariaty biorą tylko to co sprzedadzą i jeszcze trzeba dowieźć, to prawda.

      Tropik dziękuje za komplementy:))

      Usuń
    7. Ciesze sie, ze potwierdzilas to co napisalam. Ksiazki, teraz sa po prostu niemodne - straszne, aaaałłłłłłłłłłłuuuuu - tak zawylby dziki zwirz:(

      Usuń
  14. Zanim sie znowu zapcha, prosze Hanus, przekaz Ognio, ze szczeke zbieram, po tych ksiezycowych zdjeciach. sa zupelnie.., eee, nie z tego swiata!
    I wysylam cieple mysli Mamalince.

    I zeznaje, pod przysiega, ze cala rodzina czyta namietnie, miejsca brakuje w bibliotekach, wiec rozdaje sie ksiazki znajomym( te mniej lubiane).
    Moja mama, emigrantka, tez mnie zawsze blaga o nowe ksiazki, bo sie bez nich nie da zyc.

    Dobranoc Kurki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobranoc Kasia, to fantastycznie mieć całą czytającą rodzinę:))

      Usuń
  15. I ja sie klaniam Ognio, zdjecia "czerwonego" - to po prostu miszczostwo swiata!

    OdpowiedzUsuń
  16. Branoc Kurki, Hana pewnie padnieta po wojazach. Kolorowych:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Odmeldowuję się Kurki, już mi oczy łzawią. Porządkowałam trochę zdjęcia.
    Miłych snów i dobrej nocki.

    OdpowiedzUsuń
  18. Masz rację, z tym czytaniem to tak jest! Ja kocham czytać ponad zycie i wczesniej był to mój cały świat! teraz odrobinę mniej z braku czasu, ale kradnę na czytanie chwile, wszędzie mam pozaczynane ksiązki: przy łóżku, w kibelku, w samochodzie... Synowi czytaloam od kołyski, wyrastal w tej atmosferze i co? Nie cierpiał książek! też zastanawiałam się co robię nie tak, a w końcu odpuściłam. Nie bedę 18letniego chłopa zmuszac do czytania, z tej mąki chleba nie będzie - pomyślalam tracąc wszelka nadzieję. I w wieku 20 lat stał saię cud! sam z siebie wziął się za obsesyjne czytanie i to grubych tomów, czytania e-booków i sluchania audiobooków. I widze, że znajduje w tym autentyczną przyjemność! cud normalnie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdziwy cud! Musiał widocznie sam do tego dojść - wszystko ma swój czas.
      Ale w samochodzie chyba nie czytasz, tylko słuchasz?:)))
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. To nie cud tylko w glowie mial to czytanie i mu na wierzch wylazlo....ja pierworodnemu znaim sie urodzil i potem karmiac i trzymajac na rekach czytalam glosno autobiografie Agathy Christie, bo akurat czytalam, a ze grube tomiszcze to na dlugo starczylo.

      Usuń
  19. Niech dzień będzie dobry dla wszystkich Kur a w szczególności dla tych,które wracają do swoich domów coby nam dostarczyć dooobrych wiadomości i dla tej Kury,która będzie musiała opuścić swój dom celem sprawdzenia swojej zdrowotności,dla CzeKo:)))
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Dzien Dobry i czekamy na wiadomosci , od Mamalinki, Basi, Czarnego Kota!
    Jezeli chodzi o stroj slubny to ja sobie wymyslilam spodnium, w sliwkowym kolorze, welurowe, narzeczony czyli Wenezuejlos, pojechal po material do Berlina, mogl sobie jako obcokrajowiec przekraczac granice bez problemow, wiec zostal wyslany na zakupy. Sam sobie przywiozl garnitur z Wenezueli, jasnoszary, wiec ja bylam na ciemno a on prawie na bialo....Podobno moja mama, po moim wyjezdzie z Polki, z mego spodniumu zrobila poduszki welurowe,,,hrehrehre.
    Wstaje, trzeba dzien zaczac!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo pozadne spozytkowanie spodniuma!
      Moj slubny mial garnitur od swojego szwagra, bo szwagier kiedys pracowal w miejscu, gdzie musial bym elegancki dosc. elegancja go strasznie zmeczyla i szybko dal noge a zostal po tym garnitur (szwagier przerzucil sie na uczenie sztuk plastycznych, garncarstwo, srawy budowlane oraz projektowanie lamp. Lampy nie zwracaly uwagi na to, ze szwagier odziany byl w garnitur 3czesciowy czy nie ;P

      Usuń
    2. Grażynka, piękny strój ślubny! I bardzo praktyczne jego zastosowanie:)) A nie masz jakiego zdjęcia, żeby dodać do naszej galerii ślubnych sukien? Może być bez głowy:))

      Usuń
    3. Moje zdjecia chyba wszystkie sa w Wenezueli, ale jedno mam, to ktore miala mama na swojej zdjeciowej scianie, wysle jutro, moze byc...?

      Usuń
  21. Kurki, cikeawie gdaczecie, a ja muszę do mojej huty lecieć, bu:( Lecę już zatem...

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziędobry :)
    Czekamy z utęsknieniem na info podróżne Koguty i Mamalinki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Jeszcze nie ma?

      Usuń
    2. Wieczorem dopiero jak Hana wróci, a z drogi nie mam żadnych wieści.

      Usuń
  23. Już dziś zaglądam chyba czwarty raz; pewnie jak zwykle dowiem się po czasie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koguta wczoraj dojechała do Mamalinki i z wczoraj informacje ma podać Hana ale dopiero wieczorem/jak sama wróci do domu/Dziś ekipa robi drogę powrotną ze zwierzaczkami:od Mamalinki do Koguty-pewnie też wieczorem się coś dowiemy.Jutro Mamalinka jedzie od Koguty do Wrocka i tam odda Bellę:)
      Trza szczekać do wieczora:)

      Usuń
  24. Witam nadobne Kurencje dopiero teraz, bo wnuczka katar złapała i z nie poszła do przedszkola. Piękny był dzień, słoneczny, ale chłodny.
    Dobrze, że jeszcze wyjść na trochę muszę, może jak wrócę będzie już komunikat od Barbary i Mamalinki. Nie mogę się doczekać.
    Miłego popołudnia i wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tak samo, chłodno, ale piękne słońce. W słońcu miło było, ale nie miałam czasu, bo mnie przytłoczyło dzisiaj załatwianie spraw.

      Usuń
  25. Ja to samo. Co chwila na blogi ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Co by waszą ciekawość zaspokoić, a niepokoje rozwiać, kochane Kury, oto wyczekiwana relacja z podróży.

    Koguta Rabarbara dojechała szczęśliwie, jak już wiecie, szybko z resztą zapoznała się z kotami (poza Muszelką, która do osób sobie nieznanych podchodzi z dystansem).
    Wyruszyłyśmy rano, koty zapakowałyśmy bezpiecznie w transporterkach. W sumie koty jechały bardzo spokojnie, co jakiś czas tylko Błyskotek dawał o sobie znać, miaucząc kilka razy - najprawdopodobniej meldował chęć i potrzebę skorzystania z toalety. Bella miała małą wpadkę, ale na szczęście na twardo ;) i trochę z mojej winy, bo wiercenie się i dreptanie w tę i nazad po całym aucie zwaliłam na stres podróży, a nie na fizjologię... Potem było już dobrze, zatrzymywałyśmy się co jakiś czas, by Belka te swoje długie chude nożyny rozprostowała trochę i by nieco ochłonęła. Za Sandomierzem uspokoiła się już zupełnie, leżała sobie na tylnym siedzeniu jak królowa jakaś.
    W drodze okazało się, że w porannym pośpiechu zapomniałam kociej kuwety ... i trochę czasu lawirowałyśmy po Wieliczce w poszukiwaniu sklepu z kocim osprzętem.
    W końcu dojechałyśmy i pewnie ta część historii najbardziej Was ciekawi, prawda?
    Po wyładowaniu zwierząt u Basi w domu - Błyskotek zmianę otoczenia przyjął z największym luzem, zwiedził wszystkie kąty w kuchni :) a także omiauczał nogi Koguty, które zapewne skojarzył (i słusznie) z unoszącym się po kuchni zapachem jajecznicy z pomidorami... hmmmm
    Niagarka trochę nieswojo na początku, ale potem z zaciekawieniem obeszła pokoje, znalazła dla siebie najlepszą miejscówkę w pokoiku gościnnym na górze i tam czeka, aż do niej dołączę wieczorem - skąd ona wiedziała, że tam mnie Basia ma ulokować - nie wiem :) ale trafiła w 10.
    Najbardziej nieśmiała okazała się Muszelka, co mnie wcale nie zdziwiło. Najpierw schowała się za wersalkę, ale po jakimś czasie wyszła i zaczęła obchodzić dom i... szukać jakiegoś smacznego kąska.
    W tej chwili są po pierwszych siuśkach kuwetowych i po porcji chrupek.
    Błyskotek siedzi na schodach i mruży ślepia. Niagarka krokiem posuwistym przemieszcza się w różne miejsca, a Muszelka właśnie kończy kolację.
    Jutro rano udam się z Bellą w dalszą podróż. Najpierw do znajomego do Opola. A pojutrze już do Bogusi.
    To tyle. Na pewno jeszcze swoje wrażenia opowie Wam Koguta, jak to wszystko wyglądało z jej punktu widzenia :)
    To dla Kurnika relacjonowałam ja, Ola-mamalinka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamalinko, bardzo dziękuję za obszerne sprawozdanie:)) Kury gryzą pazury no i teraz już będą wiedzieć co i jak.
      Dobrze, że podróż za wami i przeszła w miarę spokojnie. Tak myślałam, że Błyskotek jako najmłodszy najszybciej się zaaklimatyzuje. A czy spotkały się już z kotkami Basi? A do Opola jak jedziecie z Bellą? W sensie czym:))
      Trzymajcie się wszyscy dzielnie, ściskam bardzo mocno!!!!

      Usuń
    2. Aktualna wersja to taka, że do Opola jedziemy pociągiem - blablacar nie wypalił. Ale może to i lepiej, może na trochę damy sobie spokój z jazdą autem :)

      Spotkania 3go stopnia z kotkami Basi jeszcze nie było, to by mogło być za dużo jak na jeden dzień. Tym bardziej w towarzystwie Belli, która też ma dość stresów na dziś i ewidentnie czuje, że coś jest na rzeczy z tymi ginącymi po kolei zwierzętami i tymi dziwnymi podróżami..

      Usuń
    3. No tak, oczywiście, to zbyt dużo stresów byłoby jak na jeden dzień. Mam nadzieję, że zostaną przyjęte do stadka. Poza tym mają siebie nawzajem...
      Biedna Bellunia, na pewno intuicyjnie coś czuje. Ale jak ją zaczną tam rozpieszczać u Bogusi, to się wszystko ułoży. Trzeba by Bogusi podsunąć, żeby jej biednej jakieś towarzystwo zapewnili, bo się jej będzie nudziło:))) Bogusia mnie udusi.

      Usuń
    4. ja do fryzjera poszlam, piora przyciac, nastroszone, ze ho ho!
      Bardzo dobre wiadomosci, kciuki trzymamy dalej za zapuszczenie korzeni przez kociny oraz zadomowienie Bellusi.
      Mika - Bogusia nei powinna udusic a rozejrzec sie za wlasciwym towarzystwem :))

      Usuń
  27. No kury, a wy dzie?????? Pytały, pytały a teraz nima.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem, czytam i płaczę trochę z żalu, że to wszystko być musi, a trochę z radości, że wszystko układa się dobrze.

      Usuń
    2. Nie płacz, bo Mamalince baaardzo ciężko......kotków żal i serce boli patrzeć na Bellę, która wyrażnie czuje, że coś niedobrego się dzieje....a trzeba się trzymać..
      Koty powoli i systematycznie rozpoznają teren, Błyskotek - wiadomo, smarkacz, więc niczego się nie boi, wszystko co nowe jest extra :), właśnie odkrył że specjalnie dla niego suszą się na dużej tekturze orzechy:)) i turlanie ich na wszystkie strony to jest to :))! Muszelka po długim namyśle i obwąchaniu całego domu, uznała że może być :)) i SAMA, z WŁASNEJ WOLI, wskoczyła mi na kolana i rozłożyła się do głaskania :)))!! Najwięcej trudności z orientacją ma biedna Niagarka, z powodu głuchoty i tych zaburzeń błędnika, więc spokojnie dajemy jej czas na poznawanie nowości własną metodą. Naprawdę, cieszę się, że zabrałam je wszystkie, bo widać że im "w kupie rażniej" i że mogły tu przyjechać z Mamalinką - samotne na pewno czułyby się o wiele, wiele gorzej.
      Będzie dobrze :D!!
      Cdn oczywiście nastąpi, jutro :)
      Barbara

      Usuń