Zawsze lubiłam chodzić na cmentarz na Wszystkich Świętych, lubię ten refleksyjny nastrój przy udekorowanych grobach, spotkania z ludźmi nie widzianymi przy innych okazjach. Ale najbardziej lubię moje rozmowy ze zmarłymi. Stoję przy grobach, modląc się za ich dusze, a potem zaczynam rozmowę i gdzieś tam, w głowie, słyszę odpowiedzi, być może wymyślone przeze mnie, być może nie, widzę ich, jak machają do mnie gdzieś z góry, ciesząc się, że o nich pamiętam. To nie są tylko moi bliscy, dziadkowie i rodzice, to też młoda Rosjanka, zmarła w latach 20-tych na gruźlicę, jak mi się wydaje bardzo samotna, to żołnierz, będący jednocześnie poetą, poległy w I wojnie światowej, To profesor przedwojennego gimnazjum, to inżynier kolejnictwa ze Śląska, który prawdopodobnie przyjechał tu na leczenie . Nawiasem mówiąc kiedyś się zaparłam i grzebałam po sieci szukając jakichś informacji o nim, dowiedziałam się, że po odzyskaniu niepodległości organizował całą sieć kolejową na Śląsku i że odszedł z pracy na skutek choroby, jak najbardziej się to zgadzało z jego datą śmierci. Nie ma tu bliskich, od dzieciństwa pamiętam, że babcia opiekowała się tym grobem (tuż obok grobu Dziadka), potem moja Mama, potem ja. Ale dalszego "potem" chyba nie będzie...
Są groby tych, którzy odeszli w górach, i dawniej i teraz, jak siostry Skotnicówny, które zginęły jako młode, obiecujące taterniczki na Zamarłej Turni... To była ogromna tragedia w przedwojennym Zakopanem, nie mogę sobie wyobrazić rozpaczy matki która w jednym momencie straciła obie córki... Jest symboliczny grób Maćka Berbeki, który pozostał na zawsze na górze jego życia, Broad Peak, są groby przewodników górali z początków taternictwa . Na grobie Bartusia Obrochty , obok grobu moich Dziadków, jest inskrypcja "Poświęcił się i zginął". Wielu takich było. Niech im tam będzie dobrze na niebiańskich graniach...
Chciałam napisać o jeszcze jednym moim odkryciu na naszym cmentarzu. Otóż dawno temu przeczytałam książkę Stanisława Makowieckiego "Ze stepu w Tatry" . To niesłychanie ciekawe wspomnienia autora, który urodził się na Besarabii (Mołdawia) a w 1920 roku przeprowadził się z rodzicami do Zakopanego. Jego opis Zakopanego z lat międzywojennych jest barwny, osobisty i pisany trochę z pozycji kogoś z zewnątrz, przybysza z innego świata, innej kultury. Moja Mama uwielbiała tą książkę, znalazła w niej mnóstwo swoich wspomnień, osób które znała, miejsc, w których bywała. A ja znalazłam na cmentarzu grób matki autora... Maryi Makowieckiej. Data śmierci zgadzała się z informacją w książce. Był to piękny nagrobek z lat 20-tych, z bardzo charakterystycznym krzyżem w kształcie pnia drzewa z sękami. Płyta była z jednej strony zapadnięta w ziemię, ale nie była zniszczona, nazwisko i daty wyryte na marmurowej płytce u podnóża krzyża. Co roku na Wszystkich Świętych zanosiłam tam wiązankę i zapalałam znicze. Jakież było moje zdumienie kilka lat temu, gdy grobu nie znalazłam... Najpierw myślałam, że pomyliłam miejsca, ale potem zorientowałam się, że grób zniknął... Na jego miejscu był już nowy grobowiec. Było mi tak żal, jakby ktoś zniszczył grób kogoś mi bardzo bliskiego. Nie przypuszczałam, że ktoś tknie grób, który wszak był zabytkiem sztuki cmentarnej, był pamięcią o starym Zakopanem... To dla mnie barbarzyństwo. Gdybym wiedziała, to sama bym opłaciła ten grób.
Istnieje jeszcze w Zakopanem willa MAK, w której mieszkali właśnie Makowieccy. To piękny budynek z wieżyczką, niestety w dość opłakanym stanie. Przeczytałam gdzieś w sieci, że ponoć mają go wyburzać. Wiele pięknych międzywojennych budynków znika w ten sposób z mapy Zakopanego, zastępuje je deweloperka, niestety. Miasto chyba nie chce pamiętać.
Nagrobek pani Makowieckiej był bardzo podobny w stylu, tylko bez postaci aniołka.
Pamięć trzeba pielęgnować, trzeba ją dopieszczać, dawać jej pokarm w postaci wspomnień, miejsc, ludzi, których już nie ma. "Narody tracąc pamięć , tracą życie." Trzeba żyć, pamiętając o tym, co było.
Na Pęksowym Brzyzku jest magicznie, nostalgicznie i ma się uczucie że będąc tam uczestniczy się w czymś ważnym, Może trochę tak jakby dotykać, albo być blisko dotknięcia istoty tego czym jest Polska. Zawsze starałam się tam być w czasie podróży do Zakopanego, które było i jest moją miłością od pierwszego wejrzenia :) Ja dziś moje córki zabrałam w podróż w czasie po rodzinnym albumie. Moja Babcia Róża zabrała podczas repatriacji ze Lwowa tylko dwie rzeczy kompletnie niepraktyczne - album rodzinny gdzie zdjęcia zaczynają się od końcówki 19 wieku i portrety cesarza Franciszka Józefa i cesarzowej SISi które moja prababcia z narażaniem życia ukryła kiedy do ich wsi rodzinnej weszli Rosjanie i likwidowali wszelkie ślady austriackiego zaboru. Tak że dziś u mnie w sepii ale to taki dzień że kolor chyba pasuje .
OdpowiedzUsuńTo piękny dzień na taką wędrówkę w przeszłość. A masz jeszcze te portrety pary cesarskiej? Ludzie czasem ocalali zupełnie irracjonalne rzeczy, ale album to historia rodziny i nie dziwię się, że Babcia Róża ocaliła właśnie to.
UsuńSą pod pilną pieczą mojego młodszego brata muzealnika-archeologa :) Już kiedy ja byłam dzieckiem były bardzo kruche i delikatne.
UsuńTo dobrze, wspaniale mieć takie pamiątki rodzinne i brata o takim zawodzie:)))
UsuńSzkoda, że znikają z krajobrazu miejscowości ważne dla historii i kultury obiekty. Świadczy to o tym, że większości społeczeństwa nie zależy na pamięci o przeszłości. Ja osobiście boleję nad losem Kossakówki w Krakowie.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o atmosferę cmentarzy, to wychowana we Wrocławiu, nie bardzo "łykam" tę atmosferę. Olbrzymie cmentarze komunalne bardziej budzą strach przed kieszonkowcami, niż pozwalają na chwilę zadumy. Od wielu lat (od czasów dzieciństwa) nie byłam na grobach w dniu 1 listopada. Szczęściem, wszyscy najbliżsi żyją. Wizyta na cmentarzu, w każdy inny dzień, kiedy jest pusto i mogę się skupić na wspomnieniach o zmarłym to dla mnie bardziej wartościowe przeżycie, niż uczestnictwo w tym dzikim tumulcie. Zdaję sobie jednak sprawę, że małe, klimatyczne cmentarzyki nie mogą być porównywane do wielkomiejskich bezdusznych nekopolii.
Tak, chyba masz rację, że wielkie cmentarze komunalne nie mają tej atmosfery. Chociaż i wiejskie się zmieniają, nie zawsze na korzyść. Koleżanka była wczoraj na grobach rodzinnych w małej miejscowości i opowiadała, że nastała moda na grobowce wielkie jak domy i wszyscy się prześcigają, kto wybuduje bardziej okazały...
UsuńZ dużych cmentarzy to bardzo lubię Rakowicki w Krakowie, pełen zieleni i przepięknych starych nagrobków.
Byłam właśnie dzisiaj na takim wielkim cmentarzu, na Miłostowie, w Poznaniu. Jedyne, na co ma się tam chęć, to ucieczka, chociaż Miłostowo nie jest jeszcze najgorsze. Poraził mnie tam rząd toi-toiów - rozumiem konieczność, ale można to gdzieś trochę ukryć przecież - zieleni tam akurat nie brakuje. Kakuary skojarzyły mi się z jakimś festynem, bo też tak to wygląda.
UsuńByłam też na małym, starym cmentarzyku, też w mieście. I tam, jak w Zakopanem znikają piękne, stare nagrobki, a na ich miejscu wyrastają lastrikowe, albo granitowe salcesony. Pamiętam ten cmentarz z dzieciństwa - piorunujące wrażenie robił na mnie anioł zadumany na jednym z grobów z 1930. Na szczęście anioł jeszcze jest. Jest tam też ogromny nagrobek najbogatszej chyba rodziny w Polsce i nie tylko, tej na K. Znajduje się w "paradnym" miejscu cmentarza. Nie straszy, bo to ogromna, choć minimalistyczna płyta z czarnego granitu, ale epatuje bogactwem. Czarne, ogromne, granitowe donice i bukiety w nich powalają na kolana. Donica z bukietem (żywym!), nawet nie wiem, co to za kwiaty, jest wielkości mniej więcej takiego kurdupla, jak ja. Na donicę to sporo:))) Nie ma osoby, która przeszłaby mimo obojętnie i chyba o to chodziło...
W Zakopanem dewastację widziałam na własne oczy - te zrujnowane, przepiękne domy na co trzeciej działce. Nie rozumiem.
Wiesz, podobno przy niektórych cmentarzach teraz się sprzedaje baloniki, hot-dogi, słodycze, jeden wielki odpust. To i toi-toie muszą być...
UsuńTo epatowanie bogactwem to i też chyba trochę mania wielkości...Już widzę tą donicę twojej wielkości...
Dziś w tv pokazali, że i szynki i kiełbasy też sprzedają .
UsuńMika, nie podobno, a na pewno! Tak jest na Miłostowie! Nawet nie odpust, a festyn. Tylko patrzeć, jak piwo zaczną sprzedawać.
UsuńZ donicą nic nie przesadzam. Żałuję, że nie miałam aparatu.
Widziałam dziś przy wiejskim cmentarzu obwarzanki i lizaki.
UsuńEwa, naprawdę? Takie swojskie jadło pod cmentarzem? Przejmiemy obyczaje od innych kultur i będziemy ucztować siedząc na tych wypasionych nagrobkach?
UsuńTak, naprawdę. I mignęla jeszcze reklama oscypków z Zakopanego.
UsuńO matulu! U nas na szczęście nic takiego nie ma, tylko znicze i kwiaty.
UsuńPięknie to napisałaś Miko i przyznam się, że... to pierwsza moja chwila zadumy w tym dniu...
UsuńOd jakiegoś czasu chodzenie na cmentarz w ten dzień jest dla mnie udręką...
Tak niewiele osób pochyla głowę w modlitwie, na tak niewielu twarzach widać zadumę...
Największa doniczka z kwiatami, najdroższy znicz... obowiązek...
Zapominamy, że tym, którzy odeszli potrzebna jest nasza pamięć, nasza modlitwa... mówię tutaj z przykrego doświadczenia obserwacji własnej rodziny - niestety :(
Zagłada zabytków... boli mnie tak samo bardzo jak Ciebie... Wciąż nie potrafię zrozumieć, że czeka się na to aż się zawalą zamiast wszelkimi sposobami próbować je ratować...
Dzięki Brujito, cieszę się, że się na chwilkę zadumałaś...
UsuńPrześciganie się w dekoracjach grobów to obawiam się zawsze będzie, trzeba się pokazać przed rodziną i znajomymi. Pamięć i modlitwa to powinno być sedno tych dni, a bywa różnie...
Kiedyś liczył się symbol ,a nie wygląd tego symbolu . Moja koleżanka ze swoja mamą ,jeszcze za komuny , same robiły znicze ,zdaje sie że z wołowego łoju . One zbierały puste opakowania po zniczach i napełniały je ponownie . Przyjechała do nich kiedyś jakaś ciotka ze wschodu ,która przywiozła własnoręcznie zrobione znicze w słoikach po dżemach z których nawet nie pozdejmowała etykiet . Dla niej najważniejsze było to że dawały światło ,bo do tego miały słuzyć .
UsuńOscypki były i pierogi...chleby ..balony...miody...grała jak zeszłego roku orkiestra. ..norma taka...
UsuńMnemo, wszystko wszystkim, ale ta orkiestra to już absolutna paranoja... I gdzie oni grają, na cmentarzu czy przed??
Usuńna cmentarzu, taka dęta. grajkowie wyglądają na Romów. ...
UsuńMarija, nie chciałabym za nic w świecie Cię urazić, ale okropnie mnie rozśmieszyła wizja znicza z napisem "dżem truskawkowy" Pudliszki:)))
UsuńNie lubię listopada. Ale jakoś go przezyć trzeba, przeleci zresztą szybciutko.
OdpowiedzUsuńNiszczenie starych grobów i stawianie tam nowych to niestety norma dzisiaj. Nawet na małych, wiejskich cmentarzach się zdarza, co miało miejsce tam, gdzie pochowana jest moja rodzina. Znikają stare, piękne nagrobki, a na ich miejscu powstają nowe paskudztwa. I wszystko jest w najlepszym porządku - szkoda gadać po prostu.
To niestety prawda, a ten nowy porządek wcale mi nie odpowiada...
UsuńCmentarz Na Pęksowym Brzyzku zawsze mnie fascynował. Tyle znajomych nazwisk, historia i literatura, szczególny urok miejsca łapie za serce. Wszędzie znikają stare groby, nawet te zabytkowe. Rakowice urokliwe zawsze, 1 listopada nie do przejścia, najlepiej iść w Dzień Zaduszny. Jeszcze palą się znicze, ale ludzi mniej.
OdpowiedzUsuńDzisiaj nawet nie odczułam wielkiego ścisku, może dlatego, że Batowice takie rozległe. Niestety jest to cmentarz nowy i sprawia wrażenie targowiska próżności.
Pęksowy Brzyzek to bardzo urokliwy cmentarz, nagrobki to wręcz dzieła sztuki. I takie nagromadzenie znanych nazwisk, ludzi tworzących historię, pisarzy, przewodników, sportowców.
UsuńU nas też Dzień Zaduszny mniej tłoczny, więcej miejsca dla zadumy i modlitwy.
Lubię listopad. Jestem listopadowym dzieckiem, jak i Ty, Miko. Od dziecka lubiłam odwiedzać cmentarze. Gdziekolwiek byłam, tam zawsze szłam odwiedzić zmarłych. Tyle się można było dowiedzieć o mieszkańcach, o miłościach, życiu, narodzinach i śmierci. Gdy byłam uczennicą, chodziliśmy zawsze porządkować groby zaniedbane i zapomniane. Do dziś to zresztą robię.
OdpowiedzUsuńTe nowe porządki cmentarne nie podobają mi się wcale. Nasz kiedyś mały cmentarzyk przykościelny rozrósł się i niestety zbrzydł, zniknęły stare groby - pana Leguta, którego grobem opiekowała się babcia, pierwszego proboszcza i budowniczego kościoła mego dzieciństwa, którego grób zniszczono i przeniesiono w inne miejsce, bo akurat w tamtym miejscu postanowiono postawić pamiątkę misyjną. Zniknęły skromne groby żołnierskie, zamiast nich stoją wielkie grobowce marmurowe ze złotymi literami. Wycięto stare drzewa. Wszystko się zmienia.
Nie podoba mi się już też kraina mojego beztroskiego dzieciństwa. Łąki zniknęły. Na nich stoją domy, a każdy inny. Krajobraz jak ze złego snu. Jeżdżę już tam tylko na cmentarz, zawsze kilka dni przed Świętem Zmarłych i latem.
Pierwszego listopada zaś odwiedzam dwa zagubione wśród pół i lasu cmentarzyki za wsią. Rozmawiam z panem Straussem, Gerlachem, Wyppichem, co miał sklep i z grafinią Marią von Stolberg,leżącą w leśnej głuszy niedaleko jej nieistniejącego od dawna dworu. Zapałam im świeczki i tak sobie jesteśmy razem. Ci, co kiedyś tu mieszkali i ja.
Też zawsze lubiłam cmentarze, podziwiałam te piękne stare nagrobki. Nie wiem jak można z jednej strony robić kwesty i odnawiać stare groby a z drugiej strony niszczyć to dawne dziedzictwo. To piękne, że pamiętasz o tych, którzy żyli przed tobą w twojej wsi. Ciekawa jestem, czy oprócz ciebie ktoś jeszcze zapala tam świeczki?
UsuńWłaściwie to spodziewałam się takiej odpowiedzi...
UsuńJa też jestem dzieckiem listopadowym, ale listopad jakoś mnie przytłacza,chociaż lubię listopadowe święta, a szczególnie Wszystkich Świętych. Na cmentarzach, na których znajdują się groby moich bliskich zabytkowe nagrobki też giną:(
UsuńA u nas w Izerach, to od paru lat chodzę na taki opuszczony poniemiecki cmentarz, i zapalam tam znicze, i widzę, że nie tylko ja. To cieszy...I może te dusze zadowolone. Że pomimo porozkopywanych grobów, połamanych i ukradzionych płyt, ktoś tam im świeczkę pali.
UsuńNa pewno zadowolone, pamięć jest ważna, dzięki pamięci oni żyją w tych zaświatach... To pocieszające, że nie tylko ty te świeczki zapalasz:)
Usuńowieczko, na moich kresach zachodnich , też uchowało się wiele takich maleńkich poniemieckich cmentarzyków w lasach, w okolicach wsi, pisałam o tym kiedyś nawet artykuł,uchowały się bo nikomu w niczym nie przeszkadzały a dziś na naszym cmentarzu miejskim odwiedzający którym kończą się "miejscówk"i znaleźli przyklejone do nagrobków karteczki z informacją ze nieuiszczenie do dnia... równe jest likwidacji grobu, - i tak co roku od lat kilku -miastu brak miejsca na nowy cmentarz ...
OdpowiedzUsuńNasze się w zasadzie nie uchowały. Zostały zniszczone i ograbione ze wszystkiego. Trumnę z Marią Stolberg wyciągnięto w poszukiwaniu "skarbów" w latach siedemdziesiątych. Parę lat temu zaprosiłam kilkakrotnie wolontariuszy z różnych stron świata, aby te cmentarzyki pomogli "wydobyć" z niebytu. I udało się odnaleźć parę nagrobków, parę płyt z napisami, kilka fragmentów większych nagrobków, Natura je jednak corocznie zabiera w posiadanie.
OdpowiedzUsuńOwieczko, niesamowita z ciebie kobieta!! Głowę chylę przed twoimi inicjatywami!
UsuńOwieczko, ja też chylę czoła! Wspaniała inicjatywa!!!
UsuńCmentarz w mojej rodzinnej wsi jest sromny ale piękny, taki lipowy. Blisko szosy , przy kościele. Mieszkałam zaraz na przeciw, po drugiej stronie drogi. Z przyjemnością chodziłam własnie tam aby pomyśleć czy sobie popłakać.Jeszcze wtedy nikt z bliskich tam nie był pochowany. Obecnie też często tam bywam ,odwiedzam rodziców,kolegów,dawnych sąsiadów.Przed dzisiejszym nabożeństwie dowiedziałam się o śmierci koleżanki z dziecinnych, młodzieńczych lat, Marysi.Wczoraj przyjechała z mężem,również moim kolegą posprzątać grób swoich rodziców i w drodze powrotnej zrobiło jej się duszno, odkręciła butelkę ,wypiła łyk wody i straciła przytomność;Pogotowie było bardzo szybko,niestety, śmierć była szybsza.Szłam do grobu rodziców i widziałam tych co odeszli w ostatnich czasach,tu z uśmiechem witała mnie właśnie Marysia z Piotrkiem, troszkę dalej stał przy rodzinnym grobie niedawno zmarły Marian a tam machał do nas Staszek,Żal, pozostają wspomnienia, zdjęcia i modlitwa w ich intencji.W obecnie mojej wsi cmętarz jest w polu,taki goły , bez większych drzew,nie lubię go.Stare nagrobki też są niszczone,,Nie żal tych starych grobów bo były robione z byle czego i byle jak.Rodzina zbiera do jednego grobu szczątki swoich zmarłych i robią nowy nagrobek też nie zawsze ładny ale łatwiejszy w utrzymaniu na nim porządku, Większą wartość miały nagrobki poniemiecki .Na szczęcie nie wszystkie zniszczono.2 lata temu nawet w jednym z nich pochowano prochy ostatniej właścicielki pałacu /obecnie ruiny/ w naszej miejscowości.Mieszkała w Niemczech i życzyła sobie aby ją pochowano przy mężu w rodowym grobie w Polsce.
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię cmentarzy bez drzew, są takie nagie, nieprzytulne. To dobrze, że uchowały się jeszcze nagrobki poniemieckie, ciągłość historii tych miejsc została zachowana. Pozdrawiam cię serdecznie, Weselna.
UsuńPiękny tekst, dziękuję. Ja chyba nie lubię odwiedzać cmentarzy, a jeżeli to nie dzisiaj. Bo powiedzmy, ze lubię pójść na cmentarz sama... i wtedy właśnie pochodzić w ciszy. Pogadać...
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ataboh. Masz rację, w dzisiejszy dzień o ciszę niełatwo...
UsuńWe Wrocławiu są trzy cmentarze komunalne ,mój tato pochowany jest na najmłodszy ,który powstał na granicy miasta kilkanaście lat temu . Cały teren został podzielony na małe kwatery , przy alejkach głownych posadzono drzewa ,ale takie które nigdy nie będą wielkie ,postawiono ławki . Oczywiście nie ma tam starych nagrobków tylko nowbogackie . Zdumiewa mnie po co ludzie stawiają takie pomniki skoro je potem zastawiają szczelnie kwiatuszkami i zniczami ,tak że pomnika właściwie nie widać . Lubię ten ład na tym cmentarzu ,to miejsce emanuje takim spokojem . Wkoło nie ma żadnej ruchliwej drogi ,z jednej strony las ,z drugiej pole kukurydzy ,nie potrafię nazwać tej atmosfery która tam jest .
OdpowiedzUsuńMario, ja też jestem z Wro :)
UsuńBliski mojemu sercu jest cmentarz na Grabiszynku, tam leżą pradziadkowie od strony mamy- pradziadek zmarł we Wrocławiu, prochy jego żony moja babcia i jej siostra sprowadziły ze Lwowa.
Po jakimś czasie babcia i mój dziadek też się tam znalezli. Niestety mój tato został pochowany na Osobowicach, tam już nie było miejsca. To też piękny cmentarz, ale jakoś tak nie jest on mi bliski, bo całe dzieciństwo i młodość własnie na Grabiszynku bywałam, pełnym pięknych nagrobków, wysokich starych drzew. To tam chodziłam zapalac znicze na opuszczonych grobach, to tam był taki specyficzny klimat i czuć było ducha czasu.
Tak z zupełnie innej beczki- polceam Ci książkę Piotra Adamczyk- Dom tęsknot- opowiadającą o losach wrocławian różnego pochodzenia od czasów powojennyvh do współczesności- jest stara kamienica, rodzina niemiecko - polska, klimat tych powojennych czasów, strachu przed powrotem Niemców, ścieranie się kultur, ale i tajemnica pewnego kielicha.. Fajna, lekka, nostalgiczna, dużo w niej humoru
:)
Myślę, że tej atmosfery to ten cmentarz dopiero się dorobi, drzewa urosną, pojawią się nowe groby, może w innym stylu... Jeśli już jest tam spokój, to dobry znak...
OdpowiedzUsuńMika, ciekawa jestem, w którą stronę pójdzie nowy, cmentarny styl? Spodziewam się wszystkiego najgorszego.
OdpowiedzUsuńA może nastąpi jakiś przełom, w stronę prostoty i minimalizmu? Nigdy nic nie wiadomo:)
UsuńJuż się pojawiają murki z wnękami na urny. Wszystkie jednakowe, z uchwytami na wiązankę i miejscem na znicz.
OdpowiedzUsuńMusi się zmienić nasza mentalność, żeby zrezygnować z wypasionych, na wysoki połysk grobowców.
U nas właśnie budują to kolumbarium (chyba tak się to nazywa), takie łukowate ściany z wnękami na urny, tylko jakies strasznie małe te wnęki mi się wydają, ani gdzie świeczki zapalić.
UsuńU nas wybudowali kolumbarium, ale w zasadzie to nie kolumbarium, bo wnęki na urny umiejscowione są wzdłuż, w murownym ogrodzeniu cmentarza, przy ruchliwej bardzo ulicy, i bezpośredniej styczności z parkingiem. ! Nie wiem, ale nie wydaje mi się to dobrym pomysłem. W przypadku jakiegoś wypadku, gdy kierowca walnąłby w to ogrodzenie, to wszystko by się po parkingu rozleciało. I u nas też jest tak, że nie ma miejsca, żeby bezpośrednio przy tablicy można było świeczkę postawić.
UsuńJa poproszę do wnęki. Na prochi mam torebusię.
OdpowiedzUsuńParadoksalnie, wnęka droższa była 6 lat temu od grobu ziemnego. Torebusia na prochy to dobry pomysł.
Usuńbo za wnękę winszują z góry za 99 lat, byłam w lekkim szoku,jak koleżanka załatwiała formalności dla zmarłej mamy , za ziemny chyba za 25...
UsuńU nas za ziemny na lat 20. Nie wiem na jak długo była nisza bo zrezygnowałam, urna zmieściła się do tego co już był, jeszcze dla mnie miejsce się znajdzie.
UsuńU nas też za ziemny za 20 lat. Nie wiedziałam, że za wnękę aż za 99...
UsuńCmentarz Rakowicki to oaza zieleni, którą dawniej młode mamy z okolkicznych koszmarnych bloków, traktowały jako park, niejedna w gorące dni brała wózek i szła na spacer zacienionymi alejkami
OdpowiedzUsuńJak mam być w proszku w urnie to niech stoi u M. Będzie mi łatwiej czuwać z zaświatów nad rodzinką.
OdpowiedzUsuńNiestety przepisy zabraniają. Podobał mi się pomysł, który widziałam parę lat temu na którymś z blogów. Las, a w nim pod drzewem pochowana urna. Na drzewie tylko przywiązana tabliczka z imieniem i nazwiskiem (albo nawet nie to). Trwasz w drzewie.
UsuńNo trudno to powinnam się u Mamy albo Taty zmieścić.
UsuńEwa, ponoć coś miało się zmieniać w tych przepisach, żeby można było i w innych miejscach te urny chować. Ten pomysł z drzewem bardzo mi się podoba... Chociaż ja to bym chętnie w Dolinie Małej Łąki...
UsuńA kto Was tam w tych urnach sprawdzi? Chowa się pustom oficjalnie, a potem... Mus tylko dyspozycje potomnym szczegółowe zostawić.
UsuńTo był specjalnie wydzielony las. A Wybór Doliny Małej Łąki doskonale rozumiem.
UsuńEch... tęsknię za Tatrami z dawnych moich wędrówek.
Żeby tylko ci potomni chcieli to spełnić, a nie powiedzieli, że babcia zwariowała na starość...
UsuńSię wydziedziczy.
UsuńJa niedawno wróciłam. Na cmentarzu było zimno, a my z dziećmi, więc szybko odwiedzaliśmy naszych zmarłch.
OdpowiedzUsuńMika, dziękuje za spacer po Pęksowym Brzysku. Nigdy tam nie byłam, ale przy najbliższej okazji na pewno odwiedzę ten cmentarz. Ten filmik jest jak prawdziwy spacer. Oglądałam z moją średnią córunią, która w pewnym momencie spytała "Gdzie chodzimy?" Odpowiedziałam, że po cmentarzu w Zakopanem, gdzie są groby bardzo znanych i ważnych ludzi. "Aha":)
Cieszę się bardzo, że zobaczyłyście Brzyzek. Na You Tube są jeszcze dużo dłuższe, ponad 20-to minutowe filmy, całkiem nieźle nakręcone. Ale trzeba zobaczyć na własne oczy:)))
UsuńOj, trzeba:)))
Usuń+
Plusik od kota:)))
UsuńKalipso, ale bystrzacha z kitka, już klawiaturę obsługuje :)))
UsuńMoja jak się raz po klawiaturze przeleciała znienacka, to myślałam, że już po komputrze. Chyba z trzy godziny informatyk szukał, jakiej to kombinacji naciskowej użyła :) Na szczęście się udało :)
To też bystrzacha:)
UsuńMój uwielbia biegać po klawiaturze i przy okazji potrafi klawisze wyciągnąć:)
Muszę się udać w objęcia Morfeusza, senność mnie dopadła. Dobrej nocy wszystkim Kurkom.
OdpowiedzUsuńDobranoc Ewuś.
UsuńHanuś dziękuję za film za przypomnienie nazwisk takich jak Stanisław Marusarz jak Sabała i prostych pomników Makuszyńskiego Kazimiera Przerwy Tetmajera i innych znanych mi "osobiście" postaci.
OdpowiedzUsuńChciałabym się jakoś odwdzięczyć za chwile wzruszenia za ten spacer i zapraszam na cmentarz ewangelicki w moim mieście. Przypomnę post z zeszłego roku. Lubię ten cmentarz stare drzewa, pomniki opowiadające historię ludzi, którzy żyli kochali pomagali i odchodzili. Lubię pomnik jaki postawił swojej młodej żonie jeden z fabrykantów, anioł pilnujący dwoje małych dzieci, jej dzieci, ma jej twarz.
Kurki zapraszam jeśli znajdziecie czas spojrzyjcie na ten krótki spacer po starym cmentarzu. :)
Witaj Elka. To akurat wpis mój, czyli Miki, a nie Hany, ale nic nie szkodzi:)) Cieszę się, że przespacerowałaś się po Pęksowym Brzyzku:)) To ja się teraz udaję na spacer na twój cmentarz.
UsuńBardzo piękny ten cmentarz ewangelicki, przepiękne grobowce z aniołami, z tym ochraniającym dzieci i tym przechodzącym przez drzwi...
UsuńMnie też coś sen dzisiaj wcześniej morzy ale chyba jeszcze sobie czymś dogodzę. Jakiś naleśniczek z serem i czekoladą. Mniam, mniam...... A dla jeszcze nieśpiącego Drobiu serwuję jak zwykle gorącą czekoladę. Chociaż wczoraj się zastanawiałam, czy nie wolałybyście jakiegoś drinka. Śpijcie dobrze na cieplutkich, wygodnych grzędach .
OdpowiedzUsuńEch, śpijcie Kury, jak zwykle, dopiero nabieram rozpędu:)
OdpowiedzUsuńNo to co sobie Prezes Kura życzy na to nocne czuwanie, drinka, czekoladę jakieś inne atrakcje?
OdpowiedzUsuńBacha, inne atrakcje!
UsuńMiko, alem się pomyliła :) ale nie szkodzi wszystkim polecam ten spacer bo w kamieniu w drewnie i innym tworzywie, artyści zapisują emocje.
OdpowiedzUsuńDzień dobry i Dobrego :) Dnia. :)
No problem:)))
UsuńWpis taki, z ewmoja dusza ciagle sie wtraca...lubei cmentrze, choc im strasza sie robie tym bardziej zal, ze zycie tak umyka. Najpiekniejszy cmentarz jaki kiedykolwiek widzialam jest w Loreto, niedaleko Ancony, na wschodnim wybrzezu Wloch. Bylam tam w 1970 roku a cmentarz pamietam bardziej niz wiele innych wrazen (tak, wrazen, bo nie tylko o widoki chodzi). Wojenny cmentarz, z wielka czescia polska...Pamietam ten cmentarz jako niezwykle sloneczny, jasny i...pachnacy rozami, bo wszedzie kwitly rozowe, pnace roze oraz jest to cmentarz...z widokiem na morze...pamietam, jak moja Mama powiedziala, ze moiec z grobu taki widok to zaszczyt!
OdpowiedzUsuńi od tej pory odwiedzam cmentarze, gdzie sie da...neizwykle rzadko bywam we Wroclawiu na grobach Rodzicow i Babci...i czasem sobie mysle. ze ...nie musze isc regularnie, na 1 listopada, bo ja ich kocham, pamietam o nich i rozmawiam z nimi (tak jak Ty, Mika) gdybym mieszkala w Polsce to bylabym pod presja "obowiazku"...prawdopodobnie...
Nasz cmentarz na Sepolnie we Wroc. odwiedzalam z Mama w sumie dosc czesto...tak sobie. Zawsze stawialysmy swieczke na grobie prof Steinhausa ("Miedzy duchem a materia jest matematyka"), Rodzicow mojej przyjaciolki (Tato tez matematyk), przechodzac kolo grobu zadbanego jakby ale bez swieczek - Alibek Alibekow...zawsze kolo "grobu polskiej ortografii" - "tu lezy XX - kochany, maz, sun szfagier", kolo grobow Rodzicow i brata mojej najstarszej kolezanki z ulicy obok...potem groby sasiadow z gory w domu, w ktorym mieszkalam ("ciocia Mira i wujek Jurek" czyli wg nas, dzieciakow - Mirek i Jurka).
Miedzy Piasecznem a Losiem , z boczku, na skraju lasku , za wsia Bogatki, jest cmentarzyk z 1 wojny swiatowej...oznaczony. No i tam stawiam swiatelka na kazdym grobie i przy glownym krzyzu. Wszyscy, ktorzy tam sa pochowani zgineli w sierpniu chyba 1915 roku. grobow jest 20 pare chyba, jakos nie licze, bo swiatelka kupuje hurtem...i zawsze mi jakas lza poleci myslac o tych mlodych chlopakach...z daleka od domu, w kompletnie nieznanym, przyszlo im umierac...moze od razu i nagle, moze w strachu i bolu, w jakims obcym miejscu.i lze nad ich mamami tez uronie. Raz , jak bylam w okolicach 1 listopada, zobaczylam, ze harcerze porzadkowali groby, zmiatali liscie. Nie wiem czy drzewa tego lasku ich pamietaja.
Moda cmenatrna to mnie na szczescie omija szerokim lukiem. ale czy tzw panska skorka nie byla sprzedawana u cmentarzy? niedawno widzialam to cudo, matku bosku. szynka i kielbaasa cmenatrna? ciekawy wynalazek, widac na wszystkim mozna zrobic kase. ale wedle starych zwyczajow, trzeba przyniesc dla dusz jakis posilek, nawet jesli w formie pikniku a nie sam chleb pokruszony....przedchrzescjanskie zwyczaje zawsze mi bardzo odpowiadaly. a teraz juz prawie pora przygotowywac sie do nastepnego przedchrzescjanskiego obychaju choinki, wiencow bozonarodzeniowych, orzechow na choince, miodu w piernikach i jeszcze paru innych. a ja czekam na zimowe przesilenie, musze porozmawiac sobie z drzewami i zapiac im jakas wstazeczke.
co do zanikajacych cmentarzy to chyba warto robic zdjecia grobom, bo za chwile ich juz nie bedzie a jest tyle pieknych.
Torebusie na prochi gdzies chyba mam, a jak nie mam to mam miec!
kurdemol! czy ja nie umiem krotko i zwiezle pisac????? odpowiedzi na kartach pocztowych kierowac....
UsuńI ja też za bardzo nie umiem jednym zdaniem :)
UsuńOpakowana, brońbuk, nie ograniczaj się!
Usuńno, przynajmniej mam to na pismie :P bo inaczy nikt by nie uwierzyl byl! hrehre
UsuńNie ma co się ograniczać, to niezdrowe:)
Usuńco prawda to fakt!
UsuńRozczuliłaś mnie tym cmentarzykiem z I wojny, jak to dobrze, że są tacy ludzie jak ty, jak Rogata, jak inni, którzy nie pozwalają zgasnąć tej pamięci...
UsuńOgraniczeń słownych nie ma żadnych:))
Bede musiala zrobic zdjecia tego cmentarzyka, tak sobie, jak bede w grudniu, bo juz liscie wszystkie chyba spadly i porzadek na wczoraj harcerze zrobili...
Usuńz tymi slowami to trzeba uwazac ;))
Dzień dobry Kurom.
OdpowiedzUsuńPiękny dzień się zapowiada, słońce i w miarę ciepło. Pojadę na Salwator, dawniej kiedy jeszcze nie było tyle zanieczyszczeń, przy dobrej pogodzie widać było stamtąd Tatry.
Miłego dnia życzę.
Dziędobry Kurki. U nas fajnie ! Jak nie listopad :)
OdpowiedzUsuńJa , jak mysle - listopad - to od razu przypomina mi sie dziecinstwo - na 1 listopada ZAWSZE robilo sie prawie zimowo, czasem cos bialego leciutko lecialo z nieba i to byl dzien, kiedy sie zakladalo zimowy paltot i zimowe buty...jakos wczesniej, nawet jak bylo zimno to wyraznie nie bylo zimno. wystarczajo zimno....a teraz to sie zastanawiam, GDZIE wisza moje zimowe kapoty!
UsuńUrokliwy ten cmentarz na Pęksowym Brzyzku. I nie wiedziałam, że tylu sławnych ludzi tam jest pochowanych. Nigdy nie byłam na zakopiańskim cmentarzu, więc fajnie, że go pokazałaś.
OdpowiedzUsuńEwuś, to tylko taka pigułka była z tego cmentarza, na You Tube są dłuższe i dokładniejsze filmiki. Wiele jeszcze grobów nie było pokazanych, np rzeźbiarza Antoniego Kenara, twórcy Liceum Plastycznego, Zofii Stryjeńskiej, księdza Stolarczyka i innych.
UsuńCześć Kurasy, u nas też wiosna bardziej. I tak samo kolorowo!
OdpowiedzUsuńi u nas takze samo. tyle, z enie taki wsciekly upal jak przedwczoraj. dzis to nawet palketki zalozylam. ale slonce wskazuje na niemyte od czasow p.n.e. okien. moze znajde jakie wykopaliska badz malunki na szkle w tym. to zostawie, niech sie zabytek starzeje!
Usuńnapiszę niżej do komcia Bachy 1 i tego co w urnie
OdpowiedzUsuńDziadek mojej koleżanki, wysokiej rangi wojskowy, leżący w Alei Zasłużonych jest pochowany ze swoim psem:)
Pies był już stary, bardzo związany ze swoim panem i z żałości chyba zmarł 2 dni po nim. Wdowa, ksiądz i grabarz to jedyne osoby, które wiedziały o tym, że są w tej trumnie razem. Później dowiedziały się najbliższe osoby.
Bardzo mnie ta historia wzruszyła
Nikt pod
"nikt pod" znalazło się przypadkiem ;P
UsuńO rany, ale wspaniała historia!!! Ale że ksiądz się zgodził to cud. Też mnie wzruszyło...
UsuńHistoria jak z powieści:)
UsuńMika- może dlatego, że to kapelan był :0
Usuńzresztą wszyscy tu się wykazali jak na tamte czasy "postępowością " :)
pies był wilczurem, bo zapomniałam dopisać
No tak, kapelani byli jakoś bardziej otwarci na ludzi...
UsuńKochaneeee,
OdpowiedzUsuńjezdem w domu, Warszawa, bardzo sie do nas przyblizyla.! W 12 godzin udalo sie nam dojechac tam, a potem w takim samy czasie wrocic. 1343 km.
Lece piec ciasto dla synka, ktoren urodzony we Wszystkich Swietych. Dwa prania zrobione, czesc bagazy rozpakowana, ale jeszcze roboty huk.
MIka, bardzo lubie te zakopianskie nekropolie. Zwlaszcza te na Krzeptowkach.
Bardzo dziekuje Mnemo i Grazynie za spotkanie, bylam krociotko, ale i tak sie w kurnikowym ciepelku -ogrzalam. Jestescie niezwykle!
Jak sie ogarne, to nadrobie zaleglosci wszelkie.
mam nadzieję, że i u mnie :***
Usuńi tak przypomnę, że na zamknięty blog wchodzi się wpisując nazwę bloga lub klika w link na liście blogów, bo zaproszenie na poczcie wpuszcza jeden razy i przestaje działać
kilka osób już pytało o to, myślac, że nie wpuszczam więcej ;)
Uściski urodzinowe Synkowi :)
UsuńI dobrze, że już jesteś !
Witaj w domu, Kasia! Najlepszego dla Synka!
UsuńKasia, dla Synka zdrowia, dla Ciebie z tego radości. Mój Córuś z 2 listopada - mało brakowało, aby był 1, ale się omskło...
UsuńTo Twa Córuś i Staś Kasi to bliżniaki :) To i Twojej M. też uściski !
UsuńKasia, a wiesz, że wygrałam Wasz buciany konkursik i dostanę w nagrodę batik zrobiony przez włoską artystkę z andyjskiej wioski? Co Ty na to? Bo ja się oblizywam!
UsuńEwa, dziękuję! Skorpiony...
UsuńSkorpiony som wporzo !
UsuńJasne, jasne:) Dla wszystkich Skorpionów wszystkiego najlepszego:)
Usuńale ze mnie gapa:/
Usuńzdrówka dla Synka :)
Zdrówka dla Synka i Córki:))) I dla wszystkich Skorpionów od Skorpionki:)))
UsuńNo to się dopisuję do Skorpionich pozdrowień:)))
UsuńSeta i sledz dla dzieci listopadowych - Synusia i Corci. Jam nie Skorpion, ale sie ze Skorpionami lubie :)
UsuńI ja !
UsuńJejkuu, jak mi glupio, ze tak na krotko tylko
UsuńDziekowac, dziekowac..
Viki, zajrze na pewno:))
Skorpionki...inteligentne bestie, z letka cyniczne;)
Seta i sledz-Opakowana, padlam;))
Hana, usciski dla Corki Twej i gratuluje wygranej:)
Miko, to się "zgadałyśmy" w tym samym czasie na temat Pęksowego Brzyzka:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam i jedna i druga relacje...bardzo mi sie spodobala.
UsuńO, Arteńka jeszcze nie byłam u ciebie, zajrzę chwilę później bo coś muszę.
UsuńSpokojnie:)
UsuńZajrzałam:)))
UsuńW Wenezueli po kremacji dostaje sie urne i robi sie nia co chce, czesto wyraza sie zyczenie za zycia, ze chce sie byc rozsypanym.np w gorach, albo na morzu...Wspolczesne cmentarze w Wenezueli to duza laka porosnieta trawa z malymi plytkami na powierzchni ziemi z informacja o zmarlym... Jedzenie na grobach? no to meksykanizujemy sie...Wrocialm z Opola i Prudnika, cmentarze , ktore tam odwiedzam sa bardzo zadrzewione, wiec bardzo tam jest pieknie, przynajmniej te starsze ich rejony. Przenocowalam sie u kolezanki, na wsi, gdzie malutki cmentarzyk jest naprzeciw jej domu i tam ma grob meza, prawie codziennie zapala na nim swieczuszke...
OdpowiedzUsuńNo i tak być powinno, że się sypie gdzie się chce, nawet u siebie w ogródku. A czy jest jakieś święto zmarłych w Wenezueli???
UsuńW Prudniku mieszkała kuzynka mojego męża, część rodziny w okolicach, Ale na cmentarzu tam nie byłam.
UsuńGrażyna, ile sokawek przydrożnych pękło?
UsuńOj! cale mnostwo, nawet z domu wzielam w szklance sokawke ku przerazeniu mego braciszka. Wczoraj bylo nie bardzo pod tym wzgledem bo miedzy Prudnikiem i Opolem nie bylo za wiele okazji, kawiarenki zamkniete, zamek w Mosznej zamkniety, wiec w koncu spragniona do granic wytrzymalosci znalazlam wspaniale miejsce w Proszkowie, w Arkasie ( hotel reklama darmowa) gdzie w koncu moglam zaspokoic moje kawowe zadze a szarlotka byla niebieska, jedna z najlepszych w moim zyciu.W sumie wyjazd byl bardzo udany, wspomnien bylo wiele i te na cmentarzu i nie tylko.
UsuńEwo2! cmentarz w Prudniku bardzo w drzewach, a oprocz tego obok przepieknego parku ze starodrzewiem..moze zrobie post..
UsuńByłam kiedyś na Wszystkich Świętych w Ekwadorze w Guayaquil. Pamiętam, że cmentarz zrobił na mnie ogromne wrażenie, niestety nie mogę znaleźć odpowiedniego zdjęcia. Za to cmentarz w Quito:
Usuńhttp://www.kogo.republika.pl/Podroze_relacje_ekwador.htm
Grażyna, to nieostrożność - było zabrać termosik. Szarlotka była niebieska, czy niebiańska?
UsuńHana idz @ bo mam zapytanie względem tego kalendarza ,a Gosia nie wiadomo gdzie jest .
UsuńArteńka, poszłam sprawdzić i utknęłam na tem blogu :)
Usuńaleś Ty się nazwiedzała ZAZDRASZCZAM , chociaż ameby nie:)
i przy okazji poczytałam sobie o wieży ciśnień na Wiśniowej :)
mam nadzieję, że uda mi się w konću wrócić do Wro !!!1
Marija, poszło @
UsuńHana! niebianska slusznie zauwazylas, ale , ja lubie bardzo niebieskosc , wiec pewnie mi sie pokickalo...i moje mysli polecialy juz teraz nie wiem gdzie kiedy klikalam w klawiature,
UsuńViki, to nie mój blog:))) Ja jeszcze nie opisywałam swojego pobytu w Ekwadorze:)
UsuńGrażyna, niebo bywa niebieskie, jak dzisiaj, więc wszystko się zgadza!
UsuńMoja Tesciowa ma wykupiony pogrzeb lesny. i chyba w jakiejs tekturowej trumnie. moze niedokladnie tekturowej, ale jakos tak... Jej siostra miala przepiekna wiklinowa trumne, pamietam pogrzeb, w polnocnej Szkocji, male miasteczko, cmentrz pod lasem , nagle zaczal wiac wiatr i sosny zaczely sie ruszac i szumiec...a na niebie przelecial klucz ptakow...
UsuńO rany, niesamowite... Słyszałam o tych trumnach, takie ekologiczne, szybko rozkładające się, żeby oszczędzić drewno.
UsuńMika! Swieto Zmarlych . owszem, jest, tzn. wiadomo, ze jest ale nikt sie tym swietrm specjalnie nie przejmuje, nie jest to dzien wolny od pracy jak w Polsce, wiec niektorzy w wolnej chwili ida na grob, swieczke zapala, zaniosa kwiatki, ale bardzo jest to sporadyczne.
UsuńMika - dokladnie to! Moja tesciowa pojutrze koncy 92 lata i wszystko ma obstalowane, przygotowane tak od okolo 10 lat i zaczyna ja troche nuzyc powtarzanie bliskim, co ma byc jak i kiedy i gdzie, bo znamy to juz na pamiec...tylko czasem zmienia sobie piesni do spiewania, tak sobie. Ale, puk puk, kobieta trzyma sie niesamowicie...skajpuje ze synkiem co niedziela, zabiera sie do pisania pierdyliona kartek swiatecznych (bo jak starzy rozni znajomi umarli juz to sa po nich dzieci i wnuki, ktorych moja tesciowa zna...to jest taki typ, ze choc rozwiodla sie jak miala chyba 34 a moze 35 lat (i od tej pory jest sama), to z rodzina bylego meza utrzymywala i utrzymuje kardzo bliski kontakt - znala swoich tesciow (co za misjonarzy medycznych robili w Chinach, tam sie moj tesciu urodzil byl i tam umarl), rodzenstwo naonczas meza, ich dzieci i wnuki. jest zapraszana na imprezy rodzinne i syn szwagra wpada do niej czesto, bo akurat blisko zamieszkal - znaczy godzine drogi, ale co to dla mlodzieniaszka 60letniego, hrehrerhe .
Usuńwiec tesciowa z nimi wszystkimi utrzymuje kontalt a to juz bedzie ze 25 kartek swiatecznych...plus cala chmara chinskich przyjaciol, ich dzieci, wnukow, krewi i znajomi (tez glownie z Chin) co to sie nimi opiekowala od zawsze z roznych przyczyn.
Tak sobie pomyslalam, ze istnieje tu taka tradycja, gdzie osoby zmarle sa skremowane a potem ich prochi (bez torebusi) sa rozsypane dgzies tam . I tyle. Nie maja ni tabliczki, ni laweczki z tabliczka, ni wneki w cmentarnym blokowisku badz grobu, badz tabliczki na bruku cmentarnym (kolo krematorium)...nie ma ich juz...ale moze sa, jesli o nich jeszcze ktos pamieta...
Arte,cmentarz zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Sama już nie wiem, co lepsze? Nasze bunkry, czy ichnie "biurowce"?
OdpowiedzUsuńTe biurowce takie jakieś... wesołe... Ja chyba wolę nasze groby. Człowiek obraca się w proch i zostaje w ziemi,a tam tak wysoko...
UsuńMnie tam wysokość (zaś potem, bo teraz nie) powiewa, ale to jest brzydkie po prostu.
UsuńJakoś mi się to ze slumsami kojarzy, nie wiem czemu...
UsuńW Hiszpanii , ale już nie pamiętam gdzie, widziałam podobne mury, ale nie tak wysokie i jakoś ładniejsze.
UsuńAgniecha, u nas też już są takie mury, ale w górę najwyżej na 4 urny, nawet kurdupel sięgnie. Mają ludzkie oblicze. Tamte to normalnie jak jakaś fabryka, kompletnie odhumanizowane. I te drabiny...
UsuńTe drabiny, to mnie raczej śmieszą.
UsuńNo mnie też!
UsuńNo to proszę jeszcze jeden cmentarz, który wywarł na mnie równie wielkie wrażenie (ale zupełnie innego typu) - tym razem na Islandii (cmentarz to ta łąka przed białymi domkami, otoczona niskim kamiennym murem)
Usuńhttp://commons.wikimedia.org/wiki/File:Thingvellir_Iceland_2005_2.JPG
A co jest w domkach?
UsuńNie wiem, ten po lewej to luterański kościół
Usuńhttp://nat.is/travelguideeng/thingvellir_sacred_site_for_all.htm
Poniżej opis doliny ze strony http://www.magazynvip.pl/a477-wyspa-lodu-ognia-i-wody.htm
Dla mieszkańców Islandii żadne miejsce nie jest tak święte jak Thingvellir - dolina zgromadzeń ludowych nad największym w kraju jeziorem Thingvallavatn. To tutaj już w roku 930 powstał Althing, najstarszy parlament Europy, w roku 1000, na wniosek przewodniczącego Althingu, zresztą kapłana pogańskiego, uchwalono przyjęcie religii chrześcijańskiej, tu także 17 czerwca 1944 roku uchwalono niepodległość Republiki Islandii.
Wędruję bazaltowym wąwozem o stromych ścianach do oznaczonego chorągiewką narodową miejsca, gdzie urzędował przewodniczący zgromadzenia i głosiciel prawa. Skała Prawa miała znakomitą akustykę, tu właśnie głosiciel prawa recytował z pamięci przez kilka dni obowiązujące przepisy, które nie były wtedy jeszcze spisane, a jego głos niósł się daleko i tysiące zebranych na polach Thingvellir znakomicie go słyszało. Sprawowano tu także sądy. Ponieważ na wyspie nie było więzień, przestępcy skazywani byli na grzywny, wygnanie lub karę śmierci. Skazanych na śmierć mężczyzn zrzucano ze skały, a kobiety topiono w płynącej nieopodal rzece. Okropności te miały miejsce w pięknej okolicy: pola czarnej lawy sznurowej porośnięte są zieloną trawą, błękitna woda jeziora ciągnie się aż po horyzont, cały teren pokryty jest szeregiem długich równoległych szczelin. Tu jest bowiem pęknięcie skorupy ziemskiej na styku płyt tektonicznych Europy i Ameryki, z czym wiążą się trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów.
grobowce i torebusie z prochamy?
UsuńNo i torebusie NA prochi, jakby kto zapomniał kupić.
UsuńArtenka - ale Ty ciekawe rzeczy piszesz!!!
UsuńMika, mnie też. Jest to jakieś slumsowate, ale też przepaść (mam na myśli odmienność) kulturowa jest ogromna. Oni zapewne padliby trupem na którymś z naszych cmentarzy.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam że na pewno.
UsuńTakie slumsowate i jakby nie na wieczność. Ludzie włażą po tych drabinach... No niby wszystko jedno, co po śmierci, ale prochi do ziemi trzeba złożyć, nawet w torebusi. U nas te półki na prochy są niżej i mnie jakoś tak nie rażą.
UsuńNo, nie trzeba się wspinać... U nas to kolumbarium budują też niezbyt wysokie.
Usuńale pietrowo chowano ludzi roznych w roznych katakumbach, to biurowce sa nowoczesna wersja katakumb.
UsuńPiękny wpis, Mika. Nagryzmoliłam właśnie długi i ckliwy, patetyczny nieco koment o moich warszawskich Powązkach, ale zanim zdążyłam zrobić CtrlC dziadostwo mi go pożarło. Żałujta, drugi raz tego nie napiszę, może zresztą za bardzo to było ckliwe i patetyczne. Trudno. Ja w każdym razie ten dzień lubię, choć jest coraz dla mnie smutniejszy. I to by było na tyle.
OdpowiedzUsuńAnnavilma, no weź, napisz jeszcze raz, w skrócie chociaż.
OdpowiedzUsuńHehe, no skróta zapodałam wszak, że lubię ten dzień i kocham warszawskie Powązki :) Nie da się powtórzyć, bom się już z podniosłego nastroju wytronciła. W każym bądź razie Jeszczem napomkła była o polskich cmentarzach we Lwowie i Wilnie, gdzie też stare polskie groby znikają niepostrzeżenie, a żal.
UsuńAnnavilma, nawet malutkie streszczonko??? Szkoda, podniosły nastrój jak najbardziej na miejscu, a jak jeszcze o Lwowie i Wilnie było, to ja bym bardzo chciała...
UsuńO cmentarzu we Lwowie pisałam już jakiś czas temu na anisłowa http://anislowa.blogspot.com/2014/06/o-magicznym-lwowie-po-raz-drugi.html , jak kto ma chęć zajrzeć to zapraszam :) A o wileńskiej Rossie zbieram się żeby kiedyś napisać, bo i fotek mam trochę i myśli w głowie parę. A z Powązek mam kilka ciekawych fotek, na pewno je też pokażę na naszym z Rucianką blogu, jak się do kupy zbiorę to może i niedługo, bom tam spotkała niedawno niesamowite dwie istoty warte pokazania ...
UsuńTo już lepiej:) O Lwowie sobie zaraz poczytam a na Rossę i Powązki czekać będę niecierpliwie! Zwłaszcza na te niesamowite istoty...
UsuńJa czytałam o Lwowie i o Powązkach teraz chcę. No i te istoty...
UsuńAnnavilma, zanęciłaś niesamowicie, sprężaj się, bo czekamy !!!
Usuńi o to chodzi, żeby dobrze zanęcić ... ;P Jak mówiłam, zebrać się do kupy muszę, a to u mnie ostatnio nie jest takie hop i siup. Ale może za parę (lub naście) dni się wykokoszę, tylko najpierw niech Rucianka jeża pokaże, bo czekam.
UsuńOesssu, to się nazywa markjeting!
UsuńPojechaliśmy na mały cmentarz nieduże 100 kilometrów dziadków moich odwiedzić, :) Raz dwa przelecieliśmy tam i z powrotem. Ucieszyłam że i na wsi się coś zmienia, na każdym najbardziej zaniedbanym i zapomnianym grobie, świeciło się światełko. Ale najciekawsze znaleźliśmy kamień bez żadnych krzyży, taki najprawdziwszy kamień długi a w nim wyryty napis bardzo już zatarty. Pracowicie odgarniając piasek na oczach ludzi :) udało się odczytać: "tu spoczywa Katarzyna ............. i coś tam coś tam a na koniec data 1868 rok. Kamień ledwo wystaje z ziemi a widać go bo długi jest. Ależ ruszyła wyobraźnia czemu Katarzyna tak bez krzyżyków pochowana była? jakie życie miała Katarzyna?:)).
OdpowiedzUsuńNo i znalazłam grób pradziadka Mateusza, którego nie wiedzieć czemu przez pół życia Janem przezywałam :) Po drodze wpadliśmy do kuzynki co w domu po dziadkach mieszka, mieliśmy nie zajeżdżać ale jakoś tak w ostatniej chwili i "tylko na chwile" zmieniło się w dwie godziny, gęby się nam się z kuzynką nie zamykały, chłopy siedzieli milcząc ino, rozserdeczniłam :))) dystansową zwykle kuzynkę tak aże wypieków dostała a jam dostała jajka wiejskie i kaczkę, no cud po prostu równy cudowi nad Wisłą, jeszcze ze zdumienia szczękę zbieram. :)) Piękny jesienny dzień słoneczko świeciło i było serdecznie i ciepło. A patrząc na grób dziadków jakoś dziwnie mi było wyobrażać sobie ich gdzieś tam w dole, dla mnie oni jak zawsze byli w domu, dziadek na podwórku do Wandy zaglądał a babcia przy piecu drzemała :). Tak ich widzę. :))
Elka, i na tym polega pamięć o naszych bliskich, a nie na wieńcach ze sztucznych storczyków.
UsuńElka, ale piękny dzień!!! Można powiedzieć, że dzięki dziadkom "odnalazłyście" się z kuzynką... A sprawa Katarzyny tajemnicza, może samobójczyni, że bez krzyżyka?
UsuńSamobójców i dzieci nieochrzczone kiedyś na innych cmentarzach chowali. Widziałam taki cmentarz. Ale może nie wszędzie tak było. Może Katarzyna miała kiedyś drewniany krzyż?
UsuńU nas te lat temu 40, samobójców chowano pod płotem.....był taki grób, nawet pamiętam nazwisko...Talaga się nazywał. I dzieci, których nie ochrzczono też tam chowano. Nowy ksiądz (wtedy nowy) splantowal wszystkie te groby, od tej pory już nie separowano zmarłych, którzy się targnęli na swoje życie, a kilku takich pamiętam.........
UsuńNie powinno się niszczyć żadnych grobów, czas tylko powinien mieć takie prawo!
OdpowiedzUsuńZawsze uczyłam dzieci, że zapalamy znicze nie tylko "swoim", każde miało swoje światełko do postawienia na opuszczonym grobie. Wczoraj mój syn przekazał tę tradycję swojej 5-letniej córce.
Na Waszym cmentarzu na Pęksowym Brzyzku kiedyś byłam, przed laty. Pamiętam, że kilka godzin tam spędziłam w ciszy i bez tłumów, pozostało mi zamglone wspomnienie niesamowitego klimatu.
Elaja, ci, co wydają decyzje i pozwolenia na wycinkę drzew na cmentarzu, albo na wyburzanie starych pomników niczym się nie różnią od wandali i innych hien cmentarnych. Hienę czasem jeszcze jako złapią i ukarzą, a ci od wycinki są bezkarni.
UsuńTak Elaja, święte słowa! niszczenie grobów to niszczenie pamięci i historii. Nawet jeśli nie odpowiada to naszym poglądom czy gustom, stanowi świadectwo historii.
Usuń"Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
UsuńChoć macie sami doskonalsze wznieść;
Na nich się jeszcze święty ogień żarzy,
I miłość ludzka stoi tam na straży,
I wy winniście im cześć!" (Asnyk)
Ale piękne...
UsuńKilka lat wstecz...nei zaczne od czego innego - dokola daczy sa drogi utwardzone. Przepraszam - to sa ULICE! dokola sie sporo udowalo , ogromne ciezarowki ze wszystkim nie pomagaly nieckom w drodze. Do tego jak pada to sie bloto rozchlapuje z takiej dziur. I sa takie miejsca, gdzie dziury sa gorrsze - z natury. Od czasu do czasu ktos kupi wywrotke gruzu jakiegos i pozapycha w swoich okolicach te dziury. Raz przyjechalismy i dziury byly polatane jkims gruzem. nierownym, niejednolitym, jakims dziwny. I tak, byl to gruz m.in. cmentarny bo zauwazylismy kawal tablicy cmentarnej z niemieckim nazwiskiem i datami...:/ wzielam te tablice i polozylam na boku. a potem tablica zniknela.....czy ludziom juz jest kompetnie wszystko jedno CO sprzedaja?
UsuńTo zapalanie światełka na opuszczonych grobach jest bardzo piękne. Obok grobu moich rodziców też jest taki grób. Zawsze się tam zapalało lampkę. Na nowych cmentarzach takich grobów jest mniej.
OdpowiedzUsuńMnie też od małego Mama uczyła, że na każdym grobie powinna się palić świeczka albo znicz. Jak byłam w podstawówce, to kupowało się dwie paczki świec i szukaliśmy po całym cmentarzu grobów, gdzie nic się nie paliło. Pamiętam to uczucie radości, gdy znalazłam jakiś zaniedbany grób i zapaliłam tam świeczkę...
UsuńTaka dziecięca radość jest bezcenna:)
UsuńWłaśnie wróciłam z cmentarza - lubię tak w Dzień Zaduszny wybrać się wieczorem, nie ma już prawie ludzi, jest cicho, światełka płoną...
OdpowiedzUsuńTakie wieczorne spacery mają ogromny urok, ta łuna od świateł i cisza...
UsuńA ja dziś nie byłam i żałuję strasznie. Wybiorę się w tygodniu.
UsuńŻałuję, że sobie odpuściłam wieczorną wizytę. Pamiętam powroty z Święta i te łuny świateł po drodze.
UsuńTylko, że ja o ciemku kiepsko widzę.
Arte, bo to właśnie dzisiaj powinniśmy myśleć o naszych bliskich, wczoraj to o świętych...
OdpowiedzUsuńCzyli wszystko się zgadza:)
UsuńWitajcie Kury Wszystkie. Nowy tydzień się zaczął, a u mnie znów mgła. Miłego dnia życzę.
OdpowiedzUsuńDziędobry :) A u nas słońce i błękit. Normalnie wrzesień chyba !
UsuńU nasz lepiej - sierpień!
UsuńDzien Dobry! nowy dzien a jakze..
OdpowiedzUsuńMika kogucika wysle w tym tygodniu, mam Twoj adres bo Mnemo mi go podala..
Hana Ty bedziesz musiala poczekac, bo najpierw batik oprawie...tez mam adres od Mnemo.
A dzien chyba bedzie ladny...
Grażyna, spoko, samo czekanie na niespodziankę jest przyjemne!
UsuńDziędobry:) Słonecznie!
OdpowiedzUsuńDziędobry, i po co nam jakieś prognozy meteo? Zwłaszcza kłamliwe?
OdpowiedzUsuńDzień dobry jeszcze raz. Mgła poszła sobie, słonko i ciepło w miarę (12).
OdpowiedzUsuńPrognozy meteo niepotrzebne:) U nas chyba chłodno. Znowu dzieciska chore i ja uziemiona. Ale słońce świeci:)
OdpowiedzUsuńWszystkim Kurom życzę na ten listopadowy czas słońca, ciepła i pogody ducha:)
OdpowiedzUsuńDziędobry Kurom na Grzendzie.
OdpowiedzUsuńu nas cieplo, pelne slonko, azraz sie do roboty zbieram. choc bede jechac przez ladne tereny to se popacze na krajobrazy.
Dziędobry znowu! Było refleksyjnie, nostalgicznie, a teraz pusto w Kurniku. Gdzie jesteście, Kury?!
OdpowiedzUsuń