Dzień wstał dzisiaj piękny i rześki, pierwszy taki od chyba dwóch tygodni. Nawet było słonecznie. Zamiast niedzielę świętować poszłam na gumno - mrozu i śniegu tylko patrzeć (oby nie), a doniczki z ziemią i resztkami roślin nie sprzątnięte. Drugi taki ładny dzień nie wiadomo czy się trafi jeszcze w tym roku, a doniczek szkoda, gdyby mróz miał jednak nadejść. Zawdziałam więc moje pół-kaloszki o trzy numery za duże, pojazd w postaci taczki wyprowadziłam z obory i wtedy... wtedy je usłyszałam. Dźwięk wyraźnie się przybliżał i rósł. Gęstniał i nabierał objętości. Życie wokół zamarło i wieś zastygła w niemym oczekiwaniu. Gdzieś w oddali zawył pies i echo grało. Smużka dymu z komina patologii przysiadła, by zaraz zniknąć w podmuchu potężnych skrzydeł. Świat pociemniał jakby w oczekiwaniu burzy, zadrżały osikowe listki, złotawe pęki traw zafalowały niespokojnie. Czarny kot przemknął pod murem starego domu, biegnący miedzą nieduży, beżowy pies z dziwaczną obrożą na szyi aż przysiadł ze strachu. Z nieba popłynął niepokojący dźwięk trąb jerychońskich, które grały w zapamiętaniu, zwoływały się, przekrzykiwały... Aż wreszcie zapadła cisza. Świat znów pojaśniał, pies przestał wyć i echo nie grało. Dym z komina patologii snuł się bezczelnie jakby nigdy nic. Nie wiedział, że to tylko popas...
|
Trafiły się też gęsi |
Usiadły za daleko, aby zrobić dobre zdjęcie - obiektyw nie ten. I nie wszystkie dał radę objąć za jednym zamachem. Stałam z rornetą i naliczyłam ponad 200! Mogę się mylić o 10 może? Stały sobie spokojnie, albo siedziały. I tak do wieczora. Ogniomistrz miał zakusy, żeby troszkę je podejść, bo koniecznie chciał je w locie zdjąć, alem mu wyperswadowała. Pod wieczór odleciały, ale na zdjęcia było już ciemnawo. Za to trafiły się gęsi w locie.
Widok był porażający. I klangor z tylu gardeł, to naprawdę było coś!
Takiego spotkania życzę Wam w tym tygodniu!
Przezycie niesamowite. Opisałaś to tak, ze wydawało mi się, ze je słyszę. Pięknie.
OdpowiedzUsuńJacie!!! Pięknie napisałaś i piękne zdjęcia...
OdpowiedzUsuńKiedyś usłyszałam z bliska - aż przysiadłam:) To samo jak spotkałam ryczącego jelenia. Ciarki od stóp do czubka głowy mi przeszły:) Przyroda jest niesamowicie piękna!
OdpowiedzUsuńJelenie tak głośno ryczą, że często turyści biorą je za niedźwiedzie:)
UsuńHrehrehre, na ten przykład w Bieszczadach:)))
UsuńW Tatrach.
UsuńNa nas wyskoczyl zuraw, gdy sobie spokojnie i cicho plynelismy canoe po Trzebiosze. I my , i on bylismy zdumieni tym spotkaniem:)
UsuńMagda, dla kogoś niezorientowanego ten dźwięk może się wydać wręcz przerażający. A przy takiej ilości ptaków, to naprawdę brzmi jak trąby jerychońskie! Dawno Cię nie było! Zarobionaś...
OdpowiedzUsuńJak pies. Jak o północku albo po Was podczytuję, to już nie mam sił nawet "helou" napisać. Gratuluję kalendarzy, poszłyście jak burza:) Nawet się nie zorientowałam jak było "po ptakach".
UsuńMagda, jeszcze nie jest, kalendarzy jeszcze kilka jest!
UsuńEwa2, Kalipso, no dzie, ja się trochę powygłupiałam z opisem...
OdpowiedzUsuńPięknie się wygłupiasz, trzeba przyznać:)
UsuńBo ja lubię się wygłupiać, Kalipso, dlatego mi wychodzi:)))
Usuńno masz, wyglupy, a ja myslalam, ze Ty tak na powaznie ;P
Usuńja tylko czarne widzialam zurawie i choc czytalam to i tak na 1 obrazku widzialam ofce, hrehrehre
Ale zdjęcia!!! To wygląda, jak wiosna!! Do tego ten żurawi klangor, można ulec złudzeniu, że mamy koniec marca!!! A opisałaś, jakbyś baśń jakąś rozpoczynała......
OdpowiedzUsuńMnemo, światło było dzisiaj piękne, stąd takie nasycenie koloru. Tylko ten aparat...
UsuńJakze obrazowo to opisałaś, aż było czuć tę "złowrogą" ciszę wsi przed nastaniem trąb jerychońskich:
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudne i te kolory zieleni jakby wiosennej. Cudo !
Śmichy-chichy, ale rzeczywiście, w niedzielę o tej porze roku wieś wygląda jak wymarła, a ciszę zakłócają tylko żurawie, gęsi i inne ptastwo. W dzień powszedni czasem jakiś ciągnik przejedzie, samochód, rower, ale w niedzielę nic, pustynia.
UsuńPiękne.
OdpowiedzUsuńDym z komina patologii brzmi intrygująco.Czym oni tam palą.
Może następna powieść?
zwłokami ???
Usuń;PPP
Jak szfystkie patologie, czym się da......butelkami, szmatami, folią gospodarczą, starymi butami, oponami....byłam jakiś czas temu u mojej mamy, tam się nie da żyć, śmierdzi cały czas takim smażonym plastikiem, a sąsiad (sołtys) bez krępacji w ogrodzie pali folie, te z balotów od słomy.......
UsuńPatologia poli czym się da, a jeśli się nie da, to też poli. Może być, że rozkawałkowanymi zwłokami!
UsuńNa patologie trza sanepid nasłać. Albo zgłosić do ochrony środowiska. Przyjado, zmierzo aparatami skład wyziewow kominowych, i wypiszo mandaciki ! Tylko nie wiem, czy na wiosce takie urzędniki so dostępne.
UsuńEwa, musiałabym zadenuncjować całą wieś i wszystkie w okolicy. Wszyscy to robią! Gacie opadają, takie czasem świeże tu powietrze! Ludzie są niewyuczalni, żaden argument nie trafia, poza finansowym. Wystarczy się przejść przez wieś, gołym okiem i nosem widać kto i czy pali, nie trzeba donosić. Jakoś ochrona środowiska nie chodzi i nie patrzy.
Usuńniesamowite!! i tak co roku macie?? nigdy czegoś podobnego nie widziałam, no ale w mieście trudno raczej :(
OdpowiedzUsuńElajka, a ty co? Na Urodziny się spóźniłaś?
Usuńspóźniłam się, biję się w piersi i o przebaczenie proszę!! :) gości ze śląska miałam weekendowych, to nawet lodówka się zapełniła i obiad z dwóch dań nagotowany ;) a kto mnie zna to wie, że gotuję tylko przy takich okazjach ;) no to troszku zajęta byłam i na blogi nie dotarłam w porę
Usuńale życzenia pod postem urodzinowym już zostawiłam, chociaż na tort już się nie załapałam, niestety!
UsuńNo dobra, wybaczam. A przepraszam, jak gości nie ma to masz pustą lodówkę i nic nie jesz?
Usuńlodówka ma prześwity, a ja gotowcami się karmię ;) żarełka tylko dla kota nie może zabraknąć, ja dla siebie zawsze rezerwowo mam parówki Sokoliki i serki Almette ;) i pomidory
UsuńNo to mnie uspokoiłaś, już myślałam, że głodem przymierasz i paczkę miałam słać...
UsuńMika, ja przymieram. Do mnie ślij. Najlepiej takie gotowe, w słoikach.
UsuńA kto quiche robił??? I leniwe???
UsuńKrasnoludki!!!
UsuńWłaśnie! One nie tylko w szafie siedzą!
UsuńAż mię zatchło z wrażenia ...
OdpowiedzUsuńDwa lata temu też takie stado siedziało, nawet bliżej. Ale takie jak to dzisiejsze, to chyba nie.
OdpowiedzUsuńHana ten twój opis niech Mika wplecie do swojego kryminału ,nada sie znakomicie to napiecie .........
OdpowiedzUsuńTo raczej do horroru się nadaje:))
UsuńPiękne zdjęcia, Ogniomistrz ma talent. A czemu mu nie pozwoliłaś podejść bliżej? I ta zieleń, jak na wiosnę...
OdpowiedzUsuńMika, przysiadły se niebożątka zdrożone, a on miał je spłoszyć???
UsuńA wiecie, że takie stado, jak sobie przysiądzie na oziminie, to potrafi spustoszyć całe pole? A żeby je płoszyć, trza mieć zezwolenie od ochrony środowiska!
UsuńPrzecie by nie płoszył, podszedłby jak Indianin, albo się przebrał za żurawia, nawet by sie nie zorientowały...
UsuńŻurawie bardzo czujne są i płochliwe, zaraz by ich nie było, gdyby rozpoznały, że człowiek się zbliża. A Hanie raczej chodziło o to, żeby ile im potrzeba pojadły i odpoczęły, jak mniemam...
UsuńMika, gdyby się przebrał, to może tak, bo teren kompletnie odkryty. Ale nie mamy żurawiego przebrania na podorędziu:( Tylko pawie i bocianie pióro...
UsuńMika dobrze gada, bo skoro opakowana mogła za słonia, w każdym razie za jego znaczącą część, to i Ogniomistrz dałby radę ;)
UsuńViki, mamy przebranie lwa, może dadzą się nabrać? W końcu lwy u nas na wsi po polach nie latajo, to mogą nie wiedzieć, że lew, to lew:)
UsuńJolkoM. tak! Jak Ty mnie rozumiesz!
UsuńViki, takiego mamy lwa:
Usuńhttp://dzikakurawpastelowym.blogspot.com/2013/12/kicz-odzyskany-na-nowy-rok-hana-pieknie.html#comment-form
Chciałabym zobaczyć Ogniomistrza jako żurawia... Wzrost ma odpowiedni:)
UsuńNie ma takiej długiej szyi.
Usuńhahhaha słoń przebił drwala ;PPP
Usuńale nie wiem, Hanuś, czy by go nie wzięły za papugę ;PPP
Dosztukowałoby się.
Usuńtez uwazam, ze Ognio powinien przebrac sie z zurawia albo choc czaple, choc mysle, ze zurawiom wsjo rawno czy do nich babuba podchodzi, czy lew czy inna dziczyzna, i tak bedzie wygladac na japonskiego turyste z aparacikiem na sznurku na szyi...bo chyba aparatki nie przebierze za , powiedzmy, sroczke albo, bronbuk, pawia.
UsuńWOW, co za piękna niedziela Ci się trafiła z takim widokiem! Ja widuję niekiedy przelatujące gęsi, kaczki lub łabędzie, jest ich mała grupka ,a i tak robi na mnie oszałamiające wrażenie, a co dopiero taka ilość !
OdpowiedzUsuńDobry wieczór:)
Hanko, zaniemowilam! Jak pyskata jestem, tak braklo mi slow z podziwu wielkiego dla Twego poetyckiego opisu. Jakbym tam byla, jakbym slyszala! A nawet widziala i czula ten dym od patologii. Przenioslas mnie w kraine basni i legend oraz zurawi. Po czym obejrzalam zdjecia i teraz chyba... juz mogie umrzec. Mam nadzieje, ze mi sie przysni.
OdpowiedzUsuńDobranoc. :)))
Aaaach...
Pantera, nie umieraj! One tu są i krążą, może zdążysz!
UsuńNie przysnily sie... :(
UsuńSpróbuj jeszcze raz!
UsuńDora, żurawi tu jest dużo, bo dużo jezior w okolicy i bagienek, a one lubią łąki i bagienka, więc jestem przyzwyczajona do ich widoku i dźwięku. Ale taaakie stado trafiło się drugi raz przez 8 lat!
OdpowiedzUsuńOj,tak, mimo, że mieszkam w mieście, też mogę poczuć ten dym, wystarczy na balkon wyjść, lub okno uchylić. Ludziska palą czym chcą,
OdpowiedzUsuńNo wyobrażam sobie,że pustoszą tyle dziobów! Ale brzuszki trzeba napełnić przed daleką podróżą, niech im ta ozimina zdrową będzie.
A Wrocław opanowały czaple . Gnieżdżą sie na drzewach na terenie zoo . Ilość tych czapli chyba też idzie w setki . Jak się na wiosnę stanie w pobliżu tych drzew to sie ma wspaniały film przyrodniczy przed oczami . Ptaszory te na ten przykład budują gniazda z gałęzi które zrywają z drzew . Od wczesnej wiosny ,do póznej jesieni widac czaple przelatujące nad miastem i żerujące nad zbiornikami wodnymi ,których u nas pod dostatkiem . Kiedyś widziałam czaple żerującą w fosie miejskiej , innym razem w tym samym miejscu czaple przeganiały wrony ,pewnie im sie do jajek ,albo piskląt dobierała .
OdpowiedzUsuńMarija, jak w Amsterdamie! Tam czaple są wszędzie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMario, będąc ostatnio we Wro, byłam w ZOO i nie widziałam ich :((( Muszę następnym razem się przyczaić, tylko czy one tam jeszcze będą ? Zimują u nas ?
UsuńViki w zimie ich chyba nie ma ,bo nie widuje ich nad miastem .Zjawiaja sie tak na początkach marca ,gdy drzewa nie maja lisci ,dlatego tak fajnie się je wtedy obserwuje . Gniazdyją w tej części zoo bliżej Odry nad tą wodą co znjduje się w ogrodzie .
UsuńAle macie fajnie z tymi żurawiami i czaplami, u mnie jeno sikorki, czasem się jastrząb trafi albo sójka.
Usuńno to już wiem gdzie:)
Usuńbyłam właśnie tam! a do wiosny niedaleko;)
byłam w Afrykarium, jeśli nie widziałaś, to polecam serdecznie chociaż 3 godziny stałam
ale teraz już pewnie są mniejsze
Mika, orzeły masz! I niedźwiedzie!
UsuńOrzeły wysoko w gorach, raz w życiu widziałam "morła cień"
Usuńpo pustoszą mus przecinek sobie wyobrazić;)))))
OdpowiedzUsuńDora, zawsze w takich razach myślę o tym, jaka ona spryskana. Przecież widzę:(
OdpowiedzUsuńMyślisz,że ozimina też pryskana?
UsuńO matko, Dora, a jak? Ze 3 razy zanim wzeszła i drugie tyle, jak już wzeszła.
Usuń:(((
UsuńAle wyobraźcie sobie teraz trafić jak w przelocie bombardują strawioną oziminą!
OdpowiedzUsuńDora, nie przejmuj się. Bez przecinków też kumamy...
OdpowiedzUsuńDora!!! Jesteś tu gdzieś??? Mieszkasz w L czy w K? Potrzebne mi to do kalendarzowej buchalterii!
UsuńO mamuniu, jakie kolory ! To u Was dziś było tak pięknie ! A u nas od rana do wieczora wisiała taka mgua, że od drugiego piętra wzwyż nic nie było widać. Normalnie jak smog krakowski, nie mylić z wawelskim !
OdpowiedzUsuńNie lubię jak odlatują ptaki,smutno mi.
OdpowiedzUsuńRucianka, nie puakaj, one tylko się przemieszczają!
UsuńTak,wiem.
UsuńPrzemieszczajom się do ciepułych krajóf.
No dzie, zobacz niżej w komentach! Dopiero były u Gorzkiej Jagody na wschodzie! Daleko nie odlatają!
UsuńKiedyś mieszkały przy studni ;)
UsuńJa tak chlipię po wszystkich które odlatają,budki mam puste.
Wynajmij.
UsuńMam nadzieję że zimą chronią się tam zmarznięte sikorki,mazurki i inne biedaki z gołymi zmarzniętymi nuszkami.
UsuńUsypaliśmy też wielkie pryzmy z liści.Dla innych potrzebujących i buda pusta stoi.
UsuńAle myślę jeszcze o klapce dla kotów w drzwiach pomieszczenia gospodarczego.My mamy ciepło a inne stworzenia o których nawet nie wiemy,marzną pod naszym domem.
Wczoraj na zewnętrznym parapecie siedziała kotka która dokarmiam i zaglądała do środka.
Kurcze,serce mi się ścisnęło/
Ewa, tak było! Słoneczko nawet przygrzewało! I jedna begonia kwitnie jak gupia...
OdpowiedzUsuńWidać, ze krakowski smog znany już wszędzie. To błękitne niebo i zieleń wydają mi się niewiarygodne po tygodniu szarego nieba. Z tym pięknym obrazem udaję się w objęcia Morfeusza, bo jutro tez pewnie słonka nie zobaczę.
OdpowiedzUsuńDzięki Hanuś za te śliczności. Dobrej nocy Kurom życzę.
dobranoc babeczki, kolorowych snów :)
OdpowiedzUsuńDobranoc:)
OdpowiedzUsuńDobranoc mówię i ja, niech wam się żurawie na zielonej łące przyśnią...
OdpowiedzUsuńKurna, przepięknościowe te zdjęcia. Ale ja już mus do sypialni, żeby taka zielona łąka mi się przyśniła i ten klucz żurawi, tfu, gęsi.
OdpowiedzUsuńPustawo jeszcze w tej sypialni Kurnikowej, wszystkie gdaczą a ja coś dzisiaj wcześnie padnięta. Ekhm chyba te obchody urodzin mnie tak zmogły.
Bacha, mnie też. Dobranoc!
OdpowiedzUsuńI tak oto Kury spać idą jedna po drugiej... Słodkich snów:)
OdpowiedzUsuńi ja się żegnam- dobrej nocki Kurki :)
OdpowiedzUsuńjak pięknie. Słońce, ozimina.
OdpowiedzUsuńNo i żurawie, co je kocham. Niech szybko wracają.
Megi, też je kocham. Może nigdzie ni polecą, jeśli zima łaskawa będzie.
UsuńO Bozsz Hana, a gdzie Ty mieszkasz, to prawdziwe cudo! po co Amazonia, po co Orinoko, po co laguny, po prostu mnie zatkalalo, chcialabym to widziec i slyszec...koniecznie kup sobie odpowiedni obiektyw, by te cuda przyblizyc i przekazac historii, Jaka ta Polska piekna i zdumiewajaca, tylko te patologie by trzeba jakos zdrowic....
OdpowiedzUsuńOgladam i ogladam...
Z wrazenia nie powiedzialam ...
UsuńDzien Dobry !!!
Grażyna, tu mieszkam! W lekko południowo-zachodniej Wielkopolsce! Żurawi tu mnóstwo, bo mają dobre warunki. Boję się, że rolnicy zaraz dostaną pozwolenie na jakiś cholerny odstarzał, czy coś w tym guście, bo ktoś będzie kombinował, żeby jakieś odszkodowanie wyłudzić. Obym się myliła.
UsuńOrinoko chętnie zobaczyłabym - tak dla porównania:)
Grażyna, obiektyw już prawie w drodze!
UsuńO to wam gratuluje i ciesze sie na zdjecia...
UsuńDzień dobry :) Ależ niesamowity widok i wrażenia głosowe :))) Trochę Wam ten smród zrekompensowały, chyba ...
OdpowiedzUsuńLidka, zrekompensowały z nawiązką. Wisiałam z lornetką na płocie, aż mi nuszki uświerkły z zimna:)
UsuńRadosne Dzień Dobry Kurki. Słonko nad Krakowem błysnęło! Niebo niebieskie widać, jak to miło po tygodniu szarej paskudy.
OdpowiedzUsuńTylko zimno 1 stopień, brrr.
Miłego dnia życzę, a żurawie na zielonym jeszcze śliczniejsze rano.
Ewa2, to się pogoda zamieniła miejscami chyba. U nas wręcz przeciwnie.
UsuńHanuś normalnie wieszczem pojechałaś, wiem co mówię:)))
OdpowiedzUsuńŻurawie widziałam tylko raz, dwa stały sobie na łące, obok której jechałam. Piękne ptaki, a w takiej ilości to wrażenie na pewno niesamowite. Fajną miałaś niedzielę (i nie mam na myśli sprzątania doniczek), bo i pogoda piękna i ptaki.
U nas, po długim okresie burości za oknem, dzisiaj nieśmiało wychyla się słońce.I świat od razu inaczej wygląda.
Wszystkim Kurkom też takiego słonecznego dnia życzę.
Wieszczkom Gardenia, wieszczkom!
UsuńSprzątanie doniczek nie jest specjalnie przykre, a jakie mam teraz przyjemne poczucie dobrze spełnionego obowiązku!
Pierwszy żuraw, którego zobaczyłam luzem i na wolności (wcale nie tak dawno temu) zaskoczył mnie swoją wielkością i rozkochał w sobie od razu. Zaraz się obczytałam na ten temat!
Może być i wieszczka, tylko wiesz one żeby gadać to tym dymem ten teges........
UsuńNie wiem czy by Ci to odpowiadało na dłuższa metę:)))
Gardenia, baaaardzo!
Usuńpiękne
OdpowiedzUsuńPrawda? Dla mnie to jest piękno w najczystszej postaci. Oby człowiek go nie zmarnował.
UsuńDziędobry :)
OdpowiedzUsuńA ja dziś zez samiutkiego rana zainstalowałam CCleanera, poodkurzałam kompa, może będzie można wreszcie pogdakać !
No, Ewa, to nadawaj!
UsuńTo te żurawie, co od nas już parę tygodni temu odleciały! Co roku mam podobne wrażenia, bo się na łąkach okolicznych gromadzą. A wyobrażacie sobie, że przez całe dzieciństwo i młodość ani razu nie widziałam ani nie słyszałam żurawia? A też mieszkałam nad bagnami.
OdpowiedzUsuńGorzka, bo wtedy ich tyle nie było, gatunek pięknie się odtworzył w ostatnich latach. Obyśmy go zaraz nie zmarnowali.
UsuńPięknie Hano! I słowo, i obraz, i dźwięk, co go słyszę i w duszy, i na zewnątrz. Musi niektóre od Ciebie już u nas. Tutejsze też się zbierają, ale jakby mniej je widać, słychać niezgorzej. Za to gęsi zatrzęsienie, ale jeszcze nie odleciały, te które odlatują i nie przyleciały te, które przylatują. Moje dwie gęgawy domowe, a raczej pastwiskowe, odfrunęły do dzikich, trzecia była na gigancie dwa dni i wróciła. Nie wiem jednak, co zamierza. U nas pogoda bardzo ładna. Jakoś nie widzę tej zimy za progiem.
OdpowiedzUsuńRogata, prawdziwy spektakl, co nie? Takie ptaki wymagają stosownej oprawy:)
UsuńHłe, hłe, hłe... :-) Twój opis przypomniał mi dzieło Magdaleny Samozwaniec "Na ustach grzechu" i jej zwalające z nóg porównania typu "wilgotny, jak obcałowana wiejska dziewczyna" :-)
OdpowiedzUsuńJa się stanowczo domagam zobrazowania "smużki dymu z komina patologii"!!! :-))))) Plisss... :-)
No i widzisz Riannon, a ja nie mogłam dojść z czym mi się to kojarzy... Dzięki za iluminację:)
UsuńHrehre, Riannon, Ty mnie nie podpuszczaj...
UsuńPrzysięgam, że niczym się nie inspirowałam! To melodia duszy mojej!
UsuńTe drżące osikowe listki zwłaszcza...
UsuńMoże za młodu czytywałas Mniszkównę? Bo to się podobno na umysł rzuca, hi, hi... :-)
UsuńOwszem, zamierzam Cię jak najbardziej podpuścić, poproszę o zobrazowanie smużki dymu z komina patologii :-)
Riannon, a kto nie czytywał Mniszkówny?
UsuńJestem już tak podpuszczona, że nie wyrabiam...
Dobre południe wszystkim, u mnie wreszcie słońce!!! Ale o 9 rano było minus 5... Miłej reszty dnia wszystkim.
OdpowiedzUsuńTo u Ciebie już mróz?
UsuńPo południu mam niwę, a jutro pobieranie krwi u owiec. Horror.
Jak to w górach...
UsuńOch, nigdy nie widziałam ani jednego żurawia, mój tylko je podgląda gdy na wioskę do leśniczego gna, zdjęcia zrobił ale to nie to samo co żywe prawdziwe i prawie na dotknięcie.
OdpowiedzUsuńOpis Twój zrobił takie wrażenie żem prawie stanęła obok Ciebie w podziwie, trochę spóźnione to stanie było, ale na pewno tam stoję do teraz, podziwiając co chwilę zdjęcia.
Miko zapomniałam o rocznicy w Styczniu :) w przyszłym będzie druga rocznica gdy mnie napadło na bloga pisanie. :)
Cieszę się że przepis w zakładkach. Wszystkim miłego dnia :)
O, to już niedługo będziemy świętować u ciebie:))
UsuńElka, w stupor wpadłaś chyba nie planowałam tego, hrehrehre...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńWyslałam @ Arte
UsuńA u Ciebie znów suspens, a miałam chwilę i tak chciałam poczytać. Zaraz wybywam z domu, a wieczorem może nie być prądu. Od rana nie ma wody. Wróci woda, zniknie prąd. I tak przez tydzień.
UsuńOwieczko, szkoda, ale zupełnie nie wiem dlaczego się tak stało - głupi bloger:)
UsuńDzięki, Mario, wkleiłam:)
UsuńOd Ciebie, Hana, jak zdjecia pejzazu czyli pejzarzu, to kolory majo niesamowite...kolory ktore slonko czaruje to och i ach!
OdpowiedzUsuńChyba nigdy nie slyszalam zurawia kolektywnie, u nas w miescie (adminiastracyjniemowiac) jest rezerwat wodnego ptastwa, ale rzadko cus przelatuje nad glowo, pewnie uwionzane za noge sa..., nawet sie zastanawiam czy widzialam jakies luzem...widzialam jakies czarne cosie, egrety co nie wiem co so po polsku.
zwizuazlizowalam szaranczowa dzialanosc zurawi wsrod pryskanej oziminy i skomasowany atak potrawienny.....
a ja za to widzialam raz albatrosa. z Moim Tatkiem na szczescie, bo pewnie nikt by mi nie uwierzyl, a tak to bylo dwoje co widzialo to samo, hrehrehre
mnie cos chodzi po glowie, ze ten kolega wielkopolski, co za wsio mieszka, to mi pisal i chyba przyslal raz zdjecia albo zurawi albo czapli co na popas stanely na duzym kawale ziemi mniendzy jego stodouo a lasem, caly byl chlopina zachwycony wydarzeniem, choc udawal cool.
a ja tu urbanistyczne wrobelki, takie malenstwa jak wrobelki ale mnieje, bardziej pekate, z maluskim ostrym dziobkiem (dunnock po naszemu), rudzik - dziad-rozbojnik, co pyskuje jak jeszcze ciemno jest, oglasza swiatu, ze TU to jest jego...popada biedny patszek w rozterki i pewnie mu piana sie z dzioba toczy, ja pyskuje i odgania a tu lataja dwie sikorki, kos siedzi na plocie i gluchego udaje, a na daszku siedza dwie synogarlice albo golebie lesne...gdzie sie ptaszek nie obejrzy tam wrog! no i czasem sie jarzabki zdarzaja, ale to w czasach jak pisklaki sa...oraz sroki. No i mamy mewy!! teraz jakos cicho siedzo ale wiosna-latem to skrzecza i od razu wiem, ze jestem prawie nd morzem!
Mam nadzieje, ze zurawie zdaja soebie sprawe, ze sie wydatkowaliscie na nowy obiektyw DLA NICH i wroca i poczekaja i sie ustawio do fotosa.
Opakowana, egretta, to ni mniej, ni więcej tylko czapla. A nasze żurawie dro się wniebogłos codziennie. Ale takiej ilości wniebogłosów naraz jeszcze nie słyszałam. To było coś!
OdpowiedzUsuńWyobrażasz sobie, co będzie Z obiektywem?
omdlewam na mysl....nadawm sie na podgladacza. ptaszkow...
UsuńWasza Malaria wiszaca u telefonu do, tfu, skarbowego...muzyczka choc klasyczna, jakby Mocartem zalatywala, alibo skoczno fugo Bacha.....zara mi ucho odpadnie....
matku bosku...w czasie trwania (trwa mac!) fug oraz mocartow odbylam na drugim telefonie nawet rozmowe sluzbowe, tak to gralo i gralo...az sie zglosil calkiem bystry pan, ktory przekazal mi jeszcze bystrzejszemu pankowi, z ktorym sie dogadalam. Jak z czlowiekiem! Kuniec swiata, bo normalnie mozna tak po proznicy gadac z urzednikami w takich miejscach, choc u nas to majo choc poczucie humoru...
UsuńDziędobry! Ja na chwilę, bo dzisiaj dzień szalony. I znowu zachwycam się zurawiami. Widywałam kiedyś na wolności taką parkę. Upodobały sobie piękne miejsce pod lasem. A tutaj takie tłumy! Kolory na zdjęciu wiosenne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i lecę dalej:)))
A ja żurawia na żywo nie widzialam. Czaple tak. Jak leciały widziałam i słyszalam. Ale ja nie o tym chcialam : Hanuś, dostaŁam wlaśnie do swych ronc KALENDARZE ! (Gosi już zameldowalam) I wrzeszczę na cały głos : PIĘKNE SĄ !!! Aż się wzruszyłam z tej ich piękności ! Dziewczyny, wszystkie tsy ! - kawał bardzo dobrej roboty !!!
OdpowiedzUsuńEwa, tylko z tabelkom dałam ciała... Nigdy nie byłam mocna w tabelkach:(
UsuńSpoko, nie ma tego złego !
UsuńCoś jest nie tak z moim blogiem, jeśli chcecie zobaczyć jakie prezenty dostałam od Marii, to proponuję albo wejść na stronę główną, albo wpisać adres:
OdpowiedzUsuńhttp://cudartenka.blogspot.com/2014/11/tyle-tej-jesieni-jeszcze-jest-przed-nami.html
wpis jakby dla mnie z tmi zdjeciami...
UsuńA Marija to zdolniacha jest!
wpis o moim Wro :)
Usuńa cudeńka od Mariji cudne :)
no dobra, nich bedzie NASZYM Wro...:))))
UsuńCieszę się, że to WASZ Wrocław tak mnie zauroczył:) A Marija ma w swoim domu więcej takich cudeniek:))
Usuńhrehrehre
Usuńniech Marija pokaze wiecej!
Pewnie, że tak, mogłaby trochę porobić zdjęć i pokazać jak powinno być w każdej pracowni (taki porządek, że hej:)))
UsuńAni do Jagody ani do Arteńki za nic komentarza wysłać nie mogę, coś tam u nich wysiada ten blogspot trudno, pomilczę więc na wasz temat w Kurniku. :) U Jagody chciałam napisać o obrzędowych słowiańskich ręcznikach u Arteńki o zdjęciach a u was sobie pomilczę troszkę zmęczona się poczułam, zimowe nastroje. :)
OdpowiedzUsuńAle, ale zachwycające kalendarze u Gosi już napawałam się i wołałam głosem wielkim o urodzie doskonałości i artyzmie tu tylko piuknę cichutko: - dziękuję i jestem bardzo wdzięczna, bardzo.
Pięknie dziękuję za obecność u mnie:)
UsuńHanus, jak u Chelmonskiego..Dreszcz mnie normalnie przelecial, bo dolozylam sobie dzwiek, do twego opisu. Pieknie.
OdpowiedzUsuńI dobry wieczor:)
rzeczywicie zalatuje Chelmonskim..niesamowite....
UsuńHanuś, melduję, że kalendarze dziś otrzymałam:))) Jedna kopert odklejona była całkiem, ale nic nie zginęło na szczęście. Kalendarze są urocze, będzie się człowiekowi micha cieszyć rok cały:))) Zakochałam się w twoim Smoku (czy Smoczycy?)!
OdpowiedzUsuńCudnie, Mikuś!
UsuńMika, żurawie ćwierkajom, że ma być kolejny odcinek super ciekawej powieści :)
UsuńYhy, ma być... Jak się ponapawacie żurawiami:)))
Usuńłeee to za rok, wobec tego :{{{{
UsuńEee, chyba nie:)))
UsuńAle ci zazdraszczam tego widoku! Wspaniale to opisałaś. :)
OdpowiedzUsuńDo mnie jeszcze ni doszły, buuuuu.
OdpowiedzUsuńewcia, Poczta nie lubi Ewkuff ;P
Usuńale w sumie to mnie pocieszyłaś, bo już się obawiałam, że moje się gdzieś zawieruszyły
vki-też ewa :P
Oooo, to nas tu Ew więcej. Mam nadzieję, że jutro dotrą.
UsuńNiektóre lubi, hrehrehrehre .
Usuńewa, ale Ty jesteś ewa czy Ewa ? ;PPP
UsuńBry wieczór;)
OdpowiedzUsuńHano ale świetne te rysunki kalendarzowe,nie umiałabym wybrać, który podoba mi się najbardziej. Pewnie będę je czytać z każdym miesiącem od nowa,wpatrując się w szczegóły i szczególiki:)
Mam kalendarz:) Ile te koty, prawdziwe i narysowane, mają wdzięku! W sierpniowych jestem zakochana. Dziękuję, Dziewczynki, za Wasz trud. Te kartki przez cały rok będą oczy cieszyć:)
OdpowiedzUsuńNiesamowite!!! Superowe zdjęcia i wspaniale Pani to opisała. Ja też prawie usłyszałam żurawie.
OdpowiedzUsuńTakiego nalotu gosci nawet moja kuchnia mogłaby nie strzymac ale widok... zachwycajacy ;-)))
OdpowiedzUsuńKiedys daaaawno temu widzialam... jak niebo pociemnialo w srodku dnia i chyba przez dwie godziny "odlatywało"
Niezapomniany widok ;-)))
Hano! Nie wiem, co robi większe wrażenie - zdjęcia czy opis. Zazdraszczam przeżycia na jawie i wdzięcznam, że się podzieliłaś tak cudownie, że w duszy słyszałam i widziałam ten spektakl ;)
OdpowiedzUsuń