Inspektor wszedł do „Babetki”.
Przy jednym stoliku siedziały dwie rozplotkowane matrony,
pochłaniające lody i rogaliki. Jakoś dawały radę, chociaż usta
im się nie zamykały. Na widok inspektora zamilkły na chwilę,
oddając się wzmożonej konsumpcji. Pani N podniosła się zza
kontuaru. „O, pan inspektor, znów u nas? Witam, witam, czego pan
sobie życzy?”
„Dużą kawę z bitą śmietaną i
cynamonem. - powiedział B. - „ A jak tam sprawa babeczek?
Naprawili ten piec?”
„Nie skończyli, jeszcze, niestety,
to coś bardziej skomplikowanego, niż myślałam, nie wiadomo, czy
nie trzeba go będzie zdemontować...”
„O, to duży problem. No i zawód dla
wielbicieli babeczek...” - uśmiechnął się inspektor.
„Trudno, będą musieli zmienić
upodobania.” - prychnęła pani N.
„Ale chyba tylko tymczasowo, zanim
piec nie zostanie naprawionyy? „ - zapytał z niepokojem B.
„Nie wiem, nie wiem, wszystko się
okaże... Być może sprzedam kawiarnię, wie pan, lata już nie te,
stanie przy piecu mnie męczy...”
„A może wzięłaby pani kogoś do
spólki? - podsunął inspektor – byłoby pani lżej...”
„O nie, ludzi pan nie zna czy co???
Oszukają, ograbią i na lodzie zostanę. Żadnych spółek!”
powiedziała stanowczo pani N. „Niech pan siada, zaraz kawę
przyniosę...”
B usiadł przy stoliku, z daleka od
rozplotkowanych pań. Żal mu się zrobiło tego miejsca ze
staroświecką atmosferą, burkliwą właścicielką, przepysznymi
ciastkami, a zwłaszcza babeczkami... Nagle wpadła mu do głowy
pewna myśl... Przypomniał sobie pana H, znakomitego mechanika,
który przed emeryturą zajmował się naprawą pieców w
retauracjach i piekarniach w samej Warszawie. Nie chcieli go stamtąd
puścić, dopiero jak wyszkolił kilku pracowników mógł spokojnie
przejść na emeryturę i wrócić do rodzinnego miasteczka. Ale
nadal dorabiał sobie naprawianiem różnych zepsutych urządzeń.
Gdy pani N przyniosła kawę, poprosił
ją, żeby usiadła przy stoliku. Niechętnie się zgodziła.
„Pani N, przyszedł mi do głowy
pewien pomysł... - zaczął inspektor. „Kto pani naprawia ten
piec?
„Firma, która go montowała, a bo
co? - zapytała nieufnie.
„Nic, nic, pomyślałem tylko, że
gdyby sobie nie poradzili, to mógłbym przysłać do pomocy pana H,
wie pani, że on w Warszawie potrafił wszystkie piece naprawiać,
nawet w najdroższych hotelach i restauracjach. Jest znakomitym
fachowcem!”
Pani N popatrzyła na inspektora z
zastanowieniem. Chwile milczała, w końcu powiedziała - „Zobaczymy,
jeśli oni dzisiaj tego nie naprawią, to zadzwonię do pana. Jeszcze
coś?”
„Nie, nie, dziękuję.” Inspektor
był trochę zaskoczony tą łatwą zgodą, spodziewał się raczej
ofuknięcia, prychania i czegoś w rodzaju „Poradzę sobie sama!”
Pani N była osobą samodzielną i niezależną i nie lubiła mieć
wobec nikogo długów wdzięczności, a szczególnie wobec policji,
nawet w osobie inspektora B.
Pan X pomału przyzwyczajał się do
obecności kota w domu. Było mu nawet przyjemnie, że ma się do
kogo odezwać, że ktoś potrzebuje jego opieki, że czasem mruczy a
czasem prycha... Jedno, czego nie lubił, to czyszczenia kuwety...
„Szkoda, że kota nie można
wyprowadzać na spacer, jak psa... Byłoby znacznie wygodniej.” -
pomyślał. Zaopatrzył się w specjalne rękawice i szufelkę do
usuwania pozostałości po posiłkach Odysa. Kot za każdym razem,
gdy pan X zabierał się do wymiany żwirku towarzyszył mu przy tej
czynności, przyglądając się kpiąco, jak pan X nakłada rękawice.
Profesor był bliski zakupienia również specjalnych maseczek w
aptece, ale w głębi duszy czuł, że to już graniczyłoby ze
śmiesznością, a Odys chyba by pękł ze śmiechu, wewnętrznego,
oczywiście.
Po kolejnym takim zabiegu poczuł, że
musi wyjść zaczerpnąć świeżego powietrza. „Idę się
przejść. - powiedział do Odysa - „Ty zostajesz i grzecznie
idziesz spać, dobrze?” Jeszcze nie dokończył zdania, jak Odys
już leżał na fotelu, zwinięty w kłębek i łypiący zielonym
okiem. „Idź sobie, idź, nareszcie chwila spokoju będzie...” -
zdawał się mówić.
Pan X wyszedł, starannie zamykając
drzwi na obydwa zamki i skierował się w stronę parku miejskiego.
Lubił tam przesiadywać nad stawem, szczególnie na wiosnę i w
jesieni. Brał ze sobą zawsze coś do czytania , a najczęściej
były to... kryminały, oprawione dla niepoznaki w szary papier, tak,
aby nikt się nie domyślił tej słabości profesora. X bowiem
kochał kryminały od dzieciństwa. Traktował je jako odskocznię od
dzieł rzymskich filozofów a także jako doskonałą gimnastykę dla
umysłu. W trakcie czytania zawsze robił notatki, przewidując rozwój
wypadków, przy czym często udawało mu się już dość wcześnie
rozwikłać intrygę. Tym razem nie wziął żadnej książki,
kryminał toczył się w realnym życiu i X chciał spokojnie
pomyśleć i uporządkować fakty.
Usiadł na swojej ulubionej ławeczce
nad stawem i zapatrzył w brązowe pałki, wystające z wody. W parku
było dość pustawo ,pogoda nie sprzyjała spacerom. Profesor był z
tego zadowolony, przynajmniej nikt nie będzie mu przerywać
rozmyślań...
Pomylił się jednak. Po jakichś 15
minutach gałęzie pobliskiego krzewu poruszyły się i wyszedł zza
niego niejaki U, powszechnie znany lump i drobny złodziejaszek,
mający ogromną słabość do wytwornych alkoholi typu wino marki
„Wino” lub „Szał” z zamazaną reprodukcją obrazu Władysława
Podkowińskiego na etykiecie. Nie wyglądał świeżo, raczej wręcz
przeciwnie a kompilacja zapachów wydzielana przez tą postać
skłaniała raczej do zachowywania bezpiecznej odległości podczas
konwersacji. Odziany był dość oryginalnie, w sweterek z różowym
słonikiem na froncie, na to narzucona była kraciasta koszula
drwala, ze śladami posiłków z ostatniego półrocza, a na to
wszystko przykrótka jesionka pochodząca chyba z lat 50-tych. Stroju
dopełniały zgruchmonione i wypchane na kolanach dresy
nieokreślonego koloru i buty trapery, z których wystawały czerwone
włóczkowe skarpety. A zwieńczenie stanowiła tęczowa apaszka,
fantazyjnie zamotana wokół szyi. Ten obraz lekko wstrząsnął
profesorem, przywiązującym niezwykłą wagę do stroju i schludnego
wyglądu. „No, jeszcze mi jego tu potrzeba! - jęknął w duchu X
– Znowu będzie żebrał o pieniądze na wino!”
„Dobry , szefie! - odezwał się
chrapliwie U. Głos miał podobny do Himilsbacha, tylko głębszy. -
„Szefie, pogadać chciałem...” - ciągnął U.
„Panie U, nie mam przy sobie
pieniędzy i ...” - zaczął profesor.
„Ale ja nie o kasę, nie! -
zaprzeczył gwałtownie U. - „Pogadać muszę, jak człowiek z
człowiekiem, no...”
Dopiero teraz pan X zauważył, że U
trzyma jedną rękę za plecami. Dreszcz niepokoju przebiegł mu po
plecach „Co u licha, napaść mnie chce, czy co??” - pomyślał
nerwowo.
„No to o co chodzi?” - zapytał
niecierpliwie.
„Szefie, pan się nie gniewa, ale...
to jażem to gwizdnął...” i wyciągnął zza pleców rękę z
podłużnym zawiniątkiem, z którego wystawała fantazyjna rączka...
„Moja parasolka??!! Parasolka mojej
matki??!” zawołał profesor - „Co u licha, panu wpadło do
głowy!!!”
„Ciii, szefie, no przepraszam, nie
strzymałem... Jakżem zobaczył, żeś pan ino na jeden zamek drzwi
zamykał, to se pomyślałem „Tera albo nigdy...” Widzisz pan,
za punkt honoru se wzięłem, żeby się do pana włamać, a pan nic,
ino te dwa zamki i dwa zamki, a ten drugi to jakiś taki frymuśny na
dodatek... Ten T, co to z nim czasem balujem, to nic ino furt się ze
mnie śmiał, że nigdy się do pana nie włamie... No i założylim
się, o ten „Szał... Ino musiałem coś przynieść na dowód, żem
był u pana w środku, no to żem chycił to parasolke, bo wiadomo,
że nigdzie indziej takiej nie ma... T chciał opylić, ale żem nie
dał, swój honor mam. Szefie, pan zrozumie, to tak dla sportu
ino...No sorki, jak to mówio...”
Pan X słuchał w lekkim osłupieniu,
ale szczęśliwy był, że odzyskał pamiątkę po mamie.
„No dobrze już, dobrze, panie U,
dobrze, że pan oddał. Powiem inspektorowi, że sam schowałem do
szafy i zapomniałem, w końcu mam prawo mieć sklerozę...”
„Ludzki z pana człowiek, panie X ,
wypijem za pana zdrowie. Ale jeszcze jedno sprawe mam...”
„”No słucham” - powiedział
profesor z roztargnieniem.
„Bo wisz pan, w te noc, co to się
potem okazało, że M zaginoł...” - urwał nagle, patrząc gdzieś
dalej ponad głową profesora - „ O kurna, Tyrolka idzie, a jażem
jej ostatnio pościel ze sznura ściongnoł!Spadam!” - i zniknął
w krzakach.
„Ale... „ - zdążył powiedzieć
X. Niestety U już nie było. Alejką nadchodziła pani w
tyrolskim kapelusiku, wleczona nieco przez pięknego owczarka
niemieckiego...
P.S. Autorkami zdjęć są: Grażyna, Gosianka oraz Marija
haaaa, dopilnowałam... to lece czytać !
OdpowiedzUsuńMałoooooo !!!
OdpowiedzUsuńNo wiesz co! Przecież nie mogę dać od razu wszystkiego! Już jest nast epny kawałek napisany, ale mszę go dokończyć:)))
UsuńOczywiście nie mszę, tylko muszę:)
UsuńSama zaproponowałam kryminalne wtorki, a teraz jęczę :)
UsuńEwuś, wracaj, dokleiłam co nieco...
Usuńno wlasnie, trochu malizna leci, ale se pomyslalam,z ejak malizna to oznacza, ze szybciej bedzie nastepny kawalek :)...ciekawe, czy ze stawu nie bedzie wygladac jaki podejrzany kadlub topielca.....
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że treść nie będzie nieodpowiednia dla dzieci bo się wciągnęłam :)
OdpowiedzUsuńNo wiesz, jak to kryminał, trochę krwawy być musi...:) Poprzednie części są w zakładce Szary dzień pana X. A, muszę dokleić dzisiejszą...
UsuńBajkimajki nie bój nic, Mika to sama subtelność!
UsuńA nie mowilam, ze to bedzie cala powiesc....Mika bedziesz nas torturowala dlugo, ale to chyba dobrze, , bedziemy czekaly i czekaly i umieraly z ciekawosci...a pani N bedzie miala okazje by sprzedawac babeczki, ...no jezeli uda sie naprawic piec, ktory, wyglada na to, zaczyna odgrywac bardzo wazna role w tej historii..
OdpowiedzUsuńjak to Mika, dodalas cd opowiesci? czy mnie sie niedowidzialo...teraz jest wlamywacz a przedtem go nie bylo...czy tak?
UsuńNo, przecie napisałam poniżej, że doklejam:))
UsuńNo masz, zmolestowały Cię, Mika. I co, teraz będziemy czekać z tydzień!?
UsuńSię zobaczy jak wena przyjdzie:))
UsuńWeź parę gorków umyj!
UsuńEeee, znajcie moje dobre serce, dokleiłam tą resztę co jest napisana... Więcej namójdusiu jeszcze niema... To proszę czytać jeszcze raz...
OdpowiedzUsuńno wlasnie, to jednak mialam racyje, a juz myslalam ,ze mam przewidzenia a raczej niedowidzenia
UsuńNo, to już lepiej :))) Ale fajny kawalek !.. Mikuś a skąd wiesz, że wino"Szał" ma Podkowińskiego na flaszce ? Czy to fikcja lietracka podsunienta przez Twom wybujałom kryminalnom wyobraźnię ?
OdpowiedzUsuńTo niestety nie jest moja fantazja. Widziałam to na własne oczy w Szczecinie, w czasach mojej pracy w teatrze. Byliśmy tam ze spektaklem i udałyśmy się z koleżanką J do monopolowego celem zakupu wina, które było do spektaklu niezbędne i padłyśmy z wrażenia... Ekspedientka patrzyła na nas jak na wariatki, a myśmy się mało nie popłakały z radości...
UsuńNa Mazurach pija się ( tzn, nie ja pijam, ale są tacy, co pijają) Perłę Mazur, 4,50 za butelkę:))) To klasyczny mózgotrzep....mam taką fajną historię o tym napitku, co to został postawiony dla ś.p.Antoniego, miejscowego oryginała, który spłonął żywcem w barakowozie.......i mimo, że Antoni już nie żył, to wino marki wino, wypił:))))
UsuńMnemo, opowiedz!
UsuńTU????
UsuńMożesz u siebie!
UsuńTeż mnie ten "Szał" zaintrygował:)
UsuńMika, skąd u Ciebie taka dogłębna znajomość wytwornych trunków? Research zrobiłaś? Zapałałam sympatią do U.:)
OdpowiedzUsuńOdpowiedź powyżej...
UsuńTeż go lubię...
UsuńJa go lubię za styl, swoisty honor bandycki i głos głębszy niż u Himilsbacha:)
UsuńHa, ha ten U to "wypijem" mówi, jak moja Ruda-koleżanka:)) Moja Ruda jeszcze pięknie śpiewa na dodatek, na całą Kaczorówkę i okolicę, jak pośpiewa, woła tak " Lala (tak mnie zwie) wypijem?????" A potem znowu śpiewa.......... fajna ta moja Ruda, koleżanka po fachu......
OdpowiedzUsuńA to nie tego, hmm, alter ego w rudej peruce dla niepoznaki:))))?
UsuńNie Mika, Ruda, to postać z krwi i kości, rodem ze wschodniej Polski, gdzie naród umie się bawić, ale jest robotny i twardy. Jak nie mieliśmy jeszcze kosiarki spalinowej kosiła nam działkę kosiarką ręczną napędzaną siłą ludzkom........ale Ruda zaprawiona, 17 lat na siłowni:))))) I robiła to z upodobaniem:)))) Mam to wszystko na filmie:)) W Kaczorówce zanim my otworzymy oczy to Ruda już obudzona i wszystkim kawę parzy........ja to przy niej miernota.......
UsuńMnemo, bierz przykład z Rudej:)
UsuńCo to jest kosiarka napędzana siłom ludzkom? Kosa?
OdpowiedzUsuńNie taka kosiarka, tylko się jom pcha, bo nie jest na prunt ani na ropę, tylko siłę mięśni:)))
UsuńMam taką,bardzo fajna.
UsuńPo płaskim i na małej trawce, to fajna, ale Ruda kosiła zarośnięte gumno:))) Ja nie dawałam rady:))
UsuńHurra,parasolka się znalazła :)
OdpowiedzUsuńNo tak, Rucianko, ale to znaczy, że nie miała ona znaczenia dla intrygi kryminalnej. Chyba, że nastąpi nieoczekiwany zwrot akcji.
OdpowiedzUsuńTego nie wiemy.Profesor jeszcze jej nie oglądał. Może jest podarta i zakrwawiona?
UsuńSzkoda by było,lubię stare koronki.
No co ty, U by takiej nie oddawał...
UsuńAlbo będzie w niej jakaś wiadomość z zaświatów.
UsuńMógł nie zauważyć,sam też jest nieźle uflimoniony.
UsuńAle honorowy:))
UsuńNie mam czasu na czytanie komentarzy, zrobię to później. Połknęłam następną część, podoba mi się coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńU nas lumy pijają jeszcze w ostateczności "jagodziankę na kościach".
Czyich kościach?
UsuńAgniecha, takich wykopanych i zalanych denaturom.
UsuńFuuuj....
UsuńOmamuniu, Agniecha, widzę, że muszę Ci to wyłożyć. Nie wiem, jak jest teraz, bo rzadko pijam, ale kiedyś denaturat miał na nalepce trupią czaszkę i stąd nalewka na kościach! Ty młoda strasznie musisz być:)
UsuńDenaturat z taką nalepką to ja pamiętam, ale też nie załapałam o co chodzi z jagodzianką na kościach. Niezłe:)))
UsuńU mnie to siem nazywało"rum na kościach"-miasto portowe/było/to i gatunki musiały mieć"światowe"nazwy:)
UsuńA u nas się mówiło na ten "specyjał" "jarzębiak na kościach". Nie wiem natomiast czy nadal ma swoich zwolenników :))
UsuńAle zawsze na kościach, niezależnie od stron świata! Jagodzianka, ze względu na kolor wydaje mi się najtrafniejsza.
UsuńA amatorzy tegoż napitku przecedzali go przez chleb, żeby stracił ten jagodowy kolor:))
UsuńTo nieprawda, przepuszczanie przez chleb nie zatraca koloru ! Sprawdzilim z kolegami osobiście !
UsuńTo po kiego grzyba przepuszczać?
UsuńZ nadzieją, że jednak straci...
UsuńSprawdziłam naklejkę na denaturacie, bo mi dwie butelki zostały po zeszłorocznej wizycie Hany , nie ma już trupich główek tylko ostrzeżenia:)))
UsuńKurki, zajęta jestem jakoś ale przeczytałam dziś część 2 i 3 i oby tak dalej. Mika, dobrze Ci idzie. Nie daj się Kurom podpuścić, dopieszczaj swój kryminał, a potem go opublikujesz beż żadnych zmian i zostaniesz sławną pisarką polską.
OdpowiedzUsuńDzięki Agniecha, dzisiaj się złamałam, bo chciałam U przedstawić, potem tak letko to nie będzie:)))
UsuńMnie ta porcja kryminału na razie zadowoliła. W takich kawałkach może być:) Czekam teraz na cd, który zapewne niebawem nastąpi:))
OdpowiedzUsuńNo nareszcie, nienasycone jesteście! Teraz trza poczekać aż mnie natchnienie złapie:)))
UsuńTo bedziemy Ci podsuwac dobre konski oraz zmywanie zeby Ci wena leciala wartkim potokiem.
UsuńAle bez dopiski byłabym nieukontentowana ! Ten kawałek dodany jest super ! I mię zadowolił !
UsuńTo ja się załapałam na już z dopiskiem i myślę sobie - qrna, znowu mało:) I odświeża, odświeżam i nic...
Usuń"Porwanie doni Agaty" przyleciało, ale sobie poczytam w łóżku, mniam!
Ci zazdroszczę, ja nie jestem w stanie w łóżku jednej strony przeczytać, zasypiam od razu.
UsuńMika, ja zasypiam po trzech stronach, ale co sie przedtem nacieszę tą perspektywą, to moje!
UsuńHana - ja tez tak mama...jak nie moge zasnac, albo sie budze w nocy to musze siegnac po cos naprawde dobrego do czytania, sen zaraz murowany.
UsuńDziędobry. Pada. jeszcze czarno ale juz pada....ogrodek sie podleje, a ja dzis zamiaruje isc na spacerek dluzszy zeby sie przyzwyczaic, bo planuje, jak mi sie to kolano wyleczy , spedzac codziennie tak do godziny na szpaciren gejen. ufam (!!) ze bedzie to pierwszy krok ku byciu witkom i bez szafy gdanskiej (3 drzwiowej, z lustrem) po zadniej mej stronie.
a teraz lece poprasowac (tak dla zabawy, hrehrehre) i potem odrobic lekcje z ceramiki. a potem isc na spacerek a potem umyc wlosy - dzis bede madrzejsza i nie umyje przed wyjsciem, co w sumie JEST norma....
Opakowana, u nasz też buro i pada. Jednak masz w perspektywie fajny dzień, tylko kulanka nie przeforsuj! Żeb dla zabawy prasować, no, no...
Usuńtlomaczenie musze uczynic - teraz, jak slubny pracuje z domku to ja nie wyglupiam sie w prasowanie jego szmat....moich byla kupka na krzesle w kuchni, on ma stos ponad metrowy co stoi na fotelu bujanym i jest wyzszy ode mnie, do tego ma niewielki kosz pelen takze samo, wiec w porownaniu moje to BYLA zabawa - glownie spodnie, a jako z ejestem posiadaczka szafy gdanskiej (3 drzwiowej, z lustrem) to prasuje tylko nogawki, reszta sie na odwloku sama rozprasuje....no i skonczylam, godzinka z ogonkiem, w radiu nieglupio gadajo, sokawka stojala, to to jest tylko zabawka, 20 sztuk do prasowania, z tego jak mowie wiekszosc portki, tralala, slubny ma pierdylion koszul...on uwaza, ze za za duzo cichow ale nie wie co wywalic (wywala co nie pasuje, przez te wsciekle krasnale, oczywiscie) i mowi, z emu sie w szafie nie miesci (wpycha do szuflad nieekonomicznie) i latwiej jest jak jest albo w koszu na pranie albo na kupie do prasowania, odpada problem przechowywania...moja jedna kolezanjka nigdy niczego zawczasu nie prasowala, w szafie trzymala cala kupe innych rzeczy a ciuchy jej wisialy na takim stojaku dlugim a la sklepy i jak cos potrzebowala to pod reka miala zelazko. a te nieprasowalne to zatrynione byly w komodzie....
UsuńPodoba się mi określenie zgruchmonione spodnie. Czyli jakie? ;)))
OdpowiedzUsuńA akcja się rozwija, super :)
Jeszcze zdołałam przeczytać Twojego kryminałka, Miko, pewnie zaraz odpadnę, bo nie śpię od 3.30, a wstałam dziś około 4.30 - wolałabym, żeby był to jednostkowy wybryk ;) Robotę intelektualną za to podciagnęłam hrhrehre ....
Tak z własnej woli wstałaś o 4.30????? Czy jakiś cel w tym był??/ Zgruchmonione to takie wypchane, stłamszone i wymięte:))
UsuńMika jesteś miszcz , ta postac lumpa tak pieknie opisana ,to musi być czlwiek z fantazja ,a może to jaki artysta ,który sie stoczył ,co ty na to Hana ? :)))
OdpowiedzUsuńSzkoda że na sweterku to nie smok ,bo byś mogła zilustrowac sweterkiem Arteńki ;))) Przypomne że sweterkiem tym wygrała konkurs na kicz u Mnemo :)))
Liście spadłe z tego miłorzęba na zdjęciu wyglądały jak złoto , w którym sie brodziło ,może by ci sie to przydało do akcji :))))
Marija, Arte ciągle coś wygrywa, nie? Ma Dziewczyna szczęście, może wylosuje u Gosianki w tej sytuacji? Czego Jej życzę.
UsuńMyślisz, Marija, że się stoczył? A może właśnie jeszcze nie?
Fantazji mu chyba nie brakuje... Przeszłość jego mi bliżej nie znana, ale na pewno jest to postać nietuzinkowa:)))
UsuńMnie sie widzi, z elump bylby zwykly lum gdyby nie sweterek. i natetychmiast chce sie solidaryzowac z lumpem i pragne miec sweterek z rozowym slonikiem!!!
UsuńOpisany jest cudnie!! Rozwijaj pana w sweterku!!
Jeśli sobie życzycie - poszukam sweterka ze słonikiem:)))
UsuńA za życzenia szczęścia w losowaniu z góry dziękuję:)
jak przeczytałam o tym słoniku, to odraz o opakowanej pomyślałam hahahha
Usuńzresztą mnie się teraz każdy słoń kojarzy z opakowaną :PPP
i w całym tym opisie zabrakło mi tylko torebusi :)
jakoś tak czule pomyślałam o patologii zaprzyjaźnionej z Haną hahhahaha
widze, ze juz do konca swiata bede za slonia robic, hrehrherhehrhehher
Usuńtez mi brakuje torebusi abo choc pederastki....
pederastki.. no bo ta tęczowa apaszka .. ;PPP
Usuńrozmarzylam sie.....
UsuńKtóra zrobi sweterek ze słonikiem różowym????
Usuńpewnie ja....
UsuńLidka, jak dla mnie, słowo zgruchmonione zawiera szfystko! Pogniecione, powypychane, opadnięte, brudne, bezkształtne, szaro-bure.
OdpowiedzUsuńTeż wstałam o świcie, ale się po drodze zdrzemuam.
Piękne słowo:))
UsuńTo obie miałyśmy długi dzień ;) ja nie miałam możliwości dżemki ;)
Ja jeszcze uzywam slowa "zgrdulone", wyraza to samo.autorstwa mojej Babci, co to rozne ciekawe slowa miala w swoim slowniku, oj miala....
UsuńA rozdziapa znacie? Tak nazywam kierowców, którzy jeżdżą jak rozdziapy: okrakiem, powolutku, wypucowanym oplem i mają na głowie kapelutek.
Usuńja do takich sie zwaracam per "dziadku"! Rozdziapa pasuje, rzeczywiscie!!
UsuńTaki dziadunio co jedzie powolutku i w kapelutku to zazwyczaj jest nizszy ode mnie i z daleka wyglada jakby samochod, jak sama nazwa wskazuje, jechal sam. czesto obok siedzi tej samej postury babcia, oba osobniki wyglada ja mumie..
A na półce z tyłu leży piesek-maskotka, co głową kiwa...
UsuńHana - to ten sam panek w kapelutku, znaczy mumia.....
UsuńNiesmialo przypominam, ze gdzies w kaciku czeka nienapisany malenki kryminalek, zbyt niesmialy, by pociagnac Cie za rekaw i dac o sobie znac. Chcialby jednak zaistniec... :)))
OdpowiedzUsuńPanterko pamiętam, ale muszę najpierw zakończyć pana X, bo mi się wątki pomieszają i szlag wszystko trafi. Ale przemyśliwam. Mam czas do 15 grudnia, prawda?
UsuńOn sie cieszy, ja tez :)))
Usuńo matko, jaki z tego pana U elegant!! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo niezwykły:))
UsuńMika, chyba powinno być "w trakcie czytania"? cyt. "W trakcie pisania zawsze robił notatki, przewidując rozwój wypadków, przy czym często udawało mu się już dość wcześnie rozwikłać intrygę."
OdpowiedzUsuńElajka, czujna jesteś niezwykle i sztukę czytania ze zrozumieniem opanowałaś perfekcyjnie:))) Oczywiście, że o czytanie chodziło, zaraz poprawię:)))
UsuńPacz, a ja niczego nie przyuważyłam!
Usuńja tez nie, ale to nie dziwota...ja czytam, a poznniej pozniej cos mi w glowie swita tylko nie wiem co i gdzie...o matku bosku, ale autolekrama!
UsuńE tam, Opakowana, dobrze, że wogle coś świta!
Usuńi jest jeszcze jeden błąd
Usuńpani N została panią B
Żadnych spółek!” powiedziała stanowczo pani B. „Niech pan siada, zaraz kawę przyniosę...”
Mika, pochwal mnie, że czytam Cię uważnie i rozumnie ;PPP
Viki - bedziesz dopisana do ksiazki jako "Korekta"!! wazna funkcja w koncu!
UsuńNo masz, wiedziałam, że ten alfabet mnie zgubi!!!! Dzięki panie korektorki szanowne!
UsuńMikus, to tera juz nie musisz sie przejmowac - Korekta Techniczna czuwa!!!
Usuńa Kacper od GosiAnki pięknie gra Odysa :) zaraz znów wyjdzie praca zbiorowa, jak przy kalendarzach :) Grażyna babeczki dostarcza, Gosia Odysa, Mika tekst, pomysł i jego wykonanie :) pięknie się rozwija :))
OdpowiedzUsuń:)))))
Usuńo parasolce zapomnialas! i drzewach chyba Mariji...
Usuńale Kacperek robi na razie tu za amanta filmowego, jak bum cyk cyk!
Kurki muszę opuścić gościnną grzędę i zabrać do roboty. "Tfurczość" świąteczną uprawiam, nie mogę weny stracić. Dobranoc i pięknych snów.
OdpowiedzUsuńTrzymaj wenę za ogon i tfuż!!!
UsuńEwa stokrotne dzieki za medal ,jest piekny, na pewno bedzie mi w nim do twarzy :))))
UsuńBardzo smaczny kawalek, mniam. Cos mi przypomina, ale nie doszlam jeszcze co..
OdpowiedzUsuńMatko, co ci przypomina???? To moje najwłaśniejsze!!!
UsuńW pozytywnym sensie Mikus, jako taki wiesz- obraz.., ktory mam gdzies w glowie.
UsuńMika, to jest świetne! czyta się jednym tchem! Jestem pod wielki wrażeniem!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie Gosianka, jesteś moją ulubioną czytelniczką:)))))
UsuńNo nie, Gosia, ta Mika to umie...
OdpowiedzUsuńMusimy wydać tę powieść i... do skarpety! :))
UsuńHana, ty już myśl nad ilustracjami i portretem U....
UsuńHana, koniecznie o tym pomyśl! pan U to taki "rajski ptak", zasługuje na portret od Ciebie :)
UsuńOj, Dziefczynki, właśnie z Gosianką doszłyśmy do wniosku, że za chwilę Nasi Najdrożsi wywiozą nas na taczkach:(
UsuńAle idea jest kusząca...
Usuńczy w taczce jest miejsce moze, ja moge w konciku albo na osce kolka....
Usuńja to oczoplonsu dostane...kiedy dolepka do odcinka doszla? Ja mrygnelam, kichnelam a tu ciung dalszy. To mi sie podoba!!!
OdpowiedzUsuńspadam spać bo coś mnie muli okrutnie, dobranoc wszystkim :)
OdpowiedzUsuńDobrej nocki, elaja, przyjdź jutro niezmulona:))
UsuńPotrzeba więcej rudych kotów?? :)) Albo babeczek? Albo kafki?
OdpowiedzUsuńGosia, biorę szfystko!
UsuńMomento!
UsuńMika, już wiem!
OdpowiedzUsuńU. mi przypomina Beńka spod budki z piwem.
Beniek to drugoplanowy bohater książki Krystyny Boglar: "Nie głaskać kota pod włos". Dobry tytuł w Kurniku, nie?;)
Druga z serii o Bąblach to "Każdy pies ma dwa końce".
Nie czytałam...
UsuńMika, to dzieciowa literatura, ale jakos zatesknilam ostatnio i kupilam sobie te ksiazeczki na allegro. Bo moje ktos pozyczyl, onegdaj, i nie wrocily do dom;)
UsuńHanuś, wiesz cóś na ten temat ? : na bocznym wykazie blogów jest "Za moimi drzwiami: Gosianki i edytowany jest tytuł posta sprzed 2 godzin : "Szuszu ukochany - najśliczniejszy pieszczoszek " ??? o co cho ? I dzie ten post :) Bo u Gosianki ewidentnie jest lista potencjalnych zwyciężczyń póki co ! Gosianko, roztłumacz !
OdpowiedzUsuńJa już wiem! Post o Szuszu jest na jutro, ale rzeczony Szuszu próbował go opublikować, gdy Gosianka zagadała się telefonicznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za roztłomaczenie. Już rozumię !
UsuńChyba wiem nawet, w którym momencie:)))
UsuńHrehrehre!
UsuńDziefczęta, wymiękam. Dzień był długi, mimo dżemki, co czynię rzadko. Dobranoc!
OdpowiedzUsuńTeż padam, dobranoc :)
UsuńNo to ja zamykam, do jutra.
UsuńA co z watkiem piecowym? Cos podejrzana ta wlascicielka kawiarenki, jak nic jakiegs trupa trzyma w ty piecu.
OdpowiedzUsuńPan U, cudny taki niebieski ptak z sercem na dloni, ode mnie dostalby na wino marki wino:)
Chwila cierpliwości, wątki się porozwiązują po kolei:)))
UsuńNo to ja pierwsza dzisiejszego dnia:)))
OdpowiedzUsuńA ja druga! dzień dobry, Kurnikowi!
UsuńA ja ide spac, dobranoc i dzien dobry Kurki - milego dzionka Wam zycze:)
UsuńGrazyna dzisiaj zaspala. Chyba, ze nie ma dostepu do internetu.
UsuńPrzeczytałam ze dwa razy, komentarze również, pomysł mi zaświtał:)
UsuńSzfystko mi się miesza. Kto, gdzie i o której wstaje:(
Usuńa dzie tam, ja wpis mialam o 8.10. ale sie nie chwalilam ;)
UsuńAtaner, jak Ty piszesz, z eidziesz spac o 9 rano, to mi troche w glowie bulgocze zanim trybik zaskoczy i powie co i jak, hreherher, no wlasnie tez mi sie miesza kto kiedy spi.
Bo to wogle jest dziwne, że ja wstaję, a Ataner się kładzie. Jak to może być możliwe przy plaskatowatości planetarnej ?
UsuńArteńka, co knujesz :)
UsuńArteńka, zaniepokoiłaś mnie...Co ci świta????
UsuńEwa - wiesz, ziemia plaskata, plaska jest w koncu i Ataner jest na drugiem koncu, a to sie i tak kreci niczem bonk...co mi przypomniao jedne Swieta ak Moj Tata jeszcze zyl, ale byl lezacy. Wtedy jeszcze pierszo bratowo mialam. I bratanek jeden byl maly bardzo. No i tak, Tato lezal w pokoju obok, drzwi rozsuwane byly, to stol przyciagnelismy blizej, zamieszania duzo, nas 4 sztuki z maluchami, moj brat - 4 sztuki z jednym wiekszym i jedny maluchem, Mama i Tato zlozony...skonzcylismy wlasie zupe, jak dwie osoby powiedzialy dosc ciekawe rzeczy...otoz Tato kochal zupki wszelkie, a mlodszy bratanek domagal sie otawrcia choc jednego prezentu spod choinki. No i moja mama sprzatajac rzekla do swego najstarszego wnuka widzac, ze zostalo troche zupki - IDZ, TOMEK, WLEJ DZIADKOWI. a w tym sammy momencie moja ex-bratowa z mlodszym synkiem otwierala prezent od Babci - prezentem byl wielki piekny bak czyli bonk. No imoja bratowa powiedziala slicznie - CHODZ, WOJTUS, MAMA CI BONKA PUSCI. potem popatrzyla a nas i mowi - wlasciwie to nie wiem, zadna to przyjemnosc....
UsuńArtenka - JAKI pomys?
UsuńOpakowana, leżę i kwiczę! Ale co, puściła?
UsuńA Tomek wlał?
Usuńslowo sie rzeklo.... hrehrher
UsuńOpakowana, cudne są te Twoje opowieści, ja też rechoczę ;))
UsuńOpakowana, miszczuuuu::))))
UsuńOpakowana,aż się zaplułam:)))))))
Usuńa to sie ciesze :P
UsuńArte, płonę z ciekawości!
OdpowiedzUsuńI ja płonę!
UsuńSluchajcie Kury, wlasnie wygramolilam sie ze sciolki, jakos tak ponuro, ze postanowilam polezec...a co! czasem mozna..czas na sokawke i babeczke, ale po to trza wyjsc z domu, wiec wybiore sie w szara dal...sniegu nie ma, jedyna wczorajsza gwiazdeczke sniegu zebralam z trawki i wysylalam do Hany...Mam nadzieje,ze sie nie stopila...Dzien Dobry!
OdpowiedzUsuńDzień dobry, chociaż u mnie też szarawo ale i biało, bo śnieg leży.
UsuńGrażyna, listkowy u nas później, czekam w emocjach.
UsuńJak Artence cos swita to nalezy plonac z ciekawosci..
OdpowiedzUsuńDzień dobry :) Dzisiaj zaczął się, jak dla mnie o normalnej porze.
OdpowiedzUsuńMiko, wstałam tak wcześnie wczoraj, bo mnie bark bolał i z tego bólu nie mogłam usnąć. To zabrałam się za tłumaczenie, jakiś pożytek z tego był przynajmniej.
Hana i jak Ci się "Dona" podoba? Ja czytam i w głos się śmieję :))) Są niesamowicie i porywacze i sama Dona Agata :)))
A Kasia przypomniała mi Krystynę Boglar i jej super powieści - Benek tam był faktycznie :) Muszę poszukać jej w czeluściach Internetu ;)
Czy Dona Agata jest na kundelka moze, bo tysz kce.
UsuńA co Ty, Lidia, tlumaczysz? wensze zainteresowanie.... na bark dmucham, fiuuu fiuuu, jak bol budzi to do kitu. mnie na szczescie to odeszlo.
A ja Mikołaja poproszę o donię Agatę. Hanuś, jeszcze Ty daj głos na jej temat. Czy warto ! Bo porechotać zawsze warto !
UsuńNoooo jezd na kundelka, mogie sie podzielić :) Ino czeba se z pdfa przerobić na pożądany format. Bo ja mam kundla nierasowego, który łyka pdfy i format epub. Natomiast rasowy musi mieć specjalny. Jak chcesz, to pdf lub epub mogę Ci podesłać :) Chyba, że masz konto na gryzoniu, to tam znajdziesz bez problemu :)
UsuńDaj znać, Krysiu :)
A tłumaczę różne teksty z niemieckiego na polski i na odwrót, ale nie jestem przysięgła ;)
Za dobre fluidy dziękuję :) Na szczęście sie uspokoił, musze uważać po prostu na niego też :(
Z innymi Kurami też się podzielę, oczywiście :)
Usuńaaa, jak jest na gryzoniu to dobrze, mam konto tylko kto pamieta jakie tam mam haslo??? jak mi sie nie uda to przylece do Ciebie! pdf to moge na kompiterze poczytac. ja mam kundelka co mobi czyta. chyba tylko...
Usuńtak pytam o te tlumaczenia, bo ciagle wensze czy bym mogla spedzac wieczej czasu na memlonie, ale jak jestem na memlonie to nie zarabiam pieniazka, wiec bym pragnela polaczyc przyjemne z pozytecznym i moglabym dluzej siedziec. jak moj slubny, ktory z kolei potrzebuje tylko kawalek biureczka oraz dostep do internetu ;). Ja tez nie jestem przysiegla, ale jestem wytresowana i certyfikowana tlomoczka sondowo-policyjna. wystarczy byc w rejestrze krajowym. znaczy nie mam pieczatek, ze jestem sondowo-policyjna, zamiast pieczontki jestem w tym rejestrze, tam bez kwalifikacji nie wpuszczo. A do rejestru leco instytucje zupelnie policyjne i zupelnnie nie sondowe tez...
a ten bark to tak sam z siebie czy to uszkodzenie, bo bol barku to jeden ze znakow posiadania kamieni zolciowych....mowie jako ex-posiadaczka.
Oj, to współczuję, że to z takiego powodu pobudka, Lidko. Mogę doradzić tylko dobry żel do smarowania, z ekstraktem z goździka korzennego, nazywa się Neuroterapia żel. Mnie bardzo pomaga na wszelkie bóle stawowo-mięśniowe i na dodatek pięknie pachnie i od razu masz inhalacje na drogi oddechowe, bo wierci w nosie:)))
UsuńPrawdziwy kundelek to chyba tylko mobi łyka, ale nie problem przerobić z pdf - jest taki programik, który szybciutko takie figle - migle wyczynia ;)
UsuńTe tłumaczenia to podrzucają mi ze szkoły językowej, są to jakieś instrukcje, pisemka, takie tam pierdołki.
Może się Tobie uda i coś w końcu trafisz, żebyś mogła więcej na tym memłonie przebywać :)
Kamienie żółciowe ..... kurczę .... chociaż ten mój bolał mnie, bo za długo przed kompem siedziałam, a nie mam niestety zbyt wygodnego miejsca do takich posiadówek. Pierwszy raz się mi takie coś zdarzyło, że w nocy mnie ból barku obudził :(
Miko - dziękuję za żel, chyba go kupię, bo zawsze coś człowieka boli, więc się przyda. A skoro skuteczny, to tym bardzie warto :))
Chorerny bloger, dopieru tu mnie wpuścił. Donia Agata wymiata, już Was zachęcałam. Do rechotania i do refleksji! Pewnie, że warto!
UsuńLidka - popatrzaj czy Cie cos jeszcze nie boli, na przyklad z gory na dol, od biedra do pachi w linii prostej. Ja niemialam barku (podobno o dziwo) ale mialam linie, innych moze skrecac bez barku i bez linii, wszelakie kombinacje sa dostepne dla zolciowcow ;) ja to nawet nie bylam na okreslonej diecie przez operacja, a w dzien po zarlam frytki na obiad!! szpitalny....
Usuńja ten programik zainstalowalam i okropnie mi sie zaczal wtracac w cale dzialanie kompjutera, wiec juz wole czytac niektore rzeczy na kompie a inne na kundelku. chyba duzo sp. Chmielewskiej mam w pdf-ie. intencja byla przerzucic tym programem, ale mnie za bardzo rozzloscil tom dywersjom!
Dziędobry !
OdpowiedzUsuńU nas rzadki śnieg leci z nieba, mokro, szaro i glizdowato !
O to, to -glizdowato. Choc bez sniegu. Dzien dobry mimoto;)
UsuńGlizdowato, bo taki mamy klimat ;))
UsuńHrehre, przez moment zastanawiałam się, co to jest mimota!
Usuńmimota dobra jest - idzie do slownika? moze powinno byc dzien dobry mimotom! kolektywnie....
UsuńJa myślałam, że Kasia mię mimotą ochrzciła :)
UsuńTfuuuu, cofam to zdanie, ze dzien glizdowaty!
OdpowiedzUsuńSlonce zaswiecilo, tecza na niebie wylazla, a wszystko za sprawa Kalendarza! Oesu, on jest piekny! I smoczyca , i krowka, i rozsypane skarby z torebusi. A nade wszystko-koty i pies:)
Dziekuje!!!
Dlaczego mi to robicie ?? ;) Za granicę szybciej dotarły niż do mnie :(((
UsuńJa juz tez im wytykalam, ze sie znecajom.....
UsuńCiekawe, czy Elaja dziś dostanie...
UsuńU mnie też jeszcze pani listonoszka nie chodziła .....
Usuńwrrrr durny bloger zawiesił mi cały system i moje dłuuuuugie wynurzenia na temat PP poszły w kosmos :(
UsuńMika, dostałam połowę! doszła tylko jena koperta, właśnie z poczty wróciłam :( dwie BK gdzieś krążą w przestrzeni, a i przesyłki do mojej siostry i bratowej też wciąż nie dotarły, a to już 6 dni od wysłania! nie powiem, co myślę o działaniu PP na naszym terenie wrrr
UsuńMusi załadowali do różnych samochodów i przywalili czymś innym... Ale już coś masz!!!
Usuńjuż coś mam :) i już trzeci raz oglądam :)
UsuńNo, to spoko! Przyjdom!
OdpowiedzUsuńcześć Kurki :) miłego dnia, bo mój coś nerwowy!
OdpowiedzUsuńI u mnie nerwowy, bo muszę latać w rózne miejsca, zaprowadzać i przyprowadzać pisklęta swe. Pozdrawiam w przerwie na ugotowanie obiadu:)
OdpowiedzUsuńA ja znów mam problemy z wejściem do Kurnika, cóś się ten durny bloger ostatnio kiepści. Bo nie tylko ja jedna mam te problemy. Już myślałam, że to może przeglądarka - korzystam z Opery. Dokładnie tak samo było kiedyś z onetem, i ludzie się poprzenosili na inne platformy.
OdpowiedzUsuńciszaaaaa jak kurom zasiał ;P
OdpowiedzUsuńmiłego popołudnia, Kokotki :*
lecę na Igrzyska śmierci cz 3
domyślam się, że jak wrócę to tu druga notka pęknie ;P
oraz nie wiem, gdzie Jolka M. ale mam nadzieję, że u niej dobrze wszystko :)
U mnie też bloger wariuje. Dopiero dziś ukazał się post o moim spotkaniu z Brujitą (a nie 2 dni temu).
OdpowiedzUsuńhttp://cudartenka.blogspot.com/2014/11/sa-anioy-naprawde-sa-anioy.html
Zapraszam:)
Rany!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Mam kalendarze -WSZYSTKIE:)))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńJakie piękne:))))))))))))))))))))))) Gratuluję:))))))))))))))))))) Podziwiam:))))))))))))))))))) DZIĘKUJĘ:))))))))))))))))))))
Arte, cieszę się z Tobą, że są, i że Ci się podobają!
OdpowiedzUsuńA teraz uwaga! Za jakies pół godzinki będzie nowy-stary post, a w nim niespodzianka dla Miki!
OdpowiedzUsuń