Zuzę poznałam (na razie wirtualnie) u Mamalinki i Graszki, przy okazji emocjonującej historii Kudłaczka. U Gosianki Zuza napomknęła coś o swoich ptakach, ja poprosiłam o zdjęcia i proszę! Wraz ze zdjęciami dostałam tę oto przepiękną opowieść.
Dwadzieścia lat temu mój mąż zachwycił się zdjęciem papugi nimfy w
gazecie i opisem charakteru tych ptaków. Nie zgodziłam się na jednego. Jednemu
byłoby smutno, tłumaczyłam. Muszą być dwa.
No i stało się. Przybyła do nas parka i jeden pokój
został zamknięty dla kota.
Któregoś dnia jedna papuga / chłopczyk /
zaczęła skubać sobie piórka pod skrzydełkami. Wpadliśmy w popłoch, że może
chora. Wezwaliśmy weterynarza. Przyjechał pan
Andrzej Kruszewicz, przyszły dyrektor warszawskiego zoo i autor
książek o nimfach. Stwierdził, że nasza papuga jest
całkowicie zdrowa, a skubie się, bo jej gorąco.
- Macie państwo przepiękną samiczkę
. A jakie wspaniałe warunki mają ptaki. Nie są zamknięte w klatce i do tego
wychodzą sobie na balkon zabezpieczony siatką. Szybko postawcie papugom
budkę lęgową. Będą przecudne pisklaki. Każdy zoologiczny sklep je weźmie -
przekonywał.
Posłuchaliśmy. Wylęgło się pięć prześmiesznych brzydali.
Rosły w oczach i po miesiącu zamieniły się w przepiękne ptaki. Radości z nimi
było co niemiara. Rodzice wszystkiego je uczyli, pokazywali ciekawe miejsca w
pokoju, uczyli jak wychodzić na balkon i potem z niego wracać.
Trzy miesiące minęły szybko i przyszedł moment oddania pisklaków do sklepu. Dzień ich przekazania
był już ustalony ze sklepem zoologicznym na Nowym Świecie w Warszawie.
I wtedy zdecydowanie oświadczyłam mężowi i synowi - nie ma
mowy. Ptaki u nas zostają.
Ludzie kupią jedną papugę i zamkną ją w klatce. Po takim wesołym
dzieciństwie ptak będzie nieszczęśliwy. O dziwo, ani męża, ani syna
przekonywać nie było potrzeby. Doszli do tego samego wniosku i
wszyscy byliśmy szczęśliwi, że pisklaki zostają u nas na zawsze. Trudno,
sprzątania sporo, ale za to sumienie czyste, że żadnemu
pisklaczkowi nie stanie się krzywda.
Właśnie mija 20 lat od przygody z pisklakami.
Część papug już nie żyje. Musieliśmy dokupić trzy nowe ptaki, ponieważ potworzyły się parki, a rozpacz po śmierci partnera, czy
przyjaciela, bywała tak wielka, że trzeba było natychmiast temu zaradzić.
Nie wszystkie sposoby zapobiegania
powiększaniu się papuziej rodziny zaczerpnięte z książek pana A.Kruszewicza / które nam
osobiście podarował /, przyniosły zamierzony skutek. Mimo wytrząsania
jajek i wkładania ich na dzień do lodówki, parę ptaszków jeszcze się wykluło.
Ostatni maluch przyszedł na świat pięć lat temu. Oczywiście bez żadnej
budki.
Teraz sztukę zapobiegania narodzinom mam opanowaną. Już żaden pisklaczek się nie wykluje.
Moja gromadka liczy dziesięć papug. Sześć z nich wykluło
się u mnie. Zabawom, śpiewom i kłótniom nie ma końca. Nie ma
smutnych dni.
Najstarsza papuga Klementynka - chłopczyk ma 21 lat,
dwie: Balbina - chłopczyk i biała Szarlota - dziewczynka po 18 lat,
Aleksander - chłopczyk 17 lat, Lindunia - chłopczyk 13 lat, Amanda
- chłopczyk 7 lat, Jeżyna - dziewczynka i Katerina- chłopczyk po 6 lat,
Pingwin / bo nie fruwa / - dziewczynka 5,5 roku i najmłodszy Rozalinder -
dziewczynka 5 lat.
Nimfy to papugi mówiące, ale jakoś nie miałam cierpliwości ich
uczyć. Klementynka wita mnie pięknym "kuku". Za to szczekanie psa, miauczenie
kota, dzwonek telefonu i różne inne domowe dźwięki opanowały wyśmienicie, co
często jest powodem różnych nieporozumień.
Najpiękniej udają nasze kłótnie - można turlać się ze
śmiechu.
No to tyle mojej opowieści. Mam jeszcze kilkoro podopiecznych na
działce. Oddałam im do dyspozycji cały domek, w którym zamiast mebli stoi 12
kocich budek i wiszą koszyczki. Koty mają specjalnie dla nich zrobione
wejście w drzwiach. Wchodzą i wychodzą kiedy chcą. Oczywiście na ich karmienie
nas stać! Pomaga nam pewna pani, najprawdziwszy Anioł, która kotom oddaje
wszystko co ma.
Ja, Hana, dodam od siebie, że Zuza ma w domu także kota. Jakoś udało Jej się pogodzić te dwa odmienne światy. Drzwi do "ptaszarni" są oszklone i kot z wyżyn drapaka patrzy sobie na papugi.
Bardzo dziękuję Zuzie za tę opowieść. Zwierzolubni są wszędzie! A Zuza to zwierzolubność zwielokrotniona!
Oddaję głos i wizję papugom:
Zuza nasza jest! Historia o nimfach grzeje moje serce. :)) miałam wiele papug w swoim życiu. Bardzo je kochałam. To moje zwierzęta z dzieciństwa, które rodzice kupili mi zamiast wymarzonego psa. Najcudniejsza i najmądrzejsza była Tutli.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię papugi, chociaż nigdy nie miałam. One wydają mi się takie "ludzkie" chociaż nie mam pewności, czy papugi byłyby z tego zadowolone?
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się ich imiona, hrehrehre, dla zmyłki:)))
OdpowiedzUsuńSzarlota, Aleksander, Rozalinder - ładnie:)))
UsuńPrzy nadawaniu imion płeć nie brana pod uwagę , w końcu co tam płeć ;)
UsuńCoś mi się wydaje ,że najpierw były imiona a dopiero pózniej rozpoznanie pci :))
Też mi się tak wydaje. Może Zuza wpadnie i nam to wyjaśni!
Usuńno bo pewnie poznac co to, to nielatwe jest
Usuńpiekne ptaszki!
U ptaków to chyba po ubarwieniu tylko? Czy jak?
UsuńNo, ładnie i cokolwiek przewrotnie!
OdpowiedzUsuńTyle papug - podziwiam.
OdpowiedzUsuńWidok papug siedzących na obrazkach niesamowity :))
OdpowiedzUsuńSwoich papużek nigdy nie miałam ,ale u przyjaciółki w Niemczech były papużki .
Pamiętam jak w trakcie pobytu u niej ,papużka siadywała na moich albo koleżanki okularach i dziobkiem przeczesywała nam brwi ,fajne uczucie :)))
Tak robiły i nasze! Mam zdjęcia jak biała papużka falista - ukochana przyjaciółka synka siedzi na jego okularach i zagląda mu w oczy :)
UsuńA nasza Tutli uwielbiała jak się ją drapało pod bródką :))
Jak Czajnik!
UsuńDokładnie tak! Jak kotek, nawet oczka mrużyła z rozkoszy :)
UsuńJeszcze trochę, a oddam strych papugom! Tak mnie to urzekło!
UsuńA wyobrażasz sobie jakby Czajnika urzekło??/ I Grażynkę???
UsuńMatko, Mika, Czajnik świruje od patrzenia przez okno na wróble!
UsuńHano, pilnuj Czajnika:)
UsuńArte, pilnuję go bez przerwy. Z nim nie da się inaczej:)
UsuńMarija, dbają o ich rozwój intelektualny!
OdpowiedzUsuńNawet sprzedawca w sklepie na Nowym Świecie nie był w stanie w 100 % stwierdzić czy to chłopczyk, czy dziewczynka. Szczęśliwie udało nam się, że dwie zakupione papugi były odmiennej płci. A że imiona poplątane nie szkodzi. Potem też okazywało sie, żę wyklute u nas pisklaczki są innej płci niż myśleliśmy. Pierwsze nadane imiona już na zawsze zostawały.
OdpowiedzUsuńDzięki Hana !!!. Miło mi czytać o swoich Nimfach. Może mój list do Ciebie pomoże chociaż jednej papudze tego gatunku, i jej właściciele dokupią jej towarzysza, zmieniając jej życie ze smutnego w szczęśliwe.
Mogłabym czytać i czytać.Zuza jesteście niesamowici, wszystko pięknie przemślane, i te szklane drzwi, raj na ziemi dla tych cudnych ptaszków,a pewnie gdybyście tylko mogli to i woliery byście pobudowali:)
OdpowiedzUsuńImiona genderowe!:))))))
OdpowiedzUsuńpciowe?
UsuńZuza, oby tak się stało! Wiesz, nigdy nie myślałam o papugach w ten sposób - to znaczy, że powinny mieć towarzysza (-kę). Chyba w ogóle za wiele o tym nie myślałam, bo nigdy nie miałam ptaków w domu. Jakoś tak nie miałam i nie mam przekonania do zwierząt, a zwłaszcza ptaków w klatce. Nie wpadłam na to, aby oddać im pokój:)))
OdpowiedzUsuńZuza, jak długo żyją nimfy?
OdpowiedzUsuńNimfy żyją niby do 20 lat, ale niektóre osobniki dożywają i ponad 35 lat. U mnie najkrócej żyły dziewczynki, które znosiły ciągle jajka. Mimo starań, dawania im dodatkowego wapna, umarły . Jedna dziewczynka umarła mając tylko 5 lat, druga dożyła 12.
UsuńA nie ma sposobu, żeby tak nie niosły? Bo rozumiem, że to je "odwapnia"?
UsuńTrzeba samiczce dać siedzieć na jajkach. Jeżeli "postanowi", że musi mieć pisklaki, a właściciel zabiera jaj zniesione jajka, będzie znosić bez przerwy. Najlepszym sposobem jest zaraz po zniesieniu jednego jajka włożyć je do lodówki. I potem ciągle wymieniać. Z lodówki oddawać zniesione zabierać. I to wymiana musi być kilka razy. Samiczka siedzi na jajkach w nocy, a samczyk w dzień. Nie poznają, że jajka są już z nieżywym zarodkiem. Posiedzą sobie i im się znudzi. Jajko z Pingwinkiem włożyłam do lodówki tylko na dwa dni, ale tylko raz i ku naszemu zdziwieniu wykluł się ptaszek. Nie fruwa, ale za to jest mistrzem świata w szybkości biegania. No i łobuz z "niego" niesamowity. Z podłogi na wierzch klatki wchodzi w parę sekund.
UsuńCzy to znaczy, że Pingwinek jest, ekhm, podmarznięty?
UsuńTak myślę. Gdy miał dwa tygodnie wezwaliśmy weterynarza. Myślałam, że może ma złamane skrzydełko. Weterynarz stwierdził, że żadnego złamania nie ma i będzie fruwał. A jednak nie fruwa. Zapomniałam mu powiedzieć, że jajko z nim było dwa dni w lodówce.
UsuńOmamuniu, ale historia...
UsuńPrawda!
UsuńO rany, biedny Pingwinek...
UsuńDuże stadko, taka mała ptaszarnia. Zwierzolubni to nie tylko kociarze i psiarze:)
OdpowiedzUsuńMój kolega kupił mamie arę, lubiłam słuchać jego opowieści o "papugu". Papug tolerował mamę, ojciec po domu musiał chodzić z kijem od szczotki, bo papug był zazdrosny i czasem ojca atakował.
Ara to już kawał ptaka! Nieźle chyba może dziabnąć!
UsuńMoże. Papug był zazdrosny o mamę. I ganiał też psa -wilczura. Teraz już nie ma konkurencji, bo tylko mama została.
UsuńAra to długowieczne ptaszysko. Kolega spodziewa się, że nie tylko rodziców przeżyje, a może nawet i jego. Nie wziął tego pod uwagę przy zakupie. Jak ten paug wyrywał sobie pióra, to nie z gorąca, ale ponoć ze stresu...oskubał się w pewnym momencie dość mocno. Miejsca mu nie brakuje, mieszka w domu z ogrodem i balkonem. Wzbudza zainteresowanie przechodniów siedząc latem na balkonie...
Mnemo, ale on tak luzem siedzi? Bez zabezpieczeń?
UsuńNa balkonie to nie wiem, w domu ma klatkę, ale otwartą i łązi gdzie chce. Podejrzewam, że balkon maja jednak zabezpieczony.
UsuńNigdy nie miałam papugi, tylko młodą kawkę, ale wypuściłam na wolność jak dorosła. Bardzo lubię je obserwować, ma rację Hana, one są ludzkie. Te Zuzy śliczne, mają takie "rumieńce".
OdpowiedzUsuńZaskakuje mnie taka długa żywotność ,21 lat,to już piękny wiek, niesamowite.
OdpowiedzUsuńMialabym opory przed trzymaniem ptakow w domu, nawet gdyby mialy wlasny pokoj z wyjsciem na balkon. Ptak powinien miec przestrzen do swobodnego fruwania. Mieszkanie to za duze ograniczenie, a klatka to juz w ogole tortura.
OdpowiedzUsuńNo i srajo w locie. :)))
Pantera, myślę, że ptaki, które od pokoleń żyją w ten sposób na wolności nie mają szans. Nawet nie myślę, bo to wiadomo.
OdpowiedzUsuńOne są udomowione - jak kot i pies. One (koty i psy) to z natury rzeczy drapieżniki i też potrzebują przestrzeni. A jednak bez człowieka nie dadzą rady.
OdpowiedzUsuńPiękna historia, Zuza, ty i twoja rodzina jesteście niesamowici! I tyle się dowiedziałam o papugach z twojego tekstu, nie miałam nigdy z nimi do czynienia. Koleżanka miała nimfę, ale był on bardzo agresywny i musieli go oddać.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze ten domek dla kotów na działce... Nisko się kłaniam i serdecznie pozdrawiam!
Nadejszła pora Drogie Kury. Nimfy na pewno już śpiom. Idę i ja:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Zuza, kontynuujemy jutro, bo temat się nie wyczerpał!
Cudowna opowieść! Zawsze było mi żal ptaków w klatkach, ale te papugi mają pokój i balkon! Mogą rozwinąć skrzydła:) No i piękne są!
OdpowiedzUsuńZ okazji pierwszego dnia wiosny wszystkim Kurom składam najlepsze życzenia:))))
OdpowiedzUsuńCzy jesteście przygotowane na obserwację zaćmienia Słońca?:)
Ja próbowałam oglądać...
UsuńPogoda była piękna, niebo bezchmurne... wybiegałam co chwilę zza b był tylko taki biurka w pracy... ale bez okularów efekt był tylko taki, że czarne plamki skakały mi jeszcze przez godzinę przed oczami ;-)))
Czołem Kurniku! Do zaćmienia pełna gotowość (chociaż czasem nachodzi mnie bez gotowości)! Czy dojrzę aby paprochy do sprzątnięcia w ogrodzie?
OdpowiedzUsuńHano, patrz w górę, a nie pod nogi:)) Tylko w porządnych okularach:)
Usuńarte, kość ogonowa Ognio okazała się dużo lepsza!
UsuńJa oglądałam przez dyskietkę:)
UsuńOch, te wspomnienia, miałam w swoim życiu wiele papug i nie tylko. Były też zeberki - słodkie trąbki. Pierwszą dostałam od przypadkowych ludzi którzy pomogli nam przy zepsutym na drodze aucie - stara syrena. Był to Kubuś, niebieska papużka falista. Miałam siedem lat i chciałam do niego samiczkę - tak trafiła Kasia żółta. I się zaczęło... Ale to długa opowieść o stracie, miłości i łasicy. Uwielbiam ptaki i jakbym miała warunki na wolierę to pewnie znów bym się zainteresowała nimfami bo są w dechę. Brawo dla Zuzy za decyzję o nie oddaniu maluchów.
OdpowiedzUsuńLuna, a jakbyś nam napisała swoją opowieść? To by była taka kontynuacja papuziego tematu? Bardzo proszę:)
UsuńBardzo chętnie, z tym, że nie mam zdjęć bo to były czasy bez cyfrówek...
UsuńLuna, nie szkodzi, mamy wyobraźnię. Tylko pisz!
UsuńAle cudowna opowieść. Tyle fajnych zwierzolubnych odnajduje się dzięki Kurnikowi:))
OdpowiedzUsuńCo za opowiesci! Uwielbiam papugi:) Ale mialam tylko falista. Niedawno pogadalm sobie w skelpeie ze zwierzetami, z jedna taka, az mi sie plakac chcialo, bo wyraznie jej sie nie podobalo w klatce,
OdpowiedzUsuńPatrze na zacmienie przez lokiec Dorotki, pierwsza klisza , jaka mi wpadla w lapska:)
Co za dzien! Dobrze, ze nie jestesmy straozytnymi Egipcjaninami..:)
W sklepie-to te mroczki sloneczne;)
UsuńKasia, hrehrehre, mnie też już się ściemnia:)))
OdpowiedzUsuńJa patrzę przez kość ogonową ogniomistrza! Dzięki Kasia, nie wiedziałam, że przez kość tak fajnie widać!
OdpowiedzUsuńJak przez swój cycek patrzyłam.
UsuńJa przez kręgosłup braciszka :)
UsuńHi, hi lekcje anatomii dzis:)
UsuńJakie cudowne ciputki!! I jak tam pięknie wszystko obesrane, całkiem jak u mnie! Mieszkam z czteroosobową rodziną nimfiastą nazwiskiem Skrzek. Tato Józef, mamusia Patusia oraz synkowie Puszek i Okruszek. ;>
OdpowiedzUsuńCześć Rodzino Skrzeków primo voto Ciputków!
OdpowiedzUsuńW mojej nomenklaturze każdy ptok to ciputek ;> A wczoraj Józef miał imieniny!
UsuńRany, co za światło, a raczej jego brak!
OdpowiedzUsuńNiesamowite, prawda? W 1999 byłom nad Balatonem oglądać calkowite zaćmienie i właśnie to światło najbardziej mnie zachwyciło.
UsuńTak, Dodo, niesamowite wrażenie. Niby jasno, a ciemno, jakoś tak przytłaczająco i niepokojąco.
OdpowiedzUsuńA ja mam wrażenie zimnego słońca... Dziwnie tak. Idę szukać kliszy.
UsuńMika po ptokach o tej porze, koniec zaćmienia przed 12.
UsuńMika, tak, wlasnie, slonce bylo, ale nie grzalo, brr.
UsuńI takie światło było jak z jarzeniówki.
UsuńI cienie rzucało jakieś krótkie...
UsuńŚwiatło się mnie nie podoba, takie przyćmione zgaszone kojarzy się z depresją. Jeszcze godzina tego "brudnego" światła.
OdpowiedzUsuńOpowieść o papugach piękna jestem wzruszona i ptakami i kotami tak się cieszę że zwierzolubnych jest więcej na świecie i nie przejmują się gadaniem nic nie czujących.
Mieliśmy papugi faliste i kilka latały po całym pokoju, :) i zeberki też kilka gdy córcia mala była, Ptaki od lat chowane w Polsce w niewoli, na wolności zginęłyby w jednej chwili. Natomiast trzymanie w klatkach szczygłów czy innych małych ptaszków polskich zasługuje na porządne dupolanie "miłośników". Nie lubie zaćmienia.
Jak ładna ptasia historia:) Moja znajoma ma papugę i psa. Żyją w wielkiej międzygatunkowej przyjaźni:) Ta papuzia antykoncepcja mnie zaintrygowała. Jak widać na wszystko jest sposób:)
OdpowiedzUsuńA jeszcze na koniec mojej opowieści napiszę skąd wziął się na świecie Rozalinder, skoro po doświadczeniu z Pingwinkiem powinnam być już mądra. Rozalinder to zaplanowany przez nas prezent dla Aleksandra, ojca Pingwinka. Aleksander miesiącami uczył Pingwinka fruwania. Można było się rozpłakać jak się widziało te starania. Aleksandrowi trzeba wynagrodzić tą straszną moją pomyłkę, stwierdziłam. Postawiłam pudełko z tektury i pozwoliłam mu wysiedzić ze swoją żoną jeszcze jedno jajko. Wykluł się śliczny ptaszek Rozalinder.. Został wykarmiony, wszystkiego nauczony, a potem Aleksander swoje zainteresowania z powrotem przerzucił na Pingwinka. Pingwinek - stara krowa, do dziś jest karmiony przez Aleksandra / oczywiście sam umie się wyrzywić /, i cały czas Aleksander ma go na oku. Jak czasem Pingwinek wejdzie pod klatkę, to Aleksander zaraz go szuka.
OdpowiedzUsuńZuza, szkoda, że co poniektóre osobniki tzw. ludzkie nie uczą się takich zachowań od ptaków.
UsuńOd godziny się zaśmiewam z frazy "Pingwinek - stara krowa" i już ją widzę, jak pomyka szparko po podłodze, a za nią troskliwy tatuś ;> Cudnie o nich piszesz i cieszę się, że są jeszcze oprócz mnie inni "wariaci", co oddają ptaszynom cały pokój, żeby były szczęśliwe.
UsuńTez mnie wzielo:)))
UsuńDodo, Twoje nimfy też robio co chco? W osobnym pokoju? Czy wszędy?
UsuńMają własny pokój, ale łażą wszędzie, czyli po drugim pokoju i kuchni. Często piechotą, co bardzo jest ucieszne.
UsuńAle przecież one nie korzystają z kuwety? Czy to znaczy, że wszystko jest obsrane - jak się byłaś wyraziłaś powyżej? I co z tym robisz? To nie jest nazbyt uciążliwe?
UsuńTak dokładnie wszystko to nie, tylko głównie w miejscach, gdzie najbardziej przesiadują. Trzeba po prostu często sprzątać. Dla mnie gorsze do sprzątania niż kupki są piórka. Oraz obżarta tapeta. Czekam aż zdejmą całą - najmniejsza na świecie ekipa remontowa.
UsuńA, to nie tak źle. Obejrzałam sobie gadającego Arturka i się zakochałam na zabój. Alem za stara na tako papugę. Osierocę ją na bank, one długo żyją.
UsuńPiękna historia i przepiękne papugi:)
OdpowiedzUsuńMój kuzyn, przed laty, złapał papużkę falistą (zwiała komuś, siedziała na drzewie i było ryzyko, że zadziobią ją wróble.
Papużka otrzymała imię Ciućka oraz klatkę, która nigdy nie była zamknięta - Ciućka latała swobodnie po całym domu.
A najlepsze jest to, że ona... mówiła!
Np. buzi daj :)))
Ja też mieszkałam z ptakami i uważam że są bardzo mądre i szybko się uczą.
OdpowiedzUsuńZawsze bardzo chciałam mieć jakiekolwiek zwierzątko ale w domu były z tym trudności.
Ale kiedyś Mama przyniosła do domu ślicznego żółtego kanarka Kubusia.
Trafił do nas w smutnych okolicznościach, zmarł mąż Mamy koleżanki z pracy.Był hodowcą i jego kanarki zdobywały nagrody na konkursach ptasich treli .
Klatki zajmowały cały pokój i koleżanka postanowiła zlikwidować hodowlę.
Muszę lecieć do garów bo kartofle się dogotowują.
Poględzę dalej,jeżeli kogoś to interesuje :)
Oczywiście rucianko,chętnie przeczytam ciąg dalszy !
OdpowiedzUsuńRucianko, bardzo! Chyba już obiad wydałaś? Teraz możesz ględzić do woli, a nawet ponad! Plissss...
OdpowiedzUsuńWydałam,teraz czas na kolację.
UsuńKubuś zwany Kubkiem pięknie śpiewał i oczywiście był najmądrzejszym kanarkiem na świecie.
Tata zrobił mu dużą klatkę.Wtedy głównie w sprzedaży były takie w których mieściły się tylko dwa patyczki.
Tak luksusowe jak szklana kula dla rybek :(
Ale fajna opowiesc :) Bardzo bliska memu sercu. My też papużkowe ludzie. Mamy jedną nimfę, już 13 lat ma i była najpierw moja, bo monsz mi ją podarował na urodziny. Ale ona chyba o tym nie wiedziała, bo sobie wybrała córkę za parę i tak już razem są od lat, zakochane w sobie... :) Moja nimfa została nazwana Krysią, na cześć takiej jednej mojej siostry bliźniaczki, a potem się okazalo że to nie jest dziewczynka hehehehe. Ale imię już zostało, w końcu był kowboj Zuzia, to papug Krysia też może być.
OdpowiedzUsuńNo i kanarki miałam, jako dziecko, tak jak rucianka... No i jeszcze rozelle tyż. Teraz to już tylko jedna z nami jest.
Pamiętam.
UsuńKlimek i Klementynka.
No pierwszy to był Kajtuś przybłęda. Znaczy przylatęta, czy jakoś tak...
UsuńAnnavilma, to był przylot. Arrival.
UsuńA u mnie potem był Franciszek Józef,wybrany z powodu krzywego pazurka.
UsuńUparłam się właśnie na niego. Martwiłam się że takiego ptaszka nikt nie zechce a ja go będę kochać podwójnie.
No i faktycznie tak było.
Niestety po wielu latach pazurek odezwał się i choroba zaatakowała łapki. Jeździłam z nim przez całe miasto do kliniki na Grochowie,do Katedry Drobiu ( czyli już wtedy wiedziałam dokąd trzeba ;)) .
Nie zawsze udało się wepchnąć z klatką do tramwaju,zwłaszcza w godzinach szczytu,ale jakoś sobie radziliśmy.Wtedy jeszcze nie było wielu wetów znających się na ptakach.
Franeczek bardzo grzecznie znosił wszelkie zabiegi takie jak moczenie łapek w różnych roztworach,między innymi nadmanganianie potasu. Po prostu stał w miseczce tyle czasu ile było trzeba.
Oczywiście nie muszę dodawać że tylko okazjonalnie mieszkał w klatce.
Rucianko, i co dalej? Co? Nie dawkuj tak!
UsuńWyżej też jest kawałek.
UsuńCo przysiądę to coś skrobnę.
O zwierzakach mogę gdakać bez przerwy.
Annavilma, czy Krysia gada? Z buendami?
OdpowiedzUsuńi po angielsku :)
UsuńNie gada. Ale dzwoni jak telefon. No i naśladuje kichanie. Ale tylko córki. A kiedy wychodzi z klatki to nie chce latać, tylko spędza czas na głowie mojej córeczki. Obojętnie czy to godzina czy trzy. Tak już ma ...
UsuńBoszszsz, dała sobie wejść na głowę!
OdpowiedzUsuńi to facetowi, w dodatku...
Usuń:O
Prawdziwa Love Story ;-)))
OdpowiedzUsuńMój dziadek miał kiedyś hodowlę kanarków ale nie wyobrażam sobie ptaków w moim domu... Nie przy Myszce ;-)))
Dzisiaj 12 km...a teraz to wyraze moj absolutny zachwyt Zuza i jej ptaszarnia - nimfarnia...czegos takiego nie widzialam i nie slyszalam..Nimfy tez sa lubiane w Wenezueli w domach ale w tej ilosci!!!!kiedys odwiedzilam kolezanke moja, miala taka nimfe, ktora sobie chodzila wolna po domu, a bylam z moja wnuczka Paola na wizycie, owa nimfka usiadla na ramieniu Paoli i stamtad nie schodzila, biedna Paole sparalizowalo z wrazenia
OdpowiedzUsuńMiala wtedy trzy latka!
UsuńMoj wujek ma takie zdjecie, z Brazylii. pamietam, ze ocz nie odrywalam od tej foty, wuj z nimfa na ramieniu, jak ja mu zazdroscilam..
UsuńAle fantastyczne te wszystkie ptasie opowieści! Niezwykłe jesteście, Kury od Ptaków!
OdpowiedzUsuńKoniecznie musicie zobaczyć to wideo na You Tube : https://www.youtube.com/watch?v=lAIm1gFjmdM na dowód wspaniałej współpracy papuzio-psiej:))
Fajne te papugi, też myślałam kiedyś co by sobie sprawić, ale w domu rodzinnym nie przeszło- bo "się męczą", bo śmiecą, bo śmierdzą....
OdpowiedzUsuńA teraz mam kury...
Tupaja, kury spoko dorównują papugom. Może nie siadają na ramieniu i nie przeczesują brwi, ale za to potrafią trawnik zrównać z ziemią/kamieńmi.
UsuńAle ptaszorów!Śliczne są,pośmiałam się trochę z Waszych papugowych historii.Mojej koleżanki córcia,będąc dziewczynką uwielbiającą zwierzęta/ma to do dziś/miała kanarka,którego nauczyła robić...przewroty do tyłu.W moim mieście jest sklep dla zwierząt.W sklepie tym mieszka gwarek,który wita klientów mówiąc;dzień dobry.Oczywiście klienci odpowiadają mimo,że przy ladzie nie ma sprzedawcy:)
OdpowiedzUsuńQrcze, nie mam żadnych ptasich doświadczeń! Czuję się niepełna!
OdpowiedzUsuńOglądała wideo z linka???
UsuńOglądała, a nawet dużo więcej!
OdpowiedzUsuńGwarek w jednym ze sklepów zoologicznych skrzypiał jak niedomknięte drzwi. Każdy kto wchodził wracał żeby domknąć Też się nabrałam.
OdpowiedzUsuńA żako Einsteina znacie? To popatrzcie: https://www.youtube.com/watch?v=eawfoMHyUHQ
OdpowiedzUsuńA i jeszcze żako Artur, też cudnie gada i w dodatku po polsku :) https://www.youtube.com/watch?v=DGSp2Not_Ss
Usuńhehe,właśnie mnie ubiegłaś,Arturek jest uroczy.
Usuńjaki słodki buziak... :))
UsuńChyba Kury utopiły Marzannę i poszły spać.
UsuńArturek jest boski :))))))))))
Usuńkocham Arturka mocno mocno :)
UsuńChętnie utopiłabym naszego sołtysa zamiast Marzanny. Ale nie utopiłam i dlatego nie śpię. Z żalu.
OdpowiedzUsuńNie należało go dyskryminować z racji płci,teraz ponosisz tego konsekwencje w postaci braku snu.
UsuńJa jegoż dyskryminuję z wielu powodów. Ostatnio z powodu wyrżnięcia wiekowych topoli. W zmowie z gminą i bez pytania o zdanie wsiowych. To z powodu topoli nie śpię.
OdpowiedzUsuńI że taka topola mu na łeb nie spadła? Szkoda.
UsuńTopoli żal:(
UsuńWiem jak boli , kiedy drzewa sa scinane, chodze po Kabatach i widze, ze z jakis niezrozumialych wzgledow niektore deby padaja pod ostrzami pil, sa zdrowe, maja raczek wiele lat, byc moze pod pretekstem zagrozenia dla spacerowiczow, ale mnie one na takie zagrzazajace nie wygladaja, wiele drzew ma jakies czerwone kropki namalowane na pniach, wyglada na to ze sa skazane....
UsuńHana, ktoś powinien mu zrobić stempelki na jajach
Usuńrozżarzonym węglem ;P
to tak a propos tych fałszywych stempli na sklepowych jajach, jakby sie która zdziwiał moim okrucieństwem ;P
UsuńSonic, stempel był jak najbardziej prawdziwy. Tylko jajo fałszywe.
Usuńno tak, wiem, ino tak to ogólnie potraktowałam jako fałszowanie
Usuńdobra, on też jest fałszywy, a nawet wredny :)
Sonic, przede wszystkim durny...
Usuńoraz bezczelny, bez serca, wyobraźni, drań, samolub, topolowy łajdak, ekologiczny bezmózg
Usuńmoże być ? :)
Pięknie, kurna, pięknie!
UsuńTopole są kruche, czasem się przewracają, wszystko to wiem. Sołtys argumentował, że gałęzie lecą na pole. Przecież można było przyciąć gałęzie, które zagrażały czemuś (?). One miały spokojnie ze 150 lat, może więcej i ze dwa metry w obwodzie. Zostały pnie - zrobię zdjęcie, zobaczycie. Może jeszcze hrabia Chłapowski je sadził - to jego tereny. Zmiana w krajobrazie jest szokująca! Do tego stopnia, że kiedy ktoś do nas zmierza od tamtej strony, jedzie dalej i błądzi! Topoli było kilkanaście. Nie mogę o tym spokojnie myśleć. Oczywiście nikt mnie nie pytał o zdanie.
OdpowiedzUsuńDziędobry ! ... A miał pozwolenie na ścięcie drzew ? Bo jak samowolkę zrobił, to z torbami pójdzie. Co prawda topole są "najtańsze" w cenniku, ale mówisz, że one były wiekowe. Więc może jeszcze w dodatku zabytki przyrody. Dowiedz się ! Nie darowałabym mu tych drzew !
UsuńNakopalabym mu do dooopy, temu ktory wycial. Och, jak mnie zloszcza takie historie!
UsuńNie zrobił samowolki i to tym bardziej mnie oburza. Od ręki dostał zgodę z gminy. Podejrzewam, że nikt nawet się nie pofatygował na wizję lokalną.
UsuńU nas wycięto dwie wielkie topole bez nich łyso jest, ale jest łyso wycinaczom, bo topole na pniach odrastają, mają już niezły gąszcz gałęzi no i co z tego że nisko przy ziemi? Jak się im czas da dadzą radę wyrosnąć pod niebo same. Tak się cieszę z tych gałęzi że przechodząc głaszczę je.
OdpowiedzUsuńJeśli facet nie miał pozwolenia nieźle beknie razem z gminą.
Hana wysle zdjecia wnuczki z nimfa, zrobi sie milej...poszukaj na @
OdpowiedzUsuńjakie piękne zdjecia :))
OdpowiedzUsuńNikola, zobacz teraz! Dołożyłam suplement!
UsuńHana, Ty powinnaś zostać sołtysem.
OdpowiedzUsuńZe wsparciem kurzej bojówki zrobiłabyś porządek.
Rucianko, nawet gdybym wystartowała, nie mam szans. Jestem łobco i miastowo. Nie dogadam się z tymi ludźmi, to jakbyśmy rozmawiali różnymi językami. O dupie Maryni, to i owszem, ale na tym koniec. Dlaczego od 40 lat nie ma innego kandydata? Bo im się nie chce chcieć! Po co? Użerać się o nie swoje sprawy? Lepiej dupsko usadzić przed tv, piwo w łapę i biołum kiołbase na kolacjum. I pomstować na rząd i obowiązkowo na Unię. Co kogo obchodzą topole? Gdyby wieś była większa, to na pewno znalazłby się ktoś, komu topole nie są obojętne. Ale to maleńka wioseczka, ledwie 17 domów. Nie ma z kim gadać.
OdpowiedzUsuńSzkoda gadać,trzeba zastosować dyktaturę.
UsuńHana,nie wierzę że nie umiesz wziąć pod pantofel jeszcze 16 domów ;)
Dzielna Kura jesteś :)
Od początku nawijam o dyktaturze i nikt mnie słucha! Chyba jednak kiepski ze mnie dyktator:(
UsuńGdybym mieszkała bliżej,to bym Ci pomogła.
UsuńMam duszę dyktatora i tyrana.
Ale fajne zdjęcia dziewczynki z Nimfą. Obie śliczne. A Nimfa zupełnie jak moja Szarlota.
OdpowiedzUsuńDziewczynka chyba kapkę się boi:)
UsuńKażdy czułby się nieswojo przy pierwszym takim bliskim spotkaniu. Najfajniejsze jest wrażenie jak trzyma się papugę na palcu i te wielkie paluszki papugi mocno się trzymają.
UsuńTeż słyszałam, że gdzieś w Ameryce Nimfy chodzą po ogrodach. Ale wtedy mają podcinane piórka, żeby nie odfrunęły, Ta Nimfa na ramieniu dziewczynki chyba ma podcięte, bo Szarlota ma dłuższy ogon, co łatwo można porównać, bo zdjęcia są obok. No i widać, że Nimfa młodziutka. Ma gładziutkie pióreczka.
UsuńZa chwilę zacznę marzyć o papudze:)
UsuńSzarlota była kupiona w wieku 2,5 lat. Sprzedawca w sklepie opowiadał, że przywiózł ją do sklepu hodowca specjalizujący się w hodowli białych ptaków. Szarlotę, mimo, że jest taka piękna i ma takie bardzo czerwone kółeczko na policzku, oddał do sklepu, ponieważ nie była wogóle zainteresowana znoszeniem jajek. Po paru latach pobytu u nas Szarlota zniosła jajko w tym samym czasie co inna papuga i w tym samym pudełku. Nastąpiła zgoda dwóch dziewczynek i ich mężów, Szarlota siedziała razem z druga samiczką, która zniosła dwa jajka. Wykluły się dwa pisklaczki, którymi opiekowały się cztery ptaszki wspólnie, w wielkiej zgodzie. Niestety przyjaciółka Szarloty umarła i Szarlota stała się jedną mamą dla pisklaków. I to jaką mamą! Do dziś Jerzyna i Katerina przylatują do Szarloty, a ona rozczesuje im czubeczki. Szarlota jest przekonana, że to jej dzieci, choć zupełnie są do niej niepodobne.
UsuńTak , tak, papuzki w Wenezueli maja podciete skrzydelka i chodza sobie po obejsciach..ta papuzka nalezy do mojej znajomej i porusza sie po domu i po ogrodzie bez ograniczen...
Usuńzuza, czytam to wszystko jak bajkę
Usuńgdy moja najmłodsza dzisiaj zobaczyła Arturka to zażądała papużkę:)
Pięknie Zuza pisze o swoich pieszczoszkach.
UsuńJak o małych ludzikach.Ja właśnie tak lubię :)
Bo to są prawdziwe krasnoludki, a nie żadne ptaki.
UsuńPrawda? Każdy ma własną malutką osobowość. A piputek na dodanych zdjęciach całkiem jak mój Okruszek wygląda. Ale moje ptaszki są dzikusy niewychowane.
UsuńTo byłom ja, Dodo zalogowane.
UsuńU mnie znów powycinano drzewa, piekne wiekowe dęby przy kosciele... tym razem zrobił to ksiadz, bo bał sie, ze mu na głowe spadną i czaszkę uszkodzą, a ludzie jeszcze mu w tym pomagali, cieszac się,że tak dobrych zmian dokonuje!.
OdpowiedzUsuńA mnie dusza wyła! Wszędzie gdzie sie nie obejrzę widze powalone drzewa i szlag mnie trafia!
Amelio, mnie niezmiennie dziwi to, że ktoś durny może wpaść na pomysł wyrżnięcia w pień (nomen omen) wiekowych drzew, ale bulwersuje, że ktoś, kto powinien WIEDZIEĆ ochoczo wydaje zgodę. Ludzie wycinają drzewa z absurdalnych pobudek - np. takich, że liście lecą...
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia i wspaniałe komentarze - pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy nawzajem!
OdpowiedzUsuńhalo, Kury, nowy wybieg czeka!
OdpowiedzUsuńTradycyjnie gdaczę do siebie.
UsuńDziwne że Opakowanej nie ma.
Opakowana chyba podróżuje.
Usuń