Ja juz zaczynam burzyć mózg, a teraz oddaję głos Mice:
Jak z tytułu wynika, dzisiaj będzie o snach. Ostatnio jakieś dziwaczne mnie nawiedzają, może od leków, może od wiosny, sama nie wiem.
Jak powszechnie wiadomo, czym jest sen - nie wiadomo. Niektórzy twierdzą, że to odbicie rzeczywistości przetworzonej przez naszą podświadomość, inni, że to wyraz naszych tęsknot i podświadomych dążeń, jeszcze inni, że to nocna praca naszej wyobraźni. Ja osobiście skłaniałabym się ku drugiej i trzeciej teorii, ale wszak to tylko teorie. Sny są nadal jedną z największych nierozwiązanych zagadek.
Są sny, które zapominamy natychmiast po obudzeniu, a są takie, które pamiętamy całe życie. Do takich należy mój sen z dzieciństwa o czarnych pająkach pełzających po mojej poduszce... Darłam się tak, że słychać mnie było u sąsiadów, a rodzice długo nie mogli mnie uspokoić. Ten sen był tak rzeczywisty, realny, że ja naprawdę te pająki widziałam na poduszce, pamiętam to uczucie przerażenia, gdy zobaczyłam takiego stwora koło swojej twarzy...
Kolejny zapamiętany na zawsze to sen o lądowaniu na Księżycu. Leciałam po prostu rakietą (wyglądającą jak z dykty) na Księżyc, wylądowałam, zakopując dziób rakiety w glebie (czy co tam na tym Księżycu jest) i łaziłam po kraterach. W sumie nic ciekawego się nie działo, ale byłam okropnie z siebie dumna, że aż am doleciałam:)))
Trzeci z kolei był serialem... Przez trzy dni z rzędu śniły mi się kolejne odcinki. Tym razem płynęłam na jakimś ogromnym korsarskim statku nocą, bo światło księżyca kładło się na ciemnym morzu. Zaczął się wiatr i wypadłam za burtę, czego nikt nie zauważył. Drugiej nocy cały czas płynęłam za statkiem, usiłując go dogonić, a mnie z kolei usiłował dogonić wieloryb. A trzeciej nocy w końcu dopłynęłam do statku i ktoś mnie wyciągnął... Muszę powiedzieć, że straszliwie to było męczące.
O snach typu, że komuś coś ukradłam i mnie gonili to nawet nie ma co pisać, każdy coś takiego zna. Jeden się wyróżniał, bo uciekałam na ogromnym motocyklu, takim z lat 30-tych.
Gdy powzięłam postanowienie nauki jazdy, nawiedzały mnie sny, w których prowadziłam auto i doskonale mi szło. Na jawie bywało różnie...
Zdarza się też, że powracają w snach miejsca, które już kilkakrotnie mi się śniły a nie mają odbicia w rzeczywistości. Takie miasta ze snu... Właśnie wczoraj coś takiego mi się śniło, niby jest to Kraków, ale nieistniejący, jednak ja wiem, co będzie za rogiem i jaki urokliwy ryneczek się znajduje za domami... Pojawiają się też wielkie miasta, też już znane z poprzednich snów.
Ostatnio był to Kair, bardzo dziwaczny, ale jakby z lat 70-tych. Byłam na wycieczce z jakimś biurem podróży i pomagałam kierowcom busa, który miał uszkodzoną szybę. Miałam zanieść jakieś dokumenty do hotelu, a w międzyczasie bus odjechał. Widziałam go na rondzie, dał mi znak, że mnie zabierze za rondem, ale nie miał się gdzie zatrzymać i odjechał... Najwyraźniej były to lata 70-te, bo komórek nie było a ja zostałam bez pieniędzy w obcym mieście. Dalsza część snu to moje peregrynacje po tym niby-Kairze w poszukiwaniu pomocy i pieniędzy, nawet była to praca w jakimś klubie w szarawarach hurysy:))))
Bywają sny bardzo przykre i smutne, człowiek się budzi kompletnie wytrącony z równowagi. Śnią się oczywiście zmarli bliscy, zawsze jako żywi. Dużo częściej śni mi się Tato niż Mama. Tato bardzo realnie, w różnych normalnych sytuacjach, Mama dużo rzadziej i zawsze jest tak, jakby właśnie skądś wróciła, przyjechała z daleka, z sanatorium albo z zagranicy.
W okresach dużych stresów i natłoku pracy w realu , miewałam potwornie męczące sny. Caluteńką noc śniło mi się, że coś robiłam, gdzieś jechałam, pędziłam, pracowałam. Po takiej nocy budziłam się tak zmęczona, jakbym robiła to w rzeczywistości, po prostu zmęczona fizycznie.
Bywało też, że zapadałam w sen tak głęboko, że nie mogłam się wybudzić, wydawało mi się, że wydobywam się na powierzchnię z jakiejś straszliwie głębokiej studni albo leja i bardzo długo przytomniałam po czymś takim.
Oczywiście są i sny piękne, o łąkach, górach i zwierzątkach. Chociaż ostatnio niezbyt często.
A co wam się śni??? Chętnie się dowiem i może któraś się zna na snach, to nam objaśni???
Jako P.S. i nawias, dla wszystkich, którzy sieją, hodują itd, motto z piosenki Jacka Kaczmarskiego:
"A ty siej, a nuż coś wyrośnie,
A ty to, co wyrośnie zbieraj,
A ty czcij, co żyje radośnie,
A ty szanuj, to , co umiera..."
W snach zdarza mi się latać. Bardzo lubię i całkiem dobrze umiem. :-)
OdpowiedzUsuńAgniecha, bardzo chciałabym polatać choćby we śnie. Jakoś nigdy mi się nie przyśniło:(
OdpowiedzUsuńSzkoda, to takie wspaniałe doznanie.
UsuńAgniecha, mnie się raz śniło, że stałam na ukwieconym balkonie i ten balkon się oderwał, ale nie spadł, tylko sobie tak latałam na balkonie:) Fajnie było.
UsuńJejku, Mika, do tego w kwieciu latałaś! Ale Ci zazdraszczam!
UsuńBardzo miło wspominam:))
UsuńMika to był odlotowy sen :))
UsuńW śnie, który zapamiętał mi się najbardziej, stałam sobie przy akademikach polibudy w Poznaniu, na Rocha, i tak sobie podskakiwałam, coraz wyżej, i wyżej, i nagle uleciałam w górę, powoli, z lekka tylko machając rękami. To był lot.
UsuńFajny sen Agniecha :) Muszę i ja sobie tak trochę popodskakiwać :)
UsuńA potem to już latałam regularnie, oczywiście, nie wszystko się pamięta, ale ze względu na realizm doznań zdarzało mi się zastanawiać, czy może jednak żyjemy w więcej niż jednym świecie, i tu mało pamiętamy tamten, a w tamtym, być może mało wiemy o tym świecie.
UsuńAgniecha, dobrze kombinujesz!
UsuńZ akademików na Rocha też wolałabym odlecieć:)))
Ja lubiłam. Chociaż miały pewne braki, zwłaszcza dwa ostatnie piętra. W jednym z nich.
Usuńpodoba mi sie to latanei Agniechy miedzy dwoma swiatami.... Bardzo.
UsuńJa to zlatam raczej, spadam po prostu, ale to przyjemne nie jest. Raczej...
UsuńTupaja, zlatanie się nie liczy, sorki:)))
UsuńSny kontynujące i sny powroty w to samo miejsce też mi się zdarzają .
OdpowiedzUsuńW takim mało ciekawym okresie mojego życie miewałam sny zmory . Powtarzały sie dość regularnie i zaczynały od tego że słyszałam głosy z radia, pomimo to że było wyłączone . Treści snów nie pamiętam ,ale straszny ciężar na klatce piersiowej i brak tchu . Po całej serii takich snów ,które były tak realne jak na jawie , starałam się za wszelką cenę wybudzić , a nawet jak tylko zapadałam w sen i zaczynałam słyszeć wyłączone radio , to olbrzymią siłą woli starałam sie wybudzić . Gdy poprawiła się moja kondycja psychiczna , te sny odeszły . Za to pózniej po mojej walce z rakiem śniło mi się po prostu gówno ,w różnej postaci i różnej ilości . W jednym śnie zalegało na dużym podwórku i ja brodziłam w nim po kostki . Te gówniane sny powtarzały się tak często ,że zaintygowana dorwałam kiedyś jakiś sennik i sprawdziłam ich znaczenie . Wyczytałam ,że to oznacza bogactwo wewnętrzne i zmianę osobowości . I to by się sprawdzało ,ponieważ choroba wyzwoliła we mnie ogromne ukryte siły .
Miewam także sny odkrywcze ;) Sniła mi się kiedyś jakaś nowa konstrukcja roweru i już myślałam ,że może opatentuje i w końcu będę miała na wszystko czego zapragnę ,ale po obudzeniu kicha ,nie pamiętałam szczegółów tej konstrukcji ;))
A ostatnio po wizycie u fryzjera śniła mi się fryzura ,z komentarzem w tym śnie , o tak powinna wygladać moja :))
A to ciekawe z tymi gównianymi snami! No i to tłumaczenie z sennika dość adekwatne do sytuacji!
UsuńTen ciężar na klatce piersiowej i brak tchu znam, raz mi się śniła moja nieżyjąca Mama , która chciała położyć się koło mnie na łóżku i przeturlała się przeze mnie, jakby dusząc mnie przy okazji. Ja walczyła i usiłowałam ją zepchnąć z siebie i faktycznie poczucie realności było niesamowite!
Znam ten brak tchu..nie lubie. Maria, no poryczalam sie przy tych gownianych snach..
UsuńMarija, te gówna chciały, żebyś się z nich wydobyła;)) I im się powiodło;)
UsuńGówniane sny nie były przykre tylko upierdliwe ;)
UsuńKrecie to Ja bardzo chciałam , powiedziałam sobie że się uda i się udało :)
A pewnie, Marija, gówno miałoby decydować?
UsuńMarija, ale roweru szkoda...
UsuńWiem Hana ,to był bardzo wystrzałowy rower ,ale niestety tylko tyle pamietam :(
UsuńO rany, Marija, to Cię umordowało. Jednak wszystko można uzasadnić, skoro sny są reminiscencją życia na jawie, naszych strachów i obaw. Twój mózg był wykończony walką i chorobą, to i sny podsuwał gówniane.
OdpowiedzUsuńDo dzś miewam sny, kiedy chodzę po pochyłym dachu i drętwieję ze strachu (mam lęk wysokości).
OdpowiedzUsuńZanim zrobiłam prawko ( początek lat 90), śniło mi się, że prowadzę, widzę maskę auta ale bardzo wolno jadę i nie mam właściwie kontroli (psycholog by się wtedy przydał, nie?)
E tam, Iza, jak się robi prawko, to raczej nie ma się kontroli nad autem.:)))
OdpowiedzUsuńTylko, że ja marzyłam o tym, żeby jeździć, gnać, pędzić, pilotować!
UsuńUmm....
A w realu z prawkiem poszło mi całkiem dobrze...
Czyli było wręcz odwrotnie:)))
UsuńZ autem to w sumie OK.
UsuńGorzej z tym chodzeniem po dachach...
To mi się śni i nie mija...
Iza, przybij piątkie, też mam lęk wysokości i też często one mi się śnią. Wysokości znaczy. I nie są to królowe angielskie:)
UsuńHana, przybijam!
UsuńW nocy strome dachy, balkony itp.
W dzień nie lepiej...
Na kładce o kiju trza chodzić :)
Uważam że nagroda należy się Ani M. Ja tylko dodałam Kurohymn .Ale jak kiedyś przyjadę to mi nalejesz curacao wiejskiej ☺
OdpowiedzUsuńSonic, dogodumy sie.
OdpowiedzUsuńDostaniesz potrafke.
UsuńKiedys bardzo czesto latalam we snie. Zawsze umialam z wdziekiem oderwac sie od ziemi, nawet bez machania rekami. Pozniej przesladowal mnie sen, ze bylam naga i znajdowalam sie w bardzo brudnej publicznej toalecie, gdzie podloga zalana byla moczem, a sedesy pelne i zapchane. Nie mialam sie gdzie schowac. To straszny koszmar i niestety wracal czesto.
OdpowiedzUsuńTeraz albo zupelnie nic mi sie nie sni, albo nagla przestalam zapamietywac sny. Bardzo mi z tym zle.
O matko kochana, to naprawdę koszmarny sen! To może lepiej, że teraz nie zapamiętujesz, jakby miało być takie coś...
UsuńPantera, mnie też się śnią takie jakieś. Np. że nie mam na sobie nic od pasa w dół, albo odwrotnie, albo paraduję w piżamie (pono ostatnio to jest en vogue). Parę dni temu gonił mnie niedźwiedź i tak się darłam, że Ognio musiał mnom począchnąć dla otrzeźwienia:)))
UsuńO, latać też umiem. We śnie zawsze umiem polecieć, jeśli tylko chcę. Aż czasem sama sobie się dziwię :)
Usuńja tez kiedys mialam sen w odcinkach, nawet na koncu lecialy te napisy, ktore wymieniaja wszystkich..o czym to bylo to nie wiem.
OdpowiedzUsuńa kiedys mialam serie snow, ze uciekam przed jakimis ludzmi...uciekalam na jakich dzialkach i juz mnie prawie zlapali, ale zwialam im ...winda...i takie prawie zlapanie a jednak uciekanie snilo mi sie pare razy. I dosc szybko po tym jechalam swoim samochode. traf chcial, ze pare tygodni wczesniej wpadlam w posllizg jadac powoli, na duzym, dlugim zakrecie. wczesniej slonko rozmrozilo kawalek trawy, szron sie stopil i przelecial przez jezdnie w postaci cienkiej struzki. potem slonko to zaslonilo i struzka zamarzla. miala z 10cm szerokosci...i ja na to najechalam. poodwracalo mnie pare razy na jezdni i rzucilo w krze. jak sie odtumanilam, to przekrecilam kluczyc i...pojechalam do domu. tam obejrzalam prawy frontowy rog samochodu. Wymagal roboty. Robota sie zrobila. no i potem, te pare tygodni pozniej, jechalam do Newcastle i slysze regularne stuk - stuk - stuk. to se mysle - eee, pewnie cos zatre jak bede jechac szybko i jechalam tak z 50km.h. po drodze mialam warszta Fiata, a jako, ze to bylo Uno czym jezdzilam, to zajechalam. Pan wzial kluczyki, poszedl, wraca w minute i pyta czy ktos cos grzebal przy aucie. no to mowie, ze tak, bo kawal samochodu byl uszkodzony. gosciu musial blotnik wymieniac, kolo zdejmowac. No wlasnie, mowi panek warsztatowy, ten ktos ..nie przykrecil kola. jak sie wymienia kolo, to napierw te sruby sie reka przykreca byle jak, luzno, a potem kluczem na fest. U mnie zostalo na reke. I zeby lepiej mi zilustrowac sytuacje, panek mowi, ze patrzyli na ulice jakis czas temu i gosciowi odpadlo kolo, polecialo do przodu, a facet w trojkolowym aucie a bod, w slup i trup na miejscu. jechal jakies 30km/h - taka konfiguracja terenu, ze nie da sie szybciej. No to wysnilo mi sie to gonienie mnie, ale i skuteczna ucieczka....
ja tam w sny wierze, ale wlasnie tak dwutorowo, a wlasciwie trzytorowo - jedno to, co widzielismy/slyszelismy i w nocy musk sobie porzadek robi, drugie to rozne obawy, strachy, przypomnienia co mamy zrobic/boimy sie (np dentysta), co sie powiela we snie, a trzecie - to zupelnie przypadkowy sen, zwieszczajacy. najczesciej go nie rozumiemy i nie ma sie go jak dopasowac do dwoch poprzednich...mojemu slubnemu sie cos tam snilo - patrzymy w ksiazke - kasa. potem mu sie snilo co innego, w ksiazce - kasa. i tak pare razy. i potem przyszla koperta. z totalizatora pilkarskiego....patrzymy a tam CZEK!!!!!! ........................................... na siedem funtow. Slubny to skiwtowal - tyle roboty we snie za takie byle co!
a poza tym to mi sie czesto snia drzewa. i morze.
Tato do mnie przyszedl, zaraz jak umarl, tego samego wieczora i mi powiedzial, ze wszystko jest dobrze i mam sie nie martwic. i ze mnie zeszlo cos , jakies okropne napiecie. za to Mama nigdy do mnie nie przyszla, metafizycznie w dzien badz we snie. i mnie to meczy - dlaczego nie przyszla...
oprocz snow dwa razy zdarzylo mi sie derzawu ze snu....do dzis mam szczegoly w oczach...jedno to mi sie snilo a POTEM zobaczylam w telewizji, a raz snil mi sie facet , w tlumie, wyzszy o glowe i wiecej niz inni i go zobaczylam na przystanku tramwajowym kolo dworca gl. we Wroclawiu. Dodam, ze wsiadl nie w moj tramwaj i to, ze w tamte okolice zapuszczalam sie moze ze 3 -4 razy w roku...
miewam tez sny, ktore sa jak reklamy w tv - trwaja sekundy, np przychodzi facet i mowi - o jaki ladny dzien. KONIEC....
Takie krótkie scenki to ciągle mi się śnią, zwłaszcza jak zaczynam zasypiać. A kilka razy mi się śniły praczki, które prały w rzece, waląc drewnianymi wałkami w pranie. Praczki takie były bardziej włoskie albo portugalskie:))
UsuńZadziwiają mnie te twoje sny, które znajdują potem odbicie w rzeczywistości, niezwykłe...
I znów powinnaś swój komentarz przekleić do memuarów, ja naprawdę nie rozumiem, czemu ty tego nie robisz???? Już tyle ciekawych opowieści z twojego życia tu napisałaś!
bo ja sie dla Kurnika poswiecam!
UsuńPraczki mamy tez w Alzcji. No musze je w koncu zlapac:)
UsuńDrewniane wauki to są kijanki.
UsuńKasia, wyczeźwiauaś?
UsuńDzie tam;)
UsuńKijanki to są dzieci żaby:))
UsuńA masz zwidy?
UsuńMika, i te drewienka do prania też!!!
Usuńuwazam, ze wszystkie 4 Kury wygraly wiec potrzebuja takich samych nagrod. moze nie rosol, ale kostki rosolowe....?
OdpowiedzUsuńalbo puchar przechodni.
Opakowana, mówiłam już, że Cię wielbię i chętnie na piedestał wstawię? Kostki rosołowe to jest to!!! Bingo!!!
OdpowiedzUsuńHana te kostki , to możesz kupić po opakowaniu na łebka i zrobić nową obwolutę z rysunkiem kurobęca ,a do środka wsunąć treść hymnu .
UsuńMarija, wiedziałam, że coś wykombinujesz!
UsuńAchhhhh Haaaana ,nie dzięęęęęęękuuuuuj ;)
UsuńDzięęęęęękujęęęęęę jednak!
Usuńno przecie to genijalny pomys!
UsuńMarija tylko takie pomysły miewa!
UsuńOpakowana, albo nie, na piedestał nie, bo jakby deszcz... Do gablotki!
OdpowiedzUsuńa w tej gablocie to mam cos robic? siedziec?
UsuńNo pewnie, a co chciałabyś tam robić? Będziesz siedzieć, a dla pewności przypnę Cię szpileczkom.
Usuńa moge miec ze sobo komputer, kundelka i druty?
UsuńI dasz jej do ręki szydełko ,będzie dziergać kubraczki dla nas :)))
UsuńCieszysz siem Opakowana :)))
Nie druty nie, bo podrapie szybki w gablocie. Reszta może być.
Usuńnie podrapie, nie podrapie, ale te takie perelyny kurze ze sznurkami z pomponami moge dziergac. no i myszy dla kotuf.
UsuńNo dooobra, zgadzam się na szydełko.
UsuńNajbardziej nie lubuie, gdy sni mi sie, ze krzycze, a pzeciez aust iue wydobywa sie krzyk zaden, a gadlo mmni potem boli. Albo, ze uciekam, a moj musk wie, ze przeciez leze, a nie biegne. Meczace to okrutnie.
OdpowiedzUsuńPoza tym mam wrazenie, ze czasem ktos, probuje sie ze mna pozegnac, lub cos mi przekazac, budze sie mokra od lez.
A czasem nie chce sie budzic!
Wina za duzo wypilam. Przepraszam za bledyy:)
UsuńKasia, jakiego?
Usuńooo, przypomnialyscie mi o roze, co mam w lodowce a ktorego slubny nie pragnie.
UsuńKasia ja przez jakis czas sie budzilam zalana lzami tez. i za nic nie pamietalam snu....
Co to roze? Wino różowe?
UsuńKasia, mnie też okrutnie męczą te sny biegające i pracujące. Wyczerpujące to jest bardzo.
Rozowe, w rzeczy samej, Mikus. zostalo troche znowu....
UsuńDobrze schlodzonego gewurztraminera wypilim do kolacji.We dwojke;)
UsuńCo to jest butelczyna sikacza na dwie paszcze?
Usuńalzackie i renskie winka sa bardzo pitne...latwo sie wchlaniaja
UsuńPrawie zawsze mi się coś śni i lubię śnić, mam wtedy uczucie, ze jestem blisko siebie. Męczące są te w których przestrzeń zmienia się tak, że nie rozpoznaje znanych miejsc, albo te, że gdzieś hoduję jakieś zwierzątko, które zaniedbałam, i ono ledwie żyje, jest jakby wyschnięte... Ale najgorsze są te, że mam zdawać maturę pisemną z matematyki ( a nie musiałam zdawać, bo pisałam historię) i nie umiem w ogóle nic i myślę, że odbiorą mi tytuł magistra i doktora, no bo jak tak bez matury...
OdpowiedzUsuńAnia to że nie zostaje dopuszczona do matury przez matematykę to mi się śniło jeszcze kilkanaście lat po maturze .
UsuńI to że nie daję sobie rady w pracy z dziećmi ,to znaczy że wchodzą mi na głowę ,też przez kilka lat mi się śniło .
Ooo, śniło mi się parę razy, że maturę miałam zdawać znowu, i jakoś nic nie umiałam. To były takie ciężkie, męczące sny, bo jakoś nie mogłam się tam odnaleźć, niby wiedziałam, że przecież matura dawno temu zdana, a w tych snach... znowu, a gorzej....
UsuńAniuM. pal diabli doktora, ale magistra chcieli Ci zabrać???
UsuńMatematyka śni mi się regularnie do dzisiaj. To nie są fajne sny.
Nawet nie chcieli, ale już to w tym śnie przewidywałam... Może mam poczucie, że nie zasłużyłam nań ? :)
UsuńAniuM. a co z maturą? Nikt nie kwestionował?
UsuńAnia - nie martw sie, nasza coreczka ma skonczone 3 kierunki studiow a NIE MA matury.....
Usuńa na te matematyke to sie az wzdryglam!!!!!!!!!!!!
UsuńOpakowana, przybliż temat, bo mnie zaintrygował.
Usuńktoren? Wzdrygiwania sie czy braku matury?
UsuńNo właśnie - intrygujące :)
Usuńno ale ktoro?
UsuńHano - wszak w tym śnie było jeszcze PRZED matura. A kwestionowałam ja sobie sama - czyli mój wewnetzrny sędzia ;)
UsuńTom historyję o braku matury opakowanej córki to ja znam :))
Usuńja też chcę znać :)
Usuńno ja myslalam, ze nie tylko Ty, Marija, znasz, a ogol Kurzy takze samo...
UsuńJa nie znam historii studiów bez matury, albo nie pamiętam, co na jedno wychodzi. Poproszę.
UsuńMnie opakowana opowiadałaś ją OSOBIŚCIE
UsuńAnia - hrehrehre. historyjka jest przydluga, co w moim wykonaniu jeszcze ja przedluza...sprobuje krotko.
UsuńWzorcem z Sewru dla coreczki byl jej braciszek, ktoren uciek z matury. u nas ei robi mature systemem 2letnim. synek wrocil po roku i oswiadczyl, ze nie bedzie architektem, matury nie robi, bo bedzie krupierem w kasynie....za to coreczka nawet nie dotrzymala do konca 1. roku matur. oba dziecki chodzily do "najlepszego liceum katolickiego w miescie i okolicy" Coreczka powiedziala, ze oo Boz. Nar do tej szkoly nie wraca. nie to, ze w ogole. I poszla na pol roku na kurs roznych rzeczy praktycznych (ciekawy) i poszla do innego collegu znowu na 1. rok maturalny. Pod koniec tego roku powiedziala nam jednym tchem: bedemiecoskropnestopniezegzaminowdotegocollegujuzniechcewracacbochcesieuczycacalytenrokniesiedzialamwszkoleawpubie. Wyniki z egzaminow nie byly az takie okropne, ale dzieca motywacja byla taka jaka byla. Dziecinne przedmioty maturalne to do kupy byly: psychologia, socjologia, filozofia, literatura, cos tam jeszcze. Dziecko , chcac sie jednak UCZYC, poszlo na otwarty dzien do innego collegu, isc do drugiej klasy maturalnej, ale teraz chcialo jakies przedmioty artystyczne bardziej...troche klops, bo nie ma portfolio i przedmioty z 1. roku mat. nie pasuja. poszla, okazalo sie, ze do stolikow tych przez nia wybranych przedmiotow kolejki byly na 3/4 godz. czekania, to zaczela lazic az doszla do stolika, kolo ktorego nikogo nie byo, a bedacy dobrze wychowano panienko odusmiechnela sie do pana przy pustym stoliku a on ja zachecajaco zapraszal...okazalo sie, ze on jest od Business Studies. Dziecku kolana sie ugiely, ze to jakis fatum nad nia wisi i juz, ze od urodzenia to ona niczego innego nie slyszy jak cos z biznesu, bo od jej urodzenia prawie tatus pracowal w branzy a przez ostatnie iles tam lat na uniwerku w Newcastle, a mamusia, psia jej mac, pracowala dla szefa tatusia i potem da tatusia jako baba od informacji fachowej (mamusia tez np pisywala artykuly na najnowsze tematy w roznych dzialach Buziness management) i te cholerne rodzice o niczym innym przy kolacji nie rozmawiaali, nawet jak dziecko blagalo zeby zmienili temat.
ciag dalszy w nastemptym komencie.
ciag dalszy:
Usuńwiec fatum ja przygnal do pana. panek z nia pogadal, wypytal, co robila, etc etc, WSZYSTKO mu powiedziala, cala prawde, lacznie z siedzeniem w pubie ) no i panek mowi - to ja Ci moge zaoferowac bezwarunkowo miejsce na studiach licencjackich. Coreczce szczeka opadla, pyta a dlaczego? a pan - bo jest derechotorem wydzialu i on decyduje. No i dziecko zrobilo te studia i sie okazalo, ze jako, ze ma dobre stopnie, to se moze konwersje wykonac , dorobic dwa lata w wybranym przedmiocie i dostac magistra. No to dziecko tak zrobilo i mialo juz ten licencjal z Business studies i dorobila BA (hons) czyli magistra w zasobach ludzkich. Po ktorych u nas, w naszych okolicach pracy niet. Poszla pracowac, zeby tylko pracowac, do firmy, gdzie byla na praktyce. w tym czasie przyszla do rodzicow i pyta czy daloby sie jeszcze rodzicow podoic, bo ona wreszcie wie, CO chcialaby robic i po czym ZNAJDZIE prace Rodzice westchneli i uznali, ze nie nalezy stac na przeszkodzie szczescia dziecka, zacisneli pasa o pare oczek i mowia - idz dziecko, studiuj ZNOWU. Dziecko wymyslilo projektowanie stron internetowych (czyli web design). Poszlo na rozmowe. I tak - kryteria kandydatury na kurs: matura przynajmniej z komputerow, jakiegos scislego, grafiki, grafiki komputerowej, czegos artystycznego, badz kilkuletnie doswiadczenie w fachu badz podobnym czyms. a moje dziecko ma kawalki filozofii, psychologii, business studies i zasoby ludzkie. ALE ma tez swoje filmy o makijazu na youtube (ponad 260) oraz pierdylion bardzo dobryc-h zdjec, bo ma talenta. I to wszystko. Poszla na rozmowe, a ja mialam nie kartofla a arbuza w gardle, bo widze, ten web design to jest TO. Kobitka, z ktora rozmawiala, mlodziutka, tylko pare lat starsza niz coreczka. Fajnie im sie gadalo - o wszystkim. i na koncu co ta kobitka mowi?? no, ze dziecku oferuje bezwarunkowo miejsce na kursie....Ale dlaczego? Bo ona prowadzi kurs i ona wybiera studentow. Dziecko sie bardzo przykladalo, zaczelo byc znane w branzy. skonczyla ten licencjat w piatek 13 maja, a 14 maja pojechala do Londynu juz majac pierwsza prace. w przeciagu 3 i pol roku prawie podwoila zarobki i praca ja znajdowala. teraz robi dla siebie. ALE doszlismy do wniosku, ze gdyby wybrala kariere akademicka to kto wie, moze kiedys zostalaby profesorem bez matury, hrehrehher.
p.s. synek po paru latach przestal byc krupierem, zrobil mature, zrobil studia - najpierw mu sie podobaly, potem chcial rzucic, a skonczyl z kolega, z kotrym sie zawziecie uczyli na ostatnim roku, jako studenci roku. nie wydzialu a calego uniwerku.
od tamtej pory musze nakladac henne na wlosy, bo mi mocno posiwialy. dodam tez, ze przy pierwszym dziecku zaniemowilam na 2 tygodnie, przy decyzji podjetej przez drugie dziecko 5 lat pozniej - na 3. juz mi wrocilo.
Opakowana, dobrze, że nie masz więcej dzieci.
UsuńI ulżyło mi, że jednak NIE ZNAŁAM tej historii, znaczy nie zapomniałam, tylko Ty zapomniałaś, że nie opowiadałaś. Kurde, byłyby z tego ze 4 posty:)
Usuńmasz racje z ta iloscia dzieckow, ale kazde na ludzi wyszlo, tylko przetrzymac ich pomysly bez zwariowania to byl test!..
Usuńnie no 4 postow to na pewno by sie nie dalo wykroic, toz to tylko dygresyjka.
Jejku!
UsuńOniemiałam na chwilę... :)
ja oniemialam na o wiele dluzej. Tatus dzieci nie oniemial, bo po nim dzieci pomysly niejako odziedziczyly...
UsuńOpakowama, az ze starchu zdretwialam, ze zaniemowie czy cus, mlodsze moje w trakcie zdawania matury.Na razie jakos daje rade;) Ale ten system francuski idyjotyczny jest, zeby zdawac mature ze wszystkiego, nawet z wf-u!
UsuńWidzisz, oniemiałam, czytając o Twoich dzieciach...
UsuńMoja Starsza, po pół roku porzuciła dwa kierunki studiów robione równolegle, bo dostała rolę w serialu "Tancerze". Doszła do wniosku, ze studia można zrobić zawsze, czego niestety nie można powiedzieć o aktorstwie... Teraz ma już dyplom aktorski. Młodsza jest na czwartym roku inżynierii nanostruktur, ale chodzi jej po głowie, by wziąć roczny urlop i zaangażować się JESZCZE bardziej w akrobatyke powietrzną i pole dance...
AniuM. na czy teraz zamiaruje Ona latać?
UsuńCały czas na szarfach zwisających spod sufitu :)
UsuńNa rurze... Nie mozna powiedzieć, ciekawe pomysły mają te młodsze generacje...
UsuńCo do matury jeszcze, to też mi się czasem śni, że mam zdawać, dużą ulgę czuję po obudzeniu.
Ta rura to w wersji takiej bardziej artystycznej jest :)
UsuńAnia - no , rozumiem Cie....przymusisz dziecine, to Ci bedzie wymawiac do konca zycia, nie przymusisz - osiwiejesz...
UsuńA w nagrodę za współudział w tytule hymnu chcę kurę w postaci prezeskury! We Jej własnej osobie. Niech się czuje zaproszona :)
OdpowiedzUsuńAniuM. dziękuję! Jestem wzruszona! A co, jeśli pozostałe trzy Kury zechcą też? Przypomniał mi się dowcip o żabie, która stała w kolejce do nieba, czy tam gdzieś. Św. Piotr mówi: ładne na lewo, inteligentne na prawo. I żaba na to z oburzeniem: Przecież się nie rozdwoję!
UsuńNo to będziesz nagrodą przechodnią. Albo przejezdną :)
UsuńDobra. A już trasę miałam z grubsza ustaloną:(
UsuńNie smuć się. Będzie dobre wino.
UsuńA, to nieco zmienia postać rzeczy. I mojom.
UsuńTwoją postać? Jakżesz?
UsuńNo od tego wina! Się kolebie!
UsuńA! Rozumię :)
UsuńJa tam nie ma żadnych traum we śnie -albo nie pamiętam, ale moja mama - ta to ma sny!!!! Nie chcę nic mówić, dziefczynki, ale Wasze sny wymiękają:) mama je spisuje - i to są dopiero opowiadania Stephena Kinga;)))
OdpowiedzUsuńKrecie, koniecznie jakieś sny Mamy zapodaj, tylko nie przed snem:)))
UsuńKrecie, niemożliwe, żeby nie śniła Ci się matma!
OdpowiedzUsuńWeź jakiś maminy sen i napisz:)
albo kilka...
UsuńKrecie - a nie snili Ci sie zadni Indianie, co do Ciebie szczelali z uku i gonili dokola domu?? nie wierze ;P
Nigdy. Raz mi się śniło, że jeżdżę autem, które wygląda jak jamnik, ale to było fajne;))) Chciałabym, żeby np. jakiś galop mi się przyśnił, ale nie chce to nie - z czasem będzie jakiś na jawie;)))
UsuńMojej Mamie się śniło kiedyś, że połknęła fretkę na przykład, siedząc w lesie na pieńku, a potem te fretki wchodziły i wychodziły jej z ust - masakra;))) freud by się poddał...
A fretki takie miłe zwierzątka są...
UsuńKrecie - wiecej tych snow nam tu zapodawaj, sa bardzo ciekawe.
UsuńPrawie jak "Zielona mila"!
UsuńKiedy nie pamiętam, mama spisuje - czytam - to poraża;)
UsuńWeź od Mamy zapiski następną razą.
UsuńTeraz rzadko pamiętam sny. Jeden z dzieciństwa zapamiętałam na zawsze. Przed oknem domu, za płotem był trójkątny dach stodoły sąsiada kryty szarą papą. Kiedyś mi się śniło, że była w nocy burza i rano, kiedy popatrzyłam przez okno, zobaczyłam na dachu oświetlone słońcem, zerwane przez wiatr różowe i czerwone róże. Sen był tak plastyczny, że kolory, mój zachwyt i żal pamiętam do dziś.
OdpowiedzUsuńInny sen to już jak byłam dorosła i miałam jakieś kłopoty, to idę wąską ulicą, bramy domów pozamykane na głucho, pusto, wchodzę do ostatniej i idę po stromych drewnianych schodach. Mam dojść do drzwi. Ten sen powtarzał się kilkakrotnie, za każdym razem docierałam wyżej, ale jak już dotarłam do drzwi nigdy ich nie otworzyłam i sen przestał się powtarzać.
Trzeci, przerażający. Mąż miał kupić nasz pierwszy samochód, mnie się śniło, że prowadzę, wiedząc że nie umiem, a muszę, bo albo przed czymś uciekam, albo wiozę dzieci w nocy do domu. Za każdym razem paraliżował mnie strach, bo przecież nie umiem jeździć, a jadę. Jak już mieliśmy samochód sny się skończyły, a prawka nigdy nie zrobiłam.
Mnie się często snią schody ,takie dziwne którymi nie można wejść na górę ,w realu to jest nie do wyjasnienia .
UsuńDziefczynki, Wasze sny to scenariusze dla wczesnego Polańskiego:)
UsuńI jeszcze dodam, że ten sen ze schodami był w sepii, za każdym razem.
UsuńEwa2, to dla bardzo wczesnego Polańskiego:)
UsuńEwa2, niesamowicie to brzmi trochę... Może i dobrze, że tych drzwi nie otworzyłaś...
UsuńAle róże musiały być piękne!
UsuńByły piękne. Zroszone deszczem, podświetlone słońcem, jeszcze je widzę, a minęło już tak dużo lat.
UsuńA drzwi....były zamknięte.
Mika - bardzo spodobal mi sie Twoj sen z rakieta z dykty!
OdpowiedzUsuńnatomiast co do Kairu to wyraznie sen Cie naklanial do bycia hurysa, wyraznie! a Ty pewnie tylko po czerepie sie drapalas CO to znaczy...eh.
Hiii, i jeszcze miałam takie pantalony przezroczyste, fioletowo-złote...
UsuńMuszę powiedzieć Mika, że masz "bujne" sny.
OdpowiedzUsuńW śnie latałam raz, cudne uczucie, latałam nad polem pełnym zielonej oziminy, było cieplutko, a ja czułam się dosłownie, jak skowronek. Do dziś pamiętam ten sen. Z serii, wynalazków to kiedyś mi się śniło, że nie miałam czym pojechać do domu, ale stała budka telefoniczna i ja wsiadłam w tą budkę i pojechałam nią niczym taksówką. Drugi z epoki narzeczeństwa z Wu, kiedy na list się czekało i czekało, a telefonów było, jak na lekarstwo, śniło mi się, że można przecież do siebie dzwonić za pomocą radia, no i dzwoniłam...
Z tych, co mnie trapią czasem, to mi śni, że nie chodzę do szkoły, wagaruję, a za miesiąc matura, albo, że nie poszłam na obronę pracy magisterskiej, bo zapomniałam...
Dziś mi się śniło, że mnie wszystko boli i budziłam się z słysząc swój głos, o jezu, ała, a matko, ale to akurat była prawda, bo wszystko mnie boli, a w nocy szczególnie, bo dawce harówki jaką sobie zafundowałam. Grunt, że rano wstałam, na czworakach, co prawda, ale wstałam.
Pomysłowe z tą budką , byłoby miło. Dobrze, że się udało wstać. A tak jak skowronek, tobym też chętnie polatała...
UsuńMnemo, tak myślałam, że myknęłaś TAM. Teraz gdzie jesteś?
OdpowiedzUsuńJuż w domu. Nadrabiam zaległości netowe. O może coś skrobnę. Bo sezon został rozpoczęty. Baaardzo intensywnie, kości czują to najbardziej.
UsuńSkrobnij, skrobnij, ciekawam ile ton ziemi przetyrpałaś do sąsiada, czy może odwrotnie. I ile obornika.
OdpowiedzUsuńtrzeba jo we snie przepytac....
UsuńNa taczki liczyłam, coś z 10 taczek liści, podobną ilość kompostu i coś koło tego igliwia. Kucnęłam z wstałam z tysiąc razy:) Cudnie mnie gnaty bolą, jakie to wspaniałe uczucie wstawać na czworakach z łożka, a potem pić w szlafroku kawę na schodkach tarasu i słuchać jak drą dzioby ptaki.
UsuńGratuluję tak wyczerpującego rozpoczęcia sezonu:)
Usuńmnemo - czy Tobei sie te taczki snily, razem z sokawka we szlafroku czy tak bylo, bo mi sie granice wziely i zamazaly...
UsuńOpakowana, Mnemo jak najbardziej na jawie...
UsuńTak Opakowana, ta cześć mojej wypowiedzi to nie sen:) To najprawdziwsza prawda, potem mi się śniło, że boli, ale ten ból był też prawdziwy.
Usuńto o bolu mnie otumanilo, wiec juz gubilam gdzies jawe....czujesz sie szlachetnie od tej roboty?
UsuńTak! Pełna endorfin. Taka robota ma konkretny wymiar, patrzysz na swoje dzieło i duma Cię rozpiera, to ja to zrobiłam. Po 12 godzinach godzinach żałujesz, że słońce zachodzi i trza iść do chałupy. Mogę nie jeść nie pić nie myśleć tylko tylko pracować. Stres gdzieś ucieka, a po 8 godzinach w hucie zwłok ze mnie i balon bez powietrza.
UsuńTak to jesss... Za czasów kombatanckich, w mojej fabryce -w ychodziłam i leżałam na trawniku, żeby dojść do siebie i na pociąg;)) A na wsi - taczkami wożę kompost, zdzieram darnie, muruję, tynkuję, kładę płytki - i niiiic;)) Nie boli mnie nic!! mało tego - konno jeżdżę - i nie boli mnie kręgosłup!!! mało tego - wzmocnił się;)))
UsuńKiedy Ty to, kurna, robisz szfystko?
Usuńna śpiku;)))
Usuńto troche jak ja na studiach - po egzaminach musialam sie wyrownac i albo malowalam plot albo badyle w calym ogrodzie zbieralam, albo rwalam tone agrestu, albo inne ciekawe fizycznie rzeczy robilam, w zupelnym zachwycie. teraz mnie to troche mniej bawi, bo jednak nie haruje za biurkiem czy w ogole w biurze/hucie/gdzies tam od rana do nocy...mnie by sie nie dalo wtloczyc w etat i prace wlasnie za biurkiem, rozbrykana od dawna jestem za bardzo.....ale 10 taczek lisci i patykow chetnie bym zwiozla i spalila.
UsuńZapraszam do igliwia:) Będzie tego z wagon:)
UsuńCzytam, czytam i się przerażam tymi snami. Choć nie, niektóre są całkiem urocze, szczególnie związane z lataniem:)
OdpowiedzUsuńNie dorzucę swoich opowiadań, gdyż nie utrwalił mi się w pamięci żaden sen. I żadnego ze snów się nie boję. Wydaje mi się, że najważniejsze jest to, aby... coś się przyśniło:))))
Tak, Arte - ja nie pamiętam żadnego traumatycznego snu - może - uwaga: ZA MŁODA JESTEM ;))) - ale joke, co nie??;)))
UsuńNo, bardzo śmieszny...
UsuńI co najmniej nie na miejscu...
UsuńArte, to znaczy pewnie, że masz zdrowy sen i nic ci się śni:))
UsuńNie, zupełnie na odwrót, Miko:)))
UsuńTak na serio, to mnie się wydaje, że jestem tak padnięta, że nie mam już siły na sny, tyko szybciej, szybciej - regeneruj się, głupi organizmie!!!
UsuńKrecie i co, regeneruje się gupek, nie?
Usuńjak go zapędzę, to daje radę;)))
UsuńMusisz go uwarunkować.
UsuńPrundym.
UsuńRobie, co mogie;)))
UsuńArte, czasem człeku się przyśni jakiś niedźwiedź i nie ma wpływu na to, że się boi.
OdpowiedzUsuńRozumiem, ale - podkreślam - najważniejsze jest to, aby coś się mogło przyśnić. Trzeba odpowiednio długo spać:))))
Usuńa dzie tam, Arte. mnie najdziwniejsze sny sie snio, jak sie obudze, widze, ktora godzina i wracam sac. raz sie na sile chyba wyrwalam z dosc okropnego snu i jak popatrzylam na zegarek to od poprzedniego patrzenia przelecialo cos 7 minut...i sie wpierniczylam, po jaka cholere ja wracalam spac!!!!
UsuńTo, to, to, Opakowana! Najgorsze i najbardziej skomplikowane są po powtórnym zaśnięciu!Poza tym mnie się zaczyna śnić jak tylko oczy zamknę:))
UsuńMnie tez, dziwne to troche;)
UsuńKiedyś tak miałam, że do spania musiałam mieć elektroniczny budzik na widoku, żeby wiedzieć , która godzina, jak sie w nocy obudzę - a teraz? jakie obudzę??? jak pies chce siku w nocy to prawie mi rękę odgryza, żebym wstała;))
UsuńJa też tak mam i też nie zawsze tak było. Na starość mi się tak porobiło, a mówio, że stary człowiek potrzebuje mniej snu. Ja tam nie wiem, ale mogłabym spać za piniondze.
Usuńja nigdy nie spalam dlugo rano a i za wczesnie nigdy nie chodzilam spac i 6 godzin snu wystarczy...kurcze-no, teraz to 7 ale - budze sie w nocy na siku, potem od razu zlapie wapora staroswieckiego , jak tylko z tualety wroce, nigdy przedtem....to zwalam kordeukie, odleze swoje, przykryje sie i tak sie obracam niczem ten walczacy krokodyl iles razy zasypiajac na 30 sekund i znowu leze , calkiem rozbudzona, a to pizamka ciagnie w jedno strone, a to wlos sie polozy w poprzek twarzy, a to slubny chrapie nierytmicznie, a to cos zazgrzyta gdziejsik tam...tak moze byc do godziny, az zasypiam, zazwyczaj to jest nad ranem, wiec zasypiam jak szarzeje i wpadam w gebooooki sen. i tak do siodmej mniej wiecej. w ubiegle lato chyba to wstawalam i przed 5 godzina....jak mieszkalam w domu , to sasiedzi na gorze mieli staromodny zegar, co wybijal godziny, ja spalam pod zegarem. Budzilam sie nioc w noc o 4 godzinie. odczekiwalam, az zegar wybimba 4 razy i zasypialam nazad.... teraz ide spac. moze nie pod zegar, ale musze sie pospieszyc zeby zasnac przed slubnym.....
UsuńGdy byłam małym dzieckiem, takim między 3, a 7 lat moi rodzice na lato oddawali mnie do leśniczówki w Lidzbarku Welskim do znajomego leśniczego i jego rodziny. Były tam kury, świnki, krowy, psy i czarna kotka o imieniu Zosia. Było mi tam wspaniale. Rodzina leśniczego, zajęta uprawą pola i zwierzętami, specjalnie mnie nie pilnowała. Miałam całkowitą swobodę. Spędzałam czas na zabawach z wiejskimi dziećmi i na samotnych wędrówkach po lesie, ale zawsze w towarzystwie kotki Zosi. Byłam dzieckiem i wcale mi się to nie wydawało czymś nadzwyczajnym. Gdziekolwiek szłam sama, zawsze Zosia szła ze mną. Każdego lata było zawsze tak samo. Któregoś dnia niespodziewanie w leśniczówce pojawili się moi rodzice i okazało się, że nikt nie ma pojęcia, gdzie przebywam. Gdy zjawiłam się w leśniczówce, mimo mojej rozpaczy, płaczu, krzyków - zabrali mnie do Warszawy natychmiast. Czułam, że już nigdy nie wrócę do Lidzbarka. Minął rok. Ktorejś nocy w Warszawie obudziłam się i zobaczyłam, że obok mojej głowy na poduszce siedzi Zosia. Wpuściłam ją pod kołdrę, przytuliła się do mnie, pięknie mruczała i była bardzo mięciutka i cieplutka. Spałyśmy. Gdy nastawał świt, Zosia wyszła spod kołdry i poszła za szafę w moim pokoju. Historia powtarzała się dziesiątki razy, zawsze było tak samo. W dzień szukałam jej, nigdzie jej nie było, ale nocą pojawiała się zawsze. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że Zosia umarła, właśnie w tym samym czasie gdy zaczęła do mnie przychodzić w nocy. Od dnia w którym dotarła do mnie wiadomość o jej śmierci Zosia już nigdy nie przyszła. Rodzice śmieli się ze mnie i tłumaczyli, ze to były tylko sny, ale choć minęły dziesiątki lat, ja wcale nie jestem pewna czy to były sny. Nigdy nic podobnego nigdy więcej mi się nie przydarzyło.
OdpowiedzUsuńZuza, co za sen, nie-sen!
UsuńPrzepiękna historia z Zosią... Tęskniła za tobą i za waszymi wędrówkami...
UsuńZuza - piękna historia;)))
OdpowiedzUsuńOmamuniu, Zuza, to jest przejmujące!
OdpowiedzUsuńMika!!! Jesteś tam???
OdpowiedzUsuńPrzecie cały czas jestem!
UsuńZuza przysłała mi fajowski filmik, ale ja nie wiem, jak go wkleeeić:(((((((((
UsuńDodaj film w bloggerze;)
UsuńA tam, Krecie, próbowałam i wszystko się... fyrta. Za gupiam.
UsuńKiedyś mi ktoś przysłał tą żabę i mąż mi zrobił z niej ikonę. Przeciągam ikonę na e-mail i już. Kto chce filmik niech napisze, to do niego wyślę i Hana nie będzie się głowić.
UsuńDzięki Zuza, ale to nie to samo! W osobności będą się chichrać?
UsuńNie wiem dlaczego akurat filmiki się na mnie uwzięły. Niby robię co trzeba, a nie otwierają się. Może ja mam coś w kompie nie teges?
UsuńMoże mój mąż coś jutro poradzi. Dziś go nie ma. Zapytam go jak możesz wkleić filmik i jutro napiszę czy coś umyślił. Wieczorem będzie dopiero. Syn jak zwykle bardzo "zapracowany". Na razie nikomu nie wysyłam!
Usuńjak żaba, to musowo wsadzić;)))
UsuńJest żaba!!!
UsuńZuza, to jest prosty myk w bloggerze, tylko ja coś kiepszczę. Ale się przyuczę...
Daaaaaawno temu, snilo mi sie, ze przechodzilam z mama pod mostem, ktory sie na nas zawalil. Czulam, ze tak mi ciezko na piersiach, strasznie. Obudzilo mnie to. I pierwsze co, to pognalam sorawdzic, czy mama zyje, bo taka bylam wystraszona, a sen realistyczny.
OdpowiedzUsuńTen ciężar na piersiach to obrzydliwy jest. I czasem naprawdę nie wiadomo, co jest realne a co nie... I który świat jest tym prawdziwym.
UsuńRaz mi się śniło, że złoczyhy zrobiły włamanie do domu (przeżyłam dwa włamy jak najbardziej w realu). Darłam się "policjaaaaaaaaaaaa!!!" ale tak, że własny krzyk mnie obudził, Ognio nie musiał...
OdpowiedzUsuńJa się raczej nie drę, ale złapałam się na gestach kontynuujących sytuację ze snu. Np śniło mi się, że piję herbatę z pięknej, zabytkowej filiżanki i budzę się z ręką uniesioną do góry, jakbym trzymała filiżankę.
UsuńMoja Córka koncertowo gada przez sen. Całymi zdaniami i całkiem logicznie. Umarnąć można ze śmiechu:)))
UsuńNieźle nam dzisiaj gdakanie idzie. Zaraz trzeba będzie nowy wybieg szykować, bo noc jeszcze młoda...
OdpowiedzUsuńŻaden nowy wybieg, jeszcze połowy dziewczyn nie było! Najwyżej na przeklejenie się zgadzam, ale przecież jeszcze za wcześnie!
UsuńDziękuję Mika!
UsuńNo przecie mówię! Leć na pocztę!
OdpowiedzUsuńRany, Dziewuchy, spać muszę, bo jutro fabryka skoro świt i nne atrakcje;))) Brano, Kury Kochane - miłych snóóóoffff;)))
OdpowiedzUsuńLeć Krecie, a organizmu daj jakom pożywkę:)
OdpowiedzUsuńBrawo Hana !!!! Poradziłaś sobie sama. Gratulacje.
OdpowiedzUsuń