Nie będę
odkrywcza mówiąc, że więź między człowiekiem a zwierzęciem jest integralną
częścią naszego wspólnego życia, to wszak oczywiste. Śmierć ukochanego zwierzęcia
powoduje cierpienie porównywalne z cierpieniem po odejściu członka rodziny. Każdy
z nas (zwierzolubnych) musiał przez to przejść, lub przejdzie. Wkalkulowałam to
w moje życie. Gdy zabraknie codziennego dotyku ciepłego futerka, mruczenia do
ucha i codziennych rytuałów, pojawia się pustka niosąca rozpacz nie do
wytrzymania spotęgowaną tym, że śmierć naszych zwierząt rozgrywa się przeważnie
na naszych oczach i na ogół, dla dobra zwierzęcia, musimy podjąć tę najgorszą
ze wszystkich decyzję. Podejmowałam ją już nie raz i pamiętam każdą w
najdrobniejszych szczegółach. Niestety.
Psychologowie
porównują odczuwany wtedy poziom stresu, do stresu związanego z odejściem bliskiej osoby. Bywamy tak bardzo związani ze
swoim zwierzęciem, że żałoba jest bardziej dotkliwa niż po stracie człowieka.
Było z nami na dobre i złe, bez względu na wszystko i pomimo wszystko. Niestety,
jakże często nasz smutek wywołuje – w najlepszym razie – pobłażliwość, kpinę i
kompletne niezrozumienie osób, które nie
miały szczęścia nawiązać tak głębokiej relacji z żadnym zwierzęciem i za nic nie
potrafią zrozumieć nagromadzonych w nas emocji. Bagatelizują nasze odczucia, pukają
się w czoło, podśmiechują się na boku, czasem wręcz wygadują w
zniecierpliwieniu coś w rodzaju: przestań ryczeć, to tylko pies/kot. Albo
jeszcze gorzej: przestań ryczeć, bo to WSTYD tak rozpaczać po psie. Nie
rozumiem, gdzie tu wstyd, ale spotkało mnie to nie raz. Pierwszy raz w liceum, kiedy po stracie psa nie mogłam się pozbierać, polonistka powiedziała mi w sposób nieco metaforyczny, abym nie budowała nagrobka Perlisi:
Perła tu leży, nie ta, co Szczęśliwe
Wyspy więc noszą ani brzegi krzywe
Oryjentalskie, ani te skorupy,
bogate w sobie kryją łupy.
Kosztowniejsza to perła, która siła
Wraz w sobie skarbów bogatych nosiła:
Nos załamany, sierć bielsza niż wełna,
Miększa niż tyrski jedwab, niż bawełna,
Oczy wypukłe, ogon zatoczony
I w kilka kręgów pięknie ucerklony,
Wzrost niezwyczajny, mały i sudanny,
Jak do rękawka potrzebują panny -
Owa co kiedy nadobnego było
W malteńskich pieskach, jej samej służyło.
A przy tym dowcip i wdzięczne pieszczoty,
Wierność i co jest we psiech tylko cnoty,
I ochędóstwo niezwyczajne miała,
I tym się w łasce swej paniej trzymała.
Pies ją niebieski żywota pozbawił,
Ale postrzegszy, co niechcący sprawił,
Zawył lamenty trąbą swą do góry
I za żałobę przywdział czarne chmury.
Płakał jej pokój i łóżka płakały,
Płakał i ciepły komin owdowiały:
Płacze i łzami kosztownymi ani
Da się utulić nad nią moja pani.
Sam się śnieg śmieje, bo za tym pogrzebem
Bielszego nadeń nie masz nic pod niebem.
Jan Andrzej Morsztyn "Nagrobek Perlisi"
Jak widać, pamiętam to do dzisiaj.
Śmierć psa
czy kota jest dla mnie jak śmierć kogoś bliskiego i nie boję się o tym mówić. Żal
do dzisiaj rozrywa mnie na strzępy gdy wspominam moje pieski, które odeszły za
Tęczowy Most, chociaż upłynęło już sporo czasu. Strasznie boli niedawne odejście
mojego szaraczka, mojej koteczki Grażynki. Miała koszmarne życie zanim do nas
trafiła, a my daliśmy jej tylko 5 lat. Wiem, że to zawsze we mnie będzie,
chociaż czas przytępi nieco ból.
Chciałabym,
aby ci, którzy tego nie rozumieją, potępiają, obśmiewają, pozwolili tym „innym”
przeżywać żałobę tak, jak tego potrzebują.
Do zobaczenia moje pieski i koteczko. Wierzę, że jeszcze się spotkamy.
Tutaj link do rozmowy z ks. Janem Twardowskim. Przeczytajcie koniecznie te piękne słowa. To kwintesencja tego, o czym dyskutujemy od trzech dni.
Tutaj link do rozmowy z ks. Janem Twardowskim. Przeczytajcie koniecznie te piękne słowa. To kwintesencja tego, o czym dyskutujemy od trzech dni.
Wow! Piersza?
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Też ryczę i strasznie się boję, bo moja sunia ma już 14 lat. I nawet nie chcę myśleć!
OdpowiedzUsuńNie myśl Mariolko, ciesz się każdą sekundą.
OdpowiedzUsuńno prawda to wszystko...z zaskoczeniem obliczylam, ze to juz 3 i pol roku jak nie ma Sal, a ja tesknie...
OdpowiedzUsuńNa pewno się spotkacie. I my z naszymi tez się spotkamy. Jest takie indiańskie przysłowie, które mówi, że wszystkie zwierzęta, które człowiek napotkał na swej ziemskiej drodze, czekają przy moście, prowadzącym do nieba. Na ten most wejdzie tylko człowiek, który był dla nich dobry. Nie każdy trafi więc do nieba, ale Ci o dobrym sercu pójdą tam wraz ze swoimi zwierzętami.
OdpowiedzUsuńDzięki Owieczko, fajnie jest tak myśleć. I fajnie, że tam nie będzie "sąsiadów".
OdpowiedzUsuńSercem napisane,żal,żal nieutulony i upływ czasu tu nie pomaga.Tobie Owieczko dziękuję za tę opowieść,która daje nadzieję na spotkanie z naszymi ulubieńcami i na szansę,że nie spotkam tam swojego sąsiada.
Usuńja pocieszam się wierszem Klimka "On wróci" i wierzę, że nasz ukochany szarak wrócił w futerku Kitelsa, kota Zuzi! taki sam waleczny niepokorny duch! Szaruś był z nami 19 lat, pożegnaliśmy się z nim 5 lat temu, a wciąż boli :( i boję się o Milusia, ma ponad 12 lat, a gdy został sam to zaczął chorować
OdpowiedzUsuńOn wróci
OdpowiedzUsuńO kocie, który odszedł na zawsze
Zapłacz
kiedy odejdzie,
jeśli Cię serce zaboli,
że to o wiele za wcześnie
choć może i z Bożej woli.
Zapłacz
bo dla płaczących
Niebo bywa łaskawsze
lecz niech uwierzą wierzący,
że on nie odszedł na zawsze.
Zapłacz
kiedy odejdzie,
uroń łzę jedną i drugą,
i – przestań
nim słońce wzejdzie,
bo on nie odszedł na długo.
Potem
rozglądnij się wkoło
ale nie w górę;
patrz nisko
i – może wystarczy zawołać,
on może być już tu blisko...
A jeśli ktoś mi zarzuci,
że świat widzę w krzywym lusterku,
to ja powtórzę:
on w r ó c i...
Choć może w innym futerku.
Dzięki Elaja za ten piękny wiersz.
Usuńwiersz Franciszka Klimka.
UsuńJakie to piękne i jakie prawdziwe! Mojej Perełki nie ma już cztery lata, a jeszcze często wołając Bellę wołam Perłę- nasza psiunia reaguje na drugie imię , jakby wiedziała, że w tej chwili to ona jest Perełką :)))
OdpowiedzUsuńBDB, a może wie coś, czego Ty nie wiesz?
UsuńMoże ona ja przysłała... Bo następny pies miał być dopiero na emeryturze
UsuńWiem, znam, doswiadczylam na wlasnej skorze. Nawet niedawno uslyszalam od kogos, po co wydaje tyle pieniedzy na Kire, przeciez to sie nie oplaca, taniej byloby kupic nowego psa. Nie odpowiedzialam nawet, bo i tak by nie zrozumiala. A wydawaloby sie, ze to osoba wyksztalcona i reprezentuje jakis poziom.
OdpowiedzUsuńKiedy odszedl Fusel, chcialam odejsc razem z nim.
Pantera, to bardzo powszechny pogląd. Mówił mi wet, jak to wygląda.
UsuńMam już tylu bliskich po tamtej stronie.
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś.
OdpowiedzUsuńWiesz Hana, ze ja czasami się pomylę i na Kudełka powiem Maks. Moi bliscy mi na to zwrócili uwagę. Bardzo przeżyłam jego chorobę, później podjętą decyzję, a jeszcze później rozterki czy to była słuszna decyzja.
Cierpienia i łez nie zrozumie osoba, która nie otacza się zwierzętami.
Mnie wcale nie jest potrzebne zrozumienie takich osób
Usuńi powinny mieć choć trochę instynktu samozachowawczego,żeby nie wyrażać przy mnie swoich "mądrości".
Graszko, takie rozterki mam i będę miała pewnie już do końca swoich dni. Nic na to nie poradzę. Chyba tylko psychopata nie ma rozterek, nie wiem, nigdy nie byłam.:)
UsuńRucianko,mnie też to nie jest potrzebne, ale budzi we mnie złość, aż miałabym ochotę przywalić na odlew dla otrzeźwienia.
OdpowiedzUsuńWe mnie też budzi skłonność do czynów fizycznych.Dlatego napisałam o instynkcie samozachowawczym tych osób.
UsuńA ponieważ widać co myślę,więc nie ryzykują.
Ja tam też nie chciałabym być w skórze ludzia,który by szydził z mojej rozpaczy po stracie Owczarki.
UsuńTak mi strasznie smutno, że nawet nie wiem, co napisać :(
OdpowiedzUsuńSzukałam dwa dni, i znalazam wreszcie ! Przyczytajcie ten wywiad ! Ja go kiedyś czytałam, i zapadł mi w pamięć, i przed chwilą go znalazłam. Chciałabym byście też przeczytały. Ten tekst powinno się też publikować ! Jest przecież nie jakiejś tam "nawiedzonej działaczki z organizacji obrońców praw zwierząt" ... A może uda się go wstawić cały bez linka .
Zapomniałam powiedzieć, że wysłałam Ci go Hanuś na @ .
UsuńDzięki Ewa, dałam link.
UsuńSmutne i bardzo przwdziwe.
OdpowiedzUsuńWiem.
http://www.psy.pl/archiwum-miesiecznika/art1613.html
OdpowiedzUsuńPod poprzednim komentarzem nie wiem czemu nie weszło .
UsuńOdprowadziłam już kilka moich zwierzaków za TM i przeczytałam całą literaturę dostępną na temat, czy w chrześcijańskim niebie będą nasze zwierzęta. I nie mam co do tego cienia wątpliwości!
OdpowiedzUsuńMoże wyjdę na nieczułą, ale kiedy jeden z moich kudłatych Przyjaciół odchodzi, zwalnia wakat następnemu. Żałobę przeżywam bardzo głęboko, boli jak jasna cholera, ale nie zrozumiem ludzi, którzy mówią, że tak mocno przeżyli śmierć swojego psa lub kota, że już nigdy nie wezmą pod swój dach innego zwierzak. Ja biorę i to dość szybko, żeby kolejnemu zwierzęciu podarować nowe, lepsze życie, choćby tylko na koniec.
No i kogo obchodzi, co mówią inni?
A powinno?
UsuńNikogo nie krzywdzimy,robimy to,co podpowiada nam serce.
Wiesz Psie, ludziom wydaje się, że w ten sposób unikną cierpienia, a zwierzęcia, które odeszło nikt i nic nie zastąpi. Rozumiem to do pewnego stopnia, bo równie dobrze można nie mieć dzieci/mężów/partnerów/przyjaciół bo coś może się stać i zaboli.
UsuńNależę do Twojego klubu, tych biorących.
Do mnie same przychodzą. Jak mogłabym nie wziąć.
UsuńRucianko, tylko Frodo został przywieziony z tymczasa. Reszta przyszła sama.
UsuńMoje dwa rodowodowe,ale też nie te po które pojechałam.
UsuńZamiast suczki,piesek,bo sam nas wybrał.Suczka była jeszcze przy mamie,a druga ,większa była sama i smutna.
u mnie też. tylko Carmen została wybrana (przez wtedy siedmioletnią córkę) i przywieziona, reszta przyszła sama. w tym Lolek po drabinach :)
UsuńTG, jak to, po drabinach? Opowiedz!
UsuńWałka przyprowadził Frodo, Grażynka ze śmietnika, Czajnik z krzaków.
Usuńjutro spróbuję. to dość długa historia, a właśnie głowa mi pęka. w każdym razie przychodził po tych drabinach codziennie przez parę tygodni.
UsuńNie odpuszczę Ci, bo węszę piękną historię z happy endem.
UsuńBardzo mądre słowa w wywiadzie. Upłynęło bardzo dużo lat, zanim zdecydowałam się na kota powtórnie. Też musiałam podjąć tą najtrudniejszą decyzję, bo nie mogłam pozwolić by nadal cierpiał. Tylko wątpliwości zostały...
OdpowiedzUsuńCo by się nie zrobiło,wątpliwości zawsze są.
UsuńKs, Twardowski był jeden na miliardy. Niestety.
OdpowiedzUsuńMam Jego ucznia w domu.
UsuńRucianko, klonuj.
UsuńTata Dobromira znał ks.Twardowskiego ze trzydzieści albo czterdzieści lat.
UsuńKlonuj, klonuj, klonuj. Razy czydzieści. Albo nie, razy czysta!
UsuńJak to wykarmić Hano,zeżro wszystko zwierzakom.
UsuńRucianko, może się rozpełzno po kraju i będą szerzyć?
UsuńO to,to...
UsuńMądry tekst. Tego bólu i pustki nie zrozumie egoista uważający się za lepszego od zwierząt. Ja się boje tego cierpienia i wiem że będę brała następcę tego który odszedł, bo to w jakiś sposób zapełnia pustkę i ogrzewa serducho.
OdpowiedzUsuńLuna, i daje szansę kolejnej biedzie.
OdpowiedzUsuńNo to się rozumie samo przez się.
UsuńNigdy żaden następny zwierzak nie zastąpił mi tego,który odszedł.
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoje własne miejsce w moim sercu.
"...Psia dusza większa jest od psa. My mamy dusze kieszonkowe. Maleńka dusza - wielki człowiek. Psia dusza się nie mieści w psie. I kiedy się uśmiechasz do niej, ona się huśta na ogonie. A kiedy się pożegnać trzeba i psu czas iść do psiego nieba, to niedaleko pies wyrusza. Przecież przy tobie jest psie niebo. Z tobą zostaje jego dusza." To wiersz B. Borzymowskiej, który pozwala rozwiać wątpliwości. To ode mnie dla Wszystkich, którzy mają Kogoś za Tęczowym Mostem. Margolcia.
OdpowiedzUsuńMargolciu, wzruszający wiersz. Zwłaszcza kawałek o duszy, która huśta się na ogonie. To o moim Frodo. Wprawdzie to bardziej rollercoaster niż huśtawka, ale dusza to lubi. Przecież widzę! Ogon Wałka to z kolei karuzela, ale i tu dusza się nie skarży.
UsuńMargolcia, ja nie mogie poprawiac makijaza zanim jeszcze do roboty wyjechalam...kartofel mi wzion i urus w gardle od tego wiersza...Moj Kasik - i absolutnie jej wierze, bo mam tak samo - mowi, ze codziennie mysli o Babci i o psie.... dla niej najblizsi, ktorych nie ma juz z nami. Moj Tato umarl prawie 30 lat temu i Kasik go nie pamieta. Jeszcze zalujemy i wspominamy bardzo czesto jednego z naszych myszkow. Ten mial na imie Kot i byl potwornym smierdzielem, ale mial TYLE uroku i TAKIE uszy i mial TAKI charakter, ze dlugo plakalysmy po nim...
UsuńO ja ciebie! Jaki cudny ten wiersz! O tej naszej kieszonkowej duszy to prawda jest. Niestety. Pracuje z takim jednym, co mi niemal codziennie powtarza "człowiek jest ważniejszy niż zwierze" ilekroć ja wspominam o zwierzakach. A wiecie Dziołchy, ja taka dość gwałtowna bywam... No kiedyś nie strzymię i mu coś ciężkiego na łbie rozwale! Zbierajcie do skarpety, bo już niedługo będziecie mi paczki do kryminału słać!
UsuńPsie, do kreminału wybieramy się grupowo i rotacyjnie. Wszystko mamy omówione. Jedna połowa siedzi, druga rozrabia i paczki śle, a potem hop-siup, zmiana... warty.
Usuńteż pożegnałam już kilku swoich braci mniejszych. miałam szczęście, że mogłam im towarzyszyć do końca. dwa raży musiałam podjąć tę najtrudniejszą decyzję. i choć większość z nich odeszła w sędziwym wieku, wcale nie było łatwiej.
OdpowiedzUsuńkażde cierpienie zwierząt sprawia mi ból, który nie mija. nawet po wielu latach gdzieś tam się jeszcze we mnie tli i potrafi nieźle szarpnąć.
Moje zawsze umierały przy mnie,w moich ramionach,jakby czekały.
UsuńStraszne to przeżycie,ale jeżeli to im w jakikolwiek sposób zmniejsza cierpienie...
Rucianko, moje też, ale wszystkim musiałam pomóc. Mam przyjaciół, którym niedawno umarła sunia w wieku 21 lat. Do ostatniej chwili chodziła po lesie ze swoim panem. Po prostu nie obudziła się rano. Żadnemu z moich zwierząt nie było to dane. Ani mnie.
OdpowiedzUsuńKotów mojej mamy było dużo, one żyły w domu i na podwórku, często podrzutki i niestety krócej niż domowe koty. Natomiast pierwszego domowego, przyniosła córka. Był chory i ktoś go wyrzucił na ulicę.
OdpowiedzUsuńBył z nami 16 lat.
Dziewczyny,idę już,strasznie mnie to wspominanie rozbiło.
OdpowiedzUsuńWszystko pamiętam ze szczegółami.Od pierwszego ukochanego kanarka w czasach podstawówki ,po koniec sierpnia tego roku.
A jak pomyślę o tych porzuconych,umierających,chociaż może wcale by nie musiały umierać,to zaciska mi gardło i ciężko wtedy złapać oddech.
też pamiętam. wszystkie, nie tylko moje. najgorzej ze wspomnieniami śmierci zadanej przez człowieka.
UsuńWłaściwie bez przerwy myślę o tych głodnych, na mrozie, zimą myślę bardziej - siłą rzeczy. I próbuję odganiać te myśli, bo co innego mogę zrobić? Zwariować?
OdpowiedzUsuńPewien mój śp. znajomy mawiał, że w ciepłych krajach bieda jest łaskawsza i łatwiejsza do zniesienia.
OdpowiedzUsuńJakim cudem można by nie cierpieć, jeśli tyle serca zaangażowano w związek. To musi boleć i już. Ten, kto neguje, nie ma chyba tak naprawdę serca. Dla nikogo.
OdpowiedzUsuńErrato, ludzie tego pokroju to w najlepszym razie obojętność. A z obojętności rodzi się zło.
UsuńPożegnam się na dzisiaj Kurki. Trochę jestem zmęczona i rozbita. Dobrej nocy życzę, a kto ciekawy, może zobaczyć w galerii maskę, którą zrobiłam dla córki.
OdpowiedzUsuńHanuś, piękny tekst, wzruszający, przywołujący wspomnienia, i te dobre, i te złe... Ale wszystkie one ważne, wszystkie potrzebne.
OdpowiedzUsuńDzięki za przypomnienie rozmowy z ks. Twardowskim i za wiersze Klimka.
A jednak zgłaszam jedną uwagę. Dotyczy ona zdania, które nieprawdziwe i niesprawiedliwe, względem Grażynki właśnie. Hano, to nie Wy daliście koteczce tylko (sic!) 5 lat. To los, zły los tak sprawił... Dzięki Wam miała wszystko co najlepsze i to był najszczęśliwszy okres w jej życiu.
UsuńTeż uważam podobnie. To było aż pięć szczęśliwych lat.
UsuńWiem, wiem, ale chciałoby się dać jej przynajmniej 2 razy tyle. 5 lat za czas (nie wiem, jak długi - przynajmniej 3-letni) poniewierki, głodu i chorób 5 lat to niewiele.
UsuńNie wiesz ile miała lat.Moja kociczka wprawiła w osłupienie doświadczonego weta.
UsuńOszacował ją na góra dwa lata a ona miała 11.
A ten wspólny czas zawsze jest za krótki.
Hana, to nie tak. każdy dzień normalnego życia, bez głodu, strachu, chorób to dla Grażynki był nieoceniony dar. a dostała od Was dużo, dużo więcej! miłość, troskę..
UsuńLata szczęśliwości liczy się w dwójnasób!
UsuńDwa razy pękało mi serce. 1976 r. odchodzi mój najwierniejszy przyjaciel - pies Hip. W maju będzie 40 lat, a ja nadal za nim tęsknię. Sylwester 2014, po 13 latach pełnych miłości muszę podjąć "tę" decyzję u weta, szok, łzy - wracam do domu bez koteczki Kizi-Mizi. Po dwóch tygodniach szukam w tymczasach kocura. Znajduję kotkę, czytam z jej oczu "weź mnie". 16 luty 2015 jadę po Bezę - jest - jak w wierszu Klimka "On wróci" - wróciła, nawet w tym samym futerku.
OdpowiedzUsuńAnia
Dzień dobry Kurniku smutny..
OdpowiedzUsuńJest piękny, baśniowy, zimowy dzień :).
Miałam nic nie pisać, bo zagoniona jestem i trochę mnie zezłościłyście tym smuceniem, ale.....
pierwsze w moim życiu zwierzątko to była kotka. Taka zwyczajna, bura. Miałam siedem lat, warkocze dwa :), rozplatałam je wieczorem i rozkładałam cierpliwie włosy na poduszce, bo na nich układała się, zwinięta w ten cudny kłębek (wiecie? prawda? jaki), moja kotka i tak zasypiałyśmy sobie - ona mrucząc, ja spokojna i szczęśliwa po skomplikowanym dziecięcym dniu. Do dziś mam w sobie to mruczenie, to ciepło, tę miłość. I tak pamiętam Ją i wszystkie moje zwierzątka, które były po niej. Czuje się nadal szczęśliwa, że wciąż do mnie przychodzą, że mogę się nimi opiekować, ratować gdy trzeba i godzić się z odejściem jednych czekając na kolejne. Dobrze mi z tym, że były i że ja mogłam być z nimi.
Tak o tym myślę, tak to czuję. Zwyczajnie. Po prostu.
Myślcie i Wy o tym co dobre, co dobrego możemy, co dobrego zrobiłyśmy i co dobrego robimy i co jeszcze zrobić trzeba.
Tyle. :))
Dobrego dnia i szybkiego końca zimy :)! (choć piękna...)
Barbara
"Dobrze mi z tym, że były i że ja mogłam być z nimi.Tak o tym myślę, tak to czuję. Zwyczajnie. Po prostu." Dziękuje Barbaro za te słowa czuję podobnie.
UsuńDałam swoim zwierzętom to co mogłam im dać, mam je w swojej pamięci i pogodziłam się z ich odejściem, bo przecież kiedyś wszyscy odejdziemy.
Baśko, zgadzam się z Tobą, godzę się z odejściem, ale nie potrafię pożegnać się bez bólu. On prędzej czy później maleje, ale nigdy nie znika do końca. Przykrywają go dobre wspomnienia - na szczęście, inaczej nie dałoby się żyć.
UsuńŚweiadomość świadomością, a jak boli, to smutno ! I czasem się trzeba posmucić ! Kiedy fiesta, to fiesta, a kiedy ból, to i smutek. W Kurniku też ! jak to w życiu !
UsuńJak się nie smucić, kiedy Gosia tak cierpi, ledwie widzę klawiaturę przez łzy...
OdpowiedzUsuńTymczasem zima jeszcze nie odchodzi, szaro i -3.
Ja też płaczę... od chwili gdy weszłam na blog Gosi. A właściwie już od wczoraj, ale wczoraj jeszcze miałam nadzieję... Ten post i wasze wspomnienia w komentarzach, i moje własne wspomnienia sprawiają, że nie mogę przestać. Ale to tu właśnie znajduję zrozumienie dla moich uczuć...
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu, nie pamiętam dokładnie, obiecałam sobie, że o żadnym zwierzęciu nie powiem, że zdechło (zresztą o moich nigdy tak nie mówiłam, a o zaprzyjaźnionych starałam się nie mówić i jakoś omijałam używając omówień). "Zdechł" to obrzydliwe słowo, odbierające godność i narzucające brak szacunku. Mówię normalnie - umarł. A jak ktoś ma coś przeciwko, to daję do zrozumienia (bardziej lub mniej delikatnie), że jest goopi i mam go w nosie.
Neutralne słowo dla mnie to-odszedł-czy to człowiek czy to zwierz,ale i też nie używam słowa-zdechł-dla mnie nie do przyjęcia.
Usuńzwierzęta umierają.
Usuńodżyły we mnie wszystkie te śmierci, którym towarzyszyłam. ciężko.. też staram się zawsze wtedy myśleć o dobrym, wspólnym życiu, ale ich ból boli bardzo. Barbaro, naucz nas, jak nie czuć ich bólu.
Ja też zawsze mówię umarł. Uważam, że słowo zdechł ma wydźwięk pejoratywny, i odbiera godność zwierzęciu. Powiedzenie o człowieku niegodnym "żeby zdechł" jest tego przykładem.
Usuńtak, w słowie "zdychać" dźwięczy pogarda dla życia. nie mam go w moim słowniku. rośliny też umierają.
UsuńTempo, ja nie pisałam, że mamy nie czuć bólu. Ból jest, jak miłość, jak choroba, jak śmierć.Trzeba czuć ten czyjś ból, żeby chcieć i móc pomagać. Ratować z niedoli. Tak przecież robimy.
UsuńZnasz na pewno wiersz Pawlikowskiej o wiewiórce, w mojej pamięci jest "zapisany".
No,wiesz przecież.....
Barbara
Pewnie że wiemy Baśko!
Usuńwiem, Basiu.
Usuńwiedziałam, że źle napisałam. nieprecyzyjnie. nie o to mi szło, żeby bólu w ogóle nie było, tylko żeby w końcu znikał, nie ciągnął się za człowiekiem. a tak pięknie napisałaś o odchodzeniu i przychodzeniu zwierząt, tak bez żalu, że pomyślałam, że może masz jakiś sposób na ten ból.
tydzień temu gwałtownie pogorszył się stan naszej Luny. objawy neurologiczne coraz silniejsze, źle było. w jej wieku już nie wchodzi w grę żadne inwazyjne leczenie. i zdałam sobie sprawę, że życie niewiele mnie uodporniło.
a Luna się rozmyśliła, objawy się cofnęły i śmiga jak nówka, choć parę dni temu nie mogła przejść paru kroków bez przewracania się.
Ps Wyszło słońce, niech Wam też zaświeci.
OdpowiedzUsuńI jeszcze a propos "Nagrobka Perlisi": przypomniało mi się, jak omawialiśmy ten wiersz w liceum. To było na coś w stylu, że nie przystoją takie panegiryki z powodu śmierci psa. Nie przypominam sobie, żebyśmy mówili cokolwiek na temat głębokości uczucia rozpaczy po śmierci kogoś ukochanego - ot pusta kobietka płacze za "zabawką" a poeta ją pociesza. Ale gdyby tak odrzucić ten barokowy sztafaż - co jest trudne, bo ta maniera w dzisiejszych czasach wydaje się być raczej śmieszna - to jednak jest tu i smutek, i współczucie, i nie ma potępienia.
OdpowiedzUsuńDzień dobry kuriettą.
OdpowiedzUsuńSypie śnieg, w styczniu takie jego prawo ;)
Wszystkiego najlepszego wszystkim babciom, aby Was wnuki mocno, mocno kochały, cały czas pamiętały o Was i dbały :))
Cześć,
OdpowiedzUsuńjesteśmy bardzo podobne pod tym względem.
Zacznijmy działać jako grupa.
Zobaczcie,ludzie protestowali i wiele władz miast odmawia wjazdu cyrkom ze zwierzętami.
Nigdy nie lubiłam tresury i cyrku.Mam nadzieję że to zniknie.
https://www.facebook.com/koalicjacyrkbezzwierzat/
O coś takiego mi na fb chodziło.
UsuńTylko o sąsiada, na przykład - patrz sąsiadowi na ręce( na zwierze). Tam organizować akcje takie jak: list do proboszcza,list do gminy ,zrób zdjęcie budy,wybiegu i różne inne które nam wpadną do głowy.
Kurnik nadal miejscem dowodzenia i kopalnią pomysłów.Tam rozsyłamy je dalej.
Co Wy na to?
Rucianko, zrobimy to. My zaczniemy, reszta się przyłączy.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńmam tylko wątpliwość, czy fb będzie odpowiednim miejscem. ale mam też gorączkę i potężny ból głowy, więc nie jestem dziś partnerem do rozmowy.
UsuńTG,nie martw nas,nie choruj.
UsuńPrzeziębiłaś się?
złapałam jakiegos wirusa.
UsuńKureiry, wszystko sobie ułożymy, zachowajmy spokój. Kilka dni, a nawet tygodni niczego nie zmieni.
OdpowiedzUsuńWpadło mi do głowy, że można jeszcze słać list do podstawówek.
OdpowiedzUsuńPewnie że można,trzeba tylko zacząć.Potem modyfikować.
UsuńJedynie nazwa musi być,bo tego chyba nie da się zmienić,reszta sama wyjdzie w trakcie.
Wiecie, mam wnuczkę w przedszkolu, tam też zaniosę i pogadam z paniami. Małej już pogadankę uskuteczniłam.
UsuńSpróbuję odnowić pewne kontakty, może się uda...
Ewa2♥
UsuńIdzie marzec, no idzie, idzie ! to ja mam teraz takie zastanawianie - przychodzą mi pod dom koty sąsiadów. Wiem mniej więcej z jakiej okolicy, ale poza jednym, nie wiem dokładnie czyje. Zadbane (od wiosny zwykle mają obróżki przeciw pchłom i kleszczom), niegłodne, niestety wyrażnie ;) niekastrowane. Od ubiegłego roku tak się zastanawiam, czy je łapać i zawozić do kastracji....No, bo jak zadbane a nie kastrowane to nawet jak dojdę czyje, to nie bardzo wierzę w skuteczność pogadanki. Moje wszystkie wiadomo, sterylne, więc niby co mi tam, ale to takie młode, aktywne samce, widuję je w różnych stronach wsi..hmm.. Co myślicie - łapać i zawozić?
OdpowiedzUsuńBarbara
Baśko, nie rób tego, bo Ciebie wykastrują. Poza tym trzeba o nie zadbać po zabiegu. No i koszty.
OdpowiedzUsuńGadaj, gadaj, gadaj - do znudzenia.
No, nieee wiem. Nie wykastrujom mie bo sie nie dowiedzom ;), szpitalik domowy to nie problem też.
OdpowiedzUsuńNic, może najpierw pogadam z najbliższym sąsiadem, jego agent najbardziej dożarty, latem mi włazi przez okno do kuchni ;)) albo wyleguje się na parapecie. Nie kradnie, tylko tak towarzysko ;). A gdzie się kupuje takie klatki-łapki?
Barbara
Moja koleżanka wykastrowała kota sąsiadów.Nawet nie zauważyli.
UsuńOna myślała ze jest bezdomny,dokarmiała go.Kiedyś przyszedł z ropiejącą rana do szycia.
Wetka zaproponowała hurt.
W Necie,na Allegro,albo można pożyczyć od fundacji.
Usuńhttp://www.koteria.org.pl/miejskie/lapanie-w-klatke-lapke.htm
Instrukcja łapania.
Klatki-łapki zapewne w necie najprościej. Pogadaj z sąsiadami, to raz. Z wetem, to dwa. Przecież to kosztuje. Z kocurem sprawa jest łatwiejsza, a z kotką? Szwy, kubraczki itd.? A jeśli będą komplikacje? To pomysł trochę szalony. Musiałabyś mieć przynajmniej jednego pomocnika-sojusznika.
OdpowiedzUsuńJak kochają swoje koty,to postrasz guzami gruczołów mlecznych,ropomaciczem,prostatą,przenoszeniem białaczki i innych chorób drogą płciową.
UsuńHana, chwała Tobie,żeś taki temat poruszyła, dopiero weszłam, bo nie nadązam jak zwykle. Ale jest właśnie tak jak piszesz, ludzie traktuja tych co rozpaczaja po stracie zwierzęcia, jak kogoś niesupełnie normalnego.
OdpowiedzUsuńU mnie cała wioska się dziwiła, gdy zakopywałam swoje zwierzęta w ogrodzie, a potem paliłam na ich grobach znicze...
Pamiętam , jak kiedyś pojechałam na wesele, wzięłam ze sobą sunię wzięta akurat ze schroniska, a w noc weselną oddałam ja do zanjomych tych Młodych. I ta psina, gdy wyszli z nia na spacer uciekła im, pewnie chciała do mnie i... wpadła pod tramwaj... zamiast więc wesela miałam czarną rozpacz... a rodzina mówiła "przestań już, bo to wstyd!!!"
Właśnie trzeba nagłaśniać wszędzie, dzieci edukować to najwazniejsze, te dzieci...
Dziewczyny, nie smućcie się już, poczytajcie nowy wpis ku pokrzepieniu. Tylko graficznie mi nie wyszlo, nie umiem zmniejszyć odstępów miedzy linijkami, wspomóżcie.
OdpowiedzUsuńNiedawno musiałam podjąć tą decyzję w związku z PanKracym - był z nami 9 lat, położył go nowotwór. Odwlekałam tę decyzję najdłużej jak się dało, ale w końcu miałam do wyboru albo pozwolić mu paść z głodu, albo skrócić te męki. I mimo wszystko wydało mi się to "złe" i nienaturalne tak uśpić żywą istotę, pozwolić na eutanazję. Moje przemyślenia i przekonania na temat eutanazji ludzkiej zostały zweryfikowane podczas tych dwóch zastrzyków dla PanaKracego. Całkowicie.Byłam wściekła na siebie, na cały świat, że nie ma paliatywnej opieki dla zwierząt, takiej do samego końca. W ogóle że nie ma takiej opieki dla zwierząt jak ludzki NFZ- może i kulawy, ale z katarem mogę przyjść, z poważniejsza chorobą też, szczepienia mam za free, a w razie poważniejszej choroby również mogę liczyć na badania czy szpitalne łóżko. Dobrze byłoby się zakręcić wokół tematu, to tak przy okazji...
OdpowiedzUsuń