Czekam więc na nowe celne cytaty dziecięce!!
Śmierć w kręgu rodziny
Ludwik Jerzy Kern
Jest cicha wieczorowa pora.
Siedzimy całą rodziną frontem do telewizora.
Dziadkowie,
Rodzice,
Synowie,
Córki,
A na ekranie same wybiórki.
To znaczy tacy panowie i panie,
Co są specjalnie wybrani, żeby nas bawić na małym ekranie.
Wieczór taki spokojny,
Milutka atmosfera,
I tu ni stąd, ni zowąd czuję, cholera,
Że coś umiera.
Patrzę na dziadka,
Co zjadł przed chwilą sześć pączków firmy Blikle,
Czy dziadek się czasem nie kończy?
Nie, dziadek jest wesolutki
Jak zwykle.
Jedna babcia różowa,
Druga babcia różowa,
Uśmiechnięta synowa,
Pełna werwy teściowa,
Wszystkie wnuki w porządku,
W porządku ciocia Mila,
Która (widać w półmroku) pepsi z rumem właśnie wychyla.
Na koniec wzrok mój trafia na postać wuja Zdzicha...
Ale on przysnął tylko.
Dycha.
A jednak nie mogę się pozbyć dziwnego niepokoju,
Bo czuję,
Wyraźnie czuję,
Ze coś umiera w tej chwili i to tu, w tym pokoju.
Jeszcze raz przeskakuję wzrokiem od głowy do głowy
I nagle wiem, co umiera.
To umiera piękna sztuka rozmowy.
To motto dzisiejszego posta:)))
Ludwik Jerzy Kern
Mało ze sobą rozmawiamy tak naprawdę. Przekazujemy informacje , polecenia, sprawdzamy, czy coś zostało zrobione, pytamy zdawkowo "Jak się masz?" nie oczekując pogłębionej odpowiedzi. Coraz trudniej przychodzi formułowanie myśli, uświadomienie sobie samemu, co tak naprawdę "w duszy gra". I coraz mniej chętnie się tym dzielimy. Bo do rozmowy trzeba dwojga... Słuchać też trzeba umieć. Wykazać się uwagą, zrozumieniem, empatią, dać część siebie tej drugiej osobie, z którą rozmawiamy. Znamy doskonale te momenty niezręcznej ciszy, gdy żadna ze stron nie wie co powiedzieć. "No, to ja już polecę, późno się zrobiło, a jeszcze muszę..." , "A ze zdrowiem w porządku?", "A jak tam syn/córka/mama/tata/brat/siostra?" Ciężkie chwile.
Oczywiście nie zawsze tak jest, mamy osoby, z którymi lubimy przebywać, rozmawiać nie tylko na tematy codzienne i z którymi rozumiemy się doskonale. Jeśli z taką osobą spędzimy sporą część życia, to rozumiemy się wpół słowa i mamy własny język, własne określenia. Tym niemniej takie rozmowy trzeba kultywować, ćwiczyć, jak wiadomo "Practice makes perfect", wyłączyć tv czy komputer w tle, skupić się na rozmówcy. I naprawdę ciekawe rzeczy z tego wychodzą...
Nawiasem mówiąc odkryłam od stosunkowo niedawna Radio Tok FM, które polega właśnie na mówieniu i naprawdę reprezentuje wysoki poziom, przy czym nie są to tylko rozmowy o polityce, ale też o kulturze, książkach, zwierzakach. Ostatnio słuchałam prawie godzinnej rozmowy na temat "Siódmej pieczęci" Bergmana. Młoda filmoznawczyni opowiadała z takim żarem i zapałem, że aż miło było słuchać, że może to jeszcze kogoś tak fascynować. Odkryła mi między innymi dowcip, który w tym filmie się pojawia, a którego tam nie widziałam. Np rozmowa Śmierci z aktorem: "Dziś wieczorem umrzesz." "Ale ja nie mogę, ja gram dzisiaj spektakl!" "Spektakl odwołany. Z powodu śmierci."
O takim na przykład Kosowie to się w pół godziny dowiedziałam więcej niż przez 10 lat. Większość audycji można odsłuchać na stronie internetowej. Zastępuje mi teraz to radio trochę moją ulubioną Dwójkę, którą mi też już psują:((
Teraz tematem dyżurnym staje się polityka, ale jest to też temat bardzo śliski. Dzisiaj miałam bardzo miłe spotkanie na południowej herbatce z moimi dwiema koleżankami , podczas którego jak ognia unikałyśmy tematów politycznych, znając w ogólnych zarysach swoje poglądy. Z jedną z nich mam wspólne i zdecydowane poglądy i bieżącą sytuację zdążyłyśmy omówić zanim przyszła druga koleżanka, poglądów zgoła odmiennych, choć nie zapiekłych. Jest miłą , ciepłą i sympatyczną osobą i lubię sobie z nią pogadać o tematach codziennych czy o książkach, ale nie chcę się pokłócić z powodów politycznych, znamy się od wielu lat i nie chciałabym robić jej przykrości. Przy obecnym plemiennym podziale kraju straszne mi się wydaje, że np członkowie jednej rodziny czy wieloletni przyjaciele zrywają wszelkie kontakty z powodów politycznych a najchętniej toby "tych drugich" po prostu wykopali gdzieś w świat. I to mnie najbardziej przeraża, że politycy potrafili wzbudzić w nas tak niskie uczucia, taką wręcz nienawiść do siebie nawzajem. I przeraża mnie to, że niedawno odkryłam, że ja sama jestem do tego uczucia jak najbardziej zdolna... A myślałam, że nie. A guzik.
Ale żeby skończyć bardziej optymistycznie, to polecam bardzo trzy części wydawnictwa "Kanon. Sztuka rozmowy". To trzy części wspaniałych rozmów , wydanych na 70-lecie Tygodnika Powszechnego. Tischner, Mazowiecki, Miłosz, Lem, Turowicz, Kisiel, Szymborska, naukowcy, lekarze, alpiniści, aktorzy... Mądre, głębokie i bardzo interesujące rozmowy , bo i rozmówcy nie przypadkowi, gorąco polecam.
Miałam wymyślić jakieś nasze Srebrne Usta, ale doszłam do wniosku, że cytowanie naszych polityków tylko nam zaszkodzi. A ponieważ ostatnio było trochę zdjęć i rozmów o dzieciach , to pomyślałam, że możemy sobie poprzypominać jakieś zabawne powiedzonka naszych dzieci, wnuków a i nas samych z czasów dzieciństwa:))) Uzbiera się na pewno mnóstwo, bardzo zachęcam do pogrzebania w pamięci.
Ja mogę przypomnieć anegdotkę o sobie samej w wieku chyba lat 5, jak ktoś już zna to proszę opuścić. Po imieninach mojej Mamy wypadła niedziela i Tato wziął mnie do Starego Kościółka, żeby się pomodlić za zdrowie Mamy, która się nie najlepiej czuła (dobrze, że nie na mszę, tylko tak sobie). Trzymał mnie na rękach i szepnął do ucha: No to pomódl się za zdrowie Mamy. Na co ja, mając w pamięci wczorajsze imieniny podniosłam charakterystycznym ruchem rękę do góry i zawołałam na cały kościół: Na zdrowie!! Biedny Tato zwiewał szybko, obrzucany oburzonymi spojrzeniami modlących się pań...
I jeszcze kompromitująca historyjka Bachy (wybacz!!) Była u nas na wakacjach i pobiegła z płaczem do mojej Mamy (albo do swojej, nie pomnę), wołając, że przytrafiło jej się zrobić kupkę w majteczki. Po oględzinach okazało się, że jako żywo nic tam nie ma a majty czyste. Na co Bacha z rozpaczą wielką powiedziała: To ja pewnie zgubiłam...
Czekam na wasze anegdotki!
To kolejny raz ja ;). Anegdota z życia moich przyjaciół.
OdpowiedzUsuńZima. Rodzinny wyjazd na narty. Stoją w dłuuugiej kolejce po bilety do wyciągu wraz z pięcioletnią córeczką. Wszyscy po uszy odziani w piękne narciarskie kombinezony. W pewnej chwili mała ciągnie mamę za rękę - "Mamuuś, siusiu.." mama odpowiada "Zaraz kochanie, wytrzymaj, weżmiemy bilety i pójdę z tobą"... mała - "Mamoo..ale ja muszę..." ... mama "Już, kochanie, już zaraz". Chwila spokoju, bilety odebrane, mama mówi "No, kochanie, to możemy iść do toalety" i słyszy pogodne "A niee, już nie trzeba .." ;)))
Barbara
Hrehre, jak moja córka, kiedy pytałam co robi, bo coś za cicho mi było, odpowiadała: JUŻ nic!
UsuńHana - ja to Corciowe "JUZ nic" kupilam i sprzedalam wielokrotnie :)
Usuńmoj bratanek zapytany czy chce siusiu grzecznie odpowiadal nie dziekuje.
O, w mordę mułła! Pierwsza!
OdpowiedzUsuńHistoryjka rodzinna, jak mnie ojciec uświadamiał:
Gdy uznano, że już pora, posadził mnie ojciec w fotelu, sam siadł naprzeciwko i w długiej mowie, którą zaczął od kwiatków i motylków wprowadził mnie w tajniki tego, co wiecie...
Gdy skończył, chwilę milczałam, a potem podniosłam rękę i spytałam, czy mogę o coś spytać.
- Pytaj! - rzekł ojciec.
- Czy do tego potrzebny jest mężczyzna???
Kto pyta, nie błądzi. :-)
UsuńDamo, pytanie jak najbardziej uzasadnione, wszak NIE jest do tego potrzebny mężczyzna. W każdym razie nie w takiej roli, jaką miał na myśli Twój Ojciec.
Usuńwydaje mi sie, ze teraz to juz zupelnie nie ;)
UsuńDamo, a co tato odpowiedział??
UsuńJakoś się wymigał od odpowiedzi. Ale w swoim czasie sprawdziłam.
UsuńDamo, i co, wyszło Ci, że są potrzebni?
UsuńHrehre, też chciałam zapytać o to zderzenie dziecięcych wyobrażeń z rzeczywistością ;))
UsuńBarbara
Moje Drogie, ja mam ponad siedem tysięcy lat. Czy mogę pamiętać...?
UsuńTo by tłumaczyło sprawę wyginięcia dinozaurów. Wybuch? Jaki wybuch? Zwykła skleroza!
UsuńHano, może i Dama jest dinozaurem (jak inaczej tak świetnie rozumiałaby koty?) ale sklerozy to na pewno nie ma !! Zwyczajnie się wykręciła ;)))
UsuńBarbara
U mnie, na wsi, rozmowy toczy się przed i po mszy.
OdpowiedzUsuńNie uczęszczam, więc pozostają mi pogawędki w sklepiku.
To miejsce, gdzie można poznać aktualności w tematach wszelakich.
A z anegdot: mój kuzyn, dziecięciem będąc stał z mamą w kolejce - wtedy stało się za wszystkim. Nagle spojrzał na jedną z pań i wykrzyknął: ta pani ma zęby jak koń!
Obruszona inwektywą pani ofuknęła kuzyna i jego rodzicielkę za brak dobrego wychowania.
Kuzyn odparł: a pani jest brzydka!
Dzieciaki w nerwach nie przebierają w słowach:)))
UsuńNo i są spostrzegawcze :)))
UsuńDla Krystyn wszystkiego najlepszego.
OdpowiedzUsuńJeżeli jeszcze nie znacie, to zobaczcie.
https://www.youtube.com/watch?v=-2cJdTUujuM
https://www.youtube.com/watch?v=QreAOz3AMsg
Dolaczam sie do opowiastek o dzieciach...w czasie naszego pobytu na Boze Narodzenie w Portugalii ogladalysmy z corka bardzo dobry serial...Grace & Frankie ze znakomitymi aktorkami, Jane Fonda i Lily Tomlin. W skrocie temat byl nastepujacy..dwa wieloletnie malzenstwa bardzo zaprzyjazione i majace wspolny biznes rozwodza sie bo sie okazuje, mezowie od dluzszego czasu sa w zwiazku, i pod
OdpowiedzUsuńkoniec swego zycia postanawiaja wyjawic tajemnice i zaczac wspolne zycie...przy reorganizacji zycia obie kobiety zamieszkuja we wspolnym kiedys domu letnim, nad morzem...i ta sytuacja stwarza nieskonczona ilosc zabawnych zdarzen...ogladalysmy odcinki z corka i rechotalysmy sie strasznie, jej corka , osiem lat, siedziala ze swoim laptopem i ogladala wyscigi konne...serial byl w wersji angielskiej z napisami hiszpanskimi, bylysmy wiec spokojne ze dziecko nie rozumie. Przy kolejnej salwie smiechu, mala zapytala...mamo, o czym jest ta seria...no i widze, ze moja corka zaczyna sie powaznie zastanawiac jak sprawe przedstawic i bardzo ladnie tlumaczy , ze dwie kobiety rozwiodlt sie, bo to sie przeciez zdarza i zamieszkaly razem, bo nie mialy gdzie... z tej sytuacji wynikaja rozne smieszne historie...a wnuczka patrzy na nas z niedowierzaniem i bardzo serio i naturalnie mowi...co Ty opowiadasz! przeciez okazalo sie ze ich mezowie zadeklarowali sie gejami i zamieszkali razem, wiec one musialy sie rozwiesc...zatkalo nas, popatrzylysmy sie na siebie i o malo nie udusilysmy sie ze smiechu...wreszcie dostalysmy glupawki ale na szczescie w momencie, kiedy obie panie w czasie jakiejs klotni zaczely obrzucac sie tortem ze smietana, takie amerykanskie zarty i moglysmy ten rechot ta scena usprawiedliwic...
Grażyna, Twoja opowieść potwierdza teorię o tym, że dzieci wiedzą lepiej. Nam, dorosłym często się wydaje, że one nic nie widzą, nie rozumieją itd.
UsuńTeż dostałabym głupawki!
Grazynko, słyszałam o tym serialu i muszę go obejrzeć.
UsuńMi się przypomniało, jak czasem z Najstarszą mówiłyśmy specjalnie domu po angielsku, by najmłodsza nie skumała danej sprawy. I nie wiem jak, ale często się domyślała, chociaż słów znała niewiele.
A propos języków obcych.
UsuńMiałam tako ambicję, żeby nauczyć dziecko francuskiego. W tym celu zamiarowałam mówić do niej po francusku, com też uczyniła. Po jakimś czasie dziecko rzekło: mama, mów do mnie po ludzku! Niestety, nie starczyło mi determinacji, ani konsekwencji. I dobrze, bo dziecko wybrało angielski i teraz ma z tego konkretny pożytek.
też sobie muszę obejrzeć.
UsuńDzwonię do Mamy i pytam co słychać.
OdpowiedzUsuńMama mówi, że zrobiła test na osteoporozę i wyszło że nie ma.
Zdziwiłam się, bo Mama nie przepada za chodzeniem do lekarza. Pytam kiedy i gdzie była.
Mama mówi że nigdzie, właśnie spadła z drabiny i wszystko jest ok.
No, to teraz wiemy skąd ruciance to ostre jak brzytwa poczucie humoru się wzięło. Po mamusi.
Usuńno tak, niedaleko pada rucianka od mamy :P
Usuńpieeekne1!!
UsuńGłębokie ukłony dla Mamy :)!!
UsuńBarbara
Brawo Mama!
UsuńI to był najdokładniejszy test:)
UsuńNiech żyje Mama! Pięknie!
UsuńDobre! Naprawdę DOBRE! Ukłony dla szanownej Mamusi!
UsuńRucianko, już lubię Twoją Mamę!
OdpowiedzUsuńMiałam kilka lat, kiedy umarł mąż zaprzyjaźnionej sąsiadki z naprzeciwka. No a ja często tam do niech z moja babcią zachodziłam. Panią lubiłam bardzo, ale tego jej męża się bałam,bo gburowaty był.
OdpowiedzUsuńJak mi powiedziała ,ze już go nie ma to wypaliłam,a to dobrze,bo się go bałam! Babci było bardzo głupio.
Dora, dziecięca szczerość i otwartość, która szybciutko sie ulatnia, niestety.
OdpowiedzUsuńNo nie szczymie! naodpowiadalam Kurkom, podziekowalam za zyczenia a tu sie dowiaduje, ze jest przepisane na nowy wybieg...to teraz NIKT nie bedzie czytal podziekowan!
OdpowiedzUsuńza to my mamy możliwość złożyć Ci,Krysiu, jeszcze raz 100 lat !!!
UsuńKrysia, nieustająco!
UsuńKrysiu,ja tam zawsze sprawdzam do tyłu:)
UsuńPrzeczytałam podziękowania zanim był nowy wybieg, nie martw się.
Usuńdzieki Wam - cium cium!!!
UsuńTo jeszcze aktualna, z serii dżender - jestem w naszej wsiowej przychodni, w kolejce siedzi mama z kilkuletnim chłopcem, uśmiecham się do niego życzliwie, na co miły chłopiec radośnie : "Prose pani a ja mam w domu siostle ! Ona jest dziewcynką ! "
OdpowiedzUsuńBarbara
Spostrzegawcze dziecię:))
UsuńTak jak pewnie już Wam wiadomo chodzę tylko w spodniach, ale 30 lat temu robiłam odstępstwo od tej reguły. Mianowicie w dniu swoich imienin szłam do pracy w spódnicy. Miałam taka jedną dyżurną od wielkich dzwonów. Ranek w przedszkolu, ja kręcę się w tej mojej spódnicy pomiędzy dziećmi. Podchodzi do mnie trzyletnia Martusia chwyta w dwa paluszki rąbek mojej rozkloszowanej spódnicy i pyta "Pani cinka nie opczyk/"
Usuńhrehrher
Usuńto cos, jak nasz Kasik, tak w wieku przedszkolnym. miewala dosc krotko obciete wloski, w sumie chlopczyki male tez mialy takie fryzurki i czesto ja brano za chlopczyka, bo latala w portkach. wpieroniczalo ja to. no to posadzilam dziecie i apeluje do logiki i takich tam.
Kasiu - chlopcy chodza w spukienkach czy w spodniach?
w spodniach.
A dziewczynki? chodza w spodniach czy w sukienkach?
w sukienkach.
A Ty jestes chlopczyk czy dziewczynka?
dziewczynka.
To w czym chodzisz?
w spodniach.
Uhahałam się pod poprzednim postem i tutaj!
OdpowiedzUsuńKoło mnie w sąsiedniej bramie mieszkali Maciek i Patryk z rodzicami. Dzieci bawiły się same na podwórku, a rodzice "pilnowali" je z czwartego piętra wisząc w oknie i drąc się co chwilę. Zwłaszcza tato - wiedziałam kiedy wraca z pracy, bo wtedy do samego wieczora "wychowywał" synów przez okno. Kiedyś było po deszczu i dzieciaki chlapały się w kałużach. Oczywiście rodzice cały czas się wydzierali przez okno upominając krnąbrne latorośle. W końcu ojcu nerwy puściły i zagroził, że mama zaraz do nich zejdzie i stłucze siedzenia :) Tak też się stało.
Młodszy widząc, że matka nadciąga krzyczał ostrzegając starszego:
- Maciek uciekaj! Uciekaj, mama idzie! Uciekaj do kałuży! Mama jest w kapciach!
Psie ;)))! Normalnie padłam i pękłam ;))) !
UsuńBarbara
Co za zgodne współdziałanie!!!
Usuń:)))))ot i logiczne myślenie:)))
UsuńNie ma to jak dzieciaki, potrafią współdziałać.
Usuńja w domu rodzinnym mialam z mojego pokoju pozor na caly ruch w mieszkaniu - czyli przedpokoj. i zdarzalo sie, ze Mama wylatywala ze swojego pokoju i leciaa z rozwianym wlosem w kierunku okoju mojego brata. I ja wtedy zawsze wolalam - JACEEEEK! zamykaj szafe, Mama leci!!!
Usuńchodzilo o to, ze Mama robila na drutach. wloczek nie bylo i sie prulo co bylo. IMama miala tendencje do lecenia do Jacka szafy i wyszarpywania swterow do sprucia. robila to jak tromba powietrzna, wiec ostrzegalam go jesli chcial zatrzymac jakis sweter w niezmienionym stanie...
Taka siostra to skarb! Ja bym też swoich swetrów nie dała! :)
UsuńSolenizantkom samych najlepszości i super zdrowia i humoru :)
OdpowiedzUsuńcium!!
UsuńPoszłam z małym synkiem po męża do pracy.Wiosna,po deszczu,mieliśmy iść z jakąś wizytą.Stoimy przed bramą,mały chodzi w koło kałuży nie zwracając uwagi na moje ostrzeżenia,że wpadnie i się ubrudzi.Ubrany był wyjściowo,jakiś biało zielony komplecik typu spodnie i bezrękawnik.W pewnym momencie wylądował kolanami w onej i doszły czarne plamy na kolanach.No i co teraz będzie,tata wyjdzie a ty brudny.Stoi i myśli.Mamo a może zrobimy tak?Tu pokazał ruch przekręcania spodni/spódnicy/z tyłu do przodu.
OdpowiedzUsuńPrawdę powiedziawszy to nie jest mi do śmiechu.Syn przyjechał wczoraj aby dziś udać się do szpitala na jutrzejsze usuwanie polipów.Był już trzy tygodnie temu,ale okazało się,że jest problem z ciśnieniem.Wtedy go przyjęli ale po kilku godzinach ciśnienie miał w dalszym ciągu wysokie i/dolne 109 górne 188/wypisali go do domu z diagnozą-nieleczone nadciśnienie.Jego tłumaczenie nic nie pomogło.Wrócili do domu/synowa była z nim/.Po wniesieniu pakunków na IV piętro i zmierzeniu sobie ciśnienia wszystko było w normie!W poniedziałek rano zadzwonił do niego leczący go laryngolog i dał mu kolejny termin na 13 marca,po uprzednim sprawdzeniu tegoż nadciśnienia.Lekarz pierwszego kontaktu dała mu książeczkę do codziennego mierzenia ciś.,skierowanie na usg brzucha i okulistę.Po dwóch tygodniach wszystko w normie,żadnego nadciśnienia.Przyjechali wczoraj/100 km./Dzwonił już ze szpitala i...ma wysokie ciśnienie!Trzymali go na Izbie trzy godziny,dali coś na zbicie,spadło,przyjęli.Na oddziale znowu ciśnienie w górę.Mierzyli różnymi aparatami.Sama jestem cała w nerwach.Synowa z ojcem/śpią u ojca bo tam może spokojnie zostawić swój samochód a i ojciec zawozi go samochodem do szpitala/mają mu dowieść obiad i zorientować się co dalej.Zastanawiam się czy nie pojechać i nie potrzymać go za rączkę,ale 44 letniego faceta?!Zaproponowałam mu to ale nie był ucieszony:)Jest to problem bo ma problem z oddychaniem.Leczy się od ubiegłego roku i termin na operację ma na...2017 r.Ta oper.jest przez Fundusz ale na skróty.Chyba zejdę na zawał:(
Orko, Twój syn ma zapewne syndrom białego fartucha, znaczy z nerw mu ciśnienie skacze na widok doktorów, nie mówiąc o szpitalu. Ale oni też powinni o tym wiedzieć. Ja nie żartuję! Tak się często zdarza! Unormuje się, nie waryjuj!
UsuńHana chyba ma rację, jeżeli poza szpitalem ciśnienie jest dobre, to wszystko wskazuje na sympatię do służby zdrowia.
UsuńTo jest bardzo prawdopodobne, co dziewczyny piszą.
UsuńMy też sobie z tego zdajemy sprawę,ale kuźwa od czego są lekarze!!!On był tylko raz w szpitalu jako kilkuletnie dziecko.
UsuńNa razie cisza.Myślę,że do wieczora się wszystko wyjaśni.
Orko żaden lekarz nie zmierzy mi ciśnienia, w medycynie pracy ten sam cyrk.
UsuńJestem podręcznikowym przykładem syndromu białego fartucha, bo trochę jako dziecko przejść ze służbą zdrowia miałam.
Oby lekarze Twojego syna w końcu się zorientowali że to incydentalne takie skoki . a właściwie to oni są ich przyczyną.
To jest skutek stresu. Mnie kiedyś przed jakąś operacją skakał do góry cukier. Zawsze miałam i mam poziom cukru w normie, a wtedy wzięli mnie na dietę cukrzycową ;)
UsuńNa razie został w szpitalu.Ciśnienie trochę mu spadło.Jutro ma mieć ekg i ewentualnie zostanie podjęta decyzja czy będzie operowany czy nie.Upsss,mam nadzieję,że się"zaaklimatyzuje".
UsuńCzyli Orko stara prawda - małe dzieci mały kłopot, duże dzieci... ;))
UsuńBarbara
no cholera, no....u nas pomagaja pacjentom i lekarze chodza ubrani po cywilu. tak samo w przychodniach. tylko pielegniarki sa umundurowane, czesciowo dlatego, ze rozne rangi nosza rozne fartuchy.
UsuńOby w szpitalu wzieli pod uwage syndrom i zrodla cisnienia. mam nadzieje, ze nerki mial sprawdzone.
Ja to bym nawet nie pytala a pojechala potrzymac za reke...
Mój siostrzeniec z jakiegoś powodu nie lubił Bajek Brzechwy. Dziadek Maćka, a mój Tata był niepocieszony, bo uważał, że to jest kanon i już. Postanowił więc dziecko w Bajkach rozmiłować. Brał go na kolana i czytał wychodząc ze skóry, żeby tylko wnusio słuchał. Wnusio siedział chwilę spokojnie, następnie śmignął z dziadkowych kolan ze słowami: nie będę słuchał tych głupot!
OdpowiedzUsuńPoczytałam trochę poprzednie komentarze, wieczorem wrócę do nich, ale teraz na prędko chcę powiedzieć, że Mika na prezydenta! Zrobiłaś cudowną robotę, ten post jest tak potrzeby i wspaniały, że aż mi lepiej na duszy!
OdpowiedzUsuńGosianka, czuję się zażenowana wręcz... Bez przesady, pomyślałam po prostu, że trzeba się trochę pośmiać bez podtekstów i oderwać od realu:)) A gdzie twoje anegdotki??
UsuńGosianko - tak jest :)!!.
UsuńBarbara
no wlasnie!!
UsuńDziewczyny, bardzo was proszę wróćcie jeszcze do poprzedniego wpisu na sam koniec, Tupaja dała piękny komentarz o Absorberach.
OdpowiedzUsuńA w ogóle to nie wiem, czemu jeszcze Kret nic o Księżniczce nie zapodał????
Czytałam:)))
UsuńZ cipką i ja miałam problem w przedszkolu.Pyta się syn skąd się wziął na świecie.Mówię,że z mojego brzuszka.Na drugi dzień odbieram go z przedszkola a on z pretensjami do mnie,że go okłamuję i że dzieci to się biorą z cipki.Przyszliśmy do domu i pokazuję mu rozcięty brzuch.Oczywiście mówiłam,że dzieci się rodzą i tak i tak.Przy kolejnym odbiorze stwierdził z satysfakcją,że dzieci nie wiedziały,że tak też można przyjść na świat.
To samo było z pytaniem ;kto to jest pedał,ale wiesz mamo nie taki pedał od roweru.Tu miałam stójkę,zawsze udzielałam mu odpowiedzi,która by zadowalała dziecko w jego wieku,czyli:pan kocha pana i nie mówi się pedał bo to brzydko.
Bo Kreta wcieno????
UsuńMiko; świetny post, nie tylko ze względu na anegdotki. A moja; mój syn jako dziecko w kościele raczej nie bywał, ale telewizje w domu sie oglądało. Przyszło nam jednak byc na mszy (w pieknej włocławskiej katedrze zresztą)z okazji chrzcin w rodzinie. Kiedy ksiądz wszedł na ambonę (wtedy jeszcze wchodzili), mój podówczas około 3 - letni synek na cały głos; "patrz mama - pierwszy sekretarz".
OdpowiedzUsuńmartazezlotnik
Przepraszam Hano; znowu.... To pisałam ja, martazezlotnik
OdpowiedzUsuńMartazezlotnik,znów zwątpiłam, przeciez nie mam syna!
OdpowiedzUsuńdziecko systemu? hrehrehr
Usuńp.s. tez sie zastanawiam dzie Hana sobie tego syna zatrynila, bo ani mru mru...hrehrhehr
Opakowana, mogłam nie wiedzieć, że mam syna, nie? Bez przerwy to się zdarza!
UsuńBył taki dowcip z serii o blondynkach. Przychodzi blondynka do ginekologa. Lekarz bada i oznajmia - "Mam dla Pani dobrą wiadomość, jest Pani w ciąży! Blondynka - "O matko! a może to nie moje ?".
UsuńTak że Hano, to istotnie chyba powszechne dość jest....
A dowcip cudnie opowiadała Joanna Kurowska ;).
Barbara
Dziękuję Aniu:)))
UsuńChciałam powiedzieć - dziękuję Baśko.
UsuńA Kurowska znikła jakoś kompletnie.
UsuńA ja zachodze jakiś czas temu do przedszkola, wcale nie tak dawno. Odbieram moją Hanię, a ona zaraz za drzwiami sali (jak dobrze, że za drzwiami!), krzyczy: Mama - cipa! Mama -cipa! Pytam ją, czy wie, co to znaczy, bo z domu tego nie zna, nie mówimy "cipa". A ona dalej: Mama -cipa! No to pytam, od kogo to usłyszała. Odpowiedź - Mama - cipa! na całe przedszkole. Odpuściłam i przez cały czas ubierania się H. do wyjścia słyszałam jak refren : Mama - cipa! A w tle śmiechy pań sprzątających. Ale potem jej przeszło:)
OdpowiedzUsuńKalipso, doszłaś o co Hani chodziło?
UsuńNie doszłam. Myślę, że usłyszała od jakiegoś dzieciaka. W każdym razie wiedziała, że to nieładnie. Nie wracałam do tego, żeby już sobie nie przypominała. Kiedyś też naśladowała jakąś dziewczynkę i ryczała z byle powodu. W końcu spytałam, kto tak robi w przedszkolu. Odpowiedziała spokojnie, podając imię koleżanki. Porozmawiałam z panią i okazało się, że to prawda.
Usuńzapomniałam dodać, że to nie było złośliwe z jej strony, bo myślała, że to jest po prostu śmieszne. I myślała, że mnie to też śmieszy.
UsuńKrysiu Opakowana, sto lat i setki pięknych wiosen!
OdpowiedzUsuńta jest!! dzieki, Kali!
UsuńWitaj Kurniku. Drugi dzień czytam, zalewając się łzami ze śmiechu. Jakoś w mej główce pustka nastała i nie mogę przypomnieć sobie żadnej wesołej historyjki.
OdpowiedzUsuńDołączam się do życzeń dla Opakowanej - Krysiu 100 lat w zdrowiu z piniądzami.
Jak sobie coś przypomnę, to wpadnę.
Miłego wieczoru
Bezowa Ania
Aniu - dziekuje. jak w zdrowiu i z piniedzem, to moge i dluzej :)
UsuńDobry wieczór.
OdpowiedzUsuńMika dzięki Tobie już drugi dzień czytam sobie po kawałku i świetnie się bawię. Żeby nie było za różowo to nie zrobiłam tego co zaplanowałam, mianowicie nie napisałam kartek. Bardzo lubię je robić, nie cierpię pisania. Macie na to jakąś radę? Infantylne wierszyki z internetu odpadają, wstydziłabym się coś takiego wysłać.
Cieszę się, że dostarczyłyśmy sobie nawzajem dobrej zabawy:))
UsuńPracowałam kiedys jako kurator dla nieletnich i w związku z pracą nierzadko musiałam bywać na rozprawach sądowych. Poniewaz pracowałam po południu, nie miałam mozliwosci oddania dzieci do przedszkola czy żłobka. Musiałam więc dwuletnią wówczas córcię brać ze sobą, czteroletni syn odmawiał brania udziału w tych eskapadach grożąć, że zrobi w tramwaju kupę w majtki, jesli go bedę ze soba ciagnąć i sam zostawał w domu rysując. Mieszkałam w hotelu asystenta i ktos go tam doglądał. Nigdy nie było z nim problemów, lubił miec spokój, gdy rysował. Córcia uwielbiała natomiast wszelkie takie wyjscia, szczególnie na rozprawy i koncerty muzyki niepowaznie zwanej poważną. Pewnego razu na korytarzu sądowym na rozprawę oczekiwał spory tłum ludzi, a wśród przechadzał się ogromny facet strasznie zarośniety.Miał czarne włosy, brodę, wąsy, krzasczaste brwi. Dziecko moje, gdy go zobaczyło, wrzasnęło na cały korytarz: mama, ale troll. Wszyscy pokładali sie ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńTroll też?? Chyba miał poczucie humoru:))
UsuńTroll tez i atmosfera zrobila sie nawet sympatyczna, zwazywszy na okolicznosci.
UsuńŁomatko! Rechoczę nieznośnie aż do czkawki!
UsuńEwa2, kartki to zawsze jest trudne. Żeby banałów nie pisać, ani głupot z internetu. Dla mnie to tez ciężki kawałek chleba. Staram się znaleźć coś osobistego w każdym z adresatów.
OdpowiedzUsuńja kartek nie pisze. ani bozonarodzenioowych ani wielkanocnych. daje ekwiwalent organizacji charytat. (zwierzeca nota bene)
UsuńRogata, też się pokładam!
OdpowiedzUsuńOwieczko - rezolutna corcia :))
UsuńHana - kiedy Corus nas poczestuje dawka ogloszen ?? domagam sie!! raka pustelnika puscilam w swiat i po nim szaleje, a "grzeczny. nie rozrabia" weszlo do mojego slownika...choc teraz tata to cymbal chyba tez wejdzie :))
Opakowana, muszę ją przyszpilić, bo jej się nie chce zbierać tych gupot.
OdpowiedzUsuńDziewczyny mam jeszcze jedno cudne. Wieczorem była koleżanka , czytałam jej wasze co celniejsze opowieści i opowiedziała mi o swojej Zosi.
OdpowiedzUsuńKoleżanka zabierała Zosię zawsze do kościoła i jak był moment komunii to oczywiście podchodziły obie razem, mama przyjmowała komunię i wracały. Jednej niedzieli koleżanka nie szła do komunii, a Zosia zdziwiona zapytała: Mamo, to ty nie jesteś dzisiaj głodna???
Kiedy moja córka, Dorotka, była mała, gdy kładłam ją spać, klękałyśmy na chwilę, żegnałyśmy się i odmawiałyśmy krótki paciorek. Pewnego razu położyłam ją i wyszłam zapomniawszy o pacierzu.
UsuńMamo, a powiedzmy ten wierszyk i zróbmy tę gimnastykę! - zawołało za mną dziecko.
Piękne!
Usuń:)
UsuńBrawo Zosia!
OdpowiedzUsuńRozmowa moich córek (spora różnica wieku): starsza użyła określenia kanapka w znaczeniu sprzętu do spania, mała nie zrozumiała i oburzyła się - przecież tapczanu się nie je!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy nie sknociłam, ale dawno to było.
Ewa2, chyba nie sknociłaś, ma to sens, hrehre!
Usuńcórka znajomej. mała lat pewno ze 3.rysuje a w tle tv nadaje wiadomości o śmierci J.Pawła II... mała rysuje na TV nie patrzy tylko pod nosem msmrocze " o kulwa papież nie żyje. ..:
OdpowiedzUsuńpsiapsiola jest niania chlopca lat 4. zabrała go na zakupy bo przyjechała do miej siostra i chciała sobie stanik kupić. koniecznie chciał wejść do kabiny wiec mu tłumacza ze nie może bo I...się rozbiera i będzie mieć gole cycuszki.mamy usiadł przed kabina grzecznie...a pierwszego przechodzącego faceta zapytal" chcesz zobaczyć cy ki I....?"
Usuńco za obrotne dziecie :)
UsuńMógłby kasę pobierać, nie?
UsuńMnemo:))))))))))
OdpowiedzUsuńI co, chciał?
Pięknie Mnemo. Już mnie przepona boli ze śmiechu.
UsuńZimno się zrobiło, sucho wreszcie, ale blisko zera. Może jutro pokaże się słońce?
Pewnie chciał:))) Przymierzanie z dzieciakami to udręka. Nauczyłam się, że ze swoimi u boku nic nie kupuję, bo postronni mogą zobaczyć moje... cycuszki (hrehre).
UsuńDobrze, że biletów nie kasował za oglądanie...
UsuńBo to dobre dziecko było:)
UsuńTo dziecko jest niezwykłe. Psiapsóła mowi, że to będzie niezły ogier. Ogląda się za ładnymi dziewczynami. Przyszła kiedyś z nim do mnie. To było wtedy, kiedy zaczełam malowac kapliczki. No i ogląda te kapliczki i mówi tak "brzydkie". No ale czemu przydkie pytam, a bo tu są takie grube baby, a ja lubię jak są chude:)
UsuńNie wiem, czy pan chciał cycki I oglądać, czy nie, ale sam fakt, że taki glut wiedział, co z tą wiedą, że I ma gołe cycki zrobic...
Dobranoc Kury! Z wytrzęsionym brzuchem idę spać. Koty już tam są...
OdpowiedzUsuńDobranoc wszystkim!
UsuńTeż mówię dobranoc. Gaszę chyba, ale małą lampkę zostawiam.
OdpowiedzUsuńO tak na sam koniec coś mi się przypomniało - może to nie śmieszne, ale trafne. Jak już pisałam moja Mama pochodziła ze Lwowa. Wojenna zawieruch pogubiła ją z rodziną i rodzeństwem. Na początku lat 50-tych znajoma napisała do Mamy, że chyba widziała jej siostrę w Gliwicach. Napisała list, żeby siostra przyjechała do niej, ale coś tam nie wyszło i tak dwa razy wizyta była przesuwana. Pewnego dnia moja wówczas 3-letnia siostra bawiła się na podwórku i widząc nieznajomą kobietę mówi "dobrze, że przyjechałaś, bo Mama powiedziała, że jak nie przyjedziesz, to cię nie chce znać". Trafiła, bo to była akurat młodsza siostra mojej Mamy.
OdpowiedzUsuńDobranoc Kureczki, cza rano wstać do pracy - skończył mi się miesiąc leniuchowania.
Ania Bezowa
ach, te dzieci i ich uszy... ;)
UsuńNo i jaka intuicja!
UsuńWitojcie Kury, u nas strefa szarości.
OdpowiedzUsuńNie przypominam sobie żadnych śmiesznych historyjek związanych z dziećmi. Ale dzięki Wam ubawiłam się setnie.
Się cieszymy!!
UsuńU mnie SŁOŃCE!!!!!!!!!
Dzień dobry Kurki.
OdpowiedzUsuńPięknie się zaczął, słońcem, ale już się pojawiły chmury. Zimno +2. Przymrozek był w nocy.
Miłego dnia.
Ostatnio słowo dupa u dwóch cudniastych chłopaczków jest najśmieszniejszym słowem na świecie, i zupełnie niezrozumiałe jest dla nich, że zbarania się im używania tegoż słowa. Parę dni temu podsłuchana przeze mnie rozmowa dwóch absztyfikantów : Bartuś lat 5 i Adaś lat 2 i 8 m-cy. Adaś chodzi i mówi dupa dupa dupa, na to Baruś podchodzi do niego i szeptem mówi : Adasiuuuu, nie mówi się takich słów PRZY MAMIE I BABCI !
OdpowiedzUsuńA teraz mówię dziędobry, i wylatam :)
Chyba wszystkie dzieci mają fazę na dupę:)) Pamiętam jak Mama opowiadała , że Bacha też mówiła cały czas dupa,dupa,dupa... Skrzyczana przez Ciocię zapytała nieśmialo: A mogę mówić : piosienka?
UsuńBartuś grzeczne dziecko, dba o uszy Mamy i Babci:) Dobrego dnia!
Oj, nie tylko dzieci, nie tylko... Coś jest takiego w słowie "dupa", że korci czasem, by powiedzieć je na głos lub napisać na czystej kartce albo na brudnej masce samochodu...
UsuńBardzo byłam zła, kiedy w piosence Jeremiego Przybory o szui zmieniono "dupę" na "małpę".
Na szczęście szybko starsi panowie powrócili do wersji oryginalnej:
Gdy życie zdarło z faceta już maskę
Gdy mu fasada rozpada się z trzaskiem
Gdy zza niej wyjrzy jak dupa z pokrzywy
Pysk zły i obrzydliwy [...]
https://www.youtube.com/watch?v=fUhOM7wyQpY
Słowo to również uwielbiali Kisiel i Waldorff:)) Świetnej audycji wspomnieniowej o Kisielu słuchałam w radio i Waldorff opowiadał, jak to ich któraś ciocia skrzyczała, że brzydko przy dzieciach mówią i starali się używać brzydkich słów wymawiając je obcojęzycznie, np epitet: ty ch.... brzmiał mniej więcej : ty sziżu, z francuska...
UsuńWitaj Kurniku, u nas słonecznie, ale ciepełka brak:-(
OdpowiedzUsuńDołożę historyjkę, nie moją, gdzieś przeczytaną:
Kuba, na prośbę mamy poszedł otworzyć drzwi kolejnym gościom,
za chwilę słychać wołanie:
teraz przyjechali dziadostwo!
Wcześniej mama tłumaczyła Kubie kto to wujostwo, kuzynostwo.
Chciałabym zobaczyć miny babci i dziadka:-))))
I jeszcze z przedszkola:
Pani: Maciuś, powiedz dziękuję po angielsku
Maciuś: Dziękuję po angielsku.
A ja dziękuję /po polsku:-)/ za świetny post i super anegdotki.
Miłego dnia!
Hej Azalko, dziękuję bardzo:)) Miło cię gościć u nas. A czy czytałaś anegdotki pod pierwotnym wpisem? Tam to dopiero jest!!!
UsuńDziadostwo bardzo logiczne się wydaje:))
Pozdrawiam, u mnie też słonecznie ale średnio ciepło. Chociaż pies się wygrzewa...
Czytałam, czytałam w nocy, bo nie mogłam spać i nie mogłam spać, bo czytałam:-))))
UsuńŚwietne!
Czołgiem Azalko!Dziecięca logika wymiata!
OdpowiedzUsuńU nas słońce, nareszcie!
Witaj Hana, tak z "doskoku" tu zaglądam, bo cusik mało czasowa ostatnio jestem, ale ciągnie, ciągnie:-)))
OdpowiedzUsuńAzalko, wszystkieśmy mało czasowe, ale co zrobić, jeśli ciągnie?
Usuńa ja mialam czas, jak bum cyk cyk. i sie rozlas... i teraz panikuje, ze "nie zadaze"...
Usuńdzień dobry, Kurniku. dzięki, że jesteście, Kurki, bo po rzuceniu okiem na wiadomości z kraju jakoś mnie opuszcza dobry humor, Wy go przywracacie.
OdpowiedzUsuńanegdotki przeczytałam, ubawiłam się, serdecznie pozdrawiam Mamę Rucianki!
pamiętam tylko jedną rodznną anegdotkę, ale moja w porównaniu z Waszymi mało śmieszna: jestem z córką wówczas ok. 2,5 letnią na bazarku, przechodzimy obok straganu z proszkami do prania. na ten widok córka krzyczy ile sił w płuckach: "ojciec, prać?"
TG, po tym zawołaniu można poznać, ile Twoja córka ma lat:)
OdpowiedzUsuńto tak jak nasz synus wszedl z nami do gazeciarni - jak mieszkalismy w Walii, za wsia, jezdzilismy raz w tygodniu do tzw miasta, kupowac gazete i dziecku batonika jakiegos. i zapytany jakiego - odpowiedzial - twix, the longer, longer lasting snack! czyli dokladny cytat z reklamy w tv...
UsuńWitaj Kurniku wieczorową porą. U mnie dziś było ślicznie - słonecznie i cieplutko.
OdpowiedzUsuńPrzylecę jeszcze nocką.
Bezowa Ania
Hrehre. Przy okazji komentarza azalki o języku angielskim, przypomniała mi się lekcja angielskiego w przedszkolu. Dzieci uczyły się kolorów. Nikt nie zapamiętał, jak to było z żółtym. Do odpowiedzi wyrwano Dawida. Myśli dziecko, myśli...- łoś. - Nie Dawidku- yellow. Dziecko wzruszyło ramionami - A co za różnica, łoś, czy jeleń... ;)))
OdpowiedzUsuńmoj , wspominany juz wiele razy, bratanek poznal swojego przyszlego wujka jak przyszly wujek przyjechal z kolega (z ktorym mielismy plywac po oceanach) i zostali ci panowie przedstawieni prawie 4 letniemu chlopczykowi - jeden chlop ma na imie David, drugi Colin. I dziecko ich zapamietalo jako wujek Daniel i wujek Konik. od razu widac, ze to dziecko zootechnikow ;)
UsuńDobry wieczór.
OdpowiedzUsuńDzień był ładny, nawet słonko świeciło. Teatr TV zapowiada się interesująco, fajna obsada.
Wznawiają też dzisiaj słynną Sondę na dwójce. Bardzo jestem ciekawa jak sobie poradzą. Tamtą oglądałam z przyjemnością.
I u nas podobnie,ale zimno.
OdpowiedzUsuńBialo, spadl snieg...nawet ladnie!
OdpowiedzUsuńU nas też zapowiadali, ale jeszcze nie pada i bardzo dobrze, na padanie to on miał swoje trzy miesiące ;)
UsuńTaka cisza...czyżby kury przysypał biały puszek?
OdpowiedzUsuńu mnie jest już biało i -0,5.
no wlasnie...przysypal. Idiota!
OdpowiedzUsuńMnie tam nic nie przysypało.
OdpowiedzUsuńHano Ty jak zwykle jesteś w niezwykłym mikroklimacie;). Na starość się do Ciebie wprowadzam, bo zawsze masz lagodniejszy klimat;)
UsuńCzeKo, na starość? Teraz sie wprowadź, nie będę czekać, aż się zestarzejesz! Teraz mogłabyś jeszcze coś dobrego ugotować i w obejściu się przydać:)
UsuńHano teraz to nie da rady, trza dzieci usamodzielnic:) no chyba ze z całym przychowkiem;)?
UsuńHmmm...
UsuńSypie
OdpowiedzUsuńGrażyna byłaś na tym badaniu?
UsuńWłaśnie, właśnie jak wyniki?obejdzie się bez zabiegu? Ale pewnie jakaś poważna rehabilitacja Cię czeka, żeby ręką wróciła do formy?
Usuńdzieki za pamiec!! miesien w porzadku, wyglada, ze obejdzie sie bez operacji...rehabilitacja tak!! no ale w tym wzgledzie nie mialam watpliwosci...przyznam, ze bardzo sie ucieszylam!!!!
UsuńGrażyna, dobry nius! A rehabilitacja to rzecz normalna w takich razach.
UsuńTo bardzo dobre wieści Grażynko:) oby jakiś miły dla oka rehabilitant Ci się trafił. Chyba jedna Kurka juz zna jakiegoś fajnego co cuda z kręgosłupem robi;)?
UsuńO, dobre wiadomości! Rehabilitacja pewnie trochę potrwa, ale całe szczęście, że operacja niepotrzebna.
UsuńTo fajowsko najważniejsze, że z mięśniem wszystko w porządku :)
UsuńCzeKo rehabilitant powinien być przede wszystkim bardzo dobrym fachowcem, dopiero potem może być jeszcze przystojny ;)
Mnie bark gimnastykowała kobieta i zrobiła to bardzo dobrze :)
Dziekuje i ciesze Sie bardzo...na te okazje zjadlam bardzo kalorycznego paczka...skoro nie zaplace za operacje...
UsuńMarijo to tylko taki żarcik był:)
UsuńCieszę się, że u Grażynki mięsień nie zerwany i operacja niepotrzebna.
UsuńU mnie tez nic nie sypie.
CzeKo wiem, ja też żartowałam :)
UsuńOglądałam teatr, bardzo lubię Englerta. Ładnie się starzeje.
OdpowiedzUsuńJa z absorberka w łazience, przez dwa ostatnie dni miala "dzien dziecka" wiec musi się porządnie wymoczyc. Młodszy już wymoczony i uspiony.
UsuńTeraz nie oglądałam, bo już to widziałam, ale Ewo, to był spektakl z 2002 roku, teraz Englert już też trochę inaczej wygląda:)
UsuńWiem że stary, ale nadal da się oglądać. Trochę żałowałam, że nie bieżąca produkcja, ale tego akurat nie widziałam.
UsuńBieżących to mało robią, kasy nie ma. Ten "Dom kobiet" w zeszłym tygodniu był nowy. Ale dobre i powtórki. Wczoraj niestety przegapiłam "
UsuńChorego z urojenia" na Polonii, z Zapasiewiczem, Kowalewskim, Bistą. Bardzo zla byłam na siebie. Na Polonii też teraz dają stare spektakle.
Obejrzałam tez wznowioną Sondę. Muszę przyznać, że prowadzący wstrzelił się w konwencję tamtych, ale unowocześnił. Trochę za bardzo po łebkach i raczej dla gimnazjum, ale dało się oglądać.
UsuńNie widziałam, próbowałam nowy "Pegaz", ale coś mi nie podeszło.
UsuńMnie też "Pegaz" jakoś tak... Nie podszedł.
UsuńEnglert cały czas przystojny.
Syn ma już dwa zabeczki, ale dziaselko jeszcze opuchnięte i humoru dzis nie miał do zabawy, do spania i jedzenia. Na szczęście po kąpieli zjadł kaszka troszkę popil koperkiem, przed samym snem mleczkiem i o 21:10 padł. Mam nadzieje ze pospi do czwartej. Niestety z braki humoru dzisiaj nic nie poogladalis, jedynie dal się namówić na proszona herbatke i Kornelki na dywaniku i układanie wieży z klocków:)
OdpowiedzUsuńCzeKo, co to są Kornelki na dywaniku?
UsuńTelefon mi znowu wstawił i zamiast u. Piliśmy na dywaniku i Kornelki herbatkę na niby:)
Usuńja czasem tez pije na dywaniku....
UsuńAle to już zupełnie inny dywanik? Zapewne jakiej ważnej persony? A my tak na luzaka w kapciach:) i dżinsach, bo ja z tych, co dresow nie noszą.
UsuńHana nowa tancerka niezwykle urodziwa :)
OdpowiedzUsuńDzięki Marija. Jeszcze jedna w produkcji i koniec z tancerkami! Obrzydły mi!
UsuńBo najlepszy jest płodozmian :)
UsuńMnie tam one nie brzydną:) Coraz to piękniejsze.
UsuńNo właśnie, tancereczka śliczna. U mnie też zapowiadali opady śniegu ok. północy i jutro śnieg z deszczem i +2.
OdpowiedzUsuńDobrej nocki kurki, idę robić koguta na szydełku, a może to będzie kura?
Ania Bezowa
Cholera z tym śniegiem, u mnie też zapowiadali a jutro do Krakowa muszę, dobrze, że tylko wte i wewte. A dziś takie ładne słońce było...
UsuńMika jutro juz sniegu nie bedzie!
UsuńMika jutro juz sniegu nie bedzie!
UsuńOby, oby!
UsuńMika trzymiem kciuki co by tego śniegu nie było i u Ciebie i u mnie :)
UsuńDzięki Aniu!
OdpowiedzUsuńCo wyjdzie, to wyjdzie. Może Stefan?
a wlasnie - co u Stefana?
UsuńHana!!! portret Stefana..pliiiiiss
UsuńStefana nie było dwa dni i już myslałam, że poszedł za głosem, ale nie, dzisiaj przyszedł na obiadek.
UsuńGrażyna, ptaki mi czegoś nie leżo...
A żurawie wyszły Ci takie piękne!
UsuńCo jedna tancerka to piękniejsza.
OdpowiedzUsuńStefan z wdzięczności za wikt powinien pozować pięknie.
Hej, Kurki! Pewnie śpicie... A ja nie mogę, bo muszę jeszcze popracować. Ale mi się nie chce... No nic, nie ma co marudzić. Słodkich snów!
OdpowiedzUsuńHana ta tancerka to ta co miala byc dla mnie?? tylko z opoznieniem, czy ta ostatnia co to jej jeszcze nie ma bedzie dla mnie? Ramki czekaja tylko nie mam co oprawiac!!!!
OdpowiedzUsuńKalipso, ja jeszcze nie śpię bo muszę o konkretnej godzinie zażyć antybiotyk, ale już się wyłączam i idę jakiś obiado-kolacjo-podkurek zjeść. Nie miałam czasu w ciągu dnia.
OdpowiedzUsuńTeż jadłam o tej porze:) A teraz się zdrzemnę.
OdpowiedzUsuńŚnieg jest. Dzięń dobry Kurniku :)!
OdpowiedzUsuńNie wiem jak w Krakowie, czekam na komunikat Ewy2
Barbara