Śmierć w kręgu rodziny
Ludwik Jerzy Kern
Jest cicha wieczorowa pora.
Siedzimy całą rodziną frontem do telewizora.
Dziadkowie,
Rodzice,
Synowie,
Córki,
A na ekranie same wybiórki.
To znaczy tacy panowie i panie,
Co są specjalnie wybrani, żeby nas bawić na małym ekranie.
Wieczór taki spokojny,
Milutka atmosfera,
I tu ni stąd, ni zowąd czuję, cholera,
Że coś umiera.
Patrzę na dziadka,
Co zjadł przed chwilą sześć pączków firmy Blikle,
Czy dziadek się czasem nie kończy?
Nie, dziadek jest wesolutki
Jak zwykle.
Jedna babcia różowa,
Druga babcia różowa,
Uśmiechnięta synowa,
Pełna werwy teściowa,
Wszystkie wnuki w porządku,
W porządku ciocia Mila,
Która (widać w półmroku) pepsi z rumem właśnie wychyla.
Na koniec wzrok mój trafia na postać wuja Zdzicha...
Ale on przysnął tylko.
Dycha.
A jednak nie mogę się pozbyć dziwnego niepokoju,
Bo czuję,
Wyraźnie czuję,
Ze coś umiera w tej chwili i to tu, w tym pokoju.
Jeszcze raz przeskakuję wzrokiem od głowy do głowy
I nagle wiem, co umiera.
To umiera piękna sztuka rozmowy.
To motto dzisiejszego posta:)))
Ludwik Jerzy Kern
Mało ze sobą rozmawiamy tak naprawdę. Przekazujemy informacje , polecenia, sprawdzamy, czy coś zostało zrobione, pytamy zdawkowo "Jak się masz?" nie oczekując pogłębionej odpowiedzi. Coraz trudniej przychodzi formułowanie myśli, uświadomienie sobie samemu, co tak naprawdę "w duszy gra". I coraz mniej chętnie się tym dzielimy. Bo do rozmowy trzeba dwojga... Słuchać też trzeba umieć. Wykazać się uwagą, zrozumieniem, empatią, dać część siebie tej drugiej osobie, z którą rozmawiamy. Znamy doskonale te momenty niezręcznej ciszy, gdy żadna ze stron nie wie co powiedzieć. "No, to ja już polecę, późno się zrobiło, a jeszcze muszę..." , "A ze zdrowiem w porządku?", "A jak tam syn/córka/mama/tata/brat/siostra?" Ciężkie chwile.
Oczywiście nie zawsze tak jest, mamy osoby, z którymi lubimy przebywać, rozmawiać nie tylko na tematy codzienne i z którymi rozumiemy się doskonale. Jeśli z taką osobą spędzimy sporą część życia, to rozumiemy się wpół słowa i mamy własny język, własne określenia. Tym niemniej takie rozmowy trzeba kultywować, ćwiczyć, jak wiadomo "Practice makes perfect", wyłączyć tv czy komputer w tle, skupić się na rozmówcy. I naprawdę ciekawe rzeczy z tego wychodzą...
Nawiasem mówiąc odkryłam od stosunkowo niedawna Radio Tok FM, które polega właśnie na mówieniu i naprawdę reprezentuje wysoki poziom, przy czym nie są to tylko rozmowy o polityce, ale też o kulturze, książkach, zwierzakach. Ostatnio słuchałam prawie godzinnej rozmowy na temat "Siódmej pieczęci" Bergmana. Młoda filmoznawczyni opowiadała z takim żarem i zapałem, że aż miło było słuchać, że może to jeszcze kogoś tak fascynować. Odkryła mi między innymi dowcip, który w tym filmie się pojawia, a którego tam nie widziałam. Np rozmowa Śmierci z aktorem: "Dziś wieczorem umrzesz." "Ale ja nie mogę, ja gram dzisiaj spektakl!" "Spektakl odwołany. Z powodu śmierci."
O takim na przykład Kosowie to się w pół godziny dowiedziałam więcej niż przez 10 lat. Większość audycji można odsłuchać na stronie internetowej. Zastępuje mi teraz to radio trochę moją ulubioną Dwójkę, którą mi też już psują:((
Teraz tematem dyżurnym staje się polityka, ale jest to też temat bardzo śliski. Dzisiaj miałam bardzo miłe spotkanie na południowej herbatce z moimi dwiema koleżankami , podczas którego jak ognia unikałyśmy tematów politycznych, znając w ogólnych zarysach swoje poglądy. Z jedną z nich mam wspólne i zdecydowane poglądy i bieżącą sytuację zdążyłyśmy omówić zanim przyszła druga koleżanka, poglądów zgoła odmiennych, choć nie zapiekłych. Jest miłą , ciepłą i sympatyczną osobą i lubię sobie z nią pogadać o tematach codziennych czy o książkach, ale nie chcę się pokłócić z powodów politycznych, znamy się od wielu lat i nie chciałabym robić jej przykrości. Przy obecnym plemiennym podziale kraju straszne mi się wydaje, że np członkowie jednej rodziny czy wieloletni przyjaciele zrywają wszelkie kontakty z powodów politycznych a najchętniej toby "tych drugich" po prostu wykopali gdzieś w świat. I to mnie najbardziej przeraża, że politycy potrafili wzbudzić w nas tak niskie uczucia, taką wręcz nienawiść do siebie nawzajem. I przeraża mnie to, że niedawno odkryłam, że ja sama jestem do tego uczucia jak najbardziej zdolna... A myślałam, że nie. A guzik.
Ale żeby skończyć bardziej optymistycznie, to polecam bardzo trzy części wydawnictwa "Kanon. Sztuka rozmowy". To trzy części wspaniałych rozmów , wydanych na 70-lecie Tygodnika Powszechnego. Tischner, Mazowiecki, Miłosz, Lem, Turowicz, Kisiel, Szymborska, naukowcy, lekarze, alpiniści, aktorzy... Mądre, głębokie i bardzo interesujące rozmowy , bo i rozmówcy nie przypadkowi, gorąco polecam.
Miałam wymyślić jakieś nasze Srebrne Usta, ale doszłam do wniosku, że cytowanie naszych polityków tylko nam zaszkodzi. A ponieważ ostatnio było trochę zdjęć i rozmów o dzieciach , to pomyślałam, że możemy sobie poprzypominać jakieś zabawne powiedzonka naszych dzieci, wnuków a i nas samych z czasów dzieciństwa:))) Uzbiera się na pewno mnóstwo, bardzo zachęcam do pogrzebania w pamięci.
Ja mogę przypomnieć anegdotkę o sobie samej w wieku chyba lat 5, jak ktoś już zna to proszę opuścić. Po imieninach mojej Mamy wypadła niedziela i Tato wziął mnie do Starego Kościółka, żeby się pomodlić za zdrowie Mamy, która się nie najlepiej czuła (dobrze, że nie na mszę, tylko tak sobie). Trzymał mnie na rękach i szepnął do ucha: No to pomódl się za zdrowie Mamy. Na co ja, mając w pamięci wczorajsze imieniny podniosłam charakterystycznym ruchem rękę do góry i zawołałam na cały kościół: Na zdrowie!! Biedny Tato zwiewał szybko, obrzucany oburzonymi spojrzeniami modlących się pań...
I jeszcze kompromitująca historyjka Bachy (wybacz!!) Była u nas na wakacjach i pobiegła z płaczem do mojej Mamy (albo do swojej, nie pomnę), wołając, że przytrafiło jej się zrobić kupkę w majteczki. Po oględzinach okazało się, że jako żywo nic tam nie ma a majty czyste. Na co Bacha z rozpaczą wielką powiedziała: To ja pewnie zgubiłam...
Czekam na wasze anegdotki!
Nie wiem, czy będę pierwsza ;)) ale najpierw piszę :)). Miko kochana, piękny jest Twój pomysł :)).
OdpowiedzUsuńAnegdota, moim zdaniem nawet a propos tematu głównego, z moją czteroletnią córeczką w roli głównej. Przyłapałam ją otóż na jakimś "przestępstwie" i chciałam, żeby się przyznała do szczegółów całej historii. Wiła się jak piskorz, usiłując nie kłamać ale i nie powiedzieć całej prawdy. W końcu zacisnęła z desperacją piąstki, stanęła buńczucznie przede mną i powiedziała : "Czy ja ci wszystko o MOIM ŻYCIU muszę mówić, mamo?". Kurtyna :))
Barbara
Piękne!!! Co za niezależność już w tak młodym wieku! Pierwsza jesteś , of course.:))
UsuńTak jej zostało :)).
UsuńBarbara
O, udało się :)!
OdpowiedzUsuńBarbara
Mika fajowski temat, za jakąś godzinkę wpisze trochę anegdot z pracy, a teraz lete ;)
OdpowiedzUsuńCzekamy!
UsuńBardzo lubię Kerna i miał rację, zanika sztuka rozmowy. Jeżdżę często tramwajem i pamiętam jak kiedyś młodzież wsiadając gadała przez całą drogę. Teraz dwie dziewczyny, widać że z tej samej klasy, siedzą obok siebie i patrzą w ekraniki. Albo gadają z kimś bez śladu zażenowania wymieniając intymne szczegóły randki.
OdpowiedzUsuńCo do anegdot: świeża z podwórka mojej wnuczki. Odbierałam ja z przedszkola i gadałyśmy o kotach Przypomniał jej się sfinks (rasa), powiedziałam jej , że takie koty się czasem kapię. Usłyszałam opowieść jak to rano mama kapała jej kota (puchaty ragdoll) bo rano przyszedł i zrobił kupkę na łóżku. Trochę rzadką. Okazało się po powrocie mamy, że nie ma w opowieści słowa prawdy.
Nazwy ras pisze się małą czy wielką literą?
małą.
UsuńMoja córka w wieku 6-7 lat chodziła do sąsiadki i opowiadała, że ojciec ją bije, a "wie pani, jaką ma ciężką rękę..."
Nigdy nie była bita, dodam.
Miałam może z 5 lat i miałam sen. Śnił mi się namolny koń, który stał nad moim łóżeczkiem i uporczywie się we mnie wpatrywał. Obudziłam się, zawołałam mamę i powiedziałam: muszę się już obudzić, bo mi się ten koń znudził.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej wiedziałaś czego chcesz:))
UsuńO ja pierdzielę Hana, posikałam się:) Z kund się wzion te kuń?
UsuńNo jak to, skąd, Mnemo? Wziun i pszyszet.
UsuńMnie się tylko wilk na szafie siedzący przedstwiał i bałam się go okrutnie. Ten wilk to był z bajki...babcia mi opowiadała, o kogutku i wilku...
UsuńTeż nieźle, ale na szafie?
Usuńmogl byc jeszcze pod kanapa....
UsuńMika świetny temat:))
OdpowiedzUsuńAnegdotę na razie mam jedną. Na studiach opiekowałam się dwójką dzieci, dziewczynka wczesna podstawówka chłopiec młodszy. Sytuacja miała miejsce na I komunii dziewczynki. Chłopczyk, wtedy pięcioletni, podczas przyjęcia popełnił nietakt, bekając na cały stół. Oczywiście tato rzucił mi wiele mówiące spojrzenie, a synek niezrażony głośno i dobitnie powiedział: " przepraszam za beknięcie"
Ryk śmiechu ,jaki wydobyli z siebie wszyscy goście ,brzmi mi w uszach do dziś:))
Garde, dobrze go wychowywałaś, bo ładnie przeprosił:)))
UsuńTak przepraszać to on umiał:))
UsuńDziś to już maturzysta...
A bez anegdot, to smutno mi się zrobiło Miko, po przeczytaniu fragmentu o koleżance, z którą lubisz rozmawiać na wiele tematów i nie rozmawiasz o drażliwych, żeby się nie pokłócić....
OdpowiedzUsuńWiesz, w moim rodzinnym domu, w kręgu znajomych i przyjaciół moich rodziców, rozmawiało się o wszystkim, często kłócono zajadle, każdy obstawał przy swoich argumentach ale nikt się na nikogo nie obrażał. Przy kolejnych spotkaniach (moi rodzice prowadzili dom otwarty, było to też towarzystwo "karciane") wywlekano sprawy z poprzednich, padały nowe argumenty, nie zawsze "delikatne", ale to były rozmowy! dyskusje! często pełne dowcipnych! złośliwości. Nie cierpiały na tym przyjażnie ani układy rodzinne !
Nie rozumiem, co się stało, że to wszystko jakoś zaginęło.....
Barbara
Zauważyłam, ze niekiedy nie chcę się odzywać, bo się po prostu boję ataku agresji. Dacie wiarę, że jakiś starszy pan zwymyślał mnie na ulicy bo trzymałam w ręce "Wyborczą"?
UsuńEwa2, trzasnęłabym dziada tą gazetą w łeb, jak bum cyk. Ja to chibka jestem. Co potwierdza to, o czym mówicie. Agresja rodzi agresję, prawda stara jak świat.
UsuńZgłupiałam i nie odezwałam się wcale, popatrzyłam tylko na niego jak na ufoludka.
UsuńDobrze, że ci nie przyłożył...
UsuńBarbaro, to nie tak. Mogę dyskutować i sprzeczać się z osobami bliskimi, gdy wiem, że to nie ma wpływu na nasze stosunki. Natomiast dlaczego mam komuś robić bezinteresownie przykrość, gdy wiem, że ani moje argumenty do niej nie trafią ani jej do mnie? Po co się obrażać na siebie i poruszać tematy, które nas dzielą a nie łączą? Lubie ją i nie chcę tracić z nią kontaktu przez takie sprawy.
Miko, tak też to zrozumiałam. Smutno mi się zrobiło, bo widzę wiele takich sytuacji wokół a problem przecież jest w tym, że nie powinno się na siebie obrażać z powodu innych poglądów.
UsuńBarbara
To jeszcze jedna, już z innego podwórka. Kilkoro podrośniętych dzieciaków, jeden chłopiec klnie aż uszy więdną. Zwracam mu uwagę, że nie musi się używać brzydkich wyrazów, żeby kogoś obrazić. Mówię: mogłabym Ci powiedzieć "ty pierwotniaku". Zapada pięciominutowa cisza i chłopak się odzywa z wyrzutem: dlaczego pani powiedziała że jestem popierdolony?
OdpowiedzUsuńOjacie, Ewa2! Śmiać się, czy płakać?
UsuńTeraz to już tylko śmiać. W owym czasie nie zacytowała bym dosłownie, tylko wykropkowała. Tak się zmieniłam na gorsze.
UsuńO mamo, strasznie oni mają teraz ubogi słownik. To wszystko przez telefony i smsy, jak usłyszał "pier..." to już resztę sobie dołożył.
UsuńJak pracowałam w szkole to zauważyłam, że oni czytają tylko pół słowa bo resztę im telefon podpowiada. Cały czas musiałam mówić: czytaj to co jest napisane!
nie tylko zanika sztuka rozmowy, sluchania i czytania (calosci slow), ale i pisania REKA. ja pisze atramentem, pisze te bajki dla Krasnali w dwoch egzemplarzach i, owszem, reka boli wrecz, bo odwyka sie od pisania, zwyklego pisania, uzywania piora wiecznego. ubolewam nad tym, ale tez jestem ofiara wygodnictwa - listy, formularze, zamowienia - czasem to tylko jedno, dwa klikniecia...
UsuńHrehrehre, żeby mi się tylko na starość przy sklerozie takie sytuacje nie zdarzały, bo do kogo tu lecieć?
OdpowiedzUsuńBacha, przy sklerozie będzie Ci wszystko jedno!
UsuńNawet nie zauważysz...
UsuńBardzo zyciowy post, Mika! nic dodac nic ujac...sa osoby, z ktorymi nie ma konca rozmowa, i sa, kiedy koncza sie tematy i zaczyna sie wyciaganie tematow na sile, co jest bardzo wyczerpujace a tematy zaczynaja byc zenujace...a polityka taka jak zaczyna panowac w Polsce robi straszne spustoszenie, znam to az za dobrze...traci sie przyjaciol, rodziny sie rozpadaja, ucieka sie od rzeczywistosci,zamyka sie w sobie. A ja podobnie jak Ty zaczynam miec straszne mysli, i sama sobie sie dziwie, zem zdolna do takich pomyslow, na cale szczescie niewykonalnych przy jednak i jeszcze zdrowym moim rozsadku.
OdpowiedzUsuńGrażyna, ciągle myślę o tym, że kiedyś komuś puszczą hamulce. My tylko o tym myślimy i jest to dla nas jakiś wentyl, ale niemało jest takich, którzy myśl wprowadzą w życie.
UsuńŻebyście słyszały jak ja potwornie klnę i wymyślam od najgorszych przed telewizorem... Ostatnio się siłą powstrzymałam od oplucia telewizora , szkoda mi było, w końcu mój...
UsuńA ja tylko jak siedzę za kierownicą....
UsuńBarbara
Baśko, piątkę przybij. Czasem zapominam, że mam otwarte okno:)
UsuńMiko,nie wierzę wyobrażam sobie Ciebie jako bardzo,dystyngowaną,ułożoną panią profesor...:)))
UsuńKogo chciałaś opluć?!!
Hana,sorry Ty pasujesz mi do "pozdrowień" zza kierownicy:))
UsuńElżbieta, hrehrehre, co mam Ci powiedzieć...
UsuńElżbieta, Mika jest dystyngowana dopóki ktoś jej nie wkurzy:)
UsuńElżbieto, nie znasz ty mnie, oj nie! Opluć chciałam ni mniej ni więcej tylko tego , co na nartach lubi jeździć... Obraził mnie osobiście po prostu.
UsuńJa tak rozmawiałam ostatnio z taką jedną,klempowatą,ona w tvn24 a ja u siebie.Najbardziej zdziwiona była...Panda,że z telewizorem gadam.
UsuńTropik się dołączył ze szczekaniem, bo się tak rozdarłam, że chyba na pół ulicy mnie było słychać...
UsuńMika,odżałowałabym telewizor...chyba:))
UsuńOrko,chciałabym widzieć minę Pandy:))
Nie pogadam...gość w dom...:)
Na brak rozmowy cierpię tu okrutnie bo rzadko spotykam osoby, z którymi nawet jak się różnimi w poglądach na przeróżne sprawy to i tak się dogaduję. Wszyscy tak wiecznie zajęci, że na spotkania towarzyskie czasu brak. Dlatego muszę dość często rodzinne strony odwiedzać coby naładować akumulatory bo jałowieję.
OdpowiedzUsuńOdwiedzaj, odwiedzaj, kiedy tylko możesz:)))
UsuńZmieniłam zdjęcie bo pomyślałam, że to może przez tą moją kurtkę puchową wiosna zwleka.
OdpowiedzUsuńHreherhre Bacha, cudna jesteś ;)))♥
UsuńBarbara
Do twarzy Ci w żółtym.
UsuńA Robin Hood (w powieści Howarda Pyle ) mawiał : "Dobre słowo równie łatwo wypowiedzieć jak złe, a rodzi się z niego dobra wola, zamiast bijatyki" :).
UsuńTo może tego się trzymajmy ? :))♥
Barbara
A cusz my tu innego robimy, Baśko?
UsuńBacha, od razu lepiej.
UsuńTo ja lece z kolejną anegdotką ;)).
OdpowiedzUsuńParę miesięcy po moim ślubie jesteśmy z wizytą u mojej kuzynki, której synka pomagałam wychowywać i bardzo go lubiłam a on mnie. Latek wówczas miał sześć. Tłumaczę mu, że nie będę już teraz tak często do nich przychodzić, żeby się z nim bawić, bo mam męża czyli swoją rodzinę. "O, ciociu, to ty mi urodzisz dzidziusia!" - pada radośnie. Chwila ciszy, lekka konsternacja, ja zaczynam coś, że to nie tak prosto... nie tak zaraz... Dziecko słucha ze zrozumieniem i nagle woła ugodowo - "To uródż mi chociaż konika!".
Barbara
Jakie praktyczne dziecko!!!
UsuńHrehre, i jakie ufne w uczynność cioci ;))
UsuńBarbara
dobrze, ze sie tylko na koniku skonczylo; mogl poprosic o slonika, albo zyrafe (70kg noworodek)...
UsuńWaga Opakowana, to nic jeszcze..... ale ta szyja..... łuuu
UsuńBarbara
Baśko, i co, urodziłaś?
OdpowiedzUsuńNo niedobra taka, nie! Teraz byłabym mądrzejsza ;)
UsuńBarbara
Basia czytałaś mojego@? Pasuje Ci termin?
UsuńGarde, tak, jutro Ci odpiszę, bom chuoro :(, ciut mi było lepiej ale chyba zaraz zaś padnę w łóżko....
UsuńBarbara
Biedaku, to szoruj do łóżka, żeby Cię jeszcze bardziej nie rozłożyło.
UsuńI zagoń koty do roboty , niech wygrzewają:))
Lecz się lecz!
UsuńWidzisz, Baśko, teraz miałbyś konia do wygrzewania!
OdpowiedzUsuńI przytuliłby mnie w pachnącym sianku, co dobrze robi na drogi oddechowe.... ech......
UsuńBarbara
Baśko, jeśli nie masz alergii na sianko, to tak. Ponadto sianko zawsze dobrze robi, nie tylko na drogi oddechowe.
UsuńTrzymaj się Baśko ciepełka i zdrowiej. Może kotki jako okłady wystarczą.
UsuńDzięki za dobre słowa, idę spać :)
UsuńBarbara
Mój pierwszy raz w kościele.
OdpowiedzUsuńMiałam może ze dwa lata albo mniej. Pytają mnie o wrażenia.
Jestem zachwycona. Pytają dlaczego? Bo cały czas była mowa o baranku.
Co ja gadam, przecież to był drugi raz.
UsuńA pierwszy Rucianko?
UsuńWiem! Beczałaś po urodzeniu!
UsuńHehe, chyba byłam grzeczna, jakoś nie mówili że beczałam na chrzcie.
UsuńWiadomo co cię tam zainteresowało:))
UsuńJeśli mowa o kościele, to 35 lat temu poszłam z koleżanką i jej córkami oglądać ruchomą szopkę. Kolejka przy wejściu do kaplicy była sporawa, staliśmy w kościele. Wzięłam na ręce jej malutka córeczkę, która zaczynała się nudzić i podeszłam z nią do dużego krzyża, ona popatrzyła uważnie pogłaskała Chrystusa po nodze i rzekła "O golas tuźków nie ma" :)
UsuńI jeszcze jedna którą opowiadał mi brat. Po kościele w trakcie mszy chodzi malutki chłopiec. W pewnym momencie podchodzi do konfesjonału i raptem dostrzega, siedzącego w nim księdza. I na cały głos pyta" Coooooooooooo ześrałeś siem?"
Usuń:DDDD
UsuńOmamuniu:))))))))))))))
Usuń:))))))))))))))))
UsuńDołączę się do cyklu "Dzieci w kościele". Kiedyś byłam na mszy, w drugiej ławce siedział z rodzicami chłopczyk może 4, może 5 letni, dość ruchliwy. Podczas kazania wyszedł z ławki i poszedł przed ołtarz, pytając księdza: "Długo jesce???" A gdy już nie mógł wysiedzieć i tato chciał z nim wyjść z kościoła to podszedł jeszcze raz do księdza i powiedział: "To ja juz idę, wies? Pa!!!" Ksiądz się prawie popłakał ze śmiechu...
:)))))))))))))
UsuńMika to był dobrze wychowany chłopiec :)
Usuńo matku bosku, co za cudny chlopczyk.
Usuńa propos koscielnych rzeczy i dzieci, to moj starszy bratanek chodzil do kosciola bardzo czesto. jak mial tak ze 2 lata i byly te zawodzace spiewy, to wychodzil z lawki i tanczyl, znaczy sie poleczke ani jakies disco, ale biodrami zarzucal i gial sie. a jak mial chyba 5 - 6 lat i jakos zerowkowo pani z nim wywiad robila i zapytala go czy lubi piosenki. Ano tak. a jaka jest jego ulubiona piosenka?
WISI NA KRZYZU.
Mario i Miko to jest zabójcze:) poplakalam się właśnie ze śmiechu i prawie skusiłam, bo dzieci jeszcze śpią, wiec mogę śmiać się ino wewnętrznie:)
UsuńRucianko, masz animalistyczne skłonności od urodzenia, ot i wszystko.
OdpowiedzUsuńNo niestety, jestem od urodzenia, jednostronnie ukierunkowana.
UsuńChyba Rucianko wielostronnie - na wszystkie stworzenia duże i małe ;))
UsuńBarbara
Czytam i sie śmieję:)
OdpowiedzUsuńTez sie dołączę z historyjką ulubioną.
Mój 4 letni (wówczas) syn staje w drzwiach kuchennych i widze, ze straaaaasznie myśli.
"Mamo, mamo tylko sie nie wkurzaj bo ja wiem, ze jedno to jest brzydkie słowo a drugie to jest zabytek...
To co stoi na Rynku? Sukinsyny?
Magtan z Krakowa:)
Magdalena, świetne!!! Teraz jak będę w Krakowie to pójdę do Sukinsynów...
UsuńOj, strasznie dawno nie byłam w Sukinsynach!
UsuńW maju se pójdziesz:)
UsuńPrzyda mi się. Dzięki Krajanko.
UsuńZapraszamy:)
UsuńMika, dlaczego w maju?
UsuńNo po drodze do mnie albo ode mnie:))
UsuńA, rozumniem. To juz postanowione, że w maju?
UsuńNa początku maja czy pod koniec?:)
UsuńMi się zdawało, że postanowione:)) Arte, myślę , że na końcu albo w środku:))
UsuńPrawie jasne:)
UsuńOO, dobrze, że się w porę dowiedziałam, zdążę posprzątać obejście i choupe ;D, ziela narwać ;) no i uściślam, że to ma być w porze dojrzewania rabarbaru ! Czyli raczej druga połowa maja ;D. Bo uważam za oczywiste - Hano i Arte - że przystanek wypoczynkowy u mnie !!
UsuńBarbara
I Miko, placek z rabarbarem zrobię oooogromny, że do Ciebie też zawieżdż :)).
UsuńBarbara
Barbaro,ino nie zapomnij posypać sprzątniętego podwórka żółtym piaskiem,coby było odświętnie:)Moja babcia tak robiła,a dzieciaki biegały do lasu/tuż przy domku/po ten żółty piaseczek.
UsuńOrko, dobrze żeś przypomniałaś ;). Co prawda, u mnie tylko żółta glina wszędzie, ale dla takich gości !!! sie kupi !!!
UsuńBarbara
wybieram sie do PL w drugiej polowie maja...moze zdaze...moze sie uda.....
UsuńOPAKOWANA !!! No toś byś mi radość uczyniła !!! Czekam !!!! od już!
UsuńBarbara
Najgorsze jest, gdy ludzie, siedząc obok siebie, rozmawiają przez telefony... ze sobą.
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom to nie takie rzadkie:)
UsuńNiestety coraz częstsze.
UsuńNie pamiętam kto mi to opowiedział, ale w pewnym przedszkolu kwitło złodziejstwo.
OdpowiedzUsuńKradziono nocniki z kupami. Zasada była taka, że dotąd dzieci siedzą na nocnikach, dokąd nie zrobią kupki. No i znaleźli się sprytni, którzy gapom podprowadzali gotowce.
Ja cie, ale jak tu wyciągać komuś nocnik spod tyłka???
UsuńMożna czymś zanęcić żeby wstał.
UsuńMika, wystarczy wyciągnąć zawartość! Po co zaraz nocnik!
UsuńEkhm, to zależy czy ktoś miał zatwardzenie czy nie... Pardon.
UsuńHana,Mika feee....
UsuńTaki fajny temat,a ja żeby zajrzeć wyrywam gościowi talerzyki pod pretekstem umycia...i znikam na chwilę...i rżę...w Kurniku:))
Elżbieta, zacytuj gościom, pójdo sobie i w spokoju porżysz.
UsuńA gdzie twoje anegdotki??
UsuńMika,jak powyżej gości nimi bawię:))
UsuńGdy studiowałam, miałam przydomek Fufu w nawiązaniu do nazwiska. Druga istotna informacja: było dawno temu w podręczniku do języka polskiego opowiadanie o gołbku pt. Fufu.
OdpowiedzUsuńI oto już jako nauczycielka języka polskiego prowadzę lekcję o przezwiskach m.in.Pada pytanie, czy ja miałam przydomek. -Miałam - odpowiadam. -Jaki, jaki - pytają uczniowie. Więc naprowadzam. - Jest takie opowiadanie, niedawno omawialiśmy. Cisza. - Ono mowi o zwierzątku. Cisza .... i nagle pełne ulgi. - Wieeeem, ...nasza szkapa!
:)))))))))))))))
UsuńHrehrehre, gdybyś była innej płci, to pewnie by był Łysek z pokładu Idy. ;)
Usuńo matku bosku..... hrehrehrehrrherher
UsuńDziewczyny ...właśnie pożegnałam przyjaciół i muszę w piernaty bo udgaliśmy , że o 7 rano ruszamy na Mazury...tak na nich podziłał film Wu...za lata 2008-2015...nie wiem...bo się nie znam, ale jak będzie można to Wam go puszczę...Byłam dziś na demonstracji, w samym sercu, pod pałacem. Uczucie klaustrofobiczne ...ścisk. Kazali się przemiszczać na Plac Zamkowy to wyszliśmy i nagle bummm...pacnęłam w człowieka, podnosze głowę , a to sam Mateusz Kijowski... nie wiem skąd ten mój relfleks, ale wyciągęłma dłoń i pogratulowałm człowiekowi. Odwazjemnił. Mika, nie mam bliskich przyjaciół z tej drugiej strony. Nie musze laoworać mimo tego swojego nazwiska. Pogrzeię w pamięci...w związku z młodym.
OdpowiedzUsuńCiekawe słowo, laoworać...
UsuńJa pilnie oglądałam w TVN, jedyna telewizja, która pokazywała to normalnie. Polsat zaczyna niestety właśnie laoworać, pokazywał ogon pochodu z rozpierzchniętymi grupkami, żeby nie było widać ile ludzi jest. Poza tym Gugała nie prowadzi informacji, nie wiem, czy go schowali czy podziękowali.
Sorry,,, klawiatura jakaś niepokorna, a ja mało czujna:) TVP publiczna rozumiem, że cenzura, ale Polsat?
UsuńMnemo, ja mam zdjęcie, jak się z nim całuję :)
UsuńMnemo, właściciel Polsatu ma interesy na grube pieniądze, w których pis może mu zrobić duże kuku :/
UsuńTG, ja to jestem ciemna masa w tych układach...
UsuńSonic... refleks miałaś?
Usuńtak :) byłam na pochodzie i się do niego dopchałam
Usuńw sumie on w ten rozchodzący się tłum wszedł na koniec no mamy selfie,a nawet dwa :)
a ja tak spontanicznie ta faceta wpadłam... znak jakiś czy cuś?
UsuńOby Mnemo, oby dobry!
UsuńGratuluję dziewczyny!
UsuńMoja córka w tramwaju: mama, mama, patrz! Gruba pani! Mama, patrz, druga!
OdpowiedzUsuńMoje dziecko kiedyś tata zabrał na pochód pierwszomajowy. Mała dostała balonik i się jej podobało.
OdpowiedzUsuńNiedługo potem byliśmy u babci na Boże Ciało. Dziecko na procesji pooglądało i na cały głos: mamo a dokąd idzie ten pochód?
Baloników nie dawali...
UsuńMój młody...widząc zza oknem szambiarkę... mamo, mamo... samochód z dużym odkurzaczem...albo, widząc chłopa idącego z kosą na ramieniu.. mamo patrz, idzie pan z małym dzwigiem...
OdpowiedzUsuńTata mojego Dobromira naprawił pianino. Starsza siostra mówiła jaki to mądry i wspaniały jest ten tata. A malutki Dobromir z zachwytem wrzasnął- bo nasz Tata to jest cymbał.
OdpowiedzUsuńTen komplement pozostał w naszej rodzinie. Z Dobromira też jest niezły cymbał.
Rucianko, przebijasz wszystkich!
Usuńsuche majty mi sa potrzebne. od zaraz, plus duza scierka do nosa i ucz!
UsuńJeszcze mi się przypomniało.
OdpowiedzUsuńDo mojej grupy przedszkolnej przychodził ksiądz na religię. Kiedyś w czasie Wielkiego Postu przyniósł duży krzyż z wizerunkiem Chrystusa. Rozmawiają sobie z dziećmi i nagle pada pytanie chłopca z grupy: "A dlaczego Pan Jezus ma spódniczkę?"
Mina księdza bezcenna, rzuca okiem na mnie, bo nie wie co powiedzieć. I w końcu wydusił:" Bo wtedy majteczek jeszcze nie znali"!!!
Żebyście wiedziały ile mnie kosztowało, żeby nie parsknąć śmiechem.
Gratuluję księdzu refleksu:)))
UsuńMógł powiedzieć,że owinięty jest ręcznikiem:)
UsuńDziewczyny, jego tak zamurowało, że dopiero po dłuższej chwili się odezwał.
UsuńA potem powiedział do mnie,że myślał, iż z dziećmi to tak łatwo, a tu trzeba nieźle się nagimnastykować. Jakbym nie wiedziała....
Chyba miałam 5 lat kiedy rozbiłam głową duuuuży kryształ, podskakiwałam na tapczanie i wylądowałam w krysztale, poszedł w drobny mak, głowa niebezpiecznie rozcieta, na pogotowie, eter, szycie itd. skopanie pana doktora bo chcieli mnie w tym szpitalu zostawić. W domu jak myszka leżałam do djęcia szwów. Ryk, że mam znowu do szpitala. Na ulicy uczepiłam się jakieś sztachety ni wyłam tak, że w końcu ktoś zapytał czy to na pewno mój tatuś co usiłuje mnie oderwać od płota. Łkając potwierdziłąm tylko że on chce mnie zabrać do tych rzeźników (zasłyszałam na chirurgii). Biedny tatulo obiecał wrócić do domu, wygotował nożyczki, żyletki i coś tam jeszcze i sam szwy wyciągał.
OdpowiedzUsuńja bym pewnie policję zawołała, gdybym była świadkiem tej sceny :)
UsuńJak nic wujek by na policji wylądował!!!
UsuńBacha, przypomniało mi się wydarzenie z nami obiema (obydwoma???)! Przyjechaliśmy do was do Krakowa i myśmy się jakoś kotłowały na tapczanie, a w pewnym momencie ja usiadłam okrakiem na Basi i zapytałam groźnie: "A w zęby chcesz???" (scena z jakiegoś filmu chyba:)))
Pamiętam, pamiętam i szok skąd ty znasz takie wyrażenia.
UsuńSonic, to ja bym pewnie uwiesiła się na milicjancie żeby mi tatusia nie zabierał.
UsuńBardzo lubiłam rozmawiać ze swoimi przedszkolnymi wychowankami. Najbardziej anegdotyczne rozmowy przeprowadzałam z Kariną.
OdpowiedzUsuńPrzychodzi kiedyś z wymalowanymi paznokciami, dostrzegając to stwierdzam " O masz wymalowane paznokcie", a ona na to " Bo ja jestem mamą moich lalek"
Dzień dziecka. Jesteśmy na podwórku, podchodzi do mnie Karina i chwali się: "A ja na Dzień Dziecka dostałam Kubusia Puchatka", ja jej na to "A ja też dostałam prezent na Dzień Dziecka". Widzę że zaczyna się zapowietrzać i zaraz wypali ubiegam ją mówiąc"Tylko nie mów, ze ja nie jestem dzieckiem, przecież mam mamę i tatę", a ona na to "A mnie mój tato z wanny wyciąga" ;)
Przebiła cię.
UsuńMarija - wyciąganie z wanny piękne ;)). Choć nie wiem, czy dziś nie miałabyś obowiązku zgłosić tego jako molestowanie.....
UsuńBarbara
Dzieci jeszcze były małe, pracowaliśmy oboje i wracali do domu o różnych porach. Obiad gotowałam często wieczorem na następny dzień. Kiedyś w lodówce był garnek z zupą i drugi z wywarem z jarzyn na następną zupę, na kuchence. Kiedy już wieczorem spotkaliśmy się w domu, mąż z wyrzutem do mnie: co to za ciecz była dzisiaj na obiad? Zjadł wywar i drugie, zupy nie zauważył.
OdpowiedzUsuńMoja córka zjadła kiedyś makaron z mięsem dla psa...
UsuńKiedy urodziła sie moja córka, kupiłam popularną wtedy książkę pt. "Twoje dziecko" i postępowałam wg zalecanych tam wskazówek. Kazali wyparzać butelki, talerzyki i miseczki - to wyparzałam i wyparzałam. Córka już raczkowała i zdrowo popylała po domu, a ja wciąż wszystko bardzo higienicznie. Któregoś razu stoję przy zlewie, w jednej ręce mam miseczkę na zupkę, drugą trzymam czajnik, z którego leję wrzątek - patrzę, a w kącie kuchni moje dziecko wyżera pełnymi garściami z psiej miski właśnie makaron z mięsem, który od wczoraj jeszcze tam stał... Brzuch jej nie bolał, biegunki nie dostała. W tym dniu przestałam wyparzać.
UsuńMój kuzyn (właściwie jeden z kuzynów muszę uściślić, bo u nas jak rodzina długa i szeroka wszyscy mieli zwierzaki) posiadał psa, dość dużego, oraz córeczkę, wówczas małą. Pies i córeczka kochali się miłością wielką, córeczka dzieliła się z psem wszystkim co miała i starała się go we wszystkim naśladować. Rodzina zaobserwowała, że zawsze wchodzi z psem do łazienki, zajrzano po co? - pies i dziecko zgodnie pili wodę z muszli klozetowej ;)).....
UsuńMój kuzyn na niepewną uwagę teściowej, że to może niehigieniczne, odpowiedział "Nie, nie! niech się Mama nie martwi, nie czyścimy Domestosem, nie zaszkodzi im!"
Barbara
:)))))))
Usuńo matulu!!! :))))
UsuńKiedyś, w jakiejś sprzeczce z mężem, krzyknęłam, że nawet nasz pies jest od niego mądrzejszy. Usłyszał to mały Dawidek.- Mamo, wolisz Cygana, bo on na twój widok ogonem macha?
OdpowiedzUsuń:)))))))
UsuńA mąż nie machał??
UsuńMachał, tyle że nie przy dziecku ;)))
UsuńI widocznie z mniejszym entuzjazmem ;)
hrehrehrherhehrhre
UsuńGdy najmłodsza miała 4latka spędzaliśmy święta wielkanocne w Karpaczu i sobotę w ramach spaceru wstapiliśmy do kościółka. Kościół był w sumie zamknięty, można było wejść tylko do przedsionka i zza krat oglądać. Było dość ciemno, ponuro, mimo, że kościółek bardzo uroczy.
OdpowiedzUsuńNo i my tak stoimy, rozglądamy się, obok klęczą 4 starsze panie, a córcia zauważywszy obraz Matki Boskiej w welonie ciemnym, pyta:
mamo, a kim jest ta czarownica?
Panie zgromiły nas wzrokiem, a my duszac sie ze śmiechu wyszliśmy w popłochu :)
No ciemno było...
Usuńsuche majty po raz drugi prosze!!!
UsuńMam ze dwa albo trzy lata. Jadę z Mamą tramwajem. Wsiada starszy chłopina w berecie. W ręku trzyma wypchaną teczkę, którą mnie uderza. Czekam i obserwuję go, po dłuższej chwili mówię - Mamuniu, ten pan mnie uderzył i nie przeprosił, Mama- na pewno zaraz to zrobi.
OdpowiedzUsuńMamuniu, ten pan już usiadł i pewnie mnie już nie przeprosi, Mama mnie ucisza. Ludzie nadstawiają uszu. Zaczynam monolog- jak będę dużo jadła, będę duża i silna... to mu z dupy nogi powyrywam. Ludzie się śmieją, Mama bordowa, wysiadamy w ekspresowym tempie.
Należy się Wam wytłumaczenie. Byłam koszmarnym niejadkiem, karmienie było torturą dla mnie i Mamy. Opowiadała mi różne historie, że jak będę jadła, to będę duża i silna i ładna i takie tam, ale zdarzyło się że puściły nerwy i chciała mi te nogi wyrwać z d...;)
No i wiadomo, trzeba przeprosić, podziękować, przywitać się, ogólnie grzecznym być. ;)
Rucianka, nie dałaś sobie w kaszę dmuchać!
UsuńNie dałam, to prawda. Ułatwieniem był mój zwodniczy wygląd.
Usuńmialas w sumie racje!!
UsuńO jeżu, Rucianko, posikałam się:)))))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńWnuk w tramwaju do niani, na cały głos: a co to jest sex?
OdpowiedzUsuńPochwalę się. Wrzuciłam parę pisanek do galerii, żeby nie było ze tylko gadam o ich robieniu.
UsuńEwa2, widziałam, są piękne! Nikt takich nie ma, jedyne i niepowtarzalne. Jednak moimi faworytami sa kartki!
Usuńa ja zapomnialam podziekowac za pokazanie makowek. dalej zakochanam w nich ;) a jajca i kartki - pieekne.
UsuńMalutki siostrzeniec, wegetarianin, wychowywany w szacunku dla innych stworzeń, siedzi przed telewizorem i ogląda film o zwierzątkach. Niefortunna zmiana akcji, pojawia się głodny krokodyl.
OdpowiedzUsuńBabcia, Dziadek i reszta rodziny próbuje odwrócić uwagę od kulinarnej sceny, niestety bez sukcesu. Chwila napięcia, dziecko odwraca się od ekranu i z uśmiechem mówi- pycha, mniam mniam i głaszcze się po brzuszku.
Mój były mąż, dziecięciem będąc spał w pokoju z babcią - mieszkania były (i są) malutkie. Babcia strasznie chrapała. Chłopina zrywał sie kilka razy w nocy i gwizdał, coby przerwać babciny trans. Po jakimś czasie babcia się zaniepokoiła i rzekła: synku, nie wiem, co ci jest, ale strasznie gwiżdżesz przez sen...
OdpowiedzUsuńHrehrehre, dobrze że chłopiny do weta nie zawlokła. ;)
UsuńMój synek będąc małym:mamo,jak będę dorosły to kupię sobie samochód i będę cię odwoził do przystanku/kawałek drogi z domu/,a czemu nie do pracy?,no bo dalej to masz autobus!
OdpowiedzUsuńAlbo:mamo jak będę dorosły to się z tobą ożenię,tak?to fajnie,będziesz pracował i będziemy mieli dużo pieniążków,ale przecież ty pracujesz!
Albo:idzie spać,pytam-nogi umyłeś?no przecież wczoraj myłem!
Nie miał jeszcze trzech lat i opiekowała się nim moja koleżanka,która miała kilka miesięcy starszego synka.On do mojego mówi:nie mówi się lobak/robak/tylko jobak.
No, wiadomo, że robak to jobak, a rebus to jebus ;)))
UsuńStrasznie praktycznego syna masz:) Zostało mu tak?
UsuńPo przykrych doświadczeniach w młodości,czyli nabyciu życiowego rozumu,zrobił się praktyczny:)
UsuńMój kochany chrzestny synek M. będąc chyba czterolatkiem biegał sobie w czasie mszy po kościele aż w końcu usiadł zmęczony na schodku pod ołtarzem i ciekawie się rozglądał. Podniesienie a M. na cały głoś: Mamusiu popatrz jaki wielki orzeł wskazując na anioła, (po obu stronach ołtarza były).
OdpowiedzUsuńHi, hi, nie znałam tej historyjki:)
UsuńTo mi Sis opowiadala.
UsuńMiło się z Wami gada i uśmiałam się solidnie, ale tak mnie sen morzy, że ledwo klawiaturę widzę.
OdpowiedzUsuńDobrej nocy Kurki, wesołych snów.♥
Dobrej nocy, Ewo.
UsuńOj, Mika, fajnie to wymyśliłaś, obśmiałam się jak się patrzy! Tylko to się zaraz znów zatka!
OdpowiedzUsuńSię przeklei.
UsuńJa też odpadam Kureiry, lecę się przekimać zanim zaczną harce wiecie-kto:)))
OdpowiedzUsuńDobranoc!
Dobranoc wszystkim, jutro proszę o ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńAle historie:)))
OdpowiedzUsuńMika, post świetny. ludzie wolą teraz zdecydowanie stukać w klawisze i patrzeć w smarta niż rozmawiać. A polityka dzieli, nawet rodziny, ale to ostro. Mam okazję obserwować taką sytuację i jestem przerażona.
Śmieszne teksty dzieci kiedyś zapisywałam. Nie jestem jednak konsekwentna.
Chyba pójdę jeszcze spać, bo teraz nic śmiesznego nie przychodzi mi do głowy.
Dzień dobry :) Kurniku
OdpowiedzUsuńi na dzień dobry o wspominanym już marzycielu od konika ;). Nocowałam często u kuzynki i taki oto był poranny rytuał - tup,tup,tup bosych nóżek, ciepła łapka na moim ramieniu i sceniczny szept do ucha : "ciociuu, nie śpis?... to dobze, to ja cie będe mencył ;)))))" ....i siup! pięcioletnie ciałko wskakiwało na mnie, wyszarpując mi poduszkę spod głowy ;D.
Ech...., żeby całe życie było tylko tak menconce...
Barbara
Dzień dobry:)Rabarbaro i Kurniku:)
OdpowiedzUsuńDawno,dawno,nie wstałam tuż przed siódmą.Wczoraj na noc se zaaplikowałam nasze anegdotki i to wybiło mnie z szybkiego zaśnięcia:)Teraz szybka sokawka i trza na spacerniak.
Barbaro,za Tobą...żeby całe życie było tylko tak menconce...:)
Miłego dnia Kurki:)
Alescie sie nagdakaly, odpadlam, zreszta jak zwykle wczesnie...piekne historyjki teraz przeczytawszy, zaczelam dzien radosnie...ale za oknem szaroburo, nieszkodzi....dzien dobry!
OdpowiedzUsuńchyba juz pisalam, jakie to ja bylam slodkie malenstwo...na poewno pisalam, ale co mi szkodzi napisac raz jeszcze ;))
OdpowiedzUsuńjak mialam pewnie 2 i pol roku, bo wprawdzie jak mialam poltora roku to juz gadalam ja nalezy, calymi zdaniami, z kropkami, przecinkami i z duzej litery, hrehrher. Bylo to jakow letnio, wiec stad wnioskuje ile lat mialam. A moja Mama miala przyjaciolke w p racy - pania Ize. Przedwojenna prawdziwa dama. Pamietam pania Ize, zawsze galy wyrypialam na jej piekne wymanikiurowane i bardzo czerwone paznokcie (moja Mama nie malowala i miala paznokcie nie takie znowu ladne, ale to czesciowo wina pracy w laboratorium..), miala zawsze idealna fryzure z takimi symetrycznymi slimaczkami - loczkami na froncie, tak na czole, zawsze nosila sliczne obcasy i czerwona szminke, ciemno czerwona (nie bordowa), no w ogole byla taka wytworna. Nie miala dzieci ni instrukcji obslugi onych.
No i raz przyszla do nas do domu - poznac Dzidzie. Dzidzia, jak zwykle, buszowala w ogrodku i umazywala sie ile wlezie. Jak przyszla Pani Iza, to mnie zwabiono do domu, odszorowano, ubrano, rude wlosy ulizano i wepchnieto do pokoju, gdzie siedzialy obie panie i moja Mama powiedziala - przywitaj sie z pania, Krysiu.
No i Krysia sie przywitala jak nalezy.
Podobno powiedzialam:
dupa, sraka, nieboraka.
The end
a tak w ogole to dziędobry, tu dalej szaro - buro ale klarownie, juz bez gmuy wczorajszej. ale nie tak znowu cieplo, bo jak wstalam godzine temu (wiem, wczesnie, a nawet nie mam psa-kota...) to bylo tylko cos plus 3. Milej niedzioleczki zycze.
Hrehre, mam nieco podobną historię, mnie kazano grzecznie się pożegnać z równie wytworną Starszą Panią Znajomą, ponoć ze słodkim uśmiechem powiedziałam "Chała Boga ze Pani juz idzie !" ;) i dygłam ;)). Kto wie, co to "dygnąć" ;D ?
OdpowiedzUsuńBarbara
A mnie kazano pocalowac babcie na pozegnanie, a nie lubilam tego wiec wypalilam...nie pocaluje bo babcia ma takie duze i mokre usta...odwrocilam sie na piecie i tyle mnie widziano, kara rodzicielska jednak mnie dosiegla i musialam przeprosic, ale nie pocalowalam...jak nie trudno sie domyslic, za babcia nie przepadalam.
UsuńMój słodki dwuletni syneczek urządzał w najlepsze dziką awanturę przed wystawą sklepu z zabawkami, przechodząca mimo starsza paniusia landrynkowym głosikiem zaczęła ćwierkać "Nie krzycz chłopczyku, jak będziesz grzeczny i ładnie mamusię poprosisz, to na pewno coś ci kupi! Taki ładny chłopczyk nie może tak brzydko krzyczeć!". Synuś się zapowietrzył...wziął oddech... i powiedział : "A pani jes gupia"......
OdpowiedzUsuńBarbara
syneczek cudny!!!!
UsuńNasza mała, ruda Krysiu wszystkiego najlepszego z okazji imienin!:)
OdpowiedzUsuńSeta i śledź na śniadanie:)))