Pojęcie rytuału wywodzi się z łacińskiego słowa ritus
oznaczającego kult, ceremonię religijną, świecką, narodową, lub po prostu
obyczaj. Rzadko zastanawiamy się, iż powszechnie i codziennie oddajemy się
najróżniejszym rytuałom.
Na ogół powstają same, tworzą się w sposób naturalny, a my
się nad tym nawet nie zastanawiamy.
Rytuały dają człowiekowi poczucie bezpieczeństwa i
stabilizacji. Człowiekowi, psu, kotu i każdej udomowionej zwierzynie.
Uwielbiam rytuały związane z moimi zwierzętami. Ich
celebracja zaczyna się około 6 rano, w zależności od widzimisię Czajnika oraz pory roku. Latem dużo wcześniej - jak tylko zrobi się jasno. A
właściwie zaczyna się już poprzedniego dnia wieczorem, kiedy Czajnik układa się
do snu wtulony w miejsce między moją pachą, szyją, a obojczykiem. Czy muszę
dodawać, że w łóżku? Czy muszę dodawać, że kocham ten moment? W nocy
przemieszcza się parę razy, a kiedy nastaje świt, najczęściej ląduje na szafie,
lub kufrze w sypialni. Jedno i drugie znajduje się w bardzo dogodnej pozycji w
stosunku do łóżka. O 6 rano w brzuszku już burczy, więc jakoś trzeba towarzystwo
postawić na nogi. Skacze się więc na łóżko i śpiące w nim osoby albo prosto z
szafy, albo dodatkowo odbijając się od kufra. Jedno i drugie jest bolesne –
oczywiście dla „śpiących”. W łóżku na ogół dodatkowym lokatorem jest Grażynka
śpiąca sobie cichutko i smacznie, zamotana w kołderkę w jakimś kątku. Jeśli uda
się w trójskoku przez łóżko o nią zahaczyć, to jeszcze lepiej. Są dodatkowe
efekty akustyczne. Na świecie ciemna
noc, w domu zimnawo, nie chce się nosa wyściubić spod kołderki, zwłaszcza, że hutę
mam w sąsiednim pokoju i nigdzie nie muszę gnać o określonej godzinie. Z całych sił udaję
więc, że niczego nie słyszę, nie widzę, nie czuję. Codziennie i bezskutecznie łudzę się, że tym razem da pospać... W tym momencie Czajnik
przystępuje do drugiego etapu działań zaczepnych. Obok łóżka stoi szafka z
książkami. Z braku miejsca książki leżą też na wierzchu, jedna na drugiej.
Czajnik wskakuje na książki i zaczyna je strącać – metodycznie, jedną po
drugiej. Obserwowałam go. To nie jest zabawa, podczas której przypadkiem coś
spadnie. On tak długo pracuje, aż zrzuci, po czym zabiera się za następną.
Doszedł do „Ksiąg Jakubowych”. Udało mu się ją otworzyć, ale strącić nie dał
rady. Podczas gdy Czajnik pracuje nad
literaturą, do łóżka wraca eksmitowana przed chwilą Grażynka. I to już jest na
pewno koniec udawania, że nic się nie dzieje. Koty zaczynają kotłować się po
łóżku, Wałek nie wytrzymuje nerwowo i wczołguje się pod łóżko robiąc straszliwy
łomot łapami i pazurami. Wstaję, uspokajam Wałka, i wywabiam go spod łóżka, koty z dzikim i
radosnym miauuuuu na złamanie karku galopują do kuchni, dostają po kilka suchych glutków, Czajnik
dodatkowo dostaje wyrok bez zawieszenia w postaci odsiadki w łazience. Ma tam
podusię, picie i kuwetę. Luksusowa cela – można powiedzieć.
Ogniomistrz i Frodo śpią niewzruszenie. Wracam do łóżka, za
mną śpieszy Grażynka, układa się Ogniomistrzowi na brzuchu, który przez sen mości
się tak, aby kotu było wygodnie. I śpimy. Ale niedługo. Dwie godziny, godzinę –
różnie. Teraz swoje rytuały zaczynają psy. Najpierw Frodo swoją wielką głowinę
składa na mojej, lub Ogniomistrza, twarzy. Jeśli czyjaś ręka znajduje się w
dogodnej pozycji i w zasięgu paszczy, usiłuje ją sobie wziąć i nakierować na mizianie. Stopa też się nadaje. Wałek w tym czasie biega dookoła łóżka, bo wyżej
nie sięga, ale za to skacze jak pchła i tupie jak stado bawołów. Ogniomistrz śpi, albo raczej udaje. No to wstaję (ktoś musi),
psy wypuszczam na zewnątrz, Czajnika z celi, karmię jego i Grażynkę, robię sokawkę, wracam
do łóżka, budzę Ogniomistrza i manewrując między kotami jakoś ją wypijamy. W tym czasie Czajnik z Grażynką dokonują na
łóżku porannych ablucji, by zaraz potem wziąć się za łby. Prawdę mówiąc Czajnik bierze za łeb Grażynkę. Czasem przysną na chwilę po szalonych bitwach i gonitwach, ale
to już po ptokach, bo i tak muszę wstać i pilnować, czy Wałek nie forsuje
płotu.
Na tym z grubsza kończą się poranne rytuały. Po nich
następują kolejne, ale to już inna opowieść.
Ogniomistrz (kieeedyś) wyznawał zasadę "żadnych zwierząt w sypialni". Hrehrehre...
Ogniomistrz (kieeedyś) wyznawał zasadę "żadnych zwierząt w sypialni". Hrehrehre...
Komuś, kto nie miał i nie ma zwierząt, takie rytuały
zapewne wydadzą się dopustem bożym. Ale to
pozory – zapewniam wszystkich nie zapsionych i nie zakoconych. W tych rytuałach
jest wzajemna radość, ogromny ładunek pozytywnych emocji i – wbrew pozorom – porozumienie i
harmonia. Moje zwierzęta w ten sposób komunikują się ze mną, to jest dialog, choć bez słów. I najlepszy kabaret - potrafią rozśmieszyć nas do łez. Żal mi ludzi, którzy świadomie, lub nie, pozbawiają się doznań
wynikających z takiej koegzystencji. Jeszcze bardziej żal mi zwierząt, którym
to nie jest dane. Są z nami tak króciutko, odchodzą zawsze zbyt szybko. Boję się o moje zwierzęta każdego dnia. Mimo strachu nie wyobrażam sobie bez nich życia, nigdy nie przestanę ich kochać i tęsknić za tymi, które są już za Tęczowym Mostem. Moje menczonce rytuały:
Czajnik w łóżeczku Frodo. |
Ładne zwierzątka :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, one są CU-DO-WNE!
UsuńCU - DO - WNE zwierzęta
UsuńW sumie należy dziękować okolicznościom, że to nie Frodo skacze z szafy...
OdpowiedzUsuńAniuM., nie pomyślałam o takiej możliwości! Oesssu...
OdpowiedzUsuńKocham wróbelka. Ale czy wróbelka, czy mazurka, to do końca nie wiem :) A teraz lecę z Kajcią. Poczytam, jak wrócę.... cudnie leżą na słonkowym przesmyku :)
OdpowiedzUsuńMój świętej pamięci Leon zawodowiec, kot nad koty, rytuał skoku z szafy na mój odwłok rozpoczynał około czwartej rano, za nic mając to, że jeszcze pospałabym, bo do huty iść muszę, a wcześniej powyciągać dzieci z łóżek, Gdy psy śpią w domu, to rytuały zaczynają się różnie. O 2.30, o 3.45 lub o 6. Modlimy się o tę szóstą. Wszystkie rytuały zwierzęce zabierają dość sporo czasu. Szczególnie te owcze, bo one też mają swoje.
OdpowiedzUsuńAniaM. ma rację. Gdyby tak nasze psy zaczęły skakać z szaf...Peti czasem próbuje wejść do łóżka. A ona waży chyba tyle, co i ja.
Rogata, Frodo nigdy do łóżka wchodzić nie próbował. Tego Ogniomistrz nie zdzierżyłby chyba. Frodo waży 55 kilo i zająłby pół łóżka. Ktoś musiałby się stamtąd wynieść:). Wałek robi to pod naszą nieobecność, o ile w łóżku nie ma kotów. Normalnie zadowala się sofami i fotelami.
OdpowiedzUsuńIle czasu zabierają owcze rytuały, to wiemy choćby z sagi Inkwizycji:)))
Moich nie trzeba ganiać po polach, ale ja mam ich dziesięć razy tyle, co Inkwi, więc tak czy owak czasu trzeba.
UsuńBardzo smutny ten styczeń dla mnie. Straciłam kurki i kotka - tego czerwcowego przybysza. Był to chyba najsympatyczniejszy kot w moim życiu.
Naprawdę, Owieczko, chyba mus odczynić, bo ten styczeń to jakaś masakra. Znasz kogoś? Szeptuchę? Babkę?
UsuńW moim regionie jest szeptucha. W Orli. Ludziska do niej walom drzwiami i oknami !
UsuńZ całej Polski !
UsuńEwa, leż do niej i zamów, czy tam zadaj, czy co, żeby już przestało...
UsuńEwa leć, znaczy się miało być.
UsuńJa się uczę na szeptuchę hre hre hre. Mogę zdjąć uroki jajkiem, ale delikwentkę mi trza nażywnie oprzed sobą mieć. I wiecie co? Najdziwniejsze jest, że to działa. Nawet na osoby, które w to nie wierzą.
UsuńJagodo, zwizualizuj, i odczyń, prosim bardzo ! A nóżwidelec zadziała. Spróbuj !
UsuńGorzka, a fotka wystarczy? Jak to - jajkiem? Rozbijasz na głowie, czy jak?
UsuńNo niestety, mnie nie wystarczy fotka. Rytuały moje wymagają bycia prawdziwej osoby.... A jajko mogę Ci rozbić, ale to nie tak się robi. Lnem też umiem klątwy zdejmowac, ale ... lnu nie mam. tzn. takiej przedzy lnianej.
UsuńGorzka, intrygujesz mnie coraz bardziej, szkoda, że do Ciebie kawał drogi.
UsuńJajko na głowie tak czy siak dobre na owłosienie.
Jagodo, rzeczywiście brzmi intrygująco i tajemniczo, też ubolewam, że do ciebie tak daleko... Pozdrawiam serdecznie
Usuńto Frodo waży więcej niż ja...
UsuńPaulina, tego się obawiałam...
Usuńdobrze, że nie widziałąś przerażenia w moich oczach malującego się, kiedy to sobie uświadomiłam, o zgrozo! to jak ja bym go zważyła...?
UsuńU weta!
Usuńno kurczę do miasta żeby psa zważyć:-( i jeszcze w kolejce może czekać, dawniej to chociaż takie uliczne wagi były, pamiętacie?
UsuńCzasem do weta udać się mus. Możesz jeszcze wziąć psa na ręce zważyć się z nim i potem bez niego, hrehrehre!
UsuńNie pamiętam ulicznych wag... To na pewno mechanizm wyparcia. Miałabym się ważyć PUBLICZNIE ???
Jak to nie pamiętasz???? Ja pamiętam! Jedne były ze wskazówką, a drugie lepsze, bo ważyły i wyrzucały kartonowy bilecik z wydrukowaną wagą, bezpieczniejsze:))
UsuńDyć mówię, że wyparłam!
UsuńU mnie psy nie wchodzą na "salony" i okupują kanapę na korytarzu, przy drzwiach. Czasem bardzo mi ich brak, ale i tak, jak zdarzy się wziąć, to po godzinie ziajania maja dość tego ukropu. Poza tym, jak pogoda taka jak teraz to od błota bym sie nawet w talerzach nie uwolniła. Jagoda z nami śpi, Kicia nie, bo często zdarza jej się zachcieć kupę i nie obudzić mnie i wesoły smród za łóżkiem czy gdzieś w kącie.
OdpowiedzUsuńZa to moje zwierzaki zdają sie byc bardzo wyrozumiałe...Ostatnio jakaś opadłazsił jestem i śpimy z Absorberami do ósmej (ta to się wyleguje, co!). Schodzę, po ubraniu młodych, podaniu mleka i kakao, około 8:30. Ruda zakiszona śpi jeszcze z jednym okiem otwartym, Garip mruczy i rusza się dopiero jak już dokonam ablucji, czyli - w zależności od temperatury łazienkowej- od 5 do 15 minut.
Kury, jak łatwo się domyślić, zawsze na końcu :)
Hanuś , czekaj na listonosza ;)
Tupaja, uprawiasz bezprzykładne lenistwo! W pale się nie mieści! Żeb do ósmej głodzić dzieci!!!
UsuńNa listonosza czekać? On nie w moim typie!
Czekaj, czekaj, on z kopertą do Ciebie :))))
UsuńPo kolędzie :)))
Jeżu, z jako koperto??? Listowo???
UsuńListowo, listowo to koperto. Dużo, nie wiem jaką skrzynkę mota czy wlizie. Lepiej co by nie ugniatał...:)
UsuńA toś mnie zaintrygowała!
UsuńSkrzynka duża, wiedziałam, co robię, hrehrehre.
Czy ja dobrze widze ? Czajnik na drzwiach ? :)
OdpowiedzUsuńDobrze widzisz Orszulka - na drzwiach. A to nie jest najbardziej widowiskowy z jego wyczynów!
UsuńOrszulko, kiedyś miotalam się po mieszkaniu z pół godziny, szukając mojej Franki. A ta maupa leżała na wierzchu drzwi ze zwisłymi łapami, i spokojnie obserwowała tę moją lataninę :) Czekaj, Twój też będzie miał takie pomysły :)))
UsuńEwa, moja koleżanka kiedyś zamknęła kota w tapczanie, w pojemniku na pościel. Pół dnia szukała kota, już nie pamiętam, jak wpadła na to, że on tam jest. Pewnie puakau...
UsuńMoja do wersalki sama wchodzi. Od tyłu. Zerwała tę szmatę zamykającą,, i se włazi, jak jej alienacja akurat potrzebna. Więc ja tej wersalce szmaty już nie naprawiam, bo i po co. I tak nie widać, bo dosunięta do ściany. A Franka ma swoją budę :)
UsuńA to pomysłowa kocica!
UsuńMnie Frodo w za małym łóżeczku rozczula.
OdpowiedzUsuńEwa, mnie też...
OdpowiedzUsuńFrodo wygląda jak moja Kleo, czy to jest moskiewski stróżujący?
OdpowiedzUsuńIzetto! Nareszcie ktoś się poznał! W gruncie rzeczy nie mam pewności, bo Frodunia to znajda. Ale przyznasz, że wypisz-wymaluj, moskal! Są takie domniemania. Moim zdaniem Frodo ma zbyt wydłużoną kufę jak na moskala? Przyślesz zdjęcie Kleo? Na 3babyzwozu@gmail.com?
OdpowiedzUsuńJa miałam moskiewskiego stróżujacego niestety juz za TM, to skrzyżowanie bernardyna z kaukazem. Frodo ma rzeczywiscie troszku za wąską i za dlugą kufę, ale reszta jest ok.Moj Fazi, bo tak się nazywał w dobrych swoich czasach ważył ok 80 - 90 kg. To byl duży pies :)
UsuńEwo, Frodo wygląda tak, jakby między kaukaza i bernardyna wmieszał się jakiś przystojny i rosły owczarek collie, co w sumie wykluczone nie jest. Kiedy go znaleźliśmy, był ok 8-miesięcznym szczeniakiem i sięgał niewiele powyżej kolan. Patrzyliśmy, jak rośnie, rośnie i rośnie! Potem nabierał masy, nabierał i nabierał! To była naprawdę WIELKA niespodzianka:)
UsuńFajne są wielkie niespodzianki :)
UsuńNo, ja też je lubię!
UsuńU nas rannych rytuałów nie ma.Pieś śpi tak długo, jak my śpimy. Nawet do 10, czy 11, choć to już wyjątkowa godzina, nie śpimy, aż do 11 często. Nie łazi, nie jęczy o jedzenie, siusiu. Jak wstajemy wcześniej on śpi dalej, aż usłyszy dźwięki, które wydaje zabierana ze skrzyni smycz. Wtedy zaspany wyczołguje się spod narzuty ( przykrywam pościel i psa wychodząc z łóżka) Za to jest kilka rytuałów wieczornych. Pieś często oczekuje już na nas w pościeli, leżąc centralnie pośrodku poduszek. Ja wchodzę delikatnie z jednej strony, Wu z drugiej strony, staramy się nie obudzić psa. Pies niby śpi, ale łypie okiem i zaczyna się oblizywać i ziewać. Gorzej ma ten, w którego stronę akurat Mop zwrócił swą paszczę, bo mu z japki jedzie. Chichoczemy się z tego faktu codziennie. Po kilku, kilkunastu minutach Mop stwierdza, że już starczy i przenosi się " w nogi" bez pardonu paradując po moim ciele, co nie zawsze jest przyjemne, bo swoje 8 kilo ma. Potem się ładuje najczęściej między nogami Wu, który stęka, że znowu cały zesztywnieje, bo nie ma odwagi się ruszyć, żeby psu nie przeszkadzać. W takim stanie zasypiamy. W nocy Mop wielokrotnie schodzi z łóżka do swojego koszyka, by za kilka minut włazić nazad do łóżka stukocząc przy tym pazurami o podłogę, cyk cyk, cyk cyk...Często mnie cyk cyk budzi, bo potrafi się tak szykować do skoku przez dłuższą chwilę.
OdpowiedzUsuńFajnie się śpi ze zwierzakami, jest przytulnie i swojsko. Z Frodem to ja bym spała, za termofor by mi na Mazurach służył:))
Mnemo, ja tam z Frodo, laszego nie, ale Ognio niechętnie...
UsuńWęszy konkurencję do przytulania:)
UsuńTak podejrzewam. Hrehrehre.
UsuńA laczego zamykasz Czajnika do wieznia?
OdpowiedzUsuńU nas Miecka nie dopuszcza do sypialni zadnych innych zwierzat. Sama praktykuje rytual wieczorny, pod warunkiem, ze akurat Bulka nie wpadnie z wizyta. Wtedy rozsiada sie na mnie jak kwoka i nie pozwala dotknac, bo nerwy ma napiete patrzeniem bazyliszkowym wzrokiem na intruza. :)
Pantera, a zamykam, żeby jeszcze się zdrzemnąć! Bo nie lubię wstawać o 6 rano! Jeśli nie muszę! A nie muszę!!!
UsuńTo nieluckie! Chyba popelnie donos do TOZu, Interpolu i Herbapolu. Co to ma byc?
UsuńUwolnic Czajnika!!!
Pantera, do Herbapolu donosik! Oni tam kocimientkie majo. Może to podziała?
UsuńTo macie wesoło! :D
OdpowiedzUsuńU nas tylko jedna Hela, ale i ona potrafi pokazać charakter ;) niestety, ja wstaję o 6 i jeśli ona zaczyna buszować w środku nocy to zostaje eksmitowana za drzwi sypialni. Wtedy zwykle śpi w łazience na dywaniku ;) Na szczęście częściej nie buszuje tylko grzecznie śpi. Albo na mnie, albo na Nim, albo na nas, między nami... no wiadomo ;)
On nie znosił kotów i nie wyobrażał sobie, że mogą spać w łóżku... hrehrehre ;)
A żal też mi jest. Tych osób co świadomie bez zwierząt :(
Alucha, czasem nazbyt wesoło mamy:))). Do rozpuku, normalnie. Jeśli obydwa koty ułożą się na mnie i śpią bez ekscesów, to uważam za duże szczęście. Na ogół nie trwa długo...
OdpowiedzUsuńA ci, co bez zwierząt nie mają zielonego pojęcia, co ich omija, bo i skąd mają je mieć? Na ogół nie mają zwierząt z jakichś wydumanych powodów, np. że od psa człek się zarazi czymś bliżej nieokreślonym, że koty są złośliwe i fałszywe i takie tam. Nie mówiąc o tym, że brudzą. Zwierzęta znaczy. No brudzą, zwłaszcza cztery, a więcej to już wogle. To kwestia wyboru, wiadomo, no i każdy ma prawo do własnych decyzji. Znam takich, co przez 2/3 życia uważali, że zwierzęta w domu są fuj. Nie pamiętam w jaki sposób znalazł się u nich pierwszy kot. Teraz mają 6.
OdpowiedzUsuńu nas poranny rytuał zaczyna się około 3 rano. takim miaukiem, jakby koniec świata się zbliżał. to filip idzie siku zrobić. potem grzebanie w kuwecie i następny lwi ryk - zrobiłem. piata rano - nie ma zmiłuj się. filip siada w przedpokoju przy sypialni i daje popis strun głosowych. pracuś wstaje, ja, jako, ze prawie dopiero zasnęłam - śpię.
OdpowiedzUsuńobaj wychodzą i cisza jak makiem zasiał dopóki ja nie wstanę. chyba, że akurat się filipowi przypomni, że go rano nie pomiziałam...oczywiście zawsze mam zdrętwiałe nogi, bo 10 kilo kota właśnie na nich lubi spać.
Ewa z M. (będę pisać w skrócie EZM, dobra?) zdrętwienie kończyn dla zwierzolubnych to normalna rzecz. Żeby to tylko kończyny... O lwich rykach nie wspomniałam, bo to też normalna rzecz!
OdpowiedzUsuńmoże być skrót. nawet mi się podoba :)
Usuńja przez pare lat mialam psa w nogach/na nogach i wstawalam rano jak lamaga - zazwyczaj przynajmniej jedna noga zwisala cala noc a ta cholera, niczem krolowa Wiktoria lezala rozwalona....jak bylam w ciazy z Michalkiem to mielismy pieska, co zwal sie Iggy. Pod koniec ciazy nie moglam spac na boku tylko na plecach i niejednokrotnie mialam sen-koszmar, ze mnie jakis dusiciel dusi...a to Iggy spal na brzuchu moim!
UsuńMichałka pilnował.
Usuńno wyraznie.....a piesek urodzil sie w domu, w ktorym mieszkalismy miesiac przed urodzeniem Michalka...iles tam zupelnie zarnych szczeniaczkw, identycznych, po tacie - przystojnym czarnym labradorze, tylko jeden mial biale koncowki i krawatke. On wyrosl na border collie tak dokladnie, ze ganial owce (za co wlasciciel owiec czekal na nas na parkingu, z dubeltowka....odczekal az wszystkie samochody pojada oprocz jednego i czekal...a my na wydmach schowani - Michalek mial wtedy chyba 4- 5 miesiecy, w nosidle...w koncu zmarzlismy i wyszlismy i pan grzecznie powiedzial, ze jak jeszcze zobaczy psa jak przegania (nawet dosc fachowo) jego ciezarne owce to ma prawo strzelac....szkdoa, ze sie nie wdal ten Iggy w swojego tatusia...owce by mu wtedy wisialy, powiewaly i dyndaly...
UsuńPrzejął się chłopak rolą psa pasterskiego. A co się z nim stało?
UsuńJak obaj chlopacy mieli prawie dwa lata to pojechalismy do Nigerii...Iggiemu trzeba bylo nowy dom znalezc, bo w Nigerii to troche nie tego...i od jesieni (wyjechalismy w styczniu) codziennie na spacerach pytalam psich znajomych czy znaja kogos kto by go wzial. No i dosc szybko znalazlo sie malzenstwo emerytowane, mieszkali na samym koncu naszegomiasteczka, po drugiej stronnie ulicy nieuzytki i pola i pastwiska...no i czuli sie srednio bezpiecznie i zaczeli mowic o wzieciu psa, i wystarczyloby gdyby...szczekal, nie musi lapac listonosza czy kogokolwiek innego za tylek badz nogawke, adz skakac do gardzieli. No i umowili sie na wizyte...akurat Iggy jadl, uslyszal pukanie do drzwi, dostal szalu, oplul pol kuchni i przedpokoju, zadlawil sie, charkotal, panstwo weszli JUZ zachwyceni...Iggy na nich warczal okrutnie jak podchodzili blizej niz metr, bo polecial dokonczyc jedzenie! Bardzo go chcieli, on jak juz podjadl to przyszedl sie przywitac, a jako z ebyl psia przyjazna tak w ogole, to zrobil dobre wrazenie. Panstwo przyszli chyba jeszcze ze dwa razy, slubny pojechal z Iggim do nich tez chyba dw arazy, az przyszla pora go tam wziac...ja siedzialam z gula w gardle, slubny go zawiozl ale tez byl okropnie zdenerwowany, co sie na psa tez przenioslo...podobno weszli do domu, gdzie juz byly rozbe zabawki Iggiego i w ogole juz ich znal, niemniej jednak z nerw wzial i podniosl noge na kaloryfer i go ochrzcil, rheherher
Usuńwzieli psa i byli zachwyceni. Iggy nienawidzil zostawac sam i oni o tym wiedzieli i dostosowali sie do psa, wychodzili oboje tylko raz w tygodniu po poludniu i Iggy to tolerowal. Przez pare lat dzwonislismy jak bylismy w UK co i jak, ale zyl szczesliwie z nimi :)) i tak zostalo.
Potem w Lagos mielismy dwa pieski, ale mialy ciagle jakies pasozyty...zostaly do pilnowania domu, byly pod opieka, jak mysmy sie wyniesli na polnoc.
Chybabym się pochlastała stając przed takim wyborem, brrrr... dobrze, że żaden wyjazd mi nie grozi.
UsuńBorder Colie-moja ulubiona rasa. Moze kiedys..Ale serce by mi peklo chyba, w takiej sytuacji.
UsuńO matko, nic tylko się pochlastać!
Usuńto podzialalo przede wszystkim dlatego, ze pies ich znal, my ich, zanim do nich poszedl...a ja na szczescie musialam sie zajac likwidowaniem chalupy, wysylaniem wielkich pak do Nigerii i innymi rzeczami. cale szczescie....nie wiem czy bym dala rade rozstac sie z Sally...
UsuńNie dałabym rady, za nic. Nie ma takiej możliwości. Nie chcę nawet myśleć o tym, że życie mogłoby postawić mnie w takiej sytuacji.
UsuńKot ze mną nie śpi, bo jak był mały to zawsze miał okupkaną doopkę. Biedak, jak zrobił kupkę. to zawsze w niej usiadł. Rytuał poranny wygląda tak; o 7 rano budzi mnie łomot w drzwi, to kot skacze i chce otworzyć. Kiedy otwieram, wpada z wielkim miaukiem, a jeśli nie wstaję zaraz, skacze na biurko i łapą wygarnia poskładane tam papiery. Robi to z premedytacją, bo co chwilę sprawdza, czy już osiągnął zamierzony cel. Potem jest plątanie się pod nogami i strasznie dużo gadania. Obowiązkowo też musi wyjść na balkon, sprawdzić pogodę. Jak już dostanie jeść, łaskawie siada na szafce i obserwuje każdy mój krok. Nie może przecież przegapić otworzenia drzwi na korytarz i spenetrowania półpiętra.
OdpowiedzUsuńBidusia, czemu on siadał w tej kupie? Spryciarzyk z tymi papierami!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńco sie dzieje.....dwa komentarze moje wcielo :/
OdpowiedzUsuńOpakowana, spróbuj jeszcze raz, prooooszęęęę!
UsuńSpróbuj, spróbuj!
Usuńo matku bosku...przeca tego bylo a bylo....dobra - psine mielismy 16 lat i prawie 16 lat co noc, miedzy 2 a 3 stala u schodow i pojekiwala z dna wontpi - siusiu....kazdej nocy...jak budzik byla, rowno o 7 robila pobudke...przychodzila i kladla psia buzke vis a vis mojej - nos w nos i machala ogonem, co dawalo efekt machania calego psa...wiecie jak to jest z machaniem ogonem - sa rozne rodzaje i ten rodzaj, co to caly piesek soba macha stojac w miejscu....tylko czeka na otwarte oko badz usmiech..no wlasnie...nie moglam udawac, ze spie, bo mnie tym rozsmieszala...codziennie. szlysmy na dol i ja wode na sokawke grzalam i sniadanko pieskowi dawalam. potem razem swoje piguly na cisnienie bralysmy.... psina w czaasach, kiedy ja pracowalam z domu a slubny jezdzil do roboty, pilnowala bardzo dokladnie i z bliska czy warto sie podniecac, bo zaraz bedzie spaceerek - sprawdzala W CO sie ubieramy. slubny pierwszy - prawie mu na glowie stala i patrzyla - gacie - sa, skarpety - sa, spodnie, koszula - sa. Jak nastepowal po tym krawat, to pies obrazony szedl na swoje lozeczko kolo sypialni i padala na poslanie z dramatycznym, scenicznym westchnienie, patrzac nagannie na slubnego. W moim przypadku bedem byly rajstopy/spodnica - wtedy ze spacerku nici... piesek dostawal szalu radosci jak widzial taka ogromna czerwona szmate, a pozniej wielkie przescieradlo przechowywae pod schodami - TO oznaczalo kosc! Sally nawet jak juz byla gluchawa to i tak slyszala, kiedy otwieram zamrazarke...zamrazarka oznaczala: lody, mrozony groszek i inne jarzyny, takze mrozone frytki. Skonczylo sie tym, ze dla psa kupowalam osobne lody...jak obieralam kartofle, to psina siadala grzecznie prawie na mnie, bo jak sie siedzi grzecznie i czlowiek zauwazy, to na pewno da obierki. Ja dla niej tez kupowalam torby marchwi, ze sklepu przynosilam skrawki szynki i razem jadlysmy, a jablka nie moglam powoli, normalnie jesc, bo toto siedzialo naprzeciw i sie zaaslinialo, czekajac na ogryzek...jasne, ze skonczylo sie na tym, ze dostawal swoje jablko. Pokrojone na kawalki. Kasik odkryl, ze jak stuka w klawiature to piesek sie wycofuje, bo to oznacza prace czyli nie wolno przeszkadzac..jednyny taki odruch, bo inaczej natret byla, do miziania glownie.Po czwartm wylewie nie chodzila juz po schodach...no to ja znioslam swoj komputer i inne klamoty do codziennej zabawy na dol, zreszta po kazdym wylewie z nia spalam na dole przez kilka nocy...zajelo mi 2 lata po jej smierci zeby zaniesc komputer na gore...i probowac zostawac na gorze...nic tak nie stawia do pionu jak kochajace psie oczy, radosc jak sie wraca do domu (nawet jak rajstopy ida w strzepy a siatom sie urywaja raczki), albo na dzien dobry, mokry nos, laskoczace wasy...tesknie za tym, tesknie za zapachem mokrego psa i psa po spacerze, tesknie za tracajacym nosem i informowaniem z okna, gdzie dokladnie na ulicy jest listonosz...
Usuńjedynym odskokiem od rutyny i rytualow bylo potrzasanie smycza o dowolnej porze; wtedy rutyne mozna bylo pod tramwaj podlozyc. No i wyjscia na plaze....czesc prochow psiny byla rozrzucona na plazy, gdzie latala i usilowala sie przekopac do Australii....
Pomiziaj od ciotki Twoja zwierzyne :)
Opakowana, tak wzruszająco napisałaś o swojej psinie i tęsknocie za nią... Idę pogłaskać Kitka, dobrze, że jest.
Usuńno wlasnie, leccie pomiziac swoich futrzastych najlepszych przyjaciol...ja tesknie za Sal, a moj Kasik chyba bardziej wrecz....czesto o niej rozmawiamy i mamy smieszne wspomnienia, bo takie sa najlepsze.....i rozmawiamy np - a pamietasz, jak sie z niej smialysmy i sie obrazila? a pamietasz jak zezarla cala swiateczna szynke i udawala ze to nie ona? a pamietasz jak sie upila i rozrabiala w psiej szkole? hrehrhe
UsuńOpakowana, dobrze, że napisałaś komentarz drugi raz. Szkoda byłoby tego pięknego wspomnienia o Sal. Chociaż wyciska łzy, bo przywołuje wszystkie moje zwierzęta za TM.
UsuńOpakowana, takie fajne i długie komentarze kopiuj sobie zanim puścisz w eter. Zawsze możesz wkleić, jakby co.
Usuńno to ten tego...jak pisze, to az furkocze i potem zapominam....
UsuńPiękne wspomnienie! Opakowana, ja to co HanA, KOPIUJ!! Szkoda, że teraz nie możecie mieć psa, ale chyba za dużo podróżujecie, prawda?
UsuńDokladnie, Mika:((((
Usuńa ja bym wziela tylko starszawa sierote po przejsciach...do tego nie ma juz psiego hotelu, gdzie nasza Sal chodzila przez 16 lat (ona chyba tam przezyla ok 2 do 2 i pol roku przez ten czas...czyli jezdzila do swojego holiday home, hrehrehe no i pani, co prowadzila ten hotel wziela i umarla :(
Ciekawe upodobania kulinarne miala Wasza psina:)
UsuńAle zeby tak przez kilkanascie lat o drugiej w nocy..Oesu. To musiala byc milosc:)
Kaia - to byl pies mojego zycia na pewno, druga taka wariatka jak ja :)
Usuńto wstawanie w nocy to bylo straszne, szczegolnie zima, bo latem to juz prawie jasno kolo 3, bo i psu udawalo sie czasem pospac dluzej niz do 2 w nocy przed koniecznoscia sikania....znam kilka psow, co bardzo lubia surowa marchew!
Dobrałyście się jak w korcu maku...
UsuńMoj Kajcia codzinnie dostje marchew w plasterkach. Jest ogólnie warzywna TEŻ. Je kalafiory, ogórki, pomidory, pietruszkę. O ! Jedynie selera nie lubi. Tego bulwiastego, ale naciowy wpiernicza, aż jej długie uszy latają ! I sałatę lodową, i kapustę. A rzodkiewkę w pęczuszkach to właśnie dla niej kupuję. Uwielbia !
UsuńMój Aronek też warzywny jest. Jak tylko słyszy że coś siekam, kroję czy obieram to staje w kolejce z mordeczką tuż przy blacie, żeby w razie co się załapać ... Marchewka, ogórek, cukinia, buraczek, tylko jak mocno szklarniowe to mówi bueeee.
Usuńmoje futrzaki mają zakaz wchodzenia do sypialni - prawdopodobnie o tym wiedzą - więc Daszka ( kundla owczarka podhalańska ) otwiera drzwi się kładzie , stary kotowaty vel kicha siada wpuszczając Gena mamzursieko vel Mułaaa , Gen wchodzi a Kicia i Daszka mordy dra na znak alarmu że obce w moim łożu madejowym .
OdpowiedzUsuńwieczorowo macham Gryzmo vel Dośka
nie kicha lecz kicia ..poszszsze jakie kwokokokopa popełniłam coby kicię na kichę pomieniać - nic mu o tym nie powie bo mnie wygna z domu któren mu kupiłam
UsuńGryzmo do Kur wszelakich
Gryzmo, w sumie Kicha to wdzięczne imię dla kota. Prawie jak Czajnik, albo - dajmy na to - Wałek:)
OdpowiedzUsuńO, rytuały dobrze znamy, tak poranne jak i wieczorne. Tropik śpi u siebie w pokoju na materacyku i rano albo on mnie budzi albo ja jego. Jak go poniesie to przyłazi jak ja jeszcze leżę włazi dwoma łapami na łóżko i przeraźliwie szczeka, ale bynajmniej nie w celu wypuszczenia go a w celu wywalenia mnie z łóżka. Jak tylko usiądę, pies jest już na łóżku zwinięty w kłębuszek i śpi snem kamiennym. Dopiero dźwięk rondelka śniadaniowego ściąga go z łoża i z trudem daje się namówić na sikanie. Dzień spędza raczej na moim łóżku, z rzadka się kładzie u siebie, chyba, że mam korepetycje to przychodzi, żeby samemu tak nie leżeć. Za to wieczorne rytuały są bardzo śmieszne. Po zjedzonej kolacji sam sobie otwiera drzwi i idzie na obchód podwórka, wraca i zaczyna się trzepanie kocyków i dywanika a najbardziej ulubioną zabawą jest przewlekanie tych wszystkichh kocyków i chodniczków przez gumowe kółko i przekopywanie ich pod brzuchem po całym pokoju. Można też zakopać [piłkę tenisową w kocykach i gwałtownie jej szukać. A potem powrót na łóżko pańci i zasypianie z piłeczką lub kółkiem w pysiu. No i tak śpi, dopóki ja nie pójdę spać, chyba, że go myszy wcześniej obudzą.
OdpowiedzUsuńHanuś, te twoje zwierzaki to pomysłowe są... Widziałam, co Czajnik potrafi i we wszystko wierzę:))) Mały diabełek!
Tropik niezle Cie wychowal :)))))
UsuńOd czegóż w końcu mnie ma???
UsuńMika, Czajnik rozwinął się od tamtej pory!
OdpowiedzUsuńNo co chcesz, inwencję ma chłopak!
UsuńA u nas są rytuały zwierzakowo - dzieciakowe:) A właściwie dzieciakowe, bo kot też dzieciak jeszcze:) Kiedy ja ich wszystkich na ludzi wyprowadzę? Przychodzą w nocy, kopią w brzuch przez sen, zdarza się, że obsikają, a ten jeden miauczy o czwartej nad ranem, bo zrobił kupkę i mu śmierdzi...
OdpowiedzUsuńPatrz jaki wrażliwy... Delikatniś się znalazł!
UsuńCzajnik też się brzydzi i zasypuje stojąc okrakiem na brzegu kuwety i drapiąc ścianę...
UsuńBo Czajnik to ten sam typ! A jak gówienko sprzątne, to on idzie i sobie sika spokojnie:)
UsuńCzajnik z upodobaniem sika już W TRAKCIE sprzątania.
UsuńA to huncwot!
UsuńKiedy w zeszlym roku odeszla od nas nasza Kotka, powiedzialam sobie w zyciu wiecej. Jednak kiedy zobaczylam nasza mala wiesciaczke - rozrabiaczke ktorej Helga na imie, nie zastanawialam - po prostu ja przygarnelam.
OdpowiedzUsuńCodziennie dostarcza nam wiele radosci i to, ze ma ADH juz zdazylam sie do tego przyzwyczaic :)
Hanus, widac, ze Twoj zwierzyniec jest z wami przeszczesliwy.
Ataner, to my jesteśmy szczęśliwi ze zwierzyńcem!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńto taki dom jest najlepszy...nawet jak trza w peniuarze ganiac z parowkami w rencach po wsi...
UsuńŻeby tylko w peniuarze i tylko ganiać...
UsuńJak zostanę PrezydentKurą. to zarządzę, że psy i koty będą żyć tak długo jak ich dobrzy właściciele !!!
OdpowiedzUsuńDzień dobry Kurki :)
Ech, Sonic, to byłby ósmy cud świata:)
OdpowiedzUsuńDzień dobry i piękny dzisiaj, nawet olśniewający!
U nas też rytuały. :)) Wstaję w nocy kotuś biegiem przede mną wychodzę z łazienki idę do kuchni, już jest na szerokim drewnianym parapecie okiennym, bo tam ma miseczkę z jedzeniem i wodę (Lora mu zjadała wszystkie chrupki) dorzucam kilka chrupek on chrupie ja zmierzam ku łóżku :). Kotuś ląduje za chwilę na mnie, udeptując starannie lewą - bolącą nogę od uda do kostki, potem na niej zasypia. Przy łóżku na podłodze ymmm ymmm uuu ymmm nuci Lora piosenkę, informując że jest i widzi wszystko doskonale co on to wyprawia. :) A na marginesie Lora to śpiewaczka operowa, zna dużo piosenek, szczególnie piękną piosenkę śpiewa gdy biegnie z pluszakiem w pyszczku, śpiewając coś prawie basem :)). Uwielbiam to. :) Wstaję rano, oboje pędzą do kuchni na wyścigi, dosypuję do miseczek, które są zawsze pełne ale no wsypanie do nich kilku chrupek, uwzniośla miseczki.:) Potem micha kaszy z mięsem ląduje przed Lorkowym nosem.
OdpowiedzUsuńIleż to już razy wzdychamy z mężowskim z radością patrząc na nasze małe szczęścia, ciesząc się że są z nami, że przybyły by być z nami.
Dzień u nas też ładny słoneczko oświeca świat. :)
Elka, a pamiętasz początki z Lorką? Letko nie było, co nie? Ale wystarczy dać zwierzom trochę serca, reszta sama się załatwi!
UsuńWspominamy czasem i szpadel mężowski mi wypomina. :) Szpadel z działki stal jakiś czas w domu gdy Lora latała jak szalona goniąc nieprzytomnie w nocy oczywiście, bo wtedy wpadała w jakiś amok normalnie, w pewnym momencie wrzasnęłam bo jak złapię szpadel to ... :) Oj ileż to nerwów to dziecko psie nas kosztowało łoj. A dziś aż wierzyć się nie chce jak my toto kochamy. Ciężko było oj ciężko ale daliśmy radę. :).
Usuńhrehrehre....bardzo dawno temu przychodzil do naszego frontowego ogrodka przepiekny czarno bialy kot z ogromnymi wasami, no ineprzytomnie przystojny. I ten dziad obsrywal mi grzadeczki i przekopywal je...nci mi nie roslo. Zasadzalam sie na niego ciagle...raz zobaczylam go z 1. pietra jak juz wychodzil z naszego ogrodeczka i ja przy swiadkach powiedzialam, ze jakbym zlapala ten wielki kamien, co przy drzwiach lezy to, jak bum cyk cyk, rzucilabym za dziadem...zebyscie wiedzieli JAK na mnie zaniemowiona rodzina popatrzyla!! hrerherhehr do dzis pamietam!
UsuńNie rzuciłabyś, zakład? Zależy, jaki duży był kamień:)
Usuńnieeee.
UsuńJa kota sasiadow, co nas terroryzowal, podlewalam woda. raz podlalam i siebie , bo zle sie zamachnelam, a raz Sal, ktora tez sie go bala, udalo sie zlapac go za kuper i kot zlecial ze slupka, na ktorym, siedzial ignorujac to, co za nim, a za nim byla Sal, hrehrehrehr. Kamien byl duzy, stad i horror w oczach rodziny....
Ja też podlewałam kota w jego dobrze pojętym interesie (psy), ale to nie skutkuje...
UsuńU mnie zawsze ten sam rytuał... pobudka około 6-tej, PereŁka zaczyna własnie ostrzyć sobie pazurki o moją cudną ale już bardzo nadszarpniętą tym kocim ostrzeniem kanapą , którą to moje koty szczególnie sobie upodobały do swego manicure... potem do niej dołączają następne, a ja zatykam uszy poduszką, żeby tego broń boże nie słyszeć... i czasem nie zobaczyć... Potem zaczynaja się zabawy w chowanego i kto pierwszy na łózku... i kto pierwszy zdoła ja wwywabic z łózka... w końcu udaje się, a ja wlokę sie do kuchni i daję moim bardzo głodnymi spragnionym koteczkom jedzonko!
OdpowiedzUsuńA niech tam, pozwalam im na wszystko, na fanaberie i chimery i na niszczenie z premedytacją moich mebli... a niech maja, one przeciez tak krótko zyją, tylko jedna mala chwilkę, więc, jak im tego wszystkiego zabronić?!
Hanuś, cudnie że o tym napisałaś... bo ja już siebie podejrzewałam, że coś mam nie tak... ale widzę, że nie jestem jedyna i jakże się cieszę!
Wiesz Amelio, moim w zasadzie też wszystko wolno. W granicach zdrowego rozsądku oczywiście. Jeśli żyje się wśród zwierząt i ze zwierzętami, to z różnymi ekscesami liczyć się trzeba. Nie mam perskich dywanów, ani mebli w stylu empire, czy cuś. Wyposażenie domu to styl raczej "pożal się Boże", hrehrehre... Odzysk z różnych źródeł, niech sobie drapią do woli. Mają ulubiony fotel do drapania - odżałowany. Wszystko inne można wyprać, albo wyrzucić. Lumpeksy to niewyczerpane źródło kocyków, derek i innych cudów.
UsuńJesteś najzupełniej normalna i wszystko masz tak, bez obaw!
Jak najbardziej normalna jesteś, sama widzisz w komentarzach:))) Ja też uważam, że im się wszystko należy:)))Tropik jakoś nie miał nigdy upodobania do mebli, za to kocyki, materacyki itp w strzępy chętnie.
UsuńNajbardziej zazdroszczę Ci tego, że Twoje zwierzęta dogadują się ze sobą. U w naszej sypialni śpi Wiedźma, Miejski Pies w pokoju mojej teściowej, a Anioł i Skrzat na podwórku. Żadne ze zwierząt się nie lubi. Mimo to też mamy rytuały, a te związane z Wiedźmą są czasem bardzo denerwujące. Nasza pannica czasem ma chęć robić wszystko wbrew zasadom i np. wchodzić i wychodzić przez okno w nocy kilkanaście razy. Jeśli nie zwracamy na nią uwagi to miauczy okropnie (właściwie to jedyny kot, który kracze jak wrona) i wali łapami w szybę.
OdpowiedzUsuńRano wstajemy, karmimy Wiedźmę, idziemy nakarmić Skrzata, potem sprawdzamy czy Skrzat jest w bezpiecznym miejscu i czas na spacery z psami, a głównie z Aniołem, który przez nienawiść Miejskiego Psa i przez to że nie lubi kotów musi mieszkać na podwórku. Czasem to wszystko jest męczące, ale też współczuję szczerze tym, którzy nie mają zwierząt, a jeszcze bardziej tym, którzy twierdzą, że zwierząt nie lubią - muszą być bardzo nieszczęśliwymi ludźmi. Pozdrawiam ciepło!
Skomplikowana sytuacja, trzeba się trochę nagimnastykować. Szkoda, że się nie polubiły... Ale i tak sobie wspaniale radzicie! Pozdrowienia dla całej gromadki!
UsuńA ja kocham tez stonoge :/
OdpowiedzUsuńHm... stonoga ma przechlapane - taka tajemnica lasu:)
UsuńNatalio, próbowałaś jakoś je ze sobą "bezinwazyjnie" oswoić? Przy tej skomplikowanej logistyce i Waszym napięciu z tym związanym one się jeszcze nakręcają. Może jakiś płot dla Anioła i Skrzata? Żeby się widziały, czuły. obszczekały, a z czasem oswoiły ze sobą? Jakieś siatkowe drzwi, żeby odizolować czasowo Wiedźmę i Miejskiego Psa? I klapkę w drzwiach - niech chodzi, kiedy chce? To nie jest łatwe, ale się opłaci. U mnie nie zawsze było tak sielankowo. Grażynka gania Wałka, on się jej boi, ale do konfrontacji nie dochodzi. Czajnik brata się ze wszystkimi i wszystkich napastuje. Wałek się z nim bawi, Frodo ma w pompce - tylko odgania jak natrętną muchę. Grażynka Frodo nie rusza i wobec wszystkich trzyma dystans. Wiem z doświadczenia, że izolowanie zwierząt od siebie nawzajem tylko pogarsza sprawę i podsyca "nienawiść". Za pomocą siatkowych drzwi między łazienką a resztą świata oswajałam Czajniczka z resztą stada. Nie wyglądało to dobrze, wydawało mi się, że to nigdy się nie uda, że Czajnika po prostu zjedzą. Po mniej więcej 2 tygodniach zaczęłam wypuszczać kota w obecności raz jednego, raz drugiego psa, aż przyszedł dzień, że mogłam to zrobić z obydwoma. Myślałam, że umarnę ze strachu, ale nic się nie stało. Zakazany owoc przestał być zakazany i przez to stał się nieatrakcyjny. To trochę jak z dziećmi:)
OdpowiedzUsuńW moim rodzinnym domu przypadlo nam wychowywac lub przechowywac jakis czas sarenke po zlamaniu nozki. Wykaraskala sie z tego szybko, zaczela bawic sie w ogrodnika pedzlujac wszystkie zwisajace pedy kwiatkow w pokoju, a jakze na pokoje zostala zaproszona i podzerac sadzonki kapusty na grzadce za plecami sadzacej. Byl tez pies mysliwski, ktory uczestniczyl w polowaniach. I wiecie co, nigdy nie warknal ani brzydko nie popatrzyl na sarenke. Nawet razem biegali do pobliskiego lasu, co prawda wracali osobno ale wracali. Tak samo bylo z psem i kotami, ktorych przybywala wraz z pojawianiem sie nowych miotow u sasiadow. Przyjazn a nawet milosc i wzajemne zrozumienie dzialalo do granic naszej posesji. Za plotem pies gonil na drzewa wszystkie inne koty nawet te, z ktorymi jadl z jednej miski na wlasnym podworku. Ja nie wiem co w lepetynie takiego psa sie kolatalo.
UsuńU mojej koleżanki jest pies i dwa koty, z czego jeden kot domowy a drugi tarasowy, nie lubi wchodzić do domu. Pies uważa, że temu tarasowemu to wolno tylko przebywać na tarasie, natomiast jak opuszcza taras i idzie do ogrodu to jest natychmiast goniony. A domowy sobie może chodzić gdzie chce:))
UsuńFajnie mieć taką sarenkę...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńStonogo (hrehrehre) one tak majo. Pieski znaczy. Kot jest swój tylko w obrębie tzw. posesji. Poza nią goni się go jak obcego, a nawet bardziej. Żadnych względów. Fajna historia z sarenką - co się z nią stało?
UsuńSarenka dorosla i poszla w las. W nastepnym roku przyszla sie pokazac z malym koziolkiem. Nie mozna jej pomylic z powodu takiej narosli na nozce po zlamaniu. Nie pozwolila sie jednak zblizyc. Przyszla jakby podziekowac. Nigdy wiecej juz jej nie widzielismy.
UsuńO rany, Stonogo (no nieee! wymyśl coś innego, np. żuczek...), historia jak z bajki. To znaczy, że poradziła sobie mimo ufności w stosunku do człowieka. Nigdy nie przydarzyło mi się nic takiego. Tylko kilka jeży, które podkarmione szły sobie swoją drogą. I kuropatwy przychodzące do karmnika zimową porą.
UsuńMielismy tez inna sarenke znacznie mniejsza. Zostala sama, mame kosiarka rozkosila. Malenstwo dostawalo mleko krowie ale dostalo awitaminozy i ... straszne bylo patrzec jak sie wykreca, szczegolnie szyja. Wkroczyl doktor Dolitle, podal w zastrzyku witaminki i pomoglo. Potem cale lato mielismy za zadania zbieranie dla niej ostrezyny malinowe i czernicowe. Wydoroslala i tez poszla w las. Nie wiemy czy kiedykolwiek wracala, trodno ja bylo poznac. Prawda jest, ze pod dom przychodzily ciagle sarny, latem i zima i pies na nie nie szczekal, moze wsrod nich byly nasze sarenki. Sarenka poszla w las ale niedojedzone galazki malin rozpanoszyly sie w ogrodzie. Po kilku latach ogryzal je skutecznie koziolek. On to dopiero byl postrachem dla niebacznego przybysza. Najpierw sie patrzyl, gosc tez stawal w miejscu jak zauroczony. Wtedy koziolek sztywnial i szarzowal na goscia. Po czym gosc sztywnial z bolu. Wtedy pies zaczynal szczekac i wybiegalismy na pomoc. Raz przyszedl jakis komiwojaz ze skorzana aktowka, ktora po akcji zdzieralismy z poroza naszego koziolka. Nie wiem co bylo w aktowce ale trudno sie zdejmowalo. Nie zdazylismy przeprosic w imieniu koziolka, tak szybko zwiewal. Nie koziolek. Potem koziolek stal sie niebezpiecznym dla domownikow i zostal wywieziony... jako dzieci nigdy nie dowiedzielismy sie dokad. Oficjalnie do lasu.
UsuńByla tez sarenka, ktorej brzuszek nie wytrzymal mlodej koniczynki... Nigdy nie dorosla choc przeniosla sie do wicznego lasu po dniu walki o zycie.
Mielismy tez dzika...
ps. Wole byc stonoga niz zuczkiem :D
Dobra, może być Stonoga. Ale masz dziką przeszłość! A dzik? Co z dzikiem?
Usuń"Dzik jest dziki, dzik jest zły,
UsuńDzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo szybko zmyka. "
Takj pisal Jan Brzechwa w wesolym Zoo.
Dzik byl oswojony, posluszny i łasuch. Stal sie ulubiencem pani, ktora pracowala w mleczarni i przynosila mu codziennie butelke smietany. Tego wnetrze dzika nie wytrzymalo. Odszetl do wiecznego lasu w wieku dwoch lat. Nie wytrzymalo tez serce pani z mleczarni. Mowilo sie ze zeszla z powodu dzika ale my jako dzieci widzielismy, ze w torbie miala zawsze druga butelke i w nie niej przezroczysta smietane... Odeszla ... do wiecznej krainy. Jako dzieci zyczylismy jej aby odeszla do wiecznego lasu.
Dzik nie byl dziki mimo dzikowsci.
Wiem, troche skrocilam i zasmucilam ale juz w dziecinstwie zrozumialam, ze zwierzeta odchodza...
Odchodzą i trzeba je bardzo szybko kochać...
UsuńStonga, moglaby byc z tego niezla etiuda filmowa.
UsuńStonoga, Ty jesteś chyba leśne dziecko:) Piękna opowieść!
UsuńAle opowieści... Czy mieszkałaś w leśniczówce?
UsuńStonoga - zgadzam sie z Kalipso :). Czy to tylko w dziecinstwie te zwierzeta bywaly?
UsuńDzięki. Do opowiadania byłoby wiecej niż komentarz mieści.
UsuńW leśniczówce mieszkalam tylko w marzeniach.
Zwierzęta owszem przewijaly sie przez cale życie. Byly tez bażanty w liczbie 150 ale gdy zaczely sie wzajemnie dziobac musialy radzić sobie same w polach. Byly tez kury ale jak Babcia przestala je wolac po imieniu do karmienia, my ich nie rozroznialismy, wymieszaly sie z kurami od sąsiadki i to jej znosily jajka a nie nam. Zostaly u sąsiadki. Pod stodala mielismy lisa z mlodymi. Wtedy naszych kur nie ruszam. Sąsiadom podbieral. Ci zaczeli naciskac tatę aby cos zrobil z tymi lisami na co on odpowiedzial, ze nic nie zrobi bo lis mu zaufal... Psa wlasnego nie mialam nigdy, kota jednego jedynego. Teraz jakiś zajac przykica, ogryzie kwiatki w doniczce, bobkami uzyzni trawnik. A no mam jedno zwierzątko, male, czarne, szybko biegające. Mieszka w lazience, czasem wpadnie do umywalki to go ratujemy z opalow. Pająka sie nie wyrzuca przecież z domu. Raz udali mi sie kupić ze szlafrokim dorodnego mola, naiwnie myslalam, ze wspolnie poczytamy sobie ksiazki ale on tylko po chińsku. Z radosci klasnelam w dlonie. Za mocno. Ta chińszczyzna jest nietrwala.
:DDDDD
Stonogo, Twój Tata już mnie kupił. Który gospodarz tolerowałby lisa za stodołą? Daję głowę, że w mojej wsi żaden.
UsuńNiech zgadnę, po klaśnięciu rozpadł się szlafrok:)))))
No nie tolerowali, zemścili się.
UsuńByl okres, że na furtkach zamiast współczesnych tabliczek o treści: Tu rzadzi Wałek, wieszało sie tabliczkę: Uwaga, zły pies! Na ten wzór na naszej furtce wypisaliśmy: Uwaga zly rogacz! Tata się wpienił, zrobił naradę rodzinną i zmieniliśmy treść na: Uwaga zły kozioł! Sąsiad też chciał coś na furtce i sobie powiesił: Uwaga zły indor! (faktycznie byl duży i zły). W pewną jesienna noc pojawiły się tu i ówdzie tabliczki: Jabłka dojrzałe ale UWAGA ZŁY WŁAŚCICIEL. Po lisach, na naszej furtce pojawiła się tabliczka: Uwaga. Zły sąsiad.
Przeprowadziliśmy się do miasta. A .... tam było Zoo. Jedna foka .... :))))
Hrehrehre, powieszę sobie tabliczkę "Uwaga, niedobry Wałek", albo "Uwaga, gorący Czajnik".
UsuńAle fajny twój Tata! Uwaga zły sąsiad bardzo ładne:))) Ja jeszcze widziałam kiedyś Uwaga, złe koty.
UsuńW mieście to nawet bez tabliczek, wszyscy sąsiedzi byli źli, a najbardziej w blokach... tak na dzień dobry i na dobranoc...
UsuńUwaga, zły kot! Oezu! A czym on niby sobie takie miano zaskarbił. Kot sąsiada, w tym mieście, kupkał nam w rabatkach, miedzy bratkami, ale nigdy by mi nie przyszło na myśl, że zły. To właściciel ciągle był ten zły, bo pewnie nie czyścił systematycznie kuwety, ale żeby kot?
Może kot rzucał się z pazurmi? W sumie... Czajnik ciągle gdzieś się czai i wyskakuje a to na psa, a to na Grażynkę, a to moją nuszke...
UsuńAcha. Pomyslalam, ze moze jaka puma albo pantera. Hrehrehre!
UsuńDziędobry! Nie mogę spokojnie przysiąść w Kurniku. Jak zaczynam coś pisać, to zawsze jakaś awantura się zaczyna. No to sobie tylko zdjęcia oglądam. Chciałabym taką gromadkę mieszaną:) Uwielbiam koty, ale psy też... I wróbelka kocham:)
OdpowiedzUsuńKalipso, oswajaj dzieci za siatkowymi drzwiami, hrehrehre!
OdpowiedzUsuńTo jest myśl!
OdpowiedzUsuńDziefczynki, siatkę rozniosą:) Mówię wam, co ja się mam:)
UsuńKalipso, a kraty?
Usuń:))))))))
UsuńNana, a jak się pobeczą za kratami, to tego juz całkiem nie zniosę!
Hana, ale Cię nazwałam! Przepraszam, Prezesko!
UsuńSpoko Kalipso, zmęczą się i przestaną:)))
UsuńNana ma konotacje, które fcale mi nie przeszkadzajom. Wręcz naprzeciwko.
O, to dobrze!!!
UsuńMyślisz, że przestaną? Ja wcześniej wyrwę murom zęby krat:)
No, nie mogę się powstrzymać - zacytuję warmińską piosenkę ludową na temat: "Nana i zwierzaki"
UsuńNana
Asz przyjdzie nana, nana przyjdzie z pola,
Przyniesie kaczka, kaczka i kaczora.
A z ty kaczki bando złote flaczki,
A z tygo kaczora bando złote koła,
A z tych kołów bandzie wóz,
Bandzie Psiotrek Baśka zióz.
Uoj lu lu lu, ba la la,
Porwoł zilczek barana!
Dzien dobry Kurom. Peklam i ujawniam sie aby podzielic sie naszymi rytualami. Zaczelo sie od przyniesienia do domu Kacpra ponad 10 lat temu. Piesio mial 6 tygodni a my pstro w glowie. Miala byc dyscyplina i pies mial sie sluchac. Stwierdzillismy ze poki sika po katach to bedzie spal w kuchni odseparowanej od reszty domu bramkami. Zajelo mu 5 minut aby z forsowac bramki, a wieczorem zanosil sie placzem przy schodach na gore po ktorych nie potrafil jeszcze wejsc. Dzieki bogu akurat zglebialam tajniki tresury wilczurow i doczytalam sie ze male musza spac w grupie i beda tak dlugo lamentowac aby w tej grupie sie znalezc, poniewaz w naturze odosobnione juz dawno by zginely. Wlos mi sie zjerzyl na glowie, ze ja dziecko na utrate i smierc pewna na dole w kuchni zostawilam i tak tez w te pedy Kacpercio wyladowal w grupie, na lozku. Z dyscypliny nie zrezygnowalismy. Nasz rytual wyksztalcil sie nastepujaco, wieczorem czekalismy az bachor nasz padnie (bylo to szczere srebro ten pies, miotajacy sie w szaleju zabawy od drzemki do drzemki). Nastepnie bralam go na rece przytulajac do policzka i szepcac mu cichutko, mialam nadzieje ze sie nie rozbudzi. Maz lapal poduche, pieluchy, zabawki, miske z woda (szczeniaki potrzebuja duzo wody, jak mnie lektura poinformowala) i sru na gore do sypialni. Ukladalismy go do snu w garderobie, w naszej sypialni. Akcja musiala byc sprawna i szybka, poniewaz gdyby sie rozbudzil mielibysmy nastepnych kilka godzin zglowy. Kiedys nieuwaznie najadlam sie kielbasy na kolacje. I tak tez tulac gada do snu, chuchem rozbudzilam go na maxa. Rano jak w zegarku, Kacpercio budzil sie o 4:00, robil potezne siku i byl gotow do zabawy. Ja, z czasem juz nieprzytomnie i automatycznie, wstawalam aby go wytrzec i ulokowac w lozku. Po krotkiej pacifikacji udawalo nam sie jeszcze pospac do 7:00 rano. Ten rytual trwal 3 miesiace. Pozniej pies byl juz na tyle duzy ze trzymal mocz i z checia sypial gdzie popadnie. Do czasu az zorientowal sie ze kot na lozku spi a on nie. Nigdy nie zapomne jak z lamentem probowal wdrapac sie na lozko (nie skojarzyl konceptu skoku, a lozko wysokie jest) i polozywszy przednie lapy na lozku probowal wciagnac ciezkie dupsko. Wszystko przy zolzowatej asyscie rozwalonego kota. Stwierdzilismy jednak z mezem ze nie chcemy aby pies spal na naszym lozku, on stwierdzil ze nie rezygnuje. Z czasem zawarlismy niepisana umowe, ze on udaje ze na lozku nie spi, a my ze nie wiemy ze spi. Kot jak wiadomo nie jest podatny na dyscypline i robi co chce. Pozdrawiam serdecznie. Anka.
OdpowiedzUsuńTo my tez mielismy Kacperciopodobnego psiaka i z jego rutyny otrzymal imie Lejek choc oficjalnie dano mu na imie Korek.
UsuńJak w "Wojnie domowej":))))
UsuńCudny Kacpercio!
'Wojnę domową' oglądała cała rodzina co niedzielę. A ile było Szarików po 'Czterech pancernych' lub Ugryziów po 'Czterdziestolatku'. Pies Cywil nawet się przyjął :-0!
UsuńTeraz za to takie bardziej anglosaskie się przyjmły. Bullet, Fak (tak, tak, znam!),Daisy, itepe. Frodo miał być Fiodorem, ale jakoś nie przylgnęło. Szkoda, bo pasuje do niego.
UsuńDawniej tez byly 'anglosaskie'. Taki np Rex; duży to byl Reks a mamy Reksio. Łatwo bylo zagadać do psa po imieniu. Reksio byl zawsze pocieszny. Byly tez ruskorosyjskie: Łajka i Striełka, Muszka, Miszka itd.
UsuńTeraz jest moda na imiona uczłowieczone: Franek, Kajtek, Wojtek ...
Albo uprzedmiotowione: Czajnik, Wałek...
UsuńAlbo zgodne z charakterem: Tropik:)))
UsuńOesssu, Anka, co za historia i dobrze, że penkuaś! Muszę pamiętać, żeby kiełbachy się nie najeść z wieczora, bo już to widzę. Na smakowity chuch wszystkie czujne! A najbardziej Czajnik - ten wyczuje pismo nosem przez trzy rzeki i siedem lasów!
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś wyżlicę, która też udawała, że na łóżku nieee, w żadnym wypadku. Wyglądało to tak, że na łóżku kładła przednie łapy i skołataną głowinę. I tak spała w przysiadzie, na przygiętych tylnich łapach. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Albo wsadzała na kanapę zadek, resztą stała na podłodze. To była wersja dzienna.
Odpozdrawiam i ujawniaj się częściej - takie opowieści nie mogą tkwić w zapomnieniu!
Czytam sobie i stwierdzam ,ze bardzo fajne sa te domowe historie zwierzece , ja zawsze mialam jakiegos zwierzaka, szczegolnie pieski wokol sie krecily, jako dzieci mielismy czarnego jak wegiel Reksia niby owczarka niemieckiego, ktory uwielbial spac w dzieciecym pokoju na naszym lozu, ktore zawsze bylo pieknie scielone w najbielsza z bialych, posciel, nakrochmalona i wymaglowana...mama bardzo nie lubila, ze miedzy nami dziecmi lezalo to psisko....ale mielismy sypialnie daleko od sypialni rodzicow z osobnym wejsciem do naszego pokoju (zamek to byl), wiec prawie zawsze Reksio spal z nami...poza tym w tym pokoju mieszkaly inne zwierza, jak wrony z polamanymi nogami bo im sie wypadlo z gniazda, chrabaszcze, rybki , kijanki..a jako dorosla tez mialam wiele psow, ostatni Huli ..golden retriver, mieszkal ze mna w Andach, kiedy tam wynioslam sie z Caracas, maz pracowal jeszcze w Caracas wlasnie, a ja samiutka z Hulim mieszkalam w dzungli prawie, i bez ogrodzenia jeszcze...moj Hulito sypial ze mna ale na dywaniku obok lozka, mial tylko okropny zwyczaj o 3giej w nocy budzic mnie stajac przy lozku i pyskiem wiszac nad moja glowa, nieruchomy ale zdecydowany, wymuszal na mnie przerwanie snu...wstawalam i otwieralam mu drzwi...i juz zostawal w ogrodzie. Nie mniej ta jego obecnosc dawala mi poczucie bezpieczenstwa. Dzisiaj juz bym nie zostala sama w domu w tej gluszy, nawet z Hulim, Huli juz jest w psim niebie a ja wedrujac z jednego kontynentu na drugi juz zwierzai nie bede miala.
OdpowiedzUsuńGrażyna, straszno mi się zrobiło od tej dżungli i żal, bo smutno bez zwierząt:(
OdpowiedzUsuńSmutno. ale zostawaly ponad pol roku w domu andyjskim bez nas...zawsze ktos z nimi mieszkal ale to nie to samo. Wiec kiedy ostatni piesek , wlasnie Huli odszedl , zdecydowalismy juz nie miec zwierzat.
UsuńMnie szczególnie zasmuciły te ostatnie słowa, że zwierząt już nie będziesz miała:( Szkoda, że trzeba czasem podejmować takie decyzje. Ja marzę o psie...
UsuńŻycie bez zwierząt jest okropne, bure i ponure. Ale czasem życie na nas takie decyzje wymusza, tak czy owak szkoda...
UsuńJako maluch znosilam do babcinego domu, wszystkie kocie sieroty. Choc niektore na pewno nimi nie byly. U drugiej babci na wsi, nazywali mnie Kocia Mama. Pamietam, jak przez mgle, ze wtedy juz wykluwaly sie we mnie zapedy dekoratorskie, bo ozdobilam Ciapkowi bude, szmata w kolorowa laczke, ktora przykleilam na wode;) Dziwilam sie, ze nikt wczesniej na to nie wpadl, taki prosty sposob umajenia domostwa;)
OdpowiedzUsuńMoja mama do dzis wspomina jak taki piecioletni smyk, czyli ja , przeganiam witka gesi, zeby ona mogla do wychodka;)
Potem mieszkalam w bloku, mama nie zgadzala sie na zwierze. Az raz ulegla, mielismy papuzke, ale za to, ze ta ja dziabnela w paluch, mama dala jej wolnosc..A koty, ktore wiozla pociagiem z Gdanska(od ciotki dla nas), to jednego oddala kolejarzowi, bo wyl ponoc nieustannie, a drugi chwile u nas mieszkal. Zwal sie Lalka i potwornie nam zapchlil mieszkanie.Jak sie domyslacie, nie mogl z nami zostac, zostal oddany do sklepu. Jeszcze przez kilka tygodni lapalysmy pchly, serio. Mialysmy taki garnuszek z woda w zlewie i tam je topilysmy. Nie wiem, jak moja mama mogla dopuscic, zeby kot sie tak zapchlil, ale przeciez wiadomo, ze to byla wina kota. Przepraszam ,ze zamiast rytualow, ja tu wyciagam jakies historie z dziecinstwa.
A poze tem hanus, piekne zdjecia:)
UsuńW tym sloncu Twoje zwierza-uwielbiam:)
Gdy zwierzęta w domu (mamy dwa koty), to tak naprawdę rytuał goni rytuał przez cały dzień, począwszy od komitetu powitalnego rano, sztafety do kuchennej szafki -tej jedynej,najbardziej kochanej, która skrywa ulubione smakołyki, zabawy z wędką, gonitwy po wszystkim i po wszystkich :) I to ciągłe sprawdzanie, czy aby kolega/koleżanka nie ma w miseczce czegoś lepszego. A po jedzonku trzeba pędzić do kuwety, nie swojej, rzecz jasna.Za kakuar robi kuweta rywala, bo swoją się oszczędza :)) I jeszcze okupowanie drzwi, bo trzeba wyjść na balkon, aby po chwili stamtąd wrócić w podskokach, bo przecież jest zimno! I tak to się kręci. Nie ma czasu na nudę, bo zawsze coś się dzieje:)
OdpowiedzUsuńHana, masz rację, że ci, co zwierząt nie mają, nie wiedzą, co tracą.
Tak, one potrafią dostarczyć atrakcji... Najbardziej mi się podoba zamiana kuwet:)))
UsuńSwoją kuwetę się oszczędza - pięknie:)
UsuńKury śpiom, mogę zgasić światło.
OdpowiedzUsuńja tam jeszcze nie śpię...
UsuńJeszcze Ksiegi -czekajom;)
UsuńI ja nie śpię, jako bliżniaczka Miki:) Ale chyba się położę. Jutro goście. Mam chrapę na Księgi, ale muszę chwilę poczekać z zakupem. Zazdroszczę!
UsuńPoranne rytuały psie są u nas bardzo ubogie. Pies śpi na dole i nie ma wstępu na górę. Gdy pojawię się na dole rano, nawet powieką nie rusza, tylko chrapie dalej. Daje się podrapać za uszkiem, ale daje również do zrozumienia, że ogromnie przeszkadzam jej w porannym spaniu. Ożywia się dopiero, gdy zaczynam wykonywać ruchy związane z pożywieniem, psim albo ludzkim. Wtedy kocha. Ogólnie, mam wrażenie, że posiadam psa autystę.
OdpowiedzUsuńAgniecha, to nie autyzm, to łakomstwo!
UsuńKochamy wróbelki,kochamy:)
OdpowiedzUsuńWszystkie wasze opowieści o rytuałach są super;)) im więcej zwierząt,tym weselej:)
My też mamy i poranne i w ciągu dnia również.
Pozdrawiam ,u nas halny i ogólnie kicha pogodowa,ciśnienie fatalne,ledwo dycham.
Dora, a sokawka na ciśnienie wypita?
UsuńNie mogie,bo mnie lata w te drugo stronę, czyli mam już dość wysokie, zarzuciłam kawę tera pijam ziółka:))
UsuńMnie też w tę samą. Ale sokawki nie odmówię sobie. Taka, jaką pijamy, nikomu ciśnienia nie podniesie... Bardziej o ten rytuał chodzi.
UsuńTo prawda,czasami sobie folguję, i mam sokawkę delikates ,czyli kawa z duża ilością mleka:))))
UsuńDziędobry Kurki ! Obrządek poranny (rytuały) dokonany. To się bierę do roboty !
OdpowiedzUsuńEwa, ja też muszę się zabrać, ale mi się taaak nieee chceee... A co robisz?
OdpowiedzUsuńKońcówka projektu. A jak mi się nie chceeeee. Wogle nie chce mi się dziś nic. Bym spala, albo co. Albo czytała.
UsuńWitajcie dziefczenta, przeczytałam wszystkie wasze komentarze i trochę mi żal że ja bez zwierzaczków. Ale ja tak niewiele jestem w domu że byłaby to męka dla jakiegoś kochanego czterołapa. Popatrzyłam dzisiaj na termoforek od Miki (zimno w mieszkaniu to i uzywam codziennie) i pomeślałam jak by tak miał cztery łapy i pyszczek to byłby przytulniejszy.
OdpowiedzUsuńAle o jednym rytuale mogę napisać. Mieszkałam kiedyś ponad rok u znajomej, która właśnie dostała małą kocią znajdkę płci męskiej, imieniem Alfik. Biedulek niemiał wejścia do sypialni ani znajomej ani mojej. Ale codziennie rano ok. 5 tej słyszałam najpierw cichutnie miałczenie, potem jak się nie ruszałam coraz głośniejsze i prawie płacz a na końcu walenie łapkami w drzwi, to był synał, że pora kocie dziecko wziać do łóżka. Czekał aż się położe a potem delikatnie, ślicznie mrucząc układał się w zgjęciu łokcia i kazał się miziać. I tak do 6 tej dopóki nie musiałam wstawać do pracy. Delikatnie zanosiłam go do jego koszyczka i okrywałam kocykiem, acha, najpierw oczywiście do kuwety. I tak się ten rytuał powtarzał dzień w dzień do czasu aż się wyprowadziłam. Alfik zawsze uważał mnie za swoją mamę. Ile razy potem odwiedzałam J. to cały czas sidział na moich kolanach i mruczał, kochana kocina.
Mika, podobno jakieś super niskie ciśnienie u Ciebie, sokawkę wypiłaś?????
A u mnie rano sypało śniegiem i wiało, teraz preśwituje słońce no ale odległość jakby między Zakopanem a Nowym Targiem, albo dalej, to i pogoda inna. Przytachałam do pracy komputer na wypadek jakby zastój był, nie wiem czy dobrze zrobiłam, bo mogłam wywołać wilka z lasu. NIKT jeszcze nawet wystawy niem oglądał, kurna. No ale dzieciaki jeszce w szkole, to kole 14-tej pewnie się coś ruszy.
OdpowiedzUsuńBacha, a u mnie wiosna .
UsuńTeż bym już chciała, ale trzeba poczekać jeszcze dwa tygodnie. Jak zima nie chwyci do połowy lutego to już przyjdzie przedwiośnie.
UsuńJeszcze przywali zimowo napewno, bo luty to znaczy zły, no ale dziś wiosna, jak przed wielkanocą.
UsuńNajpierw złapałam się za głowę, na te Twoje Hano rytuały, ale przeczytałam komentarze i widzę, że to uwielbiasz :) Jestem zapsiona w sypialni (3 psy), ale u mnie "ordnung muss sein"! Łóżko pańciów jest tabu, a kot, którego nie da się kontrolować, a który (lobuzica!!!) potrafi potraktować łóżko, jak kuwetę, śpi w garażu i już. Dozwolone jest od szóstej rano wsadzanie ryjka do łóżka na sekundę miziania, w wszelkie próby wymuszenia czegokolwiek ponadto są ignorowane. Zimą okrutni pańciowie potrafią spać do 9.00 rano i pieski cierpliwie czekają, nie skarżąc się. Czasem, jak się nudzą, cichutko bawią się zabawkami.
OdpowiedzUsuńPsy przyzwyczajają się do naszych ludzkich rytuałów i jest im z tym dobrze. Jak są przyzwyczajone jeść o 9 rano to nie domagają się wcześniej. To samo z pierwszym wyjściem na siusiu. Moje są przyzwyczajone o 8.00. Oczywiście, podczas choroby biegamy i w nocy, ale to sygnalizują i wiemy, że to nie fanaberia.
Noo, ja też łóżka nie oddałam. Za duże mam psy i za bardzo lubię się wyspać. Ale kanapy wszystkie są nałogowo obsiadane i oblegiwane przez Milę, Aronek kiedyś zasiadał na nich po ludzku (nogi na podłodze, zadek na kanapie), ale już teraz tego nie robi. Rytuał w wykonaniu Aronka jest taki że jak chce wyjść do ogródka to stuka łapą w drzwi raz i drzwi się mają na ten sygnał otworzyć. Czasem nie działa, bo na przykład służba nie usłyszy z piętra, że na dole pies stuka, więc wtedy następuje jeden basowy HAU. Po hau służba już leci i wypuszcza. A potem z dworu słychać idem ibidem. A nie daj boże Aronka namawiać żeby wrócił już do domu, jak on sobie zaleguje na przykład pod furtką. Nie ma mowy, ignorancja totalna. Nie wolno tak robić, bo to nachalne jest. Trzeba udawać, że się go nie namawia. Tak więc wyglądam przez drzwi i mówię, Aron chodź do domku, a potem idę sobie zostawiając drzwi niechcący uchylone... Po odliczeniu do trzydziestu Aronek się podnosi i człap człap przychodzi zajrzeć czemu te drzwi otwarte takie. O. Taki rytualik...
Usuń