Sztafeta z czaszką.
Czasem nie zdajemy sobie sprawy, co też ludzie przechowują w
najciemniejszych zakamarkach swoich domów.
Pewnego dnia, zainteresowany naszą pasją związaną z historią
regionu, przyjechał do nas na agroturystykę pewien nauczyciel z niewielkiej
miejscowości B. w Wielkopolsce. Zobaczywszy nasze nieco odjechane zbiory,
pośród których znajduje się plastikowa czaszka niejakiego Iwana, o której
kiedyś pisałam na swoim blogu, nieśmiało zagaił:
-Nie chcecie jeszcze jednej czaszki?
Powiało grozą.
-Jaa…aakiej czaszki? - zapytałam nieśmiało. Ludzkiej?
-No ludzkiej.
-Nieee… -zakrzyknęliśmy wraz z Chłopem zgodnym chórem.
Powiało grozą.
-Jaa…aakiej czaszki? - zapytałam nieśmiało. Ludzkiej?
-No ludzkiej.
-Nieee… -zakrzyknęliśmy wraz z Chłopem zgodnym chórem.
Mieliśmy w swoim życiu epizod z młodości związany z ludzką
czaszką. Działo się to w roku 1997, po pamiętnej powodzi we Wrocławiu. Pośród
wielu szkód wyrządzonych miastu, znalazły się pozalewane archiwa i magazyny
Uniwersytetu. Mieliśmy, jako ówcześni studenci, wątpliwą przyjemność brać
udział w pracach porządkowych, choć szybko z Chłopem uciekliśmy na praktyki pod
Świdnicę, gdzie kilka dni później też nas zalało i zostaliśmy odcięci od świata
na niewielkiej wyspie, ale to inna historia.
I podczas tej powodzi tak rozbebeszyło magazyny, że zarówno w środku, jak i rynsztokiem na zewnątrz płynęło wszystko, jak leci i wszystko osobno: metryki, kartony, tłuki pięściste, urny na prochy, prochy, „Tele Tydzień”, szklany słoik, formalina, neandertalczyk, embrion mamuta, stara baba i szczur…, etc. Niekoniecznie w tej kolejności. Pośród tego wszystkiego płynęła sobie (niejedna) czaszka i (niejedna) żuchwa, też osobno. Nie sposób było to wszystko przyporządkować, a jak wiadomo artefakty bez dokumentacji są nic nie warte, zatem czego sobie nie pozabierali krewni i znajomi królika, lądowało na śmietniku. Ktoś się zlitował, przygarnął czaszkę Helgi z żuchwą Helmuta (bo akurat rynsztokiem płynęły poniemieckie zbiory), zupełnie nie od kompletu i już nie pamiętam, jaką drogą, w każdym razie pośrednią, ten niedopasowany komplet trafił do naszej gablotki w wynajmowanym wówczas mieszkaniu. Kilka lat później nieco zmądrzeliśmy i przestało nas to bawić, podarowaliśmy ów „skarb” pierwszej osobie, jaka zgodziła się go przygarnąć.
Na myśl, że ktoś ponownie chce nas obdarować czaszką, włos zjeżył się na głowie naszej wspólnej z Chłopem świadomości.
I podczas tej powodzi tak rozbebeszyło magazyny, że zarówno w środku, jak i rynsztokiem na zewnątrz płynęło wszystko, jak leci i wszystko osobno: metryki, kartony, tłuki pięściste, urny na prochy, prochy, „Tele Tydzień”, szklany słoik, formalina, neandertalczyk, embrion mamuta, stara baba i szczur…, etc. Niekoniecznie w tej kolejności. Pośród tego wszystkiego płynęła sobie (niejedna) czaszka i (niejedna) żuchwa, też osobno. Nie sposób było to wszystko przyporządkować, a jak wiadomo artefakty bez dokumentacji są nic nie warte, zatem czego sobie nie pozabierali krewni i znajomi królika, lądowało na śmietniku. Ktoś się zlitował, przygarnął czaszkę Helgi z żuchwą Helmuta (bo akurat rynsztokiem płynęły poniemieckie zbiory), zupełnie nie od kompletu i już nie pamiętam, jaką drogą, w każdym razie pośrednią, ten niedopasowany komplet trafił do naszej gablotki w wynajmowanym wówczas mieszkaniu. Kilka lat później nieco zmądrzeliśmy i przestało nas to bawić, podarowaliśmy ów „skarb” pierwszej osobie, jaka zgodziła się go przygarnąć.
Na myśl, że ktoś ponownie chce nas obdarować czaszką, włos zjeżył się na głowie naszej wspólnej z Chłopem świadomości.
-Bo wiecie, mam taki problem…- rozpoczął snuć swoją opowieść
gość, a my zamieniliśmy się w słuch.
Początek tej ponurej historii ma swoje miejsce we wczesnych
latach 70-tych. Grupa miejscowych kacyków na zebraniu partyjnym uchwaliła, że
miejscowość B. potrzebuje na nowo odbudować swoją tożsamość. Ktoś wpadł na
pomysł, aby powołać do życia lokalne muzeum. W tamtych czasach sporo jeszcze
przedwojennych rzeczy walało się u chłopków na strychu. Okazało się jednak, że
brakuje jakiegoś ważnego szczegółu, który by spajał te zbiory i wyniósł je na
wyższy poziom. Założycielem miasteczka B. był pewien możny człowiek, który
według ówczesnej wiedzy leżał na zdewastowanym od wielu lat przedwojennym
cmentarzu. Im dłużej panowie na spotkaniu partyjnym pili, tym bardziej trunki rozświetlały im
umysły lub cokolwiek innego, jeśli takowych nie posiadali. Wszak jak mawiał mąż
zacny i święty: „spirytus flat ubi vult” (duch tchnie, kędy chce). Uradzono
zatem, że skoro założyciel miasta możnym człowiekiem był, musi mieć przy sobie
pochowane osobiste pamiątki. Po tym stwierdzeniu panowie golnęli sobie jeszcze
kilka głębszych i postanowili kuć żelazo, póki gorące. W tym celu udali się
osobiście w środku nocy na cmentarz i rozkopali grobowiec bogu ducha winnego
nieboszczyka. Zapomnieli jednak ci pracowici panowie o tym, że ćwierć wieku
przed nimi przez miasteczko B. przeszła Armia Czerwona, która wyzwalała nie
tylko ziemię i ludzi żywych (również z dobytku, a czasem i z żywota) ale i
nieboszczyków z ich pośmiertnych dóbr. Założyciel miasta B. również został
wyzwolony, o czym świadczył nie tylko brak wszelkich pamiątek, ale i butów.
Trudno powiedzieć, czy owi panowie cokolwiek myśleli w tym momencie, jednak uradzili, że skoro już tak bardzo się napracowali, to warto chociaż wziąć cokolwiek do muzealnej gablotki. I padło na czaszkę. Jeden z kacyków capnął ją i schował za pazuchę, ślady włamania zostały zatarte po wieki wieków.
Rano przyszedł wielki kac, również ten moralny, a potem otrzeźwienie. Jezus Maria, co tu zrobić? Zbezcześciliśmy cmentarz, jak się to wyda, to wyleją nas z partii i zdegradują. I co zrobić z tą czaszką? Na ponowne rozbebeszanie grobowca zacnego założyciela miasta nikt z kacyków, nawet po pijanemu, nie miał już ochoty. Czaszka zatem wylądowała w kartonowym pudełku i przeleżała na pawlaczu trzydzieści kilka lat. Niefortunny grabieżca przypomniał sobie o niej niedługo przed śmiercią, zgrzybiałym staruszkiem będąc. Szarpnęły nim wyrzuty sumienia, a może i sam właściciel czaszki zaczął go przed śmiercią nękać.
Pewnego pięknego poranka staruszek pojawił się na progu mieszkania naszego gościa, o którym wiedział, że ów jest miłośnikiem historii regionu. Uraczył i urzekł go swoją wzruszającą historią, a gość nie miał sumienia odmawiać człowiekowi będącemu u progu śmierci. I tak nasz gość został Strażnikiem Czaszki.
-I co ja mam teraz z tym fantem zrobić?- pytał nas zasłuchanych. Jestem osobą znaną w miasteczku B. Jakoś mi się nie widzi, abym w nocy miał włamać się do grobowca założyciela naszego miasta, by podrzucić czaszkę na należne jej miejsce. Gdyby mnie ktoś zobaczył, nie uwierzyłby w tę historię i uznano by mnie za wariata.
Wszystko wskazuje na to, że miasteczko B. ma swoją lokalną tajemnicę, która będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie. Jak niegdyś insygnia władzy przechodziły z rąk do rąk, tak w miasteczku B. z każdego pokolenia będzie wybierany Strażnik Czaszki, któremu będzie powierzana Jej Wielka Tajemnica.
Trudno powiedzieć, czy owi panowie cokolwiek myśleli w tym momencie, jednak uradzili, że skoro już tak bardzo się napracowali, to warto chociaż wziąć cokolwiek do muzealnej gablotki. I padło na czaszkę. Jeden z kacyków capnął ją i schował za pazuchę, ślady włamania zostały zatarte po wieki wieków.
Rano przyszedł wielki kac, również ten moralny, a potem otrzeźwienie. Jezus Maria, co tu zrobić? Zbezcześciliśmy cmentarz, jak się to wyda, to wyleją nas z partii i zdegradują. I co zrobić z tą czaszką? Na ponowne rozbebeszanie grobowca zacnego założyciela miasta nikt z kacyków, nawet po pijanemu, nie miał już ochoty. Czaszka zatem wylądowała w kartonowym pudełku i przeleżała na pawlaczu trzydzieści kilka lat. Niefortunny grabieżca przypomniał sobie o niej niedługo przed śmiercią, zgrzybiałym staruszkiem będąc. Szarpnęły nim wyrzuty sumienia, a może i sam właściciel czaszki zaczął go przed śmiercią nękać.
Pewnego pięknego poranka staruszek pojawił się na progu mieszkania naszego gościa, o którym wiedział, że ów jest miłośnikiem historii regionu. Uraczył i urzekł go swoją wzruszającą historią, a gość nie miał sumienia odmawiać człowiekowi będącemu u progu śmierci. I tak nasz gość został Strażnikiem Czaszki.
-I co ja mam teraz z tym fantem zrobić?- pytał nas zasłuchanych. Jestem osobą znaną w miasteczku B. Jakoś mi się nie widzi, abym w nocy miał włamać się do grobowca założyciela naszego miasta, by podrzucić czaszkę na należne jej miejsce. Gdyby mnie ktoś zobaczył, nie uwierzyłby w tę historię i uznano by mnie za wariata.
Wszystko wskazuje na to, że miasteczko B. ma swoją lokalną tajemnicę, która będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie. Jak niegdyś insygnia władzy przechodziły z rąk do rąk, tak w miasteczku B. z każdego pokolenia będzie wybierany Strażnik Czaszki, któremu będzie powierzana Jej Wielka Tajemnica.
Nie mogę się oprzeć, znając kreatywność Kur z Kurnika, co
byście zrobiły, gdybyście pewnego pięknego dnia zostały Strażnikiem Czaszki? A
może macie jakieś rady na pytanie obecnego Strażnika: „I co ja mam z tym teraz
zrobić?”
Łubu dubu, łubu dubu,
Niech nam żyją prezeski naszego klubu
Niech żyją naaammm…
To pisałam ja: Riannon.
Niech nam żyją prezeski naszego klubu
Niech żyją naaammm…
To pisałam ja: Riannon.
No jakbym czytała Nienackiego..
OdpowiedzUsuńCo bym zrobilła? Napierw przyszło mi na myśl: zakopałabym. Ale to przecież szczątki ludzkie, wymagają szacunku.Niezła zagwozdka.
UsuńNienacki to mój idol, może stąd to podobieństwo :-) No właśnie, Strażnicy z jakiegos powodu bali się zakopać. Pod byle drzewkiem to brak szacunku dla szacownego hrabiego, a w jego grobie- zawsze jest prawdopodobieństwo, że ktoś zobaczy i będzie afera od morza do Tatr.
UsuńBardzo ciekawie opisana ta historia :)
UsuńAle fantastyczna opowieść:))) Dzięki:)))
OdpowiedzUsuńNiezła, niezła ta zagwozdka;) Też mi przyszło na myśl, że pochowałabym pod jakąś brzozą, z należytym szacunkiem oczywiście, ale gdyby ją ktoś znalazł i te odciski palców, dochodzenie, itp...
UsuńMiałam obawy, czy opowieść nie za ostra, ale cieszę się, że dostarczyłam trochę rozrywki :-)
UsuńZa ostra? Niee, zupełnie:)))) Gdybyś miała coś jeszcze w zanadrzu podobnego, dawaj:))))
UsuńKryminały nie chodzą za nami parami, ale mam kilka ciekawych historyjek. Jak będzie zapotrzebowanie, to chętnie podzielę się nimi w Kurniku.
UsuńDziel się, lubię Cię czytać. :-)
UsuńZapotrzebowanie jest:) ja poproszę o taką historyjkę:)
UsuńDziel się koniecznie, strasznie lubię twoje poczucie humoru:)))
UsuńNa swoim blogu Dwór Feillów mam niestety cenzurę rodziny i Chłopa, zatem co pikantniejsze historyjki z życia wsi polskiej i sąsiadów pewnie będę co jakiś czas podsyłać, bo nie mam siły zakładać jeszcze jednego bloga :-)
Usuńkoniecznie!
UsuńCzekamy!!!
UsuńBrrr, tyle lat mieszkać z czaszką... Biedny hrabia, taki bezgłowy się w zaświatach poniewiera... Ale rozwiązanie problemu nie takie proste... Ja bym jednak na miejscu obecnego Strażnika Czaszki zadziałała bardziej oficjalnie. Powiedziałabym, że ktoś mu podrzucił czaszkę w kartonie pod drzwi z kartką, że to czaszka hrabiego i że on by prosił, żeby oficjalnie i komisyjnie sprawdzić, czy w grobowcu nie brakuje czaszki, bo jeśli tak, to ona właśnie.
OdpowiedzUsuńNo patrz, problem z głowy. Ładnie to wymyśliłaś.
UsuńCo z Panem X, leniwa, aczkolwiek zdolna pisarko kryminałów dla kur?
Miko, to by się dopiero zaczęło dochodzenie: kto, dlaczego i z kim:))))
UsuńPrzyznam szczerze, że nie miałabym odwagi, bo zrobiłaby się taka awantura, że Strażnik (pamiętajcie, że to osoba znana i poważana w miasteczku) mógłby stracić posadę i po karierze.
UsuńAgniecha, zaraz tam leniwa. Zajęta po prostu:))) Ale coś mi się plącze po głowie:))
UsuńMiko, to dobry znak:)
UsuńMika - idz pozmywaj.....
UsuńOpakowana, wczoraj doszła twoja inspiracja do pisania, jest prześliczna, bardzo dziękuję!!!!
Usuńa to sie bardzo ciesze :))))
UsuńAch, no i jeszcze: Co z Haną???
OdpowiedzUsuńNo właśnie co z Haną ?
UsuńHana odezwij sie chociaż jednym słówkiem .
Tęskno za Toba :))))
Ot historia przez życie pisana,taka trochę ironiczno tragiczna . Wydaje mi się ,że teraz skoro sprawcy całego zamieszania nie żyją ,można by tą czaszkę spokojnie zwrócić właścicielowi . Jeśli to mała miejscowość, to cmentarz jest pewnie parafialny . Można by to załatwic nieoficjalnie z ksiedzem . Opowiedzieć mu całą historię i bez rozgłosu zakopać czaszkę . Ewentualnie wtajemniczyć rodzine własciciela czaszki ,jeśli takowa żyje i załatwić to z nimi .
OdpowiedzUsuńHistoria taka, jak życie- czasem nie wiadomo, śmiać się, czy płakać. Ja mam pokrzywione poczucie humoru, obśmiałam się do łez z dylematu naszego gościa.
UsuńHrabia, jak dobrze pamiętam, poniemiecki, zatem rodzina w rachubę nie wchodzi.
Delikatnie napisałam ironiczna ,ale jak sobie wyobraziłam tych panów rozkopujących ten grób i ich moralnego kaca po to też mnie to rozśmieszyło . Właściwie temat na letko makabryczną komedie :) I to miotanie się teraz tego "Strażnika czaszki" .
UsuńRodzina odpada ,ale jakby trafił na "rozumiejącego" księdza mogłoby sie udać .
Bareja to by z tego zrobił hit!
UsuńW sumie to opierając się na tej historii można napisać też niezłą książkę. Życie pisze najlepsze scenariusze. gdybym ja miała czas... :-)
UsuńMoze zamow gdzies wanienke czasu.....
UsuńDo realizacji wszystkich swoich pomysłów potrzebuję co najmniej hangar czasu :-)
UsuńPiękna historia, a najważniejsze, że prawdziwa. Co bym zrobiła? Zamówiłabym piękną, ozdobną skrzynkę, spisała na pergaminie historię czaszki, włożyła jedno i drugie do skrzynki, zamknęła na wielką kłódkę, a kluczyk nosiła przy sobie. Skrzynkę schowała bym na strychu lub pawlaczu i w testamencie przekazała potomnym. Niech się oni martwią.
OdpowiedzUsuńDobry pomysł, bo obawiam się że w trzecim pokoleniu obrośnie ta historia taką legendą, że nikt sie nie połapie. No i najlepsze wyjście (też jestem za tą opcją)- niech się inni martwią :-)
UsuńAle by się potomni zdziwili, spodziewając się kosztowności, a tu... istotny fragment hrabiego...
UsuńBrr żadne czaszki. Uważam że może duch jest przywiązany do tej części swego byłego ciała. :) A opowieść lekko makabryczna. Właśnie nieoficjalnie z księdzem załatwić, pokropi wodą i będzie super. :)
OdpowiedzUsuńTakże wołam Hanę głośno - no chociaż słówko prosimy, chociaż rozumiem ze ciężko będąc w nastroju dość smutnym.
I do Gosianki mam jedno słowo, gdy tu zajrzy, przymierzam się do postu o swej młodości ilustrowanej zdjęciami, mam ich kilka . :)
Ale historia! Biedny ten Strażnik Czaszki, nie zazdroszczę mu położenia. Ale, dawni kacykowie już nie żyją. Na jego miejscu starałabym się oddać czaszkę prawowitemu właścicielowi. Przychylam się do opcji z księdzem.
OdpowiedzUsuńUch, niezła historia! Mnie też się skojarzyła z Nienackim;):) W sprawie czaszki nic nie podpowiem bo zwyczajnie, gdy o niej myślę to włos mi się jeży:D Brrrr!:)
OdpowiedzUsuńIngo, witaj w Kurniku! Zajrzałam do Ciebie - piękne wnętrza i piękne zdjęcia!
UsuńHana ależ ja w Twoim Kurniku całkiem częstym gościem jestem:):) Rzadko się podpisuję bo czasu brak;) Macham ciepło!:):)
UsuńInga, teraz przepadło. Jesteś wessana.
UsuńWitajcie Kurki, jestem i próbuję ogarnąć rzeczywistość. Żyję trochę jak we mgle. Dziękuję za ciepłe myśli i słowa - czytam i czuję, że wróciłam do domu. Dam radę.
OdpowiedzUsuńPewnie że dasz Hana :)))))
UsuńWorek dobrych i ciepłych myśli przesyłam ♥♥♥♥♥♥♥
Marija, dziękuję ♥
UsuńTrzymaj się kochana, dobrze, że już jesteś!!!♥
UsuńHana, czekam tu na Ciebie:* Dobrze, że się odezwałaś. Dasz radę!
UsuńDziefczynki, co zrobiłabym bez Was?
UsuńDasz radę Kochana. Dobrze, że jesteś. Nie będziemy Cię poganiać. Przytulam.
UsuńI vice versa:) A wiesz, jakie ważne były dla mnie Twoje maile i komentarze w pewnych chwilach? Bardzo, bardzo, bardzo... Ja też nie poganiam, bo wiem, jak Wam tam ciężko, ale... wracaj już♥
UsuńWróciłam Kalipso, trochę okrakiem, ale jestem.
UsuńTo dobrze:)
UsuńHana...♥♥♥
UsuńHanuś, gdaczę przyjażnie i przytulam.
UsuńHanuś :****
Usuńczekam i czekam i czekam. No i sie doczekalam, choc niecierpliwie, rozdmuchamy te mgle jak nam pozwolisz.
UsuńPiszesz Riannon ,ze przez jakiś czas mieliście czaszke jako specyficzną "ozdobę" .W szkole średniej miałam kolegę ,który też gustował w tego typu "bibelotach" .Pasje zbieraczą wyzwolił w nim prawdopodobnie fakt ,że będąc uczniami szkoły budowlanej mielismy praktyki na obiekcie który był budowany na byłym cmentarzu . Było to w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia . Znasz Wrocław więc napiszę konkretnie gdzie to było . Budowany był budynek na rogu ulicy Ślężnej i Wiśniowej , w miejscu gdzie podobnież był kiedyś cmentarz żydowski . Moi koledzy w wolnym czasie włóczyli sie po placu budowy i przynosili takie znaleziska ,ale tylko jeden z nich zabierał je do domu .
OdpowiedzUsuńJa bym nie mogła trzymać czaszki w domu! Chociaż trzymam poniemiecki hełm z czasów wojny znaleziony gdzieś na polu. W tej okolicy znajdowały się groby żołnierzy, także niemieckich. Ten od hełmu z pewnością już nie żyje. Jednak hełm to nie czaszka:) A zanim trafił do mnie, służył jako pojemnik na osypkę dla krów:) Był cały w mące.
UsuńArcheolodzy mają niekiedy przedmiotowy stosunek do kości, szczególnie, jak są młodzi i głupi. Refleksja przychodzi z wiekiem. Dla mnie w czasach studenckich szczątki ludzkie nie były tabu, ponieważ mieliśmy z nimi do czynienia na co dzień. Jednak nie bawiłoby mnie zbieranie ludzkich szczątków po cmentarzach. Z nasza Helgą było podobnie, jak z czaszką hrabiego. Po prostu nikt nie wiedział, co z nią zrobić, a tak po prostu wyrzucić wydawało się nie na miejscu.
UsuńJa to rozumiem. Lekarze czasem mają podobny stosunek do ciała ludzkiego. Słyszałam o panu doktorze, który trzymał w słoikach embriony, organy z różnymi anomaliami. Taki zawód, więc przedmiotowe podejście mnie nie dziwi:)
Usuńa wiecei, z e ja bylam akurat we Fromborku, w katedrze jak znaleziono czaszke Kopernika? Bylismy w Krynicy Morskiej i pojechalismy na wycieczke...nie dosc, ze w katedrze byly proby do koncertu/recitalu organowego i czoralnego, ale czesc byla odgrodzona i rozgrzebana dosc gleboko. Naturlanie pognalam tam i czepialam sie jak netoperek koafiury tych, co w dziurze siedzieli, bo nagle podniecili sie straszliwie.....wiec w sumie moze byla pierwszym cywilem, co sie o tym dowiedzial. Nie byli pewni w 100%, ale chyba w ok 95% :)
UsuńKalipso - moja Mama pracowala w laboratorium histopatologicznym na ginekologii ...w laboratorium glowniejszym, na gorze, tez mieli sloje....widzialam.
UsuńNo właśnie! Taki zawód trochę znieczula. Ja nie mam w ogóle do czynienia z czaszkami, więc mnie to w jakiś sposób porusza. A co tam jedna czaszka.. Chyba że Kopernika:)
UsuńNooo, ten Kopernik wtedy mnie bardzo wzruszyl...
UsuńHistoria cudna, ale jak pomyślę, że ta czaszka leży gdzieś tam w domu u tego Strażnika... Można powiedzieć, że to najważniejsza czaszka w mieście:) Myślę, że powinna wrócić do swojego ciemnego grobu na przedwojennym cmentarzu. Strażnik może księdzu opowiedzieć całą historię na spowiedzi i przekazać mu swój "skarb". Nie chcę nic sugerować, ale księdza obowiązuje tajemnica spowiedzi, więc Strażnik tym sposobem może pozostać anonimowy a czaszka może być zakopana nawet z honorami. Należy jej się, w końcu mieszkał w niej mózg założyciela miasta B i poniewierała się tyle lat zupełnie niezasłużenie.
OdpowiedzUsuńO, to jest przebiegłe rozwiązanie!!! Brawo Kalipso, nie posądzałam cię o takie sprytne pomysły!
UsuńDzięki, Mika:) Bacha wpadła na ten sam pomysł:)
UsuńRiannon, jesteś niezawodna! Ja wiedziałam, że tak będzie!
OdpowiedzUsuńCzaszkę można pokryć gipsem, wymodelować, dołożyć aureolę i zanieść księdzu. Poświęci i będzie stała godnie w kościele.
Tak przypuszczałam, że Ci się to może spodobać :-) Dobrze, że już wróciłaś :-*
UsuńCorka moich znajomych stusdiowala medycyne i trzymala czaszke na fortepianie. Gdy kiedyś niefortunnie ktoś zapytał czyja to, odparła, że poprzedniego gościa. Z natury była dowcipna. A co do hrabiego, popieram załatwienie z księdzem, jak nie uwierzy to opowiedziec wszystko w konfesjonale pod przysięgą, będzie księdza dodatkowo tajemnica obowiązywała i będzie niejako zmuszony sprawą się zając.
OdpowiedzUsuńBacha, jak się czujesz po tych wycinkach??? Napisz na maila.
UsuńA przeczytałaś pod poprzednim postem, przebieg zabiegu?
UsuńPrzeczytałam, ale nie wiem o co chodziło.
UsuńOK, to idę na e/maila.
Usuńa ja nic nie widze pod poprzednim postem... zaniewidzialam?
UsuńOpakowana, bo to było jeszcze po Wiatrem, 12-go o 21.56. Przeczytaj, u mnie też czasem wesoło.
Usuńoj, wesolo, Bacha, wesolo....przypomina mi to, jak dzyndzyka pod okiem mialam wycinanego...bez znieczulenia...chwale sie zawsze, ze lekarz nozyczkami go wycial na zywo (oczywliscie wlaczam nonszalancje w glosie...rhehrehrhre), a poszlo glownie wlasnie o znieczulenie, pan powiedzial, ze bardziej boli od odrzynania na zywo..
Usuńno ale przezylas i chyba juz chodzisz dobrze?
Chodzę, chodzę i własnie doszłam do wniosku że po przepisowych 2 tygodniach sama sobie szwy wyjmę. Taki tu poziom medycyny, że rozpuszczalnych niet.
UsuńKalipso, nie czytałam twojej wypowiedzi jak pisałam o spowiedzi, to telepatycznie pomyślałyśmy o tym samym.
OdpowiedzUsuńHana w ciepły kokonik wsparcia jesteś w Kurniku zawinięta.
Bacha ja tez pisałam o księdzu , ale że baaaaaardzo dawno nie byłam u spowiedzi ,to ten szczegół mi umknął ;)))
UsuńA ze Strażnikiem może być podobnie jak ze mną czyli ,że spowiedz to nie jest to co Strażnikom pasuje najbardziej .
Uważam ,że ksiądz powinien to załatwić bez rozgłosu i bez spowiedzi .
Ze spowiedzią pewniejsze.
UsuńI można księdza zobowiązać do tajemnicy, bo wydaje mi się, że ksiądz to tak nie może ukradkiem kogoś pochować.
UsuńWiem Bacha i grzeję się!
OdpowiedzUsuńGrzej siem Hana ,grzej i obyś siem wykluła szczęśliwie :))))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMatko, lekko makabrycznie z tą czaszką. Dobrego rozwiązania nie ma, bo sprawa się rypnie, no chyba, że księdzu faktycznie zezna się na spowiedzi o sprawie i tajemnica zostanie zachowana. Może być jednak tak, że ów szanowany obywatel miejscowości na B. nie uczęszcza do spowiedzi. Ja bym nie ryzykowała, dziś naród rządny sensacji i zaraz doniesie, pojawi się Teleexpress, czy inny TVN.....a w sumie obecny właściciel czaszki niewinny. No trochę winny, że te lata temu nierozsądnie przyjął taki "fant".
OdpowiedzUsuńChyba najrozsądniej byłoby wykonać, jakąś skrzynkę, opisać historię na papierze, włożyć do butelki i całość "gdzieś"zakopać. Może za lat X, ktoś to znajdzie?
Jako nieuczęszczająca, niespowiadająca się muszę przyznać, że ta opcja mi się podoba. Niech się martwi znalazca, he he :-)
UsuńA jak ktoś odkopie za wcześnie albo podejrzy, jak Strażnik zakopuje? Chłopina ma problem. Moim zdaniem, to nieistotne, czy człowiek z czaszką chodzi do spowiedzi i do kościoła. Niech sobie wierzy w co chce. Ksiądz i tak musi go wysłuchać. A skoro założyciel miasta B był pochowany na cmentarzu, to trzeba uszanować jego wierzenia. Tak mi się wydaje. A ryzyko, że sprawa się rypnie jest ogromne, tak czy siak:)
UsuńWszyscy musimy być pochowani na cmentarzu, nawet niewierzący, takie mamy w Polsce prawo, niestety. Niestety, bo ja chętnie spoczęłabym w urnie na półeczce, albo była rozsypana w ulubionym miejscu, najlepiej obok moich ukochanych, a już zmarłych psów.
UsuńTo kwestia zaufania. Ksiądz też człowiek, a jak się jest niepraktykującym, to się z reguły nie ma zaufania do sutanny. Jeśli już dwie osoby znają tajemnicę, to ryzyko afery wzrasta. W sumie my też znamy tę tajemnicę, ale z miasteczkiem B nie łączą nas żadne stosunki.
Riannon- świetna historia i wartko opisana :) Z humorem :) Nie wiem co bym zrobiła, może rzeczywiscie dałabym księdzu i poprosiła o dyskrecję, a on później dokonałby pochówku bez tajemnicy zasłaniając się tym, że dostał to od kogoś anonimowego, pewnie nikt by go nie rozliczał, albo włożyłabym do wielkiej butelki i napisała list i rzuciła w morze, a za kilkadziesiąt lat ktoś by wyłowił, a inny ktoś nakręcił film ;)
UsuńNo fakt z tym cmentarzem... Może i da się jakoś sprawdzić, w co wierzył założyciel B. Jakoś mi się ta opcja z księdzem spodobała, bo pewnie sama bym tak zrobiła. A może i nie? Zakopałabym gdzieś w lesie, a potem się gryzła, że trzeba było inaczej, bo to szczątki... A z drugiej strony ile takich czaszek i nie tylko pochowanych w lasach, leżą w muzeach, walają się w magazynach... I cóż zrobi ten biedny strażnik czaszki?
UsuńHistoria niesamowita!!!
Tak, sprawdziłam w wikipedii, hrabia był protestantem :-)
UsuńAha:)))
UsuńI to się, panie, nadaje do prasy!!! :)))
OdpowiedzUsuńGdyby nie fakt, że to Tajemnica z tych przez wielkie T :-)
Usuńto już nie jest tajemnica, bo teraz Kury rozgdaczą to na cały Kurnik ;P
UsuńKUKURYKUUUUUU
OdpowiedzUsuńWstawać, Kury!!!
Mamy w Kurniku koguta???!!! Jejku, a ja taka od rana nieuczesana! :-)
UsuńA ja chodze w straszliwie rozmamlanej pizamce a uczesanie to lepiej nie mowic...
Usuńponiżej widzę, że nawet dwa koguty mamy ;)
Usuńdwoch kogutow:))
UsuńWstaje, wstaje,,,dzien dobry, troche ciemnawy ale dobry pewnie bedzie!
OdpowiedzUsuńHana jak dobrze Cie czytac i czuc w poblizu! usciski sle!
a czaszka pewnie jednak pozostanie w rekach a raczej w domu obecnego opiekuna, nijak sie jej pozbyc nie da, bo historia tak nieprawdopodobna, ze nikt w wytlumaczenia, skad i dlaczego ,nie uwierzy.
Też tak myślę. Ja bym się na jego miejscu skupiła nad wyznaczeniem swojego następcy, he he... :-)
UsuńO ci florek! Aaaale sie czyta! Za malo! Za malo!!!!
OdpowiedzUsuńja bym te czaszke zawinela w Trybune Ludu (moja Maman jak szla do kiosku i kupowala Trybune Ludu, to pani Henia kioskowa - pytala zachlannie - aco? Przywiezli sledzie do rybnego? bo moja Mama tylko w te gazete pakowala sledzie) i podrzucila pod cieniem nocnym pod ratusz ze wzmianka co to i co z tym robic wedle tradycji....
Tylko gdzie teraz znaleźć Trybunę Ludu? :-) A gdyby znalazły ją najpierw jakieś żule, które by ją zbeszcześciły? Wyrzuty sumienia do końca życia. :-(
Usuńno to w siateczke w tej Trybunie Ludu, wniesc do budynku mowiac, ze to wisialo na klamce z adresem ratusza, dziwnie wyglada, ale glupio tak zostawiac na klamce to wnioslas....i zgnile jajo leci dalej. Juz ja bym to TAK wytlumaczyla, ze wzieliby ode mnie raz dwa, zeby sie mnie pozbyc, hrehrehre
UsuńJak nie trybuna ludu to podobne brac!
Świetna historia, doskonale napisana, a na dodatek prawdziwa! Uśmiałam się, choć w takiej sytuacji pewnie nie do śmiechu by mi było :) Ale chętnie poczytam inne takie historyjki :)))
OdpowiedzUsuńHano♥, dorzucam do kokonu jakiś kocyk cieplutki :)
Bardzo się cieszę, że historia się spodobała :-) Dziewczyny w Kurniku są kreatywne, zatem niejedna fajna historia się tutaj znajdzie. Ja czasem może też coś podrzucę.
UsuńDziękuję Ninko. Dzień wstał dziś piękny, od razu duszy lepiej.
UsuńMakabryczna historia. Co robić? Szczątki oddałbym ziemi. Historię tu przedstawioną spisaną zamknął w kapsule czasu, np. butelce umieścił obok kości. A dla upamiętnienia zakątek, polankę czy gdzie bądź spoczęły by szczątki nazwałbym symbolicznie upamiętniając pierwotnego właściciela .Ale że Twoja barwna opowieść porusza kilka wątków pozwól że kończąc zostawię dowcip nawiązujący nieco do tematu:
OdpowiedzUsuńWycieczka komsomołu zwiedza muzeum Czapajewa. Przewodnik objaśnia zgromadzone eksponaty:- i tu mamy broń Czapajewa, nagan i nahajkę którą rozpędzał kołczakowców, a tam czapka bohatera którą wiwatował na wieść o rewolucji. Wreszcie w końcu sali stoi gablota. W gablocie dwa szkielety. Jeden mężczyzny, a drugi dziecka. Kustosz objaśnia z nieukrywaną dumą. A ot i sam Czapajew. Jego doczesne szczątki władze partyjne przekazały do naszego muzeum!. Po chwili milczenia nierozgarnięty nieco pionier zadaje pytanie. A ten mały szkielecik to czyj?. Oburzony kustosz na to: - Jak to czyj?! To przecież Czapajew jak był mały!
jak wiadomo, Czapajew byl gieroj:))))))
UsuńWieśniaku M., miło Cię znów widzieć i przedni dowcip. Czapajew to i ze trzy szkielety miał.:)
UsuńDziewczyny, koafiury ogarnąć mus, kogut na pokładzie!
taaaak, wszystkie w piżamach, nieuczesane, mam tylko nadzieję, że majtki na kuprach majom ;P
UsuńOj tam zaraz makabryczna :-) Makabryczne to były poczynania Armii Czerwonej (jak już ruszylismy Czapajewa), która wyzwoliwszy muzeum przyrodnicze we Wrocławiu, wypiła zawartość słoików z preparatów, tym samym niszcząc bezpowrotnie unikalne eksponaty. Że im to nie zaszkodziło... :-) Zastanawiam się też, czy nie zakąszali :-)
Usuń
Usuńviki, ja tam od rana z ądulacją I makijażem. Zatem nie uogólniaj, proszę ! Że nie wspomnę o fo pa na wspomnienie o desusach ! Szczególnie, że przy Wieśniaku !
ewuś, my tu na grzędzie, a on Wieśniak, więc wiesz .. nic co kurze nie jest mu obce ;PPP
UsuńSzczególnie jajka ;P
Usuń:DDDD paduam :DDD
UsuńRyczę ze śmiechu, już sama nie wiem z czego:)))) Ze szkieletów Czapajewa, kurzych majtek na kuprach, czerwonoarmistów, co płyny z preparatów wypili, czy też z tych jajek, co nieobce kogutowi... Chyba ze wszystkiego naraz:))))))
UsuńŁomatulu jezusicka! co za gwar!:))- A ja kościółkowych spodni zapomniał w gębie:))- serdecznie witam i kłaniam się w pas ( a jak każą znosić jajka to czmyham w las);)
UsuńSwietne rymy na Twym blogu!
UsuńKasia, zachęcam do lektury wierszy Wieśniaka M. Zaniedbałam go ostatnio:(
UsuńDziękuję Hano za polecenie, i Tobie Katarzyno za miłe słowa. Hano:)- sam się ostatnio zaniedbuję więc jesteś usprawiedliwiona:)))
Usuńja to lubie limeryki (poza tym majtki na miejscu)
Usuńlimeryki?- a to proszę bardzo:
Usuńjedna dama opakowana starannie
czytała limeryki w tramwaju i wannie
poszłaby jak w dym
do Eryki lim
bo w takim błękicie wyglądała fajnie
albo taki:)
Usuńpewien wieśniak m wracając ze zmiany
zauważył że wraca z niej goły- o rany!
pognał co sił w nogach
ale olaboga!
pod dzwiami mieszkania był już spakowany
Paczaj Wieśniaku M. chciała, chciała i dzie jest?
Usuńmoże wycofała się na z góry opakowane pozycje?;)
UsuńAlbo penkły jej sznurki od opakowania.
Usuńchciała opkawana limeryki
Usuńlecz nagle poleciała do Hameryki
znów ma przygodę Malaria
i nie pomoże nawet Kalwaria
bo znów będą śmiechu ryki ;P
eee ..znów :/
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńo jacie! Jeszcze nikt da mnie WIERSZA nie pisal, padam do nozek (z trudem niejakim). ja zwyczajnie ...zasnelam i wlasnie sie obudzilam - za wczesnie wstaje i potem tak jest. no i jestem pod cieplym kocykiem, bo wichur STRASZLIWY wieje akurat , a wiadomo co robi cieply kocyk czlowiekowi.
UsuńLimeryki wszystkie PIEKNE!
Raz pewna pani z Londyna
UsuńKochała pięknego blondyna.
Lecz blondyn był malutki
A więc romans był krótki
I nie była to niczyja wina.
Wieśniak mnie ubiegł, bo już chwilę temu chciałam ogłosić zabawę w limeryki tylko czekałam na Hanę...
UsuńMika, nie mam weny, za nic, ale może się przymuszę?
UsuńSzedł raz wieśniak drogą krętą
UsuńKtóra się wija jak najęta
Wiła się niesłychanie
Więc może uda się Hanie
Nakarmić wieśniaka miętą.
W Kurniku jak zwykle twórczo:) Jak ja to lubię:)
Usuńraz pewna Hana z pomocą mięty
Usuńchciała by wieśniak ją tak podjęty
posiedział cicho
lecz, co za licho!
po niej rozgadał się jak najęty
raz jedna pani z bogatym wnętrzem
Usuńlimeryk ceniła nad inne wiersze
aż choć nie chciała
jeden dostała
i teraz formy wybiera większe
pewna Mika z kurnika
Usuńcelując z limeryka
trafiła w blondyna
a ten nie wytrzymał
dał dyla i mieszka w rykach
o matku bosku, tfurczosc przepienkna!!!! dawajcie wiecej. ja po angielsku to tylko znam takie nie dla dzieci...znaczy znalam, bo teraz to nawet nie wiem czy pamietam calosci....do pisania sie nie nadaje...
Usuńpewien robotny chłopina- na wspak
Usuńwolał poleżeć sobie na wznak
bo nie miał ochoty
iść do roboty
a kiedy musiał to mawiał - fuck!
niewiasta śliczna jak Mona Liza
Usuńprzebierać mogła jak chciała w wizach
na pytanie dlaczego
wybrała starszego
szeptała gdzie Ty Kaziu Tam-Iza
Wieśniaku M., nie nadanżam...
UsuńSłuchajcie, nic nie chcę mówić, ale Wieśniak M. rzucił rękawicę. Tutaj:
Usuńhttp://twa-wiesiaczka.blogspot.com/2015/01/w-temacie-o-limerykach-z-sympatycznego.html?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+BoDlaczegoToMaWeMnieSiedzie+%28bo+dlaczego+to+ma+we+mnie+siedzie%C4%87%3F%29
rzucił w kurniku rękawice wieśniaczek
Usuńzaraz się kurki rzuciły- nie inaczej!
grzebały w literkach
a jedna z drugą zerka
czy aby nie podniósł jej z powrotem z płaczem:)
rzucił wieśniak rękawicę pochopnie
Usuńi wnet zapłakał okropnie!
próbował ją podnieść
jakoś się do sprawy odnieść
lecz ona zniknęła w okopie.
rzucił ją bo pewnie się łudził
Usuńże zapał kurek ostudził
lecz niedoczekanie!
bo te na wezwanie
czekają ...aż jeszcze coś zrzuci
limeryki z sympatycznego Kurnika
Usuńnawiązują do Twojego wierszyka
bo Kurom trzy razy się nie powtarza
że śmiech to obowiązek inwentarza
więc wrzucają Ci limeryki do koszyka :)
Riannon, może i zaszkodziło, kto to wie?
OdpowiedzUsuńHano, dobrze, że już jesteś:)
UsuńOwszem, na umysł i na geny, co widać w obecnym ich pokoleniu. Poczekajmy, a za kilka lat znów nas wyzwolą. Co mnie martwi, bo przenoszę się na wschód.
UsuńNie zapomnij wobec tego zabrać ze swojego muzeum broni siecznej i palnej ( wyłącznie w celach obronnych ).
UsuńWolno nam mieć wyłącznie eksponaty, ale w razie W całą wieś się uzbroi :-)
UsuńDziędobry !
OdpowiedzUsuńDobrze Cię widzieć Hanuś :)
ewciu, a Ty maila ode mnie dostała, czy nie ?
UsuńNIE DOSTAŁA !!! fOCH JAK STOND DO NIU JORKU !!!
UsuńAlem inteligentna nad wyraz, i się zorientowałam !
UsuńSłucham !
to Ty sprawdź spam, albo daj mi adresik albo tu albo na vikiblog@vp.pl. ale jak sprawdzałam, to Ci wysłałam :)
Usuńeee a ja się nie zorientowałam, że ty się zorientowałaś, ale mnie zdezorientowałaś tym "słucham!" ;)
UsuńCześć Kurki! Powolna i opieszała, ale się snuję.
Usuńwitaj, Hanuś ♥
UsuńCześć Hanuś ♥
UsuńCześć Lidko Kochano♥
UsuńWitam Kury po południu. Wstałam ciemnym świtem i dopiero teraz wróciłam. Zamiast zjeść obiadek, czytam komentarze i wesoło mi się robi. Może schudnę.
OdpowiedzUsuńMiłej reszty dnia.
Riannon! Nie dziwie sie, ze wlos na glowie Wam sie zjezyl po wysluchaniu historii o czaszcze i checi obdarowania Was, owa czaszka przez Straznika. Czaszka Iwana jak na jeden dom w Zapuscie wystarczy, pamietam jak pisaliscie o niej na blogu:))
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ten straznik to troszke dziwny czlowiek, nie wiem jak dlugo jest straznikiem czaszki ale juz dawno powinnien cos z nia zrobic. Porozmawiac z ksiedzem tak jak sugeruja dziewczyny, albo przekazac anonimowo wladzom miasta, czy muzeum.
Przyznam szczerze, że ja go rozumiem. Próbowałam postawić się w jego sytuacji i mi wyszło, że też bym ją pewnie skitrała gdzieś na pawlaczu i w odpowiednim czasie przekazała sztafetę dalej. Iwan to pikuś, bo plastikowy (robił wrażenie na potencjalnych kupcach domu, he he :-) a czaszka hrabiego jak najbardziej prawdziwa.
UsuńBidny hrabia, w grobie sie przewraca. Dlatego po smierci chce byc skremowana i rozypana, moj p. juz wie gdzie.
UsuńHanus! Jak dobrze, ze juz jestes. Dbaj o siebie - poczekamy.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ataner. Powoli wyłażę z dołka. Wysłałam Ci kalendarz jakoś tak po świętach, nie pamiętam dokładnie. Daj znać, kiedy przyleci, dobrze?
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie Kochana. Wiem, ze to nie jest latwy czas dla Twojej rodziny.
UsuńOczywiscie, jak tylko otrzymam zaraz napisze, dzieki.
Dzien Dobry niech dzisiaj bedzie!!
OdpowiedzUsuńBuziak dla Ciebie Hana!
Za oknem jasniej, bedzie slonce i w naszych zyciach tez!
Witam Kurki.
OdpowiedzUsuńHanuś piękne słońce dzisiaj, posyłam Ci , niech rozświetli trochę dzień. Dobrze, że już jesteś.
Wszystkim Kurkom miłego dnia.
Dzień jest piękny, ciepły i słoneczny - i niech tak zostanie. Cześć Kury!
UsuńPowiedziałam dziędobry, i się nie opublikowało ? Więc mówię jeszcze raz : dziędobry.
UsuńU nas jak przed Wielkanocą dizsiaj .
Dziędobry Kurki wszystkie ;)
OdpowiedzUsuńW sumie dobrze, żem w nocy nie czytała tej historii, bo mogłaby mi się przyśnić... a i tak sny miałam niespokojne i zawiłe ;)
Świetna historia, niesamowita, no i pikantna odrobinkę ;) tak się biedny Strażnik Czaszki dał wpakować na minę... pewnie już zostanie tak z pokolenia na pokolenie...
Wiosna u nas piękna i radosna! Buziaki ślę!
Inkwi, po Twoim milczeniu owiec historia z czaszką to pikuś - ona przynajmniej nigdzie nie zwieje...
UsuńA strażnik pewnie by wolał, żeby się sama ulotniła :-)
UsuńPotwierdzam przepiękną wiosenną pogodę w okolicach Izerów :-)
Dobryy!
OdpowiedzUsuńNiebo płacze, szaro i ponuro, od niedzieli powrót zimy, duży opad śniegu zapowiadajo.
Lece do urzędu , wyjaśniać po raz enty,żem żoną mego chłopa jest.
Kurki-słońca życzę!
Zatem trochę sprawiedliwości na tym świecie jest :-) Zazwyczaj to my marudzimy na pogodę, gdy w Alzacji słońce, a teraz jest na odwrót. Przepiękny, ciepły i słoneczny dzień mamy, wreszcie chce się żyć :-)
UsuńI dobrze! Należało się Wam:)))
UsuńDziefczynki tak sie nie cieszcie. U nas mrozy, panoszosza sie juz drugi tydzien. I do Was zima zawita, hrehre.
UsuńKasia, ktoś ma wątpliwości?
OdpowiedzUsuńWzięli się urzędnicy do przeglądania papierów, nie tylko z powodu ostatnich wydarzeń. Mają wejść w życie, jakieś nowe przepisy, wiele moich znajomych, na cito składa papiery o obywatelstwo.
UsuńI się dokopali, że wygasła ważność mojej karty pobytu, której tak naprawdę mieć nie muszę, a zrobiliśmy dla własnej wygody(adres tam wpisują). Wraz z upływem daty ważności, zostałam obywatelem drugiej kategorii, bo przestałam być żoną i człowiekiem posiadającym ubezpieczenie zdrowotne.Musieliśmy to wszystko odkręcać.Chyba się udało.
o matku bosku.....nie chcesz obywatelstwa i swietego spokoju?
UsuńJak sobie pomyślę, ile papierów trzeba do tego zebrać..Właśnie młodsze moje gromadzi, a w stosunku do niej, mniejsze wymagania.
UsuńCiarki mnie przechodza, gdy widze czaszke. Czy to prawdziwa, czy sztuczna, czy namalowana...
OdpowiedzUsuńHana, dobrze, ze Jestes :***Przytulam Cie mocno.
Orszulka♥
UsuńJeszcze jeden pomysł mi przyszedł do głowy jak się pozbyć czaszki. Pojechać do Warszawy, pójść na najbardziej ruchliwą pocztę w czapce i ciemnych okularach i wysłać paczkę z czaszką pocztą na adres Urzędu lub księdza, podając oczywiście fikcyjny adres nadawcy. Nikt nie dojdzie, kto wysłał!!!
OdpowiedzUsuńNasze mysli sa zbiezne, mniej wiecej to samo zasugerowalam Riannon w swoim komentarzu. Jestem lekko zdumiona zachowaniem Straznika czaszki hrabiego, ze nie wie co zrobic, bo rozwiazan jest wiele.
UsuńMoze Opakowana ma jeszcze jakis pomysl?
No właśnie???
UsuńWydaje mi się ,że nam jako bezpośrednio nie zaangażowanym w sprawę ,o wiele łatwiej wymysleć różne sposoby . Riannon napisała ,że Strażnik to jakaś znana persona w tym miasteczku i paraliżują go prawdopodobnie sprzeczne emocje .
UsuńMasz racje Mario, Riannon pisala o strazniku jako nauczycielu. Mimo wszystko jakos tak dziwnie wedlug mnie trzymac czaszke hrabiego gdzies na strychu, czy gdziekolwiek ja trzyma.
UsuńMarijo, dostałaś maila ???
UsuńJa maila od ciebie sonic ? Nie
UsuńCzy to co czaszka hrabiego ma na sobie nie przypomina Wam czapeczki czołgisty?
OdpowiedzUsuńBacha, to czaszka Iwana (Riannon swego zasu pisala o tej czaszce na swoim blogu), plastikowa:))) A czapka czolgisty i owszem:))
UsuńNo właśnie tak mi coś Grigorija z Czterech pancernych ta czapeczka przypomniała.
UsuńHej, Kurki! Dotarłam w końcu dziś do Kurnika! A dzień był ciężki. Jutro będzie lepiej. U nas ferie się zaczęły i ciepło.
OdpowiedzUsuń