To Ona nauczyła mnie robić pierwsze oczka na drutach.
To Ona suszyła moje spodnie i rękawiczki kiedy wracałam z
wyprawy na sanki.
To Ona szyła dla mnie, ręcznie, sukienki.
To Ona zawsze wiedziała gdzie jestem, kiedy miałam wypadek to
do siebie miała pretensje, że nie dopilnowała, a przecież była wtedy chora.
To Ona codziennie przez 3 miesiące gotowała dla mnie rosół gdy byłam w szpitalu.
To Ona odprowadzała mnie do i ze szkoły.
To Ona ćwiczyła ze mną sylaby, czasem przy pomocy łyżki
drewnianej☺
To Ona odpowiadała na masę moich pytań.
To Ona zawsze dawała mi parę groszy na drobne wydatki.
To Ona lepiła najładniejsze na świecie pierogi i mnie też nauczyła.
To Ona, moja Babcia.
Dzisiaj mojej Babci już nie ma, a ja ciągle pamiętam właśnie
takie rzeczy z nią związane.
Można powiedzieć,
że kiedy byłam małym dzieckiem, Babcia była dla mnie całym światem. Rodzice
obydwoje pracowali, a Babcia przeszła na rentę, kiedy mama do tej pracy poszła.
Więc ja zostawałam w domu z Babcią we
dwie. Niestety, Dziadzia nie pamiętam, zmarł kilka lat przed moim urodzeniem.
Podobno po nim odziedziczyłam dobry głos, tak mawiała Babcia.
I tak sobie
gospodarzyłyśmy razem, Babcia wszędzie zabierała mnie ze sobą. Czasami szłyśmy
na kilka dni do cioci, gdzie mogłam bawić się z kuzynami. Niestety, obaj byli
starsi i nie zawsze chcieli się z maluchem zadawać☺ ale Babcia była tak
„przekonywująca”, że niewiele mieli do powiedzenia.
Babcia była kochana, ale
potrafiła też ukarać za wybryki, nie było taryfy ulgowej. Jak się obraziła to
koniec. Do dziś pamiętam jak mój kuzyn gonił do sklepu po czekoladę, aby
przeprosić Babcię, którą wcześniej
nazwał „ czarownicą”☺ Długo mu to Babcia pamiętała.
Kiedy przeprowadzaliśmy
się do mieszkania w bloku, nie mogliśmy
sobie wyobrazić, że Ona nie przeprowadzi się razem z nami. Babcia nie chciała,
ale przecież trudno było ją zostawić samą w domu, który nie miał kanalizacji,
wody, gazu, a który miał zniszczony
okropnie dach, bo miesiąc wcześniej przeszła straszna burza gradowa, obracając
w perzynę większość dachówek. Wreszcie Babcia dała się przekonać do
przeprowadzki, ale długo jeszcze nie mogła się przyzwyczaić do nowego miejsca. W
końcu przekonała się do nowego mieszkania i jak zawsze zaczęła rządzić w
kuchni.
Babcia zmarła dwanaście lat temu, zdążyła pobawić się na weselach moich kuzynów,
poznać sześcioro swoich prawnuków (dzieci
tychże kuzynów), ucieszyć z
mojego dyplomu i zrobić jeszcze wiele innych rzeczy.
Dzisiaj pozostały nam wszystkim tylko wspomnienia, ale są to
dobre wspomnienia. I wielka wdzięczność dla Babci za to, że była.
Natomiast w związku z
dzisiejszym Świętem, chcę złożyć wszystkim Kurom – Babciom najlepsze życzenia.
Obyście Kurki zdrowe były, mogły realizować swoje pasje i plany, a wnuki witały
Was zawsze uśmiechem.
To mówiłam ja - Gardenia.
ojej, pierwsza? :)
OdpowiedzUsuńjedna moja babcia nadal żyje, druga zmarła 23 lata temu i to z nia miałam najbliższe relacje
to była mądra, inteligentna, oczytana kobieta i też rządziła w kuchni
to ona nauczyła mnie gotować i pięknie opowiadała tym jak wyglądało życie przed wojną we Lwowie i zaszczepla mi sentyment do tego miasta
to ona nauczyła mnie tolerancji i otwartości na to co inne i odmeienne
Oj kuchnia to było królestwo naszych babć, bez dwóch zdań.
UsuńJa też zawsze patrzyłam jak gotuje i w ten sposób się nauczyłam.
Mama mojego taty, babcia Lisa, skończyła w czerwcu 97 lat. Jest mi bliska, bo wychowałam się z nią - mieszkała i mieszka z moimi rodzicami. Zadzwoniłam do niej dzisiaj. Druga babcia już nie żyje. Widywałyśmy się co parę tygodni, potem rzdziej, gdy zamieszkałam w Warszawie...
OdpowiedzUsuńFajnie mieć babcię, zazdroszczę.
UsuńMoje obie już nie żyją. Ta, o której pisałam dożyła 83 lat.
To prawda - fajnie jest mieć babcię. Poza tym świat, w którym są babcie, wydaje się bezpieczniejszy...
UsuńPierwsza?
OdpowiedzUsuńtrzecia!
UsuńMoje Babcie wspominam mile. Pisałam o nich w ubiegłym roku.
OdpowiedzUsuńTeraz sama jestem babcią i za życzenia pięknie dziękuję. Wnuki już też pamiętały i zadzwoniły.
Nie ma za co Babciu Ewo:))))
UsuńŚwietnie, że wnuki pamiętają.
Niestety nie znałam moich babć - zabrała je wojna. Mój syn też nie pamięta swojej babci, mojej Mamy. Miał 3 lata kiedy odeszła. Teraz ja niedługo zostanę babcią i chciałabym nadrobić te wielopokoleniowe braki :). Mam nadzieję, że będzie mi dane. Dziękuję za życzenia jako babcia in spe! Koleżanka K.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo:)))
UsuńA kiedy to in spe zamieni się na pełnoprawną babcię?
Garde, odpowiem Ci za Koleżankę K. W kwietniu!
UsuńTo ma czas się przygotować, na tą chwilę
UsuńGarde, Koleżanka K. już się doczekać nie może. Myślę, że ma już babciny fotelik do samochodu i inne konieczne akcesoria na wypadek wszelki...
UsuńMoże kocyka na drutach brakuje????
UsuńGarde, TAKIEGO z Twoich rączek na pewno!
UsuńJak się zgłosi zapotrzebowanie......to się zobaczy:))
Usuń:)
Usuńodpowiadam z poślizgiem, bo nie siedzę ostatnio przy komputerze. Hana mnie dobrze zna i oczywiscie byłam juz w odpowiednim sklepie w celu zapoznawczym - asortyment jak 30 lat temu we Francji - głowa boli. Foteliki też ogladałam, i owszem, ale to jest zbyt skomplikowane urzadzenie ;) do wiekopomnej roli przygotowuje sie teoretycznie, rozczytując rózne książki i poradniki hrehrehre... Mam ambicję bycia babcią świadomą i wykształconą (chyba sama nie wiem co mówię). To chyba normalne, że przy wnukach chce sie nadrobic te wszystkie braki i luki, na które nie było absolutnie czasu przy własnym dziecku. Przyznam sie Wam w największej tajemnicy, że mam zamiar mówic do wnuka po francusku (Hana, przestań sie chichrać!). Kocyk na drutach wywołał szybsze bicie serca i zaciekawienie :). Wracajac do moich babć i dziadków, to poznałam ich dzieje dzięki opowieściom rodzinnym i wykonałam drzewo genealogiczne rodziny mojego Taty. Może te rodzinne legendy przetrwają bo synowa jest bardzo zainteresowana i spedzamy sobie czas na opowiadaniu o mezalinsach, rewolucji październikowej (mój Tata urodził się w St Petersburgu w 1905) etc. Kolezanka K.
UsuńMama taty umarla kiedy on mial 11 lat....wiec jej nie znalam, mama mojej mamy umarla w 1981 roku, mialam juz obie corki, wiec miala prawnuczki, niestety nigdy nie wykazywala zainteresowania mna ani mymi bracmi....pamietam, ze tylko raz powiedziala mi cos milego...powiedziala ,ze mam ladne piersi..hrehrehre....w zasadzie pamietam ja w lozku, bowiem na wiele lat przed smiercia doszla do wniosku, ze nie bedzie juz z lozka wstawac i zajela sie nia bardzo troskliwie jej siotra a moja ciociababcia...i Ciocie Marysie wlasnie pamietam i wspominam bardzo cieplo, karmila ptaszki w oknie swojego pokoju, przylatywaly do niej i jadly jej z rak, robila najlepsze na swiecie kiszone ogorki, jezdzilismy do niej , to ona zawladnela naszymi sercami.
OdpowiedzUsuńa ja juz jestem potrojna babcia, i za moimi wnuczkami przepadam...mysle ze ta milosc jest odwzajemniona, nazywaja mnie Grazy, a nie babcia i kocham je bardzo.
UsuńNie wszystkie wspomnienia są dobre, ale nawet one czegoś uczą.
UsuńMyślę, że dlatego jesteś dziś tak wspaniałą babcia dla swoich wnuków i dajesz im wiele miłości.
One będą miały dobre wspomnienia.
Mysle, ze moje dziewczynki beda mialy bardzo dobre wspomnienia o mnie, ich babci.
UsuńI bardzo dobrze:))
UsuńJa jestem tego pewna!
UsuńDziekuje Mika, robie wszystko by tak bylo...
UsuńŚladowo pamiętam jedną z moich babć - mamę taty. Druga babcia umarła dawno, długo przed moim urodzeniem. Na osobiste wnuki też się nie zanosi...
OdpowiedzUsuńNie mów hop Hanuś....... bo możesz się zdziwić
UsuńTo będzie piękne zdziwienie!
UsuńWięc Ci go życzę jak najprędzej:))
Usuńi od razu czworaczki!
UsuńJeżu...
UsuńGarde, dom na zdjęciach jest bardzo charakterystyczny dla Twoich okolic, które są też - jak ustaliłyśmy, okolicami mojej Mamy i jej rodziny. Jakbym tam była...
OdpowiedzUsuńCzy ten dom nadal stoi?
UsuńTez chce wiedziec czy ten domek stoi, bardzo mi sie podoba.
UsuńZapraszam, chętnie pokażę na żywo.
UsuńObok stoi dom sąsiadów, który jest jeszcze ciekawszy i jeszcze bardziej charakterystyczny
To są zdjęcia z jesieni
UsuńStoi jak najbardziej, tato ma tam warsztat i składzik
Qrcze, żal, że nikt w nim nie mieszka. A Ty? A może masz więcej zdjęć?
UsuńHanuś tam nie można mieszkać.
Usuń2 m od drzwi wejściowych jest skarpa a na dole dom sąsiada. Jak widać z drugiej strony przylega do drogi i lasu.
Żaden urząd nie pozwoliłby na budowę tam. Poza tym nie ma studni, a wody też nie ma jak podłączyć.
Dom składa się z jednej izby sieni i komory, stodoła która była razem została wyburzona.
Zdjęć więcej, zaraz Ci podeślę.
Garde, ale skarpa chyba zawsze tam była? I woda była w studni? Dom stoi, to po co budować? Może chociaż na lato? Qrcze, nie mogę wytrzymać, zaraz coś bym tam...
UsuńHanuś studni nigdy nie było, nosiliśmy wodę na szajdach od kowala ok 50 m pod górę.
UsuńSkarpa była szersza, ale sąsiad się w kreta bawił i zrobił miedzy swoim domem a skarpą taką drogę że wóz sie zmieści. Natomiast nie było drogi asfaltowej tylko ścieżka pod lasem.
Ojacie, to są właśnie sytuacje, które nie mieszczą nam się w głowach. Całe życie Dziadkowie nosili tę wodę?
UsuńNie tylko oni. Mama też i potem tato.
UsuńWłaściwie trwało to do chwili wyprowadzki do 1987r. Ja byłam za mała więc mi nie dali nosić.
Jeżu... różnie w życiu bywało, ale przynajmniej wody od kowala nie musiałam nosić.
UsuńAle u kowala rosła przepyszna fioletowa morwa......
UsuńA rośnie nadal?
UsuńOj nie, kowal sprzedał dom jak się ożenił i nowi wycięli, barbarzyńcy!!!
UsuńGupie.
UsuńNooooo i i to jak.
UsuńTo były najlepsze morwy jakie jadłam. I najlepiej farbowały jęzor, a i sukienkę też:))
Śliczne wspomnienia. Ja na szczęście mam nie tylko obie babcie a nawet trzy prababcie, bardzo lubię historie, które mi opowiadają.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Haneczką, szczęściara:))
UsuńBajkimajaki, szczęściara z Ciebie!
OdpowiedzUsuńjakie fajne wspomnienia i zdjecia domu.....
OdpowiedzUsuńMama Taty byla chora wlasciwie caly czas jak ja pamietam, mieszkala daleko, spotkalam ja chyba tylko ze dwa razy...umarla jak bylam jeszcze mala.
Mama mamy mieszkala pod Warszawa i u niej bylam chyba raz -dwa i fajnie bylo, a potem, jak mialam chyba z 10-11 lat Babcia przyjechala mieszkac z nami, bo nie mogla daleko chodzic (miala dusznice), u nas w domu miala bardzo dobrze, mogla robic dokladnie co chciala, opiekowala sie ogrodem, robila genialne kotlety ziemniaczane z sosem grzybowym, pierogi z miesem - Babcia robila strasznie duzo tego nadzienia, bo z kartoflami, jako drugie danie bylo genialne, codziennie wieczorem rwala glosy z glowu JAKA zupe zrobic jutro! jeszcze doskonale byly bitki z kladzionymi kluchami - najlepsze byly na drugi dzien, odsmazane, z tym sosem od bitek...i drozdzowe ciasto, co roslo na kaloryferze w pokoju.
Babcia do nas przyjechala z mala walizeczka swoich rzeczy, stoleczkiem (ktory stoi u nas w daczy) oraz maszyna do szycia. Babcia pracowala w papierni w Jeziornie jako sprzataczka i dorabiala szyciem dla przedszkola przy papierni; (druga Babcia - kontrastowo - byla posiadaczka ziemska i szlachcianka czyli praca sie nie imala). Na tej maszynie (na pedal) nauczylam sie szyc porzadnie (znaczy nie recznie, choc i tego Babcia mnie nauczyla - pamietam pierwsza szyta recznie przeze mnie rzecz - koszulka nocna, rozowa pepitka, z francuskimi szwami i wykonczeniem z haftu angielskiego), Babcia sie trzesla o te maszyne, ale pozwala mi jej uzywac :)
Najulubienszym prezentem choinkowym , wedlug babci byly: szampon oraz wielkie pudlo proszkod od bolu glowy z krzyzykiem ;)
ja bylam osoba, ktora odebrala telefon ze szpitala z wiadomoscia, ze umarla Babcia...do dzis pamietam to uczucie.
Ale w sumie nie o tym ma byc.
Babcia miala troje dzieci, najstarszy synek umarl jako dziecko, ale nigdy o tym nie wiedzielismy az...pare lat temu moj Wujek o tym wspomnial ale nie chcial mowic...miala meza pijaka ii drania, rozwiodla sie z nim albo przed wojna albo tuz po..do dzis nie wiemy JAK temu podolala, jakmiala 60 pare lat, moze 67, wyszla znowu za maz - dziadek dwornik byl czlowiekiem o golebim sercu (w zaloty zachodzil do Babci z czekolada , cala dla niej :)) ) - wysoki, kiedys na pewno bardzo przystojny mlynarz z przedzialkiem na siwutenkich wlosach i z ogromnymi siwymi wasami..wszyscy bylismy szczesliwi, ze wreszcie Babcia nacieszy sie szczesciem...rak odebral Babci dziadka Dwornika po kilku latach :((
ALE Babcia nigdy na swoj los nie narzekala, nigdy...narzekala jedynie na ...bole glowy :)) codziennie mowila, ze glowa ja TAK boli jak jeszcze nigdy ;). Przyzwyczailismy sie do tego, opieke lekarska miala najlepsza z mozliwych.
Po Babci odziedziczylam chyba lydki - masywne, rhehrehre
Gardi - dziekuje za ten post...
Proszę bardzo, jakoś mnie tak naszło.
UsuńA z tym telefonem to miałam tak samo, w przypadku dziadka też.
Moja babcia była prostą chłopką ,a przed wojna pracowała jako służąca u księdza, a potem u majora.
Po wojnie sprzątała w internacie. Dziadek był od niej 1o lat starszy, mieli trójkę dzieci. Trochę z nim, przeszła bo miał paraliż, a po nim żył chyba jeszcze dosyć długo i ona się nim opiekowała.No i z bieda się zmagała ale była bardzo zaradna.
Wiecie co, to już kolejna opowieść o tym ,jak te nasze babcie zmagały się z losem i jakie ciężkie życie miały, harowały jak woły, opiekowały się chorymi mężami, dziećmi, prowadziły gospodarstwa, nieraz same, jak dziadkowie zmarli wcześniej, zakładały sklepy, jak moja Babcia... To były kobiety z żelaza!!!!! Wielki szacunek i podziw dla tych wszystkich Babć, my chyba nie dałybyśmy rady...
UsuńDałybyśmy Mika, spoko. Czasy były inne. Wojna, potem bieda i czarna komuna. Przed wojną też bieda, jeśli ktoś posiadaczem nie był, albo innom arytokratom. Nie było takich możliwości kształcenia się, bo nielicznych stać było na nauki.
UsuńMika, niejedna z nas mogłaby niejedno opowiedzieć. Bywało i na wozie, i pod wozem. Czasami tak, że ech...
UsuńDzielne kobiety!
UsuńMika, Twoja babcia byla niesamowita - z budowa domu i innych rzeczy, o ktorych opowiadalas... mnie sie tez wydaje, ze dalybysmy rade, no bo...nie ma innego wyjscia. ale dawniej ludzie mnie zupelnie inne oczekiwania niz taka mlodziez dzis na przyklad...noi gdzies przepadly umiejetnosci, ktore pomagaja przezyc, troszke to chyba wrocilo w stanie wojennym - robienie prztworow z niczego, szycie, przerabianie, robotki na drutach, szydelko, jak jest mus to wszystko mozna, jak nie ma pieniedzy to wszystkiego mozna sie nauczyc. przynajmniej tak mi sie wydaje....
UsuńOpakowana, dobrze Ci się wydaje. dzisiaj młodzież też dałaby radę. Może nawet lepiej niż my i nasi rodzice/dziadkowie. Młodziaki są sprytne teraz i wielotorowe przez mnogość bodźców dookoła. Ze smarkfona/zmarfona zrobiliby samochód, albo odkurzacz.
UsuńTu miałabym pewne wątpliwości. Oni nie są przyzwyczajeni do naprawiania czegokolwiek tylko do kupowania nowego. I z praktycznymi umiejętnościami nie jest dobrze. Już nie pamiętam gdzie czytałam, że opiekunka na jakimś obozie miała panienkę z gimnazjum, która pierwszy raz w życiu sama chleb kroiła...
UsuńCoś w tym pewnie jest, ale krojenie chleba to chyba przykład ekstremalny...
UsuńOpakowana, pokaż te łytki, co?
OdpowiedzUsuńmoze nastempnom razom....ale mam gdzies zdjecie babci z uytkami, to moze one pokaze ;))
UsuńDawaj. Uydki som fajne.
Usuńjutro, ale nie wiem kiedy jutro, bo mam dlugi dzien imoze uda mi sie wykrecic z jakiegos odswiezajacego szkolenia wieczorem i daleko....
UsuńKiedy byłam dzieckiem takim 8-10 - letnim i mieszkaliśmy na wsi, tabletki z krzyżykiem były bardzo powszechnie stosowane NA WSZYSTKO. Była we wsi taka "staro Kowolka", która jadła je garściami i bez przerwy o nich mówiła. Że albo musi wziąć, albo właśnie wzięła, albo, że jej zabrakło. Ciągle wysyłała dzieciaki do sklepu po te tabletki, bo one były w wiejskim sklepie! Ona też ciągle mówiła, że "tak jum głowa boli". Może tabletki z krzyżykiem dawały efekty? Staro Kowolka całkiem normalna nie była. Teraz nie wiem, czy z powodu tabletek, czy z ich braku od czasu do czasu?
OdpowiedzUsuńa kto dzisiaj sponsoruje posta- gardenia czy uzurpatorka Malaria ??
Usuń;)
Gardenia sponsoruje, patronuje i uzurpuje Opakowana!
UsuńNiestety ja Gardenia:))
UsuńMoja Babcia Agata też zażywała tabletki z krzyżykiem:)) I piła kawę z cykorii, to były takie jakby prasowane tabletki, ciemnobrązowe, w takim czerwonym opakowaniu i rozpuszczało się je w gorącej wodzie...
UsuńCiekawe, jak to smakowało. Już w samej nazwie "cykoria" jest coś paskudnego.
UsuńHanuś zbożowa kawa jest częściowo z cykorii, zła nie jest.
UsuńWiem, że do zbożowej dodaje się cykorii. Ale sama cykoria? Kojarzy mi się z czymś gorzkim, może niesłusznie. Albo z cykutom mi się pomyliło:)))
Usuńno dzie tam! ja tylko komenta pisze....a jak pisze to kuzda jedna kura wi! moge pisac o wiele mniej, jakos dam rade!!
UsuńA spróbuj mniej.......!!!!
UsuńA w Polsacie 0 20.40 moja córka w "na dobre i na złe" :)
OdpowiedzUsuńMoże nawet obejrzę :))
jak to w Polsacie? nie TVP2
UsuńW TVP2, oczywiście!!!
Usuńdawno nie miałam do czynienia w telewizorem :))
Usuńooo! aco to to dobre i zle?
UsuńSerial taki medyczny. Tasiemiec. Dzisiaj obejrzałam odcinek pierwszy raz od baaardzo dawna. Nawet mnie wciungło!
Usuńnajsamprzod zrozumialam, ze serial jest medyczny o tasiemcu....pasuje :P
UsuńOpakowana, jak najbardziej pasuje. A weź i wyciung takiego tasiemca. Doktór potrzebny.
UsuńMoja babcia też zażywała tabletki z krzyżykiem. Innych leków nie uznawała.
OdpowiedzUsuńOj, to chyba włączę TV!
OdpowiedzUsuńW dwójce, nie w polsacie :)
UsuńWidziałam! Ale nie wiem, czy się wybudzi!!! Matko, jakie to dramatyczne!
UsuńAniuM, to cała Ty!
UsuńNieprawdaż ?
UsuńPrawdaż, prawdaż!
UsuńJa tez widzialam i mysle ,ze sie wybudzi, bo przeciez jest kot Helmut, ktorego nie moze osierocic. Rzeczywiscie AniuM, twoja corka AniaM jest bardzo do Ciebie podobna.
UsuńGrażyna, kot Behemot!
UsuńA jak ładnie wyeksponowali jej koci tatuaż :)
UsuńA on prawdziwy?
UsuńOczywiście. Ponadto jest ilustracją do mojej bajki o kocie i księżycu :)
UsuńHana a ja uslyszalam Helmut, niedoslysze, ale to normalne wszak jestem babcia potrojna, a babcie traca sluch!
UsuńTak mówio, Grażyna. Dlatego się niepokoję, że jakby jaki wnuk...
UsuńAniuM., zastanawiałam się, czy on (tatuaż) na potrzeby filmu? Tatuaż jest ilustracją do bajki, czy odwrotnie? Znaczy - co było pierwsze?
UsuńBajka była pierwsza, znacznie :)
UsuńA Ania ma kilka tatuaży...
Się porobiło. Zaznaczam, że nie mam nic przeciwko, jeśli ktoś lubi tatuaże. Moja córka też ma. Sama machnęłabym sobie cóś, ale na chceniu się pewnie skończy. Zastanawiałam się kiedyś, czy w aktorskim rzemiośle nie jest to ograniczające?
UsuńTo się ładnie kamufluje kosmetykami, jeśli trzeba. Tak, że nic nie widać. Już tak miała, np kręcąc reklamę Philipsa w Bombaju (przyślę Ci linka).
UsuńWysłałam na maila
UsuńAniuM., czary! Nic nie widać - mam na myśli tatuaż. Tylko dlaczego ta reklama musiała być w Bombaju? Nic bombajskiego tam nie ma?
UsuńTo przez to Bombajskie naturalne światło...
UsuńA w zasadzie dlatego, ze na tamten rynek :)
W sumie... była Dziewczyna w Bombaju!
UsuńTaaak. Głównie w hotelu i w studio... :)
UsuńJak to u roboty!
UsuńMama mojego taty zmarła przed moim urodzeniem . To po niej właściwie odziedziczyłabym imię ,gdyby nie to ,że dla taty Maria było tożsame z Marianną ,babcia właśnie tak miała na imię . A w ogóle to miałam być Urszula Maria ,tato w urzędzie wbrew woli mamy zapisał odwrotnie . Z tatą taty mam tylko jedno wspomnienie ,jak zwalczamy razem stonkę ziemniaczaną :)) W pamięci mam taki obraz ,łan ziemniaków i ja z bratem kroczymy za dziadkiem ,potrząsając woreczkami z azotoksem ,chyba .
OdpowiedzUsuńZwiązek z rodzicami mojej mamy był bardzo skomplikowany . Dziadkowie z moją mamą i jej bratem wojnę spedzili w Niemczech . Gdy wrócili po wojnie do Polski ich rodziny były pod wpływem Świadków Jechwy i dziadkowie wsiąkli w ich szeregi . Sytuacja wygladała bardzo ciekawie ,moja mama śpiewajaca w chórze kościelnym ,członkini ZMP ,wyszła za mąż za gorliwego katolika , właściwie uciekając od rodziców ,którzy próbowali ją także wciagnąć w szeregi Świadków . Żeby było ciekawiej to babcia często pomagała mojej mamie w ciężkich pracach domowych ,ale wychodziła zawsze z domu przed przybyciem naszego taty z pracy . Rodzinny układ był taki ,ze dziadkowie nigdy nie będą wpływać na nas dzieci, jesli chodzi o kwestie wiary . W związku z tym co napisałam ,mój kontakt z babcią nigdy nie był bliski . Było to także zwiazane z charakterem babci ,była surowym człowiekiem . Za to dziadek był bardzo ciepły , z duzym poczuciem humoru ,ale o tym przekonałam sie dopiero jak podrosłam.
Ale ciekawa historia...
UsuńRzeczywiście skomplikowana sytuacja, kecz jak widać i z niej dało się wybrnąć.
UsuńWalkę ze stonką też pamiętam, z denaturatem w roli głównej
A ja z butelkom, do której kazali te stonki zbierać. Do dzisiaj mam wstręt wyjątkowy do stonek.
UsuńU mnie słoik, właśnie z tym fioletowym paskudztwem.
UsuńA ja pamiętam jak byłam z rodzicami nad morzem i była inwazja stonki, desant z morza normalnie, pół plaży było zasłane stonką...
UsuńMika, to nie z morza, tylko z Ameryki!
Usuńa co mniendzy hameryko a nami? no? ja tez stonke z plazy pamietam...
UsuńJa już dawno nie mam Babci, zmarła jak miałam 10 lat, ale chociaż trochę ją pamiętam. Pisałam o niej posta w zeszłym roku pt "Babcia Agata". I to była jedyna Babcia, z którą mogłam mieć kontakt. Druga Babcia osierociła Tatę jak miał 13 lat, Dziadek zmarł 2 lata później. A Dziadek Jan. mąż Babci Agaty to jeszcze jak Mama była mała. Żałuję, to fajnie mieć Babcię... Ja jestem tylko ciocio-babcią:)))
OdpowiedzUsuńWszystkim Kurom, które są Babciami, życzę wszystkiego naj i oczywiście mnóstwa radości i pociechy z wnuków!!!
Pamiętam Mikuś te posty, wtedy się dowiedziałam że Twoja Babcia też z tych stron.
UsuńKrajanka znaczy się:))
I ja pamiętam te piękne, wzruszające posty. Babcia Agata wybudowała dom..., dzielna z niej była kobieta.
UsuńA o Marii i Adolfie C. też było przy okazji wspomnień o Kalnicy i wędrówce Arteńki w tamte strony.
Przyłączam się do życzeń, wszystkiego najlepszego Kuro-babcie:)
Gardenio, piękne masz wspomnienia i pięknie je opisałaś.
UsuńJedyne moje wspomnienie łączy się z dziadkiem, ojcem mojej Mamy. Miałam jakieś cztery, może pięć lat. Byliśmy u dziadka z wizytą. Teraz wiem, że było to pożegnanie...W pewnym momencie poprosił mnie, abym podeszła bliżej i usiadła na brzegu łóżka. I żebym zaśpiewała.Nie mogłam pojąć dlaczego płacze, przecież tak bardzo się starałam, a piosenka była taka wesoła...
Dziękuję, Babcia znaczyła dla mnie wiele, a czasem dopiero teraz sobie to uświadamiam.
UsuńJa swojego dziadka ze strony mamy nie poznałam wcale, zmarł gdy ona miała 17 lat.
Szkoda, że życie nie pozwoliło Ci na więcej wspomnień.
Ksanthippe, jestem pod wrażeniem jak dobrze pamiętasz moje wpisy:)))) Dziękuję!
UsuńSzkoda, że tylko takie jedno smutne wspomnienie masz z Dziadkiem...
moja babcia pierwsza zmarła w czasie wojny, druga, gdy miałam pięć lat. trochę ją pamiętam a głównie pamiętam kłopoty jakie miała ze mną, bardzo spokojna dziewczyneczką. dziadków nie znałam wcale.....
OdpowiedzUsuńciekawe jak mnie będą wspominały moje wnuki?
no, nie dowiem się....
i dziękuję za życzenia :)
Szkoda że tak krótko ich miałaś.
UsuńA na wspomnienia jakie zachowają wnuki masz cały czas wpływ, więc nie będą złe.
I proszę bardzo:))
Babcia Jania - moje GURU na caluchne życie .Do tej pory pamiętam jej mądrości które transferowała do mojej kudłatej w bajkach.Pamiętam taborecik w kuchni , ja siedząca na nim i Babcia Jania krzątająca się .
OdpowiedzUsuńBabcia Jania pobłogosławiła mnie i mojego męża gdy zabierał mnie w podróż z rodzinnego domu ......
Babcia Jania , kobieta elegancka , wykształcona z wielką klasą , ale jednocześnie tak bardzo normalna i przyjacielska
Babcia Jania ........brakuje mi Jej i dziękuję jej każdego dnia za wspaniałe dziciństwo
wieczorowo macham Gryzmo
Takich rzeczy się nie zapomina i takiej Babci.
UsuńMam tak samo.
Moje Babcie- jedna już tylko.
OdpowiedzUsuńMatka mojego Taty- nie znałam jej prawie, bo przyjechała raz tylko i z moja Mamą się pożarły więc jej nie lubiłam.
Babcia Halina, mama Mamy. Często jeździłam na ferie, wakacje. Małe miasteczko w kotlinie jeleniogórskiej. Lubiła śpiewać kościelne piosnki (bardzo głośno), wmuszała jedzenie ("będziesz siedzieć dotąd, aż zjesz"), nie rozumiała mojej miłości do koni i zwierzaków. Chyba bardziej lubiłam Dziadka...:)
Też lubiłam Dziadka ze strony taty
UsuńA Babcie, no cóż czasem i tak bywa, że nam z nimi nie po drodze.
Pamiętam Dziadków ze strony Taty bardziej z opowiadań, niż z życia. Zostali przesiedleni ze wschodu do wioseczki zabitej dechami w bezkresnych lasach na zachodzie Polski. Ziemia tam nędzna była (i jest), mieli jej w dodatku niewiele, jakaś krowina w oborze, koń, parę kur. W domu 7 dzieci i bieda. Dziadek Piotruś był strasznym łasuchem. Pamiętam opowieści o tym, jak Babcia nie wiedziała już gdzie chować z trudem uzbieraną śmietanę, bo Dziadek wyniuchał ją wszędzie. I masło, o ile udało jej się je zrobić. Ganiała ponoć Dziadka ze ścierą po obejściu. Piekła chleb w chrzanowych liściach i to pamiętam - fascynował mnie rysunek liści na upieczonym chlebie.
OdpowiedzUsuńHanuś to mi coś przypomniało.
UsuńChyba mój pradziadek był też takim łasuchem. Powidła prababcia schowała w kominie. Goniła dzieci ale powidła znikały w tajemniczy sposób. Któregoś razu, pradziadka zajadającego się zakazanymi powidłami przyłapał chyba syn albo wnuk.
I wrzasnął na całą sień: "Złapał żem Was na powidle!!"
Od tej pory ten okrzyk funkcjonuje w naszej rodzinie jako swoiste porzekadło:))
Piekne zawolanie!!!
UsuńMoja Mama chowala slodkosci za licznikiem elektrycznym (moj brat byl i jest lasuchem i dziad, wyweszyl za licznikiem...) albo w koszyku z kartoflami (byly w piwnicy i raz na pare dni ktos z piwnicy przynosil do spizarni caly kosz i pod kartoflami, w woreczku foliowym byly slodkosci.
Ja zawsze, przez zajiec 12 lat, chowalam w szulfadzie z garnkami, w garnku z przykrywka. Dzieci tam nigdy nie zagladaly... ale jak zajrzaly to koniec kryjowki.
Moja Mama chowała cukierki w szkatułce, która stała na półce nad moim łóżkiem. Zasada, że pod latarnią najciemniej, sprawdzała się doskonale. Dowiedziałam się o tej skrytce już jako dorosła kobita.
UsuńO rany, Gardenia, ale się uśmiałam z waszego porzekadła!!! Cudne! U mnie funkcjonowało jeszcze powiedzonko : Tum cię czekał cały drżący jak ten strażak u służącej"...
UsuńTeż dobre, a " tum Cię czekał" to mi Zagłobą pachnie jak nic:))
UsuńHrehrehre, pękuam - piękne!!!
OdpowiedzUsuńgeneralnie dziadek synów mych , gdy młodym mężem był pomagał przy smażeniu pączków.Jego zadaniem było posypywanie a że kochał , wręcz wielbił słodkie cudawianki , panie kazały mu śpiewać. Więc teść Włdysław pomimo ciągłości śpiewczej zeżarł około 20 pączków . Natomiast syn jego a brat Docenta vel Małżona mego prywatnego , potrafi wyjąć z opakowania łakocie tak że jest to nie widoczne
OdpowiedzUsuńGryzmo
O matulu 20 i przeżył !!!
UsuńWiesz taka umiejętność czasem się przydaje:))
E tam, Gryzmo, ja też potrafię tak wyjąć, że nic nie widać! To kwestia treningu. U mnie w domu należało gwizdać - też opanowałam tę sztukę.
UsuńTen dom i gladiole. Sielsko tak sie zrobilo, choc , jak pisalas Gardenio, wcale latwo sie tam nie zylo.
OdpowiedzUsuńPieknie wspominasz swoja babcie:)
Za moja babcia, ogromnie tesknie. Pukalam do drzwi, otwierala wolajac:Kasienka przyjechala i brala mnie w ramiona.
Pisze to i lzy mi kapia na klawiature.
W tym dniu, zawsze bylam u niej, przywozilam jej fiolki.
Bylam jej ostatnim dzieckiem , ktore odebrala. Byla polozna. Moglabym dlugo o niej..Nie bardzo kochana przez swoje dzieci. Mialy jej za zle, ze sie uczyla, pojechala do szkoly poloznych do Przemysla, a mieszkala pod Czestochowa. Nie widzialy jej czasem przez kilka miesiecy. Za to caly swoj czas pozniej, oddala mnie i moim kuzynom, ktorzy przyszli na swiat 10 lat po mnie. Ale to inna historia.
Dziękuję bardzo.
UsuńU nas na gladiole mówimy "mieczyki", nie wiem dlaczego. Te hoduje moja mama, właśnie przy starym domu.
Ja też wspominam moja babcię często ze łzami, choć i ścierką potrafiła przyłożyć, więc doskonale Cie rozumiem..
Garde, u nas mówi się mieczyki.
Usuńu nas scierka od Babci to tylko pies dostawal regularnie....mysmy jedli obiad, a potem Babcia, przed zmywaniem, robila psi obiad (Babcia zmywala, bo jak moja Mama sie rwala do tego, albo ja, to Babcia mowila poblazliwie - zostaw, nie umiesz! hrehrehr
Usuńno i tak - pies jadl obiad a tuz obok Babcia zmywala...i pies ZAWSZE jak skonczyl, to usilowal cichcem i tylem uciec , kluczac pod stolem, ale przechodzil (tylem oczywiscie) kolo babcinych nog a Babcia byla jak blyskawica, przekladala jedna noge przez psa, sciskala (masywnymi) lydkami, jak w imadle, i wycierala psu brode po kaszy/ryzu/sosie tym, co akurat miala w reku, czesto ja lapalismy na robieniu tego...zmywakiem...u nas sie obrebialo bardzo duzo zmywakow, bo na Babcie nie bylo rady...Babcia tez dokarmiala ptaszki i wyrzucala im pod swierk co rosl przed domem rozn resztki z obiadu. wrobelki ja znaly doskonale, ALE zdarzaly sie tez i gawrony. I jak tylko gawrony przylatywaly do jedzenia, to Babcia otwierala okno i wygrazajac im piescia krzyczala, zeby poszly sobie won, ze to nie dla nich tylko dla...ptaszkow (ptaki u Babci dzielily sie na wrony, wrobelki czyli ptaszki i cala reszte). Jak nie bylo gawronow, a Babcia otierala okno to ptaszki sie zlatywaly tlumnie.
Acha , a wiesz co to są georginie?
UsuńU nas psa nie było, obrywałam ja i zawsze zasłużenie. Czasem miałam rogi :))
UsuńDalie:)))
Usuńja wiem! tu sie na nie mowi dalie.
UsuńByłam pierwsza:)))
UsuńTy to masz refleks i szybko po klawiaturze smigasz :))
UsuńBrawo Mika i Opakowana też.
UsuńJa długi czas nie mogłam załapać co to są te dalie.
U mojej sąsiadki rosły takie wielkie, że kwiat to spokojnie był wielkości głowy dziecka. Rosły przy płocie ,a matka sąsiadki siedziała w oknie, i niech by tylko ktoś spróbował zerwać, laska była w pogotowiu:))
U nas rosna georginie:) To duma mojej mamy.
UsuńTeż ich pilnuje z okna ?
UsuńMam nadzieję że nie z laską pod ręką:)))
Nie, nie z laską, ale strzeże zazdrośnie:)))
UsuńU nas mówi się georginie, ale dalie też.
UsuńPiękne są ale strasznie wrażliwe, na przymrozki szczególnie.
UsuńDalie się wykopuje przecież zanim przyjdą przymrozki i sadzi, kiedy już nie grożą. Chyba, że anomalia przyjdzie.
UsuńA ona, ta anomalia, wieje kiedy chce.
UsuńMoja Babcia Decia, Mama mojego Taty była nauczycielką przyrody. To ona nauczyła mnie, jeszcze kilkuletnią dziewczynkę rozpoznawać rośliny małe i duże i obudziła we mnie miłość do książek Przyjeżdżała do nas raz na 2-3 lata na 2-3 miesiące i po tygodniu wszyscy mieli jej dosyć:) Mnie nie lubiła i wyraźnie dawała mi to odczuć, siostra była jej faworytką i to z nią tylko utrzymywała kontakt, kiedy już podrosłyśmy. A na przekór losowi(?) , to ja jestem przyrodnikiem z zamiłowania.
OdpowiedzUsuńZ rodzicami Mamy mieszkaliśmy wspólnie aż do naszej dorosłości. Siostra wyjechała na Śląsk a ja znalazłam mieszkanie sąsiadujące z mieszkaniem Dziadków. Babcia Irena, bardzo zasadnicza i nieumiejąca okazywać uczuć i Dziadek Czesław - serce na dłoni. Babcia uczyła mnie prowadzić dom, gotować, szyć, dziergać, siedzieć i chodzić prosto , dbać o siebie,tańczyć, ale nigdy nie przytuliła , wzięła na kolana. Dziadek , najkochańszy człowiek, trochę marzyciel, kochający kwiaty i konie ( to po nim chyba to mam), wprowadził mnie w świat historii. Był po prostu najukońszym dziadkiem i pradziadkiem dla moich dzieci. Zmarł w 1989 r w wieku 84 lat. Czuję jego opiekę i wsparcie do dzisiaj.
Dzisiaj ja jestem babcią, jak mówi moja wnusia (23 lata) Szalona Babcia :) Ja szalona, a kto namówił mnie , kobietę pod siedemdziesiątkę na wspólną jazdę konną po blisko 30 latach od ostatniej mojej jazdy? Kogo musiałam uczyć prostego podgbródkowego, żeby bronić się przed łobuzem w gimnazjum, z którym nikt nie mógł sobie poradzić? Wnusia (7 latek) musiałam uczyć pływać i pomóc mu przemóc strach przed wodą. Teraz jego uczę miłości do przyrody, nazw roślin , owadów i "robali" , ale widzę się z nim niestety bardzo rzadko, bo mieszka w Szkocji, ale dzięki skypowi możemy pogadać widząc się. Z wnuczką też widzimy się dość rzadko, bo studiuje w odległym mieście, ale wie, że do babci zawsze można wpaść na , jak ona mówi "nasze kobiece rozmowy". ..
O jak fajnie mają Twoje wnuki:))
UsuńJesteś taką babcią jaką nie zawsze były Twoje i to jest wspaniałe.
Wszystkiego najlepszego Babciu:)))
Najlepszego, Szalona Babciu!!!! Piękne wspomnienia i jako wnuczki i jako babci:))) Pozdrawiam serdecznie
UsuńHaniu, pokolenie naszych dziadków, rodziców nierzadko też, takie już było. Skrzywione przez "zimny wychów", bo taka wtedy była "szkoła", przez wojnę i biedę, nieumiejące okazywać emocji. I tak ciągnie się za nami ten scenariusz, chociaż - na szczęście - w każdym kolejnym pokoleniu, słabszy. Trudno mieć do nich o to pretensje, chociaż żal pozostał. Ważne, że potrafimy wyciągać z tego wnioski. I zaszaleć!
OdpowiedzUsuńech, w takim dniu nawet se nie chcę psuć humoru- ja miałam bardzo zimny chów, więc teraz postępuję dokładnie odwrotnie niż moja mama i mam szczęśliwe dzieci ;)
UsuńWszystkim KuroBabciom życzę zdrówka i szczęścia :)
Wiesz, mnie ten zimny wychów niezbyt przeszkadzał, wiedziałam, że Babcia ma dobre serce. Po prostu taka była... Robiłyśmy jej z siostrą różne psikusy , np na świeżo umyte okno puściłyśmy kilkadziesiąt ślimaków ( wszystkie dzieciaki z okolicy nam je znosiły) Cała rodzinka zebrała się, żeby zobaczyć ślimacze ślady na szybach. Wszyscy udawali powagę , a Tato kazał nam to umyć. Miałyśmy wtedy 7i 9 lat. Po tej naszej karze okno wyglądało jeszcze gorzej :))
UsuńGardenio, piekna opowieść o babci! Fajnie, że domek jeszcze stoi. Wszystkie wspomnienia bardzo ciekawe. Komentarze przeczytałam jednym tchem. Niedawno zmarła babcia mojego męża. Piekna kobieta, piekna babcia. Zawsze taka godna, pomimo bólu, choroby. Moje dzieci jeszcze zdążyły poznać prababcię:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kalipso.
UsuńDobrze ,że dzieci ja poznały.
Ja znałam mojego pradziadka, dziadka taty. Zawsze miał dla nas, dzieci ,cukierki schowane w szafie. A rozpoznawał nas pogłosie bo nie widział z powodu zaćmy.
Wszystkim Babciom, także tym przyszłym, dużo szczęścia i uśmiechów, żeby jak te słoneczka świeciły długo, długo dla swoich kochanych wnuków!!!
Usuńgardenio, pięknie napisałaś posta, a domek zachwyca, chociaż nie do życia niestety, po tym co piszesz
Usuńu mnie mówiło się dalie, a na te drugie gladiole, ale i mieczyki też
ja jednak wolę nazwę -gladiole
I ja znałam swoją prababcię, ale ona długo była w bardzo dobrej formie. Przeżyła troje albo czworo swoich dzieci, w tym moja babcię. Zmarła pół roku po niej. Pamiętam doskonale obu dziadków i jedna babcię, bo druga odeszła, kiedy byłam malutka. W sercu ich kołyszę:)
UsuńSonic dziękuje, to mój pierwszy post, pietra miałam jak nie wiem.
UsuńGarde, to weź coś na jutro z rozpędu, dobra?
UsuńHerherherher , że zacytuje znajomą Kurę
UsuńJutro Kury mogą dziadków wspominać,do tego posta też pasuje.
No, trza tylko zmienić czasowniki i resztę na rodzaj męski.
UsuńGardenia, trafiłaś w dychę z tym postem!!! Takie wspaniałe wspomnienia nam się tu snują... A wszystkie nasze babcie się wzruszają na chmurce... Pamiętamy, kochane Babcie, pamiętamy i dziękujemy!!!
OdpowiedzUsuńJa jeszcze czekam na Weselną, ona też jest super-babcia:))
A uwierzysz że o 18 sobie przypomniałam o środzie, a o 18,35 wysłałam?
UsuńCieszę się ze Wam się spodobał, a ja mogłam wspomnieć moją Babcię
No to miałaś natchnienie:)))
UsuńMasz szczęście Garde. Jedynka wisiała na włosku!
OdpowiedzUsuńI miejsce w kącie zapewne
UsuńNa grochu!
UsuńJa tylko nadmieniam, że pamiętam o nagrodach dla autorek gościnnych postów. Wszystkie są rewelacyjne, więc wszystkie zostaną nagrodzone. Proszę tylko o cierpliwość, bo jeszcze do końca nie wiem...
OdpowiedzUsuńja sie zasadzam na jeszcze jeden goscinny wystep, bo nadarza sie jedyna taka okazja! ale na razie nie powiem jaka okazja, tylko, ze powinnam zaczac pisac....
Usuńi dobranoc kurkom mowie.
OdpowiedzUsuńOpakowana, pisz, będę Cię przyduszać! Dobranoc!
OdpowiedzUsuńDziękuję Garde za piękny post i wywołane nim wspomnienia. Może wszystkie nasze Babcie siedzą gdzieś przy kompie w niebiesiech i czytają z wypiekami? Dobranoc!
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję Hanuś za tyle ciepłych słów.
UsuńA, ta babć wizja bardzo mi się podoba:)))
I ja mówię dobranoc.
Doczytałam wszystkie komentarze, pięknie o Babciach piszecie.
OdpowiedzUsuńJak przystało na babcię idę spać, bo jutro skoro świt na dyżur do wnuczki.
Miłych snów Kurki.
Dobranoc ja też mówię wszystkim.
UsuńDobranoc, Kurki! Jutro wyjeżdżamy do rodziny i nie tylko. Ciężki dzień przede mna, nie lubię podróży.
OdpowiedzUsuńŚłodkich snów:)
Dzien Dziadka! dzien dobry ...poznalam obydwoch, mamy tata byl pieknym mezczyzna, o cyganskiej urodzie, babcia byla bardzo zazdosna i kiedy umarl na zawal, w krotkim czasie potem polozyla sie do lozka i wiecej nie wstawala...tato taty byl malutkim, zasusznym staruszkiem, mieszkal w takim domku jak ten Gardenii, obok byl stawek a w stawku karpie!! Z dziakiem o urodzie cyganskiej mialam wiecej kontaktu, a pamietam dwa zdarzenia, jedno, spacer po lakach w Prudniku, gdzie w rzeczce lowilismy raki, i drugie, ze ciagle cos strugal scyzorykiem, jakies drewniane cudaki, i zawsze powtarzal, ze mezczyzna bez scyzoryka to nie mezczyzna jest! i Potem pamietam jego pogrzeb, kiedy mialam 10 lat, plakalam jak bobr idac za trumna ulicami miasta!!
OdpowiedzUsuńMój dziadek też miał zawsze scyzoryk do strugania i mówił na niego kozik:) Drugi dziadek był stolarzem i miał taką drewnianą skrzynkę, w której ciasno i w określonym porządku ułożone były jego heble i inne strugałki:)
UsuńPiękna opowieść Grażynko.
UsuńJa znałam tylko jednego dziadka, ale też i pradziadka. Dziadka bardzo kochałam, nawet pamiętam jak raz nakrzyczałam na babcię, że tylko go przegania i przegania. Babcia się oczywiście obraziła , a dziadzio kazał mi ją przeprosić i powiedział, że on do tego przyzwyczajony. A z babci maruda była niezła:))
Mój dziadzio odszedł jak byłam na studiach. Przez rok nie mogłam się przemóc żeby pojechać do ich domu , a i potem źle się tam czułam, cały czas kogoś mi brakowało.
Babcia mojego byłego bardzo wcześnie owdowiała. Potem miała poważnego fatyganta, ale nie wyszła za niego, bo dowiedziała się, że po wojskowości nie był. Dla niej to nie był mężczyzna...
UsuńPiękny post, Gardenio :) i obudził tyle wspomnień u każdej Kury :) Bardzo malowniczo wygląda dom Twojej babci, szkoda, że nie można tam mieszkać, z tym noszeniem wody to aż się wierzyć nie chce, że tak było.
OdpowiedzUsuńMoje babcie pamiętam doskonale, bo zmarły pod koniec lat 80., a dziadków ani jednego. Babcie wytrwały we wdowieństwie do końca życia. Jedna mieszkała z nami, a druga 10 km od naszego miasta i jeździliśmy tam w weekendy, na święta, czy na wakacje. Obie znały się dobrze, bo mieszkały w sąsiednich wsiach w młodości, obie były krawcowymi. Ta babcia, która mieszkała z nami, szyła nam ubrania, cały czas maszyna była w użyciu ;) , robiła na drutach czapki, rękawiczki, sweterki i opiekowała się mną i bratem. Zawsze w domu była, więc z kluczami na szyi nie musieliśmy chodzić, albo w świetlicach szkolnych siedzieć. Druga babcia dała sobie spokój z krawiectwem, przymuszono ją zresztą do tego w młodości, więc jak już nie musiała, to nie robiła nic przy maszynie :))
U mnie w domu na mieczyki mówiło się gladiole - zawsze :)) Babcia domowa była z pochodzenia Ślązaczką z Opolszczyzny, mimo, że urodzona w Wielkopolsce i dopiero teraz widzę, że wiele słów używanych w domu, było właśnie stamtąd ;)
Szfystkim kurnikowym Babciom - wszystkiego najlepszego życzę, dużej pociechy z wnuków :)
Dziękuję Lidio.
UsuńNiestety z woda tak było, lampę naftową też pamiętam, bo mój dziadek, mąż babci o której pisałam, bardzo bał się elektryczności i nie pozwolił jej w domu założyć. Dopiero przyłączyli nas jak miałam ze 4 lata.
Moja babcia też lubiła szyć, często ręcznie, a jak było coś grubszego to szłyśmy do jej córki a mojej cioci, która maszynę miała. Ciocia uczyła się na krawcową, ale to Babcia samouk lepiej szyła. Ciocia nie bardzo. Pamiętam jak Babcia nie mogła przeboleć, że ciocia ma maszynę a nie szyje.
Miałam to szczęście, że znałam wszystkich czworo swoich dziadków, a nawet prababcię, matkę dziadka ze strony ojca. Ale kiedy myślę "babcia" - widzę od razu mamę mojej mamy; babcia pochodziła ze wsi, z zamożnej rodziny (ja jestem "szlachciunka", zaściankowa, jak mawiała z przekąsem). Strasznie lubiłam słuchać, jak wspominała dzieciństwo i młodość i do dziś żałuję, że tak mało wspomnień udało mi się z niej wyciągnąć. Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie opowieść o tym, że w wieku 18 lat uciekła z domu do Warszawy, bo nie chciała być służącą do wszystkiego - była drugim z kolei dzieckiem i drugą córką, i musiała się zajmować wszystkimi młodszymi dziećmi i pomagać we wszystkim, bo najstarsza córka była "chowana" po to, żeby bogato wyjść za mąż, i musiała być piękna, i mieć białe rączki :) Babcia umiała pięknie szyć, haftować, robiła też kwiaty z materiału, zabawki na choinkę. Mama odziedziczyła po niej zdolności, a ja po mamie, za to moja siostra twierdzi, że ma dwie lewe ręce i coś w tym jest, choć lubi robić na szydełku. Od babci uczyłam się nazw roślin (ona też mówiła "gladiole" i "georginie"), ona zabierała nas na wakacje na mazowiecką wieś, za którą - tak jak i za Warszawą - nigdy nie przestała tęsknić. Choć skończyła tylko czteroklasową szkołę powszechną (jeszcze pod zaborem rosyjskim, przed pierwszą wojną światową), dużo czytała; do końca życia, nawet kiedy już nie wstawała z łóżka, prosiła mnie o coś do czytania. Umarła, kiedy miała 87 lat, w pół roku po śmierci mojej mamy, bo stwierdziła, że skoro odeszło jej jedyne dziecko, to już nie ma po co żyć. Poznała jeszcze moje dzieci, ale one jej nie pamiętają, bo były wtedy zbyt małe. Nie miały też takiego szczęścia jak ja - ostatni z ich dziadków, mój ojciec, odszedł kiedy córka miała 7, a syn 5 lat.
OdpowiedzUsuńTwoje wspomnienie, Gardenio, jest piękne, a dom na zdjęciach bardzo przypomina mi dom siostry babci; tam właśnie zabierała nas babcia na wakacje.
Bardzo dziękuję Ninko za ciepłe słowa:)))
UsuńTwoja Babcia to widać kobieta z charakterem i odważna. Widać że umiała sobie poradzić w każdej sytuacji, i wiele z siebie dała Tobie. Wspaniale się czyta takie opowieści
Zbieram zaraz dzieciaki ze szkół i pędzimy do babci, czyli mojej mamy.
OdpowiedzUsuńTrochę się martwię bo zapowiadają opady śniegu, a to jednak kawałek drogi.
Babciom i dziadkom-zdrówka!
Aha, moja babcia na pelargonie mówiła-muszkatki I oczywiście georginie na dalie.To są nazwy łacińskie tych kwiatów , co ciekawe, znaczy gladiole i georginie.
Gardenio, mialas wspaniala Babcie i wspomnienia, ktorymi sie tu z nami podzielilas wzruszaja...Domek przecudny, takich juz coraz mniej mozna spotkac.
OdpowiedzUsuńMoja Babcia byla bardzo ciepla, rodzinna osoba. Gdy zyla - dom tetnil. Byla ogniwem, ktore trzymalo rodzine w "kupie"
Byla moja najlepsza przyjaciolka, uwielbialam z Nia przebywac.
Kiedys moze zostane babcia :) I bede sie starala, zeby moje wnuki mialy tak piekne wspomnienia o Babci jak ja mam :)
Moja babcia Marysia była sekutnicą, ale głównie dla dziadka. Stale mu wypominała, że to przez niego nie zrobiła "kariery".
OdpowiedzUsuńA dla mnie była dobra, pięknie dziergała na szydelku i haftowała cudne wzory kaszubskie (czemu akurat takie, nie wiem).
Babci ze strony ojca nie znam, bo jestem z nieślubnego łoża.
Za to prababcia Józia to był Anioł.
Pracowała jako kucharka w wiejskiej szkole.
Gotowała pyszną zupę ogórkową.
Obie już dawno nie żyją, ale stale są w mojej pamięci.
najkrócej, była i jest moja inspiracją do działania. Dlatego mam dom na wsi, dlatego tworzę swoje wiejskie płotki i rabatki, dlatego pamiętam, że kobieta ma dbać aby rodzina trzymała się razem. Dlatego i dzięki Niej. Nie ma jej z nami juz 9 lat a nadal za nią tęsknię!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten tekst.
Boszszsz, Dziewczyny, jak ja Wam zazdroszczę. Wychodzi mi, że prawie każda Babcia to fundament i kapitał. Nie miałam szczęścia poznać moich Babć. Może miałabym szansę w przypadku Babci ze strony Taty, ale jako dziecko miałam astmę, a na wsi uczulało mnie wszystko. Jechaliśmy więc do Dziadków i za dwa dni trzeba było uciekać, bo się dusiłam. Potem astma minęła, ale Babci już nie było.
OdpowiedzUsuńMam taki obrazek w oczach do dziś, idąc drogą do dziadków, daleko od szosy, szczęśliwa że przyjechałam że wakacje: wieczór słoneczko zachodzi, stoi babcia tuż za domem, patrzy na czubki drzew ozłocone słońcem.
OdpowiedzUsuńTaką ją zapamiętałam, wpatrzoną w las wyprostowaną wyciszoną wieczorną ciszą i spokojem.
Taka jest w mojej pamięci.
Bliska mi była bardzo. :)
Pięknie napisana opowieść.