Przez całe życie towarzyszył mi wiatr, w górach to normalne zjawisko, a szczególną specyfikę ma wiatr halny. Halny to wiatr dziwny, niepokojący, nieprzewidywalny, może być niszczycielski. Jego nadejście zwiastuje wał chmur tworzący się nad górami a stanowiący jakby odbicie zarysu gór na niebie. Pytamy się siebie nawzajem: "Widziałeś wał?? Ale będzie halny!" Ale czasem robi wszystkich w konia i się cofa na słowacką stronę. A potem znowu wraca... Drugą oznaką, że będzie wiało jest niebo stające w płomieniach... Przy zachodzie słońca tworzy się czerwona i pomarańczowa poświata na niebie, wygląda jakby był pożar na nieboskłonie. Kolejną oznaką jest zachowanie ludzi. Stają się nerwowi, wszystko ich wyprowadza z równowagi, nawet najmniejsze głupstwo potrafi rozpętać potworną awanturę. Inni mają chandrę albo płaczą , stany depresyjne się pogłębiają... No i piją, piją... Bynajmniej nie wodę. Znajoma, która prowadziła kiedyś nieduży bar, mówiła, że zawsze wie, kiedy będzie halny, drzwi od baru się nie zamykały i wszyscy się kłócili ze wszystkimi...
Ten zły wpływ halnego na psychikę znajduje niestety swój wyraz w samobójstwach popełnianych w tym czasie.
Ja reaguję w dwojaki sposób: wzmożoną nerwowością (zdarzało mi się rzucać talerzami na przykład, albo wrzeszczeć do zachrypnięcia...) albo sennością. Albo jednym i drugim , na zmianę. Sercowcy muszą bardzo uważać, to bardzo zły czas dla nich. Mieszkam niedaleko szpitala i słyszę wycie karetek jeżdżących wte i wewte. Ale ja lubię ten wiatr, pomimo wszystko. Lubię ciepłe powiewy na twarzy. lubię zapach prania , które schnie na tym wietrze błyskawicznie, lubię ten czerwony kolor nieba. Dziwnym zjawiskiem są wtedy pasy ciepłego powietrza, szczególnie odczuwane nad rzeką. Idziesz sobie, powietrze w normalnej, umiarkowanej temperaturze, a tu za chwilę wchodzisz w pas powietrza dusznego, ciepłego, zatykającego. A za chwilę znów normalnie.
Bardzo silny halny potrafi zniszczyć wielkie obszary lasu, jak ubiegłej zimy, jak w latach 60-tych. Poległy wtedy całe hektary lasu i po naszej i po słowackiej stronie. Smutek wielki patrzeć jak to żałośnie wygląda... Znam osoby, które długi czas po zeszłorocznej wichurze nie były w stanie pojechać do Doliny Kościeliskiej, tak przygnębiający był to widok.
Zupełnie czym innym jest zimny wiatr zachodni, zwany orawskim albo orawiakiem. To wiatr lodowaty, przeszywający na wskroś, wilgotny. Szczypie w nosy, wieje w uszy i jest bardzo nieprzyjemny i też groźny dla osób z dolegliwościami sercowymi. Jego nie lubię, moje kości też nie.
Pamiętam z dzieciństwa bajkę Wacława Sieroszewskiego "Dary Wiatru Północnego" To opowieść o chłopcu, który udał się do Wiatru Północnego po zadośćuczynienie, gdy wiatr zabrał jego matce ostatnią garść mąki. Dostał zaczarowany młynek, obrus i w końcu kije samobije. Przez swoje gadulstwo dał się oszukać nieuczciwego karczmarzowi i stracił dary.
Wiele jest też przysłów i porzekadeł związanych z wiatrem. Rozpędzić na cztery wiatry, kto sieje wiatr ten zbiera burzę, biednemu wiatr w oczy... Pamiętacie jeszcze jakieś?? I czy lubicie wiatr?
Pierwsza, niemozliwe?
OdpowiedzUsuńMiko, jakos nie wyobrazam sobie Ciebie wrzeszczacej i krzyczacej. Jak dla mnie jestes oaza spokuju.
OdpowiedzUsuńA u mnie tez wieje i to strasznie -19C, Zima sie rozpanoszyla:)
Z Goralami to nie latwo, oni wiedza swoje:)
Oj kochana, dobrze, że mnie w akcji nie widziałaś... Klnę jak szewc i rzucam czym się da (chociaż staram się nietłukącym) . Ale nie zdarza się to na szczęście bardzo często:))
UsuńMika, mnie też trudno uwierzyć w to, że potrafisz być tak wybuchowa:) Każdy ma jednak prawo czasami ostro się wkurzyć i porzucać talerzami:) Oby nie w bliźnich:)
UsuńDruga? niemożliwe :)
OdpowiedzUsuńZ wiatru to ja lubię "Przeminęło z wiatrem" :)
Pięknie Miko o tym wietrze napisałaś.
Lubię wiatr letni, ciepły, dający oddech, to co jest od 2 dni w Uć nie znoszę :/
"Przeminęło z wiatrem" też lubię, zwłaszcza Rhetta Butlera...
UsuńZ tym wiatrem, to i tak i nie:) Ogólnie kocham wiatr! Lubię czuć wiatr na twarzy, zawsze się wystawiam w jego stronę, zamykam oczy, kiedy czuję go w obu uszach, dokładnie wiem skąd wieje. Lubię jego niepokój i niepokój, który zostawia w duszy... Najlepsza zabawa z młodości, to w górach właśnie "położyć się" na wietrze - wspaniałe uczucie. Ale z drugiej strony... przeprowadziliśmy się w baaaardzo wietrzne miejsce. Jak zaczyna wiać, wieje przez tydzień. Zrywa dachy, łamie drzewa... Robiąc cokolwiek na zewnątrz zawsze trzeba myśleć: dobra, dobra, ale czy da radę, jak powieje?:) Trochę się więc perspektywa zmieniła, ale widać i to trzeba polubić.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
No właśnie, wszystko jest dobre z umiarem. Ale nie ma rady, jak u was tak wieje to trzeba się przyzwyczaić. W górach też lubiłam wiatr, ale nie taki, który zwiewał ze szlaku. Pozdrawiam ciepło Bazylio!
Usuńto ja czwarta. Lubie wiatr, lubie go slyszec, niekoniecznie isc pod wiatr...mialam kolezanke w podstawowce, ktorej Mama kladla jej kamienie do kieszeni plaszcza jak wial mocny wiatr, taka calineczka byla :)
OdpowiedzUsuńu nas tu (dacza) wialo caly wieczor straszliwie, raczej martwilam sie czy umarle brzozy nie zwala sie na kable rozne. puk puk....
Byly teraz huragany w UK, glownie od zachodu zakrecily w Szkocje robiac niezle spustoszenie, glownie w w elektrycznosci...z wiatrem trzeba tak samo uwazac jak z morzem - z respektem i patrzec dokola czy cos nie leci na leb.
bardzo mi sie podoba to niebo u Ciebie za oknem.
Zdjęcia słabe bo z telefona, ale przynajmniej widać ten pożar na niebie... Straszna drobinka musiała być ta twoja koleżanka, jak musiała chodzić z kamieniami w kieszeniach. U nas też mnóstwo ludzi na Mazurach i północy bez prądu. Ciekawe jak tam u Ewy z Mazur?
UsuńMoja córeczka jedna to taka drobinka. Dobrze, że u nas nie ma takich wiatrów.
UsuńTo uważaj na swoją Calineczkę:)))
UsuńMika, uważam, ale kamieniami bym jej nie obciązyła, za delikatna z niej istotka:)))
UsuńA ja piąta?
OdpowiedzUsuńNiby lubię wiatr, ale.
Dopóki człowiek mieszkał w mieście, to jakoś mniej miał szacunku dla sił natury. Teraz, na wsi, przyznam się, czasem się boję. U nas, w Izerach, też zdarza się wiatr typu halnego, chociaż jeszcze nie zdążyłam zauważyć, po czym poznać, że to właśnie on nadchodzi. Też jest ciepły, idzie od gór, od czeskiej strony, głowę urywa i migrenę przynosi często w darze.
Ale się grzecznie odliczacie, jak na zbiórce harcerskiej:))) Tak, to ten sam typ wiatru, fenowy. Własnie, o bólach głowy zapomniałam napisać, to też standard.
UsuńSzósta - tez może być:) Piękna opowieść o wietrze, a zachód słońca nad górami jaki urokliwy:)))
OdpowiedzUsuńCytaty o wietrze- proszę bardzo - z dziedziny mi ulubionej - żeglarstwa:))))
OdpowiedzUsuńZa dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj. [Mark Twain]
Jeżeli nie wiesz do jakiego portu płyniesz, żaden wiatr nie będzie właściwy. [Seneka Młodszy]
Żaden wiatr nie jest dobry dla okrętu, który nie zna portu swego przeznaczenia. [Konfucjusz]
Doświadczony żeglarz nie walczy z prądem ani wiatrem, ale pozwala im unosić się w obranym przez siebie kierunku. [Bolesław Prus]
Nieważne skąd wiatr wieje, ważne jak żagle postawię! [???]
Ale piękne cytaty! Zwłaszcza Seneka i Konfucjusz trafni, właściwie mieli tą samą ideę. A Mark Twain bardzo mobilizujący.
UsuńNo, ARTeńka jak zwykle przygotowana merytorycznie. :) Ja też Konfucjuszem i Seneką się zachwycam, ale i Prus mi dosyć, ekhm, że tak powiem, leży. ;)
UsuńPowiem Wam szczerze, że z tego żeglowania można wiele mądrości czerpać:))) Najlepiej czerpie się, oczywiście, żeglując, ale.. w razie braku jakiejkolwiek łajby pod ręka... można sobie poczytać cytaty:)))
UsuńByłam w Zakopanem , gdy czuć było jeszcze podmuchy halnego, o którym pisze Mika. Widziałam te zniszczenia.
OdpowiedzUsuńOddziaływanie halnego odczuwam i u siebie, mimo że mieszkam kilkaset kilometrów od Tatr.
Dla mnie ten wczorajszy wiatr byl straszny, caly czas wylo, gwizdalo i chcialo wyrywac drzewa z korzeniami, co zreszta w paru przypadkach sie udalo. Straz pozarna byla nieprzerwanie w akcji, sciagajac zwalone drzewa z torow i jezdni. Galezie lataly sobie dowolnie i bardzo trza bylo uwazac, zeby nie dostac w leb. Nawet nie ryzykowalam wyjscia z domu.
OdpowiedzUsuńTaka wisielcza pogoda...
Nie ma co ryzykować w taką pogodę, to naprawdę niebezpieczne. Takich huraganowych wiatrów też się boję. Oby już przestało u was tak szaleć!
UsuńTeż sobie Ciebie , Miko nie wyobrażam wrzeszczącej i rzucajacej talerzami, ale właściwie - dlaczego nie? ;) Mnie się czasem zdarzało rzucanie, ale książkami szkolnymi, albo jakimiś papiórami ;) teraz jestem bardziej wyciszona, co najwyżej słownie się wyżyję ;)
OdpowiedzUsuńWiatr lubię, oprócz takiego bardzo zimnego i lodowatego. Na moim osiedlu zawsze czuć wiatr, nawet podczas upałów. Jest takie jedno miejsce. Cóż, równina i blokowisko - wichry mogą hulać tu dowoli i kręcić się wokół budynków. Od paru dni mają pełne pole do popisu, chociaż z drugiej strony - nie czynią jakichś wielkich szkód, o dziwo. I bardzo dobrze.
Ciekawe zjawisko z tym halnym, że tak mocno potrafi na ludzi oddziaływać.
W czasach realnego socjalizmu ,kiedy budowane były takie typowe blokowiska ,budowano tak żeby wiatry nie uderzały w ściany budynku ,że wzgledu na straty ciepła .
UsuńBo ja taka cicha woda, wiesz... Wszystkie te wiatry górskie typu fenowego działają podobnie. W Austrii i Szwajcarii to nawet ostrzegają przed jazdą samochodem, bo refleks słabszy i dużo więcej wypadków się zdarza...
UsuńŚwietnie napisane. Podmuchy halnego docieraj czasem do nas. Moja babcia zawsze mówiła, że jak słońce zachodzi na czerwono to będzie wiało. Kiedyś bardzo lubiłam wiatr, nie mogłam wtedy usiedzieć w domu. Teraz już wolę lekkie podmuchy, chłodzące w lecie, niosące zapowiedź zmian w zimie i prozaicznie wymiatające pyły z miasta.
OdpowiedzUsuńMalownicze czerwone zachody słońca uwielbiam. Widziałam wiatrołomy w Tatrach, płakać się chciało
Miłej niedzieli..
Prawda, że taki wiatr o jakiś niepokój w duszę wprowadza? Gdzieś człowieka pcha , nie wiadomo gdzie. A wielu do knajpy:)))
UsuńTobie też dobrej niedzieli, spokojnej.
W twoim opisie zachowań ludzi w czsie halnego ,widać jak bardzo związani jesteśmy z przyrodą . Warunki zewnetrzne które najbardziej na mnie oddziałują to brak światła ,wiatr mi nie dokucza ,nie miewam migren ,nawet bóle głowy miewam bardzo rzadko . A wiatr lubię właściwie wszystkie jego rodzaje ,oprócz takiego mrożnego zacinającego jakimś opadem . Poprzedniego lata wybrałam się statkiem po Odrze na taką trochę dłuższą wycieczkę ,duło dosyć porządnie . Siedziałam sobie na przodku stateczku ,słoneczko świeciło ,wiater omiatał intensywnie ,krajobrazy się rozciągały ,cykałam sobie zdjęcia ,piknie było :)))
OdpowiedzUsuńJuż sobie wyobrażam tą wycieczkę po Odrze, musiało być wspaniale. Myślę, że ludzie to sobie jeszcze nie zdają sprawy do końca, jak dalece są związani z naturą, pomimo całej cywilizacji.
UsuńA mnie się wydaje ,że ludzie ,oczywiście nie wszyscy ,ale sporo , nie chcą przyjąć do wiadomości ,że jesteśmy cząstką natury i jesteśmy z nią nierozerwalnie związani .
UsuńJa lubię, gdy mi głowę urywa, ale czasem jest taki silny wiatr bardzo uciążliwy. Wczoraj pod wieczór zerwało linię energetyczną, prąd mamy od godziny, a wieje straszliwie więc nie wiem jak długo mieć będziemy.
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę sobie wyobrazić sobie Ciebie rzucającą talerzami czy niedajbuk wrzeszczącą.
Oj, życzę, żeby trochę zelżyło i prądu nie brakło! Hi, hi, potrafię wrzasnąć, wierz mi, tylko potem mnie zaraz gardło boli...
UsuńCześć Kurki, to ja - szczęśliwa teściowa ;-))))
OdpowiedzUsuńStrasznie u nas duje, strasznie... A ja tylko sobie myślę, jak to dobrze, że Jarek już w domu, bezpieczny.
Teraz tu w R. mamy wiatry często i mocne. Takie jakich nie zazaliśmy wcześniej. Dosłownie łeb urywa, kiedy muszę iść na pastwisko - pod wiatr. No i Padre miewa okrutne migreny wtedy...
Ale lubię słuchać wycia wiatru, kiedy siedzę w domu przy ciepłym kominku, a zwierzaki pozamykane i bezpieczne.
Boże, jak dobrze, że On w domu ! Straszne mieliście przeżycie.
UsuńInkwi, bardzo się ucieszyłąm, że się znalazł. To najważniejsze.
UsuńNo właśnie, ja mam też taką ambiwalencję, niby lubię wiatr, ale bez przesady, żeby tak jak od niemal tygodnia, czy nawet już dłużej, choć z krótkimi przerwami, wyło, dudniło, przewracało, miotało, zabierało prąd, wodę...
UsuńInkwi, i właśnie w takim momencie zaginął mąż Twojej córki. A jeszcze i lało u nas wtedy potężnie. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że gdzie Rzym, gdzie Krym, ale nie mogłam przestać o tym myśleć. O tym i o Was, co przeżywacie. Jak to dobrze, że tak się to skończyło.
Czytałam u Ciebie komentarz kobiety ze Szwecji i myślałam, że ma dużo racji w kwestii diagnozowania przez lekarzy. Wziąwszy chociaż przykład męża siostry Hany i tę tragiczną pomyłkę czy niekompetencję lekarki... Dlatego też myślę, żeby cisnąć lekarzy i wymagać wszechstronnych badań, choćby, i najlepiej, żeby tak właśnie było, nie doprowadziły one do niczego niepokojącego.
Uściski dla Was wszystkich, szczęśliwych już i spokojnych. :)
Inkwi, jak dobrze, że się odezwałaś!!! Bardzo wielka ulga, że tak się skończyło szczęśliwie! Ogromnie się cieszę!!! Zdrowia panu Jarkowi życzę.
UsuńTakie wyjścia na pastwisko pod wiatr to ciężka sprawa... I współczuję Padre tych migren...
Jolko , strasznie cię dawno nie było! Przykro mi, że was tak ten wiatr nęka, z taką siłą i na dłuższą metę to ciężka sprawa. Trzymajcie się tam dzielnie!
Bardzo sie ciesze, ze ziec sie odnalazl!
UsuńFakt, przeżycie było traumatyczne i nikomusieńku tego nie życzę. Za to radość teraz ogromna ;)
UsuńBędziemy Jarka doagnozować prywatnie i na pewno niczego nie zaniedbamy. Żeby się już, bukbroń, nigdy taka sytuacja nie powtórzyła...
No i jeszcze te trzy owce zaginione... szukaliśmy ich dzisiaj, ale widzieliśmy tylko baranka. Niestety, nie dał się złapać. Bez Zoriona - psa Ady - nie mamy szans. A Ada teraz, jak wiecie, zajęta hołubieniem mężusia ;-))
Tak to jest punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :)) Mogę lubić wiatr ,bo wychodzę do niego kiedy chcę , moje codzienne obowiązki nie zmuszają do zmagania się z nim . Szczególnie że wiatr jest bardziej uciążliwy dla tych mieszkających w małych miejscowościach i dla tych których praca wiąże się z kontaktem z natura . Po za tym wiatr jako jeden z żywiołów ,ma bardzo różne oblicza .
UsuńInkwi mnie także bardzo cieszy to ,że Twój zięć sie znalazł . Życzę Wam aby diagnozowanie Go nie było drogą przez mękę i byście trafili na kompetentnych i rzetelnych lekarzy :)))
U mnie wiało tak, że zerwało sieć trakcyjną i do 4 rano nie mieliśmy prądu.
OdpowiedzUsuńPiec CO się wygasł i w środku nocy musieliśmy rozpalać kominek... no w sumie całkiem klimatycznie było: kominek i świeczki :)
Ale jestem przeziębiona, więc ta pogoda mi nie sprzyja.
Wiatru nie lubię, zdecydowanie.
Pozdrawiam :)
Współczuję kłopotów, teraz brak prądu to katastrofa. Jak u mnie nie ma prądu to nie ma też i grzania, bo zapalnik w piecu gazowym na prąd. Jest jeden piec, w którym w razie czego można zapalić, na szczęście.
UsuńZdrowia życzę i pozdrawiam serdecznie!
Dbaj o ten piec - tak na wszelki wypadek. I o trochę opału do niego:)))
UsuńA ja Cie widzę miotającą talerzami, a one rozbryzgujom siem o ściany, i wrzeszczoncom przy tym niemiłosiernie gwarom góralskom, jako, że wprzódy halny Cie tak wnerwił ;p hej !
OdpowiedzUsuńTakiego wiatru, co to wyje nocą, i drzewa zgina do ziemi, to ja nie lubię ! Teraz tak właśnie wieje. Nie umiem oddychać na wietrze, wiater mnie zatyka. Ja lubię zefirek w goronc letnią. Lubię jak muska swojom delikatnościom moje rozgrzane ciało ;p
Z tą gwarą toś przesadziła, nie używam:)) Zefirek i bryza od morza przyjemne są... Ale prąd masz, na szczęście.
UsuńI ja, i ja lubię zefirki! Takie większe wietrzyki to już nie bardzo. Bywają groźne.
UsuńNie wyobrażam sobie Ciebie, Miko, "wrzeszczoncom gwarom góralskom":)))))
UsuńNie takiego lubię wiatru, jak ten, co wieje dziś, nie rozdrażnia mnie, ale raczej wpędza w melancholię, zwiastuje też kłopoty z klientami. Stają się wtedy nerwowi, awanturni, ogólnie jest wtedy, co robić:))
OdpowiedzUsuńWiatr toleruję latem, kiedy nadchodzi burza, wtedy lubię popatrzeć na gnające po niebie chmury, ale też się go boję. Czy nie złamie, albo wywróci drzewa na chałupkę, albo nie zerwie dachu. Mały, ciepły wiaterek w duży upał też jest ok i ten jesienny, który gania spadłe liście. Starsi ludzie, kiedy byłam dzieckiem, mawiali, że będzie wiało, widząc płonące przed zachodem niebo (słońce krwawo zachodzące). U mnie tak wieje, od wczoraj, że dudni mi w rurach kanalizacyjnych!!! Pod blokami strach chodzić, żeby na łeb nie spadł, jakiś garnek, ludzie różne klamoty za oknem i na balkonach trzymają.
Nie lubię takiego wiatru, miało być......lapć już nie ma literek wytarły się, piszę na oślep, jak nie sprawdzę wychodzą głupoty:)))
UsuńJak jeszcze pracowałam, to w szkole od razu było wiadomo, że będzie wiało, uczniowie byli nieznośni i uspokoić ich było ciężko.
UsuńJak na wytarte literki to i tak wychodzi ci świetnie!
Mam mieszanie uczucia jezeli chodzi o wietrzne fenomeny. Czasem lubie czasem nie...lubie na goracej plazy wenezuelskiej, kiedy gorac jest zabojczy a wiatr to prawdziwe zbawienie a na dodatek szumia wtedy palmy i fale sa balwaniaste...lubie kiedy lan zbozowy faluje i tez w cieply czas, lubie kiedy zawieje sniezkiem, ale nie lubie w portugalskim Porto gdzie wilgoc jest przerazliwie przejmujaca a wiatr ja wwiewa az do szpiku kosci i nie ma przed nia ucieczki nawet w domach, nie lubie wiatru w Andach w okresie sw,Jana kiedy to fruwaja galezie i wala sie drzewa czesto na dach...takie zdarzenie moj dom przezyl...wiec czasem lubie a czasem nie, czyli pewnie tak jak wszyscy.
OdpowiedzUsuńO rany, a czy to drzewo uszkodziło ci dom mocno??? Słyszałam, że w Portugalii faktycznie ta wilgoć jest okropna... Chyba się tam nie przeprowadzę, chociaż pięknie jest:))
UsuńUszkodzilo dach domu i domku gospodarczego, sie naprawilo sie i juz, ale ciagle mi zal tego drzewa co to spadl na dach, bylo przepiekne, takie pokrecone z fantazja, stare, w jego cieniu pieknie sie czuly biale kalie, ktore w Andach rosna na dziko...
UsuńW sąsiedztwie mojego domku rodzinnego rosły wielkie drzewa, stare lipy, dąb, jesion. Dąb i jesion ze względów bezpieczeństwa zostały dawno ścięte, ale konar lipy podczas wichury spadł kiedyś koło domu. Pamiętam tę wichurę, której towarzyszyło chyba oberwanie chmury. Wiatr ma różne oblicza...
UsuńMika, ładnie, ciekawie piszesz o halnym. Słyszałam o tym wietrze już wcześniej, że on dziwny, że wyzwala i że powoduje w ludziach wnerwa jakiegoś irracjonalnego, nigdy jednak nie doświadczyłam. A nie dalej jak wczoraj z Igorem rozmawialiśmy o wietrze, w tym o halnym właśnie, i synuś mi naukowo objaśniał, co i jak. :)
OdpowiedzUsuńWiatr jest fascynujący, nie ma co, ale mógłby już trochę odpuścić, bo nam napsuł prądu w okolicy i wody nie mamy, gary niepomyte, chyba sobie ze stawu wody nabiorę - tam nie brakuje po ostatnich deszczach. :]
Dobrej niedzieli, kurki drogie. :)
A, właśnie, i też jakoś sobie Ciebie nie imaginuję, jak wrzeszczysz i trzaskasz zastawą w drebiezgi. ;)
UsuńNie masz czego żałować, że nie doświadczyłaś, to jest nie do opanowania... Zdajesz sobie sprawę, że to z powodu wiatru, ale nie możesz nad sobą zapanować...
UsuńCoś wy w ogóle jakoś za dobrze o mnie myślicie...
Aha, i teraz nam się na pewno zechcesz pokazać od tej ciemnej strony... Fiu, fiu! Ale się będzie działo! :P
UsuńKto wie, kto wie...
Usuńa ciepnij Mikuś talerkiem :)
UsuńAle tak, żebym i ja tutaj, na górze mapy, usłyszała. Lub drżenie gleby poczuła. :)
UsuńJak będzie trzeba to się ciepnie...
UsuńMika!!! tez sobie Ciebie nie wyobrazam w takiej furii jaka opisujesz...przedwczoraj widzialam film, "Dzikie historie", argentynski, bardzo dobry, obrazujacy nieobliczalne reakcje ludzi na rozdraznaiajce zdarzenia...polecam, przerysowany ale swietny!!!
OdpowiedzUsuńDzięki, trzeba będzie obejrzeć:))
UsuńMika, swietnie napisane.
OdpowiedzUsuńHalny docieral i na Gorny Slask, dobre to bylo, bo oczyszczalo powietrze;)
Wiatr lubie tylko na zaglach:)
Albo nocny zefirek, jak Ewa.
Wichrowe wzgorza mi sie przypomnialy..Te wrzosy i nieustajcy, wyjacy w kominie-wiatr. Straszno.
Trzy lata temu w naszych wsiach byla straszna wichura, mojej sasiadce zlamala 12 drzew w ogrodzie. We wsi obok, ludzie potracili dachy nad glowa, bo pozrywalo dachowki. Na trasie spacerowej powalilo wiele drzew, min. taka piekna stara wierzbe, szkoda. Nasza budleja prawie odleciala, wraz z korzeniami..
Ta wichura 3 lata temu to nie zrobiła wam żadnych szkód? 12 drzew, nie wyobrażam sobie... Zawsze mi strasznie szkoda tych powalonych drzew.
UsuńWichrowe wzgórza strasznie mroczne... Brrrr....
Kwiaty polamalo i galezie, ale korytarz, ktoym wichura sie przetoczyla, przebiegal wlasnie, przez ogrod sasiadow. I nasza wies, oslonieta pasmem gorskim nie bierze pierwszego uderzeia wiatru na siebie.Zwykle ta miejscowosc obok, jest bardziej narazona.
UsuńMnie tez szkoda tych drzew.
Kolo stadniny, gdzie jezdzi moja D. pusto sie zrobilo i dziwnie. Taki stary drzewostan polozylo.
Kiedys mialam takie ekstremalne przezycie podczas wichury w Izerach...
OdpowiedzUsuńPo dyzurze wracalam z pracy autem, bylo ciemno. Jechalam sama. Wiatr podnosil mi auto. Duze galezie spadaly przed i za samochod. Zaplakana, przestraszona. Okolo 2km od domu niebo zrobilo sie czerwone, w bordo wpadajace... Stanelam i pomyslalam, ze to juz koniec swiata nadszedl... Gdy dojechalam do domu, to trzeslam sie jak galareta.
O matko, Orszulka, to już jakiś thriller... Chwała Bogu, że nic ci się nie stało... Dobrze, że dotarłaś cała i zdrowa.
UsuńPamiętam taki wypadek z zeszłorocznej wichury, ktoś jechał samochodem i drzewo mu spadło przed samochodem i za , pokazywali ten samochód uwięziony między drzewami, niesamowite szczęście miał ten człowiek.
Uściski!
Orszulko, wyobraziłam to sobie... Takie wichury są straszne.
UsuńTez przezylam taki horror, jechalam moim maluszkiem, fiatem 600 do Opola, zagle sie zrobilo ciemno, chmurzyska naciagely gnane wiatrem, biedy samochodzik wydawal sie ,ze poleci gdzies w przestworza, szybko polecilam mezowi zjechac z drogi, byla w glebi jakas restaurayjka, tam sie zaparkowalismy i juz w spokoju saczylismy herbatke goraca, co to smakowala jak boski nektar...kiedy sie skonczylo, nie moglismy jechac dalej bo droga byla zawalona konarami i drzewami, podejrzewam, ze, moj wladczy i nie znoszacy sprzeciwu rozkaz.,.zjezdzaj! uratowal nas od Bog jeden wie czego... a trzesienie ziemi przezylyscie kiedys? ja kilka razy...
UsuńKilka literek pomylilam, ale mysle, ze mozna zrozumiec co napisalam...
UsuńBrr, boje sie waitru. Wspolczuje przezyc dziewczyny
UsuńA ja tego trzęsienia....gdzie uciekać??? Pod stół?
UsuńW Alzacji bylo kilka, przezylam dwa Jedno mialo sile 5,3, drugie bylo slabsze.
UsuńWybieglismy wszyscy na ulice. Taki odruch. A Ty Grazyna?
A slyszalas takie wycie przed trzesieniem ziemi, jakby sie zimie rozstepowala?
Te moje trzesionka tez byly okolo 4 czy 5 stopni, wiec nie takie tragiczne ale uczucie jest conajmniej dziwne...oczywiscie wszystkie nauki na temat jak sie zachowac ida w zapomnienie i czlowiek wylatuje na ulice najczesciej, tym bardziej, ze bylam we wszystkich przypadkach na parterze, blisko wyjsciowych drzwi...a raz w samochodzie zaparkowanym i pamietam, ze dluzszy czas sie zastanawaialam, kto jest taki bezczelny ze rusza i kolysze moim autem...zanim do mnie doszlo,ze to trzesie sie ziemia wszystko sie skonczylo...
UsuńChyba bym nie chciała takich ekstremalnych doznań jak trzęsienie ziemi... Z najbliższych mi okolic to było kilka lat temu trzęsienie w Czarnym Dunajcu, tak, że nawet trochę szyb poleciało i w domach się meble przewracały, ale krótko na szczęście. A ja w czasach licealnych przeżyłam tąpnięcie na Śląsku, byłam wtedy w szpitalu w Bytomiu. W nocy tak solidnie tąpnęło, że moje łóżko na środek sali wyjechało... Nie było to przyjemne.
UsuńMika, ciekawe czy to byl ten sam czas, gdy kolezance mojej mamy odjechaly schody i nie przyszla do pracy..Nam sie tylko obrazki zakolysaly i szklanki wypadly z wiszacej osaczarki. Bytom sie kiedys zapadnie. Caly.
UsuńTo było w połowie lat 70-tych. Jak to schody odjechały???
UsuńMika, a wiesz, że to trzęsienie i do nas doszło. W mieszkaniu kwiatki pospadały z takiego teleskopowego kwietnika. I komunikaty były, że się ziemia trzęsie u nas. Ja tego nie czułam.
UsuńMika, w kamienicy, na skutek wstrzasow, przemiscila sie klatka schodowa, i tam gzdie normalnie byly schody, ziala wilke dziura. Ewakuowano ludzie przez balkony.
UsuńEwa, to slaskie?
Przepraszam za bledy!
UsuńNie, jakieś w Europie były wstrząsy i echo przyszło aż do nas. Siostra moja czuła, że się trzęsie, ale gadałam z z siostrą, to musiało być w latach 80 -tych, bo jej syn miał wtedy z 4 latka. I ona była w domu, bo wlaśnie się wprowadzili do nowego mieszkania. Ja w tym czasie byam w pracy, ale w przeciwnej części miasta. I u nas nic się nie czuło. Tylko słyszeliśmy komunikat w radio.
UsuńKasia, to nieźle musiało tąpnąć jak schody całe ruszyło!!!
UsuńDobrze, że tylko schody i nic nikomu się nie stało. Kasia napisała, że cały Bytom kiedyś się zapadnie. To bardzo prawdopodobne. Mam tam rodzinę i trochę słyszałam o tąpnięciach.
UsuńU nas też wieje okrutnie! Wiatr jest strasznie zimny, odmroził mi palce, ale temperatura na dworze nie jest niska. Rufi kuśtyka po kałużach, a ja czuję się strasznie depresyjnie. Mam nadzieję, że w końcu skończy się ta zła passa jaka ciągnie się od początku roku,
OdpowiedzUsuńProwadzę rozmowy z Fundacja Kocie Życie i myślę, że niedługo będziemy mogły ruszyć z aukcjami. :)
super wiadomość :)
UsuńNo, i to jest nareszcie dobra wiadomość :)
UsuńO, świetny pomysł!!!
UsuńByłam w 3 miesiącu ciąży, kiedy, w lipcu, nocą, nadeszła straszna burza. Mieszkałam wtedy na wsi, u rodziców. Kiedy nadchodziła nocna burza, mama wstawała, schodziła z sypialni na pietrze, nas też budziła. Miała przygotowane dokumenty i pieniądze, ubieraliśmy się, żeby w razie uderzenia pioruna i pożaru uciekać. Ta burza zapowiadała się strasznie, pioruny biły blisko takie, suche, trzaskające, a potem przyszedł wiatr. Wył strasznie, za oknem nie było nic widać. Zwalił kilka dachówek, a deszcz błyskawicznie przeleciał przez strych i zaczęło mi kapać z sufitu na łóżku. Bałam się okropnie, że ja w tej ciąży,a tu może trzeba się będzie ewakuować. Jak wiatr lekko ucichł zerknęłam przez okno i było za nim jakoś tak jasno, taka przestrzeń. Okazało się, że wicher przewrócił sąsiadową stodołę. Szkód było dużo, poprzewracane słupy telefoniczne i elektryczne, zerwane dachy, uszkodzone budynki. Wtedy jeździłam do pracy na rowerze 2 km i tak jadąc do tej pracy przyglądałam się zniszczeniom. Cała aleja wielkich topoli przy drodze zniknęła, drzewa leżały, na szczęście nie na drodze tylko na polach, bo wiatr wiał z południa na północ. Jedna tych topoli leżała na domu mojej koleżanki, Zniknął taki lasek w którym rosły tylko topole, wszystkie były przewrócone lub ułamane w połowie, jak zapałki. W mojej pracy cała jedna ściana była zalana, ciekło przez sufit. Tam gdzie przeszła trąba, zniszczeń było dużo, szczególnie drzewa w lesie i dachy. Na szczęście to była noc, nie było ruchu na drogach i nikomu nic się nie stało/ To chyba było najgorsze przeżycie związane z wiatrem.
OdpowiedzUsuńNa topole trzeba uwazac, kruche sa bardzo.
UsuńW Parku Praskim, w ktorym bywalam co dzien na spacerach z dziecmi, tez duzo topoli. I jakis czas temu, podczsa slnego wiatru, konar uderzyl kkobiete spacerujaca z dzieckim, zginela na miejscu.
O matku bosku, Mnemo, znaczy bylas pod opieka bogow pieronowych! uchronili Was :)
UsuńTo faktycznie traumatyczne przeżycia, całe szczęście, że nikomu nic się nie stało...
UsuńJa się od dziecka boję piorunów i burzy. Wiele razy burza spotkała mnie na polu, łące. Do 12 roku życia pasłam krowę na łące. Znacie to? Po szkole krasula na łańcuch, książki do czytania do torby i jazda napaść żywicielkę. Dopiero po powrocie lekcje się robiło. Latem to od rana do wieczora z krasulą na łące, takie wakacje były, ale lubiłam, bo kąpaliśmy się rzecze, czytałam książki, kupa dzieciaków pasła krowy.
UsuńJa krowy czasami przyganiałam z pola. Zdarzało się, że trzeba było zdążyć przed burzą. Różnie wychodziło. Te błyski wokół... A na niebie zygzaki. Cały czas boję się burzy.
Usuńja nie miałam styczności z krowami, raczej się ich bałam, takie duże mi się wydawały... Za burzami nie przepadam, a pies się okropnie boi. Raz złapała mnie burza w górach i to było przerażające doświadczenie.
UsuńA ja się kiedyś krów nie bałam, wydawały mi się takie łagodne. A teraz się boję:)
UsuńChyba odchodzisz od natury Kalipso :)))
UsuńMnemo krowy pasała, moja mama i kozę ,bardzo ciepło o tym opowiada ,szczególnie o kozie :)))) Wyglada na to że była z ta kozą zaprzyjazniona :)))
Ja jak przebywałam nieraz na wsi to przepinałam krowy na łańcuchach ,albo przyganiałam z pastwiska :))))
Chyba masz rację, Mario:)))
UsuńNie mam już kontaktu z takimi zwierzętami, stąd te dziwne obawy w związku z nimi. A krowy mają piękne oczy:))))
U nas w Szkocji niby ciagle wieje, czasami tylko nie wieje, huragany sie zdarzaja w styczniu najwieksze, tak jak ten ostatnio... Z tymi wiatrami to tutaj troche tak jak z halnym, zawsze przynosi ocieplenie, chocby tylko na jeden dzien ;-) Ale takich huraganów jak w Polsce, szczególnie w czasie burzy w czerwcu, lipcu, to nie widzialam nigdzie. Tak jak dziewczyny wyzej pisaly. Tylko ze w taki polski huragan to powieje pare godzin i przestaje a tu potrafi pare dni tak duc... Potem sie dziwicv ze ludzie nerwowi chodza i nieuczesani...
OdpowiedzUsuńw 1986 w pazierniku byl slynny huragan, ktorego nadejscie bylo zbgatelizowane przez pana pogodowego w tv...darli z niego lacha calymi latami potem. Michael Fish mu jest. To, co sie dzialo to zupelny koniec swiata - odpadaly koncowe sciany budynkow (kolo mojego Wujka, widzial z okna, jak wlasnie wiatr zerwal kawal dachu i koncowa sciane, a ludzie siedzieli na kanapie w salonie i nagle okazalo sie, ze ich widac...miliony drzew zniszczonych. Jest dzielnica Londynu (wszystko wlasciwie dzialo sie na poludniu Anglii) i nazywa sie Seven Sisters - od starych niezwykle siedmu debow...zostala jedna siostra, wydaje mi sie. Facet, co gral Rene w 'Allo 'Allo jechal chyba sobie samochodem i upadajace drzewo tak polecialo, ze galaz przebila sie przez przednia szybe i wbila mu sie w glowe....a na naszym polnocnym wschodzie, to troche powialo, elepstrycznosci nie bylo raptem z 10 minut i tyle...
Usuńa w Szkocji - ale mowimy o dalekich wyspach (znajoma mieszka hen hen; jak jechala na wielki festiwal/kiermasz robotkowy niedaleko Worcester, to najpierw samochodem , potem promem, potem autobusem, potem promem, potem autobusem, potem samolotem (Birmingham), pociag iem i rozstawnymi znajomymi co jechali na kiermasz. wiec u niej zawsze wieje i bylo ostrzejszy wichur, aoni akurat kupili nowa lodowke, wiec stara wystawili za drzwi od kuchni do ogrodu. I ona mowila, ze jak powialo nagle i ostrzej to ta lodowka przeleciala spod domu iles tam metrow wglab ogrodka... od takiego wchuru to dopiero czlowiek nieuczesany jest!
Iwona, witamy serdecznie Szkocję!! Nie byłam nigdy, ale jakiś sentyment mam , przyroda piękna choć groźna... U ciebie to dopiero może wiać... Za to żadna ekstrawagancka fryzura nikogo nie zdziwi:))) Przyzwyczaiłaś się już do tej pogody?? Pozdrawiam serdecznie
UsuńOpakowana, jak widać nietrafione prognozy pogody wszędzie się zdarzają, nie tylko u nas:))
Usuńta byla wybitnie nietrafiona , bo pan Fish oznajmil, ze wlasnie ktos zadzwonil do studia mowiac, z eprzyleci straszliwy huragan, a ona wrecz gwarantowal, takim poblaziwym glosem, ze NA PEWNO nie bedzie huraganu, ze on wie na pewno i zapewnia.... hrehrherherherherherh
UsuńPamietacie te traby powietrzne, ktore przeszly nad Strzelcami Opolskimi kilka lat temu? To byla kleska zywiolowa. Kilka osob zginelo, rzucilo autobusem , w ktorym jechal zespol "Slask".
OdpowiedzUsuńA my bylismy wtedy w podrozy do Polski i zatrzymalismy sie we Wroclawiu na nocleg. Glowa mnie bolala strasznie cisnienie bylo ekstremalnie niskie, niebo granatowe, silny wiatr. Pamietam, ze bylismy w restauracji hotelowej, gdy zadzwonila moja mama, pytajac gdzie jestesmy, bo ona cala w nerwach, czy wiemy co sie dzieje.Kelner wlaczyl tv i oczy sie nam zrobily , jak spodki. Kataklizm! Nastepnego dnia przjezdzalismy autostrada, obok miejsca gdzie traba przeleciala, straszny to byl widok ! http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/tngallery?Site=NO&Date=20080815&Category=GALERIA&ArtNo=278353681&Ref=PH
Tu niesamowity film: https://www.youtube.com/watch?v=3dj7gU7DO4g
UsuńPrzerażające jak jesteśmy bezsilni wobec takich kataklizmów...
Usuńo cie florek...okropne.
UsuńO matko, ale ktoś miał zimną krew, żeby to tak kręcić...
UsuńMika dopiero teraz przeczytałam, że mnie wywoływałaś:)))
OdpowiedzUsuńFajnie, że kuzyn się odezwał, chyba nieźle się zdziwił jak znalazł tyle informacji o własnej babci w necie.
Kochana, ja Ci te obiecane zdjęcia zrobię,( a teraz nawet mam czym) jak się ta pogoda opamięta i uspokoi.
Wieje i wieje , raz silniej raz słabiej. W nocy wiatr walił o szyby deszczem z siłą kamieni, myślałam już że szkło nie wytrzyma. Teraz trochę zmitygował ale na poprawę mojego nastroju jakoś to nie wpłynęło. Czyżbym się miała okazać meteoropatą na starość, mam nadzieję ze nie. Chyba tylko to wiatrzysko tak mnie męczy.
Nie lubię dziada i kropka .
Takiego to nikt nie lubi...
UsuńZe zdjęciami spokojnie, mogą być na wiosnę:))) I jakbyś mogła, to może coś z cmentarza w Urzejowicach?
Jasne jak tylko uda mi sie tam dotrzeć. Moi pradziadkowie tez tam leżą.
UsuńWiatry zmieniają nas zmieniają świat. Są wietrzni ludzie sami jak wiatr, dziś tu jutro tam. Taką miałam koleżankę. Osoba niesamowita, na spotkaniu T. - "pozwólcie że zjem śniadanie, nie zdążyłam zjeść" godzina 19. :)
OdpowiedzUsuńNie lubię wiatru takiego jak Mika pisze lodowaty przeszywający na wskroś. Drzew szkoda każdego w naszej lipowej alei przed oknem złamał piękną dużą lipę. I dziwne bo z korzeni wyrosło kilka pni i teraz jest zamiast jednego prostego pnia kilka silnych i nie dających się złamać pni na jednym korzeniu. Patrzę na nie z okna przechodzę i pogłaszczę. Ścieli ze strachu potężną topolę u nas i co? Mnóstwo nowych gałązek dookoła grubego pnia. :) Aleja Lipowa cieszy oczy dalej mimo wiatrów, widzę że są sadzone młode lipy w miejscach ubytków. Nie lubię przenikliwego wiatru zimnego ale generalnie lubię wiatr niesie zmiany ze sobą.
Bardzo mi szkoda lasów powalonych czy tak bardzo są słabe nasze drzewa że aż las cały kładzie się pokotem?
Fajnie to napisałaś,też mam wrażenie, że wiatr działa oczyszczająco... Fantastyczna sprawa z tą lipą i nowymi pniami, żywotna roślina! jak widzę u nas ogromne świerki powalone przez wiatr, to zawsze mnie zadziwia, jaki one mają płytki system korzeniowy! Dosłownie tuz pod cienką warstwą ziemi. Rozrastają się poziomo, a nie w głąb, dlatego tak poddają się wichrowi.
UsuńWiatry niosą zmiany, to prawda. Także wiatr historii. Zazwyczaj niosą też ofiary.
UsuńDrzewa połamane jak zapałki, wymłócone jak zboże - smutny widok...
A ja myślałam,że tylko ja tak na wiatr reaguję ze jestem podminowana, spać nie mogę i miejsca znaleźć. Takie niebo to od dziecka wiem, że nazajutrz będzie duło. Ale pięknie wygląda.
OdpowiedzUsuńA widzisz, a to po prostu norma. Jak ma wiać halny, to moja kuzynka w Krakowie już dwie noce wcześniej nie śpi. A moja sąsiadka z kolei ma takie pragnienie, że potrafi 5 butelek wody mineralnej wypić jak ma wiać. Różne są reakcje...
UsuńKurczę a ja się zastanawiałam w piątek , czemu mi sie tak chce pić.
UsuńTeraz już wiem, to na to paskudne wietrzysko. Nie wiedziałam ze tak to może działać.
No proszę, czego to się człowiek o sobie z bloga nie dowie... :)) Gardenio kochana, jakbyś już z wiosną dotarła na ten cmentarz, to mogłabyś się rozejrzeć za grobem moich pradziadków? Co prawda nie wiem, czy ten grób jeszcze istnieje... Ale kto wie, po tych niesamowitych wydarzeniach, które mnie spotykają za pomocą internetu i życzliwych osób wszystko jest możliwe:)))
UsuńWłaśnie do czego ten internet może się przydać:)))
UsuńMikuś ja tam planuję być wcześniej niż wiosną, niech się tylko ta aura wygłupiać przestanie.
Jasne że popatrzę, przypomnisz mi na @ nazwiska dobrze?
Oczywiście, dzięki:))
UsuńHalny, taki ciepły, a ciśnienie skacze i serce podchodzi do gardła. Przed każdym wiatrem niepokój i nigdy nie wiem, czy będzie wiatr czy to przeczucie, że coś nie tak w rodzinie (odczuwam to zawsze). No to najpierw za telefon i sms-y czy wszystko OK.
OdpowiedzUsuńWczoraj po raz pierwszy spadł prządny śnieg, a wiało tak, że jak chciałam się osłonić to kolejną parasolkę mam złamaną. Jakoś zawsze wtedy myślę, że dobrze, że jestem na lądzie a nie na morzu.
Na morzu mogłoby być nieprzyjemnie... Przyznam , że w nerwach czekam na informacje o nazwiskach naszych marynarzy, którzy zaginęli u wybrzeży Szkocji. Na tym statku pływał mój kolega z klasy, tylko nie wiadomo, czy płynął tym rejsem...
UsuńOessu, byle go tam nie bylo. I tak samo myślą wszyscy krewni pozostałych. Jakie to w gruncie rzeczy okrutne.
UsuńPrzebrnęłam przez wszystkie komentarze i wichrowe opowieści. Kilka lat temu (4, 5 ) przeszedł huragan nad Puszczą Niepołomicką i wzdłuż trasy kolejowej Kraków - Tarnów. Wyglądało to tak jakby jakiś olbrzym szedł lasem i kosił drzewa. Pasmo, szerokości kilkudziesięciu metrów , drzew złamanych w połowie, na przestrzeni gdzie rosły rzadziej, wyrwanych z korzeniami. Nie zapomnę tego widoku.
OdpowiedzUsuńTakie widoki mnie zawsze przygnębiają...
Usuńto jakas tromba powietrzna pewnie byla....w sumie na szczescie jak taki wir leci to jest dosc waski...choc nie zawsze :(((
UsuńMnie podobnie jak przy pełni nastraja tak do roboty, w ruch idę i już, choć i podqrzona chodzę też wiec lepiej mi w drogie ze złym słowem nie wchodzić :)
OdpowiedzUsuńOstatnio wieje ciągle właściwie więc siły życiowe na wyczerpaniu! :)
Ale za to ile roboty odwaliłaś!!!
Usuńznaczy jakby co, jakby wialo, to ja do Ciebie telegram i przylecisz i okna umyjesz??? bo mnie wichur zadnej energii nie dodaje, a do mycia okien to juz nigdy ;P
UsuńHolandia to też wietrzny kraj, przynajmniej mi się tak trafiło. Wiało cały tydzień, jak tam byłam, a oni na tych rowerach pod wiatr zaiwaniali:)
OdpowiedzUsuńByłam kiedyś w Holandii, ale pogoda akurat wtedy była piękna. Do tego ja młoda i z fatygantem, jak by to pięknie określiła Opakowana:), który później został moim mężem. Pomykaliśmy na rowerach i nocowaliśmy na kempingu, po którym kicały swobodnie króliki. Wiało jedynie nad morzem, ale porządnie. Pamiętam wielkie fale i lodowatą wodę.
UsuńAle romantycznie... Tylko szkoda, że woda lodowata:))
UsuńWoda lodowata, ale przy brzegu można było sobie pospacerować:))) Spotkałam się tam wtedy z koleżanką z dzieciństwa, która wyprowadziła się do Holandii jako bardzo młoda dziewczyna. Miło wspominam ten wyjazd:)))
UsuńCzas już na mnie dzisiaj na grzędę sypialnianą, jutro mnie czeka wizyta u chirurga i muszę jeszcze nastawić sie pozytywnie. Śpijcie dobrze kurki i niech wam wieją pomyślne, delikatne, cipłe wiatry.
OdpowiedzUsuńPowodzenia jutro! Dobrej nocy:)
Usuńno to 3mamy kciukasy!
UsuńBędzie dobrze:)
Usuńmusi być!!
UsuńDziefczyny kochane, dzięki za wsparcie. Oj, potrzebne było. Niby nic dużego ale:
Usuńmyślałam, że pan doktor najpierw obejrzy a potem zadecyduje czy tniemy, czy nie
na myśleniu się skończyło
pani pielęgniarka zaprowadziła mnie od razu do zabiegowego
po 10 min. wszedł......... staruszek na trzęsączych się nogach
przedstawił się, na szczęście uścisk ręki miał nietrzęsączy, ale już zaczynało mi być mdło
zapytałam grzecznie leżąc już pod lampą czy będzie bolało
nieeeee, tzn. będzie znieczulenie bołało
darłam się tak, że wszyscy w poczekalni chyba zwiali
pani pielęgniarka pokazała mi odbite na jej ręce 4 ząbki, pacjentki z zeszłego tygodnia, co to też miała niski stopień tolerancji bólu
następnie usłyszałam: daj mi flamaster żebym wiedział gdzie ciąć
wszystko poszło błyskawicznie ale lekko zasłabłam
jak już wychodziłam usłyszałam od pielęgniarki że zapraszają ponownie, nie muszę mieć skierowania
chodzić już jako tako mogę
A poza tym to do poludnia śnieg i wiatr a teraz wiatr i deszcz.
cześć Kurki Złotopiórki :) ależ jestem urobiona, ledwo na oczy patrzę! od piątku godziny ślęczenia nad efektem olewactwa innych i starania, żeby błędy poprawić i wyprowadzić wszystko na prostą, horror! szybciej sama bym zrobiła, ciężko poprawiać po innych! ale czasem mus ;) a wiatr za oknami też mi towarzyszył, jak Wam wszystkim, chociaż chyba słuszniej go wietrzyskiem nazwać ;) spokojniejszej już nocy Wam życzę, dobranoc :) ooo Kalipso dziś jak zwykle światło gasi? :)
OdpowiedzUsuńjednak chyba ja? ;) kolorowych snów
UsuńNo właśnie się już zastanawiałam czemu cię nie ma. Współczuję poprawek, ja też wolę sama niż coś poprawiać po innych. mam nadzieję, że już skończyłaś?
UsuńElaja, myślałam, żę już wszystkie Kurki śpią. Dzisiaj zamknę:)))
UsuńKurnik zamknę:) albo zgaszę światło!
UsuńKalipso, oj nie wiem, czy się uda te gaszenie ;) u mnie jeszcze wciąż jasno ;) ale na dziś koniec roboty, ciężki tydzień będzie niestety, a rano na 8 do biura trza się dowieźć! Mika, ale w środę mam święto bez wieczornego ślęczenia nad papierami - Zuzka zaprosiła nas do przedszkola na występy z okazji Dnia Babci i Dziadka, stawimy się w komplecie do naszej gwiazdeczki :) dobranoc :)
UsuńLubię wiatr, oprócz tego lodowatego. Budzi we mnie rodzaj euforii i jednocześnie respekt. Moja mama nie lubiła, kiedy za oknami silny wiatr szarpał gałęziami drzew, a ja, przeciwnie, lubię ten szum, szelest liści i czuję się bezpieczna. Chyba rzeczywiście te peerelowskie osiedla (na takim mieszkam) były tak budowane, żeby wiatry nie uderzały w ściany budynków. No i nie pracuję gdzieś na zewnątrz, gdzie musiałabym się zmagać z wiatrem. Jednak pamiętam, jak kiedyś, na początku lat osiemdziesiątych, wiatr był tak silny, że przesuwał ciężkie, metalowe śmietniki - ot, tak, sunęły sobie po chodniku po kilkanaście metrów, zatrzymywały się na chwilę i potem znowu jechały :) Wydawało mi się to zabawne, ale następnego dnia nie mogłam dojechać do pracy, bo droga była zarzucona połamanymi drzewami.
OdpowiedzUsuńMoja babcia też mówiła, że czerwone niebo, kiedy zachodzi słońce, zwiastuje silny wiatr.
I jeszcze, lubię wiersz "Dwa wiatry". Nawiasem mówiąc, żadne, choćby najnudniejsze analizy, nie są w stanie zepsuć mi przyjemności czytania czegokolwiek; to tak a propos tego, że niby "przerabianie" w szkole obrzydza lekturę.
Jak fajnie, że przypomniałaś ten wiersz o dwóch wiatrach, też go bardzo lubię a zapomniałam o nim. Mnie też szkolne analizy nie odstraszyły od czytania, na szczęście.
UsuńTo ja jeszcze dorzucę coś o wietrze ale, żeby było inaczej - wietrze na morzu:) Co prawda nie przeżyłam bardzo silnego sztormu (10 w skali Beauforta), ale pływałam przy silnym wietrze (6 stopni w skali Beauforta, a nawet kilka godzin przy wichrze (sztormie (8 stopni w skali Beauforta).
OdpowiedzUsuńProszę sobie wyobrazić człowieka zalewanego wiadrami zimnej wody, stojącego w strugach deszczu przy sterze. Jedynym "urządzeniem", które może poprawić mu nastrój jest stalowa linka, którą jest przypięty do masztu. Czasami jednak maszty się łamią... No i ta świadomość, że od jego odporności i tego, co zrobi ze sterem, zależy życie kilkunastu członków załogi.
Brzmi dość przerażająco... Żelazna z ciebie dama, Arte!!! Zimno mi się na samą myśl zrobiło...
UsuńTy jestes zuch dziewczyna!! Zazdroszcze...ja w pewnym momencie zdalam sobie sprawe, ze za bardzo boje sie morza zeby plywac na czyms tam (a mielismy mieszkac na jachcie...kiedys...), wiec kocham morze z brzegu. :)
UsuńOch, zamarzyły mi się rejsy, gdy tylko przeczytałam o mieszkaniu na jachcie:)
UsuńZ brzegu tez można podziwiać morze:)))
Miko, nic takiego złego nie przeżyłam osobiście:) Tak sobie myślę, że na moich rejsach łagodziłam... wiatr i obyczaje:))))
Choć tzw. szelek asekuracyjnych używałam, szczególnie na nocnych wachtach:)))
Trochę mi się nawiasów pogubiło:))) Dodam jeszcze, że podczas mojej ostatniej próby wejścia na Śnieżkę wiało ponoć 200 km/h (tak mówili w telewizji:))) To już się nie mieści w żadnej skali Beauforta:)
OdpowiedzUsuńWeszłaś czy zawróciłaś?
UsuńZawróciłam zdziwiona, że tak trudno iść. Posądzałam siebie o tak marną kondycję z powodu zbyt długiego siedzenia przy komputerze. Choć zastanowiło mnie, że w Tatrach bez problemów udało się wejść po śniegu na Gąsienicową.
UsuńDopiero w domu dowiedziałam się, że wiało tak mocno:)
A jeśli chodzi o wiatr na morzu, to w książce "Znaczy kapitan" (mam nadzieję , że się nie mylę) napisano, że życzenie pomyślnych wiatrów jest obrazą dla żeglarza; żeglarzowi życzy się silnych wiatrów, bo prawdziwy żeglarz z każdym wiatrem sobie poradzi, a najgorsza dla żeglarza jest cisza morska :)
OdpowiedzUsuńTo już Arteńka będzie najlepiej wiedziała, czego się życzy:)))) Nasz wilk morski!
UsuńNinko, masz rację;))))
UsuńŻyczenie "pomyślnych wiatrów" sugerowało wątpienie w umiejętności żeglarskie adresata życzeń:))) Jak mi dasz trochę czasu, to Ci nawet odszukam odpowiedni fragment książki:))))
Do najgorszych zjawisk na morzu dołożyłabym mgłę.
Żeglarzowi najlepiej życzyć "stopy wody pod kilem":)))))
UsuńNa „Polonii” podczas jednej z podróży, w której to Andrzej Strug stale gościł na mostku i kapitan zmuszony był dawać wyczerpujące odpowiedzi na wszystkie tematy interesujące wielkiego pisarza, usłyszeliśmy kilka słów o mechanikach:
Usuń- Znaczy, cisza była największym wrogiem żaglowców, a nie sztormy. Długie okresy ciszy, spotykane przez duże żaglowce, były główną przyczyną przedłużania się podróży. Nie sztormy. Z silnymi wiatrami dobrzy marynarze dawali sobie radę z łatwością, podczas ciszy najlepsi żeglarze byli bezradni. Znaczy, życzono dawniej żeglarzom wyłącznie silnych wiatrów.
Życzenie pomyślnych wiatrów było dla żeglarza największą obrazą i wyrażeniem nieufności dla jego wiedzy żeglarskiej. Znaczy, żądza przygód zrodziła nawigatorów. Znaczy, cisza zrodziła maszyny i mechaników.
[Znaczy kapitan, Karol Borchardt, rozdział Wojny krzyżowe] fragment specjalnie dla Ninki:)))
Donosze, ze jak bede pisac bardziej od rzeczy niz zwykle to dltego, ze wlasnie wypilam DUZA szklanke prezentu swiatecznego od synusia i synusiowej, czyli Beerliner Winter - recznie tloczony sok japkowy, cynaon oraz wodka czysto berlinska. Japko oraz cynaon cudne wspolgraja, dolalam sobie dobrego soku japkowego a wodeczki W OGOLE sie nie czulo. w ogole...not to wypilam te ogromna szklanice...no i teraz wiem,z e ta wodeczka jednak tam jest, hrehrherherhrherherhehrhrhe. Ide dopychac kolankiem (tym zdrowszym) walize - jutro wyjazd dodom (zaczy jukej)...
OdpowiedzUsuńhrehrehrehrehre ... ja tam jak Ciem czytam, to zawsze siem czujem jak po szklaneczce. Po dużej, oczywiście :)))
Usuńostatnio też takie miksturke piłam, że WOGLE się nie czuło w niej wodki. A jednak była !
A wogle to dziędobry !
UsuńSię zgadzam z przedmówczynią, też czuję te szklaneczki w tekście:)))
UsuńJak ci było, Opakowana, w kraju? Wracasz chętnie czy serce ci krwawi? hrehre :))
UsuńTez dziędobry choc teraz to juz zaraz dobranoc...
Usuńa jaki ja dzis email wyslalam do firmy...ale kobitka zrozumiala!! Dla mnie samej bylo to okrutnie skomplikowane i przy moich umiejetnosciach uplatania najprostszych rzeczy sama chyba nie zrozumialam co napisalam, hrehrehrher a to bylo przed napojem :P
Ewa - moj obecny maz (tak o nim przy nim mowie, zeby, hrehrehre) do mnie po raz pierwszy zagail, jak z kolezanka poszlysmy na imprezke, ktora urzadzal ze swoim wspolmieszkancem w akademiku i chlopacy zrobili poncz. pognalysmy z kolezanka, oweszyslysmy, obejrzalysmy, wygladalo niewinnie, chlasnelysmy jedna szklanke, smakowalo sokiem pomaranczowym, lagodnie, chlasnelysmy po drugiej szklance i po paru minutach zesztywnialy nam szczeki a kontastowo kolana zmiekly i osunelysmy sie na jakas skrzynie, dosc bezwladnie i tak siedzialysmy osuniete (i wrecz upadle wedle danych Kurnika...). jak slubny wreszcie nabral odwagi, zeby podejsc i zagadac to jakas dziewucha z tego akademika podeszla do nas z workiem jakims i mowi - NOO!! a my - co no? na co ona - odsuncie sie, na smietniku siedzicie...ze slubny WTEDY nie uciekl z krzykiem to sie dziwie do dzis. o tej pory unikam ponczow.
Gosianka - wracam chetnie.ale tu tez wracam chetnie. tyle, ze takie przemieszczanie sie jest dosc schizofreniczne pod wieloma wzgledami, nie pamietam, gdzie co mam - roznym rzeczom tu (dacza) robie zdjecia, bo inaczej glupieje. Tu nie mam obowiazkow w zasadzie i bardzo mnie to meczy - zbyt latwo jest mi byc kobieta kanapowa tutaj...troche roboty choc od czasu do czasu by sie przydalo.....tesknie za wzgledna normalnoscia uk jak jestem tu, jak jestem tam, to mi brakuje chleba kurpiowskiego, szynki (z) cioci Heleny i przyjaciolek, jak jestem tam to brakuje mi ogrodu tu, a jak jestem tu to mi brakuje milych kierowcow i ludzi na ulicy/w parku, jak jestem tam to sie ciesze, ze wszystko dziala i nie musze wydzwaniac w jakies miejsca, wolac szambelanow i dzwonic o pomoc do pana od elepstryki/tv, a jak jestem tam to sie wpierniczam, ze nie ma tam takich fajnych butow trekingowych jak tu. Jak jestem tu zima to tesknie za...angielska zima , bo nie lubie Bardzo Zimnej Pogody, jak jestem tam to mi brakuje kominka. I tak okrakiem siedze....
ale ale - zamawiam sie na spotkanie w marcu.....we Wr! nie musimy latac po smentarzu wcale!
:)) Wspaniała odpowiedż! Jaka wyczerpująca. :)
UsuńWidzimy się w marcu, fajnie!
Kolejny przebój "mój obecny mąż" - cuuudowne!!! Bierę! :)))))
Lubię podczas bardzo silnego i tego nieprzyjemnego wiatru, kiedy wokół naprawdę jest szaro i ciemno, a na horyzoncie zbierają się czarne chmury wyjść z psem na spacer. Staję wtedy na wzgórzach, z których jest widok na nasz dom i sad. Wiatr targa gałęziami, a w oknie świeci się światło. Potem wracam do ciepłego domu, siadam przed kominkiem, piję gorącą herbatę i doceniam to domowe ciepło.
OdpowiedzUsuńPiękny obraz odmalowałaś , Natalio... To wspaniale mieć taką przystań...
UsuńMnie stale towarzyszyły i towarzysza wiatry, te morskie głównie, zawsze jakoś tak się składało, że pomieszkiwałam nad morzem. Jestem więc przywykła do wiatrów, lubie je, wtedy powietrze jest takie świerze, rześkie, zwłaszcza latem.
OdpowiedzUsuńTeraz jednak od kilku dni wieje tak jakos przerażliwie, że aż strach ogarnia i ciarki przechodzą.... wyje i zacina przy tym deszczem. I takie wianie to nic przyjemnego zwłaszcza zimą.
Jak bywałam nad morzem, to lubiłam zawsze chodzić po plaży jak wiało:)) Taki zacinający deszczem, lodowaty wiatr to paskudztwo.
UsuńA koszmarny biały szkwał? Przyjaciółka mojej Sis przeżyła razem z rodziną ale jacht stracili. Nie pamiętam szczegółów ale to podobno horror.
OdpowiedzUsuńTo jest jakieś potworne i strasznie trudno przed tym uciec...
UsuńMożna przewidzieć, gdy patrzy się na chmury.
UsuńZapraszam do nowego posta, egzotycznego, od Gosianki!!!
OdpowiedzUsuńO rany, co to będzie... :)))))
UsuńHana, tęsknimy za Tobą!
Hana, jak Wam tam, dajecie radę?
OdpowiedzUsuńBył taki czas, gdy podczas silnych wiatrów bardzo bolała mnie głowa i czasami czułam się tak, jakbym po lewej stronie miała jedną wielką dziurę wybitą kamieniem, w której hula sobie wiatr. Przeszło samo, nawet nie wiem kiedy.
OdpowiedzUsuń