Oto kolejny smakowity kąsek ze smakowitymi zdjęciami. Kasia Alzacka gości na łamach do jutra, do północy. Mika, jaki genialny plan uknułyśmy! Kopiuj-wklej i dla nas zostaje śmietanka!
To było tak. Rok 1989 moje pierwsze studenckie, długie wakacje.
To było tak. Rok 1989 moje pierwsze studenckie, długie wakacje.
Mój ówczesny
narzeczony, a obecny mąż, wymyślił sobie, że pojedziemy do pracy, do RFN.
Pracę miał nam
załatwić jego przyjaciel, Niemiec, mieszkający w Bonn. Podróż i wszystko co
trzeba było załatwić, żeby wyjechać to się nadaje na inny post;)
Do Bonn, jakimś
cudem dotarliśmy.. Ludzie, toż to był inny świat. Kolorowy, pachnący Lenorem i
pomarańczami -”ilechcieć”.
Jakiś tydzień
siedzieliśmy u niego na bezrobotnymJ Aż w końcu załatwił nam fuchę.
Na czarno, rzecz
jasna. Przyjechaliśmy na plantację choinek, rozbiliśmy sobie, w ustronnym
miejscu namiot i hakowaliśmy przez miesiąc. Znaczy dostaliśmy motykę i wyrywaliśmy chwasty na takim,
choinkowym, niekończącym się polu. Sądzę, że gdyby nie pomoc Kurdów, z którymi
się zaprzyjaźniliśmy, nasz niemiecki szef, wylałby nas z roboty w trymiga! Kurdowie obrabiaili
za nas pół pola. Najfajnieszy był czas wypłaty. Skrupulatnie liczyliśmy cenne
marki, a potem na rowerach gnałiśmy na
zakupy.
Kupowaliśmy
jogurty cudownie owocowe, niedostępne wtedy w Polsce, soki , czekoladę
orzechową z okienkiem i owoce.
Po skończeniu
roboty i ostatniej wyplacie wyruszyliśmy w podróż autostopem po Europie.
Zaczęliśmy w
dzień moich urodzin, może dlatego, już tego samego dnia dojechaliśmy do Berna (z
Bonn) i to z polskim kierowcą, który specjalnie dla nas nadłożyl drogi i kupił
szwajcarską winietkę.
Nie zawsze szło
nam tak dobrze , jednakowoż dojechaliśmy nawet do Zermatt, a stamtąd wesplismy
się na Materrhorn. Kto chodzi po górach ten wie, że zrobić w jeden dzień
wyrypę, z pokonaniem 1300 metrów różnicy poziomów , to niezły wyczyn. Na
szczyt, żeśmy nie wleźli, ale do ostatniego, dostępnego bez sprzętu punktu
-schroniska Hornlihitte na 3260 m. Nigdy wcześniej ani później nie mieliśmy
takiej kondycji. He, he, nie ma, jak hakowanie;)
Przygód różnych
mieliśmy bez liku. Oczywiście, najlepiej łapało się stopa, gdy Wojtek szedł do kibelka. Ktoś , najcześciej przystojny facet w drogiej
bryce(porche na ten przykład) się zatrzymywał, ja się pięknie uśmiechałam po
czym mówiłam, żeby chwilkę zaczekał, bo mój boyfriend zaraz wróci. I wiecie, że
czekali? Mało tego, zapraszali nas na kawę, obiad.
Dobra, ale miało
być o braciach Słowianach, w Bratysławie.
Otóż, stamtąd,
chcieliśmy wracać do Polski pociągiem, Podrzuceni do granicy, maleńka renówką, gdzie czekała miła, słowacka pani celnik, kazała mi wyjąć
wszystko z plecaka. Upewniłam się czy wszystko. Ano. Poddała się po kolejne
parze brudnych gaci i skarpet(nie mieliśmy, gdzie się oprać). Przez to
bebeszenie bagażu , spóźniliśmy się na ekspres do Katowic, który odjechał ,
wprawdzie potwornie zatłoczony, ale nasz, polski, do domu..
Byłam tak
wściekła, że rzuciłam ze złości karimatą, na tory. Podbiegła, jakaś konduktorka i wcale na mnie
nie nakrzyczała, tylko uspokoila grzecznie : ”Holcziczko, nebrecz” i
powiedziała, że za chwilę odjeżdża kolejny pociąg, ktoren był zupełnie pusty i
jak paniska dojechalim do Katowic.
Gdyby ktoś chciał
to mogę opowiedzieć, jak to było ze spaniem na strychu w Luzernie, o
obrzyganych namiotach, o pani ę, ą z Lugano itp…
P.S. K O M U N I K A T
Słuchajcie kury szanowne, komunikat mam: Hana znika na trochę, nie wiem na jak długo, bo ma bardzo ważne i nagłe sprawy rodzinne do ogarnięcia, pozdrawia was i będzie jak wróci. Nie wiem czy będzie miała możliwość sprawdzania poczty, więc jakby co, to piszcie do mnie:)) Chętnie pozamieszczam co przyślecie.
Mika
Piersza!!!!!!
OdpowiedzUsuńO matulu, ale niespodzianka, ze juz mnie opublikowano:)
Usuńodpisalam Agniesze DLACZEGO mam 199 lat (albo na tyle wygladam, rechu rechu) na koncu komencikuf poprzedniego posta...to teraz lece czytac
OdpowiedzUsuńAle wspomnienia :) Praca fizyczna niewątpliwie wzmacnia tężyznę :) A z pociągiem wyszło, że nie ma tego złego, bo przynajmniej w kulturalnych warunkach do domu dojechaliście. Konduktorka okazała się ludzką osobą, w porównani uz celniczką i uratowała honor słowackich służb mundurowych ;)
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam o spaniu na strychu itp. :)) Dawaj więcej!
Dawaj Kasia więcej, dawaj, bo też mam niedosyt ! ... a ten jeden Kurd ? się na Ciebie wgapia !
OdpowiedzUsuńWgapiali się. ale sie pilnowali. Wiecie, an tym polu , tuz obok byl Wu z motyką. Żeby tylko oni..Szef, wilki i gruby Niemiec, srywał dla mnie kwiatki i wręczał mi mówiąc: (fonetycznie będzie): "szyne blumen, fur szyne Katerina" .
UsuńJak mu dałam kosza, to zmienił ton, radykalnie.
Łatwo z tymi chłopami nie było.
ja chce o pani i o namiocie i o wszystkim innym, dawaj tu! piekne zdjecia starozytne....czekulada z okienkiem, o tak!!!! ja to jak pierwszy raz przyjechalam na tzw Zachod (mialam 13 i pol roku, zakochalam sie w muszlach morskich i zaczelam kolekcje, zakochalam sie w architekturze i zakochalam sie w sztuce, bo z Ojcem ganialismy do muzeow) to kompletnie oczarowaly mnie wystawy sklepow...po zamknieciu sklepow...w srodku byly troche przygszone swiatla, ale w calym sklepie i te wszystkie ciuchy na ladnych manekinach...zupelnie nieosiagalne i takie piekne....a na saksy to mnienigdy Rodzice nie puscili :/
OdpowiedzUsuńa czy ta celniczka pomogla nazad zapakowac caly naboj?
I kto to ten pies?
no właśnie, i kto to jest ten pies?? chyba głodny był, bo do żarełka przyszedł
UsuńToż przecież to u Niemców, to owczarek niemiecki ! A jaki ma być ;)
UsuńPies, miał być według słów właścicielki, żony szefa, bardzo groźny..A codziennie nas budził, wczołgując się do namiotu;) Zabieralismy go na spacery, gdy państwo wyjeżdżali na weekend. Zwał się Alf. bardzo się wzajemnie polubiliśmy:)
UsuńEwa, trudno mu się dziwić ;)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo mi się podoba twoja opowieść!!! Piękne wspomnienia no i gratuluję kondycji wspinaczkowej, to naprawdę coś!Ja bym bardzo chętnie jeszcze coś o tej Szwajcarii i strychu, napisz ciąg dalszy, bardzo proszę!
OdpowiedzUsuńZ saksów to tylko zaliczyłam sprzątanie u różnych starszych osób w Londynie, też w 1989:))) Jedni z nich to było bardzo zamożne żydowskie małżeństwo. Mieli meble na kółkach, żeby było łatwo przesuwać. Raz jak przesunęłam stół to mi tak ujechał, że stuknął w telewizor i odprysnął kawałeczek szkła z ekranu, na szczęście w rogu, zmartwiałam cała w przerażeniu, że mi każą odkupywać telewizor i oczywiście nic nie powiedziałam. Na następne sprzątanie szłam jak na skazanie, ale nic nie zauważyli. Ze strachu zrezygnowałam od razu z pracy, tłumacząc, że muszę wcześniej wracać do Polski...
Mika, dziekuję:)
UsuńRozumiem Twój strach. człowiek, jakiś , taki zalękniony był za tą kurtyną. Wu podczas pracy, widząc gdzieś w oddali, na drodze policyjny wóz, padał na ziemię, żeby go nie zauważyli. A przecież wiadomo było, że szef coś im tam odpala, żeby przymykali oko;)
No i cos mi sie przypomnialo i juz mam temat na opowiadanko u Was. :)))
OdpowiedzUsuńPanterka, przeoczyłam twój komentarz, przepraszam. Jak masz temat to się bierz do pisania i przysyłaj na mój adres:)) Czekam:))
UsuńKurd się wgapia wiadomo w co. Założyłam kiedyś krótką spódnicę i do pracy no i fajnie trza było nie zakładać, pracować nie umieli chłopy tzn bokiem pracowali co by widoku nie stracić :). Kiedyś się było młody zgrabnym chudym a dziś o powspominać tylko trzeba, to se nie wrati.:)).
OdpowiedzUsuńWspomnienia chętnie przeczytam wszystkie, bo ma autobiografię zażarta mocno. :) Trza było celniczce woniejącymi pod nosem machać, by nie zapomniała zapachu. :)) Czasem tak się fajnie składa, przyjeżdża pusty pociąg i się jedzie mocno wygodnie, byleby to nie był całkiem pusty wagon cały, bo to trochę strach, ale i tak przysnęłam i na czas się obudziłam w Koluszkach w środku nocy, gdzie już czekał na mnie podstawiony samochód prosto z miasta Uć. :))
Czekam na ciągi dalsze a Prezes i Vice miały super pomysł, gratulacje wielkie, ważne by się same od pisania nie odzwyczaiły. :))
Spokojna głowa, da się radę!
UsuńŚwietna opowieść! Chcę jeszcze:) Fajnie, że są zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało! Chcę jeszcze o wszystkim.
OdpowiedzUsuńUsiłowałam sobie przypomnieć co robiłam w 89 i nie pamiętam. Córki miały po 19 i 11 lat.
A ja właśnie w 1989 po powrocie z Londynu zmieniałam pracę i zaczynałam w Teatrze Witkacego...
UsuńMniej więcej w tym czasie starsza na jakiś spektakl do tego teatru jechała. Studia na teatrologii zaczynała.
UsuńNo widzisz, jak to się wszystko ładnie zazębia...
Usuńa ja w 1989r zaczelam tzw dzialanosc gospodarcza......
UsuńTo byly czasy! Wspaniale wspomnienia ktore warto utrwalic, bo pamiec ludzka jest zawodna.
OdpowiedzUsuńW tym czasie zachod dopiero lekko pojawial sie na naszym polskim rynku, i wszystko stamtad nas zachwycalo.
Kasiu, dawaj dalej:)
Dziękuję Kurki:)
UsuńOpowiem o noclegu w willi w szwajcarskim-Lugano.
Do willi zaprosił nas znajomy Wu, obaj byli na stażu inżynierskim w Syrii.
Lugano, to piękny i bogaty kurort nad jeziorem, z palmami, oleandrami. Niezłe festiwale jazzowe się tam odbywają .
Willa, była trochę podupadła, ale i tak zrobiła na nas wielkie wrażenie. Dostaliśmy swój pokój i zapytaliśmy, czy można by zrobić pranie . Ekhm. Można. Niektóre z ubrań rozwiesiłam na wieszakach i w pokoju na klamce, na ramie łóżka, żeby szybciej schły (kurde nic nie kapało, dobrze wywirowane było) . Mamie kolegi, właścicielce dóbr, bardzo się to nie spodobało , kazała się nam spakować i pokazała drzwi. Kolega przenocował nas u siebie, na podłodze, i było całkiem ok. Dziś myślę, że to był tylko pretekst, pani od początku była nam nieprzychylna ..I nawet trochę ją rozumiem;)
uuuu, jaka niegościnna...
UsuńWredna baba, moze Kasi urody pozazdroscila.
UsuńAlbo się bała, żeby jej synka nie poderwała...
UsuńNoooo, miec za synowa Polke to byloby straszne dla takiej pani na wlosciach willowych....
UsuńWładowałiśmy się kobiecie na wyfroterowane parkiety, z plecakamy, co niejedno przeszły, to przeżyła szok;)
UsuńWrednym babskiem była. A może i bała się Polaków.
Usuńfroterowane czy nie, niedobra baba....
UsuńJa proszę o ten opis spania na strychu w Luzernie:)) Też tam byłam - na campingu (byliśmy pierwszą grupa Polaków i bardzo nas proszono, abyśmy zostawili... miłe wrażenia:))))
OdpowiedzUsuńAha, my na pewno nie zostawiliśmy. Choć, jam tu nie winna fcale;)
UsuńW Luzernie znaleźliśmy się nie całkiem z własnej woli. Po prostu, po kilku godzinach oczekiwania, by ktoś nas zawiózł w odwrotnym zupełnie kierunku, mieliśmy dość i gdy któryś z kierowców zatrzymał się i powiedział, że nas podrzuci, owszem,ale do Luzerny, to pojechalim:)
UsuńNie było gdzie spać, schronisko młodzieżowe pękało w szwach, pole namiotowe pełne, myśmy żadnych hoteli nie brali po uwagę. Spotkaliśmy dwóch chłopaków z Polski, którzy sypiali w maluchu..Nas już by do niego nie upchnęli;) To poszliśmy z Wu na zwiady, że może gdzieś kawałek trawki na namiot się znajdzie. I wypatrzyliśmy puste podwórze i drewniane schody wiodące na stryszek. Wleżliśmy, podnieśliśmy klapę..i Eureka! Sucho, ciepło, czysto, sianko gdzie niegdzie. Wróciliśmy do tych chłopaków, tłumaczymy, że strych jest tam i tam, że my tam na pewno będziemy nocować, i jeśli oni chcą, bo chyba tam wygodniej, niż w fiaciku, to niech przyjdą. I poszliśmy we dwoje. Znowu się wdrapaliśmy po tych schodach , otworzyliśmy klapę, wleźliśmy do środka i bęc . Klapa opadła. I katastrofa.. Bo klapa otwierała się , tylko od zewnątrz. Wiecie, jakie mieliśmy wizje, że rano , znajdzie nas jakiś Szwajcar i dupska nam odstrzeli nas ze swej fuzji, bo Szwajcarzy mają prawo mieć broń w domu .Nie wiem, po jakim czasie, ale usłyszeliśmy głosy chłopaków, zaczęliśmy wzywać pomocy, i znaleźli nas, po czym, sprytnie umocowawszy klapę, spaliśmy smacznie do rana;)
No to mieliście farta, jakby tak jakiś gospodarz domu się trafił to mogłoby być różnie...
UsuńZwłaszcza w Szwajcarii:)
UsuńI wlasciciel strychu sie nie zglosil? nawet bez dwuruki czy tam innej dubeltowki?
UsuńNa szczęśćie dla nas, nie;)
UsuńI gratuluję wejścia na 3260 m n.p.m.:))))
OdpowiedzUsuńWleźliśmy na jeszcze wyższy szczyt pożniej. Ale najbardziej w kość nam dało wejście na Lauberhorn i zejście do Wengen. Szczyt znany z zawodów pucharu świata, w narciarstwie alpejskim. To jest najdłuższa trasa zjazdowa na świecie. Tyle, że zjeżdża się nią dwie i pół minuty a schodzi-godzinami. Dobrze, że udało się nam złapać stopa i dotrzeć na kamping, innym środkiem lokomocji, niż nogi.Następny dzień był bardzo trudny..
UsuńWspomnienia fajna rzecz ,mam także swoje wspomnienia z Niemiec , miej więcej z tego samego okresu . Tylko ze ja tam pojechałam samochodem z rodzicami mojej przyjaciółki . Czekając na okazje do powrotu, przebywałam tam 3 miesiące , przez ostatni miesiąc pracując jako pucfrau . Jak weszłam pierwszy raz do marketu to wszystkie towary zlewały mi sie w jedno ,kolorowa masa bez szczegółów .
OdpowiedzUsuńTrochę tak było-totalne oszołomienie;)
UsuńRozłożyło mnie hakowanie :-) Przez chwilę naprawdę miałam wrażenie, że pracowaliście, jako hakerzy :-) Po dwóch sekundach jednak moje dwie szare komórki zdołały się spotkać i załapałam, że nie te czasy. A ja smarkata w 89 kończyłam podstawówkę. Oj, jak ja się fajnie czuję w Kurniku, tak młodo, a już po 40-tce :-)
OdpowiedzUsuńEch Ty Smarkulo!;)
UsuńNo, mała nie fikaj i się ze starszych pań nie wyśmiewać proszę!!!
UsuńMatko Święto! Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam. Jak ja czasem coś pierdyknę, to jakby się śpiący sfajdał. W każdym razie czasem moje dwie szare komórki tracą ze sobą łączność, co chyba tu nastąpiło :-)
UsuńTrzymajmy się tego, że wszystkie jesteśmy młode, bo liczy się młodość ducha :-)
No coś ty, oczywiście, że tu same młódki!!! Szare czasem wędrują niezbadanymi ścieżkami... U mnie też:))
UsuńRiannon - bądź młoda - zawsze:)
UsuńRiannon, ja jeszcze w kwestii Stachury:)) Faktycznie utwory śpiewane przez niego są smutne, ale lubię tą tęskną nutkę i jego muzykę... SDM jakoś mi się zdaje wtórne... Ale może się mylę:))
UsuńRiannon, bez obaw, nikogo nie uraziłaś :) my lubimy nasz wiek, wszak "życie zaczyna się po pięćdziesiątce" :)
UsuńTo wiadomo wszem i wobec:))
UsuńSłuchajcie kury szanowne, komunikat mam: Hana znika na trochę, nie wiem na jak długo, bo ma bardzo ważne i nagłe sprawy rodzinne do ogarnięcia, pozdrawia was i będzie jak wróci. Nie wiem czy będzie miała możliwość sprawdzania poczty, więc jakby co, to piszcie do mnie:)) Chętnie pozamieszczam co przyślecie.
OdpowiedzUsuńWpiszę ten komunikat jeszcze w treści posta, bo nie wiem czy wszyscy czytają wszystkie komentarze.
mam nadzieję, że ta nagłość nie oznacza niczego złego? oby szybko ogarnęła
UsuńHanus, wracaj szybko!
Usuńszybkiego i udanego ogarniecia! I wracaj na memuon!
UsuńKurdowie, naprawdę stali się naszymi przyjaciółmi. Przywlokłam z sobą do tego EFU(jak mówią na Śląsku)-gitarę.
OdpowiedzUsuńI po kilku wieczorach Turabli vel Walter śpiewał z nami Stachurę.."i jaka godżyna , kończy siem, a jaka zaczyna";)
To był półanalfabeta, a napisał do nas kartkę, z Turcji, koślawo, bo koślawo, ale doszła i mamy ją do dziś.
Gotujemy też potrawę Turabiego.czyli rodzaj jajecznicy z kiełbasą drobiowa, papryką , pomidorami i przyprawami.
No patrz Kasia, a ja własnie teraz czytam "Dzienniki" Stachury. Śpiewam i gram wersję SDM, bo choć cudowne wiersze, to muzyką oryginalną pochlastać się można, tak jest przejmująco smutna.
UsuńPodczas mojego pobytu w Londynie zaprzyjaźniłam się też z jednym Kurdem w szkole językowej, on był uchodźcą politycznym i był chyba jakimś działaczem na rzecz wyzwolenia Kurdów. Bylismy nawet raz na randce w Hyde Parku, ale jakoś się bałam rozwijać dalej tą znajomość... Za to dowiedziałam się trochę o polityce i walkach Kurdów i o masakrze w wiosce Halabdża , gdzie zastosowano gazy bojowe i zagazowano całą wieś, kobiety i dzieci... I nikt wtedy tego nie nagłaśniał, Kurdowie mieli wielki żal, że o tym się nie mówi ze względów politycznych a tam tyle ludzi zginęło...
UsuńStachura dobrze pisał:) Muzykiem był takim sobie (ale to tylko moje zdanie:)
UsuńBardzo lubię smutne piosenki, ale on zdecydowanie przesadzał, co oczywiście znalazło odbicie w jego śmierci :-(
UsuńPamiętam zdjęcia z tej masakry. Były opublikowane w jakiejś gazecie, kto wie, czy to nie było Na przełaj..
UsuńAle nie było to bardzo nagłaśniane.
Turabi musiał wrócić bo dostał wezwanie do tureckiej armii. Gdyby się nie zgłosił, jego rodzina, miałaby problemy.
Riannon, ano właśnie, Stachurę w wersji SDM miałam na myśli.
MIka te zdjęcia pmaiętam:(
Usuńhttp://funandstory.blog.pl/2013/05/19/atak-gazowy-w-halabdzy/
koszmar :(
UsuńDziękuję Kasia, choć to koszmar ale myślę, że o takich rzeczach trzeba wiedzieć...
UsuńObejrzałam. Straszne:(
UsuńWczołgania się na szczyt gratuluję, ja na Ślężę właziłam i stękałam, a to tylko 750 m. Na saksach byłam w 88 roku, w Holandii. Jakiś czas po ślubie, taka podróż poślubna, he, he. Z pracy wyszły nici, tydzień posiedzieliśmy i wróciliśmy. nie było już cebulek do zbierania. Pogoda była brzydka, wiało i wiało. To był październik i choć podobały mi się ich domy, z pięknie przystrojonymi oknami, ogródki i oczywiście zaopatrzenie sklepów to sama płaskość tej krainy, prawie bez drzew sprawiała wrażenie monotonnej. Pamiętam, że w markecie przy półkach z żywnością dla zwierząt, siankiem, miseczkami, zabawkami zwyczajnie się poryczałam.......już wtedy wiedziałam, że za kilka miesięcy urodzę dziecko i tylko mogę pomarzyć o takich cudach dla niego, jakie tu miały pieski i kotki..........
OdpowiedzUsuńNigdy nie zgadniecie co było najlepszym prezentem sprawionym rodzinie!
UsuńNie czekolady, nie kosmetyki, kredki, farby czy kolorowe zeszyty.
Najbardziej ucieszyła się moja kuzynka, która powiła dziecko i dostała od nas..patyczki do uszu dla niemowląt!:))
No, u nas nikt o czymś takim wtedy nie słyszał, nawijało się watę (jak się ją dostało) na zapałkę...
UsuńCzy Katarzyna, to Kasia z Alzacji?
UsuńStraszne to byly czasy, w sklepach nic nie bylo tylko ocet, a zeby np. \ kupic papier toaletowy stalo sie w kilometrowych kolejkach. A! I byl to szary papier.
Jak opowiadam synowi jako to kiedys bylo, to nawet nie potrafi sobie tego wyobrazic
Ataner, bo ja mam dwie tozsamosci, he, he;))
UsuńNo wlasnie:) Raz jestes z obrazkiem, a raz nie. Rozmumiem, taka tajemnicza jestes:)
Usuńco dzisiaj tak Kury wymiotło?? i Opakowana jakaś małomówna, dla konkurencji nie pracuje? ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, też się dziwię, ja tu honory domu pełnię a nie ma z kim gadać:)
Usuńhalny poszalał może i "wymietło" towarzystwo ;)
UsuńWszystkie spia! Az trudno uwierzyc? Moze w telewizorni cos ciekawgo jest.
Usuń"Sala samobójców" na TVP1, ciekawe więc może to?
UsuńA ja sobie chyba obejrzę, nie widziałam tego, a Gierszała lubię.
Usuńelaja, sam tytul odstrasza, wiec pewnie spia:)
Usuńod kwadransa trwa, to na większość się załapiesz
UsuńCiezki ten film. Kulesza-dobra!
UsuńMika, to czekam na recenzje.
UsuńAtaner, to jeden z lepszych polskich filmów ostatnich lat, "filmomanów" tytuł nie odstraszy
UsuńKulesza zawsze dobra właściwie... Myślicie, że "Ida" dostanie Oskara? Fajnie by było...
Usuńmarzenie :) w każdym razie jakieś szanse się rysują, a co z tego wyjdzie?
Usuńteraz zjechali jakąś najnowszą komedię z Kuleszą i Jandą, aż się zdziwiłam, że z taką obsadą podobno gniot?
UsuńZainteresowalas mnie elaja, musze poszukac tego filmu. Kulesze bardzo lubie, chyba cos slyszalam na temat tego filmu.
UsuńDzieki za informacje:)
Jak gra Karolina Gruszka to dla mnie może być i gniot, i tak ją uwielbiam:)) ale ja z kolei słyszałam dość pozytywne recenzje, że sympatyczna komedia.
Usuńdo usług :) ja sama wolę czytać niż oglądać, ale córkę mam z niezłym szmerglem filmowym, to bywam raczej na bieżąco w temacie, chociaż częściej w teorii ;)
UsuńMika, wydaje mi się, że Raczek zjechał, zaraz sprawdzę, więcej nie wpadło mi w oko
UsuńT. Raczek: "Reklamowany jako "komedia, jakiej nie było", w rzeczywistości wtrąca w głęboką depresję i zmusza do załamania rąk. Ostrzegam: to nie jest śmieszny film. Ani zabawny. Ani wesoły. Ani lekki. Ani zaskakujący. (...) Nawet całujące się Agata Kulesza i Karolina Gruszka nie robią na nikim wrażenia. Kompletna klęska! Niestety ta niezdarnie moralizująca erotyczno-psychologiczno-maniakalna opowieść o życiu pewnego znerwicowanego artysty, który cierpi na przedwczesny wytrysk (sic!), dowodzi, że pomimo ostatnich sukcesów, polski film ciągle nie daje gwarancji satysfakcjonującego spędzenia czasu w kinie.
UsuńGdy patrzyłem na pojawiające się kolejno na ekranie Kuleszę, Gruszkę i Jandę, miałem wrażenie jakby ktoś wrzucał złote 20 dolarówki do jednorękiego bandyty - w okienku kolorowo migało, ale o żadnej wygranej nie można było marzyć. Zmarnowane talenty, zmarnowane pieniądze."
nie oglądałam więc nie wiem, czy ma rację
UsuńRecenzja kapitalna! Na pewno nie zaryzykuję.
UsuńAle Sala samobójców to świetny film - polecam!
Moi przedwczoraj byli na tym nowym filmie. Miala być komedia, a powiedzieli, że tak dołującego filmu dawno nie widzieli. Ich zdaniem też klapa.
UsuńO rety, recenzja dobijająca... Ale Raczek ma czasem zbyt wyrafinowany gust:)))
Usuń"Sala" mnie wciągnęła, bardzo dobry film.
to oglądaj spokojnie, jeszcze chyba z pół godziny zostało?
UsuńJa też polecam Salę samobójców! Komedii nie widziałam, to nie wiem, czy Raczek ma rację:)
UsuńHalo! Mowi sie, mowi sie! Mnei zwyczajnie nie bylo az do teraz, najpierw pojechalam kupic cos do jedzenia, poteem pojechalam spotkac sie z Avilma, stmtad pedem do chalupy zgarnac slubnego i na imprezke niejako sluzbowa. zaczal padac snieg, potem przestal, ale drogi, ho ho ho, jak w tamta strone jechalismy godzine i 10 minut, tak nazad dwie godziny. jakies poslizgi widzielismy, lod, snieg, wode na jezdni, bbbrrrrr, wiec dopiero teraz nadrabiam, a nie wiem co wyzej nagdakane, bo odpowiadam na pytanie gdzie sie schowalam :)
UsuńMika, ja też za Gruszką przepadam od czasu jej debiutu.
Usuńu Was leży jeszcze śnieg? bo nas mrozem straszą, ale póki co sucho chociaż
OdpowiedzUsuńo rane, wyjrzałam oknem a tam biało!! i u nas napadało, samochody w czapach śniegowych stoją
UsuńU mnie sniegiem posypalo i -20C, zimnica straszna! Brrrrr
Usuńpoczekaj, sprawdzę na balkonie, jaki minus u nas, ale na pewno nie taki, na szczęście :)
Usuńu nas jak na razie minus trzy, jeszcze e ciągu dwóch dni straszą, że o 10 stopni spadnie brrr a Ty Ataner już do domu wróciłaś, czy gdzieś po drodze Was zimnica złapała??
UsuńAtaner - trzymaj się ciepło:) I nie daj się mrozowi:)
UsuńWrocilam do domu w sobote w nocy i probuje sie zaaklimatyzowac:)
UsuńWczoraj powialo sniegiem a dzisiaj przymorzilo i strasza mrozem przez kolejny tydzien.
Najwazniejsze, ze w chalupce cieplo:)
A najgorsze jest to, ze nic mi sie nie chce. Wy tez tak macie?
UsuńJakis leń mnie dopadl i opadlam z sil po tych wojazach.
aby śniegiem nie zasypało za bardzo, to da się wytrzymać! duże mrozy z reguły długo nie trzymają, przynajmniej u nas
UsuńNo to trzeba na spokojnie odpocząć i się na nowo zaaklimatyzować. U mnie dwa dni waliło śniegiem, zadymka i zaspy i jest minus 10
Usuńooo, a Kraków w sumie niedaleko, a tam zero i prósz lekko, Ewa2 napisała
UsuńU mnie teraz jest 0. Śniegu trochę napadało, i trochę jeszcze wieje.
Usuńu na jest sniezku troche ale strasznie podstepny on, bo lodowy...bbbbllllleeeeeehhhhh
UsuńU nas lekko poprószone śniegiem i około zera. senny jakiś wieczór i nastrój.
OdpowiedzUsuńmoże sami meteopaci tutaj? :)
UsuńMoże być i tak ...
UsuńAlbo pojawiaj sie po polnocy.
Usuńkto dotrwa to się przekona :)
Usuńpojawia sie - mialo byc! Cos mi nie idzie pisanie brrr
Usuńspoko, czytelne było :)
UsuńMnie kawa ratuje. A ostatnio odkryłam, że zupki instant mają podobne działanie. Przeczytałam kiedyś taki artykuł w necie i postanowiłam sprawdzić. Nigdy nie lubiłam czegoś takiego, a teraz piję barszczyk czerwony z torebki. Wiem, że lepiej sobie ugotować, ale ten też smaczny i pobudza może lepiej niż kawa.
UsuńŻartujesz??
UsuńWcale;) Właśnie sobie wypiłam:))))
UsuńA co w tym jest?Jakaś stężona dawka kofeiny?:)
UsuńKofeina na pewno nie, ale na mnie to działa. Może to autosugestia, nie wiem:) W tym artykule było napisane, że zamiast kawy można pić gorące kubki, których nie lubię. Ten mój barszczyk jest z Winiar. Jest w nim ekstrakt z buraków. trochę świństwa też:)
Usuńa ja lubuie sztuczne kisiele - slodka chwila...kiedys bylam autentycznie uzalezniona i wozilam walizy tego dodom, teraz juz prawie nie...moja Mama sie chyba w grobie przewracala na taka obraze - u nas w domu nigdy nie bylo z papierka, a juz KISIEL????
UsuńMika! Hane usciskaj od nas i zycz pozalatwiania wszystkich spraw.
OdpowiedzUsuńMy poczekamy cierpliwie:)
Dzięki, przekażę jak będę rozmawiać.
UsuńPrzyjrzalam sie blizej zdjeciom zamieszczonym przez Kasie i mam pytanie?
OdpowiedzUsuńKasiu, ktory z panow to ten Twoj jedyny, obronca z motyka.
A te choinecki to cos marnego wzrostu, wygladaja jak krzaczki, a moze truskawki, albo inne ziolo.
Ten z brodą;)
UsuńBo o to wlaśnie chodziło, żeby flancować, wokół tych malucich choinecek, co by ich perz i powoje nie zjadły. Jak są duże to sobie radzą;)
Nie wiem jak to wytlumaczyc, ale tak wlasnie pomyslalam, ze to ten z broda:))
Usuńa ja myslalam, ze to ten, co z usmiechem wpycha grace w ten tego Kasi....tak przynajmniej wyglada z daleka, jakby chcial tom motykom poklepac ja po zadku...
UsuńSię usmarkałam ze śmiechu, z rana:)))
Usuńno, trochę Kasi statystyki poprawione, to mogę spadać, zlecenie muszę "w końcu skończyć" ;)
OdpowiedzUsuńElaja, bardzoo mi miło:)))) Zwłaszcza, że ja zawsze ze statystyką byłam na bakier;)
UsuńPowodzenia w dokańczaniu zlecenia!
ufff, wreszcie mi się udało :) ale za wsparcie dziękuję, cały dzień miałam robotę rozłożoną, którą w ciągu godziny powinnam ogarnąć i jakoś mi "pod górkę" z tym było ;)
UsuńSkończyłaś?? Bo ja zawsze na ostatnią chwilę zostawiam...
Usuńskończyłam, mocno po czasie, ale klient się nie upominał o wyniki to motywacji nie miałam ;) musiałam się sprężyć, bo to jeszcze był listopad, a zaraz komplet grudnia dostanę! styczeń będzie ciężki, zniknę z blogowiska na jakiś czas, nie będzie czasu na pogaduchy
UsuńBuuu, tak całkiem??? Nie przyjmuję do wiadomości.
Usuńoj tam, czasem się odmelduję, ale bez podbijania statystyk ;)
UsuńNo to i ja poprawię, bo podczytuję Was, opowieść kasi połknęłam w jednej chwili, te z komentarzy też, ale tradycyjnie o ej porze nie mam już sił na nic.
OdpowiedzUsuńFajne są takie wspomnienia, świetne zdjęcia. I ja pamiętam jakie wrażenie zrobiły na mnie pełne półki w Niemczech. Byłam dziewczynką, gdy pojechaliśmy tam po raz pierwszy. W sklepie z zabawkami po prostu dostałam oczopląsu. )) Ciocia kupiła mi wtedy na moją prośbę taką lalę - księżniczkę, piękną jak sen. Jak ja się z niej cieszyłam!
Dobranoc, dziewczynki.
Gosianko, potrafię sobie tę radość wyobrazić:)
UsuńTaka lala w tamtych czasach to było coś!!!!
UsuńDostałam, lalkę -dzidziusia, wymarzoną, gdy miałam 10 lat. To już było dla mnie stanowczo za późno.
Usuńa ja mialam...ruda laleczke. nawet na zdjeciu ze mna jest. Tak samo jak mis ktory teraz siedzi kolo lozka w UK...jak wroce dodom to odgrzebie tez djecia i nadadza sie do nastepnego wpisu goscinnego....
UsuńKurna zjadło mi cały wpis o przygodzie w Dreźnie jak to poszłam na komende policji po pomoc. Ee, nie pisze drugi raz.
OdpowiedzUsuńMika, a był jakiś odśnieżacz, coby po parapety na zasypało?
Spręż się i napisz, w krótszej wersji. Pługi jeżdżą.
UsuńPomimo różnych niedostatków w tamtych czasach wspomnienia są piękne. Pewnie nie wszystkie. Ja pamiętam, że w 88 zmarła moja babcia. To był maj, kwitły bzy, a ja czułam pustkę. Rok później urodziła się siostra. Pierwszy miesiąc po urodzeniu to była walka o jej życie. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze .Wtedy też miałam cudownego psa - białego w brązowe łatki.
OdpowiedzUsuńTo był czas, kiedy nie rozumiałam, jak mój dziadek może pamiętać, co się działo w poszczególnych latach jego życia. Teraz już go rozumiem:)
UsuńTo całe zrozumienie przychodzi z czasem...
UsuńDokładnie tak, Mika:) Zrozumienie w różnych aspektach. Człowiek dojrzewa do pewnych rzeczy. Teraz jest mi łatwiej ludzi usprawiedliwić, wybaczyć, nie szufladkować.
UsuńWróciłam do domu, a że z oszczędności wyłączyłam grzejniki, to w domu zastałam 7!!!!! stopni C :(
OdpowiedzUsuńgrzałam czym się dało i już jest w miarę, w miarę zaznczam ok:(
na saksy wyjechałam w 1988 roku, jako mloda dziewczyna i na winobraniu zarobiłam sobie na piękne kredensy i narożnik swarzędzki do kuchni lol, ale to był luksus i szpan :) bo miałam już wówczas włąsne mieszkanie
pierwszy raz na zachodzie byłam w 1986 roku, we Francji i gdy wyszłam na lotnisku na Orlym i zobaczyłam sklepy na lotnisku to pierwsza moja myśł to była- wow jakie super Pewexy hahahah dopiero po jakimś czasie uświadomiłam sobie że to standard :)))
Viki, to się ciesz, że mróz ze 20 stopni nie złapał, bo mieszkanie byś jeszcze ze 2 dni rozgrzewała!
UsuńChyba przesadziłaś z tą oszczędnością....
UsuńWinobranie, kurka, jak po tm plecy bolą;)
UsuńPo tym hakowaniu, jakby mniej , tylko pęcherze się straszne na dłoniach porobiły:)
Mika, mieszkam w starej, nieocieplonej kamienicy, 300 zł mam w kieszeni jak nic :/
Usuńpo 7 godzinach jest już w miarę:)
poza tym, boję się pożarów, wybuchów, zamykam dopływ wody, bo te wężyki w pralkach itd.. jestem agentem ubezpieczeniowym, może to skrzywienie zawodowe ;P
Viki, ja też wszysko zakręcam:)
UsuńNa pewno skrzywienie.;)
UsuńW tym problem, ze ny mozemy zakrecac, uwazac, a potem jest , jak w tej kamienicy w Katowicach. Trachnelo mnie to, bo niedaleko mieszkaja moi dobrzy znajomi, a ten dziennikarz, ktory zginal , byl kumplem mojego przyjaciela.
Pamietam jak w dziecinstwie balam sie naszego pieca gazowego, bo on przy kazdym uruchomieniu, robil takie porzadne-puffff, mimo, ze mama o niego dbala, czyscila. Niedaleko mojego bloku, dlug czas straszylo skrzydlo kamienicy, w ktorej wybuchl gaz.
Rozumiem, to już rzeczywiście jest konkretna oszczędność. Ja mam przeciwnie, niczego nie zakręcam...
Usuńco ten 88 rok był taki popularny na saksy? ja w tym roku całe 4 tyg. wiosny nad Bałtykiem z rodziną spędziłam, chorowite dzieciaki (5 i 3) morskim powietrzem hartowałam ;) efekty były niekoniecznie oczekiwane, ale nikt nie powie, że nie próbowałam ;)
OdpowiedzUsuńChyba przeczuwałiśmy, że idzie zmiana..:)
UsuńMatko, ciężka ta "Sala samobójców", ale bardzo dobra. Wszystkim rodzicom dorastających dzieciaków bym kazała karnie oglądać...A swoją drogą, to chyba zadowolona jestem, że w czasach mojej młodości nie było internetu i komórek... To może być potworne narzędzie...
OdpowiedzUsuńMika, może być, ale nie musi. Chyba zawsze trudno było być rodzicem. Nie ma uniwersytetów, które kształcą w tym kierunku. Trzeba się starać, rozmawiać z dziećmi, postępować tak, by ufały, być czujnym... Strasznie to trudne. Wkurza mnie, jak czytam na niektórych poczytnych blogach, że mamy-autorki nie przeczytały żadnych książek na temat wychowywania dzieci, że kierują się swoją intuicją, miłością, że nie lubią dobrych rad, bo jakim prawem, ktoś im zwraca uwagę, że dziecko za lekko ubrane na mróz i gil mu zwisa, itd. Czytelniczki, zazwyczaj młode, niedoświadczone matki, przyklaskują. Miłość, intuicja - pięknie! Ze strony autorek takich blogów to brak odpowiedzialności. Rodzice muszą czytać, oglądać, starać się zrozumieć, bo miłość może być małpia albo ślepa, intuicja może zawodzić. Jak się ma dziecko, trzeba mieć oczy dookoła głowy, wiedzieć, czuć.
UsuńI tym sposobem sama siebie nastraszyłam.
kalpiso, piąteczka! mnie bawi, jak jakaś młoda mama, CELEBRYTKA występuje w roli eksperta po jednym dziecku żenada:PPP
Usuńintuicja to jedno, dobre rady osób doświadczonych są bezcenne
Sala samobojców to lektura obowiązkowa dla rodziców i dla dorastającej młodzieży!
i moim zdaniem to był film do Oskara, szkoda, ze nikt go w ten sposób nie promował
i w tym filmie oprócz tematyki, efektów specjalnych jest doskonała ścieżka dźwiękowa
Viki, celebrytki mają najwięcej do powiedzenia o wychowywaniu dzieci, bo im je nianie dobrze wychowują:)))
UsuńIntuicja też jest ważna, wiadomo, ale to nie wszystko. Teraz mamy taki dostęp do wiedzy, takie możliwości...
Cały czas się martwię, czy właściwie wychowuję moje dziewczynki. Znam ludzi, którzy się starali, a im nie wyszło. Jakiś błąd z pewnością popełnili.
Macie rację, Salę samobójców powinni obejrzeć rodzice i dorastająca młodzież, a później to wszystko przedyskutować.
Świetny film!
MNie ten film, strasznie przytłoczył.
UsuńMnie też, Kasia, ale uważam, że jest naprawdę ważny i mówi o niezwykle ważnych rzeczach, tym bardziej to istotne, że zrobiony przez bardzo młodego człowieka. Mnie się jeszcze w nocy śnił... Viki ma rację, Oskara dostawały o wiele głupsze filmy i o niczym, to jest naprawdę coś ważnego i przejmującego...
UsuńKalipso, wyłożyłaś kwestię wychowywania dzieci tak klarownie i jasno, że ani słowa dodać ani ująć nie można! Co do wątpliwości to chyba każdy je ma:(( I myślę, że każdy musi popełnić jakieś swoje błędy, po to, żeby kolejne pokolenia mogły ich unikać, popełniając swoje... Zawse się mówi: Ja nie będę taka/taki dla swoich dzieci jak rodzice dla mnie - i to się często udaje, robimy za to zupełnie inne błędy:)) Ja wierzę, że twoje dzieci powiedzą: Będziemy robić tak jak mama, to było świetne:))) Mając taką wrażliwą i mądrą mamę na pewno to docenią. Tak trzymaj mamusiu!
(Sorry, że się tak wymądrzam, nie mając potomstwa, to tylko obserwacje i własne doświadczenia jako dziecka:))
Dziewczyny drogie, to ja się żegnam i spadam do spania. Dobrej nocy!!!
OdpowiedzUsuńdobranoc, ja też już śpię :)
OdpowiedzUsuńDla mnie końcówka osiemdziesiątych i dziewięćdziesiąte lata były bardzo nieciekawe. Mąż założył własny biznes, jednoosobową firmę, żeby podreperować rodzinne finanse i harował świątek piątek przez 10 lat. Mnie została praca, prowadzenie domu, dzieci i trochę zbyt wcześnie wnuczka. Jeździłam tylko do mamy. Na saksy do Francji pojechała córka, też na winobranie.
OdpowiedzUsuńTe lata transformacyjne były dla wielu osób bardzo trudne...
UsuńRety, jak późno. Tez spadam. Dobranoc.
OdpowiedzUsuńdobranoc, dziewczynki :)
OdpowiedzUsuńMika, wycałuj Hanę, bo martwię się o nią :****
a ja juz ledwo patrze na oczy, to tez spadam spac, nie mam sily nawet myslec!
OdpowiedzUsuńDobrej nocy:)
UsuńNo to ja dzien dobry mowie, przespalam 15 godzin, po dyzurach nocnych z Fofi koniecznie musialam odespac, Fofi juz w Portugalii, i juz mi brakuje tej wiecznie usmiechnietej fizjonomijce z dwoma ziarnkami ryzu w buzi.
OdpowiedzUsuńMika, tyle sniegu masz w Zakopanem!!!! u mnie zostal niedosyt, ze nie powedrowalam w zadna doline tatrzanska osypana sniegiem...musialam byc babcia.
Jak znajde towarzyszke podrozy to moze sie jeszcze wybiore do Tater zimowych.
Kasiu!!! ja w 1973 roku we wrzesniu grabilam liscie w jakims pensjonacie szwedzkim a moj maz myl naczynia w restauracji..za zarobione pieniadze wybralismy sie na Majorke gdzie zaraz po przylocie w hotelu ukradziono nam caly zarobek...wrocilismy do Polski bez grosza...moj maz mial zlota klamerke do paska, ktora dal mu jego ojciec na czarna godzine kiedy on wybieral sie na studia do Polski, i ta czarna godzina nastala, tym bardziej,ze juz mielismy roczna Agnieszke, wiec ta klamerka musiala byc oceniana przez roznych specjalistow, stwierdzano ile tam w niej tego zlota bylo, proponowano cene i to wszystko trwalo dosc dlugo, az tu nagle z jakis niezrozumialych dla nas przyczyn jego brat wyslal nam czek z Wenezueli i klamerka sie ostala, mamy ja do dzis...
Dzien dobry w dzien Trzech Kroli!
AAale masz wspomnienia, Grazyna.
UsuńTrzymaj sie w tym czasie bez-Fofim.
Z przyjaciolka mowimy Szesciu Kroli, no bo 6 stycznia....
CZas bezfofi bedzie troche trwal, wiec trzeba mi zyczen trzymania sie!!! dzieki..a przygod w zyciu troche mialam bo przeciez troche jednak czasu uplynelo, z jakis przyczyn, miedzy innymi czasowych jestem babcia!
UsuńWidze,se juz jestes gdaczaca..reszta kurnika spi!
Grażynko, ale historia! Jakiś dobry Anioł temu bratu podszepnął? Ja tam wierzę, w takie rzeczy:)
UsuńGrażyna, ale miałaś przygody! Nudno nie było! I naprawdę z tym czekiem to jakiś palec Opatrzności... Samej mi się to zdarzyło w kryzysowym momencie dostałam przelew od osoby, z którą praktycznie nie utrzymywałam kontaktów i chyba nawet nie bardzo się lubiłyśmy a zapragnęła zrobić dobry uczynek w momencie, gdy było to bardzo potrzebne:))
UsuńDzień dobry z pięknej, oszronionej i słonecznej krainy, która rozciąga się koło mego domu, li i jedynie, bo na dole, w mieśćie szaro i mglisto:)
OdpowiedzUsuńDziś obowiązkowo trzeba zjeść Galette de Roi!
A jak wyglada Gallete de Roi...rozumiem ,ze sa to jakies ciastka krolewskie, galleta po hiszpansku to herbatnik..
UsuńA przedwczoraj jadlam niesamowite faworki w cukierni Buchmana w Konstancinie, rozplywaly sie w ustach,,,zapytalam, byly smazone na smalcu..pycha!!! to tak na temat ciastek sezonowych...
UsuńUwielbiam faworki! Wlasnie takie na smalcu i kapka spirytusu w ciescie:)
UsuńAle byka strzelilam, mialo byc Galette de RoiS:)
To ciasto na Trzech Kroli, z niespodzianka.
Zrobie dzis wpis na blogu o tej tradycji.
O, chętnie poczytam! Ja rozmroziłam piernik jeszcze ze Świąt:))
UsuńOpakowana, chciałam jeszcze dodać w związku z Twoją opisaną wcześniej historią, że w tej podróży zgubiłam stanik, nie bardzo wiem gdzie i moją ulubioną koszulkę z wodospadami Iguacu (mama przywiozła mi z Brazylii), którą zostawiłam w schronisku młodzieżowym w Bernie. Pomyliły mi się szafki, kurka. Bardzo mi było jej żal..
OdpowiedzUsuńWitajcie Kurki.
OdpowiedzUsuńPiękne słońce nad Krakowem i 0 na termometrze. Chyba trzeba ruszyć ołowiany ostatnio odwłok i wyjść na spacer. Na pochód Królów nie pójdę, nie lubię tłoku.
Miłego świętowania.
Pogoda nad Warszawa sloneczna i - 3 stopnie! krupy biale leza na trawie...
UsuńWitajcie , Kurki :) W Uć słonko świeci, ale zimno, najgorsze, że i zimno u mnie w domu, mimo, że grzejniki na 80 stopni, to wszystko wyłazi przez ściany :/
UsuńViki, herbatke z prundem sobie zrob. Ja Cie do mnie zapraszam, napalimy sobie w kozie i cieplutko bedzie!
UsuńKasiu, dzięki, bardzo chętnie :)
UsuńZ prądem to ja wczoraj wieczorem piłam, a tak serio grzańca:)
mało nie brakowało nieletniej bym dała, bo było strasznie zimno :)
Ja już po spacerku Starym Miastem i powrót Krakowskim przez Saski. Zmarzły mi tylko paluszki u nuszek. Reszta cieplutka. Kupiłam pifko i zrobiłam grzańca z miotkiem i imbirem. Mieliśmy wypić a Antrakcie, Kasia, wie gdzie), ale był......tłum ludzi. Wracali z przemarszu orszaku Trzech Króli. A jak tłum to nie........
UsuńJa tez wiem gdzie Antrakt! Powiedz mi czy jeszcze Trakt Krolewski jest swiatecznie oswietlony?
UsuńNo jasne Ty wiesz i Hana wie:)))
UsuńKrakowskie tak, dalej nie wiem. Choinka przed zamkiem pyszni się w całej krasie i były dziś tłumy......
Dziędobry Trzykrólowe ! U nas słonko, ciutke śniegu i -10 ! Zima, panie, zima !
OdpowiedzUsuńU mnie też mróz i słońce!
UsuńA u mnie szaro i O stopni. Na porządki mnie wzięło i właśnie stwierdziłam, że jakieś dwa wielkie pudła różnych różności mi niepocie. Wystawie do śmieciarni, może komuś coś się przyda.
OdpowiedzUsuńTrzej Królowie przybyli, wszystkie sklepy pozamykali a lodówka pusta. Chyba wybiorę się z wizytą do J. na jakowyś obiad..
Coś to mało przewidująca się okazałaś...
Usuńdzień dobry :) a ja właśnie wróciłam z dwugodzinnego spaceru po ZOO - piękne słońce, lekki mróz, biało wokół, mniodzio :) nawet sporo ludzi wpadło na ten sam pomysł! żeby nie było, że tylko ja mam odbicia "w tym temacie" ;)
OdpowiedzUsuńCo u wiadomej foki??
Usuńnic nie wiem, tylko głowy z przerębli wystawiały
Usuń