środa, 10 lutego 2016

DAWNYCH FILMÓW CZAR

Dziś trafił mi się film oglądany już mnóstwo razy, ale lubiany bardzo, zwłaszcza ze względu na aktorów: Kalina Jędrusik, Andrzej Łapicki, Wieńczysław Gliński, Krystyna Sienkiewicz, Mieczysław Czechowicz... Już ktoś wie? Jakby jeszcze nie, to przypomnę słynną scenę kąpieli w pianie pani Jędrusik:)  No i oparty na książce Joanny Chmielewskiej:) Teraz to już wiedzą wszyscy, "Lekarstwo na miłość". 



Urok i roztargnienie Kaliny Jędrusik buduje cały ten film, jej postrzelona przyjaciółka, grana przez Krystynę Sienkiewicz dzielnie jej sekunduje. No i pierwszy ówczesny amant o zniewalającym głosie, Andrzej Łapicki. Oglądając ten film już któryś raz, zwracam mniejszą uwagę na intrygę, a większą na szczegóły. Te szczegóły zresztą dają całkiem dokładny obraz ówczesnej rzeczywistości: problemy z telefonami, ogonki do budek telefonicznych, czekanie na ekipę remontową.  Dzisiaj rzuciły mi się w oczy róże. Bohaterka została obdarowana bukietem róż przez pana Łapickiego. Na takie badylki nikt by dziś nie zwrócił uwagi... Róże miały niewielkie podłużne kwiaty a bukiet, co tu dużo mówić, wyglądał jak wiecheć. Pierwsze bardziej ozdobne róże  pojawiły się dużo później, mnie się wydaje, że były to jaskrawoczerwone Mercedesy, ale mogę się mylić, jakby co , to poprawcie mnie. Ale te skromne miały urok naturalności...

Druga rzecz to sukienki. Wtedy chodziło się w sukienkach i garsonkach, a kobiety wyglądały naprawdę elegancko. Sukienki pani Jędrusik w tym filmie to wyższa szkoła jazdy, ale tak naprawdę zręczna krawcowa mogła uszyć wszystko. A najwspanialszą rzeczą były wtedy materiały niespotykanej dzisiaj jakości. Te wszystkie gabardyny, kretony, piki (kto dzisiaj wie, co to pika?), jedwabie z Milanówka, popeliny, rypsy... Gdzie to się podziało? Rzeczy z tych materiałów były szyte na lata, kolejne pokolenia chodziły w tych ubraniach. Ja sama w liceum chodziłam w gabardynowym płaszczu Mamy, szytym w latach 50-tych i w jej prochowcu, z tych samych czasów. I nie dlatego, że nie mogłam sobie kupić nowego płaszcza, tylko dlatego, że te płaszcze mnie zachwycały. Gabardynowy musiałam wyrzucić dopiero jakieś 10 lat temu, bo niestety mole go zjadły. Moja Mama była naprawdę elegancką kobietą i bardzo dbała o siebie. Miała świetną krawcową, panią H., która potrafiła wspaniale szyć, aczkolwiek zdarzały jej się dłuższe przerwy w pracy spowodowane alkoholem. Ale talent miała ogromny. Do dziś mam kilka ubrań po Mamie uszytych z przecudownych materiałów, jakich już dziś się nie dostanie.    Spróbuję jutro zrobić zdjęcie jednemu płaszczowi wieczorowemu, w którym jestem zakochana... A na razie jedno zdjęcie Mamy w letnim płaszczu, chyba z czegoś pomieszanego z jedwabiem. Płaszcz ten był przeze mnie często używany podczas pracy w Teatrze:)) Bluzka, którą ma moja Mama na sobie była też wiele razy przeze mnie noszona:)


No i proszę, gdzież mnie zawiodły rozważania o "Lekarstwie na miłość" :)) 

Z ogromnym sentymentem oglądam stare polskie filmy z lat 60-tych, a refleksje na temat różnicy naszego życia teraz i wtedy nasuwają się same. Np w "Wakacjach z duchami" uderzyło mnie, że teraz dzieciaki nie miałyby szans na takie odkrycia, bo nikt by ich tak samopas nie puścił!  I nawet pan milicjant kazał im iść łowić ryby w rzece a nie tropić przestępców. Mimo wszystko było chyba bezpieczniej.  Ale o tym następnym razem. 



 

253 komentarze:

  1. Jeszcze polecę pod poprzedni post pochwalić Wałka i wracam czytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, Mika, moje klimaty. I filmowe, i modowe. A krawcowe artystki byly nieocenione. A materie....Poezja. I fryzury. Dlatego lubie ogladac filmy i zdjecia.
    Trzymajcie kciuki, mam jutro kontrole dobrostanu zwierzat, papierow, mat dezynfekcyjnych, apteczek, w ktorch nie mozna miec zadnych lekow, etc. Niejeden chcialby taki dobrostan, ale z reszta nigdy nie wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owieczko też trzymam kciuki :)

      Usuń
    2. I ja do trzymania się przyłączam.

      Usuń
    3. Ojoj, trzymam kciuki ja też. Cieszę się bardzo, że sprawiłam ci troszkę przyjemności:)

      Usuń
    4. Rogata, po co apteczka, w której nie można trzymać leków?

      Usuń
    5. acha, to tak! porządne Owce to sprawdzają, wymagają apteczek bez leków, maty itd. ..., a moze by się tak wzięli za zagrody takie, gdzie ani jedzenia, ani budy czy porządnej stajni nie ma, wody brak i choroby:/
      Owieczko, trzymam ♥

      Usuń
    6. Owieczko, powodzenia i szczęścia:)

      Usuń
    7. Miałam kiedyś taką kontrolę ( chyba taką - bo też mieli wymagania w odniesieniu do mat, apteczek, środków odkażających, tabliczek z napisem "wstęp wzbroniony" ).
      Powodzenia Pacjanie!

      Usuń
  3. Film pamiętam i chętnie bym sobie obejrzała ponownie. Pamiętam też mankament, oglądałam ostatni raz w tv i był fatalny głos, nie było czasem słychać co mówią.
    Kiedyś z przyjemnością oglądałam polskie filmy, teraz podobają mi się nieliczne, większość nie jestem w stanie obejrzeć do końca. Mam też zastrzeżenia do dykcji młodych aktorów.
    Co do ubiorów masz rację, wiem co to pika, mama miała śliczną bluzkę z niej. Płaszcze się przerabiało, z sukienki robiło spódnicę itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A propo przerabiania to miałam kiedyś spódniczkę w którą uszyła mi mama jako plisowaną jak miałam chyba ze trzy lata, potem jak podrosłam została przerobiona na plisy w odstępach. Jak miałam miałam 15 lat, miała kontrafałdę.

      Usuń
    2. Krawcową była moja mama i siostra taty. Ciotka jak szyła mi ciuchy, to wszystko robiła z kilko centymetrowymi zapasami, właśnie dlatego, żeby można było poszerzyć, albo przerobić.

      Usuń
    3. I to byl swietny pomysl, moja babcia, nie krawcowa, kombinowala podobnie. Obszywala wszystkie swoje wnuki.

      Usuń
    4. Ewa, ta wersja, którą dzisiaj oglądałam miała dobry dźwięk. Co do dykcji młodych to święta prawda, wielu nie umie mówić. Z tymi, którzy grają w teatrze jest lepiej, ale ci filmowi i serialowi to słabawo.
      Marija w tym rzecz, ciuch miał służyć na lata a moda nie była taka ważna.

      Usuń
  4. Mika fajnie poszłas w dygresje :)
    Dlaczego nie ma dzisiaj trwałych materiałów, bo nie ma takiego zapotrzebowania. Teraz jest moda na jednorazówki. Ciuch modny jeden sezon i do przemiału. Interes musi się kręcić, to tak z przekąsem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest ze wszystkim Marija, z samochodami, ze sprzętem domowym itd. Żyjemy w czasach jednorazówek.

      Usuń
  5. Mika, muszę obejrzeć ten film, bo go... nie pamiętam:)
    Twoja mama była elegancką, ale i piękną kobietą.
    O starych tkaninach, gdzieś już dzisiaj czytałam. Moje dzieci z pewnością nie założą ubrań po mnie, bo dzisiejsze ubrania rozpadają się po kilku latach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalipso, masz pełne prawo nie pamiętać:)))

      Usuń
    2. Dzięki za uznanie dla Mamy:)))

      Usuń
    3. Kalipso, niektóre współczesne ciuchy to i paru lat nie przetrwają.

      Usuń
    4. mama jako ikona tamtych czasów nam się tu jawi- piękna i aligancka ;)

      Usuń
    5. Byłaby zadowolona słysząc to:))

      Usuń
    6. Mika, zdjęcie mówi samo za siebie:)))

      Hana, po kilku latach to te mało noszone się rozpadają. Czasem po jednym praniu ubranie jest do niczego.

      Usuń
  6. Film super, oglądałam kilka razy bo uwielbiam książki Joanny Chmielewskiej. Moi rodzice mają wszystkie jej dzieła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubiłam bardzo Chmielewską, ale zdecydowanie jej starsze książki, nowsze jakoś mnie nie wciągały. A ten film jest naprawdę bardzo udany.

      Usuń
    2. Te nowsze, jak dla mnie, są trochę przekolorowane i naciągane... Starsze czytałam po kilka razy. Zawsze płaczę ze śmiechu przy np.: " Pan podrapano na głowie i Biała Glista won" albo "żmiję wyhodowałam na własnym łonie" :D

      Usuń
  7. Jestem zakochana w filmach z tamtych lat, ostatnio rodzine namowilam rodzine na :"Nie lubie poniedzialku". Film z lat 70- tych wprawdzie, ale jeszcze troche klimatem zahaczajacy o lata 60.

    Mika, i to wszystko prawda. Cenilo sie jakosc, detal, scenografie filomowe byly tez dopracowane w szczegolach.

    Moja maz , dlugo nosil prochowiec po swoim tacie, byl swietnie uszyty i nie do zdarcia. Teraz, zaraz po kupieniu kurtki lub plaszcza, przyszywam guziki, bo odpadaja. Kiedys- sytuacja nie do pomyslenia.

    Te filmy, o ktorych piszesz darze takze uczuciem, bo zwykle akcja dziala sie w Warszawie, wypatrwalam wiec wszelkich miejskich szczegolow i chlonelam atmosfere miasta, w ktorym bylam zakochana.
    Uwielbiam do dzis "Wojne domowa", za aktorow, dialogi i za Warszawe wlasnie:) Neony, ulice, sklepy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie lubię poniedziałku" jest też sympatyczne, ja jednak mam wielki sentyment do filmów z lat 60-tych.
      Masz zupełną rację co do tych kostiumów i scenografii, dbałość o szczegóły była ogromna. "Wojnę domową" oglądam stale ilekroć powtarzają. Gra aktorów to koncert. No i te realia... "Proszę pół kostki masła... Znowu ta serwolatka i serwolatka..." Warszawa tamtych czasów pięknie pokazana. Jak jeździłam z rodzicami do rodziny do Warszawy to zapamiętałam ten neon o kolejach radzieckich:)

      Usuń
  8. Moja mama jak była młoda pracowała w spółdzielni krawieckiej. Między innymi szyli także wojskowe mundury. W mundurach oficerskich obszywało się dziurki ręcznie i musiał to byś majstersztyk. A teraz Kasiu dziurki i guziki to zadanie maszyny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O REtY, to dopiero była robota! Nie wiedziałam, że to ręcznie robili.

      Usuń
    2. Moja Babcia szyla wszystko, m.in. posciel. no i dziurki guzikowe recznie obszywala, bo maszyna szyla tylko prosto (dopiero jak nastal Lucznik w latach 70tych, to obszywal dziurki), mozna tez bylo kupic takie szkieleciki guzikowe i zrobic niciane guziki do poscieli, co tez rbila. jak ich brakowalo, to chyba 10 groszy sie obszywalo...

      Usuń
    3. Mama opowiadała, że dobrą krawcową poznawało się po tym jak zabierała się do ręcznej roboty. Należało siąść na stole i nogi oprzeć na krześle, a to w tym celu, aby zwisająca część ubrania nie walała się po podłodze.
      Mama w domu tak siedząc wykańczała ubrania i ja też, gdy w młodości coś tam szyłam. Zresztą dziurki też swego czasu wykańczałam ręcznie, nie powiem żebym to lubiła ;)

      Usuń
    4. A wiecie, że mnie jeszcze w podstawówce na pracach ręcznych uczyli obszywania dziurek, cerowania skarpetek i cerowania rozdarć pod kątem prostym. To mi się akurat przydawało w praktyce.

      Usuń
    5. A mnie uczyli trochę szycia i robienia na drutach, ale obszywania dziurek to już nie nauczyli. A i karmnik kazali kiedyś zrobić. Pamiętam też, że skórzany bucik szyłam dla lalki.

      Usuń
    6. a ja sobie odkupilam (bo wzial i zginal) grzybek drewniany do cerowania - uwielbiam cerowac a malo mam co, bo slubny palketki wywala, bo jak zacerowalam to po nastepnym praniu trzeba bylo cerowac tuz obok i tak w kolko...jak sie pobralismy to ja namietnie cerowalam palketki ALE byly takie, ze dopiero po paru latach mu wyrywalam tekstylia do naprawy.
      Lubie tez uatac, ale tez wyszlo z mody ;)

      Usuń
  9. Miko, ten halny przywiał telepatię jakąś ;)), właśnie drugi dzień oglądam sobie teatr TV ...Kobry z lat 60-tych ;). Kwiatkowska, Ludwiżanka, Michnikowski, Wołłejko.....ech...
    I wszystko, co wymieniłyście - dopracowana scenografia, dbałość o realia, dykcja ;))
    Teksty często banalne ale zawsze dowcipne i zabawne.
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basia, a gdzie oglądasz? Na YT czy skąd? Jakby co to daj namiar.

      Usuń
  10. Moje ciotki, babcia i mama nosily ciuchy "z paczek" z Ameryki. Po niewielkich przerobkach i dopasowaniu byly to prawdziwe poematy sztuki ciuchowej, no cudenka niepowtarzalne i nad wyraz oryginalne. Wtedy chyba kazda kobieta umiala choc troche szyc, a na trudniejsze kreacje przewidziana byla zaprzyjazniona krawcowa. Oplacalo sie przerabiac, bo dobre materialy byly na wage zlota, nieosiagalne w sklepach w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sie nauczylam szyc na ptzerobkach cudow z paczek od Wujka-Stasia-z-Anglii - wszystko bylo na mnie za duze ;) To, do czego moglam za rok dwa dorosnac - szlo do tapczanu, skad bylo wyciagane co sezon i bylo przymeirzanie, ktore uwielbialam! a jak mialam cos 10 lat to zaczelam szyc z jakichs kawalkow materialow od Babci a jak mialam 11-12 to zaczelam przerabiac...spodnice ze spodni, sukienka szkolna, taka do bluzek pod spod - z plaszcza. oraz moje niezapomniane spodnie z tropiku (NIE Tropika, hrehre) - nogi mi sie w nich gotowaly w lecie, bo to powietrza tez nie przepuszczalo...material kupiony w Resztkach na Kollataja we Wroc.
      A Mama mojej przyjaciolki Ewy szyla i przerabiala co lepsze rzeczy. Szyla wlasnie z roznych fatalnie wygladajacych ciuchow, ale za to z dobrych materialow wlasnie.

      Usuń
    2. Moja Mama też namiętnie przerabiała, a w tej chwili mam przed nosem jej przeróbkę amerykańskiej spódnicy letniej z białego płótna w abstrakcyjne róże - zrobiła z tego obrus:)) I właśnie leży na stole, bardzo go lubię.

      Usuń
    3. Mika - spodnice to zrodlo wszelakiej radosci krawieckiej. i obrusy ;)))

      Usuń
  11. Teraz nawet dowcip zrobił się mało dowcipny. Kiedyś nawet tzw "świńskie" kawały miały więcej subtelności niż obecne "poprawne politycznie". Kobry lubiłam, teatr tv też. Pamiętam jak świetnie się bawiłam na sztuce (nie pamiętam tytułu) z Seniuk i Gajosem o diable. Huśtawka też była świetna i wiele innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa o diable, powiadasz.
      Była kiedyś taka sztuka, diabełkiem był młodziutki Marek Kondrat, nie pamiętam treści, ale pamiętam, że i diabełek i sztuka była urocza ;)

      Usuń
    2. Ewa to był " Zapomniany diabeł"
      Mario a ta o której Ty piszesz to " igraszki z diabłem". Kondrat był rzeczywiście kapitalny jako diabełek:))

      Usuń
    3. Dzięki, chyba o to chodzi. Diabłem był Gajos i grał świetnie, diablego safandułę i lenia.

      Usuń
    4. Gardenia zgadza się tera se przypomniała Igraszki z diabłem i Kondrat przechodził samego siebie :)))

      Usuń
    5. "Igraszki" Jana Drdy. I Magda Zawadzka jako służąca szukająca narzeczonego za pomocą diabła:)

      Usuń
    6. No takiego diabełka jak on to niejedna w ciemno by brała:))
      Wyjątkowo trafnie był obsadzony w tej roli.

      Usuń
    7. "Igraszki z diabłem" oglądałam parę razy - super. Zawadzka na plecach diabła trafiła do piekła. Wrzesińska, Kondrat, Gajos, Kowalewski jako zbój. Też lubię stare filmy i sztuki.
      Ania

      Usuń
  12. Film ledwo ledwo pamietam...
    ale ostatnio czytalam wojne domowa i sie rozczulilam.
    a co do mody to od czasu do czasu poluje na czasopisma modowe z lat 50 i 60tych. Jedna Taka Ania mi na akkegro kupuje, a ja potem sobie organizuje CZAS WOLNY i ogladam , ogladam...

    mam twoche wykrojow z lat 50tych i 60. najlepsza spodnica na swiecie to wykroj z 1952 roku!
    i chyba chce wiecej, a wszystko przez Ciebie, Mika!! :))))

    Mama elegancka i swobodna..
    a co do dzieciakow, to zal mi tych dzisiejszych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurna Opakowana Ty chcesz jakieś modowe starocie? w domu coś chyba jeszcze zalega, sprawdzę.

      Usuń
    2. no jasne! ale najpozniejsze to wczesne lata 70te, nie pozniej, bo wtedy juz nastaly rozne horrory modowe. te czasopisma z ALLegro to Swiat Mody - chyba pierwsze czasopismo modowo szyciowe w powojennej Polsce.
      Po same wykroje pisalo sie do wydawnictwa...czyli szukaj wiatru w polu, ale popatrzec i pomyslec mozna ;)))

      Usuń
    3. Chyba jest Świat Mody jeden egzemplarz, ale muszę sprawdzić.

      Usuń
    4. Chciej więcej, chciej:) Było jeszcze coś takiego "Wykroje i Wzory".

      Usuń
    5. Rany! Masz racje, Mika - pamietam Wykroje i Wzory, Mama czasem dostawala.
      A ma kto gdzie zatrynione takie stare gazetki, co je chce wyrzucic??? albo znajdzie na smietniku (dostalam kiedys mala teczke wzorow do haftu kaszubskiego znalezione to bylo na smietniku) - chetnie przygarne!

      Usuń
    6. Hafty Kaszubskie chyba też gdzieś mam, ide szukać !!!

      Usuń
    7. Na razie znalazłam 3 teczki wzorów formatu A3 wydanych w roku 1978 przez zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie. Są to Haft Kaszubski wzory czepcowe i szkoła wejherowska, oraz wzory haftu kociewskiego Marii Wespowej. W każdej teczce jest opis.
      Oddam to w dobre ręce :)))

      Usuń
    8. o mamuniu.....rece juz myje!!!
      jam pochodzenia kszubskiego....choc Tato, co korzeni szukal byl i jezdzil na delegacje do Kartuz glownie (i do Koscierzyny) nigdy nie znalazl rodziny...choc nazwisko jest kaszubskie. stad i slabosc do okolic...

      druga slabosc to Armenia, zamiaruje szukac krewnych....albo przynajmniej sie dowiedziec kiedy i skad z tej Armenii przyjechali. Pra(pra?)dziadek Jarnuszkiewicz zasiadl w Krakowie i tam sie w Armenie wzenil. I na tym sie wiedza konczy, zadne nazwisko, ktore by wskazywalo na pochodzenie ormianskie, ale wiadomo, ze nazwiska byly spolszczane i moze ta zona byla pol ormianka alboco, ale niejaki Czeslaw, wujo mojego Tatki byl tak czerniawy, ze ho ho. ale to juz zupelnie inny temat! Tylko nie za bardzo wiem, jak rozgryzc to.

      Usuń
    9. Mario, a nie zrobiłabyś skanów dla mnie plisssss
      Te kaszubskie to ja kocham też.

      Usuń
    10. tasz ja moge skany a Ty oryginaly!!!

      Usuń
    11. Pierwsza byłaś, oryginały Ci się należą :))
      Kochana mnie skany w zupełności wystarczą, potem se wydrukuję i już!!

      Usuń
  13. Kiedyś babki wyglądały naprawdę ekstra, mnie tylko zawsze zastanawiały trzy fakty: dlaczego zwykle po urodzeniu dzieci obcinały włosy i robiły sobie trwałą, dlaczego w domach nosiło się fartuszki (takie sukienki szyte, z kołnierzykiem zapinane na rząd guzików) zamiast nosić się "normalnie", choć teraz królują tzw dresy:) i dlaczego kobiety w moim aktualnym wieku często się "postarzały" - bo teraz 35-45 babki to takie laski, że smarkate 20-tki wysiadają... Nosiłam rzeczy po mojej mamie, w końcu się zużyły, ale jak na eksploatację 30-to letnią to i tak miały długie życie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no bo jak urodzila dziecko to juz byla "dorosla" a jak dorosla to nie wypada miec dlugich wlosow przecie!!! hrehr...co do trwalej to nie wiem, to byl moj horror - raz czy dwa zrobilam i za tym drugim razem bylam strasznie zla na siebie, ze jak do cholery moglam zapomniec jak bylo za tym 1. razem!!!!! ale takie czasy byly...bylam bliska do afro trwalej ale jakos stchorzylam...

      fartuszki chronily tzw porzadne ubranie pode spodem, a wygladaly estetycznie i dorosle i tak dalej przecie!!!

      a postarzanie trwa nadal....jak glownie moje mlodsze dziecko poszlo do szkoly (a dziecko owo urodzilam jak mialam prawie 30 lat, to jest mlodsze dziecko to nalezy wziac pod uwage, ze mamy jej rowieniczek bywaly ode mnie mlodsze od 10 lat...albo i wiecej...) a w miare obiektywnie moge powiedziec, ze niektore wygladaly starzej niz ja...to chyba i podejscie do zycia....

      a propos ubierania sie, dresow (no, prawie...) to od dobrych paru lat widuje sie w okolicznych sklepach, kioskach, nawet i kolo poludnia baby w szlafrokach, polarowych pizamach, kapciuszkach...chyba z tydzien temu w radio mowili o szkole, ktora wyslala do wszystkich rodzicow list z prosba zeby nie odprowadzali dzieci, przychodzili po dzieci (lekcje sie koncza o 15.15) oraz przychodzili na przedstawienia szkolne ubrani w ubranie a nie w pizamach...nie zartuje.

      poza tym uwazam, ze dzisiejsze 60tki wygladaja lepiej niz 60tki 20 lat temu....moze wlasnie przez to postarzanie sie, trwale i ogolna matronowatosc....

      Usuń
    2. Opakowana, ale moja babcia nosiła taki fartuszek na bieliznę:) I nieśmiertelne skarpetki/kolanówki antykoncepcyjne :) Pytam, bo kochałam moją babcię na amen, ale została babcią jak była w moim wieku i oglądałam ostatnio zdjęcia jak mnie nosi - miałam niespełna roczek... moja mama miała wówczas 22 lata, laska jak się patrzy pod trwałą niestety,która dodawała jej dobre 10 lat. Babcia kok a'la Rewolucja Francuska (znacie te koki pań z sekretariatów:)) i ten nieś
      miertleny fartuszek...

      Usuń
    3. Magdo wtedy nie było kultu młodości i w pewnym wieku wypadało wyglądać dostojnie ;) a jak się jeszcze miało sporo kilogramów nadwagi to dostatek po kimś takim było widać ;)

      Usuń
    4. U mnie w domu ani Mama ani babcia nie nosiły tych okropnych fartuszków, normalne fartuszki wiązane w pasie tylko, takie do gotowania. Ale trwała była... Babcia za to tylko kukiełkę z tyłu głowy.

      Usuń
    5. Opakowana, chyba w jukeju powinni wznowić serial "Co ludzie powiedzą" ;)) (nie wiem jaki to miało anglicki tytuł).
      Barbara

      Usuń
    6. ten serial nigdy nie umarl ;))
      Patricia Routledge jest swietna aktorka. jako ona ma poczucie humoru, ze ho ho ;)

      Usuń
    7. "Co ludzie powiedzą" można kupić na CD. Mam cały zestaw.

      Usuń
  14. Te fartuszki zapinane to były tzw podomki. Ubierało się to po przyjściu do domu, żeby było estetycznie i nie był to szlafrok. Też miałam takie domowe ciuchy, bez podomki, chociaż moja ciocia zawsze mnie chciała w taką wcisnąć. Natomiast chodzenia w szlafroku przez pół dnia nigdy nie lubiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja wlasnie odkrylam szlafroczki! nie szlafroki a szlafroczki...czasem juz po poludniu zdejmuje co bardziej uciskajace czesci garderoby, leggingsy i szlafroczek. i sie zastanawiam JAK moglam przezyc tyle lat bez szlafroczkow!!!

      Usuń
    2. Oj nie, szlafroczków w życiu. Mama używała rano, ale ja nigdy. Używała jeszcze czegoś takiego jak lizeska, wie ktoś co to?

      Usuń
    3. Takie ranne wdzianko eleganckie, często atłasowe, czasem pikowane, na koszulę nocną się zakładało, sięgało do pasa, ale czemu miało służyć już nie pamiętam.

      Usuń
    4. Brawo Ewa, wygrałaś! Mama miała takie od środka jakby flanelowe a z wierzchu atłasowe, a ubierała je do spania w zimie z tej prostej przyczyny, że u nas było zimno jak cholera, piece kaflowe do rana stygły całkiem i wyjście spod pierzyny było bohaterstwem. A zimy były bardzo solidne.

      Usuń
    5. jasne, ze pamietam lizeski, moja Mama po kims odziedziczyla, trzymalo sie to w domu i nie wiadomo bylo co z tym zrobic, bo rano Mama nasadzala na grzbiet szlafrok, tak na pol godziny - szybkie sniadanie i ablucje, i to raczej w niedziele, bo w dni powszednie czas m iala bardzo wyliczony do wyjscia do pracy - wychodzila wczesniej, zeby do domu wrocic wczesniej i dzieciom domowy obiad dac....

      Lizeska byla czasem uzywana do siedzenia w lozku, jak kto byl niezdrow i zbey po karku nie bylo zimno. byla chyba atlasowa po wierzchu i tez flanelowa od srodka i byla wiazana u gorsu na tasiemeczki. takie lozkowe bolerko.
      U nas Ojciec histerycznie pilnowal termometru i latal co pol godziny do piwnicy mocowac sie z piecem c.o. Dokladal koksu, zamykal szyberek, wkladal zapalke w drzwiczki szyberka, bo bylo 19 i pol stopnia w domu a nie 20 i trzeba bylo to regulowac....nie popuscil nigdy!!!

      Usuń
  15. A jeszcze lubię Zbrodniarza i Pannę. Przecież to był pierwszy makeover! Pamiętacie Ewę Krzyżewską jak wyglądała na poczcie i potem jak ją pani chyba sierżant cytuję upichciła?
    A w moim bloku na dole był sklep z materiałami i uadawał mi często kupowac różne perkale, sztruksy itd. I chyba jako jedyna w rodzinie nauczyłam się co nieco szy i przerabiac. W krakowie miałam nawet maszynę do szycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zbrodniarza i pannę" oglądałam właśnie też niedawno na Kinie Polska, Krzyżewska była piękna i miała taką bardzo współczesną urodę, szkoda, że jakoś tak znikła potem. "W zazdrości i medycynie" jeszcze grała.

      Usuń
  16. Pamiętam, że kiedyś była moda na tzw. misie, ciepłe zimowe płaszczyki. Oczywiście wszystkie dzieci je miały ale najpięknieszego jasnego misia z szalowym kołnierzem miała Cio (Mika popraw mnie jak mi się coś pomyliło).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hłe, hłe u nas wszyscy mieli misie. Tato ciemnobrązowego, Mama miodowego z szalowym kołnierzem a ja szarego. A ja mam chyba jedno twoje zdjęcie jak też jesteś w misiu.

      Usuń
    2. Miałam misia, popielatego, mam w nim zdjęcie.

      Usuń
    3. Rudego miałam, prawie go podpaliłam na cmentarzu na WŚ, a potem popielatego.
      A ciocia z Łodzi, przysłała mi kiedyś taką czapę z misia czerwoną i z pomponami.
      Rudy + czerwone na głowie...wyobrażacie sobie to???

      Usuń
    4. Musiałaś efektownie wyglądać!!! Masz jakąś fotkę w tym kompleciku??

      Usuń
    5. Niestety nie mam Mikuś :((

      Usuń
    6. nigdy nie mialam misia....donaszalam rozne kurtki po bracie....czasem sie ze mnie dzieciki smialy, ale jako zem ruda maupa, to dlugo sie nie podsmichiwaly....

      Usuń
    7. Misia miałam też, ale Opakowana zdarzało się że chodziłam z bratem w jednej kurtce na zmianę. Była taka jedna kościelna ;)

      Usuń
    8. Chodziliscie wymiennie do kosciola. w co druga niedziele?
      Jak bylam mala, to moja niania (!!) na sile mnie ciagnela do kosciola, a ja mowilam, z ejak mi kupi precle na sznurku to pojde. ona kupowala i gnala - szarpiac mnie i poledzajac - do kosciola, a ja sie spieszylam z jedzeniem (chyba jedyna rzecz jaka jadlam szybko i z apetytem), bo jak skonczylam precle zanim doszlysmy do kosciola, to odmawialam wejscia do onego...

      Usuń
    9. Też miałyśmy misie i płaszczyki z misiowymi dodatkami(duże kołnierze,przy rękawach i u dołu).Trochę póżniej,misie miały córeczki mojej siostry,jaskrawo żółte,wyglądały na śniegu jak dwa kurczaki.
      Mikuś,Twoja mama to piękna i elegancka Pani.
      "Igraszki z diabłem"- hehe mogę na okrągło.

      Usuń
  17. Czytam Was i popadam w kompleksy. Ja tylko 2 ciążowe sukienki uszyłam sobie z kolorowych prześcieradeł. Obie były takie same (nietoperz taki, bo szyć nie umiałam i nie umiem) - jedna brązowa, druga pomarańczowa. Obie miały aplikacje - na brązowej pomarańczowe i odwrotnie. Całą ciążę w nich przechodziłam, a i potem nosiłam. Bardzo je zresztą lubiłam.
    Moja mama całe życie cierpiała z mojej ciuchowej niesubordynacji i ekstrawaganckich ciągot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana nie zamartwiaj się ja całe dorosłe życie ubierałam się na sportowo i obowiązkowo spodnie. Był taki czas, że miałam dyżurna kieckę, a teraz i z tego zrezygnowałam ;)

      Usuń
    2. Marija, aż tak się nie zamartwiam...

      Usuń
    3. Musiałaś fajnie wyglądać.

      Usuń
    4. No, jak namiot w ciąży.

      Usuń
    5. Hano,ja miałam tylko jedną ciążową,chyba się na nią mówiło"princeska".Prosta,granatowa,tylko bluzki zmieniałam.Teściowa mi uszyła/wszystko umiała zrobić/.A zimą nosiłam taki niebieskawy,obszyty"futrem"płaszcz z laminatu,prawie do kostek-wchodziła moda"maxi".Moja mama też miała wiecznie pretensje do mojego ubioru a kiedy kończyłam 30-tkę to życzenia brzmiały w stylu"może w końcu się zestarzejesz"

      Usuń
    6. Ja, jak przyjechalam do UK w 79tym, to bylam w dosc wczesnej ciazy i mialam portfelowa spodnice, ktora tylko popuszczalam. jak tylko przyjechalam, to kupilam szmaty sztruksowe i uszylam dwie identyczne sukienki a la namiot, jak Hana - mialam bluzki, ktore, niedopiete, mozna bylo nosic z jedna badz druga sukienka. potem jeszcze nosilam je 5 lat pozniej jak bylam w ciazy z Kasikiem. akurat zaczela wchodzic moda na NIE noszenie sukienke ciazowych...

      Usuń
  18. A, i jeszcze moja ciotka M. która dostawała jakieś ciuchy z Ameryki, dała mi kiedyś parę takich dziwów. Jedno dziwo to był letni płaszcz a la lata 20, drugie to piżamka z grubego jedwabiu. Była ona granatowa w kremowe żyrafy. Uszyta była jak garnitur, nie piżama. Akurat wtedy nastała moda na takie wzorzyste garniturki w kwiatki przeważnie. Nosiłam tę piżamkę normalnie i robiłam furorę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej piżamce i teraz robiłabyś furorę :)

      Usuń
    2. no tez tak mysle!!! Gudrun Sjoden by pozazdroscila!!!

      Usuń
    3. Piżamka była odjazdowa! A ten materiał, który chłodził, mmmm...

      Usuń
    4. Oż cholera, nie masz jakiegoś zdjęcia w tej piżamce??? Musiała być cudowna.

      Usuń
    5. Dzie tam, Mika, nie miałam wtedy aparatu.

      Usuń
    6. A szkoda...
      Dzisiaj kupiłam sukienkę w króliczki. Nie dla mnie, niestety:)

      Usuń
    7. a ja, poniewaz lubie na przekor, kupilam ten material w pszczoly, mam inny, tez w pszczoly, obrusem byl, bedzie spodnica. to nowe bedzie sukienka, mam jersey w skutery, z ktorego bedzie t-shirt/tunika, bawelne mam w zsynchronizowane plywaczki i nurkujace damy, mam material na spodnice w damy z lat 50tych, niebieski material w raki (chyba naturalnej wielkosci) i jeszcze pare roznych szmat, jakby tu powiedziec - nietypowych, z ktorych COS bedzie...jestem juz w takim wieku, ze zlosliwe komentarze mlodzikom przez pysk nie przejda - wicie, filutowy kapelusz moge nosic i juz!

      Hana - co sie stalo z pizamka? zanosilas nasmierc?

      Usuń
    8. Ooo! Też chciałabym wiedzieć co z piżamko?
      Co do wieku Opakowana, to też mnie to cieszy (i to jak chłoliera !!), że mogę nosić własną modę ;).
      Barbara

      Usuń
    9. Czołgiem Kureiry!
      Piżamka została zanoszona i zginęła w pomroce dziejów.
      Ja też lubię pod prąd - trzeba tylko ciut uważać, coby nie przegiąć i się nie ośmieszać po prostu. Nie uznaję stwierdzeń w rodzaju, że "w twoim wieku" nie wypada. Nie wypada kraść, dręczyć zwierząt i jeszcze paru rzeczy nie wypada.
      A współczesna moda bardzo mi odpowiada, bo daje pierdylion możliwości.

      Usuń
    10. nooo, wszystko mozna!!
      Moja idolka jest Mary Berry - prekursorka gotowania w tv i ksiazek z wyraznymi punktami elementow gotowania czegokolwiek i z kolorowymi fotosami.
      Czyli pani juz starszawa. Wlasnie skonczyla 80tke, wyglada cudnie, naprawde cudnie w dzinsach. jak pare lat temu w baaardzo popularnym programie o pieczeniu (Great British Bake Off) wystapila w kubraczku czarnym w wielgie kwiaty, to na drugi dzien M&S wyprzedal wszystkie we wszystkich rozmiarach ;)))
      Tak ja lubie, ze nie dam zlego slowa na nia powiedziec! Bo tak, to mozna zle slowo powiedziec na temat Nigelli, Nigela Slatera, ktorych tez kocham. Powiedziec mozna a ja i tak nie slucham. ale Mary Berry? NIGDY!! hrehrehr
      wydaje mi sie, ze nie puszczali jeszcze w PL GBBO, a idzie to juz co roku od dobrych paru lat...

      Mary Berry jest bardzo dobrym przykladem, ze to, ze cos tam wypada w jakims tam wieku jej dynda i powiewa, ale ona - po prawdzie - nie przegina...ale jak bylam mala i znajomy gosciu, co wlasnie chyba mial 40tke kupil sobie dzinsy i byl w 7. niebie i od reki WSZYSCY zaczeli sie z niego smiac - i ci w jego wieku i mlodszi i- szczegolnie - starsi....

      Usuń
    11. I tu, widzisz Opakowana, problem sie wyłania...bo jak ja bym była posiadaczką takiej figury jak Mary Berry.... pocieszam się myślą, że do 80tki jeszcze może mi się uda.. ;)
      bo pojęcia nie masz, ile to razy szczeliłam sobie jakiś odjechany ciuch (żakiet np albo marynare...) i trwałam w zachwycie, dopóki nie założyła go moja córuś, tak z 15 cm wyższa i nieco ;) lżejsza....
      "prawie"robi różnicę... ;(
      Barbara

      Usuń
    12. Błont Baśko, błont! To było ryzykowne posunięcie. Znaczy że Córuś się wzion do przymierzania.

      Usuń
    13. Wiem ... :(
      Barbara

      Usuń
    14. Moja Mama lata w dzinsach, ubiera się jak lubi a nie jak wiek nakazuje. Na marudzenie innych o wieku, odpowiada że wszyscy jesteśmy w jednym wieku, XXI. ;)

      Usuń
    15. Rabarbaro...u mnie roznice robi ...lustro, domowe mniej klamie i niszczy dobry humor....
      ja tez mam n adzieje dorobic sie takiej figury jak Mary Berry jak bede miec 80tke, rhehreher

      Usuń
    16. Lustra skrzętnie omijam. ;)

      Usuń
  19. Nie lubię się ubierać "elegancko", nie mam nawet takich ciuchów. Dyżurna czarna musi wystarczyć na wielkie wyjścia, na szczęście zdarzają się raz na kilka lat. Teraz pewnie już mi ją krasnoludki zwęziły, dawno nie ubierałam. Kiedyś zrezygnowałam z jubileuszowej imprezy bo nie miałam w czym iść, a żadna rzecz w sklepie mi się nie podobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz na czas dla odmiany można coś innego włożyć na jakąś okazję. I pod żadnym pozorem nie rezygnować z imprezy!

      Usuń
    2. Kiedy ja musiałam"wyglądać"to miałam wrażenie,że wszyscy się na mnie gapią.Też źle się czułam na"wyjściowo".

      Usuń
    3. Ulga jaką poczułam po podjęciu decyzji była warta dużo więcej niż udział w imprezie.

      Usuń
    4. Hehehehe ja tez nie lubię wyglądać. A najbardziej nie lubię nadętej fryzury i do tego jeszcze wysztafirowanej na twardo lakierem. Jak dla mnie masakra!

      Usuń
    5. Nikt nie lubi, jak się na niego gapio. Chyba że ekshibicjonista jaki, albo inny celebryta.

      Usuń
    6. Hana - to chyba jedno i to samo...

      Usuń
  20. Kiedy przeprowadziliśmy się na wieś, mój sposób ubierania się przestał się sprawdzać. Tutaj potrzebuję zupełnie innych ciuchów. Mam jeszcze coś tam z poprzedniego życia, ale generalnie to bluza z kapturem, ciepłe portki i trapery... Kiedyś taki strój był nie do pomyślenia. Trapery i "adidasy" to była hańba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 40 lat temu nosiłam welury, które pojawiały się od czasu do czasu w sklepie i były źródłem zazdrości, co po niektórych.

      Usuń
    2. To zrozumiałe. W mieście jednak czasem trzeba coś mniej wygodnego włożyć.
      Widuję często starsze panie (pff, już w moim wieku) eleganckie, w kapelutkach, płaszczykach, kostiumach i podobają mi się.
      Najchętniej chodzę w portkach i podkoszulku lub tunice. Boję się żeby nie wyglądać jak nastolatka recydywistka, albo nobliwa staruszka, w rezultacie wyglądam byle jak.

      Usuń
    3. Marija, welury to była moja miłość! Pamiętasz te z frędzelkami?
      Ewa, też mi się bardzo takie starsze panie podobają. Ale myślę, że wygoda i dobre samopoczucie są bardzo ważne. Ja to bym chciała jakoś bardziej zwariowanie się ubierać:)) Tak jak w czasach teatralnych...

      Usuń
    4. Ewa, bardzo ładnie wyglądałaś, jak Cię widziałam. I tunika też była piękna!

      Usuń
    5. czy welury to to samo co sztruksy? czy to aksamit? W latach 70tych mialam spodnie z aksamitu w gwiazdki, b yly to dzwony - dol byl TAK szeroki ze chyba dzwon Zygmunta mogl sie tam schowac, hrehre

      Usuń
    6. Welury to były buty takie kamaszki z zamszu, ja nosiłam najczęściej takie do kostki, ale były też wyższe sznurowane i frędzelkami też były.

      Usuń
    7. czyli desert boots. tez mialam i uwielbialam! chyba od tej pory kocham zamszowe buciki.
      apropo fredzelkow, to wlasnie mi sie przypomnialo, ze gdzies w szafie mam buciki zamszowe, uszyte mokasynowo choc sznurowanae, prawie do kostki, z fredzelkami wlasnie w kolorze niezwykle zjadliwej zieleni. musze zaraz je znalezc, bo pogoda jest super, mozna nosic zamsz. Kupilam je w TKMaxx za chyba 4 funty - przecena przeceny ;))

      Usuń
    8. Welur to był cieńszy aksamit.Welur był miękki,mięsisty w dotyku,aksamit bardziej sztywny.

      Usuń
    9. Ewa2, starsza pani w kapelutku? W kostiumiku? Założę się, że ma mniej lat, niż na to wygląda. Luzik (w sensie doboru) w ciuchach to jest to i w każdym wieku się sprawdza. Plus szczypta ekstrawagancji, np. odjechany kolczyk (mam)!

      Usuń
    10. Nosisz kolczyki?
      Barbara

      Usuń
    11. Ja latami nosilam jeden klips, bardzo fajny i srebrny...przezyl w zasadzie wszystkie mozliwosci zgubienia sie (lacznie z wrzucaniem mnie do morza...) i dalej go mam! i nosze jak mnienajdzie. mialam kolczyki - cienki patyczek a na koncu malenki kameleon. No i wystarczyly mi dwa dni, jak jeden wybral wolnosc...szlag mnie trafil, bo sporo zaplacilam (srebrne i z RPA przyjechaly a TO kosztowalo!) i musze powiedziec, ze fajnie sie komponuje z klipsem na drugim uchu....ludzie patrza nieco zagubieni ale to juz ich problem...

      Usuń
    12. Baśko, a pewnie! Bez kolczyków czuję się goła! Ale muszo być odjechane!

      Usuń
    13. Mam taki odjechany kolczyk coś od 30 lat. Nadal i ciągle budzi zainteresowanie. A to taki w zasadzie tylko srebrny pręt.

      Usuń
    14. Może pstryk, pstryk ! - jakieś foto ? ;))
      moja powyższa prośba ma drugie dno.....
      Barbara

      Usuń
    15. Jeśli ma drugie dno, to nie mogę Cię z tym zostawić. Ale wieczorem, albo jutro, gdyż albowiem wybieram się na wernisaż znajomego królika. Muszę przetrzepać pióra:)))

      Usuń
    16. No,no,... światowe życie zobowiązuje..
      Czy masz stosowną ilość toalet (oraz piór ) aby sprostać tej lawinie wernisaży ;)?
      Barbara

      Usuń
    17. Stefana se przerzuc przez ramie, bedziesz zadawac nietypowego szyku!

      Usuń
    18. No właśnie kurna nie mam lawiny. Stefana na kapeluszu usadzę, skutecznie odwróci uwagę od reszty.

      Usuń
    19. Lawiny ciuchów i piór nie mam, znaczy.

      Usuń
    20. Stefan na kapelusz !!!! z główki kapelusza zrobisz miseczkę ze słonecznikiem ;).
      Barbara

      Usuń
  21. Zaczytana, elegancka pani. Pamiętam to zdjęcie :)

    Miko, filmy z tamtych lat to też moje klimaty. I to nie tylko przez sentyment do "czasów minionych" ;) Teraz każdy, kto zaczepi się w jakimś tam serialu, to od razu gwiazda. Taaa... A kto by się tam teraz jakąś dykcją przejmował. Szkoda czasu i kasy na takie duperele, jak lekcje z emisji głosu. Najważniejsze to pokazać się tu i tam. Bywać. Od czasu do czasu przypomnieć o sobie,wdać się w jakiś skandalik, i się kręci.
    A gdzie ta dobra polska szkoła filmowa? To już historia. Cóż z tego, że teraz nowoczesne studia, sprzęt najwyższej klasy i sztab specjalistów - dźwiękowców, kiedy uszy bolą od hałasów wszelkich, ale słów nie wyłapiesz. A jak jeszcze akcja dzieje się w nocy, to już katastrofa. Ni widu, ni słychu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ksan, poziom tamtego aktorstwa to są szczyty nieosiągalne teraz dla wielu. Oczywiście mamy na szczęście Gajosa i paru innych, ale trudno nazwać ich młodzieniaszkami. Chociaż mam swojego ulubieńca z młodszego pokolenia, Eryka Lubosa, bardzo go cenię i lubię.

      Usuń
    2. Ooo, lubie tego pana, choc "fizjognomie" ma charakterystyczna;) i glos;)

      Bardzo cenie Cezarego Kosinskiego.I Szymona Bobrowskiego.

      Usuń
  22. Miko, pytasz, gdzie się podziały jedwabie z Milanówka - w mojej szafie mam kilka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arte, i tak sobie leżą bezkarnie??? Oby mole się nimi nie zajęły, tfu, tfu! Chociaż nie wiem, czy mole jedzą jedwab...

      Usuń
    2. mole pozarly bawelniane t-shirty znajomego. nie wiem czy z zmesty, z enie mial szalchetnej welny, ale probily myszelie (no bo chyba nie molelieu)

      Usuń
    3. Tańczyły kankana? ;))
      Barbara

      Usuń
    4. ...wsrod szmat czyli fru fru....

      Usuń
    5. aż z koszulki zostały tylko piórka... fru.. fru...
      Barbara

      Usuń
    6. O czym tu gadacie, wrr wrr?

      Usuń
    7. o niczym, pfff... pfff...

      Usuń
    8. o, szkoda, chciałam się dołączyć łeee...łeee...

      Usuń
  23. Miałam sukienkę z zielonego jedwabiu w kwiatki, lubiłam ją bo była luźna i wygodna.
    Idę spać Kurki, łeb mi pęka, chyba ciśnienie niskie. Od trzeciej pada śnieg z deszczem, za oknem zrobił się biało, temperatura spadła do +1, ja chwyci mróz i wszystko zamarznie, będzie niezły dupoklap rano.
    Dobrej nocy Kurencje.

    OdpowiedzUsuń
  24. Odpowiedzi
    1. U mnie wali śniegiem jak opętane, już z pół metra napadało:((
      Dobranoc!

      Usuń
  25. Ja też zmykam odczytawszy wszystkie komenty. U mnie jeszce plusowo ale ma być przez kilka dni na minus. Sniegu za grosz. Dobrej nocy. Wskakuję na spalną.

    OdpowiedzUsuń
  26. Z zimowo śnieżnego południa małopolski - dzeń dobry Kurniku :)!!
    Mika, piszę tu bo nie wiem czy znalazłabyś powyżej ;)) - na Kobry wpisuję w beleczkę teatr TV Kobra i już. Są głównie na YT i niestety, jakość słaba, zwłaszcza tych najstarszych ale i tak cudo :) a na cda.pl można obejrzeć "Ewa chce spać" :)). Muszę jeszcze poszukać chyba? pierwszego? serialu kryminalnego "Kapitan Sowa na tropie" z młodym Gołasem w roli tytułowej :)).
    O ciuchach i materiałach to nie zacznę, bo to byłaby dłuuuuuuuuga historia ;)
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, proszę ;), zima zjadła mi "i" - dzIeń dobry :))!
      Barbara

      Usuń
    2. Dzięki Basia, na YT też odkryłam. Dużo staroci oglądam na Kinie Polska. Pierwszy serial kryminalny to "Barbara i Jan", z Kobuszewskim i Traczykówną, o parze dziennikarzy odkrywających różne przestępstwa, chociaż chyba głównie gospodarcze:) Kapitan Sowa to taki pierwszy prawdziwy milicjant na tropie:)))

      Usuń
    3. "Gdzie jest trzeci król"- znacie?

      Usuń
    4. Jasne, właśnie chyba z miesiąc temu oglądałam na Kinie Polska , też z Kaliną i Łapickim. Tylko partnerka Łapickiego, grająca milicjantkę okropnie drętwa była.

      Usuń
  27. dzien dobry! troche mokrego sniegu w Warszawie...a czy ktos pamieta buciczki zwane trumiaczkami? czarne, z aksamitu.
    Do kina chodzilam do Kozla, 3km na piechote, kino sie nazywalo Hel. to byla frajda i przezycie, pamietam jak strasznie plakalam na love story.

    Mika...Mama bardzo szykowna!
    zasypalo ZAkopane...widze w internecie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trumniaczki...a nie trumiaczki

      Usuń
    2. Trumniaczki pamiętam, ale nie nosiłam.
      Grażyna jak tam Twoja kontuzja? Wczoraj o tym pisałam, ale powtórzę bo może nie doczytałaś. Rehabilitacja by Ci się przydała, bo kontuzja może się odnawiać.

      Usuń
    3. Zasypało przeokrutnie, na szczęście dzisiaj odpuściło.

      Usuń
  28. Dzień dobry. Pozbierać się nie mogłam. Jak tu o pogodzie piać? Przed chwilą prało śniegiem, minęło 20 minut i świeci słońce. Na trawnikach biało, termometr pokazuje +4.
    Pożalić się muszę i poskarżyć na własną głupotę i na kota. W pocie czoła narysowałam sobie na dużych, gęsich wydmuszkach wzory do malowania, odłożyłam i poszłam spać. Zapomniałam, że mój kot to pies na wydmuszki i rano z tej bardziej skomplikowanej znalazłam tylko skorupki.
    Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisać nie piać. Kury nie pieją. Ostatnio robię więcej literówek. O czym to świadczy?

      Usuń
    2. O rany Ewa współczuję. Dobrze wiem jak się na takim kruchym materiale pracuje i jak szkoda kiedy on strzeli. Że też kocisko sobie czego innego do zabawy nie mogło znaleźć !!
      Swoją droga ciekawe jak by sobie poradził z ta wydmuszką na, której ja teraz rzeźbie. Chyba by się mocno zdziwił:))

      Usuń
    3. Kiedyś próbowałam na styropianowych, ale nie polubiłam. Na szczęście drugiej nie ruszył.

      Usuń
    4. Ewa wyrazy współczucia z powodu wydmuszki, naburczałabym na swojego, gdyby mi tak napsocił. Na szczęście Myk nie sypia w moim pokoju, bo nieraz mógłby się do jakieś pracy przykleić, magik długo schnie.

      Usuń
    5. "Piejo kury, piejo"! Wiem, że w tym cytacie kury = koguty, ale tak mi się nasunęło :)))))

      Usuń
    6. Cholernik kotek. na pewno sie ucieszyl, ze specjalnie dla niego zostawilas zabawke na wierzchu. no bo dla niego, co nie?

      Usuń
    7. Właśnie zostawiłam tam gdzie on sypia gdzie je robię, nawet naburczeć nie mogłam, bo to moje niedopatrzenie było.
      Ninko dopiero po poprawce przypomniałam sobie, że w Kurniku nawet Kury pieją.

      Usuń
    8. Szkoda Ewo twojej pracy ale jak to mówiom:za gapiostwo się płaci:)

      Usuń
    9. A no płaci. Dobrze, że gotowa całkiem nie była, bo chyba bym udusiła łobuza i siebie przy okazji.

      Usuń
    10. Ewa2, zwiększona ilość literówek świadczy o dużej sprawności pisania - nie inaczej.
      Niech pociechą dla Ciebie będzie fakt, że pisanką sprawiłaś ogromną frajdę swojemu kotu:)

      Usuń
    11. Dzięki dobra Kobieto, bo już myślałam, że to demencja, albo dziadek A.

      Usuń
    12. O rany, musisz dobrze chować dzieła, tyle roboty na próżno...

      Usuń
  29. Ach, ta Kalina! Nie można oczu oderwać. Oczywiście moją uwagę przykuło od razu zdjęcie z kotkiem, nasza ci ona!

    Dzien dobry, kurencje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia kiedyś w radiu słyszałam że Kalina miała w domu kilka kotów, pomimo astmy o podłożu alergicznym, na koty właśnie.

      Usuń
    2. Też czytałam o tym, w ogóle była bardzo wrażliwą osobą i chętną do niesienia pomocy.

      Usuń
  30. Dzień dobry kurencjom. U nas pada, ale to deszcz niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario! na razie jestem unieruchomiona ,a potem zobaczymy.

      Usuń
  31. Przeczytałam wszystkie komentarze i teraz zbiorczo:)))
    Fajne zdjęcie Twojej mamy. i sama mama, oczywiście :)
    Moja mama też ubierała się bardzo elegancko, miała podobne (jak w "Lekarstwie na miłość") sukienki i garsonki. Mam kilka zdjęć z tamtych czasów. Niestety, rzeczy po mamie mogłyśmy z siostrą nosić tylko jako młodsze nastolatki; potem już były zbyt małe, bo mama była niska i raczej drobna, i nosiła buty nr 35:) Malutką stopę odziedziczyła po niej tylko moja siostrzenica:) Mama i babcia szyły świetnie, ale sukienki i płaszcze zamawiały sobie u zaprzyjaźnionej krawcowej, którą nazywały "Partaczunia", bo zawsze sknociła jakiś drobiazg i trzeba go było poprawiać. Ale nie mieliśmy maszyny do szycia, a obie pracowały i miały mało czasu. Kiedy byłyśmy z siostrą nastolatkami i nam ta krawcowa szyła czasem sukienki.
    Ja trochę szyję; do krawcowej mi daleko, ale umiejętności posiadam i szycie, szczególnie z wykroju, nie jest dla mnie wiedzą tajemną. Aha! I został mi po mamie jeden żurnal z lat 50-tych, cudny! Poza tym mam spory zapas starych Burd. Ale wykroje zwykle muszę przerabiać, bo jestem niewymiarowa :))) Lubię się ubierać na luzie, w rzeczy powiewne, jakieś długie spódnice, szale, wdzianka itp. W przeciwieństwie do mojej siostry, która musi mieć wszystko w typie elegancji "biurowej", jak to nazywam. Choć muszę przyznać, że ostatnio trochę się to u niej zmieniło:)
    Fartuszki i podomki były niezbędne. Teraz, jak ci się coś ubrudzi, wrzucasz rzeczy do pralki i tyle. My pralki - żadnej, nawet zwykłej Frani - nie mieliśmy długo. Wszystkie rzeczy osobiste, poza płaszczami, garsonkami, garniturami, prało się ręcznie. Na dodatek trzeba też było grzać na kuchence wodę na pranie, bo nawet piecyk gazowy został założony dopiero, kiedy miałam 30 lat i urodziła mi się córka.
    Film pamiętam dobrze i jest to bodaj jedyna ekranizacja powieści Chmielewskiej, którą da się oglądać. Obsada doskonała i scenariusz całkiem do rzeczy. Inne ekranizacje jej książek są beznadziejne. Czasem nie da się zgadnąć, że to Chmielewska. A jej starsze książki są rzeczywiście lepsze, od tych nowszych. Ostatnio powtarzałam sobie "Porwanie" i nie, to już nie to...
    "Igraszki z diabłem" uwielbiam i za każdym razem (ostatnio dość niedawno) oglądam z ogromną przyjemnością. Choć nie przepadam za Zawadzką, to do tej roli mi pasowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym praniem u nas było podobnie... Było nawet tak, że raz w tygodniu przychodziła praczka:) Robiła wielkie pranie w cebrze i na tarze, a pościel gotowało się w wielkim garze na piecu kuchennym. Bojler z ciepłą wodą został założony jak już byłam na studiach... A myło się też w misce.
      Masz rację co do ekranizacji Chmielewskiej, pozostałe są bez sensu. Wbrew pozorom nie jest łatwo zrobić dobrą komedię.

      Usuń
  32. Mika, zdjęcie Twojej Mamy wygląda jak z miesięcznika "Film"lub "Ekran", z tamtych czasów.
    Też uważam że jest to najlepsza ekranizacja, Bardzo lubię ten film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komplement dla Mamy:))
      Myślę, że Kalina znakomicie pasowała osobowościowo do Chmielewskiej, dlatego to wyszło.

      Usuń
  33. Tak miałam ładnie, dużo napisane i ciekawie i uciekło.
    Mam bardzo dużo zdjęć mojej Mamy z lat młodości ze Lwowa /lata przedwojenne/ - tak sukieneczki, bolereczka, kapelutka, bereciki - piękne. Moje dzieciństwo przebiegło w amerykańskich ciuchach po wnuczce, przyjaciółki mojej Mamy. Pamiętam taką scenkę miałam może z 10 lat: stoję z koleżanką przy kiosku i idzie Dorota /ta wnuczka/ w niebieskim płaszczyku z kapturem obszytym lisem - cudo. Mówię do koleżanki, że ten płaszcz będę miała na przyszłą zimę i założyłyśmy się, tylko dziś nie pamiętam o co. Na wiosnę przyszła paczka z G. /tam mieszkali/ i w środku, oprócz innych ciuchów...był płaszczyk.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Mama miala tak samo - ja po kuzynce mialam ciuchy, tyle, ze dopiero jak bylam nastolatka to te rzeczy w przyblizeniu pasowaly...jak bylysmy u Wujka, to Mama mnie nagle traca lokciem i mowi - bedzie Twoje za pol roku....i bylo. akurat taki swterek, o ktory sie bilam z wlasna Babcia!!!!!

      Usuń
    2. Aniu, zawsze jak dużo naskrobiesz, to sobie skopiuj. A potem wkleisz w razie co.

      Usuń
    3. Mnie też skapywało czasem coś z paczek amerykańskich i angielskich. Pamiętam taką śliczną sukienkę z czerwoną górą i spódniczką w kratkę, mam w niej zdjęcie jak karmię gołębie na krakowskim Rynku:)

      Usuń