A więc, o czymś innym. O sąsiadach. Nie w kontekście tekstu Hany, skierowanego do sąsiada. W kontekście stosunków międzyludzkich. Jak z nimi żyjemy, jakimi są ludźmi, czy mieszka nam się dobrze obok nich? Czy możemy zaśpiewać "Jak dobrze mieć sąsiada"?
Ja nie narzekam. Nie zawsze jest jak w bajce, ale ogólnie jest OK. Najbliżsi sąsiedzi z lewej są w porządku, wielekroć pomogli mi i pomagają w różnych sytuacjach. Zawsze mogę liczyć na to, że sąsiadka wypuści psa i da mu jeść, jak ja jestem w Krakowie, że pożyczy sól i cebulę, a ja jej cytrynę i kopertę dla księdza:)) Jak ostro zasypie, to sąsiad machnie łopatą i pod moim płotem. Sąsiadka odbierze paczkę, jak mnie nie ma , wiadomo, że kurier przyjedzie zawsze wtedy, jak na 15 minut wyjdziesz z domu. Zawsze zagadamy do siebie, jak jesteśmy na swoich podwórkach i dowiem się okolicznych ploteczek.
Sąsiadka ciut wyżej na pagórku, jest dość specyficzną i niełatwą w kontaktach, trochę zgorzkniałą osobą, ale zawsze chętną , żeby w czymś pomóc. Na przykład wysyła mi paczki z poczty i listy polecone. Zawsze dzwonimy do siebie, jak jest jakiś ciekawy koncert albo teatr w TV, żeby ta druga nie przegapiła.
Sąsiedzi z prawej nie są stacjonarni, to domki na wynajem dla turystów i tu bywa bardzo różnie. Pół biedy w zimie, imprezy odbywają się wewnątrz, natomiast w innych porach roku pijackie śpiewy, głośne krzyki i smród palonego grilla uniemożliwiają wręcz spokojne posiedzenie na podwórku. Oczywiście nie wszyscy tak się zachowują, ale spory odsetek. Czasami jak słyszę te kretyńskie gadki to mi szczęka opada nad głupotą ludzką. Nie jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy przyjeżdżają np na długi weekend i spędzają te 3 czy 4 dnia na chlaniu i nigdzie nawet nie pójdą, o górach to już w ogóle nie wspomnę. Chyba taniej by wyszło nachlać się w domu niż tłuc się na drugi koniec Polski (sądząc po rejestracjach), płacić za benzynę i ciężkie pieniądze za wynajem domku. Ale zawsze można powiedzieć, że byli w Zakopanem... Dobrze chociaż, że oddziela mnie od ich płotu wąska uliczka, płot w płot bym nie wytrzymała.
Jest jeszcze warsztat samochodowy na pagórku, który bywa uciążliwy, bo klienci namiętnie parkują pod moim płotem, ale żonę właściciela znam od szkoły a ich córka bardzo pomagała w Tropikowych spacerach, zanim nie pojechała na studia do Krakowa.
Kilkoro sąsiadów znam tylko na "dzień dobry", a trochę dalszych to już prawie w ogóle. Gdy przypominam sobie kontakty sąsiedzkie z czasów dzieciństwa, to znało się prawie wszystkich do połowy ulicy... I chodziło się do nich w odwiedziny, pożyczało książki, dostawało pierniczki... A w domu na pagórku nade mną mieszkał prawdziwy wróżbita... Ech, inne czasy, inni ludzie... Ale to już opowieść na następnego posta.
A wy, jakich macie sąsiadów?
Przepraszam wszystkich sąsiadów oraz Mikę, ale Rabarbara się domaga:
Przepraszam wszystkich sąsiadów oraz Mikę, ale Rabarbara się domaga:
Jejku jeszcze zdążyłam, zanim odeszłam od kompa. Pierwszam!!!!
OdpowiedzUsuńBacha, coś tak zniknęła?
UsuńMikuś, za dwa tygodnie wyjaśnię.
UsuńW większości bardzo w porządku.
OdpowiedzUsuńNo to jestem druga. Ale mi się trafiło. Zazwyczaj jestem dwusetna albo coś. :-)
UsuńByłaś czujna:))
UsuńCzecia!?
OdpowiedzUsuńSąsiadów mam różnych. Tych mieszkających za ścianą bardzo ok. Zaprzyjaźnieni od dawna i tez można liczyć na ich pomoc.
Dobrze, że chociaż jedni fajni.
UsuńNajbardziej lubię jak sąsiadów nie ma w domu.:)
OdpowiedzUsuńWtedy jest moja ulubiona cisza, słychać śpiew ptaków i nie czuć pieczonych mięs i dymu.
No, te grille to koszmar jakiś...
UsuńZwłaszcza jak się mięsa nie je.
UsuńUpał, otwarte okna i opary z grilla w chałupie.
Koleżanek sąsiadek jednak nie posiadam, ale jesteśmy wszyscy na dzień dobry i na kilka słów jak trzeba też,jednak bez odwiedzania się w mieszkaniach i bliższych więzi.
OdpowiedzUsuńI tak dobrze, że stosunki poprawne choć nie najbliższe.
Usuńczwarta! chociaż zdążę się zobaczyć nie ładując więcej :))))
OdpowiedzUsuńacha
Usuńszęśćciesientna :P
sąsiadów niby mam , ale mało znam, bo tylko dzień dobry i tyle
chociaż jak miałam kłopot z autkiem to mi pomogli jedni, inny naprawił kolanko w zlewie
w sumie ok :)
a , jeden taki starszy mnie podrywa hrehre że ja taka fajna babka, a bez chłopa i gdyby był młodszy to... ho ho ho :)
A widzisz, jednak są pozytywni.
UsuńJuż widzę to ho,ho,ho:)))
:))) powiem Ci, ze ja wolę sobie tego nie wyobrażać, chociaż on poczciwina jest :P
UsuńBacha, zaniedbujesz nas, coś Cię ostatnio mało.
OdpowiedzUsuńAd rem. Z dzieciństwa pamiętam prawdziwych sąsiadów, byli życzliwi i otwarci.
Kiedy ponad 40 lat temu wprowadziłam się do naszego bloku i klatki całkiem mi się poszczęściło. Mieliśmy fajnych sąsiadów, zostawiało się im klucze w czasie wakacji, podlewali kwiatki, pomagali. Dentysta z pierwszego piętra leczył całej rodzinie zęby, zawsze się pogadało, mile witał Sasiadeczek z parteru. Niestety ze starej gwardii zostałam tylko ja, pan doktor, mocno zestarzały po śmierci żony, sąsiadów wnuczka, reszta to nowi, młodzi, nieznani ludzie, chyba studenci. Na szczęście mało zabawowi. A i jeszcze na drugim piętrze mieszka córka pierwszych lokatorów. Z nimi jeszcze się pogada, bardzo sympatyczni.
O, właśnie! Bacha! Gdzie przepadłaś ?!
UsuńBarbara
Taka mini-społeczność to naprawdę fajna jest, człowiek nie czuje się osamotniony.
UsuńKurencje kochane, no taki mam czas, że pełna koncentracja przez 16 godzin na dobę ale w marcu już powinnam mieć lżej. Pazureiry za mnie trzymać bo waża sie moje losy.
UsuńCzymiemy. Losy niech to wiedzo i majo sie na baczność. :)
UsuńBacha, nawet pazureiry pomaluję na tako okoliczność, coby wiekszo moc miały.
UsuńDzięki Miko, za ten temat :)! Zawsze mnie cieszy, jak mogę o kimś powiedzieć coś dobrego, a sąsiadów odkąd pamiętam mieliśmy sympatycznych i życzliwych.
OdpowiedzUsuńKiedyś, dawno, jak mieszkałam w dużym mieście, w pięknej kamienicy, było podobnie jak na Twojej ulicy. Znaliśmy sąsiadów od parteru do naszego czwartego piętra, dorośli odwiedzali się, spotykali, pomagali sobie, a my, dzieciaki, wpadaliśmy od mieszkania do mieszkania, szaleliśmy na podwórku i na wielkiej, pięknej, klatce schodowej. Znaliśmy też wiele osób z sąsiednich kamienic z całej ulicy (nie jest bardzo długa ;] ).
Na wsi żyję już wiele lat, od początku przyjęta ciepło przez sąsiadów. To najbliższe sąsiadki uczyły mnie piec chleb, radziły kiedy siać ogórki a kiedy i jak sadzić pomidory, przynosiły rozsady, owoce ze swoich ogrodów, zajmowały się dzieckiem w nagłej potrzebie, opowiadały co i kto ;). Mówiły komu i jak ja mogę pomóc. Zapraszali nas na wesela. Pomagali w różnych robotach wokół domu. Pewnej zimy, kiedy byłam już sama a śnieg zasypał grubo moją drogę do domu, ci najbliżsi przyszli całą rodziną i błyskawicznie mnie "odkopali".
Och, mogłabym dużo i długo :) i zatkałabym wybieg ;)).
Barbara
O moim sąsiedzie już napisałam. Poza tym jednym aspektem jest super. Ale nie mam serca.
UsuńBarbaro :*** Bo tak! :)
UsuńBarbara, do raju trafiłaś:))) To jest bardzo budujące, że można być tak po prostu życzliwym i miłym dla innych i pomagać sobie nawzajem.
Usuńoraz powiem, bo tam chyb a już nikt nie zauważy, że pewna Czeko mnie zaskoczyła i nie wiedziałąm kto zacz, bałam się że jakiś zboczeniec z brzuszyskiem i wąsem, ale mnie rucianka uspokoiła
OdpowiedzUsuńoraz że u Prezesowej to sodomnia i gomornia, bo Ognio ma za żonę Stefana !
Sonic, jastraszniejsze jest to, że Ognio o tym nie wie! I cały czas myśli, że za żonkie ma mnie!
Usuńnajstraszniejsze!
Usuńnie, Ty mnie nie zrozumiałaś!
Usuńbo ja mówię o kobiecie która zamieniła płeć i jest teraz Stefanem i mam na to świadków, nawet fejsa prowadzi
cholera, a może to jakiś trujkont ? :)
UsuńHanafrodyta.
UsuńWłaśnie, Rucianko. Hanafrodytam i tyle. Nie chciałam Was szokować, dlatego ukrywałam ten fakt.
Usuńkurna to dżender mamy w Kurniku
UsuńHana, Ty nadal coś ukrywasz... to jakoś bardziej tre komplike bo to nie dość, że Stefan, to jeszcze bażant...czyli jednak Sonic ma racje...
UsuńBarbara
Lepszy Stefan Bażant niż oblech brodaty.
Usuńswoją drogą Stefan uderzająco podobny z umaszczenia i kolorowatości do tej dzikiej kolorowej Kury na górze blogowej stronki :)
UsuńHmm, a jeśli to, Rucianko, jak dr Jekyll i pan Hyde? Czyli wszystko w jednym, brodatym?
UsuńCóż za urozmaicone życie ma Ognio !
Barbara
Barbara, artysty tak majo :)))
UsuńChcecie o tym porozmawiać?
UsuńChcemy.
UsuńNo masz. Liczyłam na inną odpowiedź.
UsuńMika, dziękuję za ten post:) Taki Kurnik lubię - różnorodny.
OdpowiedzUsuńMuszę pousypiać takie dwie, co to spać nie chcą. I wrócę.
Czarna Nela też mnie dziś zaskoczyła:)
mnie też :))))
UsuńUsypiaj, usypiaj, najwyższy czas na mikrusy:) No i wracaj szybko!
UsuńOne te mikrusy Kalipsowe majo ferie, więc czują bluesa hehehe
UsuńNie śpiom jeszcze!
UsuńPoduszkom, Kalipso, poduszkom!
UsuńŚpiom! Zagroziłam, czym się dało i rzekły, że będą spać. Jak rzekły, tak zrobiły. Ufff!
UsuńA mnie! Pisałam pod poprzednim postem, że Ognio mnie zapytał czy znam rzeczoną, a ja na to, że w żadnym wypadku! I że z czarnych znam tylko Panterę!
OdpowiedzUsuńhahahhaha
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHanuś, rysunek świetny !!!
OdpowiedzUsuńi mam pomysł na drugi- na kanapie siedzi pies czule obejmujący kotkę, w tle choinka, a przez duże okno widać człowieka nago, na łańcuchu przy budzie i śnieg i pusta micha
Też go miałam. Ten pomysł znaczy. Spoko, rozwiniemy się.
OdpowiedzUsuńno dobra, bo my tu nie na temat i nas zaraz Mika bejnie!
OdpowiedzUsuńa więc, zazdroszczę Mice, Hanie i Barbarze i pewnie innym tu, bo ja bym chciała na wieś i mieć sąsiadów !
Sonic, oni przereklamowani są.
UsuńWcale nieprawda.
UsuńGdzie ten rysunek?!?
OdpowiedzUsuńBarbara
u Stefka Bażanta na fb
UsuńBaśko, tutaj: https://www.facebook.com/Sp%C3%B3jrz-jak-pies-z-kotem-%C5%BCyj%C4%85-za-p%C5%82otem-955144944569060/
OdpowiedzUsuńPaczałam. Nie znalazłam. Jeśli to tylko dla zapisanych to to jest dyskryminacja !!
UsuńBarbara
Baśko, specjalnie dla Ciebie wkleję tutaj.
UsuńDziękuję ja Tobie :))
UsuńBarbara
Ale ta Rabarbara ma chody u Stefana. ;)))
UsuńHrehrehre , SUPER :))!!
UsuńBarbara
Muszem jo dopieszczać, bo jak pojadę do Miki, to wpadnę do Rabarbary na ciasto z rabarbarem i roślinki:)
UsuńZnaczy po roślinki wpadnę.
UsuńI będziesz mogła pogłaskać Błyskotka :)!
UsuńBarbara
Dziękuję!
UsuńOooo, a ja nie mam roślinek to do mnie nie wpadniesz...buuuu.
UsuńEwa2, ale masz Brzydala. Takiej okazji nie przegapię.
UsuńSąsiadów w zasadzie nie znam, na pietrze jest 28 mieszkań:) Państwa z lewej poznaję, jak idą razem-mili, mówimy sobie dzień dobry.Osobno nie rozróżniam. Pani na przeciwko-demencja starcza. Ma opiekunkę. Z dalszej części korytarza dzien dobry z panią, która ma psa. Reszty nie kojarzę. Z prawej nie mam sąsiada.Jeszcze z kilkoma osobami z innych pęter jestesmy na dzień dobry z racji znajmości przez pieski. To duży blok, duża rotacja mieszkańców. Moja koleżanka miała taką sąsiadkę, starszą panią, która będąc na emeryturze tylko czekała, aż moja koleżanka wróci z pracy i już u niej była. Pamiętam kiedyś pojechałam do tej koleżanki rano, jakoś miałyśmy wolne i się spotkałyśmy u niej. I ona do mnie mówi, że musimy cicho rozmawiac, bo jak nas sąsiadka usłyszy to zaraz przyjdzie... Taki sąsiad nawet najsympatyczniejszy może stać się niebywałym utrapieniem. Ale fajnie mieć dobrych sąsiadów. Zapomniałam o nowym, młodym na górze, robi impry, ja wzywam policę, ale na korytarzu zawsze się kłania i jest bardzo miły:) Ja też:)
OdpowiedzUsuńOj tak, sąsiad namolny gorszy od zarazy. Co gorsza, zawsze wie kiedy jesteś w domu...
UsuńMoże młody miły, bo nie wie, że to ty policję wzywasz? Albo na wszelki wypadek przed następną imprezą:)
Nigdy nie mieszkałam w blokach, tylko podczas studiów w starej kamienicy w Krakowie, ale tam sąsiadów nie znałam.
Młody wie, bo poszłam w szlafroku razem z policją i zrobiłam mu wykład, że rozumiem potrzebę zabawy, ale to jest miasto i klub mamy za rogiem.Można szaleć do upadłego, a kultura wymaga,aby uszanować wypoczynek nocny sąsiadów. I zapowiedziałam, że będę wzywać za każdym razem jesli impra będzie dłużej niż 24. Zrobiłam tak 3-4 razy i teraz jest na razie spokój, a młody się kłania...
UsuńMnemo, bardzo dobrze zrobiłaś. On za to Cię szanuje.
UsuńJa Mikuś tez się cieszę na zmianę tematu w kurniku i też nie dlatego że nie lubie zwirząt, ale różnorodność w Kurniku to jest TO :)
OdpowiedzUsuńZ sąsiadami było by w porządku gdyby nie to że od nich odstaję. Prawie wszystkich znam jeszcze z dzieciństwa ino nasze drogi się rozeszły. Po za tym od początku jak tylko żeśmy się tam wprowadzili uchodziliśmy w tym środowisku trochę za dziwaków :))
Pomimo to jak się spotkamy na klatce schodowej to sobie pogadamy.
Niedawno spotkała mnie bardzo sympatyczna historia :) Stoję ja sobie wczesnym październikowym rankiem na podwórku i pilnuję mojej drabiny , bo to w Święto Dyni było, więc stoję i czekam, bo brat i bratanek znoszą moje manele. I na to zjawia się moja sympatyczna sąsiadka z psem. Popatrzyła na mnie, popatrzyła na drabinę i stwierdziła: Na wystawę się sąsiadka wybiera :) Trzeba wiedzieć że mieszkam w środowisku, potocznie zwanych "prostymi ludźmi", a ja uchodzę za takie dziwo "artystkę" hehehe ,ale czuje że oni to szanują, może nawet są ze mnie dumni :)
Piękna opowieść, Marija, dziękuję. To bardzo miłe , że sąsiedzi szanują twoją pracę, chociaż nie zawsze może rozumieją.
UsuńA propos drabiny to mnie kiedyś ukradli prawie nową drabinę z podwórka...
Drabina to cenna rzecz, dlatego ja swojej pilnowałam :)
UsuńCi moi sąsiedzi to w zasadzie dobrzy ludzie, przecież tolerują i dbają o jaskółki na klatce schodowej :)
Prostota sie z tym nie gryzie, co nie?
UsuńMaria, oni na pewno są z Ciebie dumni! I podziwiają ukradkiem:)
UsuńOpakowana ano nie gryzie
UsuńKalipso może nie wszyscy, ale coś w tym jest :)
Jakiś czas temu jedna z moich sąsiadek, widząc jak obładowana zakupami gramolę się na moje 3 piętro w starej kamienicy, a mam spory problem z wchodzeniem, wzięła i mi te zakupy zatargała do domu :)
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę ci tego trzeciego piętra...
UsuńMika nie ma co zazdrościć, ale muszę sobie radzić, a jak spojrzeć z innej strony to taka swoista rehabilitacja ;)
UsuńI mam sąsiada z pogranicza , jak to Hana mówi patologii. I on co miesiąc przychodził do mnie na pożyczki drobnych kwot. Pożyczałam, bo sumiennie oddawał, ale jakoś latem, próbował mi namolnie wcisnąć swój garnitur, tak go pogoniłam, że przestał przychodzić hehehe, ale się kłania ;)
OdpowiedzUsuńStracił umiar... No i źródło pożyczek...
UsuńMarijo, aleś Ty niedomyślna - to było tak jakby swoją szczoteczkę do zębów by przyniósł.. miał biedaczyna poważne zamiary, a Ty go pogoniłaś !
UsuńŻebyś Ty go Sonic zobaczyła hehehe. On prawie mój rówieśnik i kiedyś to całkiem przystojny facet był, ale alkohol i zaniedbanie zrobiło swoje ;)
UsuńMoja patologia też się rozzuchwaliła w pewnym momencie. Przyszła i rzekła, żebym kupiła im papierochy, skoro juz jadę. Pogoniłam, acz kurturarnie. O dziwo, pojmli. Ostatnio przyszli do Ognio, żeby im przeniósł piec...
UsuńJaki, nie wiem, bo nie przeniósl, taki nieużyty:)
Myśleli że Ognio to zdun? ;)
UsuńNie, dźwigowy:)
UsuńHrehrehre
UsuńMarija - GARNITURU nie chcialas? Ja Cie tam wogle nie rozumiem, hrehreher
UsuńHana - rzeczywiscie nieuzyty...z takimi sasiadami to ie wiadomo co zrobic!!
Jak mieszkalam jeszcze w domu to obok zamieszkala Pani L. z rodzina. I z Mama sie bardzo polubily...czy ja juz o tym przypadkiem nie pisalam??
Potem wyjechalam z PL, Mama zostala sama z Tata, a potem sama. a potem to juz srednio prosperowala, szczegolnie jak bylo mieso na kartki, bo ona do kolejki i w tlum sie nie nadawala w ogole..a ze Pani L. byla posazna, to zalatwiala sprawe miesa w oczywisty sposob - brala kartki swoje, swojej corki, kogos tam i mojej Mamy, szla do miesnego, pukala do drzwi na zapleczu w przeddzien dostawy, dawala pani kierowniczce koperte z kartkami i pewna suma, ktora pokrywala ilosci miesa oraz liczba dodatkowa ;).
I Mamie sie zawsze trafialo troszke wiecej niz na kartki.
Kiedys bylam u Mamy na pare tygodni i Mama cos ugotowala. a bylo to juz w czasach po mikro wylewach, kiedy Mama juz miala m.in. afazje i z mowa miala rzeczywiscie wielkie problemy i mowila skrotami.
Jadlysmy jakis gulasz czy cos i Mama mowi - smakuje? Dobre jest to mieso. LUDZKIE.
JA dokladnie wiedzialam o co chodzi (= od ludzi) ale obie dostalysmy takiej glupawki, ze prychalysmy tym gulaszem jeszcze dosc dlugo....
hahahah
UsuńHana, Ty nie proś, by Opakowana pisała bloga, bo się nie rozdwoimy, a tak mamy wszystko w kupie :)
Hanafrodyta....nadaje się do kurzego słownika?
UsuńMika świetny temat,na swoim piętrze mam szczęście mieć miłych,uczynnych i bezkonfliktowych sąsiadów,z trzema sąsiadami mieszkamy razem już 30 lat,czwarte mieszkanie rodzice przekazali dzieciom równie miłym jak oni sami i z fajnymi dzieciaczkami.Natomiast nade mną zamieszkał wesołek,którego kultury musiała uczyć policja, dało to efekt po...roku!!!!Natomiast z dzieciństwa pamiętam naszego sąsiada z za płotu,którego my dzieci baliśmy sie okropnie i który okazał się po latach wielka kanalią (wspominałam juz jak pozbył się psa Azora ,wywożąc go pociągiem i porzucając).
Sonic,świetny pomysł na rysunek wciąż mnie śmieszy.
PrezesKuro Hanofrodyto czy doleciał wczoraj rododendron?
hrehrererher, i tak bym nie pisala, bo ja naprawde nie umiem na zamowienie....a wanienka czasu ZNOWU nie dojechala...
UsuńMatkosztymoja, Elżbieto J. jaki rododendron???
UsuńNo obiecane fotki he he.
UsuńElżbieto, jako żywo ni ma. Na 3baby słałaś?
UsuńNa czy baby,przypuszczam,że może za duzo było zdjęć,jutro skrócę tekst he he i tylko parę zdjęć.
UsuńMoże tylko podziel i ślij w dwóch partiach. Nawet spam sprawdziłam, ni ma.
UsuńSonic, dla Opakowanej się rozdwoję, a co!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńŚwietny rysunek. Jak weszłam na podany link to mi powiedziało, że taka strona nie istnieje.
OdpowiedzUsuńWyobrażacie sobie taka nagonkę? Jeszcze bym wynajęła byka.
I parę wygłodniałych aligatorów!
Usuństo osiemnastaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńmoja sasiadka spod 66 jest idealna sasiadka. nie przychodzimy do siebie na ploty, nie wpadamy, ale jak sie da to stajemy wedle plota i gadamy...teraz to ona jest alfa i omega n/t blizniat, bo ma dwie corki (NIE blizniaczki(, ale kazda z nich ma dwoje dzieci - blizniaki!
Poza tym ta sasiadka opiekuje sie domem i mam do niej absolutnie zaufanie.
Jak swieta byly w UK, to ja zawsze na kolacje wigilijna zapraszalismy - od pierwszego kopa zasmakowala w polskim jedzeniu. jak zrobie bigos na przyklad, to jej sloik onego zaniose, albo talerz pierogow.
zostawiam jej rozne jarzyny z lodowki jak wyjezdzamy.
My mieszkamy w naszym domu juz 30 lat, ona obok nas - 29.
Przez wiele lat bylam wolontariuszem dla jednej organizacji charytatywnej jako kolektor - roznosilam takie malusie kopertki lusziom do skrzynek poczt. i pare dni pozniej chodzilam od drzwi do drzwi , pukalam i odbieralam kopertki (potem Kasik liczyl kaske i odnosilysmy do szefowej miastowej). Przez 16 lat to robilam - 16 lat! Kasik tez. czyli zaczela ze mna chodzic jak miala jakies 6 lat. Po tych wielu latach nawet dostala list dziekczynny od organizacji charyt!
ale ja nie o tym, tylko tak sie chwale :)))
No wiec na naszej ulicy sa chyba 72 czy 73 domy, mysmy tylko "obrabialy" od 45go. Dzieciatko spedzilo dziecinstwo bawiac sie na ulicy (jest nieprzejezdna , z duzym owalnym trawnikiem na srodku Dziecko, wsrod swoich zabaw bawilo sie w sprzedawce kartofli (byla taka kobitka, co przywozila kartofle za gotowke) oraz producenta perfum z platkow rozy - wszystko z kolezanka starsza od Kasika o 11 dni. Byly nierozlaczne. no wiec ganialy po ulicy, pukaly do ludzi etc etc.
NO I - co roku, jak bum cyk cyk , co roku jak chodzilysmy pukac po te kopertki, to otwierali mi ludzie, ktorych, wedlug mnie, NIGDY W ZYCIU przedtem nie wiedzialam. Dziecko mialo zawsze z tego duzo uciechy, hrehreehr. jakby tak policzyc, to znam z widzenia...dziewiecioro sasiadow mieszkajaych od numeru 45 do 72 (badz 3). niektorzy maja nieznane mi imiona....a w zasadzie wszystkich 9cioro mieszka tu od przynajmniej 15-20 lat... a co do numerow 1 do 45, to to juz terra incognita...choc pare lat temu okazalo sie, ze kobieta, ktora bardzo polubilam, z czasow psich spacerow, duzo czasu spedzalysmy w parku rozmawiajac, glownie o psach i podrozach...no i okazalo sie ze ona mieszka na mojej ulicy, cos numer 16 czy 18, tam jest taki ciag mietrowy - mieszkania na parterze i na pietrze, drzwi frontowe kolo siebie i tak dalej.
siedze se pod moim guazem i nie ma to wiekszego znaczenia.
jak ja lubię te Twoje zwięzłe, lakoniczne odpowiedzi :P
UsuńOpakowana - uwielbiam:)
Usuńprawda, że cudne :) aż drugi raz przeczytałam :)
UsuńJa czytam czeci raz...
Usuńchyba czeba czytac pare razy coby pointe wydlubac kilofem, hrehreehr
UsuńZa pierwszym razem się nie połapiesz...
UsuńOpakowanej opowiastki uwielbiam. Dobranocka dla dorosłych (pamięta ktoś? Kobuszewski opowiadał) miło się robi. Tego mi było trzeba, miałam paskudny dzień, nawet chciałam się Kurkom wypłakiwać w kamizelkę, na szczęście mi przeszło.
UsuńPointy nie trzeba wydłubywać, bo ona jasna i klarowna. Jak siedzisz pod tym guazem - cudne!
UsuńEwo2 - paskudnym dniom mowimy - nie, dziekuje, nie dzis, paszol won montfo posiekana!!
UsuńMacie rację, ja dzisiaj 5 godzin u chirurga zamiast obiad gotować :)
UsuńMontfa posiekana:)))))))
Usuńmoże jutro napiszę, dzisiaj już nie mam siły- rehabilitacji ciąg dalszy- zerwane ścięgno- przyczep prostownika palca dużego dłoni prawej - ładnie brzmi a chirurg :trzeba było złamać, mniej boli i łatwiej się leczy :))))
Usuńz takom nazwon, to wyraznie widac latwiej byloby polamac i poskladac a nie narywac i zrywac... a swoja droga - JAK tego dokonalas?
UsuńNie uwierzysz- pakowałam motki wełny do koszyka :))) Sama w to nie mogę uwierzyć ! :))))
UsuńAle rwie i boli, a włóczka poczeka :)))
Usuńo mamuniu...a ja mam TYLE wloczek dokola, ze to niebezpieczne jest!!!
UsuńCzy Ty te motki pakowalas czy upychalas dopychajac kolankiem? hrehrher to pewnie by kolanko szczelilo....
Oj, to włóczka długo poczeka... Bardzo współczuję.
UsuńPo niedawnej śmierci sąsiadki, która odsądzała mnie od czci i wiary, bo kupiłam działkę, na którą liczyła, że dostanie za free, a jej córka , to pańcia od piesa na łańcuchu- z innymi za płotem nie mam kłopotów. Tzn. płot muszę zrobić sama, bo oni tego nie zrobią, ale pogadamy z sąsiadką , jak się spotkamy. Chyba ,że akurat kury sąsiadki rozdrapią mój ogród, bo jej panowie nie domkną furtki jak idą na pyfko- wtedy ucieka, żeby się nie tłumaczyć :)Dalsi sąsiedzi to rodzice dzieci, które uczę i z nimi czasami latem piwko wieczorkiem uskutecznimy. Generalnie nie jest źle :) Często też wpadam do sąsiadki, z którą mieszkałam przez 13 lat w jednym domu, a która teraz została prawie sama.
OdpowiedzUsuńBDB, masz nad nimi władzę. Nie podskoczą, bo będziesz się mścić na dzieciach:)))
UsuńFajne dzieci, to nie trzeba się mścić ! :))) Ja z tych wspierających, nie mszczących ! A teraz, to już dzieci po dzieciach- pokoleniowo :))))
UsuńBDB, tak się mówi, ale na wszelki wypadek...
UsuńMika, ja miałam to samo, wszyscy sąsiedzi jak rodzina, w domach się bywało, z ich dziećmi rośliśmy - no ale "wyrastałam" na osiedlu domków jednorodzinnych! teraz w bloku mam 2 bezpośrednich sąsiadów - jeden obok, drugi nade mną, i tych spotykam, czasem mi paczki sąsiad zza ściany odbierze, ten z góry raczej nieprzydatny, ciągle mi zalewa albo zaśmieca balkon ;) reszta z 10 pięter raczej rzadko i przelotem, tylko na "dzień dobry"
OdpowiedzUsuńTakich co śmiecą i zalewają nie lubimy. Ja to co najwyżej moge sobie sama naśmiecić i się zalać:)
UsuńI takich wrzeszczących też nie, zwłaszcza nocą.
UsuńHana - obrazeczek obalil mie. Cud zupelny!!
OdpowiedzUsuńJam również powalona!
UsuńWtańcie Dziefczynki, bo dostaniecie wilka:)))
UsuńZ takiego powalenia trudno powstać!
UsuńNie trzeba, Kalipso, nie trzeba...
Usuń:)))
UsuńJa swoich obecnych sąsiadów nie rozpoznaję, za to oni wszyscy mnie dobrze znają. Każdemu spotkanemu na klatce schodowej mówię dzień dobry. Poza klatką oni mi mówią. Tylko z jednym panem dobrze się znam, bo on chyba jest strażnikiem bloku:) Cały czas stoi przed drzwiami wejściowymi i drzwi mi otwiera. Bardzo sympatyczny. Podejrzewam, że lubi sobie wypić, ale robi to dyskretnie,
OdpowiedzUsuńAle ręki jakoś dyskretnie nie wyciąga przy tym otwieraniu drzwi?
UsuńJeśli to robi, to baaaardzo dyskretnie:)
UsuńWymiękam Kurki, już ledwo literki widzę i szczęka mi z zawiasów wypada od ziewania.
OdpowiedzUsuńDobrej nocy Wam życzę.
Dobrej nocki mówię i ja :)
UsuńDobrej nocki, śpij dobrze.
UsuńKiedyś miałam super sąsiadów.
OdpowiedzUsuńMieszkałam dwa piętra pod Annavilmą. Nie mieliśmy telefonu, ale Dobromir kupił takie urządzonko dla dzieci. Kabelek leciał po elewacji i łączność była. Nazywany był pierdafonem z racji dźwięku jaki wydawał.
No to prawie jak komuna:)
UsuńWłaśnie po to był pierdafon żeby komuny nie było.
UsuńRucianko, pierdafonem nazywałam mojego pierwszego malucha 126p. Też z racji dźwięku.:)
OdpowiedzUsuńHrehre, widocznie czerpiemy z jednego źródła. ;)
UsuńEch... Dobrzy sąsiedzi to podstawa! Nawet pierdafon im niestraszny:)
OdpowiedzUsuńDobranoc!
Dobranoc Kalipso. Dobry sąsiad to skarb:)
UsuńDobranoc.
OdpowiedzUsuńDobra:)
UsuńLeki przeciwbólowe słabo działają, ale spróbuję też się położyć! :)))
OdpowiedzUsuńBDB, co się stało?
UsuńJuż doczytałam, kurcze ale pech.
UsuńW dzieciństwie mieliśmy takich sąsiadów /mieszkało nas 3 rodziny w jednym domu/, że waliło się pięścią w ścianę jak zaczynał się film i lecieli z tym, co mieli w ręce - talerz z zupą itp. Kiedy wyprowadziliśmy się do bloku na drugi koniec miasta, moja mama odetchnęła, bo czasem tamto sąsiedztwo było uciążliwe. Mieszkam tu od ponad 40 lat, nikt do nikogo nie chodzi, nic nie pożycza, wszyscy się sobie kłaniają i tyle. Z jednej strony mam sąsiadów cichych, spokojnych naszych rówieśników, z drugiej samotny facet, którego rzadko w domu uświadczysz, nad głową samotna sąsiadka, a pod nami sąsiedzi wracają codziennie do domu po północy. Jest cichutko i super. Nieciekawie jest w lecie. W następnej klatce mieszka parę młodych rodzin z małymi dziećmi, którzy wprowadzili się stosunkowo niedawno, bo starzy mieszkańcy poumierali i dzieci sprzedawały mieszkania po rodzicach. Dzieci do późnych godzin wrzeszczą na podwórku, a tatusiowie pilnując ich odstawiają coraz to puste butelki po piwie, potem mamusie kładą dzieci spać i zasiadają z tatusiami na ławkach i robią to samo, paląc śmierdzącego grilla czasem do godz.1 - 2 po północy, nie reagując na prośby o ciszę. W poprzednie wakacje było ciut ciszej - być może ktoś skutecznie zwrócił im uwagę.
OdpowiedzUsuńMoja klatka schodowa jest w porządku.
Ania
Te grille to zmora naszych czasów, naprawdę. Koleżanka mieszka w bloku i sąsiedzi na balkonie obok namiętnie grillują w lecie, ona się tam biedna normalnie wędzi. Rozmowy nic nie dają tylko jest obraza. "Wolnoć Tomku..."
UsuńGrillowanie do 2 w nocy to chyba się kwalifikuje do wezwania policji i zakłócania ciszy nocnej?
Z tego co wiem, nie wolno grillować w bloku na balkonie.
UsuńNie wolno. Wielu rzeczy nie wolno robić, teoretycznie nie wolno. :(
UsuńDzień dobry Kurniku :)!
OdpowiedzUsuńOpakowana ! sie nie wpchłam pod porzedni post, to muszę tu o świtaniu - tak jest! gniotki pradawnie nasze ci som i chwała Ci za to, że to głosisz ;))). I, jak pisał Twain, "Irlandczycy niech się nie pchają, ament !".
Barbara
fajowski obrazek :))
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Jakoś szaro się zrobiło, tylko +4, chyba czas wyjść i kupić sobie pączka na pociechę.
OdpowiedzUsuńZapowiadają deszcz ze śniegiem....brrrr.
Mimo wszystko tłustego.........chciałam powiedzieć miłego dnia.
Dzień dobry! Ja też lecę po pączki. Miłego dnia wszystkim Kurom i somsiadom!
OdpowiedzUsuńDzień dobry, Kurejry i Stefanie :)
OdpowiedzUsuńJa już po pączusiu, którego jem tylko w Tłusty Czwartek !
Oby ten rok był tłusty dla Was i dla wszystkich zwierzątek ♥
146 jestem. Nie jest więc tak źle. O Sąsiadach to ja mogłabym poematy pisać. Ponieważ spędziłam dotychczasowe życie w 10. domach, mam bogate doświadczenia sąsiedzkie. Albo jestem w czepku rodzona, albo nie wiem jakie wrózki czy anioły maja nade mna pieczę, miałam i mam dobrych Sąsiadów, Sasiadów na radości i smutki, pomocnych, jako i ja jestem pomocna. i życzliwych, i w ogóle do rany przyłóż (mimo że przez niefrasobliwość T. spaliła mi sie łaka). Nie wyobrażam sobie sytuacji, ze nie znam moich sąsiadów, a oni nie znaja mnie. Gdyby taki nastał czas, to pora się żegnac z tym światem.
OdpowiedzUsuńPrawda? Też nie chciałabym żyć taka wyobcowana od wszystkich naokoło. Jak sąsiedzi są życzliwi to od razu jakoś lepiej się żyje.
UsuńOwca, 10 domów... A ja od urodzenia w jednym... Nie licząc studiów. Przebogate masz te doświadczenia z sąsiadami:)
Ja też często zmieniałam miejsca zamieszkania, myślę że wtedy człowiek trochę inaczej patrzy na sąsiadów. Nie przywiązuje się tak do miejsca.
UsuńNapiekłam wczoraj dwa wielkie półmichy faworków i już 1/3 zniknęła, bo mąż i córka zabrali do pracy. Pączki kupię, a na weekend zaplanowałam eksperymentalne - pieczone w piekarniku, ciekawe, co z tego wyjdzie :)))
OdpowiedzUsuńSąsiadów z klatki znam wszystkich, a z innych klatek w boku tylko niektórych. Kiedy rozmawiam z córką sąsiadki z dołu i ta mi mówi: "A wiesz, ta X..." mam chyba dziwne spojrzenie, bo zaczyna mi tłumaczyć, która to ta X, i wychodzi całkiem jak z sołtysem i jego koniem; nie dociera. Najlepiej znam właśnie sąsiadkę z dołu, bardzo miłą panią, już sporo po osiemdziesiątce, ciągle jeszcze w dobrej formie (choć trochę jej zdrowie zaczyna szwankować), która uwielbia sobie pogadać. Kiedy ją spotykam przed blokiem, to minimum 10 minut nie moje :) Sąsiadka z góry, trochę młodsza, już nie wychodzi z domu i mieszka sama, ale codziennie jest u niej któreś z dzieci lub wnuków. Tylko te dwie sąsiadki pozostały z lokatorów, którzy mieszkali tu od początku, reszta to dzieci, wnuki lub nowi właściciele. Bardzo fajni są sąsiedzi z przeciwka; mieszkają już niemal od dwudziestu lat, więc już się zżyli. Pani, po siedemdziesiątce, zajmowała się tkactwem, robiła piękne tkaniny, teraz maluje, miała nawet własne wystawy, i tkanin, i obrazów. Nas sąsiedzi raczej lubią, bo mąż, jako złota rączka, często coś naprawi - od spłuczki po komputer :))))) Ja też pomogę, jeśli trzeba, choć przyjaciół, czy nawet koleżanek do kawki wśród sąsiadów nie mam.
Mamy, niestety, i gorszych sąsiadów; na ostatnie piętro wprowadziła się rodzina z dziećmi - teraz się trochę uspokoił, ale było dzwonienie do drzwi, dla zabawy, przylepianie gumy do żucia do przycisków dzwonka, kradzieże przesyłek ze skrzynki na listy i temu podobne numery. Chyba zorientowali się, że wszyscy wiedzą, kto to robi. Nie jesteśmy zbyt zadowoleni z takiego sąsiedztwa, bo i rodzice, i dziadkowie nawet, to tak bardziej w kierunku marginesu :) Ale jeszcze ciekawiej było, kiedy zanim się wprowadzili, to właśnie mieszkanie wynajęła agencja towarzyska! Mnie osobiście hałasy nie przeszkadzały, ale bliżej mieszkający nie mieli łatwo. A większe awantury, takie z biciem się na schodach, też się zdarzały. W końcu, po wielu skargach, wzywaniu policji i interwencjach w administracji agencja się wyprowadziła.
O żesz ty, to ciekawie miałaś z tą agencją. A swoją drogą to jakieś felerne mieszkanie, najpierw agencja a potem margines. No i ciągłe wizyty policji to też nic przyjemnego. Dobrze, że chociaż pozostali sąsiedzi ok. A swoją drogą to nieczęsto się teraz zdarza, że dzieci i wnuki codziennie do babci przychodzą...
Usuńa u nasz, w uk nie pozera sie ponczkuf w ilosciach przemyslowo-hurtowych a ino nalesniki we wtorek przed srodom popielcowom.
OdpowiedzUsuńnalesniki na wszelakie sposoby, choc tradycyjne sa pokropione sokiem cytryn. i posypane cukrem.
a NAJlepsze jakie jadlam, to byly na ulicy, w nocy, przy nocnym targu w Chiang Mai (tajlandia). kieszonkowa kuchenka - palniczek, tacka, stoliczku nakryj sie i koleejka ;)
duzy nalesnik, jak przerzucany na nieusmazona strone, ma na siebie wkrojonego mientkiego banana, potem obryzgane to mlekiem skondensowanym, zdjete z patelni, zlozone, byle jak pokroje. I JUZ!!! Z Kasikiem dostalysmy szauu na ten team. teraz to mi szkoda otwierac takie mliko, bo ja to tylko bym mogla male kapkie tego...
te poszarpane kawalki nalesnika mi sie sniom po nocach prawie ;))
A mowie o tym, bo to nie egzotyczny przysmak z np owocem pt durian, hrehreher, a jak najbardziej swojskie, tylko banany maja byc miekkie (nie za, zbey nie monczyste i drewniane).
nie twierdze, ze na kazdym gumnie rosna banany, ale tak NAPRAWDE mozna sobie w domu posadzic i miec wlasne!!
Muszę MCO to przekazać, on własnie w Tajlandii. :)
Usuńja mam własne mandarynki, kwaśne jak cytryna, ale są przepyszne w herbacie
UsuńSonic, nie mam jak pisać komentarzy u Ciebie, to tu piszę - u nas w Krakowie do dziś mamy te babskie spotkania zwane "babskim combrem" ;)), wpadnij kiedy ;))!
UsuńBarbara
Barbaro, włączę dla Ciebie anonimów :)
Usuńswoją drogą, zarejestruj się, to ułatwia życie, ElaJ już to zrobiła, nie trzeba wówczas tej weryfikacji obrazkowej robić
lecę zmienić :)
a zaproszenie dziękuję :) kto wie, lubię Kraków bardzo, z resztą można by spotkanie Kurnikowe jakieś kiedyś zrobić, a stamtąd do Zakopanego do Miki też blisko :)
Przyłączę się do zaproszenia. Niekoniecznie to musi być comber.
UsuńNiebo błękitne,przed chwilą waliło śniegiem - kwiecień-plecień w lutym?
Barbaro, czy dzisiaj faceci w Krakowie świecą gołymi zadkami? ;)
UsuńEwciu, to ja już nie mam wyjścia ! i cieszę sie z tego !
UsuńNo właśnie, z Krakowa to już bliziutko do mnie:)
UsuńJa wychodze z zalozenia "traktuj sasiada swego, jak sam chcialbys byc traktowany" i to nawet dziala. Mamy sympatycznych i spokojnych sasiadow, choc nie ma mowy o jakichs blizszych (za przeproszeniem) stosunkach.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Twoim założeniem, tez tak postępuję.
UsuńAle miałam też przypadki którym to nie odpowiadało.
Chciały wszystko wiedzieć, wpadać kiedy dusza zapragnie i opowiadać mi intymności innych sąsiadów.
rucianka - i jak splawilas?
UsuńNo niestety, spadły moje notowania. ;)
UsuńRucianko, to jakiś krakowski obyczaj?
OdpowiedzUsuńRabarbara potwierdza.
Usuńa nei zimno im?
UsuńOpakowana, chcesz im zrobić włóczkowe desusy czy tylko listek figowy?
UsuńBarbara
listek figowy. na sznurku....
UsuńHrehrehre, musisz przyjechać .....;)) na ten comber ;))
UsuńBarbara
Rucianko, już wszystko wiem! Dzięki Sonic!
OdpowiedzUsuńChciałybyście ;))! (żeby te gołe tyłki ;). Nie trzymamy się obyczaju tak ortodoksyjnie, jest to po prostu wesołe spotkanie w babskim gronie ;)). Faceci mają śledzika a my babski comber ;).
OdpowiedzUsuńBarbara
E tam, też mi atrakcja... męskie zadki są - jak wiadomo - różne:)
OdpowiedzUsuńMęskie tyłki, chybił trafił- spore ryzyko.
UsuńU mnie we wsi są super sąsiedzi. Jedna Pani odbiera naszą pocztą, kiedy listonosz nie może dojechać, a listonosz dzwoni do mnie zawsze i mówi, że zostawi listy u Pani Reginki. Sąsiedzi dzielą się tym co mają (np. owocami ze swoich upraw), uśmiechają się, są zawsze pomocni. Myślę, że nie mogliśmy lepiej trafić. Chociaż pewnie plusem jest też to, że mieszkamy z dala od wsi i nie jesteśmy przez to w centrum uwagi.
OdpowiedzUsuńNo i to jest właśnie ideał życia sąsiedzkiego. Mieszkanie na uboczu też ma swoje dobre strony:)
UsuńWitajcie Kurki i Stefanie. U mnie tak wali śniegiem, że świata nie widać i nie będę miała Tłustego Czwartku. Na pewno na taką pogodę po pączka nie będę leciała.
OdpowiedzUsuńO!- przestało sypać - chyba jednak pójdę - dla tradycji. Po drodze zahaczę o aptekę, bo pączki mnie nie lubią i trza cóś na wątrobę.
Ania
Kurejry, zróbcie trochę ruchu na fejsie, może jakiś komentarzyk?
OdpowiedzUsuńCzy któraś z Was ma w znajomych Dorotę Sumińską lub Katarzynę Pisarską? To fajne babki, warto by je zaprosić na naszą stronę fb.
OdpowiedzUsuńA, właśnie, miałam już kiedyś napisać dla kocich rodzin - dr Sumińska wyrażnie napisała, żeby kotom dawać jogurt, kwaśną śmietanę, biały ser oraz mleko krowie. Bo od czasu do czasu trafiam na stwierdzenia, że mleka nie wolno.
OdpowiedzUsuńBarbara
Niektóre koty nie tolerują laktozy. Trudno to stwierdzić dając je dzikusom. O własnym wiemy co może a czego nie.
UsuńRucianko, przeczytaj felieton dr Sumińskiej w "Weranda country" z grudnia 2015, o żywieniu psów i kotów.
OdpowiedzUsuńBarbara