Nr 1. - najpiękniejsza rzecz, która mi została z garderoby Mamy - płaszcz wieczorowy (chyba) z kremowego, właśnie, czego??? Rypsu? Materiał ma fakturę prążkowaną i jest jedwabisty w dotyku, no i ta podszewka w delikatny, jakby japoński wzór kwiatowy.
Nr 3 - Wieczorowa suknia z grubego , mięsistego materiału w zgniłozielonym kolorze, w wytłaczane kwiaty. Chyba z jakiejś paczki zagranicznej. Nie wiem, czy widać, ale ona jest kopertowa z takim fałdami od tej koperty, żałuję, że zdjęcia takie słabe.
Nr 4. - Ten kostiumik pokazuję z sentymentu, Mama brała w nim ślub z Tatą... Co dziwne, nie mam ANI JEDNEGO zdjęcia z ich ślubu... Bardzo dziwne. I nie pamiętam, żeby kiedykolwiek były w domu.
Nr 5. Sylwestrowa suknia Mamy z czarnej tafty, bawiła się w niej na balu w hotelu "Giewont", gdy ja miałam półtora miesiąca:)) Tato wynajął pokój w tymże hotelu i ja sobie tam grzecznie spałam pod czyjąś opieką, a Mama wyskakiwała z balu, żeby mnie nakarmić:)))
Suknia owa miała jeszcze swój come back w moich czasach szkolnych. Każda klasa miała swój tydzień, podczas którego miała na dużych przerwach wymyślać jakieś atrakcje. Hitem naszego tygodnia był pokaz mody, podczas którego przebrałyśmy naszych 7 chłopców za modelki. Jeden z modeli był ubrany właśnie w tą suknię, do tego glany i duży żółty kapelusz z kwiatem. Wyglądał uroczo!
Nr 6. Jako przerywnik samodziałowa marynarka mojego Taty z końca lat 40-tych, chyba tuż po powrocie z łagru w niej chodził. Materiał o grubym splocie, wełniany, ale niezniszczalny.
Nr 7. - Narzutka z cieniutkiej żorżety, popielata w białe groszki. Do kompletu była prosta sukienka bez rękawów. Mam zdjęcie Mamy, ubranej w ten komplet i trzymającej mnie na rękach jako niemowlaka:)) Jak znajdę to pokażę. Narzutkę też nosiłam gdy pracowałam w teatrze...
Nr 8. - Szara szmizjerka z asymetrycznym zapięciem, zdjęcie fatalne, wybaczcie. Materiał jest delikatny, też trochę żorżetowaty w mikroskopijną pepitkę. Nosiłam ją w czasach licealnych z czarnym lakierowanym paskiem.
Nr 9. - zwykła, codzienna sukienka z kretonu w kolorowe kółka, też taka szmizjerkowata. Miałam sukienkę z tego samego materiału. Mama lubiła nam szyć rzeczy z tych samych materiałów, sporo takich dubletów było.
No i tyleż tego dobrego. Dawnych wspomnień i materiałów czar...
Mama i babcia Gosianki w roku jej urodzenia. |
Gosianka z mamą :) Elegantki. |
Ta blondynka z białą torebusią i w białych bucikach to Mama Elżbiety J. odpoczywająca po trudach pochodu pierwszomajowego |
Mika, ten pierwszy płaszczyk może być z szantungu, czyli z jedwabiu. Mój typ to ten czarny.
OdpowiedzUsuńPiękne pamiątki po Mamie. To takie bardzo osobiste pamiątki, trudno o bardziej osobiste.
Możesz mieć rację, jak przyjedziesz to zobaczysz.
UsuńKostiumik też piękny :) Ale czarny płaszcz podoba się mi też najbardziej.
UsuńTeż go bardzo lubię, tu nie widać, ale on jest taki połyskliwy lekko.
UsuńJa jednak stawiałabym na ryps. Moja mama też miała podobny.
UsuńChociaż ta suknia z tafty i dzisiaj zrobiłaby furorę na balu :))
OdpowiedzUsuńNawet wygnieciona, wygląda obiecująco.
Ze tez masz miejsce do przechowywania tych wszystkich skarbow. Wszystkie nasze skarby musialy ustepowac miejsca nowym, ciasnota w szafach byla nie do przeskoczenia, a strychy wspolne z innymi lokatorami. Reszta poginela w niezliczonych przeprowadzkach.
OdpowiedzUsuńDobrze miec dom...
Pantera, to jest dom z pokolenia na pokolenie. Jak pewnie pamiętasz, budowała go moja babcia w 1927 roku a ja mieszkam w nim całe życie. Jest malutki, ale szafa duża:)) Jest jeszcze trochę rzeczy na strychu, ale tam z powodu trudnego dostępu rzadko się zagląda. Boję się, że wszystko zostało zsiekane przez myszy. Ale masz rację, dobrze mieć dom...
UsuńPotwierdzam, szafa duża, a na strych może ktoś się w końcu wybierze?:)
UsuńMam pewien chitry plan, może się da na wiosnę.
UsuńJuż mnie zaciekawiłaś:)
UsuńNiewykluczona drobna pomoc:))
Usuń???
Usuń:)))) Nie powiem.
UsuńTrudno:)
Usuńprzy pierwszym płaszczyku stawiałabym na jedwabny ryps, ale trudno to stwierdzić ze zdjęcia. Mama moja miała podobny, tez z taka jakaś chińskojapońską podszewką i to był własnie ryps. Jak juz pisałam mieszkałam w wielu domach, w dzieciństwie tez się przeprowadzaliśmy i mama całej swojej panieńskiej garderoby sie pozbyła,zanim cokolwiek było na mnie dobre. Familia ma nie przywiazywała sie do niczego prócz książek i porcelany. Szkoda, bo na zdjęciach mama była zawsze swietnie ubrana. Pamiętam tez jej torebki, buty i rekawiczki oraz szale.
OdpowiedzUsuńNo właśnie też mi to na jedwabny ryps wygląda. Ech, przez te przeprowadzki traci się trochę pamiątek...
Usuńprzy pierwszym płaszczyku stawiałabym na jedwabny ryps, ale trudno to stwierdzić ze zdjęcia. Mama moja miała podobny, tez z taka jakaś chińskojapońską podszewką i to był własnie ryps. Jak juz pisałam mieszkałam w wielu domach, w dzieciństwie tez się przeprowadzaliśmy i mama całej swojej panieńskiej garderoby sie pozbyła,zanim cokolwiek było na mnie dobre. Familia ma nie przywiazywała sie do niczego prócz książek i porcelany. Szkoda, bo na zdjęciach mama była zawsze swietnie ubrana. Pamiętam tez jej torebki, buty i rekawiczki oraz szale.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego podwójnie sie edytuję.
UsuńMoże się sklonowałaś?:)))
UsuńMika, owcę sklonowali, ale nie Rogato!
UsuńSkąd wiesz, może się sklonowała po cichutku, bo nie mogła z robotą nadążyć?
UsuńJakie piekne skarby. Narzutka w grochy...no bo grochy :) ale ogolnie ma dobry, prosty, nie przemijajacy fason...zreszta jak i reszta rzeczy. ach, zazdraszczam, ze masz i ze trzymasz i masz gdzie (tez sie dziwie do pary z Pantera) trzymac! Moja Mama bardzo dlugo trzymala rozne stare rzeczy, l acznie z butami, ktore z pasja przymierzalam czesto. A otem zrobila czystke - gigant. z rozsadku, bo mieszkanie wyraznie sie kurczylo..., a ja zawsze zalowalam tej wyrzutki....
OdpowiedzUsuńTeż bym żałowała takiego oczyszczania... Mnie fascynują te materiały, teraz czegoś takiego nie uświadczysz, nawet za ciężkie pieniądze. Zawsze lubiłam nosić rzeczy po kimś, miały taką swoją historię.
UsuńJak widzę Opakowana, nie jestem jedyną wielbicielką grochów.
Usuńja chyba mam wszystko w grochy...znaczy nie wszystko - wszystko, ale mam spodnice, spodnie, majtki, stanik, kurtke, nieprzemakalne cos, pepegi i buciki czolenka, palketki, szaliczki, sweterki dwa rozpinane, bluzek sie kilka znajdzie, gl. t-shirtow, szorty (na te szorty juz jestem za stara), plecaczek (splowial dziad jeden), kosmetyczke, rajstopy (cienkie czarne w czarne kropki), gora od pizamy, leggingsy oraz sporo materialow, zeby z nich COS uszyc...brakuje mi (!!!!) tylko takiego cienkiego dzinsowego materialu - zasadzam sie, ale jeszcze nie... (chambray sie nazywa material). co jeszcze mozna miec w grochy? mam scierke ale nie mam recznika. parasol w grochy sie rozlecial.
UsuńOpakowana, woalkie w grochy można mieć.
UsuńI kapelusz.
Usuńa rzeczywiscie! a kapelusz mialam taki piekny slomkowy - wygladalam w nim jak nieduza stojaca lampa, taki mial fajny fason i kapelusz byl w polowie drogi przewiazan szarfka w grochy. Liczy sie? ale kapelusz sprzedalam i to calkiem intratnie...
UsuńJasny,elegancki płaszczyk z szalowym kołnierzem bardziej wyjściowy,Mama-brunetka musiała bardzo ładnie wyglądać w kostiumie w ciemne paseczki,co jakiś czas wracają do mody,taftę,fason marynarek pamiętam,kreton był powszechny.Szmizjerki nosiłam,szczególnie jedna pamiętam,którą najbardziej lubiłam była dżinsowa,ciemny płaszcz superowy.Bardzo miłe i osobiste pamiątki masz po mamie:)))
OdpowiedzUsuńA najpiękniejszą pamiątką jest pół buteleczki "Soir de Paris". Nie uwierzysz, ale pachnie do dzisiaj... A Mama zmarła 35 lat temu...
UsuńTeż miałam dżinsową szmizjerkę:)
Niesamowite:)
UsuńSzmizjerki to najukochanszy moj fason sukienek. Moja Maman dobrze w szmizjerkach wygladala. Dzinsowej nigdy nie mialam...znaczy mialam krotko, bo byla na te takie zatrzaski...czyli jak kichalam, to mi biust wyskakiwal z ryzow, bo zatrzaski puszczaly.
UsuńNie lubię dżinsowych materiałów. Dobrze wypadajo tylko w dżinsach.
UsuńMiałam wersję zapinaną na metalowe guziki i wyhaftowanego,małego,kolorowego koliberka przy kołnierzu:)
UsuńPiękne pamiątki. Pamiętam mojej mamy bluzkę z kremowej żorżety, którą sobie sama haftowała.
OdpowiedzUsuńCzęść ubrań mamy z czasów panieńskich pamiętam i mam jej zdjęcia.
Płaszczyki Twojej Mamy bardzo mi się podobają, a szmizjerki też nosiłam. Jak długo przetrwały te ubrania, wspaniałe pamiątki.
Ręcznie haftowana żorżeta, to jest coś! Masz ją na zdjęciu?
UsuńJa mam coś podobnego w rzeczywistości:)
UsuńPoszukam, chyba jest.
UsuńAle to już jutro. Padam dzisiaj.
Oj, zazdroszczę...
UsuńPiekne rzeczy, ten pierwszy plaszcz - coz za szyk! Ja mam spodnice z czarnej koronki, ktora uszyla mi mama ze swojej sukienki z lat 60-tych. Spodnica byla uszyta na bierzmowanie w latach 80-tych. Dawno juz sie w nia nie mieszcze, ale nie pozbede sie jej. Mama ma troche rzeczy, ktore kupowala w Modzie Polskiej w latach 80-tych i 70-tych. Sa to bardzo dobrze uszyte welniane garsonki, sukienki i plaszcze. Poinformowala mnie ostatnio ze pozbedzie sie ich bo i tak nie nosi. Narobilam rabanu, ze ma nic nie ruszac i ze ja je wezme. Sa to naprawde bardzo ladne, klasyczne rzeczy i takie ponadczasowe.
OdpowiedzUsuńAnka
Ja do tej pory mam apaszkę z Milanówka z Mody Polskiej, niezniszczalna.
UsuńBroń własną piersią! Gatunek tych rzeczy był taki, że pokolenia przetrwa! I naprawdę są dalej szykowne i eleganckie. Bierz wszystko:)) A rozmiar pasuje?
UsuńA mnie urzekła ta wspaniała jakość tych ubrań, staranność wykonania i bardzo wysmakowany dobór. Magia po prostu, w dobie tandety, niechlujnego wykonania, pogoni za tzw. modą, a mimo wszystko urawniłowki w ubiorze i braku indywidualnego stylu u 90% społeczeństwa.
OdpowiedzUsuńNo cóż, mój kolega miał rację mówiąc, że kobiety dzielą się na dobrze ubrane i dobrze ŻE ubrane :)
To prawda Psie, magiczne one są. Żałuję bardzo, że jakość zdjęć taka słaba i nie miałam możliwości wyprasowania, efekt byłby jeszcze lepszy.
UsuńPowiedzenie twojego kolegi świetne! A taka klasyczna elegancja jest naprawdę ponadczasowa. Jakby teraz się ktoś ubrał w te rzeczy i wyszedł na ulicę, to wszyscy by się oglądali...
Wierzę,bo nie jest podróbką,jaką nutę rozpoznajesz owocową,kwiatową?
OdpowiedzUsuńTo jest zapach wysublimowanej elegancji:)) Bardziej kwiatowy, ale bardzo delikatny i subtelny, nie słodki.
UsuńDawny,legendarny"Soir de Paris"to szyk i elegancja,czytałam,że współczesne wersje są nieco zmienione choć niewiele:))
UsuńJakie piękne wspomnienia:) Pozdrawiam z kraju cudARTeńka
OdpowiedzUsuńDobrze, że już jesteście:))) Czekam na relacje!
UsuńBędą, tylko Grażyna niech wróci z imprezy:)) Ta KOBIETA ma zdrowie, kilka tysięcy kilometrów za sobą, ranna w rękę i wieczorna balanga:)))
UsuńNiespożyta jest!
UsuńTylko brać przykład:)))
UsuńMika, kostiumik slubny był bardzo elegancki, kropki też, takie zwiewne. Mnie się pierwszy płaszcz ogromnie podoba, czarny też i suknia z tafty (Mama też miała podobną!!)
OdpowiedzUsuńZnalazłam modę misiową!!! my trzy z miśkiem zakopiańskim i Cio z Tobą.
Możesz zeskanować i przysłać?
UsuńNo pewnie, zaraz zeskanuję.
UsuńNie mam takich pamiątek, a szkoda..., bo moja Mama też lubiła ładne sukienki i kostiumy. Lata powojenne, ciężko było kupić cokolwiek i gdyby nie paczki z dalekiego kraju, to na tym lubieniu :)by się pewnie skończyło. Właśnie takie to były ubranka - dobrze uszyte, a materiały świetne.
OdpowiedzUsuńMuszę sprostować jedną rzecz,bo Mama byłaby niezadowolona. To były garsonki, a nie kostiumy :)
Usuńzawsze m ialam slabosc do garsonek a nie mam zadnej....
UsuńMasz rację Ksan, to były garsonki:) A masz jakieś zdjęcia Mamy w tych ubrankach?
UsuńMam, ale nie noszę, bo one się...skurczyły. Wiszą sobie w szafie i czekają na lepsze czasy...
UsuńTo powyższe, to do Opakowanej:)
UsuńMika, na pewno coś się znajdzie:)
UsuńKsan, przyślij, Anię Bezową na dole też namawiam. Ja bym poskanowała jeszcze jakieś zdjęcia i zrobiłybyśmy wpis o elegancji naszych Mam, co Wy wszystkie na to? Ślijcie!
UsuńPoszukam, bo mam kilka zdjęć mamy w fajnych kieckach.
UsuńSuuuuuuper!!!
UsuńTeż coś znajdę.
UsuńZainspirowana wpisem, podesłałam Ci Miko na adres gmailowy fotki mojej mamy.
UsuńKurencje szanowne, a żadna nie ma nic z takich pamiątek? Pokazać jak som!
OdpowiedzUsuńPlisowane szmizjerki, przerabiałam (SAMA) jako nastolatka na wąskie sukienki bez rękawów. Odprówałam dół, rozprasowywałam plisy, kładłam formę i miałam pamiętam dwie śliczne nowe kiecki.
OdpowiedzUsuńOessu, chyba odpruwałam, się pogubiłam w ortografii.
OdpowiedzUsuńChyba na pewno przez u:)))
UsuńMika, piękne pamiątki! I fasony ponadczasowe. Mogłabym takie ubrania nosić i dzisiaj.
OdpowiedzUsuńZupełnie spokojnie mogłabyś się tak ubrać i wyjść na ulicę. One wszystkie sa naprawdę świetnie uszyte.
UsuńAż śmieć mi się chce, jak pomyślę jakie moje ubrania będzie Absorberka wspominać. Dżinsy, leginsy i t-shirty :)
OdpowiedzUsuńZnak czasów, Tupajka. I adidasy:))
UsuńBacha - niestety nie mam, bo moja mama nie lubi nic chomikować ...
OdpowiedzUsuńNiestety.
Na materiałach się nie znam ale tą ostatnią kolorową sukienkę to z chęcią bym przymierzyła ;-)))
OdpowiedzUsuńMnie została w domu czarna koronkowa sukienka mojej babci... innych pamiątek modowych niestety nie posiadam :(
ja tez, bedziemy ja sobie wydzierac??
UsuńJest odcinana w pasie, jedna by wzięła górę, druga dół:)
Usuńeeee, moze bedziemy nosic na zmiane. zakladam, ze na nas obie pasuje (moze nie naraz, ale...), hrehreherh
UsuńTak miałam pięknie napisane i zjadło. Mnie po mamie zostało ponad 50 zdjęć z okresu młodości w prześlicznych ciuchach. Co niedzielę fociła się z koleżankami w najpiękniejszym z miast - Lwowie.
OdpowiedzUsuńBuziaki - Ania Bezowa
Ania, a może byś przysłała jakieś, zadamy szyku lwowskiego?
UsuńJejku, Ania, masz skaner? Dasz radę?
UsuńNiestety, coś mam zablokowane w kompie i nie da się podłączyć komórki. Jedynie mogę wysłać MMS-a. Hana ojej, a co to jest skaner? przecie wiesz, żem noga komputerowa.
UsuńAnia
Ania, skaner to takie urządzonko, do którego wkładasz zdjęcie albo dokument albo mapę albo cokolwiek i ono to jakby fotografuje i wysyła do komputera gdzie się onoż zapisuje.
UsuńJa to mam razem z drukarką. Ale myślę, że jak wyślesz Hanie MMSa to ona da radę to przerzucić do komputera.
Znalazłabym jeszcze czasopisma modowe z lat 70.
OdpowiedzUsuńJakie?
UsuńNie pamiętam, ale mogą być w dwóch miejscach - jak dotrę do domu, to poszukam:)
Usuńa ja mam te swiaty Mody z lat 60tych!
Usuńkurcze, w domu bylo troche Burd z lat 70tych, ale Mama konsekwentnie, na jakis czas przed smiercia, wywalala rozne rzeczy ("zeby nie robic klopotu dzieciom potem"....)
Gdzie Ty to trzymasz Mika??? Ja nie mam miejsca na swoje ciuchy, choć ich tak niewiele;)
OdpowiedzUsuńKrecie, wróciłaś! W przepastnej szafie trzymam:))
UsuńKrecie, a gdzieżeś to się podziewała tak długo ?!
UsuńKrecie, szafa Miki jest OGROMNA. Ma metraż kawalerki. Wiem, bo ją odnawiałam! I piękna jest!
UsuńA podobno Miki domek malutki - a szafa co? wystaje z boku i na góry spoziro?:)
UsuńPiękna i ogromna, bo też ją widziałam i nigdzie nie wystaje, ale zajmuje spora część pokoju.
UsuńTę szafę Mika mogłaby ceprom wynajmować na kwatery:)
UsuńMasz rację Hana. Onaż wystarczająco szeroka i długa żeby na górze materac rozłożyć.
Usuńjako "hotel kapsułowy";)))
UsuńDokładnie tak Krecie.
UsuńNawet materac leży na górze akurat:)
UsuńNa co czekasz, Mika? Dutki leżo na ulicy!
Usuńniestety nie mam takich pamiątek
OdpowiedzUsuńmama wszystko wyrzucała na bieżąco, ja w sumie też tak robię, ale zostawiam nieliczne ciuchy dzieci, dla ich dzieci :)
po mnie jak po Tupajce- wydarte jeansy boyfrendy zostaną ;)
ale zaraz zaraz- będą mieć różne gadżety, figurki, bibeloty, trochę biżuterii, chociaż tej ostatniej raczej nosić nie będą, bo nie lubią
UsuńTo już coś.
UsuńOjtam, my też raczej nie nosimy babcinej biżuterii, ale ją MAMY z sentymentu!
UsuńJuż nie ma takich pamiątek, ale całe lata były. Te suknie z tafy...siostry je przerabiały na ciuchy dla lalek:) Pamiętam taką piękną zieloną, która się mieniła na niebiesko. Tylko, że moja mama była bardzo szczupłą osobą i nic na nas nie pasowało.
OdpowiedzUsuńTafta piękny materiał. Ale żeby ciuchy dla lalek???
UsuńTak cichaczem, a potem awantura:) Mam trzy starsze siostry, dla mnie zostały opowieści, ale zieloną pamiętam, przebierałm się w nią, kiedy udawałam piosenkarkę. Była śliczna, francuska.
UsuńMnemo, Ty grubasko!!!
UsuńJa siĘ przebierałam w taką zieloną spódnicę Mamy z kontrafałdami i włoskie zamszowe szpilki.
UsuńMika, zdjęcie masz?
UsuńNiestetyż nie.
UsuńKiedyś, kiedyś, kiedyś miałam komplecik z czerwonej tafty, bluzkę i spódniczkę.
UsuńJa miałam sukienkę komunijną z tafty - słychać mnie było jak szłam i byłam z tego taka dumna.
UsuńAnia
Kurki, wrzuciłam dwa nowe jaja do galerii. Jedno w trzech, drugie w dwóch odsłonach.
OdpowiedzUsuńIdę spać, byłam dzisiaj w Bukowinie T, kibicować wnuczce w nauce jazdy na nartach. Piękna pogoda była i dużo śniegu.
Padam. Dobranoc.
Oooo, tak blisko mnie byłaś! piękne jajka!
UsuńBlisko, blisko, myślałam o Tobie. Korki były w stronę Zakopanego, jechaliśmy objazdem, pięknie było i biało.
UsuńEwa piękne te jaja,takie inne. Bardzo fajny komplet wyszedł z tych" kocich" pisanek:))
UsuńEch chciałabym umieć malować ale tego talentu, niestety,Opatrzność poskąpiła:((
ale jaja!!
UsuńSama sie ostalam, wszystkie śpią. To chyba też podreptam na spalną.
OdpowiedzUsuńPiękne rzeczy Mika, ja pamiętam białe jedwabne,cieniutkie jak mgła bluzki mojej babci i czarne wąskie spodniczki do tego, ona zawsze w tym chodziła, to było takie proste i tak strasznie eleganckie, piekne w tej prostocie... chyba nic z tych rzeczy nie pozostalo, mama lubiaca porzadki powyrzucala pewnie,ale pamięc pozostała...
OdpowiedzUsuńCzasem być zbyt porządnym się nie opłaca:))) Te bluzeczki to cudo musiało być...
UsuńWitam Kurki. Jakiś śnieg, słońce? Nic z tego, szaro, buro i pada deszcz.
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli.
Hej Kurki! u mnie jak u Ewy2, tylko już nie pada.
OdpowiedzUsuńJadę do rodziców, to postaram się zrobić zdjęcia starych fotografii babć, bo o ubrania to już ciężko.
Rób koniecznie!
UsuńJa żałuje najbardziej pewnej babcinej torebki - a miałam szanse uratować, no;) Za młoda była, niestety;)
OdpowiedzUsuńNO WIEsz KrEcie, nie spodziewałam się tego po tobie!
UsuńWitajcie niedzielnie. W dzisiejszych czasach już się tak ubrań nie traktuje, bo wszystkiego dużo i w każdym sklepie. Poza tym jakość taka i materiał, że pewnie by nie przetrwały. A pamiętam takie dwie wypowiedzi mojej śp. Teściowej (do mojego męża): "Toś bestyjo mi wyzucił te sukienke a jo w nij jesce za panny chodziła". I do teścia, kiedy chciał spalić swój ślubny garnitur: "No a w cym jo cie do trumny połoze?". Nie przewidziała biedna, że kolejność "kładzenia do..." będzie odwrotna. No a teraz właśnie dżinsy i tiszerty...raczej nie warto przechowywać. Co dziś ubraniowego zasługuje na taką estymę? Margolcia.
OdpowiedzUsuńAle to piękne, mieć ślubny garnitur całe życie i życie w nim konczyć... I jeszcze żeby pasował...
UsuńDziędobry. Czarna taftowa sukienka i zgniłozielona w wytłaczane kwiaty to moje faworytki. Właśnie niedawno rozmawiałam na temat jakości dzisiejszych ubrań, a właściwie to powinno się chyba mówić ciuchów. W większości szyte są z jakichś takich szmatowych materiałów. Nowe wyglądają jak stare szmaty. Szyte byle jak, jakieś nitki, jakieś obrębiania zwisające po kilkanaście centymetrów. O odpadających guzikach już nie mówię. Produkcja, i to tania, najtańsza. O jakości nikt nie mówi, a ilość szmat zalewa rynek. Podobnie jest z żywnością. Kiedyś było krawiectwo. Długo szukało się dobrej krawcowej. A spodnie, marynarki szył najczęściej krawiec - facet. Teraz krawcowych prawie nie ma. A jak są, to zajmują się najczęściej poprawkami, skracaniem, wymianą zamków.... Moja mama miała mnóstwo ubrań eleganckich, sukienki szyte przez Panią Danusię, a płaszcze i jesionki przez Pana Sępa (tak z siostrą przezywałyśmy krawca, bo miał nos jak haczyk, a raczej hak:) I wszystkie ubrania były z dobrych materiałów. Wełny, surówki jedwabne, żorżety, kaszmiry, szeleszczące tafty. Po babciach były sukienki z cieniutkich, przejrzystych materiałów, które to, niestety też były pocięte na ubranka dla lalek. Niektóre z tych ubrań mamy po babciach, nie pasujących dla mnie rozmiarowo, prułam i przerabiałam. Jak mi krawcowa schrzaniła sukienkę z pewexowskiego materiału na ślub siostry, to natychmiast opanowałam sztukę krawiecką :) Z Burdy wykroje na mnie nie pasowały, szyłam z Neue Mode. Brałam wykrój rozmiaru 38, wycinalam po wykroju, zszywalam i nakadałam. nawet w trakcie mierzyć nie trzeba było, bo było idealnie wpasowane w moją sylwetkę. W latach 70-tych i 80-tych były jeszcze ubrania dobrej jakości, później to zdziadziało. ... Jeszcze do dziś mam gdzieś poupychane poprute rzeczy do przerobienia, tylko, że nie chce się już szyć. Ale tęskno za dobrymi jakościowo ubraniami, to fakt. ... I tak mie najszło, że teraz wszystko się jakby robi takie szmatowate, wartości się dewaluują. I to nie narzekactwo, ale chyba niestety stwerdzenie faktu !
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Plusem jest jednak to, że ubrania można często zmieniać, tzn. kupować nowe:) A czasami można ubrać się za grosze i nie żal wyrzucić. Tylko żeby nie trzeba było chodzić do sklepów... Ja nie lubię chodzić do sklepów, ale szycia to już w ogóle bym nie lubiła:)
UsuńZAzdroszczę umiejętności szycia . Mama miała też krawcową i krawca, krawiec był do grubszych rzeczy, spodnie, żakiety, Taty garnitury, a krawcowa do sukienek, spódnic i bluzek. Nie znosiłam chodzić do przymiarek... Ale materiały były cudne!
UsuńDzień dobry Wszystkim.
OdpowiedzUsuńJuż po krótkiej zimie,zacina deszczem.
Miłej niedzieli:)♥
A ja staram się nadal kupować rzeczy w dobrym gatunku. Niektóre mam 10, 15 lat i są całkiem, całkiem. Najchętniej ubierałabym się w dzianinę jedwabną. Kilka takich ciuszków wisi w szafie tylko moje gabaryty są chwilowo za duże, ale jak ja to mówię dochudnę do nich bo nie mam na nowe.
OdpowiedzUsuńWiesz jak mówi porzekadło, co drogie to tanie, starcza na lata, tylko może się znudzić:))) Ale jakość zawsze jest jakością.
UsuńJa jak przychodził kryzys to pożyczyłam maszynę i sama kilka ciuszków uszyłam i zawsze tak jest, jak jest dół to chwytam za igłę i nici, maszyny nie mam ale w rękach też (tylko ile to czasu zajmuje)równiutko szyję. Ostatnio zrobiłąm kurs szycia trykotów i tylko overlock potrzebny, a te drogie okropnie.
OdpowiedzUsuńmialam verlock chyba tydzien, dostalam od znajomej. dosc szybko pojelam dlaczego mi z checia oddala...dziad TAK rwal nitke, ze ho ho, a nawlec...trzeba bylo 2 penset i mnostwa czasu. puscilam dalej do innej znajomej, ktora woalem ciszy okryla overlock...zygzakiem na maszynie od biedy tez sie da, co nie? lubie dzianine, nawte niedawno kupilam sobie ladna, welniana, jak sweter! i ostatnio bardzo tanio kupilam spodnice krotka a prosta w kolorze miedzy nagrarynka (jak mawiala moja Babcia) a koralem. z dzianiny, ktora nazywa sie ponte (di) Roma - nie naturalne, ale fajny, bardzo gruby miesisty jersey.
Usuńa materialow trykotowych mam na skladzie duzo, ale jednak odrobine sie boje, ze schrzanie. moze przez ten brak overlocka. najchetniej bym wypozyczala overlock od kogos na czas. juz z nawleczona nitka na te wszystkie igly. bo cholerstwo piekielnie drogie jest... a szycie w rena=cach jest w porzadku. po prawdzie, dlugo to idzie, ale ladnie i ze satysfakcjom! czyli wdzianko letnie nalezy zaczac szyc w styczniu, hrehrhe
Bacha, nawet nie wiedziałam, żeś ty taka zdolna szyciowo.
UsuńBo ja siem nie chwalę.
UsuńZ tego wszystkiego zapomniałysmy chyba jakim solidnym materiałem był samodział. Oessu ile to ona ma lat ta marynarka?
OdpowiedzUsuńNapisałam pod zdjęciem, końcówka lat 40-tych.
UsuńA juści, no to się do 70-siątki zbliża, nieprawdopodobne.
UsuńCzołgiem Kureiry!
OdpowiedzUsuńW temacie ciuchów, kochałam niegdysiejszą "Modę Polską". Tam ciuchy były dobre wzorniczo i ze świetnych materiałów, chociaż drogie. Miałam parę szmatek stamtąd, ale ukochałam czarne bryczesy z MP, z cienkiej wełny, jak na tamten czas szalenie awangardowe. Nosiłam je z 15 lat, nie ściemniam, i to nosiłam praktycznie na okrągło. Zaczęły się świecić na tyłku i przy kieszeniach od tego noszenia, ale to było jedyne, co się w nich "zepsuło". Do dziś za nimi tęsknię.
Uwielbiam bryczesy, teraz nie są dostępne. W stare się nie mieszczę. Sukienek nie mam wcale. Na mój górny wymiar i dolny, szyją jakieś koszmarne wory a ja jeszcze w środku się przecież trochę zwężam. ;)
UsuńNie nosiłam rzeczy mojej Mamy ani Babć, bo w wieku 12 lat je przerosłam.
Ja nosiłam. Malutkie to takie było, bo mama w młodości była bardzo szczupła. I ja byłam chudziutka, a wydawało mi się co innego.
UsuńRucianko, dzisiejsze spodnie, przynajmniej niektóre, bardzo przypominają bryczesy. A takie o typowym dla bryczesów kroju widziałam w Decathlonie, w dziale jeździeckim. Spoko można je nosić bez konia.
OdpowiedzUsuńA to nie będzie tak, jak bym machała kluczykami od merca, a jego by nie było na parkingu? ;)
UsuńE tam, kup sobie bacik i wszyscy będą myśleli, że właśnie idziesz na jazdę albo żeś Domina i idziesz do pracy:))
UsuńRucianko, a kto Ci zabroni konia prowadzać po mieście?
UsuńMika, uhrehrełam się.Dobre.
UsuńRucianko, a wiesz, jak trudno dobrze ubrać kurdupla? Matko, całe życie mam problem. W sklepach nie przewidują nikogo o wzroście poniżej 170cm. Ciągle muszę kombinować.
OdpowiedzUsuńTo nie wiem czy jestem kurduplem, czy nie, skołowałaś mnie. ;)
UsuńRucianko, skup się. Ile masz zwrostu?
Usuń170
UsuńDo kurdupla Ci trochę brakuje.
UsuńJestem na granicy, według tego, co napisałaś. Dlatego pytam.
UsuńPrzybij piątkę Hana. Na moje gabaryty wszerz, producenci przewidują minimum 170. Żadnych spodni bez skracania nie kupię i nie rozumiem dlaczego wszystkie kiecki muszą mieć rękawy 3/4. Nie cierpię takich i już!
OdpowiedzUsuńPożalę, się. We łbie mi huczy, gadano do mnie przez telefon bitą godzinę. Uffff...
Hana, to kurdupel ma od 170 cm w dół? Toż w Kurniku chyba same kurduple. Ojej Ewa2 a 3/4 rękaw to moja ulubiona długość.
OdpowiedzUsuńNo dzie, Bacha! Kurdupel charakteryzuje się wzrostem w okolicach 155.
UsuńAle takiego można nosić na rękach.
UsuńAlbo w kieszeni.
UsuńMoja mama zawsze była niezwykle elegancka. Nadal jest. Mam gdzieś zdjęcie jak idziemy razem takie wystrojone... Poszukam. :)
OdpowiedzUsuńNie mam córki, wszystkie moje rzeczy pójdą do kosza i dla innych. I dobrze, taka kolej rzeczy.
Poszukaj koniecznie i ślij!
UsuńMika, korzystając z kiedyś tam danego mi wejścia sama je wstawiłam, tylko napisz jakieś słówko wstępu czy coś. :)
UsuńNie cierpiałam być tak ubrana, ja chłopczyca byłam!
ale fajne :)
Usuńmama bardzo ładną kobietą była :)
I jest :)
UsuńGosia, jesteś do Mamy podobna jak diabli! Zwłaszcza do tej Mamy z pierwszego zdjęcia.
UsuńAle elegantki pierwszej wody! Myślałam, że poczekam aż inne dziewczyny przyślą swoje zdjęcia i zrobimy nowy wpis, ale to nic, powtórzymy.
UsuńNie zdążyłam poszukać, ale się postaram.
UsuńPiękne zdjęcia Gosiankowe!
OdpowiedzUsuńJa też jestem kurduplem. A od dłuższego juz czasu nieco pulchnym. E tam... Trudno:)
Widziałam, nieprawda!!!
UsuńPotwierdzam, nie widziałam pulchności.
UsuńTaaa... Chociaż może i od wakacji trochę przybyło:) Ale się nie zamartwiam!
UsuńHana - u nas przewiduja i sporo sklepow ma te same rzeczy co w normalnych rozmiarach tylko na kurduple (Next, Dorothy Perins i kilka innych). Niektore rzeczy ciezko skrocic, bo traca fason nieco, albo jest pytanie - co zrobic z tym ostatnim guzikiem i dziurka nan...ciac przed czy po?
OdpowiedzUsuńw ogole mnie zainspirowalyscie, dzieki Mice i wywloke maszyne. jak tylko uporam sie z Pewnymi Palketkami na drutach, czapkami i palketkami dla Krasnali oraz skonczeniem drugiego sweterunia. a propo - Krasnale pozdrawiaja ciotki Kury!! Juz sa na etapie zasmiewnia sie jako metody komunikowania sie z klaskajacymi starymi piernikami (stary piernik ma fajne zdjecia z Krasnalem :)) ).
Prawde mowiac DALEJ poszukuje wykrojow z lat 50tych i 60tych, bo te fasony najbardziej mi podchodza. ale ciezko o takie.. czasem da sie kupic porzadny material...
Opakowana, u nasz kurdupli olewają:(
UsuńA ja mam zawsze za długie rękawki. Muszę podwijać albo skracać.
UsuńGosianka - alescie damy damusiowskie!
OdpowiedzUsuńNo! Mama mi robiła takie różne fryzury, też ich nie cierpiałam. taki loczek na głowie, itp. :)
UsuńAle mini masz.
Usuńja nei m ailam nigdy loczka (co czasem wygladal jak rurka), bo wlosy zawsze proste jak drut i cienkie, tylko mialam kukuryku na gumke...jakos sie do tego kukuryku przyzwyczailam...
UsuńKokardę na czubku głowy nosiłam w pierwszej klasie...
UsuńWspaniale pamiątki Miko!I że tak dobrze zachowały się te ubrania,niesamowite.
OdpowiedzUsuńZdjęcia Gosi i Mamy, i Babci śliczne.Elegancja w każdym calu!
Nie mam takich pamiątek i wspomnień niewiele,zdjec też nie mam.
Moją Babcię pamiętam w w bezrękawnikach - sukienkach,które szyła jej córka.Często też nosiła kolorowe chustki na głowie. Po wiejsku:) Mieszkaliśmy na obrzeżach miasta.
.........
Zaglądnijcie kurki do galerii Hany, przybył nowy pastel! Kajtuś jak żywy!
Bardzo sobie cenię te pamiątki, wydaje mi się, że jeszcze pachną Mamą...
Usuńja trzymam taki jeden szaliczek mojej Mamy, ktory dlugo pachnial Nia...
UsuńDobry wieczór,po za tym:) Deszczowy cały dzień, za to 8 st,czyli ciepło. Zwiedziłyśmy dzisiaj z córką Stronie Ślaskie i odwiedziłyśmy przy okazji jedną z moich koleżuś.
OdpowiedzUsuńTo pomimo deszczu miałyście fajny dzień. U nas lało bez przerwy.
UsuńZabytkowych strojów nie mam, Twoja kolekcja Mika niezwykle interesująca, ale znalazłam kilka dość ciekawych zdjęć. Porobię zdjęcia zdjęciom i podeślę :))
OdpowiedzUsuńŚwietnie, czekam!
UsuńCały dzień szary i padało z przerwami cały dzień. O 17-tej, telefon i grobowy głos: babciu wróciłam, nie mam kluczy do mieszkania....buuuu. Co było robić? Umówić się w połowie, drogi, rzucić wszystko i klucze zawieźć.
OdpowiedzUsuńEwa2, co ta Twoja wnuczka ciągle kluczy zapomina?
UsuńTo nie mogła do ciebie przyjechać po te klucze? Kup jej Bilobil w prezencie:)))
UsuńSpotkałyśmy się w knajpce w połowie drogi. Już jej jazdę przez całe miasto darowałam.
UsuńRoztrzepana zawsze była.
Hana,kotek śliczny i te wąsy to kocio którejś z Kurek? Piękny on i biedny...
OdpowiedzUsuńFajnie wyszedł, te kocie paluszki...
UsuńTaki baśniowy, magiczny ten kotek.
UsuńTo koteczek imieniem Kajtuś, należy do koleżanki Dory. Koteczek podobno radzi sobie świetnie.
UsuńOj tam Kurki.Moda Polska wysiadała w przedbiegach przy..."Danie":PPP Pracowałam tam od 72 do 87.Zanim jakiś ciuch zszedł z produkcji do sklepów to ja już w nim paradowałam:)Brało się szablon,szło się do sklepu po materiał i się szyło.Miałam w domu zwykłego Łucznika.Wszystkie szwy obrzucałam w ręku.Tam i z powrotem i wychodził krzyżyk.W ciuchach chodziłam krótko bo zawsze ktoś miał na niego ochotę.Jak były jakieś balety to koleżanki prawie w drzwiach czekały na mnie coby być pierwszą do kupna:)To byli czasy!:)Dziś widzę,że dużo ciuchów jest szytych na podstawie tamtych modeli.Patrząc na wykończeniówkę onych,myślę,że nie do pomyślenia było onegdaj takie flujstwo wypuścić z fabryki.
OdpowiedzUsuńZ maminych sukienek pamiętam jedną letnią-biała żorżeta w czerwone kwiaty.Do tego czarna torebka,usta zawsze umalowane na czerwono,pieprzyk poczerniony kredką,włosy w fale,robione takimi zębatymi klamerkami.Ot,Warszawianka!:)
Opakowana-overloka prawdopodobnie nie umiałyście prawidłowo obsłużyć:)
Teraz niestety panuje bylejakość, ciuch ma się szybko zniszczyć, żeby kupować następne. Opis Mamy fantastyczny! Nie masz zdjęcia przypadkiem??
UsuńPamiętam firmę Dana, faktycznie ładne rzeczy produkowali.
krzyzykiem tez obrzucalam i obrzucam :))
Usuńmasz racje z flujstwem!
myslisz, ze az tyle nas by nie umialo go nawlec? chyba przez rece 5 osob dziad przeszedl!