poniedziałek, 18 stycznia 2016

Słówko do sąsiada

Drogi Sąsiedzie z Wielkopolski, Małopolski, Mazowsza, Kujaw, z Wrocławia, Poznania, Warszawy, z Koziej Wólki, czy gdzie tam mieszkasz!
Jesteś człowiekiem pracowitym, uczynnym i pomocnym i wiem, że na twoją sąsiedzką pomoc zawsze mogę liczyć.Gdyby nie jedno zastrzeżenie, mogłabym powiedzieć, że jesteś dobrym, przyzwoitym człowiekiem. Ciężko pracujesz, dbasz o rodzinę, kochasz wnuki, opiekujesz się nimi, odbierasz ze szkoły, czasem widzę, jak się z nimi bawisz.W każdą niedzielę z całą rodziną plus sąsiadka-staruszka jedziesz do kościoła. Ksiądz po kolędzie bawi u Ciebie dłużej, niż u innych. Pięknie wyremontowałeś dom, na podwórzu jest porządek, w warzywniku pysznią się kwiaty i dorodne warzywa. Masz psa, kota i stadko tzw. szczęśliwych kur. Kiedyś kupowałam od ciebie jajka, ale mi się odechciało. Któregoś dnia zobaczyłam, że Twoje kury są łyse i pokrwawione. Wydziobują się z nudów, ze stresu i z braku witamin. Gdybym przez okrągły rok siedziała na wybiegu 3 x 2m, gdzie nie dociera słońce, w dodatku nie sprzątanym od tygodni, też wydziobałabym sobie pióra. Nic nie rozumiem, przecież masz duży, stary sad, w którym rosną chwasty! Wypuść kurki, daj im więcej oddechu, będziesz miał trzy razy więcej jajek, a i ja chętnie je od ciebie kupię. A pamiętasz swojego poprzedniego psa? Pamiętasz, jak kaszlał? Dawałeś mu polopirynę, co jest jakimś tam przejawem troski. Skąd mogłeś wiedzieć, że nie wolno psu dawać polopiryny? Moją gadkę skutecznie puszczałeś mimo uszu, bo przecież weterynarz to fanaberia dla miastowych. Wystarczyło chociażby włączyć komputer, który przecież masz i wklepać w googla „pies kaszel polopiryna”. No ale pomocy szuka ktoś, komu ZALEŻY. Pies po prostu zniknął któregoś dnia. Po kilku dniach pojawił się następny. Szczekał i wył w malutkim kojcu całymi dniami i nocami, poddał się po kilku miesiącach. Siedzi tam teraz apatyczny i brudny. Moje psy chodzą pod płot codziennie i on tylko wtedy na chwilę się ożywia. Czy wiesz, sąsiedzie, że pies to zwierzę szalenie towarzyskie i spragnione kontaktu z człowiekiem? I wiesz, że zupełnie jak ty cierpi z głodu, zimna i samotności? Widzę, że czasem go wypuszczasz, przeważnie w porze cieczek, żeby „sobie użył” (twoje słowa), a i podjadł, jak się trafi. Znika wtedy na dwa, trzy dni i nikt go nie szuka. Nie wiesz pewnie, bo i skąd, że pies sobie wcale nie używa, bo robi to nie dla przyjemności? Gna go instynkt przedłużenia gatunku i nie ma on nic wspólnego z tym, co sobie myślisz. Zapładnia suczki innych sąsiadów wypuszczane na noc, żeby „sobie użyły”, które to suczki dwa razy w roku rodzą szczeniaki, które z kolei umierają z powodu chorób, zimna i głodu? Jeśli nie umrą (przepraszam – zdechną), to sąsiad je utopi, bądź zakopie żywcem. Czasem któremuś się uda i przetrwa tylko po to, żebyś mógł wsadzić go do kojca, albo przypiąć łańcuchem do jakiejś blachy zwanej dumnie budą i raz w tygodniu wypuścić na noc, żeby znalazł sobie coś do jedzenia, ewentualnie „sobie użył". Czasem ze zgrozą myślę, że byłoby dla niego lepiej, gdyby nie przetrwał. 

fot.internet
Słyszałeś, że psa można wysterylizować? To jest zabieg stosunkowo prosty i nie aż tak kosztowny.  Zresztą każda chyba klinika weterynaryjna od czasu do czasu organizuje akcje i robi to za pół ceny, albo nawet za darmo? W każdym razie "nasza" to robi. Słyszałeś, że nie ma to wpływu na charakter psa? O ile ci zależy, aby pies miał charakter. I między bajki wsadź durne i szkodliwe mity o tym, że suczka/kotka choć raz musi urodzić.
Czy wiesz, że gotowe jedzenie dla psa, nawet nie najlepszej jakości, takie w puszce, bądź w postaci suchych chrupek jest dla niego lepsze, niż kilo kości z golonki, albo – nie daj Boże – z kurczaka (co może go zabić) czy innych żeberek? Nie mówiąc o chlebie namoczonym w brudnej wodzie, pleśniejącym w starym garnku tygodniami? Czy wiesz, że od nadmiaru kości pies może umrzeć, bo się zatka? On tego nie wie, ale ty tak, przynajmniej powinieneś wiedzieć. Zastanawiam się codziennie po co ci pies? Skoro szczeka bez końca, a i tak nikt się jego szczekaniem nie interesuje? Gdyby złodziej grasował na twoim terenie, nikt nie zwróci na to uwagi, bo przecież pies szczeka bez przerwy! Trudno to znieść, ale znoszę, bo boję się, że jeżeli ci coś powiem, zrobisz mu jeszcze większą krzywdę. Nie dotykasz go, bo – jak powiadasz – śmierdzi. Gdybyś siedział latami w kojcu na własnym gównie, nie tak byś śmierdział. Nikt ci nie powiedział, a sam nie zauważyłeś, że pies jest mądry, że ma zdolność rozumowania na poziomie 2-3 letniego dziecka  i tylko od ciebie zależy jak tę przyrodzoną mądrość wykorzysta? Przecież z 3-letnim wnukiem świetnie się dogadujesz? Wyobraź sobie swojego wnuka i tak samo traktuj psa. Nie, to nie bluźnierstwo, niby dlaczego? Pies i kot czują tak samo! Czują ból, zimno, głód, odrzucenie, samotność. Czy wiesz, ile radości może ci dostarczyć ich towarzystwo? Nie wiesz, bo i skąd? Szybko możesz się o tym przekonać, tylko wpuść je do domu, daj kawałek podłogi i jakąś starą kurtkę do leżenia, a zobaczysz, że to sfera emocji, jakiej nigdy dotąd nie doświadczyłeś, o jakiej nawet nie śniłeś. Twój pies kocha cię pomimo i pójdzie za tobą wszędzie, mimo haniebnego traktowania. Trudno o bardziej bezwarunkową miłość. Masz w życiu za dużo miłości? Masz w swoim otoczeniu kogoś, kto kocha cię aż tak? Co z tego, że pradziadek, dziadek i ojciec tak samo traktowali swoje zwierzęta? Ile można zwalać na przodków? Masz własny rozumek? Może czas przerwać ten zaklęty krąg i dać wnukom inny wzorzec? Bo dla twoich dzieci jest za późno. Zabrałeś im coś, czego nie da się odzyskać. A obawiam się, że za późno i dla wnuków, skoro twoja wnuczka stojąc przy kojcu, patrząc na mojego miłego i czystego psa mówi: mamo, kupisz mi pieska? Podczas gdy jej pies, dwa metry dalej rozpaczliwie żebrze przez kraty kojca o odrobinę uwagi i dotyk.
I co stało się z twoim kotem? Bezimiennym, bo na co kotu imię? Tutaj koty niezależnie od płci mają na imię „ciciuś” – w najlepszym razie. Nie widuję go od jakiegoś czasu, a przychodził na przekąskę. Czy w ogóle wiesz, że go nie ma? Był przez dwa lata, dokładnie to pamiętam. Nie miał wstępu do domu, ani nawet do piwnicy, bo jej nie masz. Nie wiem, gdzie nocował. Mam nadzieję, że w jednej z czyichś obór, gdzie mógł się ogrzać przy krowach. Masz przecież tylko drewniane, dziurawe szopki, w których jest tak samo zimno jak na zewnątrz. Możesz spać spokojnie podczas gdy twój kot przymarza gdzieś do podłoża? Tylko nie wstawiaj mi gadki o tym, że zwierzęta nie mają duszy. To ty jej nie masz. Zresztą dusza nie ma nic wspólnego z odczuwaniem bólu. Mówisz, że kot sobie poradzi. Z czym? Z chorobami? Z lisem? Z 15-stopniowym mrozem? Z głodem? Z zatruciem myszą nafaszerowaną trutką, którą przed chwilą zjadła? Z wyniszczającą biegunką? No tak, nie masz pojęcia, że kot nie powinien pić mleka, przynajmniej nie każdy. Powinien za to pić wodę. To brzmi jak herezja, prawda? Ale nią nie jest. Na większość kotów laktoza zawarta w mleku działa jak pastylka przeczyszczająca. Jakiś czas daje radę, a potem po prostu odwadnia się i umiera. Ale o tym też nie wiesz, bo przecież nawet nie patrzysz na swego kota, zresztą on swoją biegunkę załatwia w plenerze. Zniknął, to bierzesz następnego. I tak dalej. Dlaczego nie wpuścisz go do domu? Czego się boisz? Że nabrudzi? Postaw mu zwykłą miskę z piaskiem, już on będzie wiedział, co z nią robić. Że ma robale? A ma, musi je mieć żywiąc się myszami i tym, co uda mu się znaleźć. Ale jedna, mała pastylka raz na jakiś czas wystarczy. Kosztuje grosze. I nie obawiaj się bakterii, masz ich we własnej paszczy więcej, niż zdrowy kot. Mówisz, że brudny? To znaczy, że prawdopodobnie jest chory. Zdrowy kot myje się wręcz obsesyjnie. Wysterylizuj go i nie gadaj głupot o utracie męskości, bo to twój punkt widzenia. Ciekawe, że sterylizacja kotki jakoś nie budzi w tobie sprzeciwu – pewnie dlatego, że kotki są puszczalskie i same się proszą. Szkoda, że tylko w tej kwestii wykazujesz „troskę” o zwierzę. Świadomość, że głodne, chore, zziębnięte, umiera w cierpieniach, nie zakłóca ci snu. Ważne, że umiera z jajkami. Wyobraź sobie, że twoja kotka rodzi 3 razy w roku po 4 kocięta – pomnóż to przez ilość kotów we wsi, czyli razy 17, bo zakładam, że w każdym gospodarstwie jest jeden kot, a na pewno jest ich więcej (nikt nie wie, ile). Daje to liczbę 204 kotów po roku. Robi wrażenie, co? Jasne, że większość nie przeżyje. Umrą z głodu i chorób, o ile gospodarz nie zatłucze ich, nie potopi , nie zakopie żywcem. A pomyśl sobie, że jest tu więcej kotów, niż jeden na gospodarstwo. Czujesz ogrom cierpienia i śmierć dosłownie wszędzie? .A to tylko jedna, malutka wieś. Z łatwością można by tego uniknąć.

fot. Gosianka
 Jeśli wykastrujesz kota, nie będzie zapładniał puszczalskich kotek, nie będzie smrodliwie zaznaczał terenu i spokojnie możesz wpuścić go do domu. On też potrzebuje twojego towarzystwa. To głupi mit, że kot przywiązuje się do miejsca, nie do człowieka. Jeśli będzie dobrze odżywiony i zdrowy, będzie bardziej łowny, niż kiedykolwiek. I nie mów mi, że nie masz pieniędzy na weterynarzy. Masz. I nikt cię nie zmuszał do posiadania psa, czy kota. Przecież widzę, jak strzelasz w niebo fajerwerkami za parę setek, innych dóbr nie będę ci tu wypominać.  Poza tym akurat zbliża się luty, a w lutym "nasi" weterynarze robią akcję sterylizacji/kastracji za pół ceny, albo i za darmo w szczególnych sytuacjach. Wystarczy włączyć komputer i zaklepać sobie termin. 
Mógłbyś z łatwością dowiedzieć się jakim cudem jest kot. Mógłbyś poczuć na kolanach jego ciepło. Mógłbyś słuchać, jak mruczy ci do ucha i aż pogwizduje ze szczęścia. Mógłbyś do woli dotykać jego mięciutkiego, czystego futerka. Mógłbyś nosić go na rękach, a on oplatałby ci łapkami szyję. Mógłbyś poczuć na uchu jego szorstki jęzorek. Mógłbyś w nocy poczuć, jak układa się wzdłuż twoich pleców, albo w zgięciu łokcia. Mógłbyś wtulić twarz w jego ciepłe, pachnące futerko i tak zasypiać. Mógłbyś na dzień dobry poczuć delikatny dotyk jego chłodnego noska na swoim policzku...


Chciałabym bardzo pokazać Wam coś krzepiącego i przywracającego nadzieję. Niestety. Poniżej relacja jednej z naszych blogowych koleżanek, której nawet ksywki nie wymienię, bo sąsiad krewki. Wolałabym myśleć, że moja wieś jest odosobniona, że przesadzam, że to nieprawda, że człowiek nie jest zdolny do takiego okrucieństwa...
Opis sytuacji:
Wybieg psa sąsiadów:
W wannie woda do picia, cała zielona. Poł godziny lałam z węża przez siatkę żeby się wymieniła na czystą. Psa się boję więc nie wejdę za siatkę. Wspólnie ze znajomymi  dawaliśmy mu przez 2 tygodnie jeść wyciągając wiadro sznurkiem zza ogrodzenia bo właścicieli nie było, a osoba która się miała psem zająć nie przychodziła. Znajomi prawie całe lato i tak donosili psu jedzenie, bo w tym roku mieli długie wakacje.  Obiliśmy też siatkę w rogu dyktą żeby miał cień, bo smażyło w tym roku srogo. Dwa, trzy razy dziennie chodziliśmy na zmianę zraszać wybieg i psa wodą. Chętnie stał w tej wodnej migiełce. Upał był. Na wybiegu wystają z ziemi jakieś żelastwa, kłody i pełno dziur bo pies z nudów kopie. Wybieg od zewnętrznej strony zarośnięty wielkimi chwaściorami, pies mało co widzi. Jest też historia kota trzymanego 3 miesiące w ciemnej piwnicy, żeby nie uciekł...(ciekawe gdzie), zakaz kastrowania drugiego, choć Skarpeta chciała sponsorować...
Hana, opisała samo życie. Znam je również. I smutno mi, bo choć starałam się delikatnie, jak to sąsiadom, powiedzieć, że tak nie można to chyba niewiele wskórałam. W każdym razie nie tyle, żeby mnie serce nie bolało, jak patrzę na te sierściuchy, które mogłyby mieć tam, jak w raju. 
A o jeszcze innej sytuacji już nie napiszę, Hana ją zna. To był koszmar. Pies uratowany, ale do dziś mi gul staje w gardle, jak pomyślę o tym.

A tutaj link do filmiku poglądowego o tym, jak i kiedy należy edukować młode pokolenie.
W rolach głównych:
Wnuk, dobra Babunia Rabarbara, kotka Muszelka

https://www.icloud.com/attachment/?u=https%3A%2F%2Fcvws.icloud-content.com%2FB%2FAd2abXOQ0Xz5SCBEbWdWg3EPJQ1oAV809d516C_900-fVRCTiwl76Z4b%2F%24%7Bf%7D%3Fo%3DAoK_AVieDHjoA5J8q4fsVSdI8bKxRz9Fbj3KduT2bgE9%26v%3D1%26x%3D3%26a%3DBUQrNSSa8ksmA6ovMQEA_wHIAP8OzmaD%26e%3D1455711936%26k%3D%24%7Buk%7D%26fl%3D%26r%3D2626E40B-9413-4E31-A58E-79E8C78A5F58-1%26ckc%3Dcom.apple.largeattachment%26ckz%3D906ACA77-9AAE-4F56-A2C9-43A68FC9BE2F%26p%3D27%26s%3DihezC8fgqluD5jKZb1NRXjfOyRo&uk=rhFsbTPZPzYEk_0EvXhL7Q&f=IMG_7955.MOV&sz=82845661

Wybaczcie, nie wiem, jak skraca się link, może się otworzy.

267 komentarzy:

  1. Hana,bosz...
    Aż mi pociemniało w oczach.
    Trzeba o tym pisać,bębnić na okrągło,chociaż to boli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Złapałam podium- lecę czytać! Czolgiem Kureiry :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszelki duch pana B.chwali,BDB siem"znalazła"!!!:)
    A ty,sąsiedzie zza różnych płotów se uważaj bo nie jesteś więcej wart w naszych oczach niż twoje zwierzęta w twoich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy Orko, jesteśmy !!! Bella przesyła uściski ! Naprawdę, ona umie się przytulać i potrafi wymusić głaski i inne pieszczoty ! :)))

      Usuń
    2. Czołgiem BDB,moja córko chrzestno;)
      Gdzie się podziewasz?

      Usuń
    3. BDB,Twój ratunkowy przydział czeka cierpliwie na...odpowiedni karton.Spokojnie dojrzewa:)))

      Usuń
  4. W odcinkach na kazaniu ksiądz czytać powinien takim bezmyślnym, pustym głupkom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, jak tu do takich tłuków trafić??? Bo nawet, jesli to przeczyta ,to i tak chyba nie dotrze do zakutego łba ...

      Usuń
    2. Masz racje - Lidia, madrzy ksieza powinni to czytac w calej Polsce, wsiowej i miastowej!
      co tydzien, badz dwa...moze by dotarlo...

      Usuń
    3. Do niektórych pewnie by dotarło i jeszcze na spowiedzi zamiast pytać ile razy, z kim i po co, to o zwierzaki zagadnąć. Jakie warunki mają, czy wykastrowane itp. - wiem, wiem, pomarzyć dobra rzecz ...

      Usuń
    4. Dobry pomysł z ogłaszaniem z ambony, bo tutaj to przecież nikt z adresatów nie doczyta.

      Usuń
    5. Zaden tepy wsiowy klecha tego nie zrobi, bo przeciez "zwierzeta nie majo duszy", a poza tym nie moglby sie spokojnie w konfesjonale onanizowac sluchajac o jakichs tam zwierzetach.
      Qrde, jakbym tak walnela w te puste lby, to moze by rozumu nabraly!!!

      Usuń
  5. Dziekuje Hano ...mam oczy pelne lez ...
    a caly Twoj post powinien byc odczytywany na kazdym kazaniu i sesji przez radnych ....
    z pozdrowieniem z bialgo Dolnego Slaska Wanda

    OdpowiedzUsuń
  6. Żeby tak mógł zrozumieć...
    Właśnie - księża powinni wpływać swoim autorytetem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, Dziewczęta, wiem, że to nie ten adresat, ale może chociaż ktoś, chociaż jeden? Na pewno nie można milczeć.
    Muszę lecieć, zostawiam Was na parę godzin, ale wrócę!

    OdpowiedzUsuń
  8. O rany... najpierw zdenerwowałam się, czytając post u Pantery, choć niby jestem świadoma spraw, o których pisze, a teraz tu przyszłam i rozwaliło mnie kompletnie... Najgorsze, że ten post przeczyta niewielu "sąsiadów"... A ilu powie po prostu, że to jakieś bzdury. Dziewczyny mają rację. Trzeba by to czytać z ambony i wszędzie, gdzie się da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie badzcie naiwne, przeciez z dbania o dobro zwierzat kasy nie ma, wiec jaki interes mialby klecha, zeby o tym mowic?

      Usuń
    2. Siedzę w temacie prawie od zawsze,uczestniczę świadomie od około trzydziestu lat.
      Dzięki Internetowi i uporowi naiwnych,wiele się zmieniło.

      Usuń
    3. Rucianko, nie u ksiezy przeciez. O tym mowie.

      Usuń
    4. Różni są księża,przecież to też ludzie.
      Spotkałam w swoim życiu kilku fajnych.
      Ksiądz Twardowski,Jan Sikorski i kilku mniej znanych.

      Usuń
    5. Myślę, że część z nich ma to gdzieś, część nie widzi problemu, a część woli się nie narażać - z wiadomych względów.

      Usuń
    6. Może znajdziemy jakąś naszą część,zwłaszcza że będzie nas dużo ( mam nadzieję ).

      Usuń
  9. Jak Hana się zgodzi,to może wrzucić na fb ?
    Mam taki problem niedaleko siebie,szukam budy w miarę przystępnej cenie.Pies non stop na zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym myślała, żeby owszem na fb, tylko może troszkę skrócić, takich długich tekstów to na fb nie czytają. I mam jeszcze jeden pomysł, żeby może w pełnej formie rozesłać do różnych znanych fundacji (Centaurus, Viva itp) , może wykorzystają w swoich materiałach. I można by też do schronisk, mogliby też użyć edukacyjnie. Szkoda takiego tekstu, żeby tylko tutaj wisiał a ci, których dotyczy nawet go nie zobaczą.

      Usuń
    2. Jest zajawka do bloga.
      Ja bym po parafiach rozesłała.Może sam tekst,bez naszych komentów hrehrehre.

      Usuń
    3. Mika,daj to tym dwóm,jako materiał na kazanie.Ciekawe co powiedzą.

      Usuń
    4. Komenty Wasze są bezcenne przecież i z komentami tekst ma większą siłę rażenia.

      Usuń
    5. Wydaje mi się że mogłoby to rażenie zrazić,hrehre.

      Usuń
  10. Ja napiszę słówko do sąsiadki- jeszcze młodej (+/- 50), średnio wykształconej PANI URZĘDNICZKI.Kiedy kilka lat temu przez płot na ogrodzie obserwowała nas jak rozmawiamy z Perełką, śmiejemy się ,bawimy- zapragnęła też mądrego psa i "sprawiła "sobie młodego owczarka niemieckiego. Pierwsze dwa tygodnie chodziła z nim na spacery, uczyła aportować...Ale Młody nie uczył się wystarczająco szybko, nie słuchał, szalał z radości i skakał brudnymi łapami na ubranko...Dostał budę 30 m od jej okien a 10 od moich :), 2m łańcucha i metalową michę na wybetonowanym placyku.Dokoła trawka koszona co tydzień, ale poza zasięgiem piesa.Pierwsze tygodnie- płacz, skomlenie, skowyt...Zwróciłam uwagę- obraza ze strony Młodszej a "wyzyw" i obrażanie od Starszej, które trwało przez kilka lat i niestety eskalowało tak,że przed wyjściem na ogród sprawdzałam, czy Pani Starsza czasami tam na mnie nie czeka. Byłam wielką panią, która nie odpowiadała tylko za koklusz:)Teraz pies ma kilka lat i pogodził się sytuacją, osowiały siedzi przy budzie , raz w tygodniu sprzątają mu jego placyk,raz dziennie dostaje jeść i tęsknie patrzy przez siatę na Bellę, która czasem podbiega i zaczepia go, gdy jest na podwórku. W sobotę, gdy sąsiadka nie jedzie do pracy i nie karmi go rano, szczeka od siódmej do dziewiątej, albo i dłużej, jak pani nie słyszy, bo okna zamknięte. Smutne, jałowe życie, a co najgorsze, to to, że pani uważa ,że jest w porządku !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BDB, podrzuć maupie ten tekst. Wrzuć do skrzynki na listy.

      Usuń
    2. Ja tam bardzo chętnie złożę tej"pani"wizytę z moją Pandą.Babsko miało by z kim podyskutować na swoim poziomie.Panda by nie dała jej dojść do słowa.Podrzuć tekst,może być z moim komentem.Już tej baby nie lubię!!!

      Usuń
  11. Wrzucaj Rucianko gdzie tylko chcesz, ale on jest chyba za długi na fb? Muszę leeecieć! Narka!

    OdpowiedzUsuń
  12. Hana, Siostro; nie mam słów, nic więcej powiedzieć się nie da. Tym bardziej, że znam przecież te realia. Kurki, macie rację, taki ksiądz jeden z drugim mógłby tu zdziałać cuda. Dlaczego do k.... nędzy tego nie robią? Nie wiedzą jak jest? Są tacy sami jak "sąsiedzi"? Nie chce im się? Czy może dlatego, że "zwierzęta duszy nie mają"? Obawiam się, że wszystko razem. Jest czas kolęd - jaka piękna okazja żeby do tych zakutych łbów wlać trochę oleju. Ale przecież łatwiej pogłaskać dzieci po główkach i spytać czy paciorek odmawiają. Pytanie o los psa czy kota mogłoby zresztą sprawić że gospodarze, urażeni, mniej szczodrzy byliby....
    martazezlotnik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już pisałam kiedyś, że znam dwóch księży, którzy bardzo często o tym mówią w kościele. Ale to prawda, niewielu takich. Dzisiaj mam kolędę i chyba proboszcz ma być, to powiem, że mam taki postulat.

      Usuń
    2. Super,zgłaszaj postulat w imieniu wszystkich Kur.
      Tych dwóch księży złap,sklonuj i roześlij po parafiach.Poproszę z setkę na Mazowsze.

      Usuń
    3. Do mojej wsi starczyłoby ze dwóch.

      Usuń
    4. Dwóch ale za to silnych. ;)

      Usuń
    5. Marta, Siostro, da się powiedzieć więcej, niestety. Pisałam, pisałam i nie mogłam przestać.Pamiętasz historię Dianki? Do dzisiaj nie mogę o tym spokojnie myśleć, a tych tłuków skróciłabym o tępy łeb przy samej dupie, jako rzekła Rucianka.

      Usuń
  13. Świetnie Miko; i to jest to. Każda z nas w czasie kolędy mogłaby księdzu to zasugerować.
    Serdecznie Cie pozdrawiam
    martazezlotnik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sugerowałam,a nawet wygłaszałam pogadanki no i gucio.

      Usuń
    2. No niestety:( Mam awersję na"czarnych braci"i nie wpuszczam za próg mieszkania.

      Usuń
  14. Ksiadz...A czy oni inni sa niz ci sasiedzi. Nie wszyscy, wiadomo, ale tych madrych i dobrych jakos coraz mniej spotykam. A tyle mogliby zdzialac bez wysilku.
    Nie przyjmuje koledy, gdyz ksiadz, przyszedlszy bez zapowiedzi w porze krmienia jagniat sierotek mieszkajacych w domu, zazadal zabrania zwierzat i zaczal mnie uswiadamiac, ze to brak kultury i brak szacunku dla sic! pasterza, czyli jego. Wyprosilam grzecznie i nie wpuszczam juz pare lat. Takich mamy ksiezy na wsiach, nie oszukujmy sie, ye sa oni lepsi od "sasiada". To wszak dzieci takich tez sasiadow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rogata,ksiądz to człowiek jak każdy inny.Zależy czego go w domu nauczyli.
      Tylko ma większy zasięg rażenia i dlatego jest ważny jego środek.
      Kiedyś proboszcz święcił naszą chatę, a stado psów myślało że to aport.Tak się śmiałam że ksiądz też musiał.Nie ma lekko. ;)

      Usuń
    2. Nasi maja zwierzeta w glebokim powazaniu, niestety, ale pewnie ze ksiadz moglby byc waznym oredownikiem.

      Usuń
    3. Mógłby, Owieczko, ale to są przeważnie ludzie z wsiowym rodowodem i takimi samymi poglądami na sytuację wiejskich (nie tylko!) psów i kotów. W ich rodzinnych domach jest tak samo...

      Usuń
    4. Gdyby ichni przełożony, czy inny biskup zapisał im to w zakresie obowiązków, to może robiliby to, nawet wbrew swojej woli. A jak nie, to po premii.

      Usuń
    5. O tym właśnie pisałam wyżej, à propos księży, to godzinę temu psz przegnałz z podwórza mego księdza, który mimo wszystko usiłował zwizytować mię duszpastersko. Ja wizytowałam pastersko owce w owym czasie i nie mogłam pomóc. Straż okazała sie skuteczna.

      Usuń
    6. A dlaczego nie napisać do biskupów?Też mają adresy mailowe.

      Usuń
  15. No to jeszcze do "sąsiada", bo my to wiemy.
    Zgodnie z art. 9 Ustawy o Ochronie Zwierząt „kto utrzymuje zwierzę domowe, ma obowiązek zapewnić mu pomieszczenie chroniące je przed zimnem, upałami i opadami atmosferycznymi, z dostępem do światła dziennego, umożliwiające swobodną zmianę pozycji ciała, odpowiednią karmę i stały dostęp do wody”. Jeśli zwierzę trzymane jest na uwięzi, nie może być na niej dłużej niż 12 godzin w ciągu doby, musi mieć możliwość swobodnego ruchu, uwięź nie może powodować cierpienia ani uszkodzeń ciała oraz musi mieć długość przynajmniej 3 metrów.

    Każdy, kto nie stosuje się do tych przepisów popełnia przestępstwo i podlega karze grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności. Takiej samej karze podlega ten, który znęca się nad zwierzęciem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ninko,czasami wolą się "pozbyć"zwierzaka niż dostosować do tego.
      Mam taki problem,ale obawiam się że moja interwencja może się okazać większym zagrożeniem dla życia.
      I co wtedy?

      Usuń
    2. Rucianko, Ninko, to mnie skutecznie powstrzymuje. Boję się, że jeden z drugim po prostu pozbędzie się psa. Nie łudzę się przecież, że znajdzie mu dom...
      Nikt i niczego nie egzekwuje, ustawa jest martwa. Czasem usłyszy się, że jakiś bydlak zapłacił grzywnę za znęcanie się nad zwierzęciem, ale to są nieliczne, "medialne" przypadki. Nikt, absolutnie nikt nie sprawdza, co dzieje po wsiach, miastach i miasteczkach. Ja przynajmniej nigdy niczego takiego nie widziałam. A dolegliwa kara powstrzymałaby niejednego.

      Usuń
    3. Hano,na to nie mamy wpływu,też jestem za dotkliwymi karami pieniężnymi i pręgierzem na rynku.
      Walczmy dostępnymi środkami.

      Usuń
    4. I tu Hano trafiłaś w ważny moim zdaniem i karygodny fakt - dlaczego to służby weterynaryjne, choćby podczas obowiązkowych szczepień przeciw wściekliżnie, ten jeden raz w roku, nie kontrolują warunków życia zwierząt ? Powinny z urzędu i w oparciu o przepis ustawy.
      Może więc do inspektoratów weterynarii też należałoby się zwrócić?
      Barbara

      Usuń
    5. Dzie tam, Baśko. Nie zajmą się tym, w życiu never. Nie chcę uogólniać, bo znam tutejszych "wiejskich" weterynarzy. Oni odwalają szczepienia krów, owiec itp. inseminację świń i na tym koniec. Kiedy tu zamieszkaliśmy, szukałam weta dla moich zwierząt. Naiwnie wydawało mi się, że wet, to wet. Nic bardziej błędnego. Jeden powiedział mi uczciwie, że na psach i kotach się nie zna. Poza tym w 90% są to technicy, nie lekarze i pochodzą ze wsi, często z tej, w której praktykują. Mają te same wzorce.

      Usuń
    6. Na bezdomności dobrze można zarobić,hycel bierze za odłowienie psa średnio tysiąc złotych.

      Usuń
    7. A inspektor oleje, nie mam wątpliwości, że nie tędy droga. Próbowałam ugrać coś z gminą swego czasu. Skończyło się na policji, bo gmina się wypięła, a ja nie odpuszczałam.

      Usuń
    8. Inspektor jest z branży,zna układy,oleje to.Napatrzył się na takie rzeczy ,że tekst go nie ruszy.
      Tak naprawdę największą nadzieję pokładałabym w rozpowszechnieniu akcji w Necie.
      Im więcej ludzi przeczyta,tym lepiej

      Usuń
    9. Chciałam zwrócić uwagę na fakt , że inspektorat weterynarii to jednakowoż Urząd. Nie mam sentymentalnych złudzeń co do urzędów, co nie znaczy, że należy dawać im spokój. Przeciwnie, należy ich atakować. Maila na stronie urzędu (tu - inspektoratu wet.) też trochę ludzi przeczyta. Bo ważne jest KTO czyta, chodzi o to, żeby czytali winni i tacy co coś mogą i powinni.
      Barbara

      Usuń
  16. Ważny tekst ! Hanuś, rzeczywiście może by wysłać gdzieś, do fundacji, może do onetu, oni czasem drukują jakieś ciekawe teksty z blogów. Bo my tutaj wszyscy wiemy, somsiady nawet czytać nie zaczną, a jak zaczną, to po drugim zdaniu przestaną, bo miastowa zdurniała i ma fanaberie ! Co ona wie o życiu na wsi !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Ewa, często słyszę argumenty w rodzaju "to jest wieś, nie miasto", jakby mieszkanie na wsi dawało prawo do dręczenia i zabijania. Taki argument wyraża zawoalowany komunikat o tym, że życie na wsi jest twarde, ciężkie, nie ma czasu, ani pieniędzy na patyczkowanie się, trzeba walczyć o byt. Miastowi to co innego. Głupieją z nudów i bogactwa, to mogą sobie do weterynarza z psem latać i spać z nim w łóżku.

      Usuń
  17. Słuchajcie,może by zrobić akcję rozsyłania tego tekstu,oczywiście bez komciów i reszty Kurnika.
    Gdyby napisać zgrabny wstęp i podpisać jako blogerki choćby.Czy jakieś tam inne,możemy się stowarzyszyć przecież.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobry pomysł. Podpiszę natentychmiast !

      Usuń
    2. Nie mam nic przeciwko temu, nie wiem tylko, jak się za to zabrać.

      Usuń
    3. I ja też.Pomyślałam sobie,że może można dorwać się do blogów,które piszą księża i wsadzić taki tekst w komentarze albo grzecznie się w pierwej zapytać czy można?

      Usuń
    4. Orko, moim zdaniem to świetna myśl, katolickich blogów prowadzonych przez księży i chyba nawet niektóre parafie, jest sporo, można wrzucić to jako temat do dyskusji.
      Prawie każda parafia ma też swoją stronę, można tam posłać.
      Barbara

      Usuń
    5. Baśko, masz jakieś namiary?

      Usuń
    6. Poszukam, podrzucę. Myślę, że inaczej powinno się o tym mówić na wsiach a inaczej w mieście. Moje i mojej kuzynki psy, to zawsze były wyrzucone (jeden mój np. znaleziony przez koleżankę syna w przyblokowym - TAK! - śmietniku, jako mały szczeniak) przez miastowych. Już niepotrzebne znudzonym dzieciom lub przeszkadzające, bo to, jak pisze Lidka, do Egiptu zabrać nie ma jak, na spacer z 7 piętra zejść trzeba... to lepiej wywalić do lasu lub gdzieś we wsi, w drodze z wycieczki....
      Hana, wyślę Ci sms z takim wywiezionym z miasta co w okolicach Wlenia znalazła w lesie moja córka.
      Barbara

      Usuń
  18. oj, Hano.
    Ciężko się mieszka na wsi, tak poza wszystkim. Jak sobie porównam z tymi fanaberiami, co my miastowe wyczyniamy... (i te miastowe, co na wsi zamieszkały, też).
    Wystarczy włączyć komputer... ale spoko, sąsiad cię nie namierzy, nie tego będzie szukał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko Megi, żebyś wiedziała. Nie mam do tych ludzi serca właśnie dlatego. Nie łażę po wsi, bo na każdym kroku jakiś szczęśliwy, "wolny" kot, albo pies mieszkający w dziurze muru.
      Sąsiad niech sobie namierza. Może coś mu pod beretką spracuje i coś pokojarzy?

      Usuń
  19. No nie, Rogata, święta jesteś, ja w takiej sytuacji wyprosiłabym raczej niegrzecznie. Pewnie bym nie strzymała. Rucianko; wyobraziłam sobie jak piesy lecą za woda z kropidła. Uśmiałam się silnie.
    Ja tez z kolędą jestem na bakier, więc mam tu małe pole do popisu. Zresztą na moim osiedlu to raczej rasowe pieski, wyprowadzające właścicieli na spacerek, takich przy budzie na szczęście nie uświadczysz, choć jak te rasowce sa traktowane w domu przez właścicieli to też do końca nie wiadomo. Część z nich pewnie ma być źródłem dochodu. Jeśli to idzie w parze z dobrym traktowaniem, to nie ma w tym nic złego, ale pewnie nie zawsze tak jest. kiedyś zrobiłam awanturę jednym takim na mojej ulicy, że pies (tym razem kundelek)jest przywiazany w upał na słońcu i nie ma wody. Było to nie po raz pierwszy i zagroziłam że im naślę inspekcję. Piesek po kilku dniach zniknął. Do tej pory mam wyrzuty sumienia. wobec psiaka oczywiście.
    martazezlotnik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martozezlotnik, może piesku jest teraz lepiej? Gdzieś?

      Usuń
  20. No właśnie Rucianko; niechcący poruszyłam Twój problem
    martazezlotnik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mnie to gnębi,problem jest w sumie jeszcze trudniejszy,ale to mogę na pw.,jakby to kogoś interesowało.

      Usuń
  21. Jestem tłumok, nie wiem co to "na pw." Rucianko
    martazezlotnik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pw.-to prywatna wiadomość,skrót używany na forach,zapomniałam się.
      Oby takie tłumoki mnie zawsze otaczały,byłabym szczęśliwa. :)

      Usuń
  22. Tak mi się marzy, żeby ten mądry tekst był obowiązkowym tematem lekcji w każdej szkole podstawowej i żeby choć raz został odczytany na mszy w każdej parafii...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Poruszona tekstem napisałam komentarz zanim zobaczyłam komentarze i widzę, że o tym czytaniu przez księdza w kościele, to się mocno powtórzyłam. Ale i dobrze! Powtarzajmy do skutku!

      Hano, o nic nie pytam, tylko porywam ten tekst na swój blog! Wstawię wieczorem, bo teraz "robota, jest robotą..."

      Usuń
    2. swietny pomysl z tymi szkolami podstawowymi (i nie tylko)!!!! Zmienic troche tekst by do dzieci docieral...nawet jak to przemowi do kkilkoro dzieci, to jest nadzieja, ze cos zmienia wokol siebie. moze nie w chwili obecnej, ale jesli im to wejdzie w serce, to beda tak zyc i szerzyc inne podejscie do zwierzat....

      Usuń
    3. Damo, porywaj z hukiem. Im większy (huk) tym lepiej!
      Pisząc go cały czas miałam z tyłu głowy myśl, że i tak nie przeczyta go ten, co powinien. Ale nie możemy milczeć. Mnie się tak wylewa od czasu do czasu. Może chociaż jeden ktoś coś zmieni w życiu swojego zwierzaka?

      Usuń
    4. Opakowana, obawiam się, że jedna, czy dwie lekcje niczego nie zmienią. To musiałoby być w programie, taki przedmiot. Obserwuję tutejsze dzieciaki i widzę, że nie ma w nich cienia empatii, ani sympatii dla jakiegokolwiek stworzenia. Rozdeptują i zabijają każdego robaka, bo robaki są fuj. Nie mówiąc o żabach i jaszczurkach. Potem przyjdzie kolej na te większe. Mówię sobie, że przecież to nie ich wina, ale w głowie odzywa mi się niegodziwy agresorek...

      Usuń
  23. Świetny tekst. Oby wreszcie na wsiach powiało ludzkością. Dzięki takim osobom, jak Ty może to się stać. Jeśli chodzi o apel, trzeba by troszkę go przeredagować. Skrócić itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Errato, można skrócić i pewnie trzeba. A i tak się powstrzymywałam.:)

      Usuń
  24. Jeżeli nie serce,to moda lub wstyd,jest dobrym bodźcem.
    Kto by kiedyś pomyślał o zbieraniu kup,lub psach w ubrankach.
    Pukali się w czoło,tak jak o zabieraniu zwierząt do lekarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rucianko, wstyd jest lepszy, wstydu się bardzo boją. Problem w tym, że tu wszyscy tak, to czego się wstydzić?

      Usuń
  25. dzięki Rucianko; no i znowu mądrzejsza jestem. Na forach nie urzęduję, stąd te braki.
    martazezlotnik

    OdpowiedzUsuń
  26. Wszystko się zgadza ,ale ja mieszkam na takiej wsi i tylko kilka osób ma komputer a internet jest słaby i ma limit ,rozmawiałam z nimi to zupełnie inny świat oni nawet nie są tego świadomi ,ale nie bronię ich ,stale dokarmiam czyjeś psy czy koty .Pozdrawiam Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, komputer nie jest tu specjalnie potrzebny. Ludzie pokroju "sąsiada" nie szukają w internecie informacji na temat prawidłowego żywienia kota, lub psa. Właśnie o tę świadomość, lub raczej jej brak, chodzi. W takich miejscach tym bardziej pole do popisu ma ksiądz.

      Usuń
  27. świetny tekst, wspaniały! Powinien być opublikowany wszędzie, powinien trafić do każdego.
    Nieświadomość nie zwalnia z obowiązku dbania o własnego psa czy kota. To kwestia charakteru człowieka, a nie dostępu do informacji., Dobry człowiek, który widzi, że pies cierpi, zainteresuje się i spróbuje poszukać pomocy. Zły człowiek oleje... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, właśnie ta nieświadomość mnie rozjusza. Nie trzeba bóg wie jakiej wiedzy, żeby nakarmić zwierzę i zadbać o jego podstawowe potrzeby. Żeby nie przymarzało do betonu i dusiło się w upale, miało wodę i trochę ruchu.

      Usuń
  28. Czasami odnosze wrazenie, ze ludzie to najgorszy gatunek zamieszkujacy nasza Planete. Czytajac Twoj tekst Hano, jestem tego pewna.
    Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja i to juz od przedszkola.
    Wszyscy o tym wiemy i co? Nic - koszmar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ataner,człowiek jest najgorszym gatunkiem na świecie,zagraża wszystkiemu ,wszystkim i także sobie.
      Są ludzie podli i wyzuci ze wszystkich hamulców,na nich siły innej niż ucięcie łba przy samej dupie,nie ma.Są także ludzie bezmyślni i bezwolni i to jest nasza grupa docelowa.
      Nie mówię że zrobimy z nich miłośników zwierząt i przyrody,ale wystarczy żeby nie szkodzili.

      Usuń
    2. Zgadzam sie z Toba Rucianko. I dlatego uwazam, ze edukacje powinno sie rozpoczac juz od przedszkola, bo czym skorupka za mlodu nasiaknie, tym na starosc traci.

      Usuń
    3. I co tu dodać, Dziefczynki? Ament i ęter.

      Usuń
    4. Zgadzam się edukacja od przedszkole poprzez między innymi, książeczki i filmy o adekwatnej treści.
      Co do edukacji ogólnej dużą rolę, oprócz kleru, odegrały by najpopularniejsze seriale, pokazując pozytywne wzorce, a piętnując postawy negatywne. Empatyczny stosunek do zwierząt ulubionego serialowego bohatera, pewnie niektórych oglądaczy skłoniłby do skorygowania swoich negatywnych zachowań .

      Usuń
    5. Marija, seriale mogłyby zadziałać, zgadzam się z Tobą. Co do książeczek dla dzieci, pełno w nich zwierząt: kotków, piesków, króliczków, koni, czego dusza zapragnie. Tylko nie ma to żadnego przełożenia na rzeczywistość. Piesek w książce jest śliczny z kokardką na szyi, a ten w kojcu śmierdzi. To są dwa wprawdzie równoległe światy, ale kompletnie do siebie nieprzystające.

      Usuń
    6. Gdzieś tu o lekcji było, że jedna cudów nie zdziała. To prawda. Ale cykl lekcji z przyrody/biologii, i jeszcze w korelacji międzyprzedmiotowej już daje wiele możliwości. Jest też biblioteka szkolna, świetlica, zajęcia pozalekcyjne. Jest więc pole do działania, trzeba tylko chcieć.
      Można organizować wycieczki do schronisk. Trzeba uwrażliwiać i otwierać oczy na każdym kroku. I mówić, i mówić, coś z tego na pewno trafi tam, gdzie powinno.

      Usuń
    7. Nieprawda! Dzieci są z natury dobre i wrażliwe, tylko nie miał im kto tego uświadomić. Nie będę tu prawiła, że to dom przede wszystkim wychowuje, bo tak nie jest...,zwłaszcza teraz w tych zwariowanych, zabieganych czasach. Szkoła, jak i kościół, o którym (i słusznie) tyle tu się pisze, mogą tutaj zrobić wiele dobrego.

      Usuń
  29. Ja już po kolędzie (miastowej)i naprawdę bardzo jestem ciekawa reakcji księdza na tę propozycję,bo nawet kontaktowy był...ale ten temat nie wpadł do głowy,bo jak co roku jest to dla mnie stresujący dzień,a wizyta krótka.Hano no ręce opadaja,bo widać,że u sasiadów bez zmian.Opiszę tu pokrótce sytuację,której byłam świadkiem i która przyprawia mnie o ból głowy i wściekłość na samo jej wspomnienie.W moim rodzinnym domu zawsze był pies, najbardziej zapamiętałam olbrzyma rudego, bardzo mądrego Tarzana.Sąsiad zza płotu również miał psa,duże biało-srebrne psisko,piękny był.Tarzan bardzo chciał sie z nim bawić i obszczekiwał niezmordowanie płot sąsiada no ,ale nasz był luzak,a tamten na łańcuchu przy wiecznie nie wysychajacej, śmierdzącej kałuży bezustannie wył i nawet na noc nie był spuszczany z łańcucha.Pewnego razu przypadkiem spotkałam swojego sąsiada razem z psem w pociągu.Dosiadłam się i przegadaliśmy tak dwie godziny pies leżał wpatrując się i wsłuchując w każde słowo Pana.Po tym czasie sąsiad wstał szykując sie do wyjścia,ja też do rozprostowania kości.Drzwi się otworzyły Pan zdjął psu kaganiec,wypuścił pierwszego i.....zamknął drzwi pociągu.Pociąg ruszył, po sekundzie dotarło do mnie co zrobił, w szoku zasypałam go potokiem słów,grożbami, oskarżeniami i straszyłam policją.Pan skwitował cała sytuację tymi słowy - za dużo zjadał chleba!!!!! Nigdy nie zapomnę tych oczekujących,ufnych i trochę zdziwionych oczu psa zza szyby pociągu.Na następnym przystanku sąsiad wysiadł oczekując na pociąg powrotny.Jak się dowiedziałam od rodziców pies nie zdołał wrócic "do domu".Od tamtego wydarzenia piętnuje wszystkich podobnych właścicieli i podobne poczynania, obojętnie czy im się to podoba czy nie.Żałuję tylko,że mnie wtedy tak sąsiad zaskoczył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o matku bosku...oniemialam i niedobrze mi od tej historii... to sie nadaje do sondu!

      Usuń
    2. A i owszem nadawało sie zostało zgłoszone na policję z adresem i nazwiskiem,ale jak się sąsiad chełpił potem rodzicom "zostało pozytywnie załatwione",a my zostaliśmy jego dozgonnymi wrogami.Ot sprawiedliwość.

      Usuń
    3. Przy budowie naszego domu pracował człowiek,całkiem sympatyczny,mało skomplikowany.
      Wiedział że lubię zwierzęta,bo na etapie budowy dwa przejęliśmy od robotników.
      Serwował mi takie opowieści ze swojego rodzinnego domu,że aż słabo mi było nie jeden raz.Nie widział w tym nic złego.Kompletnie nic.

      Usuń
    4. No właśnie najbardziej przerażające jest to,że "oni"nie widzą w tym nic złego.Mój sąsiad był małym,zasuszonym,zahukanym przez żonę człowieczkiem,ale jak się okazuje swój tyłek umiał obronić i wiedział co zrobić z "darmozjadem"jak nazywał psa.

      Usuń
    5. Ale znam takich,którym oczy się otworzyły i w tym cała nadzieja.

      Usuń
    6. a żeby tego sąsiada we wszystkie strony powykręcało...

      Usuń
    7. Orko to już się dokonało...

      Usuń
    8. I byłam tak bezradna na tamtą chwilę nie mogąc nic sensownego zrobić.

      Usuń
    9. Elżbieta, mogłaś wypchnąć z pociągu tego, tego... nie wiem, czy byłabym w stanie sie powstrzymać.

      Usuń
    10. A jakże wykrzyczałam mu w potoku słów,że go wypchnę w biegu pociągu,że może Azor go dogoni i....odwdzięczy się na jego chudej d....
      Długo nie mogłam do siebie dojść po tym wydarzeniu i ciągle to we mnie siedzi.
      Po przeczytaniu listu-odezwy,niezwykle poruszającego wręcz zaniemówiłam na jakiś czas przejęta jego treścią i jak na zawołanie przypomniała mi się historia z Azorem.

      Usuń
    11. Elu, każdy z nas nosi w sobie jakąś podobną historię, o której nie może zapomnieć. Ja też...

      Usuń
  30. Elżbieto J.; aż mi się żołądek skręcił po Twoim opowiadaniu. Przerażające. Jak dalej mogłaś żyć z takim sąsiadem za płotem? Współczuję.
    martazezlotnik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto z nim musieli żyć dalej moi rodzice,ja sama byłam wtedy w odwiedzinach u nicha potem dziada spotykałam przecież,ale co dało sie zauważyc unikał mnie prawie skutecznie.

      Usuń
    2. Mój mały rozumek nie ogarnia.

      Usuń
  31. Piekny tekst! poruszajacy do glebi i powinien byc obowiazkowy jako kazanie na te niedziele! Tez zawsze uwazalam, ze ksieza nic w tym wzgledzie nie robia o mogliby bardzo wiele ...a pytac sie w czasie spowiedzi jak tam ich , spowiadajacych sie, zwierzeta sie maja...i jako pokute zadac wlasciwa ich opieke, a w czasie koledy niech spojrza na podworka i sprawdza jak sie ma podworkowy pies czy kot..eh! szkoda gadac...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby wiedzieli,że jest takie zapotrzebowanie wśród wiernych,może niektórzy by sprawę przemyśleli,ale czy wiedzą?

      Usuń
    2. Rucianko, chodzą po kolędzie, muszą widzieć, nie sposób nie widzieć!

      Usuń
  32. Poryczałam się, przypomniałam różne historie i nie wiem czy tacy jak opisani "sąsiedzi" są reformowalni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa2, może przynajmniej niektórzy? Może coś się w nich jeszcze kołacze?

      Usuń
  33. Jaki gorzki post. Jeszcze bardziej gorzkie jest to, że prawdziwy ;(A najbardziej gorzki z tego wszystkiego jest fakt, że ci sąsiedzi i tak mają to w dupie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale im więcej nas,tym mniej ich.
      Jak będą świadomi że patrzymy im na ręce,to już jest krok do przodu.
      Wszystko dzieje się powoli, ale trzeba być upartym i konsekwentnym i dawać przykład.
      Wiem ze truję ,ale naprawdę tak myślę.

      Usuń
    2. Masz rację, Rucianko. To wszystko dzieje się na zasadzie kropli drążącej skałę.

      Usuń
  34. Wśród księży są i mądrzy i głupi, ale próbować trzeba. Kto ma kolędę, czy znajomych, trzeba działać tym kanałem.
    Co się uda, to się uda, próbować nie zaszkodzi. A przy okazji zasugerować, żeby poruszyć te problemy przed wakacjami. Bo o tym, że do kościoła trzeba chodzić w wakacje to mowią, ale żeby psa nie wyrzucać przed wyjazdem do Egiptu, to już chyba nie.
    Dorwę tego mojego znajomego i temat mu nawinę również.

    OdpowiedzUsuń
  35. Prezesko i Kurki.
    Właśnie wyszedł ksiądz z kolędy. Miałam nie przyjąć, przyjęłam, trafiła się okazja do pogadania. Sympatyczny, ze wszystkich sił starał się zrozumieć problem. Twierdził, że jak był na wsi to o tym gadali parafianom (nie do końca mu uwierzyłam). Wychodząc prosił żeby autorkę listu pozdrowić i radził, żeby spróbowała iść ze sprawą do proboszcza. Potem się okazało że to nasz nowy proboszcz, ale że ze mnie marna parafianka to nie znałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazał pójść do siebie?

      Usuń
    2. A nie, mówił o autorce tekstu. Widocznie uważał, że jednak powinnam wiedzieć z kim rozmawiam.

      Usuń
    3. Jak się Hana zgodzi,to bo małej korekcie,można rozesłać po parafiach,czemu nie?
      Co o tym sądzicie?

      Usuń
    4. Rucianko,o tym samym pomyślałam!Wydrukować i porozsyłać po parafiach.

      Usuń
    5. Ewa2, dziękuję księdzu za pozdrowienia, to już coś.

      Usuń
  36. Dziewczyny,mam taki pomysł,jeżeli bez sensu ,to piszcie.
    Proponuję akcję-"Napisz do swojego proboszcza".
    Wiele z nas ma własne blogi,tam swoich czytelników i zna blogerów spoza Kurnika.
    Zróbmy wpisy na ten temat i poprośmy o pisanie jak największą ilość ludzi,same też to zróbmy.Można pisać do cudzych też.:)

    OdpowiedzUsuń
  37. Takie listy można też wydrukowac i wywiesic na tablicy,każda wieś taką posiada,czy w okolicach sklepu,przystanku,tam gdzie ludzie chocby z nudów siegną wzrokiem i przeczytają.
    Mysle jednak,ze taki typ sąsiada ma niestety w odwłoku takie listy /prosby/odezwy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dora,to chodzi o pozyskanie jak największej grupy ludzi,żeby klapki im z oczu opadły.
      Im więcej nas ,tym mniej ich.A potem czapkami ich nakryjemy ,hrehrehre,
      Do dzieła Kurejry,czołgiem.

      Usuń
  38. Kto napisze śliczny i cieplutki wstęp skierowany do księży, którym mogłybyśmy to wysłać? Taki wstęp z powołaniem się na np. św. Franciszka, Biblię i takie tam. Ja mam za mało wiedzy w temacie.

    OdpowiedzUsuń
  39. Hana podpisuję się rękami i nogami pod Twoją odezwą do sąsiada. Jest, jak piszesz. Znam to z autopsji. Ty wiesz do czego nawiązuję. Za Rucianką na FB udostępnię. Nie mam kontaktu z proboszczami, wieć w ten kanał nie mam szansy pójść, ale można by na tablicah ogłoszeń w okolicznych chałupach powiesić...teraz sezon kolędowy, może jaki zobaczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieszanie jest też dobrym pomysłem. ;)
      Jeżeli Hana się zgadza,drukujcie i wieszajcie,można poprosić w Gminach.

      Usuń
    2. Mnemo, z proboszczami też u mnie nie najlepiej, a właściwie wcale. Ale liścik z przyjemnością im poślę.

      Usuń
    3. Ja się zgadzam, wieszajcie!

      Usuń
  40. No tak, to jest Polska właśnie.A gdy mówię, że naród mamy nie tylko ciemny ale i okrutny, to twierdzą, że jestem zwyczajnie wredna i chamska.
    Niestety zbyt mało znam sprawy kościelne, no ale u wujka Google chyba coś będzie o tym Franciszku. Nie przypominam sobie by Biblia przejmowała się zbytnio zwierzakami. Wg kościoła to one duszy nie mają.
    Miłego;)
    P.S.
    A list napisałaś świetny, ale obawiam się, że jest to wołanie zaginionego w puszczy.

    OdpowiedzUsuń
  41. Anabel, mam świadomość wołania w puszczy, ale i tam zdarza się, że ktoś usłyszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwierzaki tego nie zrobią,musimy my.Wszystkie ten problem boli,zróbmy coś z tego gdakania.
      Wyszło nam już kilka fajnych akcji.

      Usuń
  42. Słuchajcie,jak się robi taki profil na fb,społeczność czy coś takiego gdzie możemy się wypowiadać i polubić i rozpowszechnić?

    OdpowiedzUsuń
  43. Rucianko, nie mam pojęcia. Ale Opakowana chyba ma. I Gosianka na pewno. I jeszcze parę osób.
    Wracając do sprawy. Każda z nas mogłaby wysłać to do swojej parafii, w ten sposób nie spadłoby to na jedną osobę, na ten przykład na mnie. Trzeba tylko ten wstęp...
    Potem kto zechce, skopiuje sobie i wyśle mailem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hano,właśnie chodzi o gotowca,którego może wysłać każdy czytelnik.

      Usuń
    2. Ja uwazam, ze nie wystarczy raz tego zrobic a powtarzac co jakis czas, az wreszcie do ludzi dotrze....
      ja, jak bede w CH to podrzuce do kosciola i do Cafe Rosso w Zlotoklosie.

      a sadownik, sasiad w Hendryczkowie, to kota na rekach nosi a la dama z lasiczka...

      co do tego pytania o FB to nie mam pojecia....:(

      Usuń
    3. Warto by było mieć taką stronkę na fb.
      Masz rację,akcja musi trwać długo.Trzeba stworzyć grupę i wspólnie występować.
      Czy podpisałybyście się pod tym?

      Usuń
  44. Rucianko, na gotowca jestem gotowa, tylko ten wstęp! Kury!!! Niech mi ktoś pomoże...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakoś musimy się nazwać,jako grupa.
      Co proponujecie?
      Inicjatywa zwierzolubnych blogerów?

      Usuń
    2. Mogę sprobować, ale za efekt nie ręczę i potrzebuję trochę czasu.

      Usuń
    3. Dobra, Mika, pisz i nie spiesz się aż tak. Trzy dni niczego nie zmienią. Ja zrobię resztę.

      Usuń
    4. Trzeba dobrze przemyśleć.

      Usuń
    5. Tekst trochę wyczyszczę, może coś ujmę, coś dorzucę. Mika napisze wstęp. Całość poddamy Waszej dyskusji i pójdzie w świat. Strzeżcie się! Nie odpuszczę!

      Usuń
    6. No i super.
      Można też sondę zrobić.

      Usuń
    7. Rucianką, jaką sondę? Słać czy nie słać?

      Usuń
    8. Czy ja wiem? To nie zmieni mojego stanowiska w tej sprawie.

      Usuń
    9. Uważam że powinniśmy stanowić silną i liczną grupę,bo wtedy to ma sens.

      Usuń
  45. Ja już po kolędzie, powiedziałam co trzeba, ale to nie była pokrewna dusza, nowy proboszcz, zajęty raczej administracją. Był miły i pozytywny, ale widać było, że myśli o czymś innym, chociaż powiedział, że powie.
    Pomysł z wysyłaniem listu popieram.

    OdpowiedzUsuń
  46. Jestem trochę na bakier z komputerowymi umiejętnościami i nie mam sprawnej drukarki.
    Przeczytałam niedawno świetny cytat z św. Augustyna na temat zwierząt i ich traktowania. Przydał by się, tylko muszę go poszukać, bo za Chiny nie mogę sobie przypomnieć gdzie go widziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy po kolei brać parafie z GOOgla i wysyłać.

      Usuń
  47. Ewa2, poszukaj koniecznie i ślij do mnie i do Miki. Drukarką sie nie przejmuj, będziem mailem słać. Na razie spoko. Muszę to dogłębnie przemyśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podrukować trochę i zostawić w publicznych miejscach...komunikacji miejskiej np.

      Usuń
    2. Postaram się, ale ta skleroza mnie wykańcza.

      Usuń
    3. Słać gdzie się da ,przylepiać,rozkładać,wrzucać do skrzynek.
      Wieszać w zaprzyjaźnionych osiedlowych sklepikach,u weterynarzy,na tablicach,słupach.
      Wkładać w koszulki.

      Usuń
    4. Hrehre,wkładać w koszulki żeby się nie zniszczył papier.

      Usuń
    5. Nieee, wkładać w koszulki rowerzystom na przykład.

      Usuń
    6. Ewa2, ja Ci przypomnę. Marna to pociecha, ale mnie też skleroza męczy, wali i poddusza.

      Usuń
  48. Hana.... Straszny tekst. Straszny, bo prawdziwy... Wstyd. Beznadzieja. Bezsilność.

    Faktycznie warto by jakoś rozprowadzić.

    OdpowiedzUsuń
  49. Akcja "ulotka". To niegłupie! Zwłaszcza po wsiach, bo w miastach psy przynajmniej nie marzną w budach, ale koty...Poczekajcie trochę, niech zmodyfikuję tekst! Do takich celów wstęp nie jest potrzebny. Super myśl! Wyprodukowanie ulotek jest tanie! I można za wycieraczki samochodowe wtykać! Takich aut z wsiowymi rejestracjami!

    OdpowiedzUsuń
  50. Taniej będzie wydrukować gdzieś 50 ulotek, niż trzaskać je na osobistej drukarce, która zeżre cały (drogi) tusz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że gdyby udało Ci się tekst skrócić do 1/2 A4 a u góry jakieś przekonujące zdjęcie... Bo czytać, a zwłaszcza dużo czytać, to chyba tacy "sąsiedzi" nie lubieją.

      Usuń
    2. Agniecha, na pewno nie lubieją. Może po prostu zrobię dwie wersje. Dla księży i dla "sąsiadów".

      Usuń
  51. Ojtam, zaraz wydrukować! Skserować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam skserować! Przepisać ręcznie!:-)

      Usuń
    2. Rozmawiałam z Synem.Jutro mi odpowie/po rozmowie z Szefem/ile by kosztowało wydrukowanie tekstu w formacie A4.Np.1000 sztuk.

      Usuń
  52. Ja mogę wysyłać pocztą od siebie takie teksty Waszym"ulubionym"somsiadom.Jeżeli byście mi podały jakieś namiary.

    OdpowiedzUsuń
  53. Znalazłam coś takiego:Św. Marcin de Porres był założycielem pierwszego w świecie schroniska dla bezdomnych zwierząt. Kiedy otrzymał od przeora polecenie rozsypania trutki na szczury w klasztorze, postanowił przemówić im do zwierzęcego rozumu: „Kochane szczury, napsociłyście w naszym klasztorze i przeor kazał wam podrzucić trutki. Dlatego naprawdę idźcie stąd, poszukajcie sobie takiego miejsca, gdzie nie będziecie nikomu przeszkadzały”. Ponoć szczury posłuchały Marcina. to z artykułu o stanowisku kościoła jeśli chodzi o stosunek do zwierząt to link:http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IE/gn201001_zwierzeta.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://mateusz.pl/ksiazki/js-sd/Js-sd_57.htm to na ten sam temat.

      Usuń
  54. Temat żyjący. Też widuję podobne klimaty. Jeden pies też mnie martwi. Czekam na sposobność rozmowy o jego losie, bo jest...smutny.
    Nie wiem ile trzeba mieć w sobie zła by tak traktować zwierzęta...

    OdpowiedzUsuń