piątek, 4 lipca 2014

BABCIA AGATA

Po wpisie o mojej ulicy odezwały się głosy, żeby napisać coś o babci, która wybudowała Mój Domek. Ja też chciałam jakoś uporządkować te informacje, które posiadam, żeby było wiadomo co i jak. Piszę więc tą garść wspomnień, wyszperane dokumenty i zdjęcia pomogły mi trochę z chronologią. Na pewno dużo fragmentów mozaiki brakuje, wielu nie uda się już odtworzyć, nie ma komu opowiedzieć.

Babcia Agata pochodziła z okolic Przeworska, mieszka tam do dziś część dalszej rodziny Babci. Dziadek Jan pochodził też ze wschodu z okolic Sambora na Kresach. Uczył się w szkole języka ruskiego, mam jedno jego świadectwo ze szkoły podstawowej. Niestety nie wiem, gdzie i jak się poznali i spotkali , Mama nigdy o tym nie opowiadała.Prawdopodobnie pobrali się w 1912.  Dziadek był bardzo dobrym, spokojnym człowiekiem, kochającym swoje obie córki. Zmarł niestety jak moja Mama miała 11 lat. Pracował jako woźny pocztowy, po naszemu listonosz. Do Zakopanego trafili z Babcią chyba na skutek przeniesienia służbowego. Musiało to być tuż po I wojnie, bo mama urodziła się już w Zakopanem, w 1915 roku. Na skutek „utraty sił fizycznych i 100% niezdolności do pracy” (cytat z orzeczenia Dyrekcji Poczt i Telegrafu) dziadka przeniesiono w końcu marca 1926 na emeryturę, a właściwie rentę. Niestety już 22 kwietnia zmarł... Babcia została ze skromną rentą wdowią i dwójką córek. To Babcia była tą opoką, na której opierała się rodzina, to ona zajmowała się sprawami bytowymi, ona budowała dom, ona prowadziła sklep i wychowywała i kształciła córki. Mam dokument o nazwie „Dekret ustanowienia opiekunem” (po śmierci Dziadka to Babcia musiała być prawnie ustalonym opiekunem) i nie mogę się powstrzymać od cytatu:
„... jest obowiązkiem opiekuna nakłaniać powierzonych jego opiece do bogobojności i cnoty, wychowywać ich stosownie do stanu na użytecznych obywateli, (…), zarządzać uczciwie i starannie ich majątkiem...”

To dziadek:




A to babcia z siostrą, chyba jeszcze jako panna.



I jeszcze jeden piękny dokument, który przedstawiam w całości:


W 1914 roku Babcia ukończyła kurs MIĘSIENIA I WODOLECZNICTWA, czyli po naszemu MASAŻU I HYDROTERAPII w sanatorium doktora Kupczyka w Krakowie i to jest własnoręcznie przez pana doktora napisane zaświadczenie. Mam nadzieję, że da się powiększyć i przeczytacie całość. Potem pracowała jakiś czas w w sanatorium doktora Dłuskiego w Zakopanem, teraz mieści się tam tzw ACR, sanatorium rehabilitacyjne.
TU PRZYTACZAM TREŚĆ DOKUMENTU:
Pani A.B. zamieszkała w Zakopanem, odbyła w mojej lecznicy 4-tygodniowy kurs mięsienia i wodolecznictwa od połowy marca do połowy kwietnia b.r.  Przykładając się pilnie i pracowicie do nauki, nabyła teoretycznych zasad i wprawy w wykonywaniu mięsienia i zabiegów wodoleczniczych jak: półkąpiółki, nacierania częściowe i prześcieradłowe, zawijania w koce, nakładanie opasek itp.
Kraków 17 kwietnia 1914,  JB Kupczyk, dyrektor Zakładu

Przed Zakopanem dziadkowie mieszkali w Prokocimiu pod Krakowem, teraz to oczywiście dzielnica Krakowa. Jeśli dobrze kojarzę, to mieszkała tam też Babci siostra i jej rodzina. Dziadek zmarł w 1926 roku, a już w 1927 zostało wydane pozwolenie na budowę domu. Była więc Babcia nader praktyczną i obrotną kobietą. Domek został wybudowany systemem pół-chałupniczym, z pomocą sąsiadów i w sporej części własnymi rękami Babci. Zawsze mnie dziwił brak kątów prostych w narożnikach ścian, miejsca spotkania ścian są zaokrąglone, podobnie jak zetknięcie się sufitu ze ścianami. To pewnie efekt tych chałupniczych metod...

A oto zezwolenie na budowę domu:



Budując dom, miała już wtedy zamiar założyć sklep, bo na zezwoleniu na budowę jest jak wół napisane, że w jednym z pokoi ma być sklep. Właściwie sklepik, mieścił się w mniejszym pokoiku, takim bardziej podłużnym. Był to sklepik z „artykułami kolonialnymi” , typu szwarc-mydło-powidło. Sklepik funkcjonował przez całą wojnę, aż chyba do 1947 lub 1948 roku. Babcia bardzo pomagała sąsiadom, dawała sporo „na zeszyt”, ludzie zarzekali się, że po wojnie oddadzą długi, niestety, jedyną osobą , która przysłała pieniądze po wojnie z Krakowa, była pisarka Natalia Rolleczek, autorka „Drewnianego różańca”. Niestety nie mogę znaleźć zdjęcia domku z okresu sklepowego, będę jeszcze grzebać, jak znajdę, to uzupełnię. W czasach przedwojennych i wojennych nie było chyba doprowadzonej wody, pamiętam jak Mama opowiadała, że nosiły z ciocią wodę ze studni koło mostu, ślizgając się z wiadrami po oblodzonej ulicy...

Po wojnie Babci jako kapitalistce dokwaterowano lokatorkę , do tego 1 pokoju i kuchni, gdzie ona spała to nie wiem, chyba w kuchni. Babcia długo wojowała, żeby się tej lokatorki pozbyć, w końcu jej się udało, ale sklepik w epoce walki z własnością prywatną trzeba było zlikwidować.


Jaką była osobą?? Życie ją zmusiło do tego, żeby była silna i twarda, nie była czułostkowa i chyba nie bardzo umiała okazywać swoich uczuć. Bywała szorstka i apodyktyczna, bardzo nie lubiła, żeby się jej sprzeciwiać:)) A z drugiej strony pomagała swoim córkom ,opiekowała się ich dziećmi. Moją siostrę cioteczną, najstarszą córkę cioci wychowywała w Zakopanem aż do jej wieku szkolnego, ciocia mieszkała w Krakowie i miała ciężkie warunki mieszkaniowe. Moja Mama, wówczas panna, pomagała Babci w zajmowaniu się najstarszą wnuczką. My mieszkaliśmy razem z Babcią. My, to znaczy moja Mama, Tato i ja , mieszkaliśmy w mniejszym pokoju, tam gdzie był sklep, Babcia w większym, przy kuchni. Rodzice oboje pracowali, a nie chcieli mnie dać do przedszkola, Babcia więc zajmowała się mną podczas ich nieobecności. Pamiętam, że troszkę się jej bałam, była wtedy szczupła, koścista, dość wysoka i wydawała mi się trochę niedostępna. Ale wiem na pewno, że bardzo mnie kochała...

A to córki Babci, czyli Mama i Ciocia, mama to ta ciemnowłosa:

To M., najstarsza wnuczka na naszym podwórku:

A tu Babcia i ja:)))


Oraz 3 pokolenia: Babcia, Mama i ja przed naszym domkiem...


Była znakomitą kucharką, gotowała świetnie. Pamiętam, że robiła domowe ptysie i pączki z różą, przepyszną rzymską pieczeń, ciasto drożdżowe z kruszonką, rozpływające się w ustach... O, i pierogi z jagodami z najcieńszego ciasta jakie w życiu widziałam.

Babcia była również ewenementem medycznym:)) W wieku 82 lat złamała nogę w biodrze. Normalnie nie ma mowy o zrośnięciu się kości w takim wieku, a u babci w ciągu dwóch tygodni pięknie się zrosło, w szpitalu pokazywali ją studentom medycyny jako niezwykły przypadek. Rozmawiałyśmy kiedyś z Kalipso, jakie dziwne rzeczy się pamięta, ja pamiętam doskonale pantofelki jakie miałam na sobie podczas wizyty u Babci w szpitalu... Jasnobrązowe sztruksowe z żółtym środkiem...

Pod koniec życia Babcia dużo leżała i tak sobie cicho jęczała „O Jezu, Jezu, Ojejejej, ojejej...” , co okropnie denerwowało moją Mamę, która stale myślała, że dzieje się coś złego. Na jej nerwowe zapytania „Mamo, co ci jest, co cię boli???” Babcia odpowiadała ze spokojem: „Nic takiego, ja sobie tak lubię pojęczeć, jak tak jęczę to mi lepiej...”

Babcia zmarła w domu, gdy miałam 10 lat. Pamiętam ją leżącą na łóżku z różańcem w dłoniach i ciemnej sukience. Nie chroniono nas wtedy sztucznie przed tak naturalnymi sprawami jak śmierć kogoś z rodziny. Pamiętam moją kuzynkę, tą, którą Babcia wychowywała, która zamknęła się w pokoju ze zmarłą i długo się z nią żegnała. Bóg jeden wie, jak to pożegnanie wyglądało... Były bardzo ze sobą związane, to była Babci ukochana i najstarsza wnuczka.

Pamiętam też, że w dniu pogrzebu prószył trochę śnieg, a ja martwiłam się, że mam tylko granatowe spodnie, a nie mam czarnych...

Napisałam to wspomnienie, żeby uporządkować trochę historię rodziny i żeby młodsze pokolenia też coś na ten temat wiedziały. A Babci ukochana wnuczka, wychowywana przez nią M., kilka dni temu sama została babcią... Może kiedyś i ten najmłodszy członek rodziny to przeczyta i dowie się czegoś o swoich pra-pra-dziadkach:))

Babciu Agato, dziękuję ci, że byłaś...

SUPLEMENT

A tu, żeby dostarczyć uciechy wszystkim Kurom, niespodzianka, dadam!!! W charakterze zajączków wielkanocnych występują: Bacha i niżej podpisana... O matusiu, ten berecik z antenką i białe rękawiczki....

PS. Niektóre zdjęcia wklejały mi się z białym tłem i nie umiem tego zmienić:((





237 komentarzy:

  1. Piersza!!!
    Pal licho białe tło! Nie ma to żadnego znaczenia!
    Kurcze, jak dużo pamiętasz i w sumie dużo masz pamiątek po Dziadkach, w tym jedną znaczącą - dom!
    Te buciki sztruksowe musiały być nowiutkie, pewnie dlatego je tak zapamiętałaś. Kiedy miałam z 6 lat, śmiertelnie obraziłam się na Tatę, bo pojechał do Poznania, miał mi kupić nowe tenisówki, a kupił syrenkę! Nic mnie to nie obchodziło! Czekałam na tenisówki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym się obraziła! Czniać syrenkę.

      Usuń
    2. Ależ piękne wspomnienia, zaraz sobie to jeszcze raz przeczytam. Co do białego tła - mogę poradzić - jak zechcesz:) Berecik i rękawiczki to pikuś w porównaniu z grzywką:))))

      Usuń
    3. Nooo... Poradę chętnie przyjmę:))

      Usuń
    4. To może na @ (ale jutro:)

      Usuń
  2. I jesteś podobna do Mamy na zdjęciu z Siostrą. I berecik cudny i rękawisie, aż nie wiem, do czego się ustosunkować!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak na domeczek budowany Babi rękami, to jest on zadziwiająco solidny. Tyle lat przetrwał!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, jak tak zebrałam to wszystko razem, to jakoś zaczęło to przypominać jakąś kompletną historię. Przedtem też myślałam, że mało tego wszystkiego, ale jakoś się poukładało.
    Pantofelki sztruksowe były rzeczywiście nowe, przywiezione przez Tatę ze Słowacji:)))
    Mówisz, że do Mamy??? Wszyscy twierdzą, że do Taty...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego ja nic nie wiem, że Twoja babcia pochodzi z okolic z Przeworska?
    A skąd dokładnie?
    Przecież to moje strony.
    Fajne takie wspomnienia, ja też moją babcię z rozczuleniem wspominam. Miałam szczęście, że mogłam się nią dłużej cieszyć, niż Ty swoją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pacz, krajanka! Babcia z Urzejowic konkretnie.

      Usuń
    2. Mama mojego taty też pochodziła z Urzejowic, to 7 km ode mnie.

      Usuń
    3. No to może Wy - rodzina:)

      Usuń
    4. Nic mi nie wiadomo na ten temat, ale niczego wykluczyć nie można:))

      Usuń
    5. Niemożliwe!!! Gardenia, to ja napiszę do ciebie na maila i może się czegoś doszukamy???

      Usuń
    6. Pewnie pisz, a ja wyspowiadam tatę, bo babci już z nami niestety nie ma.

      Usuń
    7. Gardenia jest czarownicą. Też doszukałyśmy się powiązań, nie tyle rodzinnych, co sąsiedzkich!

      Usuń
    8. U nas też raczej sąsiedzkie sie okazują.

      Usuń
    9. He he he, lepsza czarownica, niż wampir co się słońca boi, co nie Hanuś?
      A swój swojego zawsze pozna Kury kochane:))

      Usuń
    10. Czaruj Gardenio kochana, czaruj dalej...

      Usuń
    11. Ale wiesz, Gardenia, wampirów nie palili na stosie, co najwyżej na osinowy kołek jeden z drugim mógł się załapać. A taki kołek to zawsze jakaś trudność i zanim go wyciosali, to on mógł ich wyssać. A czarownica to od razu na stosik, zapałeczka, czy inne łuczywko i po ptokach...

      Usuń
    12. U nas akurat osiny pod dostatkiem, o kołek nietrudno...
      A ja jako czarownica na miotłę hyc.....i tyle mnie widzieli:))

      Usuń
    13. Taaa, pod warunkiem, że miotła odpali.

      Usuń
  6. Piękna ty i piekny berecik z antenką :))))
    Charakterną kobietą była ta twoja babcia ,taka przedwojenna biznesłumen :)))) A dziadek jaki miał piękny wąsik .
    Moje korzenie to centralna Polska ,mama z kieleckiego ,tata z łódzkiego . Więcej wiem o rodzinie mamy ,więcej i chętniej opowiedała .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to jasne, ale na temat berecika bym polemizowała:)))
      Moje drugie korzenie, od strony Taty są w Bieszczadach, też góry:)) Babcia charakterna , to prawda.

      Usuń
    2. To już wiem, dlaczego Ty taka uparta jesteś.

      Usuń
    3. To co, że Skorpion? Różne one są! A uparta bywam, to prawda,może i trochę po babci?

      Usuń
    4. No masz:))) Już podpadłam:))))

      Usuń
    5. Zaraz tam podpadłaś...:))

      Usuń
    6. Moja córka jest skorpionem pełnoobjawowym!

      Usuń
    7. Współczujecie mi?

      Usuń
    8. A skąd!!! Skorpiony są świetne i mają bardzo wyostrzone poczucie sprawiedliwości:))

      Usuń
    9. Jak już kiedyś wyartykułowałam: Skorpion to najlepszy przyjaciel i najgorszy wróg:)

      Usuń
    10. Mika, masz rację! Arteńka, z tym wrogiem to nieprawda:) Wiem co mówię, też jestem Skorpionem:)

      Usuń
    11. Artenka, ja tez mam Skorpiona w domu ;) W sierpniu 15 lat minie jak powiedzialam, ze biore sobie Go za meza :)

      Usuń
    12. A Ty jesteś??? Bliźniakiem????

      Usuń
    13. Kalipso, ja wiedziałam, że coś jest na rzeczy, Skorpion Skorpiona zawsze znajdzie!!!

      Usuń
    14. Księżniczka to skorpion. .. bez komentarza:)

      Usuń
  7. Do Taty, do Taty, a ja mam tak slicznie ulizane wlosy pod ta chusteczka, granato-biala w kropy chyba byla.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bacha, przespałaś się trochę?
    Do Mamy!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. No dobrze, niech bedzie ze do Mamy, przespalam sie 2 godziny, nagle zrobila ze sie piekna pogoda wiec troche szkoda czasu na spanie, odrobie w nocy. Tylko diabli mnie biora bo tlumaczenie bylo na "przedwczoraj" i wredny zleceniodawca nie zglosil sie dzissiaj po nie!!!!! Odzywaja sie we mnie mordercze instynkty. I jeszcze gwoli uzupelnienia mnie Babcia tez miala pod opieka przez dwa lata, niestety nie przepadala za mna na poczatku ale potem sie przekonala. Bylam ta druga w kolejnosci po M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupi żłób!!! Ten zleceniodawca, znaczy. Ty dla niego nocki zarywasz, a on ma w nosie.
      A to widzisz, tego faktu, że ty też byłaś u babci to nie znałam.

      Usuń
    2. Zleceniodawcy tak mają. Oby się w ogóle zgłosił...
      Bacha, policz mu podwójnie.

      Usuń
  10. Mika, lezka mi poplynela...Przepraszam, ja taki mazgaj jestem...
    Piekne wspomnienia. Piekne zdjecia. Berecik z antenka cudny :) I u Babci na kolankach taka pyzunia mala :)
    Mialas wspaniala Babcie, niewatpiwie bardzo silna kobiete. I charakterna :)
    Ja tez mialam wspaniala Babcie, silna, madra, dobra. Bardzo mi Jej brakuje...
    Sciskam Cie mocno i dziekuje za podzielenie sie z nami Twoimi bezcennymi wspomnieniami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orszulko kochana, dzięki ogromne za twoje wzruszenia i za uściski:)))
      Te wspomnienia są dla mnie tym bardziej cenne, że była to jedyna babcia, jaką znałam, a dziadka żadnego.

      Usuń
  11. Mika byla wlasnie taka troszke okragla na pyszczku i byla bardzo spokojna, ja Ja troche wtedy traktowalam jak taka duza lalke do przytulania, bo innych nie mialam. Za to dostalam od Babci sukienke w kratke bialo-bordowa, pamietam ja jak Mika pantofelki. Ten post co rusz mi cos przypomina. Zapach kawy zytniej, Babcia taka pijala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,tak, taką kawę z cykorią!!! I miała piękny nocny stolik z marmurowym blatem...

      Usuń
    2. Kawa Turek? Czy taka w pastylkach?

      Usuń
    3. W pastylkach!!!! I czerwonym opakowaniu!!!

      Usuń
    4. Pamiętam i wygląd, i zapach, i smak:)

      Usuń
    5. Kurna, ja nie pamiętam, za młodam chiba???

      Usuń
    6. Albo u ciebie takiej nie pili:)))

      Usuń
    7. Hano, a ktoś tu niedawno pisał o "starych framugach":))))

      Usuń
    8. Arte, chiba raczej u mnie nie pili:(((

      Usuń
  12. Ja wpadłam tylko na chwilę, ale zajrzę tu jeszcze później. Piękny post, Mika, piękna Babcia, piękna Mama, Ciocia i Ty z Bachą piękne:) Przeczytałam jednym tchem, bo uwielbiam takie opowieści. Twoja Babcia była silną, mądrą, zaradną kobietą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kalipso, kochana jesteś. Ładnym dzieckiem to ja byłam, ale ludzie się zmieniają z wiekiem:))) Jestem bardzo szczęśliwa, że mam choć trochę takich naprawdę starych zdjęć. Wracaj szybko!!!.

      Usuń
    2. Ładne dzieci wyrastają na ładnych dorosłych, choć są tacy, co twierdzą, że jest odwrotnie, ale się mylą:)
      Wróciłam, ale Wy spicie:(

      Usuń
    3. Nie sądzę, żebym się myliła...

      Usuń
  13. Te stare zdjęcia są niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pewnie czas powrócić do wspomnień i też zdjęć kilka wrzucić, na początku bloga trochę powspominałam o moich korzeniach o dziadku bardzo dobrym człowieku ale nie umiejącym poprosić o pomoc o pradziadku który miał złość na wybuchu :) nieustannie. Coś mamy z tych korzeni w sobie.
    Kobiety zawsze musiały sobie radzić nie patrzeć że im spadnie z nieba manna, generalnie takie jesteśmy.
    Piękne wspomnienia też bardzo lubię czytać i zdjęcia oglądać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ja z radością bym poczytała o twoich dziadkach, uwielbiam takie rodzinne opowieści:)) To czekam na twój wpis!
      Elu, tak przy okazji, to czy dostałaś mojego maila sprzed 3 dni?

      Usuń
  15. Elka, złość na wybuchu kupuję!

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajny taki wspomnieniowy post :) I mieszkasz w domu przodków ...
    A zdjęcia cudne, bardzo elegancko wyglądacie na zdjęciu ze święconką. Babcia faktycznie musiała budzić respekt swoją postawą i wyrazem twarzy, tak ją widocznie zycie ukształtowało i inaczej nie umiała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że babcia przyjęła postawę silnej kobiety i nie pozwalała sobie na słabości. Ale potrafiła też być kochana...
      Co do ubioru, to Mama lubiła mnie stroić na jakieś większe okazje:))

      Usuń
    2. Moja mama też mnie stroiła ,dopóki nie pochłonął jej nadmiar obowiązków ,a była krawcową , białych rękawiczek sobie jednak nie przypominam , za to ładne sukienki :)))

      Usuń
    3. Już jako dziecko byłam szurnięta w kwestii ubrania. Dobrze pamiętam te awantury codzienne - że tego nie założę, tylko tamto, albo odwrotnie. Mam miała ze mną krzyż pański od kołyski. Nie zawsze wygrywałam i musiałam nosić te jakieś gacie z klapą, albo kurtkę w kratkę zapinaną na drewniane guziki. Fuj!

      Usuń
    4. Mama znaczy miała ten krzyż.

      Usuń
    5. Ja do pewnego wieku dawałam się ubierać bez protestów, potem było gorzej, jak zaczynałam mieć swoje zdanie i swoje pomysły...

      Usuń
    6. Marija, piękne sukienki też były, a jakże! Zwłaszcza jak przychodziły paczki z Ameryki od jakiejś dalszej rodziny:)))

      Usuń
    7. Ja jakoś specjalnie wybredna nie byłam, ale nienawidziłam i nienawidzę do dziś rzeczy "gryzących".
      Z dzieciństwa to szczególnie jedne rajtuzy "żrące" pamiętam i sukienkę w kratkę, którą babcia mi uszyła. Materiał był ze sporą domieszka wełny, a ona wiadomo.
      Jak to dobrze, że dziś coś potrafią zrobić z wełna i ona mięciutka jest.

      Usuń
    8. Nie znosiłam sukienek i tak mam do dzisiaj. Jeśli w ogóle, to ewentualnie spódnica. Jedną miałam, ale ją zgubiłam. To jest dopiero zagadka! Przeszukałam calutki dom i nie ma! U kogoś zostawiłam? Wróciłam w gaciach? Czy jak?

      Usuń
    9. U ciebie wszystko możliwe, może komuś podarowałaś?

      Usuń
    10. No, mogłam. Tylko jak wróciłam do domu bez? To mnie trochę zastanawia. Chociaż... mogłam wsiąść do samochodu i tyle. Od pasa w dół wtedy nic nie widać. Zdarzyło mi się wyjść "na miasto" w każdym bucie innym, to co tam spódnica:)

      Usuń
    11. Ja bym radziła przepytać Wałeczka i Czajnika, bo sama chyba nóg nie dostała?

      Usuń
    12. Gardenia, myślisz, że Wałek przehandlował spódnicę za sąsiedzkie kości? O tym nie pomyślałam. Czajnik raczej nie. Chociaż...

      Usuń
    13. Mogła mu w oko wpaść jak się suszyła, malowniczo powiewając na wietrze:)))

      Usuń
    14. A mój poprzedni pies, wziął moją spódnicę z krzesła, jak mnie nie było w domu, wyniósł na podwórko i wyścielił nią sobie uprzednio wykopany dołek do leżenia.

      Usuń
    15. Było nie zostawiać na krześle:)))

      Usuń
    16. Hanuś , a co powiesz na krowę wtryniającą ubrania?
      Moja babcia miała taką. Małpa, jak tylko zobaczyła kawałek szmaty to cuda wyczyniała żeby się do niego dobrać. Ubrania ze sznura ściągała w celach konsumpcyjnych itd.
      Kiedyś wyciągałam jej z paszczy mój sweter, nieopatrznie zostawiony na bagażniku roweru.
      Że jej te szmaty nie zaszkodziły, to cud.

      Usuń
    17. O rany, słyszałam o kozach zjadających koszule ze sznura, ale o krowach to nie! I ona tak z guzikami????

      Usuń
    18. Ze wszystkim Mikuś, ze wszystkim.
      Gdybym tego nie widziała i nie wyciągała rękawa swetra z jej pyska , to sama bym nie uwierzyła.
      Chyba babcia ja sprzedała potem.

      Usuń
    19. Rzeczywiście jakiś odporny żołądek miała!!

      Usuń
  17. W Samborze kiedyś byłam:) Jako kresowianka od razu zapytam - dziadek się uczył języka ruskiego czy rosyjskiego - bo to różnica:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnienia niesamowite:)) Jak to dobrze, że masz zachowane takie dokumenty, warto to wszystko opisywać choćby dla wspomnianego najmłodszego członka rodziny:).

      Usuń
    2. Ruskiego, a właściwie chyba rusińskiego(???)
      Niektóre dokumenty znalazłam dopiero niedawno, jak to zezwolenie na budowę i odpisy metryk babci i dziadka.

      Usuń
    3. Niech będzie ruski:) (raczej nie rusiński=łemkowski)

      Usuń
  18. Arte, jak zwykle precyzyjna do bólu:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mika, bo ja bylam rok zanim sie urodzilas a potem dwa, to za mala bylas zeby pamietac, ale z drugiej strony hmmm nie pamietasz czy ktos Cie czasem nie straszyl bo nigdy nie plakalas i nie mbylo kogo pocieszac?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak mnie straszyłaś czarownicami to oczywiście pamiętam, ale myślałam, że tak z doskoku, jak przyjeżdżałaś:))

      Usuń
    2. Ot jaka sympatyczna starsza kuzyneczka ,pocieszycielka ;) Nie przypominam sobie żebym straszyła swoich młodszych braciszków ,ża to wbijałam paznokcie w ramie jak sie nie chcieli podporządkować ;)

      Usuń
    3. No nie juz trzeci wpis mi uciekl! Ja do tej pory mam wyrzuty sumienia!!!! Ale to bylo wtedy jak jeszcze ledwo chodzilas w lozeczku. Daje slowo ze staralam sie to naprawiac.

      Usuń
    4. Dobrze, że cię chociaż wyrzuty sumienia żrą:))
      Marija, wbijanie paznokci to też dość skuteczna metoda:)))

      Usuń
    5. Zdaję sobie sprawę że drastyczna ,ale inaczej nie umiałam sobie radzić ,ich było czterech ,ja jedna :)))

      Usuń
    6. No to faktycznie, metody musiały być ostrzejsze, jesteś usprawiedliwiona:))

      Usuń
  20. JAK JA LUBIE CZYTAĆ TAKIE CIEKAWE HiSTORIE
    ups caps mi się wtegował :/
    i jak wiele pamiątek się uchowało
    śliczna dziewczynka z Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Viki, trzeba uzupełnić ostatnie zdanie o jedno słowo: była...
      Cieszę się, że cię to zainteresowało:)))

      Usuń
  21. Ten anonim to ja Bacha. cos mi bloger szwankuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bacha, pewnie error 503 Ci wyskakuje. Kliknij wtedy "odśwież", to on da się nabrać.

      Usuń
  22. Czy nikt nie zauważył, że Babcia Agata skończyła kurs MIĘSIENIA??? To znaczy, że była mięsistką?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mięsienistką?? Nie wiem, czy sobie doczytałaś po powiększeniu, tam jeszcze była mowa o owijaniach prześcieradłowych i półkąpiółkach...

      Usuń
    2. Sanatorium pod Klepsydrą:)

      Usuń
    3. Coś w klimacie - opis z Lądka Zdroju:)
      Według reskryptu Rejencji Królewskiej we Wrocławiu z 25 IV 1824 r. "(...) wspólne to kąpanie się obu płci z dniem dzisiejszym i w Landeku ma ustać, gdyż zwyczaj ten nietylko decencyi i moralności się sprzeciwia, ale nadto stoi na przeszkodzie pożytkowi, jaki się ma z kąpieli tym więcej, że niektóre młode i wstydliwe kobiety nie mogąc się zdecydować na wspólne to kąpanie z mężczyznami, kąpią się w wannach, najmniejszego nie odnosząc pożytku z kąpania się w basenie etc."

      Usuń
    4. Decencyja! Chyba ten sam źródłosłów co angielski decent - przyzwoity, uczciwy

      Usuń
    5. Miko, tego świadectwa nie da się powiększyć tak, żeby doczytać. Musisz nam to "przełożyć".
      Babcia Twoja, kurczę, zaradna, dzielna i w ogóle. Fajna opowieść. No i te dokumenty, zdjęcia - skarb! I wzruszające.

      Usuń
    6. Mika, zaświadczenie o kursie mięsienia widziałam na własne oczy u Ciebie będący!

      Usuń
    7. Dobrze, przepiszę wam jutro, bo już mnie znów łapa trochę boli. Babcia twardziel była...
      Jak przekopywałam pudła ze zdjęciami, to doszłam do wniosku, że chyba ŻADNE DZIECKO NA ŚWIECIE nie miało tylu zdjęć... Setki, panie, setki!!!

      Usuń
    8. To dzie one? Jedno czy dwa pokazałaś i tyle?

      Usuń
    9. Bo to wpis był o Babci a nie o mnie:))

      Usuń
    10. Ojtam, Mika, ale to ma związek! Gdyby nie Babcia, to ja nie wiem, czy miałabyś w ogóle jakieś zdjęcia!

      Usuń
    11. No jest to jakieś wytłumaczenie...

      Usuń
  23. Uwielbiam takie wspomnienia i mam ogromny sentyment do starych szpargałów, dokumentów i zdjęć.
    Przechowuję pieczołowicie pozwolenie na budowę mojego rodzinnego domu z 1903 roku.
    Siostra mojej babci też prowadziła sklepik na zapleczu mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mnie pobiłaś tym 1903:)) Z tymi sklepikami to chyba dość powszechna praktyka była.
      A dokumenty i zdjęcia to przecież nasza historia...

      Usuń
  24. Jeju, a ja znowu nie mam siły z wami pogadać. Tylko przeczytałam i wzdycham do takich wspomnień. Fajnie, że to napisałaś, Miko. Ja też coś kiedyś zaczęłam: http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2012/06/wpis-sentymentalny.html Mam też inne plany, tylko kiedy ...
    Dobranoc, kurki gadułki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosianko, już wymiękasz??? To kiedy wpadniesz pogadać??? Sobie poczytam twoje wspominki.

      Usuń
  25. Mój dziadek ze strony Mamy też miał sklep! W Pruchniku - to okolice Gardenii. Na stronach Pruchnika znalazłam skan dokumentu, gdzie jest nazwisko dziadka i to, że prowadził m.in. wyszynk (fajne słowo, swoją drogą).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sieć handlową mogłybyśmy założyć:)) To może dziadek był karczmarzem?

      Usuń
    2. Raczej karciarzem.

      Usuń
    3. Hanuś, żeby nie to, że Twój dziadek miał ten sklep w Pruchniku, to miałabym podejrzenie, że to i mój dziadek. Mój miał najpierw we Wilnie, a potem w Grodnie. Też był karciarz. I kobieciaż. Babcia miała z nim bardzo trudne życie.

      Usuń
    4. Straszny był KOBIECIAŻ !!!
      :<>+ - to jest moja mina na to Ż ! Przerażona !

      Usuń
    5. Ten kobieciaż to mi się z kabotażem skojarzył:)))

      Usuń
    6. Kabotaż, to sabotaż, uprawiany przez kabotyna?
      Nota bene, mój dziadek od strony mamy też miał sklep, w Przemyślu przed wojną.:-)

      Usuń
    7. No jeszcze jedna z korzeniami w moich stronach.
      Świetnie, ciekawe kto jeszcze?

      Usuń
    8. Takiej wersji kabotażu nie znałam, ale może być, jak najbardziej. Jak dotąd to kojarzyłam to z piratami:)) To w takim razie ten kobieciaż to sabotaż uprawiany przez kobiety?
      Sieć sklepowa się rozrasta!

      Usuń
    9. Ewa, mój Dziadek rżnął w karciochy bez opamiętania, jadł, pił i popuszczał pasa oraz kobieciażem takoż był. Babcia urodziła 11 dzieci, a Dziadek miał jeszcze jakieś nieślubne! I o wszystko martwiła się Babcia. Toteż umarła mając zaledwie 50 parę lat.

      Usuń
    10. O matulu! I ty masz jego geny, Hana?? :))

      Usuń
    11. No, mam, a jakie mam mieć? Nadmienię, że kobieciażem nie jestem.

      Usuń
    12. Uff, to kamień z serca! :)))

      Usuń
    13. A i utracjuszem chyba też nie...

      Usuń
  26. Cudny wpis, mam wrażenie, że trochę podobna jestem do Twojej Babci- no, może mniej kanciasta, a trochę "miękciejsza" jestem :) Bardzo lubię stare zdjęcia i dokumenty, zawsze ciekawią mnie schowane za nimi historie, nie zawsze bliskich ludzi. A tych bliskich mam tak mało... Dobrze, że Tobie tyle się zachowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, mp. Nie ma wiele tych zachowanych zdjęć i dokumentów, ale na szczęście trochę jest. Ja też bardzo lubię słuchać o historii innych ludzi i rodzin. Cieszę się, że cię zainteresowała moja historia:))

      Usuń
  27. mp, jeśli znajdziesz chwilkę, zajrzyj tutaj: http://dzikakurawpastelowym.blogspot.com/2014/02/walizeczka-z-cynamonem.html
    Jeśli lubisz takie historie, może Cię to zainteresować.

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie wiem, jak reszta Zespołu Kurnika, ale ja, jako PrezesKura mam najwięcej roboty i dlatego wymiękam powoli. A nawet całkiem szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już też idę łapę smarować. Dziękuję wszystkim i do jutra!

      Usuń
  29. Przeczytałam jescze raz na spokojnie i jeszcze raz mi się podobało:) I chyba też idę spać.
    Hana, jako prezes jesteś niezawodna:) Mika, oszczędzaj rękę, te piękne zdjęcia z dzieciństwa, które ukrywasz, trzeba wykorzystać, upublicznić i opisać:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Teraz dopiero udało mi się przeczytać post o Babci. Te nasze Babcie, jak czytam i słucham różnych opowieści, bardzo podobne były. Czasy trudne, w których przychodziło im żyć tak je ukształtowały. Moja Aniela też miała sklep w Łodzi, z artykułami kolonialnymi, ale podczas okupacji musiała go zamknąć. Dziadek był wtedy w obozie jenieckim, a starsza córka "na robotach" pod Hamburgiem. Bardziej jednak byłam związana z Dziadkiem. On miał chyba taką jakąś kobiecą duszę. Wszystkie kobiety w naszej rodzinie były bardzo silne, operatywne i dające sobie radę w każdych warunkach. Trochę mi w nich brakowało ciepła, tego pierwiastka kobiecego w kobiecie. Za to mężczyźni byli w pierwiastek ten wyposażeni chyba ciut za bardzo. "Zaklinacz koni" Józef, Adam "bajkopisarz" i interpretator snów i Kazimierz miłośnik egzegezy.
    Dużo pamiętasz, ale i ja pamiętam bardzo dużo. W co byłam ubrana, kiedy coś tam.., ktoś tam...Mam sporo zdjęć, mniej dokumentów, wcale nie mam listów. Pewnie przez te przeprowadzkę Dziadków.
    Proszę o więcej postów wspomnieniowych. O Tacie może?
    Domek bardzo podobny do naszego gabarytowo. Serdecznie pozdrawiam Cię Miko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie myślę, Owieczko, że kobiety musiały być silne, dbać o wyżywienie rodziny, wszystkie sprawy bytowe, a panowie mogli sobie "poszerzać horyzonty". Nie wszyscy oczywiście, ale często tak było. Owieczko, to co piszesz o mężczyznach z twojej rodziny, to aż się prosi o posta u ciebie na blogu!!! Bardzo jestem ciekawa czegoś bliższego. A ty chyba trochę kontynuujesz tradycje rodzinne z tym radzeniem sobie ze wszystkim:)
      Co do Taty, to musiałby być chyba post w odcinkach... Miał bardzo barwne i bogate w doświadczenia życie, dzieciństwo w Bieszczadach, 8 rodzeństwa, zawodowy wojskowy przed wojną, AK, łagry na Kaukazie, i tak dalej... Ale nie ukrywam, chciałabym zebrać to wszystko w garść, razem z dokumentami i zdjęciami. Tak sobie myślę, że mu się to ode mnie należy.
      ŚCISKAM MOCNO!

      Usuń
  31. Piękna historia Mikuś. Babcia bohaterka swoich czasów. Choć teraz wzór do naśladowania. Ciężkie życie mieli i nasi dziadkowie, i rodzice. My jesteśmy pierwszym pokoleniem, gdzie nie trzeba się zabijać dla wartości, które nie dla wszystkich są takie same. Dla czyjejś idei fix, najczęściej. Moi przodkowie też nie mieli łatwego życia. Repatriacja, zostawienie całego majątku, i ucieczka do Polski. Książkę by można napisać. Literatura - samo życie. Żałuję tylko, że jak byłam młoda, to nie za bardzo mnie to interesowało. A teraz już nie ma komu opowiadać. Ale domumentów też mam trochę. I pielgnuję je. Chyba trzeba będzie kiedyś wziąć się za genealogię, i uporządkowanie tych wszystkich fotek, dokumentów, pamiątek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Ewuś, niejedna fikcja literacka to niech się schowa przy prawdziwych historiach z życia naszych rodziców i dziadków. Koniecznie się zajmij tymi pamiątkami i dokumentami, późniejsze pokolenia nie będą już miały ani chęci,ani wiedzy, żeby to uporządkować, musimy my. A może ty byś wreszcie swojego bloga założyła, toby cię zmobilizowało???

      Usuń
  32. Często żałuję, że jestem późnym dzieckiem moich rodziców i nie miałam okazji dobrze poznać moich przodków. Dziadkowie i babcie poumierali albo przed moim urodzeniem, albo w moim dzieciństwie. Rodzice też odizolowali się od swojej przeszłości prawdopodobnie dlatego, że się im kojarzyła z biedą. Żałuję, że byli z tych (szczególnie tato) co nie widzieli żadnego sensu w przekazywaniu młodszemu pokoleniu wartości i pamięci o dawnych czasach. Dziś tylko z mamą mogę o tym porozmawiać, ale i ona wie niewiele o swoich korzeniach, bo już w wieku 14 lat wyjechała z rodzinnej wsi za chlebem do Wrocławia i miała wszystko w nosie. Jedyne co mi zatem pozostało, to dopieszczanie historii rodziny Chłopa. Wiem jednak, że gdybym urodziła się wcześniej, choćby te kilkanaście lat, jak moja siostra, to z moim zamiłowianiem do historii z czasów dawnych i ja dziś miałabym o czym opowiadać.

    Piękną historię nam opowiedziałaś, aż mi się łezka zakręciła w oku. Z Twoją babcią mam jedną wspólną cechę- też ukończyłam "kurs mięsienia" :-) Oczywiście, już jako szkołę masażu, trochę dłuższą, bo trwającą rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się pochwalę:) Nie ukończyłam, co prawda, "kursu mięsienia", ale dotarłam do swojego przodka, który uczestniczył w bitwie pod... Grunwaldem:))))

      Usuń
    2. Riannon, jestem pewna, że ty jako archeolog dokopałabyś się mnóstwa informacji o rodzinie, ale trzeba mieć jakieś dane... Szkoda, że tak odeszło to w zapomnienie... Zawsze mi się wydawało,że mam więcej wiadomości o Tacie i jego rodzinie, a ze strony Mamy to były jakieś szczątkowe informacje, ale tu znalazłam jeden dokument, tu drugi, poskładałam to w całość i wyszło całkiem przyzwoicie. To też jesteś mięsienistką:)))
      Nie ukrywam, że to co pisałaś u siebie o Dworze i historii rodziny Chłopa, bardzo mnie zainspirowało do grzebania w historii mojej rodziny, dzięki ci za to!

      Usuń
    3. Arteńka, to niezłe masz osiągnięcia genealogiczne!! Gratuluję!

      Usuń
    4. Eeee tam:))) Czego się nie "dokopałam", to zmyśliłam:))) I ułożyło mi się w jedną całość;)

      Usuń
    5. Riannon, ale za to masz kilkanaście lat do przodu!

      Usuń
    6. Atreńka jest niemożliwa!!!!

      Usuń
    7. Że w Bitwie pod Grunwaldem Jej Dziadek uczestniczył? No, to jest coś:)))

      Usuń
  33. Ja właściwie mam wspomnienia tylko po mamie mojej mamy, szkoda, że tak malo, od strony ojca prawie nic, bo dziadek zginął jak moj ojciec był jeszcze dzieckiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja, tylko tą babcię znałam i pamiętałam. Dziadków ze strony Taty znam tylko z tego, co Tato opowiadał, dobrze, że lubił swoje dzieciństwo wspominać. Jego rodzice zmarli, jak był małym chłopcem.

      Usuń
  34. Ale miałaś dzielną babcię. Piękne masz wspomnienia o babci. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Anko, myślę , że warto takie wspomnienia hołubić i porządkować, człowiek trochę jakoś osadza się w historii:))) Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  35. Dziewczyny, uzupełniłam wpis przepisanym tekstem z zaświadczenia o kursie mięsienia, o co prosiła Jolka.

    OdpowiedzUsuń
  36. Niby po polsku napisane, ale czytając "kurs mięsienia" można sobie wiele wyobrażać :)))
    Miałam kiedyś koleżankę na studiach, która była z Brazylii, a jej babcia Polka, wyemigrowała tamże w latach 20., czy 30. Koleżanka, przed przyjazdem do nas znała język polski, ale ten własnie przedwojenny. Wyobrażacie sobie, jakie zdziwienie wywoływała, jak się odezwała gdziekolwiek? Ja już nie miałam, niestety, okazji tego posłuchać, bo poznałam ją po kursie dla obcojęzycznych studentów w Łodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak dołożysz do mięsienia wodolecznictwo, to już sprawa jest jasna :))
      Ja już widzę , jak ona w sklepie mówi tym przedwojennym językiem... Szkoda, że nikt tego nie zapisywał:))

      Usuń
  37. weselnapiekarka5 lipca 2014 18:21

    Wspaniały temat,też mam swoją ukochaną babcię Stefanię.Wspomnienia o niej napisałam na swoim blogu,synowa wstawiła pamiątkowe zdjęcia.Bardzo bym chciała aby i moje wnuki tak mnie wspominały,ostatnio usłyszałam od dwóch najstarszych że wszystkim mówią jaką to mają za-----stą babcię.Nawet zbytnio nie nakrzyczałam na nich za słownictwo.Jutro jest chrzest naszej najmłodszej wnusi,Alicji.Syn z rodzinką przyjechał tydzień temu z Szwecji a wczoraj i dzisiaj/na raty/przyjechały dwie siostry synowej rodzinami/8 osób/z Podlasia z okolic Augustowa.Kończę przygotowywania .został mi tylko do zrobienia tort.Zrobię wieczorem bo teraz jest jeszcze bardzo gorąco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weselna, daj linka do tych wspomnień o babci Stefanii, co? bardzo chcę poczytać. To co usłyszałaś od wnuków, to największy komplement obecnie:))
      To miła niedziela przed tobą jutro:)) Pewnie znów szalałaś z przygotowaniami, a jeszcze tort dzisiaj! A w jakiej części Polski mieszkasz ?
      Wszystkiego dobrego dla malutkiej Alicji!!

      Usuń
  38. Jejku, Weselna, a gdzie Twój blog? Mogę tam???

    OdpowiedzUsuń
  39. I ja Mikuś dopiero dziś się tu dostałam......,że lubię takie historie to oczywiste, a jak jeszcze jest tak, jak w tym przypadku, że znam Ciebie to tym bardziej ta historia jest ciekawa. Jak czytam Twoje wspomnienia to jakibym widziała Twoją Babcię, ten domek, jak buduje, a potem stoi za kontuarem w swoim sklepiku. Z pewnością miała na sobie fartuch z falbankami, zapinany na plecach:)))) I pewno nosiła koczek. A ja gupia myślałam, że masaż to taka nowsza moda, a tu pacz, jeszcze przed wojną go uczyli.
    Twoja grzywka wcale nie jest śmieszna, po wczorajszej wizycie u fryca mam taką samą:))
    Swoich zdjęć nie mam dużo, za to przodków troszkę jest, ale to wiecie, bo ja już ździebko pokazywałam. Żaden z moich dziadków, ani żadna babcia nie mieli sklepów. Jeden dziadek był kolejarzem, drugi też, ale na emeruturze to zdaje się, że wódką handlował. Kiedyś też o nim pisałam, był pijakiem, ale z klasą. ZAwsze ubrany w garniuturze.Jeszcze go widzę, jak wyjeżdża w interesach - tak mówił, na rowerze w zielonkawym garniturze, nogawka spięta spinką, na głowie kapelusz i musowy krawat. W koszyku na bagażniku pakunki, pewno ta gorzała. Lubiłam tego dziadka, choć to był "tylko"mąż babci, ale nie mój dziadek, tego prawdziwego nie znałam. Zanim został kolejarzem pracował przed wojną w Belgii w kopalni, razem z Gierkiem. O!!! Moja babcia urodziła się Niemczech, w Witten dlatego tak dobrze po niemiecku gadała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz ile wspomnień wywołałam? Za mojej pamięci babcia miała taki chudy warkoczyk, który zwijała na karku w taką kukiełkę i spinała spinkami.
      Nie wierzę, żeby cię fryzjer tak obciął od rondelka!
      Ponoć kolejarze to za kołnierz nie wylewali... W Kaczorówce jesteś?

      Usuń
    2. O rondelka może nie, a kazałam ciąć nad zmarszczką, czyli krótko. Nie bardzo chciał, ale nalegałam, za tydzień mam urlop, a jak wrócę to grzywa odrośnie. Nie lubię, jak mi w oczy wchodzi. Jestem w Kacvzorówce, pastwię się nad aniołkami, może jeszcze pokaże u siebie, ale nie mam weny pisarskiej. Podziwiam Twój post, pięknie przygotowałsś, ja to raz, dwa pół godziny i jazda. Pogoda tu dziwna niby ciepło, ba gorąco, ale jakoś tak burzowo, choć burzy nie ma. Słowem, osłabiająca.

      Usuń
    3. Moje obie Babcie takie koczki warkoczykowe miały!
      Mnemo, odpoczywaj! Ja mam jutro strzyżę i korektę racic, jeśli nie będzie deszczu. A chmurzy się bardzo i kropi. Trzymajcie kciuki, bo nowe cążki do racic nie tną niczego. Zostały mi tylko nożyczki do paznokci. A racic jest 130x4. Czarno widzę to, a to moja robota jest, niestety.

      Usuń
    4. To chyba ciężka robota, takie strzyżenie?? Widziałam kiedyś w TV zawody.... jakiegoś australijskiego ranchera Ci trzeba do pomocy, bo stado już liczne jest.
      Rozumiem, że nabyłaś nowe cążki i są do d..? Dziś takie dziadostwo wszytsko.......co za czasy....

      Usuń
    5. Osłabiasz mnie, ty masz zamiar robić ten owczy manicure nożyczkami do paznokci??? To ja głęboko współczuję... U mnie też się chmurzy...

      Usuń
    6. Robię tak co roku, ale teraz mam tylko jedną parę nożyczek, bo miałam mieć cudowne cążki.
      Strzygł będzie strzygacz, ale te racice to jest koszmar przy tej ilości i tym sprzęcie.

      Usuń
    7. Mnemo, wiesz, ja to pisałam też dla siebie, żeby jakoś uporządkować te wszystkie dokumenty i ogarnąć to chronologicznie, cieszę się , bo dotąd to była taka wyrywkowa wiedza:) Pokaż anioły koniecznie!!!

      Usuń
    8. Oj Owieczko, to ciężki dzień przed tobą jutro, trzymam kciuki!

      Usuń
    9. Nie no muszą być jakieś do racic, może na Alle, jakieś stare, dobre by Owca znalazła, bo się zacheta tymi niżyczkami. Już widzę, jej odciski na ręcach.......

      Usuń
  40. Mnemo, a popadało chociaż? Bo u mnie nadal Sahara.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć padało tu cały tydzień, a w środę lało cały dzień, dziwne, bo u mnie tego nie widać, grzebnęłam w ziemi i tylko z wierzchu wilgotno, dalej sucho. Nie podlewałam dziś, nie mam siły. Jutro mają być burze.

      Usuń
  41. Owieczko, cążkami je, cążkami!

    OdpowiedzUsuń
  42. Owieczko, takimi do skórek!

    OdpowiedzUsuń
  43. Piękny post, a ja oczywiście mam sporo do nadrabiania w lekturze!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kamphoro, że wpadłaś, masz tyle roboty! Jak mały konik?

      Usuń
    2. Miko - ja w sprawie obróbki zdjęć - proszę o odpisanie na @

      Usuń
    3. Mika, ale Cię Arte przycisnęła, co???

      Usuń
    4. Ale ja już wcześniej odpisałam!

      Usuń
  44. Mika, Hana, zleceniodawca sie objawil! Bez sugestii z mojej strony a tylko z uwaga ze cala noc przesiedzialam nad tym tekstem uiscil. Kwota satysfakcjonujaca. Uffff

    OdpowiedzUsuń
  45. Bacha, gratuluję udanej transakcji, gdyż albowiem zleceniodawce som jakie som. Co będziesz skanować?

    OdpowiedzUsuń
  46. Kilka zdjec, ktorych Mika nie ma. Chyba jedyne, na ktorym sa schodki do sklepu, niestety zajete przez obie nasze Mamy ale widac je i takie, na ktorym sa Babcia, Mamy i wnuki (wszystkie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja schodki mam, też z mamami, ale miałam zdjęcie z szyldem sklepu i nie mogę go znaleźć:((

      Usuń
  47. Szukajta Dziefczynki, spoko, my poczekamy:)

    OdpowiedzUsuń
  48. No schodkow nie wysylam, ale trzy inne wysle.

    OdpowiedzUsuń
  49. Mika, chyba będziesz musiała zrobić jakiś ripley?

    OdpowiedzUsuń
  50. W sensie, że suplement posta na nowej stronie, bo zdjęcia nowe macie! I zaraz się zatka i tak!

    OdpowiedzUsuń