Zanim wymyślę coś mądrego, o ile wymyślę, albo przymuszę Mikę (Ona nie musi wymyślać, same mądre rzeczy pisze), zastosuję się do wskazań Opakowanej. Nigdy nie zgadniecie: znów się platforma wymiany złotych myśli zapchała. To ja pokażę zdjęcia wiadomo-czyje, ale tu Was zaskoczę! Będzie tematycznie! No i pełnia w pełni, można gdakać do białego rana. Żeby tylko Rucianka zorientowała się w porę, bo gdacze biedna do siebie pod poprzednim postem, podczas gdy my już zbliżamy się do granic możliwości następnego:)
Jako się rzekło, bez zbędnych słów zatem:
|
Hrehrehre |
|
Mieszkaniec garażu |
|
Chłopaki nie śpiom |
|
Pamiętacie tę kruszynkę? Tu świeżo znaleziony w krzakach |
|
Tu też, prosto z krzaków, boszszsz... |
|
Niebawem sytuacja się odwróci... |
|
Odwróciła się |
|
Oto jestem! |
Owocnego wtorku!
Pierwszam? ptaszki bardzo mi sie podobaja, jaki refleks Ogniomistrza...
OdpowiedzUsuńPierwsza,::hrehrehre, reszta kur pewnie gdacze nieswiadomie pod poprzednim!
OdpowiedzUsuńja teraz zagdakalam raz, dojechalam do kunca i zobaczylam instrukcje...nie nadazam, panie dzieju, nie nadanzam...a dzis rano ZNOWU czytalam przed szosta rano, ale nie chcialo mi sie leciec na dol po komputer, chyba potrzebuje jakis komputer do kazdego pomieszczenia (my zazwyczaj za dnia sluchamy radia, takie staromodne ludzie, i radio nawet jest w lazience, zeby mogl czlowiek miec ciaglosc sluchania.
UsuńJeszcze raz wrocilam do ptaszkow! cus niesamowitego...
OdpowiedzUsuńNo weź Grażyna, Twoje ptaszki to dopiero so!
UsuńA to "nasze" jaskółki. Na czereśni siedziały i trenowały loty, a mama/tata dokarmiały. Cały rok na to czekam. One w ogóle się nami nie przejmują.
UsuńA ja myslalam, ze one... hmmm... wcale sie nie dokarmiajo, a przynajmniej nie w tym sensie... ;)
UsuńOj, też tak pomyślałam:)
UsuńNo wiecie co, myślałyście, że one...? No nieeee...
UsuńNooo, a myślałam, że się uda. Ptaszki i śmiejąca owieczka i wszystko mi się podoba. A ta czarna bródka to może mi się w nocy przyśni? Burze poszły sobie, lecę zobaczyć czy księżyc widać.
OdpowiedzUsuńEwa2, to koza, koza!
UsuńA to blamaż. W zęby patrzyłam i nie ogarnęłam całości, chyba mi się pierwszy raz zdarzyło.
UsuńA księżyc pięknie świeci, prawie nie ma chmur.
Nie przejmuj się, ona dziwna jakaś przez te zęby:)))
UsuńU nas też jasno jak w dzień.
a czyj to Koziolek Matolek ?(jeden z moich ulubionych bohaterow w literaturze. Obok Prosiaczka)
Usuńu mnie w garazu zaden jez nie chce zamieszkac. raz myszy zamieszkaly....
Hrehrehre, a powiedziałam im, ale nikt mnie słucha!
OdpowiedzUsuńjestem :)
OdpowiedzUsuńJak to mieszkaniec garazu, jak to???? To gdzie swoje pojazdy zostawiacie, co?
OdpowiedzUsuńPojazdy na zewnątrz, bo wtedy mniej myszy do nich włazi (zimą).
UsuńAle trochę i tak włazi ?
Usuń:)
Włazi, nawet nie-trochę:( Powoli zaczynają się migracje.
UsuńA to Jerzego musieliscie az sprowadzic? Bo co? Koty domowe myszy nie lapio?
UsuńHrehrehre, Jerzy sam się wprosił. Koty myszy łapio, ale nie w samochodzie...
Usuńmialyby zabawe w samochodzie....
UsuńJerzy pewnie na robaki przyszedl, widac u Was smaczniutkie.
O matko, jak dobrze, żeście go w tych krzakach znaleźli. Aniołecek malutki !
OdpowiedzUsuńDzikusek był, czy choć trochę miziasty ?
UsuńOd początku był szurnięty. Nawet nie dzikusek, tylko taki obwieś, po prostu.
UsuńAle jakie szczęście miał ten złoty chłopaczek, że go Twój w tych krzakach wypatrzył! Jakby sobie poradziło to biedactwo kofane...
UsuńNie pamiętam. Leczyłaś go czy zdrowy był od początku?
Gosiu, miał początki kataru. Poza tym był zdrowy. Skończyło się jedną serią antybiotyku. I zapchlony był do granic. Aż mu się skóra ruszała. I nie umiał jeszcze za bardzo jeść, ale szybko załapał. Nie poradziłby sobie, to był mokry październik. Przecież na wsi nikt palcem dla kota nie kiwnie. Wręcz przeciwnie.
UsuńWiedzial kot co robi wybierajac stosowne krze!!! cudne malenstwo.
UsuńEwa, aż się wzruszyłam popatrzywszy na te zdjęcia. Bidunia malutka:(
OdpowiedzUsuńA ile dwie pszczółki wpierniczyły słonecznika !
OdpowiedzUsuńEwa, zawsze podejrzewałam, że z pszczółkami to przereklamowana sprawa:)))
UsuńI dobrze, ze wpierniczyly, bo mnjodu wiency bedzie!! ja korzystam z mniodu bardzo...nie pijam hierbatki a ino limoniadke z cytryny i mniodu wlasnie. Jak jade w nieznane to biore zapasik wlasny....wiec pszczola - mym przyjacielem, jakby trzea bylo to podloze jej nastepny slonecznik!
UsuńCzajnik, wymiata:)))) Piekny jest !
OdpowiedzUsuńMacho!
UsuńCzajnik jest debesciak! :)))
UsuńCzajnik piekny jako dziecko i jako dorosly jak najbardziej!!
UsuńA ja ciagle patrze na jaskolki, wrecz wzruszjaca scena...konkursowe te zdjecia!
OdpowiedzUsuńGrażyna, dużo ich tutaj. W oborze mają gniazda i święty spokój. Potem wyprowadzają maluchy, one siadają na jakiejś gałęzi, trochę latają, znów siadają i przez cały czas są karmione. Na noc wracają do gniazda. Znam je prawie z imienia i nazwiska!
Usuńja tak z wrobelkami mialam we feontowycm ogrodecku - podrzucaly dzieci mnie pod opieke i na lonfry lecialy...a ja pilnowalam....a jak raz zaczelo padac to sie rwalam do lecenia do nich z arasolka..nie mowiac juz jak raz w zimie sadl snieg i mialam plotek obsiadniety wrobelkami, ktore rozkladaly rece, ze niby gdzie jedzenie, no??? No to zrobilam im grzaneczki z sereem, wynioslam na tazy i przykrylam wysoko parasolka, ktorej oderwalam raczke, zeby w ziemie wlazla...
UsuńA moze Mika swoja pieknotke pokarze, Tropika dzielnego.
OdpowiedzUsuńNo, mogłaby... Mika! Zrób fotkę i dołóż!
UsuńPrzecie było zdjęcie w moim poście!
Usuńale byka strzelilam z tym pokarze przez "rz" :)))))
UsuńPokaralo mnie za gadulstwo, nie wspominajac o literowkach:))))
E tam, Ataner, oby tylko takie błędy w życiu popełniać:)
UsuńMika, ale NOWE zdjęcie!
UsuńMika - co to jedno zdjecie!!! myslalas, ze wystarczy nam? O NIE!
UsuńJaki paf z opfitym ogonem :) Od razu widze oczami wyobrazni Lidie nasza i Jej przygody pawiowo oazowe ;)
OdpowiedzUsuńAle masz fajnie z tym jezem :) Matko, jak ja dawno jeza nie widzialam...
Czajniczek wyrosl na pieknego mlodzienca :)
Orszulka, jakie przygody Lidii, nie wiem nic???
UsuńMika, przeczytaj lipcowy post Lidii "Szycie dla nowozencow i pawiowa przesylka " :)
UsuńOrszulka, u nas też nie było jeży dotąd. Ten jest pierwszy od lat. Łudzę się, że to dobry znak, może się odradzają?
OdpowiedzUsuńA jaki w dotyku jest Czajnik! Welur!
Czajnik jest miekki jak kaczuszka w dotyku :) Tak ?
UsuńU nas był malutki jeż.
UsuńDokarmiałam go codziennie przez ponad miesiąc.
Orszulka, tak! Kaczusiamojasłodka...
UsuńRucianka i co, i co? Poszedł sobie?
UsuńIdę spać, dobranoc Kurki. Jutro pobudka o 6.. tylko jak ja zasnę tak wcześnie. A potem jak wstać tak wcześnie.
OdpowiedzUsuńDobranoc Ewuniu:) Poczytaj co nudnego;)
UsuńKasia, ja tam z nudów się wściekam, a nie zasypiam!
UsuńDobrej nocy Ewuś, zaśpiewaj sobie Aaaa, kotki dwa...
UsuńNo masz problem, Ewa. Nawet sobie nie wyobrażam takiego wstawania:)))
OdpowiedzUsuńAż mnie przytkało , takie piękne ujęcia.
OdpowiedzUsuńCajnicek, to ma wieże szachowa na łebku, nie?:)
Mika, Twój wzruszacz, przygotowujący sie do kroplówki..gardlo mi się ścisło.
Hana, ciszę się ogromnie, że łosoś i Wam posmakował. Siła w prostocie;) A z cytrynką, tez sprobuje.
Mam kilka takich samograjów, ale juz nie takich prostych;)
Kasia, chyba przesadzasz trochę... w żadnym razie nie mogę tego powiedzieć wiesz-komu:)
UsuńCajnicek ma szfystko najpiękniejsze!
Dawaj jakiegoś jeszcze samograja, niech je mam w zanadrzu. Cytrynka super podbiła smak, tak uważam.
Kasia, mi oczka się zaszkliły...
UsuńAle wedle Czajnika, Mika? Mnie też...
UsuńA wedle Tropika to już w ogóle:)
UsuńWidzę, że Czajnik od małego guza szukał. Chyba mu to zostanie na zawsze.
OdpowiedzUsuńAle na pieknego kocura wyrósł
Gardenia, czy ja wiem, czy on akurat guza w krzakach szukał? Jeśli tak, to nie miał szczęścia, bo my go znaleźliśmy!
UsuńGuza u Grażynki szukał :))
UsuńA że do Was trafił , to tak jakby los na loterii wygrał.
Guza nabił Grażynce, a los na loterii to my wygraliśmy!
UsuńDobranoc Kurki! Zycie rodzinne wzywa, chlop zazdrosny o internet.
OdpowiedzUsuńDo nastepnego:)
Dobranoc Ataner, Mój chyba nie ma śmiałości pozazdrościć:)
UsuńDobranoc, dobranoc, pożyj trochę rodzinnie:)))
UsuńAtaner, a jak u Ciebie z księżycem? Też pełnia, czy wręcz naprzeciwko? Nie znam się...
UsuńHanus! U mnie 18.00, i jeszcze slonko swieci.
UsuńKsiezyca nie doczekam i padne na pyszczor po wczorajszym szamponie :))))
Ataner, to żarcik taki był, z księżycem:)))
UsuńKaca masz? A nawet kaczora?!
A gdzie się podziewa Złoty Kot???
OdpowiedzUsuńKasia, i ja o Niej myslę, O Złotym Kocie rzecz jasna. Chyba szfystko w porzo, Mika niedawno miała kontakt, zarobiona jest (Kot znaczy). Ale mogłaby pisnąć, że zarobiona, nie? To nie martwiłybyśmy się.
OdpowiedzUsuńTo już nie było tak niedawno, dobre kilka tygodni... A i Jolkę M. wcięło bardzo...
UsuńMówiłam żeby spis zrobić i listę obecności.
UsuńJak Kury brak,to lecieć i sprawdzić.
Zgadzam się Kot mógłby coś... Ale ona tak ma;)
UsuńPoświadczam. Powoli powinna się objawić z hałasem i pałerem, aż szyby w oknach dzwonio!
UsuńJolaM. zarobiona. Miałam kontakt @. Żyje niebożątko.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem jak dotrwalam do tej godziny, wyraznie sie mutuje...Branoc!
OdpowiedzUsuńDobranoc Grażyna, ja dawno się zmutowałam! I też dobranoc Kury!
OdpowiedzUsuńhihi, myślałam że mówisz do swojej koteczki grzecznej.
UsuńTylko Czajnik i Czajnik, ucieszyłam się że wreszcie o Grażynce.
Dzięki za cynk na końcu poprzedniego gdakania ;)
Rucianka, Grażynka niebożę jest tak grzeczniutka i kochana, że po prostu jej nie widać. W przeciwieństwie do wiadomo kogo:)))
UsuńNo prosze Hana, teraz na starosc myla mnie z kotecka Twoja....grzeczna i spokojna jest ona, i troche uciekajaca w w samotnisc...to tak jak ja!!!
UsuńGrażyna, umówmy się, że Ty jesteś Grażyna, a koteczka to Grażynka. Nie będzie wontpliwości.
UsuńPierfsza jestem dzis ? Dzien dobry :)
OdpowiedzUsuńZmutowana jak nic, tera otworzylam oczki, toz to poludnie! jakos tak cicho, smieciarki nie halasuja, samoloty nie latajom, chiba sloneczka niet...Wstawac! ja ide sprawdzac czy to slonce jest czy nie.
OdpowiedzUsuńPierwszam ?
O Orszulka mnie wyprzedzila!
OdpowiedzUsuńGrazynko, Panterka nas przebila wczesnym rankiem :)
UsuńJest to slonce czy nie ? Bo w Krolestwie jest :)
Z tym sloncem to dziwnie, jest! szaro nad glowa, ale rano w szybie okiennej odbijalo sie slonce, widac wschodzilo i na wschodzie byla jakas dziura w chmurach, ale jest cieplo, mysle ,ze sie przejasni, i bede mogla pognac na sporty do lasku kabackiego.
UsuńA gdzie ta Panterka, nie widze jej!
Jak piesek malutki?
UsuńTo kolo Kabat ta babeszjoza ?
Panterka wyzej jest :) Jako Anna Maria P. :)
UsuńDziędobry szfystkim Kurom! Słońce jest, a jakże, dzisiaj u nas szczepienie, czekamy na weta. Chłopaki chrapio niczego nieświadome, a nawet się ucieszo, kiedy już przyjdzie:)))
UsuńDobry dzień dobry, u mnie słońce zza chmur, pewnie jak zwykle ostatnio będzie lało późnym popołudniem.
UsuńGrażyna, jak z tym pieseczkiem twojego brata????
Rucianka!!! piesek malutki zwany Reksiunio jakos przezywa, wyjatkowo mocno go ta bebeszjoza zaatakowala, myslimy ze kleszcz kakacki byl...chociaz czasem bywa w lasach w wioseczce mazowieckej kolo Pilawy, dobrze ,ze trafilo na moich bratowstwa, ktorzy nie skapia pieniadza na transfuzje i takie inne kliniki, w tej chwili wyglada na stabilna jego sytuacja, najgorsze w tym jest ,ze organizm zaczal atakowac wlasne krwinki, pewnie myslac,ze tam jeszcze te jakies pierwotniaki buszuja. Pieseczek jak mnie zobaczyl po przywiezieniu z kliniki a radosci zaczal obgryzac moja reke co uznalam za stan uzdrowienia. Jest leczony w klinice SGGW, ktora jest klinika nie z tej ziemi, czyli nadzwyczajna! same superlatywy sie jej naleza.
UsuńKabacki a nie kakacki, chociaz kakacki mu pasuje, bo kleszcz kakacki to taki jest jak kaka...po wenezuelsku byloby gowniany!
UsuńTo teraz trzymam kciuki za zdrowie malutkiego Reksiunia.
UsuńO jeżu, ja też trzymam.
Usuńkleszcze są jak najbardziej kakackie
Usuńkaka merde!
Usuńkleszcze kakackie - to chyba jedyna stosowna nazwa! Trzymamy kciuki za Reksiunia!!
UsuńJa już dawno nie spię, ale dzień dobry mówię teraz dopiero :)
OdpowiedzUsuńJuz poczytalam o Janku! podziwiam Cie niezmiernie!
UsuńZagladam do Ciebie i zawsze wtedy przypomina mi sie moja wioseczka andyjska i Niemiec Martin, ktory do Wenezueli przyjechal w poszukiwaniu leczniczych ziol, mieszkal sobie w wynajetym domku i w krotkim czasie zamiast ziol dom sie wypelnil kotami, poznalam go, kiedy maszerujac w strone gor wczesnie rano, zobaczylam przed drzwiami domku tlum kotow, takiego obrazu nigdy nie widzialam, potem Martin powiedzial mi ,ze bylo ich ponad 60. Czekaly na snadanko, caly ogrod byl ogrodzony, kotki nie wychodzily poza jego teren. Okazalo sie z martin zabieral kotki bezdomne, ktorych w Wenezueli jest multum, a potem ludzie mu wrzucali niechciane przez plot..szukal im dobrych domow,,juz nie mial srodkow na utrzymanie ani siebie ani kotow, musial wracac do Niemiec. jego mama , tez biolozka botanik od czasu do czasu podsylala mu pieniazki...ja wyjechalam do Polski i teraz juz Martina nie ma ...ciekawa jestem czy znalazl domy dla swoich podopiecznych.
UsuńJejku, nie chcę tak skończyć, choć rozumiem Martina... Dlatego walczę, żeby nie przesadzić, łatwiej pomóc pojedynczo, stopniowo, mądrze mniejszej ilości niż się obudzić z ręką w nocniku z 60 kotami! :(((
UsuńGrażyna, dzięki za miłe słowo :)
Gosia, no dzie, z 60 kotami to żaden nocnik, sama radość!
UsuńWitam Kury. Dobrego dnia Wszystkim.
OdpowiedzUsuńPiękna, jasna noc była, a teraz się chmurzy. Byle nie padało.
Dobrego, pięknego.
UsuńCześć, Dziewczynki! I ja wstałam. Noc przespałam, tak jak trzeba. A tu deszcz pada.
OdpowiedzUsuń"Melancholijna Pani Jesień
Już pierwsze znaki daje nam
I babie lato wiatr gdzieś niesie
I smętniej w trawie świerszcz już gra."
(cytat z książeczki dla dzieci, który ciągle plącze mi się po głowie).
Tutaj tez zasnulo sie calkowicie, rano jeszcze slonce odbijalo sie w szybach sasiedniego budynku...teraz juz szaroburo. Popijam herbatke z miodem ! dzien dobry
UsuńZdjęcia bardzo mi się podobują. Czajnik rozczulający, szczególnie na zdjęciach z jego dzieciństwa. Kociątko - dzikusek, bezbronne jak niemowlę. Wszystkie małe dzieciaki są takie rozbrajające, czy to ludzkie, czy zwierzęce:)))
UsuńDzień dobry:) Ja kawę popijam, ale chyba ugotuję sobie teraz kompot imbirowy z miodem.
UsuńTo rzepis prosze podac, na ten kompot...zima idzie bedzie przydatny.
UsuńTo proste, ale ja robię na oko. Kroi się imbir w kostkę, zalewa wodą i gotuję. Po ostudzeniu trzeba dodać miodu. Można wlać do butelki i mieć na kilka dni. Ilości według uznania.
UsuńDzieki! musi to byc bardzo rozgrzewajace...
UsuńOj tak:)))
UsuńMuszę zapamiętać to z tym imbirem .
UsuńNie musicie pamiętać, niosę do rzepisów EKG.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZrywam boki z kozy ( też nie byłam pewna), pies przy Panu, pewnie zasypia na siedząco i kot z rozdziabioną paszczą, kogoś chciał ugryźć. Czyżby fotografa?
OdpowiedzUsuńU mnie w nocy lało, gdy odprowadzałam wnuczkę do przedszkola/nie padało/wyszło słońce,chyba dlatego że śpiewałyśmy piosenkę"słoneczko nasze rozchmurz buzię"itd.Teraz znowu wyszły ciemne chmury.Nie jestem kociarą ale i tak mam 9 kotów,większość z nich to podrzutki.Mieszkam przy głównej drodze i często znajduję podrzucone nie tylko koty,psy też.Nie mam sumienia je gdzieś wypędzić.Zdjęcia,jak zawsze,ładne.
UsuńAnkaskakanka, koza Ci to, koza!
UsuńKot z paszczą był przerażony. Świeżo wyłowiony z krzaczorów.
Weselna, jak na nie-kociarę, to stadko masz pokaźne!
UsuńFaktycznie Weselna, niezłą masz ochronkę, znaczy, dobre serce masz po prostu:))))
UsuńJako Koza koze poznalam od razu! piekny usmiech, piekny!!!!!!!!!!!
UsuńWeselna - co by bylo gdybys BYLA kociara??? az strach myslec ;))))
Mika!!!! O kwestii przeprowadzkowej pisałam pod postem "TROPIK, ARTEŃKA i HENIEK". Trzeba tylko wczytać więcej. Kopiować nie będę, bo przeprowadzka to bolesny temat, trzeba układać, układać, układać, wozić, wozić, wozić, układać, układać, układać... Czasu ni ma na nic. Ale jak już poukładam, to się położę i niech robiom wszyscy, co chcom, ja nie wstaję!
OdpowiedzUsuńO dzięki, widocznie mi się nie wczytało, przepraszam. Zaraz pędzę czytać. Współczuję tego układania i rozpakowywania. Dobra strona to ta, że można dużo rzeczy zbędnych wyrzucić przy takiej okazji, tak jak przy remoncie:)) Dużo siły życzę!!1
UsuńMacie siły tak gdakać po nocach :)
OdpowiedzUsuńA ja o szóstej sie zrywam teraz, na dodatek mnię jaka menda komarza w nocy uchlała.
Kociszcze takie jak moja sp. Asani- bandziorsko- upierdliwo- kłopotówprzysparzające, ale kochane, że aż! No i to wejrzenie.....................
Tupaja, rzecz w tym, że nie mamy. Tej siły. Potem się czka, ale nałóg, to nałóg:)))
UsuńKociszcze podsumowałaś nadzwyczaj trafnie. Nic dodać, nic ująć!
Ogniomistrz jako panna młoda ciekawie wygląda ;) Piękna sprawa takie łóżeczko w ogrodzie z taką woalką . Szkoda żeśmy sobie na tym ustrojstwie zdjęć nie robiły ,były by jeszcze ciekawsze ;))))
OdpowiedzUsuńChciałabym wyjaśnień w sprawie pierwszego zdjęcia z jaskółkami . Cóż jej tak sterczy poniżej skrzydeł ? Wygląda tak jakby to miała w dziobie .
Jeśli chodzi o jaskółkę to już wiem ,zdjęcie zrobione od strony ogona ha . Ta pozycja taka dziwna mi się wydawała ;)))
UsuńMarija, w sprawie woalki wszystko przed nami!
UsuńU nas w bramie mają gniazdo jaskółki ,potem uczą sie latać w podwórku studni , a karmione są na poręczy balkonu , mam trochę takich zdjęć .
OdpowiedzUsuńJako cielawostkę dodam ,że panińskie nazwisko mojej mamy to Jaskółska .
Wkradł się bląd moja mama z domu Jaskólska
UsuńMarija, prawda, że to przepiękny widok? Te nieporadne młode jaskółki, takie gapowate! Ja je kocham miłościom nieodwzajemnionom (chyba).
OdpowiedzUsuńOne wiedzą, że należysz do rodziny.
Wszystkie żyjątka są piękne.
UsuńMam budki lęgowe powieszone na chałupie.
Jaskółeczki rozkoszne są! Chciałabym mieć gniazdko przy domu, ale u nas nie ma, są w innych częściach miasta.
UsuńJaskółki u nas nigdy nie gniazdowały.Ale jerzyki bywają. Mają takie łapinki w zaniku.
UsuńU nas dla odmiany jerzyka nie uświadczysz.
Usuńwidocznie macie inne w smaku muchi ;)
UsuńJaskółkom smakują!
UsuńHana a komary tym waszym jaskółkom smakują ? Bo od kiedy zamieszkały u nas jaskółki ,nie ma komarów .
UsuńLubię ,jak idę sobie mozolnie w górę klatką schodową , a nad moją głową przemyka jaskółka :)
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńkolejny letni przed nami.
A przepis, któren prosty bardzo, ale dłużej się stoi przy garach może być?
Znacie pewnie.. tortilla de patatas bravas :)
Siostra z wyboru, przywiozła rzepis z Madrytu i w naszej kuchni jest już od prawie 20 lat.
Najdłużej trwa, przysmażanie kartofelków, ale za to, można to jeść na zimno. Ze schłodzonym białym winem:)
Ziemniaki kroimy w kostkę. Smażymy na oliwie, razem z ząbkiem czosnku. Ten czosnek to dodać na końcu, żeby się nie spalił.
Jak już są chrupiące, brązowe , dodajemy rozbełtane jaja. Solimy, pieprzymy, czekamy aż się omlecik zetnie i wstawiamy do piekarnika, żeby przypiec od góry.
Tyle.
Można nie przypiekać w piekarniku, tylko przewrócić omlet na druga stronę.
Można dodać zielona, posiekaną pietruszkę na wierzch.
Jeść z pomidorkami-koniecznie;)
Dobrze smakuje , na zimno, jako typowe tapas.
Ilość składników-wiadomo, zależy od apetytu i liczby zjadaczy;)
O dobry ten rzepis...chodzi mi o to przypiekanie z gory, ja zawsze staram sie te tortille odwrocic na patelni i prawie zawsze rozrywa mi sie ona na kawalki, co jest wstyd dla kucharki,,,a tak do pieca i juz!!! zastosuje..
Usuń:))) Tylko dobrze mieć patelnie z odpinaną rączką, co by jej nie sfajczyć;)
UsuńLubię ten moment zapiekania, bo omlecik zmienia się w taka plastyczną mapę, ze wzgórzami i górami, które po wyjęciu z pieca, robią pluf i cudnie opadają;)
Dobra patelnia to osobny temat do dyskusji.
UsuńKupiłam do przetestowania ceramiczną.
Rucianko, ja też. Napiszesz o wrażeniach?;)
UsuńKupiłam tanią.
UsuńPrzeczytałam w Necie że trzeba zahartować. Czyli umyć w ciepłej wodzie z detergentem.
Potem nalać zimnej wody, zagotować i pozostawić do ostygnięcia. Tak sześć razy.
Matko, Wy to nawet patelnię potraficie ugotować!
UsuńPowinno w niej być sporo żelaza ,takie zdrowotne jak szpinak ;)
UsuńKasia, brzmi tak pysznie, że leciałabym robić od razu, ale kupiłam ser na leniwe pierożki, aj, ślinię się na samą myśl. Rzepis brzmi fantastycznie, niosę do EKG.
OdpowiedzUsuńLeniwe, u mnie częsty gość;) Dzis były kluchy na parze. Niestety nie handmade , tylko z niemieckiego sklepu;)
UsuńA tortilla, z biała, schłodzoną sangrią, pyszna:)
Wlasnie skonsumowalam makaron z lososiem Kasinego rzepisu, szybkie, smaczne bardzo, godne najwyzszych pochwal! wszedl do mej kuchni na zawsze...w portugalii, kolega mojej corki podal ,makaron bardzo smaczny , podobnej masci ale z krewetkami...nie przepadam za krewetkami ale zjadlam bez szemrania i byl znakomity, jako ze byly to krewetki to nie zanotowalam rzepisu, ale teraz mysle, ze jezeli krewetki kupic juz oskubane i mrozone to rzepis powinien byc szybki..byl naprawde smaczny. zapytam corki o niego.
Usuńzapytam corke mialo byc!
UsuńNo nie, Grażyna? Niebo w gębie w ciągu 5 minut! Tak to mogę gotować.
UsuńGrazyna, a ja ciesze, ze przepis poszedl w swiat;)
UsuńPoszedl i [pojdzie! zaraz zaraz....zapedzilam sie...no moze pojdzie do Portugalii a nawet na pewno..a do Wenezueli to pojdzie ale tylko teoretycznie, bo tam niczego nie ma, nie ma masla,..a losos. o Boze, Losos to nieosiagalna rzecz, wymysl jakiejs swiatowej i rozpustnej oligarchii...por by sie znalazl i makaron podlej jakosci tez...
Usuńa ja ososia to tylko lubie upieczonego/usmazonego w kawalku albo uwedzonego z cytrynkom :/ a juz krewetki to odpadaja, nawet jakby je wyjac z makaronu, bedzie mi zalatywac rybowo....probowalam, jak bum cyk cyk...i nic!
UsuńGrazyna - a w Twoim ogrodeczku nic nie rosnie? Niemowie od razu ososie i krewetki, ale jakies warzywo?
Ja w sprawie komentarza Marii i Hany pod poprzednim postem, dotyczącego insynuacji, że skoro nie gotuję, to jakoby mam kucharkę albo i... Nieee, ja mam dobrych i litościwych bliskich, którzy dbają o mnie, żebym raz na jakiś czas zjadła coś gotowanego:))) Na przykład dziś - już jestem po obiadku zaserwowanym przez KoleżAnkę i Jej Mamę:)) Koleżanka czasami tu zagląda, ale - oczywiście - tylko podczytuje, żadnego komentarza nie zostawia;))) Toteż niniejszym pozwolę sobie na prywatę i serdecznie pozdrawiam KoleżAnkę i Jej Mamę, dziękując jednocześnie za dokarmianie "głodujących":))))) Obiadek był baaardzo dobry:))))
OdpowiedzUsuńArteńko, ja bym Cie też z przyjemnością podkarmiała, a w zamian opowiadałabyś o morzu, poszukiwaniach i innych ciekawostkach;)
UsuńDziękujemy za podkarmianie Arteńki. Inaczej nie miałaby siły do poszukiwań.
UsuńZgadzam się - za podkarmianie mogę opowiadać:))))
UsuńTo przyjeżdżaj do mnie:))
UsuńTy mnie nie prowokuj:)))))
Usuńbede wysylac paczki zywnosciowe!! tylko opowiadaj i pokazuj zdjecia. co mi przyomnialo, z eja jeszcze myszy do Gosianki nie wyslalam....
UsuńEch, Arteńka, Ty to masz życie! Bez żony mieć dokarmianie, to nie lada wyczyn, ja bardzo chciałabym żonę mieć. Arte, ja mogę Ci o jedzeniu poopowiadać. W tej dziedzinie jestem raczej gawędziarzem (gawędziarką?):)))
OdpowiedzUsuńDobrze, możesz opowiadać o ruskich pierogach:)) To moja rodowa potrawa:)
UsuńHana mnie nawet gawędzenie o jedzeniu nie bardzo nęci .
UsuńMnie kiedyś karmiła mamusia ,tylko że teraz przyszła pora na zamiane ról i trza spłacic mamusi zaciągnięty dług .
Jak już zacznę pitrasić to mi to nawet wychodzi ,tylko że serca do tego nie mam .
Arte kiedyś tez miałam koleżanke co podkarmiała ,tylko że ona wybyła z kraju .
Moje są - na szczęście - domatorkami:)
UsuńWszak powszechnie wiadomo, że najlepiej gotują żony. A ja żoną nie jestem, to jak mam gotować?
OdpowiedzUsuńIntuicyjnie:)
Usuńmozesz zostac moja Rzona i wtedy umiejetnosci same Ci sie objawia ;))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńuo matku bosku, ja nie nadazam z czytaniem, pisaniem i rozumieniem i zapisywaniem rzepisow. no jak tak??
OdpowiedzUsuńNie mozna w ogole do roboty chodzic, bo potem wracam, siadam, cos tam pisze i sie okazuje, ze wszyscy tu, a jak tu to od reki 151 komentow!!
ale sie nie martwie, jeszcze tylko cos 8 czy 9 lat i emerytura....nie dadza czlowiekowi isc na emeryture w godziwym wieku :/
wiec z tamtego wpisu donosze tu jeszcze gratulacje i przytulki dla Pacjenta, ktoren tak dzielny jest i madry i wogle! dla Pani matki pacjenta - uscisk dloni oraz sciera do otarca zroszonego czola od tech nerw w ostatnich czasach.
Opakowana, po co Ci notować rzepisy, skoro one so w zakładce rzepisy? No chiba, że prądu nie będzie, albo padnie internet, a Ty akurat głodna będziesz. To lepiej pisz. Będziesz naszym rzepisowym zapleczem. Cieszysz się?
OdpowiedzUsuńno ba, tylko jak z kazdym archiwumem - nigdy niczego nie mozna znalezc....
Usuńapropo - nastawilam krokodylki, daalam mniej cukru i wiecej soli, jutro pasteryzuje!
Uff, u nas już po szczepieniu. Chłopaki dostały po szczale na zewnątrz, prawie się nie zorientowały. Czajnik schował się biduś pod prysznicem i tam przykleił się do ściany! Skąd one wiedzo? Wet nawet przed zaszczepieniem psów nie wszedł do domu! Grażynka urządziła jazdę z gryzieniem i kopaniem, ale szczęśliwie już po wszystkiem. Lepsze to, niż jazda do kliniki z jednym miotającym się, plującym, ziejącym, śliniącym, rzygającym, niechcącym wejść do auta (Frodo), z drugim rzygającym do torebki na moich kolanach i z wrzeszczącymi kotami...
OdpowiedzUsuńAle jazda:))))
UsuńRanyyyyyy!!!!
UsuńNo, one nie zawsze takie śliczniutkie i kofane... Nie, kofane tak, zawsze. Czasem dajo popalić. Frodo od początku, jak tylko do nas nastał, za Chiny nie wsiada do samochodu. Chyba ma jakiś uraz. Kładzie się świństwem do góry i nie ma sposobu, tylko siłom. A to jest ponad 50 kilo! Jak już go się zawlecze do kliniki, to kładzie się w poczekalni kołami do góry i trzeba go przepychać, a potem znów wnosić do samochodu. Cyrk. A Wałek rzyga po 5 km. Koty - wiadomo. Żaden nie jest aniołkiem w lecznicy. W kontenerkach drą paszcze, jakby je ktoś ze skóry obdzierał. Dlatego, jeśli tylko można, wet przyjeżdża tutaj. Taki miejscowy, wsiowy, ale zajszczyk umi zrobić. Na szczęście i odpukać, szfystkie zdrowe. Jakby co, jazda do weta w pojedynkę jakoś się da przeprowadzić. Ale emocje są zawsze:)))
UsuńWeta mozgalys przekupywac obietnicami daniami ze zakladki...ale masz wesolo z podroznymi zwierzatkami, gorsze to niz banda przedszkolakow!
UsuńPonieważ dziś, mam jeść ino miętkie(kolejna wizyta u dentysty), to lecę zaraz do kuchni , pitrasić.
OdpowiedzUsuńI jeśli sie Wam będzie kiedyś chciało, to też bardzo polecam ten rzepis. Wegetarianom, też smakowało.
Otóż:
-smażymy naleśniki
- do środka ładujemy farsz z podduszonego na maśle pora(znowu!!)
i białego, koziego sera. Na pewno do nabycia w wielu sklepach. No chyba że ktoś swe kozy ma;)
- pieprzymy, solimy do smaku ten farsz
-zawijamy naleśniki w koperty
Podgrzewamy w piecu.Sypiemy na wierzch żółty ser. Albo nie. Można też posmarowac górę naleśników resztą nadzienia.
Tyle:)
Pory dobra rzecz baaaardzo. A tak apropo nalesnikow z farszem - mozna zrobic leniwe ruskie, da niepoznaki tak to nazwalam - w nalesniki napchac farszu ruskiego i dalej to jak kto chce, jesc jak leci badz smazyc rumniano.
UsuńA te proy to zrobie dla synka na Swieta, bo nalesnikow sluzba (czyt: dzieci) nasmazy to machne te pory i bedzie danie SWIATECZNE!
Matko, Kasia, ja też jutro i wiem, że będzie masakrycznie:(((
OdpowiedzUsuńHana i Kasia trzymajta sie u tego dentysty ,ja też powinnam się za jakimś rozejrzeć .
UsuńA ja 19 ! (do dentysty)
UsuńOj, Kasiulka, współczuwam !
Usuńo mamuiu...co Wy z tymi zebami? Sezonowe sa??
UsuńBędziem się trzymać - fotela:)))
OdpowiedzUsuńJa to czasem myślę.że razem z tym oparciem opuszczę gabinecik !
UsuńEwa, oj. Mokra zawsze wychodzę z gabinetu, w sensie, że spocona, jak mysz..
Usuńtrzymam kciuki za wszystkie zeby (a prawie napisalam - trzymam wszystkie zeby...co ja? szaman jaki czy co?
UsuńWiększe problemy zawsze miałam z dziąsłami niż z zębami , więc borowania i tym podobne są dosyc rzadkie i nawet nie najgorzej je znoszę . Najbardziej u dentysty boli mnie..... kręgosłup . Te współczesne fotele układaja pacjęta w takiej pozycji ,że nawet gdy lekarz troskliwie próbuje mi znaleść odpowiednia ,to mój kręgosłup i tak się po pewnym czasie buntuje .
UsuńDopiero do domu weszłam, dziś mówię dober wieczer. I lecę z Kajcią.
OdpowiedzUsuńZdjecia proponuje pozbierac w ksiazeczke i wydac Kurnik Publishers.
OdpowiedzUsuńTen welon dosc obszerny jest - wieloosobowy?
Kocie malenstwo to cudus, wcale na drania nie wyglada!
Czy bedziemy m iec fotosy z dziecinstwa pozostalych?
Kurnik Publishers z rzepisami!
UsuńOpakowana, welon pomieści szfystkie Kury!
OdpowiedzUsuńCuduś mami swom urodom, oj, mami!
Z dzieciństwa pozostałych zdjęć nie będzie, bo ich nie mam. Wszystkie znajdki. Nastały w różnym wieku, aczkolwiek przybliżonym:(